Domek jest drewniany, niewielki i jednoizbowy. Mieszczą się w nim łóżka piętrowe, wspólna szafa (powiększona wewnątrz magią), drewniany stolik i dwa krzesełka (dwa dodatkowe należy sobie doczarować). Nie ma tu łazienki ani pryszniców - aby z nich skorzystać należy udać się do części północnej terenu gdzie znajduje się balialnia. Domek oświetlony jest magicznymi kulkami światła bądź świetlikami zagonionymi do lamp oliwnych.
Uwaga. Pokój jest pełen magii, a więc należy rzucić kością, aby dowiedzieć się z czym będziecie mieć "problem". Pierwszy rzut jest obowiązkowy i będzie Wam przeszkadzać przez cały czas pobytu na wakacjach. Dodatkowe efekty możecie sobie dobierać wedle uznania.
Spoiler:
1 nocni goście - gdy zapada zmrok dowiadujecie się, że gdzieś nieopodal Waszego domku urzęduje gniazdo chochlików kornwalijskich. Co noc będą drapać pazurkami w ściany i okna przeszkadzając w odpoczynku. Aby pozbyć się tych dźwięków co noc musicie nakładać na domek odpowiednie zaklęcie ochronne/wyciszające.
2 światło - czar magicznej kuli wyczerpuje się co cztery godziny, a świetliki uciekają/gasną po trzech. Wieczorem musicie doczarowywać sobie światło.
3 gryzący dywan - lepiej wyrobić sobie nawyk stawiania wysokiego kroku po wejściu na dywan bowiem wyrobił sobie zdolność podgryzania palców u stóp, jeśli tylko jakieś znajdą się przy jego brzegu. Nie, dywanu nie da się zwinąć, jest przyklejony Trwałym Przylepcem.
4 chichocząca klamka - ma z Was niezły ubaw w bardzo dziwacznych porach dnia i nocy. Najlepiej jest ją regularnie wyciszać inaczej wybucha śmiechem nawet w środku nocy.
5 zaszroniona szyba - wystarczy, że domek jest pusty, a szyby pokrywa szron. Jeśli go nie usuniecie jakaś niewidzialna siła (duch?) rysuje po nim paznokciami. Najlepiej jest zadbać o temperaturę domku.
6 trzeszczenie podłogi - każdy krok wiąże się z trzeszczeniem desek podłogowych. Po siódmym kroku dźwięk robi się nieznośny i trzeba wyciszać albo regularnie rzucać "reparo" na podłogę - a ta i tak po upływie paru godzin na nowo zaczyna trzeszczeć.
Lokatorzy:
1. Maximilian Felix Solberg 2. Olivia Callahan 3. Mia Marcello 4. Hanael Whitelight
Duchy w Nowym Orleanie są wszechobecne. Stanowią niemal osobną grupę społeczną, w każdym barze, w każdym miejscu znajdziesz ducha, który jest do niego przywiązany. Jest jedno sporo duchów, które błądzą po mieście i szukają turystów, traktując ich jak rozrywkę i pomagając im poznać Nowy Orlean lepiej. To wasi przewodnicy, którzy w każdej chwili mogą pojawić się obok. 1. Duch nie jest przy tobie przez całą dobę, ale może pojawić się w każdej chwili. 2. Rozmowy z duchem możesz prowadzić sam, śmiało rozbudowuj charakter swojego ducha. Pamiętaj, że mistrz gry w każdej chwili może wcielić się w twojego ducha. 3. Każdy ma ducha o innym imieniu i innym charakterze. Jest jednak kilka grup, które mają wspólne działanie, zalety, wady i przede wszystkim zadania, za które możecie zdobyć punkt do kuferka.
Mark
@Maximilian Felix Solberg Najlepszy kolega do piwa. Jego kuchnia to też były głównie wygodne, poręczne przekąski, chociaż trzeba przyznać, że powalające smakiem. Lubi opowiadać o tym jakie to kobiety nie są okropne i pewnie odradzi ci każdy podryw, przekonując, że liczy się tylko wolność. Zmarł od wybuchu kociołka. Jak duch na ciebie działa?: Przede wszystkim duch wzmaga twój apetyt. Jesteś głodny praktycznie cały czas, w każdym miejscu masz ochotę spróbować czegoś dobrego. Dodatkowo, twoje umiejętności kulinarne w Nowym Orleanie są znacznie lepsze, niż normalnie. Zalety: Jeśli ugotujesz coś specjalnie dla kogoś, wystarczy jeden kęs, żeby dana osoba patrzyła na ciebie dużo bardziej przychylnie. Wady: Za każdym razem, kiedy zamawiasz jedzenie w restauracji lub barze, zostawiasz 5 galeonów napiwku. Twój cel: To często właśnie kuchnia danego regionu sprawia, że czujemy klimat tego miejsca. Twój duch zdecydowanie stara się cię do tego przekonać - chce, żebyś spróbował jak najwięcej. Jeśli uda ci się sprostać tym oczekiwaniom, dostaniesz 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Spróbuj przynajmniej 3 regionalnych potraw (każdej w innym wątku). 2. Odwiedź wszystkie miejsca, w których serwują jedzenie w nowym Orleanie. 3. Ugotuj przynajmniej jedną regionalną potrawę. Pamiętaj uwzględnić to, że to twój duch podsunął ci przepis!
Lidia
@Olivia Callahan Duch pięknej kobiety. Urodziła się na statku, a jej matka wysiadła w najbliższym porcie. Tylko ojciec marynarz się nią interesował i od dziecka uczył jej wszystkiego. Zawsze była wyjątkowo zaradna i tobie też tłumaczy, że możesz liczyć tylko na siebie. W pewnym momencie z marynarza stała się piratem, a to skończyło się dla niej śmiercią przez mocną avadę w samoobronie pokładu, który okradała. Jak duch na ciebie działa?: Przede wszystkim wyjątkowo mocno ciągnie cię do wody. Masz też naprawdę dobrą orientację w terenie. Zalety: Dzięki świetnej orientacji w terenie bez problemu trafisz do lokacji trudnodostępnych. Wady: Nie musisz nawet znaleźć się na wodzie, żeby dopadła cię choroba morska. W co drugim wątku będziesz odczuwać mdłości. Twój cel: Poznać i doświadczyć żeglarskiej części Nowego Orleanu. Twój duch uwielbia dzielić się morskimi opowieściami, ale sam też musisz otworzyć się na doznania. Nie wystarczy uważnie słuchać, poznaj historię wszystkimi zmysłami. Jeśli wypełnisz zadania, otrzymasz 1 punkt do dowolnej umiejętności. 1. Odwiedź wszystkie lokacje w opuszczonym porcie. 2. W przynajmniej 5 postach musisz nucić jakąś szantę. Możesz to zrobić przy okazji zwykłych wątków (1 ciekawostka=1 wątek), jak i w jednopostówkach. 3. Weź udział w wyścigu tratew.
John
@Mia Marcello Młoda wokalistka, nie urodziła się w Nowym Orleanie, ale zawsze kochała to miasto, głównie ze względu na to, że jest stolicą jazzu a to był jej ulubiony gatunek muzyczny. Przyjechała tutaj, żeby grać w nooworleańskich barach i poznać tutejszych muzyków, ale zakochała się nie tylko w mieście, ale też w jednym z saksofonistów. Wielka romantyczna, uwielbia opowiadać o miłosnych uniesieniach, zapewnia, że każdy ma tego swojego jedynego, wymarzonego mężczyznę. Spodziewaj się swatania! Jak duch na ciebie działa?: Masz zdecydowanie większą ochotę na imprezy niż normalnie. Jeśli unikasz barów - tym razem może któryś cię przekona? To, jak intensywnie to na ciebie działa, zależy tylko od ciebie. Zalety: Pomnik muzyków przynosi ci szczęście. Za każdym razem, kiedy odwiedzisz te miejsce i napiszesz w nim wątek (minimum 5 postów na osobę), lub jednopostówkę na 3 tysiące znaków, przy następnej okazji przysługuje ci jeden przerzut kością. Wady: Masz ochotę dzielić się galeonami z ulicznymi muzykami. W wymienionych lokacjach (bulwar, pomnik,Jackson Square) musisz wydać 5 galeonów. Pomyśl, że to inwestycja w sztukę. Twój cel: Chociaż ducha możesz ignorować (oczywiście, na ile to możliwe!) to czasami warto zagłębić się w jego historię i pozwolić, żeby to on pokazał ci miasto od swojej, wyjątkowej strony. Jeśli odpowiednio się zaangażujesz: w przypadku tego ducha otrzymasz 1 punkt do dowolnej umiejętności. Co musisz zrobić? 1. Pojawić się we wszystkich barach w Nowym Orleanie. Przynajmniej w jednym z nich musisz rozegrać wątek na minimum 5 postów. 2. W co najmniej 5 postach musisz wspomnieć, że duch dzieli się z tobą artystyczną ciekawostką. Możesz to zrobić przy okazji zwykłych wątków (1 ciekawostka=1 wątek), jak i w jednopostówkach. 3. Spróbuj swoich sił. Zagraj na instrumencie, lub zaśpiewaj jazzową piosenkę. Nie ważne czy dla szerszej publiczności, znajomych, czy może samemu, w ramach nauki - musisz przynajmniej spróbować.
Liam
@Hanael Whitelight Prawdziwy nałogowiec. Do teraz kiedy wspomina o hazardzie, coś mu błyszczy w oczach. Przegrał cały swój ogromny majątek, wywodził się z naprawdę bogatej rodziny. Oddawał każdego galeona w kasynie, w nadziei, że w końcu się odbije. To jednak nikt się nie stało, a kiedy dotknął dna i cała rodzina odcięła się od niego, popełnił samobójstwo. Jak duch na ciebie działa?: Przez całe wakacje masz ochotę rywalizować, wszelkie zakłady wydają ci się dużo bardziej interesujące. Dodatkowo masz ochotę podejmować ryzyko, nawet jeśli jest ono całkiem spore. Zalety: Jeśli zechcesz zagrać w Therię w kasynie, a nie masz 21 lat - 3 podejścia możesz powtarzać do woli, wbrew temu co jest napisane w temacie. W przypadku gry w astroletkę, zawsze możesz przerzucić jedną kartę tarota, a w trakcie gry w “Trzy różdżki” jedną kostkę. Wady: Jeśli ktoś wprost zaproponuje ci zakład - nie jesteś w stanie odmówić. Możesz się z niego nie wywiązać, ale samego zakładu nie odmówisz. Twój cel: Twój duch oczekuje, że będziesz w czasie tych wakacji bawił się naprawdę dobrze! No, może przy okazji przegrywając swój majątek. A może wzbogacając się niewyobrażalnie? Kto wie, ale jeśli zaangażujesz się w życie hazardzisty wystarczająco mocno, dostaniesz 1 punkt do dowolnej umiejętności. Co musisz zrobić? 1. Odwiedź kasyno w Nowym Orleanie i postaw tam minimum 50 galeonów. Musisz zagrać zarówno w Astroletkę, jak i Trzy różdżki. 2. Załóż się o coś z innym graczem. Stawka, a także to o co się zakładacie zależy tylko od was. 3. Zagraj przynajmniej w jedną wymienionych gier: Dureń, Gargulki, Theria. Musisz doprowadzić rozgrywkę do końca. 4. Wspomnij w wątku, że duch nauczył cię zasad jakiejkolwiek gry.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
2 ŚWIATŁO - czar magicznej kuli wyczerpuje się co cztery godziny, a świetliki uciekają/gasną po trzech. Wieczorem musicie doczarowywać sobie światło.
Nie miała pojęcia, która jest godzina, w towarzystwie Aidena całkowicie straciła rachubę czasu. Do domku wróciła w znacznie lepszym nastroju niż się spodziewała, chwilę spędzone z Krukonem pozwoliły jej nie tylko nabrać pewnego rodzaju dystansu do targających jej ciałem emocji, ale wywołały wiele innych, ukierunkowanych głównie na niego. Chociaż żałowała, że wyjeżdża, zwłaszcza na tak długo to zamierzała kontynuować ich znajomość nawet na odległość, gdyż w przeciwieństwie do większości jej zauroczeń okazał się on nie tylko kolejną ładną buźką, ale przede wszystkim wartościową osobą. Weszła do środka z cichym trzaskiem zamknęła za sobą drzwi, o które oparła się plecami. Westchnęła głośno, najpierw szeroko się uśmiechając, by następnie przytknąć do nosa kwiaty pachnące świeżo skoszoną trawą, przygryzając przy tym dolną wargę. Wzdrygnęła się, w ostatnim momencie łapiąc równowagę, kiedy usłyszała znajomy głos z pytaniem "Randka udana?". Zmierzyła bruneta spojrzenie, które do najmilszych nie należało. Właściwie nie wiedziała dokładnie kiedy z kochanków wstąpili na wojenną ścieżkę, z której Max chyba nawet nie zdawał sobie sprawy. Co prawda Olivia unikała go, starała się nie być z nim nigdy sam na sam, albo uciekać gdzie tylko mogła. Nie chciała słuchać jego wyjaśnień, bawić się w tłumaczenia, które dla niej samej nie miały najmniejszego znaczenia. Tylko żal rozdzierający serce dawał o sobie znać zawsze kiedy kładąc się do łóżka nie mogła zmrużyć oka. - Bardzo - odpowiedziała, nie mogąc ukryć uśmiechu, który po raz pierwszy od ponad tygodnia nie tylko pojawił się na jej malinowych ustach, ale przede wszystkim z nich nie schodził.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Mia wyszła, Oli na randce, a Max... No cóż, korzystając z chwili samotności i wytchnienia po prostu usiadł i przeglądał swoje zapiski. Jego mózg cały czas pracował na najwyższych obrotach mimo wakacji. Praca z Dear natchnęła go i miał plany na przyszłość. Właściwie to tamten dzień sprawił, że postanowił dokończyć swoją edukację i zostać jeszcze rok w zamku, co jeszcze 3 miesiące temu nie było dla niego takie oczywiste. Właśnie chciał odłożyć notatki i wyjść na spacer, gdy drzwi domku otworzyły się i do środku weszła Olivia. Ich relacja w jakiś dziwny sposób się zmieniła, chociaż Max nie miał pojęcia dlaczego. Koniec roku przebiegł spokojnie, a tu nagle na wyjeździe Callahan zaczęła się od niego odsuwać. Było mu przykro z tego powodu, ale nie był pewien, czy chce ten temat poruszać. Obydwoje widocznie byli zajęci swoimi sprawami. Max spędzał czas z Mią, a Olivia najwyraźniej też kogoś miała. Widząc, jak zamyka drzwi i opiera się o nie z uśmiechem na twarzy i bukietem w ręku poczuł lekkie ukłucie w sercu, które jednak postanowił zignorować. -Randka udana? - Zapytał przyglądając się jej, po czym odwrócił głowę i schował swoje notatki do szafki. Rozłożył się wygodniej na łóżku i ponownie spojrzał na gryfonkę. -Dobrze widzieć, że ktoś wywołuje uśmiech na Twojej twarzy. Wygląda na gentlemana. - Powiedział szczerze i spokojnie wskazując na trzymane w jej rękach kwiaty, choć w środku czuł dziwny niepokój. Nie wiedział co się tu dzieje, ale liczył na normalną rozmowę z Oliv. Miał wrażenie, że fakt iż Mii nie ma obecnie w domku był czynnikiem, który mógł im w tym pomóc.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Nie mogłam nic poradzić na to, że między nią a Maxem pojawił się nagle dystans, który był wynikiem przede wszystkim jej decyzji. O dziwo - co było do niej bardzo niepodobne - nie zdobyła się na odwagę by wyjaśnić chłopakowi dlaczego nagle z dnia na dzień, zaczęła nie tylko ograniczać ich kontakt, ale wręcz unikać jego towarzystwa. Trzymanie się z daleka również jej sprawiało wiele bólu jednak skutecznie maskowała go innymi emocjami, które pojawiały się za każdym razem, kiedy myślała o tym, że Solberg i Mia tworzą związek. Doskonale pamiętała ich zbliżenie ze Ślizgonem, oraz jak zaledwie kilka dni później odbyła z przyjaciółką rozmowę na temat jej nowej sympatii, tylko w życiu nie pomyślałaby, że wówczas obie mówią o tym samym chłopaku! Ironia losu? Karma? Pokręciła głową odpędzając z głowy natrętne myśli. Nie czuła, że ponosi winę za cokolwiek co wydarzyło się w przeciągu ostatnich tygodni, lecz mimo wszystko nie potrafiła spojrzeć w oczy ani Mii, ani Felixowi. Oczywiście nie wyprowadziła Ślizgona z błędnego myślenia, że spotkanie a Aidenem nie było żadną randka, a jedynie spotkaniem i to pożegnalnym. Chciała zrobić mu tym na złość? Możliwe. Niemniej nie widziała potrzeby tłumaczenia się przed nim, zwłaszcza w obecnej sytuacji. - Nawet go nie znasz - odpowiedziała, trochę niegrzecznie, co zapewne budziło podejrzenia bruneta, ale czy warto było zadać odpowiednie pytania? - Co robiłeś? - zapytała, podchodząc do swojego łóżka, które znajdowało się nad tym na którym spała Hanael, wcześniej odkładając otrzymany bukiecik na stolik do szklanki z wodą, która zawsze tam stała, choć Olivia nie wiedziała dlaczego. Podjęcie przez nią neutralnego tematu wydawało się dobrym zagraniem, przynajmniej do czasu aż nie weźmie potrzebnych rzeczy, by udać się do łazienki.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Chłodny komentarz od razu sprawił, że cała logika i jasność umysłu, jakie jeszcze przed chwilą próbował zachować, nagle zniknęły. Co on jej zrobił? Przecież tylko zapytał, jak poszła jej randka. Wiedział, że musi chodzić o coś innego. Uniósł tylko brew nie kontynuując tematu. Nie wiedział, jak ma się zachować i co powiedzieć. Przymknął więc oczy i wziął kilka głębszych oddechów. Jeśli tak reagowała na jego zainteresowanie, to nie miał zamiaru go już więcej okazywać. Chciał odpocząć na tych wakacjach. Oczyścić sobie trochę głowę i przede wszystkim dobrze się bawić. Jak na ten moment szło mu to średnio. Owszem, czas spędzony z Mią był dla niego wyjątkowy i bardzo cenił sobie samotne spacery po okolicy, jednak ciągle czuł jakiś dziwny niepokój. Próbował uciszyć go eliksirami i używkami, ale była to tylko chwilowa ulga. Do tego zbliżała się pierwsza rocznica śmierci jego matki i Solberg był po prostu jedną wielką kulką nerwów, która próbowała udawać spokojnego człowieka. -Przeglądałem składniki. Chciałem właśnie iść poszukać może bym coś ciekawego znalazł na pobliskich mokradłach. - Odpowiedział, ale jego głos stracił trochę wyraz. Nie wiedział, jak się ma zachować. Skoro gryfonka nie chciała z nim rozmawiać, a tak brzmiała w jego uszach, to po co w ogóle pytała? Czy powinien kontynuować tę rozmowę, czy tak jak zamierzał, po prostu wyjść z domku? Tyle pytań krążyło po jego głowie, a nie potrafił odpowiedzieć nawet na jedno. To wszystko napełniało go po części złością i zanim się obejrzał wstał i podszedł do okna, przez które wyjrzał. Wolał na nią teraz nie patrzeć. Prawda była taka, że od czasu ich zbliżenia pod koniec roku szkolnego, Solberg miał ogromny pierdolnik w głowie. Nie rozumiał, dlaczego podchodzi do Olivii w ten sposób. Chciał mieć ją dla siebie jednocześnie nie angażując w nic poważnego. Dopiero kiedy zaczął chodzić z Mią, jego umysł lekko się uspokoił, chociaż teraz, gdy mieszkali w jednym domku nie było mu łatwo. Dlatego też rzadko w nim przebywał. Nawet noce czasami spędzał gdzie indziej. Wszystko, byle jak najmniej przebywać w tej niezręcznej atmosferze, która wręcz go bolała. Dzielić domek z dziewczyną i przyjaciółką, z którą się przespał to nie był najlepszy pomysł.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Są zbyt młodzi, zbyt głupi, zbyt niedoświadczeni by zrozumieć prawa jakimi rządzi się prawdziwa miłość, by pojąć emocje, które jej towarzyszą, usprawiedliwiając je zupełnie innymi pobudkami niż powinni. Miotali się krzywdząc przede wszystkim samych siebie zamiast zdobyć się na odwagę i szczerą rozmowę. Uciekali, chociaż z natury uważali się za bardzo odważnych ludzi, ale czy w każdym przypadku? Czuła się z tym wszystkim naprawdę źle, jednak nie była w stanie postawić kroku na przód. Oboje - tak Mia, jak Max postawili ją w sytuacji z której nie będzie dobrego wyjścia. Życzyła im jak najlepiej, niemniej wiedziała, że kiedyś zostanie postawiona przed wyborem, który zdaniem Olivii nie był sprawiedliwy. Dla niej wakacje również miały być czasem wypoczynku, dobrej zabawy a przede wszystkim chwil spędzonych w towarzystwie przyjaciół, tymczasem połowy z nich zmuszona była unikać. Słysząc odpowiedź bruneta, westchnęła cicho pod nosem wiedząc, że pytanie jakie zadała nie było zbyt mądrym posunięciem. Zachowywali się tak, jakby nie umieli ze sobą rozmawiać, a przede to rozmowy - poza całowaniem - wychodziły im najlepiej, dzięki nim dowiedziała się tak dużo o Solbergu. Podążyła za nim wzrokiem kiedy podszedł do okna, zupełnie porzucając to czym zajmowała się sekundę wcześniej, byleby tylko uniknąć spojrzenia Ślizgona. Domyślała się, że sierpień nie był dla chłopaka najszczęśliwszym czasem, może nie znała dokładnej daty, lecz pamiętała o jego nieobecności z powodu śmierci matki. Czy Mia również wiedziała? Czy będąc w związku byli ze sobą równie blisko? Walcząc z własnymi emocjami, które w obecności Maxa była znacznie silniejsze niż powinny bez słowa podeszła do bruneta, obejmując go od tyłu. Otwarte dłonie położyła na jego klatce piersiowej, a twarz oparła o plecy, których mięśnie spięły się pod wpływem jej dotyku. Może nie powinna była tego robić. Może właśnie teraz burzyła mur, który wokół z siebie zbudowała chcąc chronić się przed uczuciami, jakimi nieświadomie zaczęła go darzyć, bo w grę nie wchodziła jedynie sympatia i troska. Nie wiedziała, że on czuje coś podobnego, rzadko kiedy poruszali temat uczuć, który dla obojga był wciąż niewygodny, a czasem nawet zbędny. - Co cię trapi? - zapytała, po dłuższej chwili ciszy nieco zachrypniętym głosem.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Emocje, uczucia, czy jak jeszcze ludzie to zwą, były dla Maxa zagadką przez całe życie. Kiedy tylko mógł odcinał się od tych poważniejszych, przez co nie potrafił kompletnie sobie z nimi poradzić. Nie zdawał sobie sprawy w jakiej sytuacji została postawiona Olivia, gdy zaczął spotykać się z jej koleżanką, ale też nie potrafił zdobyć się na rozmowę, by to wszystko wyjaśnić. Miał wrażenie, że przez te wakacje zupełnie stracili to, co zbudowali przez cały rok. Nie było już wspólnych rozmów, czy wygłupów i naturalnie, żadnej fizyczności. Spoglądał przez okno na teren za ich domkiem. Widok, tak jak i atmosfera w tej chwili, nie należał to zbyt przyjemnych. Zostało niewiele czasu do ich powrotu do Anglii i Solberg zastanawiał się, czy to cokolwiek zmieni. Podobało mu się tutaj, ale też z nie mógł się już doczekać powrotu do ślizgońskich lochów. Nie miał pojęcia, dlaczego nie chciał zostać na VII rok nauki. Wydawało mu się to teraz głupie i cieszył się z podjętej decyzji. Nim jednak miał chwilę, by zastanowić się nad tym dłużej, poczuł jak gryfonka obejmuje go. Była to chyba ostatnia rzecz, jakiej się teraz spodziewał. Jeszcze mniej rozumiał całą tą sytuację. Przez chwilę skupił się na jej dłoniach przylegających do jego torsu i jej ciepłym oddechu, który czuł na plecach. Mętlik w jego głowie jeszcze bardziej się powiększył. Słysząc pytanie dziewczyny, zdjął jej dłonie ze swojego ciała i odwrócił się tak, by stanąć przodem do niej. Zielonymi tęczówkami wpatrywał się w jej twarz, próbując odczytać z niej cokolwiek, nieświadomie wciąż trzymając jej dłonie w swoich. -Co się między nami stało? - To proste pytanie było odpowiedzią na jej. Bał się tego, co usłyszy, a zarazem wiedział, że może być to jedyna szansa na odkrycie prawdy. Miał nadzieję, że pomoże im to oczyścić chociaż trochę atmosferę. -Od kiedy tu jesteśmy, jest tak.... - Nie potrafił znaleźć słów, ale wiedział, że Olivia go zrozumie. Na pewno czuła to samo, lub coś podobnego, co on.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
W kwestii uczuć byli do siebie dość podobni, nawet jeśli Oliv częściej okazywała emocje to wciąż było wiele takich z którymi nie potrafiła sobie ani pogodzić, a tym bardziej poradzić. Teraz wiele z nich dotyczyło osoby Maxa, przez co nie do końca umiała utrzymać odpowiednią pozę. Bo przecież powinna cieszyć się jego szczęściem, dlaczego więc nie umiała skoro byli przyjaciółmi? Czuła że traci nie tylko jego, ale również jakąś część samej siebie. Ciężko było to wytłumaczyć, ubrać słowa, niemniej zdawała sobie z tego sprawę coraz dotkliwiej również to odczuwając. Brakowało jej bliskości Ślizgona, jego uśmiechu, głupich żartów, wielogodzinnych rozmów przeplatanych poważnymi wyznaniami i zabawnymi przytykami. W jednej chwili zostało im to odebrane, choć poniekąd oboje ponosili winę za taki stan rzeczy. Olivia nie chciała wchodzić pomiędzy Maxa i Mię, ukrywając przed przyjaciółką, że chłopak o którym mówiła w Miodowym Królestwie to ten z którym chodzi za ręce, całuje się i wyznaje rzewne uczucia. Nie wiedziała też, że Max chciał porzucić szkołę, w momencie w którym odkryła, że właśnie on jest nowym chłopakiem Marcello odcięła się, dla swojego lub ich dobra - nie była pewna. Potrafiła być nieprzewidywalna, Ślizgon niejednokrotnie już mógł się o tym przekonać, jednak reakcja dziewczyny zaskoczyła ją samą. Czując ciepło bijące od ciała chłopaka oraz charakterystyczny dla niego zapach, przymknęła na chwilę oczy, szybko jednak je otwierając, gdy odwrócił się w jej stronę. Niebieskie tęczówki miały nieco ciemniejszą barwę, lecz wciąż emanowały typowym dla Oli ciepłem i troską, nawet jeśli kryło się w nich zakłopotanie. Mimo, że nie chciała tego robić, wyswobodziła dłonie z jego rąk, bojąc się, że gdyby przypadkiem ktoś ich zobaczył, zostało to źle odebrane. - Z nami - powtórzyła z głośnym westchnięciem choć czy mieli prawo używać tego określenia? Był on, była ona - od samego początku. Uwikła w jego oczach trochę przerażone spojrzenie. - Nic, po prostu teraz jesteś w związku Max i powinieneś skupić się na swojej dziewczynie - odparła w końcu po dłuższej chwili, zupełnie pomijając to, jak ona sama czuła się z tym wszystkim. Nie zamierzała, a przede wszystkim nie chciała robić mu wyrzutu tylko dlatego, że znalazł szczęście. - Wiem, jak jest. Czuję to samo, ale to chyba było nieuniknione w naszym przypadku, jesteśmy przyjaciółmi a przyjaźń nie powinna stać ponad miłością. Nie jestem pewna czy Mia byłaby zadowolona z tego, że jesteś ze sobą tak blisko. Musimy trzymać dystans, wiem o tym i ty również, ale jednocześnie bardzo mi ciebie brakuje - wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max kompletnie nie połączył swojego związku z odcięciem się Callahan od kontaktu z nim. Nie rozumiał nigdy, dlaczego takie rzeczy się dzieją i uważał, że nie ma.ku temu najmniejszych powodów. Przecież nie będzie obściskiwał się z Oli, będąc z Mią, ale nie znaczy to, że nie mogą spędzać razem czasu. Tak mu się przynajmniej wydawało. Jak zwykle to gryfonka myślała trzeźwo, zabierając ręce z jego uścisku. Zdecydowanie mogło to nie zostać dobrze odebrane przez przypadkowych świadków szczególnie biorąc pod uwagę opinię Solbrega w, świecie. Dostrzegł w jej oczach skomplikowaną mieszankę uczuć. Nie potrafił ich wszystkich wyodrębnić, ale wydawało mu się, że zrozumiał te najważniejsze. Nie uważał, zeby źle sformułował swoje pytanie. Mimo wszystko byli "oni". Ich relacja i przyjaźń, które nagle się posypały. Nie podobało mu się, że jeszcze przed chwilą Olivia wyglądała na szczęśliwą, a teraz znów gdzieś to zniknęło. - Owszem, jestem w związku, ale czy to znaczy, że mam się odciąć od przyjaciół? - Zaczął powoli. Co prawda ostatnio nie był aż tak towarzyski jak zwykle, ale miało to związek z rzeczami, które nie dotyczyły Mii nawet w najmniejszym stopniu. - Liv daj spokój. Oczywiście, że nie możemy już zachowywać się jak wcześniej, ale to nie znaczy ,że musimy zachowywać się jak zwykli znajomi. Myślę, że Mia nie zabije mnie jak z Tobą porozmawiam i też nie uważam, żeby było w tym coś złego. Nie podoba mi się ten chłód między nami.. - Musiał zrobić przerwę na oddech. Kompletnie nie potrafił zrozumieć myślenia dziewczyny. - Chyba, że jest jakiś inny powód. - Dodał po chwili uważnie przyglądając się jej twarzy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Znając nieco więcej faktów, mając świadomość tego w jakiś sposób Mia postrzegała związek z Maxem, że traktowała to jako coś poważniejszego, ciężko było jej wciąż funkcjonować tak, jak wcześniej. Żywiła do chłopaka wiele ciepłych uczuć, które - z czego zdała sobie sprawę dopiero niedawno - nie zawsze były tak czyste jakby sobie tego życzył. Początkowo sądziła, że jest to czysta sympatia wywołana tym, jak dobrze się ze sobą dogadują, jednak im głębiej brnęli w tę relację tym dobitniej świadoma była tego, że pojawiają się u niej względem Solberga inne uczucia. Jednocześnie wiedziała, że nie miała do nich prawa, zabawa w całowanie była fajna, seks był wręcz nieziemski, ale żadna z tych rzeczy nie powinna wpłynąć na ich przyjaźń, więc dlaczego ona czuła że jest inaczej? Czy Max czuł to samo? Wątpliwe, zwłaszcza, że niedługo po tym związał się z jej przyjaciółką. Mimo wszystko nie chciała by ktoś posądzał ich o zdradę lub kowania przeciwko Mii, dlatego zabrała dłonie, choć zaledwie sekundę później już brakowało jej jego dotyku. Olivia czuła się niezwykle zagubiona, nie do końca potrafiła określić co czuje, jednocześnie wymagając od siebie wierności wobec zasad, którymi kierowała się w życiu oraz relacji z Maxem. Z drugiej strony miała ochotę złamać je wszystkie, podnieść konsekwencje, by przestać czuć to wszystko, co często odbierało jej nie tylko oddech, ale również sen. Na pytanie, które padło z ust Ślizgona pokręciła przecząco głową, przygryzając górną wargę. Miła rację, ale czy ona potrafiła funkcjonować z nim w relacji bez tych wszystkich dodatków, które sprawiały im przyjemność? Czy będzie w stanie powstrzymać się przed zatopieniem warg w jego ustach, kiedy nadarzy się okazja? W gruncie rzeczy była słabą osobą, podatną. Zamilkła wysłuchując jego słów, jednak nawet kiedy skończył mówić, ona wciąż milczała wpatrując się w niego nieodgadnionym spojrzeniem. Czy był inny powód? Tak, tak tak! krzyczał cichy głos w głowie brunetki, który przegoniła niczym natrętną muchę. - Nie, nie ma innego powodu - odpowiedziała pewnie, choć po raz pierwszy w życiu okłamała kogoś dla niej ważnego. - A teraz powiesz mi, co cię trapi? - powtórzyła pytanie, wciąż widząc, że Maxa coś dręczy.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Olivia zdecydowanie miała lepszy obraz całej sytuacji ze względu na rozmowy, jakie prowadziła z dziewczyną Maxa. Ślizgon sam był zdziwiony swoją decyzją o wejściu w związek, ale na ten moment nie narzekał. Byli w końcu z Mią blisko i definitywnie ich do siebie ciągnęło. Wyglądało na to, że powoli chłopak wyrastał ze zwykłego zabawiania się dziewczynami, czy mu się to podobało, czy nie. Prawda była taka, że liczne rozmowy z Olivią i Tori trochę zmieniły jego poglądy. Chociaż nadal był tym samym zagubionym dzieciakiem. Od kiedy został chłopakiem Mii przestał nagminnie zastanawiać się nad tym, co tak naprawdę łączy go z Callahan. Wiedział, że dziewczyna jest dla niego wciąż wyjątkowa, ale przestał rozbierać tę relację na czynniki pierwsze i zaczął przyjmować za fakty słowa, które padały z jej ust. Tak było po prostu łatwieji dzięki temu miał względny spokój ducha. Brakowało mu również ciepła i delikatności jej ciała, ale czy był to wystarczający powód żeby zrezygnować ze swojej dziewczyny? Wydawało mu się, że podjął słuszną decyzję. Tak jak się spodziewał odpowiedziała na jego pytanie przecząco. Oczywiście, że miał rację. Dlaczego więc wszystko potoczyło się właśnie tak? - Jesteś pewna? - Dopytał nie wierząc, że tak banalna sprawa była powodem ochłodzenia ich stosunków. - Myślałem o wszystkim. Szkoła, rodzina... - Powiedział dość oglnikowo. Rocznica śmierci jego matki wywołała w nim pewne uczucia, które powiązane z jego miłością do używek zaczęły lekko go dręczyć. Wiedział, że za jakiś czas to minie,ale potrzebował trochę czasu na przemyślenia. Wiedział, że postępuje źle, ale nie potrafił z tego zrezygnować.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Kiedy Max niejako zamykał się na to, że jego relacja z Olivią mogła stać się czymś naprawdę wyjątkowym, wszakże wydawało się, że dziewczyna wie o nim znacznie więcej niż wszyscy jego znajomi razem wzięci, wtedy ona dopiero dostrzegać zaczęła, że darzy Ślizgona czymś więcej niż zwykłą sympatią. Sytuacja w której się znaleźli była swoistą ironią losu, jednak czy byli w stanie coś zmienić? Stan rzeczy jaki miał aktualnie miejsce wydawał się pasować Solbergi, a Liv nie była aż tak dużą egoistką by niszczyć szczęście, którego w końcu udało mu się zaznać. W gruncie rzeczy wiązało się to z oszukiwaniem samej siebie, szukaniem ucieczki w ramionach innych, choć nie przynosiły one tego samego ukojenia, które czuła gdy to ręce Maxa zamykały się na jej drobnym ciele. Nie była osobą, która szybko się poddała, częściej walczyła lecz tym razem nie podjęła nawet jednej bitwy. Miała dobre intencje, kierowała się czystymi pobudkami, nawet jeśli poniekąd wiązało się to z jej cierpieniem. Gdyby teraz z jej ust padły słowa które naprawdę chciała powiedzieć mogłoby zmienić wszystko, a zmiany były czymś czego bała się najbardziej. Brak kontroli przyprawiał ją o napad paniki, budził lęk, a przecież emocje zawsze wiązały się z tym, że spod stóp zawsze znikał stały grunt. - Maximilianie, jesteś moim przyjacielem, gdyby było inaczej na pewno byś o tym wiedział - dalej brnęła w kłamstwo, zmuszając się przy tym do uśmiechu. Może kiedyś, jeśli powtarzać będzie je wystarczająco wiele razy stanie się ono prawda? Naprawdę miała co do tego wielkie nadzieję. Źle czuła się z tym, że go okłamuje, jednak jeszcze gorzej poczułaby się gdyby nagle zaburzyła ich rzeczywistość, teraz w życiu Solberga nie było dla niej miejsca w innej roli niż ta przyjaciółki. Instynktownie, jak to miała w zwyczaju położyła dłoń na twarzy chłopaka, miarkując się dopiero po kilku sekundach, że nie powinna była tego robić. Schowała dłonie do kieszeni spodenek, patrząc na niego wymownie. - Chodzi o twoją mamę? - zapytała, nie siląc się na to by pytać na okrętkę. Uniosła prawą brew ku górze, by następnie bez słowa pociągnąć go w stronę łóżka, na którym go usadowiła. Następnie spod swojej poduszki wyciągnęła butelkę tequili, którą dała jej kilka dni temu Odey. Usiadła naprzeciwko bruneta odkręcając butelkę, którą najpierw podała jemu, z wyrazem twarzy mówiącym "pij".
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Całe szczęście, że ślizgon nie miał pojęcia, co dzieje się w głowie dziewczyny i co nią kieruje. Zapewne namieszałoby to w jego życiu jeszcze bardziej, a do tego musiałby pewnie zranić albo Oli, albo Mię. Nie chciał stracić żadnej z dziewczyn, chociaż każdą postrzegał inaczej. W pewien gorzki sposób, Callahan mogła poczuć teraz to, czym Max kierował się przez większość życia. Szukanie ucieczki w ramionach innych osób i oszukiwanie siebie to było coś, w czym Solberg zdobyłby medal, gdyby tylko organizowali zawody z takiej dyscypliny życia. U niego wychodziło to jednak z zupełnie innego powodu. Lubił myśleć, że tak łatwo się nie poddaje, ale prawda była taka, że niektóre zachowania, jakie przejawiał były czystym mechanizmem obronnym, by uciec od spraw poważnych. Nawet jeżeli mu na czymś bardzo zależało, nie zawsze potrafił pokonać wszystkie tkwiące w nim bariery. W przeciwieństwie do Oliv, nie bał się zmian. Prawdę mówiąc, to zmiany właśnie nakręcały jego życie i dawały mu radość. Nienawidził rutyny i stagnacji. Musiał być w ciągłym ruchu tak, jak świat wokół niego. To, że użyła jego pełnego imienia i sposób, w jaki wypowiedziała to zdanie wywołał w nim nieznany niepokój. Skoro jednak nie chciała się przed nim otworzyć, nie chciał w to brnąć. W końcu pierwszy raz od dawna rozmawiali i nie chciał tego popsuć. -Jak zawsze. - Wymruczał i dał się usadowić na łóżku. W końcu to matka była powodem wielu jego utrapień i zachowań, jakich się nauczył. -Callahan! Ty i takie rzeczy? - Zaśmiał się widząc butelkę, którą wyjęła spod poduszki. Tego to on się po niej nie spodziewał. Nie miał jednak w zwyczaju odmawiać takich smakołyków. Wziął więc od niej tequilę i pociągnął solidnego łyka. Poczuł znajome pieczenie w gardle. Odchylił się lekko do tyłu i zamknął oczy. Tego mu było trzeba. Oddał Olivii butelkę nie mogąc się doczekać, aż zobaczy ją "walącą" ciężki alkohol z gwinta.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
A czy nie było tak, że wybierając inną drogę już ranił Olivię, choć był tego całkowicie nieświadomy? Poniekąd tak było, choć owe cierpienie Callahan sprowadziła na siebie niejako dobrowolnie. Ale czy widząc, że Mia wpatrzona jest w "jej" Ślizgona jak to określiła w Miodowym Królestwie brunetka zrobiłaby coś, co zapobiegłoby temu, by los potoczył się właśnie w taki sposób? Nie. Ponieważ ona podobnie jak Max uciekała przed poważnymi deklaracjami, nie była na nie gotowa. Dlatego chyba bardziej bolał ją fakt, że to co działo się między nimi w sferze fizycznej zostało jej nagle odebrane niżeli to, że Max się w kimś zakochał. Lubiła zabawę, mówiła o tym otwarcie, być może dlatego jeszcze kilkadziesiąt minut temu znajdowała się w ramionach innego chłopaka, któremu bliżej było do prawdziwego mężczyzny niż nastolatka, którym był Solberg. Poniekąd wiedziała, że udało jej się pokonać niektóre z barier, jakimi otoczony był Ślizgon, jednak wciąż czuła, że to było zbyt mało, aby poznać go w pełni. A ile wiedziała Mia? Pytanie to mimochodem pojawiło się w umyśle Gryfonki, jednak szybko pozbyła się go, widząc że nie jest to przecież żaden konkurs. Uśmiechnęła się do chłopaka, kiedy w końcu postanowił odpuścić i nie drążyć tematu, który był dla niej niezwykle ciężki. Użycie jego pełnego imienia było zwykłym zagraniem, które jak zdążyła zauważyć podczas ich kilku kłótni zawsze działało, choć teraz posłużyła się nim, by osiągnąć swój cel. Egoistka! krzyknął upierdliwy głosik w jej głowie. - No, ale przecież ona… no wiesz. Nie żyje - powiedziała siląc się by jej głos brzmiał spokojnie i kojąco, jednak załamał się on delikatnie przy ostatnich słowach. Po chwili pokręciła ze szczerym rozbawieniem głową, słysząc jego słowa. -Czasem i ja potrafię być niegrzeczna - odpowiedziała, biorąc od niego butelkę, z której choć upiła znacznie mniejszy łyk niż Max, to skrzywiła się bardziej. - To pali - jęknęła, otwierając usta i wachlując przed nimi dłonią, przy czym butelka ponownie trafiła w dłonie bruneta, który wydawał się być bardzo rozbawiony jej reakcją.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dla Solberga ogromną różnicę robiło to, czy robił coś świadomie. Choć, gdyby wiedział, jakie skutki przyniesie jego związek z Mią, zapewne jego umysł nie miałby nawet minuty spokoju. Na pewno jednak nigdy świadomie nie chciałby zranić żadnej z bliskich sobie osób, a Liv do takich zdecydowanie należała. Czuł, że będzie musiał z kimś o tym pogadać. Może był to znak, żeby w końcu odezwać się do Lucasa, którego nie widział praktycznie przez całe wakacje, a przecież byli w tym samym miejscu. Max również był zwolennikiem zabawy i luźnego podejścia do życia, co przecież początkowo wyznaczyło relację, jaką miał z Oli. Coraz częściej jednak zaczynał myśleć, że przecież nie będzie mu dane bawić się tak przez całe życie. Ludzie namieszali mu w głowie i sam powoli zaczynał wątpić we wszystko, co dotąd uważał o uczuciach. Był to jeden z powodów, dla których zdecydował się wiązać. Gdyby sytuacja z Mią zdarzyła się jeszcze pół roku temu, zapewne bez wahania po prostu by się wycofał. Teraz jednak było trochę inaczej. Nie tylko ze względu na podejście do związków, ale Solberg najzwyczajniej w świecie zaczął czuć potrzebę bliskości z drugą osobą. Callahan zburzyła bardzo wiele ścian, które Max przez lata starannie wokół siebie budował. Mimo, że było to dla niego niezbyt przyjemne, cieszył się, że może być przed nią prawie że sobą. Byli w stanie szczerze rozmawiać i rozumieli się bardzo dobrze, chociaż wywoływało to także konflikty między tą dwójką. Byli do siebie bardzo podobni, choć wystarczająco różni, aby się uzupełniać. Gdy na twarzy dziewczyny ponownie pojawił się uśmiech, Max poczuł, jakby jakiś mały ciężar spadł mu z serca. Liczył, że atmosfera wystarczająco się rozluźni, by nie było tak niezręcznie i może wrócą chociaż do namiastki tego, co mieli wcześniej. -I w tym cały problem. - Powiedział ponownie się śmiejąc. Nie wiedział czemu ta oczywista uwaga gryfonki go rozbawiła. Miała jednak rację. Jego matka nie żyła, więc nie powinna już go męczyć, prawda? Problem był jednak zupełnie inny. -Widzisz, przez tyle lat trzymała się na nogach. Była prawie nieśmiertelna. Z każdej sytuacji wychodziła cało, a teraz.... - Jego uśmiech nieco zbladł. -Teraz nie żyje. - Zawsze, gdy pakował się w jakieś sytuacje jego ulubioną wymówką była właśnie jego rodzicielka. Skoro tyle lat ćpania i mało godnego życia jej nie zabiło, to przecież Maxowi też nie mogło się nic stać, a tu nagle okazało się, że prędzej czy później będzie musiał stawić czoła konsekwencjom. Ta myśl z jednej strony pomagała mu trzymać jako taki poziom, ale z drugiej, czasem męczyła go na tyle, że wpadał w ciąg tylko po to, by zapomnieć. -To już wiem. - Zadziornie puścił jej oczko, gdy wspomniała, że nie zawsze jest taka przykładna, jak się wydaje. - W końcu sama mi mówiłaś, że potrafisz pokazać różki, aniele. - Mimochodem nawiązał do puchońskiej imprezy. Widząc jej reakcję na alkohol po prostu nie mógł usiedzieć poważny. -Powoli maleńka. - Powiedział lekko kładąc dłoń na butelce, i odsuwając ją od dziewczyny. -Może chcesz do tego cytrynkę? - Zaproponował wiedząc, że ma jeszcze jakieś zapasy, które mogły pomóc jej trochę w doświadczeniu z tequilą.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Max nie mógł wiedzieć o tym, jak na relacje z innymi wpłynie jego związek z Mią, nawet Olivia nie miała o tym pojęcia, dopóki to czego bała się najbardziej nie stało się faktem. Sądziła, że przyjmie to zupełnie inaczej, będzie cieszyła się szczęściem przyjaciół, a tymczasem stało się to powodem jej mrukliwego nastroju, budziło potrzebę wyciśnięcia z oczu łez, które pojawiały się tam samoistnie, najczęściej w najmniej odpowiednim momencie. A przecież w oczach innych uchodziła za ułożoną dziewczynę, która twardo stąpała po ziemi. Może dlatego nikt nie dostrzegł jak wielką bitwę toczy? Jedynie Odey znała całą prawdę, której brunetka nie umiała ukryć przed najlepszą przyjaciółką. I wcale nie było tak, że Oli po prostu zdradziła przed nią wszystko - ta czytała w niej niczym w otwartej księdze na wierzch wyciągając wszystkie emocje i uczucia, które rozrywały ją od środka. Jakim cudem umknął jej moment, w którym Max zaczął inaczej patrzeć na świat? Moment w którym zaczął pragnąć czegoś więcej niż tylko zabawy? Zawsze uważała się za osobę spostrzegawczą, a jednak tym razem nie dojrzała jasnych sygnałów. Powodu takiego obrotu sprawy doszukiwać mogła się jedynie w tym, że ktoś inny stał się odbiorcą jego nowego toku myślenia, zaś jej pozostało żyć w błogiej nieświadomości, która odbiła się jej czkawką. Czy to wszystko czego dokonała Olivia niejako nie zmuszało Solberga do zastanowienia się nad tym, co tak naprawdę ich łączy? Że może nie jest to do końca już tylko przyjaźń? A może właśnie tego typu myślom poświęcał tak wiele czasu, że w końcu zaczęły napawać go strachem? Może ulokowanie uczuć w kimś innym było sposobem na radzenie sobie z tymi, którymi darzył Callahan? Tak naprawdę tylko on mógł odpowiedzieć na te pytania, choć ciężko było stwierdzić czy jest już gotów by to zrobić. Było jeszcze zbyt wcześnie. Mimochodem zmarszczyła czoło nie rozumiejąc, co poprzez swoją odpowiedź ma na myśli chłopak. Obdarzyła go wyraźnie zagubionym spojrzeniem, nic więc dziwnego, że podjął temat rozwijając swoją myśl. Dopiero wtedy zrozumiała. Przysunęła się bliżej. - Ludzie to tak naprawdę bardzo kurcze istotny, nawet jeśli myślimy że są, że my jesteśmy niezniszczalni, to jedynie się oszukujemy. - powiedziała, przygryzając górną wargę. - Wiele rzeczy - choć czasem nie dostrzegamy tego od razu ma na nas wpływ, wydziera z nas kawałek po kawałku i nie ważne czy są to używki, druga osoba czy my sami. Najważniejsze w takim przypadku jest mieć kogoś, kto nie pozwoli nam upaść, z pomocą drugiej osoby zawsze się podniesiemy. Twoja mama wiedziała o tym jak nikt inny, miała ciebie. Dlatego za każdym razem choć była tylko człowiekiem podnosiła się z upadku i robiła to do czasu, aż nie uznała, że będziesz w stanie poradzić sobie bez niej - oznajmiła trochę chaotycznie próbując przekazać przyjacielowi to, co kłębiło się w jej myślach. - Może spróbuj myśleć o tym w taki sposób? - zapytała, patrząc na niego niepewnie niebieskimi tęczówkami, z których na powrót biło ciepło i troska skierowana w jego kierunku. - Wciąż jeszcze mało widziałeś - odparła, puszczając mu oczko, szybko jednak odkaszlnęła, kiedy ponownie dotarła do niej świadomość tego, że Ślizgon jest w związku, nawet jeśli delikatny flirt przychodził im z taką łatwością. - Obejdzie się - odpowiedziała wystawiając mu język, zabrała z jego dłonie butelkę z której upiła kolejny łyk - tym razem łatwiejszy do przełknięcia.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Osobą, która czytała Maxa, jak otwartą księgę, była zazwyczaj właśnie siedząca teraz obok niego brunetka, z którą niestety rozmowa na niektóre tematy nadal odpadała. Miał jeszcze co prawda Lucasa, ale od dawna nie rozmawiali na poważniejsze tematy. Drugie półrocze było na tyle obfitujące w wydarzenia, że najzwyczajniej w świecie mieli inne priorytety. Do tego trzeba dodać zamkniętą naturę płci brzydszej i jeszcze większą niechęć Maxa do poruszania czegokolwiek poważnego. Nie miał pojęcia, jak Oliv to robi, że przy niej słowa same opuszczają jego usta. Wiedział jednak, że są sprawy, w których będzie musiał poradzić sobie bez niej. Oczywiście gryfonka była powodem, dla którego zaczął rozmyślać, a inni ludzie tylko te rozważania pogłębiali. Do tego prawdą było, że najzwyczajniej w świecie nie chciał dopuścić do siebie myśli, że ich relacja może być czymś więcej, niż sobie zaplanował. Była to chyba jedyna rzecz, nad którą potrzebował sprawować kontrolę w życiu. Widząc zmarszczone czoło Oliv, kontynuował wypowiedź czując, jak w jego sercu pojawia się coraz więcej gorzko-słodkich uczuć. Naturalnie w pewien sposób kochał swoją matkę, ale miał do niej ogromny żal za.... No cóż, za wszystko. Słysząc jej słowa zaśmiał się chłodno. Nie był to ani trochę radosny gest. Bardziej ironiczny i cierpki. -Kobieta miała po prostu farta i teraz to widzę. - Zaczął wypowiadając się o własnej matce, jak o obcej, najbardziej obojętnej mu osobie na świecie. - Gdyby czekała, aż będę samodzielny zdechłaby dużo wcześniej. - Słysząc jak gorzko zabrzmiały te słowa, odchrząknął i lekko zmienił front. -Chodzi po prostu o to, że przez nią owszem, poradzę sobie w życiu, ale też mogę skończyć tak jak ona i pewnie nawet nie byłoby mi przykro. - Nie miał na myśli swojego sumienia. To, akurat gryzło go wystarczająco często już teraz. Znał jednak wystarczającą część światka prawdziwych degeneratów, żeby wiedzieć, jak ludzkie nastawienie potrafi się zmienić, jak potrzeby człowieka ograniczają się, a priorytety wywracają do góry nogami. Był więc przekonany, że nawet jeżeli skończyłby na samym dnie, to mimo świadomości, że zjebał sobie życie i tak skończyłby je z uśmiechem na ustach, rozkoszując się ostatnim strzałem. -Dlatego chcę zobaczyć więcej. - Nie myślał o tym, że ich gesty mogą wskazywać na jawny flirt. W tej chwili po prostu na chwilę wróciła stara Oli i Max. Było to dla nich tak naturalne, że nie zastanawiał się już nad tym, jak może to wyglądać i czy faktycznie nie powinni może tego lekko stonować. Nim zdążył zabrać kolejny łyk, gryfonka porwała butelkę i ponownie przyłożyła ją do ust. Po chwili zastanowienia, Solberg uznał, że tak naprawdę chyba nigdy nie widział żeby przyjmowała jakikolwiek alkohol. -Podzielisz się, czy masz zamiar sama opróżnić całą butelkę? - Zapytał z przekąsem czując, jak jego organizm zaczyna prosić o więcej alkoholu. Już nawet jeden łyk tequili wystarczył, by obudzić w nim kilka innych potrzeb. Postanowił zająć się więc tą najbardziej palącą. Podszedł więc do okna, przy którym jeszcze nie tak dawno temu stali i otworzył je, odpalając wyciągniętego z kieszeni papierosa.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Nigdy nie naciskała na niego, aby opowiedział całą swoją historię, zwierzył się ze wszystkich demonów, które w nim siedziały, zwłaszcza, że ona również pomijała niektóre sprawy najczęściej te dotyczące rodziny. Oczywiście opowiadała o rodzeństwie, które wydawało się być dla Oli całym światem, jednak temat rodziców czy statusu majątkowego wciąż należał do grupy tabu. Wyjątkowość ich relacji polegała niejako na tym, że potrafili ze sobą rozmawiać w taki sposób, by nieszkodliwie wyciągnąć prawdę o drugiej osobie. To, jak Ślizgon otwierał się przed dziewczyną i na odwrót przychodziło naturalnie, często nawet tego nie zauważali, bo działo się tak po prostu, jak oddychanie. W gruncie rzeczy potrzebowali siebie nawzajem, by uniknąć natrętnych myśli w głowie, by móc wyrzucić z siebie całą tą plątaninę, która często odbierała chęć do czegokolwiek. Czy gdyby wiedziała, jakie myśli wywołuje u Solberga coś by z tym zrobiła? Wątpliwe. Zdaniem Gryfonki chłopak zasługiwał na prawdziwe szczęście, a ona nie była pewna czy mogłaby mu je dać. Mia - mimo, że to nie do końca jej się podobało - była dużo lepszym wyborem niż ona. Miała kochającą rodzinę, która o nią dbała, mniejszy bagaż doświadczeń, a przede wszystkim stanowić mogła odskocznie dla udręczonej problemami duszy. Skuliła się delikatnie słysząc oschłą reakcję przyjaciela. Prawdopodobnie to, co powiedziała było kompletną głupotą. Nie miała doświadczenia w relacjach z rodzicami, mogła mylnie odbierać całą sytuację między Maxem a jego mamą. Naiwnie chciała wierzyć, że mimo wszystko rodziciele nie są aż tak egoistyczni, nawet jeśli we własnym domu miała namacalny dowód egoizmu. Utkwiła wzrok w swoich dłoniach, bawiąc się palcami i dopiero, kiedy brunet wspomniał o tym, że może skończyć jak jego matka podniosła wzrok, patrząc mu w oczy. - Ja nie pozwolę byś tak skończył - odpowiedziała automatycznie, jakby z lekką złością w głosie. - Rób sobie co chcesz, spadaj na samo dno, ale jeśli się tam znajdziesz to nie ważne, jak bardzo nie będziesz chciał tego zrobić, masz mnie odnaleźć, a ja podniosę cię z upadku, za każdym razem. - powiedziała łagodniej, jednak spojrzenie Oliv było tak intensywne, że ciężko było nie ulec pod jego naporem - Obiecaj mi teraz, że tak zrobisz. Musisz mi obiecać - dodała, kładąc dłonie na jego ramionach. W przypływie emocji, zacisnęła na nich mocniej swoje palce, nie zdając sobie sprawy, że może sprawiać mu ból. Nie mogła pozwolić na to, by Max szedł przez życie tą samą drogą, co jego matka. Nie był taki jak ona. Miał ambicje, talent, wokół siebie miał ludzi którzy go kochali. Miała nadzieję, że dostrzeże on te subtelne różnice. Po raz kolejny ich rozmowa była istnym rollercoasterem, pełnym sprzecznych emocji, między którymi przeskakiwali, jak po stopniach wielkich schodów w Hogwarcie. Złapała w zęby dolną wargę, uroczo się przy tym uśmiechając tylko po to, by mocniej ją przygryźć i puścić. Zupełnie nie zdając sobie sprawy, jak pociągająco wyglądać może ten proste dla niej gest. - Nie wiem, czy jesteś na to gotowy, Solberg - zaśmiała się, czując jak powietrze wokół nich gęstnieje. Działo się tak za każdym razem, gdy budziło się w nich to fizyczne pożądanie, które ostatnio zaprowadziło ich naprawdę daleko. Słysząc pytanie, wzięła kolejny łyk - Właściwie miałam wypić ją sama, ale skoro już się napatoczyłeś.. Masz - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na ustach, wyciągając do niego rękę z butelką, kiedy ten stanął przy oknie odpalając papierosa. Rzeczywiście Callahan tak naprawdę po raz pierwszy w życiu miała w ustach alkohol od którego stroniła. Widziała, jak destrukcyjnie na człowieka działać mogą procenty, jej rodzice byli tego doskonałym przykładem - ona nie chciała skończyć tak samo. A teraz? Siedziała na łóżku pociągając tequilę z butelki. W przypadku brunetki nawet tak niewielka ilość alkoholu przynosiła uprawniony efekt, co widoczne było w jej niebieskich, lśniących oczach. - Ale chce coś w zamian - dodała, posyłając w jego kierunku tajemnicy uśmiech, przyciągając butelkę bliżej swojego ciała, w momencie, gdy Max chciał ją pochwycić.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
W relacji tej dwójki nic nie było wymuszone, a fakt, że nadal pozostawały tematy tabu był rzeczą całkowicie naturalną. W końcu nie znali się od dzieciaka, a zaledwie rok. Biorąc to pod uwagę, Solberg nie mógł się nadziwić, jak szybko otworzył się przed dziewczyną. Ich rozmowy były dla niego tak samo przyjemne jak pocałunki, które dzielili. Może i nie zawsze było między nimi najlepiej, ale wychodziło to z faktu, że wzajemnie się o siebie troszczyli, a w takim wypadku kłótnie są czymś zupełnie naturalnym. Trzeba też dodać do tego to, że ślizgon po prostu uwielbiał pakować się w debilne sytuacje i często najzwyczajniej w świecie należał mu się opierdol, który Oliv zawsze była gotowa dostarczyć. Pochodzenie Mii i jej rodzina nie miały dla Solbrega najmniejszego znaczenia. Nie umawiał się z nią dlatego, że miała łatwiejsze życie niż on, czy milszych rodziców. Przecież w tej chwili chłopak też nie mógł narzekać na swój dom. Lekko się zakłopotał widząc, jak dziewczyna zareagowała na jego chłodny śmiech. Nie był on zamierzony. Po prostu sam wyrwał się z jego gardła, jakby chował się tam od dłuższego czasu i w końcu mógł się uwolnić. Dlatego też Felix szybko otrząsnął się i zmienił ton głosu. W jego oczach widać było nieśmiałe przeprosiny za ten chwilowy, chłodny gest. Wysłuchał słów gryfonki powstrzymując się, by ponownie nie zareagować w ironiczny sposób. Dzisiaj rozmowa ta zdecydowanie inaczej na niego wpływała niż poprzednim razem, gdy poruszali podobny temat. -Już dobrze, dobrze obiecuję! - Powiedział podnosząc ręce w geście poddania. Sam nie był do końca pewien, czy mówi to szczerze. Z jednej strony wiedział, że zawsze mógł na nią liczyć, ale z drugiej... No cóż, na pewno nie chciałby żeby Olivia musiała wyciągać go z jakiegokolwiek bagna. -Ogarnę własny eliksir, który zawojuje świat i skończę życie jako bogaty staruszek z milionem potomstwa we własnym szkockim zamku. - Dodał z zamiarem lekkiego rozluźnienia atmosfery. Dużo osób oczekiwało, że Max właśnie w tym kierunku pójdzie. Przecież niemożliwym było, żeby mógł odwrócić się nagle od kociołków i wywarów żeby sprzedawać podrabiane amulety na bazarze. On sam jednak nie wiedział jeszcze, co będzie dla niego najlepszym wyborem na przyszłość. Świadomie, czy nie, gdy tylko Callahan przygryzła wargę, w głowie Maxa pojawiła się ta znajoma pustka. Nie wiedział, jak to robiła, że ten prosty gest tak go pociągał. Dlatego też, między innymi, wstał z łóżka i oddał się nałogowi. Skupiając się na nikotynie krążącej w jego organizmie dużo łatwiej było mu zachować spokój i opanowanie. -Nie wiem, czy chciałbym widzieć, jak sama zerujesz butelkę tequili, ale przyznam, że jest to kusząca propozycja. - Miał dziwne wrażenie, że powinien mieć na nią dzisiaj oko. Jeżeli faktycznie pijała alkohol tak rzadko, jak mu się wydawało, to mogło się to różnie skończyć. Wyciągnął rękę w stronę wędrującej ku niemu butelce, ale już kilka sekund później rozczarował się, gdy trunek ponownie oddalił się od jego objęć. Max rzucił Oli niecierpliwe, a zarazem zdumione spojrzenie, które było nie tyle efektem tego gestu, co słów, jakie opuściły jej malinowe usta. -No nie gadaj, że muszę się wkupić, żeby się napić. - Zażartował. -No, to jak mogę zasłużyć sobie na łyczek? - Dodał wpatrując się w jej błękitne oczy, które zaczęły już nosić oznaki wypitego przez nią alkoholu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Dla Oli również wielkim zaskoczeniem było nie tylko to, jak szybko złapali wspólny język, bo przecież często wykazywała się dużym uprzedzeniem do Ślizgonów, zwłaszcza po starciu z jednym z nich, który o ironio był najlepszym przyjacielem Maxa, ale największe zdziwienie wywoływało u niej to z jaką łatwością potrafiła mu o sobie opowiadać. W dodatku bardzo szybko w obojgu odezwał się instynkt zadbania o tą drugą osobę, co wywoływało zszokowanie nie tylko u nich samych, ale również u ludzi, którzy mieli z nimi styczność. Widać było, że w wielu kwestiach mają bardzo podobne zdanie, często rozumieli się bez słów, oczywiście jak w każdej przyjaźni dochodziło między nimi do spięć, lecz nie zdarzyła się jeszcze sytuacja z której nie znaleźliby wyjścia wspólnie. Może właśnie to wszystko złożyło się na fakt, że żadne z nich nie chciało przekazać niewidzialnej granicy za którą prawdopodobnie czekał ich upadek. Czuła, że reakcja chłopaka nie była zamierzona mimo tego jej ciało zareagowało automatycznie. Dyskomfort który przez chwilę jej towarzyszył, szybko jednak minął a oczy brunetki znowu emanowały typowym dla niej ciepłem. Max również się zmiarkował, dzięki czemu ich rozmowa nabrała spokojniejszego charakteru, nawet jeśli po jej słowach ujrzała w zielonych tęczówkach przyjaciela coś na kształt ironii. W gruncie rzeczy bardziej wierzyła w umiejętności i ambicje Solberga niż swoje własne. Ona zbyt często wykazywała się lenistwem, brakowało jej konsekwencji w tym, co robiła czy zaplanowała. A najgorsze było to, że choć zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę, nie potrafiła zwalczyć tej części swojej natury, która w przyszłości mogła pociągnąć ją w dół. - Zamiast licznego potomstwa, bardziej celowałabym we własny harem, ale tak też brzmi nieźle - odparła z przekąsem również żartując, niemniej cieszyła się, że Max złożył jej tę obietnicę. Dla Olivii nie istniało nic bardziej ważnego, jak obietnica, jeśli ktoś złamie dane jej słowo od razu może zniknąć z życia brunetki, bez zbędnego tłumaczenia. Odey wiele razy powtarzała Gryfonce, że jej nieświadome gesty wykonywana zwłaszcza w obecności przedstawicieli płci przeciwnej mogą budzić u nich coś na kształt namiętności czy pożądania, jednak Oli nigdy nie przywiązywała do tego wagi. Po prostu dla niej przygryzienie wargi, puszczenie oczka, posłanie zalotnego uśmiechu było czymś naturalnym i nie sądziła, że wywoływać może to jakieś uczucia. Zgoła odmiennego zdania byli chłopcy, w tym również Max, który nagle oddalił się od niej, choć ona takie zachowanie wytłumaczyła zwykłą chęcią zapalenia papierosa, nie doszukując się w nim ukrytych znaczeń. - Dobra, aż tak niegrzeczna nie jestem - przyznała po której chwili ciszy. Zdając sobie sprawę, że takie zagranie naprawdę źle by się dla niej skończyło, a jutrzejszy kac odebrałby jej wszystkie chęci do życia. Słysząc pytanie padające z ust bruneta, posłała w jego kierunku tajemniczy uśmiech. W niebieskich tęczówkach pojawił się znajomy błysk, który nigdy nie zwiastował niczego dobrego. Wstała z łóżka, robiąc kilka kroków w kierunku Maxa, tak by znalazł się na wyciągnięcie jej ręki. Ułożyła dłoń na jego ramieniu, delikatnie sunąc wzdłuż kładąc na jego ciało odpowiedni nacisk, zatrzymując się na wysokości klatki piersiowej, sama odchyliła się delikatnie na placach zbliżając swoją twarz do jego. - Wymyśl coś - szepnęła, pozwalając by ciepły oddech owiał jego twarz. Powietrze między nimi elektryzowało, wypełniła je mieszanka tytoniu, alkoholu i słodka woń perfum dziewczyny, napięcie między nimi było wręcz namacalne.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Jeśli chodziło o ambicje i umiejętności ślizgona, bywało z nimi przeróżnie. Angażował się tak naprawdę tylko w sprawy, na których śmiertelnie mu zależało, lub bardzo się nimi pasjonował. Robił to głównie dla siebie niż dla jakichkolwiek innych korzyści i przede wszystkim zazwyczaj świetnie się przy tym bawił. Jeżeli zaś w grę wchodziły inne rzeczy, sprawy trochę bardziej się komplikowały. Gdy widział potencjał czegoś i możliwość rozwoju, a przede wszystkim, gdy czuł, że postawiono przed nim wyzwanie, wtedy rzucał się w to, bez rozstrzygania, czy podejmuje rozsądną lub właściwą decyzję. Uwielbiał sprawdzać się na każdym kroku i pokonywać niektóre ze swoich granic. Przychodziło mu to naturalnie, chociaż pracowitość i większe zaangażowanie przyszły do niego z czasem. Jej komentarz co do haremu był jak najbardziej trafny. W końcu, kto wyobraża sobie Felixa z jedną wierną żoną do końca życia, prawda? -Obawiam się, że bez względu na starania harem w końcu zaskutkuje potomstwem. - Przed oczami miał już wizję siebie w bogatych szatach, a najlepiej w kilcie (o!), szwędającego się po osobistym zamku ze szklanką, albo trzema, whisky w ręku i wianuszkiem kobiet wokół. Widać Odey bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, czego jej przyjaciółka nie widziała, a Max miał okazję doświadczyć na własnej skórze. Callahan podświadomie kusiła wielu facetów, chociaż gdy robiła to z premedytacją, efekt był jeszcze lepszy. -Pamiętaj, że małe ciałka łatwiej przyswajają alkohol. - Pokazał jej jeszcze język. Faktycznie lepiej, żeby nie próbowała tak szaleć jeśli nie miała wprawy godnej młodocianego alkoholika. Dobrze, że chociaż jedno z nich znało swoje granice i w miarę potrafiło zachować godność. Tajemniczy uśmiech, który zakwitł na jej twarzy wywołał w nim niepokój mieszany z ciekawością. Co ona dzisiaj kombinowała? Patrzył, jak z każdym krokiem zbliża się do niego i czuł, jak serce zaczyna mu szybciej bić. Złoił się w myślach i czekał, jaką to cenę przyjdzie mu zapłacić. Czy nie łatwiej byłoby po prostu wyjąć swój alkohol? Oczywiście, że tak, ale był to w końcu Solberg, który wyzwań nie odmawiał. W momencie, gdy jej twarz znalazła się tak blisko jego, Max ponownie czuł, że traci rozum. Resztkami sił powstrzymał się od zatopienia warg w jej ustach. Otaczające ich napięcie było nie do zniesienia. -Nie dość, że mam płacić, to jeszcze sam sobie wymyślić karę? No nie wiem, czy jest to warte zachodu. - Droczył się z nią lekko, a w jego oczach pojawiły się te łobuzerskie iskierki, które tak dobrze znała. Dla oprzytomnienia zrobił krok w tył i ponownie zajął się swoim papierosem. -Co powiesz na taki układ. Ty oddasz mi tequilę, a w zamian zabiorę Cię na wycieczkę? - Wpadł mu do głowy pewien pomysł, którego nie mógł sobie po prostu odpuścić. Może nie była to zbyt równa wymiana, ale w tej chwili mało go to obchodziło. -Oczywiście, jeżeli Twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko. - Dodał szybko, przypominając sobie, że przecież zanim weszła do domku była na randce.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Prawdopodobnie z czasem Oli również dojrzeje i zmieni swoje podejście do niektórych spraw, może stanie się pracowitsza, nie będzie się tak szybko poddawać? Mimo wszystko nie chciała skończyć tak, jak jej rodzice, a w Boydzie miała doskonały przykład na to, że ciężka praca oraz wiara we własne umiejętności pozwalają osiągnąć sukces, którego ona również pragnęła. Pokręciła głową z rozbawieniem słysząc jego komentarz, choć poniekąd ukryta była w nim pewna prawda. Nie sądziła jednak, że Maxowi spieszona jest do tego, by mieć dzieci, z drugiej strony przekonana była też o tym, że nie chce wchodzić on w żadne związki. Przez ułamek sekundy w umyśle brunetki zagnieździła się myśl, że może tak naprawdę wcale go nie zna? Na szczęście szybko się jej pozbyła, zdając sobie sprawę z tego, iż w życiu człowieka pojawia się taki moment, kiedy pewnego dnia budzi się i stwierdza, że nie chce być już sam. To było naturalne - wiązało się z dorastaniem. W pewnych kwestiach Odeya naprawdę wykazywała się dużo większą mądrością od Callahan, choć ta druga rzadko kiedy brała słowa przyjaciółki na poważnie. Zdawała sobie sprawę z tego, że może podobać się chłopcom, jednak nie utożsamiała tego z byciem przez nich pożądaną. - To tylko hipoteza… - oznajmiła, wykonując w jego kierunku podobny gest - Chyba muszę to sprawdzić - zaśmiała się, biorąc kolejny łyk, nawet jeśli sama czuła, że tempo jakie sobie narzuciła było trochę zbyt szybkie. Naprawdę nie lubiła, a przede wszystkim nie potrafiła pić alkoholu. Później - w odczuciu Gryfonki - wszystko potoczyło się szybko. Rzuciła niejako wyzwanie, które zapoczątkowało lawinę słów oraz gestów, które sprawiły, że znaleźli się niebezpiecznie blisko siebie. Dostrzegła w zielonych tęczówkach Maxa znajome iskierki, te same które popchnęły ich najpierw do pocałunku, a następnie zbliżenia. O tym drugim nie wiedziała co myśleć i czy powinna cokolwiek, dla Oli było to dość ważne wydarzenie w życiu, choć nie dane było im później poruszyć tego tematu przez co brunetka czuła się dziwnie, to w końcu ich relacja ponownie wróciła na odpowiednie tory, ale czy na pewno? Czy Max również czuł to napięcie między nimi? Czy również miał ochotę zetknąć ich usta w pocałunku? Potrzeba ta wypełniła myśli dziewczyny, lecz nie zrobiła nic w tym kierunku, trwając w miejscu niczym zaczarowana, czekając na jego ruch. Potaknęła głową niezdolna wypowiedzieć chociażby słowa, w napięciu czekając na to, co może się wydarzyć. Po raz kolejny przygryzła wargę nie odrywając spojrzenia od chłopaka, który nagle tak po prostu uciekł, wracając do palącego się papierosa. - To nie jest mój chłopak, po prostu uprawialiśmy seks, to nic takiego - odpowiedziała niejako odbierając jego słowa jako zarzuty, tylko dlaczego? Dała mu butelkę, po czym wróciła na łóżko; rzuciła się na nie plecami ściągając z włosów gumkę, tak by brązowe pukle rozsypały się na jasnej pościeli. - Wycieczka brzmi dobrze - dodała.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Całe szczęście, że ta dwójka robiła wszystko, żeby nie iść w ślady swoich rodziców. Ich relacja zdecydowanie wyglądałaby wtedy inaczej, o ile jakakolwiek by była. Solbergowi jak najbardziej nie było spieszno ani do zobowiązań rodzaju "ślub", ani do jakiegokolwiek potomstwa. Najzwyczajniej w świecie realistycznie patrzył na temat. Wątpił, by człowiek o podobnym stylu życia, nigdy nie wpadł. Wiadomo, było mnóstwo sposobów na pozbycie się niechcianej ciąży, ale i tak sama myśl, że byłyby potrzebne wprawiały Maxa w dziwny, niekomfortowy nastrój. Felix, który siedział obok Oli, był tym samym Felixem, którego poznała rok temu. Jeżeli cokolwiek uległo zmianie to jego opinia na jeden, czy dwa tematy, ale nie było wątpliwości, że dziewczyna znała go bardzo dobrze. Prędzej nie była świadoma sytuacji, które mogły mu się przytrafić i przez to nie miała pojęcia, że coś mogło się zmienić. -Lepiej przystopuj troszkę, bo za długo nie pogadamy. - Powiedział z uśmiechem, choć na jego twarzy można było dostrzec nutę troski. Callahan faktycznie narzuciła sobie ogromne tempo, przy czym Max był zupełnie trzeźwy. Z jednej strony cieszył go ten fakt, bo miał pewność, że w razie czego da radę zaopiekować się dziewczyną, z drugiej zaś ten pierwszy, słodki łyk alkoholu, rozbudził w nim ochotę na więcej. Tak jak Olivia zawsze rozbudzała w nim ochotę na więcej.... Jej bliskość była dla niego zarówno przyjemnością jak i torturą. Gdyby tylko mógł, wziąłby ją w ramiona i przycisnął do siebie, zmniejszając dystans do zera. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić. Na tyle, na ile znał gryfonkę domyślał się też, że i ona nie potrafiłaby się tak zachować ze wzgląd na Mię. Jej słowa sprawiły, że aż zakrztusił się ostatnim buchem ze swojego papierosa. Jego oczy momentalnie się powiększyły i nie wiedział, czy przypadkiem się nie przesłyszał. -Czekaj, co? - Wybąkał, gdy przestał już kaszleć. Nie pasowało mu to do gryfonki. Owszem, oni także uprawiali seks bez bycia w związku, ale w tym momencie zupełnie o tym nie myślał. Czuł się jak w jakimś równoległym wszechświecie. Nie wiedział czemu ta informacja aż tak go zszokowała. Przecież to zazwyczaj ona, tak jak i teraz, kusiła chłopaków i inicjowała fizyczność. Solberg musiał zamrugać parę razy, by poukładać to sobie w głowie. -W każdym razie nieważne. To zmienia postać rzeczy. W takim razi, masz u mnie obiecany wypad. Gwarantuję Ci, że będziesz zadowolona. - W żadnym wypadku nie chciał mówić o chłopaku, z którym się spotkała z jakimkolwiek wyrzutem. W końcu nie miał prawa do takiego zachowania. Liv mogła robić co chciała, tak samo jak on. Przecież byli tylko przyjaciółmi...
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Fakt, Olivia nie wiedziała o wszystkim co działo się w życiu Solberga, nie tylko ze względu na jego tendencji do zamykania się na innych, ale również dlatego, że w ostatnio mieli dla siebie znacznie mniej czasu; wielogodzinne rozmowy, wspólne chwile zostały zastąpione przez książki oraz notatki, później były już egzaminy, koniec roku. Gryfonka miała nadzieję, że podczas wakacji uda im się nadrobić stracony czas, jednak wtedy na jaw wyszedł jego związek i nagle wszystko się posypało. Wiedziała, że w dużej mierze była to jej wina, lecz nie potrafiła się przemóc, z jakiegoś powodu czuła się oszukana, tak samo przez Maxa, jak i przez Mię, która w tajemnicy ukrywała chłopaka. Dopiero rozmowa z Odey pozwoliła jej odzyskać namiastkę utraconego spokoju, a tym samym zdobyć się na odwagę by zerwać kurtynę milczenia między nią a Ślizgonem. - Spokojnie, znam swoje granice - odpowiedziała starając się brzmieć pewnie, a przede wszystkim w sposób tak poważny, by Max uwierzył w jej słowa - W zasadzie to nie - dodała, sekundę później zmieniając zdanie i śmiejąc się, puściła mu oczko. Czuła, że wypity alkohol zaczyna działać wywołując rozluźnienie mięśni, pozwolił na to, by z umysłu zniknęły natrętne myśli. Spodobało jej się to. Leżąc na łóżku wyciągnęła do góry dłonie, przeciągając się. Słowa, które wypowiedziała nawet dla niej brzmiały dziwnie obco. Mimo, że lubiła fizyczną bliskość, nie posądzała się o to, że pójdzie do łóżka z chłopakiem którego znała zaledwie kilka tygodni, a tym bardziej o to, że z taką łatwością przyjdzie jej o tym komukolwiek powiedzieć. Może niejako chciała utrzeć Maxowi nosa? Można było tak tłumaczyć zachowanie Oli, jednak tylko wtedy kiedy miałaby pewność, że wywoła ono w chłopaku oczekiwany skutek - tego nie wiedziała. Automatycznie kiedy Ślizgon zaczął kaszleć spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami, zwyczajnie najpierw zaskoczona jego reakcją, a następnie pytaniem opuszającym usta. Dźwignęła się na łokciach, by móc całkowicie skoncentrować się na postaci Solberga. - No, uprawiałam seks. Mam przeliterować? - zapytała, jakby trochę zirytowana faktem, że musi to powtarzać. - Nie pierwszy raz z resztą - rzuciła, patrząc na niego wymownie, lecz sekundę później słysząc kolejne słowa wyraz twarzy brunetki zmienił się - malowało się na niej zaskoczenie. - Jak zmienia postać rzeczy? - zapytała, nie rozumiejąc o co Maxowi chodzi. Bo nic nie zmieniło postaci rzeczy, a przynajmniej tej, że on wciąż tworzył z kimś związek. Najpierw usiadła, by po chwili tak po prostu stanąć stopami na łóżku i zacząć się rozbierać. - Strasznie tu gorąco -oznajmiła wachlując się dłonią. Nie zwracając uwagi na chłopaka ściągnęła siebie bluzkę a następnie spodenki pod materiałem których miała jedynie białą, koronkową bieliznę . - Mam ochotę popływać - rzuciła, choć przecież oboje wiedzieli, że Olivia nie potrafi tego robić.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Tak jak na początku próbował dbać o kontakt z Oli, tak gdy zobaczył, że nie przynosi to skutku najzwyczajniej w świecie skupił się na Mii. Nie miał zamiaru się nikomu narzucać, jeżeli nie chciała się z nim spotykać musiała mieć ku temu jakiś powód. Prawda była jednak taka, że Solbregowi strasznie brakowało tych ich pogaduszek i wygłupów. Jej słowa jednocześnie rozbawiły go i wywołały obudzenie się czujności. Skoro nie znała swoich możliwości, to lepiej żeby miał na nią lekko oko. Patrzył, jak przeciąga się na łóżku bijąc się z chęcią położenia się obok niej. Sam nie był pewien, czemu tak zareagował na jej wyznanie. Przecież sam nie był inny. Kochał się z dziewczynami, gdy tylko nadarzyła się na to okazja, a jednak miał wrażenie, że Callahan jest od niego inna. Poniekąd lepsza. Nie był jednak hipokrytą i nie miał zamiaru prawić jej z tego tytułu mirałów. Byli młodzi i mogli się jeszcze trochę pobawić w życiu nim przyjdzie im się ustatkować. - Zrozumiałem za pierwszym razem. - Miał nadzieję,że zabrzmiał dość lekko i niewinnie. Nie miał pojęcia dlaczego odbierała każde jego pytanie jako atak. Może była to wina szybko skonsumowanego alkoholu? Spojrzał na butelkę w swojej dłoni i przez chwilę lustrował wzrokiem znajdujący się w niej płyn. Po chwili przyłożył szyjkę do ust i napił się łapczywie. - Zmienia tak, że nie muszę się bać o wpierdol za każdym razem, jak będę chciał Cię gdzieś wyciągnąć - Jeszcze tego mu brakowało, żeby musiał liczyć się ze zdaniem jakiegoś pajaca jeżeli będzie chciał się spotkać z gryfonką. Nie zdążył nawet pomyśleć o tym, co się dzieje, a Olivia już siedziała przed nim w samej bieliźnie testując jego silną wolę i cierpliwość. Dlaczego musiała tak na niego działać? Pociągnął kolejny chaust tequili słuchając jej ostatniego wyznania. - Uważaj, bo Ci pozwolę. Jesteś pod wpływem, a do tego nie umiesz pływać. Jedyna woda, pod jaką pozwolę Ci teraz wejść to ewentualny prysznic. - Był nieodpowiedzialny, ale tylko jeżeli chodziło o jego własne życie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees