Właśnie w tym miejscu odbywać się będzie wyścig czwartej grupy, w której skład wchodzą:
Calum O. L. Dear
Pandora Maxwell
William Walker
Lysander S. Zakrzewski
ZASADY WYŚCIGU:
O rezultacie w grze decydują rzuty kośćmi, które wyznaczają kolejne pola, na których znajduje się gracz. Pola planszy opisane są w spoilerze niżej.
Niektóre pola opisują efekty zaklęć, które się rzuca lub którymi zostało się ugodzonym - w przypadku natrafienia na pole z opisanym losowym zaklęciem, należy ponownie rzucić kostką, a następnie sprawdzić jej definicję z spoilerze losowe zaklęcia.
Podczas wyścigu nie obowiązują kostki dotyczące zakłóceń magii - wszystkie zaklęcia należy uznać za udane, chyba, że opis pola mówi inaczej.
Kolejność pisania postów jest dowolna w pierwszej rundzie, jednak przez wszystkie następne musicie się jej trzymać - tj. osoba, która napisała jako pierwsza w pierwszej rundzie, będzie pierwsza w pozostałych rundach, druga jako druga itd.
Osoba, która jako pierwsza dotrze na pole z numerem 15, zostaje zwycięzcą wyścigu. Drugie miejsce zajmuje osoba najbliższa pola 15 itd.
Zwycięzca wyścigu przechodzi do następnego etapu, pozostałe osoby odpadają z gry.
Po zakończeniu wyścigów efekty wszystkich zaklęć znikają, a utracone zęby i inne części ciała wracają na swoje miejsce.
Kośćmi należy rzucać w odpowiednim temacie.
Każdy post należy zakończyć kodem, który znajduje się na końcu opisu wyścigu.
OPIS PLANSZY:
Spoiler:
1. Falstart! Musisz cofnąć się na start i próbować dogonić resztę! (Tracisz kolejkę i wracasz na start.) 2. To się nazywa dobry start! Twoje konie mkną jak wicher, wymijają wszystkich rywali i wysuwasz się na prowadzenie! (Przechodzisz na pole 7, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 3. Jesteś tak skupiony na powożeniu, że nie zauważasz rydwanu obok! Koła waszych powozów ocierają się o siebie, a konie szczerzą zęby, jakby miały się zaraz pogryźć - przez chwilę jest niebezpiecznie, ale ostatecznie wychodzicie z tej przygody bez szwanku. (Możesz wybrać przeciwnika, z którym się zderzyłeś.) 4. Nie wyrobiłeś się na zakręcie i uderzyłeś bokiem rydwanu o balustradę. Na szczęście nic poważnego ci się nie stało, ale musiałeś poświęcić chwilę na uspokojenie koni. (Cofasz się na pole 2, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 5. Twój przeciwnik specjalnie doprowadził do zderzenia waszych rydwanów. Nieczyste zagranie, ale oprócz ciebie nikt go nie zauważył. Na szczęście nic poważnego się nie stało, tyle tylko że uderzyłeś się boleśnie w biodro i jeśli go nie uleczysz zaklęciem, przez najbliższy tydzień będziesz miał paskudnego siniaka. (Osoba, która to zrobiła to ta, która rzucała kostka przed tobą; jeśli rzucałeś pierwszy, to osoba rzucająca po tobie.) 6. Nie wiadomo skąd spada na ciebie grad złotych strzał, a ty nie masz najmniejszych szans, by się obronić. Na szczęście w zetknięciu ze skórą zmieniają się w wodę, a ty do końca dnia chodzisz roześmiany i zadowolony – nawet jeśli przegrasz te zawody! 7. Trudno powiedzieć, co się stało – najprawdopodobniej coś ucięło twoje konie w zad, sprawiając, że wyrwały do przodu. Prawie wypadłeś z rydwanu, ale wyprzedziłeś kilku przeciwników! (Przenosisz się na pole 10, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 8. Już doganiałeś osobę przed tobą, kiedy niespodziewanie spod kół jej rydwanu wyprysnął duży kamień i najwyraźniej wybił ci jeden z przednich zębów! Teraz czujesz krew w ustach i brakujący przedni ząb zdecydowanie ci doskwiera, ale to nic, gnaj po wygraną! (Osoba, która to zrobiła to ta, która rzucała kostka przed tobą; jeśli rzucałeś pierwszy, to osoba rzucająca po tobie.) 9. Nagle doznajesz zaćmienia umysłu i za sprawą jakichś czarów ogarnia cię pragnienie wygranej za wszelką cenę. Widzisz tę osobę obok ciebie? Chyba nie zasłużyła na uczestnictwo w tych zawodach? Póki jesteś w dobrym miejscu, wyjmuj różdżkę i pozbądź się jej! (W odpowiednim temacie rzuć kostką wybierającą zaklęcie, którym trafiasz w dowolnego przeciwnika! Wybrana przez ciebie osoba może się jednak obronić, rzucając kostką: parzysta – udało jej się uniknąć, nieparzysta – dostaje zaklęciem.) 10. Nagle na twojej drodze pojawia się... minotaur! Jest za późno, żeby wyhamować, a wiesz, że to śmiertelnie niebezpieczne stworzenie. Na szczęście w momencie, kiedy twoje konie niemal na niego wpadają, okazuje się, że to tylko iluzja! (Rzucasz kostką: parzysta – w twojej sakiewce magicznym sposobem pojawia się 20 galeonów; nieparzysta – na głowie wyrastają ci bycze rogi, które znikną dopiero po zakończeniu wyścigu.) 11. Jeden z twoich przeciwników chce wetknąć kij między szprychy kół twojego rydwanu, narażając cię na ogromne niebezpieczeństwo! Musisz spróbować się obronić! (Jest to hipotetyczna postać, nie konkretny gracz. Rzucasz kością: parzysta - udaje ci się uratować, wytrącając kij z ręki rywala; nieparzysta – niestety, nie udaje ci się – twój rydwan się przewraca, a ty odpadasz z gry, w dodatku mocno poturbowany.) 12. Nagle pojawiła się nad tobą mała deszczowa chmurka – krople schłodziły ciebie i twoje konie i, co dziwne, nagle przybyło wam siły, bo wyrwaliście do przodu z nową energią. (Ruszasz się jedno pole do przodu, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 13. Och nie, zostałeś trafiony zaklęciem! Chyba byłeś zbyt agresywny w tej grze, że tak ci się dostało! (Osoba która to zrobiła to ta, która będzie rzucała po tobie. W odpowiednim temacie losujesz zaklęcie, którym dostajesz.) 14. Jesteś już tak blisko! Niestety, twoje konie zostały zaatakowane przez chmarę gzów, które kąsają je bez litości, sprawiając, że nie możesz zapanować nad biednymi zwierzętami – zbaczasz z trasy i zwalniasz na dobre kilka chwil! (Cofasz się na pole 10, jednak jego opis cię nie dotyczy.) 15. Gratulacje, zwycięzco! Z większą lub mniejszą ilością zębów dotarłeś na start i zostajesz mistrzem tych wyścigów rydwanów.
LOSOWE ZAKLĘCIA:
Spoiler:
Acusdolor - zaklęcie żądlące - trafia w wybraną kończynę.
Expulso - zaklęcie odpychające - rydwan zjeżdża na bok trasy.
Lapido Pluvia - unosi sporą ilość drobnych kamieni i ciska nimi z dużą prędkością w rydwan.
Densaugeo - wydłuża przednie zęby.
Stone spica - sprawia, że z ziemi wysuwa się kilka kolców naprzeciwko rydwanu przeciwnika.
Tarantallegra - zaklęcie zmuszające przeciwnika do niekontrolowanych pląsów nóg.
KOD dodawany na koniec każdego posta:
Kod:
<zg>Kostka:</zg> [url=LINK DO LOSOWANIA]numer[/url] <zg>Pole:</zg> numer <zg>Efekt:</zg> obrażenia/bonusy/inne <zg>Zaklęcie:</zg> wypełnić, jeśli dotyczy pola: [url=LINK DO LOSOWANIA]kostka[/url] - zaklęcie - wybrany przeciwnik
Ten kto przydzielił mnie i @Calum O. L. Dear do jednego wyścigu z @William Walker musiał być albo chory na umyśle albo życzyć śmierci Wankerowi. Było oczywiste, że prędzej się pozabijamy niż damy temu kutasowi wygrać. Przyszedłem na start wyjątkowo wcześnie jak na mnie, gotowy do boju. Przywitałem się z Pandzią, przybiłem piątkę szczerbatemu gnomowi życząc mu, żeby nie wybił więcej zębów i rzuciłem gniewne spojrzenie w stronę Walkera, po czym podszedłem do swojego rydwanu. Wygrana była ważna, ale nie najważniejsza - tak naprawdę zależało mi tylko na tym, żeby Walker był ode mnie gorszy i zamierzałem tego dokonać za wszelką cenę. I ruszyliśmy. Popędziłam dziko do przodu starając się jak najlepiej pokierować konie - jak na razie szło mi zadowalająco. Nagle nie wiadomo skąd nadleciał grad złotych strzał - nie miałem szans się obronić, ani tym bardziej ich uniknąć, więc byłem gotowy na spotkanie ze Szpitalem Świętego Mungu. Ku mojemu zdziwieniu strzały w kontakcie ze skórą zamienił się w wodę. Poczułem nagłe orzeźwienie i wszechogarniającą mnie radość. Z nową energią przyśpieszyłem tempa śpiewając pełną piersią: - Walkeeeeeeer, to znowu się stało, zjebałeś się, aż mnie w nos zabolaaaaaało.
Kostka: 6 Pole: 6 Efekt: Mam cudowny humor do końca dnia ♥ Zaklęcie: -
Sam nie wiedziałem, co mnie ostatnio skłaniało do tak dziwnych atrakcji jak chociażby aktywność fizyczna i sporty, ale jakoś tak zbyt łatwo ulegałem po pijaku namowom kolegów i okazało się, że idziemy się ścigać w rydwanach. Lub rydwanami. Na rydwanach? Jeden pies. Najśmieszniejsze było to, że wylądowałem w drużynie z Lysandrem i Walkerem (i jeszcze jakąś laską, ale sam nie wiedziałem, kto to, więc generalnie olałem ją). Nie wiedziałem za bardzo, co mam robić, póki mnie Lysander nie poinstruował, więc dopiero po czasie zbliżyłem się do rydwanu i zająłem swoje miejsce. Rzuciłem niepewne spojrzenie w stronę Walkera - z jednej strony spoko, że będę miał okazję popatrzeć na ewentualny upadek tego pizdryga, ale z drugiej jeśli to mnie spotka ten zaszczyt bliskiego spotkania z podłożem (a znając moje szczęście w ostatnim czasie prawdopodobieństwo było spore) to chyba umrę ze wstydu... Ruszyliśmy i szło nam naprawdę nieźle! Rydwan był stabilny, konie posłuszne, więc jechałem bez problemów... Do czasu gdy nie wjechał we mnie Lysander, prawdopodobnie w uniku przed jakąś dziwną strzałą, która w niego leciała. Zachwiałem się i uderzyłem w biodro, krzyknąłem do niego coś w stylu "cipo, gdzie?", ale chyba już mnie nie słyszał, za to wpadł na niesamowity pomysł i aż mi było głupio, że sam nie zacząłem śpiewać ody! - Psujeeeesz atmosferę od rana i zeszczałeś się do soooku ze śniadaaania! - kontynuowałem. - Ej, Ty! - zawołałem przez ramię do @Pandora Maxwell. - Jak chcesz się przyłączyć, to następne linijki brzmią "w basenie woda jeszcze czysta, nie wpuszczajcie Walkera, bo może się zesrać - poinformowałem ją, po czym uśmiechnąłem się półgębkiem.
Panie Walker, z racji tego, że wylosowałam magiczną trójkę to pana wybieram na tego, który ze mną się zderzył.
W swoim życiu rudowłose dziewczę brało udział w wielu dziwnych imprezach, eventach - czy chociażby spotkaniach integracyjnych, na których działy się różne rzeczy. Począwszy od dziergania skarpetek dla skrzatów szkolnych, przez wypiekanie wybuchających w ustach mini piersi czekoladowych, a kończąc chociażby na wyścigu rydwanów. Pannie Maxwell zajęcie to kojarzyło się raczej z plebejstwem umysłowym, chętnym i wartkim do fizycznych aktywności niż z czymś czym faktycznie można byłoby zajmować się bez końca. Należała jednak do odważnych osób, którym zależało na dobrej zabawie - a to zdarzenie najwidoczniej do takich się zaliczało. Nawet jeżeli wiązało się to z fizycznym bólem, utratą kilku zębów, kończyn czy chwilowym zgonem bądź otumanieniem. Bądźmy jednak szczerzy - Panda nigdy nie należała do delikatnych panienek i każde zadrapanie, bliznę czy siniaka traktuje jako doświadczenie czy też trofeum. Potem obnosi się z nimi dumnie - jak paw rozkładający swój kolorowy ogon. Na główną arenę także weszła jak gdyby nigdy nic - jak gdyby wiedziała na co się szykuje i czego może oczekiwać po zabawie. Kolejnych pamiątek, wspomnień i mocnego kopa adrenaliny, która jednostajnie płynęła w jej żyłach. Rude włosy związała w warkocz - te okalały miękko jej głowę tworząc niejako koronę czy inny wieniec - zwycięzcy rzecz jasna. Biały podkoszulek podkreślał jej blade i piegowate ramiona gdy przechodziła obok jej kompanów w niedoli. Obrzuciła ich spojrzeniem - jej wargi drgnęły kiedy dostrzegła Zakrzewskiego, którego pozdrowiła dłonią - jego urok nie działał na nią, jak na resztę koleżanek z domu czy szkoły dlatego pewnie trzymała się niego tak blisko. Krukona kojarzyła z widzenia - kuzyn Blaithin - kolejny Dear do kolekcji, kolejne nieprzyjemne spojrzenie i chłodne oblicze męskiej części drużyny. Kiwnęła mu jednak głową, bo bądź co bądź resztki kultury osobistej to miała. W przeciwieństwie do innych jednostek. Walkerowi rzuciła obojętne “cześć”, wcześniej spoglądając na niego ukradkiem, a potem na spokojnie zajęła swoje miejsce w jednym z rydwanów. Złapała za lejce, wcześniej nawet nie przygotowywując się specjalnie do przejażdżki. Chciała podejść do wszystkiego na świeżo i chłonąć każdą kroplę energii i magii, która będzie przepływać przez jej ciało - tak właśnie jak na starcie. Ruszyła, nie zastanawiając się co będzie dalej - nie zastanawiając się czy przejdzie do kolejnego etapu czy poniesie sromotną klęskę. Nie oszukujmy się jednak - panna Maxwell należała do osób ambitnych i impulsywnych, więc lepiej by było dla wszystkich gdyby pojawiła się jako pierwsza na polu z oznaczeniem numer 15. Pędziła jak szalona poganiając swoje konie - czując jak te przyspieszają, jak nabierają pędu - jak wysuwają się na prowadzenie. W powietrzu unosił się zapach potu, rywalizacji i nieskładna melodia śpiewanej przez obu panów piosenki, którą niegdyś miała okazję już usłyszeć. Chyba nawet z ust Lysa. Uniosła brązowe oczęta na postać Caluma - jedna z brwi powędrowała ku górze, gdy zawołał do niej, posłużył się pomocą i zaoferował podtrzymanie pieśni wspólnymi siłami. Niemal od razu jej ręka wystrzeliła ukazując Dearowi przysłowiową okejkę - a i jej głos zaraz dołączył do grona hejterów Walkera. Lekko schrypnięty - ale dźwięczny - nawet jak na nią. - [...]w basenie woda jeszcze czysta, nie wpuszczajcie Walkera, bo mo..nsuiewdhwegjrgjezusmariacojestkuwanbkkj4hbfj. - W momencie śpiewania pieśni dziewczyna poczuła jak jej rydwan się zatrząsł - podłoże pod stopami zawibrowało, a spomiędzy jej ust wydobywa się ni to jęk ni to krzyk. Nieomal wypadła z pojazdu, przechylając się niebezpiecznie i tym samym zwalniając. Wiedziała, że jest w tyle - że ma realną szansę na przegranie tego starcia. Rzuciła roziskrzone spojrzenie w stronę Williama i zaklęła szpetnie pod nosem. - Może zajmij się swoimi kolegami miast napastować młode i bezbronne damy! - Krzyknęła za nim, zdzierając sobie niemal gardło. Mięśnie ud ją bolały od gwałtownego manewru, a sama krew zabulgotała w niemym ataku paniki.
Sam nie wiem dlaczego zgłosiłem się do tego całego szajsu jakim były te wyścigi. Jedno wielkie gówno, które miało dać jakąś zabawę, a tak naprawdę nie miałem na to najmniejszej ochoty. Co więcej, widząc moje ukochane mordy chciałem rzucić kilkoma zaklęciami i po kłopocie. Ale nie, oczywiście, głupie zasady. Ruszyłem przed siebie nie myśląc praktycznie o niczym. Gówno mnie obchodziło czy wygram czy nie. I tak byłem we wszystkim lepszy od każdego ucznia w szkole, więc jakoś to idiotyczne coś nie wpłynie na moje poczucie własnej wartości czy nawet dumę. Nie pofatygowałem się żeby komukolwiek odpowiedzieć. W dupie miałem ich wszystkich. Nie sądziłem jednak, że przez moja nieobecność zorganizowano jakieś nowe kółko dla nieutalentowanych poetów. Poczułem jak więdną mi uszy i zacząłem się zastanawiać czy da się upaść jeszcze niżej. No naprawdę? Oni byli aż tacy żałośni. Nie byli dla niego żadnymi przeciwnikami, w niczym, nigdy. Po prostu banda idiotów, która myślała, że kiedykolwiek będą... Nieważne, i tak zawsze będą nikim. - Wow, nie wiedziałem, że kiedy mnie nie było ukazały się takie talenty. Wydajecie płytę? - zapytałem, a moje słowa ociekały sarkazmem. W pewnym momencie poczułem szarpnięcie i uderzyłem biodrem w bok. Tak cholernie mocno. Cóż, miałem wysoki próg bólu, nawet nie tyle próg co gustownie urządzony przedsionek, więc nic mi to nie robiło. Spojrzałem lekceważąco na Pandorę mając ją głęboko w nosie.
Do naszej piosenki tak ochoczo dołączyła Pandora, że z trudem powstrzymałem śmiech. Walker coś tam mamrotał, ale nieszczególnie się tym przejmowałem. To, że się zderzyli trochę mnie sfrustrowało, ale jedynie ze względu na Pandzię - nie chciałem, żeby przyjaciółka miała zbyt wiele do czynienia z tą amebą. Mimo to nie oglądając się za siebie pędziłem dalej - nie mogłem pozwolić na to by Walker mnie dogonił. Postanowiłem już nie kontynuować śpiewania piosenki - nie dlatego, że już nie chciałem wkurwić Krukona, ale dlatego, że wolałem się skupić na drodze i wkurwić go moją wygraną. Byłem już wykończony i nie miałem siły, gdy nagle nad moim rydwanem pojawiła się mała chmurka - ku mojemu zdziwieniu deszcz, który z niej spadł dodał energii zarówno mnie, jak i moim koniom. Pomknęliśmy jak szaleni do przodu nie zważając na nic.
Generalnie bawiłem się względnie wspaniale, mimo że jechałem rydwanem, o czym nie miałem pojęcia, kierując końmi, których się jednocześnie bałem i brzydziłem, bo strasznie śmierdziały i co jakiś czas dostawałem w ryj kropelkami ich potu. Ohyda... Lysander jednak zadbał o oprawę muzyczną wyścigu, mieliśmy nawet przyśpiewkę, do tego udało się zwerbować tą laskę, która ochoczo dołączyła do naszego klubu hejterów Wankera i zaczęła śpiewać z nami kolejne wersy ody do jego chujowości. Zacząłem się śmiać z tego wszystkiego, niezwykle ubawiony całą sytuacją, w przeciwieństwie do samego Walkera, który wyglądał, jakby połknął gumochłona, który na dodatek stanął mu w poprzek w przełyku. Moja radość nie trwała jednak zbyt długo, bowiem los przypomniał sobie, kim jestem i ogarnął dupsko stwierdzając, że jest jak do tej pory zbyt łaskawy. Chyba nie spodobało mu się moje podżeganie dziewczyny do złego. Uznał, że tak nie przystoi i należy mi się kara. Albo po prostu był skończonym chujem, bo nie wiem jak inaczej to określić. Może to te konie były magiczne i czytały w myślach, bo akurat kiedy myślałem, że okropnie capią, spod ich kopyt zaczął spadać na mnie dosłownie grad kamieni. Zmarszczyłem brwi, mrużąc oczy i próbując jakoś wymanewrować między tym deszczem gruzu, lecz wtedy popełniłem ten jeden duży błąd i otworzyłem usta... W które wleciał jeden z większych kamieni, w dodatku z takim impetem, że pozbawił mnie zęba. Znowu. Nie chciałem ponownie czuć tego samego co w meczu, kiedy dostałem tłuczkiem w ryj. Chociaż wtedy było nieco inaczej, bolała mnie cała morda, a teraz wszystko skumulowało się w tym jednym, malutkim miejscu, gdzie była moja jedynka. Konie wykazały się niezwykłą celnością, bo jeszcze milimetr w bok i dostałbym tym kamieniem w tył gardła, bo przeleciałby w ziejącej po dwójce dziurze. I co teraz? Miałem większą dziurę i hektolitry krwi w ustach. Prawie się zakrztusiłem, plując nią w około na ziemię i na własne ubrania. Przestałem kontrolować język, bluzgi leciały z moich ust nieustannie, kiedy w tym wszystkim próbowałem jakoś opanować konie. No zajebiście...
Doszedłem do wniosku, że coraz częściej dostrzegam fakt, że otaczają mnie sami idioci. W takich sytuacjach przestaję żałować, że z reguły odpychałem od siebie ludzie co zresztą nadal robię. nadal uważam, ze tak jest po prostu lepiej, a takich sytuacjach widzę też ku temu jeszcze jeden powód. Zastanawiałem się jak to jest żyć bez mózgu, bo właśnie to przedstawiali sobą osoby wokół mnie, chociaż punkt za kreatywność, żałosną co prawda ale jednak. Miałem w dupie to czy wygram czy nie. Nawet nie pamiętałem po kiego grzyba zgłosiłem się do tych wyścigów. A tak, adrenalina czy coś ten deseń. W sumie nie wiedziałem czy po pierwszym miesiącu mi jej brakowało? Trochę chore, może musiałem zając czymś myśli. Katem oka zobaczyłem jak Dear pluje krwią. Nie żebym mu współczuł, ale i tak miał na co dzień szpetną mordę, więc brak kolejnego zęba mu nie pomoże. Chociaż jemu nie pomogłoby i tak nic a nic, więc w sumie co za różnica. Nagle zobaczyłem przed sobą minotaura i raptownie zwolniłem. Cholera jasna co tu się wyprawiało? Po chwili dotarło do mnie, że to tylko iluzja i poczułem na swojej głowie rogi?! - O kurwa. - parsknąłem. Co jak co, ale to było śmieszne max, nawet jeśli to ja byłem ofiarą.
Kostka: 5 Pole: 10 Efekt: rogi XD Zaklęcie: -
Pomijam Pandę, Lotka pozwoliła żeby to się jakoś ruszyło tutaj.
Wydawało się jej, że jest typem zwycięzcy. Że ma w sobie coś , co pozwoli jej na wygranie każdego starcia, pojedynku, meczu czy chociażby wyścigu, w którym właśnie brała udział. Z początku wydawało się jej, że to po prostu głupi niefart - brak szczęścia, moment zagubienia. Niestety. To był ewidentny pech. Taki, o który mogłaby oskarżyć cały świat - łącznie - ba. Na czele z tym pieprzonym Walkerem, który ponownie trafił na jej tor i otarł się rydwanem o jej. Pisk metalu, zgrzytnięcie, moment zawahania jej własnych ogierów - naszej rudowłosej bohaterce serce stanęło z wrażenia, gdy zwierzęta przyhamowały odrobinę, przez co ona niemal nie wyleciała za barierkę. Poczuła jak głuchy ból rozniósł się echem w okolicach jej lewego biodra, a spomiędzy warg wydarło się dzikie przekleństwo na wyżej wymienionego Krukona, który najprawdopodobniej nic nie zauważył. Typowe. Wszyscy faceci są tacy sami. Nic nie warci śmiecie, którzy nawet jeżeli coś faktycznie przewiną to i tak będą mieli to gdzieś. Roziskrzone, brązowe oczęta posypały milczące obietnice w stronę jegomościa, a sama Pandora spięła lejce i poganiając swój orszak starała się któregokolwiek z nich dogonić. I chociaż zazwyczaj była osobą, która podchodzi do wszystkiego optymistycznie nastawiona, tak teraz - doskonale zdawała sobie sprawę, że ma marne szansę na wygraną. A niech to.
Kostka: 2 Pole: 5. Efekt: Biodro sprawia, że chce umrzeć. Zaklęcie: -
Miałem w tyłku ich przepychanki, kontuzje, a nawet to, że Calum stracił jedynkę i wyglądał jeszcze bardziej zjebanie niż zwykle. Nie liczyło się już nawet to, żeby dopiec Walkerowi, bo w tym konkretnym momencie priorytetem stało się zwycięstwo. Przestali się liczyć przeciwnicy i sympatie, na przysłowiowym ringu zostałem tylko ja i moje słabości. I udało się - nie wiem czy ktoś był u mojego boku, czy też przejechałem linię mety sam, jedyne czego byłem pewien to zwycięstwo! Zszedłem z rydwanu czując szczęście i satysfakcję, aczkolwiek po chwili dotarło do mnie, że jestem również mocno obolały. Ten wyścig był nowym, wspaniałym doświadczeniem, a nie ukrywam, że rywalizacja z Walkerem tylko dodała mi motywacji.
Kostka: 5 Pole: 15, a nawet 18 Efekt: ZWYCIĘSTWO! Zaklęcie: -
Sam fakt, że jeszcze trzymałem się na tym rydwanie świadczył, że nie było ze mną najgorzej. Co prawda bolało mnie okropnie biodro i chyba będę miał siniaka na pół uda, a do tego straciłem zęba i cały byłem wysmarowany własną krwią, która ściekała mi po brodzie, to reszta wypadła... Spoko? Kogo ja oszukuję, ech. Dostrzegłem ten głupawy uśmiech na mordzie Walkera i zagotowało się we mnie. Wstrętny laluś, karma jeszcze do niego wróci... Jakby na moje zawołanie na jego drodze stanął minotaur. Aż mi się nogi zatrzęsły, ale okazało się, że to tylko jakaś iluzja, bo szybko się rozmył, pozostawiając po sobie rogi na głowie Wankera. Chwilę potem taki sam minotaur pojawił się przede mną. Oczywiście poczułem ukłucie strachu, lecz podejrzewałem już, że sytuacja zakończy się podobnie jak ta poprzednia. Spodziewałem się rogów, lecz zamiast tego poczułem, że coś wpada mi do kieszeni. Pieniądze? hehe, szach mat Wanker.
1 miejsce - @Lysander S. Zakrzewski - nagroda: 50 galeonów i 2pkt kuferkowe do dowolnej statystyki! 2 miejsce - @Calum O. L. Dear - nagroda: 40 galeonów i 1pkt kuferkowy do dowolnej statystyki 3 miejsce - @William Walker - nagroda: 30 galeonów i 1pkt kuferkowy do dowolnej statystyki 4 miejsce - @Pandora Maxwell - nagroda: 20 galeonów i 1pkt kuferkowy do dowolnej statystyki