Górzysta wyspa, położona na morzu Egejskim. Jej nazwa pada wiele razy w mitologi greckiej, dlatego miejsce cieszy się zainteresowaniem historyków, poszukiwaczy skarbów czy zwyczajnych ciekawskich turystów. Wyspa jest też domniemaną kolebką cywilizacji Etrusków.
Autor
Wiadomość
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Słowa opuszczające usta szatyna były jak najbardziej przepełnione aluzją, którą posługiwał się bardzo często, a błysk malujący się w lazurowych tęczówkach Odey pozbawił go złudzeń, jakoby nie zrozumiała, co ma na myśli. Koniuszkiem języka oblizał usta, które rozeszły się w zawadiackim, aczkolwiek nieco aroganckim, typowym dla niego uśmieszku kiedy brunetka wspięła się na place, twarz zbliżając do jego ucha. Oczywiście liczył na przyjemny gest, któremu początek dała delikatna dłoń ułożona na karku, a ostatecznie nadzieję rozwiało pełne rozbawienia "jeść". Pokręcił głową z - jesteś niemożliwa, Worthington - na ustach, kiedy ruszył za nią w głąb domu. W przeciwieństwie do brunetki wiedział, gdzie znajduje się kuchnia, ale odnalezienie tego pomieszczenia nie zajęło jej dużo czasu. Kiedy ta wskoczyła na kuchenny blat, podszedł do szafy chłodniczej z której wyciągnął deskę z serami, figami, winogronem i oliwkami, a także butelkę wina. - To musi ci wystarczyć, bo na coś pożywniejszego potrzebuje więcej czasu - oznajmił, odkorkowując butelkę. Postawił na blacie dwa kieliszki, które do połowy napełnił czerwoną cieczą. - Sam nie przepadam za winem, ale podobno grzech nie skosztować miejscowego wyrobu - jak tradycja nakazuje uderzył swoim szkłem o to, które wręczył Od, biorąc łyka. Zakasał rękawy i wziął się do przygotowywania posiłku, który pół godziny i prawie butelkę wina później był gotowy. - To będzie najlepsze w twoim życiu spaghetti, nie żebym się chwalił, ale jestem świetnym kucharzem - nawinął na widelec, trochę makaronu z sosem, po czym włożył to do ust dziewczyny, przy okazji brudząc je sosem pomidorowym.
Uwielbiała się z nim droczyć, grać od pierwszych sekund od kiedy go poznała i do tej pory jej się to nie znudziło. Może czasami przesadzała z prowokacją i ze świadomym podpuszczaniem go, ale taka już była. Miała hopla na punkcie adrenaliny, a jakby nie patrzeć takie "igranie" z nim było w pewien sposób czym niepewnym, bo nie wiadomo co odpowie, co zrobi i co się stanie za chwilę. Dlatego też postanowiła trochę zagrać mu na nosie i udając kokietkę, wyznać mu, że marzy w tej chwili (!) nie o nim, a o czymś do jedzenia. Kuchnia podobnie jak salon i cała reszta była bardzo ładna, jasna, przytulna i naprawdę była zachwycona całym tym domkiem i tym, że mieli go tylko dla siebie. Tak samo zresztą, jak była w niemałym szoku, jak okazało się, że Daemon potrafi gotować. I to całkiem nieźle, jak się później okazało, kiedy to Ode popijając sobie niewielkimi łyczkami czerwone wino, czekała aż jej Ślizgon przygotuje posiłek. - Nie wiedziałam, że aż tak potrafisz się starać - odezwała się po chwili, wrzucając sobie do ust winogrono i obserwując jak nakłada makaron na talerz, polewając go sosem. - To się okaże - rzuciła w odpowiedzi na jego słowa, zanim to nie pochyliła się, aby spróbować tego co jej oferował i podstawiając sobie wolną dłoń pod brodę, aby nic nie poplamić, wzięła kęsa, wolno przeżuwając, nieświadoma, że odrobina sosu została jej na dolnej wardze. - Okej, potwierdzam. Pyszne. - przyznała z uśmiechem spoglądając na niego i pochylając się jeszcze raz, by znowu ją nakarmił. To miłe uczucie, zwłaszcza w połączeniu z tą świadomością, że w tej chwili jest tylko jej.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Mimo jęku niezadowolenia, jaki opuścił usta Daemona chwilę przed tym, jak dziewczyna postanowiła ruszyć do kuchni był całkiem usatysfakcjonowany. Lubił gdy się z nim droczyła, skutecznie podkręcając atmosferę, chociaż często sprawiała, że znajdował się na granicy, gdzie wrodzony instynkt zaczynał brać górę nad zdrowym rozsądkiem. Wydawało się, że brunetka jest tego świadoma, a jednocześnie wciąż wystawiała go na kolejne próby czerpiąc z tego dziką satysfakcję. Nie miał jej tego za złe, postępował z nią w podobny sposób, chociaż nie wykazywał się podobną subtelność, co ona. W gruncie rzeczy byli siebie warci. Nie umiał odnaleźć się w tak prozaicznej sytuacji, jak ugotowanie posiłku dla ukochanej, choć starał się zachować tak, by pewność siebie z niego emanowała, a Odeya nie odkryła podstępu, do którego postanowił się posunąć, zajmując ją kieliszki wina oraz deską serów. Lubił przebywać w kuchni, podobnie jak bieganie czy seks był to jego sposób na wyzbycie się agresji, która kumulowała się w nim, kiedy coś nie szło po myśli Ślizgona. - Dużo o mnie nie wiesz, skarbie - zaśmiał się, uderzając Gryfonkę delikatnie w czubek nosa drewnianą łyżką ubrudzoną sosem, zostawiając na nim ślad, co wywołało jego śmiech. Widząc spojrzenie brunetki, zaraz zebrał czerwoną papkę ściereczką, a następnie dał jej spróbować swojego specjału. Naprawdę ciekaw był oceny dziewczyny. Nie chciał jej zawieść przez co czuł pewnego rodzaju presję, a przecież rzadko kiedy się denerwował! - Mówiłem - oznajmił lekko, jakby chwilę wcześniej nie czuł niepewności, która potrafiła sparaliżować. W momencie kiedy pochyliła się po kolejną porcję makaronu, zignorował tą potrzebę przejeżdżając koniuszkiem języka po jej dolnej wardze, następnie kradnąc całusa; subtelnie musnął miękką skórę, jakby prosząc o pozwolenie na więcej, chociaż jego ciało już znalazło się między nogami dziewczyny, a palce dłoni wczepi w brązowe pukle, zdejmując z nich gumkę. Ile razy powtarzał jej, że lepiej wygląda w rozpuszczonych włosach?
Już nie mogła się zdecydować czy bardziej byli do siebie podobni czy bardziej się różnili. Ale jedno było pewne - uwielbiali ze sobą pogrywać i wydawało się, że nie potrafią bez tego żyć, bo zwyczajnie potrzebowali tego dreszczyku, nawet jeśli ta konkretna docinka miała spowodować w drugim złość czy irytację. Ode czasami czuła się jak na scenie z Daemonem, gdzie ciągle miała za zadanie przekonać publiczność, do tego, że to ona ma racje, ona jest tą lepszą i jednocześnie, żeby Avrey miał z tego taką samą frajdę jak ona. To nie było zazwyczaj takie trudne. To po prostu się działo. Całe jej życie składało się z takich zwyczajnych, prostych sytuacji, gdzie nie działo się nic specjalnego, nie było fajerwerków, dostojnych stroi i celebrowania. Ale jednocześnie potrafiła cieszyć się z takich drobnostek, więc miała nadzieję, że i tym razem, wraz z Deamonem pozwolą sobie na korzystanie z tych pozornie spokojnych i niewyróżniających się chwil, które mogły zaprowadzić ich do czegoś wyjątkowego - niezapomnianych wspomnień. Nigdy nie powiedziałaby, że Ślizgon lubił gotować i robił to dobrze. No bo, kurcze, ktoś taki jak on, pewnie miał całą zgraje skrzatów od tego, więc gdzie miałby się nauczyć? A tu proszę, niespodzianka. Jakże ją zaskoczył!- Ej! - oburzyła się, kiedy pacnął ją lekko umazianą w sosie łyżką po koniuszku nosa i mrużąc oczy, już miała zetrzeć sobie maź z twarzy, kiedy zrobił to winowajca. - Proszę mi tu nie marnować jedzenia - rzekła oficjalnym tonem, przysuwając się bliżej miejsca gdzie gotował, by po chwili zamknąć usta na łyżce, którą jej podał i przyznać mu racje. - Spagetti to niby żaden wyczyn, ale... - zaczęła jakby sama do siebie, kiedy po chwili zauważyła jak się ku niej pochyla i poczuła jego język na swoich ustach. Chciała się uśmiechnąć, ale nie zdążyła, bo chłopak skradł jej buziaka, a następnie przysunął się bliżej i już wplatał dłoń w jej ciemne kosmyki, by zsunąć z nich gumkę. Nie lubiła, kiedy ktoś dotyka jej włosów, ale Daemon był zawsze wyjątkiem, już od pierwszego ich spotkania. Zarzuciła mu ręce na szyję, by odwzajemnić intensywniej pocałunek, wzdychając cicho w jego rozchylone wargi i jednocześnie oplatając nogami jego biodra. Nadal czuła głód, ale w tym momencie zdecydowanie jej mózg zajęty był czymś zupełnie innym. Czując jego ciepły język na swoim, przejechała opuszkami palców po jego karku, po czym zniknęły one za kołnierzykiem jego koszuli. Przyjemne ciepło powoli zaczęło ogarniać jej ciało, które było uradowane z bliskości z Daemonem.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Zaśmiał się słysząc oburzenie Odey, która bardziej przejmowała się tą niewielką ilością sosu, jaką zmarnował niżeli faktem zabrudzenia skóry o który inna dziewczyna zapewne by się zwyczajnie obraziła. Od dawna nie miał wątpliwości, że Gryfonka jest wyjątkowa, a każde nowe okoliczności w jakich mógł ją oglądać jedynie go w tym utwierdzały. Dzięki niej czuł się też trochę lepiej między kuchennymi szafkami, nawet jeśli gotowanie dla kogoś, kto nie był jego siostrą wprawiało go w pewnego rodzaju zawstydzenie. To na szczęście nie było widoczne na twarzy Ślizgona, widniejący na niej uśmiech maskował każdą inną emocję, natomiast w stalowych tęczówkach dojrzeć można było - poza rozbawieniem - troskę, która niosła za sobą odpowiedzialność. Tak - czuł się odpowiedzialny za Worthington. Może to nie brzmiało tak doniośle, jak słowa "kocham cię" niemniej dla Avrey'a znaczyło równie dużo. Problem polegał jedynie na tym, że nie potrafił wypowiedzieć tego na głos, wolał pokazywać do małymi gestami, często zbyt dwuznacznymi, aby odkryć ich prawdziwe znaczenie przez co wywoływał skołowanie u dziewczyny. Wyglądało to tak, jakby się nią bawił, co kompletnie mija się z rzeczywistością. Oczywiście nie dał jej dokończyć, zamykając usta pocałunkiem. Czasem mówiła o zdanie za dużo, ale na szczęście udało mu się znaleźć sposób, by zmusić ją do chwilowego milczenia, w czasie którego oboje czerpali przyjemność.
Oczywiście z tych drobnych gestów, którymi ją obdarzał mogła czytać i przez to wierzyła, że stała się dla niego kimś ważnym, jednak nic nie zastępuje słów, które są jednoznaczne i utwierdzają człowieka w przekonaniu. To jasne, że chciała usłyszeć jasno i wyraźnie chociażby to jak bardzo wyjątkowa dla niego jest lub nawet to, że się o nią martwi. Cokolwiek, byleby tylko odczuła to bezpieczeństwo, które starał się zapewnić swoim poczuciem odpowiedzialności względem niej. Wystarczyło tak niewiele, aby mogła być pewna jego stanowiska w jej sprawie. Nie zdawała sobie sprawy, że w wielu przypadkach Daemon próbował ją zwyczajnie uciszyć pocałunkami i nawet jeśli to lubił, po prostu chciał aby przestała mówić. Bo lubiła to robić, ale zdecydowanie bardziej uwielbiała czuć jego usta na swoich i zatapiać się w tej pieszczocie. Było to coś w rodzaju uzależnienia i choć dawno tego nie czuła, tak teraz, kiedy był blisko i miała namacalny dowód na to, że jest i całuje ją dokładnie tak jak tego chciała.
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym