Kiedy w kwietniu przejmowała drużynę, zastanawiała się, jak w ogóle mają zagrać mecz, skoro było ich zaledwie kilku. Później szczęśliwym trafem paru zawodników wróciło z różnego rodzaju wyjazdów i na kończący mecz mogli wyjść na boisko z kompletem graczy, ale po wakacjach drużyna znowu nie miała pewnego składu, a bez tego nie mogli na poważnie myśleć o pucharze. Williams miała tylko jedną szansę na udowodnienie swoich możliwości, tylko jeden rok, jeden sezon, by pokazać Puchońską drużynę w najlepszej kondycji i choć wcześniej traktowała to przede wszystkim jako zabawę, to nawet nie zauważyła kiedy odezwał się w niej taki duch rywalizacji. Poza tym, chociaż nie miała śmiałości powiedzieć tego głośno, coraz poważniej zastanawiała się, czy po zakończeniu szkoły nie rozpocząć kariery w jednej z krajowych drużyn. Siebie jednak stawiała dopiero na drugim miejscu, najważniejsza była jej drużyna, oni też przecież mieli podobne marzenia i też chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. Tylko jak mieli to zrobić z ławki rezerwowych? Każdy z nich miał ogromny talent i każdy z nich powinien dostać szansę, żeby zabłysnąć na boisku, Ignacy również. O ile nie przede wszystkim.
-
Wiem Ignaś, chcę po prostu przygotować nas na różne ewentualności. - stwierdziła, uśmiechając się ciepło do przyjaciela. Doskonale rozumiała, że zmiana pozycji mogła być dość niepokojąca, sama również swego czasu musiała szybko się przebranżowić, ale koniec końców uważała to za dobrą decyzję. Poza tym wciąż była to jedynie propozycja, jedynie ewentualność na wypadek gdyby Thaddeus nie wrócił przed początkiem sezonu, chciała, żeby byli gotowi na wszystko. No i naprawdę chciała go zobaczyć w głównym składzie. Wbrew pozorom na barkach Mościckiego spoczywała całkiem spora odpowiedzialność. W razie gdyby ktokolwiek zaniemógł przed meczem, był ich jedyną nadzieją.
-
Jest też kwestia Liama... Jego również dawno nie widziałam na treningach... - dodała ostrożnie, spoglądając uważnie na Puchona i obserwując jego reakcję na wszystko, co mówi. -
Ignaś, chciałabym, żebyś w tym sezonie był gotowy na wszystko. Jestem pewna, że będziemy cię bardzo potrzebować. - wciąż nie do końca potrafiła załatwiać podobne sprawy. Takie rozmowy zwykle przychodziły jej z trudem, bo chciała zadowolić każdego, a tak się po prostu nie dało. Liam dał czadu w ostatnim meczu, ale co z tego, skoro ostatnio nie pojawiał się na treningach? Kiedy był odpowiedni czas, by go zastąpić? Skąd mogła wiedzieć, czy to dobra decyzja? Kapitaństwo wiązało się ze zdecydowanie większą odpowiedzialnością niż sobie początkowo wyobrażała, ale musiała jakoś nauczyć się jak podejmować te trudne decyzje. W tym przypadku przynajmniej miała trochę czasu, nie to, co na boisku, kiedy na posłanie tłuczka w odpowiednim kierunku miała ułamki sekundy.
-
Naprawdę w nas wierzę. W was. - stwierdziła po chwili, odruchowo łapiąc przyjaciela za rękę, kiedy jej czekoladowe tęczówki odnalazły te piwne. W jej oczach było widać ekscytację, bo naprawdę miała wrażenie, że Puchoni byli w tym momencie silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej, tylko potrzebowali nieco stabilizacji. Puchar na nich już czekał, jak nie teraz, to nigdy.
@Ignacy Mościcki