Na pierwszy rzut oka wioska ludu Eneji zdaje się być łatwym łupem dla potencjalnych nieprzyjaciół; niemal nie sposób jest uświadczyć człowieka pełniącego wartę przy murach, a skromna brama wyzierająca na pustynię wygląda wręcz zapraszająco. W rzeczywistości jednak mieszkańcy biorą sobie głęboko do serca własne bezpieczeństwo. Lata doświadczeń nauczyły ich polegania na zmysłach wiernych Onyo, które często niespostrzeżone pełnią wytrwałą straż, gotowe zaalarmować o każdym niebezpieczeństwie. Bez problemu zapamiętują setki zapachów, więc osoby zaproszone do wioski nie mają się czego obawiać z ich strony. Przynajmniej dopóki te psowate stworzenia nie wyczują choćby cienia złych intencji. Jedno jest pewne - lepiej się im nie narażać, ponieważ rany zadane przez Onyo potrafią goić się długo i dotkliwie.
Jeżeli postać przebywająca w lokacji boi się lub żywi jakąkolwiek niechęć do zwierząt, Onyo będą to wyczuwać. W konsekwencji mogą zachowywać się nieprzychylnie lub nawet agresywnie względem tej osoby.
Burze piaskowe chyba dało się jakoś przewidzieć, a w takim wypadku, dlaczego ktoś wybrał termin, podczas którego ryzyko ich wystąpienia było znacznie większe? Próbował jak najdłużej utrzymać swą magiczną barierę, ale silny wiatr i kolejne drobiny piachu stawiały niezwykle silny opór. Heaven wpadła jednak wówczas na dobry pomysł, żeby wykorzystać sprzyjający im teren i ukryć się za solidną bramą. Ściskał mocno swoją różdżkę, żeby dać jej czas na ucieczkę, a kiedy upewnił się, że jest bezpieczna, zakończył działanie zaklęcia. Miał więcej trudności w dopadnięciu bramy. Po drodze o mało co nie potknął się o jakiegoś onyo, który także szukał jakiejś kryjówki. Co gorsza oberwał jakimś drewnianym palem w ramię, ale poza imponujących rozmiarów sińcem to uderzenie nie powinno się zakończyć niczym groźniejszym czy bardziej nieprzyjemnym. Syknął więc tylko z bólu, wreszcie doganiając swoją byłą partnerkę. Mógł odetchnąć z ulgą, jako że brama chroniła ich przed wirującym w powietrzu drobinami piasku i innym, znacznie większymi i bardziej niebezpiecznymi przedmiotami. Nie zdążył się jednak nawet nacieszyć, bo po chwili usłyszał głos Ślizgonki. Jaki sekret chciała mu zdradzić? W ferworze walki z żywiołem zupełnie zapomniał o tym pytaniu, które zadał je parę minut temu. Dopiero kiedy usłyszał o Nathanielu, uniósł nieznacznie brwi, próbując jakoś przetrawić tę informację. Zastanawiał się również czy jest ona prawdziwa czy może dziewczyna stroi sobie z niego żarty. Ale czy byłaby do tego zdolna, skoro właśnie uratował jej skórę? - Pogratuluję mu, jak tylko go zobaczę. – Mruknął spokojnym tonem, starając się ukryć fakt, że tak naprawdę krew w nim zawrzała. Nie rozpamiętywał przeszłości, nie przeżywał ich rozstania, ale to, że Heaven puściła się z Nathanielem i do tego wróciła z brzuchem jakoś go ubodła. Wszak Bloodworth był jego najlepszym kumplem, więc za cel mógł obrać sobie każda inną pannę. Dlaczego wybrał akurat pannę Dear? Nie zamierzał kontynuować tematu, bo wiedział, że tylko by się wściekł. Poza tym znał Ślizgonkę na tyle, że mimo iż nie widział powodów, dla których miałaby w takiej chwili kłamać, tak wolał chyba zweryfikować jeszcze uzyskaną od niej informację. Z drugiej strony, czy w tej kwestii mógł zaufać Nathanielowi? Jeśli mówiła prawdę, trudno było przewidzieć, jak zareaguje jego kompan. - Musisz na siebie bardziej uważać. Szczególnie w takim stanie. – Dodał jeszcze, niejako na pożegnanie, bo odechciało mu się rozmawiać. Wyglądało na to, że takie spotkanie po latach nie mogło jednak przynieść żadnych korzyści.
To było złośliwe i prawdopodobnie – nie powinna była tego robić. Zwłaszcza, że Leonel naprawdę starał się być miły, zresztą sam Nate prawdopodobnie nie byłby zadowolony z takiego wyznania Heaven. Niby było nieprawdziwe, ale prowokowało między nimi rozmowę, której Bloodworth raczej nia miał ochoty przeprowadzać. W końcu wielokrotnie odmawiał, albo raczej wstrzymywał się przez jakiś czas, bo miał z tyłu głowy, że to była dziewczyna Leonela. No, przynajmniej od momentu, w którym się dowiedział. W zasadzie nie chciała tym stwierdzeniem wywołać u nich konfliktu, zwłaszcza, że to Nate musiałby być tym, który by się tłumaczył. Po prostu z czystej przekory chciała jakoś ukuć mężczyznę, którego miała przed sobą. Sama nie wiedziała dlaczego, ale z charakterem i wewnętrznymi skłonnościami nie wygrasz. Uśmiechnęła się, ale wyraz jej twarzy nie sugerował, zeby żartowała. - Koniecznie – odparłą jedynie i zastanowiła się chwilę, czy powinna to przerwać i naprostować fakty. Z drugiej strony, po co? Nathaniel mu uświadomi, że to nieprawda, nie było sensu się z tym spieszyć. Zdecydowała się zostawić go z tą myślą, nawet jeśli nie był do niej do końca przekonany. - Bez obaw, uważam – odparła tylko i korzystając z tego, że Leo prawdopodobnie zamierzał przerwać tę wątpliwą przyjemność, jaką było ich przypadkowe spotkanie, sama również ruszyła w swoją stronę.