Za jedyne 10 galeonów od osoby można wypożyczyć niewielką żaglówkę i popływać nią po okolicy w wolnym czasie. Na jednej łódce może znajdować się od 2 do 4 osób, a przynajmniej jedna z nich musi być pełnoletnia. Należy jednak pamiętać, że zapanowanie nad żaglówką nie jest proste i może wiązać się z pewnym ryzykiem. Im więcej osób na pokładzie tym łatwiej mieć nad wszystkim kontrole i bezpiecznie dopłynąć po brzegu. Trzeba się jednak liczyć z tym, że kiedy się wypłynie na otwartą wodę, wszystko może się wydarzyć.
Obowiązkowe wydarzenie:
Każdy rzuca jedną kostką i sumujecie
10-24 Idzie wam wręcz znakomicie, prawdziwi z was żeglarze! Okazuje się, że nie straszny wam żaden podmuch wiatru, nie macie problemu z utrzymaniem równowagi i całkowicie kontrolujecie przechyły, sprawiając że płyniecie przed siebie gładko i z wyczuciem. Nabieracie tempa i z czasem coraz bardziej oddalacie się od brzegu. Jedno z was rzuca kostką: 1,2: Przemierzając wody nawet nie nabieracie podejrzeń, kiedy przepływacie pomiędzy dwoma dziwnie symetrycznie ułożonymi skałami. Kiedy już je mijacie, nagle zaczynacie się czuć wyjątkowo dziwnie i słabo. Na to miejsce została rzucona morska klątwa, przez którą jest niedobrze do końca wątku. Niewykluczone, że pojawią się też wymioty. To trochę niszczy przyjemność z pływania. 3,4: Wiatr nie jest zbyt duży, więc po chwili zwalniacie tempo. Macie okazję pokręcić się po żaglówce i odkryć jej wszystkie zakamarki. W jednej z półek znajdujecie 100 galeonów! Teraz możecie podzielić się nimi po równo. Nie tylko morska przygoda wyszła was jak za darmo, ale jeszcze na niej zarobiliście. Pamiętajcie zgłosić się po nie w odpowiednim temacie. 5,6: Z każdą chwilą odkrywacie w sobie coraz większy zapał żeglarski. To wręcz zaskakujące jak w mig ogarnęliście te wszystkie liny, nauczyliście się dobrze sterować i ustawiać łódkę tak, że niejeden stary żeglarz by się nie powstydził. Gdybyście chcieli wziąć udział w wyścigach, zdobywacie jedną dodatkową odległość! 8,9 Mistrzami może nie jesteście, ale śmiało przemierzacie przez wodę. Ani zbyt szybko, ani zbyt wolno. Pogoda nie stawia przed wami większych wyzwań i macie sporo czasu na rozmowy, co chwilę tylko kontrolując sytuację na wodzie. Miło poleżeć na dziobie i pooddychać świeżym powietrzem. 6,7 Idzie naprawdę topornie. Ciągle ustawiacie się pod wiatr, przechyły są mocne, ale nieefektywne. Płyniecie przed siebie bez większych tragedii, ale nie jest to zadowalające tempo. W dodatku kiedy próbujecie posiedzieć i w spokoju pogadać, minimalnie korzystając z uroków pływania - ciągle wiatr się odwraca i od nowa musicie kombinować. Jeżeli weźmiecie udział w wyścigach tracicie jedną odległość. 2-5 To jest kompletna tragedia. Nie jesteście wstanie zapanować nad łódką, wiatr przechyla was na wszystkie strony i nie potraficie odpowiednio opanować żagli, które są narażone na coraz większe podmuchy. Brakuje wam siły i techniki, nic nie idzie jak powinno i w pewnym momencie przechył jest tak ogromny, że do środka zaczyna napływać wam woda. Nawet jeżeli przed wejściem instruktor zapewniał was, że to praktycznie niewywrotna żaglówka - cóż, kłamał. Ona mimo wszystko się przewraca a wy wypadacie za burtę. Każdy z was rzuca kolejną kostką. 1,2: Wypadając uderzasz się mocno o ster. Wydawałoby się, że to nic takiego, ale noga obraca ci się w dziwny sposób i skręca w kostce. Mimo to udaje ci się utrzymać na powierzchni, jednak skręcenie musisz uwzględnić do końca tego wątku i mimo interwencji uzdrowiciela po dotarciu do brzegu, będziesz kuleć przez kolejny wątek. 3,4: Bez problemu udaje ci się utrzymać na powierzchni, jedyną stratą jest tutaj twoje cenne 20 galeonów, które już prawdopodobnie opadło na dno. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie. 5,6: Zwinnie udaje ci się wydostać spod łódki i bez większego problemu utrzymujesz się na powierzchni. Rozglądasz się czy nikomu innemu nic się nie stało, aż tu nagle napotykasz się na dryfującą przypominajkę! Cóż, nie wy pierwsi i nie ostatni się tu wywracacie, ktoś ją musiał zgubić. Teraz należy do ciebie. Zgłoś się po przedmiot do kuferka. Dodatkowo: Próbujcie odwrócić łódkę wspólnymi siłami. Każdy z was rzuca kostką, jeżeli ich suma przekroczy 12 udaje wam się i możecie wrócić na pokład. Jeżeli nie, konieczna jest interwencja ratownika. Zostaniecie bezpiecznie sprowadzeni na brzeg, jednak musicie liczyć się z konsekwencjami - każdy z was dostaje zakaz wypożyczania łódek do końca wakacji i nie możecie się ścigać.
Wyścigi dla chętnych:
Jeżeli odniesiecie się do wydarzenia powyżej i pojawicie się w wątku jednocześnie dwoma załogami, możecie urządzić wyścigi. Nie dotyczy to grup, którym łódka się wywróciła i nie udało im się jej postawić. W innym wypadku niezależnie od okoliczności możecie brać udział. Nie zapomnijcie nadać nazwy waszym załogom. A może nawet wyznaczycie jakąś nagrodę dla zwycięzcy? Każdy rzuca trzema kostkami, po czym poszczególne żaglówki sumują swoje punkty. 1 kostkaNa szczęście w pokonywaniu trasy. Suma waszych oczek liczba odległości jakie udało wam się pokonać. Pamiętajcie uwzględnić poprzednie wydarzenie, gdzie można było zdobyć lub stracić odległość! 2 kostka Na pogodę. Jeżeli ktokolwiek z załogi wylosuje kostkę 1 lub 2, tracicie 2 odległości ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. Jeżeli natomiast co najmniej dwie osoby wyrzucą 6 - zyskujecie 2 odległości. 3 kostkaNa pracę zespołową. Czy uda wam się współgrać? Jeżeli między dwoma osobami z waszej drużyny będzie różnica 5 oczek (1 i 5, 2 i 6, 1 i 6) tracicie 2 odległości. Grupa która ma więcej odległości zwycięża!
Kiedy usłyszałam, że w okolicy można wypożyczyć żaglówkę i trochę popływać, od razu wiedziałam, że kogoś namówię i zaciągnę na wodę. Kochałam absolutnie każdy sport, a to się w pewien sposób wliczało, nie? Nigdy nie miałam okazji pojawić się na żaglach, to było dosyć mugolskie, więc trudno się dziwić, że nie było typową rozrywką mojej rodziny. A jednak ja miałam ogromną ochotę pobawić się tymi linami i zobaczyć jak to jest wykorzystywać wiatr, żeby chociaż odrobinę przyspieszyć. Pogoda, jak to w takim miejscu, była naprawdę sprzyjająca. Ubrałam kostium kąpielowy a na niego narzuciłam krótką, błękitną sukienkę z delikatnego materiału. Pozostało tylko skomponować załogę. Oczywiście pierwszą moją ofiarą był @Ezra T. Clarke Szczególnie, że miałam go pod ręką i po prostu razem z nim wyszłam z pokoju. Na korytarzu w pensjonacie natknęłam się na @Nessa M. Lanceley. Miałam nadzieje, że będzie chciała się przyłączyć. - Idziesz z nami trochę popływać? Obok można wziąć żaglówkę. Trochę się poopalamy na wodzie, chodź - ruszyłam dalej, tym razem już nie tylko z przyjacielem, ale i kuzynką u boku. Przydałaby się jeszcze chociaż jedna osoba, w końcu nikt z nas nie miał doświadczenia, a zapanowanie nad żaglami pewnie nie było takie proste. Kiedy już prawie dotarliśmy na miejsce dostrzegłam w oddali @Daisy Bennett, która akurat spacerowała po plaży. - O, świetnie, znajdzie się kolejna ochotniczka. Na pewno chcesz trochę pożeglować, prawda? - dopytałam, ale niespecjalnie czekając na odpowiedź podeszłam do młodego mężczyzny i zapłaciłam mu za wypożyczenie. Dał mi kilka krótkich rad i podpytał, czy na pewno sobie poradzimy. Oczywiście pewnie pokiwałam głową. To nie mogło być takie straszne. Ostrożnie po wąskiej kładce weszliśmy na pokład. Usiadłam na lewej burcie, najbliżej steru. Włączyliśmy silnik i odpłynęliśmy trochę. Zrzuciłam swoją sukienkę, żeby załapać trochę słońca. W końcu kiedy się miałam ładnie opalić, jak nie w Meksyku, na środku oceanu? - Chyba na wielką walkę z wiatrem nie mamy co liczyć - oceniłam, ciągnąć za jedną z lin, żeby przechylić łódkę chociaż odrobinę. Od razu przyspieszyliśmy, jednak nadal było to bardzo spokojne. - Przynajmniej się opalimy. Rzuciłam Ezrze swój krem z filtrem. - Rozumiem, że posmarujesz nam plecy? Jeszcze się spieczemy za bardzo - wyostrzyłam trochę i przekierowałam nas tak, żebyśmy płynęli z wiatrem. Sterowanie wychodziło mi całkiem nieźle. Po jakimś czasie jednak czujne patrzenie w horyzont znudziło mnie. Przekazałam na chwilę ten dziwny, drewniany korek przyjacielowi i zeszłam z Nessą pod pokład odpocząć trochę od słońca. Chciałyśmy też się rozejrzeć i zorientować, jak to wszystko wygląda od podszewki. Ciekawość się opłaciła, bo w jednej z półek znalazłam 100 galeonów. - Chyba warto było wydać te dziesiątkę na łódkę - zauważyłam rozbawiona, pokazując dziewczynie znalezisko. Podzieliłam wszystko na cztery równe części i dałam każdemu z załogi. Wyszłyśmy tym samym z powrotem na pokład. - Powinniśmy się jakoś nazywać. Żeby było profesjonalniej - zauważyłam.
Kostki: Ja - 1, Ezra - 6, Daisy - 4, to daje nam powyżej 10, więc Nessa już nie musiała. Dorzut: 4
Przeglądała w pokoju notatki, rozpisując się nad możliwym wykorzystaniem patronusa. Nie miała pojęcia, ile czasu leniła się na tym łóżku, skrobiąc piórem po pergaminie i gadając do siebie pod nosem, chcąc znaleźć jak największą liczbę odpowiedzi i zaspokoić wewnętrzną ciekawość. Nie przejmowała się dziwnymi spojrzeniami w jej kierunku, kiedy to rezygnowała z wypadu na plażę przez naukę. Nikomu przecież nie kazała się ze sobą zadawać, prawda? Westchnęła, czując burczenie w brzuchu i zerkając na tkwiący na nadgarstku zegarek. Może czas na lekturę w plenerze? Uśmiechnęła się pod nosem, wstając i biorąc w dłoń kostium, który wciągnęła na siebie w łazience. Na niego zaś narzuciła krótki, letni komplet w piórka z kwiatów, na głowę wsuwając słomiany kapelusz, natomiast na stopy buty na pasującej, słomianej koturnie. Lekko, wygodnie i przede wszystkim chłodno. Wysmarowała się jeszcze kremem z filtrem, zarzucając następnie niewielki, biały plecak na ramiona. Wyjęła z niego batona, zabierając się za jedzenie. Książkę o historii magii tuliła do piersi, gdy wychodziła ze swojego pokoju. Szła leniwie korytarzem, zajadając się przekąską, kiedy to jej oczom ukazała się Niebiańska razem z Orzełkiem, a razem z nimi myśl, że to zwiastun kłopotów. Przywitała się z nimi z uśmiechem, stając i lustrując ich twarze wzrokiem. Zanim zdążyła się jednak odezwać, kuzynka po prostu oznajmiła jej, że idą nad ocean, pożyczyć jakąś cholerną żaglówkę. Brwi Nessy wystrzeliły ku górze i już chciała się wykręcać, kiedy to została dosłownie porwana i szła grzecznie za Ezrą i Heaven, ciągnięta przez ślizgonkę na niewidzialnej linie. Przecież nie jest tchórzem, nie będzie się wykręcać. Pomimo braków w umiejętności pływania, która była praktycznie zerowa, starała się zachować pozytywne myślenie. — I tak widzę, że nie mam nic do powiedzenia... — westchnęła cicho, wzruszając delikatnie ramionami i uśmiechając się jednak pod nosem. Wolną dłonią zsunęła z ramienia plecak, wrzucając do niego niesioną przez siebie książkę. I niby jak miała jej odmówić? Ktoś przecież musiał mieć na nią oko, zwłaszcza że wakacje sprzyjały letnim romansom, a Ezra był całkiem porządnym chłopakiem i kiedyś już plotki o nich krążyły podobno, o czym dowiedziała się ostatnio. Nigdy nie pytała, nie dociekała. Nie interesowało ją to. Słońce jednak potrafiło wsunąć do głowy różne pomysły. Szli już plażą, kiedy natknęli się na Stokrotkę, którą Lanceleyówna przywitała promiennym uśmiechem i krótkim przytuleniem, bardzo miło wspominając czas, który ostatnio razem spędziły. Uśmiechnęła się zadziornie, podchodząc do Ezry i trykając go w ramię. — Widzisz, masz dwie księżniczki i potwora na głowie. Nie wiem, jak Ty sobie z tym poradzisz. — rzuciła pół żartem, pół serio, sugerując tym samym, że mu pomoże. Przecież była równie męska i dzielna, co chłopak. Obserwowała poczynania kuzynki ze skrzyżowanymi pod biustem rękoma, niedowierzająco, że wiedziała, co na tej przeklętej łódce trzeba robić. Nie było jednak co dyskutować i po chwili, wszyscy już siedzieli na pokładzie. Ruda zajęła miejsce na samym dziobie, poprawiając kapelusz na głowie i wiążąc go pod brodą za pomocą wstążki, aby przynajmniej nie odfrunął. Wsunęła na nos okulary i zlustrowała swoich towarzyszy wzrokiem. — Ty się sterami zajmij, a nie się rozbierasz.. —mruknęła niczym starsza siostra, kręcąc z niedowierzaniem głową. Woda przyciągała jednak słońce i robiło się naprawdę gorąco, a jednak Nessa nadal nie podjęła decyzji o rozebraniu się do kostiumu, całkiem dobrze czując się w swoich szortach i koszulce. Złapała się mocniej poręczy, gdy Dearówna majstrowała przy żaglach i łódź przyśpieszyła, po czym obróciła głowę w stronę Ezry i Daisy.— Mam nadzieję, że chociaż wy wiecie, co trzeba robić.. Ewentualnie nie, ale widzę, że Orzełkowi Pani kapitan znalazła już inne zajęcie. Dodała ciszej, parskając śmichem pod nosem i następnie obracając głowę w bok, wpatrując się w rozbijającą się o łódki wodę, której krople padały na jej twarz. Nawet nie chciała oglądać się do tyłu i widzieć, jak daleko są od brzegu. Nie wspominając o braku gruntu, rekinach, wężach morskich czy innych cholerstwach, na których terytorium na pewno wpłynęli. Pod pokładem, gdzie zaciągnęła ją Heaven, wcale nie czuła się lepiej. Obserwowała kuzynkę, a sama sięgnęła z niewielkiej lodówki butelkę piwa, otwierając ją i robiąc kilka łyków, tak dla rozluźnienia. Ona kapitanem nie była, więc mogła sobie pozwolić, zwłaszcza że według etykiety miało tylko dwa procent i było połączone z lemoniadą, która przyjemnie orzeźwiała. Na znalezisko dziewczyny uśmiechnęła się rozbawiona. — Powinnaś być poszukiwaczem skarbów czy coś. Może to kariera dla Ciebie? Zasugerowała z rozbawieniem, dziękując jej i chowając pieniądze do kieszeni, a później do plecaka. Wzięła jedno piwo dla Daisy, która steru się również nie dotykała i usiadła koło niej, podając jej i posyłając zadziorny uśmiech. Chociaż w ten sposób Nessa mogła odsunąć myśli od ewentualnego utopienia się. Na propozycję Heaven wydała z siebie ciche mruknięcie zastanowienia, siadając wygodniej i zakładając nogę na nogę, wolną dłonią poprawiając materiał szortów. — Niech Ezra coś wymyśli. Mamy na pokładzie dwie kobiety, faceta i mnie. To uczciwy podział. — rzuciła z delikatnym wzruszeniem ramion, odgarniając kosmyk włosów za ucho i robiąc kolejny łyk orzeźwiającego trunku.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Nigdy wcześniej nie pływał żaglówką, ba, w ogóle wcześniej nie miał zbyt wielkiej styczności ze sportami wodnymi. To raczej inni ludzie rzucali się na łódki/kajaki/deski/rowery wodne/sprzęt do nurkowania, podczas gdy Clarke preferował wyciągnięcie się na leżaku i zbieranie promieni słonecznych. Nie mógł jednak odmówić @Heaven O. O. Dear, która mocno napaliła się na ten pomysł. Zresztą, ktoś musiał pilnować, żeby pod entuzjastycznymi rozkazami kapitan Heaven, żaglówka nie poszła na dno. - Chyba pierwszy raz ktoś odwrócił role, co? - Mrugnął do @Nessa M. Lanceley, która sama miała tendencję do bezceremonialnego porywania ludzi. Doświadczył tego na własnej skórze. Zauważył, że chyba pokrzyżowali jej plany związane z... nauką? Merlinie drogi, współlokatorzy powinni od razu przekląć najgorszymi zaklęciami wszystkie podręczniki, które Lanceley ze sobą przywiozła. Dla jej własnego dobra. Gdyby tak wiele czasu nie poświęcała na naukę, nie byłaby tak oderwana od rzeczywistości i bez wątpienia zauważyłaby, że pomiędzy Ezrą i Heaven nie miał prawa zaistnieć żaden wakacyjny romans. Ślizgonka ewidentnie do kogoś innego robiła maślane oczy. Uśmiechnął się promiennie do @Daisy Bennett, znając ją mimo wszystko trochę mniej niż pozostałe panie, ale przecież nie było to nic straconego. Wspólne wodne przygody na pewno mogły do siebie zbliżać! - Duża presja. Ale z księżniczkami mam wprawę. Jedna się już rozbiera, widzisz? - zaśmiał się lekko, przewracając oczami na Heaven. - Pytanie, czy potwór sam będzie grzeczny czy trzeba go ugłaskać - dodał, oddając jej tryknięcie. Nessa musiała mieć niezłe rozdwojenie jaźni - raz chętnie zostawała potworem Loch Ness, a raz nazywała się dzielnym Lancelotem. A wiadomo, że w bajkach rycerze i potwory nie żyły ze sobą w zgodzie. Ezra ruszył przez pokład, dotykając i uważnie obserwując, z czym łączą się poszczególne elementy. Nie znał się na żegludze, ale przecież wszystkiego można było się nauczyć. Skoro pozwolono totalnym amatorom wypłynąć na ocean, nie mogło to być takie trudne... To musiało jednak na razie pozostać na innej głowie. Zaśmiał się, łapiąc krem i chętnie podchodząc do Heaven. - Pod warunkiem, że mogę liczyć na rewanż. - Wycisnął na rękę krem i zaczął wcierać go w jej nagrzewające się plecy. I tylko raz postraszył trochę przyjaciółkę, ciągnąc za sznureczki jej kostiumu, jakby chciał rozplątać mało misterny węzeł. Ostatecznie tylko lekko je podwadził, wsuwając żeby nawet pod cienkim materiałem znalazło się trochę kremu. - Daisy? Ness? - zainteresował się, ale nie naciskał w razie niechęci. (Ale jeśli któraś z nich się zdecydowała, to w stosunku do niej był bardzo grzeczny) Potem sam ściągnął koszulkę, zostając w krótkich, materiałowych spodenkach i wymownie zamachał kremem przed Heaven. Chętnie przejął ster, całkiem dobrze czując się na tym miejscu. Zapewne pomagała w tym ogromna cierpliwość Ezry i zdolność do spokojnego wysiedzenia na miejscu. Heav najwyraźniej się to jednak opłacało, bo pod pokładem znalazła galeony. To chyba nie było ograbianie właściciela, nie? - Najłatwiej zwalić na najbardziej kreatywnego - parsknął, posyłając Lanceley krótkie spojrzenie. Dziewczyna zdecydowanie była typem z niewyparzonym językiem - I ciebie? Ness, ściągnij spodnie to rozstrzygniemy do której grupy się zaliczasz - parsknął, nie rozumiejąc chyba uczciwości tego podziału. Zamyślił się jednak, rozważając nad imieniem dla żaglówki. - Znacie taki mugolski film o piratach? Możemy zrobić mały plagiat i ochrzcić się "Czarna perła". A w zasadzie "La Perla Negra" - Machnął różdżką, zmieniając kolor łopoczących na wietrze żagli na czarny. Całe szczęście że w Meksyku nie łapały ich żadne zakłócenia. - I pamiętajcie, jak zobaczymy jakąś inną żaglówkę, to ruszamy do abordażu.
Daisy Bennett
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Tatuaż na żebrach w kształcie różdżki z trzema gwiazdkami; czarodziejski tatuaż z ruszającą się palmą na nadgarstku.
Odbywała właśnie jeden ze swoich spacerów po plaży, kiedy zza jej pleców wyłoniła się @Heaven O. O. Dear wraz z "@Nessa M. Lanceley" i @Ezra T. Clarke. Uśmiechnęła się szeroko do przybyłych i odwzajemniła przytulenie Nessy, a znad jej ramienia pomachała do Ezry. Zastanowiła się chwilę nad pytaniem Heaven. To znaczy... zastanowiłaby się, gdyby Ślizgonka poczekała na jej odpowiedź. Ale okazało się, że pytanie było retoryczne, bo dziewczyna od razu ruszyła w stronę mężczyzny pobierającego opłaty za wypożyczenie żaglówki. Daisy, chcąc nie chcąc, poszła za nią, domyślając się, że w ten sposób przyjaciółka zwerbowała resztę członków załogi. Może rzeczywiście to był ciekawy pomysł, ale czy ktokolwiek z ich grupy będzie potrafił poradzić sobie z żaglówką? Obserwowała żaglówki i inne łodzie przycumowane przy brzegu. Jedna z nich wyglądała naprawdę na luksusową. Obejrzała się czy mężczyzna, która aktualnie rozmawiał z Heaven nie patrzy i podała Nessie swój aparat. - Patrz i zrób mi zdjęcie! - powiedziała konspiracyjnie i podbiegła do łodzi. Wskoczyła na nią i przyjęła pozę jak modelka. - Wyglądam jak jakaś żona starszego milionera z Hollywood! - zachichotała i zlazła z łódki. Na szczęście zdążyła zanim facet zdążył coś zauważyć. Stanęła grzecznie przy żaglówkach. Dostali jedną z nich i weszli na pokład. Po prawdzie to z żaglówkami miała niewiele wspólnego. Owszem, nie był to jej pierwszy raz na pokładzie, ale zwykle była raczej tym biernym członkiem załogi, który to opalał się na dziobie. Tata zawsze trzymał stery. Podeszła jednak do tematu optymistycznie, jakoś sobie poradzą, zresztą Heaven chyba załapała mechanizm działania łódeczki i całkiem nieźle pordziła sobie z odbiciem jej od brzegu. Przewróciła oczami, słysząc, że Nessa znów porównuje się do rodzaju męskiego. Dziewczyna chyba nie widziała się w lustrze! - Ness, słońce, jeszcze raz usłyszę taki tekst, a wyrzucę cię za burtę! - wykrzyknęła żartobliwie. - Rycerz Lancelot to przynajmniej dumnie brzmi, ale potwór? - pokręciła głową ze śmiechem. Wzięła przykład z Heaven i zrzuciła wierzchnie ubranie, pozostając w stroju kąpielowym. Chętnie skorzystała z wykorzystania Krukona do smarowania pleców. Bezpieczeństwo przede wszystkim! Nie miała zamiaru chować się w pokoju, bo głupio zapomniała ochronić się przed słońcem. Lubiła się opalać, ale z głową! Spojrzała niepewnie na Nessę. - Jaaaasne... - powiedziała z ironią. - A tak naprawdę to nigdy nie sterowałam łódką, ale dopóki nie będzie sztormu myślę, że damy sobie jakoś radę! - powiedziała z determinacją. Pogoda była piękna, wiał lekki wiatr, nawet od czasu do czasu przestawał wiać zupełnie, co spowodowało, że nieco zwolnili. Daisy wystawiła twarz do słońca i zamknęła oczy, uśmiechając się lekko. Po jakimś czasie jednak Heaven znudziło się prowadzenie żaglówki i przekazała ster Ezrze, zabierając Nessę na wycieczkę po pokładzie. Daisy w milczeniu łapała promienie słońca. Ezra chyba był tym typem człowieka, przy którym nawet miło się milczy. Za chwilę jednak ciszę przerwał powrót dwóch Ślizgonek. Daisy wyprostowała się, otwierając oczy. Z uśmiechem przyjęła pieniądze. - Piękny dzień! Jeszcze udało się nam zarobić - zaśmiała się i schowała pieniądze do torby. Z przyjemnością przyjęła od Nessy zimne piwo. - Tym razem nie będę używać ródżki do otwarcia - wyszczerzyła się do załogowego Lancelota, nawiązując do ich wspólnej nauki, kiedy zakłócenia złośliwie zakręcały im butelkę jeszcze bardziej. Otworzyła butelkę i upiła łyk. Jak ona wróci do szkolnej brytyjskiej rzeczywistości po takich wakacjach? Wybuchnęła śmiechem, kiedy Ezra wspomniał o zdjęciu spodni. Daisy z łobuzerskim uśmiechem trąciła dziewczynę lekko łokciem. - Ścią-gaj spodnie! Ścią-gaj spodnie! - skandowała. Zaraz jednak poczęła zastanawiać się nad nazwą ich stateczku. - Och, tak, Piraci z Karaibów! - zawołała entuzjastycznie. - Podoba mi się ta nazwa, brzmi bardzo dumnie i szlachetnie. Nikt nam nie podskoczy! - powiedziała, zrywając się z miejsca. Stanęła tuż obok żagla i złapała się tego... tej rury, na której był żagiel. Maszt! - Mogę robić za Elizabeth - odparła, a po chwilu spojrzała w dół. - Chyba tylko mam nieodpowiedni strój.
Woda! Woda! Woda! Odkąd Moment przyjechał do Meksyku tylko to jedno słowo obijało się w jego głowie, sprawiając iż niecierpliwił się dużo bardziej niż dotychczas. Oraz co niespotykane, pierwszy raz od dłuższego czasu to nie on wlókł się na samym końcu grupy puchonów. Parł przodem, niczym pies na krótkiej smyczy, ciągnący swojego leniwego pana po wymuszeniu nań spaceru. Jedynie od czasu do czasu przystając aby spojrzeć za siebie, czy aby reszta na pewno idzie jego śladem. Chciał jak najszybciej opuścić pensjonat i zobaczyć jak najwięcej się dało. Ostatni raz tak się ekscytował dostając w swoje ręce magiczną różdżkę. Oj sporo w tedy narobił ojcu bałaganu. Staruszek zapewne do tej pory ma ochotę połamać mu ten patyk na głowie. Właśnie dlatego Moment nigdy się z nią nie rozstaje - choćby i miał ją trzymać w gaciach to nie odda... Wracając jednak, chłopak nigdy nie wyjeżdżał poza Wielką Brytanię. Już samo przeniesienie się do Londynu i podróż pociągiem do Hogwartu była czymś. Nie zastanawiał się nad tym, że coś może wyglądać inaczej. Po prostu nie leżało to w kręgu jego zainteresowań. Niemal tak samo jak zwierzęta. Wiedział, że coś tam jest i sobie żyje... ale jakoś nigdy za specjalnie się w to nie zagłębiał. Tym razem było inaczej. To poważne zderzenie z rzeczywistością odrobinę pobudziło jego emocje i ciekawość. Meksyk był niczym niepodbite ziemie. Różnił się od Walii w każdym calu. Było niesamowicie gorąco, na plażach nie zalegały stosy gładko wypolerowanych przez wodę kamieni, a sypki i miękki piasek, parzący niekiedy w stopy. Na uwagę zasługiwała również woda. Była nieco bardziej słona i ciepła, ale za to tak niesamowicie błękitna i klarowna. Kompletne przeciwieństwo Walii. Może właśnie dlatego tak go do niej ciągnęło? Wszystko tu było inne, ale nie chciał dawać po sobie poznać, że tak mocno się ekscytuje tymi rzeczami. Niestety... albo i nawet dobrze się składało, jego Puchońscy współlokatorzy strasznie się ociągali. Marudzili na słońce, upał, albo po prostu umierali w godzinach szczytu na chłodzonych zaklęciami poduszkach. Ciężko ich było wyciągnąć na zewnątrz, a Moment ze swoją cierpką miną nie wydawał się aż nadto podejrzany. Miał powód aby krzywić się dalej. Tym bardziej, że niedaleko kilka osób już zdążyło wypożyczyć sobie łódkę. On też chciał! Nigdy nie był na żaglówce, a te z daleka wyglądały naprawdę imponująco. - Hej! Chodźmy tam! - Wskazał na pomost i ruszył ponownie przodem, chcąc wybrać - jego zdaniem - najfajniejszą z łódek. Niczym dziecko spuszczone z oczu w hipermarkecie. Obiegnie sklep pięć razy zanim rodzic zauważy, że przed chwilą zniknęło za regałami i wybiegło z przeciwnej strony.
Kostki i rzuty Neirin rzucał więc wstawi u siebie. Wyszło coś z przedziału 10-24 i 100 galeonów.