Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Schody donikąd

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32734
  Liczba postów : 108771
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Specjalny




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPon 6 Kwi - 21:11;

First topic message reminder :




Schody te prowadzą do... ślepego zaułka, z którego nie ma drugiego wyjścia. Są to obszerne stopnie, na których lubią przesiadywać uczniowie (albo kryć się z popalaniem papierosów lub potajemnym piciem przemyconego piwa kremowego). Ślepy zaułek jest zwyczajnym, prawdziwym ślepym zaułkiem i nic za nim się nie znajduje - żadna magia nie wykryje tutaj tajemnych pomieszczeń.

Uwaga. Wchodząc do tej lokacji automatycznie należy wykonać rzut kością i dostosować się do wylosowanego scenariusza wydarzeń. Kostki są obowiązkowe.

Spoiler:

______________________

Schody donikąd - Page 2 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPon 8 Cze - 22:54;

Pewnie kiedyś też będą się zachowywać, jakby nie pamiętali o połowie rzeczy, jakie w młodości odjebali, a przynajmniej tak podejrzewał Max, który czasami miał wrażenie, że im ludzie robili się starsi, tym bardziej coś im się przestawiało w głowach i po prostu zaczynało im w pewien znamienny sposób odpierdalać. Nie było jednak sensu zastanawiać się nad tym, teraz kiedy, do chuja pana, byli piękni i młodzi, a co za tym idzie - mogli robić, co im się żyw nie podobało, bo po prostu nie raz i nie dwa mieli co najmniej nasrane we łbach, a ich pomysły zakrawały na skrajne szaleństwa, które jemu osobiście nie przeszkadzały ani trochę.
- Powiedz po prostu, że chcesz zrobić flash mob - powiedział na to rozbawiony, a później mrugnął do niej i lekko pokręcił głową, jakby nie dowierzał w to, co się właśnie dzieje. Tak naprawdę bawił się naprawdę dobrze, a kiedy tylko wybrała piosenkę - aż parsknął z ubawienia, bo to było dopiero coś, kurwa! Oczywiście, że znał tekst, chociaż chuj wie skąd, bo w gruncie rzeczy to nie była muzyka, której by słuchał, ale z takimi przebojami było już tak, że wchodziły ci do łba jak jakieś pojebane, kiedy wcale się o to nie prosiłeś, więc chuj tam z tym, nie zamierzał teraz robić z siebie debila, wykręcać i się i tłumaczyć, ze on wcale nie zna tej piosenki i o co jej właściwie chodzi.
- Mówią mi: jesteś kimś - zaczął zatem po prostu śpiewać. Głosu aż tak drewnianego na pewno nie miał, żeby wszyscy od razu uciekli, ale jakiejś iskry bożej to mu bez dwóch zdań brakowało, więc nie można było również po nim oczekiwać cudów. Zamierzał jednak nieźle się bawić i to było teraz najważniejsze, więc po prostu liczył na to, że Ola zaraz dołączy do tego jego debilnego występu. Jeśli ktoś jeszcze wątpił w to, że Max potrafi się wydurniać, że jest chodzącym jebanym człowiekiem przypałem, to proszę bardzo, właśnie przekreślał to ostatecznie, tym bardziej że nie śpiewał wcale jakoś cicho, bo skoro mieli się bawić i zorganizować tutaj jakąś niemałą imprezę, to w końcu nie powinien siedzieć cicho, jak mysz pod miotłą. Zaraz też podniósł się, wyciągnął do dziewczyny ręce, żeby pomóc jej wstać - jakby z zamiarem zbiegnięcia ze schodów i udania się gdzieś dalej z tą niesamowicie radosną pieśnią na ustach.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyWto 9 Cze - 15:51;

- Ej, to by nawet nie było takie głupie - powiedziała z coraz bardziej poszerzającym się uśmiechem, bo pomysł z flash mobem bardzo jej się spodobał. Tutaj co prawda było małe prawdopodobieństwo na zgromadzenie się tłumów, ale gdyby kiedyś zrobić coś takiego na przykład na dziedzińcu...? Przecież tam zawsze ktoś był i na pewno znaleźliby się chętni do dołączenia. W zakątkach jej umysłu już zaczął się formować taki pomysł.
- Możesz mieć każdego bo - pociągnęła piosenkę dalej i zrobiła chwilkę, dosłownie z trzy sekundy przerwy na złapanie oddechu, bo oto nadchodził fragment, którego nie można było tak po prostu wyśpiewać. To było najzwyczajniej w świecie niemożliwe, a już zwłaszcza teraz, kiedy zaczynała jej odbijać palma. - FAJNA DŻAGA Z CIEBIE JEEEEEEST! - i z tymi słowami wskazała palcami na chłopaka. Spokojnie można ją było usłyszeć na całym piętrze i może nawet na tym poniżej, ale jeszcze nie wydarła się tak, jak to czasem potrafiła. Po pierwsze nie chciała, żeby zaraz tu przybiegł jakiś nauczyciel i przerwał im zabawę, a po drugie zaraz pewnie zaczęłoby ją od tego boleć gardło i było to ostatnie, czego by chciała. Trzeba zacząć od jakiejś rozgrzewki, prawda?
Chwyciła dłonie chłopaka, stanęła i upewniając się, że stopa zaraz przypadkiem nie ześlizgnie się ze schodka, zaczęła poruszać się w rytm muzyki, która mimo że była niesłyszalna na korytarzu, to w jej głowie grała z pełną mocą. Nie można było porównać tych wygibasów do tego, co czasem potrafiła pokazać w teledyskach Lady Morgana - na tyle się jeszcze nie zdobyła - ale też nie było najgorzej, przynajmniej tak jej się wydawało, bo nie miała za bardzo jak ocenić. W najgorszym wypadku Max uzna, że udaje węgorza czy inną rybę pozbawioną wody, bywało i tak. Bawiła się świetnie, a przecież o to w tym wszystkim chodziło. Kto by pomyślał, że od szwendania się po zamku w poszukiwaniu nowych miejsc skończy wygłupiając się do piosenek tej czarownicy?
Niepotrzebna była nawet muzyka, żeby poczuła się tak, jakby właśnie dawali koncert kamiennym murom. Dla osoby postronnej musiałoby to wyglądać co najmniej dziwnie, ale w tej chwili mało ją to obchodziło - najważniejsze było danie z siebie wszystkiego i jak najlepsze wykonanie utworu, bo przecież nie mogli tak zbezcześcić twórczości Morgany.

@Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPią 12 Cze - 0:26;

I to w Oli lubił. Była w chuj spontaniczna i na pewno była równie pojebana, co on, bo mimo wszystko nie było wielu osób, które nagle zaczęłyby śpiewać i zachowywać się, jakby coś je pierdolnęło, na środku korytarza szkolnego. Jemu to ani trochę nie wadziło, a nawet dobrze się bawił, wszystko też wskazywało na to, że dziewczyna również nie ma nic przeciwko, więc Max mógł spokojnie uznać to spotkanie za co najmniej udane. Nie narzekał i nie zamierzał narzekać, bo w gruncie rzeczy było w chuj zabawnie. Na jej stwierdzenie, że flash mob byłby całkiem ciekawym przeżyciem, podrzucił brwiami i mrugnął do niej.
- Da się załatwić - stwierdził, jeszcze zanim wzięli się ostatecznie do śpiewania, czy wydzierania się na pół korytarza, bo raczej się nie ograniczali, nie czuł takiej potrzeby i nie wydawało mu się też, żeby mieli z tego powodu dostać jakiś jebany wpierdol, czy coś podobnego. Ostatecznie bowiem bawili się całkiem nieźle i nie robili niczego, co byłoby w chuj zakazane, mogli zatem pozwolić sobie na taki rozpierdol, niewątpliwie. Kiedy Ola zaczęła tańczyć, nie miał już żadnych oporów i po prostu się do niej przyłączył, nie zapominając oczywiście o tym pojebanym tekście, który obecnie wywrzaskiwali z coraz większym skupieniem.
- Mówią mi: olej go - rzucił niesamowicie rozbawiony, a później poczuł, że za chwilę zedrze sobie gardło, jak dalej będą tak to śpiewać, ale w sumie chuj go to obchodziło, bo bawił się świetnie, nawet wtedy, kiedy skończyli swoją zajebistą piosenkę, a do ich uszu doleciały czyjeś kroki. Bawił się równie dobrze, kiedy dostali opierdol - od jakiegoś prefekta? - za takie pojebane zachowanie i śmiejąc się podał rękę Oli, żeby po prostu zabrać ją stąd i wybrać się na jakiś spacer, czy gdziekolwiek indziej, gdzie mogliby kontynuować swoje wokalne popisy. Nie przeszkadzało mu zupełnie to, że talentu wielkiego raczej nie mieli i trudno było zakładać, żeby Forester był z nich dumny, czy coś takiego. Po prostu dobrze się bawił, a skoro tak, to czemu miałby się, kurwa, ograniczać? Z każdym spotkaniem lubił również coraz bardziej Olę, więc pewnie mogła spodziewać się tego, że wkrótce znowu ją zaczepi i kto wie, na jaki debilny pomysł wpadną wtedy?

@Aleksandra Krawczyk

//zt luf
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptySob 13 Cze - 23:16;

Istniał jeden haczyk w tym całym "koncercie" - jak się już zaczęło śpiewać, to nie dało się przestać. Naprawdę. To było coś nie do zatrzymania, wir, w który się wpadło i prawie niemożliwym było się z niego wydostać. Krawczyk z tym nie walczyła, nie miała zamiaru tego robić i nawet jej to przez myśl nie przeszło, bo właśnie tego potrzebowała - chwili oderwania się od rzeczywistości i po prostu wygłupów. Ileż można siedzieć grzecznie w szkolnych ławkach, odrabiać wszystkie zadania domowe i Merlin wie co jeszcze? Z Maxem miała zagwarantowaną zabawę i cieszyła się, że doszło do tego spotkania.
Między kolejnymi wersami tej jakże cudownej piosenki wybuchała salwami śmiechu, przez co jej twarz pewnie była calutka czerwona, ale daleko było jej do tego, żeby się teraz przejmować takimi rzeczami, bo przecież o wiele ważniejsze było wykonanie choreografii tak, żeby kamienne mury zawaliły się z wrażenia! No dobra, może nie dosłownie, bo szkoda by było dwójki tak utalentowanych uczniów, ale jeśli ściany mogłyby mówić, to na pewno już posypałyby się z ich strony pochwały i prośby o bis.
Nie skupiała się nawet za bardzo na zerkaniu pod nogi, zbyt zajęta udawaniem Lady Morgany, więc prawdziwym cudem było to, że nie spadła z hukiem ze schodów, zresztą to samo się tyczyło Maxa. Chyba sam duch artystki nad nimi czuwał i pilnował, aby nie stała im się krzywda.
Miała też ochotę zaśmiać się prosto w twarz jednemu z uczniów Hogwartu, kiedy ten przyszedł i wzburzony jak morze w czasie sztormu zaczął na nich naskakiwać, że co oni sobie niby wyobrażają. W pewnym sensie tak też się stało, bo jeszcze nie zdążyła wyminąć awanturnika, a po prostu parsknęła, po chwili śmiejąc się w głos, bo Brewerowi też daleko było do utrzymania powagi.
- Wyjęcie kija z tyłka jeszcze nikomu nie zaszkodziło - mruknęła tak, że tamten mógł ją jeszcze usłyszeć. Opuścili jednak schody, które donikąd nie prowadziły i wybrali się na poszukiwanie innego miejsca. Miejsca, z którego zapewne też zostaną wykurzeni, jeśli znowu podejmą się prób zorganizowania jakiegoś występu. No ale co złego robili?
Stworzyli jedynie genialny duet i inni mogli zazdrościć.

/zt!
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptySro 27 Sty - 18:49;

kostka: 6

Te kilka dni były jednym wielkim okropieństwem. Nie potrafił skoncentrować się na lekcjach, a wysiadywanie na nich do końca było dla niego katorgą. Nawet nie zapisywał prac domowych i coś czuł, że lada moment to wszystko się na nim zemści. Jakże miał myśleć o uczeniu się skoro głowa chciała mu eksplodować? W ciągu ostatnich paru dni tak intensywnie katował się wieloma myślami, że dzisiejszego dnia obudził się z bólem głowy. Mało z kim rozmawiał, bo po prostu chodził tak rozkojarzony, że wyciąganie z niego informacji graniczyło z cudem. Ktoś coś do niego mówił to albo nie słyszał albo odpowiadał z opóźnieniem bądź nie na temat. Nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chodził w kółko, zbywał ludzi i myślał co ma robić. Jak to możliwe, że jest (?) zadurzony w dziewczynie, a tak silnie i strasznie ciągnie go do jej przyjaciela? To jest śmiechu warte. To się nie zdarza w życiu, o tym można pisać tragikomiczne powieści. Jakim cudem musiał borykać się z takim czymś skoro z reguły wolał podchodzić do życia bez wysiłku i zbędnej analizy. Pragnął nade wszystko nie przejmować się tym, co się wydarzyło, ale... nie mógł. Ilekroć spoglądał na Robin to skręcał się z poczucia winy, a jeśli nie daj Merlinie, mignął mu gdzieś Hunter to zapominał jak się oddycha i musiał czym prędzej oddalić się, aby odzyskać zdolność jasnego myślenia. Robin oczywiście już go raz dopadła, ale nie pamiętał co jej odpowiedział. Ledwie koncentrował się na stworzeniu ogłoszenia dotyczącego zaginięcia jego kameleona, ale nie porozwieszał ich jeszcze bo otworzył wizbook i zobaczył wpisy Robin. Napisał do niej na wizzengerze, że musi z nią pogadać i aby przyszła to tego zaułka na siódmym piętrze. Nie miał pojęcia co jej powie, nie przygotował się na to, ale czuł, że oszaleje jeśli z nią nie porozmawia. Wystarczająco nagrabił sobie swoim chorym zachowaniem, a więc chociaż spróbuje to naprawić i zmusić się do przeprowadzenia najmniej lubianej i trudnej rozmowy. Skrył się w tym ślepym zaułku, usiadł jednym pośladkiem na parapecie i wyciągnął z kieszeni ukradzionego Lucasowi papierosa. Nie powinien palić tego świństwa, ale musiał zająć czymś ręce bo inaczej równie dobrze może uderzać głową w ścianę, a i tak nie zmądrzeje. Podpalił okropnie paskudnego fajka, truł swoje płuca, pokasływał, ale nie ustępował. Przekartkował wizzengera i czytał sobie wymianę zdań z Hunterem przed tym dniem w cieplarni. To było okropne, chciało mu się uśmiechać gdy sobie cisnęli. Oparł policzek o chłodny murek i nasłuchiwał kroków dziewczyny, a gdy je usłyszał to serce ścisnęło się boleśnie i miał ochotę stchórzyć.

+
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptySro 27 Sty - 22:39;

Kostki: 6

Nie ma co ukrywać, w ostatnich dniach czuła się nader dziwie. W żaden sposób nie potrafiła wyjaśnić tego, co się z nią działo. Przypuszczała, jakie może być podłoże jej problemów, ale skrzętnie tego tematu unikała, jak ognia. Dlatego zdecydowanie bardziej wolała rzucić się w wir pracy wszelakiej. Na bieżąco uczyła się kolejnych zaklęć, w końcu rozumiejąc, jak wielkie posiada braki, pisała kolejne posty na wizzboka, próbując udowodnić sobie i wszystkim wokół, że naprawdę się do tego nadaje, chętnie pomagała innym ludziom w przeróżnych sprawach; czy to napisanie zaległej pracy domowej z uzdrawianie (o ironio!), czy szukając kolejnych, bardzo ciekawych notatek. Wszystko, byle tylko odciąć się myślami od tego, co naprawdę stanowiło problem. Czyli jej relacje. Zarówno te z wilowatym jak i z Dearem. Nie umiała sobie z tym poradzić. Więc unikała tego, bo przecież w unikaniu problemów była naprawdę dobra. Zresztą, przychodziło jej to znacznie łatwiej, bo od jakiegoś tygodnia kompletnie nie miała kontaktu z Eskilem. Nie wiedziała, czy specjalnie jej unikał, czy coś się stało. Biła się z myślami, że to może ona zrobiła coś nie tak, bo ostatnim razem nie dała mu jasnej odpowiedzi. Walczyła sama ze sobą, aby nie popaść w jakiś dziwny rodzaj rozpaczy, bo serio, pierwszy raz od bardzo dawna, kompletnie nie wiedziała, co ma robić i jak poradzić sobie z tym problemem. Uciekała więc w to, co znane i nielubiane; pracowała, ile tylko była w stanie. Odbijało się to wyraźnie na jej wyglądzie i zachowaniu. Uśmiech znikał, pod oczami pojawiały się ciemne cienie sygnalizujące, że mało sypia w ostatnim czasie. Ale miała to w nosie. Przynajmniej do pewnego momentu, kiedy to nie otrzymała wiadomości od Eskila. Kiedy ją dostrzegła, żołądek zawiązał się w supeł, bo kompletnie nie wiedziała, jak na to zareagować. Czy pójść i porozmawiać, czy olać go tak samo, jak on w ostatnim czasie olewał ją? W końcu postanowiła, że będzie ponad to i da sobie i jemu szansę na naprawę tej... relacji. Nie przejmowała się swoim wyglądem. Po prostu jak stała tak wyszła z dormitorium w zbyt luźnych jeansach i białym podkoszulku. Wyczarowała jeszcze tylko małą gumkę do włosów przy pomocy której spętała włosy w koński ogon. I ruszyła, cholernie bojąc się tego, co się stanie. Chociaż, gdyby ktoś ją wcześniej o to zapytał, kompletnie by nie podejrzewała, że zastanie Eskila z papierosem w dłoni. I to w dodatku z wciąż tlącym się papierosem. Na ten widok uniosła brwi w delikatnej konsternacji, bo od kiedy pamiętała, chłopak nigdy nie miał ciągotki w stronę używek.
- Nie wiedziałam, że palisz - stwierdziła, siląc się na naprawdę chłodny ton. Nie zamierzała pokazać mu, że naprawdę ją ruszyło to, że od kilku dni kompletnie nie miała z nim kontaktu. Że jej unikał i przed nią uciekał. Nie, nie mogła pokazać takiej słabości. - Co, nagle chcesz z powrotem ze mną rozmawiać? - zapytała od razu, wciąż ciskając w niego wrogo nastawionym tonem głosu. Bo przecież, jak powszechnie wiadomo, najlepszą obroną, jest atak, prawda? Kto jak kto, ale Eskil wiedział o tym najlepiej, szczególnie wtedy kiedy postanawiał zapoznać potencjalnego przeciwnika ze swoją harpią stroną. Zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej, bardzo ciekawa, w jaki sposób potoczy się ta rozmowa.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptySro 27 Sty - 22:56;

Naprawdę nie przygotował się do tej rozmowy skoro nie wiedział jakich dokładnie użyć słów, aby dowiedzieć się... co robić. Nic nad tym nie pomyślał, szedł na żywioł, a to z reguły nie mogło kończyć się dobrze. Wydawałoby się, że powinien wyczerpać już miesięczny limit kłopotów wywołanych swoją głupotą, a tu się jednak okazuje, że nie. Kiedy ją zobaczył to od razu się wyprostował. Nie chował papierosa, bo to było z góry skazane na porażkę - i tak się dowie. Robin Doppler trudno było oszukać, a on ją w ostatnim tygodniu traktował dosyć paskudnie, bo nawet nie zmusił się do porozmawiania z nią jak przystało na porządnego człowieka. Czy uwierzyłaby mu, że nie dał rady? Chciał, ale za dużo się w nim kotłowało, aby był w stanie wykrzesać z siebie neutralną i spokojną rozmowę. Opuścił rękę z papierosem na parapet i gapił się na Robin, dopiero teraz zauważając na jej twarzy oznaki zmęczenia. Ostatnio znacznie więcej pracowała, a on, ten nieudolny półwil, nie wiedział co u niej słychać. Niezbyt się spisał jako... ktokolwiek. Odizolował się nieświadomie, a teraz musiał zmierzyć się z jej chłodnym tonem. Chciał wierzyć, że mu znów wybaczy głupie zachowanie, ale tym razem... wiedział, że niezbyt na to zasługuje. - Bo nie palę. To paskudztwo. - zabrzmiał idiotycznie, jak zawsze od paru dni. Zgasił papierosa o ścianę i wyrzucił peta przez uchylone okno. Otrzepał się z nieistniejących okruchów i dzielnie zniósł bijące z jej oczu gromy. Opuścił wzrok ze skruszoną miną i zamknął otwartego wizzengera. - Taak... - tak rzadko to robił, tak wiele go to kosztowało, ale zebrał się w sobie, aby wydusić to jedno cholernie ciężkie słowo: - Przepraszam. - gardło go od tego paliło, ale wiedział, że musi bo mu zależy na niej. - Wiem, zachowuję się ostatnio jak idiota... ale... ale dużo się dzieje... za dużo się wydarzyło i nie ogarniam, musiałem ułożyć wszystko w głowie i oczywiście szlag jasny trafia moje próby, potem byłem u profesor Dear, a potem zgubiłem kameleona... i to wszystko było takie pokręcone i przez to... - zamilkł zaciskając bardzo mocno zęby na dolnej wardze. To bez sensu. Nie może zasypywać ją chaosem, bo przecież nic z tego nie zrozumie. Po prostu się poddał i usiadł na najwyższym schodku z bardzo zrezygnowaną miną. Przeczesał palcami włosy i nabrał powietrza do płuc. Zaczął się coraz silniej stresować, krew szumiała w jego żyłach, żołądek związał się w ciasny supeł i zrobiło mu się zimno - nie tylko od chłodnych schodków i rozszczelnionego okna. - Masz jeszcze trochę sił, żeby się ze mną użerać? - zapytał tonem jakby ją pytał o rękę, a doprawdy było to nieumyślne. Podniósł na nią wzrok i niemo prosił, aby dała mu szansę naprawienia swojego zachowania. - Bezskutecznie próbowałem ułożyć sobie wszystko w głowie... i ty też tam byłaś, jesteś i no wiesz... musiałem trochę... się ogarnąć. - odnosił wrażenie, że im więcej mówił tym bardziej się pogrążał. Opuścił barki, a łokcie oparł o swoje kolana i popatrzył na dziewczynę bezradnie. Nie umiał się tłumaczyć... nie przed nią. Czuł się bardzo, bardzo głupio i źle, a musiałaby być całkowicie ślepa by tego nie zauważyć.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 0:09;

Kompletnie nie planowała tego, co powie, czy zrobi. Bo zupełnie nie wiedziała, co powinna uczynić. Wszystko to robiło się chore i skomplikowane a ona nienawidziła takich sytuacji. Myśli cały czas nieodpowiednio wirowały jej w głowie, więc próbowała je uspokoić, zagłuszyć w jakikolwiek sposób. Ciężko było to uczynić. Szczególnie teraz, kiedy stała przed nim i patrzyła w te jasne tęczówki. Wszystko wracała do niej ze zdwojoną siłą. Wszystkie przemyślenia, które miały miejsce. Na Merlina, jakie to wszystko było głupie! Od tego, że właśnie palił zaczynając, kończąc na tym wszystkim, co się stało dotychczas. - Skoro nie palisz, to po co to trzymasz w dłoni? - niby pytała, ale tak naprawdę nawet nie była pewna, czy chce znać odpowiedź. Zupełnie jej to do Eskila nie pasowało. Na tyle, na ile zdążyła go poznać, wiedziała, że taki nie jest. Wydawało jej się również, że nie odcina się od innych ludzi ot tak, bez choćby jednego słowa. Jak widać, jeszcze niewiele o nim widziała…
Nie spodziewała się, że zacznie od przeprosin. Była gotowa na to, że zmusi ją do wytoczenia najcięższych dział, gdzie miała krzyczeć, gryźć, szarpać i bardzo mocno zaznaczać, jak ją wkurwił. Nie zamierzała mówić tego głośno, ale miała też żal sama do siebie. Za bardzo się w to wszystko wkręciła i teraz miała za swoje. Jak zwykle przejechała się na tym, że sądziła, że ktoś ją lubi bardziej, niż powinien. Kurwa… po jaką cholerę słuchała wtedy Huntera?! Jakie wszystko byłoby prostsze, gdy dalej udawała ślepą… Słuchała dalszych jego słów bez nawet jednego słowa. Nie zmieniła swojej postawy czy miny. Jedynie oparła się plecami o kamienną ścianę. Potrzebowała jakiejś podpory, ale nie zamierzała usiąść. - Niby co się takiego wydarzyło? - zapytała po tym, kiedy zamilkł na chwilę. Była naprawdę ciekawa tego, co jej powie. W jej głowie rodziły się same najczarniejsze scenariusze. Za chwilę pewnie powie, że żałuję, że w ogóle spędzał z nią czas. Albo że się z nią całował. Albo że ma kogoś i ona była tylko zabawka. Tak, ta opcja pasowałby najlepiej do jej pecha… Ale Hunter miałby śmiechu, gdyby potwierdziły się jego przypuszczenia, że faktycznie nie nadaje się do tego, aby być z kimkolwiek. I kolejny raz udowodniła by sobie, że 3 randki to maks,co może z jakiejkolwiek relacji wycisnąć…
Chyba jej butna postawa byłaby prostsza do utrzymania, gdyby nie ten ponury wzrok, jaki w jej stronę skierował. Westchnęła głośno. Przymknęła powieki, aby po chwili złapać w dwa palce nasadę własnego nosa. Trwała tak kilka chwil, nie odzywając się nawet słowem. Czuła każde wypowiadane przez niego kolejne słowo, ale nie chciała robić sobie nadziei.
- Eskil, kurwa, o co ci chodzi? - zapytała w końcu, otwierając oczy. Musiał zauważyć, że w jej wzroku krył się ból. Bo naprawdę chciałby to wszystko zrozumieć. Ale nie była w stanie, bo tak niewiele jej dawał. - Myślałam, że możemy sobie powiedzieć wszystko - wiedziała, że nie musi mówić więcej, aby wiedziała, że nie jest głupia. Nie zachowywał się normalnie. Coś było na rzeczy, ale nie chciał mówić co to jest. Zresztą, sam powiedział, że coś się wydarzyło.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 7:14;

Przekonany był, że gdy spotkają się to będzie mieć problem ze zbyt dużą ilością słów cisnącą się a język. Czemu więc jest zgoła odmiennie? Nagle gubił wszelką zdolność rozsądnego mówienia i szczerze powiedziawszy znów panika ściskała go za gardło. Profilaktycznie wmusił w siebie haust świeżego powietrza pomny tego jak łatwo w ostatnim czasie stracić kontrolę nad swoimi emocjami. - Nie wiem. Może próbuję sobie tym wmówić, że nic mnie nie rusza. - mruknął na zapytanie dotyczące papierosa. Nienawidził tego paskudztwa a jednak po nie sięgał szukając jakiejkolwiek formy relaksu, choćby niezdrowej. Stał między avadą a crucio, gdziekolwiek się nie ruszy to zaklęcie buchnie mu prosto w twarz. Nie widział pozytywnego wyjścia z tej sytuacji. Skoro Robin poza złością nie była zbulwersowana i jeszcze nie zaczęła na niego wrzeszczeć to znak, że Hunter trzymał język za zębami. Spiął ramiona, gdy jego imię na moment rozrzedziło jego uwagę. Omijać, ignorować, nie myśleć, nie przywoływać imienia! Uhh, to spore utrapienie. Kto powiedział, że da się panować nad własnymi myślami? Zaciął się, gdy zapytała o co mu chodzi, co się wydarzyło. Sięgnął go strach przed tymi wszystkimi trudnymi rozmowami, których wolał unikać jak ognia. Nade wszystko wolałby teraz zwiać aniżeli mówić o tym jaki jest beznadziejny w swoim samozaparciu. Został jednak bo pewien ktoś był na tyle dlań ważny, że specjalnie dla tej osoby wychodził poza swoją własną strefę komfortu. Eskil rzadko wychylał się poza wygodę, zwłaszcza dla drugiej osoby. Zacisnął paznokcie na swoim kolanie i ignorował drżenie swoich mięśni. Szukał słów. Panicznie szukał rozwiązania, tonu, zdań, które mogłyby powiedzieć co się z nim dzieje, ale bez ranienia jej. Gdy nie usiadła obok, a bardzo tego chciał, wstał i stanął naprzeciw niej, wysoki i spięty. - Wyobraź sobie, że na kimś… bardzo ci zależy. Okej? Nie musisz mi mówić kto to. - zaczął od innej strony, może dowie się czy postępuje słusznie? A jednocześnie da jej do zrozumienia, co go trapi? - I nagle odkrywasz, że coś chce tę osobę skrzywdzić. Zdajesz sobie sprawę, że to coś może być na tyle silne, że mogłoby bardzo wstrząsnąć daną osobą. - brzmi jak idiota. Zawsze tak brzmiał. Czemu nie potrafił mówić jak Lucas? Czy musiał być taki upośledzony w próbie przekazania swoich odczuć? Czuł się teraz bardzo bardzo niemądrze i dziecinnie, pierwszy raz w życiu zaczęło mu to przeszkadzać. - Co byś zrobiła? Zatrzymała to coś, co może skrzywdzić ale bez mówienia tej osobie o tym czy pozwoliłabyś, by dana osoba cierpiała żeby się zahartowała? - nie była idiotką. Od razu doda dwa do dwóch, przejrzy, że mówi o… o nich. Nie umiał powiedzieć jej, że wspomniana krzywda pochodziłaby od niego. Udało mu się patrzeć w jej ciemne oczy, gapił się intensywnie bo był zaniepokojony jej odpowiedzią. Doskonale pojmował, że dziewczyna mogłaby wybrać drugą opcję, bo przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, prawda? Sęk w tym, że tylko ona miała tak wyrazisty i silny charakter, a on przy niej wydawał się czasem ofermą. Powinien zachowywać się nieco dojrzalej, ale… jak to się robi? Które decyzje są "dorosłe"? Nie chciał jej zdradzać tego, co zrobił, ale też wiedział, że jeśli choć minimalnie nie wprowadzi jej w temat to ostatecznie straci jej sympatię. Miniony tydzień jasno podkreślił, że jest to możliwe. Obawiał się jej odpowiedzi. Serce się tłukło w jego klatce piersiowej. Mógł zacząć to inaczej. Czemu nie ułożył sobie choćby jednego scenariusza rozmowy? Odnosił wrażenie, że jego mózg zaraz wyparuje z czaszki i tyle będzie jeśli chodzi o lubienie go.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 10:16;

Nie naciskała go. Wiedziała, że to najgorsze, co mogłaby obecnie względem Eskila uczynić. Zresztą, czy kiedykolwiek tak naprawdę to względem niego robiła? Owszem, kilka razy w mniej lub bardziej dosadny sposób sugerowała mu, że powinien coś zrobić, ale zawsze w tym wszystkim chodziło jej o jego własne dobro. I szczerze nie sądziła, że dojdzie do takiego momentu, kiedy to kompletnie nie będzie wiedziała, co zrobić czy powiedzieć. Jak na złość cięty język jakby odłączył się od mózgu. Milczała zawzięcie, analizując jego zachowanie, próbując sobie wyobrazić jak wiele myśli musiało się w tym momencie w nim kołatać. Nie mogła wiedzieć, czy było mu ciężej, czy lżej, niż jej samej. Wiedziała tylko, że ona po prostu czuła się fatalnie i nie potrafiła zawalczyć z tymi uczuciami. Widziała, jak się spinał, jak coś dziwnego i niewypowiedzianego niejednokrotnie przemykało przez jego twarz. Zastanawiała sią, czy nią samą miotają tak silne uczucia. Bolało ją to, co się z nim w tym momencie działo. W ostatnim czasie zdążyła naprawdę mocno przywiązać się do chłopaka i teraz, patrząc na to w jakim stanie się znajdował, czuła się jak najgorsza pizda na świecie. Pomimo tego, że przecież nie powinna. Przecież wyciągnęła w jego stronę dłoń, ale została odtrącona. Miała na tyle godności, że nie przyleciała do niego od razu podczas tej rozmowy. Wpatrywała się w niego, wciąż nie wypuszczając nawet jednego słowa zza swoich warg. Nawet wtedy, kiedy staną nad nią. Musiała unieść podbródek ku górze, aby móc wciąż patrzeć mu prosto w oczy. Wcześniej chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, jak faktycznie górował nad nią wzrostem. Zawsze tak było, czy może po prostu urósł przez te kilka dni? Wiedziała, że jakaś zmiana w nim zaszła, choć nie potrafiła określić jej korzeni. To z pewnością nie był Eskil z przed kilku miesięcy… – Okej… – powiedziała w końcu, marszcząc lekko brwi. Odsunęła dłoń od twarzy, ale wciąż pozostawiała zaplecione ręce. Bała się, że jeśli je odplecie, to te będą chciały ruszyć w stronę półwila. Zgodnie z tym, o co poprosił, wyobraziła sobie ważną dla niej osobę. Miała z tym lekki problem, bo przecież było kilka takich. Ostatecznie postawiła na jego samego, co delikatnie wykrzywiło jej wargi w nieco ponurym uśmiechu. Próbowała dalej nadążyć za jego tokiem myślenia, ale szło jej to coraz gorzej. Gubiła się w tym wszystkim. Nie potrafiła przeprowadzać takich rozmów. Świadoma swoich braków, dalej uparcie milczała, jednocześnie pozwalając mu dobrnąć do końca tego, co chciał powiedzieć. Prawie że nie mrugała, kiedy w myślach trawiła jego słowa. Na Merlina, kiedy to wszystko się tak pokomplikowało? – A ty myślisz, że dobrym rozwiązaniem jest okłamywanie takiej osoby? – zapytała w końcu, dalej się na niego patrząc. Dlaczego to mówiła? Dlatego do cholery to wszystko było takie głupie?! O ile prościej byłoby, gdyby żadne z nich niczego nie poczuło… No ale cóż, mleko zostało rozlane, więc należało radzić sobie z tym, co się stało. Uprzątnąć bałagan, czy jakoś tak… – Eskil… - nie wiedziała, że może wypowiedzieć jego imię takim tonem. Przepełnionym uczuciem, którego nie powinna tam wkładać. Tęsknota za nim, lęk o to, co się z nim stało i dlaczego to się stało. Jeszcze szczypta niezrozumienia, tak, ta była konieczna. Głośno wypuściła powietrze z płuc, ponownie przymykając na chwilę bądź dwie powieki. Miała nadzieję uspokoić się w ten sposób, ale serce dalej kołatało się w jej klatce piersiowej, znacznie szybciej, niż powinno. – Dlaczego boisz się mi zaufać? – zapytała w końcu, otwierając ponownie powieki. Wpatrywała się w niego, z wyraźnym bólem w oczach. Była kompletnie zagubiona. Nie wiedziała, co robić. Jednak była pewna, że nic się nie poukłada w żaden sposób, jeśli jej nie zaufa.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 10:42;

Przechodził taki okres w życiu, który zapadnie mu w pamięci. To właśnie teraz musiał podjąć decyzję, z którą myślał, że nie będzie musiał się borykać. Stał przed wyzwaniem, dylematem i swoim charakterem, bowiem musiał określić co czuje, do kogo i przede wszystkim czy zdoła zaakceptować siebie jak i konsekwencje swoich czynów. Odnosił silne wrażenie, że może stracić dwie osoby. Robin, jeśli zdradzi co zaczęło mu dolegać względem Huntera i samego Huntera, którego nie potrafił ignorować i olewać. Zaczepiał go, wkurzał, szukał podświadomie jego atencji, a w nocy skręcał się w środku gdy wolno puszczone myśli odsłaniały przed nim minione acz intensywne obrazy. Żałował, że nie potrafił znaleźć trzeciej opcji gdzie tylko on będzie mógł wziąć na siebie pełną winę i sprawić, żeby nikt przez niego nie musiał krzywić się z bólu. A widział teraz w jej oczach cierpienie, którego znowu stał się przyczyną. Kiepsko mu szło okazywanie sympatii. Chyba ją zaskoczył, a to nic w porównaniu z tym, co się dzieje w jego głowie. Nie chciałaby go znać, gdyby poznała wszystkie jego myśli. Ledwie oddychał gdy milczała i z trudem wypuścił powietrze z płuc, gdy odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Jeśli to komuś oszczędzi większej złości, żalu, bólu… bo przecież ja byłbym tego przyczyną. A takto zachowałbym taką osobę przy sobie i byłaby nieświadoma, że oddalam coś, co mogłoby ją zranić. - mówił dosyć zawile jednak dziewczyna była na tyle bystra, aby nadążyć i wywnioskować swoje. Męczył się w tej rozmowie, a to dopiero początek. Wtem odsłoniła w swym spojrzeniu sporą gamę uczuć, a on w środku umarł ze stresu. Pod skórą poczuł znajome mrowienie zaspanej harpii. Zacisnął dłonie i wcisnął je do głębokich kieszeni szkolnej szaty. Nie miał na twarzy żadnego koloru, usta jego drżały a oddech nie potrafił się ujednolicić. To uczucie z jakim wypowiedziała jego imię przyprawiło go o uderzenie gorąca. Zacisnął zęby aby nie krzyczeć, a nade wszystko chciał teraz rozwalić pięścią szybę, aby wyżyć się i znaleźć choć odrobinę ukojenia. Zbyt długo chodził nerwowy, a jeszcze Robin… sposób, w jaki teraz na niego patrzyła… nie wiedział jak to odbierać acz było to ciepłe. Gdy na moment zamknęła oczy to pozwolił, aby na jego twarzy pojawiła się udręka. Rozmawiali, ale dalej nie miał rozjaśnionych myśli. Nic się nie klarowało, a jemu kończyła się już cieprliwość. Zacisnął w kieszeniach palce w pięści gdy zaczęły drżeć. - Bo nie chcę żebyś… odwróciła się plecami i sobie poszła. - jęknął i roztarł wnętrzem dłoni swoje czoło i brwi. - Stało się coś, co dużo zaczęło zmieniać, a co jest nieuczciwe wobec ciebie. I ja nie wiem co robić, nie wiem co mogę czuć a czego nie mogę. - w jego myślach pojawiały się szczeliny, pęknięcia po tej nieustannej walce samemu ze sobą. Nie był tak wytrzymały jakby chciał. Zaczynał znowu panikować, że jeśli powie jeszcze jedno słowo to ją straci. Manewrował wokół głównego problemu, nie mówił wprost bo było to za trudne. Robin była taka zagubiona w tej rozmowie, a on nie wiedział jak to rozjaśnić. - Przez to cały tydzień chodzę jak jakiś upośledzony idiota. Nie wiem jak się ogarnąć. - tylko Robin i Lucasowi mógłby zaserwować takie słowa bez obaw, że zaczną z niego kpić. Słowa były uwłaczające, ale ta dwójka nie śmiałaby się z takiego problemu. Oparł ramię o chłodną ścianę. Chętnie walnąłby w nią głową jeśli miałby gwarancję, że zmądrzeje.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 13:40;

Uczucia, które im towarzyszyły, nie powinny mieć miejsca. Jak to jest, że zazwyczaj to młodzieńcze zauroczenie kończy się w paskudny sposób? Każdy popełniał błędy, czy tego chciał, czy nie. Najgorsza w tym wszystkim była jednak świadomość, że nie tylko jedna osoba ponosi odpowiedzialność za te błędy, dotykały one wszystkich, zawsze. Doskonale to wiedziała. Sama nie była święta, choć nie mogła mieć pojęcia o tym, co kotłowało się w jego głowie. Też popełniała błędy, często wynikające z czystego a jednak kompletnie irracjonalnego w odczuciu innych ludzi egoizmu. Nie wiedziała, jak to wszystko się zakończy, choć czuła, że ta rozmowa może być naprawdę kluczową. Od niej zależało, czy to wszystko przypadkiem nie ulegnie zniszczeniu, zanim na dobre miało szansę zaistnieć. Nie zdawała sobie sprawy z tego, co sama czuła. Czego oczekiwała. I jak bardzo zabolało ją to kompletnie nagłe i niespodziewane odtrącenie, jakie wilowaty postanowił jej sprezentować. Nie ukrywała tego, od samego początku spotkania stawiając na szczerość i mając nadzieję, że ta pozwoli jej to wszystko przetrwać. Nie wiedziała, czy faktycznie tak będzie. Mogła się tylko łudzić, że ta szczerość nie przyniesie kompletnego zniszczenia. Była pewna jednego; naprawdę chciała aby Eskil dalej uczestniczył w jej życiu. Nie wiedziała, pod jaką postacią, ale nie wyobrażała sobie, aby nie móc z nim rozmawiać, czy go widywać. Cierpiała fizycznie, kiedy się od niej odsunął, choć nie zamierzała tego powiedzieć. Niemniej, nie zamierzała zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. To nie było w jej stylu. – A co, jeśli ta osoba jest silniejsza, niż myślisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Uwierz mi, na pewno jest w stanie znieść więcej, niż sądzisz – dodała po chwili, w dosyć wymowny sposób. Nie mówiła wprost. Ale przecież już niejednokrotnie pojawiła się pomiędzy nimi skaza, której miała nie udźwignąć, a pomimo której wciąż trwała, prawda? Jak chociażby wtedy, kiedy sądził, że kopnie go w dupę po incydencie z harpią. A mimo to, nie zrobiła tego. Naprawdę chciała wiedzieć. Chciała, aby nie bał się powiedzieć jej tego, co gryzie jego umysł od dłuższego czasu. Może właśnie dlatego, pomimo zbolałego spojrzenia, które mu posłała, postanowiła jednak nieco spuścić z tonu. Kolejny raz mocno odetchnęła, czując jak jego zapach już rozprzestrzenił się po tym miejscu. Wcale nie ułatwiło jej to zadania. Opuściła ręce wzdłuż swojego tułowia i milczała jeszcze chwilę. Rozglądała się wokół, jakby ktoś nagle na ścianie miał napisać jej odpowiedź na wszystkie problemy, zarówno te, o których wiedziała jak i te, których istnienia nawet nie podejrzewała. Widziała, że jest mu cholernie ciężko. I to bolało ją jeszcze bardziej. – Nie chcę się od ciebie odwracać – powiedziała w końcu, czując jak ważne są dla niej samej te słowa. Powiedzenie na głos tego, co było dla niej tak cholernie istotnym, nie było łatwym zadaniem. Niemniej, podjęła się go, bo naprawdę jej zależało na Clearwaterze. Powoli sięgnęła dłonią w stronę jego ramienia. Ułożyła na nim swoje palce, przyglądając się im, świadomie unikając jego wzroku. Tyle myśli i uczuć kotłowało się w niej, że to aż nieprawdopodobne, że jedna osoba była w stanie tyle czuć. – Zrobisz, co będziesz chciał. Ja chcę poznać prawdę, skoro dotyczy to mnie – powiedziała w końcu, decydując się na zaciętość. Skoro mówił, że to ją dotyczyło… musiała wiedzieć. Musiała poznać prawdę, bo inaczej zawsze będzie się zastanawiać, co to jest i dlaczego jej o tym nie powiedział. Jak straszne rzeczy przed nią zatajał. Zawsze nawet najgorsza prawda była lepsza, niż kłamstwo.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 15:29;

Popełniał błąd za błędem. Zachował się egoistycznie i robił wszystko nie po kolei. Za dużo ryzykował i dopiero teraz sobie to uzmysłowił, jak ciężko będzie z tego wybrnąć. Zrani Robin, cokolwiek teraz nie zrobi, to ją to zaboli. Nie ma innego wyjścia, nie oszczędzi jej tego ani tym bardziej sobie. Może dojrzałym zachowaniem można nazwać po prostu przyznanie jak wygląda sytuacja? Oczywiście nie może wspomnieć o kogo chodzi, bowiem wiąże go umowa jednakże… jeśli istnieje choć cień szansy, że Robin będzie chciała go jeszcze oglądać to warto postawić na więcej szczerości? - Ja wiem, że jest silniejsza niż myślę. Jestem chyba egoistą bo chcę by ze mną została. Po prostu. - nie potrafił ukryć swojej goryczy. Doskonale to przewidział, ona chce znać prawdę i nie ma co się jej dziwić. Już się nie wykręci. Nie ma innej drogi, aby to rozwiązać ani tym bardziej cofnąć czas. Skoro nie potrafi samemu sobie zagwarantować, że nigdy więcej nie spojrzy na Hunta w ten zły sposób to równie dobrze lepiej uchylić rąbka tajemnicy. Był w potrzasku. Uspokoiła go swoim zapewnieniem, że nie chce go zostawiać. Ucieszyłby się z tego jak diabli gdyby tak się nie bał i nie miotał w sobie. Wstrzymał jedynie oddech i skinął głową, siląc się na uśmiech, który był jego jedynie kiepską imitacją, żałosną i tandetną podróbką. Ciężar jej dłoni był miły, dodałby mu otuchy, gdyby nie te emocje. On cały czas spoglądał na jej twarz, na opuszczone gęste rzęsy i nie rozumiał jak to możliwe, że tak bardzo mu na niej zależy. Ale co do niej czuje? Co się zmieniło? Bał się odpowiedzieć. Jeszcze dwa tygodnie temu wziąłby jej dłoń między swoje palce, aby poprzez ich drgnienie odgadywać kiedy Robin coś się nie podoba albo co nią wstrząsnęło. Teraz nie miał do tego prawa choć jeszcze o tym nie wiedziała. - Jakiś czas temu… ktoś podał mi amortencję. Jako żart. - wydusił z siebie zmienionym tonem, a był teraz tak blady jakby miał jej wyznać, że lada moment wparuje tu jego wilowata matka by w imię zabawy pomordować sobie uczniów. - Ocknąłem się gdy się z kimś… całowałem. - jęknął, bo to do tej pory bolało. Minęło już trochę czasu, ale dalej czuł jakby to było wczoraj, a jego usta jakoś tak się rozchyliły lekko jakby z tęsknoty za tamtym ciepłem. Wzdrygnął się i uciekł wzrokiem w ziemię. - Olałbym to, bo to było sztuczne. Ale… - chyba jednak wolę umrzeć. Zacisnął mocniej pięści, stres osiągnął swoje apogeum. Serce wyrywało się z jego piersi, aby zdzielić go po łbie za swój idiotyzm i niepoprawnie ulokowane pragnienia. ... ale nie mogę przestać o tym myśleć. - wydusił z siebie cicho, zawstydzony, zażenowany, zwinięty w sobie jak kłębek nerwów. Czekał na ten moment kiedy cofnie rękę z jego ramienia, a on nie będzie mieć prawa jej zatrzymywać. Czuł się źle, bo nie ułożył sobie nic w głowie. Teraz liczyło się, aby Robin zyskała jakikolwiek powód, by chcieć się dalej z nim zadawać. Nie musiał odpowiadać, że coś do niej czuł, przecież to jasne, że teraz już nie wiedział jak to opisać i odgadnąć. -To mnie prześladuje. Co innego myślę a co innego czuję. A przecież ty… a przecież… - głos mu się załamał. Jeśli ktoś go nazwie jeszcze raz dziecinnym i niedojrzałym to zarobi od niego w zęby. Bardzo powoli i niepewnie zerknął na Robin, przenosząc wzrok z jej wolnej dłoni na samą twarz, szukając na niej odpowiedzi. Teraz zaczną się konsekwencje jego egoizmu.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 19:42;

Wszystko to zmierzało w bardzo złym kierunku. Czuła, że napięcie wzrasta z każdą chwilą i nie mogła zrobić kompletnie nic, aby to powstrzymać. Stres wzrastał. Miała ochotę uciec, byle dalej. Nie chciała prowadzić tej rozmowy. Chciała uznać, że nic się nie wydarzyło, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Że w ogóle to całe nieporozumienie nie miało miejsca. Próbowała to wszystko zrozumieć, ale im dalej w las, tym gorzej to wszystko się rozwijało. Naprawdę nie wiedziała, co na ten temat sądzić. Kiedy to wszystko się tak popierdoliło? Czekała na to, co nastanie dalej. Nie wiedziała, czy Eskil w końcu postawi na to, aby powiedzieć prawdę, czy raczej uzna, że nie jest to jej potrzebne. Jednak ona wiedziała jedno; jeśli nie powie jej, czego dotyczy ten cały problem, nie mieli o czym rozmawiać. Nie prosiła o nic więcej ponad szczerość. Czy to jest aż tak dużo? Rozumiała to, że bał się odtrącenia. I naprawdę starała się przekonać samą siebie, że cokolwiek się stało, to przecież nie odsunie się od niego. Nie była tego jednak taka pewna. Im dłużej milczał i zagryzał w ustach słowa, tym czarniejsze scenariusze rodziły się w jej głowie. Wyobraźnia ślizgonki folgowała sobie w tym momencie w najlepsze. Cofnęła swoją dłoń, dając mu czas na to, żeby oswoił się z tym, co chciał powiedzieć. Widziała, że podjął jakąś wewnętrzną, ciężką decyzję. Chciała mieć to wszystko już za sobą, ale jednocześnie nie była w stanie go pogonić. Nie mogła mu powiedzieć "mów żesz w końcu!" Przecież jak by to o niej świadczyło. Z każdą kolejną sekundą jego milczenia, czuła się jeszcze gorzej. Kiedy w końcu zaczął mówić, wróciła spojrzeniem w jego stronę. Nie wiedziała, co mógł zauważyć w jej oczach. Sama nie była pewna, co tam mogło się malować. Amortencja nie była prostym tematem. Więc kiedy tylko usłyszała, że chłopak jej zażywał, wiedziała, że cała sytuacja jest naprawdę bardzo ciężka. Ciężki kamień opadł na dno jej żołądka, kiedy usłyszała, że się z kimś całował. Dziwne. Poczuła się tak, jakby coś ulatywało z jej ciała. Jakby wyodrębniała się sama z siebie. Słyszała go. Rozumiała, co mówił. Ale nie docierało to do niej. Odbijało się od jej umysłu i nie było szans, aby te słowa tam osiadły. Prawda miała być zbawieniem... No, niekoniecznie w tym wypadku jak widać. Tutaj była ciosem i to tak potężnym, że nawet nie wiedziała, czy będzie w stanie go dźwignąć. Nogi jej się ugięły, kiedy mówił dalej. Cieszyła się, że miała za plecami ścianę, bo gdyby nie to, to pewnie by upadła. Nie mrugała. Chyba nawet na chwilę przestała oddychać. Wpatrywała się w niego kompletnie pustym spojrzeniem, które nie wyrażało nic. Ni to gniew, ni to smutek. Jej tam nie było. Nie wiedziała nawet w którym momencie oderwała od niego spojrzenie. Potrzebowała powietrza. To była pierwsza myśl, która przebiła się przez ten cały gąszcz chaosu jaki się tam zasiał. Bardzo powoli podeszła do parapetu, na którym do niedawna siedział chłopak. Sama na nim usiadła, nie patrząc na Eskila. Wystawiła głowę przez otwarte okno. Mroźne, zimowe powietrze uderzyło ją w twarz a ona poczuła, jak wraca jej zdolność racjonalnego myślenia. W co ty się kurwa wpierdoliłaś?! krzyczał jej mózg. -A ja? - powtórzyła w końcu szeptem. Nie spojrzała na niego. Nie mogła teraz tego zrobić. Oparła się plecami o ścianę wnęki, w której usiadła. - A co kurwa ja?! - krzyknęła? Tak, chyba właśnie to robiła. Nie potrafiła w żaden inny sposób na to wszystko zareagować. Całkowita bezsilność była czymś strasznym, a jednak tak się właśnie czuła. Jakby tylko krzyk jej już pozostał. Nic więcej. - Eskil, kurwa, czego ty chcesz?! - ryknęła znowu, tym razem przenosząc na niego swoje spojrzenie. Czuła się upokorzona. Czuła się tragicznie. Znów wszystko się pierdoliło, zanim miało szansę się nawet zacząć. Klątwa Robin Doppler trwała w najlepsze...
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 20:00;

Nikt nie dałby rady podejść do tego ze spokojem. Nie dało się, po prostu nie było innej opcji. Zranił ją, skrzywdzi i sam jest sobie winien. Słuchał swojego egoizmu, a teraz ponosił tego konsekwencje. Pierwszy raz w życiu nie mógł nikogo obarczyć swoimi błędami. Musiał się z tym zmierzyć nawet jeśli czuł przy tym fizyczny ból. To dobrze, że czuł się teraz źle. Ba, będzie czuć się znacznie gorzej i powinien się do tego przyzwyczajać. To go zahartuje, bo zaraz zacznie się piekło. Ranił osobę na której mu zależało. Zacznie siebie nienawidzić, ale to za momencik. Najpierw wyrwie sobie z piersi serce, rzuci nim o ziemię i zacznie po nim skakać, deptać, rozgniatać i rozwałkowywać po całej długości schodów. Potem taką breję wsadzi sobie z powrotem w trzewia i będzie z tym żyć, bo zachował się jak skończony dupek. Powiedział prawdę i nie był pewien czy robi dobrze. Zaraz ją straci. Czuł to w kościach. Nie powiedział jej wszystkiego (bo dostałby w zęby) ale wystarczająco tyle, aby go znienawidziła. Miała prawo, a on nie chciał, by tak było. Pragnął aby mu wybaczyła. Nie wyobrażał sobie, że miałby z nią już nigdy więcej nie rozmawiać. Nie wyobrażał sobie, aby przestali się widywać. Nie umiał jej stracić, a właśnie się to działo i ponosił tego winę. Umarł jakieś trzy razy kiedy nie odzywała się. Karała go milczeniem. Katowała przedłużającym się brakiem reakcji, a więc były to najgorsze minuty jego życia. Odprowadził ją wzrokiem gdy siadała na parapecie. Nie widział na niej nic, zero emocji, pustka, martwy wyraz twarzy jakby właśnie wyrwał jej serce. Nie chciał tego, na Merlina! Co on narobił?! JAKIM ON JEST KURWA IDIOTĄ! Tak bardzo go to bolało iż jego dłonie zadrżały w zwiastunie deformacji. Pierdzielić to! Wpatrywał się w Robin jak opętany, gdy zapytała co z nią. Te słowa, ten krzyk wrył się w sam środek jego serca. Bolało, ale tak miało być. Musiał to przyjąć, to jego wina, to kara. Musi. Zniesie. Jakoś. Jego twarz wyrażała ogromny ból i żal, ale to było nieistotne, jego uczucia tutaj się już nie liczyły. Równie dobrze mógł je pogrzebać i okryć zaklęciem nienanoszalności aby nigdy więcej do niego nie wróciły. Żałował, że tego nie potrafił. Wychodzi na to, że umiał tylko krzywdzić. - J-jesteś dla mnie ważna. Cały czas. Lubię cię. - brzmiało to jak błaganie. Żałośnie, beznadziejnie, uwłaczająco. Nikt mu w to nie uwierzy, nie po tym, co zrobił. - Chcę myśleć tylko o tobie, ale... ale... - głos mu drżał, jęknął kiedy zdał sobie sprawę, że nie zmusi się do zapomnienia o tamtych dniach. Pragnął tego, ale nie potrafił sobie tak kłamać. Nie czułby się sobą, nie czułby się Eskilem. Nie miał pojęcia co jej odpowiedzieć. Naprawdę nie wiedział czy istniały na świecie słowa mogące pozwolić załagodzić sytuację. Uniósł nieco wyżej barki i z całej siły kopnął wewnętrzną harpię prosto na samo dno siebie. Pierdolić ją. - Wiem, że jestem idiotą. Nie powinienem tego czuć, nic robić, pamiętać... przepraszam. - czy mógłby choć raz brzmieć godnie? Mieć uniesioną głowę i patrzeć prosto w oczy albo udawać, że wcale nie zwija się w środku z bólu? Nie, on nie był taki jak Lucas. Nie umiał zachować tej dumy i godności kiedy był o jeden mały krok od "nie chcę cię widzieć, Eskil". - To, co z nami było... to prawda, ja nie kłamałem. To wszystko było prawdzie, naprawdę. - zaciskał pięści i zrobił krok w jej stronę, ale nie dotykał jej, bo wiedział, że nie może tego robić. - Ja nie kłamałem. To wszystko stało się potem...
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 21:31;

Pustka powoli przejmowała dominację nad całym jej ciałem. Ogarniała ją zewsząd, niwelowała praktycznie wszystko to, co było tak charakterystycznymi cechami dla Robin Doppler. Nie czuła radości, nie miała ochoty się uśmiechać. Nie sądziła, że wszystko się jakoś poukłada. Jej wewnętrzny optymizm poszedł się jebać i nic nie zanosiło się na to, aby miał w tym momencie powrócić. Zamiast tego pozostawał ból. Ból i upokorzenie, które zyskiwało z czasem na sile. Jednak nie była zła. Miała zwyczajnie za swoje. Podświadomie posłuchała tego, co mówił Hunter i po prostu miała za swoje. Odważyła się sądzić, że może tym razem będzie jakoś inaczej, lepiej. Ale jak zwykle los w bardzo przekorny sposób postanowił jej udowodnić, że nie miała racji. Teraz to wiedziała. Trochę za późno, jak widać. Mimo to, nie chciała krzywdzić Eskila za to, co zrobił. Nie była takim typem człowieka. Zawsze uważała, że przemoc to ostatnie, co im wszystkim pozostanie, więc nigdy nie sięgała po ten rodzaj broni. Jak widać, zdarzały się takie momenty, kiedy nawet taka pacyfistka jak Doppler miała zwyczajnie ochotę krzyczeć. Krzyczeć i rwać włosy z głowy. W jakikolwiek fizyczny sposób ulżyć temu, co tak niebezpiecznie gromadziło się w tym wątłym ciele. Nie wiedziała, w jaki sposób jej milczenie na niego oddziaływało, bo i nawet nie zaprzątała sobie głowy, aby nad tak prozaicznym w tym momencie aspektem myśleć. Sam tyle tam włożył. Zrzucił na jej barki bombę o cholernie wielkim kalibrze. Kurwa… Głupia Doppler ma za swoje. Naiwna dziewucha, co to sądziła, że wszystko się jakoś poukłada. Widziała ból, którego sprawcą była ona sama. Niemniej, jakby nie rejestrowała tego faktu. Ot, notowała go w swojej głowie, ale nie miała czasu ani siły, aby nad tym więcej myśleć. Przecież on ją skrzywdził. Znacznie mocniej, choć nie miał prawa o tym wiedzieć. Przecież nigdy mu nic nie powiedziała, bo sama nie wiedziała, co to miało by być. Sądziła, że z czasem samo się okaże. Może właśnie na tym polegał jej błąd? Że pozwalała samoistnie rozwinąć się sytuacją, a nie, jak widać co poniektórzy, cały czas pchała swój język w cudze gardła, byle tylko dostać jak najwięcej adrenaliny… Parsknęła pod nosem, bo tylko na taką reakcję była w stanie się zdobyć. Ta kuriozalna sytuacja wręcz tego od niej wymagała. Śmiechu, bo nic innego jej nie pozostawało. – Ciekawe, czy pamiętałeś o tym, że mnie lubisz jak obmacywałeś inne – oj, nie ładny cios. Zdecydowanie poniżej pasa. Niemniej, nie mogła inaczej. Urażona duma wołała o pomstę! Nie wiedziała, jakie demony nad nią zapanowały, ale teraz po prostu zaczynały cieszyć się nade z całej tej sytuacji. Dopingowały ją, aby jeszcze dotkliwiej skrzywdziła Eskila. Bardziej, niż on to zrobił względem niej. Tak, powiedz mu to wszystko. Ulżyj sobie… Widziała, jak się zbliżał, ale nie poruszyła się nawet o milimetr. Nie wiedziała, co by zrobiła, gdyby jej dotknął. Nie chciała sobie tego wyobrażać. Nie w tej sekundzie. Nagle zbyt wiele się w niej kotłowało. Oddychała cholernie szybko bojąc się tego, co sama może zrobić. I nie kontrolując tego, co wydobywa się z pomiędzy jej własnych ust. Tych samych, które kiedyś go całowały… - Czyli co, czyli teraz jeszcze żałujesz, że coś do mnie poczułeś? – Kolejny bardzo brzydki cios. Przecież pewnie łapał się innego kontekstu. Prawda? Jednak nie mogła nic poradzić na to, że demony rozszalały się na dobre i wiwatowały, kiedy wpychała w niego kolejne sztylety. Podciągnęła kolana pod brodę. Oparła stopy na parapecie. Otuliła swoje nogi rękoma, dalej wpatrując się w niego uporczywie. Nie, nie broniła się przed nim. Broniła jego przed nią. I przed tym, co mogłaby mu zrobić. – Z czym niby kurwa nie kłamałeś?! I do którego momentu mówiłeś prawdę?! – znów jej nogi zawisły nad kamienną posadzką, kiedy nagle powróciła do poprzedniej pozycji. Krzyczała, choć nie zamierzała. Oparła łokcie na swoich kolanach i ukryła twarz w dłoniach. Oddychała szybko. Wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w posadzkę. Co tu się odpierdalało?! W sumie cieszyła się, że są w miejscu, gdzie nikt nie powinien im przeszkodzić...
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyCzw 28 Sty - 22:28;

Do tej pory skręcał się w sobie z żalu i powstrzymywał emocje na poziomie, które nie przepuszczą harpii do świata zewnętrznego. Naprawdę dużo zniósł. Beznadziejne dni, kiedy gryzł się sam ze sobą, kiedy szukał swojego miejsca na świecie i kiedy zastanawiał się co ma prawo czuć, a co nie. Owszem, to było beznadziejne nic w porównaniu z tym, co zrobił Robin, ale na Merlina! Nie był skałą. Powiedział jej prawdę! Mógł kłamać, udawać, że nic się nie wydarzyło. Mogła żyć w nieświadomości i może kiedyś wybaczyłaby mu dziwne zachowanie. Zaryzykował, a teraz dostawał ciosy za to, że po prostu poczuł coś do kogoś innego? Czy miał na to wpływ? Na całowanie owszem, ale na uczucia? Nie potrafił ich sobie odebrać. Twarz Eskila zafalowała od kolejnego zwiastuna deformacji. - NIE OBMACYWAŁEM! - aż się wzdrygnął i podskoczył, kiedy usłyszał swój wrzask i poczuł na skórze dłoni pieczenie, gdy to poprzez wbijanie w nie paznokcie naruszył naskórek. Rozumiał, że ją skrzywdził, ale dać się wyżywać na sobie... chciałby jej to umożliwić skoro to on zawinił jednak najwyraźniej miał w sobie znacznie więcej wilowatości aniżeli człowieczeństwa skoro zareagował w tak dosadny sposób. - WSZYSTKO, co ci mówiłem to prawda. - próbował to nie cedzić, ale zdenerwowała go takimi zarzutami. Traktowała go jak nieczułego dupka, który bawi się uczuciami innych, a doskonale zdawała sobie sprawę, że taki nie jest. Po prostu, do cholery jasnej, poczuł coś co niewłaściwej osoby i nie chciał dostawać razów za to, na co nie miał zbyt wielkiego wpływu. - Do jasnej avady, zacząłem się w tobie zakochiwać! - krzyknął, mając już w poważaniu, że nigdy w życiu te słowa nie opuściłyby jego ust gdyby nie to piekło, które go teraz zżerało od środka. - I w trakcie tego zakochiwania dokopała mnie amortencja, która wywołała co innego. Próbowałem to z siebie wyprzeć, wyeliminować, upewniałem się milion razy, że nie jestem naćpany. NIE WIEM co mam myśleć, Robin. Wiem, że nie chcę cię stracić ale też musisz znać prawdę. - trochę spuścił z tonu. - Do tego wszystkiego nie mam pojęcia co o mnie myślałaś do czasu aż dzisiaj nie zaczęliśmy rozmawiać. Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. - - dokończył. Przecież nie byli parą. Nie wyznali sobie miłości. Nie obiecywali sobie nic. Marzył, aby być w niej zakochanym po wsze czasy, ale życie się popierdzieliło i dało mu pstryczka w nos. Nawet teraz nie miał pojęcia czy ona coś do niego kiedykolwiek poczuła poza chemią. Z jego strony były to uczucia, a u niej?
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPią 29 Sty - 0:49;

Musiała przyznać, że nie spodziewała się takiego przebiegu całej tej sytuacji. Po pierwsze, nawet nie podejrzewała, że będzie na niego unosić głos. Dla niej to naprawdę była ostateczność. Nie lubiła źle traktować innych osób i skrupulatnie tego unikała. Zdecydowanie bardziej wolała stawiać na bezkonfliktowe rozwiązania, ale przecież nie zawsze tak można było robić. Co prawda kompletnie inne zasady tyczyły się względem Huntera na przykład, bo tam wzajemne dogryzanie sobie weszło obojgu tak głęboko w krew, że chyba nie umieli bez tego funkcjonować. Równie mocno nie spodziewała się, że jej słowa wywołają taką reakcję w Eskilu. Demony w jej wnętrzu zawyły z oburzenia, kiedy tym razem on zaczął krzyczeć, w odpowiedzi na jej paskudne ciosy. Załatw go! Zniszcz doszczętnie! Upominały się o jego głowę, jego śmierć. Podniosła głowę słysząc te słowa. Paskudnie marszczyła brwi, kiedy odgarniała kilka zbłąkanych kosmyków z twarzy. Miała tak cholerny mętlik w głowie. Przecież do tej pory nawet nie podejrzewała, że podobne zdarzenie mogłoby ją aż tak ruszyć. Nie brała pod uwagę, że mogłaby poczuć coś do półwila, bo za bardzo się bała sama przed sobą do tego przyznać. W momencie przeszedł do obrony i szło mu to zaskakująco dobrze. Może i nawet przejęła by się jego krzykiem, gdyby nie to, co czuła. Przez jej skołatany umysł przeszło, że pierwszy raz słyszała, aby unosił głos aż tak. Wypatrywała pojawienia się harpii, która mogłaby rozszarpać ją na strzępy, ale jak na złość, suka nie chciała w tym momencie wyjść na wierzch. A szkoda... Nawet nie wiedziała, czy faktycznie mógłby być dupkiem bawiącym się innymi i ich uczuciami. W końcu nie wiedziała, jakie doświadczenie posiadał w relacjach bardziej intymnych z innymi ludźmi. No cóż, wiedziała tyle, że na pewno w ostatnim czasie bardziej się rozwinął... Kiedy usłyszała kolejne słowa, nie wytrzymała. Burza zapanowała w jej ciele, bo w końcu dotarło do niej wprost to, co podejrzewała. Co Hunter zauważył, kiedy ona była kompletnie ślepą i pomną na ten fakt. Kiedy ona uparcie to ignorowała. Nawet nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego go popchnęła. Ot, zarejestrowała to, dopiero kiedy obie jej dłonie odrywały się od jego klatki piersiowej. Nie przyniosło to jej ulgi, więc spróbowała jeszcze raz. - Dlaczego mi kurwa nic nie powiedziałeś?! - kolejne oskarżenie wydostało się z jej ust, kiedy popchnęła go po raz trzeci. Oddychała ciężko i teraz to ona zaciskała swoje dłonie w pięści. Wpatrywała się w niego z kurwikami w oczach, których nie była w stanie ugasić. Kolejne jego słowa docierały do jej głowy, wywołując jeszcze większe wzburzenie. O dziwo, nie chciało jej się płakać. Była chyba na to za bardzo zdenerwowana. Czuła, jak jej ręce drżą, nie bardzo wiedząc, czy z wysiłku, jakim było kilkukrotne popchnięcie go, czy dlatego, że tyle uczuć się w niej kotłowało. - Oh, mogłeś się domyślić tak samo, jak i ja musiałam się wszystkiego domyślać - wysyczała w jego stronę, kiedy wspomniał o tym, że nie wiedział co ona czuje. Po prawdzie, ona też nie. Kompletnie tego nie rozumiała i nie przyjmowała do wiadomości. Ale teraz, kiedy tak na to patrzyła z innej perspektywy, to przecież ciągnęło ją do niego, choć zupełnie tego nie kontrolowała. Lubiła mieć go blisko. Nawet wtedy, gdy już wiedziała, co mogłoby się z nim dziać. Nie odtrącała go, nie skracała tego zasranego dystansu. Może jednak powinna to zrobić?
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPią 29 Sty - 7:19;

Rozmowa była o tyle trudniejsza bowiem ciężko było mu (im?) poprawnie zdiagnozować własne odczucia. Wierzył, że w końcu rozjaśni mu się w głowie. Nic bardziej mylnego, miał jeszcze większy mętlik i przez to dojrzewała w nim potrzeba uderzenia w czegoś, aby rozładować kłębiącą się w nim frustrację, z którą zmagał się od dobrych paru dni. Czuł się jakby trawiła go jakaś choroba przez którą nie mógł złapać oddechu. Nie potrafił uspokoić Robin ani zapewnić jej, że… że co? Co miał jej więcej powiedzieć? Dał jej bezpieczną część szczerości a otrzymywał od niej złość. Rozumiał gniew, ale Robin zachowywała się jakby pokrzyżował jej starannie ułożony plan. Czuł się podlej bo nie wiedział czy jego uczynek był na tyle uwłaczający, aby wyskakiwać do niego z rękoma czy po prostu zły? Obiecał sobie już wcześniej, że nie będzie niczym popychadłem, tym bardziej nie dla Robin, która w złości już któryś raz próbowała się na nim wyładować. Z tego też powodu po pierwszym popchnięciu przytrzymał jej ręce na wysokości łokci, aby to przerwać. Minę miał zaciętą. Nie chciał dawać harpii powodów, aby wylazła. Nie ma najmniejszego prawa się teraz ukazywać i dawno nie był tak zacięty. Wykrzywił usta, gdy zaczęła go obwiniać za milczenie. Są rzeczy o których można mówić głośno i od razu, a które powinny dojrzewać w zaciszu umysłu, aby ukazać się w świetle dziennym poprzez małe gesty. - Z własnych powodów. - burknął, odwracając na moment wzrok od jej piorunującego spojrzenia. Nie powie jej, że się wstydził. Już wystarczająco wiele dał jej powodów do złości, to nie będzie się jeszcze dodatkowo odsłaniać, aby mogła go celnie kopnąć w sam środek serca. W chwili obecnej wydawała się być zdolna do dosłownie wszystkiego. Puścił jej łokcie, gdy przestała wierzgać rękoma. Zerknął przez ramię, odkrywając, że był bardzo blisko pierwszego schodka. Odsunął się od niego metr na bok, a ruchy jego ciała były zesztywniałe i napięte. - Och, no wybacz, że jestem taki niedomyślny! - zirytował się bo oczekiwała od niego czytania w myślach. Do tej pory nie powiedziała mu co czuje. Przez cały czas trwania tego starcia z jej ust nie padło żadne podejrzenie mogące potwierdzić, że go polubiła bardziej niż innych. Mógł wnioskować po sile jej oburzenia, ale już wystarczająco kiepsko szło mu z interpretacją cudzych uczuć aby brać to za pewnik. Teraz to on podszedł bliżej okna, aby oprzeć obie dłonie o parapet i złapać tam parę głębszych wdechów. Sprawa była popieprzona. Pogarszał sprawę choć nie wiedział którymi słowami. Praca oddechem pozwoliła mu odzyskać trochę kontroli nad głosem, a więc gdy podniósł ponownie wzrok na Robin to był odrobinę spokojniejszy. - Robin, źle mi z tym. Wiem, ty masz prawo być najbardziej rozzłoszczona ale wysłuchaj mnie, do jasnej avady. - odbił się dłońmi o parapet i odwrócił przodem do Ślizgońki. - Chcę być cały czas w tobie zakochany. Dziewczyno, jesteś idealna. - to nie była cwana zagrywka. Nie wymyślił tego na poczekaniu. Desperacja popychała go do jeszcze większej szczerości bo chciał wierzyć, że w końcu powie coś, co sprawi, że Robin się sama uspokoi i przestanie go nienawidzić. -Ale nic nie poradzę na to, co się dzieje w mojej głowie. Co mam zrobić? Przeprosić za to, że niechcący ktoś wlazł mi do głowy i nie mogę się go pozbyć? To przecież nie znaczy, że ciebie nie lubię! - nie potrafił znaleźć innych argumentów, brakowało mu już słów i pomysłów. Jeśli teraz wciąż będzie na niego wrzeszczeć to nie wiedział czy zdoła ją przekonać do prawdziwości własnych słów. Nie zauważał w tym jeszcze jej urażonej kobiecej dumy. Nie zwracał na to uwagi, bardziej przejęty, że wręczył jej mnóstwo powodów, aby nie chciała go więcej widzieć na oczy.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPią 29 Sty - 10:30;

Gdyby oboje od samego początku posiadali jasność względem tego, co czuli, na pewno byłoby prościej. Być może wszystkie te problemu nie miałyby prawa wyniknąć, zaburzyć ich spojrzenia na ledwie co kiełkującą relację. Tymczasem było cholernie ciężko. Po pierwsze, powiedzieć to, co zagrzęzło się gdzieś w sercu. Po drugie, zmierzyć się z konsekwencjami działań. Robin nie była bez skazy. Wiedziała, że sama pewnie też popełniła wiele błędów, o których w tym momencie jakoś zupełnie zapomniała. Łatwiej było obwiniać Eskila o wszystko i udawać, że nie było w tym kompletnie jej winy. Nie chciała w tym konkretnym momencie zagłębiać się we wszystko to, co sama uczyniła, bądź czego zapomniała zrobić. Naiwnie sądziła, że miała czas. Że pozwolenie na to, aby cała sytuacja samodzielnie się rozwijała, było dobrą decyzją. Jak widać, niekoniecznie. I teraz oboje się z tym mierzyli. Może to i lepiej, że złapał jej ręce? Przynajmniej ten jeden błąd zrozumiała. Bez względu na wszystko, nie mogła zachowywać się w taki sposób. To było niedopuszczalne i dopiero teraz to do niej dotarło. Nie chciała dawać mu więcej powodów do cierpienia, niż te, które do tej pory ofiarowała. Przegięła. Powinna się wstydzić. Jednak wstyd spychany był gdzieś bardzo daleko, bo wszystko inne miało w tym momencie znacznie większe znaczenie. Czuła się zwyczajnie oszukana. I przede wszystkim właśnie to uczucie przebijało się przez jej umysł. Wpatrywała się dalej w jego twarz, szukając sama nie wiedziała czego. Przyglądała się, jak odchodził, oddychając bardzo szybko. Próbowała się uspokoić, ale Merlin jej świadkiem, że kompletnie nie wiedziała, jak to zrobić. Przymknęła powieki, kiedy poprosił o to, aby go wysłuchała. Do jasnej cholery... co cały czas próbowała uczynić?! Wysłuchać go i zrozumieć. Tylko, że świadomie bądź nie, nie upraszczał jej tego zadania. Pojebaną sytuację sprawiał jeszcze bardziej zagmatwaną. Miała ochotę zapytać, co by mu dało to, gdyby mu powiedziała? Przecież sama o tym nie wiedziała dopóki nie odwrócił się od niej niespełna tydzień temu i nie zaczął zachowywać jak wariat! Nic nie mogła poradzić na to, że nie było jak w bajce, nie pierdolnął ją w potylice grom z jasnego nieba. To wszystko zaczęło pojawiać się powoli, ledwie zauważalnie. Po prostu nagle częściej szukała jego spojrzenia, jego towarzystwa, jego dotyku. Nie była osobą, która nagle rzuci się na kogoś, by wyznać mu miłość. Oddychaj, nakazała sobie w duchu. Uspokój się, bo tak nigdzie nie zajdziecie. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ale musiała to zrobić. - A teraz? Co do mnie czujesz? - zapytała, znacznie spokojniejszym głosem, choć w jej wzroku wciąż można było zobaczyć, jak bardzo wzburzona była. Wiedziała, że od tej odpowiedzi prawdopodobnie miało zależeć wszystko inne. - Co mam teraz zrobić? Nie powiem ci, że cię kocham, bo z pewnością to nie jest jeszcze takie uczucie. - podeszła do niego powoli, spuszczając wzrok. Plama na jej trampku zwróciła jej uwagę, ale zignorowała ją. Wiele rzeczy potrafiła ignorować. Ale nie mogła świadomości, że chyba też powinna postawić na szczerość. Wbrew temu, co mógł sądzić, doceniała to, że powiedział jej prawdę. To zawsze było lepszą opcją niż ciągłe kłamstwa. - Nie wiem, w którym momencie się to zaczęło. Ale jesteś w błędzie, jeśli sądzisz, że cały czas chodziło mi wyłącznie o twoją wilowatość. - parsknęła pod nosem, bo to, co przyszło jej teraz do głowy wydało się nader śmieszne. - Do jasnej avady, ja nawet zapomniałam o tym przeklętym artykule! - podniosła na niego wzrok, zatrzymując się w odległości metra. Jej ręce były zaplecione na wysokości klatki piersiowej. - Nie chcę cię stracić... Ja... nie chcę, żebyś teraz... no... odszedł czy coś... - powiedziała w końcu po dłuższej ciszy, rozbrajająco szczerze. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz wyrażenie tego, co czuje, przyszło jej tak bardzo trudno, jak teraz. Naprawdę nie chciała, żeby teraz to wszystko się posypało. Eskil stał się ważną częścią jej samej, choć nawet mógł o tym nie wiedzieć.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPią 29 Sty - 18:41;

Możliwe, że gdyby znał stan uczuć Robin to w odpowiednim momencie wycofałby się z cieplarni i uciekł gdzie pieprz rośnie. Być może zaparłby się bardziej i zignorował nagle wybudzone potrzeby ciała na rzecz rozsądku. Nie ma co jednak gdybać, bo stało się. Nie potrafił zapomnieć o tym pieprzonym dupku, ale jednocześnie był gotów zrobić wiele, aby nie stracić Robin. Nie miał pojęcia jednak jak się do tego zabrać. Czuł się źle, że ją zranił, ale to było nieuniknione. Prędzej czy później i tak by cierpiała, bowiem bez względu na podjętą w cieplarni decyzję, od momentu otrzeźwienia po amrotencji nie potrafił zapomnieć. To by go zżerało, katowało aż pewnego dnia doszłoby do czegoś, co mogłoby skutecznie zaważyć na dalszej relacji z obojgiem ślizgonów. Czuł się jakby wpadł w pułapkę, z której nie ma wyjścia bez uszczerbku na zdrowia. Drugi raz w życiu udało mu się zepchnąć harpię na samo dno swojego jestestwa choć tworzyły się idealne warunki do jej wyzwolenia. Poziom stresu w organizmie Eskila oscylował już przy niebezpiecznym poziomie, a jak wiadomo, normalnym nastolatkiem to on nie był. Na szczęście udało się to ogarnąć i wyeliminować potencjalny problem. Mógł dalej koncentrować się na rozmowie z Robin i przede wszystkim na próbie wyjaśnienia wszystkiego w taki sposób, aby mogli utrzymywać ze sobą kontakt. Głównie wszystko zależało teraz od dziewczyny, bo on... on tutaj był na przegranej pozycji i nawet gdyby Robin postanowiła, że nie chce go więcej widzieć to nie miałby prawa odwoływać się od tych słów. Spiął mięśnie żuchwy i policzków kiedy zadała mu bardzo trudne pytanie. Próbował odpowiedzieć sobie na nie od paru dni i co? I dalej miał popaprane myśli, nie wiedział jak w nich posprzątać i to względnie ułożyć. Szukał słów i czuł się w tym jak przegryw. - Zależy mi na tobie. - mówiąc to popatrzył w jej ciemne oczy. Wciąż była wzburzona i zdenerwowana. Miał coś dopowiedzieć (nie wiedział co), ale bardzo wyraźnie usłyszał to nie jest jeszcze takie uczucie. Serce zabiło szybciej w jego klatce piersiowej. To znaczy, że nie był jej obojętny! Uff! Aczkolwiek czy teraz z pewnością uff? Czyż nie pokomplikował sytuacji? Patrzył na nią bez słowa, bo po prostu zaniemówił. Nie wiedział co chciałby od niej usłyszeć, nie potrafił popatrzeć na siebie z dystansu. - Przecież wiem, że nie zadajesz się ze mną tylko dla wilowatości. - prychnął i przez moment byli tym Eskilem i tą Robin, którzy potrafili gadać o wszystkim i o niczym. Parsknął słabym śmiechem gdy powiedziała, że zapomniała o tym artykule. On nie pomyślał o tym ani razu od tamtej rozmowy na deptaku. Po prostu zaczął ją lubić i reszta przestawała mieć znaczenie. Jego złość i żal zastąpił głęboki smutek. Zwykły, ludzki smutek i nawet nie miał sił z nim walczyć. Jej drżący głos, ciche słowa, które przepływały prosto z jej serca, te rozszerzone źrenice... wszystko to wsiąkało w niego i ryło się w pamięci, aby wiedział jak ją skrzywdził. - Nigdzie się nie wybieram. - prychnął próbując okazać tym zbulwersowanie, ale był zbyt poważny i smutny, aby jego bulwers miał być usłyszany. Podniósł swoją zimną dłoń i bardzo niepewnie oparł jej wnętrze o ramię Robin. Przygotowany był, że odskoczy wszak mogła równie dobrze nie życzyć sobie, aby odpowiadał w jakikolwiek sposób na jej postawiony krok. - Czy... czy chcesz się dalej ze mną zadawać? Z tym, co wiemy? - pytał cichym głosem. - Nie umiem przewidzieć co będzie jutro czy za parę miesięcy. Nie wiem co się stanie, co zmieni, a co będzie już na zawsze. - zamrugał odbijając wzrokiem gdzieś na bok gdy poczuł pod oczami piekący gorąc. Wdech, wydech i mógł wrócić do niej spojrzeniem. - Głupio się dzieje. Nie umiem mówić co czuję, ale jeśli będziesz chciała dalej mnie dręczyć to wiesz, jestem. - dodał i na próbę ułożył usta w lekkim półuśmiechu, który jednak nie utrzymał się zbyt długo, raptem parę sekund.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPią 29 Sty - 21:07;

Wiele niewiadomych pojawiło się w całej tej rozmowie. Wiele niedopowiedzeń w końcu ujrzało światło dzienne, raniąc zarówno jego jak i ją. Nie wiedziała, co przyniesie przyszłość. Nie była w stanie tego przewidzieć. Każda próba kończyła się niepowodzeniem. Za bardzo skupiła się na tym, co tutaj i teraz, aby być w stanie rozważyć wszystko w odniesieniu do tego, co będzie jutro, czy za tydzień, czy za miesiąc. Prawda była taka, że zarówno ona, jak i on, powinni udać się teraz do dormitorium i dać sobie czas na to, aby wszystko poukładać w głowie i przemyśleć. Z dala od kolejnych oskarżeń czy nieporozumień. Oboje dostarczyli sobie nawzajem tak wiele informacji, że nie sposób było je przetrawić w przeciągu tych kilkudziesięciu minut rozmowy. Spojrzenie na wszystko z chłodnego dystansu było najlepszym rozwiązaniem. Problem polegał na tym, że Robin nie chciała tego zrobić. Bała się, że jeśli teraz pójdzie sobie stąd, to nagle wszystko się zakończy. Że Eskil zniknie z jej życia i pozostanie tylko paskudnym bądź pięknym wspomnieniem. Te zapewnienia, które posłał w jej stronę... naprawdę wiele dla niej znaczły. Pomimo wszystko. Pomimo tego, co usłyszała. Pomimo jak bardzo poczuła się urażona, oszukana. Co prawda, nic sobie nie obiecywali. Nie byli parą jakkolwiek to brzmi. Mogli robić, co im się żywnie podoba. Jednak nie podejrzewała Eskila o coś podobnego. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy wspomniał o tym, że wiedział, jaki jest powód ich znajomości. No, to przynajmniej tyle byli sobie w stanie wyjaśnić. Poczuła jakoś, że atmosfera delikatnie się rozluźniła. Nie wiedziała, czy to jest tylko stan przejściowy, czy faktycznie była szansa na to, żeby jednak to wszystko się jakoś ułożyło. Teraz działali pod wpływem bardzo silnych emocji. Ona przynajmniej znacznej części z pośród nich kompletnie nie rozumiała. Poczuła się nieco pewniej, kiedy dotknął jej ramienia. Ponownie uniosła na niego swój wzrok. Niemalże się ponownie uśmiechnęła, kiedy zapewnił ją, że chyba chciałby tego jej dręczenia. No właśnie, niemalże.
- Eskil... Mogę cię przytulić? - zapytała w końcu bo po prostu czuła, że bardzo tego potrzebuje. Kompletnie nieświadomie nawiązywała swoimi słowami do tego kiedy pierwszy raz go przytuliła, wtedy w sowiarni. Zresztą, wcześniej też odbyli naprawdę ciężką rozmowę, gdzie kompletnie nie wiedziała, co się dalej wydarzy. Może to był ten sposób, który miał działać zawsze w ich przypadku?
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPią 29 Sty - 21:28;

Gdy największe emocje powoli zaczęły opadać zrozumiał jaki jest zmęczony. Uzmysłowił sobie, że od notorycznie spiętych mięśni teraz wiele z nich go pobolewało, żołądek miał skręcony i ciężki jakby ktoś osunął na dno jego brzucha kawałek lodu. Żyłki na skroniach pulsowały, usta były wysuszone, a gardło ściśnięte. To wszystko było jednak niczym szczególnym w porównaniu do tego, co się tutaj wydarzyło. Najwyraźniej nigdy nie pozbędzie się poczucia winy i przede wszystkim nie uzyska też jej wybaczenia. Nie mógł nawet o to prosić. Z jakiejś przyczyny postanowiła jednak, że nie odwróci się od niego plecami choć widział wyraźnie jak bardzo ją rozczarował. Nie zasługiwał na taką łaskę jednak nie potrafił zmusić się do zwiększenia swojej kary i po prostu zdystansowania się do Robin. Nie umiał, nie chciał, to było ponad jego siły. W trakcie tej rozmowy zrozumiał dwie główne rzeczy: zależy mu na tej dziewczynie, ale to, co zaszło między nim a Hunterem postanowiło zamieszkać w jego głowie. Te dwa aspekty wytrącały go z równowagi i w końcu pojął dlaczego tak się czuje. Kotłowały się w nim sprzeczne emocje i nie miał pojęcia, która strona wygra. A przecież nagrodą może pozostać samotność. Właśnie dał do zrozumienia Robin, że nie wie co się dzieje z jego zakochaniem. Z drugiej strony do Huntera nie poczuje nic poza pociągiem fizycznym (tak sobie to przekonywująco wmawiał i dbał, by tak pozostało). Jakikolwiek scenariusz nie obierze to może skończyć sam, bowiem i Robin i Huntera doprowadza do szału. Powinien pogadać o tym z kimś, kto nie jest bezpośrednio związany ani z nim ani z tą dwójką. Sophie. Na Merlina, Sophie! Miał w planach poprawić z nią relację skoro była siostrą jego kuzyna, nie miała pojęcia o jego uczuciach, a więc mogła wystawić obiektywną ocenę jeśli powie jej wszystko... prócz imion. Na to odkrycie poczuł ogromną i nieprzyzwoitą ulgę. Sam siebie pocieszył, bo jednak ma opcję... która mogłaby dać mu nadzieję, że znajdzie rozwiązanie. Dzięki temu rozluźnił się, wypuścił powietrze spomiędzy suchych ust i ze znacznie większym spokojem popatrzył na Robin. - Mówiłem ci już, że nie musisz mnie nigdy o to pytać. - przypomniał jej i wywrócił oczami próbując zaciągnąć siebie i ją w ten tryb znajomości sprzed tej kłótni. Była to żałosna zagrywka, ale miał małą nadzieję, że mogłoby się to udać. Ułatwiłoby im to powrócenie do rzeczywistości. Uniósł drugą rękę do jej ramienia i poczekał, aż sama podejdzie. Tak jak to działo się już wcześniej, otulił ją swoimi rękoma na wysokości pleców, zamykając przytulenie tak, jak należało to robić. Miał nadzieję, że to nie jest pożegnanie. Chciał wierzyć, że znajdą jakiś kompromis. Opuścił głowę bliżej jej włosów i przymknął powieki, a jego usta wyszeptały to trudne i ciężkie słowo, które rzadko gościło w jego osobie. - Przepraszam.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyNie 31 Sty - 13:48;

Chyba oboje byli bardzo zmęczeni tym wszystkim. Robin idąc na to spotkanie nie spodziewała się, że dostanie tyle informacji do przetrawienia. Sama czuła, że to jest zdecydowanie za dużo dla jej umysłu i powoli zaczynała mieć tego dosyć. Marzyła o tym, aby położyć się na łóżku, nakryć głowę poduszką i odciąć się od wszystkiego i wszystkich. Oderwać od myśli, które wirowały w głowie niestrudzenie. To zaskakujące, że niekiedy tak ogromny wysiłek psychiczny mógł równie mocno rzutować na wysiłek fizyczny... Jeśli tak dalej pójdzie, to niedługo panna Doppler nie będzie w stanie wstawać z łóżka. Nie wiedziała w tym momencie, co powinna powiedzieć Eskilowi. Nie mogła rzucić tekstem w stylu "daj spokój, nic się nie stało". Może dla niego to wszystko wydawało się być prostym, ale w jej przypadku wyglądało to zupełnie inaczej. Naprawdę poczuła się tym dotknięta. Rozważała w myślach, czy to przez nią, czy cholera wie przez co... Może mu nie wystarczała? Może dała mu za mało i w taki sposób postanowił się na niej zemścić? Nie, Eskil nie mścił się na ludziach. Chyba... Skąd tak naprawdę mogła wiedzieć? Na tyle, na ile go poznała, nie sądziła, że może jednocześnie całować wielu ludzi. A jak widać i pod tym względem się pomyliła... Może właśnie dlatego tak bardzo potrzebowała go przytulić. Choć przez kilka minut udawać, że wszystko jest w porządku i nie dzieje się nic złego. Jeszcze raz poczuć się dokładnie tak, jak przed kilkoma tygodniami, kiedy to była tylko Robin i tylko Eskil, nic ponad i żadnych niedopowiedzeń. Kto by pomyślał, że tak wiele zmieni się w tak krótkim czasie. - Cholera cię wie, czy nie zmieniłeś zdania - burknęła pod nosem. Pozwoliła, aby ponownie ją objął, wtulała się w niego mocno, przymykając przy tym powieki. Owinął ją tak charakterystyczny dla Eskila zapach i ciepło jego ciała. Dopiero wtedy naprawdę poczuła, jak ogromne zmęczenie ją dopadło. Też chciała wierzyć, że będą w stanie dalej funkcjonować z tym wszystkim. Choć obecnie nie miała pojęcia, w jaki sposób. Za dużo rzeczy miało miejsce. Zbyt wiele musiała poukładać w swojej głowie. Przede wszystkim sklasyfikować i w końcu poprawnie nazwać to, co czuła do Ślizgona, bo wciąż nie była pewna. I dowiedzieć się, czy będzie w stanie dalej normalnie zachowywać się z wiedzą, którą aktualnie posiadała. Usłyszała to jedno, tak charakterystyczne słowo. Ale w tamtym konkretnym momencie nie była w stanie nic na nie odpowiedzieć. Dlatego przytuliła go tylko mocniej . Nie była pewna, ile czasu stała w taki sposób, napawając i torturując się jednocześnie jego bliskością.

/Zt. x2

+
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Galeony : 3961
  Liczba postów : 2021
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyPią 8 Paź - 17:57;

lokacja: 2 i nieparzysta
klątwa: aktywna ofc

- RUBEUS!!! - krzyknęła z czułością do przyjaciółki, widząc jej durną łepetynę w pokoju wspólnym. Gdy dziewczyna podeszła bliżej, Marla stała już gotowa obwieścić jej najwspanialszy pomysł, na jaki wpadła w przeciągu ostatniej doby. - Ostatnio schody wyjebały mnie do jakiegoś ślepego zaułka i koniecznie musimy sprawdzić czy tam nie ma jakiegoś ukrytego przejścia - oznajmiła podekscytowana, szczerząc się radośnie. - Wyobraź sobie jakbyśmy odkryły jakąś salkę, o której nie wiedzą prefekci i nauczyciele. Wtedy nie musielibyśmy do wrzeszczącej na imprezy chodzić - rozpaplała się, nakręcona możliwością eksplorowania nowego kąta, który być może, na co miała wielką nadzieję, będzie im służył za ekskluzywną melinę. 
Wiedziała, że trafiła na odpowiednią osobę, bo Maguire nie potrzebowała szczególnego namawiania na tak fascynującą wyprawę. Pociągnęła Gryfonkę za sobą, w międzyczasie opowiadając jej o tym jak Guinness zrzygał się prosto do kapci jakiegoś pierwszorocznego, który nazwał go sierściuchem, chichocząc zadowolona, że tak wspaniale wychowała swojego kota. - O to gdzieś tu - podrapała się po głowie, niepewnie krążąc po korytarzu na siódmym piętrze. Po chwili dojrzała charakterystyczną wnękę, na co entuzjastycznie klasnęła w dłonie. - Są! - pokazała palcem schody. - Parę dni temu jak trafiłam do takiego zaułka to zaatakowała mnie akromantula, ale chyba tych skurwysynów w szkole nie trzymają, nie? - zerknęła na Ruby, szukając potwierdzenia, że faktycznie Wang zadbała o to, aby po Hogwarcie nie hasały olbrzymie pająki, tylko czyhające na lunch w postaci dwóch wątłych Gryfonek. - Zresztą, nawet jeśli tak to nie musisz się martwić, świetnie sobie z nią poradziłam - aż parsknęła na wspomnienie swojej heroicznej walki, popisując się z Murrayem wybitnymi zdolnościami z zakresu zaklęć.

______________________


Powrót do góry Go down


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 1215
  Liczba postów : 1754
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 EmptyNie 10 Paź - 23:11;

kostka: 4
klątwy: aktywne obie

Robiła bardzo-ważną-rzecz, na którą składało się układanie domku z przypadkowych i na wpółzapisanych kawałków pergaminów, prawdopodobnie mającymi posłużyć za notatki, ale Maguire już znalazła dla nich inne zastosowanie. Skupiona rzecz jasna była całkowicie, lekko mrużąc oczy i przygryzając wargę, kiedy stawiała już dach, bowiem cała się znowu trzęsła przez tę durną klątwę i to nie było wcale takie łatwe, i nagle zagrzmiał obok niej głos Marli, przez co cała jej godzinna praca – ponieważ miała bardzo dobrze ustawione priorytety – legła dosłownie w gruzach. Spojrzała więc na O’Donnell całkiem oburzona.
Marla ty złamasie — rzuciła na przywitanie, ale już się uśmiechała w kierunku platynowego łba Gryfonki. Nie musiała kończyć, żeby Ruby już wstawała – zostawiając cały ten syf na stole, uznając, że posprząta jak wróci – i przeciągała się niczym kot, bo siedziała zdecydowanie zbyt długo. Nie trzeba było jej namawiać na tego typu rzeczy, właściwie na nic co nie tyczyło się nauki lub, o zgrozo, pójścia do biblioteki. Już nie chodziło o same książki, bo Ruby w gruncie rzeczy lubiła czytać i nawet lubiła się uczyć, tego co ją interesowało, ale ta grobowa atmosfera tam i stałe uczucie, że ktoś ci jebnie jeśli tylko powiesz choć jedno słowo, sprawiało, że naprawdę unikała tego miejsca, zazwyczaj prosząc Hope, żeby coś jej stamtąd przy okazji przyniosła.
Albo może trafimy do miejsca, w których Craine wiesza znienawidzonych uczniów pod sufitem, słyszałam, że tak robi, nie kłamię — dodała do słów Marli, patrząc na nią śmiertelnie poważnie — Dlatego tak rzadko bywam na transmutacji! — zawołała i wyszczerzyła swoje zęby, kiedy znalazła idealne wytłumaczenie swojego lenistwa. Nigdy nie rozumiała dlaczego Hope tak uparcie chodziła na te lekcje. Ruby miała w sobie trochę coś takiego, że jeśli naprawdę coś jej nie wychodziło za trzecim razem, to odechciewało jej się na sto procent. Tak miała z transmutacją właśnie. Poza tym, transma do niczego jej nie była potrzebna, więc co się miała przemęczać.
Bardzo dobrze wytresowany kot, powinnaś go też nauczyć srania na biurka nauczycieli, których nie lubimy. — podsunęła jej ten w istocie genialny plan — Jak próbowałam nauczyć Diabła siadać, to mnie opluł, więc już nie próbuję, ale może Guinness okaże się mniej wredny. — wzruszyła ramionami.
Rozejrzała się dookoła, kiedy dotarły już na miejsce i uniosła brew. Pociągnęła też nosem, bo przez to ciągłe zimno nie mogła pozbyć się kataru i zaczęła strzelać kostkami w dłoniach, jakby to miało pomóc jej rozgrzać lodowate dłonie. Zadziwiał ją jednak fakt, że była w tej szkole siódmy rok i jakoś nigdy tych schodów nie widziała, co miało bardzo duży potencjał do odkrycia super niesamowitego przejścia, który sprawi, że staną się sławne w tej szkole.
Nie, chyba nie, no ale kiedyś był bazyliszek, co go Harry Potter zajebał, to w sumie nigdy nie wiesz. Ja to nigdy nie wierzyłam, że Hogwart jest taki bezpieczny jak nam powtarzają, ale ta nowa dyrka ma chyba potencjał. I przeraża mnie też trochę i nadal chyba nie odpisała ojcu, czy mogę odwiedzić brata w szpitalu, więc w sumie to jebać ją. — trajkotała bez zahamowań, nawet nie próbując myśleć nad swoimi słowami — O tak, wierzę, będziesz w razie co moim aurorem na białym pegazie, bo mi zimno jak skurwysyn przez tę durną klątwę. — powiedziała i zaczęła wspinać się po stopniach, kiedy stanęła na fałszywym stopniu i wpadła nogą w wielką dziurę — Marls, już jest w razie co, utknęłam chyba


______________________

without fear there cannot be courage
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Schody donikąd - Page 2 QzgSDG8








Schody donikąd - Page 2 Empty


PisanieSchody donikąd - Page 2 Empty Re: Schody donikąd  Schody donikąd - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Schody donikąd

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Schody donikąd - Page 2 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
siodme pietro
-