Osoby: Mefistofeles E. A. Nox i @Trixie N. Travers Miejsce rozgrywki: Australia, Brisbane Rok rozgrywki: 2018; wrześniowy weekend Okoliczności: Niespodzianka! Mefisto uznał, że wypadałoby odwiedzić koleżankę z Australii, która Hogwart opuściła w niezbyt przyjemnych okolicznościach.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie przemyślał swojego planu. W gruncie rzeczy, to nawet nie był plan - Mefisto po prostu uznał, że ma ochotę na towarzystwo Trixie. Nie miał pojęcia skąd ta myśl, dlaczego złapała go teraz i czemu zwyczajnie jej uległ. Gryfonka miała w sobie jakąś taką przyjemną energię, której mu brakowało; ostatnio w ogóle dostrzegł, że potrzebne mu były takie szczere, entuzjastyczne osoby. Pewnie znalazłby ich masę w Hogwarcie, ale nie chciał byle kogo... Chciał tę małą, słodką dziewczynę, którą Litka tak szybko zaakceptowała. Tą, która pochłonęła Mefistofelesowe zwierzenia w podejrzanej sali w zamku. Zresztą, małe wakacje wydawały się dobrym pomysłem. Mefisto nigdy nie miał za dużych problemów z pogodą w Wielkiej Brytanii, bo przywyknął do niej i nawet mu się te "trudne", niełatwe do przewidzenia warunki podobały. Mimo wszystko Meksyk nieźle go rozpieścił i trzeba przyznać, że chłopak miał ochotę wrócić na plażę. Te dwie zachcianki można było łatwo połączyć, a kiedy jeszcze okazało się, że będzie miał wolny weekend... Wrzucił najpotrzebniejsze rzeczy do torby sportowej i wybrał się do Londynu, szukać pierwszego lepszego świstoklika do Australii. Po drodze złapał jeszcze kuzynkę Trixie, dopytując ją o jakieś większe szczegóły, niż tylko - cóż - kontynent. Fakt faktem, miał sporo wilkołaczych znajomości, ale nie wiedział czy szukanie pana Traversa w taki sposób w ogóle na coś się zda... A grzebanie w dokumentach Hogwartu mogłoby potrwać trochę za długo. Kompletnie nie przemyślał swojego "planu". Miał tego świadomość już w momencie, kiedy wylądował w Brisbane. Jedyne, za co mógł sobie podziękować, to dobór miejsca - gdyby szukał znajomych we Francji, Portugalii czy jakimś Omanie, to w dodatku towarzyszyłaby mu bariera językowa. Odnalezienie się w Australii do najprostszych zadań nie należało, ale wystarczyło trochę magii, sympatycznych uśmiechów i schowania dumy do kieszeni, żeby odnalazł odpowiedni adres. I nie miał pojęcia, czy zapukanie do drzwi będzie zbyt creepy, czy jeszcze znośnie... Ba! Nie wiedział, czy Traversówna w ogóle tam jest! Przemknął knykciami po drzwiach, dochodząc do wniosku, że godności nie miał już od dawna. W razie czego zawsze mógł udać, że pomylił domy i szuka kogoś innego, gdzieś indziej... Cokolwiek. A jeśli wpadnie na Trixie i jego niespodzianka jej nie przerazi, to tylko lepiej.
Mefistofeles nie przemyślał swojego planu. To fakt. Czy w ogóle pomyślał o tym, że świat w Brisbane nie kręci się wokół Traversów? Każdy człowiek miał swoje codzienne rytuały. Plany, zajęcia, jakie niezbędne były mu do funkcjonowania w danym środowisku. Rodzina Trixie nie była inna. Gryfonka przesiadywała w domu naprawdę rzadko. Zwłaszcza, odkąd opuściła Hogwart i wróciła do domu rodzinnego. Spędzała w nim tylko weekendy, ale i tak jej popołudnia bywały okropnie obciążone mnóstwem dodatkowych aktywności, jakich nigdy sobie nie odmawiała. Kręciła się po okolicy czy opalała na brąz, korzystając z przyjemnej pogody jej rodzinnego miasta. Nie inaczej było dzisiejszego dnia. Słowem: Ślizgon nie zastał jej w domu. Tymczasem, drzwi zostały mu otworzone. Gdyby miałby chociaż odrobinę szczęścia, na progu dostrzegłby Amy, jaka od czasu „wypadku” Henry’ego stała się nad wyraz wyrozumiała dla gości pojawiających się na progu Traversów. Zresztą, nie znała znajomych Trixie, a dziewczyny nie dzieliły się przyjaciółmi. Prawie nigdy. Pewnie po prostu zatelefonowałaby do Nyx. Niestety, na progu pojawił się Ray. Uchyliwszy drzwi, przez sekundę (czy dwie) stał w bezruchu, taksując Mefistofelesa ostrożnym spojrzeniem. Poprawił na nosie okulary do czytania, opuszczając je nieco, aby mieć lepszy widok. - Tak? - Zapytał ponaglająco. Zmarszczył nos, potem brwi. Nie spodobał mu się zapach tego chłopaka. Pomyślałby kto, że to właśnie będzie największym zmartwieniem Raynera! Nie tatuaże, nie blizny. Wilczy zapach. Zacisnął mocniej szczękę. Oczekiwał wyjaśnień.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Kiedy już sterczał pod tymi drzwiami, to nawet przemknęło mu przez myśl, że może Trixie nie zastać w domu. Poważnie. Czekając na jakiegoś lokatora, obmyślał sprytne sposoby ucieczki i wymigania się od wyjaśnień, których... których w sumie nie miał... I, oczywiście, szczęście również go opuściło. Mefisto stał wyprostowany na ganku, spokojnym spojrzeniem obdarzając nieznajomego mężczyznę. Domyślał się, że nie prezentował się najlepiej; raczej nie był idealnym typem do przedstawiania rodzicom. W szczególności teraz, kiedy koszulka na ramiączkach odsłaniała mnóstwo tatuaży, a także blizny - również i te od kłów czy pazurów. - Dzień dobry, nazywam się Mefistofeles Nox - przywitał się, widząc już, że raczej nie wpadł mężczyźnie w oko. Ciekaw, czy to ojciec Trixie, nie mógł się zbyt szybko wycofać... Zresztą, reputacja jego rodziny raczej do Australii nie dotarła, więc chyba jednym drobiazgiem nie musiał się przejmować. - Nie wiem czy dobrze trafiłem... Ale znajdę tu może Trixie Travers? - Poprawił pasek torby na ramieniu, ale nie można było uznać tego gestu za nerwowy. Jeśli Ślizgon był w czymś dobry, to w zachowywaniu zimnej krwi. Zdawał się rozluźniony, spokojny, a na jego ustach pojawił się drobny, uprzejmy uśmiech. - Znamy się z Hogwartu - dodał.
Ray nie dawał się zbić z pantałyku, chociaż jego brew powędrowała już zaskakująco wysoko. Sprawiał wrażenie szalenie surowego rodzica, zwłaszcza, gdy tak stał z gazetą na progu swojego domu i wpatrywał się uparcie w chłopaka, jakiego nigdy nie spodziewałby się zobaczyć w towarzystwie swojej córki. Przecież Trixie była takim uroczym stworzeniem. Otworzył usta i jego oczy cisnęły ostatnim gromem, jakby szykował się do reprymendy. Zupełnie tak, jakby Mefisto wcale uprzejmie się nie przedstawił. Na szczęście, nie zdążył wyrzec słowa. Na ścieżce prowadzącej do domu, ustalonej za pomocą nieregularnie ułożonych kamiennych owali, rozległy się kroki, głośny pisk, a następnie coś uderzyło w Ślizgona z siłą galopującego hipogryfa. Czyjeś opalone ramiona owinęły się wokół jego szyi, otulając pierś splotem z drobnych dłoni. Z nadgarstka zwisała ulubiona bransoletka, na szyi pobłyskiwał naszyjnik. Jej oddech pachniał eukaliptusem, włosy wiatrem, skóra solą. Rzuciła to, co aktualnie trzymała w dłoniach, (tym razem była to piłka plażowa, która odbiła się wesoło od podłogi i pacnęła na wysuszoną ziemię) i uwieszona niczym małpka, skinęła na ojca. Rayner wzniósł oczy ku niebu, jakby chciał powiedzieć „ech, kobiety”, a następnie skinął Mefisto głową i zniknął wewnątrz domu. Gazeta wylądowała na stoliku do kawy, umiejscowionym niedaleko wejścia. Na policzku wilkołaka pojawił się nagle mokry całus. Mokry, bo Trixie miała wilgotne włosy… skórę też. W ogóle, cała była mokra. - Co ty tutaj robisz? Śledzisz mnie? - Zapytała, chichocząc jak chochlik, który właśnie knuje spisek, ale była zbyt wesoła, aby zabrzmiało to wiarygodnie. Nie dało się ukryć, że ta niespodziewana wizyta sprawiła jej ogromną przyjemność. Rozluźniła uścisk, opuszczając się na ziemię, ale wciąż delikatnie (prawie) podskakiwała w miejscu. - Jak mnie znalazłeś? Długo szukałeś? Co u Demi? Jak tam w Hogwarcie? JAK SIĘ MASZ? - Natychmiast przytłoczyła go falą pytań i wesołych uśmiechów.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Spodziewał się... no, czegoś. Raczej niezbyt pozytywnej reakcji, ale mimo wszystko jakiejś, która podsunęłaby mu pomysł na dalsze działanie. Na chwilę obecną mógł ewentualnie się wycofać i zepsuć niespodziankę, wysyłając Trixie patronusa... Chociaż jakoś średnio podobało mu się prezentowanie srebrnego wilkołaka, niosącego wiadomość przypominającą "hej, akurat zupełnie przypadkowym przypadkiem jestem w twoim rodzinnym mieście, skoczymy na kawę?". W kwestii przekazywania informacji patronusami, to ostatnio oczy otworzył mu Liam,który niechcący poruszył delikatną sprawę na rodzinnym spotkaniu. Usłyszał kroki, usłyszał pisk; odruchowo się obejrzał, idealnie w czas, aby nie podskoczyć z zaskoczenia na to nagłe przytulenie. Zdołał jakoś obrócić się tak, żeby Trixie objąć w talii i przyciągnąć bliżej siebie, podtrzymać - podnieść, skoro już tak się na nim wieszała. Odetchnął z ulgą, zaciągając się jej zapachem i uznając, że właśnie tego szukał. Zerknął jeszcze na stojącego w drzwiach mężczyznę, z tym samym łagodnym uśmiechem, jak gdyby próbował zapewnić, że przecież nic temu maleństwu nie zrobi. No i chyba został w miarę zaakceptowany. - Nie śledzę, ej - wtrącił, a potem utonął pod jej pytaniami. Uśmiechnął się szerzej, pozwalając aby jej entuzjazm w pewnym stopniu spłynął właśnie na niego. - Odwiedzam. Demetria mnie pokierowała... I wydaje mi się, że u niej w porządku. W Hogwarcie w gruncie rzeczy nic nowego, magia dalej wariuje - przyznał, wzruszając ramionami. Nie chciał, żeby go puszczała, zatem po prostu wziął jej rękę i cmoknął wierzch dłoni Gryfonki. - Stęskniłem się, jakoś spokojnie bez ciebie w tym zamku. No i nigdy nie byłem w Australii...
Czy Mefisto naprawdę wierzył, że Trixie da się zatrzymać, gdy odpowie jej na pytania? Kiedy chwycił ją za rękę, podskoczyła znów, niczym piłka rzucona silnie o chodnik. Wydała z siebie wysoki pisk, ni to chichot, ni to okrzyk entuzjazmu i natychmiast kilkukrotnie go okrążyła. Zupełnie jak dziecko, gdy mama oznajmia, że można zjeść deser przed obiadem. Uparcie uczepiwszy się jego dłoni machała niż lekko, dając upust swojemu adhd, a jednocześnie szczerzyła zęby i już zaczęła kierować się z powrotem. Pal sześć otwarte drzwi do domu, tata sobie zamknie, nie? Pociągnęła Mefisto w stronę miasta, jak najdalej od frontowego wejścia i ojca (obserwującego ich bacznie z okna sypialni na piętrze). - Chcesz pozwiedzać? Jadłeś już coś? Znam stoisko, gdzie na miejscu usmażą nam larwy! Jak podróż? Świstoklik? Jak spędziłeś wakacje? Gdzie byliście? MUSISZ MI WSZYSTKO ODPOWIEDZIEĆ. - Zażądała i co on biedny miał zrobić, gdy jakaś narwana Australijka ciągnęła go w tylko sobie znanym kierunku, ciesząc się przy tym, jakby wygrała główną nagrodę w loterii Proroka Codziennego. Naprawdę brakowało jej tutaj znajomych z Hogwartu. Nic więc dziwnego, że porwała go z takim entuzjazmem. Zresztą, to właśnie w Brisbane czuła się najlepiej, mimo wszystko. Kiedy zaleczyła już kontuzję, jakiej nabawiła się w zeszłym roku, wróciła do wszystkich zajęć, jakie stanowiły epicentrum jej życia nim Coral wyjechała na mistrzostwa do Europy. Do gier i zabaw, słońca, plaży, Quidditcha, rozmów z trytonami, zbierania muszelek, chwytania fal na desce surfingowej. Mogłabym wymieniać jeszcze długo. Travers nie znała nudy, a teraz Mefisto musiał dostosować do niej swój wilczy chód. - Przyszłam w odpowiednim momencie, co? - Zapytała, nagle nieco poważniejsza. Ekhem, w sumie nie przesadzajmy, ale przestała w końcu podskakiwać! Na jej twarzy wciąż rozciągał się szeroki uśmiech. Mefisto stał się właśnie centrum jej wszechświata.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Ten entuzjazm był dość trudny do ogarnięcia. W pewnym stopniu zwyczajnie irytujący, ale jednocześnie taki słodki, pocieszny i chwytający za serce - cholera, Mefisto jakiś miękki się zrobił. Obserwował Gryfonkę, pozwalając jej na emanowanie tą niesamowicie pozytywną energią. Chyba trochę liczył na to, że wcale nie przystopuje, że zarazi go i razem pomkną uliczkami Brisbane, gotowi - cholera wie co - podbić świat, czy coś. - W sumie nie wiem. - Zadawała trudne pytania, a w dodatku było ich od cholery. Mefisto próbował odpowiadać na bieżąco, szybko jednak przypomniał sobie, że to nie ma prawa bytu. Podążał wiernie za Trixie, zerkając jeszcze w stronę domu, który pozostawiali w tyle. Czekał na chwile, w których Gryfonka przystopuje na zaczerpnięcie oddechu. Mefisto potrafił wciąć się w wypowiedź - siłę przebicia miał, to fakt. Zwyczajnie nie chciał, nie czując takiej potrzeby, by jakoś gasić zapał osiemnastolatki. - I tak nie powinienem długo zostawać, więc... Myślałem o takim bardziej wakacyjnym, leniwym wyjeździe. Pogoda się u nas zaczyna psuć - był tego doskonale świadomy, bo wrześniowa pełnia przywitała go mroźnym wiatrem, o którym zdołał przez lato zapomnieć. - Ale chętnie bym coś zjadł... larwy brzmią zajebiście. Nie lubię świstoklików. Myślałem w ogóle o przyjechaniu samochodem, bo się w końcu dorobiłem przecudownego Ogniomiota - pokażę ci potem na wizbooku - ale trochę mi się nie opłacało, na taką odległość. - A ludzie zarzucali Noxowi, że nie był gadatliwy. Bezczelność.- Byliśmy w Meksyku, w takim częściowo czarodziejskim miasteczku... Niesamowite. Ciekawa kultura. No i... no i tequila! - On nie spoważniał, nawet kiedy u Trixie zaszła taka zmiana. Nie potrafił - nie, kiedy patrzył na nią i zwyczajnie cieszył się z jej towarzystwa. Było ciepło, przyjemnie. I szli na jedzenie! - No, najlepszy w poznawaniu czyichś rodziców nie jestem... - Pogryziony, podrapany, wilkołaczy, wykolczykowany i wytatuowany. Poważnie ciężko stwierdzić, za co ludzie mogli go nie lubić. - To twój tata? - Mef też mógł dopytywać... W końcu to żaden wywiad, prawda?
Brisbane było naprawdę ogromne. Gdyby tylko Mefisto zażyczyłby sobie obejścia najważniejszych punktów w programie wycieczki, musiałby przez tydzień mierzyć się z entuzjazmem Trix, palącym słońcem Australii i skorpionami w butach. A tak poważniej, kto nie chciałby zostać w tym raju na dłużej, niż jedynie jedno popołudnie? Gdy tylko chłopak pojawił się w jej zasięgu, Trixie natychmiast zapragnęła nie wypuszczać go ze swoich serdecznych objęć. Nagle pożałowała, że zdecydowała się na studia w Red Rock, co było ogromnym absurdem. Kochała te szkołę, plaże i słońce. Beztroskę, z którą żyła od osiemnastu lat. Chwiejność jej charakteru i emocji pozwalała jej na to wszystko, a zarazem pozwalała Mefisto na poczucie się potrzebnym. Kochanym, chociaż nie znali się aż tak dobrze, aby wiedzieć o sobie cokolwiek więcej od tego, co padło między nimi w pewnym pokoju w Hogwarcie. Okres przedświąteczny obfitował w smutne wspomnienia i opowieści. Niech chociaż ten wrzesień przywieje odrobinę uśmiechu na jego twarz. Trixie postawiła to sobie za punkt honoru. Kiwała głową, zupełnie tak, jakby przyjmowała do zrozumienia jego wiadomość o szybkim wyjeździe, lecz prawda była zgoła inna. Po prostu, przefiltrowała ją przez swoje ucho i wypuściła drugim. Nie ma szans. Nox nie opuści Brisbane, dopóki ona z nim nie skończy. Ciekawe czy będzie musiała przywiązać go do stołu w jadalni? Nah, chyba aż tak nie spieszyło mu się do szkoły. Zobaczymy. - Zostań ze mną jak najdłużej. - Zaproponowała, tak po prostu, jakby przenocowanie go nie było dla niej żadnym problemem. Jakby za dwa dni nie miała znowu zajęć w szkole, ani zobowiązań do wypełnienia. Liczyło się jedynie tu i teraz, jego ciężka obecność u jej niestabilnego boku, smażone larwy i przyjemne ciepło, jakie wciąż otulało ich ciała, gdy ich ramiona muskały promienie słońca. - Samochód? Gdzie go kupiłeś? Kiedy? W jakim jest stanie? - Kolejna salwa pytań, a Travers jeszcze nie zdołała się rozkręcić. - Okej - zgodziła się na „później”, pewnie sądząc, że owo „później” oznacza „góra za pięć minut”. - Jeju, ale SUPER! - Wykrzyknęła, nieomal klasnąwszy w dłonie (trochę utrudnił jej to fakt, że ściskała łapkę Mefisto). - Żałuję, że mnie nie było. Masz jakieś zdjęcia? - Zapytała natychmiast, mimowolnie monitorując trasę, jaką podążali. Nie kierowali się do centrum miasta. O tej porze było jeszcze za wcześnie na kosztowanie lokalnych przysmaków w samym sercu Brisbane. Trixie wybrała uliczkę cichą, jedną z tych bocznych odnóg, skąd widać było połyskującą w (prawie już jesiennym) słońcu połać wody. - Tak, tata. - Ucięła, a chociaż nie skrzywiła się przy tych słowach, widać po niej było, że coś nie jest między nimi w porządku. Być może skojarzyła przybycie Mefisto z pojawieniem się Demetrii, gdy przed laty zjawiła się z matką (a ciotką Trixie) na progu ich domu? Futerkowy problem komplikował jej życie od zawsze, a Ray stawał się ostatnio odrobinę wycofany. Czy to był już czas na pełnie? Nie orientowała się w tych terminach, co nie było szczególnie dziwne. Ani ważne. - Nie przejmuj się nim, jest nadopiekuńczy. - Podsumowała po chwili niepokojącego zastanowienia. Nie minęła sekunda, a znów jej buzię rozjaśnił uśmiech. - Czemu nie wpadłeś wcześniej? - Auć, to zabrzmiało prawie jak oskarżenie, nawet pomimo tej szczerości w jej ekspresji.