Białymi ścianami i niebieskimi dachami nie odróżniają się za bardzo od innych budynków. Małe krzyże dosyć ciężko jest wypatrzeć, większość ludzi trafia tu przypadkiem. Przy kapliczce jest mały placyk, okoliczne domy nie są do niej bardzo przytulone, przez co rozciąga się stąd ładny widok, chociaż miejsce to nie znajduje się najwyżej. Raz dziennie, o godzinie dziesiątej rano, dzwon zaczyna bić, a jego dźwięk słychać w niemalże każdym zakamarku wyspy. Wnętrze kapliczki, zawsze otwarte, jest proste, ozdobione jedynie dużym krzyżem, świecami i świeżymi kwiatami, ale przyjemny chłód daje wytchnienie w najgorętsze dni.
Tego dnia @Roksana Delamar postanowiła, że w końcu kupi pocztówkę, którą obiecała ciotce. Tak właściwie to obiecała to sobie poprzedniej nocy, kiedy było odrobinę chłodniej i oczywiście zaczęła tego żałować, kiedy tylko wstało słońce, zapowiadając, że dziś również zamierza niemiłosiernie prażyć. Najrozsądniej byłoby chyba olać pocztówki i uciec na plażę, ale przecież nie mogła odkładać tego w nieskończoność. Zebrała się więc w sobie i wyruszyła do miasteczka. Daleko jednak nie doszła. Upał był tak straszny, że już po chwili, zamiast rozglądać się za widokówkami, szukała już tylko jakiegoś chodnego miejsca. W ten właśnie sposób znalazła się w kapliczce. Wewnątrz boskiego przybytku nie było żywego ducha. Prawie. Dopiero po chwili dziewczyna zobaczyła @Christopher Montagu pochylonego w ławce nad jakąś książką. Chłopak przychodził do tego miejsca, kiedy miał dość tłoczących się wszędzie turystów. Prawdopodobnie nie było drugiego tak odludnego miejsca na całej Lefko.
Początkowo nie zobaczyłam nikogo, dopiero potem ujrzałam jakiegoś mężczyznę siedzącego w ławce. Normalnie pewnie już byłabym w drodze powrotnej do drzwi, ale upał był tak potworny, że wolałam pozostać w schronieniu. Skrajne temperatury, szczególnie te powyżej 30*C działają na mnie bardzo źle, od razu potwornie boli mnie głowo i robi mi się słabo, usiadłam więc na jakieś ławce i złapałam się za głowę, ten ból był potworny, już chyba nigdy nie wyjdę na słońce w Grecji, bez ochronnego kapelusza. Nie wiedziałam dlaczego, ale chłopak czytający książkę (@Christopher Montagu) bardzo mnie zaintrygował, nawet nie wiem kiedy zaczęłam mu się skrycie przyglądać. Nie wyglądał na Greka, a mimo to nigdy wcześniej go nie widziałam, a może tak mi się tylko wydawało. Przez przypadek zrzuciłam na podłogę moją torbę, co wywołało gigantyczny huk.
Jedynym dźwiękiem wypełniającym kapliczkę, był odgłos przewracania stron w książce. Sam czytelnik za to siedział w jednej z pierwszych ławek, pochylając się nad obiektem swoich zainteresowań. Poprzez swoje skupienie na treści książki, nie usłyszał tego, że ktoś wchodzi, dlatego nie zmienił swej aktualnej czynności lecz ją kontynuował. "Wartość tych roślin wynosi w przybliżeniu 12,500 dawnych marek niemieckich za sztukę... - sama księga o nazwie "Rośliny Europejskie i ich wykorzystanie w dawnych czasach", nie wyglądała na specjalnie grubą. Była to mimo wszystko dość ogólne wypracowanie na ten temat. Działania chłopaka zmieniły się dopiero w jednym momencie, gdy kapliczkę przeszył huk. W tym momencie jego ręce zatrzymały się, będąc w środku przewracania kartki a sam nieznacznie obrócił głowę, by móc szybko za pomocą dojrzeć kto tu jest. I zobaczył... Dzie-Nie. Kobietę o rudych włosach (@Roksana Delamar), która najwidoczniej mu się przyglądała. Ile tu była? Kim jest? Czego szuka? To były pytania, które zalały natychmiastowo umysł Christophera, ale na część znalazł już odpowiedź.
Odwrócił się w końcu cały, robiąc z palca zakładkę na książkę. Obserwował osobę znajdującą się tutaj, próbując ją rozpoznać... Niestety bezskutecznie, całkowicie nowa twarz dla Niego. Choć z drugiej strony, nie zna wiele osób. - Witaj. Nie zauważyłem cię. - zaczął dość oschle jak to miał w zwyczaju, jednak chwilę później zrozumiał czemu ta kobieta tutaj była. Zapomniał o tym, że temperatura w Grecji to nie jest sprawa przyjazna człowiekowi, a w kapliczce było nawet chłodno. Czyli jedno pytanie... Jest nieaktualne. - Nie wyglądasz za dobrze, czy coś się stało? - zauważył po chwili, mimo wszystko miał jakieś wrażenie po wyrazie twarzy, że coś ją boli. Stąd zapytał, choć jednak odpowiedź na to jest oczywista, więc spodziewał się tylko jednej wypowiedzi. Jednak na tą chwilę, zamilkł czekając na jakikolwiek... Sygnał życia.
Gdy chłopak się odwrócił zauważyłam, że był młodszy niż wydawał się być. Chyba te dłuższe włosy go poszarzały, ale nie mnie oceniać. Zrobiło mi się strasznie głupio, przyglądanie się do jakiś nieznajomych ludzi nie leży w mojej naturze. -Cześć- powiedziałam cicho, jednak eho rozniosło moje słowa po kaplicy. Rozmówca w pierwszej chwili wydał się mi strasznie oschły i nieprzyjemny, może to przez ton jego wypowiedzi? A może to specyficzna uroda. Zapewne coś w tym wszystkim było, jednak nie byłam w klimacie do rozmyślać na temat nowo poznanego człowieka. Po woli było mi już coraz lepiej. Może to dzięki pozbycia się tej duchoty. -Po prostu źle znoszę upał i teraz muszę się trochę ochłodzić, nic mi nie jest - I tu sprawdza się nie ocenianie książki po okładce! Z pozoru nie przyjemny chłopak okazał się bardzo miły, nie ma to jak miłe zaskoczenie ludźmi. - Jestem Roksana Delamar- przedstawiłam się, aby zachować kulturę
Christopher nieznacznie zmarszczył brwi słysząc przywitanie a potem wyjaśnienie jej obecnego stanu, przez chwilę miał skupiony wyraz twarzy, jednak nie trwało to długo. W międzyczasie zamiast palca, między kartki wsunął drewnianą wykałaczkę. Zakładka skuteczna i łatwa do transportu, wręcz idealna. Jednak wracając do rozmówczyni... - Ach. Gdzie moje maniery. To mężczyzna powinien przedstawić się pierwszy... Christopher Montagu. Do usług. - odpowiedział typowym dla siebie tonem. Chwilę później jednak zwrócił się w kierunku swojej małej torby, grzebiąc w niej przez chwilę. - Rozumiem. Pozostaje mi wierzyć, że nic ci nie jest. Ale jeśli chcesz możesz napić się mojej wody, powinna być jeszcze chłodna. - dodał wskazując na butelkę, w której dryfowały resztki kostek lodu. Ciężko było mu znaleźć temat do dyskusji, dlatego na razie podpinał się do tego o jej stanie. Było to najprostsze wyjście.
Christopher Montagu... chyba coś kojarzę, nazwisko znajome, ale czy to tylko z korytarza, czy może z jakiś... list, zapisów? Nie byłam pewna, jednak bardzo możliwe jest to, że jest puchonem, chyba słyszałam to imię w dormitorium. - Nie ma problemu, maniery nie zawsze świadczą o człowieku - powiedziałam już trochę głośniej, oschły ton wypowiedzi już mi tak bardzo nie przeszkadzał. W sumie lepsze to, niż gdyby wydawało się, że cały czas narzeka, albo ma taki wieczne złe nastawienie do wszystkiego. - Bardzo dziękuję - napiłam się małego łyczka wody i od razu humor mi się poprawił, moja blada cera naprała trochę koloru, a głos stał się pewniejszy. - Nie jesteś przypadkiem z Hufflepufu? - zapytałam wesoło.
"Nad czym myśli?" te pytanie przeszyło umysł Christophera, pomimo faktu, że sam nie lubi gdy ktoś o nim za dużo wie, to z drugiej strony w przypadku rozmowy lubi znać wszystkie karty rozmówcy. Nie inaczej było w tym wypadku, zdawał sobie jednak sprawę, że to jednak nie czas na dogłębną analizę drugiej osoby. Zdecydowanie nie jest to moment na to. - Hufflepuffu? - zapytał dla upewnienia, choć równie dobrze mogło to być stwierdzenie. - Owszem, jestem. Będę w siódmej klasie, więc trochę już jestem "Puchonem" jak to się mówi. - dodał, przez chwilę zastanawiał się nad domem w którym jest. - ..dalej mnie to dziwi, nie wydaje mi się, abym pasował ale może po prostu nie potrafię dostrzec pewnych rzeczy. - wypowiedział kolejne słowa, w zamierzeniu, te miały być w myślach ale niestety wyszły z jego ust. - Ach. Wybacz. Możesz ignorować te słowa, głośno myślę po prostu. Ale pozwól, że w związku z tematem zapytam. Skąd nagle te pytanie? - w czasie tych słów przechadzał się małymi krokami po kapliczce, rozmowa w czasie ruszania kończynami jest czymś, co można uznać za przyjemne.
- Spoko, nie ma sprawy, ja też tak czasami mam, że mówię od rzeczy, nie przejmuj się - wyjaśniłam spokojnie chłopakowi moje zdanie i szukałam w umyśle jakiegoś dobrego argumentu, na nieomylność tiary przydziału. Akurat nic nie przychodziło mi do głowy. Ach Roksano, znasz człowieka od kilku minut, a już masz się domyślić co do jego charakteru - powiedziałam sama do ciebie. Co przez te kilka minut zrobił? - A mnie to w ogóle nie dziwi, poznałam cię jakieś kilka minut temu, a ty już byłeś w stosunku do mnie miły i pomocny, to oznaka prawdziwego Puchona - zadowolona z siebie, że udało mi się wydedukować tak piękne zdanie, odwróciłam się, aby uzyskać kontakt wzrokowy z rozmówcą, który urządził sobie spacerek po kapliczce. - Po prostu, nie wiedziałam z kąt kojarzę twoje imię i okazuje się, że chyba z pokoju wspólnego, musieliśmy się kiedyś wyminąć.
"A mnie to w ogóle nie dziwi, poznałam cię jakieś kilka minut temu, a ty już byłeś w stosunku do mnie miły i pomocny, to oznaka prawdziwego Puchona" - umysł Christophera przez kilka chwil analizował te właśnie słowa. A czego szukał. Chłopak jakoś nie potrafił uwierzyć, że tu nie ma jakiegoś ukrytego dna... Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to po prostu... Idealistyczne słowa. Co prawda takich rzeczy nie brał na poważnie, ale nie zmusi innych do mówienia tego co preferuje. - Dość idealistyczne słowa przyznam. Jakbym słyszał jakiegoś nauczyciela. - skomentował utrzymując kontakt wzrokowy, kilka sekund później analizował kolejne słowa swej rozmówczyni. Westchnął cicho. - Ach. Pokój Wspólny. Szczerze nie dziwi mnie, że słyszałaś je. Ja sam je stanowczo za często słyszę. A wyminięcie się jest całkiem prawdopodobne. Tak sądzę przynajmniej. - mruknął, jednak teraz zdał sobie sprawę z jednego faktu. Nie za bardzo wiedział jak ciągnąć obecny wątek, a na rozpoczęcie nowego nie miał żadnej idei, by nie być zbyt... Nachalnym.
- A tak w ogóle, to co czytasz? Ostatnio jakoś dziwnie nic nowego.mi nie podchodzi może akurat znajdę coś nowego co mnie zainteresuje - powiedziałam spokojnym tonem. Twarz chłopaka wyglądała tak, jakby cały czas zadawał jakieś nowe pytania skierowane do mojej osoby. Było to trochę krępującego ale i zabawne odgadywać.co on sobie o mnie myśli. - Jaki gatunek książek lubisz najbardziej? Ja zdecydowanie fantastykę. Bardzo też lubię mugolskie powieści, tylko czasem niektórych nie rozumiem - pociągnęłam dalej wątek.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
No i stało się - wylądowałem w Grecji z misją zbadania jakiejś Muchy. Czemuż się wpakowałem w te nieszczęsne poszukiwania? Doprawdy nie miałem pojęcia od czego mam zacząć moje poszukiwania. Spoglądając w słońce odbijające się w morzu wyciągnąłem z kieszeni opaskę Chatterino i zawiązałem na swojej głowie. Po pierwsze lepiej było przypadkowo nie zdradzić nikomu swoich planów a po drugie po prostu kozacko musiałem w niej wyglądać. Niczym Herakles! Aż zaśmiałem się na głos ze swoich myśli i rozejrzałem się gdzież to przysłał mnie publiczny świstoklik. Byłem na jakimś placyku przy kapliczce. Zbliżyłem się do niej by ją obejrzeć - miejsce równie dobre do zaczęcia poszukiwań co każde inne. Może dostrzegę jakiś szczegół, który mnie zainteresuje.
Twoje poszukiwania odpowiedzi na zagadkę Artystycznej muchy właśnie się rozpoczęły. Kapliczka w Grecji była okryta legendami, z których wiele mówiło o tym, że kiedyś mieściła się tu lokalna biblioteka, posiadająca kopie spalonych zwojów biblioteki Aleksandryjskiej. Czy była to prawda? Ciężko stwierdzić, ale na pewno warto zbadać. Wpuszczono Cię do środka jak każdego turystę, a że chwilę później miało odbyć się nabożeństwo, wszyscy rozeszli się do swoich obowiązków, poniekąd zostawiając Cię samego, choć tu i ówdzie kręcił się, odziany w charakterystyczny habit, mnich.
Zasady:
1. W następnym poście rzuć literką. Samogłoska oznacza, że uznano Twoją obecność za nachlaną. Dorzuć literkę. Druga samogłoska to wyproszenie z kapliczki.
2. W kolejnym poście oprócz swoich poczynań dokładnie opisz co masz na sobie i jakie przedmioty ze sobą przyniosłeś.
3. Jako że jesteś za granicą, wyjaśnij i podlinkuj, jakie masz zdolności komunikacji i rozumienia tutejszej mowy. Wyjaśnij też, jak się tu znalazłeś.
______________________
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Kostki: Spółgłoska Ekwpiunek: świetlik, dwie pary tłumaczek, opaska Chatterino (założona na głowę), ubrany w buty odpowiednie do wędrówek po górach, krótkie, białe spodenki oraz białą koszulkę z krótkimi, luźnymi rękawami Znajomość języka: zerowa
Zostałem w kapliczce sam i nie za bardzo wiedziałem co mam teraz dalej zrobić z tym fantem. Z chęcią rozejrzałbym się po wnętrzu ale teren zdawał się być patrolowany przez mnicha. Postanowiłem trochę pokręcić się i nimi od niechcenia popatrzeć na dzieła sztuki. Może gdzieś pojawi się motyw muchy. Ewentualnie zawsze mogłem jeszcze zapytać się mnicha jednak póki sam czegoś nie znalazłem wolałem unikać mieszania do mojej sprawy osób trzecich. Nie wiedziałem w końcu jak zareaguje na moje pytanie. W najlepszym wypadku mógłby mnie odpowiednio pokierować ale z drugiej strony w najgorszym wyrzucić z kapliczki. Ewentualnie mógł mnie tez uznać za wariata. Tak więc chodziłem i oglądałem dzieła sztuki starając się znaleźć motyw muchy bądź zdobienia przypominające stylem te z ryciny w liście.
//Co do znalezienia się w poprzednim poście już pisałem, że skorzystanie z publicznego świstoklika (mam na myśli coś jak Weasleyowie kiedy udawali się na mistrzostwa świata w IV tomie)
Mnich nie zwracał na Ciebie wybitnie uwagi, ale nie zmieniało to za wiele. Dzieła sztuki w kapliczce w większości były skromne, choć tu i ówdzie mogłeś doszukać się podobnego stylu do tego, który zobaczyłeś na rysunku muchy. Najwięcej cech wspólnych miał obraz zatytułowany "Μήνυμα Ειρήνης του Barakiel Whitelight", który przedstawiał poważnych mężczyzn, w poważnym otoczeniu, przekazujących sobie poważne dokumenty. Nie miałeś niestety okazji siedzieć i przyglądać się sztuce w nieskończoność, bo do kapliczki wleciał wyjec, zaadresowany w Twoją stronę. Zwróciłeś na siebie uwagę patrolującego kapliczkę mnicha, który może nie zrozumiał zbyt wiele, ale zdecydowanie wyczuł, że coś z Tobą jest nie tak. Zamiast jednak się z Tobą skonfrontować, zniknął za wielkimi, dębowymi drzwiami. Gdzie? Tego nie wiedziałeś, ale zaraz po tym usłyszałeś niepokojący ryk, dochodzący z korytarza za Tobą.
Yuri
1. Możesz zdecydować się podążyć za mnichem, zostać gdzie jesteś lub eksplorować kapliczkę dalej. Wyjście jest zapieczętowane przez czar, który rzucił mężczyzna, gdy Ty przyglądałeś się obrazowi. Każda decyzja oczywiście wiąże się ze swoimi konsekwencjami.
______________________
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Przeglądanie kaplicy opłaciło się - znalazłem obraz, na którym były elementy podobne do zdobień z listu oraz dokładnie zapamiętałem napis "Μήνυμα Ειρήνης του Barakiel Whitelight". Prawdopodobnie był to jeden z mężczyzn przedstawionych na obrazie. Mimo, że reszta napisu nic mi nie mówiła postanowiłem, że w spokojniejszych okolicznościach ją sobie odtworzę i przetłumaczę. Gorzej już sprawa przedstawiała się z tym wyjcem, gdyż nie dosyć, że dostałem karę 400 galeonów to jeszcze postawił on na nogi całą kapliczkę. Mnich uciekł przez drzwi i najwidoczniej jeszcze wysłał na mnie jakąś bestię. Szybko przekalkulowałem, że w takiej sytuacji jak ja zwyczajny turysta za którego chciałem uchodzić podjąłby ucieczkę. Nie mogłem wyjąć różdżki, gdyż wtedy mógłby pomyśleć, że chcę go zaatakować. Tak więc mimo niezadowolenia ruszyłem za nim z gołymi rękami jednak uważnie się rozglądając, by nie wpaść w pułapkę, którą teoretycznie mógł na mnie zastawić.
Wybrałeś podążanie za mnichem i miałeś wyjątkowe szczęście, albo przynajmniej pozorne, bo wślizgnąłeś się za nim do pomieszczenia tuż przed tym, jak ciężkie drzwi z hukiem się zatrzasnęły, na chwilę ożywiając kapliczkę echem, by po chwili wokół Ciebie zapadła przerażająca cisza. Grobowa wręcz. Mnich ze spokojem krzątał się wokół szafki z dokumentami, by następnie wziąć jeden z pergaminów i ruszyć w stronę kolejnych drzwi. Tak, kapliczka kryła w sobie wiele pomieszczeń i korytarzy, które znali tylko Ci, którzy spędzali tu swoje życie. Pokój, w którym obecnie przebywałeś zdawał się być wyciszony i nie dochodziły tutaj żadne dźwięki. Nie miałeś więc pojęcia, co stało się z tajemniczą magiczną istotą, jaka wydawała z siebie jeszcze przed chwilą ryk. Mnich też raczej nie był zbyt rozmowny. Jeśli nie podjąłeś żadnej inicjatywy, po prostu zostawił Cię tutaj samego, zabezpieczając za sobą drzwi. Masz więc niewielki wybór. Albo zostać tutaj, albo ruszyć przez kolejne drzwi, mimo że nie wiesz dokąd prowadzą, lub cofnąć się do poprzedniego pomieszczenia.
______________________
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Kiedy zobaczyłem mnicha naprawdę się ucieszyłem. Dowodziło to, że przynajmniej w tym pomieszczeniu raczej nie usiłuje wciągnąć mnie w pułapkę. To miejsce napełniało mnie spokojem - a raczej napełniałoby gdyby nie ryk bestii i nietypowe okoliczności moich odwiedzin. Taka cisza i spokój. Naprawdę prawie zazdrościłem mnichowi, dla którego był to dom i miałem wyrzuty sumienia kiedy przerwałem ciszę tego miejsca, by nawiązać z nim kontakt. -Przepraszam za wtargnięcie. Ale kiedy brat wyszedł usłyszałem w tamtym pomieszczeniu jakiś okropny ryk. Wystraszyłem się i uciekłem... - wtedy przypomniałem sobie, że przecież jestem w innym kraju i mnich prawdopodobnie nie rozumie większości mojej wypowiedzi. Wyjąłem z kieszeni tłumaczki - jedną parę założyłem sobie, a drugą wyciągnąłem w stronę mnicha gestem pokazując, by założył je sobie na uszy tak jak to ja uczyniłem.
Postanowiłeś zaczepić mnicha, który miał zamiar ponownie zostawić Cię samego. Słusznie założyłeś, że nie rozumie Twoich słów. Niepewnie spojrzał na podane przez Ciebie tłumaczki, zakładając je sobie do uszu. Nie czekał, czy powtórzysz swoją wypowiedź, a sam zabrał się za wypowiadanie słów, które dzięki magii potrafiłeś zrozumieć. -To miejsce jest święte. Turystom dalej wstęp wzbroniony. - Poinformował Cię uprzejmie, mocniej ściskając w dłoniach zebrane wcześniej rzeczy. -Podarki i modlitwy można zostawiać przy głównym ołtarzu. - Gdy tylko skończył to mówić, jego mimika skamieniała natychmiast, a mnich po chwili przeprosił Cię, oddał tłumaczki i uciekł, jak poparzony. Co było tego powodem? Nie wiedziałeś, choć zgubił za sobą jeden z pergaminów.
Yuri:
1. Podniesienie pergaminu i przyjrzenie się mu oznacza, że nie możesz w tym poście opuścić już pomieszczenia, w którym się znajdujesz. Możesz natomiast to olać i zrobić cokolwiek innego.
______________________
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sro 20 Wrz 2023 - 23:10, w całości zmieniany 1 raz
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
No i mnich ponownie mi uciekł. I to zanim zdążyłem zapytać go o ryk. Co gorsze jasno określił, że dalsze podążanie za nim nie będzie mile widziane. Nie zamierzałem też łamać tego zakazu. Po chwili zobaczyłem, że upuścił on na podłogę zwój pergaminu. W pierwszym odruchu chciałem go podnieść i odłożyć na miejsce ale coś mnie tknęło. Czemu wynosił stąd jakieś dokumenty? Może miały związek z Muchą? A co jeśli upuścił go celowo? Może to pułapka, która ma mnie porazić jakimś urokiem kiedy ją podniosę? Najpierw warto to zbadać. Podszedłem do upuszczonego przez mnicha zwoju i wyciągnąłem różdżkę. -Specialis Revelio - powiedziałem rzucając czar na zwój.
Pergamin, który upadł na podłogę nie wyglądał jak coś specjalnego, czy jednak był czymś ważnym? Rzucone przez Ciebie zaklęcie odkryło ukryty tekst. Paragraf, w którym po raz kolejny mogłeś zobaczyć imię i nazwisko wspomniane na obrazie wiszącym w głównej komnacie kapliczki. Nie miałeś jednak okazji wczytać się w dokładne słowa dokumentu, bo pokój, w którym się znajdowałeś cały aż zatrząsnął się w posadach, gdy z wielkim hukiem i przeraźliwym rykiem, przez zamknięte drzwi do środka wparowała ogromna mantykora. Zwierzę było rozsierdziałe i widocznie pragnęło krwi. Twojej krwi. Dębowe wrota, przez które monstrum wpadło, magicznie znów pojawiły się na swoim miejscu w jednym kawałku a Ty, zostałeś sam na sam z potworem w pokoju, który nie przepuszczał przez siebie żadnego dźwięku. Miałeś jednak jedną pożyteczną wiedzę - magia tutaj działała, a przynajmniej magia użytkowa.
Yuri
1. Decyzja jaką podjąłeś zaprowadziła Cię w to miejsce. Widząc stan mantykory raczej nie ma co się łudzić, że dasz radę załatwić z nią interesy pokojowo. Czas pokazać, z czego jesteś zrobiony.
Mechanika na dalsze posty:
Mantykora ma 350 punktów siły. Zadane jej obrażenia wpływają na ataki potwora i Twoją sytuację. Jest to jednak zwierzę mocno odporne na magię, więc nie każdy Twój atak zostanie uznany za udany nawet jeśli kości powiedzą inaczej. Po nieudanych próbach będziesz w stanie wywnioskować, które ataki działają na zwierzę i wtedy wynik kości będzie równał się wynikowi Twojego ataku. Koniec ingerencji uzyskasz albo pokonując potwora (zabierając mu wszystkie punkty siły), albo w momencie, gdy Twoje obrażenia będą zbyt poważne, byś mógł walczyć dalej.
Twój Atak: Siła Twoich poczynań określana jest tradycyjnie rzutem k100. 1-40 Atak nieudany kompletnie 41-65 Obrażenia dla mantykory wysokości Twojego rzutu -20 66-80 Obrażenia dla mantykory wysokości Twojego rzutu -10 80-95 Obrażenia dla mantykory wysokości Twojego rzutu 95-100 Obrażenia dla mantykory wysokości Twojego rzutu +5
Oprócz ataku przysługuje Ci oczywiście również szansa na obronę samego siebie. Jest ona zależna od kości k100 rzucanej przez Mistrza Gry na atak mantykory oraz od poniższych zależności.
Twoja obrona:
Atak mantykory w przedziale 1-45: Rzuć k6 na obronę. Wyniki 1-4 oznaczają sukces. Wyniki 5-6 to lekkie obrażenia Atak mantykory w przedziale 46-65: Rzuć kością k6 Wyniki parzyste oznaczają sukces. Wyniki nieparzyste - porażkę i lekki obrażenia. Atak mantykory w przedziale 66-85: Rzuć kością k100. Wyniki 1-40 to sukces, 41-70 - porażkę i ciężkie obrażenia, 71-100 porażkę i bardzo poważne rany - brak możliwości obrony przed następnym ciosem. Atak mantykory w przedziale 86-100: Rzuć kością k100. Wyniki 1-20 to sukces , 21-65- porażka i lekkie obrażenia, 66-90 - porażka i ciężkie obrażenia, 91-100 - porażka i bardzo ciężkie obrażenia. Zakres 66-100 nie pozwala Ci na obronę przed następnym ciosem potwora.
Modyfikatory: 1. Za każde 10pkt. z zaklęć przysługuje Ci przerzut dowolnej kości. W jednym poście możesz jednak przerzucić tylko na atak lub tylko na obronę!
Stan obecny: Pierwszy atak mantykory: 1 Życie mantykory: 350 Twoje obrażenia: 0
______________________
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
No i przez drzwi wpadła do mnie mantykora. Cóż - lepsze to niż smok. Mantykora przynajmniej nie może strzelać do mnie na odległość ogniem. Kiedy tylko pojawiła się wyczarowałem patronusa, by przekazać wiadomość. -Sprawdźcie nazwisko Barakiel Whitelight. Zaopiekujcie się Cassie i powiedźcie jej, że ją kochałem aż do końca - powiedziałem do świetlistej pantery śnieżnej, która po tych słowach ruszyła przez powietrze prosto do @Harmony Seaver. Ledwo to skończyłem musiałem uskoczyć przed ciosem łapą mantykory. Bestia mnie nie doceniła. Machnęła łapą od niechcenia więc bez problemu poradziłem sobie z zejściem z linii ciosu. Wiedziałem, że bestia jest odporna na większość czarów więc postawiłem na te, które przyzywają coś co zadaje obrażenia czysto fizyczne. Wycelowałem w jej twarz różdżką: -Mergio Chorus - powiedziałem, by chmara sporych rozmiarów ptaków rzuciła się na jej twarz oraz oczy tam gdzie skóra prawdopodobnie nie była gruba. Kto wie - może mi się poszczęści i nawet oślepią bestię?
Miałeś wyjątkowe szczęście, bo mantykora widocznie Cię nie doceniła, zaczynając walkę machnięciem potężnej łapy. Zrobiła to jednak dość leniwie i na szczęście udało Ci się uniknąć ciosu. Twój patronus wyleciał z kapliczki, prawdopodobnie docierając do swojego odbiorcy, ale miałeś teraz ważniejsze zmartwienie na głowie i raczej nie mogłeś usiąść na tyłku i czekać na odpowiedź zwrotną. Kolejną dobrą wiadomością był fakt, że Twoje ptaszki mocno poharatały twarz mantykory, choć nie oślepiły jej. Niestety to wszystko bardzo mocno rozwścieczyło potwora, który ruszył na Ciebie z wielkim impetem, zamachując się na Ciebie Twoim żądłem. Widać było, że nie przyszła tutaj się bawić, a raczej pozbyć problemu, którym byłeś Ty.
Yuri: Mantykora straciła nieco punktów siły, ale mocno się na Ciebie rozzłościła. Jeśli Twój następny atak będzie wystarczająco mocny (40pkt. obrażeń lub więcej), dalsza walka stanie się dla Ciebie dużo łatwiejsza.
stan obecny: Przenikliwość magii poza kapliczkę: 72 Oślepienie mantykory: 11 Atak mantykory: 76 Życie mantykory: 255
______________________
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Mantykora widać zauważyła, że nie jestem takim łatwym przeciwnikiem jakim mogłem się na początku wydawać i postanowiła tym razem przyatakować mnie swoją najgroźniejszą bronią czyli jadem umieszczonym w swoim żądle. Spodziewałem się tego i mimo, że nie miałem taktyki obrony moje ciało wytrenowane przez setki walk wręcz zareagowało automatycznie zupełnie niezależnie od mojej świadomej woli wykonując przetoczenie w bok przez bark tak, że żądło mnie ominęło w bezpiecznej odległości. Ponieważ ptaszki nie dały rady oślepić mantykory to teraz dla odmiany postanowiłem ją spalić. Jeszcze zanim wstałem wycelowałem różdżkę w mantykorę i krzyknąłem -Flagrantera Wyczarowując potężnego węża z ognia, który zaplątał się wokół ciała mantykory niczym anakonda. Miałem nadzieję, że podpali on futro oraz przede wszystkim bujną grzywę zwierzęcia, a nawet jeśli nie to chociaż poważnie je poparzy.
Atak żądłem pokazywał wściekłość zwierzęcia, ale na szczęście zgrabnie poradziłeś sobie z uniknięciem ciosu. Sprytnie postanowiłeś potraktować samicę ogniem, ale na Twoje nieszczęście nie zrobiło to na niej specjalnie wrażenia. Owszem, wokół roznosił się smród palonego włosia, ale tak naprawdę to niczego więcej nie zdziałałeś. Coś jednak się zadziało i nie umknęło Twojej uwadze, że mantykora kolejny atak wyprowadziła zdecydowanie słabiej. Powoli, bo powoli, ale opadała z sił, co mogło zwiastować szybki sukces w tej nierównej potyczce dla Twojej osoby. Mogły to być niestety równie dobrze tylko pozory. Zwierzę po raz kolejny zamachnęło się na Ciebie żądłem, celując raczej w zwalenie Cię z nóg na chwilę obecną.
Mechanika na dalsze posty:
Twój Atak: Siła Twoich poczynań określana jest tradycyjnie rzutem k100. 1-40 Atak nieudany kompletnie 41-65 Obrażenia dla mantykory wysokości Twojego rzutu -20 66-80 Obrażenia dla mantykory wysokości Twojego rzutu -10 80-95 Obrażenia dla mantykory wysokości Twojego rzutu 95-100 Obrażenia dla mantykory wysokości Twojego rzutu +5
Oprócz ataku przysługuje Ci oczywiście również szansa na obronę samego siebie. Jest ona zależna od kości k100 rzucanej przez Mistrza Gry na atak mantykory oraz od poniższych zależności.
Twoja obrona:
Atak mantykory w przedziale 1-55: Rzuć k6 na obronę. Wyniki 1-4 oznaczają sukces. Wyniki 5-6 to lekkie obrażenia Atak mantykory w przedziale 56-75: Rzuć kością k6 Wyniki parzyste oznaczają sukces. Wyniki nieparzyste - porażkę i lekki obrażenia. Atak mantykory w przedziale 76-95: Rzuć kością k100. Wyniki 1-40 to sukces, 41-70 - porażkę i ciężkie obrażenia, 71-100 porażkę i bardzo poważne rany - brak możliwości obrony przed następnym ciosem. Atak mantykory w przedziale 95-100: Rzuć kością k100. Wyniki 1-20 to sukces , 21-65- porażka i lekkie obrażenia, 66-90 - porażka i ciężkie obrażenia, 91-100 - porażka i bardzo ciężkie obrażenia. Zakres 66-100 nie pozwala Ci na obronę przed następnym ciosem potwora.
Modyfikatory: 1. Za każde 20pkt. z zaklęć przysługuje Ci przerzut dowolnej kości. W jednym poście możesz jednak przerzucić tylko na atak lub tylko na obronę!
Stan obecny: Poparzenia mantykory:23 Atak mantykory: 6 Życie mantykory: 178 Twoje obrażenia: 0
______________________
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Zwierzę znacznie zwolniło swoje ataki co mogło wskazywać na to, że szala zwycięstwa przechyla się na moją stronę. Problem w tym, że moje zaskoczenie na chwilę mnie rozproszyło i atak matykory sięgnął celu, jednak nie czułem żeby wyrządziła mi nim jakąś większą szkodę. Wręcz przeciwnie - jej atak przede wszystkim mnie zdenerwował. Teraz miała się dopiero zacząć prawdziwa walka. Obiecałem sobie, że jak skończę z mantykorą to dobiorę się do dupy mnicha, który zesłał na mnie to zwierzę. Wiedziałem już, że na matykorę działają przede wszystkim zaklęcia, które przywołują coś fizycznego co może ją uszkodzić w sposób konwencjonalny więc i tym razem postawiłem na takie zaklęcie. -Enaito! -krzyknąłem. Nad moją głową pojawiły się trzy widmowe ostrza, które pomknęły w kierunku słabego punktu mantykory - jej twarzy. -Poddaj się to oszczędzisz życie - krzyknąłem do zwierzaka.