Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Schronisko w Jodłowej Dolinie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyWto Lut 11 2020, 21:38;


Schronisko w Jodłowej Dolinie

Położone w wyższym paśmie gór w okolicy jednego ze stawów i punktu widokowego, często zachęca turystów do wybrania na nocleg, zamiast popularnego resortu. Idealne miejsce dla miłośników ciszy i spokoju, wolących domową atmosferę od luksusu. Otoczona dziką przyrodą, drewniana chata prowadzona jest przez młode małżeństwo i poza kilkoma pokojami gościnnymi, można tu również dobrze zjeść. Schronisko jest zawsze otwarte, niezależnie od sezonów, bo pogoda w górach na tej wysokości bardzo szybko się zmienia.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyWto Lut 11 2020, 21:57;

@Boyd Callahan

Co ona najlepszego wyprawiała? Miała przecież odpuścić ganianie królika, chociaż gryfon mocniej przypominał smoka, niż futrzanego pieszczocha, a Alise smoki lubiła. I jego też była ciekawa, chociaż wydawać się mogło, że pochodzili z dwóch różnych światów. Nie podejrzewała, że się zgodzi. I nie sądziła, że zrobi to z uśmiechem i ujmującym błyskiem w oczach. Starała się gasić swój entuzjazm tym, że może się wykręci, zmieni zdanie, bo przecież wciąż miał wiele ciekawszych opcji, niż ona. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Nie spodziewała się wiadomości od Boyda tak szybko, chociaż kłamstwem byłoby przyznanie, że się nie ucieszyła. Wciąż dźwięczały jej w głowie jego słowa na temat tego nieszczęsnego zakładu — niby nie musiała, jednak czy tak nie było zabawniej? Trudniej. Zwykle nie lubiła sobie komplikować, jednak brunet sam w sobie ze swoim diabelskim charakterkiem, nie był prosty w obyciu. Czemu wcześniej nie wpadła na tego smoka? Uśmiechnęła się pod nosem, raz jeszcze zerkając w lustro na swoje odbicie, przyglądając się sobie odrobinie krytycznie. Czy aby nie przesadziła? Trudno było jednak blondynce powstrzymać uśmiech i podekscytowanie, bo tak naprawdę, nie miała pojęcia czego się po nim spodziewać. Dyplomatycznie więc nie oczekiwała niczego. Był żywiołowym i nieprzewidywalnym chłopakiem, nijak reagującym na gesty czy słowa w sposób, w który ona sobie dopowiadała — zwłaszcza podczas ich pierwszej rozmowy. Rozsądnie było więc odpuścić, cieszyć się chwilą i dać się ponieść dobrej zabawie. Krukonka taki właśnie miała plan. Zapięła błękitną kurtkę, a następnie wsunęła na głowę bladoróżową czapkę z pomponem, a na plecy zarzuciła niewielki plecak. Właściwie niewiele jej zdradził poza tym, żeby się ciepło ubrała i była przygotowana na dłuższą drogę, co na szczęście wcale dziewczynie nie przeszkadzało. Lubiła chodzić.
Dostrzegając w umówionym miejscu wysoką postać, poczuła, jak rumienią się jej policzki, a po ciele rozchodzi się przyjemna fala ciepła. Bez skrępowania podbiegła do niego, wspinając się na palce i muskając wargami jego drugi policzek, żeby było do kompletu, a następnie cofnęła się pół kroku, przyglądając mu się z uśmiechem. Naprawdę próbowała go powstrzymać, ale nie mogła.
- No cześć. Nie czekałeś długo? - zapytała jeszcze dla pewności, chociaż była święcie przekonana, że była przed czasem. Co ważniejsze, on też. Ruchem głowy zgarnęła jasne pukle na bok, pozwalając sobie na przesunięcie błękitnymi oczyma po jego sylwetce. Sam też był ciepło ubrany, jednak wcale nie wyglądał, jakby mieli iść na narty, o co go wcześniej podejrzewała. - Nadal mi nie zdradzisz, dokąd właściwie idziemy, prawda?
Westchnęła z odrobiną rozbawienia, bo efekt niespodzianki zdecydowanie miał swój urok. Nie oczekiwała odpowiedzi. Delikatny makijaż sprawiał, że wyglądała odrobinę inaczej, niż zwykle, a codzienne, luźniejsze ubrania zastąpiła czymś nieco bardziej przyzwoitym, aczkolwiek niezdradzającym tego, że przebierała się przed wyjściem chyba pięć razy. Nie była taką umalowaną, elegancką lalunią w szpilkach i w kusych spódniczkach, chociaż nie była przekonana, czy on akurat tego od swojej potencjalnej randki oczekiwał. Oby nie. Bliżej jej było do dziewczyny z sąsiedztwa w dziurawych jeansach niż królowej balu w różowej szmince i z dekoltem do pępka.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptySro Lut 12 2020, 12:52;

Po szybkiej konsultacji dotyczącej ładnych miejsc w okolicy z recepcjonistą, który wyglądał niepozornie, ale widocznie wiedział wiele o życiu i ludziach - w końcu okazało się, że pójście na lodowisko za jego radą zaowocowało całkiem przyjemnymi skutkami i rzeczywiście poprawiło mi humor, i to nie tylko na chwilę - oraz pijackiej rozmowie z Fillinem, który błysnął naprawdę dobrą radą w kwestii Walentynek, Callahan zebrał do kupy zdobytą wiedzę, przemyślał sprawę od każdej strony, i już po dwóch dniach umówił się ostatecznie, oficjalnie z Alise, i uwaga, w wieczór poprzedzający spotkanie to nawet odmówił Fillinowi intensywnej jak zwykle imprezki, coby na randce mieć świeży umysł i prezencję dżentelmena, a nie osiedlowego menela. Postarał się, naprawdę, zmienił dres na tą lepszą z dwóch par dżinsów i obejrzał najpierw, jakie ma swetry, żeby wybrać najporządniejszy zamiast złapać ten, który był pod ręką, jak to zwykle miał w zwyczaju.
Zjawił się na miejscu chwilę przed czasem, bo nie lubił się spóźniać,a Alise najwyraźniej miała podobnie, bo dołączyła do niego po raptem paru minutach oczekiwania. Nie spodziewał się tak entuzjastycznego powitania, co nie znaczy, że mu to przeszkadzało; w końcu byli na randce, takie romantyczne gesty były jak najbardziej na miejscu. Trochę się zestresował, jak sobie to uświadomił, bo przecież on zwykł załatwiać sprawy bez czułości; ale tylko trochę. Przed pierwszym meczem też się denerwował, a potem poszło już z górki. Oby w tym przypadku było podobnie.
- Cześć, nie, tylko chwilę, nie przejmuj się, ja zazwyczaj jestem za wcześnie - wyjaśnił, a po jej kolejnym pytaniu postanowił, że może jej co nieco zdradzić, albo chociaż wytłumaczyć, o co mu chodziło, gdy planował to spotkanie - Celu podróży ci nie zdradzę, ale mój zamysł był taki, że ty lubisz krajobrazy, a ja się ruszać, więc pójdziemy sobie w ładne miejsce w górach i oboje będziemy zadowoleni... mam nadzieję - zakończył trochę niepewnie, bo plan w jego głowie wydawał się mu genialny w swojej prostocie, a po wypowiedzeniu na głos trochę stracił. Dobra, trudno, nieważne, najwyżej zaliczy tą spektakularną porażkę i wieczorem sam siebie obśmieje z Fillinem i pójdą w tango, żeby o tym zapomniał.
- Aha, i mam coś dla ciebie - oznajmił, przypomniawszy sobie o prezencie - To nie jest próba przekupstwa - zastrzegł żartobliwie, wyjmując z plecaka niewielkie pudełko w jakiś durny zimowy wzorek, będące wyborem sprzedawcy ze sklepiku z pamiątkami - Byłem wczoraj w centrum tego zadupia i jak to zobaczyłem, to od razu pomyślałem o tobie - wyjaśnił, z nieśmiałym uśmiechem wręczając jej pudełeczko z lodową figurką smoka w środku. Wspominała, że chce się nimi w przyszłości zajmować, więc wydawało mu się, że to fajna pamiątka, przypominająca jednocześnie o jej pasji i o tym wyjeździe, dlatego pokusił się o sprezentowanie jej go.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptySro Lut 12 2020, 19:27;

Wyglądał inaczej niż zwykle, chociaż brązowe włosy nadal niesfornie opadały mu na czoło, dodając odrobiny chłopięcej niewinności temperamentnemu studentowi. Nie mogła się nie uśmiechnąć, gdy ich spojrzenia spotkały się, gdy tylko udało się jej odrobinę wcześniej dotrzeć na miejsce. Kojarzyła go tylko z dresów, więc wybranie jeansów było detalem, który od razu rzucił się jej w oczy. Czy to znaczyło, że też się tak cieszył z tego spotkania? No cóż, pewnie nie przymierzał przed lustrem pięciu swetrów i sukienki, jak ona, ale z pewnością nie traktował tego, jakby było na przymus. Ulżyło jej. Panicznie bała się, że brunet zmieni zdanie, zanim w ogóle będzie miała okazję go lepiej poznać. Bo już nie chodziło o to, że był niesamowicie przystojny i wysoki, a ten maleńki, spokojny fragment siebie, który jej zdążył pokazać. Była ciekawa, chciała więcej. I właściwie przestała szukać odpowiedzi, dlaczego wybrała kogoś o usposobieniu rogogona węgierskiego. A może to właśnie dlatego? Odetchnęła cichutko, kiwając głową na pierwsze z jego słów i z ulgą przyjmując brak nerwów na skradzionego całusa. To był dobry znak.
- Brzmi świetnie, mamy akurat piękną pogodę. - odparła entuzjastycznie, wskazując głową na błękitne niebo. Sprawdzała pogodę minimum razy dwadzieścia, panicznie bojąc się nadejścia burzy i ewentualnego zbłaźnienia się przed Boydem, bo jaka dorosła kobieta reaguje z odrobiną paniki wręcz na pioruny i grzmoty? Przesunęła błękitnymi ślepiami po jasnych zboczach i kołyszących się na nich, wysokich sosnach, aby znów skupić wzrok na twarzy bruneta. Wbrew pochodzeniu i tego, na co i na kogo mogła przez wpływ rodziców sobie pozwolić, Ala zdawała się odcinać. Chodziła skromnie, nie lubiła wyszukanych miejsc i była zainteresowana mugolami bardziej, niż powinna. Nigdy nie przykładała uwagi do rzeczy materialnych, nie poszukiwała kogoś, kto da jej prezentów i rozrywek. Chciała czegoś innego. Wizja spaceru wydała się krukonce idealną okazją na zdobycie kolejnych informacji na temat swojego ulubionego gryfona. - Lubię spacery, potem jak zamknę oczy, mam co rysować. Hmm?
Posłała mu pytające spojrzenie, przerywając swoje przemyślenia i zaintrygowaniem spoglądając na jego buzię, a potem dłonie. Zaskoczył ją. Znów. Czy on tak dziś ciągle planował? Złapała pudełeczko w dłonie, opuszkami palców dotykając jego własnych i aż zarumieniła się na widok tego uroczego uśmiechu, którym ją obdarzył.- No nie wiem, nie wiem.. Mnie to wygląda na jawne łapówkarstwo na kilka dodatkowych punktów.
Rzuciła żartobliwie, przygryzając na chwilę dolną wargę i w gruncie rzeczy ciesząc się niczym małe dziecko z największego lizaka w sklepie. Gdy zajrzała w pudełeczko, oczy się jej rozszerzyły, a wargi pozostały delikatnie rozchylone, nawet zapomniała na chwilę, jak oddychać, zafascynowana figurką. Przepiękny, biały smok o idealnie zaznaczonych łyskach i ślepiach, łypiący na nią błyszczącymi oczyma. Pomijając już jej fascynację smokami, która wcale nie wywoływałaby takiego szybkiego bicia serca, zrobiło się jej miło, bo słuchał. Dla blondynki takie gesty były niesamowicie ważne, nawet sam fakt, że pamiętał o krajobrazach! Zacisnęła na figurce dłoń, podnosząc na niego wzrok i bezceremonialnie przybliżając się, aby zarzucić mu ręce na ramiona i mocno przytulić.
- Jesteś niesamowity, dziękuje! Uwielbiam go! Widziałeś, jakie ma kły? Jest absolutnie przepiękny. Najpiękniejszy. Oh Boyd, jak tak dalej pójdzie, to już nie będzie ratunku. - westchnęła tylko z bezradnym uśmiechem, opadając na całe stopy, chociaż wcale się od niego nie odsunęła, unosząc swój prezent do piersi. Obdarzyła go tak ciepłym i łagodnym uśmiechem, że aż jej było głupio. Na pewno się domyślał, była pewna, że jest czerwona, jak jakiś burak i jeszcze oczy jej błyszczą. Teraz już w ogóle zawsze będzie się kojarzył jej ze smokiem. - Chodźmy, bo nam słońce zajdzie! Dobrze się bawiłeś z Fillinem?
Schowała ostrożnie swoją ulubioną figurkę do pudełka, a to do plecaka. Ośnieżona droga zwężała się, a oni spacerem wędrowali w coraz to wyższe regiony gór, rozmawiając o rzeczach głupich i nieważnych, codziennych. Dzielnie znosił jej człapanie się za plecami, gdy przystawała co jakiś czas, spoglądając z fascynacją na pasące się w oddali renifery czy biegającą po drzewach wiewiórkę. Miała fotograficzną pamięć, wiedziała, że jak poświęci chwilę, będzie mogła to wszystko narysować. Im wyżej byli, tym zimniej dookoła. W śniegu już nie było tak wielu śladów, a powietrze wydychane spomiędzy warg zamieniało się w gęstą parę. Niewiele myśląc, przyśpieszyła kroku, zrównując się z nim.
- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o Twojej karierze? Wybrałbyś drużynę narodową, czy wolałbyś transfer do innego kraju? - zapytała z ciekawością, przekręcając głowę w jego stronę i posyłając mu krótkie spojrzenie. Jednocześnie małym palcem zahaczyła o jego palec, aby sprawdzić, czy jej nie ucieknie, aby zaraz złapać go za rękę i wzruszyć niewinnie ramionami. Dzięki temu się też nie wywali, to dla bezpieczeństwa.- Zauważyłeś, że idealnie wypełniają puste miejsca między sobą?
Nawiązała tylko, uciekając zaraz od tych intensywnie brązowych oczu, aby przesunąć spojrzeniem po ścieżce wśród jodeł. Było kilka rozwidleń, a żadnego drogowskazu. Rozejrzała się dookoła, ukradkiem zerkając na ciemniejące nieco niebo, łudząc się, że to chwilowe zachmurzenie. Prawda była taka, że miała beznadziejną orientację w terenie i sama nigdy w życiu by stąd nawet nie wróciła do domu, więc nie zostało jej nic innego, jak poleganie na nim. Zatrzymała się grzecznie, gdy stanął i poprawiła plecak. - W prawo? W lewo? Dokąd teraz? Zawsze możemy też wrócić do reniferów. Jestem pewna, że jeden z nich Cię polubił. - odchyliła głowę do tyłu, patrząc na niego z dołu. Wolną dłonią poprawiła czapkę, a następnie wsunęła ją do kieszeni.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyCzw Lut 13 2020, 12:35;

Momentowi oczekiwania na reakcję Alise po otrzymaniu prezentu towarzyszyło lekkie napięcie związane z tym, że znał ją przecież bardzo krótko i mimo szczerych chęci, by sprawić jej radość, tak naprawdę nie wiedział, czy mu się to uda, bo może wcale nie lubiła takich bibelotów (on osobiście nie przepadał), a może przeciwnie, kolekcjonowała figurki i już taką miała? Ku jego zadowoleniu, szybko okazało się, że najwyraźniej trafił w dziesiątkę, a w spontanicznej, pełnej entuzjazmu reakcji dziewczyny trudno było doszukać się wymuszonej grzeczności. Uściskała go nawet serdecznie, co też było bardzo miłe i szkoda, że trwało tak krótko; nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy patrzył na jej błyszczące oczy i słuchał jak zachwyca się smokiem. Nie zrozumiał tylko jej ostatnich słów; przekrzywił głowę i spojrzał na nią trochę skonfundowany, marszcząc lekko brwi, jakby się zastanawiał nad sensem tej wypowiedzi.
- Ratunku? Przed czym, przed tym smokiem? Czy przede mną? - rzucił ostatnie pytanie z nutą rozbawienia w głosie, nie biorąc przecież tej opcji w ogóle pod uwagę; dlaczego niby miałaby chcieć się od niego uwolnić, skoro cała ta randka była jej pomysłem? Zaintrygowany, czekał na odpowiedź, a nauczony poprzednim spotkaniem liczył na to, że powie mu wprost o co chodziło i nie będzie się bawiła w jakieś enigmatyczne wymówki.
Przyznał jej rację, gdy zarządziła, że czas wyruszać, bo rzeczywiście, górskie wycieczki po zmroku, choć mogły być ekscytujące - w końcu nie wiadomo, co takiego mogło się czaić wśród tych jodeł - pewnością nie należały do najbezpieczniejszych, a oni byli przecież poważni i rozsądni. Gdy ruszyli, opowiedział jej w kilku lakonicznych zdaniach o udanym wieczorze z Fillinem, używając takich eleganckich sformułowań jak "świetna zabawa", "dużo śmiechu" czy "udany wieczór", pomijając zaś te w stylu "wyrywanie dup" i "wielkie chlanie". Stwierdził, że dopóki nie zadaje bardziej wnikliwych pytań, to naprawdę nie musi znać szczegółów; potem zaś Alise opowiedziała mu trochę o tym, jak spędzała czas, i tak sobie rozmawiali całkiem miło o niczym szczególnym, powoli pnąc się w górę wśród przyprószonych śniegiem drzew, i z każdym krokiem zyskując widok na coraz bardziej imponujące widoki. Sam zapewne szedłby trzy razy szybciej, ale nie przeszkadzało mu, gdy dziewczyna przystawała co kawałek, żeby podziwiać rozpościerające się przed nimi piękno przyrody; w końcu po to ją tu zabrał, żeby mogła sobie je pooglądać.
Zaskoczyło go, gdy zwyczajnemu pytaniu o jego plany towarzyszyło złapanie za rękę, i znów nie było to nic, co by mu przeszkadzało, po prostu nie mógł się przyzwyczaić do tego, jak szybko i bezceremonialnie dziewczyna przejmowała inicjatywę, pozwalając sobie na takie drobne, ale znaczące gesty. No i dbała o bezpieczeństwo, wiadomo, to przede wszystkim, w końcu było trochę ślisko. Nie zastanawiał się nad odpowiedzią, miał to przecież przemyślane od dawna.
- Narodową. Raczej nigdzie się nie wybieram, no co ty, musiałbym się wtedy wyprowadzić od Fillina - zażartował, ale zaraz potem dodał poważniej, bo przecież skoro mają się poznawać, to na serio - Mam tutaj, znaczy w Irlandii, rodzinę, więc muszę... chcę - poprawił się - być w miarę blisko, żeby nie musieć się martwić świstoklikami albo tym, czy się czasem nie rozszczepię przy dalekiej teleportacji. No i w ogóle, podoba mi się tutaj, chociaż nigdy nie byłem za granicą, dopiero teraz. - wyjaśnił - Ale jak będę chciał odmiany, to sobie wyjadę na wakacje, bo nie zapominajmy, że jako profesjonalny gracz będę w końcu  zajebiście bogaty. A ty? Planujesz łapać smoki w Rumunii, dobrze kojarzę, że tam są? - dodał, znów trochę z przymrużeniem oka, po czym ścisnął lekko trzymaną dłoń Alise, co miało być potwierdzeniem jej słów o dopasowaniu ich. Rzeczywiście, było naprawdę przyjemnie.
Mniej miło robiło się za to nad ich głowami, bo lazurowe do tej pory niebo zaczęły przesłaniać ciemne chmury, nie zwiastujące niczego dobrego. To była jego pierwsza wizyta w tych rejonach, polegał więc głównie na oznakowaniu szlaków i dobrych radach recepcjonisty, który twierdził, że na tej trasie powinni mijać schronisko. Przekalkulował szybko, że gdyby miało się zaraz porządnie rozpadać, to nie nie zdążą wrócić, dlatego najlepiej będzie ruszyć w górę i ewentualną ulewę przeczekać w środku; a jeśli się rozpogodzi, to pójdą dalej do punktu widokowego, który był celem wycieczki od początku.
- Do reniferów wrócimy, jak skończy nam się prowiant   - zażartował w odpowiedzi, bo wystarczyło mu zdecydowanie jedno spotkanie z tymi stworzeniami, bo nie widział nic porywającego w rogach i kopytach, choć Alise wydawała się być nimi oczarowana; jego kolejne słowa poprzedził grzmot, dochodzący gdzieś z oddali - W lewo i jak dobrze pójdzie, to schowamy się przed burzą w schronisku - zarządził i, nie czekając na jej odpowiedź, pociągnął ją lekko za rękę i ruszyli dalej wąską ścieżką we wskazanym przez niego kierunku. Niebo robiło się coraz bardziej ponure i niezachęcające.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyCzw Lut 13 2020, 19:12;

Smoki fascynowały ją od małego i wszystko, co do nich nawiązywało, sprawiało jej radość. Jej matka podobnie jak Boyd, bardzo nie lubiła bibelotów i była, chodząc perfekcjonistką, ceniącą sobie minimalizm. Dlatego też rodzinna posiadłość Argentówny utrzymana była w jasnych i eleganckich kolorach, przełamanych zwykle czernią bądź szarością, a na półkach trudno było pierdół szukać. Jedynie w jej sypialni było odrobinę cieplej, przytulniej, bo sama w surowych wnętrzach źle się czuła. Miała kilka smoków na komodzie, jednak tak pięknego, lodowego i przede wszystkim otrzymanego w prezencie, a nie kupionego sobie po cichu — jeszcze nie. Nic więc dziwnego, że oczy jej rozbłysły niczym małemu dziecku i po prostu nie mogła przestać się uśmiechać. Uścisk gryfona był impulsem, posłuchaniem emocji, a nie rozsądku czy przyzwoitości, co Alise dość często się zdarzało. Chciała się przekonać, czy bijące od niego ciepło wciąż wywoływało u niej przyjemny dreszcz, a zapach jego perfum i skóry, przyjemne zawroty głowy. Uśmiechnęła się pod nosem, nie pozwalając sobie jednak na długie obejmowanie jego szyi i cofnęła się, spoglądając zaraz na twarz bruneta. Rozchyliła wargi zaskoczona, że akurat na ten fragment jej wypowiedzi zwrócił największą uwagę, czując, jak płoną jej policzki. Musiała oczywiście najpierw powiedzieć, a potem pomyśleć. Widząc jego zaintrygowane, zmieszane nieco spojrzenie, pokręciła delikatnie głową, szukając elokwentnej wymówki w głowie. Bo co ona niby mu powie? Że nie będzie dla niej ratunku, jak dalej będzie tak robił?
- No przed chęcią spędzania z Tobą czasu, jak będziesz tak robił, że nie będę mogła przestać się uśmiechać. I w końcu Ci się znudzi, a co wtedy? - odparła z delikatnym uśmiechem, patrząc mu w oczy i też przekręcając głowę na bok, zdając sobie sprawę, że to była teraz najlepsza wymówka, jaką miała. W żaden sposób go nie okłamała.
Spacer był naprawdę piękny, chociaż była pewna zakwasów i bólu mięśni następnego dnia, to za nic w świecie by z niego nie zrezygnowała. Był naprawdę dobrym towarzyszem rozmowy, gdy nie chodził wściekły. Musiała być dziwnym przypadkiem, bo nawet perspektywa rozzłoszczenia go nie sprawiała, że nachodziła ją chęć "odpuszczenia". Miała wrażenie, że jest przez to bardziej prawdziwy, że nie daje się zamknąć w ramy i nie spełnia niczyich oczekiwań poza swoimi, dzięki temu mając wewnętrzną zgodę. Między innymi za to go szanowała i to ją intrygowało. Trochę mu zazdrościła tej dzikości, niezależności i wolności, bo ona sama wypadała na jego tle dość szaro i nazbyt grzecznie. Nijako. A jednak, mając dookoła tyle szalonych i pięknych dziewczyn, to z nią spędzał dzień. Jak zwykle, Alise skupiała się na dobrych rzeczach. Słuchała go z uwagą, dopytując o Fillina czy o jego granie w drużynie. Szybko lawirowali pomiędzy tematami, dzięki czemu czas niezwykle szybko mijał. Odprowadziła wzrokiem siwą wiewiórkę, która towarzyszyła im od kilku minut i w końcu dotarła do swojego świerku, znikając pomiędzy gałęziami z trzymanym przez siebie orzechem. Podbiegła więc do niego, zrównując ich kroki, najpierw posyłając mu przepraszające spojrzenie za swoje rozmarzone przystanki. Poczuła kolejną falę różu na policzkach, gdy wcale jej dłoni nie odtrącił, przez co posłała mu krótki uśmiech i uciekła spojrzeniem, patrząc gdzieś przed siebie. Słuchała go z uwagą, nie wchodząc w słowa.
- Twoja więź z Fillinem jest niesamowita. Dobrze mieć kogoś takiego obok, przyjaciela. - zaczęła zgodnie z prawdą, przesuwając wolną dłonią po jasnym kosmyku włosów, czując bijące od jego palców ciepło, mając odrobinę problemu, by skupić się na czymś innym i powstrzymać ekscytacje, szybsze bycie serca. - Lubisz to miejsce czy jesteś przyzwyczajony? Irlandia bardzo różni się od Wielkiej Brytanii? Wiesz, nigdy tam nie byłam, chociaż to tak blisko. Nie, lepiej się nie rozszczepiaj, bo jak wtedy zostaniesz najlepszym graczem w drużynie i komu będę kibicować?  A naprawdę bym chciała, żebyś to osiągnął, skoro tak to kochasz.- przerwała na chwilę, zastanawiając się, czy w ogóle powinna nawiązywać do rodziny. Nie chciała być jednak wścibska ani tym bardziej nachalna, nie zamierzając ostatecznie wnikać w nic głębszego, bardziej osobistego. Kiedyś, gdy będzie chciał, to sam jej opowie. Jednego pytania odpuścić jednak nie mogła. Przecież zawsze sama tego chciała. - Masz rodzeństwo Boyd? Wydajesz się strasznie opiekuńczy. - ścisnęła jego palce delikatnie, chociaż mimowolnie, nie zwracając na to nawet większej uwagi. Na jego pytanie, odchyliła głowę do tyłu, przyglądając się ciemniejącemu niebo. To nie był taki prosty temat, jej rodzinie niezbyt się podobała wizja córki przed pięciometrowym jaszczurem i to w odległym, odludnym i pozbawionym munga miejscu. Westchnęła, wzruszając delikatnie ramionami.
- Nie lubię planować. Zawsze chciałam to robić — to znaczy, wydawało mi się to oczywiste, taka jedyna droga. Moi rodzice jednak niezbyt to aprobują, woleliby dla mnie ciepły stołek w Ministerstwie, coś w Mungu. Byle obok, bezpiecznie. To naprawdę temat tabu w domu. Prawda jest jednak taka, że ciągle o to w jakiś sposób walczę, bo czemu miałabym zrezygnować z - powiedzmy - marzeń, skoro to moje życie i jest cholernie krótkie? - złapała oddech, dochodząc do wniosku, że pewnie brzmi chaotycznie i go odrobinę nudzi, więc zacisnęła wolną dłoń w piąstkę i samą siebie pośpieszyła. - Rumunia była moim celem, ale okoliczności mogą się zmienić. Nigdy nie przełożyłabym kariery, pieniędzy i sławy nad człowieka. Jeśli kogoś spotkam, coś się wydarzy, poczuję wewnętrzną chęć -  to równie dobrze mogę tu znaleźć pracę w rezerwatach, przeżyję bez smoków.
Wyjaśniła jeszcze, patrząc mu krótko w oczy i uśmiechając się, gdy ścisnął jej dłoń. Zdecydowanie nie była typem rozpieszczonej księżniczki, chociaż niezwykle łatwo było to ocenić przez jej aparycję i pochodzenie — no, poza rozciągniętymi swetrami i bluzami, które wybierała zamiast wydekoltowanych, obcisłych bluzek. Nie lubiła odstawać, czuć się lepsza.
Prychnęła oburzona na wizję jedzenia reniferów, przypominając sobie o jego zamiłowaniu do kotletów i nawet nie chcąc sobie wyobrażać potrawki z tego stworzenia.
- Chyba po mleko, tam były małe, to byśmy dostali. - odparła mimowolnie, a w tonie jej głosu przejawiła się odrobina zaczepności i prowokacji. W rzeczywistości było jej znacznie mniej do śmiechu, gdy raz za razem jej oczy wędrowały ku niebu. Merlinie, ze wszystkich rzeczy — musiałeś sprawiać, że wyjdzie na miękkie dziecko na pierwszej randce z fajnym chłopakiem? Rozejrzała się dookoła, szukając jakieś improwizacji. Czy w górach były tylko burze śnieżne, czy też te z paskudnymi piorunami i grzmotami? Przełknęła ślinę bezgłośnie, czując, jak blednie. Tylko nie panikuj. Zdawać by się mogło, że podskoczyła minimalnie na zasłyszany grzmot, gryząc się w wewnętrzną stronę policzka, aby zdusić pisk. Mocniej jednak ścisnęła jego dłoń, przysuwając się bliżej. - Tak, tak, możemy pooglądać burzę zza okien.. W górach to całkiem niebezpieczne. Właściwie, to zastanawiałeś się, jakim byłbyś żywiołem z tych czterech podstawowych? Co przypominasz?
Czuła jakąś potrzebę słuchania go, żeby skupić się na jego głosie, jego dłoni. Grzecznie ruszyła za nim, dziękując w duchu, że szybko chodził i miał orientację w terenie. Mogła nawet za nim biec, nie szkodzi — byle ta paskudna burza była poza zasięgiem jej oczu i uszu. Zdała sobie też sprawę jak szybko wali jej ze strachu serce. Musiała jednak grać odważną, bo chyba umarłaby ze wstydu, a do tego zdała sobie sprawę, jakie głupoty gadała. Przygryzła dolną wargę, podnosząc wzrok na jego szerokie plecy.
- Właściwie to nieważne, przepraszam, to głupoty takie. Ten grzmot i burza mnie natchnęły. Swoją drogą, skąd dowiedziałeś się o schronisku? Nie było o tym mowy w broszurce.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyCzw Lut 13 2020, 21:45;

- Taka jesteś pewna,  że mi się znudzi? A myślałem, że jesteś większą optymistką – skwitował, sugerując poniekąd, że wcale tak nie będzie, ale nie mówiąc tego wprost, bo, na Merlina, skąd miał wiedzieć, nie miał nawet pewności, czy pójdą na kolejną randkę, czy Alise ucieknie w trakcie tej pierwszej, bo będzie miała go dosyć, albo to ona zacznie go wkurwiać. Wydawało mu się jednak, że wybrnął całkiem dyplomatycznie, i tą odpowiedzią ani nie zadeklaruje czegoś niemożliwego do spełnienia ani jej nie zniechęci.
Sam się sobie trochę dziwił, jak tak spacerowali ręka w rękę i odkrywali przed sobą skrawki swojego życia, na razie mało intymne i raczej ogólnodostępne, ale to i tak było więcej, niż miał w zwyczaju dzielić się z nowopoznanymi dziewczętami; dziwił się za każdym razem, gdy uderzała go myśl, że jest tutaj z tą miłą, łagodną Alinką, która wydawała się być z zupełnie innej planety i nadawać na kompletnie różnych od niego falach – a jednak, rozmawiali i dogadywali się całkiem dobrze, i nawet mimo towarzyszącego mu lekkiego stresu i tak czuł się z nią bardziej zrelaksowany, niż zazwyczaj, w zwyczajnych okolicznościach.
Uśmiechnął się pod nosem, gdy temat zszedł na Fillina. Skurczybyk musiał towarzyszyć mu nawet na randce, zupełnie jakby już nie spędzali przerażająco dużej ilości czasu razem.
- To straszny cymbał, ale kocham go jak brata. – przyznał – Nie wiem, co ja bym bez niego zrobił. Znaczy, pewnie bym zaoszczędził milion galeonów, które teraz wydaję na piwo – dorzucił żarcik, bo jakoś dramatycznie i sentymentalnie to zabrzmiało. Dosyć o nim. – Chcesz mi opowiedzieć o swoich przyjaciołach? – spytał po prostu, nie zadając żadnego konkretnego pytania. Gdy temat zszedł na jego ojczyznę, odpowiedział bez zastanowienia, w ogóle nie było czego porównywać – Oczywiście, że nigdy tam nie byłaś, bo jakbyś była, to byś nie zadała tego głupiego pytania! Jest pierdylion razy lepsza! – zawołał z udawanym oburzeniem, gotów przedstawić kilkutomowy poemat na jej cześć, w dodatku pisany trzynastozgłoskowcem; powstrzymał jednak te wzniosłe, patriotyczne zapędy, zamiast tego opowiadając jej naprędce o wszystkich zaletach Irlandii, ze szczególnym uwzględnieniem miasta rodzinnego, które przecież znał jak własną tiarę. Mógłby wymieniać w nieskończoność, zamknął się jednak zanim zaczął przynudzać, i zamiast tego zainteresował się, skąd pochodzi Alise.
- Naprawdę? – zdziwił się na tę wzmiankę o opiekuńczości, bo nie postrzegał się jako takiego. Ciągle mu się wydawało, że robił za mało, albo źle – Mam dziewiątkę. Proszę, tylko nie mów, że to dużo. Zdaję sobie z tego sprawę – dodał, uprzedzając jej odpowiedź, bo każdy reagował na tę informację tak samo, no, niektórzy jeszcze pytali, czy tak się da w ogóle, i już naprawdę nie chciało mu się tego znów słuchać; rzucił jej blady uśmiech, żeby nie poczuła się urażona tą ostatnią wzmianką, która mogła zabrzmieć trochę sucho. Naprawdę się starał.
Słuchał w milczeniu jej słów, potakując tylko co jakiś czas, na znak, że jest zainteresowany odpowiedzią i że ma rację, gdy wspomniała o tym, że nie warto marnować krótkiego i tak życia na robienie czegoś, co nas nie interesuje. Zgadzał się tym, choć dostrzegał sens w działaniu jej rodziców.
- To prawda, że powinnaś robić, co kochasz i nie mają prawa ci zabraniać, ale… dziwisz się im? Wysłałabyś swoje ukochane dziecko na spotkanie ze smokiem? Bo ja nie – przyznał, nie oczekując że rzeczywiście odpowie na to pytanie i będzie chciała kontynuować temat; to był trudny temat, on jako osoba postronna doceniał fakt, że rodzice Alise chcą dla niej jak najlepiej. Zaskoczyło go trochę to, jak łatwo zadeklarowała, że byłaby w stanie poświęcić swoją karierę w terenie dla… no właśnie? Dla miłości? – Poważnie? Ja bym bez quidditcha chyba nie był w stanie – stwierdził, przekonany, że byłby umarł, gdyby coś lub ktoś miało mu przeszkodzić w graniu.
Nie zauważył, że coś dziwnego dzieje się z jego towarzyszką, bo chwilowo sam trochę bardziej niż na niej skupił się na obserwowaniu nieba i próbom oszacowania, ile mają czasu na bezpieczne dotarcie do schroniska; meteorolog był z niego żaden, ale już widział, że zapowiada się porządna burza, a kolejne złowieszcze grzmoty potwierdzały jego podejrzenia.
- Co? – powtórzył z głupią miną, gdy Alise zagięła go kolejnym pytaniem; nigdy w życiu się nad tym nie zastanawiał, nie wpadłby w ogóle na to, że można człowieka przyrównać do wody czy ognia i nie miał zamiaru tego robić. Zaśmiał się, gdy po chwili sama się zreflektowała – To straszna głupota, masz rację. Nie wiem. Nie powiem ci, jakim jestem żywiołem, nie pytaj mnie jakie jest moje wewnętrzne zwierzę ani jaki mam znak zodiaku – zapowiedział, nie mając do niej pretensji; był trochę rozbawiony – Ale jak czujesz potrzebę, to mi powiedz. Co do schroniska, to sekretna wiedza, ale mam wtyki u recepcjonisty. Powinno być niedaleko, myślę że zdążymy, zanim się porządnie rozpada – powiedział, przyspieszając nieco kroku, bo z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyNie Lut 16 2020, 16:15;

Na jego słowa nie odpowiedziała, niewinnie wzruszając ramionami i uśmiechając się z tą swoją nutą nieśmiałości, objawiającą się delikatnym zaróżowieniem policzków. Przerażała ją ta łatwość, z którą Boyd do tego doprowadzał. Ledwo się znali, a ona łapała się na tym, że naprawdę dobrze się z nim rozmawia i w gruncie rzeczy miło spędza czas, nawet jeśli wewnętrzny wulkan gryfona mógł w każdej chwili eksplodować. Może to kwestia tego, że się uzupełniali? A może to przez jego oczy. Alise była dziewczyną, która zawsze wiedziała, o co jej chodzi, miała wysoką samoświadomość i znała ciężar wypowiadanych przez siebie słów. Nigdy tego nie ukrywała, chociaż miała wrażenie, że ta żywiołowość i bezpośredniość w niej była tym, co najbardziej zniechęcało. Wydawał się jednak nieźle to znosić. Gdy się poznali, nie podejrzewała go o to, że będzie umieć słuchać. Rozmowa szła im jednak tak gładko, jakby mieli w tym wieloletnie doświadczenie i wcale nie odkrywali przed sobą swojej codzienności po raz pierwszy. Widząc jego uśmiech na wzmiankę o przyjacielu, utwierdziła się tylko w przekonaniu, że był tym człowiekiem, którego warto było mieć za sobą. Skojarzyła się jej ta relacja z tą, którą ona miała niegdyś z Carson - były całkowicie odmienne, a jednak jedna za drugą skoczyłaby w ogień. I chociaż nawet rodzice Ali za nią nie przepadali, ona nie mogła jej porzucić. Życie jednak zrzuca ludzi na różne ścieżki, sprawiając, że po prostu się od siebie oddalali.
- Umarłbyś w samotności, tonąc w galeonach, których akurat nie wydałeś na piwo? - odparła z rozbawieniem, unosząc brew i zaciskając palce na jego dłoni. Lubiła w nim tę otwartość chyba najbardziej ze wszystkiego. Nie był wyszukanym i próbującym dostosować się do reguł i popularności w społeczeństwie, a po prostu tkwił w tym wszystkim sobą. Niewiele osób tak potrafiło. - Cymbał byłby na pewno wzruszony tym wyznaniem. Moich przyjaciołach, huh? - zaśmiała się, unosząc palce od wolnej dłoni i zgarniając przylepiony do kącika ust kosmyk włosów za ucho, zastanawiając się, co właściwie mu powiedzieć. Czy bez Carson miała takiego swojego "Fillina"? - Moja najlepsza przyjaciółka studiuje za granicą, więc tylko piszemy i nie mamy zbyt wielu możliwości na spotkania. Mam też drugiego przyjaciela od listów, chociaż to dość śmieszna historia. Mam za to całe mnóstwo wspaniałych ludzi dookoła. Tak więc całkiem przeciętnie?
Odparła ze spokojem, wiedząc, że trudno było teraz nazwać Ezrę czy Elaine, Elijah "przyjacielem". Rok milczenia to długo, zresztą nadal nie miała okazji tych relacji uporządkować. Na wybuch entuzjazmu spowodowany wzmianką o Irlandii, zaśmiała się i poprosiła, aby jej trochę opowiedział. I im dłużej mówił, tym bardziej miała ochotę ją odwiedzić. Zwłaszcza zamek, o którym wspomniał lub o parku pełnym dzikich zwierząt, który zajmował ponad sto hektarów. Miejsce jego pochodzenia było pełne rozmaitych atrakcji i marketu z przepysznym jedzeniem. Jego twarz też zmieniła się na znacznie łagodniejszą i bardziej nostalgiczną. Na ilość jego rodzeństwa rozdziawiła delikatnie usta w zaskoczeniu, chociaż to wcale nie była ilość, która ją zszokowała.
- Tak, naprawdę. Wcale nie chciałam tego powiedzieć, wręcz przeciwnie! To niesamowite! Strasznie masz fajnie, że jest was tyle! Musicie mieć naprawdę fajne, rodzinne spotkania. Nic dziwnego, że dajesz takie dziwne poczucie bezpieczeństwa. Jesteś najstarszym bratem? - zapytała z ciekawością, lustrując błękitnymi oczyma twarz towarzyszącego jej chłopaka. Zawsze chciała mieć rodzeństwo, w olbrzymim domu i mając ciągle na karku nadopiekuńczy oddech rodziców, czuła się samotnie. I chociaż nie potrafiła zrozumieć w pełni tej relacji, którą brat z bratem lub brat z siostrą tworzyli, starała się zawsze znaleźć sobie substytut. Kimś takim była kiedyś właśnie Carson, którą musiała się opiekować, bo była zdecydowanie bardziej odpowiedzialna od niej. Chyba nawet w jej głosie dało wyczuć się odrobinę zazdrości. Znów uśmiechnęła się rozbawiona, kiwając głową. Doskonale ich rozumiała, znała powody — jednak co miała zrobić z tym, że naprawdę ją ciągnęło do tych stworzeń. Złapała oddech, wiedząc, że zaraz wypłynie kolejny potok słów. Chciała jednak, żeby dokładnie zrozumiał i wiedział, że ona wcale nie jest taka, na jaką wygląda. Pomimo pochodzenia, nie była aż tak do szpiku kości damą i nie bała się ciężkiej pracy, ryzyka.
- Nie, nie wysłałabym. Mają tylko mnie, bo mama pierwszą ciążę straciła właśnie przez magiczne stworzenia, a potem bardzo długo próbowali, zanim się udało. I ojciec po prostu zwariował na moim punkcie, mama zresztą też. I naprawdę ich rozumiem, staram się spełniać wszystkie ich życzenia, ale nie mogę przecież zapomnieć o sobie. Wiem, że smoki zabijają i wiem, że smoczy ogień zostawia blizny, których się nie pozbędziesz, a mimo to bardziej widzę siebie tam, niż tak, jak w ich wizji — siedząc i pachnąc u boku jakiegoś czarodzieja, którego polubią. - przerwała na chwilę, odwracając od niego spojrzenie. Była uparta, jak te smoki, które tak kochała i wiedziała, że prędzej czy później i tak postawi na swoim; podąży własną ścieżką. Będą musieli jakoś z tym żyć. Widząc zaskoczenie na jego twarzy, poczuła się troszkę jak głupia i naiwna romantyczka, a przecież w tym chodziło o coś więcej. - Ja po prostu jestem dziwna, nie ma co się przejmować.
Zawsze przekładała ludzi nad siebie, zwłaszcza tych, których na swój sposób kochała. Zawsze dawała wszystko albo nic i naprawdę u niej nie istniało coś takiego jak pomiędzy. Nie potrafiła tkwić zawieszona w próżni pozbawionej stabilności we własnej głowie. Grzmot za grzmotem, skutecznie wybijały jej z głowy możliwość cieszenia się ich spacerem i nawet nie widziała, kiedy tak mocno zaczęła ściskać jego dłoń. Starała się zachować spokój, chociaż wewnątrz cała się trzęsła. Milczała, gdy mówił, posyłając mu tylko przepraszający i zawstydzony uśmiech, chociaż chciała go zapytać o znak zodiaku, to się już jej odwidziało. Daj jej jednak szansę, powód kontynuowania rozmowy i odwrócenie uwagi od tego, co działo się na niebie. I chociaż zrobił to nieświadomie, była mu cholernie wdzięczna. Niewiele myśląc, pociągnęła go za rękę, ruszając biegiem w stronę przez niego wskazaną. Odwróciła głowę, patrząc na niego przez ramię z uśmiechem, ignorując najlepiej, jak umiała, to, co działo się dookoła. Las zachodził dziwną mgłą, wiatr podrywał ku górze płatki śniegu. Wprawiał znajdujące się dookoła sosny w szalony taniec, grający szaloną melodię pełną szumów i świstu. Niebo było szare i ciężkie od burzowych obłoków i nawet nie wiedziała kiedy, zaczął padać deszcz ze śniegiem.
- Nie czuję, ale Ci powiem, to nam szybciej droga zleci. - wytłumaczyła pokrętnie, skupiając się na bijącym z jego dłoni cieple, bo był to kolejny bodziec odsuwający ją od burzliwej rzeczywistości. Bieganie w śniegu i w zawierusze nie było najprostsze, chociaż miała kondycję, oddech i bicie serca strasznie jej przyśpieszyły. - Myślę, że jesteś jak woda. - rzuciła, posyłając mu jeszcze krótkie spojrzenie, zanim wyprostowała głowę i znów patrzyła na drogę, bo się jeszcze wywali i polecą w śnieg. - Rzeka ma bystry nurt, siłę i łagodność, uparcie mknie do przodu. Zauważyłeś jednak, że szuka miejsc, gdzie najłatwiej się jej przedrzeć? Ludzie myślą, że woda ciągle tkwi w miejscu, a to nie jest prawda, nurt ciągle płynie. Masz proste odcinki, ale też kręte korytarze i wodospady. A jak pokonasz wodospad, to docierasz zwykle do pięknych i spokojnych stawów. Tylko wodospadu nie pokonasz bez dotarcia do niego, bez płynięcia z falą — zmiecie Cię pod wodę. - zamilkła, łapiąc oddech i przecierając wolną dłonią krople wody i płatki śniegu z twarzy. Odetchnęła głębiej, czując jak palą ją płuca od zimnego powietrza i wysiłku. To nie była długa droga, bo zaraz wpadli na ganek drewnianego domu ukrytego pomiędzy górami, wewnątrz sosnowej doliny. Puściła jego dłoń, łapiąc się po bokach i schylając się, aby uspokoić oddech. Był w znacznie lepszej kondycji niż ona. Alise zaśmiała się, cała przemoknięta, gdy wreszcie się wyprostowała, patrząc na niego błyszczącymi oczyma. Mokre włosy przylepiły się jej do kurtki i twarzy, obydwoje wyglądali jak przemoknięte lunballe. - No i w słońcu, woda lśni, jak ogień. Już masz mnie za wariatkę czy jeszcze nie? - zapytała, przesuwając chłodną dłoń na swoje rozgrzane policzki. Odwróciła głowę w stronę, z której tu przyszli — śnieżyca zaczęła się na dobre, a świst przecinały coraz to bliższe grzmoty. Zadrżała, chociaż trudno było stwierdzić, że przyczyną był strach, a nie chłód. Góry bardzo szybko z malowniczego krajobrazu przechodziły w straszne miejsce, gdzie ścierały się żywioły.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyWto Lut 18 2020, 19:23;

- Rozumiem. Pewnie strasznie za nią tęsknisz, co? Listy, jakiekolwiek by nie były, nie zastąpią spotkań, nie? – odparł ze współczuciem na jej wzmiankę o przyjaciółce przebywającej za granicą, bo sam nie potrafił sobie wyobrazić, że musi ograniczyć z Fillinem kontakt do paru słów na papierze – No, chyba że wyjce – dodał z przymrużeniem oka po chwili zastanowienia, przypominając sobie tą wątpliwość przyjemność otrzymania kilku – Czekaj, czekaj, co to za śmieszna historia z przyjacielem od listów? Opowiadaj – zażądał, choć wcale nie władczym tonem; nie pytał żeby ciągnąć temat, naprawdę go to zainteresowało. Trochę go zaskoczyła taka skromna odpowiedź, bo Alinka ze swoją przyjemną, otwartą osobowością pasowałaby mu na duszę towarzystwa, taką z całą świtą przyjaciółek, z którymi spotykała się co weekend na robienie jakichś dziewczyńskich rzeczy w stylu nakładanie maseczek i picie wina; a tu proszę, dwie korespondencyjne znajomości i jacyś bezimienni wspaniali ludzie dookoła. Nie żeby uważał to za coś złego, sam miał raptem garstkę znajomych, po prostu spodziewał się czegoś innego.
Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie ucieszyło go, że Alise z entuzjazmem i zainteresowaniem słuchała jego peanów nad Irlandią i przez chwilę wyglądała, jakby zachęcił ją do wycieczki w tamtejsze okolice, nie mógł też powstrzymać śmiechu, jak zaczęła się ekscytować fajnymi spotkaniami rodzinnymi, zupełnie jakby sama chciała w takich uczestniczyć.
- Jestem najstarszym bratem, a ty pewnie jedynaczką, co? – odwdzięczył się swoim założeniem, wnioskując po tym, że ludzie z rodzeństwem zazwyczaj współczuli mu tej ilości, bo znali ten trud z doświadczenia – Jak to się mówi? Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma? Ty mi zazdrościsz dużej rodziny, a ja to marzę o domu, w którym jest cisza i święty spokój – stwierdził zgodnie z tym, co myślał, chociaż w głębi duszy dopuszczał możliwość, że gdyby rzeczywiście tak było, gdyby nagle wszystkie jego gówniaki zniknęły, a on został sam w domu, jak ten dzieciak z mugolskiego filmu puszczanego co roku w telewizji na Boże Narodzenie, to byłoby mu smutno i nudno.
Uśmiechnął się blado, gdy tłumaczyła mu swoją sytuację i relację z rodzicami, kiwając powoli głową ze zrozumieniem, bo wszystko, co mówiła, było prawdą, zarówno to, że chce robić swoje, jak i to, że mimo wszystko stara się ich nie zawieść; podziwiał ją za tę determinację, bo choć sam, wydawałoby się, był pracowity i z zaangażowaniem dążył do wyznaczonego sobie celu, poświęcając się w całości swojej pasji, to słuchając tego, kiełkowała w nim myśl, że może wcale by tak nie tyrał, gdyby nie musiał. Może powinni się zamienić, ona by wtedy pojechała do Rumunii i nikogo by to nie obeszło, dopóki dzieliłaby się galeonami, zaś on zaległby pachnący u boku tego miłego czarodzieja i w końcu sobie odpoczął.
- Trochę jesteś, ale nie widzę w tym nic złego. To wszystko, co mówisz, jest godne podziwu i nie każdy by tak potrafił, znaczy dążyć do swoich marzeń, a jednocześnie być gotowym je poświęcić dla… kogoś – skwitował. Ani trochę nie uważał tego za głupie czy naiwne.
Nie spodziewał się, że chwilę później zostanie przez nią nagle przymuszony do szaleńczego biegu w górę stoku, i nawet gdyby chciał zaprotestować, to nie bardzo miał jak, bo Alise pruła dzielnie do przodu wśród nasilającej się powoli śnieżnej zamieci, ciągnąc go za rękę za sobą; nie wnikając w to, czemu tak nagle się pospieszyła – on poszedłby raczej dziarskim krokiem niż dzikim galopem, pewnie zmokliby tylko trochę bardziej, bo po paru minutach lunęło jak z cebra – ruszył posłusznie za nią, na szczęście bez problemu dotrzymując jej kroku i usiłując skupić się na tym, co wygadywała. Prawdopodobnie dla kogoś innego byłyby to mądre, górnolotne słowa, takie wiecie, głębokie jak ten ocean, do którego go porównywała, ale nie oszukujmy się, dla niego brzmiało to jak kompletne pierdoły; śmiał się, trochę z tego jej wywodu, trochę z tej wariackiej gonitwy, która się tu odbywała, przez co po dotarciu na ganek schroniska też potrzebował chwili, by złapać oddech.
- Ty jesteś walnięta, bo gadasz takie rzeczy, a ja głupi, bo ich nie rozumiem kompletnie – podsumował bezpardonowo, uśmiechając się do Alinki wesoło, gdy przystanęli przed wejściem – Myślę, że jesteśmy kwita – dodał i wtedy zauważył, że dziewczyna drży z zimna, otworzył więc drzwi schroniska i zapraszającym gestem dał jej znak, by weszła do środka, a sam podreptał za nią, nie mogąc się już doczekać, aż ogrzeją się w miłym cieple kominka i wysuszą ubrania.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptySro Lut 19 2020, 02:53;

Porwała go dla własnego egoizmu, chociaż wcale jej o to nie podejrzewał. Kroki skutecznie zagłuszały trzaski w przestworzach, podobnie, jak jej niedorzeczna paplanina na temat tego, jak bardzo kojarzył się jej z wodą. Wierzyła jednak, że każdy miał w sobie jakiś dziwny pierwiastek, który nadawał indywidualności. Mocno trzymała jego rękę, zaciskając palce tak, żeby się jej nie wyślizgnął. Nie tylko dlatego, że lubiła towarzyszące temu uczucia, ale również przez to, że nie chciała w tej zamieci i wśród piorunów zostać sama. Zerkając jednak do tyłu, utwierdzała się w przekonaniu, że wcale nie wyglądał na złego. Śmiał się.
Skrzypiące pod stopami drewno sprawiło, że zrobiło się jej lepiej. Łapiąc oddech, podparła się na bokach i uśmiechnęła pod nosem na własną głupotę i niedorzeczność, wcale go nie obwiniając o ewentualną ucieczkę i porzucenie jej towarzystwa. Pewnie dziewczyny na randkach nie mówiły mu takich głupot, panicznie bojąc się zbliżającej burzy. I tylko przez to, że nie chciała się zbłaźnić i zawsze udawała znacznie odważniejszą, niż była w rzeczywistości, nie było wewnętrznego drżenia widać jeszcze na zewnątrz. Podniosła na niego spojrzenie, zgarniając mokre włosy z twarzy.
- Podobno tylko wariaci są coś warci. Wcale nie jesteś głupi, raczej masz swój urok. - odparła z rozbawieniem na jego komentarz, posyłając mu ciepły uśmiech, aby zaraz oddalić się nieco od bezpiecznych drzwi prowadzących do wnętrza i przesunąć spojrzeniem po zmieniającym się, zakrytym mgłą i otulonym szumem wiatru, górskim krajobrazie. Piękne, ale niebezpiecznie. Dostrzegła w tej szarości błysk i zaraz paskudny grzmot dobiegł uszu. Skrzypienie drzwi sprawiło, że odwróciła głowę w jego stronę i z wdzięcznością weszła do środka, czekając na swojego towarzysza.
Pierwsze, co ogarnęło krukonkę to niezwykłe ciepło i zapach piernika oraz grzanego wina lub herbaty z malin, które wzbudziły na jej skórze przyjemne dreszcze. Rozejrzała się dookoła z ciekawością — wysokie, drewniane bele stanowiły serce wiejskiego i przytulnego wnętrza, pełnego koronek i kwiatów. Nie zwracała nawet uwagi na szalejący za oknem śnieg, przesuwając spojrzeniem po ścianie pełnej obrazów z górskimi krajobrazami. Podłoga zaskrzypiała pod ich ciężarem, a dziewczyna zdjęła mokrą kurtkę, zostając w jednym ze swoich swetrów — chociaż był znacznie porządniejszy, niż ten z lodowiska i chociaż przylegający do ciała. Zacisnęła odzienie w dłoniach, podobnie jak plecak. Okazało się, że żadne z nich nie wzięło różdżek, co wywołało u niej jeszcze większe rozbawienie i ulgę, bo gdyby zginęli podczas takich pogody gdzieś w sosnowej dolinie, to pewnie zmieniłby się w lodowe rzeźby albo spadli do jakieś przepaści lub z urwiska. Tych było tu przecież pełno. Złapała go za rękę już praktycznie bez skrępowania, ruszając w głąb pensjonatu. Było tu pełno ludzi, tylko większość niestety nie mówiła po angielsku. Właściciele tez krzątali się gdzieś z tyłu. I wtedy dostrzegła światełko. Pewien starszy jegomość w eleganckiej koszuli siedział nad nowym numerem proroka i wydał się Alicji prawdziwym ratunkiem. Stanęła więc przed nim ze swoim łagodnym i zadowolonym uśmiechem.
- Dzień dobry! Przepraszam Pana, mógłby Pan nam pomóc? Zapomnieliśmy różdżek, a chcieliśmy wysuszyć ubrania. - wytłumaczyła ze spokojem, ruchem głowy wskazując na przemoczony sweter i wilgotne jeansy, a także zgarnięte na plecy, mokre włosy. Nie mogła jednak przewidzieć, że trafiła na starego konserwatystę, który z uniesioną brwią zmierzył ich wzrokiem niczym najgorszy sort czarodziejów, odkładając gazetę na kolana.
- Mugole pewnie, co magię nam kradną i zapomnieli różdżek, co? Ha! Dobre sobie! - fuknął z wyższością w głosie, sprawiając, że aż otworzyła usta ze zdziwienia. Mogła znieść obelgi w swoim kierunku, jednak była człowiekiem tragicznie znoszącym, jakikolwiek problemy do swoich bliskich wcielając się w rolę rycerza. Już wymówiła pierwsze głoski, gdy pokiwał jej palcem pod nosem, patrząc pogardliwie. - Ty już tu nie czaruj! Ja wiem, po co tu przyszliście, za plecami rodziców się zabawiać. Co, może kolega z dobrej rodziny i chcesz go złapać? Chociaż może odwrotnie, on się Tobą zbawia, żeby podnieść swój status? Tak obscenicznie, paskudnie, powinniście nauką się zająć!
Im dłużej mówił, tym gorszych słów używał. I miała wrażenie, że dookoła nastała jakaś dziwna cisza. Naprawdę chciała się odezwać, cokolwiek zrobić — bo przecież znała takich czarodziejów, jak on. Pełno ich było wśród starszych, obracających się na drogich bankietach ministerstwa, ludzi. Przełknęła ślinę, tłumiąc słowa, bo pokój rozświetlił się na niebiesko i przeraźliwy huk rozbrzmiał dookoła, a na zewnątrz dało się usłyszeć szum śniegu spadającego. Mimowolnie cofnęła się pół kroku, dostrzegając, jak zaczarowane kandelabry zaczęły gasnąć i się świecić. Zapanował jakiś gwar, ludzie zaczęli szeptać i rozmawiać między sobą, a ona już nawet nie słuchała tych wywodów o moralności. I wtedy uświadomiła sobie, że mogło stać się coś znacznie gorszego niż ta cholerna burza, przesuwając wzrokiem po jego profilu. Wodę łatwo było wzburzyć.
- D.. Dziękujemy za Pana opinię, na pewno to przemyślimy. - wydusiła tylko, puszczając niechętnie dłoń gryfona, co by go bardziej nie prowokować i rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu kogoś, kto mógł być właścicielem tego przybytku. Nie pamiętała nawet, co odpowiedziała. Dlaczego coś tak.. Dobrego, musiało pójść w takim kierunku? Szkło w oknach zadrżało, a jednocześnie ktoś dorzucił bal do olbrzymiego kominka we wspólnym saloniku, gdzie tkwiły miękkie i puszyste kanapy. Wolałaby jednak od tych ludzi uciec, bo coraz trudniej było jej ignorować warunki atmosferyczne, których szczerze nienawidziła. Ignorować drżenie, nagłe odruchy bezwarunkowe, mocniej zaciśnięte na kurtce palce.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptySro Lut 19 2020, 21:40;

Wnętrze schroniska powitało ich rozkosznym ciepłem i smakowitym zapachem rozgrzewających, zimowych specjałów, co sprawiło, że gdy tylko przekroczyli jego próg, zrobiło im przyjemnie; tak też owe miejsce reklamował pan recepcjonista, który swoją nieidealną angielszczyzną zachwalał, że przybytek prowadzą „mili, dobrzi ludzi” i że grzechem byłoby tam nie wstąpić podczas wycieczki. Rzeczywiście, wyglądało na to, że się nie mylił.
Nie wiedział, jak to się stało, że zapomniał różdżki, ale to musiało być w ferworze starań, żeby prezentować się elegancko i na pewno nie zapomnieć smoka dla Alinki; zbieg okoliczności, którym ona również nie wzięła swojej, był wręcz niemożliwy, ale jednak wydarzył się, powodując, że byli zdani na czyjąś pomoc w kwestii przemoczonych ubrań. Już na wstępie zirytował go ten fakt, bo nie mógł sobie wybaczyć, że był takim durniem, żeby nie wziąć ze sobą różdżki (a co gdyby coś im się stało? kurwa, zginęliby przez jego bezmyślność), nie cierpiał prosić o pomoc (jeszcze jakichś obcych ludzi, ugh, jak kompletna pierdoła), a jakby tego było mało, nie umiał zlokalizować nikogo z obsługi, kto mógłby im takowej udzielić (no naprawdę, to jest takie trudne, przebywać w miejscu swojej pracy podczas pełnionego dyżuru?). Odwrócił się do Alise, komentując pod nosem mało entuzjastycznie ich kiepskie położenie, choć jego głos zapewne ginął wśród wielojęzycznego zgiełku; liczył na to, że towarzyszka może jest większą poliglotką niż on i będzie potrafiła się z kimś dogadać (on znał tylko kilka czeskich przekleństw, które w tej  chwili były adekwatne, ale mało przydatne), jednak ku jego zdziwieniu, blondynka w ekspresowym tempie wyhaczyła jakiegoś rodaka, pochylonego nad gazetą. Mało przyjemną miał aparycję, trzeba przyznać, wyglądał jak wspólny krewny Edgara Fairwyna i sklątki tylnowybuchowej, ale przecież to niekoniecznie miało znaczyć, że będzie bucem, prawda, w końcu Alinka go tak ładnie poprosiła no i pomoc zajęłaby mu trzy sekundy, prawda? No, nieprawda.
Usłyszawszy pierwsze słowa jegomościa, już wiedział, że mają do czynienia z dziadem-konserwatystą, dokładnie tak paskudnym, na jakiego wyglądał, i nie trzeba chyba tłumaczyć, że zdenerwował się jeszcze bardziej, głównie dlatego, że oskarżał nie tylko jego, ale i Alise o jakieś niecne zamiary; a ponad tym wszystkim, ponad tymi obelgami i sugestiami jakoby robili coś nieprzyzwoitego, to najbardziej ubodło go to, że dziadowi generalnie było nic do tego. I przez chwilę to nawet spróbował sobie odetchnąć, policzyć do dziesięciu, wymienić sobie w głowie wszystkich mistrzów świata quidditcha w kolejności alfabetycznej począwszy od roku 1991, ale nie, no nie wytrzymał, a już kompletnie się poddał w próbach bycia zen, jak usłyszał potulną odpowiedź dziewczyny.
- CO TY WYGADUJESZ, ALINA, NIC NIE BĘDZIEMY PRZEMYŚLIWAĆ, WSADŹ SE PAN W DUPĘ SWOJE  ZDANIE I IDŹ PAN W CHUJ Z TYMI ŚREDNIOWIECZNYMI OPINIAMI – odparł (jak zawsze spokojnie i taktownie), owemu dżentelmenowi i już prawie się odwrócił i sobie poszedł, ale jeszcze postanowił dorzucić trzy knuty, a co tam – A JAK JUŻ MUSISZ PAN BYĆ TAKIM CHUJEM I NIE CHCESZ PO LUDZKU POMÓC, TO CHOCIAŻ SIĘ NAUCZ KULTURALNIE ODMAWIAĆ ZAMIAST TAKIE BURACKIE CYRKI ODSTAWIAĆ I MI TU DZIEWCZYNĘ OBRAŻAĆ – poinstruował go jeszcze, jako samozwańczy guru savoir-vivre’u,  powstrzymując się od tego, by zakończyć ten krótki wykład o kulturze eleganckim lewym sierpowym (bo wiecie, on bezduszny nie był i wiedział, że  nie bije się dużo mniejszych, dużo młodszych i dużo starszych niestety też nie), i wtedy jego wzrok padł na stojącą obok Alise, która, jak się dopiero zorientował, od jakiegoś czasu nie trzymała go już za rękę, i generalnie wyglądała na mało zachwyconą. Byłby się do niej odezwał, ale zanim to zrobił, zauważył, że w ich stronę pędzi już zaaferowana kobieta z obsługi, zapewne zwabiona w to miejsce jego wydzieraniem się.
- No, no nareszcie, awanturę trzeba wszcząć, żeby ktoś się zainteresował, bo przy recepcji nikogo! – wytknął jej, wściekły i na nią, bo gdyby ruszyła się wcześniej, to nie musieliby wchodzić w interakcję z tym ramolem; w dodatku miała taki głupi, irytująco uprzejmy wyraz twarzy, zapewne wyuczony na wielu godzinach szkoleń z obsługi klienta – Jak już się pani łaskawie zjawiła, to weźmiemy dwuosobowy – dodał, ruszając w ślad za nią w stronę niepozornego kontuaru recepcji, po drodze wpadając na jakiegoś brodatego faceta w kurtce narciarskiej, który zmierzył go bardzo niezadowolonym spojrzeniem – Nie wytrzymam w tym jazgocie, wszyscy mnie już wkurwiają – burknął do Alise celem wyjaśnienia, dlaczego nie mogli się ogrzać na jednej z puszystych kanap w ogólnodostępnej części; najchętniej w ogóle by stąd wyszedł i poszedł w pizdu, ale szalejąca coraz mocniej burza niestety nie umożliwiała mu takiej opcji.
Odebrali od kobiety klucz, a drogę na poddasze, na którym znajdował się ich pokój, umiliło im skrzypienie starych schodów oraz wtórujące mu złowrogie mamrotanie Boyda, który narzekał na wszystko, w tym warunki atmosferyczne, głupią kobietę z recepcji, wszechobecne chamstwo i skrzypiące schody.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyCzw Lut 20 2020, 02:56;

Miała nadzieję, że nic nie zaburzy aromatu i spokoju płynącego ze skrytego wśród jodeł schroniska, które pomoże jej zachować zimną krew i pokonać własne lęki. Nie spodziewała się wcale, że od burzy wszystko może zacząć się sypać i psuć. Fakt, że obydwoje zapomnieli różdżek, sprawił, że tylko uśmiechnęła się pod nosem, zsuwając kurtkę. Nic się przecież nie stało. Zirytowana twarz gryfona sprawiła jednak, że znów go złapała za rękę, zaciskając na niej palce. -To nic, zaraz kogoś znajdziemy.
Rzuciła pogodnie, kierując się w głąb przepełnionego pensjonatu. Miała więcej entuzjazmu niż on i nie widziała sensu w przejmowaniu się rzeczami, które się nie wydarzyły lub nie miało się na nie wpływu. Gdybanie było głupie. Jasnowłosa ruchem głowy zgarnęła wilgotne kosmyki włosów na plecy, posyłając uśmiech jakieś hiszpańskiej dziewczynce, która była tu z rodzicami. Korzystając z okazji, lepiej też przyglądała się dekoracjom i kwiatowym dodatkom, dzięki którym to miejsce było naprawdę przytulne. - Ładnie tu, prawda? Oj rozchmurz się.
Zauważyła złego Pana, nie mając świadomości, jaki kataklizm sprowadzi swoim prostym pytaniem. I tak stała w osłupieniu, dodatkowo wybijana z rytmu szumiącym śniegiem, świszczącym wiatrem i piorunami. Argentówna w kłótniach była tragiczna, przegrywając je, zanim te się zaczęły. Była w taki szoku słowami mężczyzny, że tylko wlepiała w niego ślepia, bo miała jakiś gul w gardle. I nawet, jak była wściekła za obrażanie Boyda, wyładowania na zewnątrz związywały jej ręce. Bezmyślnie odpowiedziała, chcąc już odejść, kiedy to nagle chłopak wybuchł. Aż podskoczyła w miejscu, przytulając kurtkę do piersi i na baczność odwracając głowę w jego stronę, posłała mu krótkie spojrzenie. Zbladła jeszcze mocniej, już widząc w myślach, jak ich wspólne wyjście pęka niczym pękające lustro, które za chwile rozpadnie się na kawałki. - A..Alinka?
Powtórzyła cicho, mrugając ze zdezorientowaniem, słuchając tych krzyków i przekleństw. Nawet nie wiedziała, dlaczego zarumieniła się na zwykłe słowo "dziewczyna", jednak widok niezadowolonej twarzy i przede wszystkim zszokowanej — tego gbura — był poniekąd satysfakcjonujący. Czując na sobie jego spojrzenie, odwzajemniła je krótko i skierowała na własne buty, modląc się w duchu, żeby kolejna fala niebieskiego światła nie rozlała się po wnętrzu, bo ledwo zdołała stłumić poprzedni pisk.
- Już w porządku Boyd, to nic takiego. Przepraszam, że musiałeś przeze mnie tego słuchać. - rzuciła cicho, drepcząc za nim do recepcji, gdzie już teraz on załatwiał wszystkie sprawy. Na szczęście mieli ostatni wolny pokój, a właścicielka chyba niezbyt chciała go denerwować, nie wdając się w dyskusje. Gdy ruszyli w stronę schodów, złapała go za kraniec swetra, co by dodać sobie odwagi, gdy kolejny łuk dotarł jej uszu, a ciało znów jej zadrżało, po prawie podskoczyła w miejscu, wywołując jeszcze większe skrzypienie schodów. Na szczęście chłód był doskonałą wymówką, zwłaszcza że rozległo się kichnięcie przysłonięte kurtką. - No już się tak nie złość. Czasem tak po prostu jest. I wiesz? Też nie mam ochoty na tamtego faceta patrzeć.
Pokój na poddaszu znajdował się za dodatkowymi schodami na końcu korytarza. Gdy drzwi z trzaskiem się zamknęły, przywarła do nich plecami, łapiąc oddech. Błękitne ślepia przesunęły się po wnętrzu z odrobiną ciekawości — bo dół był naprawdę przytulny. Wnętrze było schludne, bardzo jasne i czyste. Beżowe ściany kontrastowały z drewnianą podłogą oraz kolumnami, na podwójnym, wielkim łóżku pod oknem opatulonym sznurkiem lampek, leżała kwiecista kapa i stos poduszek. Po dwóch stronach były szafeczki, na podłodze tkwiły puchate dywaniki. Biała komoda oraz mała toaletka dopełniały wnętrza. Panował tu pół mrok, poza lampkami płonęły kandelabry, a za oknem roznosił się widok na pogrążoną w śnieżycy dolinę oraz zbocza gór. Znajdowały się tu też drzwi od łazienki. Dziewczyna zdjęła buty, rzucając kurtkę na stołek przy toaletce i całkiem ignorując obecność jednego łóżka i Boyda, przeszła po pokoju. Błyski były coraz częstsze, więc centrum tej przeklętej burzy musiało być blisko. Była tak spanikowana tym faktem, że innych problemów nie widziała. Zdjęła sweter, rzucając go na kurtkę i poprawiając ramiączka cienkiej, ciemnej bluzki podeszła do komody.
- Pójdę się trochę rozgrzać, daj mi chwilę. Obiecuję, że nie zajmę Ci długo łazienki. - rzuciła, siląc się na wesoły ton i wyjmując z szuflad jakieś rzeczy. Powąchała je, uznając za czyste i nie zamykając mebla, zerknęła na równie przemokniętego chłopaka. - Może też coś tu znajdziesz?
Zaproponowała luźno, kierując się do łazienki i znikając za jej drzwiami. Zamka jednak nie było, więc tylko je zamknęła. Odetchnęła głośniej, przełykając ślinę i kładąc dłoń na twarzy. Mało brakowało. I wtedy zobaczyła okno, do którego podeszła z ciekawości oraz własnej głupoty, rzeczy zostawiając na stołeczku. Oczarowana tańczącymi sosnami na chwilę zapomniała o strachu. Sekundy spokoju przerwał jednak odruch bezwarunkowy, kiedy to zrobiło się niebiesko, a piorun z trzęsącym dachem hukiem przerwał niebo. Krzyknęła, zaraz zasłaniając usta dłonią i cofając się, aby potknąć się o dywanik i z hukiem rzucić ręką kosmetyki z półki łazienkowej i znaleźć się pod prysznicem. Nacisnęła przycisk plecami, czując, jak kaskady ciepłej wody atakują ją z góry i przyklejają jej ubrania do ciała. Kucnęła, jedną dłoń wciąż trzymając na ustach — modląc się, żeby jej mała paranoja się nie wydała, a drugą zgarniając włosy na plecy w przerażeniu, że zapomniała zasłonić okna i widziała, co dzieje się na zewnątrz. Mogło być gorzej?
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyCzw Lut 20 2020, 12:59;

Całe szczęście, że po jego odpowiedzi dziada zatkało i tylko gapił się na nich, oburzony, a kobieta z recepcji bezzwłocznie spełniła ich życzenie odnośnie pokoju, i nikt już nie wdawał się z nim w zbędne dyskusje, i tylko ta Alise, biedna, drepcząca za nim pospiesznie, próbowała wziąć na siebie odpowiedzialność za niemiłą sytuację i nawet go przepraszała, chociaż jej wina była tutaj zerowa.
- Ty mnie tu nie przepraszaj, chciałaś dobrze, daj spokój - mruknął, machnąwszy ręką, bo nie chciał tego słuchać, wolałby żeby ona też się zamknęła i dała mu chwilę pomilczeć, żeby nie musiał i dla niej być niemiły - Mhm, mam nadzieję, że jak tylko stąd wyjdzie to się spierdoli w najbliższą przepaść - dodał jeszcze w temacie tamtego faceta, który swoimi impertynencjami zepsuł im zapowiadające się naprawdę miło spotkanie; możnaby też założyć, że randkowy nastrój został zrujnowany nie przez jegomościa, a przez Boyda, który nie potrafił zignorować zaczepek dziada albo zbyć śmiechem i wolał się zacietrzewiać, no ale to swoją drogą.
Pokój rzeczywiście był równie przytulny co pozostała część schroniska, i idealnie wpasowywał się w górski klimat z tymi puchatymi dywanikami i kwiecistą narzutą, jakby szytą różdżką czyjejś babci, a ciepłe, łagodne światło z lampek nad łóżkiem sprawiało, że wnętrze było miłe i kameralne, mimo tego, że raz na jakiś czas rozświetlały je błyski piorunów zza okna. Boyd omiótł wzrokiem pomieszczenie, nie rozczulając się zbytnio nad wystrojem, za to od razu zauważając, że w środku jest tylko jedno, za to spore, łóżko; jego pierwszym odruchem był w tył zwrot celem wystosowania do francy z obsługi uprzejmej prośby o jakąś zmianę, przypomniał sobie jednak szybko, że wspomiała coś, że mają szczęście, bo to ostatnie wolne miejsce, no i pomyślał, że - mimo niemalże czarnego już nieba - zmrok jeszcze nie zapadł i jest szansa, że burza przejdzie szybko i dadzą radę wrócić i wcale nie będą musieli spędzać tutaj nocy.
Idąc w ślady Alise, pozbył się przemoczonej kurtki i butów, a siadając na łóżku uświadomił sobie że w całym tym zamieszaniu zapomniał poprosić kogoś milszego o pomoc w wyszuszeniu ubrań. Westchnął srogo, bo nie chciało mu się już tam wracać, i jeszcze niechcący natknąć się na tamtego typa ; tymczasem jego towarzyszka już sobie poradziła w inny sposób, wydobywając z szafy - zapewne zaczarowanej tak, by zawsze oferowała gościom coś do przebrania się - suche rzeczy  i udając się do łazienki po ciepły prysznic. Nie miał nic przeciwko temu, by zniknęła za drzwiami na dłużej niż krótką chwilę, bo sam potrzebował nieco czasu, żeby ochłonąć i wyjść z trybu marudzenia na wszystko i wszystkich; gdy został w pomieszczeniu sam, wyswobodził się z mokrego swetra, i choć bardzo miał ochotę się teraz walnąć na to łóżko i poleżeć z zamkniętymi oczami, to wstał, by odłożyć go na oparcie krzesła i samemu poszukać czegoś na zmianę. Wydobył z szuflady wdzianko stanowiące coś pomiędzy dresem a piżamą w pstrokaty wzorek typu skandynawska jodełka i wówczas sprawy nabrały szybkiego tempa: rozległ się błysk pioruna, następnie głośny, choć jakby zduszony krzyk dobiegający z łazienki, po którym nastąpił harmider jakby ktoś zrzucał coś na podłogę, a całość zwieńczył łoskot i szum lejącej się wody. Niewiele myśląc, popędził w kierunku zamieszania, spodziewając się w środku czegoś strasznego, w stylu rannej Aliny i jakiegoś złoczyńcy, zastał tam jednak tylko rozsypane na podłodze kosmetyki i dziewczynę skuloną pod kaskadą wody, z zatkanymi dłonią ustami, z których już nie wydobywał się głos, i przerażonym spojrzeniem. Rozejrzał się, upewniając, że na pewno są w łazience sami, i wtedy zrobiło mu się trochę głupio, że tak bezceremonialnie wparował do środka.
- Wybacz najście, myślałem że ktoś cię napadł - wyjaśnił pospiesznie, nie chcąc by pomyślała, że chciał ją podglądać; faktem było jednak, że parę sekund temu krzyczała, więc musiała się czegoś wystraszyć, a jeśli nie żadnego napastnika, to czegoś innego. Burzy? Złowrogie błyski, połączone z zawodzeniem wichury i hukiem grzmotów nie stanowiły mieszanki, która dawała poczucie bezpieczeństwa; znał parę osób, które czuły się niekomfortowo w takich warunkach, choć strach u Alise wyglądał na taki o dużo większym natężeniu. Oceniwszy szybko, że musiała, wystraszona błyskawicą, odskoczyć, potknąć się i niefortunnie wpaść do prysznica, ruszył z akcją ratunkową, bo czuł, że jakby wyszedł i zostawił ją samą, to mogłaby tak siedzieć w nieskończoność. Zaczął od zminimalizowania nieprzyjemnych bodźców i zasunął zasłonkę, nieco przytłumiając szalejące na zewnątrz burzowe błyski.
- Zasłonię to, bo mało przyjemna ta rozpierducha za oknem - stwierdził, tak jakby to jemu przeszkadzało; nie chciał, żeby było jej jakoś głupio, że się boi, sam bardzo nie lubił, nie potrafił się przyznawać do lęku. Teoretycznie mógłby teraz na nią huknąć, żeby nie odpierdalała i wzięła się w garść, ale zaaferowany chęcią pomocy dziewczynie w mig zapomniał o tym, jaki był rozsierdzony. Postanowił przyjąć taktykę, która sprawdzała się przy dzieciach, czyli zrobienie czegoś głupiego i rozładowanie atmosfery, wpakował się więc bez większego namysłu pod prysznic i przykucnął obok Alinki. Ryzykował tym, że bidulka przerazi się jeszcze bardziej, ale liczył na to, że zadziała tu wejście w tryb "razem raźniej" i towarzyszka choć trochę sie rozluźni.
- To jakaś innowacyjna metoda na ogrzanie się? Suń się, też chcę - powiedział, brzmiąc oczywiście zupełnie poważnie, i pchając się bezceremonialnie pod strumień wody - Mmm, od razu lepiej. Powinnaś opatentować ten pomysł - ocenił dziarsko, choć siedzenie w ubraniu pod prysznicem nie należało do przyjemnych; no ale teraz przynajmniej oboje mieli tak samo.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyCzw Lut 20 2020, 20:42;

Miała gdzieś, że patrzyli na niego niczym na wariata z Azkabanu lub z munga. Nie mogła się wściekać jego wybuchem, skoro był uzasadniony i miał rację. Pomijając natrętne wyładowania atmosferyczne, to trochę jej zaimponował, a nawet trochę mu zazdrościła. W przeciwieństwie do niej — chociaż też się starała — on wydawał się zawsze postępować zgodnie ze sobą, niezależnie z kim rozmawiał i gdzie przebywał. To wymagało odwagi, niezależnie czy mówił mądrze, czy plótł głupoty w oczach innych. Ona pewnie zapomniałabym, jak ma na imię. I gdyby nie była tak skupiona na unikaniu paniki, pewnie wybrałaby milej wyglądającego człowieka. Na jego odpowiedź uniosła tylko brwi, przenosząc spojrzenie na swoje buty i nie kontynuując już tematu, bo sytuacja i bez tego była coraz gorsza. Powstrzymując kolejne kichnięcie, odetchnęła głębiej, skręcając w odpowiedni korytarz.
Podwójne łóżko było jej najmniejszym problemem, bo nawet nie przyjrzała się temu, co wyjęła ze starego mebla, aby zaraz zniknąć w pozornie bezpiecznej łazience. Ona w swojej nie miała okna, więc wierzyła, że inne domostwa wyznają te same zasady. Nic bardziej mylnego! Odłożyła ubrania i zaraz dała się uwieść krajobrazowi — dzikiemu, chociaż wciąż zjawiskowemu. Miała do nich słabość, a rosła sosna uginała się pod siłą wiatru i sypiącego śniegu, jakby była wykonana z gumy. Jakim cudem jej jeszcze nie wyrwało? Przekręciła głowę w bok, przesuwając spojrzenie w stronę szarego nieba — nie było widać szczytów, skrytych teraz gdzieś za warstwą unoszącego się śniegu i mgły. I prawie zapomniała o burzy, gdyby nie to przeraźliwie huknięcie z niebieskim światłem. Nieszczęścia posypały się same.
Chyba nawet sama nie wiedziała, jak i dlaczego kucała pod prysznicem, zasłaniając usta dłonią i mrużąc oczy od strumienia ciepłej wody. Czarne jeansy stały się ciężkie, ciągnąc ją na podłogę, zmuszając do oparcia się plecami o kafle. Było ciepło, szum skutecznie zagłuszał zawieruchę, a ona wolną dłonią przesunęła włosy na bok, aby zrzucić je gdzieś na ramiona. Jasna skóra kontrastowała czarną podkoszulką i wystającymi spod niej ramiączkami biustonosza. Ucieszyła się nawet, że nie wpadła tu ze swetrem. Przesunęła palcami po obojczyku, naciągając na ramię materiał, gdy drzwi do łazienki otworzyły się z trzaskiem i wpadł tam gryfon, o którego istnieniu na chwilę zapomniała. Zamrugała zdezorientowana na jego widok, rumieniąc się i wlepiając w niego wzrok. Czy mogła się bardziej zbłaźnić?
- B..Bogin? - wypaliła ze swoją wymówką dość cicho, przekręcając głowę w bok i posyłając mu pytające spojrzenie. Jak niby miała się wytłumaczyć ze swojego strachu rodem dla dziesięcioletnich dziewczynek, który tak dzielnie znosiła już od dłuższego czasu? Przełknęła kilka kropel wody, które dostały się jej do ust przez zaciśnięcie warg. Nie kłamiąc-wierzyła, że rzuci jakiś paskudny komentarz i będzie raczej się śmiał, bo przecież był raczej skorym do psot chłopakiem. I nie chodziłoby o to, że nie miała dystansu do siebie, tylko raczej o tajemnicę. Opuściła wzrok, gdy zasłonił okno, kiwając głową z wdzięcznością i podkulając pod siebie nogi, objęła je rękoma. Miał rację, mogłaby tak tkwić pod ciepłą wodą kilka godzin, aż pogoda się nie uspokoi. Wbiła paznokcie w materiał spodni, przeklinając wewnętrznie słowami, których damie wypowiadać nie wypada i zastanawiała się, jakby niby miała z tego logicznie i mało szkodliwe dla swojej już pewnie wątpliwej w jego oczach opinii — wybrnąć. On jednak nie wyszedł, znajdując się nagle obok i decydując się na wspólny prysznic.
Nie miała rodzeństwa, nie znała jego taktyk, bo z większością rzeczy radziła sobie sama i była zwykle odważną dziewczyną. Wiedziała, że jej strach jest nieuzasadniony, jednak żadne logiczne argumenty nie trafiały do jej głowy, a ona w takich chwilach zgadzała się z plotkami prawiącymi o blondynkach. Przesunęła się grzecznie, obracając głowę w jego stronę — wciąż trzymając ją położoną na nogach, powiodła spojrzeniem po jego twarzy. Nie wyglądał już na złego. Krople wody spływały po policzkach i ustach, brązowe kosmyki włosów ściemniały, przylepiając się do czoła i szyi, kontrastując z jodłowym strojem, który zauważyła dopiero teraz.
- Przecież miałeś suche ubrania, a teraz znów jesteś mokry. - zauważyła cicho, czując wyrzuty sumienia względem ewentualnego przeziębienia lub kolejnej wizji przebrania się, bo przecież bez różdżek nie mogli tego wysuszyć. Przesunęła wzrok gdzieś na dół, starając się ignorować wypieki na twarzy i kolejny grzmot za oknem, które zasłonięte — nie wpuściło już niebieskiego światła. Pokręciła głową z rozbawieniem, prostując się i odchylając głowę do tyłu, aby na niego spojrzeć z wymalowaną na buzi wdzięcznością, którą niezbyt wiedziała, jak przekazać. - Naprawdę z Ciebie dobry, starszy brat. Chociaż wcale nie wyglądasz, masz naprawdę słodką stronę. Myślałam, że będziesz się śmiał.
Wcale nie chciała być, jak taka młodsza siostra, ale co poradzić? Przetarła oczy z wody, coś sobie uświadamiając i poniekąd chcąc wykorzystać do zmiany tematu, odwrócenia uwagi od wszystkiego innego. Drgnęła więc w miejscu, przekręcając się przodem do niego i siadając na swoich nogach. Oparła splecione dłonie o uda, przyglądając mu się badawczo, pozwalając by jasne, sięgające za pas kosmyki włosów łagodnie spłynęły na ramię, odrobinę przysłaniając dekolt. Ona jednak wyglądała, jakby się niczym nie przejmowała.
- Tylko teraz mamy problem. Bo widzisz.. - przerwała, przymykając oczy pod naporem wody, znów pozbywając się ich palcami z oczu. Ciepło roznoszące się rzazem kroplami po ciele było jednak zbyt przyjemne, żeby z niego zrezygnować. - Znasz mój sekret. Żeby było uczciwie , Ty musisz mi zdradzić swój. To musi zostać między nami.
Oznajmiła z odrobiną ciekawości, jak i figlarności, mimo wszystko odrobinę wzdrygając się na kolejny huk, który rozniósł się po niewielkiej łazience. Chciała jednak, żeby wiedział, jak bardzo docenia to, co dla niej robił i znów zgrywała odważną, próbując zwyczajnie zaprzeczyć istnieniu tej burzy w rzeczywistości. Błękitne, wystraszone ślepia przesunęły się z brązowych oczu Boyda w dół, a jej dłoń wystrzeliła mimowolnie do góry i w jego kierunku, palcami poprawiając wywinięty kołnierzyk od piżamy, przypadkiem muskając skórę przy jego krańcach.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyPią Lut 21 2020, 20:25;

Na wzmiankę Alise o przemoczeniu suchych ubrań odruchowo spojrzał w dół, na siebie, jakby zaskoczony, bo nie przemyślał zupełnie tego, że jak teraz wlezie pod strumień wody, to zrujnuje swój nowy, gustowny strój; zresztą, tak samo jak nie zastanowił się, czy obrócenie jej wypadku w żart przyniesie odpowiedni skutek, a znalezienie się razem pod prysznicem nie poskutkuje jakąś niezręczną sytuacją. Po prostu poszedł na żywioł, i jak widać, średnio na tym wyszedł, choć nie żałował za bardzo, że będzie musiał znów się przebrać i pozbyć skandynawskiej jodełki.
- Trudno, i tak wyglądam jak pajac w tym szlaczku – skwitował, podnosząc wzrok i wzruszając ramionami – Warto było – dodał; nie żeby z natury był taki niefrasobliwy, ale wydawało mu się, że dziewczyna wygląda na trochę rozbawioną, i że udało mu się nie wprawiać jej w zbyt wielkie zakłopotanie, słowem: odniósł sukces, i to go bardzo uradowało, na tyle, by zupełnie nie przejmować się innymi sprawami. Do tego musiał przyznać, że jakoś do twarzy było jej w tych strużkach wody i z mokrymi włosami, i wydekoltowany top nie miał tutaj nic do rzeczy, bo był przekonany, że w skafandrze płetwonurka Alinka prezentowałaby się równie uroczo. Nabierał właśnie powietrza w usta, żeby palnąć jakiś toporny komplement, w tej samej chwili jednak dziewczyna postanowiła pochwalić jego, i o ile wzmianka o jego słodkiej stronie była tu jak najbardziej pożądana, o tyle nazwanie go starszym bratem było jak cios w ryj tłuczkiem, w dodatku takim odbitym pałką górskiego trolla. Kurwa. Zawsze tak kończył, za każdym razem, były tylko dwie opcje: albo zachowywał się jak buc, zniechęcając do siebie koleżanki, albo przeciwnie, okazywał się być tak bardzo w porządku, że lądował w czeluściach friendzone tak głęboko, że aż w strefie braci. I zazwyczaj nie miał z tym problemu, w końcu posiadanie sióstr miał we krwi, a dziewczyny potrafiły być naprawdę dobrymi kumplami; ale nie Alise. Co to, to nie, postanowił w głowie, a wówczas, jakby na potwierdzenie jego myśli, rozległ się kolejny grzmot i błysk, tak solidne, że magiczne światło w pokoju zamigotało, na kilka sekund tracąc nieco mocy.
- Starszym bratem? – powtórzył, kręcąc głową z dezaprobatą i po raz kolejny uciekając się do mówienia nie całkiem serio – A w życiu. Jakbym nim był, to bym ci kazał przestać marnować wodę i natychmiast zmienić te mokre portki, żebyś nie przeziębiła pęcherza, ale nie zrobię tego, bo to by było bardzo nieromantyczne - wyjaśnił rzeczowym tonem i z poważną miną, ale w oczach miał wesołe iskierki – Nie mów tak o mnie, Alise. Bo nie będę mógł cię nigdy pocałować, chociaż chciałbym, ale z siostrą to przecież byłoby co najmniej… nieobyczajne – dodał, wyciągając rękę, by pozwolić sobie na delikatne pogłaskanie jej po policzku, a opuszkami palców starł przy okazji kilka kropel, zupełnie bez sensu, bo niemalże natychmiast zastąpiły je nowe, spadające wciąż na nich kaskadą. Walnął szczerze i prosto z mostu, bo nie potrafił jej subtelnie dać znać, że wolałby być kimś więcej, nie miał pojęcia o romantycznych czynach, nie umiał w gadkę na podryw (chyba że po pijaku i z Fillinem u boku, ale to zgoła inne okoliczności), a los nie obdarzył go charyzmą ani urokiem osobistym.
- Jaki sekret? Że bierzesz prysznic w ubraniu? – odparł, udając zaskoczenie, gdy Alise podjęła kolejny temat, żeby dać jej tym samym do zrozumienia, że jeśli o niego chodzi, to nie ma tematu i nie ma zamiaru z nikim dzielić się tym – według niej – kompromitującym faktem; to przecież nie było nic takiego, każdy (oprócz niego, oczywiście) się czegoś bał. Przysunął się trochę bliżej, żeby móc dobrze przyjrzeć się jej niebieskim oczom – Twoje tajemnice są u mnie bezpieczne – zapewnił i zastanowił się przez chwilę, co ma odpowiedzieć na jej prośbę o rewanż, bo chętnie by ją spełnił, ale nic nie przychodziło mu do głowy; opuścił głowę, bo wpatrywanie się w dziewczynę nie bardzo pomagało mu w skupieniu się – Chyba nie mam żadnych sekretów. Tylko rzeczy, o których nie lubię mówić – stwierdził zgodnie z prawdą, wpatrując się w swoje dłonie i nie rejestrując zupełnie, że ręka Alise wędruje w jego stronę. Zorientował się dopiero, gdy jej palce zetknęły się z jego skórą, co było jeszcze przyjemniejsze, niż spotkanie z ciepłymi kroplami wody. Przeniósł wzrok z powrotem na nią, uśmiechając się mimowolnie - miał wrażenie, że robi to przy niej cały czas, jak jakiś głupek – i gdy ich oczy się spotkały, zamilkli oboje i, nie licząc kropel spadających z prysznica i z burzowych chmur, zapadła cisza. Nie niezręczna, nie pełna napięcia, nie złowroga, tylko taka, która mogłaby trwać godzinami, a im wydawałoby się, że minęły sekundy. Tknięty jakimś nagłym impulsem, przekonany, że w oczach Alinki ma zielone światło, pochylił się w jej stronę, i w tej samej sekundzie rozległ się głośny łomot do drzwi pokoju, który spłoszył go na tyle, że od razu się cofnął, wyrywając z tego dziwnego transu, i zerwał na równe nogi, uderzając głową w słuchawkę prysznicową; jednocześnie rozległa się soczysta kurwa wydobywająca się z ust Boyda oraz dziarski krzyk faceta za drzwiami, który wołał, że jest z obsługi, i że sprawdza, czy w pokoju nie ma przerwy w dostawie magii. Moment zrujnowany; rzucił dziewczynie przepraszające spojrzenie i, uznawszy, że na tę chwilę i tak już wszystko przepadło, poszedł zapewnić dobijającego się do drzwi mężczyznę, że wszystko w porządku i kazać mu spierdalać i nie przeszkadzać.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptySob Lut 22 2020, 00:26;

Nie mogła nie uśmiechnąć się pod nosem, jak brunet schylił głowę i zerknął w stronę swojego stroju, o którym wydawać się mogło — zapomniał, że przebrał. Klimatyczny, pasujący do górskiej chaty wzór piżamy nawet na ciemniejszym od wody materiale wciąż był doskonale widoczny. Nie mogła powstrzymać ciekawości, przesuwając spojrzeniem od brązowych kosmyków włosów, z których spadały ciepłe krople wody, aż po wilgotne wargi, szyję i szerokie ramiona, które tak doskonale uwydatniało przemoczone odzienie. Luźniejsze stroje lub dresy nie oddawały jego sylwetki, którą dopiero teraz mogła zauważyć. Na jego słowa, nieco speszona podniosła wzrok, przekręcając głowę na bok i kręcąc nią w akcie zaprzeczenia, wprawiając mokre kosmyki włosów w ruch. Przylegały do jej skóry, rysując jakieś wzroki, próbując zniknąć gdzieś pomiędzy piersiami. - Wcale nie jak pajac! No może odrobinę odbiera Ci męskości, ale wciąż doskonale pasuje do całej atmosfery tego schroniska. Jak Cię to pocieszy, sweter, który wzięłam, też ma jakiś wzorek.
Obróciła głowę w stronę suchych ubrań, gdzie widniał czerwony, puszysty materiał w niezidentyfikowany jeszcze wzorek. Zaraz jednak uwaga Alise powróciła do jego twarzy i trzeba przyznać, że na chwilę, faktycznie zapomniała o szalejącej burzy. Jej spojrzenie wciąż niosło ze sobą ślad wcześniejszego zaskoczenia, wymieszanego z wdzięcznością i rozbawieniem. Był w tym dobry. Łatwo się było śmiać w jego towarzystwie. Miała nadzieję, że nie obrazi się za nazwanie go słodkim, jednak bardziej wyszukany komplement nie przychodził do jej zmęczonego unikaniem rzeczywistości umysłu, pomimo starań. Obserwowała go w milczeniu, siadając wygodniej, przesuwając rękoma po mokrych jeansach na swoich udach i mrużąc co jakiś czas oczy, aby pozbyć się z nich kropel wody. Nawet chciała zaproponować mu galeona za zdradzenie swoich przemyśleń, kiedy kolejny błękitny błysk wdarł się do pomieszczenia w towarzystwie huku. Zacisnęła powieki, przygryzając dolną wargę, żeby przypadkiem nie pisnąć i całkiem zapomniała, co chciała zapytać. Odetchnęła głębiej, czując jak wali jej w piersi serce, chociaż nie była pewna, czy powodowała to tylko burza.
Błądziła wzrokiem po jego twarzy, otwierając usta, żeby rzucić jakąś dowcipną ripostę na temat tego marnowania wody i siedzenia w mokrych ubraniach, gdy on postanowił kontynuować tonem całkiem poważnym, pomimo rozbawionego spojrzenia. Czuła, jak każde kolejne słowo, które wypływało z ust bruneta, sprawiało, że jej policzki nabierały intensywnie różowego koloru, a jego brązowe ślepia były zbyt głębokie, żeby w nie spojrzeć. Uniosła jednak dłoń, zaciskając ją pomiędzy piersiami na materiale bluzki, zastanawiając się, co właściwie miała mu powiedzieć. Absolutnie żaden ze scenariuszy, które przewidziała, nie uwzględniały takiego wyznania. Nie cofnęła się jednak pod wpływem jego dotyku, wręcz przeciwnie. Chłodna dłoń wydała się jej dawać najprzyjemniejsze uczucie na świecie, zostawiła za sobą gęsią skórkę po fali dreszczy wywołanej jego palcami, a także skłoniła ją do ponownego podniesienia wzroku. Rozchyliła usta, żeby coś jednak powiedzieć, zagłuszyć szum wody — tylko żadne słowo nie chciało uciec, więc jedynie kiwnęła powolnie głową, posyłając mu delikatny uśmiech. Co więcej, mogła zrobić? Rozbawiłby ją swoimi przemyśleniami. Głupek Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo podobał się jej taki, jaki był i jak wiele w sobie charyzmy i uroku osobistego posiadał — tylko chyba sam o tym nie wiedział. Nie mógł też wiedzieć, jak intensywnie myślała teraz o potencjalnym smaku jego ust, zerkając na nie ukradkiem.
- Hmmm? Tak. - wyrwana z zamyślenia, przypomniała sobie o oddychaniu i właściwie nie miała pojęcia, na co przytaknęła. Cofnęła dłoń od maltretowanej bluzki, przesuwając palcami kaskady mokrych włosów na plecy, odsłaniając ramiona. Żeby już nie myśleć o tym, co powiedział, a tym bardziej — dlaczego jeszcze tego nie zrobił — skupiła się na tym, aby podjąć próbę jakieś elokwentnej rozmowy. Boyd miał chyba ambitne plany, aby jej przeszkadzać w próbach zachowania zdrowego rozsądku, bo zdążyła tylko przymknąć na chwilę oczy, aby znalazł się niebezpiecznie blisko. Nie dał jej nawet możliwości ucieczki, bo gdy tylko uniosła powieki, nie miała przed sobą niczego poza brązem jego oczu. Pod wpływem jego słów, gestów, jej dłoń przesunęła się po wierzchu jego dłoni, gładząc opuszkami palców jej boki. Dla uspokojenia zaczęła kreślić na wilgotnej skórze chłopaka wzory paznokciami, literki, runy — wszystko, co przychodziło jej do głowy, byle powstrzymać nadciągającą apokalipsę i nie stracić głowy, nie ulec chwili. Nie złamać własnych zasad. Zaśmiała się cicho, przysuwając się i opierając swoje czoło o jego, przymknęła oczy, całkiem zadowolona ze sposobu ucieczki od przypominającego czekoladę, brązu jego tęczówek. Był blisko. Czuła jego zapach, bijące od niego ciepło, momentami nawet oddech na ustach. - Wierzę Ci. Więc o nich nie mów, zrób nowe. Takie miłe, o których będziesz chciał się z kimś podzielić w tajemnicy przed resztą świata. To nie takie trudne.
Nie wiedziała dlaczego, trudno było jej tkwić w tej pozycji w milczeniu. Jej dłoń powędrowała w stronę jego szyi, kątem oka dostrzegając niesforny kołnierzyk, poprawiając go. Wiedziona ciekawością i szybkim biciem serca, nie mogła powstrzymać się od przesunięcia niby to przypadkiem palcami po jego skórze, starając się nie znikać zbytnio pod materiałem bluzki. Dlaczego tak robiła? Miała wrażenie, że odsunęli się od siebie równocześnie na tyle, aby móc na siebie spojrzeć bez przeszkód. Błękit znów spotkał się z brązem w sposób tak dziwny i intensywny, że nawet nie mogła wydusić z siebie głośniejszego oddechu. Nastała taka cisza, jakiej wcześniej nie miała. Błoga. Magiczna. Słyszała wszystko i nic. Każdy pojedynczy dźwięk poza szeptem jego oddechu i własnym biciem serca wydawał się jej jedynie mało istotnym szmerem, zlewającym się z wodą z prysznica. Nawet grzmoty gdzieś zniknęły, pozostając tylko echem w tle. Nawet nie zauważyła, kiedy jej dłoń przesunęła się po jego szyi w dół, na ramię i zatrzymała gdzieś na torsie, zaczepiając palcami o przemoczone ubranie. Nie wiedziała, czy to ona go przyciągała, czy to on się zbliżał, nawet tego nie dostrzegając do momentu, aż ich oddechy się ze sobą splątały na tyle, by gęsto zapełnić kilka milimetrów pomiędzy ustami.
Nagły łomot sprawił, że jej myśli wróciły do rzeczywistości. Sama się cofnęła, zaskoczona i rozkojarzona, rozglądając dookoła. Spojrzała na niego z dołu, a na widok zarumienionej twarzy i paskudnego przekleństwa, parsknęła śmiechem z niedowierzaniem, nie mogąc uwierzyć w złośliwość losu. Odprowadziła go wzrokiem, wciąż się śmiejąc pod nosem i kiwając głową, że nic się nie stało.
Wciągnęła na siebie czerwony sweter w renifery — znacznie ciaśniejszy, niż by chciała, a także dopasowane getry w czarnym kolorze, gdy tylko wytarła się w miękki ręcznik dostępny dla gości. Wciąż oddychała szybciej, niż powinna, skołowana ostatnimi wydarzeniami, jednak nie mogąc przestać się uśmiechać. Rozkojarzona. Mokre rzeczy przewiesiła na sznurku rozprowadzonym po łazience i bosymi stopami czmychnęła do głównej części pokoju, zostawiając za sobą uchylone drzwi, aby uciekła para. Nie miała pojęcia, czy ten właściwy prysznic zajął jej pięć, czy dziesięć minut, jednak starała się nie zachowywać egoistycznie i nie chciała zostawić go samego. Przesunęła wzrokiem po jego plecach, gdy rozmawiał z kimś z obsługi, odbierając jakąś tackę z dwoma kubkami i ciasteczkami. Przeczesywała ręką włosy przed lustrem, patrząc na swoje zarumienione odbicie, pogrążona we własnym świecie. Widziała jednak dokładnie, jak przechodzi za nią i odstawia podwieczorek na jedną z szafek, chyba całkiem nieświadomy błyszczących, niebieskich oczu wędrujących jego śladem. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy pomyślała sobie, że może warto odrobinę nagiąć zasady. Gdy tylko znalazł się znów za nią, kierując w stronę stojącego jednego z tutejszych mebli lub łazienki, zagrodziła mu drogę. Stanęła blisko, znacznie bliżej niż planowała, jednak wcale nie skłoniło jej do rezygnacji ze swojego pomysłu. Przeciwnie. Wspięła się na palce, łapiąc za jego górną część ubrania i tym samym skłaniając do schylenia się ku niej, bo inaczej za nic nie dosięgnęłaby do ucha, przy którym się znalazła.
- Mam jeszcze jeden sekret Boyd. - zaczęła cichutko, całkiem poważnie, przymykając na chwilę oczy i czując zapach deszczu z jego skóry, wymieszany z tutejszym płynem do prania z ubrań, które mieli na sobie. - Nawet przez chwilę tak o Tobie nie pomyślałam, jak o starszym bracie.
Dodała jeszcze ciszej, niż poprzednio, rumieniąc się na własne myśli, których na głos już nie wypowiedziała. Nie odsunęła się, zamiast tego cofając nieco głowę i posyłając mu krótkie spojrzenie w oczy, dała mu krótkiego całusa prosto w usta, aby zaraz uśmiechnąć się nieśmiało i opaść stopami na miękki dywanik i cofnąć się nieco, zaprzestając maltretowania jego bluzki. Popatrzyła jeszcze sekundę lub dwie i jak gdyby nigdy nic, odwróciła się od niego. Spojrzała, a następnie podeszła do szafki z tacką, skąd wzięła jedno z kruchych ciastek. Wsunęła je sobie do ust, kierując się do komody, przy której nóżkach leżały wcześniej wyjęte, długie i miękkie skarpety. Wypadły jej, gdy wcześniej grzebała w poszukiwaniu suchych ubrań. Usiadła wygodnie na skraju łózka, naciągając je na nogi i pałaszując ciastko, nie mając odwagi na niego spojrzeć. Była mistrzynią taktycznych ucieczek. Strzepała z siebie resztę okruszków, wstając, przeciągając się i niepewnie podchodząc do okna, aby spojrzeć na to, co działo się za szybą. Palcami zaczęła przeczesywać włosy, bo nie mogła nigdzie znaleźć szczotki.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptySob Lut 22 2020, 18:25;

Zamierzał zrugać pracownika schroniska za zakłócenie im spokoju i zrujnowanie wyjątkowego momentu, w którym wreszcie się odważył i przestał zabierać za Alise jak pies do jeża, ale nie zdążył, bo facet, ledwo jego rumiana, okrągła twarz zjawiła się w otwieranych drzwiach najpierw wyskoczył z serią pytań o to, czy wszystkie sprzęty zasilane magią działają, potem wyjaśnił, że przez wyładowania atmosferyczne w niektórych pokojach nie ma światła, i gdyby zdarzyło się u nich, to proszę nie panikować i zgłosić to w recepcji, a w ramach rekompensaty za ewentualne niedogodności i na poprawę humoru zaoferował słodki podwieczorek i wcisnął mu w ręce jedną z lewitujących za nim tacek z kubkami i ciastkami, po czym życzył miłego wieczoru, i zmierzywszy jego przemoczone wdzianko skonsternowanym spojrzeniem, wyjął różdżkę i wysuszył mu je zaklęciem.
- A może ja chciałem żeby to było mokre – burknął tak dla zasady, choć bardziej do siebie niż do niego, bo facet i tak oddalał się już wąskim korytarzem w stronę następnego pokoju, a za nim tacki z poczęstunkiem. Zawołał za nim jeszcze jakieś podziękowanie, bo choć wkurzył go swoim fatalnym wyczuciem czasu, to jednak był mu wdzięczny za osuszenie ubrania. No i ciastka.
Odstawił pieczołowicie tacę na najbliższy stolik, uważając, żeby nie rozlać smakowicie pachnącego czekoladą kakao, a kątem oka dostrzegł Alise w obcisłym sweterku (dużo gustowniejszym niż jego piżama), przeczesującą włosy przed lustrem i na jej widok poczuł ukłucie ulgi. Jak dobrze, że wciąż tu była; wszystko w tej łazience, łącznie z jego nagłym wyjściem, potoczyło się tak szybko, że nie miał zbyt wiele czasu na to, żeby ogarnąć jej reakcję na to, co chciał zrobić, dlatego gdy pędził już w stronę drzwi, dopuszczał opcję, że ona wykorzysta chwilę samotności na ucieczkę przez okno, a potem zginie w tej zamieci i wichurze i nie dość, że już nigdy się nie zobaczą, to w dodatku będzie miał ją na sumieniu. Skierował swoje kroki do łazienki, gdy niespodziewanie drogę zagrodziła mu drobna sylwetka Alinki, zmuszającej go do pochylenia się; to, co powiedziała i zrobiła, zaskoczyło go tak bardzo, że zatkało go bardziej niż ją wcześniej pod prysznicem. Wiadomo, że pierwszym odruchem, gdy ich usta się zetknęły, była chęć odwzajemnienia pocałunku i zamknięcia dziewczyny w swoich ramionach, zdążył jednak tylko ledwo musnąć ją gdzieś w okolicach talii i już było po wszystkim, odsunęła się i jak gdyby nigdy nic poszła wziąć sobie ciastko. Nie zatrzymał jej, choć wolałby, żeby nie odchodziła, bo nie chciał wprowadzać żadnego przymusu; zrozumiał przekaz i uzbroił się w odrobinę cierpliwości, nabierając pewności, że kolejny taki moment jak w łazience będzie z pewnością odpowiedni. Stał przez chwilę nieruchomo jak miotła w schowku, a mimo tego serce waliło mu w piersi jak po intensywnym meczu; dobrze, że za oknem szalała burza, bo gdyby nie jej odgłosy, pewnie byłoby teraz słychać rytmiczne bicie.
- To świetnie – odezwał się w końcu, gdy Alise zdążyła już usiąść na łóżku i dopełnić swoją stylizację zimowymi skarpetami – Bo to znaczy, że mogę liczyć na twoją pomoc przy tych miłych sekretach, które kazałaś mi zrobić – dodał, przyglądając się jej z uśmiechem, a gdy to powiedział, przeszedł go dziwny dreszcz, może to była ekscytacja, może trochę nerwy, bo sam nie do końca wiedział, co takiego może ich jeszcze razem spotkać. Możliwości było wiele.
Gdy podeszła do okna, za którym szalała burza, wyginająca otaczające schronisko drzewa w szalonym tańcu, od razu pomyślał, że to nie jest najmądrzejszy pomysł; wprawdzie nie wyglądała już na przestraszoną, ale był przekonany, że wystarczy jeden głośniejszy grzmot czy większa błyskawica, by powtórzyła się sytuacja z łazienki i oczami wyobraźni widział już kolejny niefortunny splot wydarzeń; chcąc uprzedzić ewentualny wypadek, podszedł do niej.
- Ty już zostaw to okno, nic ciekawego tam nie ma, a mnie lepiej sobie popatrz, jestem dużo ładniejszy niż te jodły – oznajmił tym samym co zwykle tonem imitującym absolutną powagę, i korzystając z jej skupienia na krajobrazie, złapał, podniósł i przetransportował w przeciwległy róg pokoju, nie zważając na jej ewentualne protesty. Odstawił Alinkę obok stolika z ciastkami i rozejrzał się po pomieszczeniu, kombinując, co by tu zrobić, żeby uświetnić ten wieczór jeszcze bardziej i przy okazji na dobre odwrócić uwagę dziewczyny od burzy: jego wzrok padał kolejno na stojące nieopodal krzesło, puszysty koc złożony w kostkę w nogach łóżka i cały stos miękkich poduszek, i wpadł na genialny pomysł, aż klasnął w dłonie dziarskim gestem.
- Alina, bądź tak miła i rzuć tu te poduszki z łóżka – zarządził, robiąc w głowie wstępną wizualizację przedsięwzięcia; konstruował takie już tyle razy, że mógłby to zrobić teraz z zamkniętymi oczami w dwie minuty, ale i tak liczył na pomoc towarzyszki – Zbudujemy fort! – wyjaśnił entuzjastycznie, bo obudził się w nim wewnętrzny dzieciak, ten sam, który czerpał wielką radochę z organizacji wyścigów kwintopedów z Balbiną czy szalonej bitwy na śnieżki na pierwszym spotkaniu z Nessą; nie wiedział, czy Alise też miała w sobie takiego, ale nieważne, nie miała wyjścia, nie dopuszczał w ogóle opcji, że jej się nie spodoba. Z zapałem zabrał się za ustawianie krzeseł w odpowiednim miejscu i odległości; normalnie wystarczyłyby dwa machnięcia różdżką, ale takie rękodzieło też było świetną zabawą.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyPon Lut 24 2020, 15:06;

Ciepła woda skutecznie łagodziła i rozładowała stres burzowy oraz poprawiła jej humor na tyle, że jeszcze dobrą minutę po wyjściu gryfona z łazienki, śmiała się, siedząc jak ta sierota pod tym prysznicem. Zupełnie, jakby ciało odmawiało jej posłuszeństwa przez to, jak wiele działo się wewnątrz. Kłamstwo Alise, przecież to nie prysznic poprawił Ci nastrój, tylko biały królik. Cały czas w głowie odbijały się jej echem jego słowa i nawet szelest opadających na podłogę, mokrych ubrań ich nie zagłuszył. Podobnie zresztą, jak nie mogła pozbyć się rumieńca i uśmiechu.
Chociaż bała się wyjść z łazienki, nie miała wcale zamiaru uciekać. Korzystając z okazji jego rozmowy z panem z obsługi, czmychnęła przed lustro, próbując rozczesać wcześniej zmierzwione ręcznikiem włosy. Palce niezbyt się do tego nadawały, jednak jaki miała wybór? Nie przewidywała takiego obrotu wydarzeń, chociaż od samego tkwienia w schronisku podczas paskudnej zamieci śnieżnej, bardziej przeżywała jego słowa. Zacisnęła usta, zerkając na niego w lustrze ukradkiem. Uświadomiła sobie, że nie mogła zostawić go bez żadnej odpowiedzi czy komentarza. Nie chciała właściwie, bo zostawienie go w niewiedzy i domysłach całkiem wychodziło poza jej osobowość. Zwykle przecież jasno przekazywała to, czego oczekiwała lub co nieśmiało chodziło jej po głowie. Jakoś tak wyszło, że orzechowe tęczówki Irlandczyka, a teraz jeszcze jego usta pojawiały się tam znacznie częściej, niż powinny. I znów dała się ponieść impulsowi, głupiej myśli.
Czuła, jak wpływem cichego szeptu sztywnieje mu ciało, jak zastyga w bezruchu i całkiem ulega delikatnemu naciskowi jej palców. Wiedziała, że nie będzie w stanie na niego spojrzeć bez chęci schowania głowy w piach lub rozpłynięcia się niczym stopiony lód, więc musiała działać szybko. I chociaż wcale tego nie planowała, nie mogła powstrzymać się przed delikatnym zahaczeniem o jego usta, co by to zaspokoić ciekawość i utwierdzić go w myśli, że jako o kumplu — też nie brała tego pod uwagę. I pewnie, gdyby mocniej objął ją w talii, zatonęłaby w jego ramionach i wcale nie chciała się ruszyć, jednak zdołała czmychnąć — na chwilę przejmując rolę królika. Nie chciała, żeby między nimi było niezręcznie lub dziwnie, więc nie zostało jej nic innego, jak kradzież ciastka i wsunięcie skarpet. Miała nadzieję, że zrozumiał — to, że chciała go poznać, wcale nie oznaczało, że miała na myśli krótkoterminową i pełną fizyczności znajomość. - Taka duża odpowiedzialność? Będę musiała się postarać, żeby to był prawdziwie wyjątkowe tajemnice Boyd. A co, jak mi się nie uda?
Uśmiechnęła się pod nosem, przygryzając dolną wargę i tłumiąc ekscytację, podeszła do okna. Jej włosy potrzebowały tej cholernej szczotki, a ona jakiegoś bodźca, który utrzymałby wewnętrzną równowagę. Słysząc jego kroki, odwróciła głowę i spojrzała na niego przez ramię, unikając jednak bezpośredniego spojrzenia w oczy. Głośniejszy świst i błękitny błysk przecinający gamę szarości na zewnątrz sprawił, że powróciła spojrzeniem do uginających się drzew, przełykając głośniej powietrze. Co miała mu powiedzieć? Że jak będzie tak patrzyła, a on na nią, to zwyczajnie się ugnie i zrobi coś bardziej impulsywnego, niż zwykle? - Jak tak będę patrzeć, to się zakocham i co wtedy zro.. Hej! Czy ja Ci wyglądam na worek ziemniaków?
Zapytała z udawanym oburzeniem, śmiejąc się jednak zaraz i łapiąc się go rękoma, bo nagle krajobraz przed oczyma się zmienił, przyjmując formę pokojowej podłogi. Zaskakujące, jak potrafił pewnie, a delikatnie ja trzymać — wcale nie przeszło jej przez myśl, że może ją upuścić. Gdy stopy trafiły na podłogę, nie omieszkała przesunąć dłońmi po jego plecach i ramionach, zatrzymując je na torsie. Odchyliła nieco głowę do tyłu, patrząc na niego z uśmiechem i błyszczącymi oczyma. Jakkolwiek strach przed burzą był głupi i irracjonalny, pewnie dziecinny — tak niesamowicie imponował jej tym, że próbował odwracać jej uwagę, co i tak nie było ciężkie, bo miała do niego i bez starań słabość. Niechętnie się odsunęła, zerkając w stronę stoliczka i złapała kubek z napojem, upijając trochę kakao. Przekręciła głowę na jego klaśnięcie zdziwiona, wędrując spojrzeniem po jego buzi, a następnie śladem spojrzenia — na krzesła czy poduchy. Uniosła brwi zaskoczona pomysłem, bo nigdy czegoś takiego nie robiła i nie bardzo potrafiła sobie wyobrazić, o co chodziło. Grzecznie jednak odstawiła kubek, pozbywając się z ust resztek czekoladowego napoju.
- Hmmm, wszystkie poduszki? - zapytała, podwijając rękawy i ignorując ją już tą nieszczęsną Alinę, która na swój sposób była zabawna i urocza — doszła do wniosku, że musiała się chyba do niej przyzwyczaić. Kiwnęła głową, odrzucając wilgotne włosy na plecy i wgramoliła się na łóżko, ściągając kolejno mniejsze i większe poduszki, aby być dobrą asystentką.
Współpraca poszła im sprawnie, a przynajmniej taką miała nadzieję. Widowiskowy fort stanął na środku pokoju przed łóżkiem, którego koniec robił za jedną z jego ścian. Były też ciepło i miękko wyściełany w środku, otoczony poduszkami mający dwie szczyty z oparć wysokich krzeseł. Zdjęli lampki, robiąc z nich główne źródło światła w ich fortecy i ułożyli z brzegu tackę z ciastkami i kubki z czekoladą. Musiała przyznać, że świetnie się bawiła — zaczepiając go okazjonalnie komentarzem, czy rzucając poduszką. Poprawiała właśnie rękawy swetra, siedząc naprzeciw niego, rozglądając się po przytulnym wnętrzu. Koce oraz kapa skutecznie odcinały ich od widoku na okno i szalejącej za nim wichury, jedynie grzmoty okazjonalnie wpadały do środka, jednak znoszenie burzy w jego towarzystwie nie było takie złe. Złapała za ciastko i kubek, mocząc je w kakao i pałaszując z zadowoleniem, dumna z ich wspólnego dzieła.
- Często robiłeś takie za.. forty? Masz wprawę! Muszę przyznać, że jest tu zaskakująco miło i przytulnie. - zaczęła nieco ciszej niż zwykle, mając wrażenie, że ta aura od sekretów i tajemnic wyjątkowo mocno udzielała się w ich schronieniu. Poprawiła się, upijając jeszcze łyka i odstawiając kubek na bok, przesunęła wzrokiem po jego twarzy, ostatecznie decydując się na spojrzenie mu w oczy, co poskutkowało zarumienieniem policzków. Wyciągnęła dłoń, przesuwając palcami po wierzchu jego dłońmi, a następnie łapiąc go za rękę, mocniej ścisnęła ją palcami. - Dziękuje za to, jesteś.. - przerwała na chwilę, przesuwając spojrzenie na swoje paznokcie i gryząc się w język, żeby nie użyć jakiegoś banalnego epitetu lub takiego, który mógłby niezręcznie brzmieć. Zaraz jednak zaśmiała się cicho, kręcąc głową i obracając w drugiej dłoni niedojedzone ciastko, wyprostowała głowę. Chciała mu się jakoś odwdzięczyć. - Mniejsza o to. Boyd? Ufasz mi? Jak tak, to zamknij oczy i się rozluźnij.
Tak, miała kolejny szatański pomysł, chociaż niewinny i odrobinę nieśmiały uśmiech na jej twarzy mógł sugerować coś całkiem innego.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyPon Lut 24 2020, 17:53;

To pytanie, które zadała to był dobry moment, żeby czarującym głosem powiedzieć „na pewno ci się uda” albo „już ci się udało” albo „kto, jak nie ty?” albo „taka wyjątkowa osoba jak ty nie powinna się obawiać”, idealna okazja żeby trochę zabajerować, dlatego zrobił zupełnie na odwrót i szczerze odpowiedział na jej pytanie, traktując je poważnie.
- Jak się nie uda, to przez jakiś czas będzie niezręcznie jak będziemy się mijać na szkolnych korytarzach. A potem zapomnisz, że w ogóle próbowałaś, a ja zostanę sam, bez sekretów – spokojnym tonem roztoczył przed nimi najbardziej realistyczny i przyziemny, jak mu się wydawało, scenariusz ich wspólnej przyszłości w razie niepowodzenia. Jasne, że dopuszczał taką możliwość, raczej ze swojej winy niż jej, choć starał się za intensywnie o tym nie myśleć, nie zakładać najgorszego i na razie cieszyć się tym momentem, próbując zbyt brawurowo nie zjebać sprawy; to było dziwne uczucie, bo jednocześnie chciał, żeby nic się nie popsuło i bał się, że tak właśnie będzie. Miał ochotę jej powiedzieć, że źle zadała pytanie, że powinno ono brzmieć: „a co, jak mi się uda?”, bo, prawdę powiedziawszy, trochę paraliżowała go myśl o tym, że ta pierwsza niewinna randka zamieni się w kolejną, i w jeszcze jedną, i tak do wakacji, i do kolejnych ferii, i tak przez lata, w międzyczasie pójdą do łóżka i to sprawi, że nie będzie już przygodnym koneserem europejskiej urody, i przedstawią się swoim rodzinom, i piątkowe wieczory będą spędzać u jej matki na podwieczorku zamiast na irlandzkim podrywie z Fillinem, i ich przyjaźń się rozpadnie, bo zamieszka z nią, i ona będzie chciała wybierać nowe zasłony do salonu, a on będzie miał to w dupie, i zaczną się kłócić o głupoty, aż w końcu całkiem przestaną ze sobą rozmawiać i tylko raz w roku, w walentynki, będzie jej dawał jakieś głupie kwiatki, żeby się mogła pochwalić zdjęciem na wizbooku, i przez te wszystkie lata i te kłótnie o firanki on nie będzie mógł się skupić na lataniu, i przestanie być coraz lepszy, nie dostanie się do reprezentacji, a potem ona zajdzie w ciążę, żeby go zaciągnąć do ołtarza, i ciągle będzie potrzebowała jego pomocy przy małym gargulcu, i on zmieni pracę na taką bardziej na miejscu i zgnije, przykuty do biurka w departamencie magicznych gier i sportów, i będzie pracował jak najwięcej, żeby jak najrzadziej być w domu, aż wreszcie się rozwiodą, ale będzie już za późno, bo zdąży przegrać życie, a w międzyczasie jego rodzeństwo pogrąży się w nędzy, bo on będzie wydawał wszystkie galeony na alimenty i nie zostanie mu nic, żeby ich wspierać. Uciekaj, uciekaj.
Zrobiło mu się niedobrze od tego myślotoku; odetchnął głęboko, jakby chciał nabrać w płuca całe powietrze z pomieszczenia, i dopiero gdy spojrzał znowu na Alise, i coś w jej niebieskich oczach i towarzyszących uśmiechowi dołeczkach sprawiło, że przez te wszystkie straszne stereotypy w jego głowie zaczęła przedzierać się nieśmiało myśl, że albo to wszystko, albo może jednak będzie fajnie.
Nie może wymyślać czarnych scenariuszy, panikować i tchórzyć. Przecież niczego się nie boi. Nie on; dlatego zamiast odwrócić się i załatwić sobie świstoklik z powrotem do swojego kawalerskiego żywota, podszedł do niej i kontynuował beztrosko ich zabawę, starając się znów skupić na tym, co działo się tu i teraz, a nie na tym, co się może ewentualnie kiedyś wydarzy. Śmiał się razem z dziewczyną, kiedy niósł ją przez pokój jak ten worek.
- Oczywiście, że tak, potraktuj to jako komplement, ziemniaki mają same zalety, jak ty – powiedział, i nawet podczas tych kilku kroków dzielących ich od drugiego końca pomieszczenia zaczął je zachwalać, że mają tyle witamin i minerałów, że podobno leczą zapalenie stawów, no i najważniejsze, że można z nich zrobić frytki, które są darem od bogów i byłby jej tak opowiadał jak kompletny kretyn o kartoflach, gdyby nie ten niespodziewany gest, który wykonała, kiedy postawił ją na podłodze, i który sprawił, że całkowicie stracił wątek – może to i lepiej dla wszystkich. Odwzajemnił jej uśmiech, również żałując, że odsunęła się tak szybko, a potem przystąpili razem do budowy fortu. Zabawa była tak przednia, jak się spodziewał, a efekt nawet lepszy, niż myślał; ciepłe światło z lampek, wpadające do środka i przytłumione materiałem koca, robiło największą robotę w tworzeniu przytulnego klimatu. Usiadł w środku naprzeciwko dziewczyny, opierając się o stosik miękkich poduszek i zamknął na chwilę oczy dla  chwili relaksu; przyłapał się na tym, że od jakiegoś czasu ma ściśnięty żołądek i nie kusi go nawet smakowicie pachnące kakao. Nie był to jednak stres, nie taki jaki towarzyszył mu na co dzień, gdy denerwował się przed meczem albo wybierał z wizytą do domu i nie wiedział, w jakim stanie go zastanie albo myślał o swojej przyszłości; to było przyjemne uczucie, jakby lekka ekscytacja? Nie zdążył się nad tym zbyt długo zastanowić, bo do jego uszu dotarł głos Alise. Otworzył powoli oczy i postanowił jej co nieco opowiedzieć.
- Często. Jako dzieciak lubiłem się w takich bawić, wiesz, na przykład udawać że jestem w łodzi podwodnej – i że płynę do domu, w którym kogoś obchodzi, jak się dziś czuję – albo takie forty się świetnie nadają do siedzenia w kupie i opowiadania strasznych historii – żeby nie musieć słuchać jak starzy się kłócą o jakieś kompletne pierdoły – i do poważnych rozmów z dziećmi też – na przykład o tym dlaczego nie mamy na nic galeonów – i do przemyślenia czegoś ważnego – jak tego, czy stary ma rację i naprawdę jestem głupi i nie warty złamanego knuta? – Super sprawa, taki fort – podsumował dziarsko i już chciał jednak sięgać po ten kubek, mimo że wcale nie miał ochoty, ale bał się, że Alise zobaczy, że podzielił się z nią tylko częścią tego, co pojawiło się w jego głowie, gdy poczuł jej dotyk na swojej ręce. Spojrzał na nią, zdziwiony takim wyznaniem, ale uśmiechnął się lekko.
- Do usług? – odparł, bo mimo krótkiego momentu paniki i zwątpienia, to bardzo dobrze mu się z nią było. Nie miał pojęcia, o co mogło jej chodzić, gdy poprosiła, by jej zaufał i zamknął oczy, ale bez wahania spełnił jej prośbę, przekonany, że nawet jeśli go czymś zaskoczy, to na pewno w przyjemny sposób.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyPon Lut 24 2020, 19:10;

To była jedna z najlepszych cech, które brunet jej zdaniem posiadał — pozostawał sobą, niezależnie od okazji. Nie był sztucznie czarujący czy miły, nie zasypywał jej komplementami. Może i był popularny wśród dziewcząt, co Alise wcale nie dziwiło, jednak daleko było mu charakterem do idealnego księcia z bajki na białym koniu. Był wybuchowy, łatwo się irytował, przeklinał, sporo pił i wagarował — był kompletnym przeciwieństwem jej samej, a jednak ta szczerość i prawdziwość na tle dostosowujących się do mody i otoczenia królewiczów sprawiała, że nie mogła przestać się do niego uśmiechać. Miała wrażenie, że cały jego charakter doskonale się równoważył.
- Wolałabym, gdyby się nawet nie udało — żebyśmy wciąż umieli ze sobą rozmawiać, wiesz? Dlaczego miałabym zapomnieć, głupku? Nie zapomina się takich ludzi. Hej, czy Ty mnie poganiasz do tych sekretów? - uniosła brew z odrobiną prowokacyjnego uśmiechu, zerkając na niego. Argentówna właściwie nigdy w dłuższym związku nie była, ale też nie miała w zwyczaju snucia planów i scenariuszy, dając się ponieść chwili. Chciała cieszyć się każdym spotkaniem, nie myśląc o tym, co ze sobą niosło lub jak ograniczało. Jej jedyna dłuższa relacja, gdzie chłopaka faktycznie mogła nazwać swoim, była z Elijah. I chociaż obiecała sobie, że więcej aż tak mocno i szybko się nie zaangażuje, trudno było ignorować jej przyjemne ciepło i dreszcz na ciele, gdy spędzała z nim czas. Z początku myślała, że umówią się raz, może dwa i zdecydują, że lepiej będzie zostać znajomymi, bo zbyt dobrze się dogadywali, aby to narażać. Teraz jednak blondynka nie była już tego taka pewna. Bardziej żałowałaby zrezygnowania z tego, czy może brnięcia w to dalej? Jakkolwiek różni nie byli, łączyła ich miłość do swobody myśli i działań, a więc z pewnością żadne z nich nie blokowałoby są codzienności drugiemu — no prawie na wszystkich płaszczyznach. Panicznie bała się zostania jedną z tych nienormalnych i namolnych dziewczyn, które z zazdrości zabraniały swoim mężczyznom wychodzenia z kolegami.
- To zdecydowanie najbardziej oryginalny komplement, jaki dostałam. Łączy nas miłość do kartofli. Bo co może być lepszego niż takie frytki? Tylko zapewniam Cię, daleko mi do ich doskonałości. No i jakbym miała same zalety, to bym się szybko znudziła, bo frytki to jednak możesz zjeść. - westchnęła z bezradnością, ruszając delikatnie ramionami na podkreślenie swojej spektakularnej porażki z ziemniakiem. Nie mogła powstrzymać się od drobnej pieszczoty, która tylko odrobinę spełniała jej egoistyczne, coraz częściej pojawiające się zachcianki względem jego osoby.
Wyglądał na takiego spokojnego, gdy tkwił z zamkniętymi oczyma i zrelaksowaną miną, że aż głupio było się jej odezwać. Pewnie był zmęczony. Spacer po górach był intensywny, wysoki śnieg i powiewy wiatru skutecznie sprawiały, że szczypały ją delikatnie mięśnie nóg. Emocje też robiły swoje, bo za każdym razem, gdy jej myśli uciekały od rzeczywistości, wracały pod ten szczególny już prysznic i moment, gdy ich spojrzenia nie mogły się oderwać, a ona nie wiedziała, czy to grzmot, czy może jednak jej serce. Nie zauważyła, gdy się odezwała, nieco może rozżalona zabranym jej widokiem, jednak z uwagą zaczęła słuchać jego słów.
- Chyba sobie też taki zrobię w pokoju. Jesteś fanem strasznych historii? - odparła z zainteresowaniem, uświadamiając sobie, że to kolejna rzeczy, w której nie była mistrzynią. Oczywiście, grała odważną i niczego się nie bała w tłumie, jednak w samotności sprawy miały się zupełnie inaczej. Miała jakąś taką potrzebę zbawienia całego świata i wszystkich jego mieszkańców, a ktoś, kto okazywał strach na takie błahostki, nie mógłby tej roli się podjąć. - Łodzi podwodnej.. Robiłeś sobie jeszcze żagle i ster, a potem rzucałeś zaklęcie bańki, żeby stworzyć lepsze warunki?
Zapytała całkiem poważnie, unosząc na chwilę brew i starając się sobie to wyobrazić. Mugolskie łodzie był całkiem inne od tego, co w głowie miała jasnowłosa krukonka i za nic w świecie nie mogła podejrzewać, jaką formę przyjmują w rzeczywistości. Metalowe, ciężkie, zamknięte, uzbrojone. Całkiem inne od drewnianych łodzi lub zaklęć wspomagających pływanie czarodziejów. Westchnęła cicho, zaciskając usta po swojej dziwnej propozycji, bo na jego twarzy znów przemknął jakiś cień, który się jej nie podobał. Milczała, a gdy tylko przymknął oczy, uśmiechnęła się pod nosem. Też Ci ufam bardziej, niż pewnie powinnam.
Podniosła się cichutko i pociągnęła go delikatnie do przodu za rękę, aby oderwał się od poduszek. Puściła jego dłoń, przesuwając palcem od nadgarstka w górę, aż przez przed ramię i zatrzymując się na ramieniu. Usiadła za nim, przesuwając nogi na prawą stronę, aby go przypadkiem nie uderzyć. Uśmiechnęła się pod nosem ze swojego sprytnego planu, przyciągając go do siebie i pozwalając, aby wygodnie się oparł, układając głowę gdzieś w okolicach jej biustu. Oparła ręce na jego ramionach, splątując ze sobą swoje dłonie i w ten sposób przytulając go, trochę i chociaż tak mogąc się odwdzięczyć. Mógł się spokojnie położyć, ułożyć wygodniej — zsunąć głowę na jej kolana czy brzuch, usnąć. - Czy mając tyle rodzeństwa, nie czujesz się czasem sam tym przytłoczony — będąc najstarszym? Mam na myśli to, że patrząc na Ciebie, jestem pewna, że o wszystkich bardzo dbasz. Bycie odpowiedzialnym za wszystkich jest męczące. Przepraszam, jeśli jestem wścibska. Presja pierworodnego jest jednak bardzo silna.
Zapytała cicho, przymykając oczy i odchylając głowę nieco do tyłu, ułożyła ją na jednej z poduszek. Próbowała stłumić to pytanie o jego samopoczucie w tej sytuacji, odkąd jej powiedział o ilości rodzeństwa. Sama go nie miała, ale znała wiele rodów wielodzietnych i wiedziała, jaka presja spoczywa na najstarszym. Nie chciała go rozzłościć, chociaż wiedziała, ze zmartwiony ton niewiele go uspokoi, gdy już wewnętrzna rzeka się wzburzy. Aż dziwne, jak naturalne wydawało się jej, gdy był obok. Ostatnio tak było prawie dwa lata temu, gdy czuła spokój i całkowitą swobodę przy drugim człowieku.
- Pamiętasz, jak mówiłeś mi o Irlandii? Czy tam naprawdę macie święto z koniczynką, które pochodzi od magicznych Leprechaun'ów i naprawdę, nawet osoby niemające pojęcia o magii je obchodzą? Jak to wygląda?
Właściwie chciała go zapytać rano, ale los chciał, że zapomniała. Teraz gdy nie widziała jego twarzy, dużo łatwiej było jej pytać, a poza tym lubiła, gdy opowiadał.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyWto Lut 25 2020, 18:33;

Zdążył sobie wyobrazić minę Fillina, gdyby usłyszał, że potraktował dziewczynę na randce porównaniem do worka kartofli, a potem próbował ją przekonać, że to komplement i ma z nimi wiele wspólnego, miał przed oczami tę twarz pełną dezaprobaty, zażenowania, i oczywiście też miłości, ale jednak przede wszystkim dezaprobaty i zażenowania, ale nie miał już czasu na to, by skarcić się w myślach głosem przyjaciela i postanowić, że do końca spotkania lepiej będzie się posługiwał monosylabami, bo – uwaga – Alise doceniła komplement. Ba, rozumiała też wyższość kartofli nad resztą pożywienia. Przyglądał się jej chwilę w ciszy, rozmyślając nad tym, że skoro tak widzi sprawę, to są tylko dwie opcje: albo jest pijana albo dla niego stworzona. Albo warto było spędzać te godziny na siłce i cokolwiek by nie powiedział, to jego bicek nadrabiał, to też wchodziło w grę, biorąc pod uwagę, jak ochoczo go dotykała. Każda opcja była wygrana, choć najbardziej liczył na tą drugą.
- Alinko – odezwał się oficjalnym tonem, poważnie, chwytając jej dłoń w swoje i gładząc delikatnie, żeby nadać chwili jeszcze bardziej podniosłego charakteru, a do tego jakby tchnięty romantycznym powiewem miłości i świeżych frytek – Oddałbym wszystkie ziemniaki świata, żebyś poszła ze mną na jeszcze jedną randkę.
Teoretycznie mieli z Fillinem umowę, że jeśli on trochę zaszaleje i w końcu zachowa się jak normalny człowiek i spędzi walentynki z dziewczyną, która mu się podoba, to ten drugi kapeć rozmówi się z Sol, którą potraktował bardzo nieładnie, ale nawet nie pamiętał teraz o tym układzie, zaaferowany tym, jak dobrze wszystko szło, i z każdą chwilą miał coraz większą ochotę na to, żeby ją lepiej poznać, a coraz mniejszą na ucieczkę.
Rzeczywiście, był zmęczony, i poczuł coś w rodzaju błogiej ulgi, kiedy znaleźli się wreszcie w środku fortu i mogli odpocząć; jak tak półleżał z zamkniętymi oczami to może i by nawet przysnął, gdyby dziewczyna się nie odezwała, i właściwie był jej za to wdzięczny, bo co to za atrakcja, randka ze śpiącym chłopakiem. Pokiwał głową w ramach aprobaty jej pomysłu zrobienia sobie podobnego dzieła w pokoju.
- Jakbyś potrzebowała pomocy, to wiesz gdzie mnie szukać. Nie żebym wątpił w twój budowlany talent, ale podobno razem raźniej – zaoferował z uśmiechem, który po jej pytaniu o straszne historie przerodził się w śmiech – Lubię, ale wiesz, te opowiadane przez moje gówniaki, średnia wieku lat dziesięć, nie są najwyższych lotów. Pewnie mógłbym robić coś fajniejszego, zamiast ich słuchać, ale ktoś… normalny musi czuwać, bo jak się zrobi za strasznie, to wszyscy wyją. A ty lubisz? Zaraz sobie przypomnę jakąś, czekaj, tylko żebym błyskotliwej puenty nie spalił… – odparł, po czym podzielił się z nią co bardziej niedorzecznymi strasznymi opowieściami, które miał okazję usłyszeć podczas kilku takich posiedzeń z rodzeństwem. Następne pytanie o łódź podwodną wywołało jeszcze większą wesołość; ciągle mu się zapominało, że Alise nie ma zielonego pojęcia o niemagicznym świecie i czasem nie rozumie, o czym do niej mówi. Pokręcił głową – Chciałbym w tym wieku umieć rzucać zaklęcie bańki! Nie, Alise, mugole mają inne łodzie podwodne, jak zamknięte, metalowe kapsuły. Udawałem, że dookoła jest woda, a przede mną stery, i oczywiście że gonią mnie podwodni piraci. Wystarczyło sobie wyobrazić. Kiedyś wychodziło mi to dużo lepiej niż teraz – wyjaśnił, bo z wiekiem faktycznie stracił sporo z dziecięcej kreatywności; podejrzewał, że jego rozmówczyni, jako artystka, raczej nie miała z tym większego problemu.
Pozwolił, żeby robiła z nim, co chciała, i posłusznie ułożył się na niej, uśmiechając mimowolnie, bo to było bardzo miłe uczucie. Gdy zaczęła mówić, przesunął się tak, jak było mu wygodniej, kładąc jej głowę na kolanach i słuchając jej głosu. W pierwszym odruchu zmarszczył brwi i zacisnął zęby, bo pytanie dotykało bardzo czułej struny, którą wolałby pozostawić nietkniętą, bo bał się, że jak zacznie odpowiadać, to będzie przez kolejne trzy godziny wylewał swoje żale i robił z siebie męczennika, a bardzo by nie chciał. I owszem, mógłby teraz poczuć się dotknięty i ją ofuknąć, że co ją to w ogóle obchodzi, ale nie zrobił tego, bo jednocześnie zrobiło mu się bardzo ciepło w środku, jak po solidnym łyku Ognistej, tak mu się ciepło zrobiło na myśl, że jest z kimś – kimś innym niż Fillin - kogo obchodzi, jak on się czuje.
- Ja? – powtórzył głupio, zastanawiając się nad odpowiedzią, która zarazem nie będzie kłamstwem i nie będzie lamentem – Myślę, że taką presję to może odczuwać, nie wiem, Minister Magii podejmujący decyzje, które zaważą na całej społeczności czarodziejów, albo taki magomedyk ratujący komuś życie, czy auror w pogoni za mordercą, a potem skazujący go sędzia Wizengamotu. Nie ja z bandą dzieciaków – odpowiedział w końcu, zgodnie zresztą z tym, co myślał; choć faktycznie przez większość czasu czuł się przytłoczony, to nie wydawało mu się, żeby miał do tego prawo, dlatego zostawiał to raczej dla siebie, bo wcale nie był z siebie dumny – Czy ja też mogę być wścibski? Nie czujesz się samotna jako jedynaczka? – spytał, otwierając oczy żeby na chwilę złapać jej spojrzenie, co się nie udało, bo odchyliła głowę i zamknęła oczy. Zrobił więc to samo, miło zaskoczony zmianą tematu na jego ulubiony, po quidditchu – Irlandię. Dużo bardziej lubił mówić o niej niż o sobie.
- Naprawdę – odparł i nabrał dużo powietrza, żeby w jak najbardziej skompresowany sposób przekazać jej najważniejsze informacje, i to tak, żeby zrozumiała (nie był pewny, czy wie, co to chrześcijaństwo) – Chodzi o to, żeby uczcić patrona wyspy, typ generalnie zrobił trzy ważne rzeczy, pokazał Irlandczykom koniczynkę, uwolnił kraj od węży i przekonał ludzi, żeby uwierzyli, że jak będą robić inaczej, niż sobie wymyślił jakiś facet z zaświatów, to pójdą do piekła, i w całym święcie chodzi głównie o to, żeby kochać Irlandie, ubrać się na zielono i pić whisky, dzban Patryka, tak na to mówią, i to się wzięło stąd, że on przyłapał jakąś karczmarkę, jak skąpiła przy nalewaniu, no i nastraszył ją potworami, i ona od tamtej pory lała do pełna – streścił, pokuszając się nawet o opowiedzenie lokalnej legendy – Powiem ci, dzień jak co dzień, mam to święto codziennie – zaśmiał się – Nie wiem, czy cię przekonuje ta perspektywa, ale jak tak, to zarezerwuj sobie osiemnastego marca na wycieczkę do Dublina – dorzucił, i może brzmiał jakby sobie luzacko żartował, ale naprawdę chętnie poszedłby z nią na tamtejszą paradę, gdyby tylko była zainteresowana.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyCzw Lut 27 2020, 03:17;

Nie sądziła, że sympatia do frytek może tak wiele znaczyć w jego oczach. Oczywiście, że ziemniaki były ponad makaronem, jak i ryżem. Obserwując jego twarz w chwilowym milczeniu, nie mogła nawet odrobinę zbliżyć się do przelatujących w głowie myśli o zażenowanym Fillinie, zrzucając ów wyraz na zmęczenie. Przecież znała ślizgona tylko z widzenia i jeszcze nie była pewna, czy właściwą osobę ma na myśli. Szczerze jednak podziwiała ich więź, wciąż pamiętając, jak Boyd o nim mówił. Zgarnęła kosmyk włosów za ucho, nie mając pojęcia, że rozważał możliwość jej zainteresowania jego osobą tylko przez wzgląd na sylwetkę. Może to i lepiej, bo z pewnością by się oburzyła. Faktycznie, mogła odrobinę przesadzać ze swoją ekspresją oraz gestami, jednak była to ta część osobowości, nad którą praktycznie nie miała kontroli. Olbrzymia szczerość w jej zachowaniu w połączeniu z impulsywnością dawała taki, a nie inny efekt. Zamrugała kilkakrotnie na "Alinkę" - powinna zmienić imię? - podnosząc spojrzenie błękitnych oczy wprost na te brązowe.
- Hmm? - poważny ton sprawił, że zacisnęła na chwilę usta, zastanawiając się, co takiego zrobiła lub powiedziała źle. Czy wybuchnie? Zadrżała pod wpływem dotyku jego dłoni na swojej, unosząc na chwile brew. Nie cofnęła jednak ręki, wygodnie układając ją wewnątrz bezpiecznego objęcia Boydowych palców, czując bijące i niesamowicie rozpraszające od nich ciepło. Pokręciła głową z niedowierzaniem na dźwięk romantycznego wyznania, parskając śmiechem i nie mogąc powstrzymać uśmiechu, objawiającego się dołeczkami w policzkach. - Skoro wygrałam z ziemniakami, kim jestem, żeby Ci odmówić, głupku? Pewnie. Chętnie się z Tobą jeszcze spotkam.
Nie podejrzewała jednak, że gryfon mówił o walentynkach. Jak zwykle zresztą, nie podejrzewała, że ktoś taki, jak ona może faktycznie swoją osobowością kogoś zainteresować. Wciąż miała w nawyku porównywanie się i znanie swojego miejsca przy Carson, chociaż jej dawno już nie było.
Fort był czymś magicznym, bardziej niż tajemnicze komnaty w zamku. Było w nim tak przytulnie i ciepło, że z każdą sekundą coraz mniej pamiętała o czającej się na zewnątrz burzy czy niebieskich błyskach, rozcinających niebo piorunach. Nawet szelest targanych wiatrem lampek ucichł. Wpatrywała się w lampki, które poza towarzystwem, podobały się jej chyba najbardziej. Nie miałaby mu przecież za złe, gdyby przysnął. A jednak nie zapanowała nad dalszą chęcią rozmowy. Patrzyła na niego, słuchając, ze znacznie większym spokojem na twarzy. Ruchem głowy zgarnęła niemalże suche już pukle włosów na plecy, gdzie ciągnęły się w dół niemalże do pasa, kontrastując z czerwonym swetrem.
- Mhm, jesteś kapitanem fortu i bez Ciebie by zdecydowanie nie powstał. Nie zrobię go tak dobrze sama, zwłaszcza że to był mój pierwszy raz z tą formą architektury. - powiedziała w odpowiedzi na jego pierwsze słowa, a następnie udała odważną, że ona wcale strasznych historii się nie boi. Nie tylko forty budowało się lepiej w towarzystwie, te opowieści też brzmiały lepiej. - Dobrze z Tobą mają, że jesteś i pomagasz im ze strachem. To zawsze lepiej niż samemu. Oj, przecież dla takich dziesięciolatków zwykłe opowieści o duchach są jakieś milion razy gorsze.
Rozbawienie i uśmiech nie schodziły jej z twarzy. Naprawdę lubiła słuchać, jak mówił. Miała wrażenie, że podobnie jak z jego ukochanym lataniem, gdy mówił o rodzeństwie i czymś, co bezpośrednio się z nim wiązało, w jego twarzy zachodziła jakaś zmiana. Znów poczuła to delikatne uczucie zazdrości, że jest jedynaczką. A na opowieść o łodzi podwodnej, aż wytrzeszczyła oczy z niedowierzaniem, całkiem nie mogąc sobie metalowej kapsuły w głębi oceanu wyobrazić. - Jak to możliwe, że taka łódź nie idzie na dno? Przecież jest ciężka. Wygrywałeś z piratami czy czasem Cię łapali? Wyobraźnia jest w nas taka sama, tylko niestety wiek sprawia, że sposób postrzegania świata się zmienia.
Dorosłość pod tym względem była okrutna i bezwzględna, a sama Argentówna bardzo silnie walczyła. Niczym w walce ze smoczymi kłusownikami, starała się chronić swój optymistyczny i odrobinę naiwny pogląd na świat, bojąc się, że gdy go straci, to ona sama się zmieni. Nie była w stanie wyobrazić sobie innej Alise niż była teraz. Wbrew jej energicznym i pozbawionym pomyślunku zachowaniom, była bardzo samoświadoma.
Dawał jej satysfakcję zaufaniem, którym ją obdarzył. Posłusznie uginał ciało tak, jak nakazywała jej dłoń i tym samym sprawił, że jej przebiegły plan mógł być zrealizowany. Chociaż w ten sposób mogła się odwdzięczyć za to, co zrobił. Oparła się wygodnie, korzystając z okazji, że zsunął głowę. Chwilę na niego patrzyła, gdy tak tkwił z zamkniętymi oczyma, uśmiechając się pod nosem i zastanawiając się, co zrobić z rękoma. Jedną z nich więc wplotła w jego włosy, owijając je dookoła palców i bawiąc się nimi w najlepsze, a drugą ułożyła wygodnie na jego torsie, grzecznie pozostawiając w bezruchu. Kolejna odsłona towarzyszącego jej mężczyzny, której się nie spodziewała. Przez szatę nieprzewidywalności i brutalności, przelewała się jakaś delikatność. Widziała konsternacje, jednak w dziwny sposób czuła, że tym razem się udało, a wybuch nie nastąpi. To nie tak, że chciała być wścibska. Przeczesała brązowe kosmyki palcami, wzdychając cicho — tym razem z zadowoleniem bardziej, niż ze zmęczeniem czy rezygnacją.
- Mhm. - przytaknęła na jego zaskoczenie, przyglądając się mu znad wpół zamkniętych oczy, faktycznie zainteresowana. Nie potrafiłaby znaleźć się na jego miejscu i pewnie zrozumieć tych wszystkich uczuć, które trzymał w sobie. Chciała jednak wiedzieć, czy one go nie przerastały. Ciężko było być odpowiedzialnym za kogoś więcej niż siebie. Świecić niejako przykładem, dbać, bandażować kolana czy wysłuchiwać głupot. - A ja myślę, że bagatelizujesz rolę starszego brata, na którą przecież tak wiele mniejszych się sprowadza. Dzieciaki są większym wyzwaniem, bo przecież w większości wymienionych przez Ciebie zawodów postępujesz zgodnie z jakimś prawem, regułami. - przerwała, pokazując mu zaczepny uśmiech i puszczając oczko, bo nie mogła powstrzymać przeczucia, że nazbyt bagatelizuje swoją pozycję. - Każdy byłby czasem przytłoczony od takiej odpowiedzialności. Zwłaszcza że młode są bezwzględne. Możesz być wścibski, jak chcesz i pytać, o co chcesz i w ogóle nie rozumiem, po co pytasz o pozwolenie. Przecież mieliśmy się poznać. Czuję. Tylko to trochę inny rodzaj przytłoczenia.
Przyznała szczerze, moment wcześniej odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy, westchnęła cicho. Nie był to ten, który jej przeszkadzał, jednak wzbudzał bardzo nieprzyjemne uczucia. Nie mogła mieć przecież pretensji do nikogo, że jest jedna, a mało kto był w stanie zrozumieć jej sytuację, bo większość rodzin decydowała się wiele dzieciaków. Ona sama nie wyobrażała sobie, żeby jej ewentualna rodzina pozbawiona była maluchów w ilości mniejszej niż troje. Jak na razie jednak bardziej realne wydawało się zjedzenie przez smoka.
Słuchała go w milczeniu, zsuwając się nieco w dół. Jej dłoń przemknęła po jodłowej koszulce, zahaczając palcami o guziki i sunąc nieco niżej, odnajdując jego rękę, z która splotła palce. Na chwilę nawet nie przestawała miziać go po włosach. W forcie było ciepło, więc nawet nie wpadła na pomysł zakrycia się kocem. Cała jego historia brzmiała skomplikowanie i naprawdę nie miała pojęcia, dlaczego ktoś groził ludziom piekłem. Pięknie jednak brzmiała ta miłość do ojczyzny skąpana w odcieniach zieleni, na co uśmiechnęła się pod nosem, bo puszczały jej wodze wyobraźni. Opowiadał na tyle kolorowo, że potrafiła stworzyć w myślach jakiś obraz, wyobrażenie jego ukochanego domu. - To taka normalna whisky, ten dzban Patryka? Pojawiają się potwory nasłane przez te maluchy od garnków i straszą źle polewających barmanów? Codziennie na zielono pijesz od karczmarek?
Cichy głos miał w sobie odrobinę niedowierzania i rozbawienia, bo wciąż trudno było jej dopuścić do głowy wizje piekła i tego, że mugole nieświadomie otoczeni byli tego dnia magią, wplątując ją w ludowe tradycje i podania. Głupio się było przyznać jej przed Boydem, że nigdy nie piła i miała nadzieję, że nie zapyta, czy lubi alkohol, bo nie lubiła kłamać. A jego po prostu nie chciała. Uniosła coraz cięższe powieki, zerkając na niego z zaskoczonym wyrazem twarzy, znów czując delikatne zaróżowienie na policzkach.- Mhmmm czy Ty zapraszasz mnie właśnie na kolejną randkę? Zdajesz sobie sprawę, że będę jak dziecko we mgle i będziesz musiał to jakoś ukryć przed mugolami? Nie mam zbyt wiele styczności z niemagicznym światem niestety.
Nieco zawstydzona swoim brakiem wiedzy, przesunęła spojrzenie gdzieś w dół, przekręcając głowę bardziej w jego stronę i wpatrując się we wzorek na jego ubraniach. Prawda była taka, że cholernie chciałaby zobaczyć Dublin, te zielone ubrania i krasnale z garnkami, karczmarki. Pewnie nosiły te ciekawe stroje i gorsety! Przesunęła palcami po jego dłoni. - Śpijmy tu dziś.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptyCzw Lut 27 2020, 18:30;

- Świetnie. To czternastego – uściślił od razu, żeby się potem przypadkiem nie okazało, że on miał na myśli konkretnie walentynki i dalsze romanse, a jej chodziło o spotkanie na grzybach w jakiś przypadkowy dzień. Nie miał co prawda jeszcze błyskotliwego planu, ale wciąż trzymał zanotowane w myślach słowa Fillina, że to musi być coś bardziej spektakularnego niż piwo i prażynki (te kupi sam dla siebie, zdecydowanie zasłużył za bycie tak czarującym przez cały wieczór, że Alise zgodziła się z nim pójść na drugą randkę), ale też nie za bardzo, żeby nie wyjść na desperata. Spoko. Przed tą pierwszą trochę się martwił, ale na drugiej to już powinno pójść z górki; zresztą nabierał przekonania, że czegokolwiek by nie robili, to będą się dobrze bawić. Bo skoro nawet ten głupi dziad konserwatysta obrzucający ich obelgami nie był w stanie zrujnować ich spotkania, to co mogło?
Pochylił głowę w geście ukłonu, śmiejąc się, gdy dziewczyna pochwaliła jego zdolności budowlane i nawet nadała dumny tytuł Kapitana Fortu; sam nie wiedział, jak to się działo, że tak łatwo było mu się przy niej otworzyć i wręcz przyłapywał na tym, że w odpowiedziach na jej pytania mówi więcej, niż zazwyczaj miewał w zwyczaju; miał tylko nadzieję, że udawało mu się przy tym przekazać coś ciekawego, a nie tylko serwować jej nudne, przydługie monologi, i chyba słusznie, bo Alise wyglądała na daleką od znudzonej i chichotała wesoło razem z nim, a nawet wyraziła chęć zagłębienia się w tajniki działania łodzi podwodnej. Spoważniał trochę i podrapał się po głowie, zakłopotany.
- Trudne pytania zadajesz. Dzięki fizyce i mugolskiej technologii? – wyszczerzył się; kiedyś o tym czytał, jak któryś z braci zadał mu podobne pytanie i coś tam kojarzył, ale nie bardzo wiedział, jak to przedstawić osobie, która mogła nie znać połowy użytych przez niego słów – Siła wyporu równoważy ciężar okrętu…? Coś w tym stylu? Wiesz co, myślę że wolę pogadać o tych piratach. Wiadomo, że zawsze wygrywałem. Padali jak muchy – powiedział, nie chcąc się zbyt długo kompromitować swoją szczątkową wiedzą – To prawda. Twój bardzo się zmienił? – spytał, bo choć nie znali się długo, odnosił wrażenie, że Alise mimo statecznego wieku lat osiemnastu wciąż jeszcze potrafiła patrzeć na świat oczami dziecka, traktując każdą nieznaną rzecz jak nową, ciekawą przygodę i ekscytując się drobnostkami.
I znów nie powstrzymał wpływającego na usta uśmiechu, gdy dłoń dziewczyny zaczęła się plątać gdzieś między jego włosami.
- Mylisz się, jako najstarszy i najmądrzejszy brat też mam określone reguły, według których postępuję. Pierwsza, najważniejsza to nie dać gargulcom się pozabijać, a druga to nie zrobić tego samemu – zaśmiał się, zbywając trochę temat żartem, bo mimo tego iż dziewczyna zdawała się wykazywać dużym zrozumieniem, to nie chciał za bardzo drążyć tej kwestii – Rozumiem. To znaczy, nie rozumiem, bo byłem jedynakiem przez jakieś dwa lata, więc nie pamiętam z doświadczenia, ale no, mogę sobie wyobrazić. Dużo od ciebie wymagali? Twoi starzy? – dopytał, bo skoro pozwoliła mu, wręcz zachęciła do bycia wścibskim, to miał zamiar z tego skorzystać; klimat powstały w forcie zdecydowanie sprzyjał zwierzeniom i nie wiadomo, kiedy takie okoliczności mogły się powtórzyć.
I znów o Irlandii mógłby opowiadać godzinami, ale powstrzymywał się, bo miał świadomość że jak się za bardzo zagalopuje, to może zacząć być dla niej męczące; to zaproszenie, którym zwieńczył wypowiedź wyrwało mu się trochę bezwiednie, nie planował tego, na gacie Merlina, nie planował niczego, co się tutaj działo. Wszystko jakoś tak wychodziło samo, całkiem zgrabnie, o dziwo.
- Nic więcej ci nie powiem! – zastrzegł w odpowiedzi na mnóstwo pytań, które mu zadała – Niektóre rzeczy lepiej zobaczyć na żywo, nie masz innego wyjścia niż pojechać i się przekonać – dodał, patrząc na nią zachęcająco i nie zrażając się nawet stwierdzeniem, że Alise mogłaby sobie nie poradzić w świecie mugoli – Daj spokój, wszyscy tam będą najebani, mogłabyś biegać z wyciągniętą różdżką i opowiadać ludziom, czego się uczysz w Hogwarcie, i nikt by się nawet nie zdziwił. To idealna okazja na pierwsze spotkanie z mugolskim światem – stwierdził pewnym tonem; w ogóle mu nie przeszkadzało, że Alinka nie wiedziała tak wielu rzeczy, nie miał nic przeciwko temu, żeby pomóc jej odkryć chociaż kawałek tego innej rzeczywistości. Chciał właśnie zareklamować jej jeszcze najlepszą, jego zdaniem samozwańczego eskperta, knajpę w Dublinie, w której serwowali absolutnie bezkonkurencyjnego guinessa – nie miał przecież pojęcia, że towarzyszka nie gustowała w alkoholach – gdy usłyszał ostatnie zdanie, wsparte dotykiem dłoni.
Był przekonany, że są tutaj tylko po to, by przeczekać paskudną burzę i potem próbować dostać się z powrotem do resortu, ale gdy Alise zaproponowała, żeby spali w schronisku, bez wahania zgodził się, a jakkolwiek dwuznacznie mogła brzmieć ta sugestia, ani przez chwilę nie odczytał jej jako spędźmy razem noc. Było ciepło, było miło, było przyjemnie, mógłby zasnąć tu w tym forcie, na kolanach Alinki, w ciągu pięciu minut i gdzieś w środku ucieszył się, że czuła się podobnie, aż tak, że nie chciała wracać.
- Dobrze – przytaknął, przecierając leniwie coraz bardziej zmęczone oczy, by wreszcie je otworzyć i spojrzeć na towarzyszkę – Wolisz łóżko czy nasz wspaniały fort? – spytał, kulturalnie dając jej prawo wyboru wygodniejszego miejsca.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8




Gracz




Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  EmptySob Lut 29 2020, 03:35;

Uświadomiła sobie, że powinna odetchnąć kilka dłuższych sekund po tym, jak wybrał datę ich spotkania. Patrzyła na niego zaskoczona, mrugając i czując, jak ten głupi uśmiech wpływa jej na buzie, aż zasłoniła ją ręką i kiwnęła głową, oznajmiając mu w ten mało elegancki sposób, że przyjęła to do wiadomości i nie mogła się doczekać, a przynajmniej miała nadzieję, że tak to Boyd zrozumiał. Wbiła spojrzenie w rękawy tego nieszczęsnego, czerwonego swetra w renifery, zaciskając na miękkim materiale palce. Zdarzyło się jej dostać walentynkę, jednak randki tego dnia jeszcze nie miała, a że była dziewczęciem całkiem prostym i romantycznym, to trudno było jej uspokoić trzepotanie w klatce piersiowej. Głupek. Pomyśli, że jest jakaś głupia i jeszcze okaże się, że woli te trudniejsze i ciche dziewczyny, które są wieczną tajemnicą i oczekują, że zrobi się dla nich oraz za nie, wszystko.
Uwielbiała słuchać. Brunet może tego nie dostrzegał, ale poza samymi słowami, wiele wkładał w opowiadane historie — gestów, intonacji, samego siebie. Dostrzeganie tych drobnych zmian w mimice twarzy, maleńkich iskierek w oczach — naprawdę to lubiła. Przypominała sobie wtedy, jak złożonymi istotami są ludzie i jak bardzo są w stanie siebie oraz innych zaskakiwać. Widok zakłopotania na jego twarzy z pewnością dodał mu uroku, szczególnie to zarumienione maźnięcie na poliku. Przygryzła dolną wargę, powstrzymując roześmianie się i w skupieniu go słuchała, naprawdę próbując ogarnąć cały ten skomplikowany świat, który nie miał w sobie magii — no, przynajmniej takiej, jaką ona znała, bo nadal w jej wyobrażeniach pozostawał niesamowity. To były trudne nazwy, fizyka kwantowa brzmiała niczym skomplikowane zaklęcie. - Wybacz, ciekawie opowiadasz, a ja, głupia, tak mało znam miejsce, z którego pochodzisz i musisz mi tłumaczyć, jak dziecku. - bezradnie wzruszyła ramionami, robiąc odrobinę słodką, a jednocześnie przepraszającą minę i uświadomiła sobie coś na tyle strasznego, że zmarszczyła brwi, patrząc na niego z powagą, odnajdując te brązowe tęczówki . - Tylko teraz Ty nie pomyśl o mnie jak o siostrze.. Hmmm.. Nie wiem. Trochę na pewno, ale czy mocno? Staram się nie mieć oczekiwać po prostu, wtedy łatwiej cieszyć się z małych rzeczy i pozytywnie zaskoczyć. Z drugiej strony, to rozczarowania też niestety nabierają mocy, chociaż są znacznie rzadsze. I myślę, że pasujesz na pirata. Tylko kapelusika Ci brakuje!
Miał rację. Starała się żyć w taki sposób, aby coś z każdego dnia dobrego wynieść. Mieli niewiele czasu, każdy oddech w teorii przybliżał ich do śmierci i w dziwny sposób nie mogło to zdanie wyjść jej z głowy na tyle, że poniekąd dostosowała swoje poglądy oraz życie do jego brzmienia. Nie snuła odległych planów, nie miała szerszej wizji własnej przyszłości. Chciała być chyba po prostu szczęśliwa, znaleźć kogoś z kim mogłaby się tym szczęściem dzielić i ekscytować się w spokoju smokami, ich majestatem. Niestety, była zbyt naiwna i z pewnością nie raz ją wykorzystano, a pomimo tego, ludzi nie potrafiła skreślać, dając im drugie szanse. Trzecie. Piąte. A to nie było takie drobne. Przyglądając się buzi chłopaka, uśmiechnęła się na widok uśmiechu, który na niej zagościł pod wpływem drobnej pieszczoty, którą mu fundowała. Nie przestała więc owijać brązowych kosmyków pomiędzy palcami. Chciała zachować powagę, jednak wymienione przez niego reguły rozbawiły ją na tyle, że nie mogła powstrzymać śmiechu. - Brzmi, jak wyzwanie, ale nadal brzmisz na kogoś, kto lubi dzieciaki. - przerwała, nie dopytując już więcej. Miała w sobie ten talent lub intuicję — jak kto wolał, że zawsze potrafiła odnaleźć granicę, nie być wścibską. Wolała, gdy ktoś się sam otwierał, a oni przecież znali się raptem miesiąc lub mniej. Nie miała więc pretensji, nie chciała tego psuć, ciesząc się szczerze z tego, co od niego dostawała. Obraz Boyda w jej głowie był coraz wyraźniejszy. Na jego pytanie wydała z siebie mruknięcie zastanowienia, zawieszając błękitne ślepia na lampkach pod sufitem fortu. - I tak i nie. Wiesz, jedyne dziecko — przyzwoity ród, wpływowi dziadkowie. To presja, jednak nigdy nie poruszali tematu mojej przyszłości w kontekście innym, niż kariery. Zawsze mieli na mnie wizję i pilnowali, żebym była dobrym człowiekiem. Mój tato jest aurorem, ma bardzo duże poczucie sprawiedliwości. Myślą, że z tych smoków wyrosnę i uderzą mi do głowy perły i drogie aksamity.
Zakończyła, posyłając mu rozbawione swoim wyobrażeniem spojrzenie. Absolutnie nie była taką dziewczyną, wolała spodnie od sukienek i zwykłe koraliki, medaliki i prostą biżuterię od diamentów. Właściwie rzeczy materialne praktycznie nie miały dla Alise znaczna. Irlandia była tematem intrygującym, była jej coraz ciekawsza przez obrazy, które jej przedstawiał. Wewnętrzne rozdarcie dotyczące tego, że nigdy nic poza kremowym piwem w ustach nie miała, niknęło na tle chęci zobaczenia zielonej koniczyny, kapeluszy i mugoli wymieszanych z czarodziejami, którzy bawili się w najlepsze.
- Jesteś okropny! Nie ma nic gorszego, niż trzymanie w ciekawości! - prychnęła z udawanym oburzeniem, opadając wygodniej na poduszkę, bo aby przekazać mu to rozczarowanie, uniosła delikatnie głowę. Nie chciała jednak go z siebie zrzucić, więc wszystko, co robiła, było dość subtelne. Uśmiechnęła się jednak zaraz, przesuwając palcami po boku jego dłoni, kiwając głową. Jasne włosy opadły jej na piersi i ramiona, a kilka kosmyków zsunęło się w dół, zatrzymując się nieopodal jego buzi. Rozdziawiła usta zdziwiona, nie mogąc sobie tego biegania z różdżką jednak wyobrazić. - Jak to? Robiłeś tak kiedyś, że brzmisz tak pewnie? Okey, w takim razie mnie tam zabierz. Udowodnij, że jest tak niesamowicie i nie zmyślasz!
Rzuciła z odrobiną prowokacji, nie mogąc powstrzymać tej odrobiny przebiegłości, którą w sobie miała. Nie bez powodu Elijah wolał na nią Lisek. Nie wyglądała, ale była dość sprytną i zaradną krukonką, jak na wychowankę Roweny przystało. Musiała jednak podzielić się z nim swoim przemyśleniem, jednak zamiast tonu pytającego, użyła tego oznajmiającego, przez co odrobinę się zawstydziła. Bała się trochę jego reakcji. Umarłaby chyba, gdyby pomyślał, że jest łatwa, a jej nic sprośnego w głowie nie chodziło. Nie była szybka w rozwoju relacji-damsko męskich, chociaż uwielbiała czuć bliskość drugiego człowieka. Zwykły dotyk dłoni, tkwienie razem w tym samym miejscu spełniało jej wszystkie zachcianki. Na wszystko musiała przyjść odpowiednia chwila. Podobał się jej rozwój wydarzeń, ta nić porozumienia pomiędzy nimi i za nic nie chciałaby jej zaburzyć. Spojrzeli na siebie w tym samym momencie, jednak teraz nie odwróciła spojrzenia. Z pełną powagą pokręciła głową, nie zgadzając się właściwie z propozycjami, bo ona widziała to zupełnie inaczej. Zamiast tego podniosła się do pozycji siedzącej, wciąż mając głowę chłopaka na kolanach i sięgnęła po leżący gdzieś koc, aby go zakryć, a narzutą swoje nogi i bok. Opadła wygodnie na poduszki, pozwalając, aby włosy rozsypały się po nich w nieładzie. - Zostańmy tutaj. Bo wiesz Boyd. - przełknęła ślinę, zaciskając na chwilę usta i znów na niego spojrzała, minimalnie przekręcając górną częścią ciała w bok tak, aby lepiej go widzieć i ułożyć policzek bliżej jednej z poduszek, którą wcześniej poprawiła. Jej dłoń wciąż tkwiła w jego, ba, nawet splotła ich palce. - Bogin może wrócić, więc nie możesz mnie zostawić. I puścić. Wiesz, prawda?
Uśmiechnęła się łagodnie, drugą część wypowiedzi mówiąc już znacznie ciszej, jednak zbudowana przez nich konstrukcja w pewien sposób ułatwiała dotarcie dźwięków do uszu. Nawet nie wiedziała, że jest tak zmęczona. Próbowała jeszcze wytrzymać, kontynuować rozmowę i randkę, bo szkoda było zasnąć, jednak objęcia Morfeusza okazały się zbyt silne. Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła, trzymając drugą dłoń wciąż w jego włosach, bo chwilę wcześniej tam wróciła. Czy to może on usnął pierwszy? 

/ztx2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Schronisko w Jodłowej Dolinie  QzgSDG8








Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty


PisanieSchronisko w Jodłowej Dolinie  Empty Re: Schronisko w Jodłowej Dolinie   Schronisko w Jodłowej Dolinie  Empty;

Powrót do góry Go down
 

Schronisko w Jodłowej Dolinie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Schronisko w Jodłowej Dolinie  JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Masyw Mont Blanc
 :: 
Okolice
-