C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Pomieszczenie to jest ukryte na piętrze, nieopodal pokoju Borisa. By dostrzec schody i drzwi trzeba rzucić zaklęcie pokazujące ukryte pomieszczenia, a by wejść do środka, należy znać hasło, otwierające przejście. Drzwi chronione są licznymi zaklęciami, które mogą być szkodliwe dla potencjalnego nieproszonego gościa. W środku znajduje się duże pomieszczenie, gdzie można trenować ofensywne zaklęcia oraz artefakty magiczne, razem z dziełami sztuki.
Autor
Wiadomość
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Lowell nie wiedział, z jakim ubiorem tak naprawdę lubi się Boris - co innego posiadanie własnej, prywatnej garderoby, a co innego wychodzenie z tym wszystkim do ludzi. Pozostawał świadom rozłamu między życiem prywatnym a pracą; wszystko mogło się różnić w zależności od podejścia, jakim zamierzał reprezentować samego siebie Rosjanin. A nie podejrzewał, by temu jako tako ubrań brakowało, skoro przecież - nie oszukując się - nawet podczas prostych uroczystości coś może pójść nie tak. Zawód, jaki mężczyzna wykonywał, zdawał się posiadać w sobie ogromne ziarno niebezpieczeństwa, dołączywszy zapewne niszczenie poszczególnych części ubioru. Nie zdziwiłby się, gdyby sklepy odzieżowe zarabiały wystarczająco dużo na jego poczynaniach. - A to jeszcze zobaczymy. Podejrzewam, iż coś się tam jednak dla mnie znajdzie. - powiedział uprzejmie, wiedząc doskonale, że i tak nadużywa gościnności, nawet jeżeli był tutaj tylko po to, by pouczyć Zagumova pod względem uzdrawiania. A może tak naprawdę powinien to potraktować jako wakacje? Rozwodził się nad tym wiele razy od momentu przekroczenia progu rezydencji, ale wiedział, że aż tak kolorowo to w życiu nie będzie. Mimo to wizja spędzenia jakiegoś czasu we Włoszech - nawet pomimo rzeczy, którymi powinien się zająć - była po prostu... zbawieniem dla jego zdrowia psychicznego. Czegoś, co naprawdę potrzebował, a zostało skwitowane w następnych słowach opuszczających usta Rosjanina, kiedy to samemu podniósł brwi, zachowując należyty spokój. - To na spokojnie je ogarniemy. Mam czas i chęci. - zaznaczywszy, jakoś nigdy nie widział sensu ukrywania tej stosownej wiedzy uzdrowicielskiej. Rzadko kiedy tak naprawdę spławiał osoby, które poszukiwały odpowiednich informacji. Sama Cortez mu powiedziała, że zapytanie to już połowa sukcesu, aniżeli siedzenie w ciągłej niepewności napawanej brakiem doświadczenia. - Czasami odnoszę wrażenie, że naprawdę by się przydało. - pokręcił różdżką parę razy w palcach, niemniej jednak nie posiadał w spojrzeniu większych ogników. Prędzej dziwny spokój, który zahaczał o podwaliny swoistej, ludzkiej melancholii i zastanowienia. Było lepiej, kontrolował się, ale czasami trudno było odeprzeć własną, krnąbrną naturę, jakiej to był na szczęście świadom. - Neapol? Istnieją tam jakieś dzielnice czarodziejskie? - zastanowiło go to, wszak nigdy tam nie był. Zresztą, decyzja transportu tutaj była tak absurdalna i wręcz podjęta od razu, bez większych kalkulacji. Miał przecież ze sobą tylko i wyłącznie różdżkę, trochę gotówki, najpotrzebniejsze leki i jakieś inne cholerstwa. Może tutaj powinien poszukać informacji, dzięki którym mógłby stworzyć eliksir Aceso? - Od dawna tutaj mieszkasz? - zastanowiła go ta kwestia, w związku z czym zapytanie wyszło gładko i bezproblemowo. Nie zamierzał bawić się w per pan, co już dobitnie pokazywał często w Hogwarcie. Znajdując się na wylocie, szacunek odchodził gdzieś na miejsce zwyczajnego, ludzkiego podejścia. Bez zbędnych ceregieli, bez obchodzenia i bez konieczności dorzucania do każdego zdania grzecznych zwrotów. Kiwnąwszy głową, zaakceptował to, co powiedział mężczyzna; przeszli tym samym do kolejnej części treningu. Spoglądał na to, jak nadgarstek starszego mężczyzny zdaje się zaginać w odpowiedni sposób, ale nie było to czymś, co tak naprawdę chcieli pod tym względem osiągnąć. Napięcie mięśni nie należało do najpoprawniejszych; ruch różdżką pozostawał zbyt wolny bądź zbyt szybki. O ile inkantacja poszła w miarę sprawnie, o tyle jednak pod tym względem musieli bardziej popracować. Nie bez powodu zatem czujne oczy Lowella zdawały się zwracać uwagę nawet na drobnostki; wiedział, że magia lecznicza, o ile toleruje pewne błędy, nie powinna być brana zbyt lekko pod tym względem. Nie bez powodu uzdrowiciele muszą być czujni i nie mogą popełniać żadnego błędu, wszak od ich poczynań i starań zależy przecież ludzkie życie. Dlatego trochę zdziwił się, że Boris musiał przeprowadzić aż jedenaście prób, ale nie reagował w żaden sposób, który wskazywałby na tę emocję, bez problemu kiwając głową na przerwy. Każdy przyswaja materiał w dość innym tempie, co było normalnie i prawidłowe. Jedni są w stanie od razu zapamiętać ruch nadgarstkiem, dla innych natomiast... stanowi to znacznie trudniejszą część nauki. I po prostu to akceptował; chcąc pozostać nauczycielem, wiedział, że wyrozumienie wobec uczniów jest ważne. Nawet jeżeli tutaj role powinny być kompletnie odwrotne, nie przeszkadzało mu to w żaden sposób. Pomagał zatem; pokazywał prawidłowy ruch nadgarstkiem zarówno z lewej ręki, jak i z prawej, by dać pełen obraz sytuacji. Pomagał ogarnąć ruch, który był momentalnie za szybki, innym razem... zbyt wolny. W przypadku nieprawidłowego poruszenia nadgarstkiem uprzejmie przerywał, pokazując z powrotem ten prawidłowy sposób. Co jak co, ale utwierdzenie w pamięci pewnych rzeczy mogło stać się czymś w rodzaju problemów, gdyby jednak Zagumov decydował się popełniać jeden i ten sam błąd, czego był doskonale świadom. Pal licho z nauczeniem się - ważne, żeby robić to wszystko w prawidłowy sposób. Wymazanie nauczonego schematu jest tak naprawdę czymś trudniejszym i zahacza o czyste schematy działające pod kopułą czaszki. Lowell, gdy ostatnia próba dała prawidłowy rezultat, dłonią przetarł własny policzek, by tym samym oprzeć się o ścianę i chwilę odpocząć, dając moment wytchnienia samemu mężczyźnie. Jakoś nie chciał naciskać na przymusową naukę, w związku z czym był luźno pod tym względem nastawiony i odetchnięcie nie sprawiło mu żadnego większego problemu. Dopiero, gdy uznali to za stosowne - przeszli do kolejnego etapu. - Przejdźmy zatem do połączenia tego w jedną całość. - machnął różdżką w kierunku manekina, pozostawiając na jednej z żył ciągnących się pod sklepieniem skóry charakterystyczną, głębszą ranę. Musiał się przy tym uważnie skupić, w związku z czym pełną uwagę skupił na własnym ruchu nadgarstkiem, ale na szczęście nic się nie stało. - Prawidłowa inkantacja, skupienie się na procesie tamowania krwawienia. Wszystko powinno pójść pod tym względem w porządku. - kiwnąwszy głową, jeszcze raz zaprezentował, jak to ma wszystko wyglądać; nie chciał pozostawiać Borisa bez jakiegokolwiek wsparcia, zgodnie ze samowolką, w związku z czym naprawdę przykładał się do tej roboty. - Haemorrhagia Iturus. - wypowiedziawszy, z różdżki wydostał się charakterystyczny promień światła, który przyczynił się do zatamowania krwawienia. Po tym Lowell zaleczył ranę przy użyciu zaklęcia Vulnera Arcuatum, na czym musiał się jeszcze mocniej skupić, w związku z czym początkowo trochę niezręcznie poruszył dłonią, a potem znacząco się poprawił; następnie ponownie powstała rana, pod wpływem działania Diffindo. - Mamy dużo czasu. - zaznaczył, by tym samym mężczyzna nie starał się w jakiś szczególny sposób przyspieszać tego procesu. Pośpiech pod względem nauki nie był zbyt korzystny, czego pozostawał w pełni świadom.
Kostki:
Pierwsze próby zawsze są... specyficzne. Postanawiasz się skupić w pełni na nich; Boris, rzuć kością k6 na to, by przekonać się, jak poszła Ci próba rzucenia zaklęcia w tamującego krwawienia i krwotoki.
Za każde 10pkt z Uzdrawiania przysługuje Ci jeden przerzut.
k6:
1, 5 - najwidoczniej masz spory talent, bo, nawet jeżeli częściowo popełniłeś błąd, to udało Ci się bez większych problemów zatamować w pewnym stopniu krwawienie. Może nie jest to wynik pełnego działania zaklęcia, ale widać rzeczywiście postęp pod tym względem. Możesz być z siebie dumny!
2, 6 - próbujesz, a na początku różdżka postanawia na Ciebie splunąć iskierkami... czy jest to coś, z czego mógłbyś czerpać jakąkolwiek korzyść? Najwidoczniej nie. Rzuć dodatkową literką na to, ile razy musiałeś próbować, gdzie A = 1, B = 2... [...], J = 10, zanim osiągnąłeś częściowy efekt
3, 4 - starasz się, rzucasz, ale nic się nie dzieje! Różdżka ewidentnie ma gdzieś Twoje starania. Może robisz zły ruch nadgarstkiem? Nieprawidłowo wymawiasz pierwszy człon zaklęcia? Niezależnie od przyczyny, w ogóle Ci to nie wychodzi. Musisz się skupić znacznie bardziej, niż początkowo zakładałeś.
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Jeżeli faktycznie miało się, okazać, że chłopakowi spodobają się jego rzeczy i zaoszczędzą czas, który musieliby poświęcić na zakupy, albo przeznaczą go na inne, bardziej pożyteczne dla obojga czynności, to Boris byłby z lżejszym ciężarem na duszy i portfelu. Znając swoje szczęście, spotęgowane szczęściem Feliniusa, to całość mogłaby skończyć się katastrofą. -Jak dzisiaj skończymy, to zaprowadzę cię do siebie i weźmiesz co ci się spodoba- lepiej było, żeby zaraz po zakończonej nauce załatwili tę sprawę i obaj zajęli się sobą, czy też wspólnie udali się chociażby na plażę, która była blisko posiadłości i złapali trochę słońca, w atmosferze o charakterze ojciec-syn lub kolega-kolega, jemu już to było bez różnicy, ważne, żeby te dni były spędzone w dobrej atmosferze. -Dobrze, jakby co to będę pisał- jednym z pozytywnych aspektów młodego wieku Feliniusa była między innymi duża elastyczność jeżeli chodziło o dostępność wolnych terminów. Przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy Rosjanina, który przed objęciem posady szefa swojego biura miał bardzo duży problem ze znalezieniem dnia wolnego. Z tego co widział, to studenci z Hogwartu nie mieli aż takiego problemu z urywaniem się z zajęć, a przynajmniej Puchon nie przejmował się tym za bardzo. -Nie wiem, możliwe, że nie, zawsze pozostaje odwiedzenie Wiecznego Miasta, gdzie na pewno są liczne społeczności czarodziejskie, to jedno z liczniejszych miasto na tym półwyspie.- właśnie to był jeden z powodów, dla których taka wycieczka mogłaby okazać się bardzo pożyteczna. Do tej pory nic nie wiedział o tym w jaki sposób funkcjonują i gdzie rozlokowane są wszystkie włoskie społeczności czarodziejskie, mogło być tak jak jest w Brytanii, nieliczne, ale scentralizowane społeczeństwo, ale mogło też być rozlokowane po większych miastach, co jednak powodowało by pewne problemy logistyczne, w końcu osób czarujących nie było za dużo. -Nie, od niecałego roku stoi ta rezydencja. Do tej pory mieszkałem w rezydencji przy Tojadowej, a wcześniej w moskiewskiej kamienicy- powiedział zacierając przy tym oba nadgarstki, by rozluźnić je nieco przed przyszłym czarowaniem. Wspomnienia z rodzinnego domu były mieszane, z jednej strony to dzięki takiemu wychowaniu jest gdzie jest, ale z drugiej strony odczuwał jakąś pustkę w sercu, spowodowaną bolesnymi wspomnieniami o matce. Nie lubił tego wspominać, ale nie zamierzał okazywać tego chłopakowi, w końcu nie mógł wiedzieć jakie procesy myślowe zajdą w głowie mężczyzny po otrzymaniu tego typu pytania. -Haemorrhagia Iturus- nie wiedział, czy tak zmotywowała go wewnętrzna potrzeba uleczenia nawet takiej "sztucznej" rany, czy po prostu po tylu nieudanych próbach inkantacji i też samego ruchu w końcu nabrał w krótkim czasie pamięci mięśniowej, czy też wszystkie te aspekty razem, ale udało mu się już za pierwszym razem zatamować krwawienie z rany. Ucieszył się w duchu, że nie szło mu już tak topornie, jak przy poprzednich elementach ćwiczenia tego zaklęcia, bo świadczyło to o tym, że w przypadku zastosowania tego czaru w praktyce, w sytuacji stresowej, nie powinien zawieść samego siebie, czy osoby, która akurat wymagałaby pilnej pomocy medycznej. -Czym zajmiemy się teraz?- ciekawiło go, czy chłopak wymyślił coś na dalszą część dnia, w przypadku, kiedy to uwinęliby się szybko z tym zaklęciem, czy też będzie wolał zająć się już sobą. Ostatnia z opcji by go nie zdziwiła, w końcu mógł nie czuć się najlepiej po teleportacji na taką odległość za pomocą świstoklika.
Ostatnio zmieniony przez Boris Zagumov dnia Wto Mar 23 2021, 23:44, w całości zmieniany 1 raz
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Znając własne szczęście - wszak przecież żył te dwadzieścia jeden lat na planecie nazywanej potocznie Ziemią - zapewne nie skończyłaby się ta wyprawa po ubrania w zbyt dobry sposób. Lowell oczami wyobraźni, kiedy to jakoś zaznawał spokoju dla własnej, nadszarpanej od dawien dawna psychiki, był w stanie odwzorować sytuację, w której to, jak gdyby nigdy nic, zakłada nowe ubrania i... albo jakimś cudem wylewa na siebie trudne do zmycia jedzenia (alkoholu nie preferując), albo ktoś go atakuje i przypala za pomocą jakichś zaklęć, albo zwyczajnie gołąb postanowi mu nasrać na ramię czy cokolwiek innego. Niespecjalnie lubił się ze szczęściem, które prędzej robiło go w bambuko, w związku z czym był zdany tylko na siebie. Z czasem, gdy zaczął zauważać, że jednak wiele rzeczy jest w stanie zmienić poprzez własne podejście, bał się mniej. Nadal, ale w mniejszym stopniu, udowadniając częściowo, że próba wyłamania się z tego może jest trudna, ale za to przynosi odpowiednie korzyści. Kiwnął głową na słowa Borisa, kiedy to wiedział, że czeka go przymierzanie paru rzeczy, co nie sprawiłoby mu żadnego problemu. Trochę dobrze było odsapnąć od całego zgiełku powiązanego z ostatnimi wydarzeniami, ale ostatecznie wiedział, że nadal, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, nie będzie w stanie uciec od wydarzeń przeszłych. Mimo to... starał się o tym nie myśleć. Włochy zdawały się posiadać w sobie ziarno jakiegoś optymistycznego podejścia; ciągnące się wcześniej, gdy to był w stanie spojrzeć przez okno, fale muskające piasek, zachęcały poniekąd do wyjścia, mimo okresowego deszczu. Nie był on duży, no ba, nawet promienie słońca się przez niego przedzierały, ale widok ten pozwalał mu poukładać myśli. Możliwość odcięcia się od tego, co wcześniej miało miejsce, pozwalało mu na zregenerowanie baterii; skorzystałby z uroków plaży. Towarzystwo szefa Biura Bezpieczeństwa, mimo że go wcale nie znał tak dobrze, nie przeszkadzałoby mu w żadnym stopniu. Lowell zdawał sobie sprawę z tego, że posada studenta jest jednak czymś, co naprawdę może wychodzić pozytywnie pod względem ilości posiadanego czasu. Pozostawał tego świadom, a samemu starał się tak uczęszczać na lekcje, by ich nie odpuszczać w żaden szczególny sposób. Głównie poprzez ciągłe picie kawy (na rzecz pogrzebanej zielonej herbaty) pozwalało mu utrzymywać taki stan rzeczy. Mimo to ostatnie wydarzenia dobitnie pokazały, że nawet jeżeli miałby spać cały dzień, to i tak, bez odpowiedniej iskry, nie będzie w stanie działać. A trening umysłowy, jakim to było przyszykowanie mini-lekcji dla Zagumova, zdawał się mieć tym samym odpowiednie podstawy ku temu, by być tym źródłem dziwnego, aczkolwiek potrzebnego światła. - Zawsze możemy sprawdzić, przed wycieczką oczywiście, co nieco w czarodziejskich mediach. Dowiemy się wtedy, czy Neapol ma jakąś dzielnicę, a może jest nawet jakieś typowo magiczne miasto, ukryte przed mugolami? - wzruszył ramionami, wszak samemu nie wiedział wiele, kiedy to tutaj był, niemniej jednak nic nie stało nie przeszkodzie, by się z tym wszystkim zapoznać w lepszy, bardziej widoczny sposób. Może we Włoszech jest coś na kształt Doliny Godryka? Hogsmeade? Tego nie wiedzieli, w związku z czym nie pozostawało nic innego, jak zwyczajnie się dowiedzieć. Przeszukać odpowiednie źródła, dotrzeć do ulotek czy zwyczajnie, jako że Lowell posiadał, skorzystać z Wizbooka, który przecież działa w najróżniejszych odmętach świata. - Rozumiem. - kiwnął głową, szykując manekina. - Jakiś konkretny powód zakupu tego posiadałeś? Chęć posiadania czegoś awaryjnie, jakby zaszła taka potrzeba? Miejsca, gdzie nikt nie będzie wymagał od ciebie pełnienia jednych i tych samych obowiązków...? - może nie powinien pytać, ale ton wypowiedzi był uprzejmy, nienachalny, a słowa nie były wypuszczane jak pociski z Kalasznikova. Nie zawsze przecież kogoś nachodzi myśl, że "no, a kupię sobie rezydencję we Włoszech, bo tak". Nawet jeżeli człowiek odpowie, że to był czysty przypadek, to jednak władowanie pokaźnej sumy w przybytek nie ma prawa być poniekąd przypadkiem. Nie miał prawa jednak wiedzieć, jakie wspomnienia znajdują się pod kopułą czaszki Rosjanina, niemniej jednak rozmawianie o przeszłości zawsze bolało. O czym doskonale wiedział, kiedy to zwierzał się z własnych problemów psychologowi. Przeszli zatem do ćwiczeń; przecięcie manekina było proste i przyjemne, kiedy to starał się przedstawić w pełni działanie zaklęcia. Mimo to nie był w stanie do końca w pełni trzymać własną różdżkę; w pewnym momencie musiał ją odłożyć na bok, ćwicząc z powrotem prawą rękę w taki sposób, by chwilowy brak czucia przeistoczył się w powrót tejże funkcji. Głupio byłoby posiadać kończynę, z której to jednak skorzystać by nie mógł; nie bez powodu zatem ćwiczył codziennie poprzez proste czynności czy ściskanie piłki, by tym samym móc zobaczyć pierwsze efekty. Na szczęście medycyna czarodziejska też mocno mu w tym pomagała. Kto wie, możliwe, że w świecie mugolskim nie dałby rady powrócić do pełnej sprawności. Tak to mógł uczyć Zagumova, doradzając mu w tym, gdzie konkretnie robi błędy i nad czym powinien popracować. Mimo to magia lecznicza to ta dziedzina, dzięki której można jakoś w terenie przeżyć. A jeżeli miało to pomóc mężczyźnie w przetrwaniu kolejnego dnia, Lowell nie widział przyczyny, dla której miałby zwyczajnie go od siebie odepchnąć i kazać szukać źródła wiedzy gdzieś indziej. Spojrzał zatem na efekt zaklęcia rzuconego na fantom, kiedy to mężczyzna poruszył charakterystycznie nadgarstkiem, wypowiadając odpowiednie słowa. Doskonale wiedział, jak to powinno wyglądać, a wszystko było co najmniej w porządku - no właśnie, co najmniej. Bo o ile dobrze je rzucił, o tyle jednak Boris nie był przystosowany tak naprawdę do rzucania tego typu czarów, a przynajmniej tak podejrzewał. Czekoladowe tęczówki utkwił uważnie na manekinie, jakoby chcąc wychwycić mankamenty; jak na pierwsze rzucenie zaklęcia było całkiem dobrze, choć tak naprawdę tylko trening czyni mistrza. - Teraz? Przeanalizujemy to, jak udało Ci się zatamować krwawienie. - podniósł kąciki ust do góry, kiedy to podszedł do magicznego przedmiotu udającego żywy organizm, gdzie to znajdowało się charakterystyczne nacięcie. Powoli, ostrożnie, by nie spowodować dodatkowych uszkodzeń; niemniej jednak szkarłatna posoka nadal się znajdowała, w związku z czym musieli tym samym uważać. - Oczywiście moglibyśmy zakończyć teraz naukę, ale trening czyni mistrza. Jeszcze chwilę poćwiczymy i myślę, że odpoczniemy od tego ciągłego torturowania naszego ziomeczka. - kiwnąwszy głową, przeszedł do dalszej części. - Początkowe próby rzucenia zaklęcia mogą być mylące. Po czasie, niestety, krwawienie z powrotem następuje. - pokazał to, co miał na myśli, by tym samym się odsunąć i dać, ponownie, pełne pole do manewru. - Spróbujmy jeszcze raz. Z czasem powinno ci to wychodzić znacznie lepiej. - przytaknął, by tym samym spoglądać na to, jak ponownie udaje się próba Borisowa, w związku z czym ciemne obrączki zwierciadeł duszy uważnie zwracały uwagę na najmniejsze szczegóły.
Kostki:
Postanawiasz się skupić na kolejnej próbie zatamowania krwawienia; szkoda by było podczas walki biegać z płynącą nadal po skórze posoką, prawda? Boris, rzuć kością k100 na to, by przekonać się, jak poszła Ci próba rzucenia zaklęcia tamującego krwawienia i krwotoki.
Za każde 10pkt z Uzdrawiania przysługuje Ci jeden przerzut.
k100:
1 - 30 - wiele razy próbujesz i za cholerę się nie udaje. Starasz się, ale nadal; to nie jest to, co chciałbyś osiągnąć, bo rana po kilkunastu sekundach ponownie zaczyna krwawić. Rzuć literką, by przekonać się, ile razy musiałeś próbować, zanim osiągnąłeś odpowiedni efekt.
31 - 50 - nie jest źle; różdżka nie buntuje się, ale trochę czasu mija, zanim osiągasz pełny efekt. Skupiwszy się odpowiednio, dopiero po kilku próbach udaje Ci się w pełni osiągnąć sukces. Rzuć kostką k6, by przekonać się, ile razy musiałeś próbować, zanim osiągnąłeś odpowiedni efekt.
51 - 70 - jest nieźle! Skupiasz się, starasz, patyczek nie odmawia posłuszeństwa i przede wszystkim wiesz, co masz robić. Rzuć jednak kostką k6 na to, by przekonać się, ile razy musiałeś próbować i podziel jej wynik przez dwa. W przypadku liczby z ułamkiem, możesz ją sobie zaniżyć. Oznacza to, iż w przypadku wylosowania 1, tak naprawdę pierwsza próba była dobra. W przypadku 2 i 3 - druga. I tak dalej.
71 - 100 - nie ma się nad czym rozwodzić, idealnie i perfekcyjnie rzucone zaklęcie. Możesz być z siebie dumny! Posoka nie płynie, a wszystko wygląda całkiem porządnie. Może to czas przebranżowić się i zostać uzdrowicielem?
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Rosjanin uważał, że bardzo miłym zaskoczeniem byłoby dowiedzenie się o takim miejscu właśnie jak ukryte miasto, czy po prostu mała miejscowość, która byłaby podobna do brytyjskiego odpowiednika, to jest Doliny Godryka, z tym wyjątkiem, że pozbawiona by była mugolskiej części mieszkańców. Nie chciał ryzykować w nawet najmniejszym stopniu jakiejś kompromitacji związanej z nieodpowiedzialnym użyciem magii i chociaż ani siebie, ani Felka nie podejrzewał o to, że byliby w stanie coś takiego zrobić, to już przypadkowe osoby, które mogli tam spotkać mogły być mniej uważne. -Możemy też zawsze wypytać kogoś z lokalnej społeczności, jeżeli już kogoś spotkamy o najciekawsze miejsca we Włoszech.- nie musieli trzymać się stricte terenów zabudowanych, mogli równie dobrze wyjechać gdzieś na "wieś" i popodziwiać piękny krajobraz, albo też zwiedzić jakieś zapomniane przez większość starożytne miejsca związane z magią. -Najważniejszym czynnikiem była chęć posiadania możliwości wyjazdu bez problemu poza Wielką Brytanię, do miejsca gdzie jest ładnie i dopisuje pogoda. Wolność od nieustannego stresu, problemów i obowiązków to tylko dodatkowy przywilej tego miejsca.- był zadowolony z dokonania tego zakupu, dzięki któremu zyskał nie tylko piękne miejsce samo w sobie, ale także bezpieczną przystań, do której mógł przybić w razie jakichkolwiek kłopotów. To tutaj mógł poczuć się dobrze, nie zakłamując przy tym sytuacji w jakiej się znajdował i to właśnie w tych czterech ścianach mógł robić dosłownie to na co miał ochotę, nie przejmując się niczym i nikim. Po rzuceniu zaklęcia, przyszedł czas na oględziny jego zmagań związanych z ratowaniem manekina, leżącego przed nimi. Dostrzegł, że substancja imitująca krew dalej spływała z nacięcia, jednak już nie z taką intensywnością, jak przed rzuceniem czaru. Teraz wystarczyło tylko poprawić swoją operację. -Haemorrhagia Iturus- po raz kolejny spróbował uleczyć zranionego pacjenta, co wyszło mu lepiej niż za pierwszym razem. Rana zasklepiła się na tyle, by uniemożliwić dalsze upuszczanie krwi z otwartej bruzdy. Przy dalszych próbach powinno wychodzić mu coraz lepiej.
Lowell się nad tym zastanawiał, ale nadal - nie posiadali żadnych stosownych informacji, które pomogłyby poprzeć im tezę, że jednak jakieś magiczne miasteczko w tychże Włoszech istnieje. Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu nic nie stało na przeszkodzie, by tym samym spróbować co nieco się dowiedzieć na temat społeczności czarodziejskiej, w związku z czym, po cichu i bez większych symptomów, chłopak zanotował sobie pod kopułą czaszki, by zwrócić na to trochę więcej uwagi. Szkoda by było, by okazja na zapoznanie się z inną kulturą zwyczajnie przepadła poprzez ich własne lenistwo... Albo nieszczęście, którego był pewien istnienia bardziej, niż prawdopodobieństwa powstania wcześniej struktur budynków specjalnie dla osób dzierżących w sobie cząstkę magii. No tak, przecież nie słynęli z tego, żeby przynosili dookoła dobrostan. A przynajmniej nie Felinus, którego przecież spotkało za dużo jak na tak młody wiek. - Albo wyłapać działanie magii widocznej tylko dla czarodziejów. - powiedziawszy, kiwnął głową w jego stronę. Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu tam, gdzie znajdują się magiczne stworzenia, powinny znajdować się także miejsca, gdzie jednak osoby pochodzenia czarodziejskiego jednak zamieszkują. A przynajmniej liczył na coś takiego, w związku z czym jakieś nadzieje w tym wszystkim pokładał. Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu nie chciał stać w miejscu, a skoro otrzymał pewien dar od losu, zamierzał go w pełni wykorzystać. Czy to na wsi, czy to w pełnym życia mieście - nieważne. Byleby nie siedzieć, wszak przecież stagnacja prowadzi tylko i wyłącznie do zgnicia tkanek, a nie... znalezienia rozwiązania. Było to ciężkie do przyznania, ale jakimś cudem myślał mniej ostatnio o eliksirze Aceso. Chciał nad nim popracować, ale nie potrafił się za to naprawdę zabrać. Na tym etapie już powinien coś warzyć, sprawdzać, liczyć na jakieś pierwsze błędy lub sukcesy, ale niczego takiego nie było. - No tak, załatwianie formalności i podróże za granicę w normalny sposób nie są zbyt przyjemne. - przyznawszy szczerze, nie zdziwił się na taką decyzję ze strony Zagumova. Co jak co, ale papierologia, rezerwowanie wszystkiego, a do tego posiadanie odpowiednich dokumentów... mogły zwyczajnie zniechęcić do kolejnych podróży. Tak to mężczyzna posiadał możliwość udania się w dowolnym momencie do Italii, a do tego nie musiał się martwić o żaden hotel. Choć pod kwestią zapytania znajdowało się bezpieczeństwo budynku, który - mimo wszelkich starań - uwidoczniony przez potencjalnych złodziei na zdjęciach jako opustoszony, może stać się tak naprawdę miejscem nie odpoczynku, a konieczności podniesienia prawidłowego oręża. Przyglądał się kolejnym krokom dorosłego, którego to nauczał najbardziej elementarnego zaklęcia mogącego zapewnić mu przetrwanie - wszak medycyna w świecie magii jest skuteczniejsza - by tym samym wyłapać wszelkie nieprawidłowości. Tych na szczęście nie było; krew przestała płynąć po odpowiednich krokach ze strony Zagumova, w związku z czym mogli odetchnąć z ulgą. Samo sprawdzenie tego, jak zostało to zatamowane, nie sprawiło Lowellowi żadnego większego problemu; odpowiedni chwyt różdżki i ruch nadgarstka mężczyzny przyczynił się do permanentnego zatrzymania płynięcia posoki z cięcia wywołanego przy pomocy Diffindo. Niewiele różniącego się od Sectumsempry - no, może tylko tym, że nie jest magiczne, no i tworzy jedno nacięcie, a nie parę głębszych. Wymowa również nie pozostawiała żadnych wątpliwości - pracownik Ministerstwa Magii skutecznie opanował czar w taki sposób, by móc go samemu użyć, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Tyle dobrze - wszak życie uwielbia weryfikować tę wiedzę, jeżeli tylko znajdzie odpowiednią ku temu okazję. Było krnąbrne, pozbawione jakiejkolwiek dozy delikatności - jeżeli miało przypierdzielić, to najlepiej raz, a porządnie. - Okej, jest dobrze. - kiwnąwszy głową, Faolán dał jeszcze jedną możliwość poćwiczenia prostszego zaklęcia, kiedy to machnął dłonią w stronę Zagumova. Powróciwszy do pełni sprawności, po chwili własnego odpoczynku i ćwiczenia prawej dłoni, która przecież nadal wymagała odpowiedniej rehabilitacji, nie chciał, by te zajęcia opierały się tylko i wyłącznie na jednej inkantacji. - Pod koniec możesz spróbować częściowo zaleczyć ranę za pomocą Vulnus Alere, zaklęcia wczesnoszkolnego. Mimo że moc tego czaru nie jest spora, może zmniejszyć prawdopodobieństwo powrócenia krwawienia. - zaproponował, by tym samym się odsunąć i spojrzeć, jak Borisowi udaje się rzucić wymienione wcześniej zaklęcie. Po tym - jak wcześniej to gdybali - będą mogli przejść do bardziej normalnych spraw.
Kostki:
Boris, zasady tutaj są wyjątkowo proste. Rzuć kosteczką k100, by przekonać się, jak poszło Ci rzucenie Vulnus Alere. Próg sukcesu jest równy lub większy od 50. Każda nieudana próba wymaga rzucenia kolejnej kosteczki (podjęcia się kolejnej próby). Po tym możesz sobie wystawić zt.
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Na obie odpowiedzi Feliniusa kiwnął głową, zgadzając się z nim w tych stwierdzeniach. Znalezienie śladu magicznego nie powinno być zbyt trudne, jeżeli już będą chcieli to znaleźć, w końcu oboje byli już na tyle doświadczeni, że najmniejsza "anomalia" nie przeszłaby niezauważona, a co za tym idzie, mogliby zorientować się w tym gdzie i jakiego typu jest oddziałowująca magia na danym obszarze. Mogli też zawsze natknąć się na mniej uważne zwierzę, które zostawiłoby ślady dotąd niespotykane w świecie mugolskim, co z jednej strony ułatwiłoby im trafienie na "swoich" a z drugiej jednak naraziliby się na nieprzyjemne pytania ze strony osób, które zajmowałyby się czyszczeniem takich spraw, coś jak pracownicy wydziału dezinformacji w Ministerstwie Magii. Co do samych wyjazdów, mniej papierologii i zajmowania się sprawami błahymi, które tylko odciągały wyjazd i potrafiły go rozdrażnić. Takie rzeczy zaliczały się do kategorii, w której to znajdowały się rzeczy służące jedynie uprzykrzaniu życiu czarodziejom, którzy chcą odpocząć od brytyjskiego klimatu i w końcu zaczerpnąć słońca w innych krajach. -Vulnus Alere- przyjął ze spokojem w sercu "komplement", który padł z ust chłopaka na temat jego pracy wykonanej tego dnia, po czym od razu przystąpił do rzucania ostatniego już czaru i chociaż nie wyszło mu za pierwszym razem, to drugie podejście zaowocowało sukcesem i poprawieniem stanu sztucznie sprowokowanej rany.
Oboje może jakiś poziom magiczny reprezentują, niemniej jednak to właśnie student powinien w jakiś sposób podszkolić się z zakresu zaklęć, tudzież obrony i ataku. Mimo to ciężko było tak naprawdę znaleźć jakiegoś nauczyciela, w związku z czym musiał pod tym względem działać samodzielnie. Jego poziom ostatnimi czasy wzrósł, nawet jeżeli musiał operować lewą ręką; powtarzanie materiału pozwalało mu na utrwalenie bardzo wielu rzeczy, dlatego tym samym doświadczenie uległo znacznej eskalacji. Nim się jednak obejrzał, a to i tak nie wystarczało w przypadku bezpośredniego pojedynku na zaklęcia czarnomagiczne - musiał brać pod uwagę bardziej profesjonalne podejście do tematu, dzięki któremu będzie w stanie zrozumieć, jak łączyć zaklęcia w taki sposób, by wróg nie spodziewał się, kiedy tak naprawdę oberwie. Bo teraz - gdy znał częściowo swoją wartość i wartość osoby, którą to kocha - nie zamierza dopuścić do żadnych nieprawidłowości. Wiele problemów wynikało tylko i wyłącznie z jego przyczyny, z przyczyny jego beztroskiego podejścia do samego siebie i innych, zbyt małej opiekuńczości - musiał pod tym względem się poprawić. O ile ponownie nie wpadnie w jakiś wir licznych nieszczęść, niemniej jednak teraz starał się ich unikać jak ognia. Nawet jeżeli zgodził się na użycie świstoklika celem znajdowania się w rezydencji Zagumova. Lowell jeszcze raz spoglądał na to, jak szef Biura Bezpieczeństwa częściowo leczy ranę, która zmniejszyła swój obszar działania. Nie leciała z niej krew, a do tego jej powierzchnia uległa znaczącej redukcji, co było rzeczywiście strzałem w dziesiątkę. Nawet jeżeli za drugim razem mu się dopiero udało, posłał mu ostrożne podniesienie kącików ust do góry, zanim to samemu nie podszedł do kukły, która wymagała mocniejszego zaklęcia leczącego. Vulnera Arcuatum pozwoliła mu tym samym na zasklepienie sprowokowanej działaniem Diffindo rany, a samemu zakończył tę indywidualną lekcję, biorąc z powrotem manekina. Nie był on lekki, ale dał sobie z nim rady, zanosząc go, zgodnie z pomocą Borisa, do pokoju Lary, gdzie to będzie mu dane spędzić dwie noce.