Chodząc po górach można się natknąć na strumyk,. Od późnej wiosny do wczesnej jesieni woda jest przyjemnie orzeźwiająca, w połowie roku zimna. W okolicy strumyka można znaleźć wiele niezbyt często występujących roślin, będących składnikami przeróżnych eliksirów. Może więc warto czasami udać się na poszukiwania?
Autor
Wiadomość
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
To wszystko prawda. Oczywiście kiedy gorąco zapraszałem ją na spotkanie wcale nie przewidywałam sprytnie żadnych znamion dnia wczorajszego w postaci uporczywego kaca. Na szczęście ten ulatniał się z każdym krokiem (a raczej z każdą chwilą kiedy zaczynał działać eliksir na kaca) i zastępowała to uczucie moja zwykła niemoc. Kobiety nie mogą mieć monopolu na zmienne nastroje. Odrobinę mnie rozwesela jej rozmowa z samą sobą. Lubię je, bo nie muszę nic dodawać, dobrze wiem że zrobiłem źle, ale Hope mi nie wypominała i ratowała kulawe rozpoczęcie pogawędki. - Spóźniłem się ? - pytam próbując dzielnie coś wywnioskować z jej słów i szukam zegarka na nadgarstku, którego... nie znajduje! O zgrozo. Uśmiecham się lekko kiedy pyrga mnie ramieniem, ale nagle dochodzi mnie zapach niezbyt świeżego piwka, które wyraźnie pochodzi od strony Griffin. - Czy ty tu siedzisz od świtu i pijesz sama piwko? - pytam rozbawiony, rozglądając się wokół za jakimiś butelkami, które może Hope tutaj pochowała. Nawet na chwilę się rozbudzam tym założeniem, ale ta czyści się z jakiś brudów i orientuję się, że to sprawka przyczepionej do niej metalowej puszki. - Och... - mruczę zawiedziony w zrozumieniu i wyciągam rękę, by pomóc jej zdjąć to coś z ramienia. Ale mam na to wyraźnie zbyt mało siły. Wzdycham z niezadowoleniem. Szczerze mówiąc nadal niedowierzałem, że gdzieś serio idziemy. Podnoszę głowę w kierunku Hope z przerażeniem wypisanym na twarzy. - Czy serio mamy gdzieś iść? Nie przyniosłaś nawet... miotły? Albo... roweru? - przywołuję z głowy jakieś magiczne oraz mugolskie pojazdy. Równocześnie kładę się niczym bohater tragiczny na ławce, którą opuściła dziewczyna. - Umarłem - oznajmiam jedynie i zamykam oczy, opuszczam ręce wzdłuż ławki. Może po prostu prześpię się tutaj pod przykrywką śmierci.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Dzisiejsza pogoda nie rozpieszczała nikogo. Spotkanie kogoś w tej dziczy praktycznie graniczyło z cudem, więc panna Russeau postanowiła wolnym spacerkiem udać się w kierunku gór. Mimo braku żywej duszy w pobliżu, nie była jednak sama. Towarzyszył jej Anubilis o zacnym imieniu Shadow. Psisko raz szło równo przy boku dziewczyny, a raz odbiegało znikając we mgle. Kath chyba nigdy nie polubi zimy. Poprawiła szalik, którym owinęła goły fragment szyi i poprawiła płaszcz. Cały czas śledziła ruchy zwierzęcia na które musiała zdobyć licencję. Shadow nie znosiła mugoli, ale na całe szczęście tutaj ich nie miała możliwości spotkać więc ryzyko ataku było praktycznie zerowe. Miała tylko nadzieję, że samotnie spędzi tutaj trochę czasu jak codzień, a później wróci do domu, by tam dalej być sama i spędzać czas na czytaniu bądź lenistwie. Shadow kluczyła między drzewami. Pół drogi przebiegły leśną ścieżką, a teraz mogły pozwolić sobie na odrobinę swobody. Psica w typie białego mugolskiego charta rosyjskiego. borzoi uwielbiala długie spacery. Gdy kath była na wyspie to mogły bardzo dużo spacerować. Psica pozwalała dziewczynie w pewien sposób zachować równowagę, ale i tak nadal nie zakończona terapia, która nadal trwała mogła spowodować nawroty złych stron nieuleczalnej nadal choroby. Westchnęła, gdy Shadow przeskoczyła zwinne niczym lania nad strumieniem by pogonić za czymś bardzo podobnym do zająca. Bywała tu tak często, że znała już praktycznie każdy fragment tego środowiska w którym się znajdowała. Drzewa szumiały jakby złowrogo, ale jej to nie przeszkadzało. Wróciła jakieś 5 dni temu do Hogsmeade, ale tak jakby starała się trzymać z dala od ludzi i nikomu nie powiedziała, że wróciła. Po Nawrocie ataków siłą ją wywleczono z domu. Jak zwykle ojciec zadbał o wszystko. Nie wolno jej było się rozpraszać, kontaktować ze znajomymi. Później było jej wstyd się odezwać. Teraz nie wiedziała jak zacząć rozmowę, więc uznała, że po prostu ją sobie daruje. Usiadła na ławce przy strumieniu, by po prostu posiedzieć w ciszy tak jak to robiła od kilku dni. Shadow od czasu do czasu podbiegała do niej by np położyć jej na moment pysk na kolanach, a potem znów wracała do gonitwy skacząc przez strumień i po kamieniach. Kath przymknęła oczy na moment zatapiając się we wspomnieniach.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dolina Godryka, Hogsmeade, Londyn... Ostatnio były to stałe punkty wycieczek Maxa z różnych powodów. Dziś akurat udał się do wioski, by odebrać Felka po pracy, a że nie chciał marnować dnia, to uznał, że wcześniej połazi sobie po okolicy w celu studiowania okolicznej flory. Tak naprawdę to nie. Potrzebował spaceru, by w spokoju zapalić i przemyśleć parę rzeczy, które nie dawały mu spokoju. Zegar tykał, ale on wciąż miał wrażenie, że tkwi w martwym punkcie i ni chuja nie potrafi się z niego ruszyć. Właśnie odpalał kolejnego szluga, gdy zapalniczka zatrzymała się w połowie drogi, a Maxa wryło. Majacząca na horyzoncie sylwetka była nie do pomylenia z nikim innym. Czy on naprawdę ma jakiś magnes przyciągania zaginionych osób ostatnimi czasy? Bez zbędnego pierdolenie od razu ruszył w stronę dziewczyny i jej eleganckiego psa. Jako, że wzrostu mu nie poszczędziło, dosłownie kilkanaście szybszych kroków sprawiło, że już był za nią, a kolejny sprawił, że stanął z nią twarzą w twarz. -Katherine Russeau! - Zaczął od jej pełnego imienia i nazwiska, żeby już na start wiedziała, że ma u niego przejebane. -Czy Ty chcesz, żebym w tak młodym wieku zszedł przez Ciebie na zawał? Gdzieś Ty do kurwy nędzy zniknęła?! Żadnej sowy, patronusa, wizza, NIC! Myślałem, że... No kurwa nie wiem co myślałem, ale na pewno nie, że spacerujesz sobie po Hogsmeade z pieskiem. - Pokręcił głową, bo swego czasu naprawdę najadł się o kobietę strachu, a że potem i jemu się trochę życie posypało to nie miał czasu ani siły latać po całym Zjednoczonym Królestwie i jej szukać. Zdecydowanie czekał na wyjaśnienia i Merlin mu świadkiem, że jak Kath wyjedzie mu z amnezją, to pierdolnie sobie Avadą tu i teraz.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Czy to było do przewidzenia, że w taką pogodę jak ta, spotka kogoś na tym całkowitym odludziu? W pierwszym odruchu nie drgnęła, gdy usłyszała głos wykrzykujący jej imię i nazwisko, dopiero jakby po chwili w zwolnionym tempie dotarło do niej wszystko. Głos brzmiał jakby bardzo znajomo, tylko ona nie bardzo miała ochotę wierzyć w to do kogo należał. Wolałaby, aby to w tym momencie był obcy głos, który po prostu zawędrował w tą okolicę i spotkał znajomą mu osobę. Jednakże, wtedy ten głos nie byłby pełen wyrzutów. Nie tego się spodziewała, ale z drugiej strony? Przecież sama sobie była winna. Co ona sobie myślała? Że nagle zniknie krótko po swoich urodzinach i wszyscy o niej zapomną? Może tak sądziła, bo zawsze tak było? Każdy zapominał o Kath. Nie wiedziała co odpowiedzieć na ten cały atak, który ruszył w jej kierunku. Max był wysoki, więc nie próbowała patrzeć w górę, wręcz spuściła wzrok na jego stopy. Już miała się odezwać, gdy Shadow nadbiegła znienacka zachodząc go od prawej strony i skacząc na niego, by tylko móc polizać go po twarzy. Max nie był czystej krwi, ale Kath go znała, więc Shadow też nie była groźna dla chłopaka, tresura zrobiła swoje i tu dziewczyna mogła być dumna, że psica nie atakowała dosłownie wszystkich, nie rzucając się im do gardeł. W związku z tym Kath nic nie mówiła gdy psica napastowała młodzieńca. Wyglądało to zabawnie zważając na gabaryty jednego i drugiego. W końcu odwołała psa, a ten posłusznie usiadł , ogon jednak dalej żył swoim życiem, merdając radośnie, a Shadow wodziła oczami po jednej i drugiej postaci. -Mogłeś pierwszy wysłać sowę, chociaż jeśli wysłałeś to pewnie ojciec i tak zrobił wszystko by listy do mnie nie dotarły. Nie miałam dostępu do mediów, miałam detoks od wszystkiego. Nawrót. Nie było dobrze, powinieneś mnie zrozumieć- powiedziała po czym odwróciła się do niego plecami na moment.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max nie był z tych, co zapomniał o bliskich. Wręcz przeciwnie, choć z pozoru na to nie wyglądał, przejmował się bardziej niż powinien, choć faktycznie sam nieco zjebał sprawę. Nie mógł jednak w stu procentach się o to obwiniać. To, co działo się przez ten czas w jego życiu skutecznie odciągało go od innych rzeczy, nie wspominając już o półrocznej amnezji, która wyparła z jego umysłu dziewczynę na naprawdę długi czas. Skacząca na niego psina sprawiła, że Solberg jakby nieco złagodniał, wyciągając ku niej rękę i dając pieszczoty, których się domagała. Nie mógł odmówić Shadow tak samo, jak rzadko odmawiał Kath, która była dla niego jak młodsza siostra. Może wiele ich różniło, ale tak naprawdę od zawsze łączyła ich jakaś dziwna, bliska więź. -Rozumiem. Ale nie zmienia to faktu, że się martwiłem. Wszyscy wokół znikają, jakby coś wciągało ich pod ziemię. - Odpowiedział łagodniej widząc, jak Kath spuszcza wzrok na ziemię. Nie powinien był tak na nią naskakiwać, ale jak zawsze pozwolił, by emocje kierowały jego czynami. -Cieszę się, że jednak widzę, że nic Ci nie jest. Detoks pomógł? - Położył delikatnie rękę na jej ramieniu okazując w ten sposób wsparcie. Wiedział, że dziewczyna nie ma lekko. -Mogłem się odezwać, prawda. Nie wiesz jednak co tu się odpierdalało. A może słyszałaś, że Hampson mnie wyjebał? - Dodał z uśmiechem, chcąc nieco rozluźnić atmosferę. Wiedział, że Kath lubiła ploteczki i to najlepiej przy szklance Ognistej, choć tej obecnie Max niestety zazwyczaj odmawiał.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Może wybrałaś się w teren w celach naukowych a może to tylko jeden z Twoich weekendowych spacerów, ale w pewnym momencie Twoją uwagę przyciąga kamień, który nie tylko nieco kolorystycznie różni się od innych, ale ma też przy tym nietypowo charakterystyczny owalny kształt. Jeśli decydujesz się podejść bliżej, możesz dostrzec łuskowaty wzór wyglądający jakby odlany był z cementu. Jeśli tylko choć trochę interesujesz się wydarzeniami na świecie, to z pewnością pamiętasz wydanie Proroka Codziennego, w którym informowano jak należy postępować z odnalezionym smoczym jajem, jednak decyzja o tym, co z danym znaleziskiem zrobisz, zależy już tylko od Ciebie.
Niezależnie od tego w czyje ręce ostatecznie trafi jajo, to właśnie osoba, która je znalazła, rzuca kością k100. Jej wynik to liczba dni, która dzieli datę publikacji tego posta od momentu wyklucia. Należy przerzucić każdy wynik poniżej 10.
______________________
Meredith Wyatt
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Blizna po oparzeniu na prawej skroni
W wolnym dniu Mer wybrało się razem z @Harmony Seaver do Hogsmeade. Po uzupełnieniu słodyczowych zapasów nastąpił czas na przechadzkę, jednak tego dnia zielone obrzeża wioski wydały się Mer nieco inne. Może przez to, że ostatnimi czasy jeno wspomnienia z Hogsmeade nie były zbyt miłe, a może dlatego, że zauważyło coś... Dziwnego? - Hej, Remy - zagadnęło, kucając przy jednym z kamieni. -Zobacz, to chyba... To chyba jajo! - rzuciło, biorąc kamień w dłonie i podnosząc go. - Ej, Remy, bez kitu, to ma łuski, to... To jajo!
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Remy na pewno nie spodziewała się, że wypad na spacer z @Meredith Wyatt skończy się w sposób, w jaki się zakończył. Nie planowały tego dnia wielkich przygód czy podbojów, chciały tylko cieszyć się pogodą, która nie sprowadzała się do -35 stopni Celsjusza. I wtedy Mer pokazała dziewczynie jajo. Tak, bez wątpienia było to najprawdziwsze smocze jajo. - Na brodę Merlina - Gryfonka zrobiła wielkie oczy, bo nie miała pojęcia, jaka inna reakcja byłaby właściwa. Wcięło ją w ziemię. - Trzeba... Trzeba je stąd zabrać - nie mogły go tak po prostu zostawić, jajo mogłoby przywołać tu smoka, a nikt ich więcej nie potrzebował. Albo gorzej! Młode wyklułoby się bez opieki, to już zupełnie groziło tragedią. - Nie może tutaj zostać! Tylko... Nie wiem... Delikatnie do plecaka? - zaproponowała, nie wyobrażając sobie nieść go całą drogę w dłoniach.
Meredith Wyatt
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Blizna po oparzeniu na prawej skroni
W pierwszej chwili Mer poczuło ogromną ekscytację spowodowaną znalezieniem jaja, chociaż smok nie byłby raczej idealnym zwierzątkiem domowym. Z tym właśnie wiązało się przerażenie, które niemal równocześnie je ogarnęło. - Ano - odrzekło zaskakująco krótko na uwagę o tym, że przydałoby się zabrać jajo. - Jest ciepłe, więc pewnie niedawno się tu znalazło… I chyba raczej nie możemy pozwolić, żeby zmarzło, nie? Jak w ogóle się wysiaduje smoki? W sensie w jakiej temperaturze? Mam tylko nadzieję że się nam nie wykluje po drodze bo, okej, może coś tam wiem o zwierzętach, ale na Merlina, nigdy, przenigdy nie przeszło mi przez myśl żeby niańczyć smoka! - dodało, powoli zdejmując plecak, przekładając jajo z jednej ręki do drugiej. - Otwórz największą kieszeń, jak masz miejsce weź słodycze do siebie i przytrzymaj… O, właśnie tak, ideolo - ostrożnie wsunęło jajo do plecaka, kiedy Remy rozchyliła jego poły, po czym zapięło suwak. - I co teraz? Co mamy zrobić? - spytało, patrząc na plecak.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Szybko posłuchała się wszystkich instrukcji. Może gdyby miały więcej czasu, żeby się zastanowić, jak powinno się w takiej sytuacji zachować, zrobiłyby coś inaczej. Ale Puchońska chęć pomocy i Gryfońska chęć działania musiały mocno zadziałać, bo czym prędzej Remy przekładała słodycze do swojego plecaka, żeby zrobić u Mer miejsce na znalezisko. - Ale jaja – westchnęła, a zaraz wybuchła śmiechem. – I to dosłownie! Z pytaniami przyjaciółka zaczęła sobie zdawać sprawę, że zdecydowanie na za mało na lekcjach im o smokach opowiadali, bo nie miała odpowiedzi na żadne. - Em… No nie wiem, pewnie trzeba je trzymać w cieple? – zgadywała. – Czy samica smoka w ogóle wysiaduje jajo? A może ogrzewa je ogniem? Wiesz, zionie na nie raz na jakiś czas? Albo podpala ziemię przy nim? – z galopadą myśli Mer i ona się rozbiegła ze wszystkimi dywagacjami. – Co zrobić? Są na to jakieś procedury? – spróbowała kombinować. – Na pewno nie można dać mu zmarznąć. Może trzeba się kogoś zapytać? Powinnyśmy się w ogóle kogoś pytać?... Kogo w ogóle można się w takiej sytuacji spytać? – rozłożyła ręce na boki, bo pytań było więcej niż rozwiązać i jedyne co wiedziała to to, że smoki były zagrożonym gatunkiem, a jaju nie mogła stać się krzywda.
Meredith Wyatt
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Blizna po oparzeniu na prawej skroni
Słysząc komentarz Remy, roześmiało się niekontrolowanym, nieco nerwowym śmiechem. No tak, to były niezłe jaja, zwłaszcza, że smocze. Co prawda jedno, ale za to dość spore i wymagające zapewne o wiele bardziej skomplikowanej opieki niż chociażby jajo kurze. - Chyba tak, na pewno, na pewno potrzebuje ciepła, ptaki przecież swoje wysiadują żeby zapewnić im odpowiednią temperaturę, ze smokami raczej jest tak samo - gorączkowo zastanawiało się nad tym, co zrobić, żeby w dobrym stanie dotransportować jajo do Hogwartu i komu o nim powiedzieć. - Bo ja wiem? Mam nadzieje, że nie zmarznie nam przez drogę, a zapytać... No możemy nauczycieli chyba, możemy jeszcze sprawdzić w książkach, w sumie nie wiem, czy nauczyciele będą zachwyceni tym, że po ataku smoków przynosimy do szkoły jajo, ale z drugiej strony dobrze mówisz, że nie można go tu zostawić, jak się wykluje to... No to będzie dziecko, smocze bo smocze, ale dziecko, kto się nim zajmie tutaj? Nie będzie raczej duże, ale zawsze może się wystraszyć i narobić zniszczeń - ostrożnie zapięło plecak i podniosło go. Ważył o wiele więcej niż kiedy były w nim słodycze. - Uhm, nie wiem, chcesz je ponieść? W sumie, jeśli wykluje się po drodze to jak myślisz, uzna nas za rodziców? Jak je nazwiemy? - chociaż ruszyły już w drogę powrotną do zamku, Mer wciąż nie mogło przestać wyrzucać z siebie pytań z prędkością światła.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Tak, nauczyciele w Hogwarcie powinni jakoś pomóc… – już chciała potwierdzić przypuszczenia przyjaciółki, dodać coś, że na pewno pomogą rozwiązać tę zagwozdkę i przecież nie będą źle, bo chciały dobrze. No ale przypomniała sobie twarz Patona Craine’a i musiała przełknąć te wszystkie słowa. – Jeżeli Patol nas z nim zobaczy, to będzie przerąbane – stwierdziła krótko, nauczyciele to zbyt duże ryzyko, że sprawa trafiłaby do niego, a on wprost nienawidził uczniów. Czasami miała wrażenie, że jego największą na świecie pasją było karanie dzieci i pewnie wcale nie była daleko od prawdy. – Przecież on nas wyrzuci na pożarcie temu smokowi, jak tylko się wykluje – i nie mówiła tego ze strachem, żartowała. Śmiała się z tego wszystkiego głośno i odważnie, bo śmiech był najlepszym lekarstwem na stres, które znalezienie jajka przyniosło jednak dużo. – Nie może się o nim dowiedzieć… Ale ktoś musi… – zastanowiła się i wtedy zabłysła jej lampka w głowie. – Myślę, że mogłabym do kogoś napisać! No ale nie możemy malucha tu zostawić! Na propozycję o poniesienie jaja delikatnie odmówiła. Mały smoczek wydawał się czymś fantastycznym i najchętniej, to by już zobaczyła, jak się wykluwa. Ale rozsądek jej podpowiadał, że nie było co jaja narażać na jej własną nieuwagę, której miała dużo, kiedy się zagadywała lub czymś ekscytowała. Nawet nie kontrolowała swoich podskoków, jak z czegoś bardzo się cieszyła! Jajo było zdecydowanie bezpieczniejsze u Mer. - Imię, imię, imię – zastanowiła się na głos. – Chyba faktycznie musi mieć imię, skoro idzie z nami! – uśmiechnęła się do przyjaciółki, dalej kombinując. – To może Norbert?
Kontynuacja wątku Katherine Russeau + Maximilian Felix Solberg
Jeden z omszałych głazów, spoczywających na brzegu rzeki, jakby się... poruszył? Coś zafurkotało i nagle po okolicy rozszedł się straszliwy odór. Okazało się po chwili, że owy głaz to nie głaz, tylko troll rzeczny, tudu du tudu du, jest niebezpieczny, tudu du tudu du i puścił bąka przez sen. Wiadomo, że jak troll śpi to głupi jest i nieświadomy otoczenia, gazy jednak chyba sprawiły, że pies Katherine oszalał i rzucił się na głaz z mordą, obszczekując trolla z każdej strony. Najwyraźniej ten więc poczuł się w obowiązku podnieść z sadzawki i rozejrzeć o co tyle rabanu - tylko głupi był, jak to troll i nie skumał co to tak biega skacze i ujada. Zdenerwował się pan troll co niemiara, jednak póki co skupiony był tylko na skaczącym wkoło psie. Zamachnął się wielkim łapskiem i zaczął pacać po okolicy strumienia jak łapką na muchy, próbując rozpłaszczyć ujadające zwierze.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Rozmowa zapowiadała się na ciężką, ale żadne z nich nie spodziewało się, że nagle zostanie im ona przerwana przez gazy trolla i ujadającego na niego psa. Solberg i jego przyjaciółka próbowali jakoś odciągnąć psinę od dużo większej i zdecydowanie głupszej istoty, ale niestety bez skutecznie, a nim któreś z nich zdążyło zareagować jakoś poważniej, czworonóg leżał rozgnieciony na ziemi, co wyłączyło z akcji Katherine. Max natomiast wyjął różdżkę i postanowił rozprawić się z zabójcą pieseczka. Przez to, że słabo uważał na ONMS zapomniał jednak, że te jebane trolle mają skórę grubszą niż ego Hampsona i byle Drętwota na nie za bardzo nie działa.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Troll wydawał się poważnie skonfundowany całym zajściem. Zaskoczyło go, że jak rozgniótł psa, to ten przestał ujadać, więc podniósł rękę i spojrzał na nią ze zdziwieniem, jakby się zmieszał faktem, że ma magiczną moc uciszania rzeczy dotykiem, bo przecież głupi troll nie łączy kropek. Poruszył się w błocie, wytaczając spod siebie swoje grube nogi i podniósł się do pionu, rozglądając po okolicy. Zauważył dwójkę młodych czarodziejów i pochylił się, by im się przyjrzeć, oraz ocenić stopień potrzeby uciszania ich. jakby zaczęli ujadać, mógłby użyć swej magicznej ręki, ale jakby byli cicho, mógłby wrócić do drzemki, co też było rozwiązaniem. Wpatrywał się więc w Maxa wzrokiem pozbawionym cienia rozumu i pomyślunku, po czym znów puścił sążnistego bąka, od którego chyba więdły kwiaty. Ciekawe co zjadł ostatnio, może właśnie ludzinę? Złapał się za brzuszek i zajęczał cierpiętniczo.
| Atlas
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Magiczna łapka miała moc kończenia żywota, co w sumie z uciszaniem szło ramię w ramię. Max nie mógł uwierzyć w głupi wyraz twarzy trolla, któremu miał ochotę surowo wyjebać w tej chwili, choć w pojedynku na pięści zapewne skoczyłby tak jak czworonóg Russeau. Tyle oleju w głowie Solberg jeszcze miał, więc uznał, że różdżka będzie dużo lepszym rozwiązaniem. Nie spodziewał się jednak, że będzie musiał użyć jej do odświeżenia powietrza wokół siebie i przyjaciółki po tym, jak troll znów zapuścił potężnego bąka. Max szybko przywołał wokół intensywne zapachy mięty, by jakoś nie porzygać się od tego smrodu, choć oczy zaszły mu całkowicie łzami i gdyby nie fakt, że ten głupi troll siedział przed chwilą w strumyku, zapewne przemyłby sobie oczy tutejszą wodą. W obecnej sytuacji wolał jednak nie ryzykować nabawieniem się jakiejś gorszej infekcji. Pomyślał jednak o zabezpieczeniu ciałka pieska, więc powoli zaczął zbliżać się do przyjaciółki i zwłok, mając cały czas na uwadze najmniejszy ruch trolla.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
To, że coś trollowi zaszkodziło, to wiedzieli chyba już wszyscy, włącznie z rybami pływającymi brzuchem do góry w strumieniu. Wiadomo, przykro, że z pieska zrobił placuszka, ale niech pierwszy rzuci kamień ten, co nigdy nie miał palpitacji jelitowych, przy których każda wkurwiająca mucha jest cierpieniem. Albo może niech nie rzuca, troll bowiem wydawał się tak zaabsorbowany swoim cierpieniem, że nie widział ani w Maxie, ani w Katherine wystarczającego elementu zainteresowania, by skupić na nich wzrok na dłużej. Co więcej, rozglądał się bacznie po linii drzew z miną kogoś, kto szuka drogi do toalety w obcym kraju, kiedy nie zna napisów, a nie ma piktogramów. Jakiej wielkości muszą być krzaczki, w których załatwi się troll? I co więcej - czy to będzie bezpieczne być w okolicy, skoro same gazy były trzeciego poziomu toksyczności?
| Atlas
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Na całe szczęście troll zdawał się nie mieć ich za zagrożenie i średnio zwracał uwagę na obecność dwójki czarodziejów. To dało im czas na to, by Max mógł, jakoś przekonać kath, że nie ma co tu dużej siedzieć, tylko trzeba spierdalać, zanim zostaną zagazowani na śmierć. Sam podjął się wzięcia resztek pieska na siebie, bo przecież nie chcieli go tutaj zostawiać. O pogrzebie, czy utylizacji można było pomyśleć już w bezpieczniejszym i zdecydowanie przyjemniejszym miejscu. Niestety, z ciężarem na rękach wędrówka po górkach wcale nie była taka łatwa. Max czuł, jak piesek mu ciąży, a oczywiście nie pomyślał o tym, by wlec go za sobą przy pomocy magii. Taki inteligentny, a jednak czasem któreś neurony zdecydowanie nie stykały i chłop sam sobie życie niepotrzebnie utrudniał.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nie wolno było surowo oceniać Maksymilianowych zdolności logikowania, w takich warunkach trzeba było bowiem cieszyć się, że był w stanie myśleć o ewakuacji, a nie tracić przytomność. Truchełko pieska zwisało smętnie i z pewnością była to jedna z tych przygód, które Solberg będzie mógł dodać do wiaderka porażek i niepowodzeń. Jednym plusem, szczęściem w nieszczęściu mogło być to, że to nie jego pies, no i że zachował na tyle rozsądku, by uciec, nim troll wylazł ze strumienia i ruszył w głąb lasu, między drzewa i krzewy, szukając zakamarka do załatwienia swoich potrzeb. Na swojej ścieżce ucieczki dostrzegli niewielką wycieczkę turystów, którzy wyglądali na bardzo rozentuzjazmowanych i głośno gadających o tym, jak piękne są okolice tego strumienia. Zdawało się, że idą prosto tam, gdzie troll zniknął w gęstwinie, podśpiewując piosenki o pięknej faunie i florze tych terenów.
| Atlas
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Cóż, nie uznawał tego specjalnie za porażkę. Nie jego wina, że pies był na tyle debilny, żeby oszczekiwać trolla. Fakt, nie był to jego zwierzak, a przyjaciółki, więc ze względu na nią, wykrzesał z siebie trochę empatii i współczucia i zachował się jak na dobrego kumpla przystało. W końcu przed nim i przed Kath rozpostarła się przestrzeń, świadcząca o tym, że wyłażą z gęstwiny i niedługo będą w cywilizacji. Widząc grupkę turystów pierwsze co, pomyślał o fakcie, że niesie na rękach truchło i już był gotów się im heheheh odszczekać, gdy okazało się, że nawet nie zwrócili na nich uwagi, wesoło gawędząc o uroku tego miejsca. -Tak, jest bardzo ładnie. Tylko miejscami nieco zalatuje smrodkiem, więc uważajcie. - Ni to ostrzegł, ni to zachował tajemnicę dla siebie, bo skoro troll nie stanowił innego niż toksykologiczne zagrożenia, to uznał, że grupka sobie z tym poradzi. W końcu nie wyglądali na dzieci, które za tydzień miały zostać znalezione jako naleśniki dokładnie takie, jak trzymany przez Maxa piesek.
//zt +
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Spotkanie ze smokiem:tak Powiadamianie Ministerstwa Magii:4
Czytając przepisy do eliksirów, spostrzegłam, że dość często powiela się asfodelus. Postanowiłam poświęcić mu swoją uwagę, przeszukując w przeróżnych spisach miejsce występowania, potrzebne warunki, dodatkowe zastosowanie i na co zwrócić szczególną uwagę. Łącząc kilka informacji, postanowiłam sprawdzić, czy przypadkiem żaden nie rośnie w pobliżu zamku. Udałam się w sobotę do Hogsmeade, minęłam go i poszłam dalej, w kierunku gór. Pamiętałam, że w nie tak dalekiej odległości od wioski znajdował się strumyk, mający ujście w górach. Był on moim pierwszym tropem, warunki bytności rośliny się zgadzały, a sam teren był na wpół dziki, co powiększało moje szanse. Zabrałam ze sobą słoik z wodą, gdybym miała dość szczęścia na znalezienie odpowiedniej roślinki na sadzonkę. Jak się okazuje, wcale tak długo nie musiałam szukać. Wraz z pojawieniem się terenu bardziej skalistego, przed moimi oczami ukazało się kilka grup asfodelusa. Jego piękne białe kwiatki wyglądały bardzo malowniczo na tle rzeki i drzew. Pogrzebałam chwilę, szukając takiego, który wydawał się na najładniejszy i bez śladów jakiejś choroby. Po podjęciu decyzji, powolutku wykopałam roślinkę, starając się nie uszkodzić żadnego korzenia. Włożyłam łodygę z korzeniami do słoika, wyrównałam ziemię, otrzepałam się i ruszyłam w drogę powrotną, szczęśliwa ze swojego znaleziska. Mój uśmiech szybko zniknął, kiedy zobaczyłam smoka. Był to drugi przedstawiciel tej rasy, na którego natknęłam się w tym tygodniu. Ten nie wyglądał tak potulnie jak jego poprzednik, szczerząc swoje ostre kły i wąchając ze wściekłą miną dookoła. Miałam nad nim małą przewagę - póki co mnie nie zauważył, bo byłam schowana za grupą krzewów, a wiatr wiał w moją stronę, co nie pozwalało mu na wyczucie mojego zapachu. Krok po kroczku zdołałam się wycofać i cichaczem zniknąć z obszaru, na którym bytował. Ruszyłam biegiem do wioski, mając wielką nadzieję, że mnie nie usłyszy i nie rzuci się w pogoń za mną. Ponownie poprosiłam pierwszego napotkanego człowieka o pomoc z poinformowaniem Ministerstwa i tak samo szybko, panowie zjawili się na miejscu. Moment...z samym szefem Biura Wyszukiwania i Oswajania Smoków! Skoro nawet on się tu pofatygował, to musiała to być jakaś większa akcja. I faktycznie tak było - raz, że dostałam słowną pochwałę, a dwa, pieniężną nagrodę w wysokości trzydziestu galeonów. Ja cię kręcę, za tę kwotę będę mogła kupić składniki do kilku eliksirów! Dosłownie mi spadli z nieba, zarówno smoczątko jak i urzędnicy. Chciałam iść z grupką na poszukiwania magicznego gada, ale mi zabronili, ze względu na mój wiek. Byłam z tego powodu wielce niepocieszona, czując potrzebę upewnienia się, że nie zrobią mu krzywdy. Zaraz po tej myśli dopadła mnie też inna, przeciwna. Na dobrą sprawę mogli i zakulisowo zabijać te biedne zwierzaki, jedynie tworząc wizerunek tych dobrych. Tego, co było prawdą zapewne nigdy się nie dowiem.