First topic message reminder :

Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki.
Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.

Czas było przekierować trochę uwagi na szukających, zwłaszcza, kiedy dostrzegłam kątem oka, że Morgan radzi sobie całkiem nieźle. Na chwilę straciła środek rozgrywki z oczu i kiedy miała tłuczek do dyspozycji, zamiast celować w obrońce czy ścigającego, skierowała go prosto w gryfonkę. Z zaskoczeniem przyjęła fakt, że znowu trafiła. Widocznie w ciąży, mimo dużo mniejszej sprawności też dawała sobie nieźle radę. Widziała, że przerwała jej w najgorszym możliwym momencie i bardzo ją to uciszyło. Kiedy doszła do wniosku, że kupiła sobie trochę cennego czasu, znowu wróciłam spojrzeniem na rozgrywającego kafla. Musieli wziąć się w garść, bo z bramkami z ich strony było różnie.

Kuferek: 5 +6
Kostka: H, trafiam

Kości / Litery / Przerzuty: 3 -> 2 -> 4 -> 2 ->  1 xD
Kuferek: 81 pkt
Własny sprzęt: Rękawice ochronne ze skórki cielęcej (+1 GM), sportowe ochraniacze (+1 GM), koszulka quidditchowa (+1 GM), nimbus 2015 (+6 GM), gogle quidditchowe (+1 GM), kompas miotlarski (+1 GM), kask quidditchowy (+1GM)
Wykorzystany sprzęt drużyny: -
Łączna liczba punktów: 93 pkt
Pozostałe przerzuty: 8/9

Miała mieszane uczucia co do tego meczu. Jeśli Puchoni chcieli wciąż walczyć o puchar, to musieli dać z siebie absolutnie wszystko, ale jakoś nie czuła takiej ekscytacji co zawsze. Plotki szybko się rozchodziły i nawet do niej dotarła informacja o tym, że Boyd miał wypadek i nie zagra na meczu. Był świetnym pałkarzem i poważnym przeciwnikiem, a jednak jego brak w składzie drużyny zamiast ulgi przynosił smutek. Wylatując na boisko, nie umknął jej uwadze fakt, że wszyscy Gryfoni mieli identyczne koszulki, jako akt solidarności dla nieobecnego zawodnika. Nie mogła nie uśmiechnąć się delikatnie na ten widok. Moe dbała o swoich jak mało kto, Nan mogłaby się tego od niej uczyć.
- Powodzenia. - Jak zwykle uścisnęła dłoń kapitan Gryfonów, obdarzając ją wesołym uśmiechem. Uwielbiała ten moment, kilka sekund przed gwizdkiem, emocje sięgały wtedy absolutnego zenitu.
Piłka poszła w górę, a Tadeusz momentalnie ją przechwycił, nie dając szans przeciwnikom. Niestety nie padły pierwsze punkty, obrońca dał radę uratować sytuację i piłka wróciła do gry, tym razem do drużyny przeciwnej. Williams jednak nie mogła skupiać się wyłącznie na kaflu, krążyła dookoła, pilnując tłuczków, by w razie potrzeby posłać je w przeciwników lub bronić swoich. Tym razem nic (albo nikt) nie mógł jej rozproszyć, więc była podwójnie skupiona na zadaniu.
- TAAAAK! BRAWO OLKA! - Wykrzyczała, widząc jak Krawczyk w pięknym stylu zdobywa pierwszą bramkę. I to było dobre rozpoczęcie meczu! Zacisnęła palce mocniej na pałce, czekając tylko na okazję do ciosu i już chwilę później tłuczek znalazł się w odpowiednim położeniu, aby posłać żelazną kulę w kierunku Gryfonki na bramce, aby dać swoim ścigającym szansę na zdobycie kolejnych punktów.

Kości / Litery / Przerzuty: 5
Kuferek: 0
Własny sprzęt: totalnie własne ochraniacze od Morgan = 1
Wykorzystany sprzęt drużyny: Błyskawica, kask, rękawice, gogle, koszulka, kompas = 9
Łączna liczba punktów: 10
Pozostałe przerzuty: 0/1

Tak sobie myślę, że może moja obecność nie jest taka tragiczna, bo przynajmniej dodaję więcej czerwieni do tej mieszanki barw na boisku. Wiernie pokrzykuję słowa wsparcia dla swoich współzawodników i zupełnie przypadkiem zagrzewam raz też Puchonów, później dodając mało wyraźne "tylko nie przesadzajcie z tym szczęściem", bo jednak trochę za dobrze idzie tym kurczakom.
Próbuję się jakoś zrehabilitować za moją pierwszą porażkę i jeszcze to niefortunne wspieranie przeciwników, ale kiedy tylko mam okazję, to znowu kąty źle się układają w mojej głowie i, co tu dużo mówić, pewnie lepiej by było, gdybym stuknął się tą moją pałką w łeb. Z żałosnym jękiem zataczam kółko na tej miotle, która chyba zaraz ugnie się pod ciężarem mojego frajerstwa, ale niewiele mogę już z tym wszystkim zrobić - ewentualnie przygotować plan przeprosin dla Pani Kapitan i Jednorękiego Boyda, którego numer rozgłaszam na plecach.

Kości / Litery / Przerzuty: bez kości
Kuferek: 0
Własny sprzęt: nie
Wykorzystany sprzęt drużyny: miotła, koszulka, kask, ochraniacze, gogle
Łączna liczba punktów: 10
Pozostałe przerzuty: 0/1

Wiedziała, że nie zawsze można wygrywać i po zejściu z boiska wcale nie zamierzała sobie tego wypominać, ale było jej głupio – wobec kapitan i całej reszty solidarnej drużyny. Była pewna, że nikt nie będzie miał jej tego za złe i to nie (tylko) dlatego, że nie istniała, ale prawda była taka, że na ten moment niewiele to znaczyło. Pobladłe wcześniej policzki zalał rumieniec wstydu i minęło parę ładnych chwil, nim przeszła nad tą sytuacją do porządku. W końcu wzięła kilka wdechów, wyprostowała się, przyjęła pozycję rodem z treningów i skupiła się jak nigdy dotąd, chcąc mieć pewność, że tym razem nie nawali.
Niestety trudno było dyskutować z siłą tłuczka, zwłaszcza takiego ciśniętego przez kapitan przeciwników. Widziała, że Kai próbuje jakoś uratować sytuację, ale piłka była szybsza – mimo próby uniknięcia ataku, uderzyła ją w ramię, uniemożliwiając sięgnięcie po kafla. W oczach stanęły jej łzy, ale zacisnęła dzielnie zęby, nie pozwalając, by te wypłynęły na policzki. Zamrugała, odetchnęła i poleciała po piłkę, razem z gęstą siłą przełykając smak porażki.

By @Elijah J. Swansea

Kości / Litery / Przerzuty: 4 przerzucone na 4 przerzucone na 2
Kuferek: 50
Własny sprzęt: kompas +1
Wykorzystany sprzęt drużyny: miotła, kask, rękawice, gogle, koszulka -> +5
Łączna liczba punktów: 56
Pozostałe przerzuty: 2/5

Nie wierzyła w to co się działo. Kolejne natarcie i kolejna skuteczna obrona. Chyba naprawdę nie doceniała tej drużyny. I to był wielki błąd. Bo wiedziała, że jej rzut był naprawdę trudny do obronienia, ale najwidoczniej poziom między nią a obrońcą przeciwników był na tyle wyrównany, że śmiało mogła powiedzieć, że gra na linii atak-obrona toczy się zawzięcie. Ciekawe jak będzie dalej.
Mimochodem, przelatując miedzy jedną połową boisk, a drugą obserwowała grę innych zawodników i musiała powiedzieć, że pałkarze podejrzanie na razie nie wyprowadzali tłuczków z jakąś konkretną petą. Nie, żeby narzekała, ale jednak to było trochę dziwne. Jakby miało uśpić ich czujność, aż w pewnym momencie poleci taka fala dzikich piłek, że nie zostanie z nich nawet mała kosteczka. Merlinie, oby tak nie było. Ma dość szpitali... Ale stało się - zauważyła, że nadzwyczaj ożywiony tłuczek leci w stronę Hope, jednak ta była skupiona na swoim zadaniu czyli obronie. Worthington zdążyła do niej krzyknąć, zanim dziewczyna dostrzegła mknącą ku niej z ogromną prędkością piłkę. Nie mogła nic więcej zrobić. Koleżance nieźle się oberwało, a oni stracili kolejne punkty. Świetnie, po prostu świe-tnie.
I znowu była przy piłce, przyciskając ją ciasno do tułowia i mknąc miedzy zawodników, aby być jak najbliżej swojego celu, jednak w między czasie oceniając czy nie ma gdzieś w pobliżu Claude, by po chwili zdecydować się na podanie jej.

Claude Berrett

Kości / Litery / Przerzuty: strata
Kuferek: 0 GM
Własny sprzęt:
Wykorzystany sprzęt drużyny: cały drużynowy
Łączna liczba punktów: 12
Pozostałe przerzuty: 0/1

Spotkanie nie układało się najlepiej. Właściwie to takie określenie było najbardziej dyplomatycznym z możliwych. I nie pomagało bycie zjednoczonym wokół jednego celu, kiedy ignorowało się większość zaproszeń na treningi i nie znało się większości podstawowych pojęć Quidditcha. Jego obecność na miotle była nieporozumieniem i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. I jeżeli dotąd był przekonany, że to nie on miał decydować o wyniku, tak powoli dostrzegał swoje błędy w myśleniu. Tutaj cała drużyna powinna mieć równy poziom. Albo przynajmniej celować w niego regularnym zainteresowaniem i zaangażowaniem. Tego Gryfonom brakowało. Brakowało im tego jak nigdy. A puchońscy ścigający robili z Berrettem, co chcieli. Strata.

Kości / Litery / Przerzuty: 1
Kuferek: 0
Własny sprzęt: totalnie własne ochraniacze od Morgan = 1
Wykorzystany sprzęt drużyny: Błyskawica, kask, rękawice, gogle, koszulka, kompas = 9
Łączna liczba punktów: 10
Pozostałe przerzuty: 0/1

Czas na tym boisku zasuwa z taką prędkością, że to powinno być zakazane. Kiedy tylko pozwalam sobie na bezczelne stwierdzenie, że może nie jest aż tak tragicznie, bo przecież dopiero zaczęliśmy, to już mam ochotę dopytywać kiedy przerwa, kiedy reklamy i kiedy jakieś symboliczne piwko, żeby odtajać. Koszulka klei mi się do pleców, ochraniacze chyba zaczynają mnie obcierać, a ta super bajerancka miotła gryfońskiej drużyny to jakoś średnio dopasowuje się do moich pośladków i jestem całkiem pewien, że mój zacny tył będzie dawał o sobie znać w najbliższych dniach.
Jest też szansa, że to wszystko jest po prostu stresem, a może nawet lękiem - ale ja przecież lubię z tym walczyć, więc i teraz zaciskam zęby (a potem rozluźniam, bo kto wie, może zaraz dostanę tłuczkiem i tym moim szczękościskiem doprowadzę do utraty połowy lwich kłów?), macham sobie na zachętę pałką i próbuję nadążać za tym bałaganem. Kiedy dostrzegam kolejną szansę, wiem już doskonale, że NIE MA BATA, żebym nie trafił.
- KU CHWALE GRYFFINDORU! - Wyrywa mi się entuzjastycznie, bo teraz wszystko wygląda ładnie - to jest, jeśli pani kapitanowo-pałkowo-kurczakowa nie popsuje moich planów.

Kości / Litery / Przerzuty: 5 -> 3 -> 1 -> 5
Kuferek: 81 pkt
Własny sprzęt: Rękawice ochronne ze skórki cielęcej (+1 GM), sportowe ochraniacze (+1 GM), koszulka quidditchowa (+1 GM), nimbus 2015 (+6 GM), gogle quidditchowe (+1 GM), kompas miotlarski (+1 GM), kask quidditchowy (+1GM)
Wykorzystany sprzęt drużyny: -
Łączna liczba punktów: 93 pkt
Pozostałe przerzuty: 5/9

Kiedy zdobyli kolejnego gola, z jej puchońskiego gardła wydarł się krzyk radości. Szło im zdecydowanie lepiej niż ostatnio! I chociaż było zdecydowanie za wcześnie na radość, bo jeszcze wszystko mogło się odwrócić za sprawą małej, złotej piłeczki, to była naprawdę dobrej myśli. Po poprzednim meczu wzięli się w garść, dużo trenowali i to było widać! Na boisku jednak nie było czasu do radości i nawet sukcesy nie powinny jej rozpraszać. Wciąż się tego uczyła, bo nie była zbyt dobra w opanowywaniu emocji i właśnie miała dostać kolejną lekcję.
Tłuczek się nie zatrzymywał i tym razem zaplątał się w okolicach pałkarza przeciwników. Nancy pierwszy raz widziała chłopaka na oczy i nie miała pojęcia czego po nim się spodziewać. Powinna zdecydowanie bardziej uważać, bo mimo średniego początku, teraz Gryfon oddał naprawdę dobry strzał. Rzuciła się do przodu, mknąć ile sił w nimbusie w stronę Tadka, ale zdążyła. Pałka przecięła powietrze, nie trafiając w tłuczek, a mordercza piłka poleciała w stronę jej przyjaciela.
- UWAŻAJ! - Zdążyła jedynie krzyknąć, ale było już za późno.

Kości: A, 3 i 5 przerzucone na 2
Kuferek: 2
Własny sprzęt: -
Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015, kask quidditchowy, para gogli, kompas, zestaw ochraniaczy
Łączna liczba punktów: 10
Pozostałe przerzuty: 0/1

I w końcu go zauważam. Wydaje się trochę z nami droczyć, wcale nie śmigając szybko, a tylko kusząc zgrabnym trzepotem skrzydełek. Nie wiem, czy Morgan już go zauważa, więc nie rzucam się jak opętany, by go złapać, bo przecież wiem, że to nigdy nie jest takie proste, a nie chcę wskazać jej kierunku. Zbliżam się więc stopniowo, nie tracąc go z oczu, jednocześnie próbując mu pokazać, że nah, wcale mi nie zależy. Wiem po sobie, że to jest najlepsza metoda - przecież zawsze najdłużej wzdycham do osób, które nawet nie zawieszają na mnie spojrzenia. W końcu jednak muszę okazać moje zainteresowanie. Jestem prawie przekonany, że w tym momencie znicz nabiera większej prędkości i ponownie znika mi zupełnie z oczu...
- No weź, miej trochę współczucia - mruczę pod nosem, mając nadzieję, że wzbudzę litość jak nie w złotej piłeczce, to chociaż w jakimkolwiek bóstwie/opatrzności/losie/czymkolwiek, co ma jakiś wpływ na moje życie.

Kości / Litery / Przerzuty: finalnie 6 5 J
Kuferek: 109 GM
Własny sprzęt: cały własny
Łączna liczba punktów: 121
Pozostałe przerzuty: 6/12

Jakkolwiek źle by jej nie szło, mecz zapowiadał się co najmniej na ciekawy. Dość przykry, biorąc pod uwagę jego dotychczasowy przebieg, ale nie dało mu się odmówić braku wrażeń.
- Kości całe? Miałaś dobry start. Powtórzmy to. - wychynęła zza Hope, kiedy ta oberwała w rękę i puściła gola. Ona jedna rzeczywiście budziła nadzieję na pozytywny przebieg tego spotkania, bo dotąd niewiele było w nim pozytywnego dla Gryfonów przebiegu. I oby nie skończyło się właśnie na tym jednym obronionym strzale.
Powstrzymała westchnienie, choć czuła, że narastała w niej frustracja. Strata radośnie rosła. W zaskakująco szybkim tempie, jak na to, do czego przywykła w oficjalnych meczach.

Kości / Litery / Przerzuty: 4 przerzucone na 5 przerzucone na 5 ; (
Kuferek: 50
Własny sprzęt: kompas +1
Wykorzystany sprzęt drużyny: miotła, kask, rękawice, gogle, koszulka -> +5
Łączna liczba punktów: 56
Pozostałe przerzuty: 0/5

Coś się skiepściło. Serio, jak na początku szło im całkiem nieźle, tak w tej chwili czuła już powoli ta charakterystyczną woń dna i wodorostów... Znaczy się, nie mogła narzekać na grę poszczególnych zawodników, bo każdemu zdarzają się błędy, jej też i to nie raz, ale jako całość mieli po prostu pecha i zła passa ich dopadła tego dnia. Pozostawało wierzyć, że Moe jak zwykle stanie na wysokości zadania i złapie znicza przed tym, jak zrobi to puchoński szukający.
Kolejny raz otrzymując piłkę, zawzięła się, aby w końcu strzelić tego cholernego gola. Co to było, że miała już kilka podejść i nie mogła trafić. Okropnie ją to irytowało, dlatego ruszyła z impetem w stronę obręczy Puchonów, przygotowując się do rzutu. Tylko, że nie zauważyła, że w pewnym momencie ktoś przelatuje prze nią, wytrącając jej kafla skutecznie i przejmując piłkę...

Kości / Litery / Przerzuty: 2
Kuferek: 46
Własny sprzęt: Błyskawica (+7), rękawice (+1), gogle (+1), ochraniacze (+1), kompas (+1)
Wykorzystany sprzęt drużyny: -
Łączna liczba punktów: 57
Pozostałe przerzuty: 4/5

Wkręciła się, i to potężnie. Nie docierały do niej dźwięki dochodzące z trybun, w tej chwili znaczenie miała jedynie gra, a dokładniej rzecz ujmując - kafel. Raczej nie powinna się do tego przyznawać, ale zupełnie przestała zwracać uwagę na tłuczki, te cholerne, czarne diabły siejące spustoszenie. Ufała Nancy, po prostu. No i drugie to zatraciła się kompletnie w grze i aktualnie niezbyt ją obchodziło, czy oberwie (chociaż powinno).
Skrzywiła się i syknęła, widząc, jak tłuczek z impetem władował się w Tadka. Skutkowało to oczywiście stratą piłki, ale co tam po niej - najważniejsze było, czy chłopakowi nic się nie stało. Wyglądało jednak na to, że da radę grać dalej, więc po upewnieniu się, że na pewno nie zleci z miotły czy coś, ruszyła znów do akcji, zgrabnie przechwytując kafel od jednej z gryfońskich ścigających. Szkoda tylko, że nie uleciała z nim daleko i musiała podać do Tadka, licząc na to, że ten zdecyduje się rzucić.

Kości / Litery / Przerzuty: 5 - 3 - 4
Kuferek: 50
Własny sprzęt: Rękawice, kompas, ochraniacze (+3)
Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus, kask, google, koszulka (+7)
Łączna liczba punktów: 60
Pozostałe przerzuty: 2/6

Robił to, co potrafił najlepiej - asekurował: co doskonale wykorzystywała jego boiskowa partnerka Ola. Był stworzony - i trenowany - do bycia skrzydłowym w Quidditchu i wykorzystywał to z pełnym tego potencjałem. Cóż, przynajmniej póki nie obrywał tłuczkiem.
Już miał przejąć kafla, kiedy usłyszał koło swojej głowy charakterystyczny świst, a zaraz potem okrzyk Nancy - było już jednak za późno. I chociaż w istocie, sporo ostatnio pracował nad zwrotnością i refleksem, teraz go to zgubiło - solidnie oberwał w sam mostek, próbując jeszcze zrobić jakikolwiek unik. I zapewne wydusiłby piękną wiązankę, gdyby nie odebrało mu na chwilę oddechu. Zatoczył się na miotle - ale nie spadł, kurczowo trzymając się trzonka. Musiał sobie dać kilka chwil na dojście do siebie: gorsze razy się obrywało na ligówce. Trzeba tylko złapać oddech...

Kiedy mu się udało i dołączył na powrót do gry - nie musiał czekać długo na kafla w swoich dłoniach. Próbował znaleźć dla siebie jakąkolwiek okazję do kontrataku, ostatecznie jednak, szukając jakiejkolwiek luki - repozycjonował, wzbijając się w górę i przerzucając kafla do Oli. Królowa Meczu! Pozbywszy się piłki, od razu wystrzelił do przodu, pomimo płytkiego oddechu i bólu - chcąc oczyścić Krawczyk pola do rzutu.

Kości / Litery / Przerzuty: 6
Kuferek: 46
Własny sprzęt: Błyskawica (+7), rękawice (+1), gogle (+1), ochraniacze (+1), kompas (+1)
Wykorzystany sprzęt drużyny: -
Łączna liczba punktów: 57
Pozostałe przerzuty: 4/5

Nie do końca się udało - Tadzio otrzymawszy kafla, szybko znów podał do niej, ale tym razem znajdowała się w zdecydowanie lepszym położeniu. Czuła, jak zaczyna jej się robić gorąco, bo oto znów stała przed szansą na zdobycie punktów dla borsuczej drużyny. Nigdy jeszcze nie szło jej tak dobrze jak dzisiaj, a to tylko dodawało jej większego powera. Skupiła się i po chwili po raz trzeci już w trakcie tego meczu zdecydowała się na wykonanie łomotu Finbourgha, gdyż okazał się on niezwykle skuteczny. Trochę też obawiała się eksperymentować teraz z innymi kombinacjami, bo gra była o wszystko - o przetrwanie w szkolnej lidze.

Kości / Litery / Przerzuty: 4 -> 3 -> 2 -> 6
Kuferek: 81 pkt
Własny sprzęt: Rękawice ochronne ze skórki cielęcej (+1 GM), sportowe ochraniacze (+1 GM), koszulka quidditchowa (+1 GM), nimbus 2015 (+6 GM), gogle quidditchowe (+1 GM), kompas miotlarski (+1 GM), kask quidditchowy (+1GM)
Wykorzystany sprzęt drużyny: -
Łączna liczba punktów: 93 pkt
Pozostałe przerzuty: 4/9

To był bardzo dynamiczny mecz. Piłki latały we wszystkie strony, zawodnicy śmigali na miotłach, walka była niesamowicie zacięta, nikt nie odpuszczał. Nawet Tadeusz, mimo tłuczka przyjętego prosto na klatę, niewzruszony siedział na miotle i robił to co do niego należało. Ola błyszczała na boisku, robiła takie zagrywki, że nie powstydziliby się ich zawodowcy, przejęła utraconego kafla, zmyliła przeciwników, podając go do poszkodowanego Tadzia, a później leciała na bramkę, po kolejnego gola. Ta dziewczyna się nie zatrzymywała, leciała po swoje! Nancy nie czekała, tylko od razu puściła się w jej kierunku, lokalizując po drodze tłuczka. Nadlatywał od lewej strony, nie była w dobrej pozycji, ale mogła wykorzystać kombinację ze zmianą ręki. Przerzuciła pałkę, w wyćwiczonym ruchu i odbiła tłuczek, prosto w dziewczynę na bramce.

Kości / Litery / Przerzuty: 6
Kuferek: 0
Własny sprzęt: totalnie własne ochraniacze od Morgan = 1
Wykorzystany sprzęt drużyny: Błyskawica, kask, rękawice, gogle, koszulka, kompas = 9
Łączna liczba punktów: 10
Pozostałe przerzuty: 0/1

Daję się trochę podnieść na duchu temu mojemu małemu zwycięstwu, nawet jeśli nie ma to szczególnie dużego wpływu na przebieg meczu i pewnie moje wcześniejsze porażki dużo bardziej utkwią wszystkim w pamięci. To nie tak, że chcę się popisać, ale prawda jest taka, że po prostu ślęczę w cieplarni od jakiegoś czasu tak często, że moja potrzeba towarzyskości nie zostaje wystarczająco spełniona. Teraz to czuję jeszcze bardziej dotkliwie, bo rozglądam się po zawodnikach i boli mnie, że nie znam ich nawet w połowie tak dobrze, jak mógłbym tego chcieć.
Najważniejsza jest teraz gra, więc nawet jeśli rozglądam się po potencjalnych znajomych, to ostatecznie większą uwagę poświęcam furkoczącym wściekle tłuczkom. Mam wrażenie, że te całe moje nowe przyjaźnie powinny zacząć się od Kapitan Kurczakowej, bo latamy uparcie jedno za drugim, a może to tylko takie złudzenie optyczne, bo przecież uganiamy się za tymi samymi, twardymi przeciwnikami.
- Starczy tej rozgrzewki - mamroczę pod nosem, nie zamierzając wcale zostawić mojego wcześniejszego sukcesu jako niewiele znaczącego łutu szczęścia. Chcę się wykazać przy jak największej ilości okazji, więc latam z przysłowiowego kąta w kąt, rzucając się na tłuczka z entuzjastycznym gwizdnięciem na ustach. I jeśli wcześniej jeszcze obstawiałem jakieś ewentualne czynniki umniejszające mojemu zwycięstwu, tak teraz wiem, że trafię i wszystko będzie bosko.

Kości: B, 5 i 1
Kuferek: 2
Własny sprzęt: -
Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015, kask quidditchowy, para gogli, kompas, zestaw ochraniaczy
Łączna liczba punktów: 10
Pozostałe przerzuty: 0/1

Ktoś, kto nie grał nigdy w quidditcha nie może wiedzieć, że w gruncie rzeczy jest to męczący sport. Nie biegam, nie skaczę i w zasadzie wszystko, co robię, to siedzenie na miotle, a jednak czuję jak wielki wysiłek wkładam w skupienie uwagi, gdy kolejny raz przeczesuję boisko spojrzeniem. Czuję znużenie i odrobinę zmarznięcia przez wiatr który nieustannie smaga po twarzy. Czuję, że po prostu chciałbym już zejść i dotknąć stopami ziemi.
Nie mogę jednak zawieść drużyny.
- No dalej, dalej - mówię do siebie, a mój głos ginie w powietrzu. Na chwilę zatrzymuję się, by poobserwować, jak radzi sobie reszta zespołu; idealnie by mieć widok na bolesne zderzenie się tłuczka z Thaddeusem. Krzywię się ze współczuciem. Mam nadzieję, że wkrótce padnie jeszcze jedna bramka dla Puchonów, dzięki czemu nawet złapanie znicza przez Morgan nie zagrozi naszemu sukcesowi. Na razie jednak się na to nie zapowiada.

Kości / Litery / Przerzuty: na koniec 4 6 I
Kuferek: 109 GM
Własny sprzęt: cały własny
Łączna liczba punktów: 121
Pozostałe przerzuty: 3/12

Złe powoli zmieniało się w gorsze, jeżeli chodziło o wynik ukazywany przez tablicę. Odeya wyglądała już na zmęczoną ciągnięciem drużyny za uszy ku jakimkolwiek punktom, Kai bronił swoich z odwagą i umiejętnościami przebudzonego Avgusta, Hope była dość mocno gnębiona przez Olę i Tadka. Gryffindor znalazł się pod ścianą, a Davies nie była w stanie w żaden sposób przełamać tego kryzysu, kiedy to, ponownie, pojawiła się presja i konieczność odwrócenia losów spotkania. Nie miało znaczenia, jak się czuła. Miało je to, że Dom Lwa liczył na tę drużynę. Nawet tak zdziesiątkowaną.

Kostka 6

Ramię pulsowało bólem i nie miała żadnych złudzeń co do tego, że jutro albo nawet jeszcze dzisiaj wykwitnie na nim barwny siniak – wojenna barwa, będąca przypomnieniem, że miała zaszczyt uczestniczyć w tak ważnym dla Gryfonów wydarzeniu. Nawet jeśli miała to być niezwykle ważna... przegrana.
Nie pozwalała sobie na psychiczną słabość – powtarzała sobie kim jest i do czego zmierza, i starała się, by każda meczowa wpadka dzisiejszego dnia motywowała ją do poprawy i jeszcze większej zaciętości. O tak, Firehutchatch potrafiła uczyć się na błędach. Czy kogoś jeszcze dziwi, że w momencie kiedy do bramki zbliżyła się Krawczyk gotowa wykonać swoje fiku miku na patyku, Nadzieja nie dała się zaskoczyć i skupiła się w pełni na piłce, którą z dumą przechwyciła?
Cóż, właściwie ją trochę to zdziwiło. Uśmiechnęła się promiennie.

By @Elijah J. Swansea

Kości / Litery / Przerzuty: 5
Kuferek: 50
Własny sprzęt: kompas +1
Wykorzystany sprzęt drużyny: miotła, kask, rękawice, gogle, koszulka -> +5
Łączna liczba punktów: 56
Pozostałe przerzuty: 0/5

Jedynym plusem, którego na tę chwilę mogła się doszukać było to, że jeszcze nie oberwała tłuczkiem, jak do tej pory. Cała reszta była do poprawki. Kafel przechodził z rąk do rąk, jednak przeważnie podania odbywały się po jej stracie, wśród przeciwników. Aż w końcu kolejny raz Aleksandra szarżowała ich obręcze, co skończyło się na szczęście dla nich dobrze.
Przyjęła podanie od Hope i wystrzeliła prosto przed siebie, widząc, że ma łatwą drogę, przynajmniej do przelotu na kilkanaście metrów. Jednak pech chciał, że kafel dociskany ramieniem bobu, wyślizgnął się jej z rąk i poleciał w dół. Po chwili zanurkowała za nim, jednak było już za późno - Huff ponownie był przy piłce, a ona pluła sobie w brodę, że popełniła tak głupi błąd i zmarnowała kolejną szansę na zdobycie punktów.

Kości / Litery / Przerzuty: 5 - 3 - 6
Kuferek: 50
Własny sprzęt: Rękawice, kompas, ochraniacze (+3)
Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus, kask, google, koszulka (+7)
Łączna liczba punktów: 60
Pozostałe przerzuty: 0/6

Czuł się jak na niezłym rauszu, grając przeciwko Gryfonom. Ciągle się coś działo - mecz był niemal tak samo dynamiczny jak te, w których miał okazję brać udział jako zawodowiec. Hufflepuff dawał radę - oni dawali radę! Wielkie serce Edgcumbe'a rosło z każdą kolejną minutą meczu, gdy mógł tak śmigać razem ze swoimi - nie bójmy się tego słowa - przyjaciółmi. W powietrzu, ubrani w te same barwy - nie mógłby nazwać ich inaczej. Zwłaszcza jeśli szło im tak pięknie.
Gładko przechwycił kafla z rąk Odeyi, niemal w miejscu zawracając na miotle, gnając w kierunku pętli Gryffindoru. Tym razem jednak nie postanowił przerzucać piłki do niemal nieomylnej Oli - sam pognał na bramkę, widząc pole do manewru. Otrzymał akurat tyle przestrzeni, żeby odjebać swoją ulubioną kombinację - Skok Dionisusa, co też z odpowiednim pędem i dynamiką uczynił, za nic mając śpiewający z bólu mostek.

Kostka: 1

Zmęczenie dawało jej się we znaki. Nie była w szczytowej formie, na meczu pojawiła się w sumie znienacka i raczej bez przygotowania... w końcu wypadek Boyda spadł na nich wszystkich jak grom z jasnego nieba. Męczył ją ból ręki, wysiadała kondycja, a na dodatek wystawiona na skrajne zmiany emocjonalne psychika dawała się we znaki. Czuła, że gdy zejdzie z miotły i umyta znajdzie się w dormitorium, padnie na łóżko i prześpi dwa dni bez chwili przerwy.
Mecz jednak trwał, a uparty znicz ani myślał dać się złapać. Starała się nie zwracać uwagi na szukających, by nie rozpraszać się niepotrzebnie i chyba miała rację, bo w momencie kiedy zerknęła na Narcyza, do bramki zbliżył się Tadek i z całym majestatem swojej kombinacji wpakował gola prosto do obręczy. Rzuciła mu gniewne spojrzenie, choć trudno było go winić za chęć wygranej i zacisnęła zęby, niezadowolona.

Kości / Litery / Przerzuty: 1
Kuferek: 50
Własny sprzęt: kompas +1
Wykorzystany sprzęt drużyny: miotła, kask, rękawice, gogle, koszulka -> +5
Łączna liczba punktów: 56
Pozostałe przerzuty: 0/5

Nie miała pojęcia ile ten mecz już trwał, ale powoli zaczynało ją dopadać zmęczenie. Ciągle krążyła po boisku i to chciała przejąć piłkę, to z nią wystrzelić na drugi koniec boiska w pościgu po punkty. Jednak po ostatnich dwóch stratach, widać było, że powoli opada z sił i daje drużynie Hufflepuffu szansę na zdobycie kolejnych golu. Nie chciała się do tego przyznać, ale wiedziała, że teraz z każdą minutą będzie coraz trudniej wygrać ten mecz.
Po trzeciej już zdobytej bramce Puszków dostała od Hope piłkę i rozglądając się w poszukiwaniu najmniej kolizyjnej linii natarcia pochyliła się nad rączką miotły, aby ruszyć w kierunku obręczy przeciwników. Będąc w pewnej odległości zamachnęła się z całej siły i rzuciła piłkę w stronę jednej z pętli; najzwyczajniej w świecie, bez żadnego kombinowania, rewelacji i fajerwerków.

Kości / Litery / Przerzuty: 2 -> 2 -> 4 -> 1
Kuferek: 0
Własny sprzęt: totalnie własne ochraniacze od Morgan = 1
Wykorzystany sprzęt drużyny: Błyskawica, kask, rękawice, gogle, koszulka, kompas = 9
Łączna liczba punktów: 10
Pozostałe przerzuty: 0/1

Oficjalnie uznaję quidditch za jedną z najbardziej frustrujących gier, jakie można byłoby wymyślić. Mam wrażenie, że raz za razem coś się zawiesza, zupełnie jak gdyby ktoś rzucał lewymi kostkami, na podstawie ich wyników decydując o dalszym przebiegu gry. Ganiamy się wszyscy na tych miotłach, każdy w odpowiedniej chwili próbuje czego tylko może, wszyscy dają z siebie tysiąc procent... a potem i tak coś się psuje, bo z mojej perspektywy Gryffindor powinien wygrywać, a tablica uparcie pokazuje, że do tego nam daleko.
Trochę mi się już nie chce wysilać na bojowe okrzyki, więc postanawiam raz jeszcze spróbować gwizdnięcia, tak jak wcześniej wspomagając się właśnie w ten sposób, gdy znowu zamierzam się na tłuczka. Wiem, że kurczakowa kapitan próbuje udaremnić mi plany dobicia jej obrońcy, ale nawet jeśli frustruje mnie sama w sobie rozgrywka, tak zabawa w kotka i myszkę z tą puchonią pałkarką całkiem mi się podoba.
- Sorry stary! - Wołam tylko, z szerokim uśmiechem na ustach, bo znowu czuję się zwycięzcą - i tym razem cały dom Godryka może tego sukcesu faktycznie zasmakować.

Kości / Litery / Przerzuty: 1 -> 5 -> 1 -> 5
Kuferek: 81 pkt
Własny sprzęt: Rękawice ochronne ze skórki cielęcej (+1 GM), sportowe ochraniacze (+1 GM), koszulka quidditchowa (+1 GM), nimbus 2015 (+6 GM), gogle quidditchowe (+1 GM), kompas miotlarski (+1 GM), kask quidditchowy (+1GM)
Wykorzystany sprzęt drużyny: -
Łączna liczba punktów: 93 pkt
Pozostałe przerzuty: 1/9

Ten mecz był całkowitym przeciwieństwem tego poprzedniego. Prowadzili, ale ciągnął się już tak długo, że zaczęła powoli opadać z sił. Czuła jak mięśnie rąk pulsują ze zmęczenia, ale wciąż trzymała pałkę mocno i pewnie. Kręciła się dookoła drużyny, pilnując zawodników przed tłuczkiem i szukając okazji do trafienia w przeciwnika. Kolejna emocjonująca akcja na bramkę zakończyła się kolejnymi punktami dla żółtych! W tym momencie znicz mógł złapać ktokolwiek, a zwycięstwo należałoby do nich! Taka sytuacja nie trwała jednak długo, bo czerwoni w końcu dostali się do kafla i Ode pomknęła na drugą stronę boiska, by wycelować w ich bramkę. Taka sytuacja była trochę zaskoczeniem i Williams nie wyruszyła w odpowiednim momencie i została nieco z tyłu. Z przerażeniem obserwowała, jak pałkarz Gryfonów odbija tłuczek prosto w Mościckiego, a ona nie mogła absolutnie nic z tym zrobić. Znowu.
Zaklęła pod nosem, patrząc jak piłka uderza w ciało przyjaciela. Musiała znaleźć nowego pałkarza, bo wykonywanie tej funkcji samemu było piekielnie trudne.

Kości: A, 1 i 4
Kuferek: 2
Własny sprzęt: -
Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015, kask quidditchowy, para gogli, kompas, zestaw ochraniaczy
Łączna liczba punktów: 10
Pozostałe przerzuty: 0/1

Gra się toczy, a ja wreszcie czuję względny... spokój. Może to za dużo powiedziane, ale nawet zaczynam wierzyć, że ta pozycja jest lepsza niż moja poprzednia. Ścigający o wiele dłuższy czas znajdują się w centrum akcji, muszą być uważni plus, tak jak i obrońcy, cały czas są na celowniku pałkarzy z tłuczkami. Mogę powiedzieć, że w porównaniu do tego ja latam sobie dosyć... beztrosko. Podrywam głowę do góry, gdy słyszę wiwat na trybunach wśród Puchońskiej części kibiców i rzeczywiście wynik zaraz zmienia się na 60:0. Szeroki uśmiech rozświetla moją twarz, bo kurcze, jak na razie wygrywamy i to naprawdę widowiskowo.

Kości / Litery / Przerzuty: D
Kuferek: 109 GM
Własny sprzęt: cały własny
Łączna liczba punktów: 121
Pozostałe przerzuty: 3/12

To nie do końca było tak, że nagle uwierzyła w odkupienie i wynik meczu, który zaskoczyłby wszystkich obserwujących. On już taki był. Gryfoni od początku, nawet w rozsypce i z rezerwowymi z głębin dormitoriów byli mniej lub bardziej faworytami. A dla kapitan Gryfonów najbardziej, zresztą dopuszczenie jakiegokolwiek innego myślenia nie byłoby zbyt mądre. Mieli coś do udowodnienia, mieli punkty do zdobycia, mieli Puchar do wygrania. Ale jeszcze nie teraz. Przyblokowała w pewnym momencie Bza (Beza?), mając zamiar jeszcze trochę wydłużyć rozgrywkę. Wtedy też padł pierwszy gol dla czerwonych. Krew się polała, kości zachrobotały, serce zabiło mocniej. Czy coś przestawiło się w nastrojach?