Nikt nie mówi o tym miejscu, bowiem jest ono z pozoru niespecjalnie ciekawe. Jeśli jednak wytężysz swoje zmysły usłyszysz – absolutnie nic. Panuje tutaj kompletna cisza, nieprzerywana nawet muzyką wiatru, zdaje się, że powietrze stoi w miejscu, a ten niewielki brzeg jakby położony był za przedziwnymi barierami. Miejsce idealne do odpoczynku, jeśli tylko cisza Ci nie przeszkadza. Nie musisz obawiać się dzikich zwierząt, dziwna aura skutecznie je odgania.
Na wejście należy rzucić kostką k6: parzysta – udaje Ci się znaleźć to miejsce. nieparzysta – niestety nie udaje Ci się znaleźć tego miejsca.
Autor
Wiadomość
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Ciężki wdech i wydech wydostały się z nosa studenta, który to nie dowierzał. Ale też, skąd Max miał wiedzieć, co może ich tutaj spotkać, kiedy to sam nie przekonał się na własnej skórze, do czego zdolne są te okryte tajemniczością tereny? Pokręciwszy głową, ostatnio wolał zważać na własne czyny, choć czy nie złamał tejże przysięgi, wybierając się na wyprawę w celu zdobycia jakiegoś dodatkowego prestiżu poprzez wykonanie zadania zleconego przez bycie członkiem Laboratorium Medycznego? Niby robił to w słusznym celu zdobywania, ach, jakże nieupragnionych punktów dla własnego domu, o którym prawie zapomniał, kiedy to znajdował się na wakacjach. Nie wierzył w Puchonów, którzy w większości przypadków lądowali na ostatnim miejscu w rankingu - ale czy miał cokolwiek innego do wyboru? Może Tiara Przydziału zwyczajnie się popsuła? — Wiele rzeczy. — nie zamierzał się rozgadywać na ten temat, co nie zmienia faktu, iż należytą ostrożność starał się zachować. Nie zamierzał kończyć ponownie niczym szmaciana lalka trącona w stronę drzewa, jak również nie zamierzał tracić czegoś więcej, niż zdołał ostatnio stracić. Jego zaufanie do teleportacji zanikło w odmętach świadomości, uzyskując miano niebezpiecznego. Nie zamierzał zyskiwać na razie nowych ran, zanim te stare się nie zasklepią; nie zamierzał ryzykować aż nadto, niż to będzie kiedykolwiek konieczne. Wziął ponownie głęboki wdech, kiedy to zauważył, jak Max zaczynał się po prostu topić powoli w mulastym bagnie, które poczęło go chłonąć. Wskakiwać nie zamierzał ani tym bardziej nie zamierzał podejmować się prób ratowania, dopóki nie zauważyłby, że chłopaka po dwóch minutach na zewnątrz nie ma. Usiadłszy na jednym z kamieni, czekał do momentu, aż Solberg sobie poradzi - aż wydostanie się i chociażby osuszy. — Takie rzeczy chociażby. Na twoim miejscu bym sobie aż tak nie poradził. — świadomość możliwości śmierci z powodu tak błahego wydawała się w pewnym stopniu na niego oddziaływać negatywnie. Aż zbyt negatywnie. Wolałby już się wykrwawić aniżeli udusić z powodu braku powietrza. Światło latarki oświetlało skutecznie bagna, tym samym pozwalając na ich uniknięcie. Całe szczęście natomiast, że zbyt długo szukać nie musieli - pozbawiony lotu ptak zdawał się odpoczywać w zasięgu kilkunastu metrów, a poprzez swoją błogą nieświadomość wynikającą z oddania się w ramiona Morfeusza, wydawał się być łatwym celem. No właśnie, wydawał, kiedy to duch przeleciał obok niego, by sobie zażartować. Bóle ponownie dopadły Felinusa, powodując tym samym zwrot pokarmu. Przedzierający się przez tkanki oraz zakończenia nerwowe, nadal uświadamiały mu o problemach ze żebrami; długo wymiotowanie na szczęście nie trwało, ale było niepokojące. Bladość, jaką odznaczał się student, nie była normalna - i o ile posiadał ku temu jakieś powody, o tyle jednak zdawał się być trochę bledszy, niż zazwyczaj był. Chwycenie się kościstymi palcami za brzuch nie zadziałało najlepiej, ale po chwili Faolán powrócił w pełni do swojej sprawności, spoglądając zmęczonym wzrokiem na Maximiliana i tym samym idąc z nim po prostu dalej. — Ech... jak masz ochotę go złapać? — zapytawszy się, nie kierował latarki w stronę stworzenia, by go przypadkiem nie obudzić. Immobulus? A może jakaś inna inicjatywa? Przydałyby się naprawdę im te pióra Grappy, co nie zmienia faktu, iż może to być długa droga... aż zbyt długa.
Kostki Mogłoby się wydawać, że wszystko jest tak naprawdę w porządku i stworzenie drzemie w najlepsze... no właśnie. Mogłoby się zdawać, zwróciwszy uwagę na to, w jakim bezruchu pozostawało. Może tak naprawdę czekało na bliżej nieokreślone zbawienie? Rzuć literką, by przekonać się, jaki scenariusz się wydarzy.
A, B, C — naprawdę myślałeś, że to wszystko będzie takie proste? Nim się obydwoje oglądacie, w Waszym kierunku zbliżył się aligator, który gotowy był do ugryzienia jednego z Was. Rzućcie obydwoje kostką k6 na reakcję - im mniejszy czas reakcji (mniej oczek), tym lepiej. Bo osoba, która wyrzuciła wyższy, ma pod wpływem zębów, które o mało co nie chwyciły na kostkę, ranę. Rana ta nie jest poważna i można ją zaleczyć za pomocą prostych zaklęć uzdrawiających, co nie zmienia faktu, iż macie dość nieprzyjemnego przeciwnika przed sobą.
D, E — chcecie się zbliżyć do ptaka, co nie zmienia faktu, iż po drodze coś zwyczajnie... śmierdzi. Chyba, a tak przynajmniej się Wam wydaje. Rzućcie kostką k100 - osoba, która będzie miała wyższy wynik, wdeptuje nogą w truchło bliżej nieokreślonego człowieka - a raczej jego szczątki, taką macie nadzieję. Dodatkowo, osoba, która na nie nastąpi, niech rzuci kostką k6 na stan rozkładu - w przypadku tylko jednego oczka truchło jest jeszcze ciepłe, być może nawet i żywe.
F, G, H — Wasze nocne eksparady najwidoczniej nie są lubiane przez znajdujące się tutaj rośliny. Nim cokolwiek zdołaliście zrobić, wylądowaliście w dość wysokiej brzytwotrawie, która skutecznie Was poharatała. Rzućcie kostką k6 na ilość obrażeń. Jedno oczko jest równe jednemu obrażeniu. Następnie rzućcie literkami na to, jak mniej-więcej zagrażają Wam obrażenia (A = 10%, B = 20% itd.). Im wyższy próg procentowy, tym ból jest większy, a i posoka krwi znacznie dłuższa. Na każdą ranę trzeba wyrzucić jedną literkę.
I, J — spokojne zwiedzanie terenu i dostanie się do istoty? Skąd. Słyszycie tylko szmer w krzakach, zanim zdołaliście jakkolwiek zareagować; z roślin wyskoczył człowiek, człowiek poharatany, człowiek o szaleńczym wyglądzie i przede wszystkim posiadający nietypowy wyraz twarzy. Nie wiecie, kim on jest, ale wydaje się być pewnego rodzaju dzikusem, aczkolwiek iskierka niebezpieczeństwa w jego oczach się pojawia i ten postanawia zaatakować pierwszą lepszą osobę przed sobą. Rzućcie obydwoje kostką k6 na reakcję - im mniejszy czas reakcji (mniej oczek), tym lepiej. Bo osoba, która wyrzuciła wyższy, ma problem w postaci chcącej ją zjeść kanibala.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Solbergowi nadal brakowało bodźca, który sprawiłby, że zacznie na siebie uważać. Wychodził po prostu z założenia, że oprócz śmierci, raczej wszystko da się wyleczyć. Do tego przecież ostatni miesiąc nauki spędzili na pisani prac domowych na temat roślin leczniczych czy innego BHP podczas wakacji, więc ślizgon czuł się dość spokojny. Nie mógł też zapomnieć o tym, że miał przy sobie człowieka, który udowodnił, że na uzdrawianiu trochę się jednak zna. Dorzucić do mieszanki brak instynktu samozachowawczego i mamy idealną, beztroską wyprawę przez sam środeczek mokradeł. Na słowa puchona, jego uśmiech tylko się powiększył, a w oczach można było zobaczyć wyzwanie, jakby chciał powiedzieć otoczeniu, w którym się znalazł, że ma wytoczyć na niego wszystkie działa, a Max i tak sobie poradzi. Oczywiście dość szybko został sprowadzony na ziemię, a raczej pod jej powierzchnię, gdy zaczął opadać w głębinach moczarów. Całe szczęście, że potrafił zachować w takich sytuacjach zimną krew i jakoś się z tego wykaraskać. -Pierwsze, co przyszło mi do głowy. - Stwierdził lekko, czochrając sobie energicznie włosy. Ledwo zdążył doprowadzić się do względnego porządku, gdy Felek bez ostrzeżenia rozpoczął wyrzucanie z siebie zawartości żołądka. Na twarzy ślizgona widać było troskę o kumpla. -Na pewno wszystko w porządku? Jeżeli jesteś chory to wracaj do ośrodka, sam zajmę się tym ptakiem. - Zbliżył się do puchona i podał mu chusteczkę, by otarł sobie twarz. Następnie podał Felinusowi wodę i czekał, aż dojdzie do siebie. Po chwili już zauważyli drzemiącego nieopodal Grappę. -Zależy od tego, jak na nas zareaguje. Wiadomo, że najprościej byłoby użyć magii, ale może trzeba będzie posłużyć się większą kreatywnością. - Szybko rozejrzał się wokół sprawdzając pobliską roślinność w razie, gdyby przyszło im zakładać jakieś pułapki na stworzenie. -Myślisz, że wystarczy podejść i je wyrwać? Ciekawe, czy jest to łatwe, czy trzeba będzie odcinać je jeden po drugim. - Zaczął głośno myśleć nad możliwościami. -Dobra, nie traćmy czasu. - Postanowił w końcu i ruszyli przed siebie. Im bliżej zwierzęcia się znajdowali, tym bardziej czuli intensywny smród. -Jak myślisz, co tak może walić? - Zapytał kompana, lecz po chwili tajemnica została rozwiązana, gdy Felek wszedł w zwłoki w zaawansowanym stadium rozkładu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Felinus pod koniec roku przyłożył się do obowiązków szkolnych, wypełniając za innych puste rubryczki i przesyłając za pieniądze prace domowe, by móc z tego kupić własny dobytek. Przyłożył się do zadań, w których musiał opisywać różne eliksiry wspomagające wypady wakacyjne, zaklęcia uzdrawiające i wszelkie inne tego typu drobnostki, dzięki którym mógł czuć się bardziej przygotowany. Nie zmienia to jednej, prostej rzeczy, możliwej do chwycenia z pomocą gołej ręki, gdyż ta stanowi tylko i wyłącznie niematerialny byt zasiedlony w jego głowie - te polecenia były tak dziecinnie proste i bezużyteczne w znacznej mierze. Znajomość przedmiotów na jego poziomie oraz tak proste zadania wydawały się nie współgrać ze sobą bez większych zgrzytów - gdzieś pod mechanizmem znalazły się wszelakie niedogodności, które należałoby naprawić. Aż czasami nie chciał uwierzyć, że komuś zwyczajnie się nie chciało ich robić, zważywszy uwagę na fakt, jak łatwe one były i tym samym nie stanowiły żadnego, większego problemu. Czy to jest szkoła? Do jakiego życia oni chcą ich przygotować? Całe szczęście, że Zaklęcia z profesorem Voralbergiem przydawały się bardziej niż wymyślanie eliksiru mogącego zrewolucjonizować ludzkość; Ślizgon z łatwością poradził sobie z niebezpieczeństwem i tym samym wynurzył się z błotnistego stawu. On, Felinus Faolán Lowell, obecnie został pozbawiony możliwości rzucenia jakiegokolwiek zaklęcia, w związku z czym musiał się powstrzymywać od odruchów sięgania po drewniany patyczek. To pokazywało jedynie, jak tak naprawdę słabą jednostką jest. — Najważniejsze, że zadziałało, prawda? — powiedziawszy w jego stronę, nie mógł się powstrzymać przed wyrzuceniem zawartości żołądka na zewnątrz. Duch najwidoczniej nie spodziewał się takiej reakcji, stwierdzając nikły, pozbawiony blasku wygląd młodzieńca. Po tym wszystkim student westchnął ciężko, biorąc głębszy wdech i tym samym spoglądając w nicość widzianą dla znajomego. Przed jego oczami tak naprawdę znajdowała się zjawa - forma ewokacji. — Nie jestem. To tylko i wyłącznie wina mojego ducha. — a zanim Baltasar zdołał jakkolwiek zareagować, ten się wyprostował w pełni i tym samym zignorował obecność pozbawionego materialnej formy towarzysza. Innego wyjścia nie miał, jeżeli chciał zachować budowany od podstaw spokój, kiedy to brał parę łyków wody i tym samym nawilżał gardło. — Dzięki. — wytarł usta wierzchnią częścią dłoni, by następnie przejść po prostu dalej - do przedmiotu ich poszukiwań. — Ciekawe, jak szybko potrafi biegać. — mruknąwszy pod nosem, był raczej zwolennikiem użycia metod z natychmiastowym skutkiem, co nie zmienia faktu, iż zastosowanie innej mogło stanowić dla nich dodatkową opcję zdobywania doświadczenia. Do jego nosa docierał jednak inny bodziec, który go skutecznie na moment zdezorientował. Czuł go czasami nawet na szpitalu, gdy ludzie przychodzili z kompletnie zgniłymi już kończynami; w głowie zapaliła mu się czerwona lampka. Ale zanim się do niej zastosował, zanim przetworzył zdanie należące do Maximiliana, sam wdepnął w zwłoki, o których stanie można byłoby powiedzieć, że mięso po prostu gnije samo z siebie, a białe larwy na nim skutecznie się żywią. — Ja pierdolę. — powiedział, odsuwając niemalże natychmiastowo nogę pobrudzoną tym, co obecnie najbardziej dawało się we znaki w powietrzu. — Jeszcze mi tego do szczęścia potrzeba było. — wziął głębszy wdech, gdy starał się zachować równowagę, co nie zmienia faktu, iż tajemnicze stworzenie, znajdujące się nieopodal nich, wydało cichy pomruk i wydało z siebie jedynie cichy szelest. — A tego to już w ogóle. — zmarszczenie czoła wystarczyło, by zaczął w szybkim tempie oświetlać znajdujące się obok nich tereny, szukając tym samym potencjalnego przeciwnika. Dłoń natomiast mimowolnie wylądowała na noszonym ze sobą, mugolskim nożu.
Kostki Najwidoczniej zwłoki nie wystarczą, by zadowolić znajdującą się obok bestię. Skryta w mroku, skutecznie szuka sposobu na atak - ale czy zdołacie się przed nią obronić? W sumie, nie do końca wiecie, z czym walczycie...
Rzuć kostką k6 na możliwy scenariusz.
1, 2, 3 — szybka reakcja zdecydowanie nie jest Waszym konikiem. Staracie się odsunąć od stworzenia i znaleźć schronienie w postaci miejsca, do którego nie dosięgnie, co nie zmienia faktu, iż to bydlę jest po prostu szybkie. Nim się oglądacie, a ono znajduje się za Wami. Jeżeli wylosowałeś 1, aligator skutecznie chwyta za Twoją nogę i ją po prostu miażdży. Z pomocą towarzysza udaje Ci się uniknąć bardziej bezpośredniego starcia, co nie zmienia faktu, iż zostajesz wyłączony z jakiejkolwiek możliwości formy przemieszczania się za pomocą kończyn. Jeżeli wylosowałeś 2, aligator skutecznie chwyta za nogę Felinusa i ją po prostu miażdży. Jeżeli zdecydujesz się pomóc, obrażenia skończą się tylko na tych opisanych powyżęj. Jeżeli wylosowałeś 3, rzucacie na reakcję kostką k6. Im mniejszy czas reakcji, czyli mniejsza ilość oczek, tym mniejsze obrażenia. Osoba, która wylosowała mniejszą kostkę, kończy tylko ze stłuczeniem spowodowanym uderzeniem ogona gada. Osoba z większą kostką natomiast zmaga się ze zmiażdżeniem.
4, 5, 6 — ciemna sylwetka przemieszcza się po mokradłach, powodując szybsze bicie serca; obserwując Was, jasne ślepia powodują, że czujecie się bezbronnie. Gdy światło latarki zostaje skupione na istocie, ta przypomina poniekąd dużego, czarnego psa, aczkolwiek wyjątkowo szybko znika w ciemnościach, by następnie ugryźć w łydkę jednego z Was, powodując bolesną ranę szarpaną z uszkodzeniem mięśnia. Dziki pies? A może ponurak? Nie wiecie, co nie zmienia faktu, iż zwierzę, po odstraszeniu, zwyczajnie znika. Być może na chwilę. Jeżeli wylosowałeś 4, obrażenia dotyczą Twojej osoby. Zmagasz się z niezbyt przyjemnym przerwaniem skóry i śliną zmieszaną z krwią, do tego bólem przy poruszaniu, jakoby część mięsa została wyrwana; ranę pzydałoby się odkazić, prawda? Nie wyłącza Cię ona z wyprawy, aczkolwiek wymaga interwencji. Jeżeli wylosowałeś 5, obrażenia, opisane powyżej, dotyczą Felinusa. Rana ewidentnie wymaga interwencji, a jedyny uzdrowiciel w ekipie, który przy okazji oberwał, zdaje się być bezużyteczny. Ups. Jeżeli wylosowałeś 6, rzucacie na reakcję kostką k6. Im mniejszy czas reakcji, czyli mniejsza ilość oczek, tym mniejsze obrażenia. Osoba, która wylosowała mniejszą kostkę, ma tylko zadrapane udo. Osoba z większą kostką natomiast zmaga się z ugryzieniem i uszkodzeniem mięśnia.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Maxowi obiło się o uszy, że jego kumpel otworzył pod koniec roku czarny rynek prac domowych. Z jednej strony kusiła go wtedy wizja pozbycia się roboty i uderzenia do puchona o pomoc, ale z drugiej każde z tych zadań było w miarę miłą odskocznią od kucia do egzaminów. Wolał napisać 4 zdania na temat mniszka lekarskiego niż siedzieć godzinę nad wojnami trolli. Najbardziej dziwił się, że większość klientów Felka była krukonami. Mimo to, ślizgoni utarli im nosa i zdobyli w tym roku puchar domów. Słodkie zwycięstwo bo bardzo zaciętej rywalizacji. Niestety mimo swojej miłości do eliksirów, Max był świadomy, że nie zawsze są one w stanie przyjść mu na ratunek dlatego też nie próżnował na zajęciach z zaklęć i w takich okolicznościach jak ta dzisiaj, był w stanie się uratować. Nie był fanem wyrafinowanej magii. Zazwyczaj cenił sobie prostotę i skuteczność zaklęcia. Wychodził z założenia, że nie trzeba mu umieć stworzyć łabędzia z bandaży, a woli po prostu mieć opatrzoną ranę, tak by ewentualnie dostać się chociaż do szpitala. -Nie wiem, czy chciałbym być pochowany tutaj na mokradłach. Wolałbym jakąś skromną, kwaterkę na wrzosowisku. - Powiedział pół żartem pół serio. Długo jednak uśmiech nie został na jego twarzy, gdyż zmartwił się stanem zdrowia Felka. -Ducha? Czyli Twój też wybrał się z nami na wyprawę? - Solberg szybko zrozumiał, że nie tylko on miał dzisiaj nieproszonego gościa. Max robił wszystko, by ignorować swoje wredne stworzenie, ale nie było to takie łatwe. Zjawa ciągle coś nawijała i chcąc nie chcąc, Solberg bardzo łatwo się rozpraszał. -Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli się przekonywać. - Odparł na rozważania puchona. W idealnym świecie podeszliby do zwierzęcia skradając się cicho i wyrwali pióra nim ten zdąży cokolwiek zauważyć. Niestety rzeczywistość, w której żyli daleka była od ideału. Kwestia ohydnego zapachu została rozwiązana zbyt szybko i to w sposób, jakiego Max się absolutnie nie spodziewał. Jeszcze nigdy nie widział tak zgniłych szczątków, a jego towarzysz miał dodatkowo to nieszczęście, że w nie wdepnął. -Kurwa, stary.... To chyba nie wróży nam dobrze. - Mruknął cicho, by już po chwili usłyszeć ten sam tajemniczy szelest. Zacisnął mocniej rękę na różdżce i ustawił się plecami do Felinusa tak, by każdy z nich bronił tyłów drugiej osoby. Max rozejrzał się uważnie po otaczającym ich terenie. -Może powinniśmy się schować? - Zaproponował widząc przypatrujące się im ślepia. Nim jednak dotarli do kryjówki, bestia, która okazała się aligatorem, ruszyła na nich z impetem i z niecodzienną zwinnością pochwyciła w swoją paszczę nogę biednego puchona. Solberg zareagował instynktownie i głupio wymierzając kopniaka w paszczę bestii. Aligator widocznie się wkurwił, ale puścił kończynę Felinusa, by zwrócić swój łeb w stronę ślizgona. Na szczęście Max przypomniał sobie, że jest czarodziejem i w ostatniej chwili wyprowadził zaklęcie, które posłało bestię ponownie do wody. -Nie powinienem Cię tu dzisiaj zaciągać. - Powiedział przepraszająco do kumpla, pomagając mu oddalić się od kryjówki aligatora. Następnie usadził puchona na jakimś głazie i przykucnął, by obejrzeć ranę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Żyłka do interesów przyniosła mu całkiem niezłe zyski, w szczególności w przypadku zebrania się sporej ilości uczniów, którzy po prostu... nie mają głowy do zadań domowych. Czy to zły humor, czy to brak czasu - jedną z walut są właśnie pieniądze. Wystarczy podesłać kilkanaście galeonów, by następnie moc cieszyć się jednym, prawidłowo wykonanym zadaniem domowym. Chociaż... również przyjąłby inną, bardziej ekstrawagancką walutę - informacje. Wszelkie szczegóły, które mogłyby mu się prędzej czy później przydać. A tych ostatnio brakowało, mimo dogłębnego studiowania czarnej magii i zyskiwania z niej coraz to większych plonów. Chociaż, tak naprawdę nie powinien się z żadną z tych rzeczy obnosić, chyba że chce wyjątkowo szybko zostać ukaranym i w jakiś sposób zawieszonym. Całe szczęście, że mógł teraz pracować zdalnie, z domu; chociaż przydałoby się załatwić do całego przedsięwzięcia sowę, aby przypadkiem niebieskooki kruk za bardzo nie rzucał się w oczy. Będzie musiał o tym pomyśleć, ale nie teraz. Zegar tykał, zwłoki skutecznie pobrudziły podeszwę jednego z butów, a sam Faolán miał zamiar soczyście przeklinać pod nosem narody tego świata. Nie do końca, aczkolwiek sama sytuacja na pewno nie była przyjemna - jakby nie było, odór z gnijących zwłok nie stanowił najprzyjemniejszej rzeczy, z jaką mógł mieć obecnie do czynienia. Ewidentnie już wolałby wpaść całym ciałem w brzytwotrawę i napawać się widokiem szkarłatnej posoki zdobiącej jego skórę. — Tak, być może wreszcie się do czegoś przyda... — spojrzawszy wymownie na własne widmo, Baltasar poprawił swój czerep i tym samym zapytał się, dlaczego student go uważa za kogoś bezużytecznego i dlaczego jest ciągle przez niego ignorowany. Cały przekaz został urozmaicony przez skrzyżowanie rąk na klatce piersiowej starszego mężczyzny. — Jak myślisz, panie Baltasarze, czemu pana ignoruję? Otóż nie uważam, by wiedza na temat układu rozrodczego aligatorów mi się przydała. — wydech wydostał się spomiędzy jego warg, aczkolwiek nie na zbyt długo, kiedy to zauważył niebezpieczeństwo. Dziwne ślepia, wyglądające z ciemności, na pewno nie napawały optymizmem, kiedy to dwójka przyjęła szyk obronny, a sam Felinus począł trzymać nóż i tym samym zastanawiać się, analizować, napinając mięśnie w sposób całkowicie niekontrolowany, spowodowany przypływem adrenaliny. — Ze światłem z różdżki, latarki, w miejscu, gdzie inne drapieżniki w ciemności będą nas widziały. Średnio to zadziała. — powiedziawszy, usłyszał jedynie słowa ducha i tym samym zauważył ogon gadziny, która postanowiła się na niego rzucić. Poczuł, jak ponownie ta sama noga zostaje pochwycona poprzez ostre zęby, zatapiające się w jego tkanki, a samo widmo krzyczało do niego, by atakował najwrażliwsze punkty, co w sumie Max też poczynił. Ból, przeszywający tkanki, starał się zniwelować mocnym zaciskiem zębów, powodując tym samym krwawienie z własnych warg, które w amoku przegryzł. Ostrze starał się wbić prosto w oczy gadziny, co się jej nie spodobało i tym samym zmiażdżyła kompletnie łydkę. Okrzyk bólu wydostał się z jego krtani, a sam upadł na ziemię i tym samym napiął mięśnie kończyn górnych, wbijając palce w wilgotną ziemię. Szybkie, płytkie oddechy starały się umożliwić przetrwanie w przytomności bólu, a umysł, wcześniej zachowany spokojem, stał się przechylony na szalę instynktów. — Kurwa mać! — wydostało się z jego słów, kiedy to szkarłatna ciecz zaczęła być wchłaniana przez ziemię, a sam czuł jej upływ i metaliczny posmak w ustach. — Rzeczywiście, n-nie powiem... — dodał kąśliwie, kiedy to starał się zachować jak najwięcej hormonu płynącego w żyłach, a ból przechylić na szalę własnego sojusznika. Starając się brać głębokie wdechy, skurczony, widział obecnie tylko jedno rozwiązanie. Z zawahaniem pasożytującym na jego umyśle. — Proszę... teleportuj do pensjonatu... — starając się wyprostować, nie mógł w ogóle skorzystać z nogi, którą gadzina postanowiła sobie przywłaszczyć, jednak bez większego efektu. Nie wyglądało to dobrze, a gdzieniegdzie miał powbijane jej zęby. Pomoc Solberga w obecnej chwili mogła zaważyć na tym, czy ostatecznie będzie zmagał się z większymi problemami podczas jej późniejszego leczenia - o ile różdżka nie odmówi ponownie posłuszeństwa.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max na pieniądze na razie nie narzekał. Dostawał stypendium i trochę kasy od rodziców, co zdecydowanie wystarczało mu na własne wydatki. Do tego czasem sprzedał jakiś eliksir potrzebującemu dzieciakowi i mógł żyć na wystarczającym poziomie. Zwłoki na mokradłach, towarzystwo duchów i rozmyślanie o śmierci przyniosło im większego pecha niż mogli się spodziewać. Solberg zdecydowanie dostał adrenalinę jakiej potrzebował, ale musiał przyznać, że wyprawa w środku nocy na mokradła nie była najmądrzejszym pomysłem w jego życiu. Solberg przeczekał grzecznie, aż Felek skończy konwersację ze swoim kompanem. Korzystając z tego, sam spróbował "delikatnie" wytłumaczyć swojemu duchowi, żeby się w końcu kurwa przymknął, bo nie obchodzi go na ile sposobów można podać jadalne kasztany. Słysząc temat układu rozrodczego aligatorów, Solberg uśmiechnął się i uniósł pytająco brew, chociaż sam nie był pewien, czy chce wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Prędko okazało się, że wiedza na temat tych gadów owszem, może być użyteczna, ale troszkę w innym kontekście. Gdy zostali zaatakowani, Max wolałby wiedzieć, jak się bronić przed tą bestią niż jak je rozmnażać. Widział, jak puchon walczy z aligatorem swoim nożem, jednocześnie starając się mu pomóc. Dopiero, gdy bestia wróciła w odmęty mokradeł mógł wziąć głęboki, acz krótki oddech. Widok zmiażdżonej nogi towarzysza zmroził mu krew w żyłach. Nie miał czasu na wyrzuty sumienia, że naraził go na to niebezpieczeństwo. Prędko wyjął z nogi puchona wciąż tkwiący tam kieł gada,uniósł różdżkę i przypominając sobie ich wspólną naukę zaczął rzucać zaklęcia. Najpierw zatamował krwotok, a następnie zaklęciem Vulnera Ferre zabandażował uszkodzoną kończynę. Wciąż nie był mistrzem uzdrawiania dlatego też słysząc prośbę Felinusa nie zastanawiał się zbyt długo nad tym, co powinien zrobić następnie. Zebrał leżące nieopodal łuski, które gad zostawił i kieł, który jeszcze chwilę temu tkwił w nodze Felinusa i w mgnieniu oka teleportował ich do pensjonatu. Wiedział dokładnie gdzie i do kogo powinni się teraz udać.
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees