Innymi słowy miejsce, gdzie poltergeist postanowił kiedyś zademonstrować swoje umiejętności i ukraść z pokoju nauczycielskiego... sofę. Nie dość, że ją zwędził to przykleił do podłoża na Trwałego Przylepca. Jest całkiem wygodna i położona nieopodal Zakazanego Lasu.
______________________
Autor
Wiadomość
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
punkty bez sprzętu 75 ścigający nie przerzuty 3/5 atak I13 → 14 XD → 77 - siła; 2 → 6 - celność + 80 atak II 79 - siła; 5 - celność + 63
— Pani auror, to nie tak jak Pani myśli, ja wszystko wytłumaczę — odpowiedział, w istocie unosząc ręce ku górze, choć nie na długo i nawet niespecjalnie do końca – kiedy tylko stanęła naprzeciw niego, opuścił je, by objąć ją na moment, bez jakiegokolwiek baczenia na dzielący ich świerk, choć oczywiście na tyle delikatnie i rozsądnie, by niczego nie uszkodzić. Ich związek mógłby nie przetrwać próby kolejnego złamania różdżki. — Damy radę — oznajmił, unosząc kącik ust. Nie musiała długo szukać oznak jego nastroju, cały zdawał się promienieć i miał do tego multum powodów. Obecność kapitan Gryfonów przy jego boku niewątpliwie była jednym z nich. Popatrzył na nią z uczuciem, a kiedy przypomniał sobie o krótkiej wiadomości, jaką do niej posłał, objął spojrzeniem również jej sylwetkę, skupiając się na estetycznie podkreślonych krągłościach. — Czujesz się... zaniedbana? — zapytał, gdy jej słowa dotarły do niego nieco dosadniej. Nie zabierał jej zbyt często na randki, bo i ze względu na status ucznia były one nieco ograniczone, do tej pory nie przypuszczał jednak, że być może z jej perspektywy nie starał się wystarczająco. Dopiero teraz, najpewniej nieświadomie dała mu tym do myślenia. Westchnął bezgłośnie i nachylił się, by ukraść jej buziaka. — Obiecuję poprawę, chociaż Joshowi raczej trudno dorównać. Wysłuchał śpiewającego z początku Walsha, nie potrafiąc ukryć rozbawienia i w odpowiednim momencie dosiadł miotły i wzbił się w powietrze. Nie trzeba było długo czekać na podanie od Moe, złapał sprawnie piłkę i cisnął nią prosto w balon, rozbijając go z hukiem. Sprawnie powtórzyli całą akcję i tak oto Josh dwukrotnie został obsypany złotem. Chyba potrafili współpracować.
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
punkty bez sprzętu 8 ścigający not yet przerzuty brak atak I9 i 6 czyli pudło atak II30 i 1 czyli Josh łapie
Ja cię baton, jak to się stało, że zapomniałem o lekcji miotlarstwa? Po ostatnim treningu i słowach Morganki wezbrały się we mnie nadzieje, że może jakimś cudem będę mieć szansę na byciu w drużynie! A tymczasem całkowicie się zajebałem w akcji i to nie robieniem psikusów innym, a po prostu własnymi myślami, nie robiłem niczego produktywnego. Kiedy się już zorientowałem jak w dupie z czasem byłem, pognałem na miejsce spotkania i od razu wziąłem się za zadanie, które Josh musiał mi szybko przedstawić osobiście, żebym w ogóle wiedział o co chodzi. Byłem nieco zdezorientowany całą tą sytuacją ze spóźnieniem i nie mogłem się wczuć w lekcje co było zauważalne od razu przy próbach trafienia w balon. Pierwsza próba była paskudna, nie było nawet blisko balona, druga zaś była tak przewidywalna, że Josh bez problemu złapał kafla. No nie był to mój dzień, moje uciekanie myślami i całe to nagłe zbieranie się na lekcje wcale nie pomagało. No cóż, może następnym razem się poszczęści.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
punkty bez sprzętu 116 ścigająca nie przerzuty zostało 3/7 atak I91, 1 (4) atak II96, 3 (4) (obie asysty dopiszę jak dopadnę kostki partnera, ale niewiele zmienią)
Kiedy tylko ją objął, wyciągnęła ramiona ku górze i zawiesiła mu się na szyi, usiłując zarówno uważać na to, by nie pozbawić go świerkiem oka, jak i samemu świerkowi oszczędzić kolejnych wrażeń. Zdążyli już sobie udowodnić, że kondycja babcinej różdżki nie była w stanie definiować tego, w jakich znajdowali się relacjach, co jednak wcale nie zwalniało dziewczyny z wewnętrznego obowiązku dbania o to, by w najbliższym czasie nie narażać ani cennych dla niej przedmiotów, ani siebie i bliskich. No chyba, że mowa była akurat o miotlarskich wojenkach. - Radzę sobie. - skłamała, ale nie w kwestii zaniedbania, tylko raczej wolnego czasu na c o k o l w i e k. Co prawda zdawała sobie sprawę, że raczej nie odmówiłaby mu żadnego spotkania i być może jego widok poza lekcjami dałby jej zapewne więcej sił do dalszych zmagań z ostatnią klasą, ale na co dzień kompletnie nie miała głowy, by o tym myśleć. Ostatnimi czasy tonęła w zaległościach na tyle, że nie miała czasu nawet na sprawy drużynowe. I nawet, jeżeli znajdował się w emocjonalnej hierarchii wyżej niż ekipa gryfońskich miotlarzy (czyżby?) to poczucie obowiązku było najzwyczajniej silniejsze od sercowych zachcianek. Na szczęście (?) tym razem nie chodziło o żadne atrakcje, w których rywalizowaliby między sobą. Zasady brzmiały całkiem przyjemnie i łatwo, gorzej jednak ze spełnieniem wymagań profesora stojącego na straży balona. O czym zresztą szybko się przekonała, kiedy jej szalone kiwki, zwody i inne kombinacje ostatecznie spaliły na panewce, gdy każdorazowo w ostatniej chwili Walsh zdążył wybronić brokatowej zabawki końcami palców. Lądując, zaczepiła jedynie kapitana Krukonów podrzuceniem brwi - będącym najwyraźniej jakąś obietnicą, że to jeszcze nie był koniec. - To niemiłe. - oceniła stan Walsha a następnie wytknęła chłopakowi brak litości z wyrysowanym w mimice wyrzutem. Bo w końcu jak on tak mógł dokuczać biednemu profesorowi miotlarstwa? Nieładnie, bardzo nieładnie.
Wyglądał jak ozdoba choinkowa i dobrze! Śmiał się w głos za każdym razem, gdy zostawał obsypany brokatem, ciesząc się, że Alex stanął na wysokości zadania i stworzył dla nich idealny cel. Cieszył się, gdy widział uśmiech na twarzach dzieciaków, przypominając sobie słowa Christophera, iż właśnie ci, których miał przed sobą, trenowali z miłości do tego sportu. Jeśli ktoś tak nie podchodził do quidditcha, mógł nie przychodzić na jego zajęcia. Gdyby jeszcze wiedział, że dla niektórych był pod pewnym względem ulubionym profesorem, z pewnością uśmiech nie schodziłby mu z twarzy przez kolejne tygodnie. - Dobra! Chciałbym, żebyście na każdym meczu widzieli pętle jak ten balon i trafiali w nie z taką samą precyzją. Niech się dzieje na boisku, niech są piękne strzały, bez przerzucania obrońcy przez pętle - rzucił, kiedy wykaszlał brokat zalegający mu w ustach. Odwiązał się od liny i przez moment zwisał głową w dół, zrzucając z siebie nadmiar brokatu, obsypując nim wszystkich w pobliżu. - Brawa na początek dla tych, którzy trafili każdorazowo w balon. Zdobywacie po dwadzieścia punktów dla domu. Ci, którzy trafili raz, dostają dziesięć punktów. Teraz pora poćwiczyć wasze umiejętności trafiania w obrońcę, ale to już nie będę ja - zaśmiał się, po czym jednym machnięciem różdżki rozesłał do wszystkich pałki, zdradzając tym samym, z czym będą mieć teraz do czynienia. - Żeby było to jasne, mówię od razu - nie pochwalam faulowania. Żadne specjalne zrzucanie z miotły, celowanie komuś w twarz, aby złamać nos, celowe uszkadzanie miotły - ton głosu miotlarza w jednej chwili z radosnego, ciepłego, przeszedł w chłodny i surowy, a jego spojrzenie posyłało ostrzegawcze błyski, gdy spoglądał kolejno na każdego z uczestników zajęć. - Jeśli na meczu powtórzy się cokolwiek z tego, co było na poprzednim, dopilnuję, żeby osoby biorące udział nie wsiadły więcej na miotłę w szkolnych rozgrywkach. Nie chcę słyszeć obrażania siebie wzajemnie na boisku, a tłumaczenie, że to żarty, będą nagrodzone żartem ode mnie i bynajmniej nie będzie to brokat z balona - dodał jeszcze, nie zatrzymując się spojrzeniem na nikom konkretnym, mówiąc do wszystkich. Wiedział, jak łatwo można dać się ponieść emocjom, ale nic nie tłumaczyło agresji w trakcie meczu czy to słownej, czy fizycznej. - Dobra! Pałki w dłoń i rozgrzewka! Każdy z was niech ostrożnie się zamachnie, jakby chciał trafić w tłuczek. Rozgrzejcie ramiona - rzucił już weselej, energiczniej, klaszcząc w dłonie. Kiedy wszyscy wykonywali machnięcia dla rozruchu, on sam otwarł skrzynię, w której miał tłuczki. Specjalnie na potrzeby zajęć poprosił @Camael Whitelight o pomoc w przygotowaniu tych piłek. Teraz wystarczyło jedynie je wypuścić. - W parach, w których celowaliście we mnie, będziecie teraz odbijać tłuczek. Tak, celujecie w siebie nawzajem. Każdy z was wczuwa się teraz w pałkarza na meczu, który musi obronić samego siebie przed ciosem, a jednocześnie unieszkodliwić na moment przeciwnika. Celujecie w brzuch, uda, ramiona. Zostawiamy siniaki zamiast złamanych kości - wyjaśnił dość prosto, na czym polega ich ćwiczenie, po czym zaczął okrążać ich, poprawiając, gdy widział błąd w trzymaniu pałki, albo trudności w celowaniu.
Zasady Wykonujecie dwa ataki (fabularnie wymiana tłuczkiem może trwać dłużej, ale kosteczkujecie na dwa). BIERZCIE POD UWAGĘ RZUT PARTNERA, aby uwzględnić to w swoim poście - jeśli partner ma wysoką kość na siłę ciosu, a wy macie kość na obronę, uwzględnijcie w poście, że nie było to jak odbicie puszka pigmejskiego, a naprawdę silnie posłaną piłkę.
Atak: k6 - celność: 1,2 -tłuczek leci prosto w twarz i jeśli twój przeciwnik go nie odbije, tłuczek rozbije się na jego nosie... zalewając jego twarz żółtą farbą! Spokojnie, łatwo się zmywa. 3,4 - coś tu poszło nie tak i tłuczek mija ciało twojego przeciwnika, może pora myśleć o okularach? 5,6 - trafienie idealne (brzuch, udo, ramię - wybierz sobie), o ile twój przeciwnik go nie odbije, plamiące dane miejsce żółtą farbą
k100 - siła: 0-20% - no marnie, w przypadku trafienia tłuczek wydaje z siebie ciche kwiknięcie, co brzmi jak śmiech... tak, śmieje się z ciebie 21-50% - całkiem ładne trafienie, poprawne 51-90% - silne, zostawiające siniaka w przypadku trafienia, a tłuczek piszczy, jakby to jego bolało 91-100% - troszkę za mocno uderzyłeś i mógłbyś złamać komuś rękę, do czego tłuczek nie chce dopuścić i... wybucha, plamiąc ciebie całego czerwoną farbą (oj, to chyba ostrzeżenie...)
Obrona:
1-4 cóż, nie wyszło, musisz poczekać chwilę, aż tłuczek się odtworzy (lub zawróci, jeśli twój partner spudłował) 5,6 - udaje ci się odbić tłuczek, przechodząc tym samym do ataku
Przyglądała się kolejnym osoba jak ćwiczą kiedy nauczyciel ponownie zabrał głos i wytłumaczył na czym ma polegać ich kolejne zadanie. Chwyciła za pałkę i rozgrzała ramiona wykonując kilka wymachów, a po niej wsiadła na miotłę i poczekała, aż Tristan również wzniesie się na swojej miotle i się zaczęło. Cam odbiła pałką dwa razy tłuczek celując w chłopaka. Oba ataki były celne, pierwszy wymierzony w udo, drugi zaś w ramię. Dziewczyna nie walnęła również z całej siły, by zrobić Tristanowi krzywdę, nie chciała zrobić tego i nie zamierzała skrzywdzić chłopaka, ale oba uderzenia były na tyle silne by piłka bezs problemu zmierzała w kierunku celu. Pierwszy został jednak odbity i na szczęście nie trafił Cam. Minął ją o dobre kilka metrów, a ta wykonała gwałtowny zwrot i odbiła tłuczek wykonując drugi atak, który również został odbity i skierowany w nią. Tym razem już bardziej celnie, ale i dziewczyna mocno chwyciła za pałkę, którą ostatecznie odbiła piłkę. I tak skończyło się zadanie tej dwójki. A po wszystkim oboje wylądowali bezpiecznie.
- Hej, dobrze Ci poszło. - skomentowała poczynania swojego kolegi z pary dziewczyna podchodząc do niego. Po chwili poczęła przyglądać się kolejnym parom.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
punkty bez sprzętu 128 pałkarz tak przerzuty 0/8 atak I59/6 obrona I6 atak II62/ 4 obrona II6
Kiedy skończyły, uśmiech gościł na jej twarzy, widząc że nauczyciel miotlarstwa, pokryty brokatem, do złudzenia przypomina słynnego filmowego złoczyńcę, Goldenface’a, byłego pracownika fabryki złota. Śmieszkowanie się jednak szybko skończyło, gdy Walsh przeszedł do objaśniania zasad drugiego zadania. I nawet dwadzieścia punktów zdobyte dla Krukonów, nie było w stanie uspokoić Brooks, która (co zresztą zrozumiałe), mocno personalnie odebrała słowa profesora o pomeczowych zachowaniach oraz faulowaniu. W pewnych kwestiach nie zgadzała się z nim kompletnie, jednak to była jego lekcja, a ona nie zamierzała się wyrywać przed szereg ze swoimi racjami. Prawda była taka, że nic dobrego by to nie przyniosło, a jedynie mogło się skończyć niepotrzebnym napięciem. Zdusiła więc w sobie potrzebę odbijania tłuczka po swojemu i postanowiła robić wszystko zgodnie z zaleceniami.
Kiedy Azjatka z Gryffindoru uniosła się na miotle w przestworza, Brooks chwyciła pałkę w lewą dłoń, wskoczyła na Nimbusa i dołączyła do niej. Kiedy tłuczek zaświszczał tuż obok, uderzyła żelazną piłkę w kierunku dziewczyny. Nie włożyła w to całej siły, w końcu mogłoby się to skończyć źle, a trzeba było mieć na uwadze fakt, że był to trening szkolny, nie zawodowy. Tłuczek trafił idealnie tam, gdzie chciała. W rękę, w której Mulan trzymała pałkę. Powinno jej to nieco utrudnić potencjalny kontratak. Druga próba nie była tak skuteczna. Krukonka chciała powielić poprzednie uderzenie i ponownie osłabić kończynę Azjatki, ale tym razem nieznacznie chybiła. @Mulan Huang
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
punkty bez sprzętu 13 pałkarz tak przerzuty 0/1 atak I siła: 29 celność: 3 obrona I 4 atak II siła: 47 celność: 4 (przerzucone na 2) obrona II 1 rzuty: tutaj
Zachichotał słysząc te śmieszne słowa w ustach @Jessica Smith. - Nie wiem w jakim języku mnie właśnie wyzwałaś, ale mam nadzieję, że to nie była jakaś klątwa - oznajmił, dźgając Krukonkę delikatnie i zaczepnie w ramię. - Freja nigdy nie chciała dać się zaciągnąć aż w te rejony - wzruszył ramionami, ale w gruncie rzeczy Jessica miała rację i większość wolnego czasu spędzał albo w SS albo w Mungu, przynajmniej w ostatnim roku. Zaraz później zlustrował jej nos, marszcząc brwi na widok delikatnej białej kreski. - Hit, nie wiedziałem, że w Norwegii robili darmowe dziarki, ale w sumie może to i lepiej, bo nie wiem czy jakiś tatuaż na mordzie by mi pasował. Na więcej dyskusji nie mieli czasu; z marszu rozpoczęli swoją fantastyczną współpracę, która skutkowała tym, że Josh pływał w brokacie (Jess to jednak miała parę w łapie), a on okazał się zajebistym asystentem. - Pierwsza Dama zawsze do usług - ukłonił się nisko w odpowiedzi na jej podziękowania, szczerząc się wesoło. Oczy mu rozbłysły na wiadomość, że teraz będą pałować i miał cichą nadzieję, że choć trochę się wykaże, w końcu nie bez powodu tyle miesięcy grał w drużynie na tej pozycji (nieważne, że na rezerwie!). - No to niech nas teraz Rowena ma w swojej opiece - tym pozytywnym akcentem zaczął się rozgrzewać, tak jak Josh przykazał, aby po paru minutach wskoczyć na miotłę i rozpocząć z Jess festiwal spierdolenia ćwiczenia. Ostatecznie oboje mieli twarze ujebane w żółtej farbie, bo obrońcy byli z nich chujowi, ale każdemu udało się raz wyjebać drugiemu tłuczek prosto w ryj. Klasa. - Mam nadzieję, że nic ci nie jest? - spytał z troską, gdy już skończyli, będąc w gotowości do naprawiania ewentualnych strat za pomocą magii leczniczej. - Nie uderzyłem cię zbyt mocno? Sorka, Jess!
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
punkty bez sprzętu 0 ścigający nie przerzuty 0 atak I14, 5 obrona I1 atak II 72, 4 obrona II 1
Teraz tłuczkowanie, tak? Nie ma problemu. Z pewnością dadzą sobie jakoś z tym radę. Albo i nie, bo trzeba było przyznać to, że Huang była naprawdę kiepska w odbijanie tłuczków, które leciały w jej kierunku. Z pewnością będzie miała po tym jakieś siniaki. Nie było innego wyjścia. Po prostu Krukonka potrafiła ją rozłożyć naprawdę szybko, ciskając w jej kierunku pociski z niesamowitą precyzją. Jak szło jej atakowanie przeciwniczki? Średnio na jeża. Okay może i pierwszy strzał był celny, ale co z tego jeśli był niezwykle słaby. Tak, że piłka się nawet z niej zaśmiała, a dziewczyna nie miała większego problemu z odbiciem go? Potem może i nieco zabrakło precyzji, ale za to strzał był o wiele mocniejszy. Koniec końców jednak faktycznie była to klapa i musiała się z tym jakoś pogodzić.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
punkty bez sprzętu 6pkt pałkarz nie przerzuty 0/1 atak I 47-siła 1-celność (prosto w twarz) obrona I 2 (nieudana) atak II 41-siła 6-celność (prosto w brzuch) obrona II 3 (nieudana) Kostki: tutaj
Porażała ją czasem pozytywność @Aslan Colton w reakcji na właściwie wszystko co go spotykało. Rozpuszczające się szczury na LabMedzie? No problem. 'Wyzwiska' w języku, którego nie rozumie? Super sprawa, fajnie brzmią. Darmowe dziarki w Norwegii - nawet jeśli na twarzy? Hit. Niespecjalnie udany występ na miotlarstwie u Josha? Anyway, skrzydłowym jest zajebistym. Chyba powinna się od starszego kolegi nieco nauczyć, bo jakoś od razu i jej humor windował w górę w spotkaniu z niedorzecznym aslanowym humorem i wyszczerzem. Niemniej, szare ocz Smith ozdobiła marsowa zmarszczka na czole, kiedy dowiedziała się jaki jest kolejny etap lekcji. Oczywiście, wiedziała, że miotlarstwo to nie tylko ściganie się na miotłach czy ciskanie kaflem... — To będzie cyrk, Aslan — stwierdziła, dzierżąc quidditchową pałkę - która nagle wydawała jej się wybitnie ciężka. — Trzymanie kafla na miotle jeszcze zdzierżę, ale jak mam odbić tłuczek i nie spaść? — Nie była zbyt pozytywnie nastawiona, podchodząc do rozgrzewki. Ale potem było już tylko lepiej - bo chociaż nie obroniła się przed żadnym tłuczkiem ciśniętym przez Krukona (a tylko przed jednym powinna), tak oba jej własne uderzenia były zaskakująco celne. I latający Lew był teraz Pół-Krukiem i Pół-Kanarkiem, oblany żółtą farbą. Schodząc na ziemię, zaczęła czyścić swoje okulary. — Niee-e — przeciągnęła głoskę, w odpowiedzi na troskę Coltona uśmiechając się szeroko. — Jest w pytę — roześmiała się, trącając studenta w ramię. Naprawdę powinna jeszcze raz podziękować Darrenowi za wciśnięcie jej na miotłę, bo za każdym razem, kiedy wzbijała się w powietrze, to bawiła się wybitnie.
punkty bez sprzętu 48 ścigający nie przerzuty 1/3 atak I 39, 1 obrona I4 atak II3, 5 obrona II3
Victoria zaśmiała się cicho, kiedy Billie rzuciła coś na temat tego, że nie powinny mieć litości dla profesora, a kiedy już wylądowały i odpoczywały po pierwszej części zadania, uśmiechnęła się do niej ciepło i skinęła głową na znak, że ona również dziękuje. - Jestem pewna, że jeśli będziemy dalej ćwiczyć, wszystko pójdzie nam świetniee - stwierdziła z zadowoleniem, a później wysłuchała ponownie tego, co profesor Walsh miał do powiedzenia, żeby zaraz złapać ponownie głębszy oddech i uspokoić nieco drżenie dłoni, które na pewno były nieznacznie zmęczone po tym pierwszym przelocie. Musieli jednak działać dalej, więc zaraz uśmiechnęła się ponownie do Billie i wzbiła się w powietrze, żeby przystąpić do drugiego etapu lekcji. Przyszła pora na jej atak, czy może odbicie, więc postanowiła się postarać i okazało się, że odbicie było całkiem niezłe, poszło elegancko, poprawnie, aczkolwiek na pewno daleko temu było do rewelacji. Niemniej jednak tłuczek pomknął przed siebie, by trafić Billie prosto w nos i Victoria aż wciągnęła głęboko powietrze, by zaraz odetchnąć spokojniej, gdy zdała sobie sprawę, że na dziewczynę po prostu wylała się żółta farba! Przynajmniej nie musieli kończyć w skrzydle szpitalnym, a to zawsze coś. Spróbowała zatem jeszcze raz, czując doskonale, że siła jej uderzenia była co najmniej marna i poczuła, jak mocno rumienią się jej policzki, gdy tłuczek wydał z siebie... kwinięcie? On się z niej najnormalniej w świecie śmiał! To było potwornie żenujące i Brandon niemalże przegapiła moment, w którym udało jej się, poniekąd, trafić Billie w ramię. Sama miała zaś zdecydowanie mniej szczęścia, jeszcze mniej, jeśli to możliwe, bo po prostu dwa razy oberwała w nos, co było niemalże tak potworne, jak niezłapanie znicza i nie podobało jej się to ani trochę. Starała się jednak nie narzekać, ociekając żółtą farbą, bo w końcu była tutaj, żeby się czegoś nauczyć. Uniosła zatem kciuki w górę, pokazując Billie, że były to zdecydowanie dobre ciosy, nawet jeśli bolesne.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
The author of this message was banned from the forum - See the message
punkty bez sprzętu 0 ścigający nie przerzuty 0/0 atak I66,3 obrona I5 atak II21,2 obrona II6
Kiwnął głową na znak, że rozumie i wrócił na miotłę, na komplement w żaden sposób nie zareagował. Czekał cierpliwie na dalsze zmagania, obserwując uczniów robiących z Josha świąteczną dekorację. Nawet się uśmiechnął, wyobrażając sobie nauczyciela jako renifera na święto Yule. Odpłynął nieco uwagą poza teraźniejszość, co też od razu było widać bo jego nieobecnej minie i pustawym wzroku. Ogłoszenie drugiego etapu wyrwało go z przemyśleń, a raczej zrobiło to otrzymanie pałki. Zazezował na nią i rozejrzał się, zaciekawiony do czego ma jej użyć. Mruknięcie zrozumienia i mknący w jego stronę tłuczek później jedynie dzięki swojemu instynktowi zdołał go odbić. Wytrzeszczył oczy, gdy piłka piszcząc pomknęła w siłą dal. -Przepraszam! Rzucił do Camelii, nie tyle co za nietrafienie a nieprzykładanie uwagi. Kolejny atak również odbił, posyłając tłuczka w ramię dziewczyny, a raczej taki miał zamiar, bo piłka zmieniła kierunek i leciała prosto w twarz puchonki. Ta całe szczęście również odbiła piłkę, co Tris skomentował westchnięciem pełnym ulgi. Gdy znudzili się odbijaniem tłuczka poleciał za Camelią i wylądował obok niej. -Tobie również, bylibyśmy dobrą parą pałkarzy. Rzucił z uśmiechem i postukał pałką po swoim lewym ramieniu.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
punkty bez sprzętu 139 ścigający tak przerzuty 5/10 atak I71-1 obrona I5 atak II47 - 6 obrona II6
No to zabawa trwa dalej. Pałki w dłoń i można ćwiczyć dalej chociaż tym razem z tłuczkami dla odmiany. Miała jedynie nadzieję, że Rauch się wykaże jako drużynowy pałkarz i będzie w stanie obronić się przed jej atakami. Na meczu sobie radził całkiem dobrze także nie widziała powodu czemu teraz miałoby być inaczej. Jako pierwsza uderzyła w morderczą piłkę, która pojawiła się blisko nich. Tłuczek pisnął jakby z bólu i pomknął w kierunku Juliusa trafiając go prosto w twarz. Tyle dobrego, że nic mu nie połamała. Przynajmniej nic na to nie wskazywało. Sama nie miała problemów z obronieniem ataku Raucha i uderzyła w niego po raz kolejny, ale tym razem nieco lżej, celując w jego prawe udo, co udało jej się idealnie. Kolejna plama farby powstała na ciele Krukona, a ona sama po raz kolejny odbiła skierowany w jej kierunku tłuczek. Wyglądało na to, że jednak poradziła sobie z tym zadaniem nieco lepiej niż chłopak.
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
punkty bez sprzętu 133 pałkarz nie przerzuty 0/8 atak I62 | 1 obrona I4 → 3 → 6 atak II 42 | 5 obrona II 2 → 4 → 4
— Ani krztyny — odparł ani na chwilę nie przestając zadziornie się szczerzyć w jej kierunku przy akompaniamencie adekwatnego błysku w ciemnobrązowych ślepiach. W tym momencie prawdopodobnie przypominał bardziej kilkuletniego chłopca aniżeli w zasadzie dorosłego mężczyznę, zawodowego gracza czy kapitana drużyny. Między innymi jednak za to tak cenił lekcje Walsha – za tą luźniejszą atmosferę i naukę poprzez zabawę, bo przecież nikt nigdy nie powiedział, że zajęcia muszą być stuprocentowo poważne, żeby coś z nich wynieśli, ba, może nawet dzięki takiej formie wynoszą z nich właśnie więcej. Naprawdę miła odmiana po tych rygorach u Limiera, Avgusta czy jego zawodowych treningach, gdzie też raczej nie ma miejsca coś takiego. Raz jeszcze wyrzucił pięść w górę w geście triumfu, gdy pierwszy atak ze strony Puchonki zakończył się pełnym powodzeniem i Joshua raz jeszcze skończył cały w złotym brokacie. Aż nie chciał sobie wyobrażać, ile czasu zajmie mu pozbycie się wszystkich tych błyszczących drobinek po ilościach, w których dziś został skąpany. To się nazywa poświęcenie! — No nieee, było tak blisko! — jęknął z zawodem, gdy kolejne podejście Krawczyk zakończyło się fiaskiem i ciśnięty przez nią kafel ledwie musnął balon, nie czyniąc mu przy tym większych szkód i tym razem Walsha ominął brokatowy prysznic. Trzy na cztery całkowicie udane ataki w wykonaniu ich duetu to i tak był niezły wynik, więc od razu podleciał do dziewczyny, żeby zbić z nią raz jeszcze piątkę. Po tym jak ostatnia z par skończyła mężczyzna zarządził koniec tej zabawy i przeszedł do kolejnej części lekcji – uprzednio strzepując z siebie nadmiarowy brokat, którego nieco i na nim wylądowało – najwyraźniej związanej z pałowaniem sądząc po pałkach, które znalazły się w ich dłoniach. Na kilka chwil zrobiło się poważniej, gdy nauczyciel tłumacząc zasady nawiązał do incydentu po poprzednim meczu, o którym sam jedynie słyszał, by zaraz potem powrócić do swojego pogodniejszego tonu i zarządzić krótką rozgrzewkę. Rudzielec poprawił chwyt na pałce, robiąc nią kilka wymachów, żeby rozruszać ramiona i lepiej ją wyczuć. Całkowicie poświęcił się ściganiu, ale już niejednokrotnie udowodnił, że na pozycji pałkarza też sobie dobrze radził, mając zresztą ku temu zresztą całkiem niezłe predyspozycje fizyczne. — Gotowa? — zapytał z uniesionym szelmowsko kącikiem ust, gdy przeszli już do właściwego ćwiczenia. Tłuczek poszedł w ruch, a on wziął całkiem porządny zamach i posłał piłkę… prosto w twarz dziewczyny. Ups? Nie do końca tak planował i liczył, że ta wykaże się wystarczającym refleksem, żeby to odbić, bo trochę w to włożył siły – miał wrażenie, że ten tłuczek aż pisnął, jak go trafił. Wprawdzie właśnie dzięki zamachowi na twarz – tylko z użyciem kafla – są dzisiaj razem, ale no, co za dużo to niezdrowo. Na szczęście dała radę to odbić, odpowiadając mu zresztą pięknym za nadobne. — Nieźle — skomentował, czując, że to był całkiem solidny cios, gdy się przed nim obronił, robiąc zwrot do nadawcy. Tym razem troszeczkę stonował siłę uderzenia i lepiej przycelował, posyłając tłuczek w jej prawe ramię. Rudowłosa ponownie nie miała problemu z obroną, czego jednak nie można było powiedzieć o drugim ataku z jej strony. — Ale wiesz, że jestem tutaj…? — rzucił z rozbawionym uśmiechem, nie mogąc się powstrzymać, gdy piłka się z nim rozminęła, gotów umknąć, gdyby postanowiła mu spróbować przyłożyć pałką czy coś za to śmieszkowanie.
punkty bez sprzętu 15 pałkarz nie przerzuty 1/1 atak I85, 1 obrona I 4 atak II 66, 1 obrona II 1
Z pewnością entuzjazm nie wyczerpał się u Billie po pierwszym przelocie - mięśnie były już porządnie rozgrzane i nawet jeśli trochę zmęczone, to zdolne do dania z siebie jeszcze więcej. Tym bardziej, że z pozycją pałkarza miała trochę więcej doświadczenia, bo zdarzyło jej się wejść na boisko z pałką w ręku - i choć długo była to pozycja przez nią wymarzona, to ostatecznie odrobinę... rozczarowująca. Billie z pewnością nie czerpała satysfakcji z mierzenia w ludzi ciężkimi piłkami, które mogły wyrządzić im krzywdę. Do tej pory poniekąd szukała swojego miejsca w drużynie. Biorąc to wszystko pod uwagę, sądziła, że będzie gotowa odbić lecącego w nią tłuczka bez problemów, ale zdecydowanie się przeliczyła; piłka poleciała wyżej niż się spodziewała, wycelowana centralnie w jej twarz. Przy standardowym tłuczku zamknięcie oczu na niewiele by jej się zdało, a twarz zalałaby się dużą ilością krwi... teraz też się zalała, ale poza lepkim uczuciem na twarzy, wszystko wydawało się na swoim miejscu. Nawet jeśli trochę zabolało. Przetarła twarz ramieniem, dziękując w duchu nauczycielowi za tę przezorność. Krótkim okrzykiem "żyję" poinformowała Victorię, że wszystko było w porządku. Nie była pewna, czy do dziewczyny to dotarło, bo kolejny atak wydał jej się dość delikatny - co nie zmieniało faktu, że i tak od niego oberwała, więc tłuczek równie dobrze mógłby śmiać się z niej. Szybko przekonała się, że wyszła z wprawy, bo piłka zdawała się lecieć dokładnie tam, gdzie Billie nie chciała, aby leciała - to jest aż dwukrotnie twarz Victorii zalała się żółtą farbą. I choć dziewczyna robiła dobrą minę do złej gry, to Billie poczuła się gorzej, tym bardziej, że do ataków faktycznie tym razem włożyła więcej siły. Nawet tłuczek piszczał z bólu! - Mam nadzieję, że nie zostaną ci siniaki. - W końcu to jeszcze nie był sezon na ciemne okulary.
punkty bez sprzętu31 pałkarz tak przerzuty 0/3 atak I 15-siła 1-celność obrona I 1 atak II 18-siła 2-celność obrona II 3
Kolejną częścią zajęć było coś, w czym Julius czuł się znacznie lepiej i, teoretycznie, powinno pójść jeszcze bardziej zadawalająco niż poprzednie ćwiczenie. Na swoje nieszczęście nie docenił swojej przeciwniczki, spodziewając się po niej mniej niż od Brooks, z którą nie tak dawno ćwiczył, a wtedy przecież z zawodowo grającą zawodniczką radził sobie w miarę dobrze, tylko pod koniec mu coś nie wyszło, a tak, zebrał dwa ciosy, nie wyprowadzając żadnego samemu, ponieważ celnie posłane tłuczki leciały zbyt wolno, by zaskoczyć Strauss. Zakończył ćwiczenie z obolałą twarzą, w którą uderzył pierwszy tłuczek, powodując pojawienie się czerwonego śladu nieopodal nosa, który widział już lepsze dni.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
punkty bez sprzętu 54 pałkarz nie przerzuty 0/4 atak I55, 5 obrona I6 atak II20, 3, przerzut 3 na 4 obrona II2 -> 5
Chociaż po pierwszej części lekcji czuła się już ładnie rozgrzana, to zgodnie z kolejnymi instrukcjami profesora wykonała kilka dodatkowych krążeń ramionami. Poświęcona na to chwila na pewno nie miała zaszkodzić, a lepiej zapobiegać, niż później leczyć. Kontuzji się nabawić nie chciała. O dziwo na wieść o tym, że teraz będą mieli latać z pałkami i odbijać tłuczki nie zareagowała tak źle jak zazwyczaj, co było w sumie miłą odmianą. Skinęła jeszcze głową na pytanie Willa, potwierdzając tym samym, że jest gotowa i w pełni przeniosła uwagę na czarną kulę, która zaczęła lecieć prosto na nią. A dokładniej prosto w kierunku jej twarzy. Może to kwestia tego, że naprawdę nie chciała oberwać i to jeszcze w tę część ciała, a może tego, że ze spokojem przyjęła wiadomość o pałowaniu - w każdym razie udało jej się odbić tłuczek z powrotem w stronę Ślizgona, któremu posłała przy tym spojrzenie z rodzaju "tak się chcesz bawić?". Patrzyła, jak i jemu udaje się obronić i po chwili ponownie musiała wykazać się niezłym refleksem. I do tego momentu wszystko było super fajnie, a później... no, coś się ewidentnie zepsuło. Owszem, trafiła w tłuczek, który żałośnie kwiknął, ale w uderzenie poszło tak mało siły, a jeszcze przy tym odbiła go gdzieś w bok, że Will nawet nie musiał się wysilać. - No co ty nie powiesz - prychnęła niby urażona, patrząc jeszcze za czarną kulą z nadzieją, że może postanowiła zawrócić i zetrzeć mu z ust ten uśmieszek. Nic jednak na to nie wskazywało, a Krawczykówna pamiętając, że wciąż jest na lekcji zamiast międzynarodowego znaku pokoju pokazała chłopakowi język.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
punkty bez sprzętu 75 ścigający nie przerzuty nie pamiętam ile, wszystkie wykorzystałam atak I73 - siła; 1 → 3 - celność obrona I3 atak II73 - siła; 3 - celność obrona II4
Merlin im świadkiem, że byli chyba jedną z najbardziej zapracowanych par w całym tym zamczysku. On starał się łączyć rozrastającą się karierę, quidditcha, pisanie pracy zaliczeniowej i zaliczanie przedmiotów, ona jak zwykle pochodziła do wszystkiego ze zbytnią ambicją (lub nadgorliwością?) znajdując sobie zajęcie wszędzie tam, gdzie każdy inny nudziłby się jak mops. Po malejącej częstotliwości ich spotkań wnioskował, że na dobre wzięła się za przygotowania do próby animagicznej, lecz bał się zapytać ją o to wprost. Wolał nie wiedzieć. — Chociaż Ty — mruknął pod nosem w odpowiedzi. Pogodził się już z nieobecnością siostry, ale nie znaczyło to, że nie dostrzegał jej braku. Tęsknił, a kiedy nie widział także i Moe, miewał potężne spadki nastroju – nawet jeśli w dobre dni, takie jak dzisiaj, trudno by było go o nie posądzać. Nie miał rzecz jasna pretensji, wszak sam mógłby zmobilizować się do tego, by poświęcić jej więcej czasu. Wina zawsze leżała po dwóch stronach... — Niemiłe? — uśmiechnął się do niej łobuzersko, ważąc kafla w dłoniach — zaraz zobaczysz co to znaczy niemiłe. Mógł bez obaw wysunąć takie stwierdzenie, bo widział już pałki, które przygotował dla nich Walsh, a jak na Krukona przystało, dodanie dwóch do dwóch nie przekraczało jego możliwości intelektualnych. — Lepiej się broń, Davies, nie chciałbym wyjść na damskiego boksera! — A przecież oboje wiedzieli, że w tym związku nie było miejsca na wzajemne fory. Może kiedy skończy w końcu studia i opuści szkolną drużynę i tym samym pozycję kapitana, ich wieczna rywalizacja dobiegnie końca... choć był to dla niego raczej czarny scenariusz. Lubił, kiedy rzucała mu wyzwania. Lubił rzucać je jej – ale dzisiaj nie bardzo potrafił to pokazać. Mocno odbił tłuczek w jej stronę, nie skupił się jednak na celności i piła świsnęła obok niej, nawet jej nie muskając. Bosko.
Hope U. Griffin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Zazdrościła Ruby takiego podejścia do chłopaków, każdego potrafiła traktować jak swojego brata. Przy niej zawsze wszystko wydawało się takie łatwe, dopiero kiedy zostawała sama, wszystkie lęki i niepewności wracały, nie pozwalając jej na swobodną komunikację z osobami pokroju Boyda. Parsknęła śmiechem na uwagę przyjaciółki i zerknęła na Gryfona raz jeszcze. Gdyby chociaż się w nim podkochiwała... ale nie, po prostu podziwiała go bardziej, niż ktokolwiek by się spodziewał i stąd brała się obawa, że zostanie to źle odebrane. — Ale by było super, gdybyś była ścigającą — rozmarzyła się z nieco nieobecną miną, niechętnie oddając kafla nauczycielowi. Pozycja pałkarza nie była w jej stylu, brakowało jej do tego charakteru. Jeszcze zanim zaczęła, była przekonana, że pójdzie jej kiepsko; pałka dziwnie leżała jej w ręce i ciążyła, każąc jej się zastanawiać jakim cudem ludzie są w stanie wymachiwać nią przez cały mecz. — Zacznę, miejmy to z głowy — bez przekonania ustawiła się naprzeciwko Ruby i odbiła tłuczek w jej stronę. Piłka poleciała prosto w stronę jej uda, piszcząc jakby ją kto smażył na głębokim oleju, a Hope... cóż, Hope niedowierzała. Z otwartą niemądrze buzią spojrzała z uznaniem na pałkę. A więc to dlatego tyle ważyła! Podbudowana, szybko przystąpiła do drugiego ataku, starając się powtórzyć swój poprzedni ruch. Przypadkiem posłała piłkę nieco wyżej, na jej brzuch, ale wciąż celnie, gdyby nie czujność przyjaciółki. — Tylko nie bij mocno! — zawołała z uśmiechem. Spodziewała się niezłego lania, skoro sama odważyła się ją sprać już w pierwszym rzucie...
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
punkty bez sprzętu 1500 ścigający nie przerzuty 1/7 atak I5, 74 obrona I5 atak II 5, 74 obrona II 5
Tak, mam kości 5,5, 74,74, 5,5 XD
Zmarszczyła jedynie brwi, powstrzymując się przed westchnięciem, kiedy poczuła swego rodzaju bezsilność względem jego nastroju. Zdawała sobie sprawę, że ani on ani Elaine nie mieli ostatnio lekkich żyć, a biorąc pod uwagę jak bardzo blisko mieli do siebie również na płaszczyźnie emocjonalnej, wyobrażała sobie jakieś burzliwe kotły groźnie kipiące pod ich czaszkami i mniej lub bardziej nagrzewające się nawzajem. - Chyba lepiej by nam zrobiła kąpiel niż miotły u Josha. - szepnęła w jego kierunku, mijając chłopaka w drodze na swoją pozycję w zarządzonym ćwiczeniu. Po słowach Krukona rozłożyła ręce, czekając na rozwój wydarzeń i wymianę ciosów. - Krwawe kłótnie to normalna sprawa! - zakrzyknęła radośnie na jego zaczepkę, subtelnie zmieniła pozycję, by znaleźć się na drodze lecącego tłuczka, po czym odbiła go z impetem pędzącej lokomotywy, wydając zresztą przy tym pewnie zbliżony odgłos do startującego Hogwart Expressu. Z jakiegoś powodu poszło jej całkiem nieźle, nawet lepiej niż ze wcześniejszymi balonami, a przecież pół życia aspirowała na ścigającą...
punkty bez sprzętu 2 pałkarz tak przerzuty 1/1 atak I42 → 100 – siła 2 – celność obrona I2 (nieudana) atak II65 – siła 6 – celność obrona II5 (udana)
Ruby nie lubiła jakoś specjalnie zwracać uwagi na to kto jakiej był płci. Człowiek to człowiek i nie rozumiała dlaczego przy jednych powinna zachowywać się inaczej niż przy drugich, to nie miało żadnego sensu. Może to była kwestia jej wychowania, gdzie zawsze była stawiana na równi ze swoimi braćmi i nikogo nie obchodziło, że była dziewczyną. Na te myśli lekko wzruszyła ramionami, sama do siebie, by po chwili zerknąć na Hope. Szykowała jej niespodziankę, ale jeszcze nic nie było pewne. Niemniej, uniosła jedną brew na jej słowa. — Gdzie tam, lepiej rzucać w ludzi tłuczkami. — odparła i się wyszczerzyła do przyjaciółki. Chwilę później okazało się, że jej modlitwy zostały wysłuchane i zamiast podawać do siebie piłek, będą je w siebie odbijać. Na to czekała. Skinęła głową, zupełnie nie mając nic przeciwko, żeby Griffin zaczęła, niech czyni honory. Wsiadła więc na miotłę i mrugnęła jednym okiem do Gryfonki, by zaraz potem oberwać w udo. Nie to, że nie wierzyła w umiejętności przyjaciółki, to jednak nie spodziewała się, że uderzy ją z taką siłą, zmrużyła na nią oczy. — Aua! — zawołała, rozcierając sobie udo w miejscu gdzie tłuczek na pewno zostawi jej siniaka, ale nie miała zbyt dużo czasu się rozmyślać, bowiem Hope posłała w jej stronę kolejne uderzenie. Tym razem była gotowa – odbiła więc tłuczek pałką, która idealnie leżała jej w ręce, posyłając go gdzieś. Nie celowała w żadne konkretne miejsce. W końcu jednak przyszła pora na nią – podrzuciła więc pałkę w górę, popisując się może odrobinę i chwytając ją w locie pewnie, a potem odbiłą tłuczka. Ruby jednak niespecjalnie miała wyczucie, kiedy biła się z którymkolwiek z braci, żaden nie dawał jej forów. Może właśnie dlatego uderzyła z taką mocą, a tłuczek zawył i rozprysł się, oblewając ją czerwoną farbą. Z jej gardła wydobyło się krótkie oj i zerknęła na nauczyciela z miną mówiącą „to niechcący”. Uśmiechnęła się przepraszająco do Hope, dziękując w duchu wszystkim Merlinom świata, że tłuczek się rozbił na niej – a nie poleciał w stronę jej przyjaciółki. Przy drugim uderzeniu była bardziej ostrożna. Odbiła piłkę dobrze i mocno, ale zdecydowanie lżej niż przed kilkoma minutami, celując Hope w nogę, a kiedy tłuczek ją trafił – posłała Griffin buziaka. Jak gryfon Godrykowi, tak Godryk gryfonowi.
______________________
without fear there cannot be courage
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
— Zapraszasz mnie do łazienki prefektów? — puścił do niej oczko, podrzucając w ręce znajomy ciężar pałki. — Czy po prostu sugerujesz, że po tej lekcji powinienem się umyć? Obie opcje były prawdopodobne, nie było nowością, że lekcje miotlarstwa lubiły się z prysznicami – nie tylko po to, żeby zmyć z siebie pot, ale i, a może przede wszystkim, w celu rozgrzania obolałych i wytrenowanych mięśni. — Widziałem to! — wycelował w nią oskarżycielsko palec, kiedy przesunęła się, żeby odbić jego tłuczek. Żadnych forów – ani on jej, ani ona jemu! Skoro nie potrafił zagrać na tyle dobrze, by się nie skompromitować, łabędzia duma nakazywała mu przyjąć na siebie ośmieszenie. I przyjął, a jakże – w postaci tłuczka, który huknął go z niemałą mocą, sprawiając, że zacisnął usta, byle tylko nie jęknąć i nie dać jej satysfakcji. — Łazienka brzmi dobrze. Wyszorujesz mi plecy w zamian za siniaki. — Kiedy piłka pojawiła się w zasięgu jego pałki, odbił ją w dokładnie identyczny sposób. Prychnął, niezadowolony i przygotował się na obronę przed jej atakiem.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
punkty bez sprzętu 116 pałkarz nie przerzuty 1/7 atak I5, 74 obrona I5 atak II 5, 74 obrona II 5
Miała ochotę zrobić to samo po raz kolejny, ale tym razem posłuchała zawodów Krukona i nie ustawiła się specjalnie w miejscu, gdzie tor lotu piłki sugerowałby celne uderzenie - zamiast tego odsunęła się o te kilkadziesiąt centymetrów, umożliwiając sobie zrobienie odpowiednio dużego zamachu, by jasno dać chłopakowi do zrozumienia, że sprawy sportowe zawsze traktowała poważnie i nie znała opcji 'dawanie forów'. - W szpitalnym Cię wyszorują! - zakrzyknęła bojowo, posyłając tłuczek w jego kierunku, by zaraz udać się śladami piłki w stronę swojego lekcyjnego i życiowego partnera. Ostatecznie kiedy można było uznać ćwiczenia za zakończone, wolała się upewnić, czy aby na pewno obydwoje skończyli zajęcia cali, zdrowi i z zachowaniem twarzy. I zębów. - Nie będziesz tęsknił za kapitańskimi przywilejami? - wolność wolnością, dorosłość dorosłością, ale te wszystkie kurki i kolory mniej lub bardziej magicznej piany w Łazience Prefektów to jednak była całkiem duża sprawa. Choć może głównie dlatego, że wciąż była to dla niej intrygująca nowość - nadal bardziej kojarząca się o dziwo z pichceniem eliksiru niż kąpielami...
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Drugiego również nie udało mu się obronić, a przed tym trzecim, lecącym prosto na niego na miotle nawet nie zamierzał. Ten trzeci tłuczek ustrzelił go już dawno temu, w głowę i w serduszko jednocześnie, zostawiając po sobie trwały, nieodwracalny ślad. Roztarł udo dłonią, ale zważywszy na to, że w porównaniu do ich pierwszej joshowej randki było to absolutnie niczym, wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się do niej ciepło. — Będzie mi brakować kapitańskich potyczek, drużyny i tego uczucia kiedy schodzisz z miotły po wygranym meczu. Ale Ty jeśli będziesz tęsknić za łazienką prefektów, to zrobię ci taką samą w naszym domu — wyszczerzył się w uśmiechu i ruszył do lądowania, by nie robić niepotrzebnego tłumu w powietrzu. Poszło mu dziś tragicznie i jedyne co mu pozostawało to cieszyć się, że pałkarskie czasy ma już dawno za sobą. Widać ta umiejętność w końcu zaczęła w nim zanikać.
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
- Bardzo dobrze! - pochwalił wszystkich na koniec zajęć, gdy tylko uznał, że są już dostatecznie pokryci farbą, a śmiech tłuczków nie był im już potrzebny. Zebrał od wszystkich pałki, odkładając je na kanapę, a machnięciem różdżki zmusił tłuczki do powrotu do przyniesionego kufra. Odwracając się do wszystkich, klasnął w dłonie, uśmiechając się szeroko. - Dziś trenowaliśmy celność i nie powiem żebym był super zadowolony, ale nie było tragicznie. Każdy z was, mam nadzieję, jest świadom tego, co jeszcze musi poprawić - mówił dalej, spoglądając kolejno na każdego z uczestników zajęć. Cieszył się z ich obecności, co było widać w jego postawie. - Dobra, na dziś koniec! Na następnych będziemy sprawdzać jak zwinni jesteście - zapowiedział, po czym gestem wskazał wszystkim, że mogą się zbierać. Sam do końca posprzątał po zajęciach i opuścił miejsce psot, mimowolnie zastanawiając się, gdzie przeprowadzić kolejne zajęcia.
/zt dla wszystkich
Dziekuje za lekcje i przepraszam za opóźnienia
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Charlie O. Rowle
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Mogła mieć racje z tym, że za bardzo się starał — wpojone przez ojca schematy zachowań trudno było zmienić, a jako brat Dominika i Rowle, zawsze musiał być najlepszy. Ludzie musieli to widzieć, nauczony był tego pokazywać, chociaż obecnie bardziej go to bawiło i wkurwiało, niż dawało powody do dumy. Nie lubił być marionetką, a przez rodzeństwo takową się stał. - Pewnie masz rację, Freddie. - przyznał jedynie z delikatnym wzruszeniem ramion, zaciągając papierosa. Trudno było stwierdzić, czy chodziło o zapewnianie o własnej zajebistości, czy może o bycie chłopcem, nawet jeśli jedno nie wykluczało drugiego. Jasnowidzenie było niesamowite, chociaż tematu nie drążył, bo Puchonka w istocie, musiała mieć przejebane. Nie wydawała się zadowolona z daru. - Wie, mamy kumpelskie relacje. Nasz układ nie wadzi, daje więcej dobrego i pożytku, niż szkody. Dopóki możemy to ciągnąć i mamy spokój, nie wpierdalając się wzajemnie w nasze życie, nic więcej nie ma znaczenia. W każdym razie starzy na łeb upadli, jeśli wyobrażają sobie naszą dwójkę przed ołtarzem i z przysięgą na ustach. Ciesze się, że moja narzeczona ma taką przyjaciółkę. - dodał jeszcze z delikatnym, znacznie sympatyczniejszym uśmiechem i wzruszeniem ramion, dopowiadającym do reszty jego postawę względem sprawy aranżowanego ożenku. Paskudztwo. Nie miał pojęcia, co znaczyło użyte przez nią stwierdzenie, na księżniczkę jedynie parskając z wywróceniem oczu. Ah te baby. Milczał, odprowadzając ją jedynie wzrokiem, gdy zdecydowała się opuścić miejsce psot. Musiał przyznać, że nietuzinkowa dziewczyna, jak na nudne standardy Wielkiej Brytanii. Zarówno wizualnie, jak i zachowaniem. Nawet jeśli to pierwsze odbiegało od drugiego, bo zdawała się typową chłopczycą, Rowle z pewnością ją zapamięta. |ZT do starego wątku z Freddką
Miranda uszczęśliwiona tym, że nie musi borykać się z klątwą w końcu wyszła na dosyć pochmurne błonia, aby móc poznać jakiś starych znajomych, albo zostać zaproszoną na jakąś szaloną imprezę. Ubrała oczywiście wielkę bluzę, którą kiedyś dał jej pewien mugolski hokeista, a do tego ciepłą czapkę, bo to, że nie odczuwa mrozu od wewnątrz to jedno, ale od zewnątrz też tego nie chciała. Wychodząc z zamku dosyć dlugo zastanawiała się, gdzie mogą być jakieś fajne imprezy, kiedy przypomniała sobie o pewnej świetnej do tego lokalizacji. No jeśli tam nie spotka kogoś chociażby palącego jakieś ciekawe magiczne papierosy to będzie naprawdę zdziwiona. Szczęśliwa i zminą w stylu ,,ten dzień jest mój" udała się na miejsce psot, by móc usiąśc na jednej ze swoich ulubionych kanap w zamku. O dziwo w miejscu psot nie było nawet grupek pierwszaków budujących bazę. Co jest z tymi ludźmi? Czy Miranda ma ich nauczyć co to oznacza zabawa? Rozłożyła sie dosyć wygodnie na kanapie i wyczarowała sobie mały dymek światła, po powoli zaczynało się ściemniać. Otworzyła paczkę najzwyklejszych w świecie mugoslkich fajek, które udało jej się przywieźć do Hogwartu z wakacji w Londynie. Zapaliła sobie jednego, znowu czując się jak główna postać w amerykańskim filmie dla nastolatków, kiedy nagle zorientowała się, że nie jest sama. Nie zdenerwowało jej to, ani trochę, w koncu będzie zabawnie. -Przepraszam, że nie poczęstowałam- powiedziała wyciągając paczkę w stronę chłopaka... chyba krukona? Ale pamięci do imion to ona nigdy nie miała.