C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Trzygwiazdkowy hotel usytuowany we francuskiej dzielnicy. W tym kolorowym miejscu mile widziany jest dosłownie każdy – obsługuje się tu zarówno mugolskich, jak i tych pochodzących z magicznego świata gości. Dla tych drugich przeznaczone są specjalne apartamenty wzbogacone dodatkowo o przeróżne magiczne drobiazgi. Uprasza się, by używać magii tylko w wyjątkowych okolicznościach, gdyż jej nadmiar może powodować problemy w mugolskiej części hotelu.
Uwaga! Żeby wynająć pokój w hotelu, należy uiścić odpowiednią opłatę w odpowiednim temacie i podlinkować płatność w poście. Cena za osobę to 20 galeonów.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Przeniósł ich w pierwsze miejsce, jakie przyszło mu do głowy. Nagle, bez ostrzeżenia, bez mała nie wycofując się przy tym z pocałunku, do którego zresztą pospiesznie powrócił, kiedy tylko stanęli stabilnie na ziemi. Nie miał ochoty się od niej odrywać, choć z całą pewnością musiał, jeśli miał znaleźć dla nich miejsce, w którym nikt nie zakłóci ich spokoju. Był niecierpliwy jak nastolatek i trzeba przyznać, że tak młodo jak teraz nie czuł się od ładnych paru lat. Znajdowali się w bocznej alejce we francuskiej dzielnicy Nowego Orleanu, ale zaraz wyprowadził ich na główną, znacznie bardziej zatłoczoną. Nie mógł aportować ich w tym miejscu, bo kręcili się tu mugole. Jeśli dobrze kojarzył, to znajdował się tutaj hotel – nie był może zainteresowany zwiedzaniem miasta, ale to miejsce znajdowało się na drodze do baru, a więc przeszedł obok niego już co najmniej kilka razy. — Hotel? Co za klisza — usłyszał obok siebie odległy nieżywy głos Emmy, która uśmiechała się złośliwie. Już prawie zapomniał o tym przeklętym duchu, na całe szczęście dała im spokój kiedy rozmawiali. Nie zwrócił na nią większej uwagi, nie zamierzał zabierać jej do domku, który zamieszkiwało trzech innych opiekunów, a na dodatek Mefisto, który i pozostając nieobecnym, wyjątkowo namieszał dziś w ich życiach. Wziął duży pokój w części przeznaczonej dla mugolskich gości, chcąc sprawić jej tym samym przyjemność. Łóżko, tak czy inaczej, pozostawało łóżkiem. Mając w rękach klucz, pociągnął ją za sobą po schodach (nie zamierzał korzystać z windy, tak bardzo jeszcze nie zwariował), a kiedy tylko dotarli do odpowiednich drzwi, wpadł do środka i zamknął je za nimi, niemal od razu przyszpilając ją do ich powierzchni. Nie spojrzał nawet na wnętrze pokoju, nie obchodziło go ono. — Nie uciekniesz mi dzisiaj — zakomunikował w przerwie między pocałunkami. Ujął w dłoń jej podbródek i spojrzał jej w oczy. — Żadna atmosfera miejsca. Żadne jedzenie, nawet nie alkohol. Nie wytrzymam, jeśli mnie dzisiaj zostawisz. Był gotów ją o to prosić. Potrzebował bliskości, potrzebował jej desperacko, choć do niedawna nie był tego świadomy. Odnalazł znów ustami jej wargi i wtargnął między nie gwałtownie w kolejnym namiętnym pocałunku. Dłońmi szukał możliwości, by zdjąć z niej kilka zbędnych warstw ubrań.
Nie chciała przerywać pocałunku, bo doskonale wiedziała, że chwila była ulotna i bała się to tracić. Zwłaszcza, kiedy go odwzajemnił. Póki trwało, mogła wyłączyć myślenie, ale każda przerwa mogło doprowadzić do niespodziewanego. Mimo wszystko - nie mogli tu zostać. Nie byli dość daleko od pensjonatu i naprawdę wolałaby, żeby nikt im nie przeszkodził. Bez wahania i bez słowa protestu ruszyła w wybrane przez niego miejsce. Zerknęła na szyld hotelu i weszła do środka. Normalnie pewnie spojrzałaby tęsknie za windą i chciałaby z niej skorzystać, ale teraz było jej wszystko jedno. Chciała tylko znaleźć się z nim na osobności, zatrzasnąć drzwi od przypadkowego pokoju i zapomnieć o tej całej rozmowie, puścić w niepamięć pół roku milczenia i cieszyć się bliskością. Kiedy oparł ją plecami o drzwi, znowu objęła jego szyję i odwzajemniała pocałunki, przyciągając go do siebie tak blisko, jak było to możliwe. - Żadnych wymówek - wyszeptała obiecująco, muskając jego usta zachłannie, nie chcąc tracić tego ani na moment. Błądziła dłońmi po jego torsie, aż w końcu odsunęła go nieznacznie i spojrzała na niego zamglonym spojrzeniem, tylko po to, żeby pozbyć się czarnej koszulki na ramiączkach. Została w fioletowym, koronkowym staniku i jeansowych szortach. Włosy lekko jej się naelektryzowały przez kontakt z koszulką i zaczęły unosić w niekontrolowany sposób. Czerwona szminka na jej ustach była już w opłakanym stanie, ale jej resztki wystarczyły, żeby wyznaczyć wyraźny ślad na szyi chłopaka, kiedy zaczęła przesuwać ustami po jego skórze, kończąc trasę przy jego uchu. - Nigdzie nie ucieknę i ciebie też nie wypuszczę - przegryzła płatek jego ucha i złapała nagłe mocno jego ramiona, po to, żeby (o dziwo) udanym podskokiem, po którym oplotła nogami jego biodra, znaleźć się praktycznie na jego wysokości. Włosy, które znalazły się w zupełnym nieładzie odrzuciła do tyłu i znowu złączyła ich usta z taką pasją, jakby zdążyła się porządnie stęsknić. Może rzeczywiście zdążyła. Czekała na to stanowczo zbyt długo.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Miał jej wiele do powiedzenia, ale okoliczności nie sprzyjały rozmowom, dlatego kiedy tylko zapewniła go, że dzisiejszej nocy nie musi bać się samotności, jedyną jego odpowiedzią były jeszcze łapczywsze, gorętsze pocałunki. Zacisnął mocniej dłonie na jej talii, czując rozchodzące się od ucha aż do lędźwi dreszcze wywołane jej ugryzieniem i zsunął je na pośladki, kiedy zawisła na jego szyi. Gdyby tylko miała na sobie sukienkę, nie kłopotałby się dotarciem do łóżka; był stęskniony, niecierpliwy, chciał mieć ją tu i teraz. Upewniwszy się, że mocno się go trzyma, pokonał tych kilka kroków dzielących ich od dość miękkiego materaca i ułożył ją na nim, od razu wyplątując się spomiędzy jej nóg. Szarpnął niecierpliwie za guzik jeansowych shortów, które miała na sobie przez ostatnich kilka sekund, bowiem ściągnął je z niej kolejnym szarpnięciem razem z bielizną, nie dając jej nawet czasu na ewentualną współpracę. Pozbawił ich oboje butów, wrócił na łóżko i usiadł na jej udach, uważając przy tym, żeby nie przygnieść jej przesadnie swoim ciężarem. — Jestem durniem — oznajmił ze zmarszczonymi – czy to z frustracji upartą koszulą, czy odnośnie do męczącej go myśli – brwiami, walcząc z guzikiem od mankietu. W końcu sobie z nim poradził, a reszta guzików była już tylko formalnością, której dopełnił w kilka sekund. Zsunął z ramion czarny materiał, wystawiając się na jej wzrok. Było mniej imponujące niż w czasie, gdy rozbierał się przed nią ostatnim razem – schudł, a przez zaniedbanie regularnych ćwiczeń nie mógł pochwalić się ładnie wyrzeźbionym ciałem. Choć nie był zapuszczony, z całą pewnością przyzwyczaił ją już do zgoła odmiennych widoków. — Ale za to jakim wytrwałym. Nie wiem, jak dałem radę ignorować Cię tak długo. — Uśmiechnął się pierwszy raz w czasie całego tego spotkania. Podniósł się na kolana, a zawieszony na jego szyi mjolner sięgnął jej skóry, gdy nachylił się, by doświadczonym ruchem odpiąć jej stanik, którego zaraz ją pozbawił. Zamknął sutek w delikatnych objęciach ust.
I remember when I remember, I remember when I lost my mind Nic nie miało najmniejszego znaczenia. Ani miejsce, ani czas, ani okoliczności. Czy byli otoczeni konarami starego drzewa, czy znajdowali się w lekko zaniedbanym hotelu, to wszystko to były teraz detale, które stanowiły rozmazane tło. Wyraźne były tylko urywki - jego ust, jego skóry, kosmyki jego włosów. Kiedy jego dłonie zapewnił jej stabilność, skwitowała jego dotyk cichym jękiem. Po chwili zatopiła się w odrobinę zbyt miękkim materacu i nie czekając na jego gest, pociągnęła go bliżej siebie. Kiedy odpinał guzik jej szortów, na chwilę wsunęła dłoń pod jego koszulę, żeby opuszkami palców pobłądzić po jego nagim torsie. Wyczuła zmianę, jej palce zamiast spotkać się z oporem wyraźnie zarysowanych mięśni, zderzyły się z miękką, znacznie mniej sprężystą skórą. Na krótką chwilę zacisnęła uda, kiedy pozbył się zarówno jej spodni, jak i bielizny, ale to był tylko odruch, który szybko zignorowała. Maybe I'm crazy Obserwowała, jak zmaga się z guzikami, ale miała wrażenie, że dłonie drżą jej zbyt mocno, żeby mogła mu w tym pomóc. Uśmiechnęła się tylko na jego słowa i zaraz chętnie odwzajemniła pocałunek, przerywając tylko po to, żeby z jej mogła paść odpowiedź: - Jesteś - pociągnęła dłonią jego szyję i kiedy się nad nią nachylił, czubkiem nosa musnęła jego obojczyk, jednocześnie ogrzewając jego skórę ciepłym oddechem. - A teraz musisz to nadrobić - słowa wymamrotała prosto w jego klatkę piersiową, składając na niej jednocześnie delikatnie pocałunki. Jej drobne dłonie zaczęły siłować się z paskiem trochę nieudolnie, ale w końcu sprzączka puściła, a ona idąc za ciosem rozpięła guzik i rozporek. Nie chciała już na nic czekać. Maybe you're crazy Spojrzała mu prosto w oczy, zsuwając jego spodnie i bokserki na tyle, na ile było to możliwe, a raczej na ile potrafiła sięgnąć. Była z nim tu i teraz. Już praktycznie trzeźwa, nieotumaniona zupełnie niczym, z dużo mniejszą dozą niepewności niż wcześniej, z dużo uboższą dawką wstydu. Leżała pod nim i doskonale wiedziała co robi, nie było w tym zagubienia, nie tyle, ile być może powinno być. Było pragnienie, które biło z jej oczu, którym krzyczały jej gesty, które emanowało od niej na każdy możliwy sposób. Maybe we're crazy Probably.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Zamierzał nie tylko odpracować zaległości, ale w ogólnym rozrachunku wyjść na plus, tak żeby nie miała żadnych wątpliwości w kwestii jego zaangażowania; na tym polu dość dał jej już powodów do zmartwień. Nie powiedział nic jednak, wychodząc z założenia, że znacznie lepiej będzie udowodnić jej to czynami. Przymknął na moment powieki, oddając się płynącej ze składanych przez nią pocałunków przyjemności, ale w chwili gdy szarpnęła za pasek, całkiem przytomnie sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyciągając z niej portfel. Miał w nim specjalne miejsce na wzmocnioną magią fiolkę, w której z kolej trzymał awaryjną porcję nopuerunu; wyciągnął ją i odkorkował. — Wypij — ni to poprosił, ni zażądał, całując ją przy tym krótko i przysunął fiolkę do splamionych rozmazaną szminką warg. Dziś wszystko miało być jak należy, Nie chciał zawieść jej na żadnym polu; prawdę mówiąc potrzebował udowodnić im obojgu, że choć nie wyprowadził jej z błędnej oceny sytuacji i ślepej wiary w zmiany, na które nie było najmniejszych szans, nie okłamał jej aż tak bardzo. Wiedział, że wyrzuty sumienia w końcu go dopadną, a postępując właściwie w czasie całej tej ich schadzki, miał szansę znacznie je opóźnić. Nawet teraz pozostawał egoistą. Potrzebował jej bliskości najszybciej jak to możliwe. Musiał mieć ją w niepodważalnej całości, by coś sobie udowodnić; musiał przypomnieć im obojgu, jak dobrze do siebie pasują, bo był to silniejszy argument „za” niż jakikolwiek „przeciw”, który mogliby wymyślić. Był dla niej trucizną, ale nie mógł znów jej stracić i nie potrafiłby zmusić się do tego, by przestać; nie teraz, gdy niepodważalnie była tu z własnej woli, w pełni świadoma, na co się pisze.
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
To było wyjątkowe. Inne niż ich poprzednie razy, dojrzalsze. To było najwłaściwsze określenie, to do czego doszło między nimi, nie było spontaniczne, nie było niczym stłumione i nawet jeśli mieli tego później żałować, w tej chwili skupiali się na sobie, a nie tylko zagłuszali nieznośne głosy, które nie pozwalały im się do siebie zbliżyć. Była otwarta, nie pozwalała sobie na zahamowania, nie wstydziła się i nie próbowała ukryć tego, co naprawdę czuje. W końcu nie miała już nic więcej do stracenia, padły słowa, które najdłużej trzymała w sobie i zapewniała samą siebie, że nigdy nie wyjdą na światło dzienne. Ale padły i tego nie dało się cofnąć. Nie było powrotu, a przez to nie musiała obawiać się, że kolejny krok coś zmieni. Każdy jęk, każde westchnienie, to wszystko wydobywało się z jej ust spontanicznie, naturalnie, nie próbowała tego zagłuszać, było jej naprawdę wszystko jedno, co o niej pomyśli, czy ściany nie są za cienkie, czy nie przeszkadzają właśnie komuś w sąsiednim pokoju. Czerpała pełną przyjemność z tej chwili, a kiedy Nate opadł na łóżko tuż obok niej, zaczęła uspokajać oddech i odgarnęła włosy, które zaczęły nieznośnie przyklejać się do jej twarzy. - Nie musiałeś być cicho – wymruczała rozbawiona do jego ucha i musnęła jego ramię, układając się na łóżku przodem do niego. Oparła dłoń o jego klatkę piersiową i wtuliła się lekko, nie zamierzając budować teraz między nimi najmniejszego dystansu.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
To nie była kwestia strachu, że ktoś ich usłyszy albo obaw, że zakłóci komukolwiek spokojne popołudnie. Nie szukał widowni (tudzież słuchaczy), ale gdyby ktoś byłby na tyle bezczelny, by słuchać ich i jeszcze przyjść tu z pretensjami, uznałby najpewniej, że jest niedoedukowany w pewnych kwestiach i trzeba mu po prostu odpowiednio wyłożyć co i jak. To nie w tym rzecz – jego cisza wynikała z powściągliwości. Ze skrytości, niechęci do odsłaniania swoich uczuć. Z reguły nie okazywał przesadnej radości, dlaczego więc miałby dawać drugiej osobie do zrozumienia, że bezpośrednio przyczynia się do odczuwania tak ogromnej przyjemności? Że doprowadza go do granic, przy których trudno już o logiczne myślenie? Dlaczego miałby pokazać, jak silnie się temu oddaje i jak mocno odsłania się na ciosy? Z drugiej strony nie zawsze tak było, zwykle udawało mu się oddzielić sferę emocjonalną od fizycznej, traktując kontakty z kobietami jako przyjemny sposób na zaspokojenie swoich potrzeb. To z nią było inaczej, to głównie przy niej nie potrafił trwać w wystudiowanej ciszy. Spojrzał na nią kątem oka, a po chwili wahania kącik ego ust drgnął zdradziecko, unosząc się zaraz ku górze. Odwrócił twarz w jej stronę i ucałował ją w głowę. — Mogę spróbować — mruknął, przykrywając jej dłoń swoją własną i ściskając ją delikatnie. W miarę jak oddech wracał mu do normy, do głowy napływało coraz więcej myśli, nie tylko pozytywnych. Pojawiły się spychane na drugi plan wątpliwości i zaczątki niewykwitłych w pełni wyrzutów sumienia. Sam nie potrafił określić, co czuje – z jednej strony był szczęśliwy (lub: uszczęśliwiony) i spełniony, z drugiej coraz mocniej docierała do niego niewłaściwość tego, co zrobili; co wciąż robili, leżąc i przytulając się jak gdyby nigdy nic. Wspaniale było mieć ją w swoim (nawet jeśli nie do końca) łóżku, z towarzyszącą temu świadomością, że mają dla siebie więcej niż kilkanaście minut, a po wszystkim nie będą musieli udawać, że nic dla siebie nie znaczą… ale czy którekolwiek z nich wiedziało jak zachować się w takiej sytuacji? Pogoń i ucieczka były ich – nawet jeśli znienawidzonym – sposobem na udźwignięcie tej relacji. W całej swojej niestałości pozostawała łatwym do spełnienia schematem, sprawiała, że można było spodziewać się, co zaraz się wydarzy. Teraz nie był w stanie stworzyć planu działania i napawało go to prawdziwym lękiem. — Powiesz mi, jak zaczniesz żałować? — zapytał dość niespodziewanie nawet dla samego siebie. Dłonią przesunął od samych czubków jej palców, przez długość ręki, aż do łuku pleców. Zgiął palce, gdy wiódł nimi wzdłuż linii kręgosłupa, by delikatnym drapaniem wywołać kilka niekontrolowanych dreszczy. — Jak uznasz, że popełniłaś błąd?
Bała się tego nowego rodzaju bliskości, która między nimi powstała, ale chciała w to brnąć mimo strachu. W końcu w ich relacji wszystko opierało się na intensywnych emocjach, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Strach niewątpliwie był jedną z nich, dlatego uznała, że jest łatwą do pokonania przeszkodą, nie było w nim nic nadzwyczajnego, nic co powinno ich zahamować. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, ile emocji otrzymywała w zamian. Przez chwilę czuła się dobrze, bezpiecznie i nie myślała o konsekwencjach. Nie myślała o zdradzie, której się dopuściła, bo gdyby chociaż dopuściłą do siebie taką myśl, byłoby po wszystkim. A teraz miało być inaczej, mieli obyć się bez ucieczek, bez ucinania spotkania tuż po przekroczeniu granicy. Powiedziała mu, że w niego wierzy, ale chciała to mu też pokazać. Chciała udowodnić sobie i jemu, że nie jest potworem, z którym może przespać się pod wpływem skrajnych emocji, ale nigdy nie dać mu nic więcej. Uwierzyła, że może się zmienić, ale tylko jeśli da mu coś, co naprawdę będzie tego warte. Oboje wiedzieli, że to nie był po prostu seks, chodziło o coś znacznie więcej, liczyło się znacznie więcej. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy pocałował ją w czoło. Spojrzała mu w oczy, wtulając się w niego mocniej i korzystając z bycia w jego objęciach tak długo, jak tylko sobie mogła zapragnąć. No, przynajmniej w pewnych granicach. Jego dłoń jednak zaraz zaczęła przesuwać się po jej ciele, zdecydowanie redukując jej chęć odpoczynku. Nie była tylko pewna, czy chciała usłyszeć pytanie, które padło. Wolała nie myśleć o żalu, który z całą pewnością przyjdzie - zwłaszcza, kiedy będzie musiała zdobyć się na szczerość przed przyjacielem. Z drugiej strony, chciała zbliżyć ich relacje do cywilizowanej, a mówienie o tym, że coś jest nie tak, właśnie do tego się zaliczało. Kiwnęła więc głową w odpowiedzi.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Jego ego było w ostatnim czasie sztucznie pompowane wszelkimi możliwymi sposobami. Ratował je w desperackich próbach, bo wiedział, że kiedy wszechogarniający go kryzys sięgnie i tej części jego osoby, będzie to koniec Bloodwortha juniora. Trudno było iść z podniesioną dumnie głową i emanować charakterystyczną dla siebie pewnością siebie, kiedy miało się ochotę zgarbić się i schować gdzieś w kącie. Trudno było żyć tak, jakby nic się nie wydarzyło, kiedy średnio miało się ochotę, by żyć w ogóle. Był bliski dna; może już go sięgnął? Wydarzenia dzisiejszego dnia były jak rzucone mu w ostatniej chwili koło ratunkowe. Tym razem to on tonął, a ona wyciągnęła go z ciemnych, lodowatych głębin. Mimo ponurych myśli całkiem szczerze roześmiał się na tę uwagę. Czy kazał jej to zrobić po to, by poprawić sobie humor? Tak, ale tylko w pewnym sensie. Prawdę mówiąc, stało za tym coś więcej – był ciekaw, w jakim stopniu wpłynęła na nich magia kręgu i czy będzie w stanie przyznać się do tego bez dodatkowych wspomagaczy. Był jednak ponad wszystko śmierdzącym tchórzem i miast zapytać ją o to w bardziej przystępny sposób, wybrał taką, a nie inną drogę. Czy potraktowana w taki sposób, nie powiedziałaby mu wszystkiego, o co by ją poprosił? — Nic z tego nie rozumiem — był to jego jedyny komentarz, skwitowany zaraz skradzionym jej pocałunkiem. Nie rozumiał i nie chciał rozumieć. Wysnute wnioski mogły tylko wszystko zepsuć. Prawdziwie szczęśliwi byliby, gdyby nigdy nie musieli już opuszczać tego łóżka. Bał się, że kiedy wyjdą z pokoju, w którym zaszyli się w ukryciu przed całym światem, bańka pęknie i znów zostaną z pustymi rękoma. Nie wierzył w utopię.
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką