Zanim ruszysz na stok, musisz zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt. W tym miejscu możesz zarówno wypożyczyć czarty i snowflow na czas wyjazdu, jak i kupić je i zabrać ze sobą do domu! Pamiętaj, że posiadając swój sprzęt, będziesz trochę lepiej radził sobie na stoku.
Zanim napiszesz w jakimkolwiek innym temacie na stoku, odnotuj stratę galeonów i wstaw tutaj uzupełniony kod. Może temu towarzyszyć post, lub wątek, ale nie musi.
Nie planował wywołać zamieszania na pół wypożyczalni i sam trochę się tym wszystkim zakłopotał, zaraz lecąc z rękoma do obu pań; nie było to konieczne, bo jedna pozbierała się z małym zadowoleniem, a druga chyba chciała szybko od tej małej tragedii odejść. Leonardo przepraszającym uśmiechem pożegnał nieznajomą, zaraz wracając spojrzeniem do swoich koleżanekpodopiecznych rozmówczyń. - Hm, wtedy braterstwo byłoby na jeszcze większą skalę - potaknął. - Pierwsze lata edukacji byłem w Tecquali, to tam też się nie bawili w tego typu rzeczy. Ale nawet lubię domy hogwarckie, byle się ich nie trzymać jakoś tragicznie mocno. Na pewno są pomocne dla młodych i nowych, bo po prostu masz z automatu "swoją ekipę"... - Pochylił się nad jedną z desek, prędko dochodząc do wniosku, że jest za mała. Przesunął się krok w bok, omiatając wypożyczalnię spojrzeniem. - Pilnował... Czyli jak będziecie się ścigać, to powinienem się z wami ścigać? Bo jak tak, to popieram! - Może mało taktowne, biorąc pod uwagę doświadczenie Morgan z wyścigami, ale Leo nie miał niczego złego na myśli. Nie chciał być brany tylko jako nauczyciel, który pójdzie z nimi na stok i zepsuje całą zabawę. - I wystarczy Leo, tak swoją drogą. Nie jestem jeszcze nawet profesorem, więc chyba nie ma sensu się bawić w niepotrzebne formułki...
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Zamrugała, przyglądając się Carmel nieco niepewnie, bo znała ją na tyle, by wiedzieć, do czego Gallagher była zdolna. Postanowiła nie komentować jej zagorzałości i deklaracji, aby z jednej strony jej nie podpuszczać, a z drugiej nie dawać jakoś przesadnie znać o tym, że się martwiła, czy chodziło jej po głowie przypomnienie, by w pierwszej kolejności nauczyła się radzić sobie z takimi podopiecznymi, by i one i ona byli zadowoleni z radosnego współżycia i wszystko odbywało się w symbiozie, a nie opierało się na strachu, czy wzajemnym niezrozumieniu. Wszelkie zwierzaki dla Moe były od zawsze bardzo trudnym tematem. - Z wiekiem i tak się raczej wyrasta z szufladkowania. Może dlatego, że nie da się kompletnie nie mieć żadnej z cech pozostałych domów. - palcami zrobiła w powietrzu cudzysłów, wspominając o sposobie doboru uczniów przez tiarę, po czym wzruszyła ramionami. Podział był na tyle sprzyjający, że wzajemna rywalizacja potrafiła nieźle pchać do przodu tych, którzy rzeczywiście się w nią wkręcili. Naukowo, sportowo, pozalekcyjnie. Jak kto chciał. Ale w każdej dziedzinie pojawiała się iskra, która podpowiadała, aby walczyć o to, by być w tym lepszym niż ci z innych domów. - Świetnie się składa, bo lubię ściganie. - odbiła piłeczkę, co w tej sytuacji było równie nie na miejscu, co zwyczajnie pokazywało, jak potrafiła gasić w sobie większość negatywnych odczuć, gdy zależało od tego dobre samopoczucie tu i teraz oraz podtrzymanie optymistycznego tonu dyskusji. - Proponuję szybko się decydować. Najlepiej zanim nas stąd wyrzucą za wszczynanie burd. Biorę tamte czarty. I ten flowboard. Nie dajcie na siebie czekać. Nie chcę sama dostać mandatu za szybką jazdę. - wskazała kolejno parę czart, z których dwa kotki - czarny i biało-czarny - patrzyły na siebie na białym tle, a następnie na czerwony snowflow ze stylizowaną literą 'G', po czym ruszyła do kasy. Zażyczyła sobie dostarczenie czart do pokoju w resorcie, a deskę chwyciła pod pachę. Chwilę później już jej nie było. I nie mogli mieć pewności, czy to rzeczywiście przez pośpiech i nakręcenie na jazdę na desce, czy z obawy przed tym, że mogliby ujrzeć jej początkowe kaleczenie na którejś z niebieskich tras.
Dwóch zakłopotanych Gryfonów w jednym miejscu to chyba dość niecodzienny widok, a zakłopotanie Leonardo paradoksalnie pogłębiło stan Carmel, sprawiając, że rumieńce ani myślały zejść z jej policzków. Oczy jej zabłysnęły kiedy wspomniał o szkole, z której pochodził. Miała świadomość, że nie od początku był w Hogwarcie, ale nie znała go na tyle dobrze – cóż, właściwie wcale nie znała go prywatnie – by wiedzieć o tym cokolwiek więcej. Popatrzyła na nim z wyraźnym zainteresowaniem i na samym końcu języka miała prośbę, by powiedział na ten temat coś więcej. Ostatecznie ugryzła się w niego w porę i wypaliła jedynie: — A jadł p...eś węża? — bo to właśnie była ciekawostka, którą głównie zapamiętała na temat Tecquali. Nie miała pojęcia jak można wpaść na to, żeby zrobić z węża przysmak, wiedziała za to, że gdyby tylko miała taką okazję, chętnie by go spróbowała. Dziwnie było jej mówić do niego na "ty", nawet jeśli nie zawsze był dla niej nauczycielem. Nie była nawet pełnoletnia, może stąd brało się jej zawstydzenie? Gdyby była studentką, pewnie nie patrzyłaby na to w taki sposób, dystans byłby mniejszy. Choć trzeba przyznać, że nawet w tym momencie znacznie się zmniejszał. Leo był zwyczajnie miły i szybko odniosła wrażenie, że nie sposób czuć się źle w jego towarzystwie. Trzeba by się do tego naprawdę mocno postarać. Uśmiechnęła się tylko kiedy zaczęli mówić o wyścigach i przysunęła się bliżej Moe, chcąc jakoś dać jej wsparcie, o które wcale nie prosiła. — Żeby się z nami ścigać, musisz nas dogonić — z rozbawieniem zadarła głowę by spojrzeć prosto w ciemne oczy „olbrzyma” z pewnym wyzwaniem. Wydobyła z plecaka sakiewkę i podeszła do kasy, by zakupić swoją wymarzoną deskę w niuchacze.
| z/t
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Takie drobne szufladkowanie Leonardo nie przeszkadzało - dawało jakieś zapewnienie, że ma się swoją ekipę, co po prostu lubił. Pasowało mu poczucie przynależności, podobnie jak pasowała mu subtelna nuta rywalizacji pomiędzy hogwarckimi domami. Trzeba przyznać, że to jedno akurat miało sens; dyskretnie zachęcało uczniów do bycia lepszymi. Inna sprawa, że to jedynie teoria, bowiem praktyka pokazywała zupełnie inne oblicza obecnego systemu. - Wielokrotnie! Bardzo lubię. Co jak co, ale za kuchnią to tęsknię - przyznał szczerze, bardzo ceniąc nie tylko stricte meksykańskie dania, ale również takie słynne potrawki jak wężowe. Zanotował w pamięci zaciekawienie Carmel akurat tym jednym tematem, lecz nie ciągnął jej teraz za język. Wystarczyło im chyba niezręczności jak na jedno spotkanie; wyczuł, że przejście na "ty" nie było w jej przypadku płynne i w gruncie rzeczy nie chciał jej do niczego zmuszać. Przyzwyczaił się już do tego, że Hogwartczycy mówią do niego per "pan". - O, no i to jest interesujące wyzwanie... - Zaśmiał się krótko i pozwolił dziewczynom na przeprowadzenie zakupów, samemu jeszcze chwilę się rozglądając po sklepie. Pomachał Gryfonkom, kiedy wychodziły, co miało być swego rodzaju "idźcie beze mnie" i "i tak zobaczymy się na stoku"; dobieranie deski nie było takie proste dla prawdziwego fana... Zwłaszcza, kiedy z uroczą ekspedientką tak przyjemnie się rozmawiało łamanym angielsko-francuskim.
/zt
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Podbój okolicznych stoków nie miał większych szans powodzenia bez odpowiedniego sprzętu, więc wizyta w wypożyczalni była punktem obowiązkowym do odhaczenia. Wprawdzie posiadał już jakiś własny, ale zdecydowanie najlepsze lata za sobą, a to była dobra okazja, żeby wyposażyć się w coś nowego i nieśmiganego. William przez dłuższą chwilę przyglądał się bogatej ofercie czartów oraz snowflów i choć bardzo go kusiło, żeby dokonać zakupu obu – byłoby go w końcu stać – ostatecznie zdecydował się jedynie na deskę, bo mimo wszystko przecież oszczędzał na sprzęt do quidditcha, a wywalenie takiej sumy jednak ostro nadszarpnęłoby jego finanse. Po podjęciu decyzji nie zastanawiał się praktycznie w ogóle nad wyborem motywu – ciemnozielony ze srebrnym ślizgońskim wężem wydawał się wprost idealny. Po dokonaniu zapłaty chwycił snowflow pod pachę i czym prędzej ruszył na stoki, żeby wypróbować swój nowy sprzęt.
| z/t
Kto: ja! Co?: snowflow Co robisz?:kupuję Potrafisz jeździć?: tak