Chociaż cała sieć sklepów z eliksirami rodu Dear składa się z kilkunastu sklepów (większość znajduje się w Wielkiej Brytanii, ale są również placówki zagraniczne) to sklep w Dolinie Godryka jest poniekąd główną siedzibą firmy - ma on najszerszy asortyment ze wszystkich sklepów i właśnie tutaj znajduje się magazyn. Często kręci się tutaj również zarządzająca sklepem Victoria Dear i inni członkowie rodziny. Eliksiry są sprzedawane w pięknych, ręcznie wykonywanych flakonach.
Podana w spisie cena dotyczy jednej porcji eliksiru!
Można tu zakupić wszystkie eliksiry zwykłe oraz eliksiry lecznicze proste oraz wczesnoszkolne (bądź składniki do nich) ze spisu eliksirów, które mają przypisaną cenę i nie są zakazane.
Istnieje również możliwość zamówienia eliksiru przez sowią pocztę. Eliksiry, których nie znajdziesz w asortymencie, są dostępne na życzenie (konieczna gra albo wymiana listów z pracownikiem) Cena eliksiru przyrządzanego na zamówienie zależy od wielu czynników, jednakże zazwyczaj wynosi ona od 10g do 70g, w przypadku trudnych eliksirów może sięgać nawet do 300g.
Wycieczki po sklepach były swego rodzaju "terapią" dla Bridget, choć nie jestem pewna czy można mówić o terapii w związku ze zdarzeniem, które jeszcze nie nadeszło. Myślała ostatnimi czasy bardzo intensywnie o tym, co powinna zrobić w związku z propozycją Lysandra. Czy wyprawa do Egiptu nie była zbyt niebezpieczna? Miała twardy orzech do zgryzienia, rozmyślając non stop, czy to aby na pewno dobry pomysł. Nosiła się z tym tak długo, że aż przybyła do Doliny Godryka, do Lotty, by porozmawiać o tym wszystkim, przy czym ostatecznie i tak więcej bawiła siostrzeńca, niż wspominała o tropicielu. Nie powiedziała jej nic, Lotta pewnie by jej zabroniła ruszać się z Anglii, a Bridget gdzieś w głębi duszy czuła, że raczej powinna pojechać. Wstąpiła do sklepu z eliksirami Dearów po drodze, chcąc kupić eliksiry wiggenowe. Tak na wszelki wypadek. Może będzie się czuła lepiej z tą myślą, gdy ej apteczka będzie pełniejsza? Jak pomyślała, tak zrobiła. Coś jeszcze tknęło ją, aby dokupić eliksir antykoncepcyjny. I nie, nie chodziło o towarzystwo z wyprawy...
/zt
Melusine O. Pennifold
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Chciałabym złożyć zamówienie na dwa eliksiry wiggenowe. Prosiłabym o dostarczenie ich do Hogwartu na nazwisko Leighton. W kopercie załączam wyliczoną kwotę.
Podczas przerwy świątecznej siedziałem w domu, w swoim pokoju, ważąc wszystkie decyzje, które zamierzałem podjąć. Wyprawa do Egiptu? Wahałem się, już nawet nie przez wzgląd na towarzystwo, które miało mi towarzyszyć, lecz przez sam fakt tego, iż była to wyprawa z dużym potencjałem ciężkich uszkodzeń cielesnych, a jak wiadomo nie należałem do osób lubujących się w traceniu kończyn. Niemniej jednak czułem ekscytację przed zbliżającym się wyjazdem. Z dnia na dzień rosła ona coraz bardziej. Nie mówiłem w domu zbytnio, po co mi to wszystko. W zasadzie nie mówiłem wiele, jedynie "przejąłem" wartę na kilka chwil w sklepie, gdy matka poszła zerknąć na zaplecze. Wsadziłem w kasę hajs, zgarnąłem swoje fiolki, a matce powiedziałem tylko, że zabieram to co zwykle - czyli moje leki. Nie dociekała, nie miała po co.
/zt
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Prosiłabym o odłożenie 3 eliksirów wiggenowych do jutrzejszego wieczora na nazwisko Thìdley. Zjawię się prawdopodobnie tuż przed zamknięciem.
T. Thìdley
Taki oto list posłałam do sklepu Dearów w Dolinie Godryka, sama siedząc w hogwarckiej sowiarni. Tę noc zamierzałam spędzić w Hogsmeade, wynajmując pokój w jednym z lokali, by móc popracować do później nocy w ciszy i samotności, a następnego dnia zdążyć na wszystkie poranne zajęcia. Jako że zbliżała się przerwa świąteczna, i tak większość zamierzała wrócić do domów. Po skończonej pracy udałam się do Hogsmeade na krótkie zakupy w cukierni i następnie teleportowałam się do Doliny. W drodze do domu wstąpiłam po zamówione eliksiry, wdając się w krótką pogawędkę z panią Dear. Chciałam jednak szybko wrócić do ojca i sprawdzić, jak się miewa.
Potrzebuję trzy eliksiry wiggenowe. Wybacz, że nie zjawiłem się osobiście, ale czas mnie goni. Wygodniej mi nawet wysłać sowę, niż pojawić się u rodziców i poszperać w pracowni matki. Wyślij je proszę jak najszybciej.
W zasadzie i tak nie miał co robić przed wyprawą, bo postanowił wziąć urlop, żeby się "przygotować". W rzeczywistości odwiedził matkę i głównie nic nie robił... ale to matka mu próbowała wcisnąć na wyprawę eliksir pieprzowy. No tak, przecież w Egipcie na pewno się przeziębi. Tym nie mniej znalazł jednak chyba najlepszy sklep z eliksirami w tej części świata i to przed nim się pojawił w przeddzień wyjazdu. W środku panował półmrok i czuć było specyficzny zapach, nie tak ostry jak w aptece, ale na swój sposób podobny. Ekspedientka z uśmiechem doradzała mu w doborze ekwipunku, jednak ostatecznie Jasper postawił na minimalizm i kupił trzy eliksiry wiggenowe. Z obietnicą wysłania sowy do przemiłej i bardzo profesjonalnej kobiety za ladą, puszczając jej oczko teleportował się do domu.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dzisiejszego dnia miała tylko jeden cel. Potrzebne jej były eliksiry. A konkretniej mówiąc, eliksiry wiggenowe. W końcu nie zamierzała udawać się do Egiptu bez odpowiedniego zabezpieczenia w kształcie eliksirów uzdrawiających. A niech coś się stanie jej, bądź jej towarzyszą? Nie wybaczyłaby sobie, gdyby z taką wiedzą na temat eliksirów, jaką posiadała, nie była w stanie im pomóc. Nie zamierzała brać ze sobą kociołka, wszystkich ewentualnych składników i innych mniej potrzebnych rzeczy. Byłoby to uciążliwe i z pewnością niewygodne. Dlatego postawiła na 3 proste flakoniki. Zauważyła, że ostatnimi czasy ten eliksir miał ogromne wzięcie. Zamawiano go na potęgę, w przeróżnych ilościach. Widać wiele osób czekały ciężkie wyprawy. Nie różniła się pod tym względem od nich. Dlatego wzięła swoje eliksiry, napisała szybką notatkę do matki, że wyjeżdża na przynajmniej kilka dni i wyszła ze sklepu, uiszczając wcześniej odpowiednią opłatę.
/Zt.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Długi okres odkładania pieniędzy dobiegł końca. Teoretycznie miał kupić sobie motor, ale na zabój potrzebował teraz eliksirów. Jego wymarzony Turnov będzie jeszcze musiał zaczekać. Gryfon zjawił się w sklepie około godziny 19, teleportował się zaraz po zajęciach licząc, ze sklep będzie jeszcze otwarty. Ubrany w granatową koszulę z długim rękawem, ciemne jeansy i skórzane buty raczej nie wyglądał na studenta. Miał lekkie obawy, ze wpadnie na Vivien lub co gorsza na Fire, ale wnętrze budynku było puste. Zresztą, co one mogłyby tu robić, przecież są w zamku. Zaczerpnąwszy głębiej powietrza zaczął się rozglądać szukając eliksirów po który przyszedł. Jeden dostrzegł w gablocie, dwóch pozostałych albo nie było albo były schowane przed postronnymi oczami. Założył ręce na piersi i się nieco skulił. Nie przypominał tego roześmianego gwiazdora którym był w szkole, wyglądał bardziej jak przestraszony dzieciak. Cóż takiego mogło spotkać młodego Cairndowa, że stracił swój blask? Westchnąwszy podszedł do kasy i jeśli był obok niej dzwonek to go użył. W innym wypadku stał i czekał aż ktoś przyjdzie i go obsłuży.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Wiedziała, że ten dzień nie będzie należał do udanych. Tak jak i kilka poprzednich. Co z tego, że wyprawa do Egiptu się udała i wszystko zakończyło się dobrze, skoro Claude w ogóle się do niej nie odzywał? Nie wiedziała, o co mu chodzi i co gorsza, jak sobie z tym poradzić. Czuła się niemal tak, jakby była nie sobą. Nie potrafiła temu zaradzić i dopiero w teraz zdała sobie sprawę z faktu, jak ważną osobą stał się dla niej rudzielec. No ale niestety, fakt był faktem i do pracy chodzić musiała. I radzić sobie z codziennymi problemami, które w niej napotykała. A ten dzień należał do szczególnie ciężkich. Od samego rana problemy po prostu się piętrzyły. Zaczęło się od spóźnionej dostawy eliksiru wielosokowego. Miała ona pojawić się dziś rano, bo o godzinie 12 miał przyjść klient, który zamówił znaczną część zamówionej dostawy. I niestety, dostawa nie przyszła. Opóźnienia na głównym magazynie spowodowały, że to właśnie Beatrice musiała świecić oczami przed klientem i go przepraszać. Co z tego, że ją zwyzywał, co z tego, że miała ochotę kogoś udusić. Najlepsze było dopiero przed nią. Kolejny klient był na tyle nierozgarnięty, że wychodząc ze sklepu potłukł dwa różne eliksiry. Ich mieszanka i chęć posprzątania tego przez Beatrice sprawiły, że na jej prawej dłoni pojawiły się brzydkie bąble. Bolały i swędziały jednocześnie i dopiero znaczna dawka eliksiru wiggenowego pomogła dziewczynie uporać się z tą przypadłością. Wyszła na zaplecze, aby chwilę odetchnąć dopiero w momencie, kiedy nikogo nie było na sklepie. Ledwie zdążyła usiąść na stołeczku, gdy zadźwięczał uporczywy dzwonek obwieszczający przybycie nowego klienta. Zaklnęła siarczyście i ruszyła w kierunku sklepu. Przy ladzie stał młody chłopak z dziwnym wyrazem twarzy. -W czymś mogę pomóc? - zapytała Beatrice unosząc jedną brew ku górze. Miała tylko nadzieję, że ten klient nie doprowadzi jej do białej gorączki.
Gdyby wiedział w jakim humorze będzie sprzedawczyni to by przyszedł jutro. Niestety ostatnio wchodził tam gdzie nie powinien i obrywał po łbie. Gryfon wpadł w małą konsternację układając w głowie wypowiedź która miałaby przekonać do sprzedanie eliksiru. Został w takim stanie przyłapany przez kobietę, na oko nie wiele starszą od niego. Kolejny młody Dear, w duchu pogratulował starszemu pokoleniowi płodności i chęci do wychowania tylu dzieci. Ekhm, ale to nie temat na dziś. -Mam taką nadzieję. Chciałbym zamówić antidotum do amortencji, oraz kupić eliksir spokoju i... Zaciął się przy ostatnim bo doskonale wiedział, ze nie jest zwykłym zamówieniem. A jeśli go wyśmieje i wywali na zbity pysk? Teoretycznie co mogła więcej zrobić, magomilicję wezwać? Nie no, aż tak niebezpieczny ten eliksir nie był. Jaka szkoda, ze był tak kiepski z eliksirów, sam by go sobie uwarzył. ...eliksir tęczowy. Nigdzie go nie zauważyłem, ale wolę się upewnić. Dmuchnął we włosy który spadły mu na oczy. Przeklęte długie kudły, musi je wreszcie obciąć. Wiatr we włosach mógł już skreślić z listy ulubionych rzeczy, więc nie było powodu żeby dalej hodował takie długie. Gryfon popatrzył się na Beatrice zastanawiając się jak zareaguje. Jeśli go kojarzyła z meczu Quidditcha to zapewne dziwiła się, że Valerian Cairndow może zachowywać się tak niepewnie.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Gdyby człowiek wiedział, że się przewróci, to zapewne nie wstawałby z miejsca. Prosta prawda znana od wieków. Chłopak nie miał prawa przewidzieć tego, w jakim nastroju będzie panna Dear. Nic dziwnego zresztą, ona sama ostatnimi czasy nie była w stanie tego przewidzieć. A jeszcze dzisiaj, wszystko dodatkowo działało na nią zacznie gorzej, przez brzydkie poparzenie, którego się nabawiła i którym nawet nie miała czasu porządnie się zająć. Z zainteresowaniem słuchała składanego przez niego zamówienia. Już po usłyszeniu tonu pierwszych słów, zdała sobie sprawę z tego, że jego prośby nie będą normalne. I wiele się nie pomyliła. Dlatego pewnie uniosła jedną brew do góry, słysząc jak pyta o eliksir tęczowy. Był to silny eliksir, który miał specyficzne działanie i był sprzedawany u nich tylko na specjalne zamówienie. Ktoś, kto od tak po prostu przyszedł sobie tutaj z ulicy, nie mógł go dostać. -Eliksir tęczowy? - zapytała, z krzywym uśmieszkiem na ustach, który nie mógł zwiastować niczego dobrego. Odwróciła się tyłem do chłopaka i podeszła do odpowiedniego regału. Od razu znalazła kilka przykurzonych flakoników z zawartością odpowiedniego antidotum oraz eliksiru spokoju. Podeszła z powrotem do lady i położyła je przed chłopakiem, wciąż uśmiechając się wrednie. -A po co Ci taki ciekawy eliksir? - zapytała po chwili ciszy, szczerze zainteresowana tym, jaki kit będzie próbował jej wcisnąć. Doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że wielu młodych czarodziejów, stosowało ten wywar do tego, aby po prostu się naćpać jak jacyś mugole.
Przynajmniej spełniła się jedna rzecz: eliksiru tęczowego tak łatwo nie dostanie. Gdzieś w głębi duszy miał małą nadzieję, że obejdzie się bez komplikacji, ale od spotkania sprzedawczyni wiedział, że nic z tego. Ściemniać nie potrafił, gdyby spróbował to nawet skończony idiota by to zauważył. Prawda również nie była dobrym pomysłem, bo brzmiała dziecinnie zdecydowanie nieprzekonująco. Przez myśl przeszło mu zapłacenie za otrzymane eliksiry i zawinięcie się ze sklepu, ale duma mu na to nie pozwalała. Był gryfonem, nie będzie spieprzał z podkulonym ogonem bo nie ma pomysłu na załatwienie sprawy. Skoro potrafił kombinować latając na miotle to i teraz sobie da radę. -Przeczytałem w spisie, że pozwala zapomnieć o problemach. Biorąc pod uwagę co się ostatnio wyprawia oraz moją nieciekawą sytuację prywatnie uznałem, że potrzebuję chwilę wytchnienia. Wzruszył ramionami nie wiedząc co więcej dodać. Spowiadać się z sytuacji w domu nie zamierzał, tym bardziej, że nie była aż tak bardzo powiązana. Ostatecznie nie zapomni o ciężkim stanie zdrowotnym matki ani o nieciekawej sytuacji finansowej, nawet gdyby naszprycował się eliksirem na tydzień. Wyobraził się siebie jako typowego menela spod mostu który prosi o pieniądze by mógł zapić smutki. Ta myśl wywołała na jego twarzy zarys rozbawienia, który zniknął zaraz po pojawieniu. Jeszcze sobie Beatrice pomyśli, że chłopak ma nierówno pod sufitem. Nie żeby było to dalekie od prawdy...
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Miała to szczęście, że potrafiła rozróżnić prawdę od kłamstwa. I niejednokrotnie korzystała z tej małej umiejętności, sama kontrolując swoją mimikę w taki sposób, że pozostawała niewzruszona, z kamiennym wyrazem twarzy. Wynikało to z faktu, że przez wiele lat musiała uczyć się kontrolowania własnych odruchów w taki sposób, aby nie doprowadzać do ciągłych zmian metamorfomagicznych. To też doprowadziło do umiejętności rozpoznawania przeróżnych, nawet najmniejszych mrugnięć które mogłyby pojawić się na twarzy jej rozmówcy. Mogła szybko zorientować się w sytuacji i rozczytać, o co tak naprawdę danej osobie chodziło chociaż niejednokrotnie próbowali oni mocno to ukryć. Tak jak i w tym wypadku, kiedy klient na tak proste pytanie uraczył ją takim opisem. Wiedziała, że coś jest w tym prawdziwego, ale nie do końca mówi jej prawdę. Nie winiła go za to, nie musiał się jej spowiadać. Ale z pewnością powinien co nieco powiedzieć, aby otrzymać to, po co przyszedł. Bo w tym wypadku, to ona rozdawała karty i mogła szybko zakończyć tę partię. -Wiesz, że to jest silnie uzależniający eliksir? Coś jak mugolskie narkotyki? - zapytała wyprawnym z emocji głosem. Nie chciała się zdradzić z tym, że sama dokładnie zna działanie tego eliksiru. Kiedyś, gdy była młodsza, podwędziła mamie jeden jego flakonik i zużyła razem z przyjaciółką. Było to z pewnością ciekawe i pouczające doświadczenie... - Poza tym, on nie daje Ci wytchnienia. On daje chwilowe zapomnienie o realnym świecie, a to ogromna różnica. Bo po tym pół godziny rozkoszy, wszystko nagle uderza w Ciebie z takim impetem, że niejednokrotnie niektórzy nie dają sobie rady. Zakończyła swój wywód i ni z gruchy, ni z pietruchy, odwróciła się od chłopaka i ruszyła w kierunku zaplecza. W najbardziej odległym regale, gdzieś w samym kącie, była półka z najmniej dostępnymi dla ogółu eliksirami. Szybko odnalazła odpowiedni flakonik, w którym jak wiedziała, był eliksir tęczowy. Flakon z tej partii miał już sporo czasu, ale dzięki odpowiednio rzuconym zaklęciom zabezpieczającym, był w idealnym stanie, dokładnie takim, jak wtedy, gdy Beatrice go uwarzyła. Wzięła jeden flakon, wciąż jeszcze zakurzony i wróciła do Gryfona. Postawiła go przed nim i spojrzała mu prosto w oczy wzrokiem, przed którym nie jeden i nie dwóch by uciekło. -Jesteś gotowy na te kilka jednorożców i trochę bajkowego, różowego deszczu, w zamian za to, jaki ból Cię po tym ugodzi? - zapytała szczerze zainteresowana tym, jaką odpowiedź przyjdzie jej usłyszeć z jego ust.
Słysząc o uzależnieniu i narkotykach uniósł brwi ze zdziwienia. Cholera, o tym nic nie pisało! Ścisnął mocno usta nie wiedząc co na ten argument odpowiedzieć. Blefowała wykorzystując jego niewiedzę czy mówiła prawdę? W tej chwili z pewnością nie uzyska odpowiedzi na to pytanie, a wizja Valeriana spod mostu przestała być śmieszna. Oj nie, tak nie zamierzał skończyć. Jeszcze ta druga wzmianka o gwałtownym powrocie emocji...nie, to nie jest dla niego. -Jestem uzależniony od wyzwań i adrenaliny, ale idiotą bym się nie nazwał. Skoro w taki sposób przedstawiasz sytuację to podziękuje, zapędów masochistycznych nie mam. Ehh, tak to jest kiedy człowiek próbuje znaleźć coś na własną rękę, a autorzy nie zawrą dość ważnej informacji. Macie coś innego na uspokojenie? Oczywiście oprócz eliksiru spokoju. Eliksir tęczowy odpadał, buteleczka trzymana przez kobietę nadal kusiła i zachęcała by ją wypróbował, ale teraz zdecydowanie nie był w stanie na takie rzeczy. Przyszedł tutaj, że sobie pomóc a nie jeszcze bardziej wkręcić śruby. Mógł oczywiście zapłacić za dwa eliksiry i wyjść, ale skoro miał przed sobą sprzedawcę to trzeba było wykorzystać okazję. Wzrok miała onieśmielający co świadczyło o jej mocnym charakterze. Doskonale, lubił rozmawiać z takimi ludźmi. Odwzajemnił spojrzenie, teraz już nie pełne niepewności ale ciekawości.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Nie wiedziała, czy uwierzył w jej słowa, czy nie, ale fakt był taki, że zrezygnował z eliksiru tęczowego. I to była zdaniem Beatrice dobra decyzja. Ona sama nie popierała zażywania tego typu eliksirów i odradzała je innym klientom, a to, że musiała przy tym delikatnie ubarwić sytuację, było z goła inną sprawą. Ale nie sądziła, aby wyrządziła swoimi słowami młodemu gryfonowi krzywdę. Wręcz lepiej, uważała, że pomogła mu sprawiając, że nie był narażony na niekorzystne skutki uboczne eliksiru. -Dobry wybór. - skwitowała jego słowa z delikatnym uśmiechem na ustach. Na pytanie a propos czegoś, czym można by było zastąpić wspomniany eliksir, chwilę się zasępiła. Czy miała coś takiego? A może inaczej: czy miała coś takiego, co mogła mu legalnie sprzedać bez żadnych ewentualnych nieprzyjemności? Nie sądziła, aby jej prywatne zapasy eliksirów nadawały się do tego, aby nieznani jej ludzie dostawali je w swoje ręce. -Sądzę, że lepiej pozostać tylko przy eliksirze spokoju. Jest kilka roślin, które na pewno w odpowiedniej ilości spożyte, zadziałają równie dobrze, a może i będą kosztować mniej, niż eliksiry. Ale musisz o nie popytać jakichś zielarzy. - uznała, że taka odpowiedź z pewnością usatysfakcjonuje jej klienta. Bo przecież nie mogła mu powiedzieć "Ej, chodź na zaplecze, a tam naćpiesz się do woli!". Widziała, patrząc na niego, że pewnie gdyby powiedziała coś podobnego, posłuchałby jej. Nie była pewna, czy to za sprawą jej własnego, mocnego charakteru, czy raczej przez jego wrodzoną chęć wykazania się i zgadywać nie zamierzała. -Powinieneś spróbować ciemiernika. Ale nie zrywaj go sam, bo się otrujesz, tylko poproś o niego w sklepie zielarskim. - powiedziała po chwili, wciąż patrząc mu prosto w oczy. -Jest wiele odmian tej rośliny i tylko kilka skutecznych, po reszcie raczej już byś się nie obudził.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam tak beznadziejny czas, że w ogóle nie w głowie było mi pisanie :(
Piątki były ciężkimi dniami dla @Beatrice L. O. O. Dear ze względu na to, że przez kilka godzin musiała być w sklepie zupełnie sama. Nieobecność jej siostry oraz kuzynki wynikała z wielu prac, które musiały napisać do szkoły i przez które nie miały czasu wpaść do sklepu i pomóc. Ciężko było pogodzić obowiązki kierownika wraz z obsługą klientów i właśnie z tym musiała zmierzyć się panna Dear. Jak jej poszło? Rzuć kostką i dowiedz się, co działo się tego dnia w pracy:
1 - Ten dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Chwilę po wybiciu godziny dwunastej, do sklepu wszedł pewien starszy pan. Był przemiły i bardzo kochany, od razu wzbudził u Ciebie pozytywne odczucia, szczególnie w chwili, gdy zaczął żartować z zamówienia, które złożył. Miał w planach kupić u Ciebie kilka fiolek eliksiru bujnego owłosienia, bowiem, jak sam wspomniał, zbliżała się bardzo ważna i huczna impreza w jego rodzinie, na której nie chciał pokazać się z postępującą na czubku głowy łysiną. Niestety podczas zawierania transakcji, papierowa torebka okazała się być słabo wytrzymała i jedna z flaszek rozbiła się na blacie, jednocześnie oblewając Cię. Do końca dnia borykasz się z efektami eliksiru, lecz ostatecznie radzisz sobie z nim i odwracasz jego działanie. Niestety co się zobaczyło, to się nie odzobaczy i kilkoro klientów miało okazję dostrzec na wierzchu twoich dłoni całkiem długie włosy, jak na swoją lokalizację. 2 - Do sklepu wpadł bardzo głośno śmiejący się młodzieniec. Początkowo nie wiesz, co z nim zrobić oraz jaki jest cel jego wizyty, lecz między napadami ostrego chichotu, młodzian zdołał wybełkotać coś o eliksirze rozweselającym. Kilka sekund później upadł na kolana, przyciskając ręce do klatki piersiowej - dusił się! Szybko reagujesz, rozpoznając chichot Burkley'a i udzielasz chłopakowi pomocy. W podzięce przez cały następny tydzień znajdowałaś na ladzie kosz kwiatów. Dodatkowo zdobywasz punkt do magii leczniczej - upomnij się o niego w odpowiednim temacie. 3 - Do sklepu wszedł pewien pan z jakąś rośliną w doniczce. Mężczyzna dostał ów kwiat w prezencie, lecz nie do końca wiedział, z czym ma do czynienia, więc postanowił przyjść do Ciebie i zasięgnąć rady, co z nim zrobić i jak się nim zajmować. Rzuć ponownie kostką: parzysta - Nie wiadomo, czy to zmęczenie, czy złe światło, lecz nie dostrzegłaś w roślinie nic niezwykłego. Niestety okazało się, że kwiatek posiadał nieco... Niszczycielskie zdolności. Postawiony na ladzie blisko twojej ręki, zdołał poparzyć Ci przedramię! Dopiero wtedy dociera do Ciebie, że jest to hibiskus ognisty. Każesz mężczyźnie zabrać roślinę, udzielając stosownej porady, a następnie musisz szybko uleczyć swoją ranę.Zapłać 10g za eliksir wiggenowy. nieparzysta - od razu rozpoznajesz w kwiecie hibiskus ognisty i polecasz panu, by zabrał go ze sklepu ze względu na dużą wilgotność w powietrzu. Unikasz rany, natomiast mężczyzna niedługo później wrócił do Ciebie, by kupić eliksiry na swoje poparzenia. Zarabiasz 30 galeonów! 4 - Klient, który przyszedł na zakupy, przyprowadził na smyczy niuchacza. Początkowo nie masz problemów z obecnością zwierzęcia w sklepie, lecz szybko staje się jasne, że właściciel nie potrafił do końca zapanować nad swoim pupilem. Niuchacz wyrwał się spod kontroli i wpadł na zaplecze! Spustoszenie, które zasiał, było nie do pojęcia i spędziłaś mnóstwo czasu na rzucaniu zaklęć i własnoręcznym porządkowaniu. Może czas pomyśleć o tabliczce "ze zwierzętami wstęp wzbroniony"? 5 - Obroty na sklepie są dziś niesamowicie duże! Niemal nie schodzisz zza lady i prawie tracisz głos od rozmawiania z klientami i udzielania informacji. Niemniej jednak twój wysiłek się opłaca, ponieważ zyski dla sklepu są znaczne. W tym miesiącu zarabiasz dodatkowe 50 galeonów, upomnij się o nie w odpowiednim temacie. 6 - Niebiosa chyba wysłuchały Twoich próśb i ten dzień przebiega wyjątkowo spokojnie. Ot, dwoje ludzi zajrzało do sklepu, chcąc coś kupić, a poza tym miałaś święty spokój. Ze wszystkim uwinęłaś się w krótkim czasie, wobec czego miałaś jeszcze okazję na dokształcenie się i poczytanie czegoś ciekawego. W efekcie zyskujesz nową wiedzę i zdolności! Upomnij się tutaj o punkt do dowolnej umiejętności.
______________________
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Za jakie grzechy?! wciąż i wciąż od nowa zadawała sobie to pytanie Beatrice, kiedy wracała wspomnieniami do tego cholernego dnia. Że też akurat mnie to się zdarzyło! to były kolejne myśli, które pojawiały się w jej głowie, kiedy sprzątała resztki rozlanych eliksirów, które zmieszane ze sobą, mogły mieć naprawdę niemiłe skutki. Ale o co tak właściwie chodziło? O to, że przez takie sytuacje, jak te, zaczynała szczerze nienawidzić swojej pracy. Ale może wróćmy do samego początku, aby dowiedzieć się, co tak właściwie się stało. A było to tak: Dzień zapowiadał się pannie Dear... normalnie. Zupełnie normalnie, bez większych problemów. Ot, normalny dzień w pracy, gdzie należało użerać się z klientami, wyśmiewać ich głupie pomysły takie jak, że eliksir który zastosowali miał pomóc tylko na czyraki, a nie na to, aby żywcem zdzierać skórę z ich ciała. Miała zrobić kilka eliksirów, miała złożyć kilka zamówień. Nic specjalnego, ogólnie rzecz biorąc. Problem pojawił się w momencie, kiedy do sklepu wszedł pewien jegomość z dość dziwnym bagażem. A mianowicie, przyprowadził ze sobą niuchacza. Beatrice nigdy nie miała problemów z tym, że ktoś wchodził do sklepu ze zwierzętami. Jeśli, tak jak w przypadku tego niuchacza, był on na smyczy, to hej! Kim że ona była, aby zabronić klientowi wprowadzenia go do środka. Kierownikiem, kurwa mać. Powinnam mu zabronić... tak myślała w tej chwili. Wtedy nie przeszło jej to przez głowę. I to był błąd. Przekonała się o tym w momencie, kiedy pan przestał panować nad swoim małym podopiecznym. Szybko się okazało, że niuchacz nie umiał usiedzieć spokojnie na dupsku i musiał obwąchać wszystkie kąty. Dosłownie wszystkie. Smycz wyrwała się z dłoni mężczyzny, a pisk wydarł się z gardła Beatrice w momencie, kiedy niuchacz zaczął biegać jak oszalały po sklepie, siejąc spustoszenie. Flakony eliksirów zaczęły się walać po podłodze, tłuc na ogromną skalę. Ale to było nic! Zwierzak wpadł na zaplecze i zaczął zachowywać się, o ile to możliwe, jeszcze gorzej! A Beatrice miała ochotę wyć z wściekłości. Na szczęście, precyzyjnie wymierzone w zwierze petrificus totalus załatwiło sprawę. Kobieta złapała nieruchome zwierze w ręce i zaniosła do przestraszonego właściciela. Nie musiała mówić, aby wypierdalał, bo sam na to wpadł, kiedy zobaczył jej minę. I dobrze. Tylko szkoda, że to ona musiała unicestwiać skutki tego armagedonu. A tabliczka z napisem „zakaz wstępu ze zwierzętami” pojawiła się na drzwiach chwilę po tym, jak klient opuścił budynek.