Innymi słowy miejsce, gdzie poltergeist postanowił kiedyś zademonstrować swoje umiejętności i ukraść z pokoju nauczycielskiego... sofę. Nie dość, że ją zwędził to przykleił do podłoża na Trwałego Przylepca. Jest całkiem wygodna i położona nieopodal Zakazanego Lasu.
______________________
Autor
Wiadomość
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Rozzłoszczony gromię spojrzeniem Boyda, który na mnie fuka zamiast po prostu zamknąć mordę i czekać. Rozzłoszczony na brak kooperacji z debilem z którym mieszkam, odsuwam się od Gryfona i rzucam mu urażone spojrzenie. Niech dostanie milion minusowych punktów i trzy szlabany, nie dbam o to jak tak! - Ma pan rację jeśli chodzi o Boyda, aczkolwiek nie jestem pewny czy to uczciwe porównywać nas z kimś tak lekkomyślnym - mówię o słowach Chrisa, który oczywiście wpakowuje nas do jednego wora z gościem, który właśnie palił przy nauczycielu, tylko dlatego, że wszyscy tu jesteśmy. Może słusznie, może nie, ale próbuję tu się bardziej bronić. Na słowa, że nie możemy użyć różdżki unoszę do góry brwi i już chcę zacząć coś mówić, ale po tym jak złapał Felixa i zaczął burczeć jakieś pierdoły macham na to ręką i po prostu oddaję swoją różdżkę. Osobiście nie mam żadnych problemów z kłamaniem (no, zależy komu, na pewno nie nauczycielom czy innym niby autorytetom), ale szczerze mówiąc znam Felinusa od zaledwie kilku minut, więc mam lekką obawę, że zaraz spotkamy się z Beą, Perpetuą czy z kim tam idziemy na przyjemne spotkanko w zamku i nagle Puchon zacznie opowiadać wszystko co się zdarzyło, wszelkie moje sprytne kłamstwa spuszczając w sedesie. Tak naprawdę mniej martwię się o Maksa, bo on raczej nie wygaduje wszystkiego nauczycielom, ale kto wie co może robić wielka nienawiść wobec mnie i Boyda.
Gdyby nie był tak potężnie wkurwiony, to na pewno zrobiłoby mu się bardzo przykro, że uraził Fillina, który działał przecież w jego interesie, ale w tym momencie nie dbał ani o zranione uczucia przyjaciela ani o fakt, że srogo wszyscy podpadli O'Connorowi ani tym bardziej o to, że gajowy postanowił zarekwirować im różdżki. Nie wiedział, jaką to miałoby zrobić różnicę w kwestii zapobiegania dalszemu konfliktowi bo przecież nie byli aż tak głupi, by rzucać na siebie zaklęcia w obecności jakby-nauczyciela (Felinus i Fillin) i nie potrafiliby i tak wyrządzić sobie nimi żadnej krzywdy (Max i Boyd). Już prędzej powinien zarekwirować im pięści. No ale w porządku. Nie dyskutował, bez słowa oddał Chrisowi swoją różdżkę, nie komentował też niczego, co powiedział, bo nie był w stanie znaleźć żadnych innych słów, niż te które wymagały użycia mydła. Spełniwszy tś uprzejmą prośbę mężczyzny, czekał aż ten wyjawi im, gdzie dokładnie mają się teraz udać i z kim czeka ich ostateczna konfrontacja, a w myślach planował już jak i kiedy odwdzięczy się Maksiofelkowi za dzisiejsze spotkanie.
/zt wszyscy
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Prefekt musiał być tym, który dbał o porządek w Hogwarcie, prawda? Właśnie dlatego Strauss postanowiła przywołać swojego wiernego przybocznego Darrena po to, by pomógł jej w jakże ważnym zadaniu. Miejsce psot nie było tutaj lokacją wybraną bez powodu. Wyglądało na to, że Irytek porwał ze składziku na boisku skrzynie zawierające tłuczki i otworzył je na błoniach. Ich zadanie było proste. Mieli zająć się pacyfikacją tłuczków, a jak tego dokonać? Na miotle z pałką w ręku rzecz jasna! W piłki szalały w powietrzu, co jakiś czas biorąc za cel stojącą na ziemi z miotłą Krukonkę, która musiała się przed nimi bronić. W końcu jednak dostrzegła jak Shaw zmierza w jej kierunku i rzuciła mu jedną z pałek. Zadanie było proste: musieli wbić wszystkie tłuczki do postawionych skrzyń, które miały natychmiast uwięzić tłuczki. Brzmiało całkiem sensownie prawda? Nie pozostawało jej nic innego jak wskoczyć na miotłę i wziąć zamach niechcący posłać tłuczek w kierunku Darrena. Być może dlatego, że w tym samym czasie tłuczek uderzył ją w prawe udo i nieco zaburzył jej równowagę na miotle i wpłynął na kurs odbitej piłki.
W każdym poście dokonujesz rzutu k100 i k6. K100 określa to z jakim skutkiem udało ci się odbić tłuczek. K6 z kolei stanowi o tym czy w tym czasie jakiś inny tłuczek w ciebie nie uderzył przy czym: nieparzysta - trafienie, parzysta - unikasz wpierdolu. Wpierdol oznacza zakręcenie kołem zagłady.
Rzuty k100 prezentują się następująco: 1-30 - posyłasz tłuczka w swojego kompana przez omyłkę, ups. Twój towarzysz musi rzucić literką. 31-60 - no odbijasz tego tłuczka, ale tak niecelnie, że leci wuj Wacław wie gdzie. 61-100 - gratulacje, trafiłeś do kufra na tłuczki, który krępuje piłkę i nie wypuszcza jej ze swoich objęć
Rzuty na literkę następujące: A, C, E, G, I - wpierdol i dodatkowy zakręt kołem zagłady. B, D, F, H, J - wykonujesz naprawdę szybki unik i nic się nie dzieje.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Kosteczki:3, 71 i J, czyli tylko jedno AUA w ŻEBRA
Oto on - strażnik Hogwartu, król korytarzy, cesarz nieużywanych sal, władca lochów i wież, powiernik regulaminów i dobroczyńca wszystkich uczniów oraz studentów - Gareth Hampson. Darren kiwnął głową na przywitanie dyrektorowi mijając się z nim we wrotach Sali Wejściowej i wychodząc na błonia. Podobno zdarzył się tam jakiś tłuczkowy wypadek - a kto nadawał się do tego lepiej niż pałkarz Krukonów? Cóż, właściwie to praktycznie każdy, bo miotlarska forma Shawa w ostatnich tygodniach wołała o pomstę do nieba albo i jeszcze wyżej. Może to przemęczenie, może rozkojarzenie, a może brak porządnego, tłuczkowego wpierdolu... który najwyraźniej nadchodził. Widząc jednak co działo się na miejscu, z ust Darrena wydobyło się jedynie zdziwione "wawaweewa". Złapał pałkę rzuconą mu przez Strauss, wskoczył na miotłę - całe szczęście, bo chwilę później w miejsce gdzie stał trafił rozpędzony tłuczek posłany przez Violę - i wzleciał w górę. Odbił od razu jedną z piłek do skrzynki, która zatrząsnęła się z głośnym hukiem, tłuczek zaś zaczął wściekle nią miotać po ziemi. - Co tu się odpierda... - zaczął krzyczeć do Krukonki, kiedy jedna piłka z impetem przywaliła mu w żebra, wypychając od razu praktycznie całe powietrze z płuc - ...la... - sapnął Shaw, zwijając się w pół. Zostanie siniak.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Jak dobrze, że dyrektor został o wszystkim poinformowany, prawda? Naprawdę myślała, że do tego zadania powinien zostać oddelegowany cały oddział, bo nieco tych piłek było, a każda z nich była żądna krwi do tego stopnia, że co chwila rzucała się w kierunku, któregoś z reprezentantów domu Kruka. Tyle dobrego, że Strauss miała w miarę dobry refleks i wiedziała już czego się spodziewać. Shaw radził sobie zresztą niezgorzej, bo już pierwszy cios sprawił, że jeden z tłuczków wylądował w skrzyni podczas gdy ścigająca odbiła jeden z napierających na nią pocisków, który uderzył w pobliskie drzewo. Chyba jednak musiała nieco popracować nad celnością. I chyba będzie to do tego odpowiednia okazja.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Czując ból żeber przy każdym wdechu, Darren zwolnił nieco by poszybować chwilę bez trzymanki i wolną ręką zbadać, czy nie pękła mu kość. Na szczęście była cała. Na nieszczęście - w międzyczasie kolejny tłuczek obrał sobie Krukona na cel i trzasnął go w lewą stopę. Soczyste kurwa! wyrwało się z ust prefekta gdy ten pochylał się nad miotłą by rozmasować nieco bolące - kolejne - miejsce. Do tego z tego całego zdenerwowania następną piłkę odbił nie tak celnie jak poprzednią. Co prawda nie zagroził tym Violi - choć biorąc pod uwagę, że to ona go w to wkręciła, może i szkoda - ale tłuczek po chwili świstał dalej w powietrzu, mijając skrzynkę o dobrych kilka metrów.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Pierwsze dwa uderzenia w tłuczek może i nie były zbyt udane, ale za to trzecie jebnięcie było za to niezwykle celne, bo tym razem uderzenie pałką posłało piłkę prosto do skrzynki, która uwięziła ją w sobie, nie wypuszczając z magicznych objęć. Niestety przypłaciła to uderzeniem w plecy z tłuczka, którego nie zauważyła przez to, że znajdował się tuż za nią. Skrzywiła się jedynie i chwyciła mocniej miotły, aby nie spaść z niej na ziemię. Całe szczęście nie było aż tak źle chociaż przez chwilę oddychało jej się nieco ciężej. Kręgosłup z pewnością nie podziękuje jej za to, że wepchnęła się w to jakże ciekawe zadanie. Oby tylko nie oberwała tymi cholernymi tłuczkami.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Nono, już dwa tłuczki wylądowały w skrzyniach - po jednym było na koncie zarówno Shawa, jak i Strauss. Darren, mimo bolącej nogi oraz konieczności brania nieco płytszych wdechów, starał się jak mógł by nie dostać znowu czarną piłką tym razem w - na przykład - mordę albo łapkę. W międzyczasie szukał okazji na wstrzelenie którego z tłuczków do otwartych wciąż i gotowych na ich uwięzienie skrzyń - i taka sposobność w końcu się trafiła. Shaw przycelował, zamachnął się i uderzył w piłkę - ta zaś pomknęła prosto do pojemnika. Krukon odwracał się już w drugą stronę w poszukiwaniu kolejnego celu, kiedy usłyszał głośny huk i trzask. Jak się okazało, tłuczek w ostatniej chwili lekko skręcił i odbił się od krawędzi. Darren westchnął i zanurkował, wracając do rozglądania się za kolejną piłką do trafienia - nią albo jego.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Że niby szło im zajebiście? No to patrzcie teraz, bo chyba coś dopadło Krukonkę skoro nie dość, że zamiast odbić lecący obok tłuczek w kierunku skrzynki to odbiła go w Darrena, który znajdował się w pobliżu. W dodatku jakby było tego mało kolejna piłka obrała sobie ją za kurs, a Strauss nie była w stanie wystarczająco szybko obronić się po poprzednim zamachu, który wykonała pałką. Tłuczek trafił ją prosto w nos, który chrupnął groźnie, a Violetta gdyby mogła zapewne warknęłaby z bólu, czując jak gorąca krew zalewa jej twarz. Zacisnęła zęby, starając się zignorować to nieprzyjemne uczucie. Z pewnością niedługo minie. Przynajmniej na to liczyła.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- STRAUSS! - wrzasnął Darren, kiedy kolejny tłuczek posłany przez Krukonkę śmignął mu koło skroni i tylko szybkie przylgnięcie do miotły uratowało go przed prawdopodobnym spadnięciem na ziemię. Chciał jeszcze nieco poprzeklinać na Violkę, ale przerwała mu kolejna piłka. Tłuczki dzisiaj najwyraźniej mocno uwzięły się na jego lewą nogę, gdyż tym razem ucierpiała jego łydka. Uderzenie wypełniło kończynę pulsującym bólem mięśnia. Jęknął i nieco zbyt niedbale uderzył kolejną piłkę, która korkociągiem pomknęła... prosto w stronę Strauss. Darren zmarszczył czoło - szczerze mówiąc, nawet gdyby próbował, nie wyszłoby mu takie ładne uderzenie.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nie bardzo teraz interesowało ją czy posłany przez nią tłuczek powędrował w stronę Darrena czy nie. Ten nos nakurwiał ją cholernie i na tym się skupiała w głównej mierze. Był złamany? Całkiem możliwe. Będzie musiała go potem nastawić i zrosnąć. Nim jednak mogła to zrobić musiała wykonać jeszcze unik przed tłuczkiem posłanym ku niej przez prefekta. Mścił się czy po prostu też mu wybitnie nie wyszło. Ważne jednak, że uniknęła kolizji, a także drugiego tłuczka, który chciał ją zaatakować od z drugiej strony. Szarpnęła szybko miotłą, odchylając się na tyle, że nic jej się nie stało, a piłka przeleciała tuż obok niej. Wzięła kolejny zamach pałką, trafiając ją, ale nie za bardzo udało jej się cokolwiek zdziałać. Ta tylko pomknęła w bliżej nieokreślonym kierunku, znacząco chybiając celu. No trudno. Następnym razem zapewne pójdzie im lepiej.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- NIESPECJALNIE - ryknął Darren, kiedy kolejny posłany przez niego tłuczek ominął wyjątkowo ładnym łukiem pudło do którego celował Shaw i powędrował w kierunku Krukonki - ponownie. Obrzydliwie pechowa passa pałkarska Krukona trwała w dalszym ciągu i nie zamierzała ustępować. Wręcz przeciwnie - teraz zamiast zwykłego nietrafiania w cel, posyłał on tłuczki w kolegów z drużyny. Podsumowując, od początku ich treningu posłali do skrzynek dwie piłki - oraz wyrobili 200% normy w trafianiu do poruszającego się na miotle gracza. Szkoda tylko, że z ich drużyny.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Czujna jak ważka, przyczajona jak tygrys. Tylko tak można było opisać to, co chwilowo wyrabiała na miotle, bo unikała tłuczków jak pojebana mimo iż nadlatywały one z każdej możliwej strony. Chyba już nieco się wyćwiczyła, a poza tym część piłek wylądowała już w skrzynkach. Co prawda może nie ten, do którego uderzenia zabrała się po chwili, posyłając go nieco zbyt wysoko by mógł uderzyć chociażby w pokrywę kufra i do niego wpaść. Niemniej jednak odbijanie tłuczków wcale nie szło jej teraz aż tak źle. Przynajmniej nie zostały one wycelowane w Darrena! Zostało im tylko kilka morderczych piłek, które jakoś musieli zagonić do ich zagród i śmiało mogli się zbierać do zamku. Jeszcze tylko trochę...
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren chciałby bardzo mocno powiedzieć, że w końcu coś mu się udało - kolejne pięć sekund jego życia było jednak wręcz antytezą tego zwrotu. Shaw odchylił się do tyłu by lepiej przymierzyć w lecącego obok tłuczka. Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Najpierw Darren uderzył w piłkę - która oczywiście pofrunęła wszędzie, byle nie do skrzyni - a w tym samym momencie kolejny tłuczek zaliczył szansę jeden do stu, czyli lecąc równo wzdłuż trzonka miotły wbił się w krocze prefekta. Krukon zaliczył fikołka, lądując dwa metry niżej w krzakach obok wolnostojącej sofy. Przywarł do skradzionego z pokoju nauczycielskiego mebla zwijając się z bólu, drżącą ręką sięgając po różdżkę i rzucając Accenure dopiero gdy jakiś tłuczek zarył w darni obok niego. Shaw przesiedział za kanapą dobre trzy minuty, po czym wstał, poskakał jeszcze chwilę na piętach - co było szczególnie bolesne biorąc pod uwagę że jego lewa noga była teraz prawdopodobnie cała sina - i machnął różdżką. - Arresto Momentum - syknął, zatrzymując wszystkie tłuczki w locie, a następnie niewerbalnymi Locomotorami ściągając do skrzynek - Violuś, zaproś mnie może następnym razem na robienie na drutach albo herbatę, co? Jak przez następne dwa dni usłyszę od kogoś słowo tłuczek, to przejadę mu mordą po schodach - rzucił jeszcze, zostawiając w powietrzu jedną piłkę - gdyby Strauss chciała jeszcze potrenować - po czym kulejąc podreptał w stronę zamku.
z/t x2
+
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Jednym z największym minusów, jak i plusów, chodzenia do Hogwartu była kwestia palenia. Minusy - łażenie po najróżniejszych miejscach, sprawdzanie czy nie ma żadnych nauczycieli, którzy ostatnio często okupowali moją ulubioną miejscówkę na palenie. Plusy - mogłam palić, nie tak jak w domu. Wobec tego mimo wszystko była zatrważająca wersja pozytywnych stron tej sytuacji! Ponieważ nie było żadnych lekcji, albo dobra może były, ale takie które nie uznawałam za atrakcyjne, kieruję się wesoło na kanapę, która była naprawdę fajnym spotem na siedzenie z papieroskiem. Po drodze próbuję usilnie wyciągnąć Brooks, ale ta jest zbyt zajęta jakimiś treningami i w ogóle cały ten mecz spędza jej sen z powiek, a mi się nie chce gadać o qudditchu. Zostawiam więc ją w rękach Violki, kiedy razem biegną jak pojebane na miotły i ze wzruszeniem ramion sama wyruszam na papierosa na błonie. Wyglądam jak zwykle, niesamowicie gustownie; wąski czarny dresik, duża granatowa bluza a na niej kolorowa, dżinsowa kurtka. Gdybym zdjęła dwie górne rzeczy w końcu ukazałby się mundurek, który noszę grzecznie na lekcjach. Do tego rozpuszczone włosy i moja wysoka czapka. Podchodzę jakoś dziwnie do kanapy, bo od tyłu, ale nie ma co mi się dziwić, orientacja w terenie nigdy nie była moją specjalnie dobrą stroną. Uznaję jednak, że to doskonały moment, by wobec tego wesoło na nią wskoczyć z całym impetem i rozłożyć się jak król. Przebieram długimi, chudymi kończynami, by z werwą podbiec do kanapy, oprzeć się o nią i wskoczyć z impetem i dopiero kiedy jestem nad kanapą orienutję się, żę ktoś na niej jest. Ale to już kompletnie za późno. - O kurwa! - mówię bystro zanim nie ląduję kościstym tyłkiem na jakimś chłopaku; przez całą sytuację wywalam się na niego z całą siłą, wprowadzam turbulencje polegające na próbie utrzymaniu równowagi (bardzo nieudane) i już po chwili obydwoje lądujemy na ziemi. Przez chwilę jestem otępiała i z trudem podnoszę się na łokciu, ale widząc jeszcze bardziej zdziwionego ziomka parskam śmiechem. Takim jak to ja, donośnym, rubasznym, bez żadnych zahamować. - O sorry mordo, przysięgam nie chciałam cię staranować, kurwa, to mój nowy spocik do palenia - mówię i próbuję wykaraskać się z tego sajgonu na ziemi, równocześnie śmiejąc się dziko i starając się zorientować czy wiem z kim mam w ogóle do czynienia.
Charlie O. Rowle
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Przyszedł na jedne zajęcia i już był zmęczony, bo okazały się bardziej wymagające, niż zakładał. Jeszcze Fillin "Kapitan Jedności" wziął sobie do serca zmęczenie tej żałosnej drużyny i faktycznie, udało mu się. Bieganie, ogniste obręcze i tłuczki może nie wywołały zadyszki, ale spocił się i zgłodniał, a do domu daleko. Zadowolił się więc przekąską w wielkiej sali, gdzie spędził piętnaście minut i potem udał się do łazienki, ogarnąć ryj i ręce. Potem nadeszła chwila na papieroska. Największa radość, nagroda w marcowym dniu. Nie mógł znaleźć swoich koleżków, więc zamiast na schodki, udał się w dalsze części błoni, pamiętając o istnieniu jakieś kanapy. Byłaby idealna na sjestę. Ubrany w ciemne jeansy i miętową bluzę, naciągnął na głowę kaptur i rozpiął czarną kurtkę, która tkwiła na jego szerokich ramionach. W mundurek miał wyjebane, nauczyciele w większości byli przyzwyczajeni. Co mieli zrobić, gdy Rowle był niereformowalny? Zapalił więc, rozkoszując się dymem wypełniającym płuca, zapachem tytoniu wchodzącym w jego ubrania. Nie palił przecież tego śmierdzącego gówna, palił drogie i porządne wyroby. Czasem cygara. Gdy zgasił peta, przeciągnął się i ułożył wygodnie, kładąc ręce pod głowę i zamykając oczy. Chciał odpocząć. Popołudnie było piękne, nic nie zapowiadało problemów, czy katastrofy. Nie miał też chęci dać nikomu w mordę. Nagłe uderzenie w brzuch, a potem ciężar rozkładający się na jego ciele, przerwał błogość tej chwili. - Co do kurwy?!- syknął, wybudzony i chyba zbity z tropu, rozglądając się dookoła zaspanymi oczyma i odkrywając przyczynę zamieszania bezpośrednio na sobie. Zamrugał kilkakrotnie i zanim zdążył zareagować jakoś męsko, pierdolnęli na ziemie. Jedyne co to ją przetrzymał, nabijając sobie guza. Pojebało ją? Naćpała się? Syknął, unosząc dłoń, wciąż z pozycji leżącej i rozmasował głowę, unosząc jedną powiekę. Niecodziennie spadały na Ciebie obce baby. Fanka? Nietypowy sposób na podryw. Miał się odezwać, jednak go wybiegła, wybuchając śmiechem. Bez cienia delikatności i nonszalancji, tak trochę po męsku. Brew mu drgnęła, bo pierwszy raz od dawna nie miał komentarza. Skąd tacy ludzie w tym zamku? - Wszystko świetnie, tylko na Merlina, mogłaś kogoś zabić. Nie wspomnę, o łamaniu fajek w kieszeniach. Nic Ci się nie stało? - zaczął z lekką chrypką, bo przecież wyrwała go z drzemki. Podniósł się na łokciach, lustrując ją wzrokiem z jakimś zainteresowaniem. To Ci nowość. - Nie wiem, może chciałaś i teraz się nie przyznasz, bo to metoda na podryw czy coś. Masz mordo jakieś imię? Powtórzył po niej z nutą rozbawienia w głosie, czując, jak kaptur mu się zsuwa z głowy i odsłania burzę splątanych, brązowych włosów. Nieprzyciętych.
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Kiedy oboje poklęliśmy, potarzaliśmy się po ziemi i trochę żeśmy się podziwili całej sytuacji, w końcu ogarniam się odrobinę do porządku. To znaczy, że przestaję się śmiać jak głupia i tłumaczę kulawo coś się wydarzyło. Leżymy na ziemi jak pacany, oparci na łokciach, próbując rozeznać się co w zasadzie narobiliśmy (no dobra, ja narobiłam), a chłopak w końcu odpowiada na całe szczęście niezbyt zdenerwowany moim szalonym wtargnięciem. Odwdzięczam się lustrującym spojrzeniem, przekonana, że skądś kojarzę twarz nieznajomego. - Wyjątkowo nie starałam się nikogo zabić. I pewnie, że nic mi nie jest, nie jestem z, kurwa, szkła czy czegoś - mówię elokwentnie i na potwierdzenie tych słów podnoszę się do pionu, rozprostowując się odrobinę, bo jednak się odrobinę poobijałam podczas tego chaosu. - Powiedziałabym, że wpierdalanie się w mężczyzn jak pojebana to nie jest moja metoda na podryw, ale pewnie kłamałabym, więc uwierz mi po prostu, że nie tym razem - mówię i wyciągam rękę do chłopaka, by bardzo uprzejmie pomóc mu się podnieść, albo po prostu podać dłoń do przedstawienia. - Freddie Moses - przedstawiam się wesoło kiedy ten staje na nogi. Nie muszę nawet specjalnie zadzierać głowy, jako że mój wzrost kojarzy się raczej z takim średnim mężczyzny. Kiedy kaptur spada mu z głowy, dopiero udaje mi się zorientować z kim rozmawiam i znowu prycham rozbawiona na ten zbieg okoliczności. - Wiem kim jesteś! - mówię podekscytowana swoją wiedzą, pokazując na niego palcem ze swoim szerokim, szalonym uśmiechem. - Charles Rowle! Moja matka mówiła mi czasem na sztywnych imprezkach: Frederyko, jesteś taka nieelegancka, nigdy nie uda ci się zdobyć takiego dżentelmena, czemu założyłaś dres, przecież cię prosiłam - kopiuję głos matki, równocześnie z udawaną powagą mówiąc imię chłopaka. - Kojarzysz? Moses, setka dzieci, byleby był ktoś z darem. Moja rodzina ma niby wróżbitów. Od jakiegoś czasu tylko impostorów. No oprócz mnie, oczywiście - mówię z uśmiechem, po czym niefrasobliwie rzucam się na kanapę rozkładając się na niej i wyciągając papierosy. Nie jestem pewna jakie, po prostu ukradłam je Hunterowi przy pierwszej lepszej okazji. - Dotrzymaj mi towarzystwo, księżniczko, skoro już na ciebie wpadłam - mówię i klepię miejsce obok siebie na kanapie, rozkładając się luzacko na kanapie. Jeśli chłopak mnie nie kojarzył, mało mnie to obchodzi; ja nigdy nie starałam się zabłysnąć w towarzystwie arystokratów magicznych jako ktoś wyjątkowo bystry, elegancki czy tym bardzie jako niesamowicie seksowny. Nie to, że cokolwiek z tego z łatwością by mi przyszło. Mój ostry język dość łatwo rozwiewał wszystkie wątpliwości co do tego jaka jestem. Dlatego niespecjalnie przejmowałam się znajomymi z jakichś wyższych sfer, z którymi teoretycznie powinnam mieć jakieś relacje.
Charlie O. Rowle
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej nie dowierzał. Kompletnie nie pasowała do schematu uczennic tego zamku, a już na pewno nie do otaczających go wcześniej kobiet. Było w niej coś prostego i męskiego jednocześnie, co Rowle uznał za odmianę. Była specjalnym okazem? Ciemnozielone oczy bruneta wpatrywały się w nią z niedowierzaniem i zaintrygowaniem wymalowanym w tęczówkach, jakby szukał jakiegoś potwierdzenia swojej wcześniejszej tezy, że go podrywała. Ewentualnie zwariowała, zwłaszcza jeśli nie. Klęła gorzej niż on. Był pod wrażeniem. - Ah, czyli zwykle mordujesz jakieś nieświadome zagrożenia fujary? Dobrze wiedzieć. - skwitował jedynie z grymasem rozbawienia na ustach, o którym świadczył głównie uniesiony ich kąciku ku górze. Była śmieszna w tym swoim dziwnym jestestwie, do którego miał do czynienia raptem kilka minut. Nie wadziła mu, nawet go nie irytowała, chociaż nie miał pojęcia, jaka była. Wciąż miewał brzydki nawyk oceniania książek po okładce. - Nie brzmisz wiarygodnie. Muszę przyznać, że Twoje metody są niekonwencjonalnie jednocześnie. Wzruszył ramionami, przekręcając odrobinę głowę na bok. Długo jeszcze zamierzała robić sobie z niego jakąś kanapę? Przeraził się nawet na chwilę, gdy w momencie, gdy o tym pomyślał, to się podniosła. Oby nie czytała w myślach, bo miałby przejebane. Przełknął ślinę, łapiąc jej dłoń i wstając, chociaż użył głównie do tego swojej siły. Była może mało kobieca, ale nie mogła być jakimś siłaczem z tą budową ciała, a on swoje ważył. Jego ego i mięśnie głównie, rzecz jasna. - Przyzwoite imię, a ja jes...- przerwał na jej kolejne słowa, unosząc brew. W międzyczasie poprawił swój kaptur i kurtkę, wsuwając dłonie niedbale do kieszeni spodni. Zerknął też, czy aby jego białe adidasy pozostawały czyste. - Wiesz? - powtórzył zbity z tropu, chociaż posiadanie jakiegoś fanklubu nie powinno go dziwić. Był bogaty, przystojny, nieźle całował i cieszył się popularnością w towarzystwie. Owszem, miał kilka paskudnych nawyków, ale kto nie? Musiał przyznać, że szczery uśmiech w całym swoim pozbawionym ogłady stylu bycia, miała ładny. Charles. Zapomniał o tym, jak brzmi jego imię, będąc tylko Charliem wśród aniołków. A przecież stary go tak nazywał! Im więcej mówiła, tym większa konsternacja przebiegła przez jego twarz. Faktycznie, udał się myślami na te wszystkie okropne przyjęcia i bankiety, aż wreszcie triumfalnie uniósł palec, również się szczerząc. - Dziewczyna od dresu na balu charytatywnym, no tak! Kojarzę Twoje nazwisko. Czyli, że co? Umiesz niby przepowiedzieć przyszłość? A Twoja matka ma doskonały gust. Wyszczerzył się nieco napuszony, przystępując z nogi na nogę, aby zaraz jednak się przeciągnąć i rozejrzeć dookoła. Rozbudziła go, drzemka pozostała wspomnieniem. Szkoda, że była tak krótka. Idąc jej śladem, usiadł obok, rozwalając się z jedną ręką pod głową. Zsunął się niżej, do pozycji niezdrowej i pół leżącej. - Książe. Jak już, to książę. - poprawił stanowczo, wyjmując smoczą zapalniczkę i oferując jej ogień, a następnie samemu chcąc zapalić. Co było lepszego, po drzemce i przekonaniu się o własnej popularności. - Co palisz, Freddie?
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Tak naprawdę moją jedyną zaletą jeśli chodzi o bycie osobą, która może się podobać był fakt, że jestem inna niż wszyscy. Nie to, że byłam jakaś szczególnie paskudna, czy coś w tym stylu; chociaż większość dziewczyn z Hogwartu było znacznie bardziej atrakcyjnych niż ja. Ale sam fakt, że do zalotnych gadek, czy seksownych ruchów było mi daleko jak stąd na księżyc. - Jak im się należy - mówię ze wzruszeniem ramion o morderstwach. W zasadzie nie zabijałam, ale nie raz robię rozróbę kiedy nie koniecznie komuś się należy. - No, muszą być, hm, niekonwencjonalne jak ja. Inaczej nie znalazłabym nikogo kto za mną nie nadąży, bo jednak po Hogwarcie biega mnóstwo dup wołowych - mówię jeszcze wesoło, parskając znowu rubasznym śmiechem. Nie przejmuję się badawczym spojrzeniem Rowle'a. Przyzwyczaiłam się, że ludzie patrzą na mnie jak okaz z ZOO; szczególnie jak zaczynałam bełkotać głupoty w swoich wizjach. Całe szczęście, że podniósł się o własnej sile, bo byłam wysoka jak żyrafa, ale w rękach miałam siłę tylko jak próbowałam komuś przywalić. Lub w innych sytuacjach o których nie ma co opowiadać nieznajomym. Mówię pierwsze fakty, które powinny mu co nieco rozjaśnić sytuację, ale wyraźnie nie do końca kojarzy moją rodzinę. Mimo to radośnie kiwam głową, że cokolwiek mu tam świta w łepetynie. Nie mam pojęcia, że jakkolwiek podbudowuję rozbuchane ego chłopaka. W końcu mówię tylko najzwyczajniejsze fakty. - Umiem. Szczególnie taką jak co będzie jutro na obiad, albo kiedy się o coś potkniesz - oznajmiam, znowu szczerze, rechocząc pod nosem. - Mówisz, że ma doskonały? Podoba ci się mój stary? - żartuję, chociaż dobrze wiem do czego dąży, ale nie ma przecież nic złego w kilku żenujących dowcipach. - Ojej, nie obrażaj się księżniczko - droczę się nadal kiedy siada obok mnie i wyciąga swoje papierosy; rzucam w jego kierunku jakieś szajstwo od Huntera i z klasą odbieram mu jego własną paczkę. - Co masz jakieś fancy? To spróbuję - oznajmiam i pozwalam nawet sobie podpalić szluga. Zerkam na chłopaka, kiedy ten rozwala się obok tak jak ja i nagle wybucham znikąd donośnym śmiechem. - No w każdym razie, niestety plany mojej matki się prędko posypały, bo twoja rodzinka wolała moją kuzynkę - mówię rozbawiona sytuacją, myśląc o tym, że Viola teoretycznie miała wyjść za Charliego. - Więc możesz winić tylko swoich rodziców za to, że ominęła cię taka przygoda ze mną. Kurwa. Dziewczyna od dresu, która przepowiada przyszłość. Powinnam mieć to na nagrobku - skaczę z tematu na temat, kiedy uproszczam to jak mnie opisał we wcześniejszych słowach i zaciągam się papierosem. Kiwam głową lekko w stronę Charlesa, by niewerbalnie potwierdzić, że jego szlugi są niezłe.
Charlie O. Rowle
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Na tle jednostek podobnych, bycie unikalnym przynosiło kolory. Nie musiała być najpiękniejsza, najzgrabniejsza i tańczyć baletu czy innego gówna, żeby zwracała uwagę. No i nosiła dres, to nie mogło być złe, bo sam je uwielbiał. Pokiwał głową, uznając jej odpowiedź za sensowną. - Faktycznie, jak komuś się wpierdol należy, to trzeba go zapewnić. Aż dziwi mnie, że należysz do domu Helgi. - zaczął ze szczerym komplementem w głosie, chociaż do puchonów wiele nie miał. Nieszkodliwe stworzenia, dość uczynne, mnóstwo gejów czy lesbijek. Taki dom przyciągał wszystkich, którzy nie mogli znaleźć sobie miejsca w społeczności. I nie uważał tego za złe, wręcz przeciwnie. Był łobuzem, ale nie dręczył kogoś za uczucia. Za krew tak, ale nie za chodzenie za rękę z facetem, chociaż wcale go nie pociągało. Uwaga bruneta wróciła jednak do Fredki, gdy wyrwała go z zamyślenia swoją wrodzoną skromnością. Czyżby byli tu podobni? - Myślę, że udają z tym nadążaniem. Taa.. Ćwoki się mnożą jakoś. Okres lęgowy? Uśmiechnął się zaraz zaczepnie, wstając i po krótkiej konwersacji, opadając na kanapę z jakimś zadowoleniem, westchnął. Darmozjad dał im się spocić, musiał mu to przyznać, bo dłonią przesunął po udzie, czując palące mięśnie. - Dajesz. Co jutro ugotuje? Sam jeszcze nie wiedział, więc jak mogła przepowiedzieć przyszłość? Chciał dać jednak szansę swojej nowej towarzyszce, bo chyba ujęła go prostotą i osobowością. Była jak kumpel z cyckami, a to podobno pod ochroną. Prychnął tylko na docinek o guście, bo rzecz jasna, miał na myśli siebie. Rowle nawet nie pamiętał, jak wyglądał jej stary. Te przyjęcia były dla niego nudną formalnością, kluczem do świętego spokoju. - Kurwa, widzisz tę twarz? Te mięśnie? Jaka księżniczko. Chyba Ty. - skrzyżował ręce na torsie z oburzeniem, zdmuchując natrętny sznurek od kaptura. Był to gest ostentacyjny i pokazowy, zaraz przerwany, aby podać jej zapalniczkę i wyjąc fajki, które mu ukradła. Uniósł brew. - Są mocne, chciałem Cię poczęstować, a Ty mnie bezczelnie okradłaś. Matka ma rację, nie znajdziesz męża. Pokaż to gówno, co masz. Westchnął, wysuwając owego, beznadziejnego papierosa od Huntera i wsuwając go do ust, odpalił najpierw jej, a potem sobie, odkładając zapalniczkę w kieszeń. Zaciągnął się, czując ledwie mrowienie. Dym nie był duszący, nie dawał mu kopniaka ekscytacji. Pociągnął nosem, uznając, że nawet nie pachniały te fajki przyzwoicie. Skrzywił się, plując po wypuszczeniu dymu. - Ja pierdole, co za śmieć. Czekaj, co? Jesteś kuzynką mojej narzeczonej? Zamrugał zaskoczony, odwracając głowę w jej stronę. Wciąż pamiętał, że ją miał, chociaż z Violką nie spędzali razem tyle czasu, ile osoby o ich statusie związku powinny. Wydał z siebie zaskoczone mruknięcie, strzepując popiół i ostatecznie wsunął papierosa znów między usta, leniwie nie chcąc sięgać po następnego i go marnować. Cóż, wypali zaraz po nim swojego. - Stara, nie wiem, czy bym sobie kurwa z Tobą poradził i z Twoim dresem. Nagrobku? Wybierasz się już na tamtą stronę? Pojebało? Znów brew mu drgnęła, a przez myśl przeszła mu Celestyna i jej głupi pomysł z odwiedzeniem świata duchów. Wciąż miał do siebie o pretensje, był nieco przewrażliwiony na tego typu słowa.
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Kto by przypuszczał, że dres będzie poważany w kwestiach modowych! Jeszcze niedawno dostałam niewybredny komentarz za niezakładanie seksownych ciuszków, a w ciągu ostatniego miesiąc aż dwie osoby chwaliły moją stylówkę. Co prawda Charlie w myślach, ale powiedzmy, że to też się liczy. - Bo co? Nie jestem miła? - pytam oburzona, bo lubię swój dom i uważam, że jest najlepszy na świecie. - Sprytna czy ambitna ni chuja, mądra ani trochę... Może Gryff, ale za jestem wierna i lojalna jak psidwak, dlatego pewnie jestem uroczym Puchonem - mówię i uśmiecham się szalenie na taką abstrakcyjną metaforę dla mnie. Prycham na słowa Ślizgona, zerkając na niego z uniesionymi brwiami. Mam wrażenie, że ćwoki to dla nas kompletnie inne typy ludzi, ale nie zamierzam się spierać i w tej kwestii, by nie wywoływać niepotrzebnych w tej chwili dyskusji. Oczywiście Charlie uproszcza mój dar, na co jedynie wywracam z rozbawieniem oczami. - To łatwo to nie działa... - mówię dość niechętnie, bo ostatnie na co mam ochotę to wywołanie u siebie wróżby i tarzanie się na ziemi z padaczką przed nowym znajomym. Uznając, że zostawię na później te interesujące szczegóły, bo właśnie ryczę ponownie ze śmiechu na słowa Rowle'a. - Widzisz te mięśnie, twarz, och i piękne włosy - mówię udając samouwielbienie i łapiąc swoje brązowe kudły, jakbym rozpływała się nad nimi, by udowodnić mu tym, że nawet brzmi jak księżniczka w tej chwili. Po chwili też zabieram mu papierosa, na co ten reaguje z umiarkowanym zażenowaniem moim zachowaniem, co mu się chwali. - O nie! Jak możesz tak mówić! Moim jedynym planem było rodzenie setki dzieci u boku męskiego mężczyzny! - mówię łapiąc się za serce, jakby faktycznie mnie zranił, po czym rzucam mu prawie - swoje fajki. Kiwam entuzjastycznie głową na jego pełne niedowierzania pytanie, z widocznym samozadowoleniem na szok wywołany u Ślizgona. - Co tak się dziwisz? Przypadkiem nie wszyscy jesteśmy jakimiś kuzynami, dalszymi czy bliższymi? Mam nadzieję, że po prostu nie dowierzasz, że miałeś takiego pecha, że na mnie nie trafiłeś - mówię pyrgając go przyjacielską pięścią w ramię, a potem otwieram dłoń, by zabrać z rąk papierosa Charlesa, skoro tak nim gardził. - Pewnie, że byś sobie nie poradził. Jesteś princessą, a ja... - W tym momencie biorę obydwa papierosy do ust i zaciągam się nimi na raz, by wypuścić dym prosto na Rowle'a krzycząc. - KURWA SMOKIEM! - ryczę głośno, śmiejąc się przednio ze swojego żarciku. Oddaję mu papierosa, tego którego mu wcześniej ukradłam. - Masz, mi obojętnie co palę. Chyba, że się brzydzisz - dodaję i teraz macham mu dwoma fajkami przed twarzą, by mógł sobie wybrać. Zdziwiona zerkam na Rowle'a, kiedy tak poważnie podchodzi do mojej durnej wypowiedzi. - Nie. Ale jakbyś zobaczył mnie z wizją to na pewno byś tak pomyślał. Wiesz, mnóstwo drgawek, piany z ust, rzyganie... Same super sprawy, żeby przepowiedzieć komuś kiedy wejdzie w gówno - mówię ze szczerą prostotą, ponownie zaciągając się tym papierosem, który mi został między długimi palcami.
Charlie O. Rowle
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Pokręcił głową, unosząc ręce w obronnym geście, bo przecież wcale jej nie atakował. Nie uznał też, żeby była nie miła, przeciwnie. Stanowiła przyjemną odmianę na tle szkolnych dziewcząt, z którymi zwykle miał styczność. Jej męskie zachowanie i bezpośredniość nadawały jej wibracji prawdziwego ziomeczka, którego Charles chyba ostatnio potrzebował, chociaż sam jeszcze o tym nie wiedział. Przerażali go Ci wszyscy zaangażowani w baby faceci. Siebie oczywiście o to nie podejrzewał. - Raczej całkiem zajebista. - poprawił tylko, wzruszając ramionami i uśmiechnął się krótko, nie brnąć w temat. - Zresztą, kocham dresy stara, serio. Szacunek. Teraz już na pewno się zamknie, zwłaszcza że przypieczętował wypowiedź uśmiechem i pociągnięciem za materiał swojej bluzy, która w przeciwieństwie do spodni, mogła zostać uznana za fragment dresu. I pewnie jej zgodziłby się z jej myślami, zwłaszcza widząc te uniesione brwi. Inaczej rozumieli ćwoki szkolne. Cóż, żadna relacja nie była idealna. - Domyślam się. Trochę straszne, widzieć przyszłość. Bo tak jakby, jeśli ją widzisz, to nie można jej zmienić? - zapytał z ciekawością, wcale nie naśmiewając się z jej daru. Nie rozumiał jego działania i nie miał z nim zbyt dużej styczności. Palcami przeczesał brązowe kosmyki włosów, zanim w ustach znalazła się mdła fajka, którą zaciągnął. Nawet łaskotania w płucach nie poczuł. Chujowo. Szturchnął ją łokciem, prychając z rozbawieniem. - No przecież widzę się w lustrze. Nie jestem szkaradny. Mój ojciec mi powiedział, że jak Ty widzisz siebie atrakcyjną, to inni też będą. Podobno. - wyjaśnił bez cienia złości, nie widząc nic złego w żartowaniu z siebie. Nawet jeśli był małym narcyzem, wciąż miał dystans, a przynajmniej się starał go mieć i udawać, że on istniał. - To plan masz serio, chuja warty. Szkoda życia. Skwitował, unosząc brwi, nawet jeśli żartowała. Rodzina była dla niego drażliwym tematem i w obecnej sytuacji życiowej, nie chciał o tym myśleć. Wciąż studiował, był młody, miał narzeczoną na niby, pieniądze i święty spokój. Wolność. Ślubem będzie się martwił kiedyś, taki Rowle miał plan. - Nie zastanawiałem się nad tym, nie znoszę tych bankietów poza alkoholem, bo wtedy stary daje najlepszy. I kobiety wystawiają cycki, pokazują nogi. Sorry, ale jest na co patrzeć. Zwłaszcza, jak ma się wyjątkowo urodziwą partnerkę. Oczywiście, masz rację. Złoże zażalenie, pewnie jesteś bardziej kompatybilna niż Twoja uparta kuzynka. Kolejne zaciągnięcie się dymem z jego strony, odwrócenie wzroku gdzieś na kołyszące się gałęzie drzew. Strzepnął leniwie popiół, zsuwając się na siedzisku jeszcze niżej i przyjmując pozycję niemalże półleżącą. Znów chciał wsunąć go między zwilżone chwile wcześniej usta, ale mu ukradła, na co uniósł z oburzeniem brew. - Jesteś bezpośrednia jak moja siostra. Subtelna też tak samo. - wyrzucił z siebie tylko, zanim parsknął śmiechem na smoka, którego zrobiła i klepnął ją w plecy z uznaniem. Miała poczucie humoru, chociaż chyba zbyt chuda była na smoczysko. - Myślałem, że moim rycerzem czy coś. 'i kurwa księciem, nie będę Ci przecież udowadniał. Puścił jej oczko, nie krztusząc się nawet od ilości unoszącego się pomiędzy nimi dymu. Zabrał swojego papierosa, korzystając z okazji i tym razem z prawdziwym oddaniem oraz przyjemnością, wypełnił nikotyną organizm. Mocny, duszący, idealnie cierpki. Aż zamruczał z zadowolenia, palcem przesuwając po fajce z jakąś czułością. - I to jest papieros, a nie te siki, co masz. - skwitował odprężonym głosem, przymykając oczy i gdy tylko wypuścił dym, kolejny raz zaciągnął, nie mógł się powstrzymać. Słuchał jej, posyłając w jej kierunku krótkie spojrzenia. Zielone tęczówki wcale nie wyrażały obrzydzenia na to, co usłyszał. - Może to i lepiej. Im mniej wiesz o przyszłości, tym lepiej. Współczuję Ci, że musisz to znosić. Ja bym nie chciał. Boisz się mieć wizję? W sensie wiesz, możesz się udusić własną pianą czy coś. Strzepnął popiół, przekręcając głowę w jej stronę już w całości, zainteresowany.
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Uśmiecham się bardzo wesoło na te słowa o dresiku, który bywał szkalowany, a dziś jest pięknie chwalony. Wyciągam rękę, by poklepać po głowie Charlie z uznaniem. - Dzięki, dobry z ciebie chłopiec, Rowle - oznajmiam tylko na podstawie jednego komplementu co prawda, ale co tam. Na jego pytanie o przepowiadanie przyszłości kiwam głową powoli. Czy można zmienić zapowiedzianą przeze mnie sytuację? Odrobinę się waham i w pewnym momencie, krzywiąc się lekko. - Nie wiem, zazwyczaj przepowiadam straszne pierdy, więc mało kto sprawdza moją skuteczność... Jak mi kiedyś lepiej szło to zazwyczaj nie spotykałam potem ludzi, którym wróżyłam więc też nie wiem czy może któremuś udało się, no... uciec przeznaczeniu - mówię w końcu oczywiście nie wspominając o tym jak potrafiłam coś lepiej przewidzieć i dając jedynie delikatny wgląd w mój dar i to co potrafię (a raczej bardziej czego nie potrafię) zrobić. - Ta? Mi ojciec mówił, że nauczę się kontrolować wizje. Więc zapamiętaj. Rodzice kłamią - mówię znowu żartobliwym tonem, którego najwyraźniej Charles wcale nie łapie, bo komentuje mój plan o dzieciach jakby był, kurwa, choć trochę prawdziwy. Z politowaniem na ten pomysł unoszę brwi, bo to przecież nie ja jestem w ustawionym przez rodzinę związku. - No, na pewno lepszy niż twój, skoro ty się żenisz z Violką - stwierdzam olewczo, wywracając oczami. Kiedy słyszę uprzedmiotowienie Charliego, bardzo zalotnie udaję, że dławię się wymiocinami, zasłaniając usta ręką. Nie komentuję jednak tego słownie, przynajmniej doceniając ważną dla mnie szczerość. O ile to ona, a nie pozerstwo. Kręcę jednak z udawaną przykrością głową. - Przykro mi, nigdy nie ubieram się w odpowiedni sposób, więc nie byłabym atrakcyjną partnerką na którą miło popatrzeć. Jednak ciesz się Violettą! - mówię z rozbawieniem, wzruszając lekko ramionami, by pokazać że otrząsnęłam się już z naszego nieudanego, nieistniejącego narzeczeństwa. - To musi być super dziewczyną - stwierdzam z uśmiechem mówiąc o jego siostrze, mrużąc oczy na ten dym wokół i odganiam go ręką, by oczyścić odrobinę przestrzeń między nami. - Rycerzowanie zostawimy komuś innemu - dodaję, nie kłócąc się jednak już o księcia, stwierdzając, że dla mnie i tak zostanie moje określenie. Przyjmuję tez na klatę wieść o tym, że mam gówniane papierosy. Nie jestem wybredna. - Nie słyszę często swoich wizji. Czuję emocje, ale nie wiem co mówię innym. Więc... wiem co powiem tylko jeśli ktoś mi przekaże. Hm... kiedyś się bałam. Ale teraz wiem jak upadać, co robić kiedy mnie złapie... Wiesz, musiałam się nauczyć z tym żyć. Ech, jak pierdolę - tłumaczę mu, widząc jego zainteresowanie. Nigdy nie miałam problemów z tłumaczeniem mojego daru. W końcu im więcej ludzi wie, tym większe prawdopodobieństwo, że mnie ocalą kiedy dostanę wizji w niefortunnym momencie.
Charlie O. Rowle
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Chłopiec? Uniósł brew, prychając z rozbawionym oburzeniem. Trudno było stwierdzić, co bardziej oddawała jego mina. Prawda była jednak taka, że dresy kochał szczerze i miał nawet piękną kolekcję. Nie tylko takich typowo sportowych czy wręcz treningowych, ale były też takie bardziej eleganckie, nadające się na nawet do wyjścia do klubu. O dziwo noszenie tego niedocenianego cudu mody wcale nie odbierało mu popularności u dziewcząt, jak powszechnie sądzono o dresikach. - Mężczyzna. M ę ż c z y z n a. Zapewniam. - zaakcentował nawet swoją wypowiedź, grożąc jej palcem z uśmiechem, bo co innego z tą Fredką miał zrobić, kiedy wydawała się taka niepokorna. Gdy zeszli na temat jej daru, słuchał z uwagą. Oczywiście, że nie zazdrościł, ale wciąż był ciekawe. - Nie interesowało Cię nigdy to? Wiesz, to całkiem wyjątkowe, móc dostrzec przyszłość. Oczywiście pomiędzy byciem przerażającym w chuj. Swoją też widzisz? - dopytał jeszcze, bo nad tym nigdy się nie zastanawiał. Mogła sprawdzać swój los i unikać nieszczęść? Było to w stanie tak działać? Machnął ostentacyjnie dłonią na jej słowa o rodzicach jak najbardziej doświadczony na świecie. Jego stary był bogatym chujem, niesłownym i łamiącym własne zasady. Jego rodzeństwo też trochę zeszło na psy, a rana po wyjeździe Dominika sprawiła, że nie chciał się nimi aż tak przejmować. - Kłamią w chuj. Nie ma co im ufać, myślą, że wiedzą, co jest dla nich najlepsze, ale patrząc tylko przez pryzmat siebie. Bywał czasem głupi, ale zawsze się do tego przyznawał, więc i teraz palnął się w łeb, wykonując w jej stronę przepraszający gest. No tak, kto by chciał tak żałosny los. - To tymczasowe, nie będzie moją żoną. To po prostu korzystne, mam spokój i ona też. - wyjaśnił z błyskiem w oczach, dumny ze swojego układu zapewniającemu mu wszystko. Jej kolejny gest sprawił, że wywrócił oczyma. - No przecież Ci kurwa nie dokuczam, jesteś dość wyjątkowa i rzucasz się w oczy, a to lepiej niż zniknąć w tłumie. No już nie bądź taka. I nie, nie zamierzam cieszyć się Violką. A jestem tylko facetem, zawsze lubię popatrzeć na ładne babki. Wybacz. Skrzyżował ręce na torsie, stukając palcami w ramiona. Materiał przyległ nieco do nich pod napięciem, pokazując wysportowaną sylwetkę. Był głupi, ale ładny, taki plus tego wszystkiego. Brunet gwizdnął zaczepnie, udając, że patrzy w inną stronę. - Bywała super, teraz mniej. Nie chciał ciągnąć tematu Emily, był drażliwy na tym punkcie. Wciąż miał jej dużo za złe, wciąż nie mógł uwierzyć we własną naiwność wobec jasnowłosej. Wydawało mu się jednak, że Fredka jest normalniejsza. Ludzka. Nie zgrywa idealnej. Zaciągnął papierosa, pozbywając się go z płuc w innym kierunku, niż zwykle, skoro już odgoniła nadmiar dymu. Nie chciał niszczyć jej wysiłku. Ciemnozielone oczy chłopaka zerkały w jej stronę, gdy mówiła. Trochę przerażające, że musiała nauczyć się żyć z czymś takim reagować, sterować ciałem w resztkach świadomości tak, żeby się nie zabił. Jego nowy kumpel miał przejebane. - Chyba rozumiem, ale i tak, współczuję. Dzielna jesteś, ja bym nie chciał tak żyć. Wiem, że nie masz wyjścia, ale wydajesz się to akceptować. Jak będę Cię widział, to Ci stara pomogę, jak coś się będzie działo. Może mi powiesz, czy wygram galeony lub rozbije się motorem przy okazji. No wiesz, sam go naprawiam, metodą prób i błędów. Wyszczerzył się, wzruszając ramionami, chociaż był nieco dumny ze swoich zainteresować. Szturchnął ją zaczepnie, chociaż z delikatnością i znów wsunął fajkę pomiędzy spierzchnięte nieco usta. Kończyła się. Przyjemności trwały zwykle zbyt krótko.
Ostatnio zmieniony przez Charlie O. Rowle dnia Sob 27 Mar - 1:23, w całości zmieniany 1 raz
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Wywracam oczami kiedy ten stara się znowu wyrazić wyższe mniemanie o sobie. Zauważyłam, że nie chce dopuścić do tego, bym przypadkiem nie pomyślała, że nie jest zajebisty, na co reagowałam ze średnim entuzjazmem. - Skoro musisz mi to mówić, to znaczy, że nadal chłopcem. Mówił ci ktoś kiedyś, że za bardzo się starasz? Żeby być spoko, czasem po prostu wystarczy być spoko, a nie mówić, że się jest spoko - mówię bardzo mądre słowa z miną filozofa, wskazując na niego papierosem. - Gówno widzę. Jestem mówiącym jasnowidzem, który nie słyszy swoich przepowiedni - mamroczę pod nosem, bo już coraz mniej chętnie chciałam opowiadać o tym jak chujowo mi idzie przepowiadanie przyszłości, a Charlie nie miał ewidentnie o tym zielonego pojęcia. Nie to, że było w tym coś złego, większość osób tak miała, po prostu co za dużo to niezdrowo. A ja nie byłam osobą szukającą atencji w tak prosty sposób jak chwalenie się swoimi genami. Uśmiecham się i kiwam głową, kiedy ten zgadza się też a propo rodziców. Nie mam nic więcej do opowiadania o swoich ni jego starych, mam wrażenie, że to nie jest interesujący temat i nasi rodzice nie są warci strzępienia na nich języków. - A. No ok. Viola to wie, mam nadzieję? - upewniam się, zaciągając się papierosem i unosząc brwi. Coś tam mi mówiła, że to bullshit, ale mimo to wolę się upewnić. Szczerze mówiąc też nie mam zielonego pojęcia jak się z tego wywiną, ale to nie moja sprawa. Jednak jeśli Strauss będzie potrzebowała jakiejkolwiek pomocy ode mnie sama przemycę ją w worku po ziemniakach do Niemiec. - No ok, czaje, ale nie lubię jak ktoś tak pierdoli. Bo wiadomo, że zbyt ładni ludzi są albo chujowi albo durni - mówię swoje kolejne mądrości. Nie chcę też urągać gustowi Charliego, który ewidentnie właśnie ma taki typ, ale co ja mogę wiedzieć. Kiwam głową na zdanie o siostrze, czując, że nie powinnam poruszać bardziej tego tematu i zaliczając go do jakiś bardziej drażliwych dla chłopaka. - Zaraz ci kurwa przewidzę, że umrzesz zasrany przez gołębia jak nie skończysz z pity party wobec mnie - mówię i zrywam się z miejsca energicznie. Rzucam papierosa na ziemię i zgniatam go z werwą. - No, kurwa dobra, ja wypierdalam, nara księżniczko - mówię przeskakuję kanapę, by machnąć na pożegnanie Charliemu i już znaleźć się po drugiej stronie, by truchtać wesoło do zamku.
/fredka zt
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Zajęcia z gier miotlarskich Prima Aprilis! Święto kawalarzy i jeden z bardziej lubianych dni przez Josha. Ostatnio miał więcej powodów do radości, ale to już zostawił dla siebie. Najważniejsze, że udało mu się przygotować dla uczniów coś ciekawego, a przynajmniej miał nadzieję, że będzie to dla nich interesujące i zabawne. Tak, tego dnia stawiał bardziej na zabawę, niż ćwiczenia, choć w jego przypadku szło to w parze. Trochę żałował, że zajęcia skupiały się na umiejętnościach ścigających i pałkarzy, ale następne chciał zrobić już dla szukających oraz obrońców. Cóż, wszystkiego na raz nie mógł robić. Dotarł na miejsce zajęć, które było do tego idealne. Nie potrzebowali ćwiczyć na boisku, a i nie chciał Chrisowi dodawać sprzątania. Poza tym, czy na zajęcia w Prima aprilis było lepsze miejsce, niż Miejsce Psot? Rozłożył na przyczepionej tutaj sofie potrzebne przedmioty do zajęć, po czym rozciągnął się, czekając na uczniów i studentów. Zaznaczył, że nawet dorośli mogą przyjść, jeśli chcą, gdyż charakter tych zajęć był dość luźny. W końcu stanął, trzymając dłonie na biodrach, uśmiechając się szeroko, gdy dostrzegł nadchodzące pierwsze osoby.
Zasady Prima Aprilis 04.04 zostanie opublikowany mój post z I etapem. Do tego dnia można próbować spłatać Joshowi figla, z racji święta. Będę rzucać kością na to czy powiodło się (parzysta), czy nie (nieparzysta), więc proszę nie sugerujcie powodzenia za mnie. Każdy, kto chce splatać Joshowi figla, niech otaguje go @"..." Możliwe, że wtedy będę wam odpisywać na bieżąco. Przedmiotów na sofie nie ruszamy pod groźbą wyrzucenia z zajęć. EDIT: Wiadomo, żarty raczej na poziomie, nic co może skutkować urazem itd. Pamiętajcie, że mimo wszystko to wciąż wasz profesor. Dziękuję