20 lipca, 2020Gdy tego dnia obudził się z potwornym bólem głowy, od razu wróciły do niego wspomnienia wczorajszej nocy. Rytuał był wyczerpujący, ale nie żałował, że tam poszedł, bo pomijając pytanie, jakie jej zadał (skręcało go na myśl, iż nie zrobił tego otwarcie), ich relacja wkroczyła na zupełnie inne tory. I gdyby ktoś mu pół roku temu powiedział, że tak rozwinie się ta, pozornie zwyczajna, znajomość, przenigdy by nie uwierzył.
Freja zawsze była dobrą kompanką do dzielenia ławki na lekcji albo robienia głupot, na które nikt o zdrowych zmysłach by się nie zgodził. Po prostu znajomą; rzadko zdarzało im się poruszać jakieś poważniejsze tematy. I Aslanowi to bardzo pasowało. Do czasu. Kiedy uświadomił sobie, że to właśnie z nią chce się dzielić tym, co u niego dobre lub złe, nieznana siła ścisnęła jego wnętrzności, nakładając blokadę. Ale nie musiał długo czekać na jej zdjęcie, bo obecność Frelki, tak kojąca, odplątała wszystkie supły i węzły.
Cały dzień chodził struty i spięty.
Co może pójść nie tak?, pytał samego siebie, próbując uspokoić rozdygotane serce. I gdy niebezpiecznie wychylała się odpowiedź
dosłownie wszystko, zapominał jak się oddycha. Cholernie bał się, że już nic nie będzie tak jak dawniej – i chociaż właśnie o to chodziło, aby ruszyli naprzód, w kierunku nowego – gdzieś wciąż tliła się w nim myśl, iż może niepotrzebnie (znowu, do cholery) naruszał fundamenty, na których oboje stali.
Czas zwolnił, kiedy czekał na nią na ławce pod pensjonatem. Minuty zmieniły konsystencję na podobną do tej, jaką charakteryzowała się guma do żucia – ciągnęły się niemiłosiernie, wprawiając Aslana w stan przedzawałowy.
-
Marnie ci poszedł ten wyścig, bo czekam tutaj już chyba rok – przewrócił oczami, gdy Freja w końcu pojawiła się obok, cała zdyszana. –
Na następne urodziny zainwestuję w zegarek dla ciebie – i faktycznie, odnotował w głowie, aby wkrótce kupić jej zegarek, żeby już nigdy więcej nie przeżywać takich koszmarnych cierpień. –
Jak się czujesz po rytuale? – spojrzał na nią z wyraźnie odmalowaną troską, uważnie obserwując jej twarz. Chciał wykryć ewentualne dolegliwości, aby jak najszybciej jej pomóc; uzdrowicielskie zapędy kiełkowały w nim coraz bardziej. –
Mam wrażenie, że coś się zmieniło, nie pamiętam ostatnich dni. No po prostu pustka. Też tak masz czy ten stary chuj Eugeniusz zemścił się tylko na mnie? – pokręcił głową, wyczekująco zerkając na Krukonkę. Wolał, aby to był efekt raczej globalny, aniżeli jakaś dziwna klątwa, która dopadła tylko jego.
Zalewał ją potokiem słów, starając się odwrócić uwagę od najważniejszego – po co się tu dzisiaj spotkali. Nie twierdził, że dzisiejszy dzień będzie efektem spontanicznych działań, bo w myślach planował to bardzo długo. Sęk w tym, iż nie miał żadnego doświadczenia, a jego wcześniejsze zetknięcia z dziewczynami miały raczej charakter czysto kumpelski albo, nie oszukujmy się, spowodowany nadmiarem alkoholu i przydługawą imprezą. –
O właśnie, jak tam twoja nowa dziarka? – wyszczerzył się, ciekawy reakcji Nielsen na tatuaż. Jemu nie robiło to żadnej różnicy; właściwie to zapomniał, że Ebenezer naznaczył ich runą.
Gdy dotarli pod bramę parku, zatrzymał się. –
To miejsce jest przepełnione mugolami, więc na wszelki wypadek schowaj różdżkę. Myślisz, że znajdziemy tu jakąś zmywarkę? – przejęcie w jego głosie sugerowało, że nie miał zielonego pojęcia o niemagicznym świecie i czeka go zderzenie z zupełnie inną, nieznaną dotąd rzeczywistością. Wybór miejsca nie był przypadkowy – chciał jej udowodnić, że jest w stanie otworzyć się na nowe.
Że dla niej jest w stanie zrobić wszystko.
@Freja Nielsen