Chodzą pogłoski, że latarnia jest nawiedzona. Z daleka wydawać mogłoby się, że jest zadbana, elegancka i zamieszkała jednak im bliżej podchodzisz tym odkrywasz, że to tylko iluzja. Latarnia jest opuszczona, a na drzwiach prowadzących do środka narysowana jest czerwona czaszka. Mimo wszystko można wejść do środka w akompaniamencie skrzypiących drzwi.
W środku jest niewiele przedmiotów, a imponujące są kręcone schody prowadzące w górę. Na szczycie znajduje się laterna, skąd rozpościera się wspaniały widok… jednak zanim dotrzesz na górę musisz rzucić kością czy dostałeś się tam od razu czy jednak coś Cię chciało poznać…
Spoiler:
1, 2 - wchodzisz po schodach i wchodzisz… mija dwadzieścia minut, pół godziny, godzina, dwie… a schody się nie kończą. Gdy zatrzymujesz się by złapać oddech pod Twoją stopą zarywa się schodek w wyniku czego Twoja noga utknęła. Mało tego, gdy tylko nią poruszasz coś Cię nagle za nią chwyta od spodu. Czujesz na skórze lodowate kościste palce, które ciągną Cię w dół. Musisz użyć magii albo skorzystać z czyjejś pomocy.
Jeśli używasz magii działanie zaklęcia rani również Twoją stopę, ale ją uwalniasz. Oprócz nabytej rany (w zależności od charakteru zaklęcia) przez cały Twój obecny wątek dokucza Ci ogromne zimno, a na stopie masz bliznę w kształcie cudzej ręki - blizna zniknie do końca wakacji. Jeśli używasz siły w uwolnieniu stopy to po jakimś czasie Ci się udaje, jednak jesteś bardzo zmęczony. Oblewa Cię pot, oddychanie staje się ciężkie, kręci Ci się w głowie, dostajesz gorączki i zdecydowanie potrzebujesz odpoczynku. Wydaje się jakby ta ręka wyssała z Ciebie energię życiową.
Po wszystkim ręka znika, tak samo jak iluzja. Możesz dalej korzystać z latarni, już nic Cię nie niepokoi.
3, 4 - dotarłeś tam gdzie chciałeś, jednak z pewnością nie w takim towarzystwie jakiego oczekiwałeś, bowiem doczepił się do Ciebie... topek, który jest najwyraźniej gospodarzem tej opuszczonej latarni. Pomimo uroczego wyglądu uśmiech jego przypomina do złudzenia ten, który nosi Irytek. Przez cały ten wątek topek domaga się Twojej uwagi - nie znaczy to, że da się pogłaskać, przytulić i podrapać jak zwyczajny królik. Nie, on ciągnie Cię za włosy, rękaw, nogawkę, podgryza paski od sandałów, ciągnie za biżuterię, drapie Cię pazurami po łydce, nie daje się dotknąć. On po prostu chce się bawić i musisz znaleźć sposób, by go czymś zająć (koniecznie z udziałem własnym), jeśli chcesz spędzić tu czas bez przeszkód. Gdy stąd wychodzisz topek Cię odprowadza, ale nie można go ani adoptować ani stąd zgarnąć - jest szybki i żadne zaklęcie nie jest w stanie w niego trafić.
5, 6 - każdy Twój krok niesie się echem po latarni. Po pewnym czasie zauważasz, że zostawiasz za sobą ślady rdzy. Twoje obuwie (bądź stopy, jeśli jesteś tu boso) jest pokryte fluorescencyjną mazią, w którą musiałeś nieświadomie wdepnąć. Mazi nie da się zmyć, a Twoje obuwie zostaje w ten sposób nieodwracalnie zniszczone. Uwaga - jeśli nie masz na sobie obuwia to po czterech Twoich postach stopy pokrywa rdza i stopniowo tracisz czucie w placach. Potrzebujesz silnej dawki eliksiru wiggenowego (1 porcja) bądź odpowiedniego zaklęcia leczniczego inaczej wiąże się to z groźnymi powikłaniami.
Autor
Wiadomość
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Chyba działało to w obie strony, bo choć Strauss tego chciała to nie potrafiła uwolnić się od Puchonki. Nie chciała jej wciągać w jakieś dziwne relacje, ale to było silniejsze od niej. Nie umiała być w pełni obojętną. Zdecydowanie ciągnęło ją do Nancy nawet jeśli sama przed sobą nie potrafiła w pełni tego przyznać. Ani w pełni zidentyfikować uczuć jakie do niej żywiła, co było o wiele bardziej skomplikowane. Przynajmniej dla niej. Zupełnie zapomniała o wcześniej palonym oprylaku i butelce rumu, którą przyniosła ze sobą. W tej chwili obecność Williams działała na nią o wiele silniej niż powoli już ulatujące z ciała używki. Każdy jej jęk, każda choćby najmniejsza reakcja działała na nią otumaniająco. I sprawiała, że pragnęła więcej z każdą chwilą. I naprawdę dla niej nie miało znaczenia to, gdzie się znajdowały. - Nikt nie patrzy - mruknęła jeszcze cicho, starając się jakoś uspokoić Nancy. Była noc. Znajdowały się na środku odludzia i jakoś mało prawdopodobne wydawało jej się, by ktoś specjalnie przyszedł w to miejsce i wpatrywał się w to, co działo się na latarni morskiej. Zamruczała z przyjemnością, gdy tylko poczuła jak Puchonka przyciąga ją do kolejnego namiętnego pocałunku, który tak chętnie odwzajemniła, rozchylając posłusznie wargi i pozwalając Williams na to, by go pogłębiła. Z pewnością po czymś takim nie spodziewałaby się... odmowy? Muszę już iść. Te słowa ciągle rozbrzmiewały echem w jej głowie. Nagle poczuła się... rozczarowana? Nie. Chyba nie. Poczuła jednak jakby coś ścisnęło ją w klatce piersiowej. Lub jakby ktoś uderzył w nią tłuczkiem w czasie meczu. W jakiś sposób... chyba ją to zabolało? Nie potrafiła na nią spojrzeć. Zamiast tego postanowiła wzrokiem odszukać odrzucone na bok koszulki, by móc podać Nancy tę, która należała do niej. - Jasne. Nie ma sprawy - nie chciała, by jej głos zabrzmiał aż tak chłodno i bezemocjonalnie, ale inaczej nie potrafiła. Sama wciągnęła na siebie swój nieco już wymięty t-shirt, wciąż unikając kontaktu wzrokowego z Puchonką. Nagle wszystko stało się o wiele bardziej niezręczne i Strauss kompletnie nie wiedziała jak powinna się w tej sytuacji zachować. Od tej pory może być tylko dziwniej... - Wracamy do pensjonatu, tak? - spytała jeszcze szybko, podchodząc do drzwi latarni i otwierając je bez większego namysłu. Wyglądało na to, że czekał je naprawdę niezręczny spacer.