Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Bulwar nad Mississippi

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptySro Lip 01 2020, 20:15;


Bulwar nad Mississippi



Nieco za centralną częścią miasta, prosto nad brzegiem rzeki znajduje się pięknie zagospodarowany bulwar. Ludzie bardzo dbają, aby miejsce to było zachowane w czystości, przycinają także kolorowe kwietniki czy zabezpieczają stare gałęzie wysokich drzew, rzucających cienie w upalne dni. To zielone miejsce jest jednym z ulubionych mieszkańców na urządzenie sobie pikniku lub odpoczynek z książką w cieniu drzewa. Biegnie od kilka kilometrów wzdłuż Mississippi, porozstawiane są tu ławki czy kamienne siedziska, jednak większość decyduje się zająć miejsce na zadbanej, zielonej trawie tuż nad brzegiem szumiącej wody. Po zmroku miejsce to rozświetlają przypominające kloszem bańkę latarnie, a co jakiś czas można spotkać patrol mugolskiej policji. Jest tu bezpiecznie, a poza szumem wody do uszu często docierają melodie grane przez ulicznych grajków. Są kamienne stoliki do szachów, a odległości kilku kilometrów od siebie znajdują się tu również place zabaw z huśtawkami czy barierkami oraz toalety. Przy wejściach na teren bulwaru są budki z napojami oraz małymi przekąskami, a także można kupić pamiątki. To idealne miejsce, aby nieco odpocząć od miejskiego zgiełku i posiedzieć na świeżym powietrzu.  

Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2645
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptySob Lip 11 2020, 23:53;

Ten wyjazd na pewno miał się sporo różnić od jego dawnej wędrówki przez Europę. Daleko było temu do spania pod gołym niebem, ale nie narzekał, bo mimo wszystko od samego początku, od kiedy się tutaj znaleźli, czuł się całkiem dobrze. Ciekawiła go okolica, miał wrażenie, że jest sporo miejsc, które chciałby zwiedzić i właściwie szykował się do tego, by wieczorem poczytać nieco więcej o Nowym Orleanie i o wszystkich jego tajemnicach, bo było ich zapewne całkiem dużo. Pamiętał o tym, że tutaj królują duchy i może nawet by się na tym skoncentrował, gdyby nie dobór lokatorów, który spowodował, że jego serce zabiło wściekle, jak szalone, uznał jednak, że musi się uspokoić i po prostu spróbować przejść nad tym do porządku dziennego. Ostatnio bowiem Walsh, mimo wszystko, zachowywał się nieco normalniej, bez jakichś idiotycznych wyskoków, które mogłyby znowu postawić wszystko na głowie. Nie wiedział co prawda, jak będą się dogadywać, kiedy już przyjdzie im faktycznie dzielić pokój, ostatecznie więc, kiedy tylko rozpakował swoje rzeczy, zaproponował, żeby się przeszli. Wydawało mu się, że to będzie lepsze, zwykła rozmowa na zdecydowanie neutralnym gruncie, żeby przekonać się, jakie jest obecnie nastawienie mężczyzny i czy ten aby przypadkiem nie wpadnie na jakieś potajemne picie szalonych herbatek. Christopher wolałby tego uniknąć, tym bardziej że bez tej całej otoczki - sam nie wiedział czego - dogadywanie się szło im nawet całkiem nieźle, a przynajmniej takie miał wrażenie. Choć, może inaczej - jemu nieźle szło słuchanie, a Joshowi nieustanne gadanie, z którym w pewnym sensie gajowy zaczynał się już oswajać.
- Nie sądziłem, że są tutaj takie miejsca - rzucił, kiedy dotarli na bulwary biegnące nad rzeką. Nie wiedział właściwie dlaczego, ale to miasto kojarzyło mu się raczej z czymś ukrytym, dość ciemnym i raczej tajemniczym, tymczasem znajdowali się na świetnie utrzymanych ścieżkach nad rzeką, gdzie panował nie tylko ład, ale i spokój, jakie Christopher sobie cenił. Owszem, sporo było tutaj ludzi, którzy w większości przesiadywali na trawie nad wodą, ale zupełnie mu to nie wadziło, wydawało mu się nawet całkiem naturalne, a już na pewno przyjemne. Przeczesał włosy palcami i poprawił okulary na nosie, które nieznacznie się zsunęły, po czym rozejrzał się uważnie, a na jego wargach zagościł delikatny uśmiech. Nie wiedział jeszcze zupełnie, czego spodziewać się po tym wyjeździe, ale miał takie wrażenie, że teraz wypada spróbować wszystkiego i nie ma sensu w żaden sposób się ograniczać. Oczywiście, nadal w granicach rozsądku, bo mimo wszystko wolałby nie tańczyć z jakimiś okolicznymi akromantulami, skoro miał odpocząć, nabrać sił i zapomnieć o tym, co zostało za nim w Hogwarcie.
- Wiesz, że jest tutaj kilka gatunków zwierząt, które nie występują właściwie nigdzie indziej na świecie? - rzucił, uśmiechając się znowu, bo było to coś, o czym faktycznie mógł mówić bez większych problemów. O roślinach typowych dla tych okolic akurat nie słyszał, ale tak naprawdę musiałby się uważniej wczytać w książki, by mieć pewność w tym akurat zakresie. Starał się również trzymać całkiem neutralnych tematów, żeby przekonać się, jak Walsh na to zareaguje, bo jeśli nawet teraz wyskoczy z jakąś niemądrą uwagą, to Christopher nie wróżyłoby zbyt dobrego zakończenia tych wakacji, a nie chciał się z nim naprawdę kłócić, skoro mieli spać w tym samym domku. Spojrzał teraz na niego, a później mimowolnie przesunął wejrzenie jasnych oczu na jego nadgarstek, zastanawiając się, czy profesor zdoła znaleźć tutaj jakąś bransoletkę, która faktycznie pasowałaby do jego obecnej, nazwijmy to, kolekcji. Na to jednak miał jeszcze całkiem sporo czasu, więc nie było sensu marudzić, czy coś podobnego, prawda? Ani biegać po okolicznych sklepach w panice, bo to raczej nie przyniosłoby żadnej radości z tych wakacji.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyNie Lip 12 2020, 00:19;

Wciąż jeszcze pamiętał pierwszą myśl, jaka przemknęła mu przez głowę, kiedy tylko wyszło na jaw, w jakim składzie będą mieszkać przez okres wakacji. Właściwie do tej pory nie potrafił się z tego otrząsnąć, choć pozornie uśmiechał się szeroko. Cudowna ochrona przed okazywaniem niepewności, skrępowania, smutku, zależnie od sytuacji i tego, co działo się wokół. W tej chwili naprawdę był skrępowany tym, że dzieli pokój z Chrisem. Jakby i bez tego nie było mu trudno. Nie mówiąc jeszcze o duchach, które zdawały się nie mieć nic lepszego do robienia i ni z tego, ni z owego, potrafiły wyskoczyć zza rogu, aby zarzucać jakimiś historiami. Miał szczęście, że jego był przynajmniej dzieciakiem. Z takimi lepiej mu się rozmawiało, a Chris był tego idealnym przykładem. Nie, nie przykładem na rozmowę z dzieciakiem, a na to, jak źle idzie mu zachowanie normalnej relacji z dorosłym. Chociaż musiał przyznać, że od czasu, gdy wycofał się z jawnej próby zbliżenia się do gajowego, relacja jakby się poprawiła. Przynajmniej częściowo. Przynajmniej jeśli chodzi o zachowanie samego Chrisa.
Właściwie z radością przyjął propozycje zwykłego spaceru, chcąc wybadać podejście Chrisa do dzielenia pokoju. Ostatecznie zawsze mogli spróbować się pozamieniać. Może Alex zlitowałby się nad nim i pozwolił Élé być w jednym pokoju z Chrisem. Najzwyczajniej w świecie bał się, że nie wytrzyma, a przez to rzuci jakimś tekstem, który odstraszy gajowego zupełnie. Szczęśliwie wyszli poza teren i mógł skupić się na czymś innym. Wbił dłonie w kieszenie spodni i szedł przed siebie, rozglądając się na boki, dostrzegając liczne duchy. To miasto było tak zatłoczone, jak żadne inne, jakie znał.
- Nowy Orlean ma dość bogatą historię tak jak i teren... Oczywiście najczęściej odwiedzana jest dzielnica francuska, którędy przebiegają wszystkie parady, ale jak widać, można znaleźć spokojniejsze miejsca - odpowiedział, znowu mówiąc o wiele więcej, niż trzeba było, ale powoli przestawał się tym przejmować. Taki był i wielu rzeczy nie mógł zmienić, a już na pewno nie wszystko na raz. Teraz za to z uśmiechem na twarzy rozglądał się po terenie przed nimi, po ludziach, którzy również przyszli tutaj odpocząć. Zatracał się w tym widoku, a także w spokoju, jaki zaczął odczuwać, z dala od pułapek domku. Niestety, zaczął czuć się o wiele za swobodnie, bo inne wiadomości, jakie posiadał w zanadrzu o każdym chyba zakątku świata, poza tymi dzikszymi, zaczęły przepływać mu przez głowę. Przechylił nieco głowę w bok, spoglądając na Chrisa z ukosa, z lekkim uśmiechem na twarzy, gdy zagadał o gatunki zwierząt.
- Tak? Co można tutaj spotkać? - spytał, zupełnie nie znając się na zwierzętach. - Jakbyś chciał iść na mokradła, powinieneś znaleźć tam cypryśnik błotny, choć to raczej nie jest wyjątkowy gatunek roślin - dodał od razu, bez zastanawiania się nad tym, że właściwie zgrywał zupełny brak wiedzy odnośnie roślin. Nic więc dziwnego, że jedynie uśmiechnął się szerzej i szedł dalej spokojnym krokiem. Rozglądał się wokół, starając się spojrzeć na wszystko oczami artysty, który szedł obok niego. Będzie chciał kiedyś przyjść tutaj, aby coś narysować? Może mógłby mu towarzyszyć i zobaczyć go w trakcie pracy? Teoretycznie mógłby wtedy zabrać ze sobą skrzypce, aby odświeżyć sobie grę, ale może lepiej nie robić tego w towarzystwie. Westchnął nieznacznie, swobodnie, wyjmując dłonie z kieszeni i przesuwając bransoletki na nadgarstku. Nie zamierzał od razu szukać nowej ozdoby, ale musiał pamiętać, żeby kupić jakąś, zanim wrócą do Anglii. Byłoby szkoda nie mieć pamiątki.

@Christopher O'Connor

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2645
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyPon Lip 13 2020, 17:37;

Christopher po prostu starał się się nie myśleć o tym, że mają spędzić ten czas w dwójkę. W końcu jeden pokój był dość mocno zobowiązujący, a on nie był do końca pewien, czy Walsh faktycznie dał sobie spokój z tymi szaleństwami, jakie przychodziły mu czasami do głowy, z tymi próbami zrobienia Merlin raczy wiedzieć czego. Właśnie dlatego postanowił zabrać go na ten spacer, przekonać się, czy faktycznie wszystko zostało wyjaśnione, czy może jednak powinien zacząć myśleć o tym, żeby spać na kanapie we wspólnym saloniku. Mógł też znaleźć sobie jakieś miejsce pod gołym niebem, zacząć wspominać ten czas sprzed kilku lat, gdy wędrował po całej Europie szukając własnego miejsca i to wcale nie byłoby takie złe, a przynajmniej chwilowo dochodził do takiego właśnie wniosku. Uśmiechnął się lekko, bo wspomnienia te były całkiem miłe, ale również okolica wydawała się na tyle cudowna i spokojna, że chyba mógłby spędzać tutaj więcej czasu. Oczywiście zaraz po tym, jak wybierze się na mokradła, bo tam musiało kryć się naprawdę wiele tajemnic, po jakie warto byłoby sięgnąć. Nie umiał sobie poradzić z tymi myślami o wybraniu się w mniej bezpieczne miejsce, ale mimo wszystko, pod pewnymi względami, nawet mu to nie przeszkadzało tak jak obecność duchów, czy coś podobnego. Oliver kręcił się znowu gdzieś w pobliżu, ale gajowy zaczął dochodzić do wniosku, że mimo wszystko ten jest niesamowicie taktowną jednostką i nie zamierza wtrącać się w jego rozmowy, czy też decyzje. Zapewne do czasu, bo zdążył już od niego usłyszeć coś na temat wilkołaków i chyba to było coś, o czym zamierzał mu opowiedzieć, kiedy tylko znajdzie więcej czasu.
- Przeczytałeś wszystkie ulotki? Czy to jedna z ciekawostek, jakie usłyszałeś od ojca? - spytał łagodnie, a później przystanął i uniósł okulary, by potrzeć oczy. Nadal były jeszcze zmęczone i wiedział, że nie są do końca sprawne, liczył jednak na to, że już wkrótce cały ból ostatecznie odpuści i będzie mógł poruszać się bez większych problemów. Gdzieś z tyłu głowy wciąż miał myśl o tym, że powinien zająć się tymi liliami, ale przed wyjazdem zdecydowanie nie miał już na to czasu, a teraz nie było sensu się w to jakoś szczególnie mocno zagłębiać. Zerknął kątem oka na Josha, jakby nagle zdał sobie sprawę, że stawiając tak pytanie nieco zdradza się z tym, że doskonale pamiętał ich wymianę zdań w banku, na to jednak nie mógł nic poradzić, bowiem było to zgodne z prawdą, a trudno byłoby mu kłamać w takim zakresie. Byłoby to z jego strony nie tylko nieodpowiedzialne, ale i strasznie dziecinne, a do takich zagrań mimo wszystko wolał się nie posuwać. Ostatecznie bowiem nie był aż takim tchórzem, żeby całkowicie wymazywać to, co było, aczkolwiek faktem było, iż wolał pewnych tematów i zagadnień po prostu unikać. Dla bezpieczeństwa. Skoro jednak mieli mieszkać teraz razem, a Josh teoretycznie zrozumiał, gdzie przebiegają pewne granice, Christopher liczył na to, że będą w stanie rozmawiać nieco bardziej otwarcie, ale również - nieco spokojniej.
- Słyszałeś, chociażby o złotym nuti? Jest tutaj również na pewno bagnowyj, gawial miłosny i grappa pospolita. Jeśli się postarać, można też znaleźć lignitecany, ale trzeba pamiętać, że tylko grappy są całkowicie niegroźnymi jednostkami - powiedział na to. Cóż, w jego przypadku nie było czegoś takiego, jak brak wiedzy w pewnych zakresach, a skoro już wylądowali w Luizjanie, to dość prędko przejrzał wszystkie informacje, które dotyczyły jej fauny i flory, odświeżając sobie nieco te zagadnienia w głowie. Zaraz jednak uniósł lekko brwi i zsunąwszy okulary na nos, spojrzał na Josha marszcząc lekko brwi, a później parsknął rozbawiony. - Nie jesteś aż tak zielony, jeśli chodzi o rośliny, prawda? Cypryśniki już dawno przestały być typowymi dla tych okolic drzewem, sadzi się je w parkach, nawet w Europie i uchodzą za całkiem eleganckie drzewa ozdobne. Już go widziałem. I założę się, że ty też i nawet byłbyś w stanie pokazać mi go na mokradłach - odpowiedział na to i założył ręce na piersi, jakby chciał mu pokazać, że nie z nim takie numery i może jednak pora by była, żeby przestać się tak niemądrze wygłupiać. Ciekaw był, jak wyglądała tak naprawdę ta sprawa z ogrodem i chociaż w pierwszej chwili poczuł uderzenie niepokoju, to postanowił, że nie będzie tego dalej wrzucał do tego samego worka, co wcześniej. Na razie.

@Joshua Walsh

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyPon Lip 13 2020, 19:16;

Wyglądało na to, że obaj brali pod uwagę spanie na kanapie w części wspólnej, albo poza domkiem. Jednak im dalej szli, z każdą kolejną mijającą minutą, był przekonany, że zrobi wszystko, żeby tylko Chris nie uciekł z pokoju. W końcu mieli okazję po prostu się poznać i, cóż, zaprzyjaźnić. Tak zwyczajnie, bez podtekstów i choć wciąż przepełniały go pragnienia czegoś więcej, trzymał się w ryzach. Dość wyraźnie zostały już nakreślone granice, których nie zamierzał już przekraczać, a przynajmniej nie bez wyraźnej zgody.
Spacerując, ukradkiem przyglądał się mężczyźnie, starając się wyłapać, jak jest z jego wzrokiem. Wyglądało na to, że nie doszedł jeszcze do siebie. Czy to znaczy, że nie czytał Obserwatora? Może wcale tego nie czyta? Nie chciał jednak poruszać tego tematu sam, bo mógłby się nie wytłumaczyć tym razem, a nie chciał kolejnej kłótni, gdy tak dobrze zaczęli wakacje. Spojrzał kątem oka na Chrisa, przygryzając dolną wargę w uśmiechu. Zapamiętał, skubany!
- Trochę dowiedziałem się sam, a trochę wiem od ojca. Jak chociażby to, że największym świętem jest Mardi Gras, kiedy rozdawane są zielone, złote i fioletowe koraliki, ale są różne teorie, co do znaczenia kolorów. Dominuje symbolika wiary, władzy i sprawiedliwości, czy jakoś tak - stwierdził, pomijając taktycznie informację, że za koraliki kobiety pokazują nagi biust, bo należy pokazać zasłoniętą część ciała i zazwyczaj zdejmują staniki. Zasada ta dotyczy tylko kobiet, więc z całą pewnością wymyślił ją mężczyzna. Nie, zdecydowanie lepiej było o tym nie mówić, choć było to wyjaśnienie, dlaczego zapamiętał tę ciekawostkę. Za to z równym zainteresowaniem słuchał o stworzeniach, jakie można znaleźć na okolicznych terenach.
- O złotym nuti słyszałem, ale nie wiedziałem, że można je tutaj spotkać. Właściwie mało stworzeń spotkałem tak… Twarzą w twarz i pewnie nie powinienem o tym myśleć, co? - spytał retorycznie, śmiejąc się cicho pod nosem, aby zaraz na moment przystanąć. Czyli jednak wydał się, wspominając o cypryśniku. Mógł milczeć, żeby dalej utrzymywać wizję siebie nieznającego się na roślinach w żadnym stopniu. Przez chwilę zastanawiał się, czy może zrzucić to na karb ciekawostek ojca, ale w końcu uznał, że nie ma sensu bezpośrednie kłamanie. Co innego wcześniejsze zachowanie, gdy Chris nie zapytał nigdy wprost o jego wiedzę. Nie mógł tak po prostu skłamać. - Masz mnie - roześmiał się, unosząc dłonie w obronnym geście, po czym potarł lekko kark. - Kiedyś byłem lepszy, ale nie odświeżana wiedza nieco rdzewieje i właściwie teraz… Powiedziałbym, że znam się na drzewach głównie, przez wzgląd na miotły i ziołach, których mogę użyć w kuchni. Tyle - wyjaśniał, rozglądając się po otoczeniu, aby w końcu spojrzeć na Chrisa ze szczerym uśmiechem, choć nie był pewny, jak dobrze ten go widzi. Zastanawiał się dodatkowo, co w tej chwili musi o nim myśleć, zwłaszcza, że przecież prosił go o pomoc w ogrodzie. Och… - Pomocy w ogrodzie i tak potrzebuję. To, że wiem co nieco o drzewach, nie znaczy, że potrafię zaplanować ogród. Plus naprawdę nie znam się na zwierzętach, więc bałbym się, że zasadziłem rośliny groźne dla Fruzji czy puszków, czy kogo tam będę jeszcze mieć. Potrzebuję pomocy znawcy - dodał, mając nadzieję, że mu uwierzy. Może nie musiał od początku udawać, że jest zupełnie zielony w tym temacie, ale właściwie nigdy nic złego się nie działo. Przynajmniej udawało im się spokojnie rozmawiać i jakoś iść do przodu. Zaśmiał się jeszcze na wspomnienia swoich owutemów.
- No to chwila szczerości i wspomnień… Owutemy zdawałem z zaklęć, astronomii, zielarstwa i czegoś tam jeszcze… Zaklęcia poszły mi tragicznie i wciąż wypominam to Alexowi, że nie chciał mnie uczyć. Astronomię zdałem na Wybitny, zielarstwo Powyżej Oczekiwań… Tylko naprawdę, dawno wiedzy nie odświeżałem i teraz jest w opłakanym stanie - przyznał się, przebiegając opuszkami palców po bransoletce z fiołków, żeby zaraz ponownie zaśmiać się, kręcąc lekko głową na wspomnienie starych dziejów. Nawet nie pamiętał, dlaczego uparł się na zdawanie zielarstwa. Chyba dlatego, że nie przepadał za eliksirami… Ach, babcia. Tak, ona namówiła go do zdawania konkretnych przedmiotów… Na moment zapatrzył się w przestrzeń, a uśmiech na jego twarzy stężał, nieznacznie przygaszony smutkiem, z powodu jej stanu, ale otrząsnął się z tego. Nie było sensu rozpamiętywać wszystkiego, gdy miał towarzystwo.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2645
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyPon Lip 13 2020, 21:46;

Biorąc pod uwagę ich wcześniejsze relacje, spotkania, to, jak wszystko wyglądało i jak się komplikowało, Chris wolał być ostrożny, chociaż faktycznie wydawało mu się, że w dużej mierze Josh zrozumiał, że nie powinien robić pewnych rzeczy, jeśli niepotrzebnie nie chce go złościć albo stresować. Nie umiał powiedzieć, co tak mocno mierziło go w próbach zalotów, choćby były najbardziej delikatne, wychodziło na to, że stronił od tego jak szalony, jakby go coś poparzyło, czy Merlin raczy wiedzieć co jeszcze. Teraz było inaczej, spokojniej, może również dlatego, że nie znajdowali się w szkole, a o wiele dalej, gdzie wszystko zdawało się być jakieś spokojniejsze, bardziej senne, a jednocześnie niesamowicie ekscytujące. Chris nie pamiętał już, kiedy ostatni raz był na wakacjach i pewnie z tego powodu miał ochotę chłonąć wszystko pełną piersią, nie zatrzymywać się, brać, co mu dawano. Nie chciał również, by z powodu jakichś nieporozumień nie umieli mieszkać pod jednym dachem, dlatego też próbował rozwiązać wszystko już teraz, jak najszybciej, żeby mieć pewność, po jakim dokładnie będzie musiał stąpać gruncie. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że Josh mu się przygląda, że sprawdza, jak tam jego stan zdrowia, chyba w ogóle na to nie wpadł, w końcu sam próbował już zapomnieć o tym lekkim szczypaniu oczu, które było nieco męczące, ale przynajmniej nie na tyle upiorne, co w pierwszej chwili.
- Nigdy o tym nie słyszałem. To kiedy jest to święto? Wygląda na to, że twój ojciec jest bardzo oczytanym człowiekiem - odpowiedział na to, ostrożnie zwracając również uwagę na kwestię mężczyzny, chociaż nie wiedział, co może powiedzieć albo dodać. Skoro Josh sam uzupełnił wiedzę, to najwyraźniej jednak posiadał jakieś cechy po swoim ojcu, jednakże Christopher odnosił wrażenie, że wchodząc na ten temat, zacznie stąpać po cienkim lodzie, już w banku miał wrażenie, że coś tutaj nie jest do końca jasne i wolał nie drążyć, tak jak sam nie opowiadał, chociażby o tym, co kryje się za tajemnicą z rysowaniem, wolał nie wyciągać bowiem na światło dzienne swej babki, którą trzymał w metaforycznej szafie, głęboko we własnym umyśle.
- Tutaj najłatwiej je spotkać, zwłaszcza na mokradłach. Trzeba uważać, żeby przypadkiem cię nie zwiodło - powiedział na to i uśmiechnął się lekko, a później parsknął nieznacznie pod nosem i przeczesał włosy palcami, uciekając wejrzeniem i czując, że nieznacznie się rumieni. - To ja nie powinienem ich szukać, ale nic nie poradzę na to, że skoro już mam okazję zobaczyć je twarzą w twarz, to wątpię, żebym sobie odpuścił. Poza tym mokradła są naprawdę niesamowicie fascynujące! - stwierdził, bo doskonale pamiętał tę całą awanturę związaną z jego zachowaniem, akromantulami i wszystkim, co się z tym wiązało. Wolałby co prawda do tego nie wracać, ale ta sprawa nasuwała się po prostu sama, on jej zaś nie mógł w ogóle zignorować, a to, że zamierzał biegać po okolicy w poszukiwaniu zwierząt typowych dla tego miejsca, było wręcz oczywiste i chyba tylko skończony głupiec zakładałby, że nie skorzysta z okazji, żeby przekonać się, co się tutaj jeszcze może kryć.
- Obiecałem już, że pomogę. Chociaż teraz przynajmniej wiem, że częściowo rozumiesz, co do ciebie mówię i nie muszę zaczynać całkowicie od podstaw. Zakładam jednak, że o typach gleby, układach korzeniowych, nawozach i sposobach sadzenia nie wiesz zbyt wiele? - odparł na to, mrużąc lekko oczy, bo nadmierne wyjaśnienia chyba nie były aż tak potrzebne w temacie i z miejsca zaczynało go faktycznie korcić, żeby zapytać, czy to ukrywanie prawdy było podyktowane jaką niemądrą taktyką na to, by mieć o czym z nim rozmawiać. Skarcił się jednak w myślach, bo doszedł do wniosku, że co za dużo, to niezdrowo i zdecydowanie nie powinien roztrząsać tego wszystkiego na lewo i prawo, ani nie powinien w tym jakoś nadmiernie grzebać, raczej powinien od tego odpocząć i dać sobie po prostu spokój.
- Astronomię? Chyba nigdy bym nie powiedział, że to coś, co by cię jakoś bardziej ciekawiło - przynał, nieco zdziwiony i spojrzał na niego znowu, a kiedy doszedł do wniosku, że jego oczy mają się już lepiej, ruszył dalej przed siebie. Musiał przyznać, że to odkrycie było co najmniej szokujące, ale prawda była taka, że wiedział naprawdę niewiele o Joshu i jego przeszłości, tym, co dawniej mu się podobało, a co nie. Nie pamiętał go zbyt dobrze, ze szkoły, ale zakładał mimo wszystko, że był jednym z tych popularnych dzieciaków, obok których nawet bał się za długo przebywać.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Lip 14 2020, 12:29;

Uśmiechnął się lekko, gdy Chris tak ostrożnie wyraził swoje zdanie. Spojrzał na chwilę w bok, mrużąc oczy w wyraźnym przypominaniu sobie tego, co kiedyś czytał na temat Mardi Gras, a nie było tego mało.
- Mówiłeś, że dziadkowie byli mugolami, dobrze pamiętam? Czyli raczej ich święta mniej więcej kojarzysz… Mardi Gras trwa od piątku do wtorku przed Środą Popielcową i dzieje się tam naprawdę wiele… Parady Indian, czarnoskórych mieszkańców, rzucanie koralików, przebieranie się, rzucanie złotych kokosów… Najzabawniejsze, że nie ponoszą odpowiedzialności, jeśli ktoś dostanie w głowę... - zaczął mówić o święcie, ale urwał, myślami wracając do ojca. Zastanawiał się, czy powinien coś wyjaśnić, czy zignorowanie części zdania dotyczącą jego będzie wyraźnym sygnałem. To nawet już nie bolało, a może zwyczajnie przyzwyczaił się do tego głuchego uczucia, jakie w nim tkwiło na myśl o rodzicach. Ostatecznie z matką miał jeszcze mniejszy kontakt, niż z ojcem, co było całkiem zabawne, skoro to matka była czarownicą. Nie, najwyżej powie o rodzicach później. W końcu nie było to aż tak wielką tajemnicą. Nie chciał psuć nastroju spaceru wspominaniem o rodzinie. Z drugiej strony… Szczęśliwie temat zszedł na stworzenia i mógł skupić się na czymś innym, jak chociażby na lekkim rumieńcu na policzkach gajowego, którego nie mógł komentować, choć ten wywoływał fale ciepła w nim. Nie dało się ukryć, że rozmowa o niebezpiecznych zwierzętach przywoływała wspomnienie ich kłótni, ale starał się to ignorować. Chris wiedział, co robi, a on sam obiecał tego nie kwestionować. Nie mówiąc o tej radości, jaką dało się wyczuć od mężczyzny.
- Pozostaje jedynie wierzyć, że nie pójdziesz sam - odpowiedział lekko, spoglądając na niego na moment, ze szczerym uśmiechem na twarzy. Chciał powiedzieć, że chętnie pójdzie z nim, ale powstrzymał się. W końcu dość, że mieli spać w jednym pokoju. Nie chciał w żaden sposób osaczać mężczyzny, choć całym sobą miał ochotę krzyczeć, że też chce iść na mokradła. Najtrudniej było trzymać swoje pragnienia w ryzach i nie odsuwać się od Chrisa, ale nie wiedział, kiedy jego zachowanie zostanie uznane za nachalne, a kiedy nie. Wolał więc zostawić furtkę otwartą, w końcu powiedział, że chciałby spotkać te stworzenia, ale od młodszego mężczyzny zależało, z kim pójdzie. Czy to nie na tych mokradłach żyły jeszcze wilkołaki? - Nie, na warsztatach się nie zgrywałem. To, co wiem, to raczej właściwości i zastosowanie… Też nie wszystkiego. Więc wciąż chętnie posłucham o rodzajach ziemi i nawożeniu konkretnych roślin - odparł, a uśmiech na jego twarzy jedynie się pogłębił. Nie był święty, rzeczywiście nie chciał przyznawać się do jakiejkolwiek wiedzy, aby móc swobodnie dopytywac o wszystko, a tym samym mieć neutralny temat do rozmowy z nim, co, jak się domyślał, Chris już wiedział. Najwyraźniej, albo zignorował temat, albo nie było to nic tak strasznego, żeby teraz poruszać. Obie opcje odpowiadały Joshowi, więc również nie dopytywał. Zresztą, niewiele później wspomniał o własnych owutemach i wyszła na jaw astronomia. Spojrzał na Chrisa z lekkim, łagodnym uśmiechem, jakby chciał zapytać, czy to naprawdę dziwne, że ma jakiekolwiek inne zainteresowania, niż quidditch. Owszem, przez sport zaniedbał większość z nich, ale wciąż w nim tkwiły.
- Dlaczego nie? - spytał, po czym wzruszył lekko ramionami, aby spojrzeć w niebo, a szczery uśmiech pojawił się znikąd na jego ustach, zaś spojrzenie zabłyszczało lekko fascynacją. - Niebo ogólnie mnie interesuje, czy interesowało, bo trochę to zaniedbałem… Ale wszystko, od chmur i rozpoznawania, czego są zwiastunem, przez księżyc i jego wpływ nie tylko na wilkołaki, aż po cały kosmos… Kocham to uczucie, gdy jestem w powietrzu na miotle i chciałem zawsze wiedzieć o tym więcej… O prądach powietrznych, które wykorzystują ptaki do lotu też - dodał w ramach wyjaśnienia, gestykulując nieco chaotycznie, za to przepełniony dziecięcą radością. Chwilę jeszcze szedł z głową zadartą wysoko, przyglądając się bezchmurnemu niebu i widocznym gdzieniegdzie ptakom, aby w końcu westchnąć, nieco ciężko, wbijając dłonie w przednie kieszenie spodni i opuszczając głowę. - Miałem wiele zainteresowań, zanim poszedłem do Hogwartu. Później skupiłem się na sporcie i gotowaniu, choć to drugie tylko w wakacje, gdy byłem u babci. Większość z tego, co mnie ciekawiło, podsycali rodzice, ale odkąd dostałem list, nasze relacje dość mocno się rozluźniły. Nazwałeś mojego ojca oczytanym… Taka jest prawda, ale ma też mocno zamknięty umysł, a przynajmniej stara się przed wszystkim bronić i wypiera istnienie magii. Chcąc z nim rozmawiać, muszę nadrabiać wiedzę o świecie mugoli i udawać, że nie jestem czarodziejem, inaczej od razu wyprasza mnie z domu, albo odchodzi ze spotkania. Stąd może trochę niecodzienne zainteresowania i dziwne ciekawostki - wyrzucił z siebie część swojej historii, wciąż z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie patrzył na Chrisa, gdy mówił, jedynie na koniec posłał mu spojrzenie z ukosa. Mógł dostrzec w jego spojrzeniu cień smutku, który zwyczajnie starał się tuszować swobodnym uniesieniem kącików ust.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2645
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Lip 14 2020, 14:21;

- Przed... postem? To znaczy, że to jakaś impreza pożegnalna dla karnawału? - zapytał zaraz, starając się dobrze to ulokować, ale tak naprawdę nie bardzo orientował się w tych wszystkich zależnościach. Znał je, oczywiście, ale ponieważ jego dziadkowie zmarli już jakiś czas temu, nie miał z tym wszystkim aż tak wielkiego powiązania, a akurat czas postny nie był najciekawszy dla dzieciaka. O wiele bardziej ciekawił go czas Bożego Narodzenia, co chyba było całkiem zrozumiałe. Inna sprawa, że kwestia świąt i wszystkiego, co z nimi związane, nie była dla Chrisa aż tak ważna, jak to, co dotyczyło ogrodu, zwierząt, ogólnie pojmowanej fauny i flory, tym interesował się od niepamiętnych wręcz czasów i do tego sięgał, kiedy tylko mógł, podobnie jak do rysowania, ale to nadal pozostawało swoistą tajemnicą. Co prawda Josh wiedział już, że faktycznie Chris tworzy, że maluje, że sięga po ołówek, by szkicować, ale nadal nie miał pojęcia, czemu dokładnie się z tym ukrywał i czasami gajowy myślał sobie, że po prostu nigdy mu nie powie, że to było jednak coś, co chciał zatrzymać tylko dla siebie, nawet Charlie nigdy nie dowiedział się, czemu kryje się z tym po kątach. Tworzył tylko i wyłącznie przy Wendy, całkowicie sprzeciwiając się temu, by gdziekolwiek eksponowała jego nazwisko i tak długo, jak szanowała jego prośbę, nie zamierzał odmawiać jej pomocy przy tworzeniu strony nieco bardziej artystycznej dla jej powieści. Może raczej - odmiennej artystycznie, ostatecznie bowiem pisarstwo również było sztuką i nie zamierzał jej tego nigdy odmawiać, wiązało się to bowiem nie tylko z posiadaniem naprawdę sporej wyobraźni, ale również zdolnością przekładania tego wszystkiego na słowa, co aż tak proste już nie było i zdawał sobie z tego w pełni sprawę. Trzeba przyznać, że teraz jednak był dość zaciekawiony tym, co Josh miał do powiedzenia, ale na uwagę o kokosie aż uniósł brwi, bo to już brzmiało dla niego co najmniej abstrakcyjnie, potem zaś uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Postaram się nie iść sam - powiedział na to prosto, jednoznacznie pokazując mu, że nie może tego po prostu obiecać, że nie jest w stanie z góry założyć, że nie zacznie wędrować Merlin raczy wiedzieć gdzie, że nie pójdzie, gdzie go oczy poniosą. Nie był pod tym względem zbyt reformowalny, nie chciał również mówić, że zabierze go ze sobą, bo mimo wszystko to świadczyłoby już o jakimś zobowiązaniu, czy zupełnie niepotrzebnej zależności, a on jakoś nie bardzo chciał na razie kombinować. Było całkiem dobrze tak, jak było, musiał przyznać, że rozmawiało im się dobrze, przynajmniej według niego i tak długo, jak nie wędrowali w stronę, którą można byłoby uznać za jednoznaczną, wszystko wydawało się być całkiem proste i nie czuł się z tego powodu jakoś źle. Właściwie można powiedzieć, że pod wieloma względami zaczynał się rozluźniać, zaczynał jednak nieco inaczej patrzeć na to, co ich otaczało i starał się nie koncentrować jedynie na tym, co było. Przekrzywił lekko głowę.
- Jeśli naprawdę chcesz o tym słuchać, powinieneś porozmawiać z Nancy albo Yuuko, żeby przekonać się, jak surowym jestem nauczycielem - powiedział, śmiejąc się cicho pod nosem. Wplótł palce we włosy i przymknął powieki, kiedy od rzeki powiał chłodniejszy wiatr. Nie wiedział, że może czuć się tak dobrze poza Hogwartem, ale podejrzewał, że jeśli miałby wybrać się na dłużej do miasta, to nie umiałby tam wytrzymać powyżej dwóch, może trzech godzin. Jednak zamknięcie, większa liczba osób, to wszystko działało na niego mało przyjemnie, dość mocno go blokowało i nie umiał sobie z tym nigdy poradzić, nic zatem dziwnego, że o wiele lepiej czuł się tutaj, na otwartej przestrzeni, kiedy nic go nie krępowało. Właściwie nawet z przyjemnością słuchało mu się tych wyjaśnień Josha, tego wszystkiego, co miał do przekazania, tak po prostu i bez żadnych ukrytych uwag, bez żadnych podtekstów, czy szukania na siłę ścieżek, jakimi można by pójść.
- Lubię patrzeć w nocne niebo. Przypomina mi zawsze moją podróż przez Europę, te wszystkie noce spędzone pod gołym niebem w lasach, wieczory w winnicach po pracy, kojarzy mi się nieustannie z ciepłem i muzyką świerszczy - powiedział na to, dość prędko, jakby bał się, że te słowa zabrzmią bardzo głupio, a rumieńce na jego policzkach jedynie się pogłębiły. Odchrząknął, przesuwając dłoń na kark, który następnie potarł, jakby w ten sposób chciał zamaskować tę pewną niezręczność, jaka właśnie mu się niejako wymknęła, ale potem Josh zaczął mówić o zdecydowanie poważniejszych rzeczach i wziął mimowolnie głęboki oddech, czując, jak coś w nim aż się blokuje. Próbował wziąć głębszy oddech, ale niemalże się udusił, w końcu zakaszlał nieco speszony.
- Ja... myślę, że mieszane małżeństwa nie są dobrym pomysłem. Zawsze któraś strona ma z tym problem, a później to staje się tak wielką przeszkodą, że trudno z nią walczyć. O, nie zawsze chodzi o samych małżonków... - rzucił w końcu i spojrzał na czubki swoich butów, marszcząc jednocześnie brwi i naprężając mięśnie ramion. To nie tak, że bronił tym ludziom miłości, nic z tego, ale wiedział na własnym przykładzie, jakie to jest trudne, gdy ktoś w tym układzie miesza, gdy wpycha palce, gdzie nie powinien. Odetchnął głęboko, bo znowu uderzyła go paskudna myśl, że babka ma już tyle lat, że mogłaby nie tylko dać sobie spokój, ale przede wszystkim dać spokój im wszystkim. Nie umiał jej kochać, nie po tym, co robiła i jak się zachowywała i wiedział, że właściwie wszyscy uciekali z domu przez to, jak była zmierzła i toksyczna w swoich zachowaniach.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Lip 14 2020, 19:21;

- Tak, właściwie tak. Niektórzy porównują to do słynnego karnawału w Rio, ale wydaje mi się, że Mardi Gras jest czymś więcej niż po prostu zabawą… Inna sprawa, że mieszkańcy Nowego Orleanu zawsze znajdą pretekst do zabawy - odpowiedział, uśmiechając się szeroko, jakby myśl o imprezie na tak dużą skalę była dla niego czymś cudownym. Cóż, w pewnym sensie tak było. Dobrze czuł się w miejscach, które tętniły życiem, gdzie można było się bawić, zapominając o problemach. Choć nie był nigdy na zabawie w tym stylu, tak ogromnej, zrzeszającej takie ilości ludzi. Podejrzewał, że wbrew pozorom, mógłby jednak poczuć się nieco przytłoczony tłumem i chcieć uciec gdzieś daleko. Tego niestety nie mieli jak w tej chwili sprawdzić, a marzenie o zdobyciu koralików miało tkwić w nim dalej, pomimo pobytu w Nowym Orleanie. Rozejrzał się po okolicy, zawieszając spojrzenie na rzece. Przypomniała mu się ostatnia rozmowa z Chrisem, gdy spotkał go w trakcie rysowania, a może szkicowania okolicy? Nie był pewny, ale wiedział, że chciałby zobaczyć efekt. Tak jak chciałby być przy nim, gdy znów będzie rysować, może tutejszą rzekę? Ciekawe, czy rzeczywiście mógłby go na tym znów złapać. W końcu mieli razem pokój, więc ciężko będzie wyjść z niego niezauważonym… Tak jak ćwiczyć w samotności, czy medytować. Och… To jednak może sprawiać więcej trudności, niż początkowo myślał. Nic, o tym będzie myśleć później. Teraz ważniejsze, że otrzymał zapewnienie, że Chris chociaż postara się nie iść sam na mokradła. Wiedział, że i tak może się skończyć, jak z akromantulą. Pozostawało mieć nadzieję, że mężczyzna mimo wszystko nie wybierze się nieprzygotowany, ale z drugiej strony, z jego wiedzą nie było mowy o nieprzygotowaniu. Czyli zostawało wierzyć, że nie będzie wołał o pomoc wykrwawiając się na mokradłach.
Uśmiechnął się szeroko, próbując nieznacznie pohamować wesołe błyski w spojrzeniu, gdy usłyszał o byciu surowym nauczycielem.
- Nie boję się… Profesorze - odpowiedział miękko, bawiąc się ostatnim słowem. Ostatecznie zaśmiał się krótko, wciągając głęboko powietrze i spoglądając w bok. Nie powinien pokazywać, jak bardzo podobałoby mu się tytułowanie w ten sposób Chrisa. Odchrząknął lekko, wracając do niego spojrzeniem, skupiając się na jednym imieniu. - Pomagasz Nancy z zielarstwa czy opieki? Jak jej idzie? Strasznie lubię tę dziewczynę - spytał o Puchonkę, nie kryjąc ojcowskich nut, jakie wdarły się do jego głosu. Był z niej dumny, z tego jak poradziła sobie jako kapitan drużyny, jak szybko rozwijała się w quidditchu, a wcześniej była szarą myszką. Gdyby teraz usłyszał, że jeszcze jest świetna z zielarstwa, mógłby zacząć się śmiać, że idzie w jego ślady, choć podejrzewał, że była lepsza z zaklęć, niż on w jej wieku, a przynajmniej starał się w to wierzyć.
Przyjrzał się uważnie Chrisowi, gdy ten wyznał, że lubi patrzeć w nocne niebo. Właśnie o takich sygnałach mówił w banku. Widział, że mężczyzna też wyłapał drobną niezręczność i sprawiło mu to niemałą satysfakcję. W normalnych okolicznościach drążyłby temat, ale teraz nie mógł tego zrobić.
- Możemy kiedyś wrócić tutaj w nocy, to chętnie pokażę ci różnice w gwiazdozbiorach. Cudowne jest to, że póki jesteśmy na półkuli północnej, nie ma znaczenia kraj, niebo jest właściwie takie samo - rzucił tylko, starając się brzmieć lekko, co było o tyle łatwe, że myślami już był przy ojcu, o którym po chwili opowiedział Chrisowi w dużym skrócie. Pewnie nie powinien poruszać poważniejszych tematów, ale nie podejrzewał, że i gajowy ma problem w rodzinie. Teraz przyglądał mu się uważnie, marszcząc nieznacznie brwi. Nie zawsze małżeństwo? - U ciebie dziadkowie, albo wujostwo? U mnie tylko ojciec… Babcia miała matce za złe, że wyjechała z wioski do Walii i nie utrzymywała kontaktu z nimi… Nie chciała mówić mojemu ojcu o tym, że jest czarownicą i wyszło jak wyszło. Żyją w separacji od tamtego czasu, on w Londynie, ona w Egipcie, a ja zajmuję się babcią, która nawet nie pamięta kim jestem - westchnął ciężko, przeciągając dłonią po drugim ramieniu. - Mieszane małżeństwa są w porządku, jeśli wszyscy wiedzą o wszystkim… A część czarodziejów przesadza z niechęcią wobec mugoli - dodał jeszcze, zanim ostatecznie zamilkł, wpatrujac się w swoje buty. Może nie powinien był poruszać tego tematu? Widział, że Chrisa również to ruszało, może nawet bardziej niż jego, a przecież byli na wakacjach, mieli się bawić, odpocząć od wszystkiego. Z drugiej strony, jeśli chciał go poznać, warto było też powiedzieć coś o sobie, a skoro na początek wyszło wszystko co najgorsze, wady w postaci zamiłowania do flirtu, to równie dobrze mógł szybko powiedzieć o rodzinie. Przynajmniej skrótowo.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2645
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Lip 14 2020, 22:01;

Chris uśmiechnął się lekko na ten komentarz, ale nie zamierzał tego dalej jakoś ciągnąć. Dowiedział się czegoś ciekawego, nie było to jednak niewątpliwie coś, co chciałby jakoś szczególnie mocno zgłębiać, miał jednak poczucie, że Nowy Orlean jest miastem, jakie nigdy nie śpi. Nie był pewien, czy to było coś, co był w stanie zaakceptować, co mu odpowiadało, co mu się podobało, mimo wszystko wolał nieco spokojniejsze miejsca, ale tutaj miał pod ręką na raz i część magiczną, i tę całkowicie mugolską, którą też przecież lubił. W końcu spędzanie czasu wśród znajomych sobie rzeczy z obu światów nie powinno być czymś ciężkim, ale i tak wydawało mu się, że częściej będzie tak naprawdę siedział na mokradłach, niż w mieście. Nie miał bladego pojęcia, czy to wina Olivera i jego namów, opowieści o wilkołakach i tajemnicach, jakie kryły się na tych wszystkich niezbadanych terenach, czy może jednak jego wrodzona niechęć do przebywania w tłumie dawała o sobie naprawdę znać, nawet tutaj. Może nie w tej konkretnie chwili, bo na bulwarze było naprawdę niesamowicie spokojnie, ludzie mogli siedzieć w pewnej odległości, nie było tutaj jakoś niesamowicie gwarno i czuł, że byłby w stanie tutaj odpocząć, zaś rozmowa z Joshem nie była niczym dziwnym, czy krępującym. W końcu. Z każdą kolejną chwilą rozluźniał się tak naprawdę coraz mocniej, zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo normalnie teraz to wszystko wygląda, bez ciągłego wyczekiwania, czy mężczyzna za chwilę nie powie czegoś, czego wszyscy będą żałować. I ledwo o tym pomyślał, kiedy Walsh użył teoretycznie całkiem prostego słowa, które nie powinno nic oznaczać, które było prostym wyrażeniem, a serce Chrisa uderzyło z taką mocą, jakby chciało wyskoczyć mu z piersi. Poczuł, jak na jego policzki występują głębokie rumieńce, nad którymi nie był w stanie w żaden sposób zapanować i znowu nerwowo potarł kark, jakby to miało mu w czymś pomóc. Nie wiedział zupełnie, czemu tak mocno ruszyło go to proste określenie, którego tak naprawdę nie należało odnosić do niego samego z różnych powodów, ale jakoś sprawiło to, że czuł się oszołomiony. Dobrze zatem, że Josh zapytał o Nancy, bo dzięki temu Chris spadł na nowo na cztery łapy i poczuł się całkiem dobrze.
- Z zielarstwa, głównie. Aczkolwiek przychodzi również na spotkania koła, które dotyczą magicznych stworzeń. Przed egzaminami pomagała mi w cieplarni, bo jakiś żartowniś postanowił zdjąć kilka zaklęć i rośliny były w kiepskim stanie. Myślę, że świetnie szłaby jej praca w szklarniach, ale nie wiem, czy to jest dokładnie to, czego chce. Tak samo z Yuuko. Nie chcę im nic narzucać i po prostu pomagam im, jak mogę - powiedział w końcu i lekko wzruszył ramionami, przy okazji przyglądając się Joshowi, bo w jego głosie pojawiła się jakaś nowa nuta, której do tej pory nie znał. Czy to mogła być duma ze swoich uczniów? W końcu Nancy faktycznie ostatnimi czasy radziła sobie świetnie na licznych polach, więc można było spokojnie powiedzieć, że szło jej naprawdę dobrze. Chris bardzo lubił dziewczynę i miał nadzieję, że osiągnie sukces na polu, które ostatecznie sama wybierze.
Zorientował się, jak brzmiały jego słowa i był tym nieco speszony, bo zdecydowanie nie powinien pozwalać sobie na takie uwagi, więc pewnie też dlatego nieco niepewnie skinął głową, ale starał się nie komentować całego zdarzenia i propozycji, bo obawiał się, że wyszłoby tylko gorzej. Ostatecznie w końcu propozycja Josha nie była zła i nie niosła ze sobą nie wiadomo czego, co Chris odkrył z pewnym zdziwieniem, a jednocześnie - niesamowitym spokojem. To faktycznie pomagało mu się wyciszyć, pomagało mu zachowywać się całkiem normalnie, rozmawiać i słuchać tego, co Josh miał mu do powiedzenia, a to wcale nie było takie miłe.
- To na pewno nie jest łatwe. Przykro mi z powodu twojej babci - odparł cicho. Mógłby powiedzieć, że lepiej było tak, jak z jego dziadkami, ale to w niczym by nie pomogło. Jemu też, bo samo wspomnienie dziadka leżącego pośród kwiatów było naprawdę bolesne. Inne rzeczy były jednak również kłujące i nim zdołał się powstrzymać, język po prostu nieco mu się rozwiązał. - To tak nie działa, Josh. Moja babka nie jest w stanie tolerować mojej mamy, bo ta pochodzi z mugolskiej rodziny, chociaż jest czarownicą. Co z tego, że wszyscy wszystko wiedzą? To nic nie zmienia - powiedział na to i pokręcił głową, a później przyspieszył, bo miał wrażenie, że i tak powiedzieli już zbyt wiele smutnych słów i nie powinni się jeszcze bardziej w to zagłębiać.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptySro Lip 15 2020, 20:09;

Gdyby zależało to tylko od niego, mógłby tam mówić do Chrisa zawsze, gdy rozmawiali o roślinach. Ba, z pewnością sprawiłby, żeby częściej o nich rozmawiali. Z wielką przyjemnością nazywałby go profesorem, czując nieznaczne ciarki na plecach, gdy tylko wyobraźnia podsunęła mu obraz lodowatego spojrzenia mężczyzny, gdy naprawdę próbował sprowadzić kogoś do porządku. Nawet nie wiedział, że tak może na niego działać, ale teraz, gdy myśli szalały, wizje robiły się coraz ciekawsze. Musiał się powstrzymać, jeśli chciał wciąż spokojnie rozmawiać, co nie było takie proste. Dlatego odwrócił wzrok i dlatego nie było dane mu podziwiać szkarłatu policzków gajowego. Wdech, wydech, zagryzienie ust w uśmiechu i powrót, jak gdyby nigdy nic do tematu, uczepiając się jednej znanej mu studentki.
- Widzę, że jest uzdolniona w wielu dziedzinach. Jeśli byłaby zainteresowana, to dałaby sobie radę również w zawodowej drużynie. Biorąc pod uwagę, jak Puchoni rozruszali się, gdy przejęła drużynę, ma talent do przewodzenia innym. Dodatkowo ma dużo pewności siebie… Jestem ciekaw, co będzie z nią dalej, jaką drogę wybierze - stwierdził, a duma w jego głosie jedynie nabrała na sile. Gdyby zastanowił się nad tym bardziej, mógłby zauważyć, że traktuje ją tak samo jak Bonnie, czyli zupełnie tak, jakby Nancy była jego rodziną. Pewnie wtedy rychnąłby pod nosem i próbował zignorować własne emocje, ale szczęśliwie nie zastanawiał się nad wszystkim. Kontynuował więc spacer, starając się też nie ekscytować zbytnio propozycją, jaką przedstawił Chrisowi. Sporo wysiłku kosztowało go uważanie na słowa, jakie dobiera do wymawiania na głos własnych myśli, a podobne uwagi ze strony gajowego nie ułatwiały. Musiał jednak przyznać, że było przyjemnie. Spokojna rozmowa, spokojne spędzanie czasu, choć późniejszy temat był mało przyjemny. Wspominanie własnych rodziców i ich problemów, myślenie o babci oraz jej chorobie, a także słuchanie o problemach rodzinnych Chrisa. Jak to się działo, że do tej pory nie rozmawiali zbytnio, a przynajmniej mieli problem prowadzić spokojną konwersację, tak teraz dotarli do poważnych tematów. Podejrzewał, że Chris, tak jak i on, nie powiedział wszystkiego, bo nie sposób było od razu opowiedzieć o wszystkich swoich bólach i troskach, ale jednak poruszyli dość znaczące tematy. Pozwolił mężczyźnie iść przodem po tym, jak nagle przyspieszył, wpatrujac się w jego plecy. Czy naprawdę mieli iść w takim nastroju dalej? Nie, trzeba było jakoś to zmienić. Wciągnął powietrze, a wypuszczając je powoli dostrzegł ducha, który towarzyszył mu od dłuższego czasu. Uśmiechnął się, przyspieszając kroku, aby zrównać się z O'Connorem.
- Chris, zawrzyjmy umowę. Do końca wakacji nie myślimy o tych, co nas dołują. Co ty na to? - spytał, uśmiechając się lekko. To miał być czas relaksu, spokoju, a nie rozdrapywania starych ran. - A w ramach zmiany tematu… Od początku prześladuje mnie duch jakiegoś trzynastolatka. Zachęca do pójścia do Wesołego Miasteczka. Nie wiem, jak ty, ale nie byłem w takim miejscu dobre kilka lat, jak nie kilkanaście. Nie chcę iść sam. Pójdziemy zobaczyć jakie atrakcje tu mają? - zaproponował lekko, wbijając na nowo dłonie w kieszenie spodni i uśmiechając się szeroko. Właściwie to poszedłby od razu, czuł się tak, jakby wołało go, przyciągało, a na samą myśl, odczuwał dziką radość. Jeśli nie udzielał mu się nastrój jego ducha, to on nie nazywa się Walsh. - Może tu też mają strzelnicę, jak te mugolskie?

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2645
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyCzw Lip 16 2020, 21:19;

Nie miał pojęcia, co w tym prostym słowie było takiego, że go jednak poruszało, że na niego wpływało, a w ustach Josha nabierało jakiegoś nowego, zupełnie nieznanego mu znaczenia, które nieco go przerażało, a nieco korciło, jakby chciał przekonać się, co się pod nim kryło. Doskonale wiedział, że nie był żadnym nauczycielem, że przeprowadzenie egzaminu było jedynie wypadkową zdarzeń, jakie miały miejsce w szkole, że bycie opiekunem Stowarzyszenia jeszcze do niczego go nie zobowiązywało, że pomoc części uczniów i studentów z ich zadaniami jeszcze nie uprawniała go do tego, by tytułować się profesorem... Ale to nie o to tutaj chodziło i doskonale sam to wiedział. To było coś innego, co zakotłowało się na dnie jego brzucha, w niewyjaśniony dla niego do końca sposób, ale nie chciał do tego wracać, więc po prostu spróbował przejść nad tym do porządku dziennego, chociaż doskonale wiedział, że nawet czubki jego uszu płoną w tej chwili.
- Jak większość z nich. Pewnie na nią zwracasz większą uwagę z powodu tego, że została kapitanem, a na tym mimo wszystko znasz się najlepiej, ale niech zgadnę, skrycie kibicujesz wszystkim Puchonom - rzucił i zerknął na niego, przypominając sobie również rozmowę na temat jednego z chłopaków, którego Josh zdawał się otaczać opieką. Właściwie zachowywał się pod pewnymi względami jak ich opiekun i Chris nie zdziwiłby się wcale, gdyby Walsh po cichu pomagał Perpetui z niektórymi problemami, z jakimi mogli borykać się wychowankowie domu borsuka. Nie wiedział nawet do końca skąd wzięła się w nim ta myśl, czy może raczej, to przeczucie i chyba nie chciał w to tak do końca nawet wnikać, ale faktycznie, był pewien, że mimo wszystko Josh w jakimś stopniu odnajduje się w tej pracy i to było coś, co wywoływało u Chrisa uśmiech. Szkoda zatem, że zeszli później na o wiele trudniejsze tematy, które już tak zabawne nie były, z drugiej jednak strony wiedział coś, czego nie był świadom wcześniej, a zatem był w stanie lepiej zbudować sobie obraz towarzyszącego mu mężczyzny, był w stanie lepiej go zrozumieć i poznać, chociaż do końca nie wiedział jeszcze, jaki jest. Odniósł jednak wrażenie, że każdy z nich coś ukrywa i chowa w sposób, jaki najbardziej mu odpowiada. Chris wycofał się całkowicie, a Josh wręcz przeciwnie - zaczął wychodzić do innych, by nie być samemu. Nie wiedział, czy takie założenie było słuszne, czy miało, chociażby cień sensu, ale tak na to właśnie patrzył, tak mu się teraz wydawało, a kolejny element układanki wsunął się w jego umyśle na właściwe miejsce. W końcu.
- I jak chcesz ją sprawdzać? Za każdym razem, kiedy któryś pomyśli albo wspomni o czymś dołującym, wrzuca do skarbonki po galeonie? - rzucił, uśmiechając się do niego lekko, kiedy już znowu szli obok siebie. To brzmiało nieco fantastycznie, a jego własne słowa można było odebrać niemalże jako droczenie się, ale nie przeszkadzało mu to ani trochę. Właściwie to był skłonny przejść się po odpowiednią skarbonkę, żeby faktycznie zrealizować ten plan, skoro mogli uznać to za dodatkową zabawę, która ostatecznie i tak miała prowadzić do tego, by dobrze się bawili. - A za to, co zbierzemy, kupimy potem... watę cukrową - rzucił, wybierając pierwszą, nieco abstrakcyjną rzecz, jaka przyszła mu do głowy, ale właściwie lubił ten dziwny przysmak, który jego brat notorycznie nazywał kurzem na patyku. To mu jednak ani trochę nie przeszkadzało, tak samo jak pytanie Walsha. Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Chyba... Sean musiał być jeszcze mały, kiedy byłem z nimi na wycieczce. To byłoby jakieś dziesięć lat temu? Niemożliwe... musiałbym wtedy być jeszcze na studiach? Zupełnie nie pamiętam, ale chyba na tyle dawno, że nawet nie mam pojęcia, co możemy tam znaleźć. Nie wiedziałem w ogóle, że jest tutaj Wesołe Miasteczko - powiedział i pokręcił lekko głową, a później dodał, że jeśli Josh jest ciekaw, to mogą to sprawdzić, nawet następnego dnia, w końcu chyba nie mieli żadnych konkretnych planów ani obowiązków, a nie musieli cały czas siedzieć z dzieciakami.
+

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Moderator




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptySob Lip 18 2020, 00:37;

Proste słowo a tyle potrafiło zrobić… Dla własnego dobra, Josh wolał nie myśleć o nim zbyt wiele, żeby nie zepsuć gwałtownie pierwszej spokojnej rozmowy od dawna. Ten dzień miał być lepszy, choć jeszcze teraz nie wiedział, że to cisza przed burzą. Słuchał o Nancy i podejrzeniach względem cichej faworyzacji Puchonów, na co nie mógł zareagować inaczej niż uśmiechem przyłapanego na podjadaniu ciastek dziecka.
- A ty Gryfonom nie? - spytał retorycznie, zerkając na moment na Chrisa z rozbawionym spojrzeniem. - Przyłapany. Nawet przed egzaminami wysłałem im listy z musami-swistusami, za co podziękował mi Schuester… Czuję z nimi większa więź, niż myślałem. Nie chciałem być profesorem, nie chciałem uczyć innych, ale teraz… Sam nie wiem, nie potrafię po prostu odbębnić zajęć i nie przejmować się nimi. Dostałem listy od Strauss i Fitzgeralda, że dostali się do zawodowych drużyn i czuję, że miałem w tym jakiś udział, a to jest miłe… Także widzisz, nie tylko Borsukom kibicuję - rozwinął myśl, a uśmiech na jego twarzy poszerzył się, zaś duma wypływała z każdego słowa. Puchonom pomógłby zawsze i wszędzie, niezależnie od okoliczności. Z Gardem szedł boso przez Hogsmeade, aby odprowadzić go do domu, bez oceniających spojrzeń obcych osób. Nie przejmował się niczym. Czy pomagał w ten sposób Perpetui? Sam nie wiedział, odpowiedziałby, ze raczej nie, ale może trochę? Nie był świadom tego, że Chris mu się przygląda, zbyt pochłonięty myślami o tych, którym w jakiś sposób pomógł dostać się do drużyn, spełnić po części własne marzenia. Do listu od Nancy, gdy dał jej obiecane gogle. Czuł się… spełniony? Po części przynajmniej. Czuł się dobrze, jakby spełniał misję mu powierzoną, gdy tylko Tiara krzyczała nad nim “Hufflepuff”. Szkoda, że nie mógł tak czuć się do końca spotkania. Poważne rozmowy zawsze przynosiły pochmurny nastrój. Sam nigdy nie zastanawiał się nad tym, dlaczego ciągle szuka towarzystwa, dlaczego ciągle chce przy kimś być i każdemu jest gotów pomóc. Jeśli Chris powiedziałby mu o swoich przypuszczeniach, że aby poradzić sobie z problemami, Josh zaczął wychodzić do ludzi - pewnie zaśmiałby się pod nosem, mówiąc, że nie, po prostu to lubi, ale zostałoby zasiane ziarno niepewności. W końcu zaczął być taki dopiero w Hogwarcie, gdy rodzinne życie się rozsypało w drobny mak, a od chwili, gdy babcia zaczęła chorować, szukał tylko chwilowych przygód, bawiąc się, kiedy tylko mógł, aby zebrać jak najwięcej przyjemnych wspomnień na chwile pełne smutku. Może więc Chris dobrze odgadł?
Uśmiechnął się z rozbawieniem, gdy odkrył, że gajowy właśnie zaczyna się z nim droczyć. Podobało mu się to, co jasno pokazywały wesołe iskierki w jego spojrzeniu. Tak mogli rozmawiać zawsze. Merlinie, gdzie jesteś, gdy jesteś potrzebny do wstrzymania czasu?
- A więc jesteśmy umówieni. Galeon za dołującą myśl, a na koniec objemy się watą cukrową… I popcornem w karmelu - zgodził się, dorzucając jeszcze jeden przysmak, który kojarzył mu się tylko z wesołym miasteczkiem, albo dziwnymi festynami. Lubił zapach popcornu, lubił karmel, a połączenie tego było dość nietypowe. - Czyli jesteśmy umówieni na wspólne szukanie Wesołego Miasteczka i sprawdzanie, co tu jest, a czego nie było, gdy my byliśmy w takich miejscach. Dobrze, przynajmniej nie będzie mi głupio, że jestem w takim miejscu, a gadanie do ducha mnie nie bawi tak, jak rozmowa z żywym - ucieszył się, że byli umówieni. Nie będzie musiał nikomu sie tłumaczyć z chodzenia w takie miejsce, a do tego może znowu uda im się spokojnie porozmawiać. Może, bo kolejne spotkanie miało byc ich trzecim, jeśli liczyć umawiane. Z drugiej strony, mieli razem domek, może to sprawi, że zła passa minie?

/zt x2

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyCzw Lip 30 2020, 14:01;

Wszyscy wręcz oszaleli na punkcie Marii Leveau i jej legendy krążącej po Nowym Orleanie. Perpetua nie mogła zaprzeczyć - że historia Leveau w istocie była intrygująca, nie tyle ciekawa, co jednak kontrowersyjna. Budząca jednak podziw - nawet w samej Whitehorn, która zawsze podziwiała... magię bezróżdżkową. Bo czyż nie właśnie tym Leveau posługiwała się tak naturalnie?
Jednak to nie nowoorleańska legenda ściągnęła złotowłosą na bulwar nad Mississippi - wbrew wszystkiemu, Perpetua nie zamierzała podjąć się poszukiwań amuletu. Nie dlatego, że nie była ciekawa, bo była, ale... nie miała w sobie pragnienia posiadania większej mocy, którą podobno amulet Marie gwarantował. Wolała pozostać obserwatorem - podskórnie czując, że poszukiwania jej podopiecznych (i nie tylko) w pewnym momencie na pewno skończą się - w najlepszym wypadku - na lekkich obrażeniach. Nie była naiwna, myśląc, że jakiekolwiek poszukiwania magicznych artefaktów skończą się bezkrwawo - w swoim życiu leczyła zbyt wielu Łamaczy Klątw i rzeczoznawców, żeby wykazać się taką ignorancją. Pozostawała więc po prostu w pogotowiu.
Zapełniając więc swój czas - wybrała się na spacer, z książką w ręce. Dotyczącą historii magii - ale tej rodzimej, brytyjskiej - odświeżając własną wiedzę wyniesioną jeszcze z czasów szkolnych. Ignorując wszystkie ławki na bulwarze - przysiadła na jednym z kamieni, tuż nad brzegiem rzeki, pogrążając się w lekturze. Zaskakujące było to, że w istocie - książka naprawdę ją pochłonęła. Bunty goblinów były rzeczywiście interesującym tematem... Dotyczącym przede wszystkim problemów na tle rasowym - co zmuszało kobietę do zastanowienia się, czemu to właśnie czarodzieje (jak historia Luizjany pokazała, głównie jasnoskórych) przypisują sobie wszelkie przywileje, w tym niejaką władzę nad innymi rasami. I nie był to problem dotyczący jedynie Wielkiej Brytanii jak widać.
Kwestie etyczną i moralną zostawiła sobie jednak do rozmyślań na inny raz, być może nawet na dyskusję z Cainem. Bo choć w materii czysto historycznej nie miała podejścia do wiedzy mężczyzny i doskonale zdawała sobie z tego sprawę - tak rozprawa nad interpretacją danych wydarzeń, zwłaszcza pod względem ich niejakiej 'poprawności' byłaby interesująca. Tymczasem jednak skupiła się na samym początku tego międzyrasowego konfliktu, który rozpoczął się grubo ponad dziesięć wieków temu, jeszcze za czasów życia założycieli Hogwartu. Przy czym jeden z nich, od którego pochodziła nazwa Domu Lwa - mianowicie dumny Godryk Gryffindor, bezpośrednio się do tego przyczynił, rzekomo... wykradając miecz - obecnie znany jako miecz Gryffindora - od goblinów. Przynajmniej taki zarzut został wysunięty przez ówczesnego króla goblinów, Ragnuka I - a jednocześnie twórcę tegoż magicznego miecza. Co ciekawe - Perpetua doczytała się na marginesie, że tytuł króla przypada najzdolniejszemu i najbardziej pracowitemu goblinowi i nie wiąże się z przywilejami 'nieróbstwa' a wręcz przeciwnie. Ragnuk był najlepszym złotnikiem swoich czasów - jednocześnie, choć stworzył miecz specjalnie dla Godryka, był tak... pod wrażeniem swojego dzieła, że sam zapragnął go zatrzymać. Pomyślał chyba o tym za późno - kiedy artefakt był już w rękach Gryffindora, a sławetny czarodziej nie miał zamiaru oddawać go po dobroci. I w momencie, kiedy król wysłał swoich ziomków, by odzyskali miecz - zostali oni powstrzymani przez jedno: różdżkę. Coś, czego gobliny używać nie mogły.
I właśnie głównie to okazało się główną przyczyną wszelkich następujących konfliktów - to jedno wydarzenie, które rzutowało potem na stosunki międzyrasowe na przestrzeni wieków i aż do teraz.
Whitehorn westchnęła, zamykając książkę - wcześniej odpowiednio oznaczając stronę na której poprzestała. Podniosła się z kamienia - nagle zdając sobie sprawę, że zgłodniała i miała cholerną ochotę na coś słodkiego. Co akurat w Luizjanie było codziennością. Nie mogła nie roześmiać się pod nosem na swoją następną myśl - według Obserwatora musiałaby być w takim razie w ciąży z dziewczynką, skoro słodkie smaki tak za nią chodziły. Wszystko jednak co portal plotkarski opublikował na temat jej i Caine'a był bujdą. Przynajmniej na razie.

Z tematu
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Sie 11 2020, 16:11;

List od pani kapitan był dla Ignacego nie lada zaskoczeniem. Odkąd zamienili te parę słów na imprezie u Ezry i Leonarda w duchu liczył, że w najbliższym czasie będą mieli szansę się razem spotkać i porozmawiać jak ludzie. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że nie powinno być to jakaś wyjątkowo problematyczną kwestią. W końcu mieszkali w jednym ośrodku, powinni wpadać na siebie niemalże regularnie, chociażby podczas posiłków czy w kolejce do łazienek.
Nic bardziej mylnego. Nieważne jak bardzo dziwne by to nie było, Puchon miał ogromne trudności, aby natknąć się w pensjonacie na kogoś z Komuny. Już sam fakt, że udało mu się spędzić trochę czasu na imprezie ze znajomymi, uważał za ogromny sukces. W sumie to nawet tęsknił trochę za tym, że do każdego z nich miał właściwie kilka kroków w ich wspólnym mieszkaniu. Z drugiej jednak strony dzięki temu miał szansę spędzić trochę czasu z osobami spoza stałego kręgu znajomych. To był jakiś plus, chociaż mimo wszystko odczuwał pewnego rodzaju tęsknote. Cóż, jakoś będzie musiał to przeżyć i wytrzymać do końca wakacji.
Brać coś czy nie brać, oto jest pytanie, zastanawiał się, poprawiając po raz enty okulary przeciwsłoneczne, które co chwilę opadały mu z oczu z powrotem na nos, gdy próbował zapoznać się z oferowanymi przez jedną z wielu budek przekąskami. Z jednej strony miał ogromną ochotę na coś niezdrowego, ale był w stu procentach pewny, czy warto było ryzykować. Kiedy parę dni temu zjadł coś na mieście, skończyło się na tym, że cały wieczór biegał między łazienkami a domkiem. Nie miał pojęcia, czy była to wina zamówionego dania, czy też tutejsze smaki po prostu nie trafiały w gusta jego żołądka i kubków smakowych. Skrzywił się na samo wspomnienie. Kolejny dowód na to, jak głupim pomysłem był brak porządnej ubikacji w domkach studentów i uczniów. Tyle dobrego, że stołówka działała bez zarzutu i ryzyko zatrucia się było tam stosunkowo niskie.
Nie, jednak nie – mruknął pod nosem, ściskając w dłoni małą butelkę z wodą mineralną.
Chłopak ruszył w stronę pobliskiej ławki, a kiedy już się na niej wygodniej rozsiadł, zaczął rozglądać się z uwagą dookoła. Jak na wczesny wieczór, kręciło się tutaj całkiem sporo ludzi, jednak niezbyt go oni interesowali. Właściwie to akurat w tym momencie stanowili wręcz dla niego przeszkodzę. Najbliższe kilka godziny miał już zarezerwowane dla pewnej osoby, a ta chaotycznie poruszająca się wte i we wte masa ludzi, niezbyt ułatwiała mu jej zlokalizowanie. Eh, jeśli uda mu się wypatrzeć tu jakoś Nancy, to powinien sam sobie przyznać jakiś order za spostrzegawczość.
Dobrze, że przynajmniej sam ubrał się w taki sposób, aby nieco wyróżnić się od typowych turystów, którzy raczej więcej ciała odsłaniali, niż zasłaniali. W błękitnej koszuli z długim rękawem i eleganckiego zestawu butów oraz spodni przypominał raczej pracownika biurowego, a nie złaknionego przygód podróżnika.
W sumie był niezmiernie ciekawy, jaką to też sprawę miała do niego dziewczyna. Z początku sądził, że to po prostu tania sztuczka, aby wyciągnąć go na miasto i jednocześnie podsycić jego ciekawość, jednak szybko zrozumiał, że to mogło chodzić tylko i wyłącznie o to. Nie potrzebował zachęty, aby gdziekolwiek z nią wychodzić. O co więc mogło jej chodzić? O coś związanego z Komuną lub jej lokatorami? Chciała wyprawić imprezę, zorganizować tajny trening drużyny w trakcie wakacji? A może potrzebowała poradzić się go w jakiejś sprawie? W końcu według co poniektórych osób najrozsądniejszą osobą w szkole. Na samą myśl o rozmowie z Morgan na ten temat, parsknął pod nosem cichym śmiechem.

@Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyCzw Sie 13 2020, 13:05;

Wakacje powoli zbliżały się ku końcowi, a tym samym rozpoczęcie kolejnego roku szkolnego przysuwało się wielkimi krokami. Dla Nancy nie oznaczało o tylko końca wolnego i powrotu do nauki, ale przede wszystkim zwiastowało początek bardzo intensywnych treningów. To miał być jej ostatni rok w szkole, a w związku z tym ostatnia szansa na zdobycie pucharu quidditcha. Od kiedy przejęła drużynę Puchonów pod swoje skrzydła nie zdążyła się jeszcze porządnie wykazać i chociaż po wymarzonym debiucie w roli kapitana zebrała masę pochwał, to wciąż było jej mało i nie czuła się w pełni usatysfakcjonowana. Nie spodziewała się, że drużyna obudzi w niej tak silnego ducha rywalizacji i tak wiele ambicji. Jeszcze na początku tego roku nie przewidywała w ogóle dołączenia do drużyny, a teraz nie wyobrażała sobie życia bez quidditcha i realnie marzyła o zdobyciu pucharu. Musiała wykorzystać tę szansę, którą dostała i jeszcze przed rozpoczęciem roku zaczęła planować treningi i zastanawiać się nad składem drużyny. Współlokatorki z pokoju ciągle widywały ją w notatkach, kiedy rozpisywała plan ćwiczeń, zmiany w składzie i wszystkie plany awaryjne, bo chciała być gotowa na każdą ewentualność. Puchoni zawsze mieli problem ze znikającymi zawodnikami. Kiedy Nancy ratowała sypiący się skład, któremu nie miał kto przewodzić, połowa pozycji ziała pustkami. Jeden ścigający, jeden pałkarz, brak szukającego... Na szczęście udało im się zebrać pełną drużynę i skończyć rok szkolny z honorem, wygrywając ostatni mecz, ale teraz pojawiał się kolejny problem. Thadeus znowu miał problemy rodzinne i musiał wyjechać, a pytanie kiedy wróci pozostawało bez odpowiedzi. Dlatego musiała porozmawiać z Ignacym. Naskrobała krótki list, a już następnego dnia udała się na spotkanie. Mogła wszystko mu wyjaśnić na wizzengerze, ale ostatnio ciągle się mijali, a każda okazja na zainicjowanie spotkania była przecież dobra.
Przepychając się przez tłum ludzi, którzy też wpadli na pomysł spaceru po bulwarze, wypatrywała znajomej sylwetki. Wbrew pozorom, nawet mimo dużej ilości spacerowiczów, nie potrzebowała wcale wiele czasu, by dostrzec znajomą czuprynę na jednej z ławek. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i podbiegła do chłopaka, zachodząc go od tyłu i położyła dłonie na jego ramionach.
- Dzień dobry, biuro do spraw ochrony wizerunku znanych i szanowanych czarodziejów. Czemu przebrał się pan za ministra magii? - zapytała obniżonym głosem, siląc się na powagę, ale nie była w stanie długo pociągnąć tego żartu. Już po kilku sekundach parsknęła śmiechem, nachyliła się, by serdecznie uściskać Puchona, a chwilę później w mało kulturalny sposób przelazła przez oparcie ławki, by zasiąść obok współlokatora i wygładzić materiał kwiecistej sukienki do kolana, którą miała akurat na sobie. Spojrzała na Ignacego ze szczerym uśmiechem na ustach, kompletnie zapominając, że ma do niego jakąś sprawę. Najzwyczajniej w świecie cieszyła się, że go widzi. - Jak to jest, że  ciągle się mijamy, co? Unikasz mnie! - na dzień dobry rzuciła oskarżeniem, ale wesołe iskierki w czekoladowych oczach zdradzały, że w tych słowach nie ma ani grama wyrzutów. Chociaż temat w istocie był interesujący. Pensjonat był zdecydowanie mniejszy od Hogwartu, wydawałoby się, że nie trudno tu spotkać znajomych, a jednak okazało się, że nie było to wcale takie łatwe. Magia Luizjany kusiła uczniów licznymi tajemniczymi miejscami, rytuałami i przygodami do tego stopnia, że ciężko było tutaj odpocząć. Czas w końcu mieli ograniczony, a Nowy Orlean miał tyle atrakcji do zaoferowania, że nawet pijąc hektolitry kawy, nie szło tego wszystkiego doświadczyć. W związku z tym mało kto w ogóle siedział w pensjonacie.

@Ignacy Mościcki
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyCzw Sie 13 2020, 15:20;

Kiedy poczuł dotyk czyichś rąk na swoich ramionach, wzdrygnął się lekko, nie spodziewając się, że ktoś mógłby spróbować zajść go tutaj od tyłu. Nie chcąc robić sceny w miejscu publicznym, jedynie wykrzywił usta w firmowy pół-uśmiech numer sześć przeznaczonego właśnie do sytuacji tego typu, po czym wyprostował się nieco sztywno. Czy udało mu się zachować, chociaż minimalne pozory? Wątpił. Mógł grać, mógł udawać, iż wszystko było w jak najlepszym porządku, jednak nie było łatwo ukryć tego, iż było coś mało komfortowego w tym, że każdy mógł do danej osoby znienacka podejść i zacząć ją obłapiać. Tym bardziej, jeśli ten osobnik niezbyt przepadał za różnego rodzaju niespodziankami.
Po usłyszeniu dosyć niecodziennego pytania zaczął sobie już układać w głowie odpowiednią odpowiedź, gdy usłyszał chichot za swoimi plecami. Tak, tego odgłosu nie dało się pomylić z żadnym innym. Jeśli nie było się w stanie rozpoznać śmiechu swoich bliskich, to jak można było nazywać się ich przyjacielem? To prawie tak, jakby nie odróżniało się odgłosów chodzenia po schodach członków swojej rodziny. Chłopak odchylił głowę w tył i zerknął z niedowierzaniem na śmiejącą się Nancy. A gdyby ze strachu dostał jakiegoś ataku, to też by się tak teraz chichrała?
Jest Pani najgorsza, Panno Williams – skomentował, przewracając teatralnie oczami. – Jednak, jeśli już musi Pani wiedzieć, to jestem członkiem elitarnej grupy operacyjnej mającej na celu zapewnienie Ministrowi Magii godnego odpoczynku na Madagaskarze. Ja i moi koledzy przebieramy się za niego, aby zmylić prasę w każdym zakątku świata. Gwarantuje jednak, że za kilka dni będzie Pani mogła osobiście go odwiedzić w jego gabinecie w Ministerstwie Magii.
Po skończonym wywodzie, zmierzył Puchonkę taksującym spojrzeniem od stóp do głów, upewniając się, czy aby na pewno wszystko jest z nią w porządku. Wprawdzie list, który od niej otrzymał, mógł uchodzić za wystarczające potwierdzenie, jednak to, że go napisała, stanowiło tylko i wyłącznie o tym, że wciąż żyje. Nie mówiło to nic o tym, czy nie wpadła któregoś dnia na jakieś licho zamieszkującymi mokradła. Dzięki Merlinowi, jakoś wytrwała tak długo, pomyślał z lekkim uśmiechem, zadowolony z dobrego stanu pani kapitan.
Ignacy już miał skomplementować jej wygląd i to, że przez tak długi czas uniknęła kłopotów, gdy usłyszał jej oskarżenie. Ugodziło go ono w samo serce.
Ja unikam? Ja? Toż to najprawdziwsza zniewaga – odparł, jakby nie mógł zrozumieć, w jaki sposób takie słowa mogły paść z jej ust. – Jak możesz w ogóle mówić coś takiego! To ja, zamiast zwiedzać Nowy Orlean, codziennie urządzam sobie spacer po całym pensjonacie, licząc, że w jakiś sposób na ciebie trafię, specjalnie dłużej jem posiłki na stołówce, mając nadzieję, że w końcu się zjawiasz, a ty jeszcze mówisz, że ciebie unikam? No wiesz co...
Westchnął ciężko, jakby nie mógł się pogodzić z tym, że Nancy mogła tak o nim pomyśleć. Oczywiście, nieco wyolbrzymiał te swoje poszukiwania, ale w jego słowach było kilka ziaren prawdy. Emocje, którymi tak epatował w swojej wypowiedzi, nie mogły być przecież w pełni podrobione, prawda? Poza tym przez to, że tak długo się nie widzieli, wyszedł z założenia, że ma prawo pozachowywać się w cóż... Typowy dla siebie sposób.

@Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Sie 18 2020, 21:47;

Zawsze miała problem z szanowaniem cudzej strefy komfortu. Wszelki dotyk, przytulanie, łapanie za ręce, było dla niej tak naturalne jak oddychanie, szczególnie jeśli chodziło o jej przyjaciół. Co prawda znajomość z Violą powoli ją uczyła, że nie każdy ma do tego tak optymistyczne podejście jak ona sama, ale lekcje te przychodziły z trudem. Była opornym uczniem i wciąż się nie kontrolowała. Dopiero czując jak mięśnie chłopaka sztywnieją pod wpływem jej dotyku, dotarło do niej, że znowu to zrobiła. Znowu wlazła z buciorami w czyjąś strefę osobistą i wytarzała się w niej jak w puchowej pierzynce. Skruszona, cofając dłonie, uśmiechnęła się przepraszająco, mając nadzieję, że Ignacy wybaczy jej ten niespodziewany napad. Nazwał ją najgorszą, więc droga do odkupienia chyba nie była taka prosta, a słodki uśmiech mógł nie wystarczyć...
- Najgorsza... Najgorsza to będę, jak tylko rozpoczniemy przygotowania do nowego sezonu... - stwierdziła, ocierając wierzchem dłoni łzy rozbawienia, które pociekły po policzkach podczas wybuchu śmiechu, po słowach Puchona. Całe szczęście, że minister miał taką obstawę! Chociaż czy obecnie nie mieli pani minister? Nancy znała się na polityce jak hipogryf na eliksirach i kompletnie nie śledziła obecnych zdarzeń w świecie czarodziejów. Owszem, słyszała o śmierci poprzedniego ministra, ciężko było coś takiego przegapić, ale nie nadążała w ogóle za tym co działo się dalej i niespecjalnie ją to interesowało.
Uśmiechnęła się ciepło, kiedy ich spojrzenia się spotkały, sprawdzając, czy to drugie jest na pewno całe i zdrowe. Wyglądało na to, że obydwoje wciąż mieli wszystkie kończyny, istniała więc duża szansa, że po wakacjach wrócą do Hogwartu w nienagannym stanie. Choć wciąż mieli jeszcze trochę czasu na wpakowanie się w jakieś kłopoty...
- Oj już, już... Żartowałam... - rzuciła, unosząc ręce w górę w obronnym geście. - Przepraszam, że odezwałam się tak późno. Te wakacje są... Intensywne. - dodała po chwili, próbując nieco usprawiedliwić swój brak czasu. Czyżby wypowiadając te słowa delikatnie się zarumieniła? Czy to tylko ciepłe promienie zachodzącego słońca padły na jej policzki, dając takie złudzenie? Czuła jak zrobiło jej się cieplej w okolicach twarzy i odruchowo poprawiła włosy, starając się zasłonić zdradziecki kawałek skóry. Chcąc nie chcąc, jej pobyt w Luizjanie kręcił się głównie wokół miłosnych rozterek i związanych z tym wydarzeń, które nie dawały jej spać spokojnie. Do tego dochodziły problemy z bratem oraz kłopoty przyjaciółki. Miała na głowie tak wiele spraw, że nie miała czasu na odpoczynek, nie mówiąc już o nadrabianiu spotkań ze wszystkimi znajomymi, a do tego wszystkiego zaczynała powoli stresować się drużyną i wznowieniem treningów, a to był główny powód, dla którego chciała się spotkać z Ignacym. Ale z tym tematem chciała jeszcze poczekać, bo stęskniła się za nim na tyle, że ważniejsze w tym momencie było to co u niego słychać.
- A ty jak się bawisz w Luizjanie? - zapytała ze szczerym zainteresowaniem, przechylając głowę na bok i spoglądając na przyjaciela z uśmiechem. Była doprawdy ciekawa jak on spędza wakacje i czy ma nieco więcej luzu niż ona. Miała taką nadzieję.

@Ignacy Mościcki
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptySro Sie 19 2020, 15:26;

INNY CZAS

Przez ostatnie dni Brooks miała szczęście i nie musiała trenować sama. Towarzyszył jej szczupły Puchon, którego spotkała któregoś poranka obok recepcji. Tak jak ona wypożyczał sprzęt do quidditcha, doszli więc do wniosku, że mogą poćwiczyć razem. Poszło im to tak sprawnie (i przyjemnie), że postanowili to powtórzyć. Dziś jednak Krukonka miała ochotę pobyć sama. Nie miało to nic wspólnego z tym że ostatni trening z chłopakiem skończył się dla niej tragicznie – oberwała miotłą w twarz i straciła zęba. Po kontuzji nie było już śladu, a dziewczyna nie żywiła urazy, ale bywały takie dni, że człowiek wolał pobyć sam ze sobą. Brooks opuściła owiane magią rejony pensjonatu i postanowiła pobyć dla odmiany wśród mugoli. I nie żałowała. Choć była czarodziejką, często tęskniła za swoim mugolskim życiem sprzed Hogwartu. Samotny spacer po Nowym Orleanie zaczęła od odwiedzenia streetfoodowej budki, gdzie zamówiła pyszne arepas. Następnie wybrała się na długi spacer po mieście. Finałem wędrówki był bulwar nad Missisipi. Dziewczyna z ulgą stwierdziła, że magia nie zakłóca działania jej wysłużonego ipoda. Krukonka rozciągnęła się dokładnie, zasznurowała mocno sportowe buty, włączyła playlistę i zaczęła bieg. Kiedy z bezprzewodowych słuchawek popłynęły amerykańskie trapy, poczuła, jak rozpiera ją energia. Nagle przestała być biegaczką, a stała się zaledwie pasażerem. Nogi same niosły ją przed siebie. Bulwar pełen był spacerowiczów, ludzi na rowerach czy deskach, dlatego dziewczyna musiała uważać, aby w kogoś nie wpaść. Ostatnimi czasy zbyt często robiła sobie krzywdę. Zabawa w wymijanie urozmaiciła nieco sam bieg. Krukonka starała się improwizować – uskakiwała na trawę, przebiegała po stojącej obok ławce, wciskała się bokiem między dwóch idących z naprzeciwka przechodniów. Choć męczyła się przy tym znacznie bardziej, miała przy tym mnóstwo frajdy. Biegła tak niemal już pół godziny, gdy kątem oka dostrzegła siłownię plenerową. Brooks zatrzymała się i spacerem ruszyła w jej kierunku. Na metalowych maszynach ćwiczyło kilku mężczyzn. Większość z nich wyglądała, jakby spędzała w tym miejscu całe dnie. Ich muskularne ciała błyszczały od potu, dlatego pierwsze kilka minut dziewczyna poświęciła na rozciąganie, dyskretnie przyglądając się amerykańskim Adonisom. Dopiero kiedy zaspokoiła swoje potrzeby estetyczne, wzięła się za trening. Zaczęła od drążka. Na start podciągnęła się kilkanaście razy, wywołując u mężczyzn uśmieszki. Może i była szczupła, ale z pewnością nie była słaba, co to, to nie! Po podciąganiu przyszła pora na „core”, czyli ćwiczenia wzmacniające brzuch i plecy. To w dużej mierze właśnie te partie mięśniowe odpowiadały za sukces w quidditchu, bo były niezbędne do zachowania odpowiedniej równowagi na cienkiej co bądź miotle. Po kilku obwodach, na które składało się kilka ćwiczeń po kilkanaście powtórzeń, górna część ciała piekła dziewczynę żywym ogniem. Jutro z pewnością nie obędzie się bez zaklęcia zwalczającego zakwasy. Kiedy w końcu skończyła, raz jeszcze dokładnie się porozciągała, napiła się wody z pobliskiego „poidełka” i wróciła w drogę powrotną.  Po takim treningu będzie spała jak dziecko. I całe szczęście!
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyCzw Sie 20 2020, 00:19;

Wbrew pozorom Puchon nie był aż taki zły za ten dosyć nieoczekiwany kontakt fizyczny. Dwa piwa, przejęci obowiązków na kilka tygodni w kwestii sprzątania Komuny i złożenie hołdu w obecności reszty współlokatorów powinny wystarczyć, aby odkupienie nadeszło w miarę szybko, a wszystkie grzechy i grzeszki zostały Nancy odpuszczone. Prosta sprawa!
W tym roku wygramy oba puchary – stwierdził nagle z zadziwiającą pewnością siebie w głosie. – Mam dobre przeczucia.
Czy było to spowodowany tym, że sam w końcu zdecydował się wziąć za siebie i zaczął intensywniej trenować? Możliwe, chociaż w równym stopniu kierował się także przekonaniem, że dom borsuka zasługiwał na to, aby w końcu zasługi jego członków zostały zauważone przez społeczność szkolną. Może w końcu nadszedł czas, aby wyjść z cienia i pokazać, jak daleko są w stanie zajść, jeśli się do tego naprawdę porządnie przyłożą. Uśmiechnął się porozumiewawczo do pani kapitan, wiedząc, że przez jej pozycję, jeszcze bardziej zależy jej na sukcesie drużyny.
Co ty nie powiesz – parsknął cichym śmiechem, jakby właśnie usłyszał najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
Miał wrażenie, że każdy uczestnik wyjazdu na swój własny sposób przeżywał wizytę w Luizjanie, jednak trudno było zaprzeczyć temu, że wspomnienia te jeszcze długo pozostaną żywe w ich głowach. Tutaj na każdym kroku kryła się jakaś tajemnica, plotka, za którą co poniektórzy chcieli podążyć, aby zgłębić własną wiedzę. Wakacje te dały początek nowym przyjaźniom, ale także mogły spowodować rozpad pewnych znajomości. Nazwaniem tego wszystkiego intensywnym doznaniem było sporym niedopowiedzeniem.
Nawet Ignacy pomimo tego, że z reguły starał się unikać najbardziej podejrzanych miejsc, jak chociażby słynny uziemiony statek, parę razy wpakował się w kłopoty, a nawet ich zbytnio nie szukał. Nie licząc tego jednego razu, gdy wyszedł na spacer z Morgan na mokradła i ledwo się z nich wydostali. Akurat wtedy sami sobie byli winni, że wpakowali się do tej miejscówki.
A całkiem nieźle – stwierdził po dłuższej chwili namysłu. – Wprawdzie praktycznie na samym początku wyjazdu wytaplałem się w zwłokach krokodyla, a parę dni później zmieniłem się w ducha na kilkanaście godzin, ale poza tymi dwoma przypadkami, nawet nie ma aż takiej tragedii.
Po zdradzeniu jej tej informacji spojrzał z nieukrywaną ciekawością na twarz Nancy, zastanawiając się, jak zareaguje ona na tę wiadomość. Czy będzie zdziwiona? A może obiło jej się o uszy coś o innych przypadkach tego typu? W sumie nie byłby taki zdziwiony, że nie tylko on doświadczył tego przedziwnego magicznego fenomenu. Oczekując na odpowiedź przyjaciółki, starał się pozostać w miarę poważny, ale nie chciał też zbytnio przesadzić ze swoim stoicyzmem, aby nie uznano jego historii za mało wyrafinowany dowcip. W końcu była to najprawdziwsza prawda. Same fakty.
Uwierz mi, wiem, że ciężko to pojąć. Gdybym sam coś takiego usłyszał, to powiedziałbym, że ktoś za dużo wypił – dodał, aby uwiarygodnić nieco swoje słowa.
Gdyby nie to, że wspomnienia tamtej nocy wciąż pozostawały żywe w jego głowie i aż nazbyt dobrze pamiętał uczucie przechodzenia przez ściany, pewnie nawet sam by sobie wmówił, że przesadził wtedy z alkoholem i po prostu doświadczył bardzo wyjątkowego snu, a może raczej koszmaru.
Magia to jednak dziwna sprawa, pomyślał, przerzucając swoją butelkę z wodą z jednej dłoni do drugiej.

@Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32739
  Liczba postów : 108836
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Specjalny




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyNie Sie 23 2020, 13:24;

Inny czas - @Nathaniel Bloodworth
- możesz uznać, że jest to czas jeszcze przed utratą wzroku

Bulwar nad Mississippi codziennie odwiedzają tłumy turystów spragnionych odrobiny ciszy i spokoju, zarówno spośród czarodziei, jak i mugoli. To bardzo urokliwe miejsce pełne jest budek ze smakowitym jedzeniem i mniej lub bardziej nietypowych atrakcji. Jedną z nich wydaje się mężczyzna w jasnym stroju, obwieszony wieloma amuletami ze znakami odwołującymi się do tradycji voodoo i loa, które mogą być Ci już znane. Wokół jego ramion spokojnie owija się wąż z rogatą głową, który co jakiś czas posykuje w niskiej tonacji.
- To wyjątkowy okaz, którego nie spotkacie Państwo nigdzie indziej. Kto będzie na tyle odważny, by podejść i go dotknąć? Może Pani? Gwarantuję, że to zupełnie bezpieczne. Proszę, proszę - zachęca mężczyzna przypadkowych przechodniów; niektórzy się zatrzymują, niektórzy wyciągają ręce do węża, a drobne pieniądze sypią się w ramach wynagrodzenia. W końcu przeszywające spojrzenie mężczyzny spoczywają na Tobie wraz z zachęcającym skinieniem. - Wspaniały, prawda? Nazywa się Damballah, to zobowiązujące imię. Pomaga mi podczas rytuałów... - Tajemniczy i trochę przerażający uśmiech na moment przecina wąskie wargi mężczyzny. - Słyszał Pan kiedyś o rogatych wężach?
Jeżeli dobrze słuchałeś na lekcjach opieki nad magicznymi stworzeniami, pewnie przypominasz sobie, że rogate węże to magiczny gatunek, szczególnie często spotykany w Stanach Zjednoczonych. Jeśli dasz mężczyźnie do zrozumienia, że jesteś czarodziejem, chętnie wyjaśni Ci, że trzymany przez niego okaz to nieczystej krwi potomek jednego z rzadko spotykanych węży z klejnotem na czole. Dzięki mieszance krwi nie potrzebuje spędzać dużo czasu w wodzie, tak jak preferują rodowite rogate węże, podobnie jego róg jest mniej wartościowy dla twórców różdżek. W niczym jednak nie umniejsza to jego inteligencji... Podobno. Rogate węże są uważane za zwierzęta mądre, o przeszywającym spojrzeniu, kiedy jednak spojrzysz na ten konkretny okaz, prawdopodobnie wyda się odrobinę apatyczny i podporządkowany swojemu właścicielowi.
Nie da się jednak ukryć, że to faktycznie wspaniałe stworzenie, spokojne i majestatyczne, podobnego nie znajdziesz w całym Nowym Orleanie. Jeżeli chcesz, możesz spróbować go odkupić - to jednak Ty musisz podać pierwszą cenę i spróbować przekonać mężczyznę do zrezygnowania z zarobku na wężu.
Pamiętaj, że jesteś w otoczeniu mugoli i raczej nie powinieneś używać magii.

______________________

Bulwar nad Mississippi Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyPon Sie 24 2020, 00:43;

Wszystko było do załatwienia, a odkupienie win piwem wydawało się wręcz czystą przyjemnością, a nie zadośćuczynieniem. Mogła nawet zrobić zbolałą minę, udając jak wiele poświęcenia kosztuje ją postawienie szklanek z bursztynowym płynem przed nosem Ignacego, żeby zrobić lepsze wrażenie.
- Na to liczę. To byłoby idealne zakończenie mojej borsuczej przygody. - uśmiechnęła się z rozmarzeniem, wyobrażając sobie podobny scenariusz. Ona z pucharem quidditcha i Skyler z Yuuko z pucharem domów. W zeszłym roku nie mieli szans na żadną z nagród, ale nowy semestr otwierał nowe możliwości, a Nancy, jak nigdy wcześniej, szczerze wierzyła w ich sukces. Wystarczyło obudzić w sobie nieco ambicji i samozaparcia. Co prawda nigdy nie miała potrzeby bycia pierwszą, a za rywalizacją nie przepadała, to puchar quidditcha mógłby jej otworzyć drzwi do przyszłej kariery. Doświadczenie miała krótkie, dlatego musiała postawić na skuteczność. Poza tym Hufflepuff zdecydowanie zasługiwał na chwilę chwały, przecież wypełniali go tak wspaniali ludzie! Już widziała tę radość, jaka rozniosłaby się po Hogwarcie, kiedy wielką salę przyozdobiłyby żółte kolory. Po takim zakończeniu roku szkoła mogłaby nie przetrwać zwycięskiej imprezy. Wszyscy przecież wiedzieli, że borsucze imprezy były najhuczniejsze i najszerzej komentowane. Szczególnie na wizbooku...
- Wytaplałeś się w czym? - zapytała, otwierając szeroko oczy ze zdumienia, po czym parsknęła śmiechem. Cóż, szczęście, że był już martwy. Nie byłaby szczęśliwa, słysząc, że Ignacy spotkał krokodyla w nieco żywszej formie. Ona sama wpadła na małego diabła tasmańskiego, który nieco ją sponiewierał, strach pomyśleć jak skończyłoby się spotkanie z wielkim gadem. Druga część historii równie mocno ją zainteresowała i o to również musiała jeszcze dopytać. - Byłeś duchem?! Na Merlina, tylko mi nie mów, że umarłeś, czy coś, bo cię uduszę... - zaczęła, szukając jakiegoś w miarę logicznego wytłumaczenia dla tego nietypowego zdarzenia. - Jak to jest przenikać przez ściany? Nawiedziłeś kogoś? Albo przeleciałeś przez kogoś? Słodka Helgo, to musiało być zabawne! Albo straszne... Sama nie wiem. - zasypała go pytaniami, niezwykle zaciekawiona tą sytuacją, która nawet jej specjalnie nie dziwiła. W ciągu ostatnich kilku miesięcy sama przecież doświadczyła tylu dziwnych sytuacji, że zmiana w niematerialną postać zdawała się być czymś całkiem normalnym. Jej przecież, jeszcze nie tak dawno zmieniło płeć na cały dzień, a wcześniej miała okazję postarzeć się o 20 lat. Magia lubiła płatać figle.
- Ale tak w zasadzie, to ściągnęłam cię tutaj, bo chciałam z tobą porozmawiać o drużynie. - dodała kilka chwil później. Nie było na co czekać. Chociaż wciąż ciężko było jej przełknąć zniknięcie Thadeussa, to musiała obsadzić jego pozycję nowym zawodnikiem, a Ignacy ostatnio był świetny na treningach i już od dawna powinien zejść z ławki rezerwowych. Nowy rok zbliżał się wielkimi krokami, a ona chciała zacząć sezon z pełnym i mocnym składem. Spojrzała na chłopka uważnie, badając jego reakcję, ale uśmiechała się delikatnie, zdradzając, że ma całkiem dobre nowiny do przekazania.

@Ignacy Mościcki
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Sie 25 2020, 22:45;

Cóż, kilka wypełnionych po brzegi alkoholową cieczą kufli, a także parę godzin spędzonych w towarzystwie Nancy, zdecydowanie zrobiłoby na nim nie lada wrażenie. Wystarczyłoby dodać parę kóz, miot kociaków i smoka miniaturkę, a byłby w siódmym niebie!
A więc dołożymy wszelkich starań, aby tak się to skończyło – zapowiedział, wciąż będąc dosyć pewnym siebie.
Ignacy przewrócił wymownie oczami, gdy Puchonka zaśmiała się z jego niefortunnego wypadku na mokradłach. Może i brzmiało to nieco zabawnie, ale w gruncie rzeczy było to traumatyczne zdarzenie, które mogło w nieodwracalny sposób wpłynąć na jego psychikę! Wstyd, doprawdy wstyd, aby wykazywać się przy tym teamcie tak małą delikatnością!
Na tyle na ile zrozumiałem ten przedziwny fenomen, to moje ciało w bliżej nieokreślony sposób zmieniło formę na nieco bardziej niematerialną – odparł, przekazując dziewczynie wsnioski, do których niedawno doszedł.
Tak na dobrą sprawę, wciąż nie wiedział, co wywołało tą przemianę i czy był to jedynie jednorazowy wyskok. Próbował wypytać o to towarzyszącego mu podczas wyjazdu ducha, ale staruszka nie wydawała się zbyt skora do rozmowy na ten temat. Trudno było stwierdzić, czy faktycznie nie miała pojęcia, o co chodzi, czy tylko udawała, nie chcąc zdradzić z jakiegoś powodu posiadanej wiedzy.
Właściwie na tym skończyły się poszukiwania chłopak, ponieważ nie odwiedzał on okolicznych bibliotek w celu znalezienia jakichś wskazówek, a już tym bardziej nie brał pod uwagę poproszenia i pomoc któregoś z opiekunów. Nie chciał wywoływać wokół siebie i tej sprawy zbyt dużej sensacji, a sianie paniki z powodu tymczasowej przemiany w ducha też nie było mu w głowie. Co innego, gdyby utknął i nie przemienił się na powrót w człowieka. Wtedy nie miałby zbyt dużych oporów przed zrobieniem rabanu.
Z uwagi na to, że jednak nie doszło do takiej sytuacji, a jego stan był już względnie stabilny, to chyba wszystko szło w dobrym kierunku, prawda?
Na pewno nie przypomina to tego, co czujesz, gdy dotyka cię duch. To neutralne uczucie. Jakbyś wyszła z dusznego pomieszczenia na świeże powietrze – odpowiedział, drapiąc się po szyi. – A co do opętania... Powiedzmy, że ktoś doznał tego zaszczytu i napotkał mnie tamtej nocy.
Uśmiechnął się pod nosem. W sumie to miło było z kimś o tym porozmawiać, zważywszy na to, że przez dosyć długi czas musiał to tłumić w sobie i zawracać sobie głowę własnymi wątpliwościami dotyczącymi tej kwestii. Przez to, że w końcu opowiedział o tym na głos, miał wrażenie, że całe to doznanie stało się nieco bardziej normalne i łatwiejsze do zrozumienia. Plus, poprzez nie ujawnienie pewnych szczegółów technicznie rzecz biorąc, nie łamał niepisanej umowy z Cassianem. Na razie, chyba całkiem nieźle sobie radził.
Mamy podpisać jakieś zaświadczenie na nowy semestr? – spytał, marszcząc lekko brwi, jakby spodziewał się, że Nancy zaraz wręczy mu plik dokumentów.
Czyżby kadra nauczycielska poszła po rozum do głowy i zdecydowała się wprowadzić jakieś dodatkowe zabezpieczenia na szkolnym boisku? A może stwierdzili, podobnie jak Ignacy, że trzeba dodać do każdego zespołu medyka, aby zawodnicy nie musieli z nawet najmniejszą kontuzją lecieć do Skrzydła Szpitalnego?

@Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyPon Sie 31 2020, 00:49;

Ciągle dziwiło go, jak przemieszane jest to miasto. W Londynie również niejednokrotnie tłumy mugoli przetykane były czarodziejami, ale mimo wszystko utrzymywali pewną barierę, mur odgradzający dwa światy. Spotkania były incydentalne i w gruncie rzeczy niepożądane... tu zaś nikt nie zwracał na to uwagi. Czuł się z tym trochę niekomfortowo; wychowanie sprawiało, że nie do końca potrafił odnaleźć się w takim środowisku – choć starał się jak mógł, odstawał nieco zachowaniem i ubiorem nazbyt eleganckim jak na typowy dzień mugola, a jednak normalnym w wyższych sferach czarodziejów. Nie zamierzał rezygnować ze zwiedzania Nowego Orleanu tylko ze względu na to, że zdarzało mu się odstawać od reszty; nie kłóciło się to też z jego przekonaniami, bo o ile kultywował rodzinną tradycję przestrzegania zasad czystości krwi, o tyle nie miał żadnego powodu, by traktować mugoli... właściwie jakkolwiek. Byli dla niego puści, smutni, pozbawieni magii – kompletnie nieinteresujący, będąc szczerym, ale też zupełnie bezbronni. Nie stanowili zagrożenia, żyli w kompletnej nieświadomości tego, jak naprawdę wygląda otaczający ich świat. Bez obaw wszedł w tłumek otaczający jakieś widowisko. Uliczny grajek? Typowe dla tej okolicy, ale przecież nie było słychać muzyki, tylko głos mężczyzny. Może pokaz „magii”? To byłoby paradoksalne, do tego stopnia, że stanął na palcach, wykorzystując swój wzrost do łatwiejszego dostrzeżenia, co tam się wyczynia.
Zielone oczy zabłysnęły zainteresowaniem, gdy zobaczył jaki skarb trzyma w swoich rękach. Nie był znawcą zwierząt... był za to znawcą wszelkich cennych artefaktów i składników, wszystkiego, za co w magicznym świecie można było dostać pokaźną sumę pieniędzy. Był święcie przekonany, że zwierzę marnuje się jako turystyczna atrakcja.
— Wystarczająco, by chcieć go od pana odkupić — założył na twarz delikatny uśmiech i zbliżył się w stronę mężczyzny. — Kto nie chciałby wejść w posiadanie ojca Loa, prawda? Pytanie tylko, czy przyjmie pan zagraniczną gotówkę? — sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej pojedynczego galeona, który uniósł na tyle wysoko, by był dla niego dobrze widoczny. Szybko schował go jednak w dłoni, a potem z powrotem do kieszeni, tak jakby chciał dać mu do zrozumienia, że nie będzie czekać wiecznie – że szansa jest niepowtarzalna, ale na jego warunkach; i że decyzja musi paść natychmiast.
— Bo w to, że jest na sprzedaż, absolutnie nie wątpię. Wszystko jest na sprzedaż – jeśli tylko ma się wystarczająco dużo odwagi, by zaproponować cenę.
Nie rzucił jej głośno, bo choć pokazał galeona w otoczeniu mugoli, mogli wziąć to za jakąkolwiek walutę pochodzącą z zagranicy. Gdyby jednak nazwał rzecz po imieniu, mogliby zorientować się, że coś tu nie gra. Wyprostował się, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Chciał mieć to zwierzę, bo wierzył, że może mu się przydać. A skoro dostrzegł w tym swój cel, nie był skłonny łatwo odpuścić.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Wrz 01 2020, 12:32;

Historia z mokradeł, gdyby działa się na jej oczach, pewnie nieźle by ją wystraszyła, ale teraz, kiedy po wspomnianych zwłokach krokodyla nie pozostał nawet przykry zapach, nie mogła powstrzymać się od śmiechu. W jej głowie cała sytuacja wyglądała doprawdy komicznie, więc jak inaczej mogłaby zareagować? Przecież znali się z Ignacym nie od dzisiaj, mogła sobie pozwolić na pewne żarty, choć może niezbyt wyszukane. Wbrew pozorom, bardzo rzadko wykazywała się w podobnych tematach delikatnością, szczególnie kiedy nic nie wskazywało na to, żeby jej rozmówca miał z tym jakiś problem.
- Fascynujące... A ja myślałam, że zmiana płci była najbardziej szaloną rzeczą, jaka mogłaby mnie spotkać... - stwierdziła, kiedy wysłuchała opowieści o przemianie w ducha. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, jak dziwne musiało to być przeżycie i może nawet przez chwilę trochę go Ignacemu pozazdrościła? Skoro doświadczała tylu nowości na tym wyjeździe, to całkiem fajnie byłoby dopisać do listy wcielenie się w ducha. I nawet nie zdawała sobie sprawy, że poniekąd doświadczyła czegoś podobnego na seansie spirytystycznym, który za sprawą rytuału dzikiej magii bezpowrotnie zniknął z jej pamięci, pozostawiając jedynie dziwną pustkę. Wielka szkoda...
Zachichotała krótko, na wzmiankę, że Ignacy odwiedził kogoś w nocy w swojej "duchowej" formie. Szczęście, że ją ten zaszczyt ominął! - Hoho, ciekawe kto i czym ci się naraził, że zasłużył na takie odwiedziny. - zastanawiała się na głos, nie kryjąc rozbawienia. Skoro Mościcki siedział tuż obok i wyglądał na całkowicie żywego, to nie było przecież czym się przejmować. Domyślała się, że chłopak mógł być trochę zagubiony, doskonale to rozumiała, bo sama przeżyła kilka podobnych, skrajnie dziwnych sytuacji, ale koniec końców zawsze wszystko wracało do normy, a w głowie pozostawały niezapomniane wspomnienia.
Poprawiła się na ławce, siadając przodem do swojego rozmówcy i na chwilę zmarszczyła czoło z konsternacją, zastanawiając się, czy rzeczywiście nie powinna pozałatwiać jakichś dokumentów na nowy semestr. W zasadzie to nawet do głowy jej to nie przyszło, do drużyny dołączyła w połowie roku i nie miała pojęcia, czy do jej obowiązków poza treningami nie należała jakaś papierkowa robota. Będzie musiała zapytać o wszystko Morgan. Po chwili pokręciła przecząco głową, zostawiając te rozmyślania na później i uśmiechnęła się szeroko do przyjaciela.
- Nie, nie. Chodzi o Tadka, wiem, że ma teraz jakieś problemy, nie wiem, czy będzie w stanie grać w tym roku... Chciałam zapytać, czy w razie potrzeby chciałbyś przeskoczyć na pozycję ścigającego? - zapytała w końcu, obserwując uważnie reakcję chłopaka. Wiedziała, że zmiana pozycji nigdy nie była łatwa, a zawsze bardzo stresująca, ale potrzebowała pewnego zawodnika, w razie gdyby Thaddeus miał nie wrócić na początku roku. Już od pierwszych dni szkoły planowała zasuwać na najwyższych obrotach, od kilku dni rozkładała plan treningowy, jedyne czego potrzebowała do pewnej i stałej drużyny. A z tym był trochę problem, bo w Puchońskich szeregach ciągle coś się zmieniało, a ona musiała coś na to zaradzić.

@Ignacy Mościcki
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Bulwar nad Mississippi QzgSDG8




Gracz




Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi EmptyWto Wrz 01 2020, 18:52;

Uniósł lekko brwi zdziwiony na wieść o magicznej zmianie płci. Cóż, tego wolałby akurat nie przeżywać na własnej skórze. Z dwojga złego już wolał na kilkanaście godzin być na wpół przeźroczysty i przechodzić przed ściany i ludzi, gdy tylko miał na to ochotę.
Skoro dzika magia Luizjany zrzuciła mu na głowę akurat mnie, to musiał nieźle nabroić – parsknął cichym śmiechem.
Gdy usłyszał, że z Tadkiem było coś nie tak, nieco się zmartwił. Może nie znali się zbyt dobrze, ale mimo wszystko dzielili paru znajomych, byli w tej samej drużynie i jeszcze byli w jednym domu. Siłą rzeczy spędzali w swoim towarzystwie całkiem sporo czasu, więc informacja o tym, że ma jakaś nieciekawą sytuację, nie należała do zbytnio pocieszających.
Pytanie dziewczyny zdecydowanie nie należało do gatunku tych, których Ignacy się spodziewał i na które miał z miejsca przygotowaną już dawno ułożoną odpowiedź. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się takiej propozycji i w życiu by nie zgadł, że to akurat ta kwestia była powodem ich spotkania. Był niemalże pewny, że chodziło o jakąś papierologię związaną z drużyną lub jakimś nowym pomysłem Walsha związanym z prowadzeniem szkolnych rozgrywek. Zastąpienie Thaddeusa? Trudno było przewidzieć taką ewentualność.
Chłopak zmrużył lekko oczy, a na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka, jakby potrzebował dłuższej chwili na to, aby w pełni zrozumieć usłyszaną wypowiedź. Wbrew pozorom niezbyt często oferowano mu wstęp do głównego składu i to jeszcze na stanowisku, z którym nie był zbyt dobrze zapoznany.
Wiesz, że ja nigdy nie ćwiczyłem stricte pod bycie ścigającym, prawda? – upewnił się, nie chcąc, aby doszło do jakiegoś nieporozumienia.
Naturalnie, jak większość zawodników był obeznany z kaflem, a biorąc pod uwagę ostatnie treningi wakacyjne, nawet w pewnym stopniu z tłuczkiem, więc w sytuacji kryzysowej mógł w gruncie rzeczy się przekwalifikować, aby wypełnić lukę w drużynie, jednak... To było coś więcej niż zwykła zmiana składu z powodu czyjejś nieobecności w trakcie ćwiczeń. Nie mówiąc już o tym, że gdyby musiał być ścigającym podczas rozgrywek, to zaprzeczałoby to trochę jego motywacji, która pokierowała go na szkolenie się na obrońcę. Ścigający byli praktycznie najważniejszymi graczami na boisku, nie licząc szukających, chociaż oni stanowili raczej swoistą dziką kartę, będącą w stanie zmienić wynik meczu w najmniej spodziewanym momencie.
Wypuścił powoli powietrze z płuc, również mierząc uważnym wzrokiem Nancy. Nie chciał jej zawieść, a już na pewno nie chciał działać na szkodę Puchonów. Należało im się w końcu coś od życia, za zaczęcie sezonu znając przynajmniej na dziewięćdziesiąt procent możliwy skład w pierwszym meczu, zapewniłoby im jakąś przewagę. Poza tym nie miał serca jej odmówić, nawet jeśli oznaczało to, że będzie musiał się dwa razy mocniej przykładać do treningów. Może będzie sobie wyrzucał słabą siłę woli i brak umiejętności przez jakiś czas, ale w końcu to jakoś przełknie.
Jeśli sądzisz, że się nadaje, to możemy spróbować – powiedział, starając się ufać jej osądowi. – Przynajmniej na początek. Jeśli Tadek wróci albo na horyzoncie pojawi się jakaś aspirująca gwiazda na to stanowisko, to sytuacja pewnie sama się wyklaruje.
Uśmiechnął się trochę krzywo, starając się jednocześnie wyglądać w miarę entuzjastycznie. W końcu mimo wszystko to był jakiś postęp, prawda? Może i nie proponowano mu wymarzonej pozycji, ale przynajmniej miał szansę grać w głównym składzie, a to już było coś.

@Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Bulwar nad Mississippi QzgSDG8








Bulwar nad Mississippi Empty


PisanieBulwar nad Mississippi Empty Re: Bulwar nad Mississippi  Bulwar nad Mississippi Empty;

Powrót do góry Go down
 

Bulwar nad Mississippi

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Bulwar nad Mississippi JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
luizjana
 :: 
Nowy Orlean
-