Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Opuszczone gospodarstwo

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyWto Cze 23 2020, 02:15;


Opuszczone gospodarstwo


Zanim do niej wejdziecie pamiętajcie by przeczytać o seansach spirystycznych w ich zasadach. Jeśli w nich nie uczestniczycie w seansie nie możecie tu po prostu wejść. Ten seans jest dla trzech osób.
Wydawać się może, że wszystko wygląda tu całkiem normalnie. Oczywiście jest odrobinę zapuszczone, ale wygląda to na zwykły upływ czasu. Jednak młoda kobieta, która was tu przyprowadza twierdzi z przekonaniem, że od dawna tu straszy. Wszyscy próbują od dłuższego czasu przegonić klątwę, ale idzie im… cóż raz lepiej, raz gorzej. Coś wciąż wraca do tego miejsca i ludzie powoli przyzwyczajają się, że nigdy nie będzie tu normalnie. Przed położeniem się dostajesz jeden z trzech przedmiotów.

1,2 - Haftowana chusteczka
3,4 - Mugolska broń
5,6 - Ciemna peleryna

Sytuacja i zadanie:
Mężczyzna z ciężką raną leży w izbie. Wokół leżą ciała zmarłych. Jest środek wojny secesyjnej i zakochana czarownica pochyla się nad konfederackim żołnierzu. Do śmierdzącej trupami izbie wchodzi mężczyzna. W zależności od tego kim jesteś i jak się czujesz musicie rozegrać swoją wersję wydarzeń, które tu zaszły. Aby zakończyć lokację i dostać nagrodę, każdy z was musi napisać tu co najmniej 4 posty. Jeśli nikt z was nie zginie, zadanie zostaje niezaliczone.

Kim jesteś?:


Każde z was rzuca 6 kostkami k6. Każde 2 kostki parzyste to jeden punkt rany ciężkiej. Dwie ciężkie rany oznaczają śmierć waszej postaci (nie innej). Możecie dowolnie wybierać w jaki sposób w czasie szamotaniny doszło do obrażeń.
Jeśli jesteś kobietą i uleczyłaś mężczyznę na 20pkt lub więcej, wystarczą 2 kostki parzyste byś umarła.
Jeśli jesteś mężczyzną w pelerynie i udało Ci się znaleźć różdżkę, możesz przerzucić 3 kostki.
Jeśli jesteś mugolem oprócz kostek parzystych 1 i 3, również zaliczasz jako jeden z punktów do rany śmiertelnej.

Zakończenie:

Kod, który dajemy do ostatniego posta:
Kod:

<zg>Zdobyte przedmioty: </zg> wpisz
<zg>Możliwe bonusy: </zg> za poświęcenie życia/ukryty cel
<zg>Uzyskane klątwy: </zg> za śmierć/brutalną zbrodnię
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySro Sie 05 2020, 02:11;

Wczucie: 40

Wbrew pozorom, namawianie Nancy na jakieś dziwaczne rytuały opowiadające o umieraniu nie było takie trudne. Z Olą już od jakiegoś czasu szukały przecież miejsca na wspólne wyjście, a tajemnice Nowego Orleanu były wyjątkowo kuszące niemalże w każdej postaci. Być może dlatego, że najzwyczajniej były czymś nowym. Nawet dla Davies, która przecież lubiła się z historią i miała o niej całkiem niezłe pojęcie. U Williams przesądziła pewnie inna rzecz - być może przywykła do tego, że rady i namawianie Morgan nie mogło wiązać się z niczym, co ostatecznie by ją rozczarowało? Nie miały zbyt wiele okazji do spotkań od momentu, w którym Puchonka została panią kapitan, a przecież szło jej wcale nieźle w nowej roli. Ba, początek miała wymarzony, a nowy rok szkolny zapowiadał się jej jeszcze lepiej. Wszyscy mieli się stać o rok bardziej doświadczeni i dojrzalsi, nikt chyba nie odchodził ze szkoły, więc drużyna mogła znaleźć się w swojej szczytowej formie. Szkoda, że teraz nie powinny w ogóle o tym rozmawiać, Gryfonka byłaby gotowa do całonocnych pogawędek w temacie sportu, zagrań, komponowania składów i wyborów personalnych w kontekście zgrania. Choć pewnie nie powinna się tym dzielić ze swoją bezpośrednią rywalką, więc może to lepiej, że tym razem chodziło o tajemnicę nawiedzonego domu?
- Rany, wszystko mnie boli. - powiedziała po wybudzeniu się, a pierwsze wrażenie okazało się zaledwie czubkiem góry lodowej. To nie były zakwasy po treningu. Ona rzeczywiście umierała. Od ran, z wycieńczenia, a może z jeszcze innego powodu? Nie była pewna, chyba nie czuła jeszcze na tyle swojego ciała, by jasno to określić. Spróbowała rozejrzeć się po pomieszczeniu. Jej uwagę przykuła postać dziewczyny. Właściwie chyba podwójnie znajomej. Wysiliła się na blady, niknący szybko uśmiech, gdy ich spojrzenia się spotkały. Czy mogła jej pomóc na cierpienia, które czuła? Oprócz tego, wraz z rosnącym bólem zaczęły rodzić się kolejne pytania. Gdzie się znajdowała? Jak tutaj trafiła? Kto ją zranił?
- Wody. - poprosiła szeptem, w dużej mierze prosząc tym samym o jakąkolwiek pomoc. Jeżeli w ten sposób otrzymałaby bliskość znajdującej się w pomieszczeniu dziewczyny i możliwość rozpoznania jej - to byłaby zaledwie dodatkowa korzyść. A o niej na pewno nie myślała w takim stopniu, jak o tym, by zażegnać męki. Być może śmierć byłaby najlepszym wyjściem?

@Nancy A. Williams @Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyCzw Sie 06 2020, 21:16;

wczucie: 94 pumcia
leczenie: 14

Wcale nie planowała udziału w żadnych podejrzanych seansach spirytystycznych. Podobne wydarzenia, owiane nutą tajemniczości, ale i pewnego mroku nie były czymś, w czym chciałaby brać udział. Wizja wcielenia się w ducha wywoływała ciarki na skórze, a jednak dziewczyny wcale nie musiały jej długo namawiać. Williams nie była zbyt asertywną istotą i wystarczyła chwila, żeby z cichym westchnieniem dała się wciągnąć w tę dziwną zabawę, chociaż w tym towarzystwie zdecydowanie wolałaby spędzić wieczór na rozmowach o przyszłym sezonie quidditcha. Zgłębianie mrocznej historii Luizjany jakoś jej nie pociągało, ale skoro dawało to możliwość spędzenia czasu z Olą i Morgan, to czemu ostatecznie miałaby odmówić? Z niepewnym uśmiechem wyruszyła w kierunku przygody w opuszczonym gospodarstwie. Tak naprawdę nie do końca wierzyła w to, jak bardzo można połączyć się ze świadomością zmarłych. Sam seans wyobrażała sobie raczej jak oglądanie spektaklu, ale kiedy otworzyła oczy, świat wywrócił się do góry nogami. Nie miała nawet czasu niczego przeanalizować, bo nie było już wcale Nancy. Ani Morgan. Ani Aleksandry.
Klęczała nad rannym mężczyzną, a na widok jego cierpienia do oczu napłynęły jej łzy. Nie wiedziała co się wydarzyło, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że musi mu pomóc i to jak najszybciej. Silne emocje do leżącego przed nią człowieka przysłoniły cały świat dookoła, do tego stopnia, że w ogóle nie zwracała uwagi na leżące w pomieszczeniu ciała. Liczył się tylko on. Trzęsącymi się z nerwów rękami sięgnęła do leżącej nieopodal torby z medykamentami, by znaleźć cokolwiek, czym mogłaby uśmierzyć ból.
- Już... Wszystko będzie dobrze... - szepnęła, przerzucając kolejne fiolki z eliksirami i opatrunki. Przecież doskonale się na tym znała, potrafiła korzystać z magii leczniczej. A jednak strach o ukochanego zdawał się odbierać zdrowy rozsądek i nie wiedziała, od czego zacząć. Woda! Zostawiając medykamenty, podbiegła do jednej z szafek, by wyjąć z niej zakurzoną szklankę i za pomocą niewerbalnego aquamenti nalać do niej wody. Ponownie nachyliła się nad żołnierzem, by ująć pod głowę i pomóc się podnieść nico wyżej i przystawić mu szklankę do ust, starając się z całych sił opanować drżące kończyny i zachować względny spokój.
- Proszę, woda. - szepnęła, pomagając mu się napić, a drugą ręką czule odgarnęła mokre od potu i krwi kosmyki włosów z czoła mężczyzny, aby złożyć na nim krótki pocałunek. Nie było jednak czasu na czułości. Jego obrażenia były bardzo poważne, a każda chwila była zagrożeniem dla życia ukochanego. Nachyliła się nad raną, by delikatnie ją zbadać i oczyścić, aby lepiej dobrać sposób leczenia.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyPią Sie 07 2020, 14:27;

wczucie: 51

Krawczyk zawsze daleko było do niebezpiecznych zabaw jakimi były seanse spirytystyczne. Coś się jednak w niej zmieniło na przestrzeni ostatnich miesięcy i to na tyle, że bez wahania przystała na tę propozycję, mimo że jeszcze rok temu zapewne wzbraniałaby się rękami i nogami przed uczestnictwem. Luizjana miała też swój niepowtarzalny klimat, który niewątpliwie miał wpływ na jej decyzję, bo jak to tak nie spróbować niczego związanego z voodoo czy seansami? I ciekawość. Och, tego to nigdy u niej nie brakowało, a niestety czasem okazywała się zgubna. Puchonka miała tylko nadzieję, że tym razem się taka nie okaże, albo przynajmniej nie w jakimś wielkim stopniu. A nadzieja była matką głupich.
Dobra, nie potrafiła powiedzieć, co dokładnie nią kierowało, kiedy postanowiły z Moe zabrać Nancy i pójść w trójkę do opuszczonego gospodarstwa. Możliwe, że był to po prostu przejaw zwykłej głupoty z jej strony, no i trudno. Nie zamierzała tego rozstrząsać, bo i po co? Tym bardziej, że były coraz bliżej budynku. Cóż, niezapomniane przeżycia gwarantowane.
Choć doskonale pamiętała, jak wszystkie weszły do domu, to obudziła się na zewnątrz, w otoczeniu drzew i krzaków. Potarła głowę, zdając sobie sprawę, że jej włosy są o wiele krótsze niż były, ale nim zdążyła lepiej przyjrzeć się swojemu ubraniu, w zasięgu jej wzroku pojawił się patronus i sprawiał wrażenie, jakby czekał, aż za nim pójdzie. Dźwignęła się zatem na nogi i pospieszyła za mlecznobiałym, mglistym stworzeniem, które zaprowadziło ją do drzwi.
W środku cuchnęło okropnie. Mimowolnie cofnęła się i zakaszlała ochryple, nie mogąc znieść dostającego się do nozdrzy odoru. Wiedziała jednak, że musi wejść do środka, że niewątpliwie jest tam coś, co musi zbadać, sprawdzić. Przecież w innym wypadku nie sprowadziłby jej tu żaden patronus. Wzięła ostatni oddech, ciesząc się świeżym powietrzem i wkroczyła do pomieszcznenia pełnego trupów. Prawie. Tylko o jednej osobie można było powiedzieć, że jest na pewno żywa, a kiedy zobaczyła, kto to taki...
- Co ty robisz? - rzuciła tonem, w którym można było dosłyszeć szok. Szok, ponieważ kobieta okazała się być jego ukochaną i pochylała się nad jakimś mężczyzną, który zdawał się dogorywać. Podeszła krok bliżej, żeby lepiej się mu przyjrzeć. Znajomy, boleśnie znajomy, ale jednak... - Mugol - syknęła, przenosząc ostre spojrzenie na ciemnowłosą. Nie chciała słuchać żadnych wyjaśnień. Musiała ją po prostu stąd zabrać.

@Morgan A. Davies @Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySob Sie 08 2020, 07:50;

Efekt wczucia się w ducha wcale nie wydawał się aż tak spektakularny - nadal pamiętała, kim była, z kim tutaj przyszła i o co chodziło. Odgrywanie sceny? Z pewnością nie było możliwe w momencie, kiedy na dzień dobry było się w stanie agonalnym. Przez większość czasu pozostało jej leżenie i zbieranie sił, więc nawet nie otwierała oczu. Czuła jednocześnie, że nie musiała się niczego obawiać, jeżeli obok była jedynie Nancy - albo bardzo przejęta swoją rolą, albo po prostu silnie zawładnięta wpływem ducha. A może jedno i drugie?
Zdążyła jedynie wykrzywić usta w bolesnym dla oczu grymasie, który miał docelowo być dziękczynnym uśmiechem. Skoro czuła przede wszystkim ból i smród to czy żołnierz, którym była posiadał jakiekolwiek uczucia? Niedługo okazało się, że jak najbardziej. Choć niezupełnie o te chodziło.
Strach?
Ktoś pojawił się w pomieszczeniu, wnosząc ze sobą aurę zagrożenia. Dobrze pamiętała, że wewnątrz głowy ostatniej z postaci znajdowała się Ola, jednak czy i ona zdawała sobie sprawę z tego, kim była? Dlaczego instynkt podpowiadał jej, że ta wizyta nie zapowiadała niczego dobrego?
Gniew.
Zostaw go? Jak śmiał. Była w rękach uzdrowicielki, której moralność nie pozwalała zostawić pacjenta i która bardzo wyraźnie starała się pomóc - rozpaczliwie, z przejęciem, będąc pełną nerwów. Co więcej, Morgan zaczęła odnosić wrażenie, że jej postać z uzdrowicielką łączyło silne uczucie. A właściwie... sama zaczęła je dość intensywnie odczuwać.
Czym było ostatnie słowo wypowiedziane przez mężczyznę? Nie zrozumiała go.

@Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyPon Sie 10 2020, 20:16;

leczenie: 18 + 9 za wczucie = 27 8)

Wczuła się w sytuację całkowicie i absolutnie nic nie budziło w niej podejrzeń, że cokolwiek z tego co się właśnie rozgrywa nie dzieje się nie naprawdę. Jedyne kotłujące się w niej emocje dotyczyły strachu o ukochanego, który krzywił się z bólu pod najdelikatniejszym jej dotykiem. Rany były paskudne, ale po chwili udało jej się opanować skołatane nerwy i przypomnieć sobie, w jaki sposób powinna się nimi zająć. Wzięła głęboki oddech, by zaczerpnąć przesiąkniętego zapachem krwi powietrza i ścisnęła mocniej różdżkę w dłoni. Obawiała się używać przy nim magii, nie powinna tego robić, w końcu był mugolem, a ona nigdy nie przyznała się do tego kim naprawdę jest. Nie było jednak czasu do stracenia, a każda sekunda powoli odbierała mężczyźnie resztki sił. Tylko magia mogła uratować mu życie.
Rzucała zaklęcia szeptem, licząc na to, że mężczyzna nie zwróci uwagi na wypowiadane przez nią słowa. Tak mocno skupiła się na zadaniu, że wypowiedziane na głos pytanie zawisło przez chwilę w powietrzu, zanim zorientowała się, że nie są już sami. Uniosła wzrok, nie przerywając inkantacji zaklęć, a na widok znajomego mężczyzny pobladła.
Nie powinno go tutaj być. To nie wróżyło nic dobrego.
- Nie widzisz, że umiera? - rzuciła krótko, z wyraźnym wyrzutem w głosie. Chociaż zdawała sobie z tego sprawę, to wypowiedzenie tych słów na głos uderzyło w nią z jeszcze większą siłą. Oczy kolejny raz zaszkliły się od łez, ale nie zwracając na to uwagi, wróciła do zaklęć, chociaż gula w jej gardle urosła do olbrzymich rozmiarów i znacząco utrudniała pracę. Ręce ponownie zaczęły się trząść, ale doskonale wiedziały co robić. Już po kilku chwilach krwotok został zatamowany, a rany powoli się zasklepiały, tworząc brzydkie blizny.
Uczucie ulgi mieszało się ze strachem, kiedy życie ukochanego zdawało się być pod kontrolą, ale cała sytuacja wcale nie była wesoła. Czuła jak gęste od odoru śmierci powietrze gęstnieje jeszcze bardziej, a złowroga cisza niemal dzwoniła w uszach. Zacisnęła lepkie od krwi palce na dłoni żołnierza i ostrożnie uniosła wzrok, by spojrzeć na drugiego mężczyznę. Bała się.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyCzw Sie 13 2020, 23:45;

Szok mieszał się z wściekłością. Bezradnością. Co ona sobie myślała? Że może tak bezkarnie machać różdżką przy jakimś pierwszym lepszym mugolu i nikt się o tym nie dowie? Gdyby jej tak nie kochała, to już dawno załatwiłaby tę sprawę inaczej, nie próbując nawet rozmawiać. 
- Czyś ty do końca oszalała? Pomyśl, nie możesz go ratować w ten sposób! Co później z nim zrobisz? Wypuścisz, a on sprowadzi na nas - urwała raptownie, odzyskując władzę nad prawdziwą sobą. Wiedziała, że ma przed sobą Moe i Nancy, rozpoznała je praktycznie od razu. Była rozdarta. W głowie narastał głos żądający wyprowadzenia z domku kobiety, ponaglający ją, żeby się ruszyła, żeby coś zrobiła, ale przecież na podłodze leżała...
Nie. Znowu górę wziął duch i wyciągnęła rękę w celu odebrania ciemnowłosej różdżki, ale było już za późno. Krwotok ustał, rany się zasklepiały.
- Odejdź od niego! - ryknęła wściekła na bezmyślność ukochanej i już miała zamiar szarpnąć ją za łokieć i odciągnąć w tył, już wyciągała rękę, w ostatniej chwili powstrzymując się od czynu. Być może przez smutne spojrzenie, które napotkała albo przebłysk świadomości - ciężko powiedzieć. Tak czy inaczej stała bez ruchu, ale po napiętych mięśniach i zaciskającej się szczęce widać było, że w każdej chwili jest gotowa do ataku.
Nie chciała tego. Nie chciała doprowadzić do sytuacji, w której będą musiały sprawić sobie wzajemnie ból, może nawet zadać śmierć. Tak, o to chodziło, ale myśl o tym była straszna, a niewątpliwie prędzej czy później właśnie tak się stanie. Czy przyjście tutaj było dobrym pomysłem? Czuła, jakby dwie istoty szarpały ją za ręce w dwie przeciwne strony, usiłując przeciągnąć do siebie. Co miała robić? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi na nie.
- I co, mugolu? Zadowolony? Bo nie nacieszysz się długo swoim życiem - warknęła jadowicie i splunęła na podłogę obok leżącego mężczyzny. Przez niego będą same problemy, chociaż i ona okazała się po prostu głupia. Jak mogła postąpić tak bezmyślnie? - A ty pewnie myślałaś, że się nie dowiem... Cóż, niespodzianka. - Uśmiechnęła się sztucznie, patrząc kobiecie prosto w oczy. Zdrada? Ich splecione dłonie nie zrobiły na niej wcześniej większego wrażenia, bo doskonale wiedziała, kogo ma przed sobą. Teraz granice znowu zaczęły się zacierać i powoli oddawała się złości. Niedobrze.

@Morgan A. Davies
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySob Sie 15 2020, 12:53;

6x K6: 1, 2, 3, 3, 5, 6 - umrę :')

- Bluźniercze... Gusła! - z trudem w ogóle potrafiła wysławiać się, a jednak gniew i obrzydzenie przemawiały silniej niż ból. Kiedy tylko ujrzała starania dziewczyny, wpadła w jakiś opętańczy szał, choć właściwie nie było tego fizycznie widać aż do momentu wyleczenia, kiedy siły wróciły do jej ciała. Wcześniej sprowadzało się to jedynie do nerwowych skurczów i drgawek. W swojej furii odepchnęła czarownicę na bok, by móc chwycić swoją broń. Nienawidziła magów? A może rany i cierpienie odbierały jej dotąd zdrowe zmysły, dając się porwać postaci żołnierza? Trzymaną oburącz broń uniosła i wycelowała w Olę pod postacią czarodzieja i to był moment, w którym trochę przejrzała na oczy. Zamrugała, odzyskując nieco świadomości i doszukując się jej w spojrzeniu Krawczyk. Czy z odepchniętą Nancy wszystko było w porządku? Czy czarodziej stojący przed Gryfonką stanowił zagrożenie? Nie opuszczała broni, będąc gotową do obrony. Ale z pewnością zgasła w niej wcześniejsza żądza mordu.
- Nie wchodź mi w drogę. - starała się wyminąć mężczyznę i zakończyć wizytę w domu bez ofiar, jednak mogło być za późno, skoro opowieść przedstawiała wyjątkowo niefortunny, miłosny trójkąt, z którego najzwyczajniej nie miało prawo wyniknąć nic dobrego. Czy ktoś miał ponieść dziś śmieć? A może raczej... czy wszyscy z nich mieli tutaj zginąć w tej narracji?
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySro Sie 19 2020, 13:48;

umieranko

Póki walczyła o życie ukochanego wszystko wydawało się prostsze. Musiała go uratować i nie liczyło się nic innego. Teraz kiedy oddychał już spokojniej, a rany się zasklepiły, miała zmierzyć się z większym problemem, który stał właśnie przed nią i nie pozwalał się ignorować. Twardo patrzyła w oczy drugiego mężczyzny, nie pamiętając w ogóle, że tak naprawdę stoi przed nią Aleksandra, która przecież nie mogła stanowić żadnego realnego zagrożenia. Nie wiedziała co robić, a atmosfera gęstniała coraz bardziej, budząc w niej strach przed tym co mogło zaraz nadejść.
- Uspokój się... Wszystko ci wyjaśnię... - powiedziała, zasłaniając ciało leżącego na łóżku żołnierza, swoim własnym, drobnym ciałem. Czuła, że zaraz wydarzy się coś strasznego, ale nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. Nie po to narażała się wyrywając mugola ze szponów śmierci, żeby teraz go stracić... W tym momencie jednak została brutalnie odepchnięta na bok i bezwładnie spadła z łóżka na ziemię. Krzyknęła głośno widząc broń wycelowaną w czarodzieja i ignorując ból w kostce, poderwała się z ziemi, by stanąć pomiędzy mężczyznami, chociaż jej drobne ciało nie miało prawa ich w żaden sposób zatrzymać.
- Przestańcie! Przestańcie natychmiast! - krzyknęła, naiwnie wierząc, że jej słowa przyniosą jakikolwiek efekt. - To miejsce widziało już dość śmierci, nikt więcej nie musi tutaj ginąć! - głos jej się łamał, ledwo wypowiadała słowa, walcząc z rosnącym przerażeniem. Ona ich w to wpakowała. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, to będzie jej wina...
Kolejny raz poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, a później przelewają się, by wąską strużką spłynąć po bladych policzkach. Była bezsilna, nie wiedziała co robić. Ściskała w dłoni różdżkę, ale bała się jej w jakikolwiek sposób użyć. Ukochany już wystarczająco zdążył ją znienawidzić przez ten przeklęty patyk.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyCzw Sie 20 2020, 13:46;

kostki na śmierć: 1, 5, 4, 6, 1, 2 -> brakuje jednej :')

- Co ty chcesz mi w ogóle wyjaśniać? Wszystko jest chyba jasne - prychnęła, a pogarda w jej głosie była słyszalna bardziej, niżby chciała. Ale taka była prawda - sytuacja wydawała się dość jednoznaczna, a tłumaczenia kobiety tylko bardziej by ją rozzłościły. Póki co nad sobą panowała. Jeszcze, bo czuła, jak z minuty na minutę zaczyna bardziej myśleć jak facet, w którego ciele się znalazła niż faktycznie ona.
Nawet nie zdążyła zareagować, kiedy uzdrowicielka została nagle odepchnięta i spadła na ziemię. Z opóźnieniem wyciągnęła do niej rękę, a jej wzrok mówił, wręcz krzyczał jedno słowo - "mówiłem". Szybko jednak skupiła się na czym innym, a mianowicie na wycelowanej w siebie broni. To już zupełnie jej się nie podobało, ale nie ruszyła się z miejsca, nie zrobiła żadnego ruchu w kierunku mugola, aby powalić go na ziemię.
- Dalej, strzelaj, jeśli masz na tyle odwagi - zaśmiała się gorzko i rozłożyła ręce na boki, jakby jeszcze bardziej chciała go sprowokować. W rzeczywistości nie było jej do śmiechu, bo mimo że wiedziała, że to tylko seans, to jednak i tak nie chciała się przekonać, jak to jest umierać. Nie wiedziała, czy Moe faktycznie odda strzał, choć miała nadzieję, że aż tak się nie wczuła w swoją rolę. W przeciwieństwie do Nancy, która stanęła między nimi, narażając się tym samym na obrażenia, a nawet śmierć.
- Nie mieszaj się w to - powiedziała niezbyt miłym tonem, powstrzymując się przed wypowiedzeniem gorszych słów, które cisnęły jej się na język. Wciąż czuła, że kocha tę ciemnowłosą kobietę, mimo tego, że ta najwyraźniej wolała stojącego naprzeciwko faceta. Jak mogła mu to zrobić? Pójść do jakiegoś mugola i to jeszcze w takich czasach? Wykorzystała jednak okazję. Była częściowo zasłonięta, dlatego nie tracąc kontaktu wzrokowego z niedawnym pacjentem sięgnęła za pazuchę, chcąc dobyć różdżki... Której tam nie było. Nieco bardziej nerwowo obmacała pelerynę, ale nie mogła znaleźć magicznego patyka. Czyżby wypadł jej gdzieś w krzakach, kiedy w nich leżała? Kaplica.
- Ja mam ci nie wchodzić w drogę? To przez ciebie jest ta cała szopka - warknęła, łapiąc mężczyznę za ramię i zupełnie nic nie robiąc sobie z dzierżonej przez niego broni. Pchnęła go z powrotem wgłąb pomieszczenia, nie pozwalając tak po prostu wyjść z domku.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Moderator




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyCzw Sie 20 2020, 22:39;

// kiedy indziej

Nie wiedział dlaczego właściwie się na to godził. Ostatnio jedyne o czym marzył, to powrót do tej cholernej Anglii. Czuł się paskudnie, naprawdę parszywie, a wszystkie te negatywne emocje, które go przepełniały były wynikiem jakiejś, jak to stwierdziła Perpetua, traumy spowodowanej konfrontacją z jego największym lękiem. Nie podważał jej słów, nie znał się na uzdrawianiu praktycznie wcale, a już na pewno nie tak, by negować słowa kogoś tak doświadczonego jak Whitehorn. Miał nadzieję, że cały ten seans spirystyczny go postawi na nogi, bo prawdę mówiąc nie mógł już siebie znieść i naprawdę miał serdecznie dość zażywania eliksiru nasennego co wieczór, bo sen nie przychodził, a kiedy już to robił – Camael znowu tonął i choćby nie wiem jak walczył o życie, zawsze budził się w tym samym momencie. Kiedyś usłyszał, że nie można we śnie zobaczyć własnej śmierci, ani jej doświadczyć. Może faktycznie to była prawda?
Szedł pochłonięty własnymi myślami, ramię w ramię z Nathanielem i jak zwykle paląc Lordka, który był niczym przedłużenie jego ręki. Całe szczęście to nie był Hogwart, w którym nie mógł sobie pozwolić na własne uzależnienie, z którym właściwie nawet nie walczył. Nilla tego dnia nawet nie widział, chociaż musiał oddać duchowi, że dawał mu przestrzeń od tamtego incydentu na plaży.
Przypomnij mi, dlaczego to tak właściwie robimy? — zapytał Bloodwortha, zmieniając jednocześnie niedopałek papierosa w guzik i chowając go do kieszeni. Przeciągnął dłonią po swojej zmęczonej twarzy i przekręcił głowę w bok, by strzelić karkiem, zupełnie bez powodu, choć poczuł jakąś irracjonalną ulgę po tej czynności. Spojrzał na Nate’a wyczekująco, a zaraz potem przeniósł wzrok swoim niebieskich tęczówek na dom, a przynajmniej coś w jego rodzaju, do którego dotarli. Domyślił się, że to tez było ich miejsce docelowe. — Wygląda parszywie. — rzucił, tym razem nie oczekując żadnej odpowiedzi. Ot co, zwykła uwaga puszczona w eter. Zerknął jednak na Nathaniela i dziewczynę, której tak właściwie nawet nie znał, ale ufał Nate’owi na tyle, że nie zadawał pytań. Nie miał właściwie pojęcia jak ten cały seans ma wyglądać. Skrzywił twarz w grymasie, kiedy młoda kobieta, która zaprowadziła ich na miejsce stwierdziła, że w tym domu definitywnie straszy. Fantastycznie.
Weszli jednak do pomieszczenia i wszystko się zmieniło.
Czuł ból, okropny i oszałamiający, który palił całe jego ciało. Nie wiedział do końca kim jest i co się stało, miał wrażenie, że jego nowa świadomość walczy z tą starą. Wszystko wokół niego było jednak niesamowicie realne, a na pewno metaliczny smak krwi i zapach, który przyprawiał go o mdłości. A może to kwestia niebotycznych męczarni, które właśnie przechodził? Przetarł oczy i w przypływie własnej świadomości odruchowo zaczął szukać swojej różdżki, szybko zorientował się jednak, że nie czuje w sobie ani odrobiny magii, zupełnie tak jakby wyparowała, czuł się jak Mugol.
Co do… — mruknął zdezorientowany i rozejrzał się po pomieszczeniu. Ciała, wszędzie ciała. Gdy jego wzrok natrafił na Nathaniela – odetchnął z ulgą. Jakimś sposobem wiedział kim jest. Spoglądając jednak na kobietę czuł gniew, przeraźliwie prawdziwy, przepełniony mieszanką dawnego uczucia i chęci popełnienia najgorszego.

Wczucie: 52
@Talia L. Vries @Nathaniel Bloodworth

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyPią Sie 21 2020, 00:39;

Wczucie: 52
Leczenie: później


Wakacje zbliżały się już ku końcowi, wydawałoby się, że nie można było już bardziej odpocząć i się opalić, a letnie dni zlewały się w całość, tworząc trudną do rozróżnienia mieszankę spacerów po mieście, przemyśleń i nabierania przekonania, że musi się poskładać do kupy. I właśnie podczas jednego z tych ciepłych wieczorów, który rzucał na miasto całun zachodzącego słońca, spotkała jego. Powinna się przyzwyczaić, że jeśli mają na siebie kiedykowiek wpaść, to zrobią to w najbardziej niespodziewanym miejscu. Nawet, jeśli miałby być to koniec świata – albo chociaż inny kontynent. Nie pamiętała jak długo się już nie widzieli, ciężko było jej umieścić na osi czasu „najbardziej chaotycznego roku jej życia” moment jego zaręczyn z Emily. Za to doskonale potrafiła odtworzyć w głowie wspomnienie, jak obie zaczęły się ze sobą kłócić. Nie dałaby sobie różdżki złamać, czy nawet miała okazję się z nim przywitać – wyszła zaraz po tej skrajnie niezręcznej wymianie zdań.

Zwykła rozmowa przerodziła się w propozycję, a seans spirytystyczny brzmiał kusząco. Szczególnie dla aurorki, która nudziła się swoim własnym istnieniem i szukała wrażeń, by wypełnić się niczym pusty kielich. Musiała jednak przyznać, że zazwyczaj była bardziej wychowana, ale kuriozalne okoliczności ich spotkania sprawiły, że niezbyt zwracała uwagę na towarzysza Bloodwortha. Nie mogła jednak nie zauważyć, jak przyjemnie pachniał. I, że wydawał się pochłonięty swoimi myślami. Pomysł uczestnictwa w seansie spodobał jej się jeszcze bardziej, kiedy ostatecznie znaleźli się na miejscu. Zniecierpliwiona kręciła kosmyk blond włosów na palcu, wyobrażając sobie wszystkie scenariusze dzisiejszej nocy. Rzecz w tym, że nie miała pojęcia jak będzie wyglądać spotkanie z duchami. Właścicielka miejsca, która pojawiła się zaraz po nich, bez zająknięcia wyjawiła, że wszystko co dotychczas wiedzieli o duchach, nijak ma się do tego, co zaraz przeżyją. Zaprowadziła ich do wejścia, po czym bez słowa się wycofała, pozostawiając ich samym sobie.

- Czemu zawsze musimy spotykać się w najbardziej poje… - Ruszając za nieznajomym, Lia obejrzała się za ramię, by zanim znikną w środku zadać pytanie wchodzącemu po niej Nathanielowi, ale uśmiech zamarł jej na ustach w momencie w którym przekroczyła framugę drzwi. Atmosfera się zmieniła. Pytanie ugrzęzło jej w gardle i całkowicie przestało być istotne. Tak jakby ktoś zatrzymał film, by następnie odtworzyć go ponownie z pominięciem kilku kluczowych dla fabuły klatek – coś zapełniło jej myśli, było bardzo gwałtowne, przerażone i popchnęło ją w stronę nieznajomego z którym pojawił się Bloodworth.

Straciła poczucie czasu – w którym momencie znalazł on się na podłodze? Kiedy w powietrzu pojawił się ten zapach, tak znany i przyjemny*, ale jednocześnie zwiastujący coś, o czym nawet nie chciała myśleć? Zanurzała się we wspomnieniach, tylko po to by po chwili gwałtownie wynurzyć się na powierzchnię świadomości, zastanawiając się „kurwa, co jest” i rozglądając się po pomieszczaniu, by odnaleźć jakiekolwiek potwierdzenie, że to co dzieje się nie jest prawdziwe. A już chociaż złapać się nadziei, że nie tylko ona zachowuje się dziwnie.

Jęk.

- Spokojnie, spokojnie, spokojnie – powtarzała swoją mantrę, dając się wciągnąć w nadchodzącą falę emocji, która zmyła jakąkolwiek niepewność i niedowierzanie w rozgrywającą się scenę. Uświadomiła sobie, że klęczy, chociaż nie pamiętała momentu, w którym upadła na kolana. Czuła miłość. Albo chociaż jej echo, które dudniło w myślach i wybijało ją z rytmu. Prawie jakby jej jestestwo zostało siłą wyrzucone i zastąpione nowym - nieznajomym, a jednocześnie całkiem znanym. Chociaż przesuwała spojrzeniem po twarzy mężczyzny po raz pierwszy, miała wrażenie, że zna go lepiej niż samą siebie. Cały czas mamrotała pod nosem, by się nie ruszał, by pozwolił jej działać, by się nie martwił, bo jest przy nim – ona, która nie pozwoli mu umrzeć, nie tu i nie teraz. W drżącej dłoni trzymała różdżkę i po raz pierwszy w życiu pomyślała o niej jak o czymś, czego wolałaby się pozbyć. Uniosła ją na wysokość twarzy i skupiła na niej spojrzenie, zastanawiając się czemu ma teraz wrażenie, że jest ona jej przekleństwem i wyrokiem. Blondyn jednak jęknął z bólu, ponownie przywołując jej uwagę i skarciła się w myślach, mając dziwne wrażenie, że to są ostatnie chwile, podczas których istnieją na tym świecie razem. Skądś też pojawiła się pewność, że ma do czynienia z mugolem. Dotknęła jego twarzy opuszkami palców, delikatnie, prawie z czułością…

Wiedziała, że nie był to najlepszy moment na wyjście z szafy i powiedzenie „chciałabym Ci przedstawić swoją różdżkę”, ale jeśli to miałoby uratować życie jej ukochanego... Ukochany, jaki ukochany, nawet nie znam jego imienia?! O dziwo, jej dłonie były najbardziej opanowaną częścią jej ciała, szczególnie kiedy rozpinała guziki jego koszuli, by odsłonić skórę. Materiał kleił się od krwi i chociaż obca cząstka istnienia świdrująca jej głowę nie potrafiła przyjąć tego do wiadomości, Talia wiedziała, że prawdopodobnie nie jest w stanie go uleczyć.

Od ich wejścia do gospodarstwa minęła minuta albo dwie, dla niej trwały jednak one całą wieczność. W końcu odwróciła głowę w stronę drugiego mężczyzny. Jego widok sprawił, że odetchnęła z ulgą, bo to przecież był on – Nathaniel, teraz może i niezbyt jej znajomy, ale jednak jak przystań na tym morzu emocji i niezrozumiałych wspomnień. Czemu jednak miała wrażenie, jakby przyłapał ją na gorącym uczynku? Czemu czuła się rozerwana na pół, chociaż to nie ona wykrwawiała się na podłodze?
- Nate… - wymamrotała, chociaż imię to zupełnie nie leżało jej w ustach, jakby nie pasowało do stron tej opowieści. Walka pomiędzy tym, co czuła, a tym co podpowiadał jej zdrowy rozsądek była cięższa niż niejeden pojedynek. Coś krzyczało jej w głowie, aż w końcu pozwoliła, by wspomnienie przejęło stery i przemówiło za nią: - Musisz mi pomóc. Błagam Cię, wszystko Ci wytłumaczę, ale musisz mi teraz pomóc.
Spojrzała na niego swoimi sarnimi oczami, przecierając wilgotne od łez policzki i chociaż mogła się wydawać roztrzęsiona, to upór malujący jej się na twarzy wskazywał, że nie weźmie pod uwagę żadnych sprzeciwów.


*przyjemny, bo amortencją Talii jest krew
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySro Sie 26 2020, 09:21;

Trajkocząca Nancy nie pomagała. Atmosfera, głównie ze względu na skrajne podejścia obu 'mężczyzn' mocno się zagęściła. Czy powinny dać się porwać scenie i odgrywać postacie zamiast zastanawiać się, co same by zrobiły w takiej sytuacji? Na ile własna moralność miała tutaj znaczenie i czy ewentualne pokojowe rozwiązanie byłoby tym jakkolwiek właściwym? Chyba nie o nie chodziło, skoro rozlew krwi sam podsuwał się jako jedyne wyjście.
- Nie potrzebujemy tego. - mruknęła, przecinając głosem powstałą ciszę już po tym, gdy kobieta przestała krzyczeć. Czy rzeczywiście chciała to rozegrać pokojowo? A może były to wyłącznie pozory?
Mało zgrabnym ruchem załadowała dzierżoną, staromodną broń, mając z nią do czynienia pierwszy raz w 'życiu'.  Następnie uniosła ją przed siebie, celując nią z kilku metrów w głowę czarodzieja. Wzrok miała zawzięty, dało się też znaleźć w nim desperację.
- Wychodzę. - zawiadomiła, po czym, nadal celując w czarodzieja, zaczęła kroczyć przed siebie w kierunku drzwi. Czy teraz mag miał zejść jej z drogi? Oczywiście brała pod uwagę, że mogłoby się to skończyć tragedią, ale z drugiej strony - czy nie na tym właśnie to polegało?
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySob Sie 29 2020, 22:31;

Dobrali się z Whitelightem jak w korcu maku, oboje na absolutnym dnie swojego wakacyjnego nastroju; może to właśnie z tego powodu postanowił wyciągnąć go na seans? O dziwo wzięcie w nim udziału nie było wymysłem Emmy, która bez przerwy swoim marudzeniem zmuszała go do aktywności, ale jego własną inicjatywą... choć duszka była z całą pewnością zadowolona z tego wyboru. Nawet teraz kiedy zmierzał w stronę opuszczonego gospodarstwa, sunęła energicznie (na tyle, na ile można powiedzieć tak o duchu, rzecz jasna) i powstrzymywała się od niemiłych komentarzy, którymi zwykle sypała jak z rękawa.
Talia nie była planowanym elementem tego wypadu i choć zwykle wolał działać w wykalkulowany i dopięty na ostatni guzik sposób, akurat w tym momencie pozwolił sobie na odrobinę spontaniczności, czego efektem było jej towarzystwo. Nie zastanawiał się nad tym za bardzo, po prostu działał – przedstawił sobie pospiesznie oboje jego towarzyszy, posłał jej dość tajemniczy, choć zgoła sympatyczny uśmiech i po prostu poszedł za miejscową przewodniczką, wkładając do ust błękitnego gryfa.  
Mhm — odpowiedział Camaelowi wylewnie, patrząc na widniejące przed nimi gospodarstwo. Zgniótł butem wypalonego w czasie raczej cichego spaceru papierosa i wzruszył lekko ramionami. Co miał mu powiedzieć? Chciał spróbować czegoś dziwnego, a lepiej było to zrobić u boku kolegi, niż samemu. No i mieli ze sobą aurora, co mogło pójść nie tak?
Poklepał Whitelighta po plecach.
Cały promieniejesz — stwierdził, co z jego ust zabrzmiało raczej paradoksalnie, zważywszy na to, że miał za sobą kilka bezsennych nocy, co (również w połączeniu z koszmarną, depresyjną wiosną i początkiem lata) odbijało się bezpośrednio na jego wyglądzie. — Panie przodem — skłonił się, wskazując dziewczynie wejście, taki był z niego dżentelmen. Dobył różdżki, tak na wszelki wypadek i z tegoż samego powodu rozejrzał się czujnie, nim wszedł do środka. To, co poczuł, kiedy tylko przekroczył próg, sprawiło, że zatrzymał się i zacisnął powieki, czując w głowie natłok myśli i przeżyć. Czuł, że było tego za dużo dla jednej osoby, czuł, jak ktoś brutalnie rozpycha się w jego głowie swoją osobowością. Odruchowo sięgnął po oklumencję, ale to tylko wywołało nieznośny, wyjątkowo mocny ból głowy, który wyrwał z jego gardła niepożądany jęk cierpienia. Niech to.
Kiedy otworzył znowu oczy, wszystko się zmieniło. Spojrzał na swoje ręce, które wcale nie wyglądały jakby należały do niego i przesunął palcem po gęstym wąsie, którego, nawet gdyby był w stanie, nigdy nie pozwoliłby sobie zapuścić. Zobaczył blask patronusa, który ewidentnie prowadził go w głąb budynku i instynktownie postanowił za nim podążyć. Zajrzał do środka i z trudem odnalazł się w sytuacji. Żołnierz? Nie, to Camael, cały we krwi i Talia próbująca ratować mu życie. Na wszystkie klątwy tego parszywego świata, co wydarzyło się przez tych kilka chwil, kiedy stracił kontakt z rzeczywistością? Powinien jak najszybciej pomóc jej w doprowadzeniu go do ładu, ale... poczuł, że coś w nim protestuje. Zatrzymał się i zmarszczył brwi.
Co robisz? — nie tyle zapytał, ile warknął na dziewczynę, sam zaskoczony ile znalazło się w nim złości. — Talia... — dodał łagodniej, choć wciąż stanowczo — zostaw go w spokoju i, na Merlina, schowaj tę różdżkę, przecież to mugol. Lepiej będzie go dobić, zamiast czyścić mu pamięć.
Nie podobało mu się, jak na niego patrzyła – ile było w niej obecnie emocji.
Jaki mugol, co się dzieje? Czy z Camaelem wszystko było w porządku?
Dyskretnie wsunął dłoń do kieszeni, szukając w niej różdżki.
Bezskutecznie.

Świadomość: 69 8D
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyWto Wrz 01 2020, 01:19;

Wpadła w panikę. Nie widziała, że stoi między Morgan i Aleksandrą, całkowicie wczuła się w swojego ducha i zaistniałą sytuację, a wszystkie emocje, które jej towarzyszyły były tak autentyczne, że nie miała podstaw, żeby w nie wątpić. Zrozpaczona, wpatrywała się bezradnie w ciemne oczy żołnierza, który celował do drugiego mężczyzny. Nie potrafiła rozwiązać tej sytuacji, nie umiała znaleźć odpowiednich słów, które mogłyby załagodzić ten konflikt, nie wiedziała co robić. Czuła jak ogarnia ją strach i piekielnie złe przeczucia. Wiedziała, że to wszystko nie może skończyć się dobrze, ale wciąż próbowała jakoś załagodzić sytuację.
- Proszę... Uspokójcie się... - wyszeptała łamiącym się głosem, cały czas starając się oddzielić mężczyzn, choć pewnie tak naprawdę nie stanowiła dla nich żadnej przeszkody. Wciąż liczyła, że na to, że da się rozwiązać to wszystko pokojowo i nawet nie wyjęła swojej różdżki, w obawie, że jeszcze bardziej rozzłości rannego mężczyznę. Sytuacja z każdą chwilą robiła się coraz bardziej napięta, ale kiedy żołnierz zaczął zbliżać się do czarodzieja, z wycelowaną w niego bronią, emocje sięgnęły zenitu.
- Opuść broń... - poprosiła, nie licząc nawet, że jej słowa zrobią na napastniku jakiekolwiek wrażenie. Powoli wyciągnęła dłoń, by położyć ją na lufie i zmotywować ukochanego do opuszczenia broni. Kochała ich obu i nie mogła dopuścić do kolejnego rozlewu krwi. To nie mogło się tak skończyć, nie po to tak zaciekle walczyła o życie żołnierza, zdradzając swoją magiczną naturę. Wszystko miało potoczyć się inaczej, miało czekać ich szczęśliwe zakończenie i ogromna miłość. Niestety nic nie poszło po jej myśli, a nieszczęsne spotkanie potoczyło się w najgorszym możliwym kierunku.
- Nie możemy się po prostu rozejść? - dalej niezdarnie próbowała rozwiązać to wszystko dyplomatycznie, choć chyba bezskutecznie. Żaden z nich nie chciał odpuścić. Żaden z nich nie mógł tego zrobić, bo zaistniała sytuacja już kiedyś się odbyła, przeszłości nie dało się zmienić, ale Williams nawet nie podejrzewała, że to, co się przed nią rozgrywało było jedynie złudzeniem, czyimś wspomnieniem, które wizualizowało się właśnie w głowie Puchonki i jej koleżanek.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySro Wrz 02 2020, 19:03;

Drgnęła, słysząc szczęk odbezpieczanej broni. Już sam ten dźwięk przyprawiał człowieka o gęsią skórkę, a aktualnie lufa była wycelowana idealnie w jej głowę. Z jednej strony chciała uciekać i to wyjście wydawało się całkiem rozsądne w sytuacji, w jakiej cała trójka się znajdowała, a z drugiej czuła, jak zaczyna coraz bardziej gotować się z gniewu. Na żołnierza, który miał czelność w ogóle jej grozić. Jakim prawem? Przecież to ona została zostawiona na lodzie i o wszystkim dowiedziała się w taki sposób... Już sama nie wiedziała, czy lepiej było tak, czy może żeby nie miała o niczym zielonego pojęcia.
Ale to bolało i choć starała się to ukryć, to w głębi duszy coś ją rozrywało. Powoli, ale skutecznie. I w końcu miała nie wytrzymać tego okropnego uczucia i po prostu stracić nad sobą panowanie.
Nie słuchała ich. To znaczy tak, docierały do niej ich słowa, ale nawet nie starała się już na nie w żaden sposób odpowiadać, bo zwyczajnie ta dyskusja, jeśli można to tak było nazwać, do niczego nie prowadziła. "Strzelaj", "Opuść broń", "Wychodzę". Cztery słowa powtarzane na okrągło w różnej konfiguracji. Czy one były jakimiś katarynkami?
Nadszedł jednak moment, w którym zdecydowała się zabrać głos.
- Rozejść? Chcesz to tak po prostu zostawić? - spytała, spoglądając na kobietę z uniesionymi brwiami. To się nie mogło tak skończyć. Nie mogli po prostu wyjść z domku jak gdyby nigdy nic i udawać, że nic się nie stało. Zasady czarodziejskiego świata zostały naruszone i ktoś miał za to zapłacić, prędzej czy później, bo nie wątpiła w to, że sprawa i tak by kiedyś wypłynęła. - Niestety muszę cię rozczarować, ale nie wyjdziesz trzymając się za rączki z tym swoim fagasem. Opuścisz to miejsce sama. Teraz - powiedziała szorstko, na ostatnie słowo stawiając większy nacisk. Wciąż zależało jej na uzdrowicielce, tak silne uczucia nie mijały ot tak, w sekundzie. Jej bezpieczeństwo było teraz ważne, może nawet najważniejsze, jeśli miało dojść do przemocy. Mimo urazy nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś jej się stało.
- Idź, tak będzie lepiej.
Dla kogo? nasuwało się od razu na myśl, ale zdusiła pytanie w zarodku, nim postanowiło na dobre zagościć w jej głowie. Nie był teraz czas na takie bzdety. Nadal była na muszce i coś jej się wydawało, że ciemnowłosa wcale się jej nie posłucha i będzie chciała interweniować, a to... mogło się skończyć naprawdę tragicznie.
- Załatwisz to jak facet z facetem czy nie masz na tyle honoru i po prostu mnie postrzelisz? Wyrównana walka będzie, nie ma co. I nic, tylko pozazdrościć takiego partnera.
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySro Wrz 09 2020, 08:02;

Trajkotanie tej zdradliwej suki wcale nie pomagało. Jak ona sobie to wyobrażała? Mieliby żyć długo i szczęśliwie pod jednym dachem po tym, jak dopuściła się zdrady tego obdartego zaklinacza? Po co mąciła jej w głowie, skoro była szczęśliwa już wcześniej? Jak zachłanni byli ci wszyscy przeklęci czarodzieje, jak mocno mieli zamiar skłócać, odbierać, zagarniać wszystko dla siebie? I jakim prawem oczekiwała, że teraz wszystko rozegra się pokojowo?
- Odstąp, plugawa wiedźmo! - nakazała przez zęby, a w swojej narastającej furii zamachnęła się trzymaną bronią i uderzyła lufą w w skroń dziewczyny, najpewniej doprowadzając do jej upadku. Wtedy też wykonała krok przed siebie, przestępując ponad kobietą i oddając strzał, choć niezbyt celny, w kierunku stojącego na drodze maga. Nie miał prawa wymagać od niej honoru. Nie miał prawa nawet żyć, zresztą jak wszyscy cholerni odmieńcy. A na pewno nie po tym, jak ta czarownica zabawiła się z jej życiem. Po co ją leczyła? Po co pchała ją tym sposobem w sytuację, z której jedynym wyjściem był rozlew krwi?
Drżały jej ręce, wciąż czuła wszystkie rany poniesione we wcześniejszej walce. Jednak gniew i adrenalina kierowały nią teraz same - kierowały nią w stronę nienawiści, zemsty, zagłady swojej i innych. Pierwszy krok ku tragedii już wykonała, czy to oznaczało, że wszyscy mieli zapędzić się w rozpaczliwą szamotaninę, w której jedynym zwycięzcą miała być śmierć?

@Aleksandra Krawczyk @Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Moderator




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptySro Wrz 09 2020, 21:47;

W jego głowie toczyła się walka. Przebłyski własnej świadomości tonęły w tej drugiej, rozpychającej się w umyśle Camaela, chcącej przejąć kontrolę, choć on, tak usilnie próbował jej na to nie pozwolić. Był zdezorientowany. Nie wiedział gdzie się znajduje, czuł za to intruza, jego emocje i bezskutecznie starał się ich do siebie nie opuścić. Jego parszywy humor wciąż gdzieś głęboko w nim tkwił, potęgując jedynie wszystkie złe uczucie, które nie należały do niego. A może właśnie to był on? Nie wiedział.
Złość jednak była obezwładniająca. Chciał kogoś zabić, chciał zaatakować, ale nie był w stanie. Przeraźliwy ból wykrzywiał jego twarz, która w niczym nie przypominała Whitelighta. Nie wiedział dlaczego był tak koszmarnie zły, dlaczego wszystko go tak bardzo bolało, dlaczego do jasnej cholery nie mógł się ruszyć? Spojrzał na swoje dłonie, które były śliskie od krwi, jeszcze przed sekundą całkiem czyste, a jednak najwyraźniej przyciskające głęboką ranę na jego ciele, z której sączyła się szkarłatna maź. Krwawił, ale czy to była jego krew. Nie odróżniał rzeczywistości od snu, od wyraźnych halucynacji, bo przecież jeszcze niedawno palił papierosa, idąc ramię w ramię z Nathanielem. Nathaniel. Rozejrzał się desperacko w poszukiwaniu mężczyzny, ale jedyna co ujrzał ciała, walające się po całym pomieszczeniu i kobietę. Podświadomie wiedział, że jego tęczówki pociemniały. Zacisnął zęby, a palce zwinął w ciasne pięści, chcąc uderzyć nimi w ścianę, w podłogę, chcąc coś rozwalić. Nie miał jednak na to siły i czuł jak te opuszczają go z każdą kolejną sekundą. Nie był w stanie się poruszyć, kiedy ta się do niego zbliżyła, a chęć ucieczki desperacko pojawiała się w jego głowie.
Nie… — wyjęczał i zacisnął oczy, w przebłysku własnego ja, zapragnął kląć na Nathaniela, że w ogóle to wszystko zaproponował. Ale co zaproponował? Tak szybko jak Camael pojawił się w swojej głowie, tak samo prędko z niej zniknął. Teraz jedynie nienawidził. Machinalnie sięgnął do mokrej od krwi koszuli mundurowej, czując, że coraz bardziej nasiąka krwią, chciał umrzeć i jednocześnie chciał zabić. — Zostaw mnie, wiedźmo. — wycedził przez zęby, zupełnie nie rozumiejąc słów opuszczających jego wargi. Czy nie była to przecież znajoma Nathaniela? Dlaczego tak źle jej życzył?
Przeniósł wzrok na postać wchodzącą do pomieszczenia. Bloodworth. Myśl, że widzi mężczyznę wywołała w nim jakąś dziwną ulgę. Dwie świadomości mieszały się w jego wnętrzu, bowiem sekundę później dobry znajomy stał się nieznajomym, który mówił do jego ukochanej. Zaraz, on nie miał ukochanej. Zamrugał kilkakrotnie, ale obrazy nie zniknęły, a postać w pelerynie jedynie spotęgowała jego negatywne emocje. Musieli zginąć, wszyscy, włącznie z nim samym.
Mugol. Uświadomił sobie ponownie, że nie czuje w sobie ani grama magii, a z uczuciem tym kompletnie sobie nie radził. Słowo w ustach mężczyzny, w ustach Nate’a, zabrzmiało jak największa obraza, która sprawiła, że Camael splunął w jego stronę, pozbywając się przy tym krwi, wypełniającej jego usta. Otarł jej cienką strużkę, która spływa z kącika kształtnych warg, choć kosztowało go to zbyt wiele energii. Był zmęczony, tak bardzo i przeraźliwie zmęczony, a jednak uczucie zdawało się być dziwnie znajome.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyPon Wrz 14 2020, 16:50;

Idź, tak będzie lepiej.
Jak mogłaby wyjść, doskonale wiedząc co się za chwilę stanie? Stała pomiędzy dwojgiem mężczyzn, kipiących z wściekłości i doskonale zdawała sobie sprawę, że to wszystko to tylko i wyłącznie jej wina. Jak mogła być tak głupia i nieostrożna? Jaj mogła w ogóle dopuścić do takiej sytuacji? Tak bardzo chciała naprawić swoje błędy, będące wynikiem jej słabej woli, ale było już za późno. Kolejne wydarzenia potoczyły się tak szybko, że nawet nie zdążyła wyartykułować kolejnego błagania o pokojowe rozwiązanie konfliktu. Czuła jak policzki jej wilgotnieją od łez, które już teraz lały się strumieniami z jej przerażonych oczu. Już sięgała po różdżkę, chciała jakoś ich rozdzielić, unieruchomić, powstrzymać zbliżającą się katastrofę, ale ledwo zacisnęła palce na znajomym kawałku drewna, świat zawirował.
Uderzenie w skroń gwałtownie odrzuciło jej głowę do tyłu, a wraz z nią resztę ciała, która opadła bezwładnie. Spadała całą wieczność, obserwując, teraz już zupełnie beznamiętnie, jak mężczyźni, których kochała, dopadają do swoich gardeł. Kolejne uderzenie głową w kant żelaznego, polowego łóżka, pozbawiło ją świadomości. Następne pozbawiło ją ostatniego tchu.
Chwilę później obudziła się z krzykiem. Zerwała się na równe nogi, w panice rozglądając się za żołnierzem i czarodziejem, lecz zamiast nich, dostrzegła tuż obok siebie dwie młode dziewczyny, które rozpoznała dopiero po chwili. Wciąż nie wiedziała, co się właśnie wydarzyło i dopiero kiedy zauważyła ducha młodej kobiety, z którą jeszcze chwilę temu się identyfikowała, zaczęła wracać do rzeczywistości i przypominać sobie kim tak naprawdę jest.
- Słodka Helgo... - wydusiła jedynie, masując swoje skronie. Przeświadczenie śmierci było paskudnym uczuciem i czuła, że szybko się po nim nie pozbiera. Spojrzała na Morgan i Olę z troską. Wciąż spały i grały w tę dziwną grę. Uklęknęła pomiędzy nimi, by chwycić je za dłonie i być przy nich kiedy się obudzą z tego nieprzyjemnego snu.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyNie Wrz 20 2020, 19:49;

- Teraz nagle plugawa wiedźmo? Już jej nie kochasz? Wy, mugole, chyba nie jesteście zbyt stali w uczuciach, co? - Po raz kolejny z drwiną i niechęcią popatrzyła na żołnierza. Wiedziała, po prostu wiedziała, że tak to się skończy. Mimo że wciąż złość mieszała się z rozczarowaniem i smutkiem przez zdradę uzdrowicielki, to jednak nie chciała, żeby ucierpiała ona w całym tym incydencie. W tej chwili najważniejsze dla niej było jej bezpieczeństwo, chciała ją stąd wyprowadzić, zmusić do opuszczenia tego miejsca. Szkoda tylko, że tamta wcale się do tego nie kwapiła i uparcie mieszała w narastający konflikt, który musiał skończyć się źle. Czy było jakieś inne wyjście z tej sytuacji?
Wszystko stało się błyskawicznie.
Nim zdążyła się obejrzeć, dziewczyna została odepchnięta przez mugola, który zaraz też oddał strzał - niecelny bo niecelny, ale jednak - w jej kierunku. Instynktownie się skuliła, choć wiedziała, że gdyby tamten nie spudłował, to już zarobiłaby kulkę. Kątem oka dostrzegła leżącą na podłodze bez ruchu uzdrowicielkę, ale nie była w stanie jej pomóc. Musiała najpierw sama zawalczyć o przeżycie, co wcale nie zapowiadało się na łatwe zadanie.
- Gdzie jest ta pierdolona różdżka?! - warknęła, coraz bardziej nerwowo macając pelerynę i koszulę, w którą była ubrana. Nic. Nigdzie nie mogła znaleźć tego pieprzonego patyka, który w tej chwili był jej tak bardzo potrzebny. Jakie miała szanse przeciwko uzbrojonemu w broń szaleńcowi, który był gotowy posunąć się do wszystkiego? Niewielkie, prawie równe zero. Prawie. Musiała chociaż spróbować wytrącić mu pistolet z dłoni. Nie myślała już nad tym, co robi. Po prostu przeszła do czynów, nie zważając na to, czy przy tym oberwie. Rzuciła się na mężczyznę jeszcze zanim się wyprostowała; po prostu ze skulonej pozycji runęła w kierunku jego nóg, chcąc go powalić na ziemię i wtedy zająć się bronią.
Krzyk przeszył powietrze - najwyraźniej facet musiał na coś upaść - a zaraz po tym dało się słyszeć kolejny strzał, który na szczęście nie był celny i kula poleciała gdzieś w ścianę. Ona również z upadku nie wyszła całkiem bez szwanku - łokieć przeciwnika z impetem rąbnął ją w głowę, co na chwilę ją zamroczyło, ale nie było teraz czasu na słabości. Zaczęli się siłować. Trwało to na tyle długo, że już nawet ona zaczęła opadać z sił i szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę mugola, który mimo wcześniejszych obrażeń dzielnie trzymał się życia. Zaczęła się zastanawiać, jak go jeszcze osłabić, ale właśnie w ten sposób zadziałała na własną niekorzyść. Poczuła tylko, jak jej głowa odlatuje w tył, a następnie rozrywający ból przeszywa jej ramię. Podjęła błyskawiczną decyzję.
Aportowała się z trzaskiem, pociągając ze sobą mężczyznę. Wiedziała, że niosło to ze sobą ogromne ryzyko, bo dosłownie wszystko mogło pójść nie tak, ale i ona zaczęła posuwać się do rzeczy, których normalnie by się nie podjęła.
Wylądowali w rogu, na drugim końcu chaty, niemal od razu potykając się o walające się po ziemi ciała. Przeraźliwy krzyk - rozszczepili się, oboje, choć mugol zdecydowanie gorzej na tym wyszedł. Wyrwała mu z ręki broń i wycelowała w jego pierś, chcąc przynajmniej utrzymać go w pewnej odległości.
- Wynoś się stąd i nie pokazuj żadnemu z nas na oczy - syknęła z bólem, bo uszkodzone przy teleportacji ramię bolało coraz bardziej. Ręka wyraźnie jej drżała, czego przyczyną było również to, że częściowo wróciła jej świadomość. Nie chciała strzelać, naprawdę tego nie chciała, ale zadziałała w samoobronie, kiedy tamten się na nią rzucił. Nie usłyszała nawet krzyku, nie docierało do niej nic - po prostu zsunęła się po ścianie w dół, nieobecnym wzrokiem patrząc na sylwetkę martwego mężczyzny.
Zabiła go.
Usłyszała jeszcze słaby szept dziewczyny, która wyciągnęła rękę do jednego z nich, ale nie była w stanie stwierdzić, do którego.
Gwałtownie zaczerpnęła tchu i podniosła się do siadu, nieprzytomnie rozglądając się po pomieszczeniu i czując w kącikach oczu gromadzące się łzy. Zdecydowanie nie było to przyjemne przeżycie i ciążyło jej na sercu zabójstwo, do którego się posunęła, chociaż... to nie była tak do końca ona. To wszystko było tak zagmatwane, cała ta historia, że nawet nie zorientowała się, kiedy tuż przy nich znalazł się duch.
- Wracajmy, proszę - wydusiła tylko, starając się wyrzucić z głowy okropne zdarzenia, których była uczestnikiem. Dość niechętnie odpowiadała młodej kobiecie na pytania odnośnie tego, przez co przeszły, bo naprawdę dałaby wszystko, żeby o tym zapomnieć. Delikatnie przyciągnęła bliżej Nancy i Moe, chcąc mieć je blisko siebie w czasie drogi powrotnej do pensjonatu.

@Nancy A. Williams @Morgan A. Davies
| zt x3
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8




Gracz




Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo EmptyPon Wrz 28 2020, 19:06;

Kostki na leczenie: 14
Wczucie: +5
Suma: 19/20

Czy tak wygląda szaleństwo? Kiedy rzeczywistość splata się na supły z nićmi iluzji, tak że jedno staje się drugim, a drugie staje się pierwszym?
Czy może szaleństwo zaczyna się dopiero wtedy, kiedy przestajesz próbować oddzielić od siebie te ziarna i poddajesz się temu, co odczuwasz - ze wszystkimi konsekwencjami tego, co po tym następuje.
Talię zalewał smutek, który nie miał źródła. A przynajmniej nie mogła go znaleźć resztka jej logiki, bo kiedy poddawała się wszechobecnej, gęstej atmosferze, poluźniała mięśnie i nabierała powietrza, wszystko zaczynało mieć sens. Układało się w całkiem zrozumiałą opowieść.
- To nie dzieje się naprawdę - wymamrotała, ale z trudem dało się odnaleźć w jej głosie przekonanie co do słów, które uciekły jej spomiędzy warg - czy może...? - poddała swoje przeczucia w wątpliwość, kiedy pochyliła się do przodu, dłońmi opierając się na drewnianych, poniszczonych panelach, które robiły za podziurawioną podłogę.
Kilkukrotnie w swoim życiu korzystała z myślodsiewni, głównie podczas przesłuchań w Kwaterze. Zawsze było to dziwaczne, specyficzne przeżycie. Zapadasz się w cudze wspomnienia, ale cały czas zachowujesz dystans bacznego obserwatora. Tutaj było podobnie, ale obserwator co chwila przeskakiwał w rolę głównego bohatera. A może antagonisty? Bo w oczach mężczyzny, który leżał u jej kolan, zdecydowanie nie dawało się odczytać niczego poza bezkresem bólu i nienawiścią.
- Mój promyku - miała wrażenie, że tak powinna się do niego zwrócić. Że zawsze tak się do niego zwracała. Próbowała mówić miękko, kiedy przesunęła się za jego głowę, by ująć ją w dłonie i ułożyć na swoich kolanach, podczas gdy za nim klęczała. W ten sposób powinno łatwiej mu się oddychać, a nadmiar krwi, który gromadził się w jego ustach, nie zagrażał mu już zadławieniem. Słowo "wiedźma", które w międzyczasie padło z jego strony, odbijało się echem w jej głowie. Dawką pogardy, którą wkładał w to jedno słowo, dało się obdzielić całą wioskę...
Gładziła go po wilgotnych od potu kosmykach, zastanawiając się co zrobić dalej. Rozsądek podpowiadał jej, że użycie czarów na mugolu jest kategorycznie zabronione, ale przecież nie był to pierwszy lepszy żołnierz. Nie może pozwolić mu zginąć, nawet jeśli odzywał się do niej teraz tak, jak dotychczas mówił o swoich wrogach.
Drugi głos dotarł do niej jak zza ściany.
- Dobić? - zapytała głupio. Jeśli Nathaniel tak traktuje swoich przyjaciół, to co zostawia dla swoich wrogów? Pomiędzy jednym mrugnięciem, a drugim z obrazu zniknął gdzieś Nate, którego znała, a pojawił się mężczyzna, wobec którego czuła cały wachlarz emocji. Dominowało poczucie winy i zdrady. Opuściła spojrzenie na bezimienną, ranną ofiarę dzisiejszego przedstawienia i zawahała się, kiedy na swojej zakrwawionej dłoni (która wciąż gładziła jego włosy) zauważyła obrączkę. Prosta, skromna, nieco zmatowiona - nadal jednak była symbolem, jasnym dowodem tego, że jest...
- Pomóż mi teraz, proszę. Pomóż mi go wyleczyć, a obiecuję... obiecuję, że już nigdy, że... że już nigdy się z nim nie spotkam. - czy to co mówiła, miało jakikolwiek sens? Jeśli Nathaniel jej nie pomoże, tak czy inaczej więcej nie spotka swojego kochanka. No chyba, że uda jej się podróżować do krainy zmarłych i spowrotem, bo ten z każdą umykającą sekundą wydawał się oddychać coraz ciszej.
- Nie możesz zabronić mi spróbować. - wypowiedziała z udawaną siłą, marszcząc brwi, tak, że jej czoło naznaczyła pionowa zmarszczka. Słowa te były skierowane do jej męża, ale niejako wybrzmiały też w stronę Camaela, bo gdy sięgnęła po swoją różdżkę, ten mały przedmiot potęgował tylko złość z jego strony. Po chwili leniwy blask oświetlił jego poszarpany mundur i zabrudzone rany, kiedy mamrotała uzdrawiające zaklęcia. Te jednak zadziałały tylko powierzchownie, na pewno cofając go o kilka kroków przed spotkaniem z Hadesem - jednak było to chwilowe zagranie, dodające mu nieco siły, ale nie przywracające życia.
Kiedy obca dusza mościła się w ciele Talii, iskierka jej prawdziwego jestestwa wędrowała po przyćmionym umyśle, odnajdując szufladę, która wydawała się zalakowana tysiącem warstw wosku i porzucona w głębinach świadomości: kiedyś już widziała ten sam obraz, kiedyś już ktoś, kogo bardzo kochała wykrwawiał się samotnie - i na tą myśl obie wybuchnęły płaczem, łącząc się w bezradności, która scaliła rzeczywistość z iluzją.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Opuszczone gospodarstwo QzgSDG8








Opuszczone gospodarstwo Empty


PisanieOpuszczone gospodarstwo Empty Re: Opuszczone gospodarstwo  Opuszczone gospodarstwo Empty;

Powrót do góry Go down
 

Opuszczone gospodarstwo

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Opuszczone gospodarstwo JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
luizjana
 :: 
plantacje
-