Domek jest drewniany, niewielki i jednoizbowy. Mieszczą się w nim łóżka piętrowe, wspólna szafa (powiększona wewnątrz magią), drewniany stolik i dwa krzesełka (dwa dodatkowe należy sobie doczarować). Nie ma tu łazienki ani pryszniców - aby z nich skorzystać należy udać się do części północnej terenu gdzie znajduje się balialnia. Domek oświetlony jest magicznymi kulkami światła bądź świetlikami zagonionymi do lamp oliwnych.
Uwaga. Pokój jest pełen magii, a więc należy rzucić kością, aby dowiedzieć się z czym będziecie mieć "problem". Pierwszy rzut jest obowiązkowy i będzie Wam przeszkadzać przez cały czas pobytu na wakacjach. Dodatkowe efekty możecie sobie dobierać wedle uznania.
Spoiler:
1 nocni goście - gdy zapada zmrok dowiadujecie się, że gdzieś nieopodal Waszego domku urzęduje gniazdo chochlików kornwalijskich. Co noc będą drapać pazurkami w ściany i okna przeszkadzając w odpoczynku. Aby pozbyć się tych dźwięków co noc musicie nakładać na domek odpowiednie zaklęcie ochronne/wyciszające.
2 światło - czar magicznej kuli wyczerpuje się co cztery godziny, a świetliki uciekają/gasną po trzech. Wieczorem musicie doczarowywać sobie światło.
3 gryzący dywan - lepiej wyrobić sobie nawyk stawiania wysokiego kroku po wejściu na dywan bowiem wyrobił sobie zdolność podgryzania palców u stóp, jeśli tylko jakieś znajdą się przy jego brzegu. Nie, dywanu nie da się zwinąć, jest przyklejony Trwałym Przylepcem.
4 chichocząca klamka - ma z Was niezły ubaw w bardzo dziwacznych porach dnia i nocy. Najlepiej jest ją regularnie wyciszać inaczej wybucha śmiechem nawet w środku nocy.
5 zaszroniona szyba - wystarczy, że domek jest pusty, a szyby pokrywa szron. Jeśli go nie usuniecie jakaś niewidzialna siła (duch?) rysuje po nim paznokciami. Najlepiej jest zadbać o temperaturę domku.
6 trzeszczenie podłogi - każdy krok wiąże się z trzeszczeniem desek podłogowych. Po siódmym kroku dźwięk robi się nieznośny i trzeba wyciszać albo regularnie rzucać "reparo" na podłogę - a ta i tak po upływie paru godzin na nowo zaczyna trzeszczeć.
Lokatorzy:
1. Adrian Von Neuhoff 2. Odeya Worthington 3. Daemon Avrey 4. Chloé Swansea
Duchy w Nowym Orleanie są wszechobecne. Stanowią niemal osobną grupę społeczną, w każdym barze, w każdym miejscu znajdziesz ducha, który jest do niego przywiązany. Jest jedno sporo duchów, które błądzą po mieście i szukają turystów, traktując ich jak rozrywkę i pomagając im poznać Nowy Orlean lepiej. To wasi przewodnicy, którzy w każdej chwili mogą pojawić się obok. 1. Duch nie jest przy tobie przez całą dobę, ale może pojawić się w każdej chwili. 2. Rozmowy z duchem możesz prowadzić sam, śmiało rozbudowuj charakter swojego ducha. Pamiętaj, że mistrz gry w każdej chwili może wcielić się w twojego ducha. 3. Każdy ma ducha o innym imieniu i innym charakterze. Jest jednak kilka grup, które mają wspólne działanie, zalety, wady i przede wszystkim zadania, za które możecie zdobyć punkt do kuferka.
Juliet
@Adrian Von Neuhoff Duch niewolnicy, która zdecydowanie się wyróżnia na tle innych dawnych niewolników. Była bowiem ona kobietą o nieskalanej urodzie, pełnym makijażu, który dość nachalnie komponował się z powszechną złotą biżuterią, która okalała jej nadgarstki i uszy. Była bowiem niewolnicą, która została kupiona już w wieku dziecięcym i od najmłodszych lat uczona była sztuki miłości, którą miała dzielić się z jej właścicielem. Jej kruczoczarne, falowane włosy były obiektem pożądania wielu mężczyzn, właściciel zaś lubił się „dzielić” swoją własnością. Juliet zmarła podczas odprawiania rytuału, który miał na zawsze rzucić klątwę na rodzinę swojego właściciela, na każde pokolenie, które się narodzi. Zapłaciła za nie życiem i teraz błądzi po świecie jako duch, pomagając w potrzebie każdemu, kto jej potrzebował. Jak duch na ciebie działa?: Stajesz się znacznie bardziej uległy niż normalnie, łatwo cię przekonać do zmiany zdania, masz ochotę zadowalać innych. Zalety: Za każdym razem, kiedy ktoś rzuci na ciebie ofensywne zaklęcie, obrazi cię, zaatakuje w jakikolwiek sposób, przytrafi mu się coś złego. Może się potknie, może będzie miał gorszy dzień? Duchy niewolników chronią cię tak jak chroniły siebie za życia. Wady: Znacznie gorzej wychodzą ci zaklęcia ofensywne. Za każdym razem musisz rzucić kostką na powodzenie. 1-2: nie udaje ci się, 3-6: udaje ci się. Twój cel: Przede wszystkim zrozumieć brutalną stronę historii Nowego Orleanu. Duch otwiera ci oczy na wiele dramatycznych wydarzeń, uświadamia, do jakich poświęceń zmuszała ich sytuacja, zdradza tajniki magii rytualnej i ofiarnej. Jednak żeby naprawdę to zrozumieć, musisz dać coś od siebie. Jeśli zaangażujesz się wystarczająco mocno i wypełnisz zadania, otrzymasz 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Weź udział w którymś z seansów spirytystycznych na plantacji. 2. Odwiedź minimum 3 lokację na plantacji oraz Lalaurie Manson w Nowym Orleanie. 3. Musisz spędzić całą noc w jednym z domków niewolników. Napisz wątek (minimum 5 postów na osobę) lub jednopostówkę (3 tysiące znaków).
Brudny Ham
@Odeya Worthington Pirat, którego nienawidziła cała społeczność Nowego Orleanu. Zasłynął on wśród czarodziei tym, że nie znał takiego zaklęcia jak Chłoszczyść, co finalnie skutkowało przeraźliwym zapachem, którym chętnie dzielił się z każdym kogo spotkał, niespodziewanie się do niego przytulając. Był on w tym niezwykle nieznośny, lecz nawet przy próbie odparcia go siłą, było to wręcz niemożliwe, bowiem Ham znany był również ze swojego talentu magicznego – mało kto potrafił przezwyciężyć jego zdolności, które były wykorzystywane w tak infantylnym celu jak obrzydzanie innych swoim smrodem. Nawet jak ktoś starał się go magicznie wymyć, ten jakimś sposobem utrzymywał swój nieznośny zapach. Mieszkańcy miasta za każdym razem oddychali z ulgą, gdy też Ham wyruszał w podróż morską ze swoją ekipą, która potrafiła przyzwyczaić się do jego niecodziennego „zapaszku” i cenić go za swoje umiejętności. Teraz jako duch, co prawda nie śmierdzi, acz stara się do każdego przytulić, pozostawiając po sobie chłodne uczucie lodu każdemu, przez kogo przeniknie. Jak duch na ciebie działa?: Przede wszystkim wyjątkowo mocno ciągnie cię do wody. Masz też naprawdę dobrą orientację w terenie. Zalety: Dzięki świetnej orientacji w terenie bez problemu trafisz do lokacji trudnodostępnych. Wady: Nie musisz nawet znaleźć się na wodzie, żeby dopadła cię choroba morska. W co drugim wątku będziesz odczuwać mdłości. Twój cel: Poznać i doświadczyć żeglarskiej części Nowego Orleanu. Twój duch uwielbia dzielić się morskimi opowieściami, ale sam też musisz otworzyć się na doznania. Nie wystarczy uważnie słuchać, poznaj historię wszystkimi zmysłami. Jeśli wypełnisz zadania, otrzymasz 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Odwiedź wszystkie lokacje w opuszczonym porcie. 2. W przynajmniej 5 postach musisz nucić jakąś szantę. Możesz to zrobić przy okazji zwykłych wątków (1 ciekawostka=1 wątek), jak i w jednopostówkach. 3. Weź udział w wyścigu tratew.
Ella
@Daemon Avrey Była pracownica kasyna. Sama nie grała często, ale dzięki obserwowaniu innych, dowiedziała się o tym środowisku naprawdę wiele. Doskonale zdaje sobie sprawę, jak zepsute było, ilu nałogowców siadało za stołem, ilu obstawiało nieistniejący już majątek. Mimo wszystko, świat hazardu wspomina z sentymentem i uważa, że poznanie tego środowiska od środka jest warte swojej ceny. Zawsze lubiła duże emocje, ale bała się ryzykować, więc kończyło się tylko na obserwacjach. Teraz podobno łapie tych turystów, którzy mają potencjał, żeby się w to zaangażować, właśnie dlatego wyhaczyła ciebie i mniej lub bardziej subtelnie popycha cię we właściwym kierunku. Jak duch na ciebie działa?: Przez całe wakacje masz ochotę rywalizować, wszelkie zakłady wydają ci się dużo bardziej interesujące. Dodatkowo masz ochotę podejmować ryzyko, nawet jeśli jest ono całkiem spore. Zalety: Jeśli zechcesz zagrać w Therię w kasynie, a nie masz 21 lat - 3 podejścia możesz powtarzać do woli, wbrew temu co jest napisane w temacie. W przypadku gry w astroletkę, zawsze możesz przerzucić jedną kartę tarota, a w trakcie gry w “Trzy różdżki” jedną kostkę. Wady: Jeśli ktoś wprost zaproponuje ci zakład - nie jesteś w stanie odmówić. Możesz się z niego nie wywiązać, ale samego zakładu nie odmówisz. Twój cel: Twój duch oczekuje, że będziesz w czasie tych wakacji bawił się naprawdę dobrze! No, może przy okazji przegrywając swój majątek. A może wzbogacając się niewyobrażalnie? Kto wie, ale jeśli zaangażujesz się w życie hazardzisty wystarczająco mocno, dostaniesz 1 punkt do dowolnej umiejętności. Co musisz zrobić? 1. Odwiedź kasyno w Nowym Orleanie i postaw tam minimum 50 galeonów. Musisz zagrać zarówno w Astroletkę, jak i Trzy różdżki. 2. Załóż się o coś z innym graczem. Stawka, a także to o co się zakładacie zależy tylko od was. 3. Zagraj przynajmniej w jedną wymienionych gier: Dureń, Gargulki, Theria. Musisz doprowadzić rozgrywkę do końca. 4. Wspomnij w wątku, że duch nauczył cię zasad jakiejkolwiek gry.
Ricardo
@Chloé Swansea Mężczyzna w średnim wieku, który zarabiał na życie jako męska prostytutka. Często zatrudniał się też jako striptizer na kobiecych imprezach, zresztą, całe życie uwielbiał kobiece towarzystwo i czerpał z tego garściami. Teraz też oprowadza po Nowym Orleanie tylko kobiety, pokazując im uroki przeróżnych barów, również tych znajdujących się w mniej bezpiecznych dzielnicach. Obsypuje cię komplementami, zwłaszcza tymi dotyczącymi twojej fizyczności. Jak duch na ciebie działa?: Przede wszystkim Twój system wartości zostaje zaburzony; masz ochotę łamać wszelkie ustanowione zasady, niezależnie od tego, jaki masz do nich stosunek zazwyczaj. Dodatkowo wyjątkowo dobrze czujesz się w towarzystwie osób zajmujących się czarną magią. Zalety: Masz wrażenie, że przysługuje Ci wyjątkowe szczęście, niezależnie od popełnionego czynu, konsekwencje nie są do niego współmierne. Duchy przestępców pilnują, abyś zawsze spadł na cztery łapy, dlatego w lokacjach kostkowych możesz wykonać jeden przerzut, jeżeli wylosujesz negatywny (fizycznie) efekt. Wady: Za każdym razem, gdy usłyszysz od kogoś słowa “nie wolno”, czujesz wewnętrzny przymus do złamania zakazu. Od Ciebie zależy w jakim stopniu mu się poddasz. Twój cel: Zejść na złą drogę? No, może niekoniecznie, ale na pewno odkryć urok działania bez wyraźnego przyzwolenia. Twój duch naprawdę cię do tego zachęca, a jeśli ulegniesz pokusie, możesz się nauczyć więcej, niż myślisz. Za wypełnienie zadań przysługuje ci 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Odwiedź przynajmniej 3 miejsca w biedniejszych dzielnicach Nowego Orleanu. 2. Złam zasady (kradzież, działanie niezgodne z regulaminem lub zasadami wyznaczonymi przez nauczyciela/dyrektora, uderzenie kogoś itp) minimum 3 razy w trakcie wakacji. 3. Musisz stworzyć własną laleczkę voodoo.
Odkąd stało się jasne, gdzie przeniósł ich świstoklik spod bramy zamku i pierwszy (dość ekscytujący, nie tylko przez wiadomość o miejscu spędzenia wakacji) dzień powoli dobiegał końca, Odeya starała się za wszelką cenę odzyskać swój dobry humor i cieszyć się rozpoczętą przerwą od nauki. Co prawda trochę irytował ją fakt, że duch, niejaki Brudny Ham, który czasami obierał sobie ją za kompana, sprawiał, że czuła nieprzyjemny chłód, bijący od niego i nagle dostawała dreszczy. Jednak był na tyle nieszkodliwy, że zdążyła nawet się z nim już trochę zaprzyjaźnić. Ale nie mogła pozwolić aby cokolwiek zepsuło jej możliwość zabawy w nowym miejscu. W końcu zrezygnowała w tym roku ze spędzenia tych dwóch miesięcy w rodzinnym domu, na rzecz wyruszenia ze szkołą w nieznane. Musiała to wykorzystać. Dlatego, kiedy wróciła do pokoju, który został jej przydzielony, po zwiedzaniu całego niemalże pensjonatu, w którym się znajdowali, nie zastała nikogo w środku i postanowiła to wykorzystać. Zajęła jedno z łóżek, które znajdowały się na wyższym poziomie, rzucając na niego swój plecak, z którym miała najpotrzebniejsze rzeczy. Walizka, mieszcząca resztę jej ubrań i wszystkich potrzebnych przedmiotów już dawno stała przy jednej z szaf, nieopodal wejścia. Sama dziewczyna, po tym jak sprawdziła miękkość materaca, bujając się na nim beztrosko, zeskoczyła z piętrowego łóżka, z różdżką w ręku. Dla własnej wygody zamieniła krótkie szorty i szarą, luźną koszulkę na zwykłą, trapezową, granatową tunikę, sięgającą do połowy jej uda. Postanowiła także przymierzyć niebieskie podkolanówki, które dostała od babci pod choinkę, ale jakoś nie miała okazji ich założyć. Naciągając drugą z nich na łydkę, uśmiechnęła się do siebie, wpadając na najlepszy z możliwych (jej zdaniem) pomysł. - Cantus musica - powiedziała, skupiając się na kawałku, który zajmował jej głowę już od kilku dobrych dni. W pokoju rozbrzmiała melodia, a na twarzy Gryfonki pojawił się jeszcze większy uśmiech, kiedy wstała z łóżka i zaczęła poruszać się do rytmu melodii. Nie mogła rozstać się z myślą, że to uczucie, kiedy pozwala się ponieść muzyce podobne jest do chwili kiedy unosi się w powietrze, wsiadając na miotłę. Czuje się lekka, wyzwolona, jakby nic ją nie obchodziło po tym co jest tu i teraz. Kołysząc się, przymknęła oczy, zatracając się kompletnie w słowach, które tworzyły niesamowitą historię i pozwalały przenieść się gdzieś indziej.
Nie ważne, co w tamtej chwili myślała sobie brunetka, tak naprawdę to nie jej wiek wyprowadził go najbardziej z równowagi jednocześnie zmuszając do odejścia, a słowo "proszę" opuszczające różowe usta. Dopiero wówczas dotarło do niego, że tym razem przesadził. Złość, którą poczuł w jednej chwili niczym trucizna rozprzestrzeniała się po jego ciele, nie pozwalając skupić myśli. Gdyby został tam chwilę dłużej, chociażby sekundę zapewne zrobiłby jej poniekąd nieświadomie krzywdę. Zaraz po wyjściu z salonu odpalił papierosa zaciągając się uspokajającą dawką nikotyna, szedł tam, gdzie niosły go nogi. Nie był do końca pewny ile czasu upłynęło od jego wyjścia, niemniej był on proporcjonalny do wypalenia pięciu papierosów oraz stworzenia na głowie artystycznego nieładu, kiedy w akcie desperacji wyrywał sobie włosy. Sadzać, że zdążył się już uspokoić ruszył w kierunku domków, odnajdując wśród nich numeru, w którym spędzić miał najbliższe dwa tygodnie. Zanim jeszcze przekroczył jego próg zza drzwi do jego uszu dobiegła muzyka, co było jednoznaczne z tym, że jego współlokatorzy byli już w środku. Westchnął rozmasowując kark. Nie miał najmniejszej ochoty na towarzystwo, zwłaszcza takie które w irytujący sposób starało będzie się skupić jego uwagę, kiedy on miał po prostu ochotę położyć się w łóżku i nie robić nic. Z cichym westchnięciem nacisnął klamkę, wypuszczając jeszcze głośniej powietrze z ust, stając w progu jak spetryfikowany. Przed jego oczyma rozpościerał się widok - a jakże - uroczej brunetki, która na ten moment była ostatnią osobą, którą chciał spotkać. W dodatku nieznajoma ubrana była jedynie w krótką tunikę oraz podkolanówki. Głośne warknięcie opuszczające usta Daemona zagłuszyło grającą muzykę, a on w jednej chwili znalazł się przy dziewczynie, z trzaskiem zamykając drzwi. Wyciągnął różdżkę rzucając na nie odpowiednie zaklęcie, tak by przypadkiem nikt im teraz nie przeszkodził. Podbiegł do niej tak szybko, że nie był do końca pewny czy zdążyła zorientować się z kim ma do czynienia. - I'm in too deep. Can't touch the bottom with my feet - wyśpiewał jej do ucha niezbyt trudny do zapamiętania tekst, otaczając od tyłu ramionami. Naparł na nią delikatnie swoim ciałem, które reagowało automatycznie, nie tylko na sam obraz dziewczyny, ale przede wszystkim nią samą.
Czyli tak naprawdę nie liczyło się to, że jest tylko niespełna szesnastoletnią uczennicą? Nie ważne było to, że jako jej opiekun nie miał prawa zachowywać się względem niej w ten sposób? Gdyby tylko wiedziała o tym, że powodem jego wycofania było nic innego jak jej prośba... Z pewnością, po chwili wycofała się z tamtych słów. To przecież nie tak, że nie chciała jego towarzystwa. Było zupełnie odwrotnie. Wtedy w salonie czuła się jak ćma, która lgnie do rozżarzonego kominka, ze świadomością, że jest to najgorsze możliwe posunięcie. Ale jednak coś ciągnęło ją do chłopaka i chyba to w tym wszystkim było najgorsze: że nie chciała być nigdy od nikogo zależna, a teraz była uzależniona od pobudek, jakimi kierowało się jej ciało, kiedy tylko w pobliżu znajdował się tamten blondyn. Sama Odeya nie miała zielonego pojęcia z kim przyjdzie jej dzielić pokój podczas tego wyjazdu. Spodziewała się, że mogą to być jej najbliższe koleżanki, ktoś ze znajomych, których widywała na lekcjach, na błoniach; ludzie randomowo przypisani akurat do jej pokoju. Tak naprawdę ucieszyła się, kiedy wchodząc do domku, zauważyła, że nie było w nim nikogo. Pozwoliło jej to poczuć się jeszcze bardziej swobodnie, niżeli zwykle miała to w zwyczaju nawet w towarzystwie. I właśnie dlatego za jednym machnięciem różdżki urzeczywistniła melodię, która cały czas krążyła gdzieś w jej umyśle, przypominając o sobie. Teraz kiedy mogła cieszyć się tą chwilą oderwania od rzeczywistości, poruszając się w jej rytm, starała się zapomnieć o wszystkich rozterkach i zagwozdkach. W tym momencie jej głowę zajmowała tylko i wyłącznie historia pisana słowami, lecącej w tle piosenki. Muzyka jednak była na tyle głośna, że nie dosłyszała otwierających się drzwi, tym samym nie zdając sobie sprawy z tego, że ktoś stoi w progu. Dopiero kiedy spomiędzy warg nowoprzybyłego wydobył się gardłowy odgłos, Ode automatycznie otworzyła oczy i odwróciła głowę w tamtym kierunku, jednak wtedy nikogo przy drzwiach już nie było. Zanim zdążyła się wyprostować, usłyszała jednocześnie przy swoim uchu słowa utworu, który nadal roznosił się po pokoju i poczuła ramiona zaciskające się na jej talii oraz na plecach ciepło bijące od ciała drugiej osoby. Wyrwana z transu, w jakim znajdowała się w tańcu, zupełnie oddalona od rzeczywistości, nie zdawała sobie jeszcze sprawy co jest prawdą a co jedynie ułudą. Pozwoliła więc sobie, przymknąć na powrót powieki i rozkołysać się (a więc i jego też), w rytm powolnej melodii. - Don't know what you did to me, I can't breathe but I'm living... - dokończyła po chwili kolejny refren piosenki, tym samym przyciskając swoje ciało jeszcze bardziej do jego. Tekst ten całkowicie oddawał stan rzeczy, w momencie, kiedy dziewczyna znajdowała się w jego pobliżu. I nagle, kiedy piosenka praktycznie dobiegała końca, a jedynie leniwe, końcowe dźwięki płynęły przez pomieszczenie, Ode odwróciła się gwałtownie przodem do blondyna i niewiele myśląc, bez żadnego słowa uprzedzenia, czy nawet krótkiego spojrzenia, wpiła się w jego usta. Skąd wiedziała, że to on? Że to nie wytwór jej wyobraźni, pobudzonej na skutek magicznej wędrówki poza rzeczywistość? Nie wiedziała. Ale miała nadzieję, że jest prawdziwy.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
W momencie w którym Daemon znalazł się przy brunetce powietrze wypełniła mieszanka cytrusów, mięty i tytoniu oraz słodka woń perfum dziewczyny. Rozbrzmiewająca wokoło piosenka sprawiała, że Oday wydawała się być oderwana od świata rzeczywistego, stan ten był dla Ślizgona dużym zaskoczeniem. Dlaczego? Ponieważ kiedy objął ją w pasie był prawie pewien, że ta w następnej sekundzie odwróci się w jego kierunku i wymierzy mu siarczysty policzek, jednak zamiast tego ona przymknęła powieki, wprawiając ich ciała w ruch q rytmie wygrywanych nut. Naparł na nią mocniej starając się dostosować do subtelnego kołysania bioder, co nie było dla niego zbyt trudne - był świetnym tancerzem. Sytuacja ta była dla niego całkowitą nowością i przez chwilę nawet zastanawiał się czy nieznajoma nie jest przypadkiem pod wpływem działania jakiegoś czaru, chciał o to zapytać, ale wtedy z kolejnymi słowami piosenki na ustach odwróciła się do niego, od razu łącząc ich wargi w pocałunku. Machinalnie wplątała prawą dłoń w jej rozpuszczone włosy, oddając ten jakże zaskakujący gest. Nie wiedział…. nie rozumiał, jednak wydawało mu się, że pocałunek ten jest inny; pozbawiony pierwotnej żądzy, w którą obfitowały poprzednie spotkania ich ust. Starała się być delikatny, koniuszkiem języka przejechał po dolnej wardze dziewczyny jakby prosząc o pozwolenie, by sekundę później kiedy rozchyliła wśliznąć się językiem do środka. Odchylił subtelnie jej głowę, pogłębiając pocałunek, zaś lewą ręką zaczął błądzić po drobnym, rozgrzanym ciele. Z bioder przesunął dłoń na jej nagie udo. W zetknięciu z jego zimniejszą skórą, na kontrast jaki panował między temperaturą ich ciała dziewczyna wzdrygnęła się lekko, co oczywiście na niego zadziałało pobudzająco. Zassał dolną wargę jej ust, by uciec od nich, językiem wytyczył sobie ścieżkę w miejsce między obojczykiem a szyją, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak wrażliwe ono jest. Dłoń chłopaka sunęła odważniej ku górze, jednak na tyle wolno, że w każdej chwili mogłaby go powstrzymać; nie chciał jej niczego narzucać. Czy ona właściwie zdawała sobie sprawę z tego, że to wszystko dzieje się naprawdę?
Miał rację. Ode w momencie kiedy wszedł po domku była w innej rzeczywistości, dlatego jej reakcje też były tak nie codzienne. Czy gdyby myślała całkowicie trzeźwo i od początku wiedziała kto wszedł do pomieszczenia trzasnęła by mu w twarz za to, że szedł za nią aż do pokoju? Zapewne tak. Jednak w tej chwili miała dziwną namiastkę iluzji. Może było to spowodowane tą piosenką, a może po prostu jej ukrytymi pragnieniami? Jedno było pewne, kiedy poruszali się leniwie do rytmu melodii wprowadziło ją to w błogi stan i ponownie miała wrażenie, że odleciała świadomością, gdzieś w inny wymiar, żeby odpocząć od problematycznej rzeczywistości. Może i zachowywała się jakby miała na sobie jakąś dziwną magię, jednak nie była świadoma tego. Wszystko działo się szybko, a dziewczyna nawet nie zdarzyła przestawić swojego umysłu odpowiednio. Ale w sumie po co? Żeby znowu się z nim kłócić? Może i to lubiła, jednak w tamtej chwili nawet gdyby chciała, nie mogła. Najpierw musi pojąć, że rzeczywistość nie da tak łatwo odpędzić się z jej głowy... Dotyk jego ust sprawił, że Odeyę nawiedziły przebłyski wspomnień ze stacji, sprzed tygodnia. Miękkość warg chłopaka była jedną z tych rzeczy, które w jakiś sposób podjęły próbę przywracania jej świadomości. Bo przecież postrzeganie fikcji nie jest aż tak intensywne. Nie tyloma zmysłami... Subtelność tego pocałunku, rzeczywiście uderzała kontrastem w porównaniu z tym co działo się na stacji. Zdecydowanie mogła zauważyć różnicę. Dlatego też, nie było tak łatwo uznać, że to co się dzieje, dzieje się naprawdę. Bo w rzeczywistości blondyn ze stacji zachowywał się całkowicie inaczej. Czując dłoń, wsuwającą się w jej kasztanowe włosy, zawiesiła swoje ramiona na jego szyi, aby tym samym przyciągnąć blondyna do siebie. Chwilę później chłopak nienachalnym gestem jedynie musnął językiem jej dolną wargę, aby w następnym momencie pogłębić pocałunek, który wydawał się trwać wieki. Tak jak pamiętała, jego dłonie były wszędzie i rozpalały ją do czerwoności, dlatego jak tylko jego chłodne palce przesunęły po udzie dziewczyny, drgnęła pod jego dotykiem. W okiełznaniu reakcji swojego ciała, wcale nie pomagał jej fakt, że blondyn w następnej chwili powędrował ku jej szyi, na co Gryfonka westchnęła cicho i przeniosła swoje dłonie z jego karku na jego potylicę, aby wpleść palce w przydługie kosmyki. Wtedy poczuła, że jego dłoń powoli kieruje się ku górze i to jakby przypomniało jej prawdziwego Daemona (choć tak naprawdę nie wiedziała, jak chłopak ma imię). W jednej chwili jakby otrzeźwiała i chwyciła dłonią jego nadgarstek, aby go zatrzymać. - Jak... - zaczęła po chwili ciszy, nieco zachrypniętym głosem, próbując jednocześnie uspokoić swój płytki oddech. - J-jak się tu dostałeś? - spytała w końcu, zaniepokojona, jakby wreszcie do niej dotarło, że chłopak, do którego ciała tak kurczowo niemal przylega jej ciało, jest rzeczywisty.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Problem Odey - jak wielu innych dziewczyn - polegał na tym, że marzyła o tym by wziąć w posiadanie coś, co było zakazane. A prowadząca do tego droga, stanowiąca rodzaj wyzwania jedynie potęgowała uczucie ekscytacji sprawując, że jeśli weszło się na odpowiednią ścieżkę, to ciężko było z niej zawrócić. W gruncie rzeczy dla niej samej Daemon był nieosiągalny, nie tylko dlatego, że postrzegała go jako opiekuna, ale z innego powodu, którym była jego niedostępna poza. Lubił zabawę, radość sprawiały mu prowadzone gierki, jednak patrząc w jego oczy, słuchając jego słów, obserwując gesty nie ciężko było się domyślić, że nie jest typem chłopaka, który szuka czegoś stałego. A jednak to poniekąd właśnie to sprawiało, że dziewczyny lgnęły do niego jeszcze bardziej; zupełnie jakby chciały przekonać inne, że to im uda się poskromić serce Ślizgona, które zdaniem samego Avrey'a zwyczajnie nie istniało. Nic więc dziwnego, że zatracając się tak bardzo we własnych marzeniach, brunetka straciła poczucie rzeczywistości. Czas wokół niej wciąż biegł, choć ona wydawała się być zamknięta w ułamku sekundy. Jak w piosence znalazła się zbyt głęboko, a on po raz kolejny to wykorzystał, by się do niej zbliżyć. Dziewczyna przyciągała go niczym magnes, pociągła nie tylko swoim zachowaniem nad którym w jego obecności nie zawsze panowała, ale przede wszystkim ciętym językiem, który działał na niego niczym afrodyzjak. Przylgnął do niej, a ona nie przeciwstawiła mu się, jakby jeszcze bardziej zachęcając do śmielszych, choć mniej drapieżnych poczynań. Ciche westchnięcie opuściło rozchylone usta, kiedy przygryzła subtelnie fragment jej skóry, by sekundę później dmuchnąć w nie gorącym powietrzem. Dłoń blondyna rozpoczęła wędrówkę po jej rozgrzanym ciele brutalnie przerwaną, gdy dziewczyna nagle wybudziła się z dziwnego stanu. Spojrzał na nią unosząc prawy kącik ust ku górze w nieco zuchwałym uśmieszku. Ocho… Czyżby Daemon wrócił? Wypuścił ją ze swoich ramiona, robiąc kilka kroków w tył, by legnąć na dolnej pryczy piętrowego łóżka. Oparł się na łokciach, patrząc na nią z rozbawieniem w stalowo - niebieskich tęczówkach. - Śledziłem cię - oznajmił w taki sposób, jakby właśnie zdradził jej, co jadł dziś na śniadania.
Jak to mówią - zakazany owoc najlepiej smakuje. Ale czy to nie tyczyło się także mężczyzn w niektórych przypadkach. Z pewnością sam Daemon, gdyby spotkał się z taką sytuacją, że kobieta, która mu się podoba, pociąga go, jednak ewidentnie pokazuje, że nie jest nim zainteresowana, ten chciałby za wszelką cenę pokazać jej, że jemu się nie odmawia, prawda? Prawdopodobnie by tak było, bo większa część facetów posiada ego, które w tym wypadku zostałoby urażone i aby oczyścić go oraz swój honor, pokazać, że jednak żadna nie ma prawa się mu oprzeć, próbowałby ją i tak zdobyć. Zdobyć w takim znaczeniu, aby mu uległa. Gdyby tylko Ode była świadoma tego "wykorzystania", z pewnością nie zostawiłaby na nim suchej nitki. Ale to prawda, jej zachowanie niejednokrotnie prowokowało i on miał okazję się o tym przekonać. Tak samo jak jej sposób wypowiadała się, przez co można było jej cięte riposty nie raz odbierać wręcz jako pyskowanie. Jednak dla dziewczyny była to zawsze obrona własnego zdania. Była przekonana, że ten kto nie popierał swojej opinii żadnymi argumentami, nie miał prawa w ogóle jej wypowiadać. Dlatego potrafiła czasami przekonywać do swojej racji bardzo długo. Choć czasami zdarzało się, tak jak niejednokrotnie w przypadku chłopaka, że zajmowała przeciwną pozycję, tylko dlatego aby się z nim droczyć. I mimo, że jej samej też podświadomie podobało się to, że trafiła na kogoś podobnego do siebie, kogoś kto potrafił podnieść poprzeczkę i sprawić, że musiała główkować, to przy okazji wywoływało to u niej złość. Cóż, taka już była. Rzeczywiście, nie protestowała, kiedy przyciągnął ją do siebie, a każdy najmniejszy gest sprawiał, że ciepło rozchodziło się po jej ciele. Zwłaszcza, gdy poczuła to charakterystyczne, lekkie ugryzienie w okolicach szyi, które sekundę później ukoił przyjemnie ciepły oddech chłopaka. Jednak w pewnym momencie musiała powstrzymać jego dłoń na swoim udzie, zdając sobie sprawę, że blondyn jest w pełni zmaterializowany i jest tym samym nieznajomym, którego spotkała po raz pierwszy w Hogsmeade i na którego nie dalej jak godzinę temu wpadła w salonie wspólnym pensjonatu. Utwierdziła się w tym przekonaniu, widząc jak bezczelnie się do niej uśmiecha. Jej spojrzenie zmieniło się z nieco zamglonego, niespokojnego, co zdecydowanie oznaczało także powrót Ode do siebie. W następnej chwili patrzyła na niego już chłodno, a mięśnie jej twarzy widocznie stężały. Zacisnęła zęby, słysząc jego słowa, kiedy puścił ją i podszedł do jednego z niższych łóżek, a chwilę później rozłożył się na nim. - Złaź z tego łóżka. Nie rozkładaj się jak na swoim. - rzuciła hardo, zawzięcie na niego patrząc, nadal jednak stojąc w miejscu, jakby została do niego przyklejona. Mimowolnie zacisnęła palce mocniej na różdżce, trzymanej w jej prawej dłoni. Co to miało znaczyć, że on tak po prostu może sobie za nią łazić? I wchodzić do jej pokoju, kiedy chce? I... co to miało być przed chwilą? Niech to jasna cholera! Rzuciła się na niego... Co ona miała w głowie?
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Fakt. Zakazany owoc zawsze smakował najlepiej, jednak dla Daemona najbardziej rozkoszny był nie moment w którym w końcu dostaje to, co chcesz, ale każda inna sekunda, która ma do niego doprowadzić. Mimo wszystko różnił się od typowego mężczyzny, który za wszelką cenę chce udowodnić swojej "wybrance", że jemu się nie odmawia. Z tego powodu prowadził gry nieposiadające żadnych zasad, w jednej chwili mógł być zaborczym dupkiem, by w kolejnej czarującym dżentelmen. Lawirował między osobowościami, z łatwością nakładając kolejne maski, ale która była jego prawdziwą twarzą? Wiedział też, co oznacza odmowa. Szanował kobiety mające własne zdanie i być może była to kolejna rzecz, która zainteresowała go w osobie nieznajomej brunetki. Nie była ona dziewczyną, której bez problemu można było narzucić własne wartości nie mające nic wspólnego z tymi wyznawanymi przez nią samą. W ostatnich latach ciężko było spotkać kogoś takiego, a już na pewno w kręgach, w których obracał się on. Tam dziewczyny najczęściej poddawały się woli ojca, a następnie męża - tego miały bardzo wcześnie. Uśmiech chłopaka pogłębił się, kiedy dostrzegł jak tęczówki dziewczyny przybierają ten typowy dla nich wyraz, którym wyrażała, jak bardzo zirytowana jest jego zachowaniem. Ale czy tym razem to on był winien? To ona z premedytacją zaczęła go całować! Nie odwracał od niej wzroku, uparcie wyłapując zmiany jakie zaczęły w niej mimowolnie zachodzić, kiedy zdała sobie w końcu sprawę, że on jest tu naprawdę, jakby jego bliskość i oddziaływanie na jej zmysły nie były wystarczającym dowodem. Chłód w jej niebieskich oczach był dla niego zupełnie obcy, ściągnął brwi w taki sposób, że znalazły się dość blisko siebie. Chwycił w palce sygnet rodziny Avery, z którym nigdy się nie rozstawał i obrócił go kilka razy, czekając na rozwój wydarzeń. Wszystko wskazywało na to, że trafili do jednego domu, co dla niego samego było informacją iście cudowną, a jednak w jakiś sposób odsłaniała ona kłamstwo, jakiego się dopuścił. - Tak się składa moja droga - wstał nagle, w zaledwie sekundę pokonując dzielącą ich odległość by na powrót znaleźć się blisko dziewczyny. Oblizała usta raz jeszcze lustrując jej ciało odziane w skąpe ubranie - że to jest moje łóżko - zaśmiał się, dając jej pstryczka w nos. Po czym zaczął się po prostu rozbierać; z wolna nie przerywając kontaktu wzrokowego z dziewczyną rozpiął guziki koszuli którą zaraz odrzucił na łóżko, po czym odpiął pasek spodni - te opadły do jego kostek.
Czyli jednak w każdej kwestii był nie obliczalny. Na podstawie jego postawy można było domyślać się, że raczej nie znosił, jak coś nie szło po jego myśli, a tym bardziej jeśli w grę wchodziły kobiety. Sprawiał wrażenie kogoś kto naprawdę nie lubi jak mu się odmawia, a także Ode przekonała się już, że jest wytrwały i tak łatwo się nie poddaje (bo "dostaje to czego chce"), wiec najprędzej zakładałaby, że jest właśnie z tej grupy facetów. Tak naprawdę każdy przywdziewał maski w życiu, bo przeważnie tego wymagały różne sytuacje. Inne wartości reprezentował sobą człowiek w domu, wśród bliskich, a czasami zdarzało się wykazywać inne cechy pośród znajomych ze szkoły, z pracy czy w innych okolicznościach. Niejednokrotnie także emocje sprawiały, że pod ich wpływem stawało się inną osobą, zupełnie do siebie nie podobną. A życie to był tak naprawdę teatr, dlatego trzeba było wykorzystać to jaką w danej chwili ktoś kreuje rolę. W pierwszej chwili po przebudzeniu z tego pewnego rodzaju transu, w jakim się znajdowała, przyjmowała wszystko na chłodno. Nie wiedziała skąd on się wziął w domku, w którym miała zamieszkać, jednak po pocałunku, nie mogła na tyle trzeźwo myśleć, aby zareagować tak jak normalnie Ode by zareagowała. Co nie oznaczało, że owa reakcja nie nastąpi wcale. Ale rzeczywiście, po krótkiej chwili uderzyła ją świadomość, że to ona pierwsza wyszła z inicjatywą (nawet jeśli była w lekkim amoku), co było dla niej prawdziwym strzałem w kolano. Jak miała teraz wrzeszczeć na chłopaka, skoro sama rzuciła się na niego? Spojrzenie, którym go obdarzyła, było spowodowane tylko i wyłącznie tym, że sama była na siebie wściekła za swoje wcześniejsze zachowanie. I teraz będzie próbowała sobie odbić na nim. Śledziła wzrokiem, jak blondyn, ponownie wstaje i podchodzi do niej. W jednej chwili nawet miała dziwną satysfakcję, że jej posłuchał i zszedł z łóżka, co mu nakazała przed kilkoma sekundami, jednak coś było nie tak z jego wyrazem twarzy. Dlaczego więc był taki zadowolony? Stojąc naprzeciwko niego, jej wzrok mimowolne zsunął się z jego szaro-niebieskich tęczówek na wydatne wargi blondyna, które bezwstydnie oblizał i jednocześnie równie lubieżnie omiótł spojrzeniem jej ubranie. Poczuła, że w jeden chwili brakuje jej powietrza. I wtedy się odezwał. Zignorowała całkowicie prowokujące pstryknięcie w jej nos. - Chyba zwariowałeś. - odparła pewna siebie, wiedząc że nikt nie osadziłby uczniów razem z dorosłymi w jednym domku. Już unosiła kąciki ust, aby zaśmiać się ironicznie, kiedy wszystko zaczęło jej się układać w jedną całość. Wbiła wzrok pełen zdumienia w lazurowe ślepia chłopaka, aby po chwili, kiedy zaczął rozpiął ostatni guzik koszuli i sięgnął do tego od spodni, zamachnąć się i... wymierzyć siarczysty policzek? Nie. Nie zdążyła tego zrobić, bo ledwie uniosła rękę, kiedy przed jej oczami zapanowała ciemność. - Co jest do cholery? - mruknęła, poirytowana. Ktoś wyłączył światło? - Lumos. - szepnęła, zaraz po tym jak zdała sobie sprawę, że (teraz już w lewej) ręce trzyma różdżkę. Ramię miała lekko zgięte, a koniec magicznego patyka był wymierzony nisko gdzieś pomiędzy nią a blondyna. Wędrując wzrokiem za źródłem światła, zorientowała się, że spodnie chłopaka leżą na ziemi, między jego stopami. Podniosła wzrok, gwałtownie ciągając powietrze i śmiało przyglądając się jego nagiej, rozbudowanej klatce piersiowej.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Mimo postawy aroganckiego dupka Daemon miał na tyle mocno wykształcony instynkt samozachowawczy, że wiedział kiedy powinien odpuścić - w przeciwieństwie do Odey. Ona wydawała się być na tyle uparta - niczym przysłowiowy osioł - że stąpała po kruchym lodzie, dopóki ten nie zapadła się pod ciężarem złych ruchów i niepoprawnych decyzji. W dodatku dużo łatwiej ulegała emocjom, prowokowana parła naprzód, by sekundę później okazać wyraz zdziwienia, kiedy okazało się, że coś nie do końca poszło tak jak sobie tego życzyła czy zakładała. I choć Avrey zauroczony był właśnie tym momencie kiedy twarz dziewczyny wyrażała czyste zdziwienie, to miał świadomość tego, że jej zachowanie kiedyś naprawdę wpakuje ją w kłopoty, o ile jeszcze ich nie miała. Gdy brunetka w końcu odzyskała rezon obdarzył ją pełnym zainteresowania spojrzeniem, zastanawiając się, co teraz zrobi. W gruncie rzeczy sytuacja w jakiej się znaleźli była skomplikowaną zagwostką moralną. Z jednej strony za swoje zachowanie blondyn powinien dostać zwyczajnie w twarz, jednak z drugiej strony tym razem to ona zainicjowała ich pocałunek, więc czy to jemu należało za niego płacić? Uśmiechnąłem się triumfalnie kiedy świadomość tego, do niego dotarła. Nie mogła teraz się na niego drzeć, nie mogła w zasadzie zrobić niczego, co by chciała. Czyżby Daemon wygrał małą bitwę? - Nie, dziecino. To ty zwariowałaś i to na moim punkcie zdaje się - odpowiedział na jej zarzut, puszczając jej przy tym oczko. Niemniej jednak wszystko wskazywało na to, że prawdopodobnie nie mylił się w swoim twierdzeniu. Stalowo - niebieskie tęczówki wpatrywały się w nią, kiedy dostrzegł, że w powoli dociera do niej prawda. Czyżby właśnie jego kłamstwo wyszło na jaw? Był tego bardziej niż pewien, zwłaszcza, że brunetka uniosła dłoń jakby chciała uderzyć go w twarz, jednak nim wykonała jakikolwiek gest światło w domu nagle zgasło. Dookoła zapanowała mrok. Blondyn zmarszczyła brwi zdezorientowany, zamrugał próbując swój wzrok przystosować do nowych warunków. Wciąż w panujących ciemnościach dostrzec mógł sylwetkę nieznajomej, która stała się wyraźniejsza gdy ta rzuciła zaklęcie Lumos. Stał przed nią w samych bokserkach, cierpliwie czekając aż fakt ten do niej dotrze. Nie wstydził się swojego ciała, które na myśl przywoływało posąg Adonisa niżeli zwykłego człowieka. Zaśmiał się kiedy usłyszał, jak gwałtownie wciąga powietrze, a jej klatka piersiowa unosi się do góry. - Czy coś ci się spodobało? - zapytał, niebezpiecznie zmniejszając dystans między nimi. Chwycił nadgarstek dziewczyny, kładąc jej prawą dłoń na swojej klatce piersiowej, tak by pod opuszkami palców czuła zarys jego mięśni. - Bo muszę przyznać, że mi i owszem - stwierdził, utkwiwszy lubieżnie spojrzenie na jej ciele. Oblizał usta, by sekundę później przywrzeć nimi do warg dziewczyny. Tym razem całował znacznie zachłanniej, chwycił ją w pasie przyciągając do swojego ciała. Nie miał zamiaru tym razem znowu prosić o pozwolenie. Z resztą, odkryła jego kłamstwo więc i ona nie powinna mieć nic przeciwko temu, co może się wydarzyć.
Ona także potrafiła czasami dać spokój i przyznać komuś racje czy tez odpuścić, kiedy widziała, że juz naprawde jest na straconej pozycji. To nie tak, że brnie w cos bezmyślnie. Po prostu jest konsekwentna, ale jeśli tez znajdą sie argumenty, które do niej przemawiają, potrafi zbastować. Inną sytuacja jest dla niej moment, kiedy wyczuje kogos podobnego do siebie i widzi, że może sobie pozwolić na więcej. Wtedy jest bardziej zawzięta, ale też dlatego, aby wymiana zdań była ciekawsza. Albo jak w przypadku Daemona - nakręcić go jeszcze bardziej. Powinien dostać w twarz za to perfidne kłamstwo oraz za to, że obwiniała siebie za tę sytuację ze stacji. Miała świadomość, że jej zachowanie wtedy było wręcz wyzywające i przez to sprowokowała taka a nie inna reakcje chłopaka. Podobnie teraz, kiedy znaleźli się znowu razem w jednym pomieszczeniu i niemalże można było dostrzec ten pociąg jaki do siebie czuli; to dziewczyna wpiła się w jego usta, przywierając do niego. Ale wcale nie czuła się z tym źle mimo wszystko. Poza tym, że dała mu tym samym doskonały argument, aby nie mieć prawa sie na niego wściekać za to kłamstwo... - Chciałbyś - mruknęła tylko, mrużąc oczy i wbijając wzrok w jego twarz, na której pojawił się tej cyniczny uśmieszek. I rzeczywiście przez chwilę biła się z myślami, co zrobić, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że tak naprawdę wkręcał ją w bycie opiekunem. Jednak wygrała jej porywcza natura i zastygła z ręką uniesioną do góry, kiedy wokół mrok. Zdziwienie i lekkie zmieszanie na jej twarzy, powoli ustępowały miejsca cichej ekscytacji, a następnie wyraźnemu zachwytowi. Męskie ciało, zwłaszcza tak bosko wyrzeźbione jak blondyna, który wlasnie przed nią stał, często sprawiało, że niemal brakowało jej powietrza w płucach. Sam widok, potrafił sprawić u niej taką reakcję, a co dopiero fakt, że chwilę później jej ręka, za sprawą - a jakże - chłopaka, znalazła się na jego torsie. Zignorowała jego słowa i automatycznie zaczęła sunąc koniuszkami palców po każdej wypukłości, rysującej się na jego nagiej piersi. Podniosła spojrzenie na jego tęczówki, dokladnie wtedy, kiedy ten ostentacyjnie lustrował wzrokiem jej ciało. Było w tym coś drapieżnego, tak samo jak w geście oblizania warg, który juz teraz kojarzył jej się tylko z tym chłopakiem. A jak tylko go wykonał, złączył ich usta ponownie w namiętnym pocałunku i przyciągnął ją do siebie. Westchnęła tym samym w jego rozchylone wargi, nie spodziewając się tego, że znowu przyjdzie jej poczuć ich miękkość oraz zachłanność i pragnienie, jakie od nich biły. Jej różdżka wypadła jej z ręki i opadła na dywan, a sama dziewczyna przeniosła wolną dłoń na kark Ślizgona, aby przyciągnąć jego głowę niżej i pogłębić pocałunek. Była o wiele niższa od niego, dlatego też kiedy dopadł jej warg, mimowolnie stanęła na palcach aby znaleźć się bliżej niego. Tym razem to ona pierwsza odważyła się pierwsza podjąc próbę wtargnięcia językiem, między jego rozchylone wargi. Łapczywy pocałunek, jaki rozpoczął blondyn w tamtej chwili, sprawił, że Odeya chciała dorównać mu w tej zachłanności, dlatego starała się dotrzymac mu kroku w tej intensywnej pieszczocie. Podczas gdy ich języki walczyły o dominację dłoń dziewczyny, pozostawiona wcześniej na jego piersi, błądziła po jego ciele, badając każde wyżłobienie mięśni, znajdujących się pod jego skórą. W pewnym momencie jednak zastygła w bezruchu i odsunęła się od niego na kilka centymetrów i mając nadal zamknięte powieki, zacisnęła je nieco, przykładając sobie dłoń do ust. Wciągnęła ledwie powietrze do płuc, przez nos, kiedy poczuła, że robi jej sie niedobrze. Do tego stopnia to uczucie było nieznośne, że musiała otrzeźwieć w jednej chwili, aby oderwać się od nieznajomego i zapanować nad mdłościami, które owładnęły jej ciało w tamtej chwili.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Nigdy nie powiedziałby, że Odey w swoich działaniach jest bezmyślną marionetką podatną na wpływy innych, wręcz przeciwnie - jego zdaniem dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co robi, niniejsza jednak czasem nie brała pod uwagę czynnika ludzkiego, którym podczas ich spotkań był nieobliczalny Daemon. W swoich prowokacjach czasem zbyt przedwcześnie zakłada, jak zachować może się jej pracownik, natomiast Avrey a jakby z uporem maniaka udowadniał jej, że myli się za każdym razem. Nie zmienia to faktu, że i ona potrafiła go zaskoczony, wciąż miała w sobie tą cudowną wolę walki, spojrzenie pełne determinacji i wiary we własne możliwości. To właśnie te cechy sprawiały, że powoli uzależniał się od prowadzonej przez nich gry. Stanowiła dla niego rodzaj wyzwania, a on subtelnie dawkował ją sobie, starając się by to uczucie "haju" trwało jak najdłużej. Uśmiech blondyna pogłębił się, kiedy różowe usta opuściły słowa, które spodziewał się usłyszeć. Zawarczał pod nosem niczym zwierzę, przystępując do działań, które miały sprowadzić brunetkę na skraj rozkoszy. Radość sprawiało mu to, w jaki sposób reagowała na jego gesty, słowa. To jak jej twarz zmieniała swój wyraz pod wpływem tego co robił zdawało się być najpiękniejszym widokiem, jakie dane było mu oglądać. W momencie gdy zdradziła mu swój wiek, pojął, że prawdopodobnie może być pierwszym chłopakiem który traktuje ją w taki sposób, a jednak nie dostrzegł u niej zawstydzenia czy innej oznaki wskazującej na to, że czuję się z tym niekomfortowo. Biła od niej pewność siebie, jednak w rzeczywistości jak daleko byłaby w stanie się posunąć? Ciężko było zintegrować reakcję, jaką wywołał u brunetki widok jego nagiej klatki. Oczywiście dzięki tamu Daemon poczuł dziką satysfakcję. Wiele dziewczyn reagowało właśnie w taki sposób, a tak naprawdę był to jedynie początek, po już po chwili zdecydowanym ruchem zmusił ją, by poprzez zmysł dotyku zbadała jego ciało. Kiedy zimne palce zetknęły się z jego rozgrzaną skórą spiął delikatnie mięśnie, by sekundę później kiedy przyzwyczaił się już do jej dotyku rozluźnić je. Nie sądził, że tak ochoczo odpowie na jego pocałunek; ich języki złączy się w tańcu, kiedy brunetka delikatnie wspięła się na palce pogłębiając ich doznania. Mimowolnie w odpowiedzi na jej zdławiony jęk warknął dziko, napierając na nią. Doskonale poczuć mogła jego męskość, którą okrywał jedynie cienki materiał bokserek. Czując jak ociera się o jej ciało kolejne warknięcie opuściło usta Daemona, a on sam powoli dawał się ponieść żądzy. Tym razem znacznie ciężej było mu nad sobą zapanować, zwłaszcza, że znajdowali się w odosobnionym miejscu. Jęk niezadowolenia opuścił jego usta, kiedy nagle Od odsunęła się zakrywając dłonią usta. Spojrzał na nią zdezorientowany i wkurwiony. - Masz mdłości? - zapytał, szybko oceniając sytuację - W ciąży jesteś? - kolejne słowa pewne rozbawienia padły z jego ust a on sam by nieco okiełznać swoją naturę ponownie legł na łóżko, oczywiście nie ukrywając dowodu swojego podniecenia.
Charakteru dziewczyny nie można było jednoznacznie określić. Tak jak wynikało z jej zachowania, czasami była porywcza i spontanicznie podchodziła do sprawy, a czasami wystarczyła jedna mała rzecz, aby straciła grunt pod nogami i jej twarz ogarnęło zdumienie. Ale jedno było pewne - zdecydowanie należała do osób zdeterminowanych i dążących do tego, aby dawać z siebie wszystko, nawet kiedy ostatecznie odniosła niepowodzenie. Może czasami rzeczywiście chce przejrzeć następny krok swojego "przeciwnika" w rozmowie i za bardzo skupia się na tym, niżeli na samej sprawie, ale to sprawia, że czasami może zyskać na nim przewage, przynajmniej w niektórych przypadkach. Kiedy do jej uszu dotarł gardłowy dźwięk, który wydał z siebie chłopak, wiedziała, że dla niej nie oznacza to niczego, czym mogłaby się pochwalić. Pewnie swoimi słowami tylko utwierdziła go w przekonaniu, że jednak ma do niego słabość, choć jej usta mówiły inaczej. Jemu mogła kłamać, jednak samej siebie juz nie mogła oszukać. To jak jej ciało reagowało za każdym razem pod wpływem choćby jego najmniejszego dotyku, zdradzało wszystko. Była młoda, to prawda i może i miała na swoim koncie kilka odważniejszych pocałunków, jednak nadal była tylko niespełna szesnastoletnią dziewczyną, którą można było nazwać niewinną, jeśli chodzi o seks. Nigdy nie należała jednak do osób, których krępowała cielesność i wszystko co było z nią związane, więc podobnie było w tym przypadku. To nie tak, że nie poczuła niepewności, kiedy na stacji chłopak podjął się dość śmiałego pokazania jej jak bardzo pragnie się odegrać. Wtedy przez chwilę musiała oswoić się z tym, co było dla niej nowe, tym bardziej, że było to uczucie połączone również z zaskoczeniem tak nagłym działaniem blondyna, ale też podnieceniem, które nagłe uderzyło ją niczym fala tsunami. Podobnie też i w tym przypadku, jak tylko jej palce dotknęły rozgrzanej skóry chłopaka, poczuła krew krążącą szybciej w jej żyłach oraz uczucie gorąca rozlewające się po całym jej ciele, aż po koniuszki palców u stóp. Zauważyła także jak pod jej opuszkami, mięśnie blondyna drżą pod wpływem tego gestu. Sama nie spodziewała się, że może tak szybko dać się ponieść swojemu instynktowi, który do tej pory mało kiedy dawał o sobie znać. Jednak tym razem pozwoliła swojemu ciału pokierować sobą i swoim poczynaniom. Unosząc się na palcach, nie przewidziała tego, że jeszcze bardziej przylgnie do niego i będzie wstanie poczuć nie tylko doskonale zbudowany tors chłopaka. Dodatkowo blondyn naparł na nią swoim ciałem. Przygryzła delikatnie jego dolną wargę, zdając sobie sprawę, że otarła się właśnie o wybrzuszenie w jego bokserkach. - Mmm... - z jej ust wydobył się cichy pomruk, zdający się ukazywać jej lekkie zdumienie, którego nie mogła w tej chwili okazać inaczej. Czuła, że serce w jej piersi dudni jak oszalałe, powodując kolejne fale gorąca. Ich oddechy łączyły się raz po raz, a dziewczyna przez zachłanność kolejnych pocałunków ledwie mogła złapać powietrze. Jej dłoń na karku chłopaka zjechała całkowicie na jego plecy, błądząc gdzieś po nagiej skórze blondyna. Nie wiedziała, że to uczucie związane z fizyczna przyjemnością może byc aż tak silne. Zarówno jego dotyk na ciele dziewczyny, jak i możliwość poznawania jego idealnego ciała przez nią, wprawiały ją w cos więcej niż zachwyt. Nie mogła juz nad tym zapanować. Instynktownie zbliżyła się jeszcze odrobinę do niego, powodując, żebh jej biodra niemalże przykleiły się do jego miednicy. Zdawała sobie sprawę, że może tego później żałować, jednak nic nie powstrzymało ją przed tym aby nadal stojąc na palcach delikatnie opaść na pięty i po chwili znów wspiąć się na palce. Ten ruch u niej samej spowodował przeszywający jej plecy dreszcz, w momencie kiedy poczuła wyraźnie jego męskość. Chciała zobaczyć jak to jest. Sprawdzić jak zareaguje jej ciało, a przede wszystkim (mimo konsekwencji) chciała zacząć igrać z chłopakiem. Ta niepewność i wyczekujące chwile, które towarzyszyły jej na stacji w Hogsmeade, kiedy zastanawiała się co teraz zrobi - były niesamowicie ekscytujące. Chciała poczuć to jeszcze raz. Nie zwróciła uwagi na to, jakim odgłosem pożegnał jej usta blondyn. W tamtej chwili skupiona była na tym strasznym stanie, który nagle zaatakował jej ciało. Z dłonią, przytkniętą do swoich ust, próbowała stawić czoła mdłościom, które zaskoczyły ją z nie nacka. - Nie wiem... co się dzieje. Niedobrze mi. - szepnęła po chwili i nagle jej wzrok padł na szklankę wody, znajdującą się na niewielkiej szafce nocnej. Sięgnęła po nią i przystawiła ja do ust, upijając łyk i czekając na reakcje jej organizmu. Nadal miała nieprzyjemne uczucie w żołądku, jednak chłód płynu sprawił, że poczuła się odrobinę lepiej. Pociągnęła drugi łyk i przymknęła oczy. A kiedy je otworzyła, jej wzrok padł na blondyna rozłożonego na jednej z dolnych pryczy. Zauważyła, wyraźnie napięty materiał bokserek, w ich strategicznym miejscu, na co uniosła nieznacznie brew, jednak jej spojrzenie po chwili przykuło okno, za plecami chłopaka. To chyba dobry pomysł - uznała w myślach podchodząc do łóżka, jednocześnie także i do niego, jednak nie usiadła, tylko pochyliła się i otworzyła okno, w następnej chwili czując przyjemnie rześki powiew świeżego powietrza. Sprawiło to, że zdecydowanie lepiej zniosła mdłości, ale także mogła nieco ochłonąć po tym jak przed chwilą niemal całkowicie oddała się chłopakowi. Niby to tylko odrobina czystego, chłodnego powietrza, a ile Ode jej w tej chwili zawdzięczała.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Nie ważne jak usilnie chciała darzyć blondyna jedynie negatywnymi uczuciami, które niejednokrotnie w niej budził, tak ciężko było nie przyznać, że mimo postawy aroganckiego dupka miał w sobie coś, co ją do niego przyciągało. Z tego właśnie powodu wciąż tkwiła w miejscu, kiedy tak naprawdę powinna uciekać, bo tak nakazywał zdrowy rozsądek, zwłaszcza stając twarzą w twarz ze Ślizgonem. Kiedy pierwszy raz - wtedy na stacji - wykazywała się skrajną nieodpowiedzialnością nawiązując dziwną konserwację z nieznajomym wpadła w swego rodzaju sidła, z których przy każdym kolejnym ich spotkaniu coraz trudniej było się wydostać. W przeciwieństwie do brunetki on nie miał problemu z tym, żeby powiedzieć dziewczynie, jak jej zachowanie na niego wpływa, choć zamiast ograniczać się jedynie do słów, wolał oddziaływać na inne zmysły. Wciąż szukał z nią kontaktu, badając nie tylko granice do jakiś może się posunąć, ale również sprawdzając w jakiś sposób jej ciało reaguje na jego dotyk, który z każdą chwilą robił się coraz śmielszy. Widząc, jak ona sama próbuje mu się przeciwstawić, a w jaki sposób na jego poczynania odpowiada ciało nieznajomej posłał w jej kierunku uśmiech, w którym to jeden z kącików ust unosi się nieznacznie do góry, a rozchylone wargi ukazują kilka białych zębów. W przenikliwych, stalowo-niebieskich oczach Daemona dostrzec można było nutę rozbawienia objawiającą się nikłym blaskiem, który nadawał jego tęczówką przyjaźniejszego kolorytu. Mimo, że zachowanie Daemona było śmiałeś, nosiło na sobie znamię dyktatury jakby on sam nie znosił sprzeciwu to nawet jeśli pragnął ją posiąść, przyjąłby odmowę. Chociaż stwarzał obraz osoby, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel w gruncie rzeczy szanował zdanie innych, a tym bardziej kobiet w tak delikatnej kwestii jaką był seks. Odey wystarczył niewielki impuls, by zainicjowała ich pocałunek, przepełniony narastającym w niej pragnieniem bliskości. Był już tak blisko, a jednak i tym razem coś stanęło im na przeszkodzie. Warknęła pod nosem wkurwiony, niemniej starał się robić dobrą minę do złej gry; plującą z bólu męskość skutecznie niwelowała jego dobry humor. Musiał trochę ochłonąć, z tego powodu wycofał się na łóżko. Chciał poradzić dziewczynie, żeby napiła się wody, jednak zanim zdążył zabrać głos, ta jakby czytając mu w myślach sięgnęła po szklankę, wypijając jej zawartość. Wpatrywał się w nią z lubieżnym uśmiechem na ustach, który powiększył się, kiedy zauważył w jakie miejsce przez chwilę skierowane było spojrzenie niebieskich oczu dziewczyny. Pokręcił z dezaprobatą głową, jakby właśnie to, co zrobiła było wielce niestosowne, cmokając przy tym z wyraźnie rozbawionymi oczami. Kiedy nagle ruszyła w jego kierunku, początkowo myślał, że chce go zwyczajnie uderzyć za hipokryzję, która w tym momencie się wykazał, ale minęła go i dopadła do okna, otwierając je. Wilgotne, chłodne powietrze dostało się do środka wywołując na ciele gęsią skórkę, Daemon przekrzywił delikatnie głowę kiedy przed jego twarzą znalazł się uroczy tyłek brunetki.
Samo to, że chciała za wszelką cenę go nie znosić, wściekać się na niego i robić mu na złość z pełną premedytacją, wcale nie oznaczało, że to tak łatwo jej się uda. To były tylko jej założenia, których teoretycznie miała się trzymać, jednak w rzeczywistości, nie bardzo jej to wychodziło. Zauważyła, że zachowanie Ślizgona i jego reakcje są jednoznaczne, jeśli chodzi o to jak ona wpływa na niego. Faktycznie, nie ukrywał się z tym. Tak samo jak z coraz odważniejszym podejściem do ich fizycznej relacji (o ile można było to tak nazwać, na tym etapie). To robienie mu na przekór i odmowa, często wiązały się ze zwyczajną zabawą. Rozrywka, jaką dostarczało jej bawienie się tym przysłowiowym "odbijaniem piłeczki" ekscytowała ją do tego stopnia, że nie miała ochoty przestać. Tym bardziej, jeśli jego cyniczny uśmieszek, jeszcze bardziej zachęcał ją do przeciwstawiania się mu. A przynajmniej ona tak go odbierała. Ciekawe. Bo Ode była przekonana, że w tej kwestii także zawsze dostaje to czego chce. Gdyby to usłyszała, na pewno długo nie mogłaby w to uwierzyć. Czyli jednak niewyżyty chłopak, który mimo wszystko szanuje kobiety. To ci niespodzianka. Na podstawie jego zachowania i postawy, jaką przyjmował rysowała sobie w głowie inny jego obraz. Nie mogła pojąć jak szybko poddała się wewnętrznym pragnieniom, które wzięły nad nią górę. Każdy pocałunek oddawała mu z pełną pasją i zachłannością, której nie brakowało jego gestom. To prawda, to ona coraz bardziej zbliżała się do niego, jakby głodna każdego kolejnego dotyku skóry, muśnięcia warg, pieszczoty języka. Jednak nie była w stanie zarejestrować tego jak bardzo wściekły wyraz twarzy przybrał, kiedy odsunęła się od niego, próbując opanować to jak bardzo niedobrze było jej w tej chwili. Dobrze, że byla ta szklanka wody. Dużo lepiej poczuła się dopijając ją, w momencie kiedy zauważyła leżącego na łóżku Daemona. Jej wzrok automatycznie padł tam gdzie nie powinien, co niestety chłopak wyłapał. Ale ona wtedy miała juz inny obiekt przed oczyma. Kiedy otworzyła okno, przyjemny chłód wilgotnego powietrza owinął jej twarz co praktycznie całkowicie odgoniło od niej mdłości, które jeszcze przed sekundą opanowały jej organizm. Nie minęło kilka sekund kiedy poczuła ręce blondyna, pociagające ją w swoim kierunku i nim się obejrzała wylądowała na nim.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Daemon Avrey był chłopakiem, który potrafił uzależniać; chłodna, trochę mroczna aura przyciągała, mamiąc skrywaną przez niego tajemnicą, która biła z jego stalowo - niebieskich tęczówek. W jego zachowaniu było coś drapieżnego, co u innych, zwłaszcza przedstawicielek płci pięknej wyzwalało pierwotne żądze oraz potrzebę przeciwstawienia się mu. Prowokował nie tylko słowami wypadającymi z jego ust, czasem niebyt przemyślanymi, ale również zachowaniem, które bardzo często w żaden sposób nie było zgodne z ogólnie obowiązującymi normami społecznymi. Tym razem również zdawał sobie sprawę z tego, że posuwa się trochę za daleko. Pocałunki z Od były jakby kolejnym poziomem ich gry, jednak on znając wiek dziewczyny nie powinien posunąć się, a jednak to robił. Przekraczał kolejne granice, spychając wyrzuty sumienia - tak miał coś takiego jak sumienie! - w odmęty własnych myśli.
Choć z pewnością bardzo nie chętnie, ale mogła potwierdzić, że ten chłopak miał w sobie coś magnetycznego, co z każdą kolejną chwilą, spędzoną w jego towarzystwie coraz bardziej przyciągało do niego. I rzeczywiście czasami zupełnie naturalnym odruchem było przeciwstawienie się jego urokowi, co z pewnością niejedna z dziewczyn już próbowała, jednak zapewne nie miało to żadnego sensu, biorąc pod uwagę postawę, jaką zazwyczaj przyjmował. Gryfonka, nie zdawała sobie zupełnie sprawy z tego, do czego w tej chwili się posuwa. Zaczęło się od niewinnej gry, którą postanowiła pociągnąć, aby pokazać blondynowi swój charakterek, jednak z biegiem czasu owa gra stała się scenariuszem, który specjalnie pisany jest po to, aby stworzyć coś konkretnego. Swego rodzaju przygoda obnażyła przed nimi ich prawdziwe pragnienia. A przynajmniej jej pragnienia. W tak młodym wieku, Ode nie miała jeszcze okazji na tyle poznać siebie, aby wiedzieć jakie instynkty tak naprawdę w sobie kryje. Poza tym była osobą, która nigdy nie żałowała swoich decyzji. Może czasami te odbijały się echem w jej życiu, jednak próbowała wyciągać z nich jak najwięcej wniosków na przyszłość, tym samym pomagająć jej w kolejnych decyzjach.
Oderwała się od niego, podnosząc wzrok, jednak nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Nie wiedziała dlaczego, ale kiedy wstała, odwróciła się tyłem i oplotła ramionami swoje ciało, wbijając wzrok w miękki, beżowy dywan, na którym leżała nadal jej różdżka, która upuściła.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Chyba oboje nie byli świadomi tego, dokąd zaprowadzi ich z pozoru niewinna wymiana zdań podczas spotkania na stacji. Znajomość z Odey była jedną z dłuższych, którą nie znudził się już po drugim spotkaniu, wciąż pozostawał pod wrażeniem jej woli walki, którą emanowała niezależnie od pozycji na jakiej się znajdowała. Zupełnie jakby wciąż wierzyła, że jest w stanie z nim wygrać i poniekąd miała rację. Daemon, jak każdy typowy mężczyzna miał swoje słabości, a jego były piękne, a jednocześnie pyskate kobiety do których zaliczyła się brunetka. Oczywiście nie było to jednoznaczne z tym, że Odey pomacha mu przed nosem tyłkiem a on na ten widok będzie ślinił się niczym psidwak, jednocześnie stając się uległym. Nie tędy prowadziła droga, niemniej jednak dobrze wykorzystane atuty, jakie posiadała mogły go nieco zmiękczyć.
Kiedy od niego odeszła, stając w znacznej odległości, dostrzegł, nie umiejąc spojrzeć mu w oczy westchnął. Gdyby miała to szczęście trafić na kogoś innego, ten ktoś zapewne podszedł by do niej, przytulił, zrobił cokolwiek by poczuła się lepiej. I choć miał tego świadomość to sam nie potrafił wykonać w jej kierunku żadnego gestu, zamiast tego zaczął się pospiesznie ubierać. Cisza jaka zapanowała między nimi zdawała się ciążyć im obojgu, choć żadne nie potrafiło jej przerwać. Avrey włożył na siebie ostatnią część garderoby, podchodząc zbliżaj brunetki, schylił się i podniósł jej różdżkę. Kiedy oddawał dziewczynie magiczny kawałek drewna, specjalnie subtelnie musnął opuszkami palców jej miękką skórę dłoni, choć wciąż milczał. - Powinnaś wziąć prysznic - oznajmił, wręcz chłodnym tonem mijając ją i po prostu wyszedł, skazując siebie a przede wszystkim Odey na myśli dręczące sumienie. Był kutasem, do tego pojebanym.
Nigdy nie pomyślała by, że po tym jak uciekła ze stacji, widząc jak chłopak rozbija pięść na ścianie, i tym razem pozwoli aby to samo uczucie niepokoju nią owładnęło. Wtedy mieszało się to z odrobiną ekscytacji, jaką wyzwalał w niej blondyn, dlatego owy niepokój dość szybko ją opuścił. Może i była naiwna, sądząc, że kiedy spotkała go już pierwszego dnia na wyjeździe, ten nie będzie utrudniał jej życia, ale tak naprawdę sama pchała się w jego ramiona. Choć zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że będą z tego kłopoty (o czym nawet poinformowała go nawet w salonie), nie potrafiła pozostać obojętna na chłopaka. Odnosiła dziwne wrażenie, że jego zachowanie nie było takie jednoznaczne. Grał zimnego drania, któremu wszystko było obojętne i zależało mu tylko na jednym, ale z drugiej strony, Ode widziała coś głębszego w jego spojrzeniu. Coś co musiało się być powodem tego jaką postawę przyjmował. Ale nie mogła, ani tym bardziej nie chciała tego analizować. Bo przecież tak naprawdę go nie znała. Nawet nie chciała by, żeby stał się w ten sposób podatny na jej atuty. Co z tego, że zakręciłaby biodrami przed nim i by jej uległ, skoro to nie byłaby jego decyzja, tylko działanie instynktowne, tzw. "myślenie tym co ma w spodniach". Nie miałaby wtedy zupełnie z tego satysfakcji. Wykorzystywanie perfidnie takich sztuczek przez dziewczyny, aby przekonać facetów, albo sprawić żeby byli im posłuszni, wydawało jej się żałosne.
Stojąc kilka kroków od łóżka, jej głowę zaatakowały wszystkie emocje, które towarzyszyły jej w ciągu ostatniej godziny i nagle poczuła ból w okolicy skroni. Zacisnęła na moment powieki, próbując pozbierać myśli. Chyba jednak za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Serce w dalszym ciągu waliło jej jak oszalałe i nie była w stanie go uspokoić. Zdawała się przez chwilę zapomnieć, że za jej plecami znajduje się chłopak, który jak gdyby nigdy nic zakłada na siebie kolejne części garderoby. Kiedy znalazł się w zasięgu jej wzroki, powędrowała wzrokiem za nim, podnoszącym jej różdżkę z podłogi, którą chwilę później jej oddał. Niby przypadkowy dotyk, którym ją obdarzył, sprawił, że zacisnęła zęby, jednocześnie słysząc jego słowa. Nie odpowiadziała, jedynie wpatrując się w niego, bez większego wyrazu. Nie odezwała się także, kiedy sylwetka blondyna mignęła jej w drzwiach. Zaraz po tym, jak została sama w pomieszczeniu, kopnęła skrawek materiału, należący do niej, który leżał na ziemi. Co za dupek! Idiota! Frajer! Kompletna świnia...
//zt
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Każdego ranka od czterech dni na łóżku Odey znajdował się mały, zwinięty w rulon pergamin, przewleczony czerwoną nitką pergamin. Na każdym, kreślonym tym samym charakterem pisma znajdowały się słowa, których znaczenie nie było takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać, jednak było w tym coś romatycznego.
Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu
Gdy już się zobaczymy, nie pozwól mi się zapomnieć. Przypominaj mi nieustannie. Chyba że i Ty się zapomnisz. Jeśli tak to mi nie przypominaj. Takie zapomnienie może się zdarzyć.
Wiara to zabawna rzecz. Pojawia się, kiedy tak naprawdę tego nie oczekujesz. To tak, jakbyś pewnego dnia odkrył,że baśń może się nieco różnić od twoich wyobrażeń.Zamek, cóż,może nie być zamkiem. I nie jest ważne „długo i szczęśliwie”, ale”szczęśliwie” teraz. Raz na jakiś czas, człowiek cię zaskoczy, i raz na jakiś czas człowiek może nawet zaprzeć ci dech w piersiach
Nie ma Ciebie, nie ma mnie. Świat nie istnieje, skończył się. Do chwili gdy się znów… Spotkamy
Złość. Żal. Zawód. Wściekłość. Były to emocje, które skutecznie wyparły u Oliv ekscytację oraz radość z wakacyjnego wyjazdu i to chwilę po tym, gdy przekroczyła próg domku w którym miała mieszkać z dwójką najlepszych przyjaciół. Widząc Maxa obściskującego, ba! całującego i obłapiającego się z Mią stanęła, jak spetryfikowana, nie mogąc wykonać nawet jednego kroku, choć miała ochotę wybiec stamtąd jak najszybciej. Po tym, każdy kolejny dzień dla niej wyglądał tak samo, za wszelką cenę starała się unikać "zakochanej pary", nie myśleć o tym, co zaledwie kilka dni wcześniej wydarzyło się między nią a Solbergiem i jakoś przetrwać następne tygodnie, nie urządzając przy tym scen. Akurat to było najłatwiej jej osiągnąć, choć nie wydawała się być oazą spokoju; była mrukliwa, odzywała się tylko wtedy kiedy musiała, wyglądała jakby była jednocześnie poddenerwowana i smutna. Sama nie do końca potrafiła pojąć swój stan, wyjaśnić jego powód, aż w końcu pękła pisząc błagalną wiadomość do Odey. W domku numer trzynaście pojawiła się kwadrans po tym, jak przyjaciółka zgodziła się ją przyjąć do swojego łóżka. Ubrana w szlafrok z poduszką pod pachą weszła do środka od razu napotykając zmartwione spojrzenie drugiej Gryfonki. - Mam ochotę zabić Maxa - powiedziała jeszcze w progu i choć chciała brzmi groźnie, w jej ustach brzmiało to bardziej jakby się żaliła. - Masz czekoladę? - zapytała z nadzieją w głosie, patrząc na przyjaciółkę smutnym, błagalnym spojrzeniem. Po raz pierwszy w życiu Olivia wyglądała jak siedem nieszczęść i choć na co dzień bardzo przejmowała się swoim nienagannym wyglądem, tak teraz odnosiło się wrażenie, że miała to zupełnie gdzieś.
Po wiadomości, którą otrzymała od Liv była naprawdę przejęta tym co mogło się stać. Dopiero kiedy przyjaciółka odpisała, że chodzi o widok chłopaka, który jej się podoba, a który na każdym kroku całuje się z inną - zrozumiała. Sama chyba nie wytrzymała by takiej atmosfery w domku. Od razu niemal przyszła jej na myśl sytuacja, gdzie Daemon obściskiwałby się z Chloé albo z Adrianem... Chyba wtedy poprosiłaby o przeniesienie do innego domku. Wiedziała jak w tej chwili mogła czuć się Callahan, dlatego jak tylko otworzyła jej drzwi, podchodząc w samym podkoszulku na ramiączkach, i widząc jej minę, posłała jej współczujące spojrzenie. Blondynka miała na sobie szlafrok, a pod jej pachą znajdowała się poduszka. Dobrze, że o tym pomyślała, bo chyba w ich pokoju nie było żaden zapasowej pościeli. Kołdrą mogą się podzielić. Kiedy przyjaciółka przekroczyła próg domku, otarła się przypadkiem dłonią o przedramię Ode, która momentalnie wzdrygnęła się nieco, czując na plecach jakby ciepły wiatru. Przecież nie miała uchylonego okna... - Mam dwie tabliczki. Na jednego Maxa powinno starczyć, ale nie wiem czy nie braknie, jak zaczniemy gadać o Daemonie... - zaczęła, kiedy zamknęła za nią drzwi i odwróciła się, aby westchnąć i podejść do łóżka, znajdującego się na dole i paść na niego, bezradnie. - Ale czy zabicie Solberga sprawi, że przestanie Ci na nim zależeć? - spytała w końcu, kiedy wstała, aby wyciągnąć z szuflady szafki nocnej dwa opakowania czekolady z orzechami. - Nie oszukujmy się, pewnie zamiast zabić, wolałabyś go znowu przelecieć. - dodała po chwili z wymownym uśmieszkiem, siadając obok przyjaciółki na łóżku i łamiąc jedną tabliczkę, a drugą rzucając gdzieś na pościel (swoją drogą - na pościel należącą do Daemona). Podsunęła Liv kakaową słodycz, po tym jak uporała się z otworzeniem opakowania.