Sesja MGKostki na wejście: 3Nie mógł powstrzymać się przed poszukaniem miejsca, o którym mówili miejscowi.
Do tego duch zachęcał go do zwiedzania okolic. Przy okazji wspomógł Felinusa w poszukiwaniach - przed wyjściem postanowił opowiedzieć parę naprawdę ciekawych historii, być może zbliżających do osiągnięcia jednego z celów całej wycieczki. Nim się obejrzał, a ten postanowił go poratować paroma radami i dziejami z poprzednich, zapomnianych już czasów; postanowił poświęcić kilkanaście minut przed wyjściem z domku na zapoznanie się z historią poprzez bardziej obeznanego człowieka (a raczej
ducha) aniżeli miejscowych, którzy mogą jego naiwność wykorzystać. I jak się okazało, nie wyszło mu to na złe, kiedy zauważył pierwsze owoce swojego poświęcenia - niemniej jednak działał sam. Widma do tego procederu już raczej nie potrzebował, choć podejrzewał, że ten może zjawić się w najmniej spodziewanym
momencie.
Nie wiedział jednak, czy to nie jest tylko i wyłącznie kłamstwo, które ma na celu zmarnować czas znajdujących się tutaj turystów i tym samym sprowadzić na nich kłopoty - wszak wszystko jest możliwe. Może to być tylko i wyłącznie historia opowiadana tym, którzy chcą zapoznać się z Luizjaną, a którzy nie są wystarczająco ostrożni, by móc zrozumieć, że wszelkie tego typu aktywności nie mają żadnego sensu. Mógł jedynie ufać, mógł jedynie wierzyć, pokładając wszelką możliwą wiarę w to, że jego wysiłki nie pójdą na marne - już dawno narobił sobie odcisków od zwiedzania lokacji zarówno dniami, jak i nocami, kiedy to temperatura znacznie spadała, a spacer był jakoś bardziej...
znośny. Bo upały na dłuższą chwilę potrafiły stać się orężem przeciwko jego ciału; pomijając już fakt występujących na jego stopach odcisków, które to towarzyszyły mu przez dłuższy czas, a które to zaleczył zaklęciami z magii leczniczej, by móc kontynuować
poszukiwania.
Zauważył wreszcie, po dłuższych zwiadach, miejsce, które mogło być potencjalnie tym, jakiego szukał. Dom, nietypowy, strzelisty, zdający się być czymś w rodzaju chęci
dosięgnięcia sklepień niebieskich. Spokojny wdech uspokoił jego myśli, wyczyścił je, choć ziarenko niepewności nadal pozostało gdzieś zasiane i czekało jedynie na
podlanie je odpowiednimi argumentami, a następnie
wykiełkowanie. Felinus był ubrany standardowo na czarny ubiór; czarna podkoszulka, jak również czarne spodenki okalały jego ciało, przyczepiając łatkę jeszcze bardziej podatnego na promienie słoneczne osobnika. Różdżkę miał w gotowości, choć jedynie częścią dłoni zbliżał się do kieszeni, w której drewniany patyczek się znajdował. Czy dobrze robił, przychodząc
tutaj? Czy aby na pewno powinien to robić? Czy nie widział, jak ciała płoną, pragnąc tęsknoty i zbawienia od ciągłych problemów, a on jedynie dokładał ich coraz to więcej, pozwalając na to, by płomienie jeszcze bardziej i jeszcze boleśniej trawiły jego marzenia bądź przyszłość?
Nie, nie był
ślepy.
Tak, zbliżył się do
drzwi, biorąc jeszcze raz głęboki wdech, uspokajając się i tym samym, korzystając z jakiegokolwiek sposobu na zakomunikowanie, że zbliża się gość, dając sygnał. Czy to zapukanie, czy to skorzystanie z kołatki, czy to z dzwonka magicznego; nie zamierzał pchać się w nieznane tereny, tudzież czyjeś tereny, bez żadnego poszanowania domu
gospodarza.