Osoby:@Basil Mohtenie & Matthew Alexander Miejsce rozgrywki: Gdzieś niedaleko Menażerii u Nanuka w Hogsmeade. Rok rozgrywki: Grudzień, 2018 Okoliczności: Kiedy idziesz ze zwierzakiem, nie dbasz o własne wyposażenie, zaś śnieg zdaje się nie mieć litości wraz z anomaliami dotykającymi różdżkę, nie pozostaje Ci nic innego, jak iść po prostu dalej. Ewentualnie - poprosić o pomoc. O ile sama się nie pojawi.
Matthew Alexander
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Pogoda - po wyjściu z menażerii - zwyczajnie nie dopisywała. Stało się wyjątkowo nieznośnie; cały Hogsmeade okrył się nie tylko śniegiem, ale także deszczem, w wyniku czego na ulicach zapanowało częściowe błoto, brud oraz brak jakichkolwiek restrykcji dotyczących wchodzenia i wychodzenia z lokali. Uzdrowiciel szedł nieustannie, uparcie do jednego celu; obecnie teleportacja zdawała się być mało rozsądnym rozwiązaniem. Zważywszy uwagę na jego brak doświadczenia pod tym względem, nie ryzykował, wolał postanowić na typowe rozwiązanie przedostania się z jednego miejsca na drugie przy pomocy choć przez chwilę siły własnych nóg. Odziany w płaszcz mężczyzna niósł przy okazji, w małym kocu, ukrytego między materiałem chroniącym go przed zimnem, równie małego, uroczego gościa. Młody kot, trzymany blisko piersi, bez przedniej lewej łapki, zdawał się w pewnym stopniu zasypiać, kiedy to Matthew zadecydował o wyjęciu różdżki w celu stworzenia magicznej bańki chroniącej przed czynnikami zewnętrznymi. Drewniany patyczek wylądował w dłoni zatem; choć czy miał pod tym względem jakiekolwiek możliwości użycia prawidłowo zaklęcia? - Aexteriorem. - wypowiedział, machnął przedmiotem umiejscowionym w dłoni, której to palce zaciskały się na rękojeści różdżki, lecz z mizernym skutkiem; kręcone włosy przyklapnęły tym samym do jego głowy, zaskakująco długie, kiedy to dłużej nastawiał się na działanie nieprzyjemnych warunków panujących na zewnątrz. Szlag by to trafił. Przydałoby się jednocześnie skorzystać z sieci Fiuu, jeżeli chciał bez większych konsekwencji udać się do własnego domu, ale przecież utrzymywał połączenie stale zablokowane, żeby nikt przypadkiem nie trafił do jego zoo składającego się ze znacznie większych zwierzaków. Otulił się mocniej płaszczem, okrywając nim sylwetkę kota, którego główka, oparta o fałdy materiału, była wystawiona na światło dzienne. Jednocześnie, czując, jak ten pochłania wilgoć, postanowił ukryć się przez chwilę pod dachem jednego z domów, czując, jak jego palce stają się zaskakująco zimne.