Chociaż cała sieć sklepów z eliksirami rodu Dear składa się z kilkunastu sklepów (większość znajduje się w Wielkiej Brytanii, ale są również placówki zagraniczne) to sklep w Dolinie Godryka jest poniekąd główną siedzibą firmy - ma on najszerszy asortyment ze wszystkich sklepów i właśnie tutaj znajduje się magazyn. Często kręci się tutaj również zarządzająca sklepem Victoria Dear i inni członkowie rodziny. Eliksiry są sprzedawane w pięknych, ręcznie wykonywanych flakonach.
Podana w spisie cena dotyczy jednej porcji eliksiru!
Można tu zakupić wszystkie eliksiry zwykłe oraz eliksiry lecznicze proste oraz wczesnoszkolne (bądź składniki do nich) ze spisu eliksirów, które mają przypisaną cenę i nie są zakazane.
Istnieje również możliwość zamówienia eliksiru przez sowią pocztę. Eliksiry, których nie znajdziesz w asortymencie, są dostępne na życzenie (konieczna gra albo wymiana listów z pracownikiem) Cena eliksiru przyrządzanego na zamówienie zależy od wielu czynników, jednakże zazwyczaj wynosi ona od 10g do 70g, w przypadku trudnych eliksirów może sięgać nawet do 300g.
Osobiście pofatygowała się do sklepu z eliksirami, żeby "uzupełnić apteczkę" przed wyprawą do Kolumbii. Głównie dlatego, że nie powiedziała tacie, że się na nią wybiera i raczej trudno byłoby jej wytłumaczyć, dlaczego przyszły do niej pocztą wiggenowe eliksiry, skoro mogła o nie po prostu poprosić ojca uzdrowiciela. Ettie nie umiała kłamać w ogóle, a to brzmiało jak coś, z czego nawet specjalistom w tej dziedzinie byłoby trudno się wygrzebać. Na szczęście skądś, nie pamiętała nawet skąd, miała jeszcze kupon na 50 galeonów do Dearów. Kupiła za niego dwa eliksiry uzdrawiające, a żeby nie marnować dobrała do tego jeszcze pieprzowy. W sumie szła zima, a nawet gdyby nie miała się przeziębiać, zawsze można było dolać go komuś nieświadomemu do dyniowego soku dla śmiechu.
/kiedy tak bardzo nie chce ci się pierniczyć z szukaniem kodu do listu, że piszesz najgówniańszy post w swoim życiu c:
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Zakapturzona postać wpatrywała się w eleganckie, zdobione futryny z zachęcającymi promocjami i ofertami spokojnie, jak gdyby chłodno kalkulując, które eliksiry sławnych Dearów by jej się przydały. Na które byłoby ją stać. Ale Fire z racji noszenia tego samego, budzącego w niej na przemian odrazę i dumę, kojarzącego się zarówno z przepychem, jak i fałszywością, nie musiała przejmować się wysokimi cenami. Jej rodzina. Jej dom, z którego uciekła nie tak dawno temu, a jednak rudowłosej zdawało się, że minęły wieki. Od zwolnienia się z pracy w sklepie minęło mniej czasu - wciąż doskonale pamiętała uczucie stania za ladą, zapach kurzu ścieranego z półek (i tak rzadko coś się w tym miejscu kurzyło), spojrzenia najpierw jej ciotki jako szefa, później kuzynki. List od Hemah nie zaskoczył dziewczyny, która była zajęta czytaniem książki. Fabuła nie zachwycała, więc z chęcią oderwała się od jednej lektury do drugiej. List Gryfonki wywołał u Dear dość kpiące uniesienie kącika warg; oczywiście, że wiedziała o wyprawie. Rzadko coś pozostawało poza zasięgiem czujnych oczu i uszu Szkotki. Przegoniła wypożyczoną sówkę Peril, żeby nie narobiła jej na parapet i wygramoliła się z domu. Dolina Godryka nie była duża, więc dość szybko dotarła do sklepu, gdzie miała wykonać bardzo proste zadanie. Nie spodziewała się dziwnych wypadków ani nie liczyła na to, że aktualny sprzedawca spróbuje ją jakoś zagadać. Miała nadzieję, że chłodną mimiką da to wszystkim do zrozumienia. Po sklepie poruszała się bardzo intuicyjnie, w ciągu kilku sekund odnajdując półkę z lekarstwami. Ene, due... wiedziała, kto i w jaki sposób produkował konkretną fiolkę. Wybrała najlepsze trzy eliksiry wiggenowe, najdłużej przygotowywane i z pieczołowitością godną kogoś o nazwisku Dear. Zapłaciła i w milczeniu wyszła, żeby zająć się przesłaniem prezentów Hem.
Chris miał zakupić tylko jedną rzecz, gotówkę miał nieco ograniczoną więc musiał dokładnie przemyśleć co powinien ze sobą zabrać. Był w trakcie drogi do sklepu Dearów, stamtąd powinien zabrać jedną rzecz. Mianowicie eliksir wiggenowy który był mu dosyć potrzebny. Minął kilka uliczek, aż nie natknął się na sklep do którego od razu wszedł. Do jego nosa zaraz po wejściu dotarł przyjemny zapach, skinął głową do obecnego pracownika i przeszedł się do jednej z półek. Powiedział by szukać tutaj, ale gdzie dokładnie? Pomyślał Ślizgon i schylił się nieco, a jego oczom ukazał się poszukiwany przedmiot który od razu zabrał ze sobą. Zapłacił za eliksir z góry, gdyby nie fakt że gotówka mu się kończy to lepiej by się zaopatrzył. Jednak w chwili obecnej chyba to musi mu wystarczyć na ową wyprawę. Schował fiolkę do kieszeni kurtki i wyszedł z lokalu idąc w swoją stronę, miał jeszcze sporo do zrobienia.
List został wysłany zanim Claude wybrał się na wyprawę.
Sklep z eliksirami Dearów Dolina Godryka kierownik sklepu Beatrice Dear
Beatrice,
Piszę w sprawie tego, o czym zdarzyło nam się rozmawiać w ostatnim czasie - Kolumbia. Tak jak myślałem nie mam żadnych zapasów eliksirów leczniczych, a chyba przydałoby się coś ze sobą zabrać. Mówiłaś, że najlepiej sprawdza się eliksir wiggenowy - zaufam Ci. W kopercie jest 60 galeonów, odeślij mi proszę tyle fiolek, na ile wystarczy.
Z góry bardzo Ci dziękuję, Twój Claude
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Wiadomym było od razu, kiedy tylko o tym usłyszała, że weźmie udział w wyprawie do Kolumbii. Każdy czarodziej interesował się tą wyprawą, a ona nie odbiegała od normy pod tym względem. Ale jak wiadomo, najpierw musiała uzbroić się w zapas eliksirów, które miały wydłużyć jej szanse przetrwania w dżungli. A gdzie najlepiej to zrobić? Oczywiście, że w rodzinnym sklepie! Skorzystała z okazji, kiedy nie było żadnych klientów i ruszyła między półki na zaplecze. Wiedziała gdzie szukać eliksiru wiggenowego, w końcu niejednokrotnie podawała go dla innych zainteresowanych klientów. Dlatego szybko go zlokalizowała i schowała do swojej torebki. Trzy flakony w zupełności powinny wystarczyć. Kiedy jej zmiana dobiegła końca, jak gdyby nigdy nic wyszła ze sklepu, wcześniej zostawiając odpowiednią kwotę w kasie. No, to teraz mogła lecieć na drugi koniec świata. /zt.
Haydn Thomas Locke
Wiek : 45
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na czole i nad górną wargą, akcent RP
Ze względu na ogromny pośpiech nie jestem w stanie zawitać u Państwa osobiście. Prosiłbym zatem o przesłanie trzech fiolek eliksiru wiggenowego do mojego Antykwariatu na Nokturnie w Londynie. Odliczona kwota w załączonej sakiewce.
H. T. Locke
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
chciałbym zamówić jeden eliksir pieprzowy. Proszę oddać go sowie, która przyniosła ten list. Zapłata znajduje się w drugiej, mniejszej kopercie załączonej do listu.
R. Fairwyn
Matthew Alexander
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Śnieg zgrzytał pod ciężkim obuwiem Fire. Poruszała się szybko, bo narzuciła na siebie jedynie cienki płaszcz i już czuła, jak zimne dreszcze przemykają jej po kręgosłupie. Dolina Godryka upstrzona była milionem świecidełek i ozdób, które rozświetlały mrok równie skutecznie jak lampy. Nikt ani myślał zdejmować świąteczne błyskotki, jak gdyby miało to być jednoznaczne z przyznaniem, że Boże Narodzenie już minęło. Blaithin wypatrzyła sylwetkę popularnego i ekskluzywnego sklepu - niegdyś sama miała okazję w nim pracować. Teraz zaglądała do eliksirów Dearów stosunkowo rzadko, głównie po trudniejsze do zdobycia (często nielegalne) składniki. Nie inaczej było tym razem, ale liczyła, że pod ladą Beatrice wyczaruje jej coś specjalnego. Od dawna po rudej głowie chodził pomysł, żeby uwarzyć eliksir wielosokowy i uznała, że nie ma powodów, żeby rezygnować. Zamiana w drugą osobę mogła być bardzo przydatna, zwłaszcza dla kogoś, kto często oszukuje, żeby otrzymać, co chce... Fire przekroczyła próg, pozwoliła, żeby jej obecność została zauważona i skierowała się do lady. Strzepała przy okazji płatki śniegu z włosów, które już zaczynały topnieć. - Dear! - rzuciła, chcąc zwrócić uwagę kierowniczki i jednocześnie ją przywitać. Być może powinna pomyśleć o zagajeniu rozmowy z kuzynką albo chociaż podpytaniu czy wszystko w porządku. Nie wiedziała za bardzo co się dzieje w życiu ciemnowłosej. Jedyne wieści o których miała pojęcie to narodziny dziecka Doriena i zbliżający się ślub Vivien. Odchrząknęła więc, nie pozwalając sobie na utratę standardowej pewności siebie. - Potrzebne mi składniki do wielosokowego. Potwierdzona najwyższa jakość. Łokcie oparła na ladzie przed sobą.
W ogóle nie miła ochoty aby tego dnia tutaj być. Nic więc dziwnego, że nie robiła wiele ponad to, co było niezbędnym minimum. Robotę zwalała na wszystkich wokół niej. W końcu jako kierowniczka tego przybytku elikisirowarstwa, mogła to robić, prawda? Byle tylko nie przegiąć w żadną stronę i wszystko powinno być ok. Dlatego od czasu do czasu ruszała swój tyłek z zajmowanego stanowiska. Udawała, że coś robi, ale robota ta wyjątkowo jej nie szła. Rozdawała polecenia na prawo i lewo, gotowa w każdym momencie podnieść głos i zarządzić, aby wszyscy spisywali się lepiej. Nie obawiała się skargi na swoje zachowanie. W końcu była córką właścicielki. Ktoś śmiałby to kwestionować? Siedziała za ladą na jednym z wysokich krzeseł i czytała sobie książkę. Postanowiła zrobić sobie przerwę od tej cholernie ciężkiej pracy, którą wykonywała przez pół dnia. Dlatego na ladzie obok niej stał kubek z parującą czarną cieczą. Aromat sugerował, że na pewno jest to kawa. Czarna, gorzka, dokładnie taka, jaką lubiła. Właśnie zabrzęczał dzwonek przy drzwiach zwiastujący nadejście kolejnego klienta. Już miała zgonić i tą robotę obsługi kobiety na kogoś innego, kiedy to usłyszała jedno słowo. Podniosła głowę od razu i na jej ustach pojawił się uśmiech, gdy zdała sobie sprawę z tego, kto postanowił tutaj zawitać. Fire. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie była jej ulubioną kuzynką w całym tym zasranym klanie. -Nie wierzę w to, co widzę. - stwierdziła tylko spokojnie, patrząc na rudą. Odłożyła książkę na blat obok kawy i zeskoczyła zgrabnie z krzesełka. Nawet jej nie zdziwiło, że dziewczyna postanowiła od razu przejść do konkretów, dokładnie mówiąc czego oczekuje, co jej potrzeba. Beatrice była pod tym względem taka sama. Może jednak faktycznie czasem była podobna pod niektórymi względami do swojej rodziny? Ostatnimi czasy sądziła, że odróżniało ją od nich praktycznie wszystko. - A czy wiesz, że eliksir wielosokowy nie powinien być przygotowywany przez takie małe dziewczynki? - oczywiście sobie żartowała z niej. Wiedziała, że Fire z pewnością do małych dziewczynek nie należała i jeśli ktokolwiek miałby robić ten eliksir, to najlepiej by była to ona.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Zdawało się, że poza Fire w sklepie nie było aktualnie innych potencjalnych klientów, chociaż ani przez chwilę nie pomyślała o tym, że interes mógłby się nie kręcić. Byli sławni ze swojego profesjonalizmu nie bez powodu; zawsze znalazł się czarodziej chętny wyłożyć bajońskie sumy za fiolkę z wygrawerowanym znakiem Dearów. Pociągnęła delikatnie nosem, wyczuwając aromatyczny zapach kawy. Merlinie, ile by dała za to, żeby też się takiej napić, zwłaszcza po spędzeniu czasu na zewnątrz. Popatrzyła na twarz kuzynki, zastanawiając się czy mocno ją zaskoczyła. Bądź co bądź, to była miła reakcja. Fakt, że Beatrice dalej pamiętała o Blaithin. Może powinna częściej wpadać na chwilę, żeby z nią pogawędzić i umilić dzień spędzany w monotonnej pracy? - Stęskniłaś się? - uniosła brew zaczepnie. Chociaż po zastaniu jej z kawą i książką mogła raczej strzelać, że ciemnowłosej brakowało niekoniecznie jej towarzystwa, ale jakichkolwiek rozrywek. Czy kierowniczka postanowiła świecić dobrym przykładem i pozwolić sobie na chwile lenistwa? Fire bawiła myśl, że pewnie pozostałych pracowników to drażniło, ale Beatrice była przecież Dearem. Mogła nimi pomiatać, a oni mieli w obowiązku jeszcze za to dziękować. Obie miały świadomość potęgi ich nazwiska, którego jednocześnie nie znosiły. Przekręciła nieco głowę w bok, żeby z ciekawością zerknąć na tytuł lektury, w której pogrążała się kierowniczka, ale nie skomentowała go głośno. Nie wiedziała, czy otrzyma to czego chce tak od razu, Beatrice wręcz wypadało być ostrożniejszą ze względu na temat jednego z trudniejszych i niebezpiecznych eliksirów. Byle komu nie powinno się ich sprzedawać, ale Fire o dziwo była raczej godna zaufania w kwestii dyskrecji. Gryfonka przewróciła lekko oczami na pytanie dotyczące małych dziewczynek. - Oczywiście, że wiem, dlatego to ja zamierzam go przygotować. - puściła Beatrice oczko. Rudowłosa nigdy nie podważała umiejętności kuzynki w kwestii eliksirów, uważała ją wręcz za równą sobie, a rzadko to przyznawała. Sama jednak nauczyła się już tak wiele, że była praktycznie samowystarczalna. Tylko zdobywanie składników nie było tak proste, zwłaszcza zimą.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Oczywiści, że w sklepie Dearów ręce były zawsze pełne roboty. Ludzie lgnęli do tego miejsca jakby ze świadomością, że właśnie tutaj mogą dostać produkty najwyższej jakości. Niekiedy za tę jakość należało słono zapłacić, ale jak to mówią, coś kosztem czegoś. Skoro chciało się najlepsze rzeczy, należało się liczyć z tym, że nie zawsze będą one miały najlepszą cenę. -Jasne że tak! Czemu każdy z tej rodziny odzywa się do mnie tylko wtedy, kiedy coś chce? - rzuciła z delikatnym wyrzutem w głosie. Oczywiście udawanym, ale Fire nie mogła mieć świadomości, jak wiele prawdy jest w jej słowach. Najpierw Heaven pisała, kiedy potrzebowała pewnego eliksiru, teraz jej siostra przychodzi do sklepu po nie do końca wszędzie dostępne składniki. Wymieniać by mogła tak bez końca, bo jeszcze wiele osób było tego typu w tej rodzinie. Ale po co sobie strzępić język. Wiedziała po prostu, że Fire jest świetnym eliksirowarem. Miała to coś, co pozwalało jej idealnie dobierać składniki, tworzyć nowe receptury. Trice nazywała to siódmym zmysłem. Jasne, że w ogóle niesłusznie, ale mniejsza o to. W każdym razie chodziło o to, że uznanie z jej ust to było naprawdę coś wielkiego. Wiedziała, że mało kto byłby w stanie dorównać jej umiejętnościami i pasją, z jaką poświęcała się eliksirom, a jeśli ktoś taki istniał, to z pewnością była to jej kuzynka. - Nikomu innemu nie powierzyłabym czegoś takiego. - stwierdziła. Jedne kącik jej ust uniósł się do góry, kiedy to powiedziała. - Właściwie, to co zamierzasz kombinować, że potrzebne Ci zapasy wielosokowego? - rzuciła, jakby od niechcenia. Jeśli będzie miała ochotę, to jej powie o co chodzi, nie zamierzała się jednak obrazić, kiedy nie uzyska odpowiedzi. Odwróciła się tyłem do dziewczyny i podeszła do regału za swoimi plecami. Niektóre, te bardziej popularne składniki, były dostępne od razu, nawet na sklepie dla zwykłych śmiertelników. Inne, te mniej bezpieczne, skrzętnie skryte na zapleczu, w odpowiednio oznakowanych skrzynkach, z jeszcze odpowiedniej nałożonymi na nie zaklęciami ochronnymi. Do niektórych (do większości...) zwykły pracownik w sklepie nie miał dostępu. Istniały też takie, do których nawet Beatrice nie mogła się dostać. Na szczęście te, potrzebne do wielosokowego nie należały do tego grona. -Poza tym, mam wrażenie, że jeśli to ma związek z Tobą, to nie może się to zakończyć dobrze.- dodała po chwili, kładąc na ladzie słoik z kilkoma ingerencjami, które Dearówna z pewnością będzie potrzebowała.
Matthew Alexander
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Praca kierownika niekiedy jest naprawdę niewdzięczna. Każdy chciałby mieć uprzejmych, pracowitych pracowników, którzy okażą się godni zaufania. Niestety, czasami trzeba wykazać się większą ostrożnością w procesie rekrutacyjnym, gdyż nie każdy stara się szanować zaufanie, jakim go obdarzasz. Dotarły do ciebie pogłoski, wedle których jeden z twoich pracowników wykrada rzadkie składniki eliksirów, jakie mieliście na stanie. Pogłoski potwierdzały stany magazynowe. Systematycznie ubywające ingrediencje narażały sklep Dearów na poważne koszta i nawet poświąteczna, miła atmosfera nie mogła powstrzymać cię od wzięcia na rozmowę pracownika, którego podejrzewaliście o kradzież. Trzeba było załatwić to jak najszybciej.
1 i 2 - Starasz się być dyplomatyczna. Opowiadasz o swoich podejrzeniach, chcąc wysłuchać co chłopak ma do powiedzenia. Szok, jaki maluje się na jego twarzy sprawia, że natychmiast czujesz się głupio. Pracownik zarzeka się, że to nie on, powołując się na wzajemne zaufanie, a ty z łatwością możesz uwierzyć w jego gorące zapewnienia. Obiecujesz, że jeszcze porozmawiasz z pozostałymi, a kiedy tylko wypowiadasz te słowa już wiesz, iż sprawa nie będzie wcale tak prosta, jak mogłaś spodziewać się na początku. Następnego dnia przeżywasz prawdziwy szok. Zniknęły prawie całe zapasy skórki boomslanga, a także kilka pomniejszych, roślinnych ingrediencji. Szkody wyceniasz na wiele setek galeonów i aby je pokryć, każdemu z pracowników uszczuplasz pensję o 20% (sobie również - uwzględnij to podczas rozliczenia). Wywołuje to w nich głęboką niechęć, zwłaszcza, że w końcu dowiadujesz się, iż chłopak, z którym dyskutowałaś zeszłego popołudnia nagle zrezygnował z pracy i rozpłynął się w powietrzu. Szybko dodajesz dwa do dwóch, ale możesz mieć pretensje wyłącznie do siebie. 3 i 4 - Postanawiasz się nie patyczkować i natychmiast pozbywasz się ze sklepu osoby, która przez wielu została wskazana jako ta, która podkrada składniki. Niestety, po kilku dniach niepozbawionych napięcia szybko okazuje się, że twoja stanowczość została skierowana przeciwko złej osobie. Co prawda, pracownik którego wylałaś też miał swoje za uszami, a jednak po kilku próbach dojścia do prawdy odkrywasz, że w spisek zamieszane są co najmniej trzy kolejne osoby. Sklep Dearów będzie musiał w najbliższym czasie przyjąć kilkoro nowych ludzi... i uzupełnić zapasy eliksiru spokoju, gdyż cała sytuacja tak działała Ci na nerwy, że miałaś aż zbyt wiele okazji do skorzystania z jego relaksującego działania. Stanowcze działanie zapewnia Ci punkt do dowolnej umiejętności, o który możesz upomnieć się w tym temacie. 5 i 6 - Postanawiasz nie działać pod wpływem emocji. Wdrażasz w życie powolne, nieomal niezauważalne śledztwo i po kilku dniach bezbłędnie wskazujesz winnego. Niepozorną, cichą dziewczynę, którą do tej pory darzyłaś ogromnym zaufaniem. Odsunąwszy ją od tworzenia eliksirów, natychmiast zauważasz znacznie mniejsze ubytki w składnikach, więc pozbywasz się jej na dobre. Cała ta sytuacja ma też pozytywny wpływ na zyski. Pozostali pracownicy zwiększyli swoją efektywność - najwyraźniej obawiali się zwolnienia. Dzięki temu, w tym miesiącu otrzymujesz wypłatę powiększoną o 30G, o co możesz upomnieć się w zmianach stanu konta.
______________________
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Z czasem Beatrice dochodziła do wniosku, że każdy, ale to dosłownie KAŻDY, mógł być kierownikiem w jakimś tam sklepie. Tylko że nie każdy się do tego nadawał. To coś jak ze śpiewaniem: jednym przychodziło to naturalnie, pięknie recytowali każdy wers w odpowiedniej tonacji, każda nuta była na miejscu a inni? No cóż, inni po prostu łamali sobie przy tym nogi, tudzież języki. Zazwyczaj sądziła, że nieźle się w tym odnajdywała. Chyba że nadchodziły takie sytuacje jak teraz, kiedy to po prostu włos na głowie kierowniczki się jeżył, a dłonie samoczynnie zaciskały w pięści. Problem polegał tylko i wyłącznie na tym, że takie sytuacje nie sposób było przewidzieć. Można było o nich dyskutować przez setki godzin, ale kiedy przychodziło co do czego, nie zawsze do końca było wiadomo, jak powinno się zachować, zareagować na dane zdarzenie. Tak było dokładnie tego dnia. Beatrice miała jedno, ważne zadanie na ten dzień. Musiała przeprowadzić inwentaryzację stanu magazynku, zaznajomić się z ilością składników, oszacować zapotrzebowanie na kolejny miesiąc, złożyć stosowne zamówienia i co najważniejsze, dopilnować, aby to wszystko było zrobione dobrze. Oczywistym jest, że jeśli cokolwiek ma być zrobione dobrze, należy to zrobić samemu. Dlatego niezwłocznie po otwarciu sklepu, udała się do magazynu, celem przystąpienia do pracy. A była to praca długa i monotonna. Liczenie wszystkiego, sprawdzanie faktur było czymś, czego robić nie lubiła, jednak wliczało się w długą listę jej obowiązków. W pewnym momencie zorientowała się, że brakuje kilku naprawdę rzadkich i naprawdę drogocennych składników eliksirów, których zdobycie w normalnych warunkach wcale nie było takie łatwe i przyjemne, jakby się mogło wydawać. Liczyła raz, drugi i nawet piąty, ale za każdym razem wychodziło jej dokładnie to samo: były braki. I to spore. Po szybkim oszacowaniu tego, dochodziła do wniosku, że są to setki galeonów, które zniknęły bezpowrotnie. Zrozumiałaby, gdyby stan uszczuplił się o jedną bądź dwie porcje. Niejednokrotnie kiedy samodzielnie wykonywała jakiś eliksir, zdarzało jej się coś popsuć i zaczynać od nowa, czasem nie wpisując strat w odpowiednie księgi. Ale tu coś było zdecydowanie za bardzo nie tak jak być powinno. Podejrzewała, że wie, kogo powinna obwiniać za tę kradzież. Zdecydowała się wziąć chłopaka na rozmowę. Pracował tutaj nie długi czas, pochodził raczej z biednej rodziny. Starała się być dyplomatyczna, rzeczowo wyjaśnić zaistniałą sytuację. Szok, który odmalował się na jego licu, po rzuconym przez Dearównę oskarżeniu, kazał jej się dwukrotnie zastanowić, czy aby nie popełniała właśnie kardynalnego błędu. Dlatego postanowiła porozmawiać jeszcze z resztą pracowników, byle by wyjaśnić wszystko dokładnie. Jaki był jej szok, kiedy okazało się, że drugiego dnia, zniknął cały zapas skórki boomslanga oraz kilka mniej ważnych ingerencji. Kipiała ze złości i narzekała w duchu na swoją własną głupotę. Nic jednak nie mogła na to poradzić. Chłopak, którego podejrzewała o kradzież, rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie tylko ślad w postaci wypowiedzenia zostawionego na jej biurku. Głupia idiotka... narzekała na samą siebie w myślach. W takich momentach jak ten, przekonywała się o fakcie, że nie należało tak po prostu się zmieniać, być milszą wersją samej siebie. Bo mocno się dostawało za to po dupie. W jej przypadku (i w przypadku każdego innego pracownika sklepu) stało się tak, że wypłaty za ten miesiąc zostały znacząco uszczuplone. Zdecydowała się na obcięcie wynagrodzeń o 20%, każdego, włącznie ze swoją osobą. To miało pozwolić na pokrycie strat. Pewne było jedno: Beatrice Dear miała cholernie dosyć pracy w sklepie Dearów i bycia jedną z nich.
chciałbym zakupić eliksir młodości oraz eliksir pamięci z dostawą pod adres wskazany na odwrocie koperty. Odliczone galeony znajdują się w sakiewce przywiązanej do nóżki sowy.
Ezra Clarke
Luna A. Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.72 m
C. szczególne : włosy farbowane na blond, ugryzienie po zębach wilkołaka na lewym barku, dość spore blizny, wychudzona, blada, milcząca,
chciałabym zakupić dwa eliksiry Wiggenowe, adres na który należy je dostarczyć jest podany w liście, odpowiednia kwota znajduje się przywiązana do nóżki mojego kruka.
Luna A. Shercliffe
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
chciałabym zakupić dwa eliksiry wiggenowe oraz jeden eliksir spokoju z dostawą pod adres wskazany na odwrocie koperty. Odliczone galeony znajdują się w sakiewce przywiązanej do nóżki sowy.
Gabrielle Levasseur
Aiden Nic'Illeathian
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : Tatuaż pod obojczykiem: "Envole-moi"
Jestem zainteresowany zakupem dwóch buteleczek eliksiru wiggenowego. Jeśli nie stanowi to dla Państwa problemu na odwrocie listu znajduje się adres wysyłki, a na dnie koperty odliczona kwota na zakup mikstur.
Aiden Nic'Illeathian
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Chciałbym zakupić trzy porcje eliksiru wiggenowego, jedną porcję eliksiru zapomnienia oraz jedną eliksiru spokoju. Adres potrzebny do wysyłki znajduje się na odwrocie, odliczone galeony natomiast w woreczku przyczepionym do nóżki sowy.
Chciałabym zakupić dwa eliksiry wiggenowe, jeden eliksir czyszczący rany i jeden eliksir spokoju. Adres znajduje się na kopercie, załączam również odliczoną kwotę. Z góry dziękuje,
Emily Rowle
Holden A. Thatcher II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : anorektycznie chudy, ma kilka tatuaży i kolczyków, naderwane ucho, blizny na twarzy, rękach i plecach, bardzo widoczne cienie pod oczami
Nie wiem, czy pójście akurat do sklepu Dearów po tego typu eliksiry jest dobrym pomysłem, bo jeszcze spotkam tam kogoś, kogo wolałbym nie widzieć, ale nie mam wyboru. Nigdzie indziej nie dostanę mikstur dobrej jakości i praktycznie od ręki. Czaję się chwilę, obserwując, czy za ladą nie siedzi przypadkiem ktoś z moich znajomych, ale kręcąca się tam kobieta nie wygląda ani trochę jak ktoś od Dearów. Zatrudnili kogoś do pomocy i pojechali na urlop? Albo bawią się wielosokowym, metamorfomagią, transmutacją, czy Merlin jeden wie czym jeszcze. Wchodzę do środka, licząc na to, że ekspedientka stwierdzi, że mi dobrze z oczu patrzy, zważywszy na to, na co poluję. Witam się z nią z wesołym uśmiechem, bo pierwsze dobre wrażenie jest jak najbardziej na miejscu, prawda? Zaczynam oczywiście od najmniej podejrzanej rzeczy, w sumie to całkiem standardowej dla każdego czarodzieja, który ma dwie lewe nogi i ręce, czyli wig genowego. Na dodatek najtańszego, ale na szczęście mam jeszcze jakiś zapas w mieszkaniu, żeby nie wydawać ogromnej sumy na kilka butelek. Morphius, patrząc na wszystkie moje ostatnie wypadki z połamanymi kończynami też nie wydaje się jakoś wybitnie zły. Nawet nie planowałem go kupować, ale kiedy dostrzegam flakony na regale z eliksirami uzdrawiającymi, proszę o jeden z nich. Czaję się trochę z tym wielosokowym, bo nawet nie wiem, czy go mają akurat na stanie, ale ostatecznie pytam jak gdyby nigdy nic. Ekspedientka coś tam dopytuje, po co mi on potrzebny, więc rzucam gadkę o projekcie na koło naukowe, który wyleciał mi z głowy, a zostało kilka dni. No wiadomo, na wielosokowy potrzeba jednak miesiąca, żeby go przyrządzić. Kobieta łapie haczyk i daje mi jeden flakon, przynosząc go wcześniej z zaplecza. Dziękuję jej serdecznie i płacę sumę, przy której oddawaniu chce mi się płakać, ale czego się nie robi dla przeżycia. Jeśli nie zginę, to w końcu ruszę tyłek i zatrudnię się w tej restauracji, nadrabiając braki w funduszach.
C. szczególne : anorektycznie chudy, ma kilka tatuaży i kolczyków, naderwane ucho, blizny na twarzy, rękach i plecach, bardzo widoczne cienie pod oczami