Domek jest drewniany, niewielki i jednoizbowy. Mieszczą się w nim łóżka piętrowe, wspólna szafa (powiększona wewnątrz magią), drewniany stolik i dwa krzesełka (dwa dodatkowe należy sobie doczarować). Nie ma tu łazienki ani pryszniców - aby z nich skorzystać należy udać się do części północnej terenu gdzie znajduje się balialnia. Domek oświetlony jest magicznymi kulkami światła bądź świetlikami zagonionymi do lamp oliwnych.
Uwaga. Pokój jest pełen magii, a więc należy rzucić kością, aby dowiedzieć się z czym będziecie mieć "problem". Pierwszy rzut jest obowiązkowy i będzie Wam przeszkadzać przez cały czas pobytu na wakacjach. Dodatkowe efekty możecie sobie dobierać wedle uznania.
Spoiler:
1 nocni goście - gdy zapada zmrok dowiadujecie się, że gdzieś nieopodal Waszego domku urzęduje gniazdo chochlików kornwalijskich. Co noc będą drapać pazurkami w ściany i okna przeszkadzając w odpoczynku. Aby pozbyć się tych dźwięków co noc musicie nakładać na domek odpowiednie zaklęcie ochronne/wyciszające.
2 światło - czar magicznej kuli wyczerpuje się co cztery godziny, a świetliki uciekają/gasną po trzech. Wieczorem musicie doczarowywać sobie światło.
3 gryzący dywan - lepiej wyrobić sobie nawyk stawiania wysokiego kroku po wejściu na dywan bowiem wyrobił sobie zdolność podgryzania palców u stóp, jeśli tylko jakieś znajdą się przy jego brzegu. Nie, dywanu nie da się zwinąć, jest przyklejony Trwałym Przylepcem.
4 chichocząca klamka - ma z Was niezły ubaw w bardzo dziwacznych porach dnia i nocy. Najlepiej jest ją regularnie wyciszać inaczej wybucha śmiechem nawet w środku nocy.
5 zaszroniona szyba - wystarczy, że domek jest pusty, a szyby pokrywa szron. Jeśli go nie usuniecie jakaś niewidzialna siła (duch?) rysuje po nim paznokciami. Najlepiej jest zadbać o temperaturę domku.
6 trzeszczenie podłogi - każdy krok wiąże się z trzeszczeniem desek podłogowych. Po siódmym kroku dźwięk robi się nieznośny i trzeba wyciszać albo regularnie rzucać "reparo" na podłogę - a ta i tak po upływie paru godzin na nowo zaczyna trzeszczeć.
Lokatorzy:
1. Adrian Von Neuhoff 2. Odeya Worthington 3. Daemon Avrey 4. Chloé Swansea
Autor
Wiadomość
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Olivia rzadko kiedy okazywała zazdrość, zwłaszcza o kogoś z kim łączyła ją jedynie miłość platoniczna, jednak czy idąc ze sobą do łóżka wraz z Maxem przypadkiem nie nadszarpnęli definicji tego określenia? Mieszanka tych wszystkich uczuciu jakie wywołał w niej widok Ślizgona z jej przyjaciółką wciąż była dla niej niezrozumiała. Dlaczego czuła to wszystko? Chciało jej się jednocześnie krzyczeć i płakać. Przerażało ją to. Odey na jedyną osobą do której mogła się zwrócić, która poniekąd była w stanie ją zrozumieć i coś doradzić, nawet jeśli obie nie miały dużego doświadczenia w uczuciach, zwłaszcza tych skierowanych do chłopców. Po raz pierwszy w życiu Oli czuła, że nie panuje nad sytuacją, była zagubiona i potrzebowała wsparcia najlepszej przyjaciółki, która jako jedyna była w stanie przemówić brunetce do rozumu. Słysząc imię Daemon zmarszczyła czoło, nie bardzo wiedząc kogo Odey ma na myśli, dlatego posłała przyjaciółce pytające spojrzenie, jednak zanim zdołała otrzymać odpowiedź została poczęstowana czekoladą, której nie potrafiła sobie odmówić od razu biorąc dwie kostki i wkładając je do buzi. Sekundę później położyła się na łóżku wzdychając ciężko. Poruszał w zabawny sposób nosem, czując wyraźnie męski zapach - To toje uszko? - zapytała niewyraźnie wciąż miętoląc w ustach smakołyk. Dzięki temu kupiła sobie kilka dodatkowych sekund, zanim odpowiedziała na pytanie zadane przez Worthington. - To wcale nie tak! - automatycznie zaprzeczyła jej słowom. - Teraz nie chciałabym go nawet pocałować…. - westchnęła, obracając się i kładąc na brzuchu - Nooo dobra, chciałabym, ale nie zmienia to faktu, że jest teraz w związku. Okłamała mnie! Mówił, że nie lubi zobowiązań, a ja mu uwierzyłam - powiedziała, biorąc kolejną kostkę czekolady. - W dodatku nie zależy mi na nim, tak jak Ci się wydaje że zależy, to zupełnie coś innego… Jesteśmy przyjaciółmi - dodała sekundę później. - Lepiej opowiedz o tym swoim Demonie - ponagliła ją ciekawa odpowiedzi dziewczyny.
Za to Worthington nie do końca wiedziała jeszcze co tak naprawdę znaczy być o kogoś zazdrosnym. Ale od kiedy w jej życiu zaczęło się dziać więcej niż by tego chciała... potrafiła chociaż wyobrazić sobie, co czuje jej przyjaciółka. I właśnie od tego Liv ją miała. Żeby mogły siąść i ponarzekać na ludzi, który są totalnymi idiotami i jeszcze się z tym w ogóle nie kryją (czyt. Solberg i Avrey). Czekolada to był zawsze dobry pomysł. Jak to mówili, ona nie pyta, ona rozumie. A jeszcze połączenie babskich pogaduch z tym smakołykiem... Nie było lepszego planu na wieczór. Dlatego kiedy tylko usiadły na dolnej pryczy, zaopatrzone w dwie tabliczki kakaowej dobroci, były gotowe na to, aby wyrzucić z siebie wszystko, nawet najgłębsze wyrzuty czy pretensje, względem wspomnianych wcześniej Ślizgonów. Zauważywszy pytający wzrok Oliv, obserwowała jak ta wrzuca sobie dwie kostki czekolady do ust, aby chwilę później położyć się wygodnie na łóżku i zapytać o jego właściciela. - No ten chłopak, o którym Ci pisałam. Ten co udawał opiekuna, a potem... - urwała w jednej chwili, aby przenieść wzrok z przyjaciółki na gładką pościel, na której siedziały i zdać sobie sprawę, że właśnie na tym łóżku Daemon oprowadził ją do granicy... - To właśnie jego łóżko. - dodała po krótkiej chwili i zawijając ciemną słodycz, z powrotem do papierka, wstała na równe nogi. - Może lepiej przenieśmy się na moje, wyżej. Tutaj... nie mogę się skupić, bo wiesz... to tutaj miałam ten swój pierwszy... orgazm. - ostatnie słowo wypowiedziała wywracając oczami, przypominając sobie jak przyjaciółka ostatnio w rozmowie zarzuciła jej, że nie mówi o tym wprost. - Naprawdę? Aż tak jesteś urażona, że gdyby tu przyszedł i rzucił się na Ciebie, to byś go odesłała z kwitkiem? - zapytała, z widocznym zainteresowaniem, kiedy blondynka oznajmiła, że nawet nie chciałaby teraz pocałować Solberga. Na szczęście chwilę później szczerze przyznała się, jaka jest prawda. - No właśnie. Tak myślałam. Ale w takim razie to kompletny buc, skoro Tobie mówił co innego, a teraz robi co innego. I serio? Przyjaciele? Jacy przyjaciele idą ze sobą do łóżka? - zarzuciła jej, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Mówisz, że on kłamie a Ty za to okłamujesz samą siebie. Przecież widzę. Ja nie byłabym zazdrosna, gdyby mój przyjaciel całowałby się z inną dziewczyną, wiesz? To prawda. Dlaczego miałaby czuć cokolwiek, gdyby widziała na przykład Fenrira z jakąś laską? Skoro Liv i Max byli tylko przyjaciółmi, nie powinno jej przeszkadzać to, że on chodzi z jakąś inną Gryfonką. Ale ewidentnie to nie była tylko przyjaźń. Z kolei Ode w tej chwili zaczęła zastanawiać się co by czuła gdyby zastała kiedyś widok Noah, w objęciach jakiejś innej dziewczyny. W końcu z Williamsem nie byli już tylko przyjaciółmi... Byłaby wtedy zazdrosna? - On nie jest mój! - oburzyła się lekko, chwytając w palce kawałek czekolady i wsuwając go pośpiesznie do ust. Przeżuła, zastanawiając się tymczasem nad tym, co ma jej powiedzieć. - Cholera, to jest bardziej skomplikowane niż myślisz. A poza tym, mam chyba chłopaka... - rzuciła prosto z mostu, wbijając wzrok w Gryfonkę, aby nie ominęła ją jej reakcja.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Określenie Maxa idiotą w odczuciu Olivii było wielkim niedopowiedzeniem, zwłaszcza, że zachowywał się znacznie gorzej, dlatego wręcz do wściekłości doprowadzało ją to,jakie uczucia potrafił w niej obudzić. W dodatku nie do końca umiała sobie z nimi poradzić, nikt wcześniej nie nauczył jej, jak to robić, co robić w takich sytuacjach, a przede wszystkim w jaki sposób powinna się zachować. Mimo wszystko Mia i Max byli jej przyjaciółmi, a ona jak na dobrą przyjaciółkę przystało powinna cieszyć się ich szczęściem, nieprawdaż? Dlaczego więc nie potrafiła tego zrobić? Miała nadzieję, że rozmowa z Odey rzuci nowe światło na wszystko, ale co najważniejsze - pozwoli jej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Unosiła do góry prawą brew słysząc o legendarnym nie-opiekunie, nie mogąc ukryć złośliwego uśmieszku, który mimochodem pojawił się na ustach brunetki,który po chwili zamienił się w śmiech, kiedy wspomniała o orgazmie. - Mmmm… Dlatego ta pościel pachnie seksem? - zapytała, chcąc jeszcze bardziej zawstydzić przyjaciółkę, ale oczywiście jedynie w żartach. Dla niej samej temat seksu nie był niczym tak krępującym, jak dla jej przyjaciółki, chociaż wydawało się, że i Odey nabrała w tych sprawach trochę więcej doświadczenia niż miała przed wakacjami. Olivia zmierzyła ją badawczym spojrzeniem próbując ocenić sytuację. - Czy Odeya Worthington stała się kobietą? Hm? - kolejne pytanie padło z malinowych ust niebieskookiej czarownicy. Mimo wszystko nie chciała tak bardzo zadręczać Gryfonki, dlatego - choć niechętnie - wskoczyła na górną pryczę, marszcząc czoło, kiedy pod ciężarem swoje tyłka usłyszała dziwny szelest. Uniosła się lekko, wyjmując spod siebie zwykłą karteczkę. - Mężczyźni mają takie głupie życie, ciągle bronią swej bezcennej nietykalności, śmiesznego terytorium. Najczęściej obawiają się, że ktoś mógłby odkryć pustkę panującą w środku. Budują piękne fasady, za którymi rozpościera się pustka, istnieje jedynie front dla turystów. - przeczytała na głos, obracając w dłoniach liścik z wymownym spojrzeniem wpatrując się w Odey. - Co to? Tajemniczy wielbiciel? - zaśmiała się, jednak szybko stała się poważna widząc minę brunetki. Kompletnie nic z tego nie rozumiała. Oddała Od liścik. - Odesłałabym go z kwiatkiem, niech sobie nie myśli, bo kim on jest?! - oburzyła się gestykulując przy tym zbyt entuzjastycznie dłońmi, po czym ponownie wzięła dwie kostki czekolady. - Tacy, którzy nie chcą zobowiązań - odpowiedziała automatycznie, bo to wcale nie było tak trudne pytanie, jak mogło się wydawać. Ona naprawdę nie chciała związków, niemniej jednak brzydziła się kłamstwem, którym karmił ją Max. - Nie jestem o niego zazdrosna! - zaprzeczyła - Sama nie wiem, co czuje. Ciężko to wyjaśnić - przyznała, wręcz zrezygnowana, ale przede wszystkim zawiedziona własnymi uczuciami. Czyżby Odeya miała rację? Czy w gruncie rzeczy była naprawdę zazdrosna? Ale dlaczego? Nigdy nie była o nikogo zazdrosna, więc dlaczego miałaby być o Maxa, swojego przyjaciela? Kolejne słowa przyjaciółki najpierw wywołały w niej rozbawienie, a następnie zaskoczenie. - Skomplikowane? Masz chłopaka? Co tu się odpierdala?! - wyrzuciła na jednym wydechu, robiąc coraz większe oczy. Dotknęła dłońmi skroni, zupełnie jakby właśnie rozbolała ją głowa. Miała coraz większy mętlik. Czy to Luizjana? A może to wina duchów?
Wiedziała, że Callahan nie omieszka puścić mimo uszu tego, że odważyła się wprost powiedzieć co zaszło między nią a Avreyem pierwszego dnia przyjazdu. Halo, halo, ludzie, słuchajcie Odeya powiedziała "ORGAZM"! - A pachnie? - ożywiła się nagle, podchwyciwszy jej niskich lotów zagrywkę, po czym pochyliła się nad narzutą, udając, że chce jej powąchać, ale w ostatniej chwili zamachnęła się i pacnęła mocno przyjaciółkę w ramię. - Wiesz co? Co jak co, ale po Tobie bym się tego nie spodziewałam. Naśmiewasz się ze mnie, a sama straciłaś dziewictwo z pałkarzem Wężów, nawet mi o tym łaskawie nie wspominając! - zarzuciła jej, aby się odegrać. Kiedy już przeniosły się na właściwe łóżko, poziom wyżej, oczywiście pani inspektor Callahan trafiła na trop, chwilę później wygrzebując spod kołdry kawałek papieru. Ciemnowłosa Gryfonka jak tylko zobaczyła co Liv trzyma w rękach przymknęła oczy na sekundę, wiedząc co to oznacza. Spowiedź generalną. Jednak gdy dziewczyna podała jej karteczkę, mimochodem palce Oliv musnęły wierzch dłoni Worthington, co wywołało dziwny dreszcz na jej ciele. Zmarszczyła nieco brwi, przyglądając się przyjaciółce, jakby doszukiwała się w niej czegoś nowego, co mogło spowodować taką reakcję. - Robiłaś jakąś maseczkę na twarz? - wypaliła nagle, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że całkowicie zignorowała jej pytanie na temat karteczki, która wpadła gdzieś za materac, a Odeya ciągle wpatrywała się w blondynkę, jakby widziała ją po raz pierwszy. Jednak chwilę później zamrugała kilka razy i przeszła do tematu Maxa. - Kim jest? To Ty mi powiedz. "Przyjaciele, którzy nie chcą zobowiązań". Taaa, jasne, kto w to uwierzy... - rzuciła, wywracając oczami, po czym sięgnęła po kolejną kostkę czekolady. - Oj, wiem dobrze, jak to jest, jak ciężko coś wytłumaczyć. Ale mimo wszystko, chyba zazdrość jest dość prosta do rozpoznania, prawda? W sensie... złości Cię coś, co ma związek z nim i inną dziewczyną. To by znaczyło... - urwała, przypominając sobie rozmowę z Daemonem - która, a jakże odbyła się w tym oto łóżku - kiedy wyszło, że Ślizgon pachniał damskimi perfumami. Czyli... ona wtedy też była zazdrosna? Wywróciła oczami po raz kolejny, słysząc dobitne podsumowanie jasnowłosej Gryfonki, na temat tego co dzieje się w życiu Worthington. - Ja sama nie wiem, stara! W jeden dzień jestem sobie przypałową Odeyą, a w drugi nagle wszystkim otwierają się oczy, że jestem dziewczyną i lecą na mnie ze wszystkich stron... - w rzeczy samej, tak właśnie się czuła. Zaśmiała się, kiedy dotarł do niej sens jej własnych słów, porywając jeszcze jeden kawałek czekolady i wrzucając go sobie miedzy wargi. - Noah na imprezie wilkołaków stwierdził, że od dawna mu się podobam i oznajmił, że chciałby żebyśmy spróbowali. I po dość dogłębnym przemyśleniu, uznałam, że... czemu nie. Lubię go. Dobrze się czuję w jego towarzystwie, jest słodki, zabawny. Nie wiem czy tak to powinno wyglądać, ale postanowiłam sprawdzić jak to będzie z czasem wyglądać. - wytłumaczyła, chwytając za poduszkę, aby podłożyć ją sobie za plecy i oprzeć się nimi o ścianę.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Widząc ożywienie malujące się na twarzy przyjaciółki kąciki ust brunetki rozciągnęły się w jeszcze większym uśmiechu, a niebieskie tęczówki bacznie śledziły zachowanie Odey, która oczywiście bez żadnych podejrzeń pochwyciła rzucone przez nią słowa, reflektując się o kilka sekund za późno. - Ałł - jęknęła masując miejsce obolałe od uderzenia - znacznie mocniejszego niż się spodziewała, jednocześnie śmiejąc się, tak że przy oczach dziewczyny pojawiały się delikatne zmarszczki. Uśmiech ten szybko jednak zniknął, wraz z kolejnymi słowami, które opuściły usta drugiej Gryfonki. - Nie naśmiewam! - automatycznie zaprzeczyła - Chciałam po prostu sprawdzić twoją reakcję - wyjaśniła, robiąc minę niewiniątka. Na wspomnienie o Maxie, widoczne w oczach Oliv rozbawienie zniknęło, zastąpione dziwnego rodzaju konsternacją. - To wyszło samo, nie planowałam tego. Najpierw na niego krzyczałam, później zaczęliśmy się całować… Z czy to ma znaczenie? To był tylko seks - oznajmiła w odpowiedzi na zarzuty przyjaciółki. Zapewne gdyby coś takiego planowała z wyprzedzeniem Odey byłaby pierwszą osobą z którą by się tym podzieliła. Były ze sobą blisko właściwie od pierwszego roku, dzieliły się swoimi sekretami, wiedziały o sobie dosłownie wszystko, więc naturalnym było, że i takich decyzji nie ukrywały by przed sobą. Tyle że obie chyba nie do końca potrafiły zapanować na tym, co aktualnie działo się w ich życiu, nad którym chciały mieć zawsze kontrolę. W ostatnim czasie Olivia coraz dobitniej przekonywała się o tym, że grunt osuwa się pod jej nogami, a wszystko za sprawą niepozornego Ślizgona o mocno zszarganej opinii, który wyzwalał w niej uczucia, z których istnienia nie zdawała sobie sprawy. Zmarszczyła delikatnie czoło widząc reakcję ciemnowłosej, a kiedy ta otworzyła oczy obdarzyła ją pytającym spojrzeniem, nie bardzo rozumiejąc, co owa karteczka oznacza, tym bardziej nie zdając sobie sprawy, że stanowiła ona tylko część kolekcji. - Nie zmieniaj tematu, Worthington - rzuciła, nieświadoma tego, jak ciało przyjaciółki reaguje na jej obecność, gdyż ona nie czuła żadnej różnicy. - Co to za karteczka? Słowa na niej zapisane brzmią dość wymownie - stwierdziła, odnajdując kawałek niewielkiego pergaminu między materacem a szczeblami łóżka - Dopóki nie wyjawisz mi prawdy, nie oddam ci jej - dodała, sądząc że taki rodzaj szantażu - choć bardzo rzadko dopuszczała się takich zagrań - rozwiąże język Gryfonki. - Ja wierzę - hardo trzymała się swojego zdania, gdyż naprawdę wierzyła, że było to możliwe, tylko czy między nią a Solbergiem również? A co z tymi wszystkimi emocjami, od których elektryzowało powietrze, gdy znajdowali się blisko siebie? Co z myślami zaprzątającymi myśli? Co z szybszym biciem serca, niemożliwością złapania oddechu? Callahan pokręciła przecząco głową, próbując wyzbyć się z głowy tych wszystkich pytań, które pojawiły się tam mimowolnie za sprawą słów wypowiedzianych przez Odey. Westchnęła. - Jakim cudem stała się nagle takim ekspertem od zazdrości co? - kolejne pytanie opuściło jej usta, zanim kolejna kostka czekolady w nich zniknęła. Była ciekawa, jakimi wyjaśnieniami ją tym razem spławi choć Oli mogła przysiąc, że myśli ciemnowłosej również coś lub ktoś zaprząta. - Dobra, koniec zabawy. Musisz mi powiedzieć wszystko! - zarządziła, pełnym zaciekawienia i podekscytowania głosem, chwytając dłonie przyjaciółki w swoje, gdyż powoli zaczynała odnosić wrażenie, że w życiu tamtej dzieje się znacznie więcej niż w jej własnym, choć ona na nudę również nie mogła narzekać. Kolejne wyznanie wywołało u Liv mieszankę różnych uczuć, jednak najbardziej widoczny był uśmiech szczęścia niosący ze sobą znamienie rozbawienia sposobem w jaki Odey wyrzuciła z siebie tak istotne informacje. - Noah….- powtórzyła, dając sobie chwilę na zastanowienie, by w odmętach pamięci odnaleźć postać chłopaka. - Williams? Ten który zawsze z tobą wszędzie chodził? - dopytywała. - Ale to tylko jeden, a mówisz tak, jakby było ich więcej - przyznała, nie komentując jeszcze tego czym kierowała się ciemnowłosa czarownica, gdy podejmowała taką a nie inną decyzję.
Młodszą Gryfonkę, naprawdę ciężko było czymkolwiek speszyć. Bo choć w sprawach dotyczących seksu nie wypowiadała się tak swobodnie jak sama Olivia, to nie oznaczało to, że kiedy ta wypowie to słowo nagłos, Worthington spłonie rumieńcem i nie będzie w stanie o tym rozmawiać. Ode w żadnym wypadku nie chciała uszkodzić przyjaciółki, a jedynie się z nią podroczyć i pacnąć ją w ramię, jednak nie przewidziała siły z jaką to zrobi. Dlatego widząc, jak jasnowłosa pociera sobie dłonią owe miejsce, Odeya w myślach doceniła treningi Quidditcha, które zaczęła kilka miesięcy temu. - I co, pani ekspert? Moja reakcja była zdrowa? - spytała rozbawiona w następnej chwili, śmiejąc się jednocześnie z jej niewinnej miny, która swoją drogą zbytnio jej nie wychodziła. Za długo się znały, żeby ciemnowłosa Gryfonka nie była w stanie wiedzieć co Liv chodzi po głowie. Wszędzie doszukiwała się jakichś sensacji, uwielbiała trzymać rękę na pulsie i być dobrze doinformowaną. W sumie, to nie dziwiła jej się zbytnio, ale chociaż mogła by odwdzięczać się tym samym! - Czyli nie ruszyło Cię nawet to, że to był Twój pierwszy raz, tak? - spytała ostrożniej, zastanawiając się czy słowa "tylko seks" miały dla niej aż tak błahe znaczenie. Przecież nie raz o tym rozmawiały i nie wydawało się jakby dla Callahan utrata dziewictwa znaczyła aż tak niewiele. Za to w jej spojrzeniu młodsza dziewczyna mogła dostrzec pewną konsternację, która również w tej chwili zaczynała malować się na jej twarzy. Zapewne miała teraz niezły mętlik w głowie. To dobrze, że postanowiły o tym porozmawiać. Takie rozmowy czasami są oczyszczające. Kiedy blondynka wróciła do tematu cytatów zapisanych na skrawku papieru i podrzucanych na jej pościel każdego ranka, Ode troche oprzytomniała. Co się z nią działo? Dlaczego jeszcze przed chwilą twarz Olivii tak bardzo skupiała na sobie jej wzrok? Dlaczego... wydawała się taka... piękna...? - Ej, nie zachowuj się jak małe dziecko - rzuciła do niej, kiedy przyjaciółka wygrzebała karteczkę i zacisnęła go w dłoni, grożąc że go nie zwróci - No dobra, to jakaś chora zagrywka Daemona. Podrzuca mi je od paru dni na łóżko... Jakieś sentencje, myśli, cytaty. Nie wiem co o tym myśleć, choć najchętniej uznałabym, że chce po prostu zrobić mi wodę z mózgu, ale... łudzę się, że jednak tak nie jest. - wytłumaczyła po chwili, pod koniec wypuszczajac gwałtownie powietrze i spoglądając na Liv, w oczekiwaniu na jej opinię. Sama tak jak powiedziała, nie miała zielonego pojęcia co o tym myśleć. Wywróciła oczami, kiedy blondynka dalej utrzymywała, że przyjaźń z seksem bez zobowiązań dla niej jest czymś normalnym. Nie była w stanie tego skomentować. Miała trochę inne podejście do tego fizycznego aktu, więc nie mogła się wypowiedzieć w tej kwestii. Jedno wiedziała jednak na pewno. Starsza Gryfonka coś kręciła... - Po prostu... Wiem co czujesz. Bo wydaje mi się, że ja też jestem momentami zazdrosna. - wyznała szczerze, odwracając spojrzenie gdzieś w stronę drzwi, w których tak często z daleka widziała postać Ślizgona, dzielącego z nią domek. Gdy tylko Liv chwyciła ją za dłonie, oznajmiając, że musi wszystko wiedzieć ze szczegółami, wzdrygnęła się nieco, w skutek prądu, który przeszył jej ciało w tym momencie. Przełknęła wolno ślinę, spoglądając na twarz przyjaciółki, zupełnie jakby patrzyła na inną osobę. Jak można być tak zjawiskowo pięknym? Dlaczego ona wcześniej tego nie zauważyła? Przecież Gryfonka jest tak cudowna... Chciałaby chwycić jej twarz w dłonie i zatopić swoje wargi w jej ustach... Zaraz! Cooo?! Nie mogła tego zrobić! Przecież to Liv. Jej przyjaciółka Olivia... Ponownie odwróciła od niej spojrzenie, delikatnie wyswobadzając dłonie z jej uścisku. - Tak, Noah Williams. Byliśmy przyjaciółmi, a przynajmniej mnie tak się wydawało... Ale on chciał czegoś więcej. - wytłumaczyła pokrótce, posyłając jej jednocześnie blady uśmiech, jakby sama siebie chciała przekonać, że przecież dobrze zrobiła zgadzając się na przekształcenie przyjaźni w coś na kształt związku. - Nie ma ich więcej. Jest tylko Noah i... I Daemon. Ale z ten drugi, nie wiem jak to wytłumaczyć... On jakby znajduje we mnie przycisk, który wyłącza mi mózg. Nie potrafię przy nim logicznie myśleć. Ale to tylko pociąg fizyczny. Tylko tyle. Żadnych uczuć. - ciągnęła, z każdym słowem próbując być coraz bardziej przekonywująca. Ale czy na pewno chciała przekonać tylko przyjaciółkę?
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Przez umysł Liv nigdy nie przeszłaby myśl, że jej przyjaciółka należy do osób, które popadają w zakłopotanie. Wręcz przeciwnie! W jej oczach była naprawdę odważna i w przeciwieństwie do niej nie bała się sięgnąć po to, czego pragnęła. Była to rzecz, której zawsze chciała się od niej nauczyć, niestety przez swoje "ułomności" nie potrafiła. Czasem niezwykle ciężko było przełamać się, nawet jeśli posiadało się naprawdę otwarty umysł. Olivia zassała dolną wargę, uśmiechając się trochę głupkowato, ale wciąż uroczo - Jak najbardziej - oznajmiła, dla podkreślenia swoich słów kiwając z nadmiernym entuzjazmem głową, którą musiała chwycić w dłonie, by się uspokoić, co wywołało u niej kolejny napad śmiechu. - Chociaż… jego pościel naprawdę pachnie seksem - dodała kospiracyjnym szeptem, chociaż nie była pewna, z czym dokładnie powinien kojarzyć się ten zapach. Dla niej była to mieszanka męskich perfum - intensywnych a zarazem delikatnych, które niedrażniły swoją wonią wywołując kaszel - oraz dymu papierosowego wymieszanego z lekką alkoholową nutą. - A dla ciebie, jak pachnie seks? - wypaliła, biorąc kolejną kostkę czekolady, kiedy kolejne pytanie - swoją drogą niezwykle trafne - padło z ust Odey. Ta znając Callahan dobrze wiedziała w który czuły punkt uderzył, a patrząc na nią swoimi lazurowymi oczami wręcz wymuszała szczerą odpowiedź. Liv wrzuciła smakołyk do ust, przymykając oczy jakby rozkoszowała się szczęściem zamkniętym w tak niepozornej postaci, jednak było to zagranie, dzięki któremu kupiła sobie również trochę czasu na odpowiedź - tak bardzo, jak nie chciała jej udzielać, tak również wiedziała, że przyjaciółka nie odpuści tego tematu. - Ruszyło - odpowiedziała na tyle cicho, że ledwo usłyszała samą siebie, a widząc minę młodszej Gryfonki - Ruszyło, dobra już! - powtórzyła znacznie głośniej, przygryzając mocniej górna wargę, która zaczerwieniła się. - Seks, wcale nie jest dla mnie taki mało ważny,okej? - powiedziała z lekkim zawstydzeniem, że w końcu przed kimś wyjawiła swoją tajemnicę. - Lubię się całować z chłopakami, ale uprawnienia z kimś miłości to zupełnie inny stopień fizyczności. Z tym, że wtedy… Z Maxem… Po prostu czułam, że chce to zrobić, właśnie z nim i nikim innym - słowa opuszczały usta brunetki dość nieśmiała, w dodatku wyłamywała sobie przy tym palce, a po przebojowej i otwartej Olivii Callahan, nie było nawet śladu, wręcz przeciwnie - dziewczyna wydawała się być zażenowana tym o czym mówiła, choć Odey nie mogła przypuszczać, że nie jest to efekt tego, że podjęły temat seksu, ale uczuć, które zbliżenie z Solbergiem w obudziło, a z którymi ewidentnie sobie nie radziła. Odetchnęła z lekką ulgą, kiedy zaczęły mówić o Worthington i jej podbojach miłosnych, które wydawały się Oli znacznie bezpieczniejszym tematem, gdyż nie wymagały od niej zwierzania się, a co ważniejsze uświadomiania sobie, że wobec Ślizgona żywi pewne uczucia. Zmarszczyła czoło słysząc o Daemonie i patrząc na karteczkę z zapisanymi na niej słowami. Nie bardzo jej się to wszystko układało, zwłaszcza, że z rozmowy prowadzonej na wizie wywnioskowała, iż cały ten Daemon to nie taki typ chłopaka. - A ty jesteś pewna, że to on? - zapytała nie ukrywając swojego zaskoczenia, które sięgnęło nawet jej niebieskich tęczówek. - Po czym to stwierdziłaś? - - zadała kolejne pytanie, zastanawiając się co skłoniło jej przyjaciółkę do tego, by to właśnie Daemona wziąć za autora liścików. Nie miała tylko pojęcia, że jej pytania były równie trafne, jak te zadawane przez ciemnowłosą piękność, jednocześnie ją również zmuszając do zwierzeń. - Jeśli nie robi ci wody z mózgu to? Może po prostu go zapytaj skoro jest taki bezpośredni w DZIAŁANIACH to w udzieleniu odpowiedzi też powinien być - stwierdziła, kładąc nacisk na to jedno konkretne słowo, które odnosiło się do wielu rzeczy, o których nie miała nawet podjęcia, a tym bardziej nie podejrzewała Odey, że jest ona do nich zdolna. Czuła, że naginanie prawdy w przypadku ich rozmowy nie zda egzaminu, jednak do tej pory naprawdę wierzyła, że przyjaźń i seks bez zobowiązań mogą się ze sobą łączyć. Wszakże wystarczyło określić jasne zasady i się ich po prostu trzymać. W teorii było to niezwykle proste, niestety Callahan nie uwzględniła w tym wszystkim uczuć, które często brały górę nad racjonalnym myśleniem, a co gorsza - zdrowym rozsądkiem. Wówczas człowiek tracił kontrolę nad własnym życiem i nie był w stanie nic zrobić, bo nawet jeśli próbował cofnąć się w tył, to nic już nie było takie samo jak wcześniej. - Zazdrosna? O kogo? Tego Daemona?! Przecież to jest chyba zwykły dupek - oburzyła się lekko, szybko jednak uspokajając, kiedy miną panienki Worthington stała się trochę nie wyraźna, o co obwiniała swoje słowa, nie wiedząc że tak naprawdę jej reakcję wywołało złączenie ich dłoni, dodatkowo budząc u młodszej Gryfonki niezrozumiałe uczucia i myśli. - Nie brzmisz jakbyś była zakochana w Noahu, ale nir zmienia to faktu, że jest to bezpieczny wybór - stwierdziła, nie do końca wiedząc czy powinna współczuć czy raczej gratulować przyjaciółce. Odnosiła wrażenie, że ta nie jest do końca szczęśliwa z powodu podjętej decyzji, a już na pewno wciąż nie jest jej pewna. Kiedy wspomniała o braku uczuć Oli obdarzyła ją podejrzliwym spojrzeniem, wiedząc że jeszcze jakiś czas temu sama używała podobnych słów, a przecież były prawie takie same. - Przycisk? I co wtedy robi, żeby go wyłączyć? - dopytywała bardzo zaciekawiona tym tematem i nim brunetka zdążyła udzielić odpowiedzi, Liv usiadła bliżej niej kładąc dłoń na ramieniu koleżanki, po czym delikatnie zaczęła sunąc nią w dół, opuszkami palców badając fakturę miękkiej skóry.
Najpiękniejsze w przyjaźniach było to, że człowiek spędzał z drugim człowiekiem tyle czasu, że mógł przesiąknąć niektórymi zachowaniami swojego towarzysza. I właśnie dlatego Worthington spędzała tyle czasu z Liv, bo liczyła, że jej zapał do nauki, nagle przejdzie na nią. Żart! Oczywiście, że chciałaby, aby z taką łatwością przychodziło jej studiowanie podręczników, ale bardziej życzyła by sobie aby udzieliła jej się ta śmiałość przyjaciółki i przede wszystkim cierpliwość. Olivia potrafiła czasami być prawdziwą Królową Lodu, kiedy trzeba było. Młodsza Gryfonka, niestety nie umiała zbyt długo udawać. Przeważnie było widać w jej oczach, że kłamie i była przez to na przegranej pozycji, kiedy blefowała. Za to Callahan od zawsze potrafiła trzymać emocje na wodzy, opanowana i dystyngowana kiedy trzeba. Ode była zbyt pochopna, zbyt dzika i niecierpliwa. Były do siebie bardzo podobne i jednocześnie tak różne. Pokręciła głową, z niedowierzaniem słysząc kolejny komentarz na temat łóżka Daemona. - Jak ma pachnieć czymkolwiek, jak on rzadko kiedy w tej pościeli śpi... - mruknęła wzdychając i wywracając oczami. Chyba zbyt często tego wieczoru to robiła. Usłyszawszy kolejne pytanie blondynki, uniosła nieznacznie brwi. - Teraz kojarzy mi się tylko z mieszanką ziołowego aromatu i wilgotnej pary wodnej. - te słowa wypadły z jej ust tak naturalnie szybko, że sama się zdziwiła. Zerknęła na przyjaciółkę niepewnie, spodziewając się oczywiście pytania "dlaczego", więc zanim ta zdążyła w ogóle je zadać, brunetka dodała: - Tak, robiliśmy to jeszcze w balialni i to dlatego. Za chwilę jednak i Worthington odwdzięczyła się dziewczynie, kiedy docisnęła ją na temat jej odczuć, związanych utratą jej cnoty. Tak jak właśnie myślała, Liv nie było to zupełnie obojętne, z kim przeżyła swój pierwszy raz. Czyli Odeya jednak dobrze ją znała. I choć nie chciała wywołać w niej tego zakłopotania, które w tej chwili malowało się na jej twarzy, to wiedziała, że tylko w ten sposób uda jej się dowiedzieć prawdy. - Czyli to nie mógł być "tylko seks", skarbie. - szepnęła, patrząc na nią z wyraźnym uczuciem. Bolało ją to, że w tak brutalny wręcz sposób wyciągnęła od niej te głęboko skryte emocje. Widziała, że była zdenerwowana, jak nigdy i wyjątkowo nie mogła opanować tego, co działo się w jej głowie. To zdecydowanie musiało być coś więcej, jeśli panienka Callahan pozwala sobie na czytanie w niej jak w otwartej księdze. - Myślę, że ten chłopak jest wyjątkowy. Muszę go kiedyś poznać - oznajmiła głośniej, posyłając jej pogodny uśmiech, próbując pocieszyć ją choćby radosnym spojrzeniem. A kiedy temat przeszedł na nią i Daemona, poczuła się odrobinę zirytowana faktem, że Liv musiała znaleźć tę karteczkę. Choć pewnie prędzej czy później i tak by to wyszło w rozmowie... - To znaczy... Myślałam najpierw, że to Noah, ale jednak sens tych słów bardzo pasuje do relacji mojej i Avreya. Ale z kolei ten nie wygląda na kogoś kto bawiłby się w pisanie liścików. Sama nie wiem. Myślisz, że to może być jednak Noah? - spytała już całkiem zdezorientowana, nie wiedząc co ma tak naprawdę myśleć. Od kilku dni już naprawdę przyzwyczaiła się do myśli, że owe skrawki papieru zapełnione były pismem Daemona, ale czy to była prawda? - Myślę, że nie odpowie. Wielu tematów unika, nawet jeśli się go zapyta wprost. A poza tym... Nie wiem co bym zrobiła, gdyby okazało się, że to nie on, a poruszyłabym ten temat właśnie z nim. - uznała szczerze, wyciągając rękę do opakowania czekolady, aby zaspokoić chęć pogryzienia kolejnej kostki słodkiego przysmaku. Ode za to nie wyobrażała sobie jak można być jednocześnie przyjaciółmi i dzielić ze sobą tę bliskość, która zdecydowanie należała do kogoś naprawdę wyjątkowego. Sama zawsze chciała zostawić tę strefę cielesności komuś, kogo będzie szczerze darzyć uczuciem, a jednak przyjaźń to było dla niej jednocześnie dużo i mało, jeśli chodziło o pójście do łóżka. Czy wtedy nie robi się już niezręcznie? Chociaż ona i Daemon nie czują skrępowania przy sobie... Idiotko, nie jesteście z Avreyem przyjaciółmi! - skarciła się natychmiast w duchu i momentalnie ucięła ten temat w myślach, skupiając się na kolejnych słowach przyjaciółki. - Masz rację, jest skończonym kretynem, ale to nie zmienia faktu, że jeśli tylko pomyślę o nim i o jakiejś innej dziewczynie... krew się we mnie gotuje! - oznajmiła dosadnie, mimowolnie wyobrażając sobie scenę, którą zaprezentował jej chłopak kilka dni temu, twierdząc, że tak właśnie zabawiał się z którąś ze swoich panienek. Zacisnęła mocniej palce na poduszce, którą trzymała na kolanach. - Ja... Tak naprawdę nie wiem jak czuje się ktoś zakochany. Skąd mam to wiedzieć? Kiedy zapytałam o to Noah, dał mi taką wiązankę... On wydaje się naprawdę w to angażować, a ja... też próbuję, ale nie wiem jak to jest. Jak mam to rozpoznać. - wytłumaczyła, skubiąc róg poszewki. - Ale czy bezpieczny wybór oznacza dobry wybór? - spytała, przenosząc wreszcie wzrok na blondynkę. Widząc jej podejrzliwy wzrok, wiedziała, że już się czymś wkopała. Teraz to z niej można było czytać, jak z otwartej książki, a w dodatku czuła się jak pod reflektorem, uważnego spojrzenia przyjaciółki, który potrafi wychwycić każdy, nawet najmniejszy szczegół jej zachowania. Zanim jednak Worthinton otworzyła usta, aby jej odpowiedzieć, blondynka dotknęła najpierw jej ramienia, aby z prawdziwą gracją i subtelnością wytyczyć ścieżkę koniuszkami palców aż do jej łokcia. Odey znów poczuła ten przyjemny dreszcz na plecach, którego przyczyny nie mogła odnaleźć. Przecież nie mogła nim być Liv. Patrząc w oczy przyjaciółce, podniosła na nią swoje niepewne spojrzenie. - Wydaje mi się, że to zaczyna się tutaj... - powiedziała cicho, sięgając swoją rękę po dłoń Olivii i z wolna kładąc ją sobie na okolicy obojczyka, po to aby chwilę później zacząć sunąć nią do góry. - Ale wiesz... On to robi językiem. - dodała po chwili, nadal wpatrując się w jej twarz, a na samą myśl o tym, że Callahan miałaby dotknąć jej skóry czubkiem swojego języka, jak Daemon... zrobiło jej się gorąco.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
W gruncie rzeczy Odeya nie miała czego zazdrości przyjaciółce, a na pewno nie tego dziwnego zdystansowania czy opanowania w sytuacjach, kiedy ta powinna wykazać się właśnie uczuciami, które najczęściej spychała gdzieś w odmęty własnej duszy, sądząc, że dzięki temu przestaną istnieć. Oczywiście nic bardziej mylnego! W przyjaźni tych dwóch Gryfonek najpiękniejszym było to w jaki sposób dzielące je różnice potrafiły uczynić powodem do zmiany samej siebie na lepsze, chociaż wychodziło im to z lepszymi czy też gorszymi efektami. Dlatego otworzenie przed ciemnowłosą szło Callahan bardzo opornie, niemniej jednak potrafiła w końcu wydukać to, co czuje. Było to zapewne efektem tego w jaki sposób młodsza Gryfonka potrafiła wczuć jej słaby punkt i zredagować pytanie przed którym nie była w stanie uciec wymijającą odpowiedzią. Słysząc odpowiedź na swój komentarz, której ton wskazywać by mógł na pewien wyrzut, zaśmiała się patrząc na nią wymownie. - I z tego powodu jesteś zła tak? - zapytała unosząc prawą brew, chcąc rozumieć, co tak naprawdę wywołuje w przyjaciółce tyle emocji, które widoczne były w jej lazurowych tęczówkach. - Czy może bardziej chodzi o to w jakim łóżku śpi skoro nie w swoim? - drążyła, choć sama nie była pewna ile prawdy jest w tym, że tu nie sypia. Może było jakieś inne wytłumaczenie niż to, że jest w łóżku z inną. Śmiała podejrzewać, że właśnie takie myśli krążą po głowie Odey. Z wyraźnym niezrozumieniem malującym się na twarzy Olivia zmarszczyła czoło, gdy Worthington zdradziła z czym kojarzy się jej zapach seksu i już otwierała usta, by zadać pytanie "dlaczego" jednak przyjaciółką jakby czytając w jej myślach pospieszyła z wyjaśnieniami. -Odeya Worthingto, kimże Ty się stałaś przy tym chłopaku?! - kolejne pytanie opuściło usta brunetki, która nie kryła ani zdumienia ani rozbawienia całą sytuacją. Sama uważała siebie za odważną osobę,choć nie była pewna czy nawet ona zdobyłaby się na odwagę, by zabawiać się w balialni. -Jak było? - Oli wydawała się być zaciekawiona tym tematem, nawet jeśli widziała skrępowanie malujące się na twarzy przyjaciółki. - Nie musisz opowiadać wszystkiego z drobrymi szczegółami - oznajmiła, uśmiechając się szeroko, by dodać ciemnowłosej trochę odwagi. Nie chodziło o to, że Callahan była ciekawska, jeśli Od nie chciała mówić nie zamierzała na nią naciskać, niemniej chciała, by ta nauczyła głośno mówić nie tylko o swoich odczuciach ale i pragnieniach, które Daemon jakby nieświadomie spełniał - tak przynajmniej przypuszczała patrząc na minę młodszej Gryfonki. Do tej pory - dopóki z ust Odey nie padły odpowiednie słowa - brunetka nie przypuszczała, że to co wydarzyło się między nią a Maxem ma większe znaczenie. Próbowała wmówić sobie, że była to jedynie ulotna, choć naprawdę przyjemna chwila nie mająca nic wspólnego z uczuciami, które mimo wszystko towarzyszyły temu wszystkiemu. - Dla mnie może i nie, ale dla Maxa z pewnością. Nie byłam jego pierwszą i jak się okazuje nie ostatnią - oznajmiła lekko zdenerwowana, chociaż doskonale wiedziała, że nie może mieć o to do chłopaka pretensji, wszakże ich relacja od początku nie miała być niczym innym niż przyjaźnią z dodatkiem. - Na pewno go widziałaś… Czekaj, pamiętasz jak podczas śniadania w Wielkiej Sali dwóch Ślizgonów stanęło na stołach i zaczęło bić się na nóżki z kurczaka? - zapytała, przypominając sobie jeden z durnych pomysłów Solberga i Sinclaira - To ten z ciemniejszą karnacją to był Max Solberg, a ten drugi to taki idiota Lucas Sinclair - powiedziała, chcąc w ten sposób przybliżyć przyjaciółce postać Ślizgona, choć nie miała pewności czy twarze chłopaków utkwiły jej w pamięci bardziej o tego jak opiekun wychowanków Salazara wywaliła ich wtedy za drzwi. Każda zmiana tematu, kiedy rozmowa z jednej dziewczyny przechodziła na drugą dawała kilka sekund wytchnienia, za które Oli była wdzięczna. Analiza własnych uczuć była niezwykle ciężkim zadaniem, zwłaszcza jeśli większość z nich była czymś nowym, nieznanym. Przez to napawały strachem, nie czuła się gotowa by poznać je właśnie teraz, kiedy życie powinno być najprostsze. Ale czy to jej kiedykolwiek takie było? - Avrey'a - powtórzyła, mając wrażenie, że gdzieś już to nazwisko słyszała. - A to czasem nie Avery? - spojrzała na Od robiąc bliżej niezidentyfikowaną minę. - Moim zdaniem jeśli pasuje ci to do tego całego Daemona to bardzo prawdopodobne, że to on jest autorem liścików, chociaż ja kompletnie nie wiem co one oznaczają. To znaczy słodko, ale no… One mają jakiś przekaz? - i tym razem nie mogła odpuścić drążenia tematu, gdyż cała sprawa z romansem Odey wydawała się być dużo bardziej skomplikowana niż przypuszczała, a sama Gryfonka wyglądała na bardzo zagubioną, nawet jeśli teoretycznie dokonała wyboru. Olivia była bardzo otwarta jeśli chodziło o przyjaźń i płynące z niej korzyści, niemniej jednak okazało się, że nie na tyle, by poradzić sobie z tym co działo się teraz między nią a Maxem. - Ktoś tu jest zazdrosny, ale co? Co czujesz kiedy jesteś z nim? - Oli należała do osób, które rzadko kiedy odpuszczały, podobnie jak Odeya chciała obnażyła jej uczucia - ona chciała zrobić coś podobnego. I nie chodziło o to, że chciała zrobić tym przyjaciółce na złość, bardziej chciała pokazać, że nie tylko ona ma z nimi problem, bo to że pojawiły ciemnowłosa Gryfonka zapewne już wiedziała. -Logicznie myśląc, bezpieczny wybór to dobry wybór, ale czy czyni cię szczęśliwym? Sądzę że tylko ty jesteś w stanie określić czy jesteś zakochana w Noahu. Podobno gdy człowiek wchodzi w ten stan nie może jeść, nie może spać, każda myśl przepełniona jest tą osobą którą darzymy tym uczuciem. Tak chyba jest - oznajmiła, wzruszając ramionami bo też do końca nie wiedziała, jak to jest. Później wszystko potoczyło się niezwykle szybko, Olivia chciała poigrać sobie z przyjaciółka, zakładając że ta po prostu zaśmieje się mówiąc jaka jest głupia, jednak ta zrobiła coś, co wywołało u brunetki zaskoczenie. Bez wahania pozwoliła, by poprowadziła jej dłonią po swojej skórze, pokazując w jaki sposób robi to Daemon. Pchnięta jakimś impulsem, kiedy usłyszała, że tamten robi to językiem zbliżyła się do ciała Odey, pochylając się tuż przy jej szyi, po czym ponownie podążyła tą samą ścieżką, tym razem używając przy tym języka. Po tym odsunęła się, patrząc w lazurowe oczy Gryfonki z niemym pytaniem w swoich własnych.[/color]
Przypominam, że używanie kolorów niestandardowych jest niezgodne z regulaminem forum.
Znały się już na tyle długo, że Ode miała świadomość większości słabych punktów Olivii. Ale działało to też w drugą stronę, oczywiście. Blondynka także znała największe słabości młodszej Gryfonki, co sprawiało, że jednocześnie miała w niej niezwykłe oparcie, ale też czasami pytania Callahan potrafiły ją irytować, zupełnie tak, jak jej słowa w tej chwili skierowane do przyjaciółki. - Ja jestem zła?! - wypaliła, praktycznie od razu, kiedy usłyszała zarzut od dziewczyny. Po raz kolejny, pokręciła z niedowierzaniem głową. - Może nawet spać pod mostem ze gromadką panienek, nie obchodzi mnie to, zresztą pisałam Ci o tym. Po prostu mówię, że jak możesz czuć w jego pościeli cokolwiek, jak on nawet z niej nie korzysta. To zwyczajne stwierdzenie faktu. - tłumaczyła, a jak wszyscy wiedzą: "tylko winny się tłumaczy". Posłała Liv zirytowane spojrzenie, jakby to właśnie przez nią jej głowa w tym momencie pękała w szwach. Po co w ogóle poruszały temat Daemona nie śpiącego w swoim łóżku? To była tak irytująca myśl... Wywróciła oczami, po czym zaśmiała się na słowa starszej Gryfonki, jednak nieco spoważniała, gdy usłyszała jej kolejne pytanie. Ta Callahan to musi zawsze wszystko wiedzieć... - Było... bardzo przyjemnie - rzuciła, zgodnie z prawdą, po czym poprawiła się na pościeli, odnajdując wzrokiem opakowanie z czekoladą, które miało jej w tym momencie kupić kilka dodatkowych sekund, na ubranie w słowa myśli, które chciała przekazać Liv. Przeżyła wolno kakaową kostkę, po czym wydęła nieco usta, nadal się zastanawiając. - Generalnie, wlazł mi do kabiny rano, kiedy się myłam i... rzucił się na mnie jak zwierze. To go ugryzłam, bo nie będzie się zachowywał jak jaskiniowiec, przypierając mnie do ściany, kiedy tylko mu się zachce! - mówiła, może zbyt emocjonalnie, ale wszystko to co działo się tamtego dnia, wróciło do niej i zaczęła znowu tak to przeżywać, jak wtedy - Ale jakoś tak wyszło, że ostatecznie... znowu się mną zajął i naprawdę było mi cudownie. Zwłaszcza, że czułam, że chce mi sprawić przyjemność, ale też sam z tego czerpie. - dodała po krótkiej chwili, raz po raz sprawdzając reakcję przyjaciółki. Nie raz już zastanawiała się, czy to co z nim robi nie jest niedorzeczne. Bo przecież tak krótko się znali. Jednak, słyszała ten cichy głosik w głowie, mówiący, że skoro jest jej tak dobrze, to czemu ma z tego rezygnować. Właśnie. Olivia wmawiała sobie pewne rzeczy, które nie miały nic wspólnego z prawdą. Z Solbergiem łączyło ją bez wątpienia coś więcej niż tylko przyjaźń i zdecydowanie coś więcej niż tylko seks. Ode mogła to wywnioskować chociażby po tym jak blondynka mówiła o chłopaku. Westchnęła, słysząc słowa przyjaciółki. - Czemu tak twierdzisz? To, że sypia z kim popadnie to tylko świadczy o tym, że jeszcze nie dorósł do niczego poważnego. A skąd wiesz, że nic nie poczuł, kiedy się kochaliście? - spytała, a ostatnie słowa przyszły jej do głowy w ostatniej chwili, zanim je wypowiedziała. Jednak było to bardzo prawdopodobne. Faceci już tak mieli, że nawet jeśli coś się z nich rodziło, to nie mieli jaj, żeby się do tego od razu przyznać. Musieli zaliczyć jeszcze kilka lasek, żeby cokolwiek zacząć kumać. Ah, ta płeć głupsza... Słysząc historyjkę o bijatyce na pałki z kurczaka, rozwarła szeroko usta, przypominając sobie, że coś takiego rzeczywiście miało miejsce podczas któregoś ze śniadań i wtedy myślała, że wpadnie pod stół ze śmiechu. Dziewczyny mówiły coś, że to Ślizgoni i nawet może padły wtedy te nazwiska, ale było to tak dawno, że nie pamiętała szczegółów. - Racja! Było coś takiego. Widzę, że nie szczędzisz czułości żadnemu Wężowi... - mruknęła, rozbawiona, mając na myśli przedrostek, którego użyła względem Sinclaira. - Ale pamiętam to jak przez mgłę i wiem tylko, że takie coś miało miejsce, ale nie mogę skojarzyć jego twarzy. I tak musisz mi go kiedyś oficjalnie przedstawić, Liv. - rzuciła z wymownym uśmiechem na twarzy. Nie miała wątpliwości co do nazwiska Daemona, ale w momencie kiedy wreszcie poznała jego tożsamość, też zastanawiała się czy dobrze usłyszała. Znała ze słyszenia ród Avery, ale przecież chłopak chyba lepiej wiedział jak się nazywa, prawda? - Nie. Avrey. Może są jakoś spokrewnieni z Avery'ami, bo on jest czystokrwisty, ale na pewno - Avrey. - wyjaśniła, po czym westchnęła ponownie, słysząc jej słowa, odnoszące się do liścików - Każdy ma jakiś przekaz, który odnosi się do naszej znajomości i właśnie to jest zastanawiające... Na przykład... - sięgnęła po świeczkę, znajdującą się na parapecie, pod którą znajdowała się reszta karteczek od Daemona. Przesunęła wzrokiem po jednej z nich.
Wiara to zabawna rzecz. Pojawia się, kiedy tak naprawdę tego nie oczekujesz. To tak, jakbyś pewnego dnia odkrył, że baśń może się nieco różnić od twoich wyobrażeń. Zamek, cóż, może nie być zamkiem. I nie jest ważne „długo i szczęśliwie”, ale ”szczęśliwie” teraz. Raz na jakiś czas, człowiek cię zaskoczy, i raz na jakiś czas człowiek może nawet zaprzeć ci dech w piersiach.
Czytając teraz te słowa i dostosowując je do tego co działo się między nią a Avreyem, była wręcz pewna, że to właśnie on jest ich autorem. Ale co myśli o tym Olivia? Przeniosła wzrok na starszą Gryfonkę z niepewnym wyrazem twarzy. - Tutaj na przykład, ewidentnie chciał tym cytatem wyśmiać moją wiarę w szczęśliwe zakończenia, które w według niego występują tylko w książkach. - zwróciła się do nie, po chwili podając jej skrawek papieru, aby sama zapoznała się z tekstem i powiedziała co o tym sądzi. Domyślała się, do czego Callahan piła swoimi pytaniami. Chciała uzmysłowić jej co tak naprawdę w głębi duszy czuje, bo sama niezbyt potrafiła to w sobie odszukać. Ale tak jak mówiła przyjaciółce, to nie było takie proste... - Nie wiem czy to zazdrość, ale jestem zła jak nie wiem jak tylko pomyślę o tym, że ktoś inny mógłby z nim robić to co ja... - zaczęła, nieco zmartwiona tym co właśnie powiedziała. - Co czuję? To zależy od sytuacji. Czasami jestem wściekła, kiedy mnie podpuszcza, robi mi na złość, specjalnie mnie szczuje i cieszy się jak idiota z moich reakcji. A kiedy indziej, tak jak w balialni... mam wrażenie, że jest kimś z kim mogłabym posunąć się jeszcze o krok dalej. To znaczy wiesz, czuję wtedy taką więź... na tyle silną, że mogłabym zgodzić się na seks. - ciągnęła, a słowa same cisnęły jej się na usta, gdy tylko pomyślała o tym, jakie uczucia wzbudza w niej Ślizgon. Do tej pory nie była pewna swoich pragnień, ale po tej nocy, przed imprezą wilkołaków, bała się samej siebie, kiedy doszła do wniosku, że chłopak działa na nią tak, że w pewnym momencie ostatecznie pewnie poszła by z nim do łóżka. - To ja tak nie mam. Ale może to kwestia czasu? Może jestem dopiero na pewnej drodze do tego i może to mnie czeka, ale za jakiś czas? - zwróciła się do niej, marszcząc nieco czoło. Nie wiedziała już co ma o tym myśleć. Noah był dla niej taki dobry, tak bezpiecznie się przy nim czuła, ale jednak nie potrafiła z czystym sumieniem przyznać, że reaguje na niego tak, jak jeszcze przed chwilą opisała jej to Liv. Rzeczywiście, to była tylko chwila. Jeden moment kiedy Odeya uznała, że zamiast słów pokaże blondynce jak to wyglądało ze Ślizgonem. A, że była tak bardzo ciągnięta niewidzialną siłą w stronę przyjaciółki, nie wiedziała, że ten mały gest, który wykonała w jej kierunku, może spowodować taką lawinę odczuć. Ciepły język Liv na jej skórze, sprawił, że zadrżała pod nim, chwytając ramienia Gryfonki, jakby chciała ją do siebie przyciągnąć, jednak nie zrobiła tego od razu. Dopiero, kiedy zobaczyła jej pytające spojrzenie, w mgnieniu oka podjęła decyzję. Zniwelowała do zera przestrzeń dzielącą ich twarze, zatapiając wargi w jej ustach, jakby to była rzecz, na którą czekała już od dawien dawna. Poczuła gwałtowne uderzenie ciepła, które rozprzestrzeniło się jedną, wielką falą po jej ciele, powodując kolejny prąd, który przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa. Nieco niepewnie wsunęła język pomiędzy wargi przyjaciółki, rozkoszując się ich miękkością. Zupełnie inną, niżeli w przypadku pocałunku z mężczyzną. Nie zastanawiała się nad tym co robi. Tak bardzo pragnęła jej bliskości, że nie obchodziło ją nic więcej, ponad gorący oddech blondynki, mieszający się z jej własnym.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Prychnęła, jednocześnie nie ukrywając rozbawienia, które wywołały u niej tłumaczenia przyjaciółki. W międzyczasie kiedy tamta mówiła Oli przytakiwała na każde zdanie głową z wyrazem twarzy mówiącym "tak, tak jasne". - Ładnie oszukujesz samą siebie, kochanie - stwierdziła, biorąc do ręki kolejną kostkę czekolady, która zaraz zniknęła w jej ustach. Miała nadzieję, że tym zakończy dyskusję na temat uczuć Odey wywoływanych brakiem chłopaka w jego łóżku, lecz widząc jak ta znowu otwiera usta, z wyraźną miną, która wskazywała na to, że znowu chce zaprzeczyć, starsza Gryfonka uniosła dłoń - Nie trafią do mnie żadne twoje argumenty - oznajmiła, tym samym odbierając ciemnowłosej możliwość obrony. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mogłyby się licytować tak cały dzień. Olivia powiedziałaby słowo, a Od miałaby w odpowiedzi na nie kilka innych, niczym w zaklętym kole. Z tego powodu musiała stanowczo zakończyć ten temat, niestety młodsza Gryfonka znowu próbowała podjąć próbę wytłumaczenia się. - Sz sz ciii - powiedziała, biorąc kawałek czekolady w dłonie i bezceremonialnie wsadziła go w usta przyjaciółki, dzięki czemu ta w końcu umilkła, a na ustach brunetki pojawił się triumfalny uśmiech. Oczywiście Callahan zignorowała zupełnie zirytowane spojrzenie lazurowych tęczówek, choć domyślać się jego powodu. Niemniej ona zapytała jedynie o zapach seksu, a nie o to czy Daemon śpi czy też nie w swojej pościeli. Olivia była osobą, która nie musiała wiedzieć wszystkiego, jednak temat jaki podjęły był jednym z tych bardziej ciekawych, zwłaszcza, że obie dopiero wkraczały w tą sferę życia. Stawiały pierwsze kroki w tak zażyłych relacjach z chłopakami, a towarzyszące temu uczucia wywoływały dziwne łaskotanie w podbrzuszu. Gryfonka poruszyła się niespokojnie na łóżku, kiedy Odeya zaczęła opowiadać jak doszło do tego, że wylądowała z Daemonem w balialni. - Ej to brzmi jak z jakiegoś erotyka, ty jesteś pewna, że to nie był sen? - zapytała wyraźnie zaskoczona całą opowieścią, nawet jeśli przyjaciółka nie wdawała się w szczegóły, to Liv mogła się domyślać co dokładnie się wtedy wydarzyło. Choć zrobiła wielkie oczy to na jej malinowych ustach błąkał się uśmiech. - Wiedziałam, że jesteś niegrzeczna, ale żeby aż tak.. No no no, Worthington. - powiedziała z uznaniem, zaraz jednak zmarszczyła czoło w wyrazie wnikliwej konsternacji - Ale on wie, że to co z tobą robi z punktu widzenia prawa jest nielegalne? - wypaliła, poruszając chyba jedną z najważniejszych kwestii. Odey wciąż była piętnastolatką i nawet jeśli wyrażała zgodę na pewne rzeczy, to Daemonowi groziło za to więzienie. Chociaż czy w takich przypadkach nie Azkaban? Gryfonki były do siebie bardzo podobne - obie oszukiwały same siebie próbując na różne sposoby wytłumaczyć drzemiące w nich uczucia, z których istnienia teoretycznie zdawały sobie sprawę, a jednak nie potrafiły ich do siebie dopuścić, zupełnie jakby było w nich coś złego. A przecież miłość, choć to za duże jeszcze słowo ale zauroczenie! Tak zauroczenie było cudownym stanem, wprawiało w cudowny stan euforii i dodawało uroku, który widoczny był chociażby w uśmiechu każdej z dziewczyn. Więc dlaczego te tak uparcie się broniły? Walczyły? Prawdopodobnie zwyczajnie były głupie. Słysząc pytanie przyjaciółki umilkła na dłuższą chwilę w myślach analizując każde słowo. W gruncie rzeczy nigdy nie zapytała Maxa o jego uczucia związane z tym, co wydarzyło się między nimi. Właściwie nie miała ku temu okazji, a później okazało się, że Ślizgon jest w związku z Mią, a wtedy nie wypadło już pytać. Przygryzła dolną wargę, patrząc z wyraźną niepewnością na Odey. - Myślę, że wtedy by mi o tym powiedział, a nie wiązał się z Mią. Przede wszystkim jesteśmy przyjaciółmi, a przecież przyjaciele mówią sobie wszystko - odpowiedziała trochę z naiwnością, bo przecież ona sama również nie była ze Ślizgonem do końca szczera, ukrywając przed nim swoje uczucia. Ale jak mogła powiedzieć mu prawdę skoro sama zaznaczyła, że to co dzieje się między nimi w sferze fizycznej nic nie znaczy? Sądziła, że w tej kwestii zdanie chłopaka nie uległo zmianie, a ona też chciała trzymać się swoich własnych założeń. - Dobra, kiedyś na pewno go poznasz osobiście - oznajmiła, machając przy tym ręką. Nie było tak, że nie chciała, by przyjaciółka poznała Ślizgona, wręcz przeciwnie, pewnie bardzo pomogłoby to Oli, chociażby z tego względu, że Odey sama mogłaby ocenić zachowanie chłopaka wobec niej, niemniej nie sądziła, że teraz był na to odpowiedni czas. Bo co jeśli Odeya dostrzegłaby, że Solberg darzyć ją jakimiś uczuciami? Przecież był w związku z Mią! A ona nie zamierzała wchodzić w niego z butami. Westchnęła prawie niesłyszalnie, opuszczając nieco ramiona. Analizowanie tego wszystkiego, co się działo i trudne pytania Worthington przyprawiały brunetkę o ból głowy. Nie była do tego przyzwyczajona, przerażało ją każde odkrycie którego dokonywała a jednocześnie coraz bardziej docierało do niej, że Max nie jest tak zwyczajnie przyjacielem. Chwilą ulgę przynosiły momenty, gdy omawiana była relacja ciemnowłosej czarownicy z demonem seksu. Wówczas Liv wykazywała się nietuzinkowym poczuciem humoru oraz uszczypliwością godną podziwu, choć nie w odczuciu jej przyjaciółki. Na informację dotyczącą nazwiska chłopaka ostatecznie wzruszyła jedynie ramionami, może rzeczywiście jego rodzina była spokrewniona w jakiejś linii z francuskim rodem,takie przypadki - choć rzadkie - się zdarzały. Gdy temat dotknął tajemniczych liścików Olivia w skupieniu nie tylko przyglądała się drugiej Gryfonce, ale przede wszystkim jej słuchała. Chwyciła liścik, wyjęty ze sterty pozostałych. Był napisany tym samym charakterem pisma, co ten który znalazła, jednak podobnie jak poprzedni był dla Oli niezrozumiały. Podniosła wzrok znad karteczki na dziewczynę z pytaniem malującym się w niebieskich ślepiach, a ta pospieszyła z wyjaśnieniami. - A skąd wie, że w nie wierzysz? - zapytała prawie od razu, unosząc do góry prawą brew. Z tego, co mówiła Odeya wynikało, że jej znajomość z Daemonem opiera się jedynie na fizyczności, więc skąd posiadał na jej temat jakąkolwiek wiedzę? Nie ciężko było odpowiedzieć na to pytanie, niemniej jednak Callahan chciała by to ciemnowłosa jej udzieliła. Chociaż nie dała tego po sobie poznać była bardzo zdumiona wyznaniem przyjaciółki. Temat był naprawdę ciężko, poniekąd wiedziała co w tym momencie czuje młodsza koleżanka, jednak z drugiej strony martwiło ją to, że Daemon może nie postrzegać jej w podobny sposób. Czy Odey mu ufała? Wątpliwe, więc dlaczego była gotowa posunąć się dalej? Zwykły pociąg fizyczny nie mógł być powodem utraty dziewictwa, niezależnie od tego jak silny był. - Odey, seks to naprawdę poważny krok - zaczęła przybierając poważny ton głosu. W tym momencie żarty odłożyła na bok, stając się oparcie dla przyjaciółki,która była dla niej niezwykle ważna. - Daemon, on nie wydaje się chłopakiem, który doceni to, co możesz mu zaoferować. Rozumiem, że jego aura, to jak wyzwala w tonie namiętność, pasję i pożądanie jest pociągające, ale nie sądzę, by na tyle cenne, abyś w zamian oddała mu siebie. Ta więź nie jest normalna. Fizyczność nie może być jedynym co was łączy, byś zdecydowała się na taki krok. - słowa przez nią wypowiadane mogły wzbudzać złość czy smutek, jednak nie chciała by Od żyła w rzeczywistości pełnej złudzeń. Jej zdaniem Daemon nie był odpowiednim chłopakiem na coś więcej poza zabawą, której Gryfonka nie powinna sobie odmawiać, ale w tym przypadku powinna wciąż zachowywać zdrowy rozsądek. Westchnęła czując, że powietrze robi się ciężkie od ilości a przede wszystkim wagi zdań, które opuściły jej usta. - Pamiętaj, że w tej kwestii zaufanie jest tak naprawdę najważniejsze, a ty możesz ufać temu Daemonowi? Zwłaszcza, że kłamstwo przychodzi mu dość łatwo z tego co mówiłaś - dodała jeszcze, zderzając czarownicę z prawdą. Być może podświadomie ona również to wiedziała, jednak uczucia sprawiają, że pewnych rzeczy nie bierze się pod uwagę. Pokręciła przecząco głową na pytania przyjaciółki. Nigdy nie lubiła być osobą odpowiedzialną za złe informacje, ale nie chciała żeby Od żyła w błogiej nieświadomości. - Nie da się zakochać z upływem czasu, wtedy pojawia się tylko przyzwyczajenie - powiedziała - Z drugiej strony to bezpieczna opcja, nie sądzę by Noah kiedykolwiek cię skrzywił - dodała, jakby dla pocieszenia, ale czy mogło to jakoś pomóc? Słodki zapach, charakterystyczny dla Odey wypełnił powietrze wokół brunetki. Nie wiedziała czy to przez tematy ich rozmów czy może czekoladę, która mogła być nasączona amortencją, lecz w jednej sekundzie zapragnęła sprawdzić, jak przyjaciółka zareaguje na jej pieszczoty, którymi jeszcze jakiś czas temu drażnił ją Daemon. Ciężkość powietrza nagle się rozproszyła a zatopione w nich atomy zaczęły drgać, wywołując na ciele Liv gęsią skórkę, kiedy wargi Odey zbliżyły się do jej. Poczuła, jak ciepły oddech dziewczyny robija się na jej ustach,wywołując przyjemny prąd - ten przeszedł wzdłuż kręgosłupa wywołując łaskotanie w podbrzuszu. W momencie gdy ich wargi spotkały się ze sobą instynktownie przymknęła powieki, wpłatując dłonie we włosy przyjaciółki. Ich języki rozpoczęły dziki taniec, tak odmienny od tego jaki Oli prowadziła z Maxem, żadna z nich nie walczyła o dominacje rozkoszując się bliskością, na którą nigdy przedtem sobie nie pozwoliły. Callahan uniosła się na kolana pogłębiając pocałunek, kolejna fala przeszyła jej drobne ciało, które reagowało automatycznie.
Uciszona kostką czekolady, którą przyjaciółka tak po prostu włożyła jej między wargi, westchnęła i pogryzła słodycz, poddając się w duchu. W końcu sama chciała uciąć ten temat, prawda? Jednak wolałaby aby stało się to po tym jak ona powie swoje ostatnie słowo, ale no cóż... Przynajmniej nie będą już rozmawiać o jej zazdrości. Przynajmniej NA CHWILĘ. To prawda, były w takim wieku, że naturalne było eksperymentowanie z własną cielesnością i próbowanie najróżniejszych rzeczy z płcią przeciwną, jednocześnie ucząc się swojej fizyczności. I obie dziewczyny zdawało się miały tego świadomość, jednak chyba zwyczajnie nie spodziewały się, że będą to tak intensywne i emocjonalne doznania jak dla nich. - To nie był sen. Zdecydowanie. - zapewniła ją, po tym jak usłyszała jej pytanie. - On... taki jest. Pod tym względem potrafi być naprawdę nieobliczalny i cały czas mnie zaskakuje. Na przykład ostatnio... - urwała, przenosząc nagle spojrzenie z poduszki, po którą sięgnęła na przyjaciółkę, robiąc kilka sekund przerwy, jakby zastanawiała się czy powinna to mówić. - Byłam w szoku, jak w nocy wszedł do mojego łóżka, kiedy miałam koszmar i... był przy mnie, dopóki się nie uspokoiłam. Zaskoczył mnie czułością z jaką mnie przytulał, łagodnym tonem głosu, którym zapewniał mnie, że to tylko sen. To... już prędzej to mogło mi się przyśnić - oznajmiła, nie do końca pewna tego, czy właśnie tak właśnie nie było. W końcu nie zastała Avreya obok siebie, kiedy obudziła się rano, ale z drugiej strony, miał w zwyczaju uciekać... - I przestań mówić o mnie tak, jakbym była najczystszą z córek kapłanek Izydy! - zbeształa ją nieco, słysząc od niej co chwilę przytyk, dotyczący jej "niegrzecznej" strony. - Czy wie...? Mówiłam mu ile mam lat. Wkurzył się ostro, ale najwyraźniej się tym nie przejął. Myślisz, że serio mógłby wylądować w Azkabanie za coś takiego?! - zainteresowała się nagle, widząc poważną minę blondynki. Zauroczenie, zakochanie, miłość, sympatia - to wszystko były tylko słowa, które w dodatku przytłaczały, kiedy się je wypowiadało. Dlatego czasami lepiej było nie nazywać swoich emocji. Czasami. Bo wiadomo, że przychodzi taki moment, kiedy chce się wiedzieć na czym się stoi, jednak na razie to dziewczynom nie groziło. One najpierw musiały dojść do tego, że coś czują, a dopiero po zlokalizowaniu w sobie tego uczucia, można było przejść do dalszych kroków. Ale na tę chwilę, rzeczywiście - były głupie i w dodatku naiwne twierdząc, że są w stanie nad sobą panować... A może najlepszą i najprostszą zarazem metodą byłoby właśnie zapytanie chłopaka wprost jak traktował tamte intymne chwile, które przeżyli ze sobą z Olivią? Chyba szczera rozmowa czasami więcej daje niż podchody i snucie domysłów, które mogą rodzić jedynie niedomówienia i tworzyć jeszcze większą przepaść między nimi. - Ale nie zapominaj, że oprócz tego, że on jest Twoim przyjacielem, jest też facetem. A oni nie przepadają za bezpośredniością i nie koniecznie są wylewni... - zauważyła, słysząc kolejne słowa przyjaciółki. - No ja myślę. Muszę ocenić Twój gust - zażartowała, porywając kolejną, ostatnią kostkę czekolady, po czym schyliła się, aby rozpakować drugą tabliczkę. Temat liścików pozostawał otwarty, bo ostatecznie sama Worthington nie wiedziała co o tym wszystkim ma myśleć. Noah czy Daemon? To była zasadnicza różnica, bo o ile w pierwszym przypadku nic nie zmieniłaby w jej relacji z Williamsem, to gdyby Ślizgon był ich autorem... musiałaby porządnie zastanowić się dlaczego miałby zadawać sobie trud aby obdarowywać ją takimi liścikami. - Jak to skąd? Ode mnie. - wypaliła niemal od razu, nie rozumiejąc skąd takie pytanie z ust Callahan. W pierwszym momencie wydawało jej się głupie i oczywiste, lecz im dłużej nad tym myślała... - Aaa, o to Ci chodzi. Noo, czasami mamy takie głębsze rozmowy. To znaczy, jedna była taka konkretna, w wesołym miasteczku. - wydukała wreszcie, próbując jakoś rozjaśnić obraz przyjaciółce, patrząc na nią niepewnie. Owszem, ich rozmowa była dosyć trudna i deklaracje tego typu, które rzucała Odey nie powinny mieć miejsca, bo przecież zupełnie nie wiedziała co tak naprawdę oznacza "oddać się komuś". Choć seks wydawał się być naprawdę dużą sprawą, to przecież najważniejsze w nim były emocje. A na Ode za każdym razem kiedy była w towarzystwie Daemona spadała cała lawina emocji. Miała wrażenie, że były tak intensywne i tak silne, że wręcz tak musiało być, kiedy człowiek zdawał sobie sprawę, że chce drugiego człowieka całym sobą. Czy to było tylko przelotne? I przede wszystkim: czy to było wystarczające, aby dzielić z kimś swój pierwszy raz? Słowa Olivii tylko utwierdziły młodszą Gryfonkę w przekonaniu, że nie zna się na rzeczy. Nie doceni tego... Ta więź nie jest normalna... Fizyczność nie może być jedynym co was łączy... - o ile zgadzała się z każdym słowem blondynki, o tyle nie mogła przyjąć ich do wiadomości i pogodzić się z nimi. - Ty miałaś swój pierwszy raz z Maxem i nie żałujesz, prawda? Wiem, że jesteście przyjaciółmi... a ja Daemona znam jakieś kilka tygodni, ale choćbym miała żałować, to chciałabym to zrobić z nim. - powiedziała cicho, ostatecznie przystając przy swoim. - Nigdy nie należałam do rozważnych osób - dodała po chwili, wzruszając ramionami. Wszyscy mówią: "idź za głosem serca", a jak przychodzi co do czego to każą ci słuchać głosu rozsądku. To takie głupie... Potrzebowała chwili aby zastanowić się nad dość istotną kwestią, jaką poruszyła starsza Gryfonka. - Mimo, że jest jaki jest, to wydaje mi się, że ufam mu na tyle aby dać się ponieść emocjom. W końcu to one też są ważne. Słysząc o miłości z przyzwyczajenia, westchnęła. Nie miała kompletnie pojęcia o tym jak to uczucie wygląda w praktyce. Ale przecież ludzie uczyli się tego na błędach, prawda? Nikt nie rodził się z taką wiedzą i tym bardziej nikt od razu nie wiedział, że to co go łączy z danym człowiekiem to akurat autentyczne uczucie. Po chwili to ona pokręciła lekko głową, usłyszawszy ostatnie słowa przyjaciółki. - Tego akurat nigdy nie jest się pewnym. Czy ktoś Cię skrzywdzi. Za nikogo nie można ręczyć. Nawet za samego siebie, bo nigdy nie wiesz co Ci kiedyś strzeli do łba. - oznajmiła z godnie z tym co sądziła - A przynajmniej ja tak mam, że nie dam sobie ręki uciąć za coś, bo wiem, że za chwilę może mi się zmienić. Znasz mnie. Czasami mnie ponosi. - dorzuciła po chwili, śmiejąc się pod nosem. Odeya też czuła to gęstniejące powietrze, którego chociaż nie było widać na pierwszy rzut oka, to obydwie dziewczyny mogły go z łatwością odczuć. Młodsza Gryfonka była jak w amoku, podążając za tym, co ciągnęło ją jak magnez w stronę przyjaciółki. Nie mogła oprzeć się rozkosznemu ciepłu bijącemu od jej ciała i subtelnemu zapachowi, który przenikał do jej nozdrzy, drażniąc jej receptory, które wariowały już od samych tych bodźców. Serce wydawało się wyskoczyć z jej piersi, gdy w końcu ich usta złączyły się w gorącym pocałunku, który zdawał się trwać i trwać. Nie konkurowały ze sobą, lecz współgrały, dodatkowo intensyfikując doznania, aby czerpać z tej pieszczoty maksimum przyjemności. Rzeczywiście, do tej pory nigdy nie było im dane poznawania siebie w tym aspekcie, jednak teraz nie potrzeba było słów aby którakolwiek z nich musiała wyrazić tą chęć.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Olivia nieświadomie przygryzła dolną wargę słuchając słów przyjaciółki, które rozbudzały wyobraźnię oddziałowując w pewnym stopniu również na zmysły. W jednej sekundzie po ciele brunetki rozlała się fala przyjemnego ciepła wywołując ciche westchnięcie. - On nie ma przypadkiem rozdwojenia jaźni? - wypaliła nagle, odzyskując rezon choć wydawała się być wyraźnie zaskoczona tym, jak łatwo z jednego stanu przechodził w drugi, co w naturze było prawie niemożliwe. Rozumiała, że chłopak wywarł na Odey wrażenie, wszakże zawsze lubowała się ona w niebezpieczeństwie, które często sama przyciągała swoim prowokacyjnym zachowaniem, jednak w jej oczach był on zwykłym dupkiem, który pogrywał sobie z jedną z najważniejszych osób w jej życiu. I miała się temu tak po prostu przyglądać? Z drugiej strony Olivia wiedziała, że ciężko było przemówić ciemnowłosej czarownicy do rozumu, gdyż podobnie jak ona sama - Odeya była uparta niczym przysłowiowy osioł. Na kolejne słowa młodszej Gryfonki, które zapewne miały wzbudzić respekt roześmiała się dźwięcznie, zaraz jednak spoważniała. -Nie mam pojęcia - oznajmiła wzruszając ramionami - Niemniej jakby tam trafił to przynajmniej miałabyś spokój - dodała, choć sądziła, że Odey nie byłaby z tego powodu zadowolona, co wyraźnie sugerowała jej zatrwożona mina. - I co? Odpuściłabyś wiedząc, że działacie na granicy prawa? - zapytała, patrząc na przyjaciółkę badawczo. Byłaby zaskoczona, gdyby Worthington rzeczywiście zrezygnowała, jednak znała ją na tyle długo, żeby wiedzieć że ta tak łatwo by się nie poddała. Widać było, że ten cały Daemon ją fascynował, jednocześnie pozbawiając ją zdrowego rozsądku. Czy ona nie miała podobnie z Maxem? W gruncie rzeczy obie zamiast rozumiem, który oczywiście posiadały kierowały się sercem. Słysząc kolejne pouczenie padające z ust Odey, Callahan wywróciła teatralnie oczami. - Od kiedy z ciebie taka specjalistka co? - zapytała z przekąsem, lecz ostatecznie usta Oli opuściło ciężkie westchnięcie. Chwyciła jedną z poduszek znajdujących się na łóżku i zaczęła skubać palcami jej róg. - Wiesz… - zaczęła niepewnie patrząc w lazurowe tęczówki - ja chyba po prostu nie chce wiedzieć. Bo w gruncie rzeczy żadna z odpowiedzi jaką mogłabym usłyszeć z jego ust nie byłaby dla mnie łatwa. - przyznała w końcu. Bo co jeśli powiedziałby, że dla niego znaczyło to równie wiele, co dla niej? Odważyłaby się wejść w głęboką wodę i spróbowała stworzyć z nim związek? Oboje byli na to zbyt niezrównoważeni emocjonalnie, zbyt nieświadomi tego na czym polega bycie ze sobą na takiej płaszczyźnie. A jeśli oznajmiłby, że była jedynie kolejną na jego liście, zaraz po Tori? Co wtedy? Jak miałaby spojrzeć jemu, a przede wszystkim sobie w oczy? - A Ty? Co ty byś zrobiła, gdyby okazało się, że Daemon traktuje cię poważnie? - zapytała, wyraźnie zaciekawiona odpowiedzią, choć dla niej to pytanie brzmiało wręcz irracjonalnie. Między przyjaciółkami padały dziś naprawdę trudne pytania, Olivia czuła na sobie ich ciężar, ale poniekąd przynosiły również ulgę. Im więcej Odeya mówiła, tym Olivia mnie rozumiała z tego wszystkiego co wiązało się z jej przyjaciółką i dziwnym Daemonem. - W takim razie to na pewno liściki od Avrey'a - oznajmiła pewnie, raz jeszcze obracając małą karteczkę pergaminu w dłoniach nie mając pojęcia, że tymi słowami zaburzy właśnie wszystko, co Od próbowała od kilku dni poskładać w jedną całość. Nieświadomie zrzuciła na nią łajnobombę, której smród będzie ciągnął się za młodszą Gryfonką bardzo długo. Callahan przeczesała nerwowo włosy, odgarniając kilka niesfornych kosmyków do tyłu. Z jednej strony rozumiała Od, te kłębiące się emocje które napędzały do działania, mieszankę uczuć wywołującą gęsią skórkę, rodzącą się potrzebę bliskości drugiego człowieka, to wszystko było tak naturalne jak oddychanie, więc czemu się temu nie poddać? Zachowywała się trochę jak hipokrytka, zwłaszcza, że wydawało się, iż Worthington swój pierwszy raz z chłopakiem - nawet jeśli był to Daemon - przemyślała, w przeciwieństwie do niej. Oli tak po prostu poddała się chwili, po raz pierwszy nie zastanawiając się nad konsekwencjami swoich czynów. Tak naprawdę nie pozostało jej nic innego, jak uszanować wybór przyjaciółki i nie oceniać go. Kimże byłaby robiąc to, kiedy sama poddała się emocjom. - Masz rację - przyznała, choć z lekkim bólem serca, to wierzyła, że nawet jeśli Daemon nie jest dla Od odpowiednim chłopakiem, to ta wie co robi. Popatrzyła na nią z wyraźną troską, ale również dumą malującą się w niebieskich tęczówkach. Mimo, że obie wciąż wydawały się być zagubione w tym, co działo się wokoło, to powoli dochodziły do pewnych wniosków, a to chyba oznaczało, że są na dobrej drodze, nie prawda? Miała wrażenie, że Odeya tak naprawdę męczy się w tym dziwnym związku z Williamsem, nie wyglądała na zbyt szczęśliwą, w dodatku tliły się w niej wątpliwości, które nie pojawiały się w przypadku Daemona. Idąc w ślady przyjaciółki, również westchnęła. Chciała jej pomóc, ale nie wiedziała, co może jeszcze zrobić. Nie była dobrym doradcą w rozterkach miłosnych, bo jak mogła wyrażać swoje zdanie czy też opinię na taki temat, znając go jedynie z teorii? - Nie tylko ciebie - skomentowała, uśmiechając się szeroko, ona też miała tą dziwną tendencję do przedwczesnych reakcji, zanim pełen obraz sytuacji został zakodowany przez synapsy w jej umyśle. Podobnie działo się teraz.
Przeniósłszy wzrok na przyjaciółkę również westchnęła i zaśmiała się krótko, ironicznie. - Wiesz, ze czasami też się nad tym zastanawiam? - odparła, odpowiadając jej pytaniem na pytanie. Tak naprawdę Daemon już od pierwszego spotkania wydawał się być najbardziej skomplikowaną osobą, z jaką w swoim krótkim życiu miała do czynienia. Sprawiał wrażenie, jakby sam nie wiedział czego chciał, ale czy jej zachowanie przy nim nie wskazywało na to samo? Ale to prawda, Ode była bardzo uparta i jeśli Ślizgon wzbudził w niej zainteresowanie, nie mogła tak po prostu sobie go darować, bo ktoś tak mówił. Tym bardziej będzie skłaniać się do ryzykownych zachowań, które wywołują w niej ten dreszczyk ekscytacji. Callahan dobrze wiedziała, że jedyną osobą, która mogłaby odwieść ją od jakiegoś pomysłu, jest tylko ona sama. Musi po prostu dojść do odpowiednich wniosków, przeanalizować ewentualne potknięcia i dopiero wtedy zdecydować czy to co robi nie jest aby najdurniejszym z jej pomysłów. Usłyszawszy kolejne słowa, które padły z ust Liv, a które dały jej do myślenia, uśmiech zniknął jej z twarzy. Nie zastanawiała się wcześniej nad tym czy to co robiła z Daemonem w świetle czarodziejskiego prawa jest legalne czy też nie. Jakoś nie miała na to czasu ani okazji, aby o tym pomyśleć. To po prostu się działo. Ale perspektywa kary, jaka mogła ewentualnie dosięgnąć Avreya była dla niej czymś przerażającym. Nie chciała aby chłopak miał przez nią problemy. W końcu ona też była współwinowajcą. Ale z drugiej strony, doskonale wiedział przed zdarzeniami w domku, pierwszego dnia wyjazdu w jakim wieku jest Gryfonka. Więc świadomie podjął ryzyko. Ale czy to wystarczyło, aby Worthington w tej chwili nie czuła tej gorzkiej niepewności co do pociągnięcia Ślizgona do odpowiedzialności? Spojrzała nieśmiało na Oliv, kiedy ta zapytała czy wycofałaby się gdyby okazało się, że ich beztroska "relacja" podchodzi pod paragraf. Co by zrobiła, gdyby wiedziała na pewno? Czy chwilowy zastrzyk adrenaliny i przyjemności jest wart tego, żeby stać się - jakby nie patrzeć - przestępcą. O ile jej kara nie byłaby pewnie jakaś dotkliwa (oprócz tej, która by na nią spadła nieoficjalnie, czyli świadomość, że jej rodzice dowiedzieliby się o tym wszystkim), tak konsekwencje, które mógłby ponieść Daemon były dużo gorsze. I to właśnie ją przerażało. - Nie wiem co bym zrobiła, Liv. Nie mam pojęcia. - odparła, po chwili ciszy, szczerze dając jej do zrozumienia, że w tej chwili ma totalny burdel w głowie. Kiwnęła tylko głową, na kolejne słowa przyjaciółki. Bo co miała jej powiedzieć? To prawda, że na chwilę łatwiej było zostawić to w zawieszeniu i nie wiedzieć. Poniekąd rozumiała postawę starszej Gryfonki. Wolała żyć w niepewności, co do własnych uczuć i tych, które swoją drogą tłamsił w sobie Solberg. Z jednej strony, tak było dużo wygodniej. Ale na dłuższą metę chyba nie było to dobre rozwiązanie. Po jakimś czasie z pewnością to do nich wróci i to ze zdwojoną siłą. Więc czy warto było przed tym uciekać i tak zapalczywie się bronić? Po pytaniu, które chwilę później zadała blondynka, Ode nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem. Spojrzała na Callahan, jakby chciała się upewnić czy ta nie żartuje. - Proszę Cię... On nie jest typem faceta, który byłby w stanie prawdziwie się zaangażować. - odezwała się w końcu, wcześniej potrząsnąwszy lekko głową - Dlatego, nawet nie ma o czym gadać. A ja może i jestem skończoną idiotką, bo zaczynam go lubić, ale to nie oznacza, że mam nadzieję na coś poważnego. Mimo wszystko jestem realistką i potrafię poskładać fakty. - dodała po chwili, patrząc gdzieś za na horyzont, rozciągający się za oknem. I choć lubiła czytać powieści romantyczne, to nie pytała niepoprawną optymistką i wiedziała na czym świat stoi. Oczywiście, wiele tego co opisywano w książkach, mogło pokrywać się z rzeczywistością, ale trzeba było patrzeć na życie realnie. Nie każdy był stworzony do miłości. Może ona też nie była... zważywszy na fakt, że nie potrafi w pełni oddać Noahowi tego co on do niej czuje... Karteczki karteczkami. Do teraz nie była pewna kto był ich autorem, a czuła się nieswojo, gdy pomyślała sobie o tym, aby któregoś z nich o to zapytać. Nie było to tak ważne. Może kiedyś to samo wyjdzie. Na razie nie ma co zaprzątać sobie tym głowy. Są ważniejsze sprawy do obmyślenia. Najbardziej uwielbiała w Liv to, że dziewczyna owszem, była dociekliwa, ale też znała ją na tyle, że wiedziała dobrze, kiedy nie naciskać na młodszą koleżankę. Odeya miała wrażenie, że jako jedna z nielicznych, bliskich jej osób, wierzyła, że podjęte przez nią decyzję będą słuszne,tylko dlatego, że będą jej. Nie próbowała jej przekonywać, nie narzucała swojego zdania. Miała ją za mądrą dziewczynę, która sama dojdzie do tego co zrobić, a jeśli popełni błąd, weźmie odpowiedzialność na swoje barki. Bardzo dorosłe podejście. Tego też Ode jej zazdrościła. W przypadku Williamsa niepewność, która pojawiła się u Gryfonki, wiązała się z tym, że miała ona pełną świadomość powagi ich związku. Mimo iż wcześniej tak naprawdę nie była z żadnym chłopakiem, wiedziała, że w tym momencie jest odpowiedzialna za to co stanie się z Noahem w przyszłości. Jeśli będzie z nią szczęśliwy - to będzie jej zasługa, a jeśli będzie cierpiał - ona będzie tego przyczyną. Dlatego musiała bardzo dokładnie rozważać każdą decyzję, bo ostatnią rzeczą na świecie jakiej by pragnęła to skrzywdzenie przyjaciela. Były z Olivią naprawdę do siebie podobne, choćby pod tym względem, że czasami bywały zmienne i nieprzewidywalne. Bywało tak, że nie były pewne swoich decyzji, bo zwyczajnie nie umiały przewidzieć swoich emocji, a tym bardziej zapanować nad nimi, tak aby postąpić zgodnie z rozumem. Do niektórych rzeczy nie dało się tak po prostu zmusić, jeśli się tego nie czuło. A w dodatku obydwie nie miały praktycznie w ogóle doświadczenia w sprawach sercowych, więc tym bardziej musiały polegać na swojej intuicji i uczuciach.
Jednak zanim Ode zdążyła jej to powiedzieć, obie nieznacznie drgnęły, słysząc pukanie do drzwi a po chwili znajomy głos czarnoskórej współlokatorki Liv. Gryfonka najwyraźniej martwiła się o to, że jest już tak późno, a Callahan nie wróciła jeszcze do pokoju. Ode westchnęła , przymykając oczy i odchylając głowę nieco do tyłu, aby uspokoić oddech. Po chwili jednak obydwie dziewczyny podniosły się, a młodsza z nich obdarzając drugą uśmiechem, cmoknęła ją w usta dziękując za wsparcie w postaci rozmowy. Nie krępowało ją to, co jeszcze przed chwilą się wydarzyło, bo było to dla niej niezwykle ważny, a jednocześnie nic nie zmieniający w ich przyjaźni incydent. Nadal czuła jak ta dziwna magia ciągnie ją do Olivii, nawet, kiedy zamykała za nią drzwi, żegnając obydwie Gryfonki uśmiechem.