Bianca i Lysander otrzymali swoje mieszkanie od ojca, który pomieszkiwał w nim za czasów studenckich. Ze względu na pochodzenie Zakrzewskich ich mieszkanie zostało urządzone częściowo po czarodziejsku, częściowo po mugolsku.
Kuchnia
Kuchnia jest umeblowana po mugolsku i byłaby bardzo ładna, gdyby nie to, że niemal zawsze panuje tu burdel nieład. Trudno ukryć, że ani Bianca, ani Lysander nie są fanami sprzątania (gotowanie też interesuje ich dość miernie), stąd milcząca zgoda ze strony obojga, na ten porządek (a raczej nieporządek) rzeczy.
Łazienka
O dziwo jest to jedyne pomieszczenie, w którym zawsze panuje względny porządek - nawet gdyby w całym domu był syf, kiła i mogiła to tutaj Zakrzewscy dbają o zachowanie zasad higieny. Łazienka jest przestronna i bardzo elegancka.
Salon
Salon jest urządzony dość minimalistycznie i nowocześnie, jedyny wyróżniający się element to duży kominek, który mimo mieszkania w mugolskiej dzielnicy udało się podłączyć do sieci Fiu (ach ten tata w Ministerstwie!). Na ścianach wiszą obrazy Bianci oraz zdjęcia rodziny i przyjaciół.
Pokój Bianci
Pokój musiał zostać magicznie powiększony, żeby dziewczyna pomieściła wszystkie swoje niezbędne przedmioty. Zaraz po wejściu widać bałagan artystyczny nieład. Ale nie dajmy się zwieść pozorom! Gdzieś w środku jest łóżko i chyba nawet szafa. Do pokoju Bianci się nie wchodzi. Nieliczni tam byli, Bianca ceni sobie prywatność, a przede wszystkim spokój podczas pracy. Jest zamykany na wszystkie możliwe sposoby. Nie da się ukryć, że nie widać w środku nic poza rozwalonymi w każdym kącie farbami, sztalugami, pędzlami, czy niedokończonymi pracami.
Pokój Lysandra
Lysander mimo nieszczególnego zamiłowania do porządku stara się utrzymywać go w swojej sypialni (ale nie oszukujmy się, idzie mu z tym dość opornie), która jest urządzona w bardzo minimalistycznym stylu i zawiera zarówno mugolskie (np. komputer) jak i czarodziejskie elementy. Na co dzień nie jest zamykany - Lys ufa Biance bezwarunkowo, ale po zamknięciu drzwi jest zabezpieczony dźwiękoszczelnymi zaklęciami. Na półce nad łóżkiem znajdują się zdjęcia Skarsgårdów i Zakrzewskich oraz przyjaciół.
Autor
Wiadomość
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Przychodząc tu, nie brała pod uwagę takiego scenariusza. Podejrzewała raczej, że albo rzucą się sobie do gardeł albo po pokojowej wymianie zdań ich drogi się rozejdą, tymczasem niebezpieczna bliskość – tak dobrze znana i wciąż pożądana – skutecznie odebrała jej siły i wszelkie argumenty. Szarpiąc się jeszcze przez moment, wreszcie stanęła i pozwoliła się objąć a po chwili sama oplotła rękoma chłopaka, przerywając pocałunek. – Nie powinieneś tego robić – powiedziała cicho, znajdując się w odległości może dwóch centymetrów od twarzy chłopaka – Lys, mam mętlik w głowie, ty pewnie też... nie możemy robić niczego pochopnie – zawahała się wyraźnie. W ciągu kilku sekund przez głowę brunetki przeszły wszystkie za i przeciw, a raczej świadomość moralnego kaca nazajutrz, aż wreszcie postawiła wszystko na jedną kartę. Była mistrzynią w rozdrapywaniu ran i podejmowaniu niekoniecznie dobrych decyzji, więc mimo wewnętrznego sprzeciwu nie miała nic do stracenia. – Dobra, jebać to – wydusiła na jednym wydechu, w sprawnym ruchu rzucając trzymaną na ramieniu torbę na ziemię. Później zarzuciła ręce Lysandrowi na kark, przyciskając stęsknione wargi do męskich ust i nie czekając na jego reakcję, opór, czy zgodę, naparła na niego ciałem, przyciskając chłopaka do ściany. Była niższa, lecz teraz nie zwracała uwagi na nienaturalnie odchylony kark i wspinanie się na palce, kiedy instynktownie jedna z dłoni zsunęła się po jego szyi na tors.
Ja też nie spodziewałem się, że to mogłoby się tak potoczyć - przecież rozpierający mnie żal jeszcze niedawno sprawiał, że nie chciałem z nią rozmawiać, a co dopiero myśleć o jakimkolwiek zbliżeniu, jednak teraz gdy już znalazła się w moich ramionach wszystko było inne - może nie tyle lepsze, co pełniejsze. Chciałem posmakować wszystkiego co utraciłem bez strachu przed konsekwencjami czy wyrzutami sumienia. - Sranie w banie, a nie żaden mętlik - rzuciłem nieoczekiwanie, zdziwiony, ze zareagowała aż tak spokojnie, chociaż zawiedziony, że tak szybko uciekła pozbawiając mnie smaku swoich ust. Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle zmieniła front, przylgnęła do mnie przyciskając do ściany. Bez chwili wahania i rozważenia tego, że na sto procent będę żałował mojej lekkomyślności zatonąłem w jej wargach. Jedną dłonią przygarnąłem ją do siebie, druga powędrowała w stronę jej pośladków. Całowałem ją z pasją, która mogłaby zniszczyć świat. Dawałem z siebie wszystko, tak jakby nie miało być następnego dnia. Każda pierdolona cząstka mojej duszy i ciała pragnęła jej - tu i teraz.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Podejrzewała, że będzie tego żałować na drugi dzień. W końcu, kto normalny rzucał się na swojego byłego, który jeszcze chwilę temu kazał spierdalać a kilka dni temu zwyzywał od najgorszych? Z drugiej jednak strony: stęskniła się za nim, jego ciałem, dotykiem, głosem. Obecnością, po prostu, i wiedziała też, że żałowałaby, gdyby tak zwyczajnie wyszła w tym momencie z tego pokoju. Chociaż wmawiała sobie, że nie może popełniać błędów, z pewnością nie tych samych co przez ostatnie lata, ten jeden raz mogła nagiąć swoją zasadę, głos, że jest słaba, tłumiąc wraz z zetknięciem się z wargami chłopaka. Odwzajemniała pocałunki, jeszcze chwilę powstrzymując się z zerwaniem z niego koszulki, kiedy poczuła jak coś weń pęka; bezsilność zmieszana z dziwnym rodzajem ulgi, że wreszcie jakoś wyprostowała męczącą ją sytuację (choć paradoksalnie sytuacja komplikowała się właśnie bardziej) popchnęła ciemnowłosą do czegoś, o co nigdy by się nie posądzała. Ściągając wreszcie maskę samodzielnej i silnej na pokaz, oderwała usta od warg Lysandra i spojrzała mu w oczy, zaledwie po kilku sekundach obejmując go mocno rękoma wokół pasa. Drobnym ciałem przycisnęła się do jego torsu a uścisk był zdecydowanie najsilniejszym, jaki kiedykolwiek zdołała mu zaprezentować; pełen wszystkich uczuć, które targały nią od ponad roku i była prawie pewna, że blondyn go zrozumie – czy nie tego od niej zawsze oczekiwał? Pokazywania prawdziwej siebie i równie prawdziwych emocji? Jednocześnie też przedłużała, nie chcąc się zbytnio śpieszyć a brać jak najwięcej się da z jego obecności, która w gruncie rzeczy mogła się już więcej nie powtórzyć.
Padme wtuliła się we mnie jak ktoś bezsilny, a ja poczułem się zdezorientowany - czyżby wprost okazała słabość? Nie mogłem w to uwierzyć - zawsze wolała uciekać niż prosto z mostu odkryć przede mną fakt, że nie zawsze radzi sobie ze wszystkim co nas otacza. Emocjonalność, która wiązała się z tą sytuacją rozrywała mi serce, bezustannie wchodząc w spór z chucią, przez którą miałem ochotę rozerwać ubrania kobiety w strzępy i zrobić z nią milion nowych i starych rzeczy. Czułem się rozerwany, lecz po chwili wahania przyciągnąłem ją do siebie godząc się na przytulenie, emocjonalną i przez to cholernie bolesną bliskość. Wytrzymałem tak zaledwie chwilę - rozdrapywanie ran działało na mnie paskudnie, więc próbując odreagować wrzuciłem emocje w kąt skupiając się na potrzebach ciała. Przeniosłem ją delikatnie na łóżku, wciąż jeszcze trzymając żądze na luźnych wodzach, powstrzymujących mnie od zdewastowania jej ubrań. Wpiłem się w jej szyję delikatnie wsuwając palce pod bluzkę. Nawet nie zauważyłem, gdy zabłądziły w stronę zapinki od stanika.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Nie chciała okazać przed nim słabości a przynajmniej nie większej, niż teraz, gdy tkwiła w jego ramionach. Wciąż przecież nie wiedziała na czym ich relacja stanęła - czy może Zakrzewski zapomniał o pałającej do niej nienawiści, czy może za chwilę postanowi wykopać ją z mieszkania - ale tym, czego była pewna, to to, że jutrzejszego poranka pożałuje swojej decyzji, niezależnie od ich potencjalnego wyjścia na prostą. Nie protestowała kiedy znaleźli się na łóżku i o ile w innej sytuacji miałaby pretensje, że przecież powinien ją wysłuchać niźli wsadzać jej ręce pod bluzkę, o tyle pamiętała, jak dawno nie była z żadnym mężczyzną. Na początku opornie i bez entuzjazmu przyjmowała pocałunki, ażeby w końcu jedną z rąk umieścić na jego karku, w zaczepnym geście ciągnąc chłopaka za pojedyncze kosmyki skręcające się u dołu. Drugą z kolei zawędrowała jeszcze niżej, na jego spodnie i zauważając, że nie musiała się szczególnie trudzić, parsknęła rozbawiona pod nosem. Nie była osobą, która czekała i biernie przyjmowała wszystko, co dawało jej życie, dlatego po krótkiej chwili przejęła inicjatywę; w stanowczym geście strąciła ręce Lysandra ze swoich pleców i ostrożnie zmusiła go do przewrócenia się na plecy. Usiadła na nim, w zwinnym geście pozbywając się niepotrzebnej koszulki osłaniającej męski tors, który zresztą w następnej kolejności zaczęła obsypywać drobnymi pocałunkami. Dopiero niżej, w okolicy brzucha, zatrzymała się na dłużej, przyciskając wargi - i zęby - nieco mocniej. Kiedyś nie miał z tym problemu, teraz nie wiedziała czy i jego gusta w tej kwestii się zmieniły.
Wiedziałem, że to zły pomysł, że w końcu będę musiał to skończyć, a przede wszystkim, że moralność tej sytuacji, gdzie zamiast wysłuchać tego co miała do powiedzenia zaciągnąłem ją do łóżka, była cholernie wątpliwa, niemniej jednak poruszałem się w swoich dawnych rewirach. W tym momencie nie byłem Lysem moralistą z Ministerstwa, ale tym pieprzonym smarkaczem, który masowo tracił punkty i rozkochiwał w sobie dziewczyny. Ale w tym całym rozkochiwaniu dziesiątek w głębi mojego umysłu pozostawała myśl, że tak naprawdę pragnę rozkochiwać tylko ją. Delikatność i siła tkwiące w jej wargach pobudzały całe moje ciało - gdy manewrowała w okolicach mojego brzucha poczułem jak okolice rozporka napinają się. Kurwa, jak mi cholernie brakowało tego co ze mną robiła. Nie minęły trzy sekundy gdy pożądanie osiągnęło tak silny poziom, że bez cienia jakiegokolwiek wahania zerwałem z niej bluzkę i stanik. Na moment przerwałem pieszczoty delektując się już niemal zapomnianym widokiem - nie byłem pewien czy na wyjątkowy magnetyzm tej chwili wpływał faktyczny widok, czy niepogrzebany sentyment, niemniej jednak nie mogłem pozbyć się dozy zachwytu, który wywoływał we mnie każdy fragment jej skóry, piersi, szyi. Chciałem widzieć więcej, ale przede wszystkim mieć jej więcej. Choć pieszczoty na linii brzucha sprawiały mi cholerną przyjemność to chciałem jeszcze raz zachłysnąć się widokiem jej oczu. Uniosłem jej twarz delikatnym gestem i przyjrzawszy się każdej, najdrobniejszej rysie jej twarzy zatonąłem w jej wargach. W tym samym czasie palce smagały jej piersi powoli schodząc w dół, aż ku rozporkowi.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Kochała jego dotyk i usta, zapach i ciało, kochała go w całości, fizycznie i psychicznie, chociaż wolałaby nie, ale już dawno zgubiła resztki rozsądku, mniej więcej w momencie, w którym jej bluzka upadała na podłogę. Pozwoliła mu więc na przejęcie kontroli nad sytuacją, bo nie miała nic przeciwko ku pieszczotom, za którymi tęskniła od ostatniego dnia, w którym się widzieli a kiedy przerwał, na powrót zamykając jej wargi w pocałunku, oplotła kark chłopaka rękami wokół. Przestała całować go delikatnie i z pewną dozą uczucia, która teraz ustąpiła miejsca pełnej pasji i pożądania emocji. Napierając lekko ciałem, zmusiła Lysandra do podniesienia się i zgrabnego zmienienia pozycji; usiadła mu bowiem na udach, długimi nogami obejmując go wokół, już bez spodni, które straciła niespodziewanie w międzyczasie. Z tej perspektywy mogła mu się przyjrzeć, jak i on mógł zrobić to samo. Z ukradkowych spojrzeń, rzucanych krótko między zmianami położenia doszła do wniosku, że wyglądał jeszcze lepiej niż pamiętała. Wydoroślał, na pewno, lecz i jego mięśnie pod wpływem regularnych treningów odznaczały się ładnie zarysowanym kształtem. Ciało ciemnowłosej z kolei nie ulegało szczególnym przemianom; wciąż była posiadaczką płaskiego brzucha, dużych, krągłych i jędrnych piersi, szerokich bioder. Długich włosów opadające na ramiona połyskującą falą, skóra zaś we wpadającym świetle mieniła się jakby była pokryta luminescencją i zdrowym blaskiem, jak wtedy, w Indiach. Ujęła jego dłoń i poprowadziła na dół, sama swoją zrobiła to samo przeciągając nieco kulminacyjny moment, ale przestała go całować, decydując się na spojrzenie mu prosto w oczy. Wiedziała, że nie było nic bardziej podniecającego.
Co czułem? Trudno powiedzieć, lecz reakcje mojej zewnętrznej powłoki było jednoznaczne. Dotyk w najbardziej czułym miejscu mojego ciała i przeciągłe spojrzenie, pełne dawno zapomnianej namiętności, doprowadziły mnie ostateczności. Nie wahając się ani moment, przerzuciłem ją lekko w taki sposób, że znowu znalazła się na dole. Nie było większej przyjemności niż przyglądanie się od nowa każdemu elementowi jej ciała, który mimo niezmienionej przez miesiące rozłąki faktury wydawał się jakby inny i piękniejszy. Nie mogłem czekać - pragnąłem każdego atomu, z którego była złożona, lecz mimo nieznośnego pożądania powstrzymałem się jeszcze na moment igrając ze samym sobą, jednocześnie starając się dać jej więcej niż zazwyczaj. Powoli przechodziłem od delikatnego smagania szyi, poprzez całowanie brzucha, aż wreszcie dotarłem do ostatniego skrawka materiału, który nas dzielił. Nie mogąc ściągnąć elementu bielizny, po prostu bezpardonowo go rozdarłem i złożyłem delikatny pocałunek w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się koronki. Po chwili do ust i języka dołączyły również palce. Igrałem z nią raz po raz przerywając pieszczoty, zwalniając i przyśpieszając. Zapewne mógłbym to rozgrywać godzinami patrząc na jej nieopisaną rozkosz, niemniej jednak byłem zbyt spragniony, więc w końcu (upewniając się uprzednio, czy Padme nie chce czasem się wycofać) wszedłem w nią siląc się, przynajmniej na początku, na delikatność i zachowując resztki rozsądku, które kazały mi iść na całość już od pierwszej sekundy.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Wszystko działo się zdecydowanie za szybko a sytuacja, która przybrała nieoczekiwany zwrot akcji, zdawała się nie mieć odwrotu. I ona zresztą nie zamierzała się teraz wycofywać, chociaż pewnie powinna, ale zdrowy rozsądek został skutecznie zagłuszony przez uczucia, chęć i żądzę, której dawno nie zaznała w swoim życiu. Nie oponowała, gdy koronkowe majtki rozerwały się i wylądowały na ziemi poprzedzone charakterystycznym dźwiękiem prucia materiału, nie stawiała też oporu, kiedy jego dłoń znalazła się w miejscu, w którym zdecydowanie nie powinno jej być drażniąc subtelnym muskaniem newralgiczny punkt w ciele każdej kobiety. Jednak poza uczuciami kierowała się przecież chęcią i przyjemnością, a wrodzony hedonizm, jedynie chwilowo stłamszony pod depresjo-podobnymi emocjami, zaczynał powoli wydzierać się z niewoli. Nawet jeśli miał to być rzeczywiście ich ostatni raz, to wolała na drugi dzień żałować, że z własnej głupoty więcej nie zazna tej przyjemności. Nie ukrywała już, że pragnie się znaleźć w jego ramionach, natychmiast a uparte wmawianie sobie, że seks jej zobojętniał w rzeczywistości zamieniało się w dziką żądzę i dążenia do niego z obsesyjnym uporem. Wyczuła, że tak jak ona, Zakrzewski nie zamierzał się wycofać, bo bezwstydnie potarła podbrzuszem o jego brzuch wcześniej nieco zmieniając swoją pozycję. Przywarła ustami do jego ciała, a kiedy wstrząsnął nią niekontrolowany dreszcz, wiedziała, że ma ją w swojej mocy jak dawniej i w tej materii nie zmieniło się między nimi nic. Nie czekała dłużej. Rozłożyła szerzej uda i pozwoliła mu wtargnąć w głąb, wyraźnie zresztą zaznaczając swoją niecierpliwość i domagając się siły i tempa. Gdy wkrótce odnaleźli właściwy płynny rytm, odpowiadała na każdy jego ruch, nie ustępując w niecierpliwej żarliwości. Jej źrenice rozszerzały się, gdy wsuwał się głębiej, ciało falowało i zamykało się wokół niego, aż wreszcie osiągnął ten punkt, poza którym nie było już odwrotu. Im głębiej docierał, tym bardziej się otwierała. Dobrze wiedziała, że osiągnęła już ten poziom szaleństwa, przy którym pozwala się na wszystko. Stęsknione ciała rządziły się jednak innymi prawami i zwykła chwila skupienia na rozkoszy poskutkowała równie szybkim końcem obu stron. Gdy opanowała oddech i zrozumiała co się właśnie wydarzyło, poderwała się na proste nogi, w pośpiechu zbierając porozrzucane ubrania. - Ja... przepraszam - wybełkotała i ubierając się niemal w biegu, szybko opuściła mieszkanie.