Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Środek jeziora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Harriette Wykeham
Harriette Wykeham

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Dodatkowo : pałkarz Gryffu
Galeony : 1921
  Liczba postów : 2189
https://www.czarodzieje.org/t12489-harriette-morana-wykeham#336490
https://www.czarodzieje.org/t12491-poczta-ettie#336603
https://www.czarodzieje.org/t12492-harriette-wykeham#336605
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Środek jeziora  Środek jeziora EmptyCzw Lut 06 2020, 03:05;


Środek jeziora


Środek jeziora pokrywa warstwa lodu tak cienka, że widać przez nią pływające pod spodem ryby i inne podwodne stworzenia. W normalnych okolicznościach lód pękłby pod najlżejszym ciężarem, tu jednak jest on zaczarowany tak, by można było po nim bez przeszkód jeździć na łyżwach. Zwierzęta zamieszkujące jezioro są przyzwyczajone do jeżdżących nad nimi ludzi i nie boją się podpływać blisko lodowego "sufitu". Co odważniejsze śledzą nawet łyżwiarzy, podążając za nimi pod powierzchnią lodu.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyCzw Lut 06 2020, 19:12;

@Boyd Callahan

Wyjazd przyszedł szybciej, niż się spodziewała. Nim się spostrzegła, nastał piątek i trzeba było spakować walizki, aby dotrzeć tu w sobotę rano i rozpocząć integracyjno-naukowy wyjazd szkolny. Większość uczniów i studentów spędzi go na piciu. Po zameldowaniu w pokojach przebrała się w cieplejsze rzeczy i ogarnęła, aby iść spędzić jak najwięcej czasu na zewnątrz, dopóki słońce wyglądało zza chmur. Nocne przechadzki po górach nie były najbezpieczniejsze. Była też odrobinę zaniepokojona swoimi współlokatorami i ilością łóżek, jednak problem ten postanowiła zostawić na później. Bo jaka jest szansa, że Elaine wybierze spanie z nią, zamiast z Rileyem? Spanie z Elijah byłoby niesamowicie niezręczne, ich związkowi daleko było do takiego etapu. Nie chciała też przeszkadzać Morgan, chociaż była ciekawa, gdzie gryfonka trafiła.
Jedną z pierwszych rzeczy, które ze sobą zabrała — były łyżwy. Argentówna uwielbiała na nich jeździć prawie równie mocno, jak na koniach. Miała mniej doświadczenia i wprawy, jednak radziła sobie na tyle dobrze, by w samotności móc poszaleć na lodzie. Wyszła z pensjonatu i skierowała się zgodnie ze wskazówkami tutejszych do jeziora, którego zamarznięta powierzchnia potraktowana była zaklęciem, dzięki któremu lód nie miał prawa pęknąć, a dodatkowo możliwe było spoglądanie na podwodne życie tamtejszych stworzeń. Z ekscytacją zmieniła buty i zsunęła kurtkę, zostawiając ją na swojej torbie sportowej, rzuconej gdzieś przy brzegu. Pierwsze kroki na lodzie były niepewne, jednak zaraz ciało jakby automatycznie odnalazło się w nowej sytuacji, a krukonka mknęła do przodu, przecinając lód stalową podeszwą z cichym świstem. Wiedziała, że atakujący ją chłód jest tylko chwilowy i ruch zaraz sprawi, że będzie jej cieplej. Miała jednak czarne jeansy, pod które włożyła grubsze rajstopy i gruby, miękki i zdecydowanie zbyt duży sweter w perłoworóżowym kolorze. Na głowie miała siwą czapkę z pomponem. Specjalnie wybrała rzeczy, które nie będą ograniczały jej ruchu. Przyśpieszyła, wpatrując się pod nogi, zaabsorbowana płynącą za nią rybą i z uśmiechem, nucąc coś pod nosem.
Znajome szarpnięcie i ostre uderzenie sprawiło, że wyrwana została dość brutalnie z zamyślenia i własnych fantazji, a z ust wydobył się jej cichy, zduszony pisk, gdy z hukiem wylądowała z tyłkiem na ziemi. No tak, zapomniała, że nie była na jeziorze sama i sporo ludzi wpadło na ten sam pomysł jazdy, co ona. Uniosła powieki, mimowolnie patrząc przed siebie i mknąc spojrzeniem w górę. Z każdym centymetrem, oczy się jej wytrzeszczały, a usta tkwiły w delikatnym, zaskoczonym rozchyleniu. Dlaczego on, kiedy unikała go najbardziej na świecie od tej nieszczęsnej lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. Prychnęła cicho, ruchem głowy zgarniając włosy na plecy.
- Ze wszystkich ludzi, dlaczego ciągle wpadam na Ciebie? - zapytała niby to oburzona, chociaż w głosie słychać było rozbawienie i bezradność. Nawet nie wiedziała, czy ją usłyszał, bo gadała bardziej pod nosem. To nie było dobre, spędzanie z nim czasu. Doskonale wiedziała, że jest odrobinę toksyczny i absolutnie nie jest chłopakiem dla niej, a jednak wciąż miała słabość do jego oczu i uśmiechu. Jęknęła w myślach, zabierając się do wstania. W przeciwieństwie do niej on wydawał się duszą towarzystwa i pewnie nie jest sam, ale to może i lepiej. Stanęła na nogach, otrzepując się i poprawiając łyżwy, aby jeszcze nie zabić się o sznurówki. Oparła dłonie na biodrach, posyłając mu pociągłe spojrzenie prosto w oczy, przekręcając głowę na bok. - No cześć Boyd. Przepraszam, tym razem to moja wina. Nie patrzyłam, gdzie jadę.
Wytłumaczyła szybko, zanim wybuchnie, wzruszając ramionami. Mimowolnie rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu jasnowłosej, ślicznej puchonki, odjeżdżając nieco do tyłu. Przecież nie będzie mu robić kłopotów. Zaraz jednak uśmiechnęła się krótko, ruszając i odpychając się nogą, aby łyżwy ją poniosły.
- Noo.. To baw się dobrze.
Przecież to był jego pierwszy wyjazd, musiał. Jej zresztą też. Przymknęła oczy, gdy go minęła, zagryzając na chwilę dolną wargę. Była mądrą i bystrą dziewczyną, doskonale wiedziała, co powinna, a czego nie — więc dlaczego miała wrażenie, że nagle znacznie lepiej bawiłaby się w jego towarzystwie, niż sama. Zerknęła w dół, znów chcąc skupić się na rybach. I właśnie wtedy uświadomiła sobie, jak paskudnie się wobec niego zachowała. Zacisnęła powieki, a nawet pięść. Akurat teraz, gdy chciała go unikać? 
- Niech Cię Boyd.. - mruknięł bezgłośnie, hamując, aby zaraz zawrócić. Nie trudno było go znaleźć i miała nadzieję, że to kwestia tylko i wyłącznie wzrostu. Po chwili już była obok, łapiąc go na chwilę pod rękę, aby móc obrócić się tak, aby znaleźć się naprzeciwko niego. Cofnęła dłoń, zgarniając nią włosy na plecy i łapiąc oddech, uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy. Zdecydowanie lubiła jego oczy. 
- Ciastka były naprawdę pyszne, dziękuję. To było urocze. - wydusiła dość optymistycznie, chociaż na jednym wydechu. Przesunęła spojrzenie gdzieś w dół, bo naprawdę było jej głupio, że nie zrobiła tego wcześniej.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyPią Lut 07 2020, 22:41;

Po awanturze w pokoju numer dziewięć wystrzelił z niego jak z procy, osiągnąwszy apogeum wkurwienia, i powtarzając sobie jak mantrę, że jest tutaj, żeby się zrelaksować, a nie tracić nerwy na frajerów, energicznie obszedł teren dookoła ośrodka tyle razy, że chyba wyrobił sobie dzienną normę kroków zalecanych przez Czarodziejską Organizację Zdrowia, celem ochłonięcia, co było niezwykłym przejawem zdrowego rozsądku, bo mógłby zamiast tego spróbować coś rozwalić. Po przejściu ze stanu apogeum wkurwienia do takiego zwyczajnego, klasycznego, które towarzyszyło mu przez ¾ czasu, stwierdził że jest już w odpowiednim stanie, by negocjować w recepcji zmianę pokoju – bezskutecznie. Francuz z obsługi był na tyle stanowczy, by mu odmówić, a jednocześnie na tyle uprzejmy, by nie dać się sprowokować do kolejnej draki; nieustatysfakcjonowany, wygarnął mu więc to i owo, wylewając wszystkie swoje żale dotyczące zakwaterowania. Recepcjonista stał, kiwał głową z uśmiechem, a gdy Boyd przestał się na chwilę wydzierać, żeby nabrać oddechu, typ po prostu wyjął spod lady parę łyżew i oznajmił mu francusko-angielskim: „Pójdzie na łyżwy, pojeździ, wróci monsieur szczęśliwy”. Co jak co, ale tego Gryfon się nie spodziewał; bezmyślnie odebrał je więc od mężczyzny i, burcząc pod nosem „sam jesteś monsieur”, poszedł za jego radą i udał się nad jezioro.
Nie jeździł jakieś sto lat, ale doskonale pamiętał, jak to się robi, wszak jako dzieciak spędzał zimą niezliczone godziny na śmiganiu z kolegami po wszelakich zamarzniętych zbiornikach wodnych; sunięcie po zamarzniętej wodzie w tak malowniczej okolicy rzeczywiście było relaksujące, zupełnie jakby wiatr przedzierający się przez rozpiętą kurtkę skutecznie wywiewał z niego złość. Pod nogami miał cały podwodny świat, bardzo malowniczy i piękny, ale szczerze mówiąc, rybę wolał z frytkami, i zamiast w dół, patrzył w niebo, żałując, że nie może sobie teraz polatać; to było mało mądre posunięcie na lodowisku pełnym innych ludzi, ale przyjął zasadę, że jak ktoś ma ochotę jechać w jego stronę, powinien zrobić unik.
I jeb! Stało się. Po zderzeniu gruchnął na twardy lód, obijając sobie wiadomą część ciała, i zaczął się zastanawiać, dlaczego los tak go karze, dlaczego co rusz ktoś na niego wpada, daje w ryj, kopie w czoło i inne tego typu rewelacje, dlaczego ciągle spotyka wkurwiających ludzi, dlaczego biednemu to zawsze wiatr w oczy, może jego stary miał rację, może powinien rzucić szkołę po piątej klasie i udawać, że kuleje, żeby dostać rentę i siedziałby teraz na składanym krzesełku na werandzie i nie mierzyłby się z takimi przeciwnościami losu. Zajęty tym dramatycznym tokiem myślowym, nie zdążył wyzwać drugiego uczestnika kolizji, a gdy chciał to zrobić, okazało się, że on (ona) już do niego mówi.
- I JAK KURWA JEŹDZ… isz… A, to ty – zakończył bez mocy, z którą rozpoczął wypowiedź, widząc przed sobą Alise, tą samą, którą już staranował na korytarzu, a potem nieładnie potraktował, a potem chwilę porozmawiali, i się okazało, że to tak urocza osoba, że nie sposób się przy niej denerwować. Również wstał i próbował rozmasować sobie łokieć, w który boleśnie się uderzył, upadając, a który był mu raczej potrzebny w pełnej sprawności podczas gry – Nie ma problemu – dodał, zaskakująco luzacko jak na niego, ale nim w ogóle wymyślił, co dalej zagaić, dziewczyna pojechała dalej. Szkoda, pomyślał, bo jej łagodna osobowość była jak pluszowy, pudroworóżowy kocyk, którym można się owinąć, i jemu bardzo by się teraz taki przydał, po spotkaniu z Levasseur i Fitzgeraldem, którzy przypominali raczej watę szklaną skrzyżowaną z drutem kolczastym. Ruszył zatem w przeciwną stronę, nie chcąc jej napastować, jeśli nie miała ochoty na pogawędkę z nim (niewiele osób miało, bądźmy szczerzy); minęła jednak raptem krótka chwila, gdy znalazła się znów przy nim, racząc miłym słowem i nieśmiałym uśmiechem, który zaraz odwzajemnił entuzjastycznym wyszczerzem.
- Polecam się. I co, przydały się do spacyfikowania paskudnego współlokatora czy trafił się ktoś miły? – spytał, ciekawy, czy ona też musi mieszkać z gumochłonami.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyPią Lut 07 2020, 23:38;

Uderzenie, jego siła — wszystko wydawało się krukonce znajome. Miała to dziwne uczucie deja vu, gdy lądowała z hukiem na twardym ludzie, widząc oczyma wyobraźni skórę w plamy niczym u dalmatyńczyka. Gdy wróciła do siebie i dostrzegła Boyda, aż zakręciło się jej w głowie. I ta jego wściekła mina, która sugerowała nadejście wybuchu wulkanu, pełnego wulgaryzmów i agresji. Nie chciała być znów tak potraktowana, nawet jeśli to ona na niego wpadła. Musiała reagować ciepło i spokojnie, przeprosić. Nie chciała sceny na lodowisku. Podniosła się więc szybko, otrzepując spodnie i poprawiając sweter, spoglądając na jego buzię z największą niewinnością, na jaką było ją stać. I chociaż wiedziała, że absurdalnym pomysłem spędzanie z nim czasu, nie mogła powstrzymać bezgłośnego westchnięcia zadowolenia z tego zbiegu okoliczności. Rozsądek szybko jednak uderzył w jej głowę, razem z początkowym podniesieniem przez niego głosu. Dłoń zacisnęła się w pięść, a nawet jeśli złagodniał przy końcu, to zdążyło się jej zrobić wewnętrznie przykro. Pokręciła głową, wzruszając ramionami. Podjęta kilka dni temu decyzja była właściwa, musiała się jej trzymać.
- Tak, to tylko ja. Znów ja. Widzisz? Ciągle na siebie wpadamy. - odparła, siląc się na rozbawienie, chociaż była w tym nuta zakłopotania. Nie zostało więc jej nic innego, jak odjechać.
Poza wyrzutami sumienia, spokoju nie dawał jej wyraz jego oczu, mina. Nie chodziło tylko o wywrócenie się na lodzie. Zmarszczyła brwi, kłócąc się sama ze sobą, jednak wewnętrzny altruizm i chęć podziękowania za ciastka sprawił, że najwyżej zrobi coś, czego będzie żałowała. Lepiej żałować wykonanej czynności niż zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby. Jasnowłosa więc zawróciła, doganiając go i korzystając z jego wysportowanej sylwetki, znalazła się na wprost niego. Przynajmniej teraz była ze swojej decyzji zadowolona, konsekwencjami będzie się martwiła później. I jeszcze ten uśmiech, który utwierdził ją w słuszności swojej decyzji. Dlaczego czuła potrzebę poprawy mu humoru?
- Nie zjadłam wszystkich, więc jeśli chcesz, możemy później zjeść razem. Mam paczkę przy sobie. - zaczęła, zanim zdążyła ugryźć się w język, jednak w żaden sposób nie dała po sobie poznać, że nie było to zaplanowane do powiedzenia na głos. Alise zgarnęła na plecy włosy, nieco zaskoczona pytaniem o pokój i nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć, wzruszyła delikatnie ramionami. - To.. To właściwie trochę skomplikowane, wiesz? Mogło być gorzej, mogło być lepiej. Sama nie wiem, ale zawsze są kanapy na korytarzu. I żal marnować takich fajnych słodyczy na rzucanie w ludzi.
Zamilkła dyplomatycznie, bo zwyczajnie głupio było jej wdawać się w szczegóły. Zamiast tego przysunęła się nieco, wyciągając rękę przed siebie i kierując ją w jego stronę, uśmiechnęła się, jak gdyby nigdy nic. Może niewiele mogła zrobić i kompletnie go nie rozumiała, ale nie chciała, żeby pierwszy dzień swojego pierwszego wyjazdu spędził w gniewie. Nie mogła na to pozwolić.
- Chcesz ze mną pojeździć? Chodź, będzie fajnie. - niby zapytała, a w rzeczywistości postawiła go przed faktem dokonanym, zaraz sięgając jego dłoń i zaciskając na niej palce, aby pociągnąć go do przodu i nabrać rozpędu. Powierzchnia jeziora była duża, więc pomimo kilku osób snujących się przy brzegu, było sporo miejsca. Kilka metrów dalej uznała, że pewnie przeszkadza mu zarówno jej ręka, jak i przecinające ze świstem powietrze blond włosy, więc go puściła, skręcając nieco w lewo i odwracając się do niego przodem, jadąc do tyłu ze schowanymi za siebie rękoma, które splotła. Oczywiście odwracała głowę co jakiś czas, aby znów na nikogo nie wpaść.
- Wybrali pięknie miejsce, co? Nie podejrzewałam, że umiesz jeździć na łyżwach. Jesteś dobry we wszystkich sportach czy to przypadek? - zapytała ze szczerą ciekawością, posyłając mu pociągłe spojrzenie. Zaraz jednak uśmiechnęła się łobuzersko, przygryzając na chwilę dolną wargę i przekręcając głowę w bok. - A może chcesz się pościgach albo bawić w berka? Jestem pewna, że ze mną nie wygrasz. Na miotle może i jesteś niesamowity, ale tutaj to zdecydowanie mój konik.
Prowokowała go, oczywiście. I wbrew temu, jak naturalnie wszystko wychodziło, naprawdę starała się przypomnieć sobie dokładny przebieg ich poprzedniej rozmowy, aby poprawić mu humor. Gazeta Sportowa była tu kluczem.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySob Lut 08 2020, 13:52;

-A to bardzo rozsądnie, jak ci nagle cukier spadnie, to będziesz uratowana – skomentował z udawaną powagą jej słowa o noszeniu przy sobie podarowanych przez niego ciastek; no i tak trochę miło mu się zrobiło, przynajmniej teraz już na pewno wiedział, że nie wyrzuciła ich do śmieci i nie kłamała, że jej smakowały, po czym zaśmiał się po jej odpowiedzi na pytanie o współlokatorów – Myślałem bardziej o częstowaniu niż rzucaniu, ale to też niegłupia opcja – odparł, trochę rozbawiony tą wizją; skoro lodami można ciskać w ludzi, to pewnie waflami też, czemu nie. Może w tej sposób powinien się odpłacić tej cholerze i jej fagasowi, z którymi z musu wylądował w jednym pokoju? Pokiwał jeszcze głową na słowa dziewczyny, nie dopytując już o to, dlaczego sytuacja jest skomplikowana, bo widać było, że nie bardzo ma ochotę na relacjonowanie mu szczegółów, a on nie był przecież wścibski – Te kanapy na korytarzu to świetna opcja, sam pewnie skorzystam, chociaż liczę że znajdzie się kawałek miejsca u Fillina – dodał, ignorując fakt, że Krukonka może nawet nie wiedzieć, o kim mowa.
Nie miał nic przeciwko temu, by pojeździć w jej towarzystwie, ba, ucieszył się, że wyszła z taką inicjatywą; liczył na to, że jeśli skupi swoją uwagę na rozmowie i w ogóle przebywaniu z Alise, całkiem już zapomni o tym, jaki dramat czeka go w apartamencie i uda mu się w końcu to, po co przecież tu przyjechał – relaks i odpoczynek. Znaczy, miał też taki sprytny plan, że wieczorem pójdzie się najebać w towarzystwie Fillina i upodli tak, że będzie mu już wszystko jedno, ale jeśli miał teraz szansę wyczilować w bardziej kulturalny sposób, to czemu nie. Może spróbować.
Ruszył posłusznie za Alise, sunąc po lodzie miarowym tempem, i dopiero jak puściła jego dłoń, zorientował się, że w ogóle trzymali się przez dłuższą niż kilka sekund chwilę, bo poczuł znów nieprzyjemny powiew chłodu na skórze. Całkiem nawet jakby wygodnie się jechało ręka w rękę, ale z drugiej strony, może trochę niezręcznie. Jak para.
- No. Ładne – potwierdził lakonicznie jej aprobatę malowniczej okolicy, w jakiej się znaleźli, bo choć rzeczywiście prezentowała się ona imponująco, to nie miał na ten temat więcej słów, wszak nie był z tych, którzy rozpływają się nad pięknem przyrody – Chciałbym być dobry we wszystkich – przyznał w odpowiedzi na jej zainteresowanie jego talentemAle nie, quidditch to lata ciężkiej pracy, nawet nie wiesz, ile czasu mi zajęło, żeby w ogóle utrzymać na niej równowagę, niektórzy od razu śmigali, a ja chyba z pięćset razy spadłem albo w coś wleciałem – dodał, wspominając z nostalgią i lekkim rozbawieniem swoje naprawdę fatalne początki na lekcjach miotlarstwa – A na łyżwach to spędziłem większość zimy jako dzieciak, bo bywałem często u babci, ona mieszka na takim totalnym zadupiu, i tam było dużo stawów i innych takich, i jak tylko zamarzały, to wszystkie dzieciaki z okolicy szły jeździć. Fajnie było. No, więc żaden ze mnie profesjonalista, ale wystarczy, żeby się nie wyjebać – wyjaśnił, po czym uniósł brwi w nieco zdziwionym geście, gdy dziewczyna wysunęła kolejną propozycję.
- Berka? – powtórzył dość sceptycznym tonem – Chcesz się bawić w berka, jak jacyś gówniarze? Myślisz, że ja nie mam poważniejszych rzeczy do roboty?! – fuknął, zachowując się jakby kompletnie mu się nie spodobała ta propozycja, ale zaraz potem na jego ustach zawitał szelmowski uśmiech, sygnalizujący, że to tylko żarty, a wraz z nim Boyd wyciągnął rękę by klepnąć Alise w łopatkę i zawołał, rzucając się do ucieczki: - GONISZ! I wymyśl o co gramy, bo bez nagrody to żadna frajda!
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySob Lut 08 2020, 18:56;

Kiwnęła głową z szerokim uśmiechem, dziękując Merlinowi w duchu, że nie spostrzegł w tym absolutnie żadnego podtekstu. Chyba ona była troszkę przewrażliwiona. Prawda była taka, że prosty gest w podziękowaniu za niewinnego bałwanka, który miał właściwie być zaczepnym żartem, ją zwyczajnie urzekł. Miała w sobie odrobinę romantyzmu, chociaż znacznie więcej radości od wyniosłych gestów i słów, dawały jej te drobne uśmiechy i ciepłe spojrzenia. Paczka mugolskich wafelków, która chyba już zawsze będzie się jej z Boydem kojarzyła.
- Mhmm, łyżwy są wyczerpujące. Tak? Sądziłam, że rzucenie jest mniej przewidywalne i bardziej w Twoim stylu, a na dzielenie się jakoś nie wpadłam. Może przez to, że są za dobre i egoistycznie chciałam zjeść je sama? - zapytała odrobinę retorycznie, wzruszając przy tym ramionami. Zawsze musiała mieć coś do przegryzienia, gdy pracowała nad trudniejszym szkicem. Cukier poza energią dawał jej koncentrację, a ciekawe połączenia smaków rozbudzały wyobraźnię. Pomimo szerokiego uśmiechu to w oczach bruneta wciąż dostrzegała ślad wcześniejszej irytacji, złości. Zdążyła się już przekonać, jak cienką granicę cierpliwości posiadał, podejrzewając go nawet o nerwicę. I za nic w świecie nie mogłaby go teraz w takim stanie zostawić, zwłaszcza że dał jej te przeklęte wafelki i wspominał, że jedzie pierwszy raz. Miała jakąś wewnętrzną potrzebę sprawiania, żeby ludzie się uśmiechali. - Kim jest Filin? Czyli nie jesteś zadowolony ze swoich współlokatorów?
Zapytała z nutą ciekawości w głosie, chociaż nie była pewna, czy chciała znać odpowiedź na drugie z dwóch pytań, bo intuicja jej podpowiadała, że wcale nie będzie zadowolona. Nie myśląc już zbyt wiele, po prostu postawiła go przed faktem dokonanym i porwała, zamykając dłoń gryfona w uścisku swojej. Bardzo starała się nie skupiać na tym, jak chłód jego palców splątywał się z jej ciepłem i jak wygodnie trzymało się go za rękę. Zamiast tego patrzyła przed siebie i tylko przyśpieszała, aby rumieńce zrzucać na wysiłek fizyczny i zimno. I chociaż najchętniej by tak została, puściła go i oddała mu swobodę, zerkając w stronę swoich łyżew i sunących pod lodem ryb. Na jego krótką odpowiedź wywróciła teatralnie oczyma, właściwie i tak zadowolona z pozytywnego brzmienia dwóch słów.
- Nie jesteś chyba miłośnikiem krajobrazów, co? - odparła mimowolnie, przygryzają w ostatniej chwili dolną wargę, aby nie palnąć, że romantycznych momentów też pewnie nie lubił. To nie byłoby na miejscu. Schowała więc ręce za siebie, słuchając go i obserwując. Ala znacznie lepiej czuła się jako słuchacz niż rozmówca. Obserwowała go z uwagą, czując, jak przez jej własną twarz przelewa się odrobina zdziwienia. Czy on się na nią otwierał i mówił ludzkim głosem? Był w tym jakiś postęp.
- Jak się jest dobrym we wszystkim, to tak naprawdę w niczym, wiesz? Oh, czyli to była miłość i marzenie od pierwszego upadku? Zaskakujesz mnie. Myślałam, że byłeś w to dobry od zawsze. - rzuciła zgodnie z prawdą, nie mogąc powstrzymać delikatnego uśmiechu i tego dziwnego uczucia ciepła, które rozchodziło się po jej ciele. Dlaczego ze wszystkich chłopców w szkole — ona upatrzyła sobie bałwana? I dlaczego bałwan czasem zamiast miotły trzymał wafelki? Westchnęła, przesuwając wzrok z jego twarzy na jego oczy, na chwilę łapiąc uciekające, brązowe ślepia. Był całkiem inny, gdy mówił o czymś, co lubił. Im dłużej go słuchała, tym więcej dostrzegała pomiędzy wyzwiskami i nerwicą. Uniosła dłonie, naciągając czapkę mocniej na uszy, wprawiając w ruch pompon. - Nadążasz za mną, więc nie jesteś w tym aż tak beznadziejny, lekcje z dzieciakami musiały być skuteczne.
Trochę mu zazdrościła. Jej ojciec miał obsesję na punkcie jej i bezpieczeństwa, każde wakacje i ferie spędzała z nimi, okazjonalnie mając tylko dzieci do zabawy. W wyszukanych kurortach łyżwiarstwo lub basen były jej głównymi zajęciami poza rysowaniem, aby nie zwariować. A że polubiła to równie mocno, co jeździectwo, sporo serca wkładała w naukę. Nie lubiła jednak mówić o sobie i swoim pochodzeniu. Zawsze było jej głupio, że ktoś mógłby pomyśleć, że jest zadufana w sobie i bogata, że nic więcej poza czystością krwi nie miała do zaoferowania. A tak naprawdę wszystkie te dzieci z dwóch światów, te skromniejsze i pozbawione tytułów były znacznie lepsze i bogatsze wewnętrznie od każdego, nawet najmądrzejszego czarodzieja.
Przekręciła głowę na bok, przyglądając mu się odrobinę niepewnie, bo nie miała pojęcia, co tym razem spowodowało fuknięcie. Czyżby nie lubił prostych gier i zabaw na śniegu? Znała go zbyt krótko, aby dostrzec, że udawał — zwłaszcza że poznali się w gniewie. Cofnęła się instynktownie, niezbyt przygotowana na przyjęcie erupcji Boydowych emocji na siebie.
- No na pewno masz, al...- odparła ciszej, po czym wytrzeszczyła oczy z niedowierzaniem, wskazując na niego palcem z wyrzutem. - Jesteś okropny! Myślałam, że znów się na mnie złościsz!
Krzyknęła za nim ze śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem. Mógł uznać, że dawała mu fory. Prawda była jednak taka, że te kilka sekund tkwienia w miejscu przeznaczyła na głębokie zastanowienie się nad konsekwencją tego, co robi. Powinna uciekać, doskonale o tym wiedziała — a nie go ganiać i bawić się w berka. Przecież doskonale zdawała sobie sprawę, że im bardziej go polubi, tym gorzej będzie potem. Zwłaszcza że nie był ani najmilszym, ani najprostszym człowiekiem, to nadal w jakiś sposób — pewnie przez te oczy — mu ulegała.
- Oh Alicjo, powinnaś przestać ganiać za białym królikiem, bo nic Ci to nie da. - westchnęła bezgłośnie, zaciskając dłonie na swoim swetrze. Przymknęła jednak oczy i zaraz ruszyła przed siebie, uśmiechając się i odganiając zdrowy rozsądek. Ten jeden raz, przecież obiecała, że z nim pojeździ. Świat się nie zmieni od jednego popołudnia na łyżwach, nie była aż tak naiwnie romantyczna. Odszukała go spojrzeniem, skręcając w lewo i chcąc mu najprościej zajechać drogę, aby z łatwością, gdy będzie uciekał, go klepnąć.
- Wafelków Ci nie oddam, więc możesz wymyślić inną nagrodę. Mam pewien pomysł, ale musiałbyś mi coś obiecać. - krzyknęła w jego stronę, niewinnie wzruszając ramionami i puszczając mu oczko. Zagrywała okropnie, chciała go wrobić w coś, z czego nie mógłby się wyplątać, jeśli nazywał się mężczyzną. Wcale nie była z tego dumna, a już w ogóle te zdradzieckie podszepty w głowie się krukonce nie podobały. Wyciągnęła dłoń, zahaczając palcami o jego lewy bok i wyhamowała, aby zakręcić i ruszyć w drugą stronę. Była chuda i zwinna, szybko nabierała prędkości i miała olbrzymią nadzieję, że plan zgubienia w tłumie zadziała. - Gonisz!
Chociaż na dobrą sprawę lepiej by było, gdyby to on wygrał. Dla wszystkich.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyNie Lut 09 2020, 01:41;

Fillin to człowiek, z którym za kilka godzin w oparach alkoholu będę rozmawiał o życiu i śmierci i o tym, że jesteś fajna dziewczyna, ale nie wiem, czy coś z tego będzie, bo ze mnie kiepski materiał na księcia z bajki, o którym pewnie marzysz, pomyślał, gdy padło pytanie o kumpla. Postanowił jednak zredagować odpowiedź nieco inaczej.
- Fillin to mój najlepszy przyjaciel – odparł więc po prostu, a na kolejne słowa dziewczyny skrzywił się mimowolnie i aż zrobiło mu się gorąco, choć w twarz smagał go rześki, zimowy wiatr – Mam ochotę komuś przypierdolić, jak myślę o moich współlokatorach, więc lepiej nie gadajmy o nich. Beznadziejny temat wybrałem – dodał, bo rzeczywiście, gdy pytał Alę o jej towarzystwo, był tego ciekawy, ale nie przemyślał faktu, że ta zapewne odbije pytanie, a on totalnie nie miał ochoty o tym rozmawiać. Chciał o nich zapomnieć, i po chwili tak się właśnie stało, gdy zajął się dotrzymywaniem kroku prowadzącej go dziewczynie. Bardzo miło się im tak razem jechało, naprawdę.
Wzruszył ramionami na wzmiankę o krajobrazach.
- Jestem, nie jestem, nie wiem, wszystko jedno – odparł beznamiętnie, bo naprawdę niewielką różnicę robiło mu, czy ma z okna widok na malownicze, ośnieżone szczyty gór, tak jak tutaj, czy ceglaną ścianę i śmietnik, jak w domu; może ten jego brak entuzjazmu był właśnie winą tego głupiego śmietnika, po prostu przestał zwracać uwagę na otoczenie; a może zwyczajnie był mało wrażliwy na piękno  – Ale lubię ładne kwiatki – dorzucił bardziej entuzjastycznie, może trochę niespodziewanie, ale tak właśnie było, nie zmyślał. Zdecydowanie zaczynał przy niej coraz częściej mówić ludzkim głosem, w końcu hej, mimo wszystko był jednak bardziej człowiekiem niż burakiem; wystarczyło tylko trafić na odpowiedni moment, podjąć właściwy temat, nie denerwować go. Prościzna.
- Naprawdę? Nie-e, to nie było genialne olśnienie. Bardziej chęć udowodnienia komuś, że się myli, i dużo samozaparcia – streścił dyplomatycznie sytuację, taktycznie unikając takich wyrażeń jak „moi starzy we mnie nie wierzą” i „całe życie mi wmawiali, że to nie ma sensu” i „pierdolę ich”; starał się brzmieć lekko, niefrasobliwie, jakby mówił o czymś przyjemnym, ale gdy tylko wypowiedział te słowa, poczuł, że robi to z zaciśniętymi zębami, bo to jednak było dosyć przykre. Aby odwrócić od tego faktu swoją i jej uwagę, dorzucił pytanie – A ty? Od razu byłaś dobra w tym co robisz?
Zapewne gdyby znała całe zaplecze jego życia, a nie tylko wycinek o beztroskiej zimowej zabawie z kolegami, gdyby wiedziała, że jak wracał z tych harców, to nikt nie czekał na niego z kolacją, że nikt go nigdy nie pytał co słychać i co fajnego dziś robił, że mógł zniknąć na cały dzień i nikogo to nie obchodziło, chyba że akurat był potrzebny, żeby skoczyć do sklepu po fajki albo przypilnować kwilącego niemowlaka, wtedy pewnie doceniłaby to swoje snobistyczne otoczenie i opiekuńczych rodziców. Naprawdę, naprawdę nie było czego zazdrościć. Niestety, żeby to zrozumieć, musiałaby się choć na chwilę znaleźć w jego skórze, a to nie było możliwe.
Śmiał się wesoło, bardzo dumny ze swojego okrutnego żartu i tego, że nabrał Alise, że rzeczywiście się rozgniewał; dowcip nie był wcale taki wybitny ani trudny do wykonania, w końcu denerwował się średnio raz na osiem sekund, więc dziwnym byłoby, gdyby NIE uwierzyła, ale wiecie, Boyd to rzadko tak wkręcał ludzi, więc dajmy mu się chwilę cieszyć z tego, że mu się udało.
Uciekając przed berkiem, słuchał zaintrygowany, jak składa mu tajemniczą propozycję i bez wahania odkrzyknął z prawdziwą gryfońską brawurą:
- OBIECUJĘ, NICZEGO SIĘ NIE BOJĘ – i wtedy, dość prędko, role się odwróciły, a Alise jak lodowa gazela pomknęła w przeciwnym kierunku. Ewidentnie była szybsza i zwinniejsza od niego, dlatego od razu było widać, że ma w tej rozgrywce sporą przewagę i dopiero po dłuższej chwili udało mu się musnąć ją końcówkami palców w ramię, i to prawdopodobnie tylko dlatego, że jakiś dzieciak zajechał jej drogę i nieco spowolnił.
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyNie Lut 09 2020, 18:03;

Nieważne jak bardzo tego chciał, to nie mógł przesiedzieć dwóch tygodni w hotelu. W teorii brzmiało jak jego raj: niewiarygodnie wygodne łóżko i stołówka, w której może zażyczyć sobie czego tylko zapragnie. Jedzenie i spanie. Gdyby tylko dodać jeszcze jeden element, wszystkim dobrze znany składnik XXX, to przecież byłby pewien, że umarł i doznał zbawienia. Boleśnie jednak zdawał sobie sprawę, że liczba spożywanych kalorii jakoś nie kalkuluje się z jego ilością ruchu i dwa tygodnie w takiej idylli mogłoby skończyć się utraceniem sylwetki, która i tak ledwo ledwo radziła sobie z utrzymaniem resztek jego pewności siebie w ryzach. Wizja, że po takim czasie rozłąki, zaciągnąłby Finna prosto do łóżka, a ten po zdjęciu koszulki odkryłby efekt jego feriowej samotności... była wystarczająca, żeby zmotywować go do codziennego ruchu, by nie zaprzepaścić szansy na ten ulubiony rodzaj aktywności fizycznej w przyszłości. Ze wszystkich dostępnych atrakcji tylko łyżwy brzmiały jak coś, z czego miał szanse wyjść bez kontuzji, więc postanowił solidnie przypomnieć sobie podstawy, jeszcze zanim zaciągnie na lód Florę, by zapewnić jej stuprocentowe wsparcie.
Przed pożegnaniem Anglii zdążył złożyć dwie obietnice i obie realizował przy pomocy głębokich kieszeni swojej kurtki. W jednej spoczywały trzy drobne fiolki z pojedynczymi porcjami eliksirów: wiggenowego, pieprzowego i regenerującego, a w drugiej duża paczka złocistych rodzynek, które przed wyjazdem wcisnęła mu babcia, by nie zajadał zmartwień słodyczami, a naturalnym cukrem. Oczywiście akurat w tym postanowieniu nie szło mu za dobrze, bo i tak na śniadanie zjadł podwójną porcję naleśników z czekoladą, ale jak zawsze - liczą się chęci.
I z tą właśnie myślą sunął powolnie po zamarzniętej tafli jeziora, wymijając ostrożnie innych turystów, nawet nie patrząc czy nie jest to przypadkiem ktoś znajomy. Jak zawsze, o ile nie miał akurat towarzystwa, miał głowę pochyloną w dół, choć tym razem można było to uzasadnić obserwowanym przez powierzchnię lodu podwodnym życiem. Machinalnie już wyciągnął kolejne wyschnięte winogrono z kieszeni, przenosząc na nie skupiony wzrok, jakby samą siłą woli mógł zamienić je w fasolkę wszystkich smaków. Przymrużył oczy, zwalniając nieco, zbyt skupiony na wysilaniu swojej wyobraźni, po czym wrzucił wysuszony owoc do ust, próbując oszukać kubki smakowe przy każdym ruchu szczęki.
Bleh, o smaku rodzynek.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyNie Lut 09 2020, 20:24;

Milczał chwilę, a ona przyglądała mu się z zaciekawieniem. Zaskakujące, jak ciekawa była tego, co go dotyczy. To dlatego, że był nieprzewidywalny i potrafił ją zaskoczyć, zdenerwować i rozśmieszyć w ciągu kilku minut. Miała wrażenie, że murem z obojętności i wulgaryzmu kryło się więcej. Nie była typem dziewczyny, która bierze i oczekuje, że będzie notorycznie zdobywana, jej tajemnice jedna za druga będą kradzione — nie, wręcz przeciwnie.
- Jeśli Fillin tu jest, to współlokatorzy nie mają znacznie, Bałwanku. Ten wyjazd i ze słabym pokojem może być niesamowity. - odparła jedynie ze wzruszeniem ramion, dochodząc do wniosku, że są ważniejsze rzeczy, niż łóżko. Chociaż wiedziała, że ojciec ciągle będzie sprawdzał i pisał, to zamierzała wykorzystać ten wyjazd i czas najlepiej, jak umiała. Pierwsze razy musiały być najlepiej zapamiętane, wszystkie. Nie ciągnęła rozmowy o górach, to był kolejny element ich różniący. Ją takie krajobrazy wprawiały w zachwyt, wywoływały uśmiech, gdy miała ciężki dzień. Piękno tak naprawdę kryło się wszędzie dookoła, a wprawione oko artysty z łatwością je dostrzegało. Alise była też po prostu wrażliwa. Na wzmiankę o kwiatach zerknęła na niego z niedowierzaniem, śmiejąc się cicho pod nosem. Prawdę mówiąc, ten element nie był dodatkiem, który sobie w jego dłoni wyobrażała. Bardziej talerz z kotletami po tych nieszczęsnych zajęciach z onms. Patrzyła na niego, gdy mówił, kiwając głową. A więc był uparty, gdy czegoś chciał lub próbował coś komuś udowodnić.
- To chyba Ci się udało, co? Miałam okazję widzieć Twój i Moe trening, jesteś w tym niezły. Tylko nie obrastaj w kwiatki, żebyś na meczu też dał z siebie wszystko. Nadal pamiętam, że obiecałam, Ci dopingowanie. - rzuciła beztrosko, puszczając mu oczko. Ruchem dłoni zgarnęła włosy na bok, przenosząc wzrok na lodowe jezioro. Ryby wciąż skakały pod ich nogami, wywołując u niej jeszcze lepszy humor, niż miała — o ile to było możliwe. Spektakularnie przegrywała tocząca się wewnątrz walkę, sama ze sobą. - Nieee. To znaczy, zawsze zwierzęta mnie lubiły, ale nie wiem, ile razy upadłam, zanim wsiadłam na konia lub ruszyłam galopem. Nie można rezygnować z czegoś przez jedną porażkę, to głupota.
Odparła łagodnie, przypominając sobie, jak godzinami siedziała w stajni, obserwując z siana boks z koniem i zastanawiała się nad tym, co robiła nie tak. Ich życie było skrajnie różne, jednak gdyby jej powiedział — w żaden sposób by go nie odrzuciła, nie wyśmiała. Nigdy nie potrafiła dokuczać innym lub drwić z ich słabości, tak jak czasem niestety robiła to Carson. Miała wrażenie, że była jedynym głosem rozsądku i szeptem sumienia dla swojej przyjaciółki. Próbowała powstrzymać się od zerkania w stronę bruneta, jednak niespecjalnie jej to wychodziło. Była łatwa w odczytywaniu. Gdy zrobił jej żart, prychnęła, chociaż on był wielce dumny. Chociaż na chwilę złość z jego oczu zniknęła, a ona nie umiała się wściekać. Nie powinien tak robić, pozwalać jej dostrzegać siebie. Nie wiedział, na co się porywa. Gra się rozpoczęła, niewinna, a jednak włożyła w to jakieś głupie pomysły, sprawiając, że aż miała wyrzuty sumienia względem gryfona, że nie mógł wiedzieć, w co się pakuje.
Westchnęła ciężko na jego słowa, przymykając oczy. Los tak chciał, królik sam tak chciał. Co miała niby zrobić? Tylko czy Boyd był na pewno tak odważny? Miała przewagę, nie musiała nawet się oglądać, jednak przez zamyślenie wjechała na bardziej uczęszczany fragment lodowiska, hamując, aby nie staranować biednego chłopca. Chciała dać mu wygrać, naprawdę. Taki był jej zamiar, pchany do świadomości rozsądkiem. Emocje jednak działają szybko. Poczuła też palce na ramieniu, odwracając głowę. Udało mu się? Wystarczyło tylko chwilowe złapanie jego spojrzenia, żeby postradała zmysły. Przygryzła dolną wargę, krzycząc na siebie w myślach. Kobiety były jednak głupie i naiwne, pewnie rozpęta piekło. Nieważne. Zmarszczyła brwi, bezmyślnie łapiąc jego nadgarstek zaraz potem, jak odwróciła się przodem do niego.
- Jesteś pewien, że niczego i ze wszystkim sobie poradzisz? To poważna, męska deklaracja.- zapytała dość niewinnie, chociaż błysk w błękitnych ślepiach mógł świadczyć o niecnym planie. Przez to, że odnalazła jego spojrzenie i z ciekawością próbowała dojrzeć gdzieś głębiej, całkiem ignorowała spadającą prędkość. Mógł to zrzucić na przypadek, ale nic bardziej mylnego. Była uparta, gdy czegoś chciała. Nim się spostrzegła, stali przy sobie. Pociągnęła jego rękę w dół, zmuszając go, żeby się trochę do niej schylił. Jej sweter stykał się z jego bluzą, czuła bijące od niego ciepło. Zamiast jego uciec, zdarła głowę i spojrzała mu w oczy, czując, jak się rumieni od zapachu perfum i intensywności brązowych oczu. Miał naprawdę ładne oczy, chociaż tak często patrzyły ze złością i pogardą. Pewnie zaraz też będą tak patrzeć na nią, ale wtedy przynajmniej nie będzie żałowała, że nie spróbowała. Będzie mogła przyznać sobie rację.
- Dlatego, że to powiedziałeś, musisz mi wybaczyć przebiegłość. Jednak nie mogę dać Ci wygrać, bo widzisz, jestem zainteresowana swoją nagrodą. - mówiła coraz ciszej, przysuwając się na tyle, że stała praktycznie na palcach, mając swoje usta przy jego. I chociaż diabelskie podszepty krzyczały "całuj", to nie było jej planem. Nie mogła, nie była łatwą dziewczyną. Wiedziała, że go zaskoczy i da jej to przewagę, możliwość ucieczki, zwiększenie dystansu na tyle, że by jej nie złapał. Czując jego oddech na swoich ustach, uśmiechnęła się przepraszająco i musnęła zamiast nich policzek chłopaka, zaraz puszczając jego rękę i odjeżdżając kawałek. Czuła, jak wali jej serce i jak lekkomyślnie zachowała, przez co mogła sama na siebie sprowadzić olbrzymie kłopoty. - Chcesz próbować mnie złapać, czy od razu się poddajesz?
Zapytała jeszcze z uśmiechem, niewinnie zgarniając włosy na plecy i chowając za siebie ręce. Cały czas zwiększała odległość, gdyby przypadkiem chciał ruszyć, zmienił zdanie i za żadne skarby nie chciał dać jej wygrać. Z drugiej strony mógł też wybuchnąć, ale nieważne. Skoro już coś zrobiła, nie powinna martwić się konsekwencjami, tylko je przyjąć. Nie wiedziała, czego bała się bardziej. Nawet nie czuła, jak wbija sobie paznokcie w skórę.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyPon Lut 10 2020, 01:28;

Szczęśliwi ci, którzy nie mieli partnera do wizualnego zadowalania; w zamian otrzymywali prawo do bezkarnego popełniania tych wszystkich małych grzeszków, do których na każdym kroku zachęcał ich luksusowy resort. A akurat Ezrze brak przyszłościowego zamartwiania się o wygląd paradoksalnie wychodził na lepsze po czasie zupełnego zatracenia się w nałogu. Można było powiedzieć, że w ciągu ostatnich dni Ezra Clarke odżył; nie zapadał się już w sobie jak zdezelowany worek na ziemniaki i nie wyczesywał z własnej głowy garści łamiących się włosów, a w zieleń spojrzenia na nowo nasyciła się tym nieśmiercionośnym jadem, który najładniej wypadał w otoczeniu prześmiewczego wygięcia kącika wargi.
I bardzo tęsknił do znalezienia osoby, której mógłby się tą korzystną lub nie - w zależności po której stronie akurat się stało - zmianą pochwalić. Bo samotność najbardziej w tym wszystkim mu doskwierała - salony piękności, jacuzzi, najbardziej miękkie z miękkich szlafroków i ekskluzywnie wyglądająca restauracja były wartościami, które bardzo szybko Ezrze się nudziły, gdy nie mógł się nimi dzielić. A nuda była dla Krukona w tym momencie największym wrogiem, atakującym tak podstępnie jak Ślizgon. Słyszał niejednokrotnie, że z nałogu nie sposób jest się w pełni wydostać, że to takie kieszonkowe bagno, które przypadkiem rozlało się w płaszczu i na stałe wniknęło w strukturę materiału. Mógł nie brać narkotyku, nie znaczyło to jednak, że jego myśli co chwila nie wracały do cudownej substancji, która tak długo go napędzała. Całkowita izolacja od bliskich była skutkiem ubocznym przyjmowania odurzających substancji, a teraz mogła stać się także przyczyną złamania i tak kruchej silnej woli. Działanie i towarzystwo zastępowały swoimi właściwościami nawet eliksir wiggenowy.
Dlatego właśnie wybrał łyżwy - sport, którego próbował być może raz lub dwa i który darzył chyba jeszcze większą niechęcią niż tego żałośnie wpychanego wszędzie quidditcha. Wierzył, że do trzech (lub dziesięciu) razy sztuka i któregoś pięknego dnia obudzi się po prostu z przeświadczeniem, że właśnie łyżwy nadadzą sens jego życiu. Na razie jednak się na to nie zapowiadało.
Znaczącą przewagą lodowisk nad zamarzniętym zbiornikami wodnymi był fakt istnienia poręczy, pozwalających na wyglądanie odrobinę dłużej, jakby wiedziało się, co się robi. Spoiler: Ezra nie wiedział, kiedy ostatni raz w ogóle wchodził na powierzchnię lodu, toteż zdecydowanie nie wiedział, co robił. I mógł nawet starać się zachować ostrożność, ale nie minęło nawet pięć sekund zanim Clarke praktycznie wjechał w innego łyżwiarza i niczym odbita piłeczka zaliczył pierwsze spotkanie z podłożem...
Na końcu jego języka momentalnie przyczaił się cierpki komentarz. Nie zdążył go jednak wypowiedzieć przed zadarciem głowy i spojrzeniem prosto w twarz Skylera.
- O, och... - Zagubienie na moment przeminęło przez surową mimikę Krukona, szybko się jednak opamiętał. - No cześć, książę lodu - przechylił lekko głowę w prawą stronę, z łagodną nonszalancją i zupełnym ignorowaniem tego, że przypadkiem może blokować fragment jeziora. Zapomniał nawet o niebezpiecznej możliwości stracenia palca lub dwóch - Ezra postrzegał łyżwiarstwo jako bardzo krwawy sport. - Bardzo chciałbym nie robić z siebie damy w opałach, ale jestem prawie pewny, że nie mam pojęcia w jaki sposób się nawet podnieść, więc przydałaby się mała pomoc... - Wyciągnął nagląco rękę, wierząc w dobre puchonie serduszko...
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyPon Lut 10 2020, 12:57;

Przymrużył oko, unosząc ku górze rodzynkę uwięzioną między dwoma palcami, by spojrzeć na nią uważnie, gdy bezlitosne promienie słońca przebijały się przez jej złociste wnętrze. Biedne winogrona. Mogły zostać winem. Pocieszać jakąś zapłakaną duszę albo celebrować czyjeś szczęście, a zamiast tego kończą swój żywot w ustach kogoś, kto chciałby, by były czymś innym niż są naprawdę.
Zatrzymał się pod wpływem olśnienia, że jest dopiero początek ferii, więc jeśli już teraz w myślach rozwodzi się nad biednym losem owoców, to może lepiej zacząć się pakować, by zatrzymać na czas ten wesoły zjazd prosto w otchłań zwątpienia. Aby uciec od tych niezbyt przyjemnych wniosków, spróbował złapać się wspomnienia, jak Finn karci go za porównywanie się do przedmiotów, ale zanim zdążył na dobre wyrwać się jeszcze z poprzedniej myśli, poczuł jak ktoś na niego wpada, a on sam traci nie tylko trzymaną rodzynkę, ale i równowagę, którą jednak instynktownie, choć niezbyt zgrabnie, od razu złapał z charakterystycznym dźwiękiem ostrza uderzającego o lód. Od razu odwrócił się półobrotem z troską w ściągniętych brwiach, które jednak oddaliły się zaraz od siebie, unosząc się w górę, gdy tylko dotarło do niego na kogo patrzy. Był prawie pewien, że usta ułożyły się na kształt "Ezra", a jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk, a wzrok mimowolnie przesunął się po Krukonie. Wyglądał dobrze. Lepiej, choć nie potrafił określić co konkretnie się zmieniło. Teraz bardziej przypominał mu tego Ezrę, dla którego stracił głowę, a nie tego, który zdeptał mu serce. Wystarczyło jednak, że się odezwał, a i tak poczuł, że dłoń wędruje w stronę kieszeni z Błękitnymi Gryfami, by uspokoić się chociaż przesunięciem opuszkami palców po opakowaniu.
- Lodów - poprawił go, uśmiechając się jednym z tych wyuczonych w pracy uśmiechów, jak zwykle próbując przy pomocy niewybrednych żartów poczuć się pewniej. Jeżeli innym jest niezręcznie bardziej od Ciebie, to prawie tak, jakbyś Ty czuł się normalnie, prawda? Sam Clarke zadbał chyba o nieco swobodniejszy przebieg rozmowy, ale spokojnie, nie ma tego dobrego, czego Sky by nie spieprzył, więc ponaglony oderwał wzrok od Krukona, by przemknąć nim w bok, jednocześnie oplatając palce wokół nadgarstka damy w opałach. W jego głowie pojawiła się cała pula dwuznacznych tekstów, które mógłby teraz powiedzieć i jego decyzja, jak kuleczka w ruletce, przeskakiwała błyskawicznie po każdej z opcji, z sekundy na sekundę jednak zwalniając z konieczności podjęcia szybkiego wyboru.
- Dobrze wiedzieć, że nadal... - zaczął, robiąc minimalną przerwę, by w głosie nie zdradzić włożonego wysiłku w poderwanie go ku górze, pozwalając jednocześnie kuleczce na ostatnie drgnięcie z pola na pole - ...mogę podnieść Cię do pionu - dokończył, wypuszczając jego nadgarstek na wolność, od razu wędrują dłonią w stronę jego spodni, by otrzepać go ze szronu. W ostatniej chwili cofnął jednak ręce do siebie, orientując się, że otrzepywanie ud i pośladków byłego nie jest zbyt dobrym pomysłem, więc odchrząknął tylko, od razu poszukując czegoś, co odciągnęłoby ich uwagę od tego niezręcznego gestu.
- Ej, Ezra - zagadnął więc szeptem, pochylając się nieco w jego stronę i teatralnie rozejrzał się dookoła z podejrzliwie zmrużonymi oczami. - Chcesz trochę rodzynek? - spytał poważnym tonem, uchylając w jego stronę kieszeń, gdy tylko spojrzał mu w oczy, by w geście zachęcenia poruszyć kilka razy brwiami w górę i w dół.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyPon Lut 10 2020, 17:29;

- Z tymi zwierzętami to takie hobby czy chcesz się tym zajmować po szkole? – spytał ze szczerym zainteresowaniem, gdy Alise podzieliła się swoim doświadczeniem; chciał się dowiedzieć nieco więcej, bo uświadomił sobie, że on zdążył już opowiedzieć jej o swoich planach i ambicjach, a ona jemu zaledwie wspomniała o tym, co lubi – Mam sobie rezerwować czas na kibicowanie ci w wyścigach? – dodał żartobliwie, bo skoro ona miała wspierać go na mistrzostwach, to przecież nie mógł pozostać jej dłużny i był gotów się odwdzięczyć, nawet jeśli wymagałoby to od niego poświęcenia, bo oglądanie biegających pegazów naprawdę nie stanowiło dla niego ciekawej perspektywy.
Gdy Alise zaproponowała mu grę w berka, zgodził się ochoczo i był przekonany, że poganiają się chwilę ze śmiechem po lodowisku jak dzieciaki, a potem pójdą do baru, gdzie przegrany postawi zwycięzcy grzańca, ot, zupełnie niewinnie, przyjemnie, bez uniesień i rewelacji. Tymczasem dziewczyna, zapytana o stawkę, zrobiła się bardzo tajemnicza i ewidentnie prowokowała go do tego, by zgodził się na coś – w jej mniemaniu – no właśnie, jakiego? Niebezpiecznego? Ryzykownego? Strasznego? Podobały mu się wszystkie te przymiotniki, tak samo jak urzekł go ten niecny błysk w jej oczach. Pierwszy raz tak wyglądała. Jakby knuła coś niedobrego.
Z każdym słowem był coraz bardziej zaintrygowany; nie jest tajemnicą, że podpuszczony w taki sposób zgodziłby się na wszystko, zwłaszcza po tym, jak Alise nagle, zupełnie niespodziewanie, podjechała bliżej niego, bardzo blisko, chciałoby się rzec, że za blisko, że nieprzyzwoicie blisko, bo z zewnątrz mogło to wyglądać tak, jakby od pocałunku dzieliły ich milimetry; w rzeczywistości były to raczej lata świetlne, bo choć okoliczności sprawiały wrażenie sprzyjających, to resztki rozsądku podpowiadały mu, że nie może teraz zrobić czegoś takiego. Kurwa, ledwo się znali, nie wiedział, kiedy ma urodziny i jak ma na imię jej siostra, i nie żeby jemu ta wiedza była w tym momencie potrzebna, bo niekoniecznie, ale odniósł wrażenie, że jej była. Jak nic, dostałby w ryj, gdyby dał się ponieść chwili. A może wcale nie, przemknęło mu przez myśl, gdy poczuł jak usta dziewczyny musnęły jego policzek.
Zdecydowanie ciężko mu się myślało jeszcze parę chwil po tym, jak zaczęła odjeżdżać; wysilił wszystkie szare komórki w mózgu, żeby sformułować jakąś sensowną odpowiedź na jej pytanie.
- No nie wiem. Jak dam ci wygrać walkowerem, to będzie niehonorowe – zaczął, zbliżając się w jej stronę powoli, bardzo powoli, żeby nie sprowokować jej do rzucenia się do ucieczki – A jak będę próbował cię złapać, to jest szansa, że mi się uda, i co wtedy? – spytał bezradnie, dając jej tym samym do zrozumienia, że wcale nie zależy mu na wygranej, bo wolałby się dowiedzieć, co też chodziło jej po głowie z tą obietnicą; niepostrzeżenie zmniejszał dzielący ich dystans, a gdy Alise, jadąca tyłem, dotarła do okalającej jezioro barierki, która zapewne miała ułatwić poruszanie się mniej wprawnym łyżwiarzom, przyspieszył i znalazł się naprzeciwko niej. Miała czas na ucieczkę, ale nie zrobiła tego; oparł się więc rękami o poręcz, bezceremonialnie przyskrzyniając pannę Argent między sobą a barierką.
-To jaką chcesz nagrodę, Alise? - spytał, patrząc jej uważnie w oczy, jakby chciał z nich wyczytać odpowiedź jeszcze zanim padną słowa.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyPon Lut 10 2020, 19:28;

Spojrzała na niego nieco zaskoczona, że zapytał. Nie robiła sekretów ze swoich planów, ogólnie rzecz biorąc była dość komunikatywna, wystarczyło pytać. Zrobiło się jej jednak miło, nawet jeśli zainteresował się tylko z grzeczności. - Chyba tak. Chciałabym zajmować się smokami. Wiesz Boyd, ludzie sobie bardzo lubią komplikować życie, a mnie się wydaje, że jeśli jesteś w czymś dobry, masz talent — niezależnie, czy wypracowany, czy wrodzony — powinno się za tym pójść. Więc nawet nie zastanawiałam się... Nie, kłamię. Zrobiłam kurs na asystentkę medyka, bo mama chciała, żebym zajęła się karierą medyczną, a nie "odgryzającymi głowę jaszczurkami". - przerwała, opuszczając dłonie, bo wcześniej zrobiła sztuczny cudzysłów, próbując naśladować oburzony głos Pani Argent. Alise nie wdawała się w nią dyskusje, bo wiedziała, że prędzej czy później kobieta będzie musiała się z jej wyborem pogodzić. Nikt przecież nie będzie żył za nią. - Załatwię Ci dodatkowe atrakcje w porze karmienia, jeśli będziesz zaglądał do rezerwatu. To całkiem dobra wymiana, Ty masz fankę na trybunach, a ja towarzystwo w lesie.
Dodała zaczepnie, puszczając mu oczko i znów się roześmiała z niedorzeczności swojej wyobraźni i pomysłów. Doskonale mu szło zagłuszenie jej postanowień związanych z nabraniem dystansu, bo bawiła się coraz lepiej.
Nie bez powodu Elijah nazywał ja Liskiem. Nie mając rudych włosów, była całkiem przebiegła. Nie była typem dziewczyny, która posyłała spojrzenia w stronę kogoś, kto ją zainteresował i nie robiła z tym absolutnie czego, czekając na jakiś cud. One nigdy nie nadchodziły. Ludzie — w większości — nie potrafili czytać w myślach i skąd mieli wiedzieć, o co jej chodziło, jeśli dobrze tego nie przekazała? Widząc jego minę, spojrzenie-czyżby zaczynał się domyślać? Wiedziała, jak zainteresować drugiego człowieka, bo tylko tyle mogła zrobić, reszta zależała przecież tylko od niego. Przynęta była jednak zawsze pierwszym elementem.
Merlin jej świadkiem, że przez brązowe oczy i intensywne perfumy naprawdę chciała go pocałować, a jaśniej już chyba nie dawało się przekazać informacji. To byłoby jednak zbyt proste, a jednocześnie było jakimś dziwnym, przymusowym atakiem w jego kierunku, a nie chciałaby zapędzać go w kozi róg. Przez tę krótką chwilę zapomniała, że dookoła jeżdżą inni ludzie, że mogli odbierać ich dwuznacznie. Co z tego? Dopiero się poznali, ale byli młodzi. A ona naprawdę nie chciała tracić w życiu dobrej zabawy, spontaniczności. Nie robiła nic złego, nic zabronionego przez normy przyzwoitości narzucone przez społeczeństwo. Była tylko dorosłą dziewczyną w towarzystwie również dorosłego chłopaka, który się jej podobał. Uśmiechnęła się tylko, zanim musnęła jego policzek przelotnie, puszczając dłoń i odjeżdżając na bezpieczną odległość. Dźwięki wróciły, a blondynka zaczerpnęła solidną porcję zimnego, górskiego powietrza. Kiwnęła głową, zgadzając się z nim.
- No, to prawda. I takie zbyt łatwe. - przyznała, rozluźniając nieco palce, przestając maltretować skórę na dłoniach. Nie było tego po niej widać, ale denerwowała się tym, jak miał zareagować na jej paskudne, damskie gierki. Wzruszyła znów ramionami, lustrując go spojrzeniem — to było prostsze, gdy był w pewnej odległości, z której ciężko było zatonąć w tych brązowych oczach. Jej słabość do tego elementu jego aparycji była aż nieprzyzwoita. - Wtedy przegram, a Ty się nigdy nie dowiesz. Będziesz musiał być dzielny i zadowolić domysłami.
Znów prowokowała, całkiem świadomie. Przyśpieszając nieco, aby nie utracić swojej przewagi, która traciła — nie zauważając tego zresztą. Raz jeszcze próbowała sobie przedstawić wszystkie za i przeciw zmienić jeszcze zdanie, co nie było łatwe, bo była uparta jak osioł. Los jednak płatał figle, a na jej buzi pojawiło się zaskoczenie, gdy poczuła za plecami barierkę. Nie większe niż to, które ciepłą falą rozeszło się jej po ciele, gdy zamknął ją w klatce pomiędzy sobą a krańcem jeziora. Przez sekundy pomyślała, że wybuchnie, jednak gdy wymusił na niej spojrzenie w oczy — cały rozsądek i obawy gdzieś zniknęły. Uśmiechnęła się, całkiem ignorując, jak rumienią się jej policzki. Pokręciła głową z rozbawieniem, wyciągając ręce. Miała go tak blisko, tak okropnie ją prowokował, na swój sposób przecież dał jej pozwolenie. Ona jednak grzecznie, zamiast wykorzystać sytuację, złapała dłońmi za sznurki wychodzące z jego kaptura, zaciskając na niej palce.
- Buziaka? Powinnam tak powiedzieć, kiedy tak na mnie patrzysz. Jednak nie. Chciałabym czegoś innego. - zaczęła, ściszając nieco głos, nie mogąc powstrzymać tego głupiego zawstydzenia wymieszanego z rozbawieniem, a do tego próbując zignorować walące w piersi serce. Słysząc jednak dziecięcy krzyk, a zaraz za nim kobiecy — obróciła głowę w prawo, dostrzegając sunącą w nich stronę matkę z dwójką brzdąców, które zdecydowanie jechały zbyt szybko i nie potrafiły chyba wyhamować. Niewiele myśląc, objęła go w pasie i przyciągnęła mocno do siebie, żeby nie dostał po plecach. Jak gdyby nic, odruch bezwarunkowy. I naprawdę nie mogła teraz na niego spojrzeć, zawieszając spojrzenie gdzieś na materiale jego bluzy, przy której miała buzię, czując na skórze szyi kołyszącą się szlufkę. Kobieta krzyknęła w ich stronę "przepraszam", jednak blondynka całkiem to zignorowała, próbując sobie przypomnieć, co miała powiedzieć. Może to znak od losu, że to tragiczny pomysł? Przymknęła na chwilę oczy, łapiąc oddech i niezbyt chętnie odsunęła się od niego, napierając jednak udami na jego nogi tak, aby łyżwy się ugięły i zamienili się miejscami tak, że to ona teraz miała go pomiędzy sobą a barierkami. Odsunęła się jednak grzecznie, przeczesując włosy palcami. Podniosła na niego wzrok.
- Właściwie to był remis, bo i Ty mnie złapałeś i ja Ciebie. Jednak i tak Ci powiem, bo wtedy to będzie Twoja decyzja. - kontynuowała, chowając jednak dłoń za siebie i łapiąc za kraniec swetra, przeniosła spojrzenie na chwilę na swoje buty. Była odważna, ale to nie znaczy, że takie sytuacje jej nie zawstydzały. Przede wszystkim chciała być uczciwa, zarówno wobec niego, jak i siebie. Błękitne tęczówki zatrzymały się jednak ostatecznie gdzieś na wysokości jego oczu, bezpośredniego spojrzenia unikając, bo znów przypomniało się jej, jak wybuchowy potrafi być. - Randki. Chodź ze mną na randkę, jeśli wygrałam. A jeśli uznajemy, że Ty — wybierz, co chcesz. Tylko wiesz, nie czuj się zobowiązany, nic na siłę.. Po prostu chciałabym Cię lepiej poznać i wolę wiedzieć wcześniej, czy w ogóle jest sens, żebym chciała. - zakończyła w końcu, czując, jak rośnie jej gul w gardle. Oczywiście byłoby jej przykro, gdyby ją wyśmiał, albo odmówił, jednak w końcu by się uspokoiła. To przecież nie tak, że była w nim jakoś szaleńczo zakochana i pójdzie skoczyć z wieży, bo dostała kosza. Zresztą, zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz. Wolała jednak zapytać i wiedzieć, niż gdybać i bać się wyciągnąć ręki. Byli przecież tylko ludźmi, a Ci mieli naprawdę krótkie życie. Mogłaby go pocałować, pewnie, jednak jaki miałoby to sens? Gdyby chciała tylko chwilowej rozrywki, poszłaby do baru — tam przyjemności fizycznych było pod dostatkiem. A Boyd.. Boyd zwyczajnie ją zainteresował swoją osobowością, pomijając już to, że był przystojnym chłopakiem.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyWto Lut 11 2020, 20:09;

-No, smoki brzmią ciekawiej niż konie – przyznał z entuzjazmem, bo perspektywa niebezpieczeństwa bycia spalonym na popiół albo pozbawionym głowy wydawało mu się całkiem atrakcyjne; do tego rezerwatu to naprawdę mógłby się wybrać z chęcią, chociaż oczywiście wiedział, że to tylko takie żarciki i te plany nigdy nie dojdą do skutku – Ale magomedyk to też niezły pomysł. I jak się rozwalę na tych mistrzostwach, to będę miał od razu wykwalifikowanego ratownika na trybunach – dodał z wyszczerzem, i pomyślał, że mimo tego iż najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą i robić to, na co ma się ochotę, to jednak całkiem fajnie, że matka Alise troszczyła się o jej przyszłość i próbowała nakierować córkę na taką ambitną ścieżkę. Zachował jednak tę uwagę dla siebie, stwierdzając, że skoro nie zna jej i całej sytuacji, to nie będzie się wypowiadał. Równie dobrze rodzicielka mogła być autorytarna i nadopiekuńcza, i chwaląc ją, mógłby wkroczyć na grząski grunt. Z rodziną zdecydowanie lepiej wychodziło się na zdjęciach, niż rozmawiało o niej.
Gdy tak zbliżali się do siebie, balansując na krawędzi pocałunku, on też wcale nie czuł się, jakby robili coś niewłaściwego, nie interesowało go, kto mógłby co zobaczyć i potem co sobie pomyśleć, co rozpowiedzieć w towarzystwie i jakie wymyślić o nich plotki; blokował go tylko fakt że był pierdołą ten brak pewności, że to jest naprawdę dobry pomysł, bo jak Alise tak na niego patrzyła, raz niewinnie, a raz zadziornie, to był przekonany, że prowadzi z nim jakąś grę, konkretnie taką, której zasad nie do końca rozumie. Jego doświadczenie (no dobrze, doświadczenie Fillina, ale przekazane z pierwszej ręki, więc było prawie jak własne) mówiło mu bowiem, że wiele dziewcząt miało w zwyczaju nie mówić, o co im chodzi, wysyłać zupełnie sprzeczne ze sobą sygnały, albo mówić „nie”, licząc na to, że on się domyśli, że jednak chodziło o „tak” i wprowadzać tyle zamętu, że trzeba było się naprawdę nagimnastykować, żeby nie natknąć się na minę, i żadne czary nie mogły w tym pomóc. Wiedział więc już od początku, że jeśli Krukonka należy do tego właśnie grona kobiet, to jest na przegranej pozycji, postępował więc ostrożnie, tak ostrożnie jak teraz się do niej zbliżał, słuchając jej z uwagą, żeby być gotowym na ewentualne czytanie między wierszami. Cholera, niepotrzebnie tak blisko podjeżdżał. Lepiej mu się myślało z większej odległości.
Zaczęła od tego, czego nie chciała, i bardzo dobrze, bo utwierdziła go w przekonaniu, że dobrze zrobił, nie wykonując tego ruchu, gdy byli na środku lodowiska; gdy to powiedziała, nie brzmiała jednak wcale jakby chciała mu dać miażdżącego kosza, nie wyglądała też tak ani trochę, gdy chwilę później ratowała go od staranowania przez dzieciaki, w efekcie czego znaleźli się w czymś w rodzaju uścisku? Kiedy w ogóle sprawy między nimi przyjęły taki obrót? Mógłby przysiąc, że tydzień temu była zwykłą, ładną i miłą i bardzo fajną nową koleżanką, a teraz nagle wcale nie miał ochoty się od niej odsuwać. Cała ta sytuacja była kompletnym zaskoczeniem, choć zdecydowanie nie narzekał. Na razie.
Gdy kolejne słowa zaczęły padać z jej ust i dała mu możliwość wyboru, wciąż nie wiedział co go czeka; bo skoro wyznała, że nie życzy sobie pocałunków, i skoro sugerowała, że to coś wymagającego odwagi, to może każe mu poksromić smoka, może zabić tego przeszkadzającego jej współlokatora? Może każe mu się odpierdolić na zawsze? Może rzuci mu enigmatyczną zagadkę godną sfinksa z Turnieju Trójmagicznego, a on będzie się nad nią głowił do końca ferii, a i tak nie wymyśli, o co chodziło?
Otóż nie.
Milczał dłuższą chwilę, gdy tak po prostu, bez certolenia się, zaproponowała mu randkę i mogło to wyglądać tak, jakby się wahał, ale on zwyczajnie potrzebował chwili, żeby to do niego dotarło i żeby ułożyć sobie w głowie jakiś sensowny plan działania i reakcję, bo kompletnie nie był na to przygotowany; trzeba przyznać, że szalenie mu zaimponowała jej szczerość i bezpośredniość, o czym świadczył wpływający na jego twarz szeroki uśmiech. (Napisałabym, że czarujący, ale to już nie mnie oceniać, tylko Alise.)
- Dobrze – powiedział więc tylko bez zastanowienia, ignorując kompletnie głos w jego głowie, który mówił mu, że wcale niedobrze, że nie powinien się zgadzać, bo z pewnością ją srogo rozczaruje, a biorąc pod uwagę to, jaka była słodka, to strasznie szkoda byłoby, gdyby się tak na nim zawiodła, ale zadziałał jakoś tak dziwnie, że mózg myślał jedno, a usta mówiły drugie – Skoro mamy remis, to w ramach mojej wygranej wybieram miejsce na randkę. Napiszę ci wieczorem gdzie i kiedy – dodał nonszalancko, jakby miał już w głowie cały plan na magiczny wieczór, ale wcale tak nie było, jednak nie panikował (jeszcze), bowiem wymyślił, że o odpowiednie miejsce po prostu podpyta odpowiednią, kompetentną osobę. To powiedziawszy, chwycił dłoń Alise i uniósł ją z barierki, by móc wyślizgnąć się z pułapki.
- Wiesz, że ten konkurs wcale nie był potrzebny, żebym się zgodził, nie? – upewnił się jeszcze, bo nie chciał, żeby ona teraz musiała się zastanawiać, czy dobrze zrobiła, czy źle, czy nie odmówił tylko dlatego żeby się wywiązać z obietnicy. On na jej miejscu pewnie chciałby to wiedzieć; po tych słowach puścił w końcu jej rękę, zbyt późno orientując się, że trzymał ją dłużej niż powinien,  i uśmiechnąwszy się na pożegnanie, bez wielkich czułych gestów, skierował się w stronę brzegu, z zamiarem poproszenia o pomoc tego genialnego recepcjonisty.

/zt x2
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySro Lut 12 2020, 19:13;

Wiele działo się w międzyczasie, którego Ezra nie pamiętał zbyt wyraźnie. Pamiętał, że Skyler był dobrym dzieciakiem, trochę niezręcznym, trochę głupkowatym, ale w gruncie rzeczy przyjemnym i łatwym w obyciu. Niezbyt wymagającym, prędzej jak sukulent dla początkujących niż hibiskus ognisty, potrzebujący ostrożnej pielęgnacji i w razie niezbyt wprawnej ręki mogący odpowiedzieć poparzeniem. Clarke mógł wytężać pamięć, ale nie potrafił dokładnie powiedzieć, w jaki sposób go traktował większość czasu; wspomnienia przeżerały narkotyki i osoba Cassiusa Swansea, który był swego czasu drugą obsesją Ezry Clarke'a. Trudno było jednoznacznie stwierdzić, która z nich była mniej zdrowa...
Uczynienie Ezry speszonym pod wpływem jednego niewybrednego komentarza prawdopodobnie musiałoby zostać wpisane do księgi rekordów, ponieważ nie tylko nikt tego jeszcze nie dokonał - a nawet jeśli, to Clarke skrzętnie wyparł to z pamięci - ale dodatkowo wydawało się być to zupełnie nieosiągalne. Nie po tak wielu intymnych relacjach, w które się wplątał; czułych, przypadkowych i totalnie dziwnych. Uniósł więc lewą brew powątpiewająco i już można było przypuszczać, że na końcu języka formował się jakiś komentarz zakończony szpileczką.
- A co, zatrudniłeś się u Floriana Fortescue? - dopytał z dozą nieszczerej naiwności, która bardzo ładnie wygładzała jego rysy, coby nie móc mu przypisać żadnych złych intencji. Bo i żadne takie mu nie towarzyszyły, to po prostu Sky momentami był trudny do rozgryzienia; raz popisywał się dosadnym humorem, raz znów uciekał spojrzeniem jak sarenka niespodziewanie złapana w blask lumosa. Spiął mięśnie, choć trudno było stwierdzić, czy był już psychicznie przygotowany na podejmowanie kolejnej próby utrzymania równowagi. Za późno zdecydował się na ściągnięcie Skylera do swojego poziomu...
Nachylił się w stronę Sky'a trochę mocniej niż było trzeba, obawiając się przegięcia w tył. Zresztą, stał na tym lodzie tak niepewnie i koślawo, że gdyby nie swobodny uśmiech pod tytułem "couldn't-care-less" mógłby zostać idealnym materiałem do żartów. Zamiast tego sam zaśmiał się z porządnie wyświechtanego żartu.
- A ja nadal uważam, że bardzo korzystnie wyglądasz od dołu, czyli równowaga świata jest zachowywana w różnych okolicznościach - zapewnił go gładko, nie komentując w żaden sposób podyktowanego impulsem gestu, a przynajmniej nie werbalnie. Jedynie kącik jego wargi zadrżał już w minimalistycznym rozbawieniu. Sławetna uczynność Puchonów w żadnym stopniu nie mijała się z prawdą.
- Czy wiesz - również zniżył głos do półszeptu. - że to bardzo nieprzyzwoite pytanie, Skyler? Co by powiedział twój wybranek, gdyby się dowiedział, że komuś innemu proponujesz swoje... rodzynki. - Cmoknął z dezaprobatą, aby zaczepnie i tak przelotnie, jakby była tu mowa wyłącznie o przypadku, musnąć podbrzusze chłopaka w drodze do kieszeni. Wyciągnął z niej kilka suszonych winogron, bynajmniej nie po to, by ich próbować - nikt, kto miał rozum, nie zajadał się rodzynkami jak cukierkami, toteż to Skylerowi wcisnął od razu dwie sztuki do ust. - Mam super propozycję, ty uczysz mnie jeździć, a ja stawiam Ci porządny deser. Z czekoladą, bitą śmietaną, czy czymkolwiek będziesz chciał. Umowa? - Przekręcił pytająco głowę z krzywym uśmiechem, któremu nie wolno było odmówić!
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyNie Lut 16 2020, 17:22;

Wystarczyła chwila, krótka wymiana zdań, a on z pełną mocą zdążył sobie przypomnieć dlaczego tak trudno było mu odwrócić się od tego sarkastycznego Krukona. Żart, przytyk - czasami drobny niczym pstryknięcie w nos, czasem bolesny niczym szpila wbita w serce, a zanim zdąży pomyśleć, że nie tak powinna wyglądać pozytywna relacja - dostaje komplement i zapomina o wszystkim co było wcześniej. Teraz już to poniekąd widział, dostrzegał te zagrania jak przez mgłę, gdzieś na granicy świadomości, choć ta nikła wiedza nie ułatwiała mu wcale pozostania obojętnym, bo też nie potrafił uwierzyć, że chłopak robi to z premedytacją. Rzadko przecież uczył się na błędach i gotów był ponawiać je wielokrotnie, licząc że nagle skończy się to inaczej. Teraz jednak łatwiej było mu spojrzeć na to z pewnym dystansem, przez sentyment a nie miłość, choć gdyby nie wiele długich rozmów z Florą, to z pewnością dalej idealizowałby Ezrę, patrząc teraz na ten jego nonszalancki uśmiech.
Zaciągnął się powietrzem w udawanym oburzeniu, kładąc dłoń na piersi, by tuż po złapaniu wciśniętych do ust rodzynek wyrzucić nieco rozbawione "O co Ty mnie posądzasz, Ezra?", po czym skrzywił się lekko czując smak przegryzionych owoców. Jak coś tak słodkiego może być tak niesatysfakcjonujące? Spojrzał na niego niepewnie, wyraźnie chcąc coś dodać, wyjaśnić, a może o coś poprosić, ale zamiast tego kaszlnął tylko krótko i uśmiechnął się, jednocześnie prostując nieco swoją postawę.
Każdy kto zna Skylera wie, że ze sportem lubi się tak jak galaretka z ananasem. Niby połączenie wykonalne, ale tylko z odpowiednią dozą ignorancji i z pełną świadomością nadchodzącej katastrofy. A jednak na lodzie stał dość pewnie, choć jego doświadczenie na tym polu opierało się głównie na próbach przypodobania się jednej z mugolskich wczesnoszkolnych miłości, do której zbliżyć się mógł jedynie na rolkach. Do perfekcji było mu daleko,  do znośnej przeciętności - zadziwiająco wręcz blisko. W porównaniu do Ezry można by było odnieść wrażenie, że doskonale wie co robi i w pewnym sensie była to prawda, bo podstawy miał opanowane (w końcu często ktoś go zostawiał na lodzie).
- Wiesz czym mnie skusić - mruknął, wzruszając ramionami wraz z westchnięciem, jakby na znak, że nie ma innego wyjścia jak ulec takiej propozycji. Obaj jednak pewnie doskonale wiedzieli, że zrobiłby to i za darmo. Nawet nie trzeba było prosić, skoro był wzorcowo uczynnym Puchonem. Ale pozory zawsze warto zachować. - Niby nie powinieeenem - mruknął nisko, przeciągając udawaną obojętność z przymykniętym od uśmiechu  prawym okiem, jednocześnie przyklękując na kolanie -Ale jeden mały deser w tę czy w tamtą... - przyznał i sięgnął dłonią do jego nóg, by rozstawić je w odpowiedni sposób, poprawiając też stopy, by ustawiły się pod kątem, który zapewniał stabilność. Nie był za dobry w tłumaczeniu nawet tych rzeczy, które dobrze rozumiał, a w tym wypadku była to już wiedza intuicyjna, a więc i trudniejsza do oddania przy pomocy słów.
- Czujesz zmianę? - spytał, unosząc na niego wzrok w poszukiwaniu zielonych tęczowek, a dopiero później zrównał ich spojrzenia wstając. - Jeśli będziesz chciał zwolnić... - zaczął, pochylając głowę w dół, by spojrzeć na ich nogi. - To to jest najłatwiejszy sposób - kontynuował, ustawiając przód łyżew bliżej siebie, oddalając natomiast ich tył, dłonią wędrując na potylicę, by naciągnąć mocniej swoją czapkę, nie chcąc by zsunęła mu się z głowy. - Zanim się człowiek rozpędzi, to musi być pewien, że wie jak się zatrzymać - pouczył go z poważną miną, dając przykład pięknej hipokryzji, bo kto bardziej od niego potrafi zapędzić się w uczuciu, nie myśląc nawet o hamowaniu, a licząc się po prostu ze zjawiskowym zderzeniem z rzeczywistością? Spojrzał na niego wyczekująco, by sprawdzić czy jest gotowy na kolejny etap lekcji i gotów przytrzymać go w chwili zachwiania, zapiął jedną dłonią kieszeń z rodzynkami, zbyt nastawiony na obietnicę deseru, by przełknąć choćby jedno winogrono więcej.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySro Lut 19 2020, 20:05;

@Jeremy Dunbar

Od dość burzliwej rozmowy z Fillinem minęło kilka dni. Intensywnych dni. Małymi kroczkami wracała do normalnej siebie, odrzucając cień osoby, którą się stała i starając się podążyć za wskazówkami przyjaciela, aby wszystko ułożyć. Zakończyć pewne rozdziały, którymi powinna trzasnąć już dawno temu i być może pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie w stanie zadowolić każdego. Zwłaszcza gdy sama tkwiła jak wielka kupka nieszczęścia, napędzając się eliksirami i przekładając ważne decyzje na kolejny dzień, tydzień, miesiąc. Gdy te wszystkie sekrety, wątpliwości i emocje z niej uciekły, czuła się jak balon bez powietrza i zdała sobie sprawę, że te potwory były znacznie większe w jej głowie, niż w rzeczywistości. Zawsze radziła sobie ze wszystkim, więc dlaczego tym razem uległa presji i narzuconej na siebie odpowiedzialności, wybierając drogę oraz życie, którymi wcale nie chciała pójść? Wpadła ze skrajności w skrajność, wrzucając wszystkich do jednego wora i potrzeba była niemałej awantury, aby się do tego przyznała. Była durna, przyjaciel miał rację.
Dni stały się nagle spokojniejsze i prostsze, a nawet jeśli nie potrafiła odpoczywać tak, jak zalecano — przynajmniej ograniczyła picie kofeiny, jak i alkoholu. I pewnie spędziłaby kolejny dzień w górach, gdyby nie przypomnienie sobie i zamarzniętym jeziorze, o którym tak wielu uczniów rozmawiało. Naturalne lodowisko, które potraktowano czarami, podobno hipnotyzowało przez możliwość obserwowania wodnych stworzeń pod lodem. Siedziała więc na ławce, wiążąc łyżwy i zastanawiała się, jak sobie z tym poradzi-od lat nie korzystała z tego sportu zimowego. Stuknęła metalowymi elementami o podłoże, wstając nieco chwiejnie, aby zaraz zdjąć z siebie kurtkę i oddać ją do Pani zajmującej się odzieżą wierzchnią, zostawiając jednak plecak na ramionach, a czapkę naciągając na uszy. Pierwsze kroki na lodzie nie były pewne i trzymała się barierki, próbując sobie przypomnieć — jakieś dziecko z mamą mówiło, że to tak samo, jak z jazdą na motorze czy miotle, tego się nie zapominała. Mistrzem w tym drugim nie była, ale z pierwszym radziła sobie nieźle, więc starała się zachować pozytywne myślenie. I wtedy właśnie, gdy wyprostowała głowę, dostrzegła znajomą postać. Zamrugała zdezorientowana, rozszerzając oczy i zaciskając tonące w większym swetrze dłonie w pięści, a w głowie zaraz rozbrzmiały jej złote rady Fillina — tak wyszło, że o Jerrym też trochę rozmawiali. Lanceley była w prawdziwej kropce pomiędzy tym, co powinna, a tym, co chciała zrobić — i już nawet nie chodziło o te cholerne walentynki, ale skoro obiecała kończyć rzeczy, wciąż musiała dać mu prezent. A wolała osobiście, niż zniżać się do sowy, jakby mieli po pięć lat. Zgarnęła więc rudy kosmyk włosów za ucho i podjechała nieco niezgrabnie do gryfona, posyłając mu blady i odrobinę przepraszający uśmiech. Nie miała pojęcia, czego się po nim spodziewać, bo było to spotkanie przypadkowe, a jednocześnie wcale nie musiał chcieć się z nią widzieć. Dotarło jednak do niej, że ona chciała, musiała po prostu to zrobić.

- Jerry. No hej. - zaczęła całkiem normalnym i spokojnym tonem, opuszczając jedną dłoń wzdłuż ciała, a drugą trzymając się barierki. Nie chciała się zbłaźnić, więc wolała mieć się czego trzymać, gdyby sprawy poszły w najgorszy z możliwych sposób — nawet jeśli podświadomie wiedziała, że on wcale nie był taki, jak tamci. - Tak się zastanawiałam, masz może chwilę? Nie chciałabym Ci przeszkadzać i wiem, że może nie masz ochoty, ale chciałam.. Chciałam z Tobą porozmawiać. Muszę z Tobą porozmawiać.
Oznajmiła, posyłając mu pociągłe spojrzenie w oczy i zdając sobie sprawę, że wystarczająco długo i wystarczająca dobrze poznał ją z jednej z najgorszych stron.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySro Lut 19 2020, 20:22;

Jeździł sobie beztrosko na łyżwach i całkiem zgrabnie omijał ludzi. Przez pierwszą godzinę stresował rybki pod zamarzniętą taflę, a potem wyciągnął wizbooka i z nosem wciśniętym w tę magiczną książkę jeździł sobie w tę i z powrotem. Raz się zatrzymywał, gdy pikał mu wizzenger, a raz opierał pośladkami o barierkę, gdy się w czymś zaczytał. Powinien uszanować sport i zająć się nim w pełni, ale jednak jego uwaga została pochłonięta poprzez obserwowanie profili znajomych. Wywrócił oczami widząc wyzwanie Bruna i Skylera i zapisał sobie w pamięci, aby o to do nich zagadać - może lepiej zrobić sobie wizbookowy konkurs innego kalibru - chociażby który z nich wstawi najlepsze zdjęcie z jakiejś imprezy. Humor miał... całkiem stonowany. Relaksował się w spa, śmigał na snowboardzie, wyjadał zapasy ze stołówki i ogólnie rzecz biorąc w jakiś sposób odpoczywał. Brakowało mu jednak bodźca napędzającego, dzięki któremu rozpierałaby go niespożytkowana energia. Kłócące się w pokoju dziewczyny nie ułatwiały mu tryskania nastrojem, kiedy musiał raz na jakiś czas interweniować zanim by sobie skoczyły do gardeł. Usłyszawszy znajomy głos wyciągnął w końcu nos z wizbooka i nieco rozkojarzony popatrzył na Ślizgonkę.
- Ooo, serwus Ness. - gdy ją tylko rozpoznał na jego gębie pojawił się uśmiech, a dłonie od razu zatrzasnęły okładki książki i wcisnęły ją z powrotem do plecaka utkwionego na ramionach. Powiódł ciemnymi ślepiami po jej twarzy i na szczęście nie widział na niej niczego niepokojącego. No może poza dziwnym spojrzeniem, którego nie ogarniał. - Tak, tak, tak. Trzy razy tak, nie ma problemu, się wie, pani prefekt. - odparł luzacko rozkładając przy tym obie dłonie na boki. Nawet jeśli intuicja podpowiadała mu, że coś jest na rzeczy to nie dawał tego po sobie poznać. Nie będzie przecież zagłębiać się w ton jej głosu skoro być może sama mu to wyjaśni. Wyciągnął do niej obie dłonie. - Służę asekuracją i nawet jeśli na mnie wpadniesz to będziesz mieć miękkie lądowanie. Prośba tylko, by nie celować łokciem w brzuch. - zagadał wesoło, mimo że nie miał pojęcia czy potrafi jeździć na łyżwach czy jednak nie. Choć jego głos był zabarwiony beztroską, to wzrok zdradzał, że traktuje poważnie jej prośbę. - A, dzięki za czekoladki. Dziewczyno, jesteś cudowna. Były przepyszne. Broniłem ich przed lazarowską paszczą, bo się na nie perfidnie łasił. - teraz to jego ślepia cieszyły się jak głupie. Wystarczy dać mu jedzenie, a popadał w niemy zachwyt. Nie bez powodu chodzą pogłoski, że jest wszystkożerny. Przy okazji odruchowo próbował ją trochę rozluźnić. To już wchodziło mu w nawyk.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySro Lut 19 2020, 20:50;

Wyglądał dobrze. Miał w oczach ten błysk beztroski i przez chwilę nawet pomyślała, że nie powinna się wtrącać, psuć. W uszach zabrzmiał jednak znajomy głos z tym swoim "jesteś durna" i rozbawieniem sugerującym, że wcale nie miała racji. Zacisnęła na chwilę usta, tocząc wewnętrzną potyczkę i szukając odpowiedniego miejsca do rozpoczęcia swojego monologu, którym tak naprawdę nie wiedziała, co chcę osiągnąć. I chociaż była naprawdę słaba w mówieniu wprost o czymś tak skomplikowanym, jak uczucia i własne pragnienia zakrapiane nutą egoizmu, musiała. Odwzajemniła uśmiech mimowolnie, łapiąc głośniej powietrze, przesuwając na chwilę spojrzeniem na swoje białe buty od łyżew, wbijając paznokcie w barierkę. Mogła jeszcze uciec, wykręcić się.. Jednak wtedy jakby byłby sens tego całego wybuchu i uwolnienia potworów, skoro nie zamierzała się ich pozbyć? Żaden. Wyglądała lepiej niż ostatnio, więcej spała i wmuszała w siebie jedzenie. Pilnujący ją na każdym kroku przyjaciel skutecznie uniemożliwiał sięganie po procentowe drinki. Cienie pod oczami zniknęły, a delikatny makijaż dodał wcześniej zmęczonej buzi kolorów. Nie sięgnęła jednak po czerwoną szminkę, na to nie mogła się jeszcze zdecydować.
- Cudownie. Żadna pani prefekt, nie chcę z Tobą spędzać czasu jako prefekt. - odparła z odrobiną zmieszania w głosie, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy. Kiwnęła głową, łapiąc go za ręce i zaciskając na nich palce, chociaż ten gest niczego jej nie ułatwiał. - Postaram się nie zabić żadnego z nas. Bądźmy dobrej myśli, tego się podobno nie zapomina. A i nie masz za co, ciesze się, że Ci smakowały. Chciałam Ci je dać, ale mieliśmy celowo na siebie nie wpadać.
Wytłumaczyła z delikatnym wzruszeniem ramion, sama zdziwiona łatwością, z którą wypowiadała kolejne słowa. Jak zwykle się starał poprawiać jej humor, był przyzwyczajony do tej nędznej i śmiertelnie poważnej Nessy, która chowała się w swoją zbroję z perfekcjonizmu. Odpowiadając na zachcianki innych, ale gubiąc swoje własne. I chociaż jechali chwilę w milczeniu, a ona naprawdę próbowała się tym cieszyć — nie mogła, dopóki nie wydusi z siebie wszystkiego, co musiała. Na co zasługiwał. I powtarzała sobie to jak mantrę, żeby nie stchórzyć. W końcu więc się zatrzymała, niezgrabnie obracając się plecami do barierki i pociągnęła go za sobą, żeby z jego nieświadomą pomocą się o nią oprzeć. Westchnęła znów, patrząc z bezradnym uśmiechem na jego buzię.
- I widzisz? Ty taki właśnie jesteś. Nie mam pojęcia, jak to robisz i właściwie, dlaczego się na to łapię, jak jakaś idiotka. Wracam czasem do Ciebie myślami, nawet, gdy mam Cię unikać. Zarażasz uśmiechem i optymizmem tak bardzo. To tak, jakbyś po prostu urodził się uśmiechnięty i nie miał absolutnie żadnych problemów - lepiej, wiedział, że poradzisz sobie z każdym. - zaczęła rozbawionym tonem, kręcąc głową. Zaśmiała się, widocznie zawstydzona samą sobą i odchyliła głowę do tyłu, patrząc w niebo. Niby miało jej dodać odwagi, jednak pozostawało równie szare, co kilka minut wcześniej. I świat wcale się nie zatrzymał, nie rozpoczęła się jakaś apokalipca, gdy wreszcie zaczęła mówić to, co powinna już dawno. - Kłamałam. Wcale nie było w porządku, było okropnie, chociaż nadal lepiej niż zanim wysłałeś mi te kwiaty, które odwróciły moje myśli od tych głupich rzeczy, przynajmniej na chwilę. Miałeś rację, kompletnie się nie znamy, jesteśmy z dwóch różnych światów i nic pewnie o mnie nie wiesz, ale z nas dwoje Ty, chociaż byłeś szczery i ja już wiem coś o Tobie. Jesteś niesamowicie dobrym, fajnym i ciekawym człowiekiem. Dbasz o innych pewnie bardziej niż o siebie. Dajesz tyle jasności swoim uśmiechem. No i jesteś przystojny. - przerwała, łapiąc oddech od swojego słowotoku. Odwróciła na chwilkę wzrok, zdając sobie sprawę, jak chaotycznie i mało składnie mówiła. Było tyle do przekazania, a jej, małemu bystrzakowi ze Slytherinu brakowało słów i powietrza, nawet nie wiedziała, czego bardziej. - Przepraszam, że wcześniej nie byłam w stanie tego docenić tak, jak powinnam.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySro Lut 19 2020, 21:25;

Droczył się, a więc gdy wytknęła mu słowa to jedynie posłał jej w odpowiedzi szerszy uśmiech. Przecież od tego rozpoczęło się ich pierwsze porządniejsze spotkanie - wykradł ją z paszczy obowiązków i nie traktował jako prefekt czy uczennicę, która kilkukrotnie sugerowała mu pomoc na zasadzie korepetycji z czegokolwiek. Nie chciał tego, wolał skoncentrować się na jej uśmiechu, który ujmował go w taki... inny sposób. Przez cały ten czas wtłaczał sobie do pamięci powody, poprzez które powinien zapomnieć o Nessie i dzięki którym mógłby nauczyć się traktować ją jak prawdziwą znajomą, a nie jako dziewczynę o miękkich ustach, które dane było mu dotknąć. Najgorsze w tym wszystkim było, że ten rozsądek powoli u niego działał. Najwyraźniej notoryczne porażki sprawiły iż zaczął więcej przysłuchiwać się logice, choć Merlin jeden wie (no i Lazar rzecz jasna) jaki czuł żal z tego powodu. Dojrzewanie do podejmowania odpowiedzialnych decyzji jest beznadziejną sprawą.
Roześmiał się i podrapał po potylicy z zakłopotanym wyrazem twarzy. Nie spodziewał się ataku komplementów i choć potrafił je przyjmować i był na nie łasy, to jednak ich ilość i treść wpędzała w zakłopotanie. - Hola hola, nie popadajmy w przesadę, Ness. To miłe, że sprawiam takie wrażenie, choć prawda bywa gorzka. - uznał, że musi sprostować, wszak ukrywał swoje problemy za wszędobylskim uśmiechem, a i nie opowiadał za wiele na temat rodziny czy tego, co mu się przytrafiło. Oparł łokcie o barierkę i w tej swobodnej pozie słuchał dziewczyny, gotów trzymać się twardo lodowiska na wypadek, gdyby miał tu paść trupem z wrażenia. - Wiesz, ktoś musi zarażać wesołością, bo jakby wszyscy byli smętami to broń Merlinie, byłoby nudno. - dodał jeszcze, aby wyrazić wdzięczność za to, że docenia to, co bezinteresownie robi. Nie wspominał jednak ile go to czasami kosztowało, bowiem lubił być w oczach innych tym beztroskim wesołkiem nieskalanym żadnym poważnym problemem życiowym. Szczęka mu opadła, gdy Nessa znów wpadła w tok słów, na które już nie wiedział jak zareagować. Odepchnął się od barierki i pochwycił jej łokcie. - Hej, hej, hej, no już, spokojnie, Ness. Brzmisz jakbyś bała się, że nie wiem... zrobiłaś mi krzywdę czy coś. Nie musisz mi się tłumaczyć. - zmarszczył czoło i przyjrzał się jej uważniej. Przecież nie miał o niej złego zdania, a sądząc po jej słowach odnosił wrażenie, że miała jakieś silne wyrzuty sumienia, które spędzały sen z jej powiek. - Rozumiem, okej? Rozumiem, że czasami ktoś kłamie w sprawach problemu. To ludzkie. Naprawdę, Ness. Za nic mnie nie musisz przepraszać. - zapewnił i zerknął na swoje ręce, które już bez udziału jego woli trzymały ją na wysokości łokci. Powoli je oderwał od niej, by nie przytłaczać ją swoją gwałtownością. - Dzięki za te wszystkie miłe słowa, ale serio, Ness. Złap oddech i popatrz na mnie. Nie mam ci niczego za złe. Lubię cię, a gdyby nie okoliczności to lubiłbym bardziej. Ale wiesz jak jest. - te ostatnie zdania powiedział już znacznie ciszej, aby tylko ona je słyszała. Nie chciał plotek, nie na tej płaszczyźnie.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySro Lut 19 2020, 22:05;

Wcale jej nie chodziło o to, żeby go komplementować i słodzić po tym, jak okropna była. I chociaż jej wrodzona potrzeba niesprawiania innym kłopotu krzyczała, biła jej na alarm w głowie — musiała to załatwić, niezależnie jaki będzie efekt. Fillin ma rację, nie mogła go przecież unikać w nieskończoność i pchać się w życie, którego wcale nie chciała. Tłumione tak wiele miesięcy myśli, emocje i potrzeby w końcu doszłyby samodzielnie do głosu, a bała się myśleć o tym, co mogło się wtedy stać. Chciała pogodzić się z decyzją rodziców, iść wybraną przez nich drogą i zaufać Aleksandrowi, ale nie mogła. Nie przy jego zachowaniu, bo nawet ktoś tak trudny i zakręcony, jak ona, zasługiwał na więcej. Złapała oddech, przesuwając karmelowymi ślepiami po twarzy gryfona, czując bijące z jego dłońmi ciepło. Czyżby się trochę zarumienił? Pokręciła przecząco głową na jego słowa.
- Ja nie prawię komplementów bez pokrycia, dla samego sprawienia komuś radości. Nie chciałam Ci schlebiać, taki po prostu jesteś. - zaprzeczyła od razu, upartym tonem głosu. Jeden z faktów o rudej, którego jeszcze nie znał, chociaż to nadal była daleka droga do tego, jak powinien ją poznać. Zmarszczyła nos i brwi na kilka sekund, ruchem głowy zgarniając rude włosy na plecy. - To Twój sposób, ja wiem, ale jest przekonujący. Nie ma ludzi idealnych.
Dodała jeszcze, próbując mu pokazać, że wcale nie straciła zmysłów i chyba nikt nie oblał jej amortencją, chociaż w całym tym chaosie cisnących się na usta słów, trudno było jej zdecydować o tym ostatnim. Nieważne, musiała kontynuować. Mówiła i mówiła, a on słuchał z dziwną miną, łapiąc rękami jej łokcie, na co zareagowała mocniejszym przywarciem pleców do barierki, mrugając zaskoczona jego słowami. To wszystko nie tak, wcale nie traktował jej poważnie.
- Nie muszę, ale chcę. I nie Nessuj mi to, wyjątkowo jestem świadoma tego, co mówię, nawet jak ostatnio whiskey mi to uniemożliwiało. Kolejny fakt: mam paskudnie trudny i uparty charakter, naprawdę. - odparła ze spokojem i wciąż poważnie, chociaż w oczach przesunęła się dziwna iskra, którą ciężko było zinterpretować. I wtedy właśnie zgrywał mądrego, na co się roześmiała i spojrzała w dół, kręcąc głową z niedowierzaniem. Ona też tak wcześniej wyglądała? Miała taką nieporadną minę? Była tą dziewczyną, którą nie chciała się stać? Okropne. Zwilżyła wargi, przełykając ślinę i zaciskając dłonie w pięści. No niby jak miała pokazać, o co jej chodzi i co chciała przekazać, jak nigdy tego nie robiła?
- To nie tak, całkiem nie rozumiesz. Eh, chrzanić te okoliczności. - mruknęła tylko cicho, nawet nie wiedząc, czy ją słyszał. Dłońmi złapała jego kurtkę i zacisnęła na materiale palce, przyciągając go do siebie i wspinając się na palce, aby go po prostu pocałować. Mocno, krótko i intensywnie. Uśmiechnęła się pod nosem na znajomy smak ust, powstrzymując się z trudem od kontynuowania tego szaleństwa na oczach całego lodowiska. To jednak nie było ważne, bo nawet jeśli miała ochotę tak zostać, opadła stopami na lód i cofnęła się, posyłając mu bezradny uśmiech, czując rumieńce na bladej twarzy. Skoro już zaczęła robić coś ze swoim życiem, to trzeba było iść na całość. Wystarczająco czasu straciła. - To nie tak, że jestem zakochana w Tobie do szaleństwa, bo jestem absolutnie beznadziejna i pechowa w relacjach damsko-męskich, ale Cię lubię. Jestem Cię ciekawa, chciałabym lepiej poznać.
Zaczęła ze spokojem, rozluźniając dłonie tkwiące na wierzchnim odzieniu chłopaka, aby na chwilę spojrzeć na sunącą pod nimi rybę i znów westchnąć. Niezależnie od tego, co miało się wydarzyć lub nie miało, chciała być z nim szczera. Miała dość historii bez zakończenia, urwanych w połowie. Cofnęła gwałtownie ręce, sięgając spod swetra łańcuszek, na którym tkwił pierścionek zaręczynowy. Spojrzała na niego, aby zaraz odpiąć i ułożyć na swojej dłoni, broń boże wsuwając na palec.
- Myślałam o tym. Ciągle, codziennie. I zamierzam to skończyć po feriach, cokolwiek to ze sobą przyniesie. Nie mogę być z kimś takim, nie mogę dać temu szansy, jeśli nie traktuje mnie poważnie. I pewnie rodzice mnie wyklną, ale nieważne. Chciałam, żebyś wiedział. - odjechała nieco do tyłu, znów przywierając plecami do barierki i wsuwając biżuterię do bocznej kieszeni plecaka, zsuwając go wcześniej z ramion i zaciskając w dłoniach. Uśmiechnęła się pod nosem, otwierając i szukając wewnątrz pudełeczka, które nosiła od dłuższego czasu.
- Zanim uciekniesz z krzykiem czy coś, musimy jeszcze jedną sprawę załatwić. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale naprawdę chciałam, żeby to było coś specjalnego. Wyciągnąłeś do mnie rękę w momencie, w którym najbardziej tego potrzebowałam, chociaż sama przed sobą nie umiałam się do tego przyznać. I pewnie nigdy Ci się za to nie odwdzięczę, ale.. - wysunęła dłoń z pudełeczkiem w jego stronę, kładąc swój plecak na lodzie. Przekręciła głowę w bok, lustrując jego twarz wzrokiem, może nieco dłużej niż powinna, usta. - Wesołych świąt, Jerry.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptySro Lut 19 2020, 23:10;

Określenie "nie nessuj mi tu" wywołało w nim rozczulenie. Podrapał się po skroni i uśmiechał pod nosem, bowiem w istocie wypowiadał jej imię nader często w ciągu ostatnich kilku chwil. Miał nadzieję, że tego nie liczyła, choć już zauważył, że rzuciło się to w oczy. Spoglądał na nią i po prostu miał ochotę ją na chwilę przytulić, gdy tak zapewniała go o trudności swojego charakteru. Wcale nie czuł tych ostrych kantów jej obycia i zachowań, ale to prawdopodobnie przez fakt, że nie przejmował się aż tak tymi zapewnieniami. Ostrzegała go przed sobą z taką zaciekłością iż jedynie wzbudzała w nim ciekawość. - Wspominałaś. Trudny charakter, rude jest uparte, a i lubi irlandzkie kawy typu whiskey i kofeina jednocześnie. - potulnie przytaknął, a na jego ustach non stop majaczył uśmiech. Zapewnił, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę i absolutnie go to nie odstręcza ani nie nakazuje mu zachowania ostrożności. Przebywali na lodowisku, a pod ich stopami pływały sobie beztrosko rybki, a więc nigdy nie uznałby tych okoliczności za odpowiednie, by nielegalnie się całować. A więc gdy do tego doszło to zbaraniał, choć momentalnie jego zryw spontaniczności zadziałał. Położył dłonie na jej talii, aby nie przewróciła ich na taflę i ochoczo oddał gorący pocałunek w imię tego, iż ten "dług" nigdy nie zostanie wyrównany. Musiał być przecież o krok do przodu zwłaszcza, że zaskoczyła go odświeżeniem pamięci w kwestii smaku jej ust. Mruknął coś pod nosem, gdy się odsuwała i gdy na to jej pozwalał, bo przecież mieli być znajomymi, a rozsądek bolał. Świecącymi z ekscytacji ślepiami wodził wzrokiem po jej twarzy, choć bardzo często powracał spojrzeniem do jej ust. - Pechowa yhymm... - coś na ten temat wiedział, skoro wpadał z deszczu pod rynnę i miał problem z respektowaniem własnych wyciągniętych wniosków. - Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem. Ale to łamie naszą umowę... - z ogromnym opóźnieniem zasłaniał się logiką, choć jego wzrok nieustannie tkwił w jednym miejscu. Nim w jego piersi miało rozlać się ciepło, przypomniał sobie o tym, że Nessa jest jego tabu. Czemu więc to utrudnia i jednak chce go poznać? - Zrywasz naszą umowę? - zapytał, gdy opornie przeniósł wzrok do karmelowych tęczówek. Mina mu zrzedła na widok pierścionka. Odwrócił spojrzenie, bo to było niemal jak uderzenie prawym sierpowym. Najpierw pocałunek, a potem świecenie pierścionkiem zaręczynowym przed nosem. Z opóźnieniem wsłuchał się w część jej wypowiedzi, bowiem ta początkowa mu umknęła z tego wszystkiego. Teraz to on oparł dłoń na barierce ot, na wszelki wypadek. - Czy ty właśnie...? - nie rozumiał i było to widoczne na jego twarzy. Czy ona właśnie obiecywała, że zerwie zaręczyny zorganizowane przez wielkie i potężne rody czarodziejów? Tak bardzo chciał to przyjąć i w to uwierzyć! Pamiętał jednak minę Emily, gdy mówiła mu o trudnościach związanych z nieposłuszeństwem i przez to wszystko nie mógł poczuć niczego pozytywnego związanego z deklaracją Nessy. To tak jakby miał narobić sobie apetytu i potem obejść się bez smaku. Już raz tego zaznał i było to bardzo gorzkie. Brwi Jerry'ego zbiegły się ku sobie, bowiem dostarczono mu milion bodźców jednocześnie i przez to czuł się odrobinę... przytłoczony. Z kolejnym szokiem patrzył na otrzymane pudełeczko, ale nie zaglądał jeszcze do środka. Zamknął na nim palce i popatrzył na Nessę szeroko otwartymi oczami.
- Podziękuję i sprawdzę za chwilę, ale wróćmy do kilka chwil wcześniej. - poprosił, powstrzymując się przed skrzyżowaniem rąk na ramionach. - Powoli. Od nowa. Bez pośpiechu, Ness. - "nessował" bez mrugnięcia okiem, bo inaczej się w tym wszystkim pogubi. - Jestem facetem i nie myślę tak szybko jak ty. Nie nadążam już. - wyjaśnił, stawiając na swoją męską prostotę. - Najpierw mamy umowę, potem ją zrywasz i nie mówię, że mi się to nie podobało, ale sekundę później pokazujesz mi pierścionek, deklarujesz zerwanie, potem wspominasz, że mógłbym uciec z krzykiem, a sekundę później dajesz mi prezent. Na kości skrzata, Ness. Ja się zgubiłem gdzieś przy pocałunku. - przyznał szczerze. Nie był to wyrzut, a jedynie autentyczne zagubienie, bo jeszcze nie wyszedł z etapu rozważenia, czy jednak nie przedłużyć pocałunku w jakimś zacisznym miejscu, skoro umowa została zerwana i trzeba jakoś wynagrodzić przedwczesne rozwiązanie jej, a tu doszły dodatkowe informacje. By jakoś załagodzić swoją ułomność intelektualną ścisnął delikatnie jej bladą dłoń. Potrząsnął głową i nabrał trochę zimnego powietrza do płuc, by jakoś się w sobie zebrać i ogarnąć szare komórki, które nie radziły sobie z przyswajaniem informacji, skoro myśli były utkwione jeszcze w pięciominutowej przeszłości. Zamilkł na moment, aby podjąć się próby wymuszenia na sobie większej wydajności intelektualnej. Przestań myśleć o jej ustach. Ona mówiła coś o zrywaniu zaręczyn, na tym się skup. Cholera, albo na prezencie. Zapewne lada moment zrobi mu się głupio, że nie nadąża.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyCzw Lut 20 2020, 00:00;

Nie przeszkadzało jej, ile razy z ust chłopaka padło jej imię, chociaż faktycznie — odzwyczaiła się od jego brzmienia. Zawsze mówił je jednak miękko, znacznie łagodniej, niż na to zasługiwała. Rozumiała jego zaskoczenie, potrafiła w pełni wytłumaczyć sobie te grymasy i coraz to nowsze cienie na jego buzi. Zmieniała się niczym kalejdoskop po tych wszystkich chaotycznych słowach, które usłyszał. I pewnie byłoby jej go szkoda, ale nie mogła zachować się inaczej. Bała się, że chęć tego, co powinna zrobić, wygra z tym, co zrobić chciała. Relacje międzyludzkie nie były jej najmocniejszą stroną, pewnie ominęła kilkadziesiąt zajęć na ich temat po tym, jak seria niefortunnych zdarzeń, nieszczęść, przemknęła przez jej zorganizowane życie. A całemu temu złu byli winni ludzie. Fillin jednak dosadnie przekazał jej, udowodnił, że nie wolno wrzucać wszystkich do jednego worka. Unikając wszystkich, aby nie trafić na tych złych, nie zauważała tych wyjątkowych. Na szczęście Lanceley była dość bystrą dziewczyną, która zwykle dość szybko wyciągała wnioski ze swoich błędów. Chociaż teraz równie dobrze mogło być zbyt późno. Uśmiechnęła się na jego słowa, przytakując.
- Słuchałeś, to dobrze. Tak, sama prawda. I do tych kaw z dodatkiem to prawda, jestem beznadziejnie uzależniona od obydwu, a bez duetu nie mogę żyć.- odparła ze wzruszeniem ramion, dość bezradnym i wzdychając przy tym ciężko. Piła tego mniej, starała się. Jednak życie bez kofeiny było dla niej niczym bez jedzenia i za nic nie mogła sobie tego odmówić.
Czuła, jak na ułamki sekund zesztywniał pod wpływem zaskoczenia, które w nim wywołała. Cóż, uprzedzała, że jest dość skomplikowana i potrafi zapewnić wiele atrakcji. Ułożenie dłoni na talii wcale nie pomagało jej się odsunąć, wręcz przeciwnie — wolałaby kontynuować, co zaczęła, jednak sprawiłoby to tylko problemy, bo zapomniałaby, co chciała mu powiedzieć. A jak nie zrobi tego teraz, to nie zrobi wcale. Gdy uniosła powieki, przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, opadając na taflę lodu i o dziwo łapiąc równowagę, co pewnie zawdzięczała jego dłoniom.
-  Dokładnie. Nie musisz sobie zasługiwać, po prostu chciałam to zrobić. Ja też czasem kradnę, chociaż nie wyglądam. Tak, łamię.
Odpowiedziała cicho, zdając sobie sprawę z tego, co zrobiła. Nie była fanką łamania zasad i zwykle trzymała się swoich postanowień, jednak w tym przypadku powstały ze złego powodu i musiały zostać przeanalizowane ponownie. Zawiesiła spojrzenie na jego kurtce, poprawiając materiał swojego swetra, aby zaraz sięgnąć do plecaka. To nie był koniec, wciąż miała wiele amunicji i impuls był najlepszym zapalnikiem, ciągnął za spust. Nie odpowiedziała na jego słowa, sięgając swój pierścionek. Lustrowała go wzrokiem, kołysząc na dłoni. Złoty, błyszczący, zapewne koszmarnie drogi i mający na celu usidlenie jej ambicji, zatrzymanie jej w miejscu, którym chcieliby przyszli teściowie, bo na szczęście Aleksander zawsze je szanował. Zacisnęła usta, gdy skończyła mówić i podniosła na niego wzrok. Wyglądał blado, na całkiem zdezorientowanego. Sama pewnie była blada, bo doskonale wiedziała, co się stanie, gdy oznajmi swoje decyzje rodzicom, a potem będzie musiała przecież porozmawiać z narzeczonym — o ile się odnajdzie — lub z jego rodziną. Tkwiąc jednak w tym punkcie, do niczego by nie doszła i tak jak Fillin zauważył, nie byłaby szczęśliwa. Żyłaby w zgodzie ze światem i zadowoliła większość osób, ale jaki to miało sens, gdyby życie uciekało jej pomiędzy palcami.
- Czy ja właśnie zwariowałam i zamierzam oddać ten pierścionek swoim niedoszłym teściom? Tak. I pewnie to się skończy tragicznie, ale nieważne. - zamilkła, przesuwając palcami po materiale swojego swetra, sięgając następnie po plecak, aby wyjąć z niego przygotowany dla niego prezent. Gdy mu go wręczyła, oparła się o barierkę i odłożyła plecak na bok, milknąc wreszcie na dłużej. Chciała mu dać czas do przyswojenia informacji, wystarczająco chaosu i zamętu nasłała na niego w przeciągu ostatnich pięciu minut i oddech mu się należał. Przesunęła wzrokiem po jego twarzy, stukając czerwonymi paznokciami o czarny materiał jeansów na swoim udzie, pozwalając, aby rude pukle spłynęły do przodu. Kiwnęła głową, uśmiechając się blado. Złapała się dłońmi barierki, podskakując i siadając na niej, aby następnie mocniej wbić drobne w dłonie metalowe wykończenia. Miał pełną atencję, mógł zapytać absolutnie o wszystko -teraz by go nie okłamała. Nie przerywała mu, słuchając uważnie wypowiedzi i raz jeszcze czując wyrzuty sumienia względem ilości przekazanych informacji. Mogła przekazać to delikatniej, pewnie nawet powinna — jednak nie była w tym specjalnie obeznana.
- Przepraszam. Powinnam była dozować to wszystko. I ja wcale nie myślę tak szybko, dojście do pewnych decyzji zajęło mi długie miesiące. - zaczęła powoli i ze spokojem, przesuwając spojrzenie na tkwiący w dole lód. Ryby chyba nie były zainteresowane stojącymi łyżwiarzami, bo nie było śladu po kolorowych ogonach. - Niezależnie od tego, czy bym Cię poznała, czy bym Cię nie poznała, to prędzej czy później bym musiała to skończyć. Nie dlatego, że chcę to zrobić dla kogoś — muszę to zrobić dla siebie. Aleksander całe życie był moim przyjacielem i naprawdę chciałam dać temu szansę, ale nie jestem w stanie w ten sposób. Skoro on działa tak, że zrzuca to na dalszy plan, to dlaczego ja mam się starać? Mam serdecznie dość znikających ludzi. - wytłumaczyła całkiem pewniej, niż sobie wyobrażała, że zabrzmi. Nigdy właściwie nie uzewnętrzniała się w ten sposób, nawet przez kuzynkami czy przyjaciółmi. Nie kłamała, ale jednocześnie nie mówiła wszystkiego. Zaśmiała się, unosząc dłoń i bawiąc się włosami, nieco nerwowo. - No bo ja na Twoim miejscu bym uciekła. Mój ród nie jest tak potężny, jak kiedyś — podobnie pewnie z Cortezami, ale to wciąż czysto krwista elita. I ja naprawdę nie wiem, co się stanie, jak postawię siebie ponad obowiązki i to, do czego wychowywali mnie od małego. Zrywam, bo ta umowa była niedokładna i właściwie zawarta w złych okolicznościach.
Czując uścisk na dłoni, przesunęła kciukiem po brzegu jego dłoni i westchnęła, przymykając na chwilę oczy. Była trochę zmieszana, zdenerwowana, a przede wszystkim czuła jakąś ulgę, że w końcu z nim porozmawiała.
- Nie powinnam była tym wszystkim w Ciebie rzucać w ten sposób, ale jakbym tego nie zrobiła teraz, to pewnie wysłałabym Ci ten prezent i byśmy więcej nie rozmawiali. - powiedziała, tłumacząc jeszcze swoje działania, prostując głowę i na niego patrząc. Właściwie nigdzie się jej nie śpieszyło, mógł sobie to przetwarzać dowolną ilość czasu. Skoro rzucała już większość swoich kart na stół, dlaczego by nie kontynuować? - Nie wymagam od Ciebie żadnych deklaracji, nie wymagam właściwie niczego. Po prostu musisz to wiedzieć, a to, co Ty z tym zrobisz — to już tylko Twoja decyzja.
Zabawne, że ostoja Slytherinu i postrach korytarzy wyglądał tak nieporadnie, gdy przychodziło do sytuacji, gdy chodziło o nią samą i jej własne emocje. Jakby cała fasada rozpadała się na tysiąc kawałków i nawet ona była w stanie zauważyć, że była tylko ułomnym człowiekiem. Nie mogła mu przecież niczego zaoferować ani zagwarantować.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyCzw Lut 20 2020, 19:47;

Przyznała się do uzależnienia od kawy z beztroską, która wpędziła go w stan zaniemówienia. Przy okazji potwierdził, iż warto ufać swojej uzdrowicielskiej intuicji, bowiem dobrze podejrzewał ostatnim razem, że coś jest nie tak. Nie skomentował tego, bowiem nie chciał wyjść na jakiegoś przewrażliwionego gościa, co prawi kazania dotyczące zdrowia. Owszem, wielu wiedziało, że miał smykałkę do uzdrawiania i wielokrotnie już nastawiał cudze kości czy łatał rany, ale zawsze robił to na prośbę. Nie narzucał się, więc pozostało mu zamilknąć w tej kwestii.
- Jestem pod wrażeniem. - przyznał szczerze, a na jego gębie jeszcze przemykała jakiegoś rodzaju błogość spowodowana otrzymanym pocałunkiem i świadomością, że to nie on nawalił z rozsądkiem. Nie mógł się gniewać ani robić jej wyrzutów, skoro sprawiło mu to ogrom przyjemności, choć zastanawiało go czemu nagle zmienia zdanie. Ledwie oswoił się z faktem, że nie ma na co liczyć, a teraz jednak dostawał sygnały, że jest.
- To jest ważne, Ness. Znajoma opowiadała mi mniej więcej jak to wygląda wśród waszych kręgów i to nie jest takie hop-siup. Ale co fakt, to twoja decyzja i w sumie fajnie, że robisz to dla siebie. - miała zerwać zaręczyny... na gacie Merlina, chciałby się z tego ucieszyć i poczuć to, co poczuł gdy ubierali razem choinkę na dziedzińcu. A w chwili obecnej w myślach pobrzmiewała ich umowa, którą sam podpisał swoim słowem, bowiem przyznał temu rację. Gdyby się tak nie zraził przy Emily, gdyby nie tamto rozczarowanie, gdy mu Ness powiedziała, że jest przypisana innemu... wszystko mogłoby potoczyć się inaczej.
- Rozumiem cię, Ness i w sumie popieram bunt, choć wiem, że to pewnie dużo cię kosztuje. - wyraził swoje zdanie, a spoglądał na jej jasne policzki z jakimś kiepsko skrywanym zatroskaniem. Była taka ładna i miła, choć czasami zagubiona w tym wszystkim, a on nie mógł jej w żaden sposób pomóc, bowiem należał do "innego świata". To wszystko go nie dotyczyło, a więc mógł wysłuchać i cieszyć się z otrzymanego buziaka, by móc się nim kiedyś delektować, gdy przyjdzie kiepska noc, podczas której uświadomi sobie jak wiele musi włożyć pracy, by cokolwiek osiągnąć. Zawsze miał pod górkę i nigdy nic nie przyszło mu łatwo - no może poza rozśmieszaniem ludzi, ale to też przecież jedynie budowało jego popularność aniżeli miało pozyskiwać głębokie znajomości. - Nie sugeruj mi ucieczki, kiedy nawet mi na myśl nie przeszła. Nie widzę powodu do stchórzenia z takiej przyczyny. - wzruszył ramionami i zaczął coś majstrować przy swoim rękawie, by jakoś zająć ręce, które nagle wydawały mu się takie ciężkie i bezużyteczne. - Może twoi rodzice zrozumieją, że są ważniejsze sprawy niż... no wiesz, to, co ludzie pomyślą. - dodał, a jego wzrok posmutniał, bowiem przypomniała mu się własna rodzina i perypetie z nią związane. Nie było to zbyt satysfakcjonujące i ewidentnie wpływało na poziom nastroju, więc nabrał powietrza w płuca, aby wyrwać się z okowów niemiłych faktów przeszłości.
- Dzięki za info, Ness. - posłał jej weselszy uśmiech, choć we wzroku zaczaił się jakiś cień. - Od razu byśmy nie rozmawiali... z góry zakładasz jakiś scenariusz, a brałaś pod uwagę mój potencjalny bunt i kaprys, by jednak gdzieś uszczknąć z tobą rozmowę? Niektórych rzeczy nie da się przewidzieć przecież tak jak nasze wszystkie dotychczasowe spotkania. - nie miał pojęcia co miał o tym wszystkim myśleć. Wtłaczał sobie non stop do głowy, że Nessa jest tabu. Nawet Lazar pomagał mu to zrozumieć, a więc gdy przychodziło nagle niemalże zielone światło on głupiał. Stracił werwę do zaangażowania się i coraz to chętniej zaglądał do kieliszka, gdy tylko ktoś mu oferował albo miał ku temu dobre okoliczności. Postukał palcami w pudełeczko, ale jeszcze go nie otwierał. Ogrzewał go swoją dłonią. - Nie wiem co będzie, Ness. Ostatnio trochę odpuściłem sobie kilka rzeczy, gdy zawarliśmy tę ex umowę. - odpowiedział szczerością na szczerość, mając nadzieję, że dziewczyna zrozumie.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyCzw Lut 20 2020, 23:24;

Gdy ślizgonce zaczęły działać odpowiednie trybiki, myślenie się zmieniło i opuściła pułapkę, którą sama na siebie stworzyła — wracała do swojej bezpośredniości. Ojciec zawsze powtarzał, że siłą jest przyznanie się do błędu, zwłaszcza przed samą sobą. Ostatnie, jakże ciemne miesiące jej życia były ich pełne. Błądziła po omacku, szukając rozwiązania niczym dziecko drogi w gęstej mgle, mając drogowskaz przed oczyma. Było jej zwyczajnie wstyd, że dosięgnęła tak głębokiego dna przepaści. Nieco zdezorientowana uniosła brwi, wybita ze swoich zamyśleń jego komplementem, chociaż nie miała pojęcia, o której części jej dzisiejszych wyznań mówi.
- Teraz to ja się zgubiłam. - przyznała ze wzruszeniem ramion i odrobiną rozbawienia na twarzy, posyłając mu uśmiech. Dawno ten prosty gest nie przychodził jej tak łatwo. Zupełnie, jakby zrzuciła z klapkami z oczów też ciężkie kilogramy zmartwień z pleców. A fizycznie niestety do sportowego mistrza było jej bardzo daleko. Nie krępowała się zbytnio z obserwowaniem jego buzi, tych zmian w grymasach twarzy. Niewątpliwie zaletą Jerryego było to, że trudno było podejrzewać go o jakąkolwiek obłudę. Nie był kompletnie zdaniem rudzielca stworzony do najmniejszego nawet naginania prawdy. Nie czuła się dobrze z tym, jaki chaos wprowadzała mu do dnia — nawet jeśli należała mu się ta wiedza i szczerość za poprzednie miganie się. Była tak przyzwyczajona do samotności, że czuła się winna, zawracając mu głowę, zwłaszcza na takiej płaszczyźnie. Jak wspomniała jednak wcześniej, nie miała żadnych oczekiwań i nie chciała wyznań, zachowała się po prostu tak, jak powinna od samego początku, tylko teraz zakrawało to na egoizm.
- Jestem jedynaczką — mam adoptowane rodzeństwo, ale z krwi jestem jedyna. Nie zabiją mnie przecież. W najgorszym wypadku zostanę wyklęta jak Beatrice — jaka to strata? Nazwisko? Interes? To nie jest warte takiego życia, jakie musiałabym mieć — uwierz mi. Zresztą, wszystko, co udało mi się do tej pory zyskać, było wypracowane tak, aby rodu w to nie angażować. - powiedziała ze spokojem, wzruszając beztrosko ramionami. Nie bagatelizowała problemu, bo zdawała sobie sprawę, że ta rozmowa będzie okropna i padnie wiele złych słów, ale wolała być nikim z wolnym wyborem, niż żyć w złotej klatce z przywilejami. Była na to zbyt ambitna, zbyt chciwa do spełnienia własnych zachcianek. Westchnęła, zaprzeczając ruchem głowy jego słowom. - To nie jest bunt. To chęć odzyskania własnego życia i podążania własną ścieżką. Wolę być nikim z tą możliwością. Niż kimś bez niej. Szkoda tylko, że tak długo mi zajęło zrozumienie tego. Czy dużo? Jestem przyzwyczajona, że radzę sobie ze wszystkim sama.
Dodała jeszcze, przenosząc spojrzenie z jego buzi w stronę nieba. Szare chmury leniwie snuły się, poganiane chłodnym, zimowym wiatrem. Zapowiadało się na opady śniegu, a ona wcale nie miała ochoty wracać do resortu. Poprawiła sweter, zastanawiając się, jak bardzo wyidealizowany obraz Nessy tkwił w głowie gryfona. Kolejnych słów nie skomentowała, uśmiechając się jednak blado. O dziwo, miała naprawdę dobry humor — niezależnie od tego, co będzie lub nie będzie, na jaki rodzaj relacji wejdą. Już podczas rozmowy z Fillinem mówiła mu, że te śmiałe przypuszczenia to są raczej wygrzebane z marzeń przyjaciela niż rzeczywistości. I to nie było nic złego. Nawet nie rozważała ewentualnych uczuć gryfona, które tak ochoczo narzucał ślizgon, bo zwyczajnie nie wierzyła w ich istnienie. Uczucia ogólnie rzecz biorąc, sprowadzały na ludzi olbrzymie problemy.
- Nie wiem, czy zrozumieją, czy nie. Nie zależy mi na tym, podobnie, jak na opinii ludzi. Myślisz, że gdybym się tym przejmowała, pocałowałabym Cię chwilę temu, mając pod nosem nauczycielkę z trasnmutacji? - uniosła brew, ruchem głowy wskazując na schodzącą z lodu kobietę, która jeszcze kiwnęła rudej głową na przywitanie. Wróciła jednak uwagą, gdy zaczął mówić. Zeskoczyła na lód nazbyt gwałtownie, chwiejąc się i chwilę walcząc z równowagą, aby zaraz niby to luźno poprawić czapkę i podjechać do niego ze skrzyżowanymi rękoma na biuście. Zadarła nieco głowę, patrząc mu w oczy,
- To ciężko wytłumaczyć, wiesz? Dlaczego tak uznałam. Wiem jednak, że to był prawdopodobny scenariusz. Jednak zmieniłam zdanie, bo doszłam do wniosku, że wcale nie chcę Cię unikać. - odparła nieco ciszej, nie brzmiąc jednak na specjalnie zakłopotaną. Nie bez powodu miała taką, a nie inną opinię w szkole i radziła sobie z emocjami, umiejąc ukryć je przed ciekawskimi oczyma. Wyuczone opanowanie zawsze pomagało w trudnych sytuacjach. Gdy stuknął palcem w pudełeczko, przypomniała sobie o jego istnieniu — zaangażowana rozmową, zapomniała. Nie była osobą chwaląca się, więc absolutnie nie zamierzała mu mówić, że sama mu to zrobiła i jeszcze bezczelnie podpytała nauczycieli, z czego gryfon był dobry, aby dodać coś wyjątkowego do zwykłej błyskotki. Chociaż tyle mogła dla niego zrobić. Eliksiry były dobrym źródłem inspiracji. - Wcale mnie nie słuchasz.
Rzuciła w końcu z rezygnacją, podnosząc na niego wzrok. Złapała jego rękę w swoje, dociskając palce na pudełeczko i unosząc je do góry, zatrzymując na wysokości torsu. Karmelowe ślepia z łatwością odszukały spojrzenia tych ciemnobrązowych, niemalże czarnych tęczówek.
- Najważniejsze, żebyś Ty był zadowolony i żył w zgodzie, ze sobą. Niezależnie co mówi głupia umowa, co ja Ci paplam — a pewnie sieję Ci chaos, czy co mówi Ci miła recepcjonistka. Okey? Chciałam Ci to powiedzieć, więc to zrobiłam. Nie chce nic w zamian, nie oczekuję wyznań. Po prostu Cię lubię, byłam Ci to winna i absolutnie uwielbiam, jak mnie całujesz. Ciesz się, że — albo nie, mniejsza. A teraz.. Powiem Ci, co będzie w takim razie dalej: obejrzysz swój prezent. Jest na swój sposób jedyny w swoim rodzaju, więc jestem ciekawa, czy Ci się spodoba.
Zakończyła z zaczepnym uśmiechem, puszczając mu oczko i przesuwając palcami po jego dłoniach, aby zaraz je grzecznie cofnąć i opuścić wzdłuż ciała. Nie przeszkadzało jej odrzucenie, nie przeszkadzały jej plotki. Właściwie wyglądała, jakby cały świat i jego wścibskie oczy przestały mieć znaczenie, dopóki małymi kroczkami mogła wracać do siebie. A taka przecież kiedyś, kiedyś była — całkiem do Jerryego podobna, chociaż o tych czasach zapomniała. Dał jej wiele uśmiechu, zapomnienia, którego potrzebowała. Chciała się odwdzięczyć najlepiej, jak potrafiła. Zerknęła więc na lód, dostrzegając złotą rybkę i zagapiła się nieco, odjeżdżając trochę do tyłu, aby się potknąć i nieco komicznie zachwiać. Na szczęście brak siły wynagradzała zwinność i złapała się jego rękawa, łapiąc równowagę.
- No i ewentualnie — skoro nie chcesz uciekać — możesz jeszcze trochę ze mną pojeździć na łyżwach. Postaram się nic Ci nie kraść, nawet jak będę miała ochotę. Podobno jestem niezła w regulaminy.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Środek jeziora QzgSDG8




Gracz




Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora EmptyPią Lut 21 2020, 18:42;

Przymrużył powieki i przysłuchiwał się jej słowom, gdy gotowa była zrezygnować z nazwiska, zaplecza domowego i poczucia stabilności związanej z posiadaniem jakiegokolwiek domu.
- Wiesz, ja rozumiem chęć wolności, ale to też ma swoją cenę. Nie namawiam do zmiany zdania, nie myśl, że tak jest, ale po prostu... będzie trudniej. - uprzedził, choć przecież nie musiał jej o niczym mówić, skoro podejmowała świadomą decyzję. Mimo wszystko nie byłby sobą, gdyby chociaż nie poruszył przez chwilę tego aspektu, skoro samemu zyskał przymusową i przedwczesną "wolność" w zamian za wieloletnią ubogość i bezdomność w kategorii braku zaplecza i wsparcia rodzinnego. Bardzo go tknęły jej słowa, iż wolałaby być nikim, ale być wolną aniżeli być kimś, choć przywiązaną pierścionkiem do innego człowieka.
- A nie da się tego jakoś rozwiązać, by wyrwać się z narzeczeństwa, ale zachować jednak ten kontakt z rodzicami? - zapytał, bowiem nie życzyłby jej bycia "nikim". Oczywiście jej to nie groziło, bowiem nie była słabą dziewuszką, która wiecznie potrzebuje pomocy, a kobietą o silnym charakterze i wielu zaletach, których wszystkich jeszcze nie poznał. Uśmiechnął się półgębkiem i odprowadził wzrokiem nauczycielkę od transmutacji. - Słucham! - zaprotestował, choć musiał przyznać, że był trochę rozkojarzony. - Myślisz, że tak łatwo zebrać mi myśli po tym niewyrównanym wciąż długu? - popatrzył nań z zaczepnym uśmiechem, ale ogólnie rzecz biorąc trzymał ręce przy sobie. Uwielbiał być całowany i ogólnie rozpieszczany na jakiejkolwiek płaszczyźnie, bowiem musiał nadrobić sobie niedobory . Mimo wszystko czuł w sobie jeszcze zakodowane alkoholem postanowienie, że miał nie patrzeć na Nessę dłużej niż wymaga tego przyzwoitość. Wierzył jej słowom, ale nie chciał przedwcześnie czuć ulgi czy uwalniać z siebie energię, bo co jeśli pójdzie coś nie tak? Ostatnimi czasy bardziej zwracał uwagę na swoje serce i o dziwo zauważył, że jest smutne i trochę podziabane po tych porażkach. Po jej słowach po prostu się znów uśmiechnął, bo to było takie proste. Ten karmelowy odcień jej tęczówek sprawiał, że łatwiej przychodziło się uśmiechnąć bez powodu w chwilach, gdy nie musiał/nie chciał rozśmieszać otoczenia kosztem swojej mimiki i energii.- Już patrzę. - ale zamiast przenieść wzrok na pudełko to jeszcze spoglądał na jej jasne policzki i uśmiechał się pod nosem. Poczuł ulgę, że nie musiał niczego deklarować ani obiecywać, bowiem szczerze mówiąc nie miał pojęcia co ma czuć w takiej sytuacji. Zapewne polezie do Lazara, Matthew, Elijaha albo Boyda by poradzić się alkoholu i zrozumieć czego tak naprawdę chce. Pochwycił jej przedramię, gdy niemal się wywróciła i znów zamiast popatrzeć na prezent, to trzymał ten uśmiech na ustach. Podejrzewał już u siebie jakiś paraliż mięśni, bowiem nie umiał zmienić swojej miny na chociażby neutralną. - Jesteś niezła w wielu rzeczach jak widzę. - zauważył i w końcu zebrał się w sobie, aby jednak otworzyć pudełko i wyciągnąć stamtąd coś. Coś okazało się bransoletką? Wyciągnął ją i ułożył po wewnętrznej strony palców, a jego wzrok skierował się na mini planety, co mu się w dziwny sposób skojarzyło z mugolskim światem. No tak, w swoim pokoju miał na suficie ogromny plakat z kosmosem, co sprawiło, że jego uśmiech spoważniał, ale w pozytywny sposób. Podniósł wzrok, tak samo jak dłoń, by na moment zakryć gładki policzek Ness, uprzednio odgarnąwszy jeden kosmyk włosów. - Nieświadomie trafiłaś w miłe wspomnienie tym motywem planet. - powiedział nieco cichszym i schrypniętym tonem i przez dłuższy moment wpatrywał się w różne odcienie ich przytulonej do siebie skóry. - Dzięki, Ness. To miłe z twojej strony. - zabrał dłoń, by opuszkami palców zbadać prezent i spróbować rozszyfrować czym dokładnie jest.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Środek jeziora QzgSDG8








Środek jeziora Empty


PisanieŚrodek jeziora Empty Re: Środek jeziora  Środek jeziora Empty;

Powrót do góry Go down
 

Środek jeziora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Środek jeziora JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Masyw Mont Blanc
 :: 
Okolice
-