Z tyłu budynku Ministerstwa znajduje się niewielkie, podejrzanie wyglądające wejście. Mało kto wie, że znajduje się tutaj areszt śledczy z kilkoma celami przeznaczonymi dla osób z krótką odsiadką lub takich wobec których podjęto postępowanie w Wizengamocie oraz niewielka sala przesłuchań.
Areszt – Nie do końca orientujesz się, gdzie mają zamiar Cię zabrać magimilicjanci, ale nie zapowiada się to na przyjemne doświadczenie. Trafiasz prawdopodobieństwo do najbardziej paskudnego miejsca w całym Ministerstwie. Brzydota celi okazuje się nawet do zniesienia, biorąc pod uwagę zapachy i temperaturę. Żadnych zakratowanych okien, słaby blask kuli światła nad głową i zero kontaktu ze światem rzeczywistym. W czasie, kiedy zastanawiasz się, czy ktokolwiek tu kiedykolwiek sprząta, dochodzi cię wieść od jednego ze strażników, że będziesz musiał tu pozostać tak długo, jak uznają to za konieczne. Gdy próbujesz dowiedzieć się za co zostałeś zatrzymany, magimilicja recytuje ci punkty dekretu, manipulując nimi w taki sposób by podciągnąć je pod Twoje zachowanie. Niestety nie masz za wiele do gadania. Pozostaje zaakceptować swój los i sprawdzić, czy dziurawa prycza nie rozleci się pod naciskiem Twojego ciała. Nawet, jeśli chciałbyś wołać, że przecież masz swoje prawa, nikt Cię nie słucha. Skoro już sam areszt okazał się tak paskudnym miejscem to jak będzie wyglądać przesłuchanie?
Rzuć kostką w temacie losowań, a następnie sprawdź wynik w temacie z aresztowaniami.
Jeśli nie udało Ci się wyjść w tej próbie - rzucasz ponownie. Jeśli przy drugim podejściu także nie udaje Ci się wyjść, nie musisz rzucać już trzeci raz - odejmujesz 20 galeonów jako dodatkową opłatę za zwolnienie.
Jeśli chcesz uniknąć nieprzyjemności związanych z przesłuchaniem, możesz podjąć współpracę z MM przekazując im wszystko co wiesz i decydując się na stały kontakt. Nim napiszesz, poczytaj o aresztowaniach aby dowiedzieć się więcej.
UWAGA! Dopóki stąd nie wyjdziesz nie możesz zaczynać nowych wątków!
Areszt – Nie do końca orientujesz się, gdzie mają zamiar Cię zabrać magimilicjanci, ale nie zapowiada się to na przyjemne doświadczenie. Trafiasz prawdopodobieństwo do najbardziej paskudnego miejsca w całym Ministerstwie. Brzydota celi okazuje się nawet do zniesienia, biorąc pod uwagę zapachy i temperaturę. Żadnych zakratowanych okien, słaby blask kuli światła nad głową i zero kontaktu ze światem rzeczywistym. W czasie, kiedy zastanawiasz się, czy ktokolwiek tu kiedykolwiek sprząta, dochodzi cię wieść od jednego ze strażników, że będziesz musiał tu pozostać tak długo, jak uznają to za konieczne. Gdy próbujesz dowiedzieć się za co zostałeś zatrzymany, magimilicja recytuje ci punkty dekretu, manipulując nimi w taki sposób by podciągnąć je pod Twoje zachowanie. Niestety nie masz za wiele do gadania. Pozostaje zaakceptować swój los i sprawdzić, czy dziurawa prycza nie rozleci się pod naciskiem Twojego ciała. Nawet, jeśli chciałbyś wołać, że przecież masz swoje prawa, nikt Cię nie słucha. Skoro już sam areszt okazał się tak paskudnym miejscem to jak będzie wyglądać przesłuchanie?
Rzuć kostką w temacie losowań, a następnie sprawdź wynik w temacie z aresztowaniami.
Jeśli nie udało Ci się wyjść w tej próbie - rzucasz ponownie. Jeśli przy drugim podejściu także nie udaje Ci się wyjść, nie musisz rzucać już trzeci raz - odejmujesz 20 galeonów jako dodatkową opłatę za zwolnienie.
Jeśli chcesz uniknąć nieprzyjemności związanych z przesłuchaniem, możesz podjąć współpracę z MM przekazując im wszystko co wiesz i decydując się na stały kontakt. Nim napiszesz, poczytaj o aresztowaniach aby dowiedzieć się więcej.
UWAGA! Dopóki stąd nie wyjdziesz nie możesz zaczynać nowych wątków!
Moje zdezorientowanie sięgało zenitu - nie rozumiałam dlaczego wywleczono mnie z lokalu i tak potraktowano. Magimilicjantów nie obchodziło to, że był środek grudnia, a ja miałam na sobie krótkie spodenki, cienką bluzkę i rajstopy, mieli również w głębokim poważaniu z jakiej rodziny pochodzę, a także fakt, że mój ojciec i brat zajmują wysokie stanowiska w Ministerstwie Magii. Na moje pytania dotyczące przyczyny aresztowania usłyszałam jakies enigmatyczne bzdury, których ze względu na totalne rozchwianie i delikatny wpływ alkoholu nie byłam w stanie zrozumieć co to za pierdy. Po dość długim oczekiwaniu w tej obrzydliwej celi w końcu zabrano mnie na przesłuchanie. Magimilicjantka zaczęła zadawać mi pytania, których sensu w ogóle nie rozumiałam, po kilku takich zwyczajnie się rozpłakałam, co chyba zrobiło wrażenie na towarzyszącym jej mężczyźnie. Przerwał on kobiecie najwyraźniej widząc, że nie mam nic do powiedzenia, po czym... zaproponował mi współpracę. Mówił coś o dodatkowych korzyściach, ale niespecjalnie mnie to interesowało - w tym momencie liczyła się tylko perspektywa wolności. Niemalże bez zastanowienia przystałam na współpracę - nie byłam jakimś gryfonem, żeby siedzieć w kiciu i honorowo czekać na zbawienie. Już po kilku minutach odzyskałam upragnioną wolność.
Areszt – Nie do końca orientujesz się, gdzie mają zamiar Cię zabrać magimilicjanci, ale nie zapowiada się to na przyjemne doświadczenie. Trafiasz prawdopodobieństwo do najbardziej paskudnego miejsca w całym Ministerstwie. Brzydota celi okazuje się nawet do zniesienia, biorąc pod uwagę zapachy i temperaturę. Żadnych zakratowanych okien, słaby blask kuli światła nad głową i zero kontaktu ze światem rzeczywistym. W czasie, kiedy zastanawiasz się, czy ktokolwiek tu kiedykolwiek sprząta, dochodzi cię wieść od jednego ze strażników, że będziesz musiał tu pozostać tak długo, jak uznają to za konieczne. Gdy próbujesz dowiedzieć się za co zostałeś zatrzymany, magimilicja recytuje ci punkty dekretu, manipulując nimi w taki sposób by podciągnąć je pod Twoje zachowanie. Niestety nie masz za wiele do gadania. Pozostaje zaakceptować swój los i sprawdzić, czy dziurawa prycza nie rozleci się pod naciskiem Twojego ciała. Nawet, jeśli chciałbyś wołać, że przecież masz swoje prawa, nikt Cię nie słucha. Skoro już sam areszt okazał się tak paskudnym miejscem to jak będzie wyglądać przesłuchanie?
Rzuć kostką w temacie losowań, a następnie sprawdź wynik w temacie z aresztowaniami.
Jeśli nie udało Ci się wyjść w tej próbie - rzucasz ponownie. Jeśli przy drugim podejściu także nie udaje Ci się wyjść, nie musisz rzucać już trzeci raz - odejmujesz 20 galeonów jako dodatkową opłatę za zwolnienie.
Jeśli chcesz uniknąć nieprzyjemności związanych z przesłuchaniem, możesz podjąć współpracę z MM przekazując im wszystko co wiesz i decydując się na stały kontakt. Nim napiszesz, poczytaj o aresztowaniach aby dowiedzieć się więcej.
UWAGA! Dopóki stąd nie wyjdziesz nie możesz zaczynać nowych wątków!
Areszt – Nie do końca orientujesz się, gdzie mają zamiar Cię zabrać magimilicjanci, ale nie zapowiada się to na przyjemne doświadczenie. Trafiasz prawdopodobieństwo do najbardziej paskudnego miejsca w całym Ministerstwie. Brzydota celi okazuje się nawet do zniesienia, biorąc pod uwagę zapachy i temperaturę. Żadnych zakratowanych okien, słaby blask kuli światła nad głową i zero kontaktu ze światem rzeczywistym. W czasie, kiedy zastanawiasz się, czy ktokolwiek tu kiedykolwiek sprząta, dochodzi cię wieść od jednego ze strażników, że będziesz musiał tu pozostać tak długo, jak uznają to za konieczne. Gdy próbujesz dowiedzieć się za co zostałeś zatrzymany, magimilicja recytuje ci punkty dekretu, manipulując nimi w taki sposób by podciągnąć je pod Twoje zachowanie. Niestety nie masz za wiele do gadania. Pozostaje zaakceptować swój los i sprawdzić, czy dziurawa prycza nie rozleci się pod naciskiem Twojego ciała. Nawet, jeśli chciałbyś wołać, że przecież masz swoje prawa, nikt Cię nie słucha. Skoro już sam areszt okazał się tak paskudnym miejscem to jak będzie wyglądać przesłuchanie?
Rzuć kostką w temacie losowań, a następnie sprawdź wynik w temacie z aresztowaniami.
Jeśli nie udało Ci się wyjść w tej próbie - rzucasz ponownie. Jeśli przy drugim podejściu także nie udaje Ci się wyjść, nie musisz rzucać już trzeci raz - odejmujesz 20 galeonów jako dodatkową opłatę za zwolnienie.
Jeśli chcesz uniknąć nieprzyjemności związanych z przesłuchaniem, możesz podjąć współpracę z MM przekazując im wszystko co wiesz i decydując się na stały kontakt. Nim napiszesz, poczytaj o aresztowaniach aby dowiedzieć się więcej.
UWAGA! Dopóki stąd nie wyjdziesz nie możesz zaczynać nowych wątków!
I zostali przeniesieni do więzienia. Cholera. Przecież on jest pracownikiem szkoły, czy oni wszyscy powariowali? Z tego co się orientował to i Yvonne była pracownikiem Ministertwa. Czyżby jej nie znali, czy coś przed nimi ukrywała? Kompletnie nie wiedział. On nie czuł się winny więc może to przez nią? No jedynie takie mu myśli przechodziły przez głowę. Może uznali go za współwinnego, albo coś takiego. No nic przenieśli ich do samotnych celi. Czekał, nawet specjalnie się nie buntował bo wiedział, że to tak naprawdę nic nie da. Może ktoś w końcu przyjdzie i się czegoś konkretnego dowie? Przecież powinien wiedzieć z jakiej racji został zatrzymany, tak? Doczekał się. Za godzinę dopiero przyszli do niego pracownicy. Pytali się o wszystko, ale Max nic nie powiedział, bo nie miał co powiedzieć. Nic konkretnego nie wiedział to co miał mówić? Oni jednak uznali go za winnego i próbowali brutalnie go szarpać przez co miał się złamać i powiedzieć cokolwiek. Jednakże się tego nie doczekali. Przeszukali go, jakby miał przy sobie nie wiadomo co, ale również nic nie znaleźli. Po jakimś czasie jednak zrezygnowali z dalszych pytań, bo zauważyli, że nie miał nic do ukrycia. Co miał im opowiadać o swoim życiu prywatnym? Przecież to nie miało najmniejszego sensu. W końcu uwolnili go z tego brudnego i oschłego miejsca. Jeden plus tego całego zamieszania był taki, że w końcu dowiedział się co to znaczy więzienie i jak to tak naprawdę wygląda. Nikomu tego nie życzył.
Całą drogę zastanawiała się czym takim zawiniła i do tego Max. Przecież nie nie zrobili, ani to godzina policyjna, ani nic innego. Co jak co, ale Yvonne stara się przestrzegać ostatnio zarządzonych zasad by przede wszystkim pracy nie stracić. Poza tym i tak nie ma powodu być coś kombinować. Jednak los chciał inaczej, zatrzymać niewinną kobietę. Co to w ogóle ma znaczyć? Zastanawiała się tylko jak będzie wyglądało to cale przesłuchanie, bo chociaż pracuje w Ministerstwie jakoś unikała tego tematu i nawet nie zastanawiała się gdzie i jak, żeby tylko bardziej się nie stresować. Czuła się jak najgorszy przestępca, prowadzony jakby sama nie potrafiła chodzić i nie rozumiała nic. Nawet niczemu się nie opierała, a traktowali ją jak psa. Naprawdę, do czego to wszystko doprowadzi. Już wyobrażała sobie moment kiedy szef każe jej się pakować i więcej nie pokazywać w Ministerstwie. Cudownie. Zaprowadzona do ohydnej celi, rzygać się chciało na samą myśl, że ma tutaj spędzić tyle czasu ile tym urzędasom się podoba. Gdyby chociaż potrafili wskazać prawdziwe powody, bo to co jej "recytowali" nijak się miało do prawdy. Jednak co mogła zrobić? Była tylko bardziej rozzłoszczona, że takie bzdury próbują jej wcisnąć. -To chyba jakieś żarty! Minister powinien wiedzieć co wy wyprawiacie, to są kłamstwa i czysta manipulacja! - nie wytrzymała i musiała zareagować. Nie żałowała tego, chociaż zirytowała tym urzędnika, który złapał ją za ubranie i przycisnął do ściany. Zabolało i to mocno, ale nie miała nic do powiedzenia w tej sprawie bo przecież nie jest niczemu winna. Co najwyżej było jej żal ich głupoty. Naprawdę brakuje im rozrywki w życiu i wyżywają się na przypadkowych czarodziejach? Nic więcej nie powiedziała, za co oberwała w twarz. Syknęła z bólu, to nie było pogłaskaniem kota. Poczuła ten nieprzyjemny smak krwi na dziąśle. Zaczerwieniony policzek gwarantowany, aż zapiekło. Jednak facet wiedział co robić i pozbył się śladów uderzenia z policzka. Nawet przez myśl nie przeszło jej by współpracować z czymś takim. Jednak została zwolniona, bo wiedzieli, że niczego z niej nie wyciągną bo nie mieli czego tak naprawdę.
W końcu nadszedł czas na przesłuchanie @Blaithin ''Fire'' A. Dear związane z rozbiciem szajki przestępczej w barze. Wyraźnie chłodny śledczy zadał Ci kilkanaście pytań dotyczących sytuacji w barze, jednak po dłuższej chwili, gdy zorientował się, że faktycznie nie masz zbyt wielkiej wiedzy na ten temat postanowił zmienić tor rozmowy, tak jakby za wszelką cenę starał się przyczepić do Ciebie za to, że byłaś w niewłaściwym miejscu i czasie.
W swojej odpowiedzi na ingerencje mistrza gry zawrzyj odpowiedzi na poniższe pytania: 1. Czy kiedykolwiek praktykowałaś czarną magię? 2. Czy miałaś podpisaną umowę z barem czy umówiliście się na występ słownie? 3. Czy muzyka jest twoim jedynym źródłem zarobku? Jeśli nie, to jakie były Twoje źródła zarobku w ciągu ostatnich dwóch lat? 4. Czy regularnie odprowadzasz podatki w związku z wolnym zawodem?
W zależności od reakcji możesz zyskać albo stracić galeony lub zyskać punkty kuferkowe. W reakcji na ingerencje oznacz @Vivien O. I. Dear, aby przyśpieszyć zamknięcie.
______________________
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Wydawałoby się, że nic straszniejszego od zgubienia się nocą w lesie, uwięzienia w mięsożernej roślinie i stanięcia oko w oko z jednym z najstraszniejszych potworów na świecie już się przydarzyć nie może. Najgorsze było jednak dopiero przed nią. Niemal co noc przeżywała tę pogoń po raz kolejny w koszmarach, a od pierwszej przemiany ten sen przeplatał się z innymi - gorszymi - w którym to ona była potworem. Często atakowała w nich młodsze rodzeństwo. Od początku wakacji trzymała się z daleka od łóżeczka najmłodszego Gilliamsa, mimo że wcześniej była podekscytowana jej/jego* narodzinami. Chociaż lęk przed tym, że zrobi mu/jej krzywdę był trochę irracjonalny, miała wrażenie, że nawet rodzice wolą, żeby się do niego/niej nie zbliżała. Nie ufali jej też z eliksirem tojadowym. Carson potrafiła pytać ją trzy razy dziennie czy na pewno go wypiła. Finn z jednej strony była tym zirytowana, a z drugiej ją samą dopadał czasem nagły lęk i w panice nie mogła sobie przypomnieć, czy kilka godzin temu zażyła eliksir, czy tylko trzymała w ręku fiolkę. Jej życie na zawsze miało być już podległe fazom księżyca, nie mogła już nigdy zapomnieć jaki był dzień i odpowiedzialność ta przerażała ją bardziej niż powinna. W jej głowie powiedzenie "szczęśliwi czasu nie liczą" urosło do rangi prawdy objawionej i czuła się skazana na pozbawione uczucia radości życie. Od pełni do pełni, niemal każdą chwilę i każdą jej myśl przysłaniała wizja kolejnej przemiany. Uzdrowiciele twierdzili, że ze względu na nieskostniały do końca szkielet, nie powinny być one tak bolesne jak u dorosłego. Niektórzy zapewniali ją, że z czasem do nich przywyknie, ale dla niej ból i porażające uczucie przesuwających i zmieniających się pod skórą kości było za każdym razem tak samo koszmarne. Jako wilk chowała się pod jakimś meblem i z nerwów lizała rany, których nie było lub skomlała ze strachu przed nadchodzącą zmianą w człowieka. Tydzień przed pełnią nie mogła skupić się na niczym innym, a przez tydzień po niej każdy ruch bolał ją jak uderzenie tłuczkiem. Temu wszystkiemu towarzyszyła jeszcze niechęć do własnej słabości. Wilkołactwo zawsze kojarzyło jej się z silnymi, pewnymi siebie osobami, którym ta choroba dodawała odwagi i wytrzymałości. Ona była tylko przerażonym szczeniakiem. Wydawać by się mogło, że przy całym horrorze jakim była likantropia, chęć zapomnienia o traumatycznym wydarzeniach, które do niej doprowadziły, była niedużym i skromnym marzeniem. Jednak nawet na jego spełnienie nie mogła liczyć. Wspomnienia nawiedzały ją nie tylko w snach. Wszyscy wkoło zmuszali ją do przypominania sobie nocy z dziewiętnastego na dwudziestego lutego. Szczegóły chcieli znać rodzice, szkoła, uzdrowiciele, magipsycholodzy i w końcu nawet Ministerstwo. Finn już dawno przestało zależeć na poznaniu tożsamości wilkołaka, który ją ugryzł. Podejrzewała z resztą - bazując bardziej na własnych koszmarach niż faktycznych wspomnieniach, które przysłaniał strach - że dla niego również była to najgorsza noc w życiu. O jej opinię nikt jednak nie pytał. Atak wilkołaka był najwidoczniej ścigany z urzędu, zresztą jej rodzinie też zależało na odszkodowaniu - w jej nastoletnim pojęciu - bardziej niż na niej samej. Ona chciała tylko mieć to wszystko za sobą, wyglądało jednak na to, że była jedyną osobą, której się śpieszyło. Oprócz zeznań, które składała jeszcze w szpitalu, po powrocie z ferii, żadne służby nie chciały od niej nic więcej - ku uldze Finn i bezradnej irytacji jej rodziców. Gdy na początku wakacji dostała list z Ministerstwa była pewna, że było to wyczekiwane przez nią zawiadomienie o umorzeniu śledztwa. Niestety, okazało się, że wzywali ją na oficjalne przesłuchanie. W ten sposób trafiła do sali przesłuchań w areszcie śledczym, gdzie mimo nędznych wysiłków aurorów w zapewnieniu jej komfortu psychicznego, czuła się jak kryminalista. Bojąc się poruszyć, siedziała sztywno na twardym krześle. Dłonie zaciskała na stojącej przed nią na dużym stole zimnej puszce gazowanego napoju i rozglądała się nieśmiało po szarym, przerażającym pomieszczeniu. Na chwilę zostawili ją tu samą, każąc czekać na przyjście jakiegoś aurora, przed którym miała składać zeznania, ale i tak czuła się obserwowana. Kolejne sekundy dłużyły jej się niemiłosiernie, cisza zaległa w pokoju wwiercała w uszy. Kiedy w końcu otworzyły się drzwi, podskoczyła lekko na krześle, wypuszczając z rąk puszkę, która potoczyła się po blacie w stronę krawędzi.
To było jedno z najcięższych śledztw w jakich dane było mi uczestniczyć - nie pod względem poziomu trudności, a raczej obciążenia psychicznego. Dotąd zajmowałem się głównie sprawami kryminalnymi, zaś badanie sprawy wilkołactwa czternastoletniej dziewczynki było czymś zupełnie innym. Przywykłem do brutalnego przesłuchiwania bezwzględnych kryminalistów, a także do wysłuchiwania i wspierania dojrzałych ofiar, jednak przez ten rok nie miałem zbyt wielu okazji by wchodzić w kontakt z tymi najbardziej bezbronnymi czyli dziećmi. Mimo licznego rodzeństwa nie byłem w tej materii najlepszy, zaś fakt, że ofiara była niemal równolatką mojej siostry Beatrice czynił dla mnie tę sprawę jeszcze trudniejszą. Nie byłem jednak mięczakiem i po takim czasie przepracowanym w tym zawodzie wiedziałem, że nie wszystko idzie zawsze po mojej myśli. Nie spodziewałem się wtedy jeszcze, że dalej będzie tylko gorzej. Już pomysł przesłuchiwania dziecka, czy też w sumie nastolatki w areszcie śledczym wydał mi się paskudnie niedorzeczny, niemniej jednak musiałem przystać na rozkaz mojego szefostwa. Jakież było moje zdziwienie, gdy na wielkim krześle dostrzegłem drobną, nieco znajomą istotę. Gdyby ktoś mi powiedział, że wycofana dziewczynka na której kilkanaście miesięcy wcześniej ćwiczyłem zaklęcie rozśmieszające, okaże się "nastolatką ugryzioną przez wilkołaka" w życiu bym nie uwierzył. Poczułem się jeszcze bardziej rozbity, niemniej jednak wiedziałem, że muszę zachować zimną krew. - Hej - rzuciłem w jej stronę nie siląc się na zbytnią poprawność w materii formuł, gdyż nie chciałem wprowadzać jej w jeszcze większy dyskomfort - Wybacz za to miejsce, nie wiem co za dureń wpadł na ten pomysł. Zrobić ci coś do picia? Mogę zamówić ci McMagic jeśli masz ochotę. Nie byłem najlepszy w pocieszaniu, a już na pewno nie w takiej sprawie, niemniej jednak zależało mi, żeby dziewczynka poczuła się choć trochę bardziej komfortowo. - Musimy poczekać jeszcze kilka minut, zanim przyślą kogoś z Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów - dodałem jeszcze wciąż stojąc w oczekiwaniu na to czy o coś mnie poprosi.
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
To była naprawdę ciężka sprawa. Nie do końca rozumiałam dlaczego do tego śledztwa szef wybrał akurat mnie - w przeciwieństwie do aurora Zakrzewskiego moje związki ze Skandynawią, a już tym bardziej z samą Islandią były raczej nikłe, niemniej jednak szef wyznając mnie mówił coś o zaufaniu, profesjonalizmie i umiejętności sprostania każdej sytuacji. Faktycznie - moje związki z półświatkiem były na tyle silne, że byłam w stanie poradzić sobie z mrocznymi sekretami, zaś zachowanie zimnej krwi przy tragedii tego dziecka nie było dla mnie żadnym wyzwaniem, niemniej jednak mój szef o tym nie wiedział. Znał mnie raczej jako profesjonalistkę, która nigdy nie zawalała negocjacji rozkładając na łopatki nawet najbardziej doświadczonych ambasadorów i dyplomatów, stąd wybitnie dziwiło mnie, że wybrał mnie akurat do tego zlecenia. Tego dnia miałam jednak naprawdę dużo pracy i absolutnie przegapiłam to jak późna jest godzina, więc wybiegłam z Departamentu jakieś dwie minuty przed spotkaniem. Żeby tego jeszcze było mało mieliśmy małe problemy techniczne po drodze, więc do sali przesłuchań wpadłam spóźniona kilka minut (czy raczej weszłam starając się ukryć przyśpieszony oddech, czy lekko zagniecioną spódnicę). - Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - powiedziałem, skinąwszy głową w stronę Gilliams, a następnie posyłając spojrzenie ku Zakrzewskiemu. Mężczyzna był ode mnie zaledwie dwa lata młodszy, kojarzyłam go ze szkoły, jednak wciąż wydawał mi się okropnym dzieciakiem i cały czas zastanawiałam się jakim cudem tak szybko przeskoczył w hierarchii Ministerstwa. Usiadłam na swoim miejscu u boku mężczyzny i wyciągnęłam z torby notatnik oraz samonotujące pióro, jednak zauważywszy, że Zakrzewski zapytał o coś dziewczynę nie proponowałam jeszcze rozpoczęcia przesłuchania.
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Spięła się cała, gdy do pomieszczenia wszedł auror, mimo że przecież wiedziała, że w końcu przyjdzie i nawet chciała mieć to za sobą. Widok znajomego jej Lysandra Szrzgrzszskiego-czy-jakoś-tak wcale jej nie relaksował. Była pewna, że on sam z siebie nigdy by jej nie zapamiętał, w związku z czym kompletnie nie wiedziała jak się zachowywać. Z resztą czy fakt, że kiedyś tam się ze sobą zetknęli miał jakikolwiek wpływ na tę sytuację? Jeszcze bardziej martwił ją fakt, że Carson, dowiedziawszy się, że były Gryfon testował na niej zaklęcie postanowiła go zabić, a Finn nie była pewna, czy jakoś tej groźby nie spełniła. Rozchyliła usta, żeby odpowiedzieć na powitanie, ale struny głosowe odmówiły jej posłuszeństwa. Nie wiedział czy powinna powiedzieć "cześć", czy "dzień dobry", bo może on się mógł z nią widać nieformalnie, ale jednak był dorosły i w mundurze, a z drugiej strony może jednak nie miało to znaczenia i wyszłaby na głupka zwracając się do niego formalnie. - Nie, dziękuję - wybąknęła na oferowane zamówienie. Wprawdzie w ustach miała istną Saharę i właściwie to chciałaby mieć coś na czym dałoby się położyć ręce, ale zawsze odrzucała takie propozycje, krępując się zawracać komuś sobą głowy. Zresztą i tak wstydziła się jeść i pić przy ludziach. Zawsze miała wrażenie, że ktoś na nią patrzy, słucha jak przeżuwa, albo za głośno połyka. Poczuła, że pąsowieje, kiedy oznajmił, że muszą poczekać na jeszcze jednego człowieka. Trzeba było jednak wziąć tego cholernego Maca - wtedy przynajmniej auror byłby czymś zajęty i nie musieliby tu siedzieć kilka minut w niezręcznej ciszy. Miała nadzieję, że ten ktoś przyjdzie szybko. Nie trwało to długo, chociaż minuty potrafią bardzo się dłużyć. Kiedy w sali przesłuchań pojawiła się kobieta z Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów Finn miała już tak spocone ręce, że zebrała by się z tego szklanka. Do tego drapało ją w gardle, ale bała się odkaszlnąć, przez co miała wrażenie, że zaraz się udusi. Skrępowana spojrzeniem kobiety, które najpierw spoczęło na niej, odpowiedziała "dzień dobry" tak cicho, że pewnie nikt jej nie usłyszał.
Czułem się trochę źle z tym, że Finn odrzuciła propozycję zjedzenia posiłku - chciałem, żeby mimo tych nieszczęsnych okoliczności czuła się tutaj względnie komfortowo. Nie zamierzałem jej jednak namawiać - bałem się, że ewentualny nacisk może ją jeszcze bardziej zdenerwować, a przecież już w tym momencie dygotała. - Okej - odparłem - Gdybyś zmieniła zdanie to w każdej chwili możesz dać znać. Czas naszego oczekiwania nie ciągnął się długo, bo w drzwiach aresztu stanęła panna Therrathiel. Kobieta niewątpliwie cieszyła moje oczy, jednak jej sztywna postawa i idealny, niemal wyrwany z żurnala strój sprawiały, że to miejsce stawało się jeszcze bardziej przytłaczające. Nici z przyjaznej atmosfery, którą chciałem podarować Finn. - Witaj - powiedziałem do kobiety nie siląc się na zbędne uprzejmości. Naprawdę chciałem mieć już to wszystko z głowy. Gdy Aurora i uszykowała cały sprzęt to zależało mi już tylko na tym, żeby nie przeciągać, dlatego przeszedłem do rzeczy. - Damy ci tyle czasu ile potrzebujesz, ale nie chcemy cię przetrzymywać zbyt długo, dlatego będziemy wdzięczni jeśli będziesz starała się współpracować - powiedziałem, by po chwili dodać - Daj znać, gdy będziesz gotowa.
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Trochę dziwiło mnie spoufalanie się Zakrzewskiego z dziewczynką - jasne, w mojej opinii należało postępować z nią bardzo delikatnie, bo cała ta sprawa była wyjątkowa tkliwa, niemniej jednak auror zachowywał się trochę jakby był kolegą panny Gilliams. Nawet jego bardzo wyluzowana postawa nie miała zbyt wiele wspólnego z pracą, niemniej jednak nie zamierzałam zwracać mu uwagi - zależało mi tylko na tym, żeby szybko, bezboleśnie, a przede wszystkim skutecznie wykonać naszą część pracy i wrócić do moich dyplomatycznych papierów. Z całego serca współczułam tej biednej dziewczynce, niemniej jednak towarzystwo byłego Gryfona przyprawiało mnie co najmniej o mdłości. Wszystko wskazywało na to, że wdał się w ojca, którego ze względu na jego ambasadorską karierę znałam znacznie lepiej i za którym nie przepadałam jeszcze bardziej. Stary Zakrzewski był znany ze swojego specyficznego i wystawnego trybu życia oraz kolekcjonowania żon - obecna była podobno piątą, co raczej nie było spowodowane nieszczęściem w miłości. Oczekując aż Gilliamsówna będzie gotowa zabrałam się za sporządzanie protokołu przesłuchania - wprawdzie od tego mieliśmy magicznych prawników, jednak znałam podstawowe formuły i wiedziałam, że bieżące sporządzenie dokumentacji będzie znacznie wygodniejsze niż nieformalna i nieuporządkowana notatka służbowa, którą i tak ktoś będzie musiał przeformować w bardziej profesjonalną dokumentację. - Zacznij notę - rzuciłam w stronę samonotującego pióra- Protokół przesłuchania w sprawie likantropii Finnegan Gilliams. Dziesiąty lipca dwa tysiące dziewiętnastego roku. Przeprowadzający przesłuchanie: Aurora Hestia Therrathiel - zastępczyni szefa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów oraz Lysander Bastien Skarsgård-Zakrzewski - auror. Świadek: Finnegan Uma Gwyneth Gilliams, urodzona trzynastego lipca dwa tysiące czwartego roku w Londynie, zamieszkała tamże. Córka Marshalla i Sophie. Uczennica szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. Notatka stop. Zamilkłam oczekując na gotowość dziewczyny.
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Kobieta weszła i zaczęła rozkładać swoje materiały. Finn dyskretnie obserwowała jej ruchy i to co kładła przed sobą, jakby spodziewała się, że za chwilę wyciągnie z kieszeni idealnie wyprasowanej spódnicy jakieś narzędzie tortur. Cały czas była przekonana, że wszystkiemu sama była winna i pewność, że ktoś w końcu rzuci jej tym oskarżeniem w twarz. Dlaczego wychodziła podczas pełni? Dlaczego nie zachowała się jakoś logicznej, kiedy zorientowała się, że w lesie razem z nią jest wilkołak? Nikt nie lubił likantropii, a ona swoją głupotą przyczyniła się do powstania kolejnego potwora. Sama była winna - nie tylko sobie, lecz także całemu społeczeństwu. Była teraz dokładnie tym samym, co człowiek, który ją ugryzł. Mimowolnie wstrzymała oddech, gdy kobieta zaczęła dyktować pióru notatkę... czy raczej "protokół". Jego oficjalny styl i wyrazy, których używała "zastępczyni szefa departamentu" mroziły jej krew w żyłach. "Przesłuchanie", "świadek", "zamieszkała", "tamże"... Z każdym z nich serce podchodziło jej coraz wyżej do gardła. Nagle potok dużych słów ustał, a Finn uświadomiła sobie, że kobieta, patrzy teraz na nią. Speszona uciekła wzrokiem od notatek urzędniczki. Następnie przemówił auror i chociaż starał się chyba zapewnić ją, że obchodzi go jej dobre samopoczucie, Finn nie przyjęła do wiadomości praktycznie niczego, co padło przed "ale". "Będziesz starała się współpracować"... kolejne wyrażenie, które sprawiało, że miała ciarki. Natychmiast zaczęła myśleć o tym, że brak współpracy był utrudnianiem śledztwa, a to przecież było karalne. Co jeśli uznają, że nie współpracuje wystarczająco? Co jeśli uznają, że kłamie, albo coś ukrywa, bo za wolno odpowiada i jest zbyt zdenerwowana? Szybko pokiwała głową, po czym uznała, że niewerbalna komunikacja może zostać źle odebrana. - Jestem - pisnęła, szpetnie przeklinając w myślach swój cieniutki głos. Nie była, ale bardziej już i tak być nie mogła.
Naprawdę nie chciałem stresować Finn - wiedziałem, ze jej sytuacja jest i tak już wystarczająco trudna. Niestety nic nie układało się po mojej myśli, a z każdą kolejną chwilą atmosfera stawała się coraz gęstsza, zaś drobna istota wydawała się jeszcze bardziej spięta. Całej sytuacji nie ułatwiała Therrathiel i jej formalizm - byłem trochę zły, że uparła się na tak ścisłe trzymanie reguł, niemniej jednak z trudem powstrzymałem wybuch śmiechu, gdy przebijała się przez niezmiernie trudną szwedzko-polską zbitkę jaką było moje nazwisko. Trudność jaką sprawiło jej wypowiedzenie moich danych osobowych była o tyle zabawna, że wchodziła w konflikt z idealną otoczką, jaką wytwarzała wokół siebie kobieta. W innych wypadkach kaleczenie mojego nazwiska nie było aż tak zabawne. - Świetnie - rzuciłem w stronę Finn, gdy ta wykazała gotowość na przesłuchanie. Dałem jej do zrozumienia, że gdyby jednak czegoś potrzebowała to ma dawać znać, chociaż nie sądziłem aby skorzystała z tej możliwości - Zacznijmy od początku. Powiedz proszę, co pamiętasz z tamtej nocy.
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Wiedziałam, że Zakrzewski się starał dać dziewczynie swobodę, niemniej jednak jego zupełny brak poszanowania dla formalności odrobinę mnie mierził. Cóż miałam jednak począć - pozostawało mi liczyć jedynie, że przesłuchanie przejdzie sprawnie, a ja przynajmniej przez jakiś czas nie będę musiała się widywać z tym wstrętnym typem. W końcu przeszliśmy do rzeczy - zepchnęłam na bok wszystkie złośliwe myśli i uruchomiłam samonotujące pióro, aby spisywało zeznania dziewczyny. W międzyczasie otworzyłam drugi notes i sięgnęłam już po zwyczajnie pióro, aby w międzyczasie zapisywać wszystkie pytania jakie miały mi przyjść do głowy. Zapewne bardziej niż Zakrzewskiemu zależało mi na kompleksowym i szybkim przeprowadzeniu śledztwa.
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Odkąd otrzymała wezwanie próbowała wyobrazić sobie jak będzie wyglądało przesłuchanie i odgadnąć jakie pytania będą jej zadawać, żeby mniej więcej umieć nie odpowiedzieć nie tracąc głowy. Nie lubiła nie być przygotowana. Niestety kiedy nawet we własnej głowie przygotowywała sobie odpowiedzi zawsze natrafiała na ten sam problem - nie wiedziała nawet jak zacząć. Liczyła na to, że zadawane jej pytania będą bardziej szczegółowe i śledczy sami będą ją naprowadzać, ale słysząc pytanie aurora straciła nadzieję. Popatrzyła na niego jednocześnie tak, jakby była opóźniony i tak jakby sama była. Najpierw chciał zacząć od początku, a potem spytał praktycznie o całość. Co pamiętała? Wszystko i nic. To było jak sen - nie widziała logicznych połączeń pomiędzy kolejnymi wspomnieniami, nie była pewna co wydarzyło się naprawdę, a co dorobił jej umysł chcąc jakoś powiązać kolejny momenty i wypełnić luki, które powstały, gdy traciła przytomność. Nie była nawet pewna tego, czy faktycznie mdlała kilka razy, czy wydaje jej się, bo nie pamięta co się działo. I jak miała to niby przedstawić? Milczała uparcie, a czas dłużył się nieubłaganie. Kilka razy chciała zacząć coś mówić, ale zawsze odwodziła się od tego pomysłu, pewna, że to co chciała powiedzieć było głupie. Myślała nawet, żeby poprosić o skonkretyzowanie pytania, ale przecież było ono tak proste, że nie mogła się przyznać, że go nie rozumie. Czuła się dokładnie tak, jak na egzaminie ustnym. Po cichu miała nadzieję, że przesłuchującym ją osobom w końcu się znudzi, uznają ją za debila i puszczą wolno. Pod tym względem egzaminy były lepsze. Jej milczenie przeciągało się, a myśli w jej głowie zamiast układać się w jakiś porządek, plątały się coraz bardziej tak, że jedyną czytelną była "Finn, ty żałosna spierdolino". Nie patrzyła ani na mężczyznę, ani na kobietę, czekając na jakiś cud, który sprawi, że znikną oni, albo ona. Może alarm pożarowy, albo jakiś zawał serca? Może w końcu ostatecznie zwariuje i nie przejmując się niczym, ucieknie z krzykiem. Zamknął ją gdzieś i będzie spokój. Szaleństwo jednak nie chciało przyjść. W pełni świadoma bała się nawet poruszyć na krześle, a co dopiero uciec z krzykiem.
Milczenie Finn było lekko upierdliwe - trwało na tyle długo, że w salce zaległa wyjątkowo niezręczna cisza, ja zaś mimo chęci nie znałem sprawy tak szczegółowo, by móc postawić nacisk w moich potencjalnych pytaniach akcent na odpowiednie fragmenty. Nie chciałem naciskać, ani wprowadzać dziewczynki w dyskomfort czułem jednak, że czas biegnie nieubłaganie, a trzymanie młodej Gilliamsówny godzinami w sali przesłuchań nie było korzystne ani dla nas, ani dla jej zdrowia psychicznego. - Spokojnie - powiedziałem widząc, że dziewczynka jest wyraźnie roztrzęsiona - Zacznijmy inaczej, może tak będzie łatwiej. Oparłem się rękoma o stół starając się sprawiać wrażenie wyluzowanego. Nie spojrzałem w stronę Therrathiel licząc się z tym, że zapewne w tym momencie mierzy mnie kpiącym, albo przynajmniej znudzonym spojrzeniem. - Wiemy, że wyszłaś z obozu w nocy. Powód nie ma tutaj wielkiego znaczenia, istotne jest, że będący na dyżurze pan George Hattford nie dopilnował, aby uczniowie nie opuszczali miejsca zdarzenia - powiedziałem, by po chwili dopytać - Byłaś sama? Co robiłaś przed atakiem wilkołaka? Miałem nadzieję, że tym razem uda mi się wyciągnąć z dziewczynki cokolwiek, bo bardzo nie chciałem umarzać tej sprawy. Liczyłem, że naszym prawnikom uda się wywalczyć jakieś odszkodowanie dla dziewczynki.
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Niemiłosierna cisza irytowała mnie z każdą chwilą coraz mocniej. Wkurzałam się strasznie - nie tyle na dziewczynkę, bo rozumiałam jej stres, ale na Zakrzewskiego, który był zbyt głupi, żeby poprowadzić przesłuchanie w sensowny sposób. Nie chciałam się wtrącać w początkowej fazie przesłuchania, żeby nie psuć wizji mężczyzny, swoje pytania zostawiłam wręcz na koniec, ale biorąc pod uwagę jak nieudolnie sobie radził Zakrzewski byłam gotowa odejść od mojego postanowienia. Już niemal z moich ust wymknęło się kolejne pytanie, gdy w końcu mężczyzna poprowadził rozmowę na ciut lepszy tor. Miałam nadzieję, że to rozwiąże język dziewczyny. Miałam już przygotowane pytania na później, jednak widząc jej niechęć do rozmowy wolałam zaczekać obawiając się, ze nadmiar pytań doprowadzi do tego, że znowu zamilknie. Musiałam mimo wszystko przyznać Zakrzewskiemu rację - bez wątpienia dobrze zrobił upewniając dziewczynę w tym, że nie zamierzamy jej obwiniać. Może chociaż poczucie bezpieczeństwa i braku dodatkowych konsekwencji było w stanie przekonać ja do mówienia.
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Po jakimś czasie naprawdę zapomniała, jak brzmiało pytanie i za nic nie mogłaby sobie przypomnieć, bo jej głowa zdominowana była myślami o tym, jakim jest nieużytym przygłupem. Wiedziała jednak, że prędzej czy później, pod presja przedłużającej się ciszy, pęknie i coś w końcu powie, nie zastanawiając się, czy odpowiada dobrze. Tym razem naprawdę miała już otworzyć usta, kiedy wtrącił się auror. Finn sama nie wiedziała czy była mu za to wdzięczna. Z jednej strony w końcu postawił bardziej sprecyzowane pytanie, na którym nie trzeba się było zastanawiać, a z drugiej ona poważnie chciała już zacząć mówić. W odróżnieniu od jej rodziców, dla których to była własnie najistotniejsza kwestia, przesłuchujący ją twierdzili, że nie obchodzą ich powody, dla których wyszła w nocy do lasu. Trudno powiedzieć, czy sypanie na jakiegoś George'a Hattforda było bardziej komfortowe niż próby wytłumaczenia się. Finn chciała puścić to wszystko w niepamięć, a nie szukać winnych. Nikt jednak najwyraźniej nie chciał zgodzić się na uznawanie tamtego ataku wilkołaka za nieszczęśliwy wypadek. Zwilżyła usta i niepewna tego jaki dźwięk opuści jej usta, zaczęła cicho mówić: - Tam cały czas była noc - uznała za konieczne naprostowanie tej kwestii. Irytowało ją, że wszyscy zdawali się o tym zapominać, albo wręcz nie przyjmowali tego do wiadomości. - Znaczy nie cały, ale tak z kilkanaście godzin... byłam sama - potwierdziła - Nic. Poszłam się przejść. - zarumieniła się. Kiedyś bardzo chciała mieć psidwaka w sumie tylko po to, żeby moc go wyprowadzać na spacery. Lubiła sobie po prostu połazić, ale z jakiegoś powodu ludzie uważali to za coś nietypowego. Jej rodzice zupełnie nie rozumieli pomysłu bezcelowego chodzenia. Finn z góry zakładała, że auror i urzędniczka (szczególnie urzędniczka, która już wcześniej wyglądała jakby widziała w niej podludzia) również nie zrozumieją i uznają ją za jakąś niedorozwiniętą.
Zwrócenie uwagi a propos ciemności trochę mnie zirytowało - starałem się być wyrozumiały, szczególnie w obliczu ciężkich przeżyć jakie dotknęły pannę Gilliams, niemniej jednak byłem odrobinę rozgoryczony faktem, że młoda miała w sobie chęć do mówienia tylko i wyłącznie w kwestii wytykania moich błędów, a nie w materii tamtych zdarzeń - obawiałem się, że nigdy nie uda nam się ustalić co dziewczyna ma na myśli i co w jej mniemaniu zdarzyło się tamtej nocy. - I co było dalej? - zapytałem. Finn była wyjątkowo ciężkim rozmówcą, a wyciągnięcie od niech jakichkolwiek informacji zdawało się trwać w nieskończoność. Naprawdę starałem się przeprowadzać wszystko w sposób delikatny - nie pytałem o szczegóły i powody, które kierowały dziewczynką, bo wiedziałem, że niekoniecznie może chcieć o tym mówić, jednak z każdą kolejną chwilą czułem, że nie ruszyłem się ani o krok.
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Z trudem powstrzymałam się od śmiechu, kiedy Gilliams wypunktowała Zakrzewskiego - najwyraźniej skandynawskie pochodzenie nie pomagało mu w ogarnianiu świata. Niemniej jednak cała ta sytuacja zaczynała być niekomfortowa również dla mnie, bo to wszystko coraz bardziej się przeciągało, a my w gruncie rzeczy mimo pytań nie posiadaliśmy ani jednej konkretnej informacji - nawet ogólnej, nie mówiąc już o szczegółach. Słysząc kolejne pytanie Zakrzewskiego - tak cholernie niekonkretne, co w przypadku tej dziewczyny zapewne skończyłoby się kolejną falą milczenia, zdecydowałam się przejąć inicjatywę. - Czy przed atakiem wilkołaka działo się coś istotnego czy zostałaś od razu napadnięta? - zapytałam i zaglądając w akta dodałam - Zeznania uzdrowicieli, którzy Cię przebadali wskazują na to, że stan Twojego ubrania oraz obrażenia wskazywały na wcześniejszy kontakt z mięsożerną rośliną.
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Chyba miała być dokładna w zeznaniach, nie? No to była. Nie sądziła, że mówieniem "całej prawdy i tylko prawdy" zrani czyjeś ego. Odpowiedź na pytanie zawsze zajmowała jej chwilę. Nawet, gdy dobrze wiedziała, co ma powiedzieć, potrzebował czasu, żeby zebrać się na odwagę. Musiała być pewna jak myśl ubrać w słowa, żeby nie brzmiała ona głupio, a potem jeszcze przemóc niechęć do własnego głosu i mimiki. Zwykle jednak zanim udało jej się to osiągnąć, zdążył narosnąć nowy problem - milczała już na tyle długo, że była absolutnie przekonana, że osoba naprzeciwko uważa ją za idiotkę i nie odzyska do niej szacunku, czego by nie powiedziała. Nie inaczej było z kolejnym pytaniem aurora. Musiała sobie przecież jakoś najpierw poukładać strzępy wspomnień w chronologicznym porządku, bo dla jej przerażonego oficjalną rozmową mózgu niepojętym było, że ktoś mógł rozumieć i nie wymagać od niej płynnej relacji w tej sytuacji. Z pomocą przybyła urzędniczka, która w prawdzie przestraszyła najpierw Finn ilością pytań, ale okazało się, że tylko ją naprowadza. - Z Laqueushiem...sem - albo laqueushiemsą, a może po prostu laqueushiem? - Wydaje mi się, że on mnie nie tyle napadł, co właśnie... uratował - tym razem miała oczywiście na myśli wilkołaka, nie roślinę. Im bardziej chciała być dokładna, tym bardziej plątała się w tym co mówiła. Trochę pożałowała, że to powiedziała. Skoro twierdziła, że ją ratował, to musiał być świadomy, a to pewnie było gorsze w świetle prawa - Ale może przypadkiem, bo sam mnie chciał zjeść - dodała. Bała się rzucać oskarżenia na nieznanego jej człowieka, bo wilkołak mimo wszytko był człowiekiem. Niby wiedziała to od zawsze, ale dopiero zmienianie się w jednego co miesiąc pozwoliło jej to naprawdę zrozumieć. Kiedy wrócił do swojej postaci na pewno czuł posmak jej krwi w swoich normalnych ludzki ustach, na słabych, tępych, ludzkich zębach. Jak długo trzeba było je myć, żeby pozbyć się czegoś takiego? - Znaczy, po kolei, to najpierw usłyszałam wycie i uświadomiłam sobie, że jest pełnia, więc zaczęłam biec do wioski i wtedy weszłam w laqueushiem. No a potem ocknęłam się jak już mnie ciągnął za nogę. Ten wilkołak - opowiadała to wypranym z emocji głosem, starała się zdawać relację tak, jakby wcale nie dotyczyła ona jej. Wcale nie chciała opowiadać o szczegółach. Gdyby chciała przypomnieć sobie wszystko dokładnie, wróciłyby również wspomnienia tego, jak czuła się uświadomiwszy sobie, że jest w lesie z wilkołakiem i tego jak było we wnętrzu laqueueshiem, i wszystkiego innego. Nie chciała w ogóle o tym pamiętać, a już na pewno nie chciała odtwarzać tego w myślach przy obcych ludziach.
Każda minuta tego przesłuchania uświadamiała mnie, że to nie jest robota dla mnie - mogłem polować na wampiry, walczyć z czarnoksiężnikami i dokonywać przeszukiwań barów na Nokturnie, ale absolutnie nie nadawałem się do przesłuchiwań, szczególnie jeśli chodziło o przesłuchiwanie nieszczególnie rozmownych nastolatek. Nienawidziłem porażek, lecz tym razem musiałem przyznać, że Therrathiel radziła sobie w tej materii zdecydowanie lepiej niż ja, zaś zadane przez nią pytanie znacząco odmieniło przebieg przesłuchania - choć Gilliamsówna początkowo znów utknęła w swoistej sprężynie milczenia, to po pytaniu zadanym przez moją partnerkę w pewnym sensie wyszła na prostą, w końcu udzielając nam konkretnych informacji, które na dodatek zgadzały się z wizją lokalną, zeznaniami mężczyzny, który ją odnalazł oraz danymi z kartoteki w Szpitalu Świętego Munga. Początkowo odrzuciłem pomysł, że wilkołak mógł faktycznie próbować uratować Finnigan, jednak to wszystko składało się w spójną całość - jeśli był pod wpływem eliksiru tojadowego to faktycznie mógł zachować pełną świadomość i mimo pewnych niedogodności uratować dziewczynkę -w takim wypadku wilkołactwo nie byłoby wynikiem braku kontroli czy celowego napadu, ale jedynie nieszczęśliwym wypadkiem. Tu rodziło się pytanie - czy cierpienie do końca życia można było nazwać ratunkiem? Zamyśliłem się i już nic więcej nie powiedziałem - pozwoliłem Aurorze zadawać kolejne pytania, bo najwyraźniej radziła sobie w tej kwestii zdecydowanie lepiej niż ja.