Tutaj odbywają się dwa zabiegi - peeling odświeżający i masaż sportowy. W gabinecie można przeprowadzać zabiegi dla par.
Masaż peelingujący:
Rozgrzewający masaż, który wygładza i regeneruje skórę. Wykonywany przy użyciu peelingu cukrowego, zawierającego miód i pendulę. Masaż peelingujący pozwala na pozbycie się wszystkich blizn i znamion, niezależnie od ich pochodzenia. Cena: 25g
Masaż sportowy:
Intensywny masaż przynosi ulgę dla spiętych mięśni, ale też przygotowuje je do wysiłku. Wspomaga regenerację, zmniejsza ryzyko wystąpienia kontuzji i stanowi istotną część każdego programu treningowego. Kondycyjny, regeneracyjny, treningowy - wystarczy powiedzieć, co jest potrzebne! Masaż sportowy pozwala dodać 2 oczka do dowolnego wyniku na stoku w jednym, kolejnym wątku. Cena: 35g
Gabinet wyglądał dość zwyczajnie, ale elegancko. Pokazał swój darmowy bon i dostał polecenie, aby przygotować się do masażu. Nie pierwszy raz korzystał ze sportowych masaży, robił to często w Durmstrangu, zwłaszcza przed treningiem Quidditcha, meczem, zawodami i przeróżnymi sportami, które wymagały od jego ciała pełnej sprawności fizycznej. Nie chciał nabawić się też kontuzji. Potrzebny był mu mocny, solidny masaż z rozciąganiem. Odczucie bólu, które niespodziewanie zalewała ulga i tak naprzemiennie. Na to liczył, kładąc się i wyjaśniając mężczyźnie, który miał przeprowadzić na nim ten zabieg. Kobiecie dłonie byłyby do tego za słabe i nieskuteczne. Mimowolnie z jego ust wyrywały się westchnięcia, stęk czy syk, powodowane skutecznym, acz ze strony obserwatora brutalnym masażem, który wydawał się robić krzywdę relaksującemu się, jednak to była najlepsza forma masażu, jaką mógł sobie wymarzyć Dear. Wiedział, że przyda się mu to przygotowanie, jeśli chciał trochę zażyć świeżego powietrza i pojeździć na stokach. Czas darmowego bonu powoli zmierzał ku końcowi, a on czuł się jak nowo narodzony, w pełni sił i energii, aby porwać się na coś ekstremalnego, bo przecież nie był początkującym fanem śnieżnych sportów. Syn północy przyzwyczajony do śniegu, zimna, brutalności i wysiłku. Miał zamiar się tu dobrze bawić i przy okazji nie zaniedbać kondycji, o którą tak świetnie dbał.
Przybycie na miejsce bardzo go zadowoliło. Był tak bardzo podekscytowany tymi wszystkimi atrakcjami, że całkowicie zapomniał o darmowym bonie do SPA. Jak mógłby z tego nie skorzystać. W końcu było kiedyś trzeba. Na sam koniec wyjazdu to nie miało najmniejszego sensu, więc postanowił to zrobić właśnie dziś. Nie chciał tego jednak robić sam. Nie, żeby się wstydził czy coś, ale z kimś to zawsze raźniej. Można przy okazji porozmawiać i bardziej się poznać. Miał takie piękne współlokatorki, że aż szkoda byłoby nie skorzystać. Zaprosił więc następnego dnia krukonkę, z którą nie miał w hogwartcie większej styczności, a ta mu nie odmówiła. Chyba również nie wykorzystała swojego bonu. Rewelacyjnie. - Ja proponuję masaż sportowy. Ponoć pomaga w spiętych mięśniach i nie tylko. No wiesz... dużo jeszcze przed nami. Dobrze jest coś z tym zrobić - powiedział prawie zdecydowany. Czy aby na pewno dziewczyna wybierze to samo co on? Byłoby naprawdę śmiesznie razem leżeć na tych dwóch leżankach, kiedy inni by nimi się zajmowali. Jednak jeśli ona wybierze coś innego, to pogodzi się z tym.
Kaię trochę bawił ten chłopak. Musiała się przyznać, że nigdy wcześniej nie widziała go w Hogwarcie; jakoś umknął jej bystrym oczom. Zresztą, ostatnio była mocno zestresowana, więc dobrze, że zaproponował jej to spa. Prawie zapomniała o tym bonie. Z drugiej jednak strony pierwszy raz ktoś miał ją choćby masować, więc nie wiedziała jak zareaguje. Cóż, raz kozie śmierć. Wybrany przez Russella zabieg nie należał do najtańszych, ale skoro mogli mieć go za darmo? Szkoda było przepuścić okazję. Krukonka nieco niepewnie stała pośrodku pomieszczenia, opatulona ciepłym, białym szlafrokiem. Przygryzła wargę i spojrzała na siedemnastolatka. - Niech Ci będzie. Może będzie potem jakoś lepiej, bo nie przepadam za sportem w jakiekolwiek formie - zaśmiała się, przenikliwie obserwując jego reakcję.
Trzeba przyznać, że dziewczyna w szlafroku wyglądała całkiem seksownie, ale nie chciał tego mówić. No wiecie, dziewczyny urażone bywają mściwe i co nie tylko. Jak na razie mieszkali pod jednym dachem. Chłopak podczas snu miewał bardzo głęboki sen, więc to wszystko komplikowało. Może i uważał, że to miejsce ma swój urok, ale nie chciał tu umierać, nie teraz nie z jej rąk. Warto więc ugryźć się w język, nawet on. - Nie przepadasz, bo nie próbowałaś. Weszłaś na lód? Rzuciłaś kogoś śnieżką?- zapytał, unosząc brew. Czy obrzucanie się śnieżkami można było uznać za sport? W pewnym sensie tak. Bitwa oznaczało ucieczka przed kulkami, a więc bieg. Bieg w śniegu to dopiero sport! Jaki też wysiłek trzeba by mieć czas sięgnąć po śnieg i zdążyć, ulepić kulkę! Zwłaszcza kiedy zdarzało się, że nie lepił się. - a więc masaż sportowy - powiedział, wchodząc na miejsce przeznaczone dla nowego klienta i prawie natychmiast zaczęto się nim zajmować. Było to nawet przyjemne. - Zbyt dużo czasu spędzać przy książkach nawet jak na krukona, wyluzuj skarbie - posłał jej tajemniczy uśmiech. Powinna była się napić. O tak.
Kaia niemalże wdychając z ulgi, jaką przynosił masaż, spojrzała kątem oka na chłopaka. Jeszcze w ich pokoju, gdy się przedstawiali, wydawał się jej być zawadiaką i jak to ona zwykła nazywać, męską dziwką. Ale czy miała coś przeciwko temu? - Nie wiem, skąd przypuszczenie, że za dużo siedzę w książkach - powiedziała, wysoko unosząc brwi. Czyżby nie widział tej sztalugi, którą ze sobą przytargała? Taki los artysty, musiała ją mieć ze sobą. - Jakoś nikt nigdy nie urządzał ze mną wojny na śnieżki - dorzuciła niespodziewanie dla siebie. Dlaczego się przed nim otwierała? Ostatnio trochę się jej poprawiło, ale chyba nie na tyle. Z drugiej strony... dlaczego miałaby się hamować? Westchnęła cicho - najchętniej by się napiła, żeby uciszyć ten mętlik w głowie. Jednak nie mogła upijać młodszego od siebie chłopaka. Ot to, co nie. Nie było mowy. - Jak myślisz, na jakiej podstawie wrzucili nas razem jako współlokatorów? - zapytała, obserwując szatyna spod przymrużonych powiek. Był całkiem przystojny.
Czy był męską dziwką? On by tak tego nie powiedział. Może i lubił dziewczyny, lubił im prawić komplementy i dbać o nie, ale większość z nich po prostu była jego przyjaciółmi. Niestety druga połowa z nich zaczęła sobie wyobrażać nie wiadomo co i nim zdążył wytłumaczyć, że to nie tak i że wcale nie chce z nimi nic robić, to te już pchały mu się w ramiona. On nie odmawiał, bo o kobiety trzeba było należycie dbać, prawda? Zresztą, kiedy tu przyjeżdżał, to jeszcze był w szczęśliwym związku. Potem poszedł do szamana i dostał wizję tak realistyczną, że faktycznie postanowił zerwać. Dziewczyna wydawała się wcale to nie przeżyć. To widocznie wisiało już w powietrzu od dłuższego czasu. Tak więc mogła mówić o nim, jak tylko chciała, ale on w głębi nie czuł się dziwką. Było wręcz odwrotnie. Dbał o nie. - Musisz być inteligentna. Dom Roweny Ravenclaw to nie byle jaki. Bystrość nie bierze się ot tak. Aczkolwiek ja nigdy nie byłem bystry - przyznał, przygryzając wargę. Czy on się przyznawał, że trochę jej zazdrości? Był odważny jak mało kto. A to jest ważne. W tym momencie szczęka mu nieco opadła. - Nigdy nie wyszłaś przed Hogwart, by się z kimś obrzucać śniegiem czy śnieżkami? Nie robiłaś ochronnego muru ze śniegu?. Ah, musimy to zmienić. Biorę to za wyzwanie - powiedział, a w jego planie już zaczął się tworzyć plan. Już zastanawiał się, kogo powinien zaprosić i jak powinny wyglądać barwy. Na jej następne pytanie wzruszył ramionami, posyłając jej tajemniczy uśmiech. - W zgłoszeniu napisałem, że chcę mieć w pokoju piękne dziewczyny. Widocznie podziałało - posłał jej oczko, a z jego ust nie zniknął uśmiech.
Kaia drgnęła na jego słowa. Czyżby nie był zadowolony ze swojego przydziału do Gryffindoru? Wydawało się jej, że niewielu Gryfonów pragnęło zmienić dom. Większość osób chciała być w tym godnym pożałowania domu. - To tylko głupi przydział - stwierdziła w końcu. Masaż nieco utrudniał jej myślenie, ale wiedziała, że będzie po nim jak nowo narodzona. Może powinna częściej wybierać się do spa? I to w towarzystwie takich chłopaków? Jeszcze raz dyskretnie obrzuciła spojrzeniem Russella, który podobnie jak ona chyba czerpał korzyści z zabiegu. - Wiesz, jakoś nie było okazji... - Nie chciała mu mówić, że nikt jej nie zapraszał, bo czasem wolała odciąć się od ludzi. - Ale obiecaj, że nie ulepisz ze mnie bałwana, okej? - spytała ostrzegawczo. Tylko pod takim warunkiem mogła się zgodzić na szaleństwa w śniegu. Piękne dziewczyny? Czyżby to miał być komplement? Chyba pierwszy w jej życiu, jaki usłyszała. Próbowała ukryć swoje zawstydzenie i buraka, którego mimo swojej woli spaliła. Tak więc na chwilę okręciła twarz w drugą stronę.
Chyba na Russella masaż wpływał podobnie jak na nią, ale nie mógł się powstrzymać od uśmiechania się do niej. - Chyba nie mówisz poważnie. Jesteś krukonką, więc powinnaś wiedzieć, że to nie tylko głupi przedział. Nie żałuję, że jestem odważnym, dzielnym, szczerym gryfonem. Po prostu oprócz niesamowitego ciała, jakie posiadam, chciałbym mieć więcej oleju w głowie, by móc zaimponować kobietom takim jak ty - czasami niestety to było bardzo trudne. Nie to, że czasami udawał mądrego, by móc innej zaimponować czy coś. Sam już się gubił w tych swoich myślach. Oby to była wina przyjemnego masażu, bo nie wie, jak sobie poradzi, z tym że sam nie wie, kim chciałby być. - Nie było okazji? No nie żartuj? Ile już zim przeżyłaś? I ani razu nie uderzyłaś nikogo śnieżką, wywołując przy tym wojny? - parsknął śmiechem. Oczywiście nie śmiał się z niej a z sytuacji. Właśnie rozmawiali o śniegu, kiedy to wszędzie ich otaczał. Nie do wiary, że jej się to nigdy nie zdarzało. - Nie musimy z ciebie lepić bałwana. Jedynym bałwanem, jaki tu jest, to jestem ja. Całoroczny bałwan - o tak. Tym na pewno uda mu się zaimponować nie jednej kobiecie. Oto miał przy sobie niepodważalny dowód. Kiedy dziewczyna odwróciła głowę w drugą stronę, poczuł się dziwnie. Czyżby powiedział coś nie tak i nie chciała już na niego patrzeć? Jednak nie skomentował tego, tylko skupił się na przyjemnym uczuciu masażu. Zaczynał się czuć jak nowo narodzony. Nic dziwnego, że te zabiegi były takie drogie. Działały cuda.
Gdy czerwony odcień choć trochę zszedł z jej twarzy, okręciła głowę z powrotem w jego stronę. Czyżby wyglądał jakby trochę mu ulżyło? Kaia uznała, że to tylko złudzenie i posłała mu szeroki uśmiech. - Widzisz? Opisujesz się tylko za pomocą cech, które są przydzielone twojemu domowi, a mówisz, że nie masz tych, których ma inny dom. Gdybyś nie wiedział o czymś takim jak hogwarcki przydział zapewne miałbyś całkiem inne mniemanie o sobie - powiedziała naprawdę poważnie. Czasem bawiła ją ta cała szopka między domami, ale już nic na to poradzić nie mogła. Tiara Przydziału istniała niemal od zawsze i wątpiła, by coś mogło ten pierwszoroczny zwyczaj zmienić. Na pewno nie jej słowo. - Nie, nigdy nie uderzyłam nikogo śnieżką. Jedyne, co mnie łączy z zimą, to chęć jej malowania. Wszystko jest wtedy takie bajeczne, a nie potrzeba wielu kolorów, by oddać piękno krajobrazu - wyjaśniła, oczyma wyobraźni momentalnie przenosząc się do kilku swoich obrazów. Aż ją natchnęło do malowania, ale miała podejrzenia, że Russell nie odpuści jej bitwy na śnieżki. No i miała nadzieję, że nie mówił poważnie o tym bałwanie. Przecież wydawał się być... całkiem przyzwoity.
- Pewnie masz rację. Mam również cechy innych domów, ale niekoniecznie chcę o tym mówić. Tiara nie bez powodu przydzieliła mnie do domu lwa- zaśmiał się. Nie wiedział do końca, dlaczego powstały te domy. Przerabiali ten sam materiał, chodzili na te same zajęcia i tak dalej. By wzbudzić w nich chęć rywalizacji? By raz w roku ktoś dostał puchar domu? By różnili się pod względem ubioru? Nie, żeby narzekał na szkolną szatę czy coś. Chociaż on na zajęcia wolałby przychodzić w swoich ubraniach, które nosił na co dzień. Tutaj jakoś w nich mogli chodzić, a również były zajęcia. To było męczące. Te ciągłe szaty, szaliki i inne części, które miały wskazać na dom, z którego był, ale mniejsza z tym. - Tutaj nie chodzi o uderzenie kogoś, a o zabawę. Nie zrozumiesz, dopóki tego nie spróbujesz. Uwierz mi na słowo, warto - znał w swoim życiu parę artystek, które wolały rysować, malować, a nawet pisać, ale nigdy tego nie do końca nie zrozumiał. Owszem ich prace były niezwykłe, piękne i tajemnicze. Jednak gdzie tu zabawa i integracja z innym człowiekiem? Człowiek to gatunek stadny więc nikt nie powinien się odcinać od reszty społeczeństwa. Postanowił jednak nie mówić jej o tym, tylko delektować się jej pięknem oraz masażem. Ciekawe co to za olejki stosowali.
Mimo dziecięcego ciała, nie zamierzała rezygnować z atrakcji. Miała zaplanowany peeling jako Sol-studentka, więc mogła też tu przyjść jako Sol-dziewięciolatka. Znowu zostawiła swoje rzeczy i owinięta w ręcznik pojawiła się w gabinecie. Z zaskoczeniem wlepiła spojrzenie dziecięcych oczu w @Ezra T. Clarke, który już szykował się do masażu. Przecież ona też się umówiła! Zaraz jednak dostrzegła, że w pomieszczeniu są dwa łóżka. Nie była pewna, czy to dobry pomysł, ale skoro już przyszła, to nie zamierzała się wycofywać. - Hej - rzuciła w jego kierunku, nie będą pewna, czy ma szansę ją poznać w tym stanie. Starała się za bardzo nie zerkać na Ezre w samym ręczniku, zwłaszcza, że w tym dziecięcym ciele było to nawet bardziej dziwne, niż by było normalnie. - Polecam masaż olejkami, bardzo... odświeżający. Czuje się prawie jak nowo narodzona. Sol, jakbyś nie poznał - pokręciła głową, bo nie wiedziała, czy w małej wersji jest tak samo łatwa do rozpoznania. Chciała usiąść na łóżko, ale to okazało się sporym wyzwaniem. Umówmy się, nawet teraz była jako niska, jako dziewięciolatka też nie błyszczała wzrostem. Zmarszczyła nos i z determinacją próbowała wspiąć się na to głupie łóżko, ale jednak bała się podskakiwać owinięta tylko ręcznikiem. - Głupie dziecięce ciało - fuknęła oburzona, zastanawiając się, po co w ogóle te fotele są tak wysoko.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Zdecydowanie recepcja powinna była bardziej pilnować zabiegów, na które umawiała swoich gości, ponieważ było to już drugie uchybienie, którego doświadczył Ezra. A należało chyba szanować, że nie każdy marzył, aby spotkać półnagiego kolegę, samemu jednocześnie będąc przyodzianym jedynie w ręcznik... On jakoś szczególnie nie narzekał, bo do wstydliwych nie należał. A jednak widok dziecka odrobinę go w tym wszystkim skonfundował. - Eee, cześć? - odparł, marszcząc brwi i spoglądając na drzwi, przez które wkrótce miała przyjść osoba wykonująca zabieg wraz z przygotowanym peelingiem cukrowym. Miał nadzieję, że jednak nastąpi to jak najszybciej. Pomogło mu jednak, kiedy dziewczynka się przedstawiła - od razu wiedział, że poznawał jakiś charakterystyczny akcent na jej buzi, choć nie znał Sol na tyle dobrze, by od razu ją skojarzyć. - Słodka Roweno, co oni ci zrobili... - Zmierzył ją od stóp do głów, a krótki śmiech uciekł z jego ust bezwolnie. Chyba jednak pokładał coraz mniejszą wiarę w te zabiegi. - To znaczy, nie, żeby nie cieszył mnie twój widok, ale jednak nie chciałbym w następnym numerze obserwatora czytać o sobie jako pedofilu. - Nie było to dobre zrządzenie, że akurat jeszcze byli sami. Sam się czuł trochę niezręcznie, rozbierając się przy dziewięciolatce - nawet ze świadomością, że była to ta sama Gryfoneczka, którą hobbystycznie denerwował. - Pomóc ci? - zaoferował się z ironicznym uśmieszkiem czającym się w kąciku wargi. - Trzeba przyznać, że od twojego dzieciństwa na pewnym polu niewiele się zmieniło...
Założyła ręce na piersi i zmarszczyła nos, kiedy się zaśmiał. Faktycznie trudno było ufać tym zabiegom po czymś takim. Jasne, masaż mógł działać trochę witalizująco i odmładzająco, ale ktoś tutaj stanowczo przesadził. Wnioskując po minie pracownika spa, to wcale nie była jakimś odosobnionym przypadkiem, co chyba nie świadczyło o zabiegu najlepiej. Miała nadzieje, że z peelingiem uda się obyć bez tego typu niespodzianek. - Racja. Obserwator chyba i tak już napisał o tobie wystarczająco, nie? - rzuciła niewinnym, dziecięcym głosikiem, starając się nie okazać frustracji z przeszkody, jaką było wysokie łóżko. Już wystarczająco męczyła się z tym nacodzień. Nie było nic gorszego niż konieczność proszenia ludzi o pomoc bo coś jest za wysoko, a ona nie jest w stanie się do tego wspiąć. Na szczęście w magicznym świecie różdżka często ratowała sytuację i to było prawdziwe błogosławieństwo, ale kiedy była w swojej rodzinnej miejscowości, często dalej była zdana na łaskę i niełaskę obcych. - Nie trzeba - odparła dumnie i ze znacznie mniejszą gracją w końcu złapała fotel po drugiej stronie i wspięła się na niego nieporadnie. - Ha, ha - przewróciła oczami. - Bardzo dużo się zmieniło - dodała oburzona. Oczywiście, do żartów ze wzrostu była już przyzwyczajona, ale i tak i tak zawsze czuła potrzebę obrony na tym tle.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
On sam na pewno polecić mógł hydromasaże - woda i ładne zapachy jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Nawet teraz dało się wyczuć charakterystyczną woń z nutą pomarańczy, która przylgnęła do jego skóry podczas poprzedniej wizyty w spa. - Cóż, nie ma czegoś takiego jak zła sława, nie? Ważne, że mówią, dopiero potem trzeba się martwić jak. - Pewnie faktycznie dosyć dużo rubryczek zajął swoją osobą. A mimo to dalej był wiernym fanem tej głupiej gazetki - z czegoś trzeba było śmiać się w życiu. - Ale to chyba już jakiś rodzaj bohaterstwa. Dzięki temu inni mogą się cieszyć nieskalaną opinią. - Nie każdy bohater nosił przecież pelerynę i był tego doskonałym przykładem. W końcu nawet zaoferował jej swoją pomoc! To, że Sol wolała unosić się dumą było zupełnie inną kwestią. Sam przysiadł na krańcu łóżka, poprawiając ręcznik na biodrach. - No już, już. Masz rację. Dzieci mają jeszcze prawo do wiary w takie cuda, wybacz mi. To był ostatni żart. Ale swoją drogą - sportowy czy peelingujący? Oba brzmią kusząco. - Czymś zupełnie bezczelnym i nieaprobowanym byłoby przemknięcie spojrzeniem po jej ciele - miał jednak z tyłu głowy jej przypadłość, a ona z kolei przywodziła od razu myśl o bliznach... Nie chciał jednak otwarcie poruszać tego tematu, w jakiś sposób będąc świadomym, że nie każdy był tak otwarty jak Mefistofeles. Tym bardziej, że wedle Ezrowej wiedzy, Sol jakimś magicznym sposobem nie należała jeszcze do fanek jego ujmującej osobowości...
W zasadzie z tym stwierdzeniem Sol się nawet zgadzała. Sama lubiła być w centrum uwagi i prawdę mówiąc rozumiała to podejście, chociaż ona nie radziła sobie z krytyką i pomówieniami aż tak dobrze, a gdyby ktoś próbował ją ewidentnie oczernić w obserwatorze, pewnie zaszyłaby się pod kołdrą i przez dłuższy czas spod niej nie wychodziła. Zazdrościła mu tak swobodnego podejścia i odporności na tego typu głupie artykuły. Nie miała pojęcia ile było w tym prawdy, ale tak naprawdę nie miało to znaczenia, bo zawsze znajdowała się masa ludzi, która była gotowa uwierzyć w każdą głupotę. Chciałaby wierzyć, że ich opinia nie ma znaczenia i pewnie dla Ezry właśnie nie miała, ale ona nie potrafiła zachować takiego dystansu i nie uzależniać opinii o sobie od innych ludzi. - No nie wiem. Plotek nigdy za mało, na każdego się coś znajdzie. Chociaż faktycznie sporo bierzesz na siebie - pokręciła głową. Trochę mu współczuła, a trochę zazdrościła, że tylu ludzi faktycznie obchodzi to, z kim aktualnie się spotyka, co przeżywa, jakie ma problemy. Kogoś obcego obchodziło to na tyle mocno, żeby usiąść i napisać artykuł. To było na swój sposób imponujące. Już otwierała usta, żeby zareagować na jego kolejny żart obruszona, ale kiedy dokończył, pokręciła tylko głową. - Nie wierzę - przyznała i rozsiadła się wygodniej na fotelu, bo jak widać, komuś tu się nie spieszyło i nie zamierzał przychodzić punktualnie na umówiony zabieg. - Peeling. A ty? - zapytała. Oczywiście, że chciała usunąć blizny. Nie wiedziała jak to się ma do tego, że teraz jest umieszczona w tym małym ciele, ale spróbować było zawsze warto. Pozbycie się tych okropnych blizn było tym, o czym marzyła już od dawna. Ciągle jej tylko o tym przypominały, a już jedno, wyraźne przypomnienie raz w miesiącu wydawało się więcej niż wystarczające.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Słowa miały magiczną moc - jeżeli coś się powtarzało często i z uporem, ostatecznie nie miało innego wyboru, jak stać się prawdą. Ezra nie był gruboskórny od zawsze; trudno był zapomnieć jak jeszcze wcale nie tak dawno panikował na samą myśl, że ktoś mógłby się dowiedzieć o jego zauroczeniu mężczyzną. Jak wewnętrznie drżał z irytacji, gdy ktoś na poważnie mógł mu zasugerować wykroczenie poza przyjętą normę. Bał się i martwił zbyt długo, aż w końcu z tego wyrósł. Ostatecznie głupi tekst na plotkarskim profilu nie potrafił go już zaboleć - ta masa ludzi, która spijała zapisane słowa nie była wiele warta. A te najważniejsze osoby i tak znały prawdę. Tym bardziej, że atencja mimo wszystko bywała miła. - What can I say except you're welcome? - zanucił tylko, nie wiedząc, czy Gryfonka w ogóle miała prawo załapać. - Zresztą, wiesz że lubię uwagę. Na twoim kółku daję o tym znać. Swoją drogą, mam nadzieję, ze nie przegapiłem niczego super ważnego ostatnio... Nie byłem w formie na przepychanki. - Miał nadzieję, że mimo tego nie rozeszli się po chwili, wszyscy potakując sobie wzajemnie... - Peeling. Nie uprawiam sportów, nie potrzebuję sportowego masażu - zaśmiał się, trochę bezrefleksyjnie pocierając drobne blizny pokrywające ręce i w ten sposób być może zwracając na nie uwagę. - Wszyscy chcemy być piękni i ukryć nasze błędy, czyż nie? - Nie chciał jednak zniknięcia każdego znamienia z ciała. Ślad po szkle z dzieciństwa i znamię powstałe w labiryncie jakoś już się z nim zrosły, przez co miał wrażenie, że bez nich nie byłby tą samą osobą...
Sol była mistrzynią wmawiania sobie wszystkiego, ale nie zawsze to działało tak jak powinno. Może faktycznie z czasem miało być inaczej, ale póki co, budowanie odporności szło jej... powoli. Trzeba było przyznać, że chociaż nie miała z Ezrą najcieplejszych stosunków, to jego obecność na kółku była cenna. Ona te spotkania traktowała jak swoje dziecko i bardzo wazne dla niej było to, żeby była jak największa aktywność. Kontrowersyjne opinie jej nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie, wiedziała, że tylko one mogą porządnie nakręcić dyskusje, zwłaszcza, że ona do wielu rzeczy podchodziła elastycznie, przynajmniej na tych spotkaniach. - Nie da się ukryć... - przyznała, przypominając sobie dyskusje o czarnej magii, która, prawdę mówiąc, poszła znacznie lepiej niż ostatnia o mugoloznawstwie. Nie wiedziała, czy to kwestia tematu, czy towarzystwa, ale nie dało się ukryć, że zarówno Ezra jak i Fire mieli sporą siłę przebicia. - Przegapiłeś spotkanie o mugoloznawstwie. Ale dyskusja była raczej spokojna – przyznała szczerze. Jej może przydałby się masaż sportowy, ale zawsze mogła tu jeszcze wrócić, żeby trochę się zregenerować. Narazie musiała spróbować zabiegu, który obiecywał świetne skutki, ale prawdę mówiąc, nie wierzyła w to tak do końca. Już od dawna szukała rozwiązania i sposobu, żeby pozbyć, albo chociaż zmniejszyć te blizny, ale póki co nic nie przynosiło efektu i przestała już wierzyć, że cokolwiek może pomóc. - To prawda – przyznała. Były błędy, które z całą pewnością chciała ukryć i zakopać jak najgłębiej. Skierowała wzrok na miejsca, które przecierał i dostrzegła wyraźne blizny. Widocznie nie tylko ona liczyła, że ten peeling przyniesie efekt. Jej ślady były niestety naprawdę wyraźne i nie trzeba było się przyglądać, żeby zobaczyć blizny na jej dekolcie i ramieniu. - Szkoda, że nie zawsze się da – w jej głosie było słychać wyraźne niezadowolenie tym faktem. Daleko jej było do podejścia Mefisto, zazdrościła mu tego, że mimo tej okropnej przypadłości faktycznie dobrze się ze sobą czuje. Ona nie sądziła, żeby to w ogóle było kiedykolwiek możliwe.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Skinął głową, również wracając myślami do poprzedniej dyskusji - niektóre tematy charakteryzowały się mniejszą wymuszoną poprawnością polityczną, inne większą. Tak jak z pewnym ostracyzmem mogłoby się wiązać uznanie skrzatów za istoty pozbawione praw do godnego traktowania lub ostra krytyka brudnej krwi przy okazji dyskusji o obowiązkowych zajęciach, tak po prostu czasem nie istniała odpowiedź "bardziej pożądana". Stąd śmielej można było się angażować - tym bardziej, kiedy były osoby jak on czy Fire, które były gotowe iść na pierwszy ogień i ośmielić pozostałych. - Zanudzicie się bez nas, kiedy już skończymy szkołę. Albo raczej wreszcie, w moim przypadku. - Pokręcił głową, śmiejąc się sam z siebie - poprzedni rok wiązał się dla niego z olbrzymim wręcz wstydem, zbyt długo jednak trwał jako prawie-absolwent, by mieć siłę się tym niefortunnym wynikiem własnych pomyłek przejmować. Usłyszał za drzwiami jakiś ruch, który sugerował, że lada chwila mieli zostać uwolnieni od jedynie wzajemnego towarzystwa. I choć nie wymagało to od niego głębokiego odetchnięcia, to mimo wszystko grzecznościowe tematy wkrótce miały się wykończyć. A wtedy? Nikt nie wiedział, co wtedy. - Prawda, niektóre rzeczy trzeba zaakceptować, bo w innym wypadku byśmy oszaleli z żalu. I zrozumieć, że w cudzych oczach ślady tych błędów nie są takie przerażające i odpychające, jak w naszych. Mamy w końcu tendencję do demonizowania samych siebie - rzucił, wcale nie próbując jej jawnie pocieszyć... Uważał jednak, że były to dobre słowa do powiedzenia, kiedy tak spoglądała na własne blizny; może i wyraźne, może i przeczące kanonicznej estetyce. Nie uważał jednak, by potrzebowała je za wszelką cenę zasłaniać. - Chcę powiedzieć, jeżeli się nie uda, to też nie będzie taka tragedia. - Wzruszył lekko ramionami, przenosząc wzrok na drzwi, których klamka wreszcie się poruszyła.