Witaj na igrzyskach! To znaczy w korespondencji. Spotykamy się ponieważ obydwoje byliśmy na tyle szaleni by pisać z kimś kogo nie znamy. No, przynajmniej na sam początek tego nie wiemy. Nie napiszę, że jestem beznadziejny w zaczynianiu konwersacji bo tak znajomości listownej nie powinno się później zapamiętać. O pogodę nie będę pytał bo sam widzę jaka jest, czyli zimno i ponuro. Ulubiony kolor to też nie jest dobry pomysł. Co powiesz na wymianę dziwnych rzeczy? Ja na przykład widziałem ostatnio zbroję patrolującą korytarz.
Niech chwalone będzie moje imię. Emm...czekam niecierpliwie na odpowiedź!
tak bardzo lubisz pełne niebezpieczeństw wyzwania? Nie chcę Cię gasić, ale spotykamy się, bo nasi (a przynajmniej mój) rozmówcy dziwnie zanikli. Nie wiem tylko dlaczego. Zastanawia mnie to od dłuższego czasu, może Ty mi odpowiesz? Czy taka beznadziejna ze mnie osoba do tajnej korespondencji? Zbroja patrolująca korytarz? Który? Nie mów, że to ten na pierwszym piętrze przy posągu centaura z kobietą. Widziałeś, jak porusza oczami? Zawsze mam wrażenie, że jeśli tylko się odwrócę, to rzuci na mnie czarnomagiczny urok. Dziwne rzeczy? Pamiętasz ostatnią imprezę? Gdy miał miejsce pokaz fajerwerków i wszyscy wyszli na zewnątrz, na niebie można było dostrzec postać na miotle, która robiła zdjęcia. To chyba jakiś skończony idiota, nie sądzisz? Myślisz, że to jakiś zakład?
Trudno wpaść na błyskotliwy, angażujący temat wraz z początkiem takiej rozmowy, prawda? Nie mam intencji Cię zanudzać, a już tym bardziej frustrować, więc taktycznie przerzucę to jarzmo na Ciebie (a tym samym nauczę się na przyszłość) - Co Cię najbardziej irytuje? Zacznijmy od gruntu, po którym możemy stąpać, co o tym myślisz ?
Nie mam pojęcia, nie ja zaczynałem. Wybór należał do ciebie, mogłaś/eś opisać jak minął ci dzień, opowiedzieć o swoich zainteresowaniach albo chociaż napisać jaki jest twój ulubiony smak lodów. Absolutnie cokolwiek. Brzmi pretensjonalnie, ale może znalazłby się jakiś punkt zaczepienia.
Z góry zakładam, że bycie pretensjonalnym nie będzie nas interesować, czy tak?
Każdy stały punkt w przestrzeni może posłużyć jako zaczepienie, choć osobiście wolę uniknąć w tej roli zimnej kawy, bo też nie przepadam.
Aczkolwiek wydaje mi się, że mogę zgadnąć, dlaczego miałeś nieprzyjemność się z nią spotkać.
Obowiązki pożerające minuty, podczas których jest jeszcze gorąca, mogą być przyczyną?
Jeśli tak, to podpisuję się pod narzekaniem obiema rękami.
Zastanawiam się, jakie pytanie zadać, żebyśmy lepiej się poznali, choć podobno tylko 7% treści przekazujemy za pomocą słów, reszta to ciało i ton głosu. Całkiem więc możliwe, że nawet zdradzając swoje największe sekrety wciąż nie będziemy wiedzieli o sobie nic. Mogę jedynie zgadywać, czy czytając to podniesiesz brew, czy jednak się uśmiechniesz – równie dobrze moglibyśmy się nawzajem okłamywać cały ten czas i nikt by się nawet nie domyślił, gdzie leżały kłamstwa.
A czy prawda jest bezwzględnie tylko jedna, czy również może zależeć od punktu widzenia? Co z innymi wymiarami? Co, jeśli cofniemy się w czasie i zmienimy bieg wydarzeń? Czy jedna prawda może wykluczyć inną?
To wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi.
Jedyną prawdą jest fakt, że zimna kawa nie powinna mieć prawa istnienia.
Nie istnieje prawda niosąca treść absolutną, relatywizm to jeden z moich ulubionych poglądów. Mogę Ci też powiedzieć, że jest nieskończenie wiele wymiarów, a to z kolei niesie nieskończenie wiele prawd, co sprawia, że możemy zakładać w nich kompletnie przeciwstawne jak i kompletnie identyczne prawdy... Mogłabym tak w nieskończoność, ale pewnie wolałbyś już opowieści o zimnej kawie. Choć swoją drogą chętnie porozmawiałabym o cofaniu się w czasie i zmienianiu biegu wydarzeń – co byś zmienił, gdybyś miał taką możliwość? Ja, prawdopodobnie, wszystko. P.S. Kiedy się podpisałeś z góry ślepo założyłam, że to dokładnie twoje imię, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że mogłeś przecież kłamać. P.S2. Czy pomyślałeś właśnie, że jestem kobietą?
Niecodzienne zainteresowania, przyznaję. Sam nie mam o tym pojęcia, wiem jedynie tyle co każdy inny przeciętny i niczym się nie wyróżniający osobnik, chociaż staram się nie być ignorantem. Ogólna wiedza o świecie bywa przydatna. Chętnie posłuchałbym Twoich teorii, nawet jeśli nie zrozumiałbym ani słowa.
Staram się nie myśleć o tym 'co by było gdyby'. Przecież i tak nie mamy wpływu na przeszłość, która często boli. Jedyne co możemy, to wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski.
Przyjąłem, że jesteś kobietą w dokładnie taki sam sposób, w jaki uznałaś, że mogę mieć na imię Matthew.
Nie wydałeś mi się niewyróżniającym się osobnikiem, wręcz przeciwnie. Moje teorie mogłabym wykładać naprawdę śmiertelnie zanudzająco długo, więc pozwolę sobie zapytać Cię o coś, o co samą mnie niegdyś zapytano podczas pierwszego spotkania: „O czym mógłbyś opowiadać w nieskończoność?” – z jakiegoś powodu wydaje mi się lepiej skonstruowane niż banał pytania o hobby. Starając się nie gdybać okazujesz się moim zupełnym przeciwnieństwem, bo mi czasem wydaje się, że nie robię nic innego prócz powielania możliwych scenariuszy. I mimo, że się z Tobą zgadzam odnośnie wyciągania wniosków, chciałam dowiedzieć się trochę mniej oczywistej rzeczy – cofając się w przeszłość tworzymy nową linię czasu bez możliwości powrotu do poprzedniej. Nigdy nie możesz być jednak pewny, co zastaniesz w teraźniejszości, gdy zmienisz przeszłość. Mimo to, podjąłbyś ryzyko?
Proszę, nie bądź Williamem. To imię ma dla mnie przeszłość. Czy mógłbyś być z powrotem Matthew, nawet jeśli naprawdę to niczego nie zmienia?
Jestem typem słuchacza. Jeśli miałbym opowiadać w nieskończoność, to chyba tylko o tym, co mi się w życiu nie udało i to tylko pod warunkiem, że odbiorcą tego monologu byłbym ja sam. A skoro zakładamy, że moglibyśmy zmienić przeszłość... Nie powinienem tak mówić, bo to okropnie niemoralne, ale zaryzykowałbym utratę absolutnie wszystkiego, co mam teraz, jeśli mógłbym zmienić bieg wydarzeń. Mam tylko nadzieję, że nie byłbym świadomy poprzedniego (aktualnego) życia, ze względu na wyrzuty sumienia, które zapewne nie pozwalałyby mi spokojnie spać.
Jestem skłonna to zrozumieć, choć wypunktowywanie błędów nie zawsze przynosi spodziewany skutek. Błędnie zakładamy, że przypomnienie sobie o nich da nam jakąś lekcję, a wizje przeszłości często nie dają nic, prócz poczucia zawiedzenia samym sobą. Patrzenie w przyszłość jest bardziej efektywne.
Wszystko co dobre jest niezdrowe, nielegalne lub niemoralne.
Zasugerowałeś, że Twoje życie teraz nie tylko nie jest tym, co sobie wyobrażałeś, ale też nie możesz go zmienić, ze względu na sumienie, czy tak?
Musisz pamiętać, że ty jesteś swoim własnym sędzią, po prostu wymyślmy inne zasady.
Równocześnie nie możemy być pewni, że to drugie życie byłoby lepsze od teraźniejszego. Może wcale nie byłoby tak kolorowo, jak sobie wyobrażamy, a właśnie te wyidealizowane wyobrażenia ciągną nas w dół. Zawiłe i zdradzieckie sprawy. Mieszają nam w głowach. Za dużo czasu i myśli, bezsensownych rozważań. I dlatego ze wszystkich sił próbuję skupić się na tym co jest, a nie co mogłoby być. Wierzę w efekt motyla.
Niezauważone i niewykorzystane szanse bolą najbardziej.
Oczywiście, że nie ma powrotu i zaśmiecanie głowy pustym kontentem to wyłącznie strata czasu, ale gdyby nie gdybanie, prawdopodobnie nie pisalibyśmy teraz ze sobą. Całkiem możliwe, że ktoś pomyślał kiedyś: „Ciekawe, co by było gdybym wsadził sowie list w dziób?”
Dlatego właśnie nie odważę się powiedzieć, że nie możemy zmienić czasu – na dobrą sprawę nie wiemy nawet, czy istniejemy naprawdę, póki ktoś tego nie obali. Wiedza opiera się na przypuszczeniach, jak sądzisz?
Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że rozumiesz mnie bardziej, niżbym chciała. Efekt motyla jest tu chyba najbardziej przerażającym odnośnikiem – mówi przecież, że nawet najdrobniejsze zmiany prowadzą do zupełnie innych wyników.
Jutro potoczy się zupełnie inaczej, jeśli dziś napiszemy do siebie jedną literę więcej, niż chcieliśmy.
Są bezsensowne, bo niczego nie wnoszą. Na nowo rozdzierają częściowo zabliźnione rany. Zostawiają nas w urojeniach. Mącą w głowach. Te głosy, szepczące z tyłu głowy, które co rusz przypominają o popełnionych błędach. Utrata psychicznego zdrowia nie jest tego warta.
Jesteś pewny, że absolutnie niczego nie wnoszą? I tak, nie jestem prawdziwa. A właściwie jestem zarówno prawdziwa i nieprawdziwa w tym samym momencie, jak kot w pudełku z trującym gazem. Lubię o tym myśleć globalnie - dla rozmówcy zawsze znajdujemy się we wszystkich możliwych stanach zanim nie otrzyma od nas listu. To tak, jakbyś pisał z nieskończoną liczbą kobiet. Poznajesz je wszystkie, w każdej możliwej sytuacji, aż wykończą Cię urojenia...
Nie jestem prawdziwa. Dopóki nie otworzysz pudełka.
To brzmi jak bajka. Jak niespełniony sen. Zresztą cały nasz magiczny świat brzmi jak mugolskie opowieści dla dzieci. Jednocześnie jak baśń i jak złudzenie. Nawet mógłbym być Księciem. Tylko co to za Książę, który jest niehonorowy, chciałby ucieć od obowiązków i żałuje, że zamiast pokonać smoka pozwolił mu zjeść Księżniczkę? Marny. Wmawiam sobie, że tak po prostu miało być. To się kłóci z motylową teorią, a wręcz jest totalnie sprzeczne. Czy wszyscy jesteśmy pełni niezgodności?
Może to jakaś zła klątwa, rzucona przez rozzłoszczoną czarodziejkę. Czym zawiniłem? Podejrzewam, że próżnością. Chciałbym was wszystkie.
Ja wierzę, że wszystkie księżniczki, które zostawiamy na pożarcie, w końcu same pokonują smoka. Złe decyzje są niczym więcej niż wycinkiem rzeczywistości, ponad którą musimy się wznieść, żeby widzieć szerzej. Musiało tak być. Nie mamy władzy w przeszłości, ale w przyszłości już całkiem wystarczającą, żeby żaden żal nas nie zastraszył. Nie ma drzwi, serc i oczu, które da się zamknąć bezpowrotnie. Kto powiedział, że musimy być jacyś? Że musimy robić coś, co będzie miało kształt? Sens? Kto to definiuje? A co, jeśli we wszystkim się pomyliliśmy? Światło było falą. Aż stało się cząstką. Skoro ono może być jednocześnie najbardziej konkretną i niekonkretną materią, dlaczego nam nie wolno? Nie zamykaj się w ramach. W nieskończoności dostaniesz nieskończoność. Ale ja nie jestem prawdziwa.
Zupełnie nic nie zrozumiałem. Ale tak już jest, nie da się zrozumieć wszystkiego. Widzisz, kiedy państwo króla Cefeusza zostało zniszczone przez potężne burze, władca postanowił złożyć w ofierze okropnemu potworowi morskiemu swoją najstarszą córkę, Andromedę. Przypięto ją nagą do skały. I kiedy wydawało się, że to było jedyne wyjście z sytuacji, dziewczynę uratował Perseusz, syn boga. Bardziej do niej pasował, prawda?
Well, to zależy. Musiałbym wiedzieć więcej o księżnice i samym potworze.
Pytasz, czy pasował do niej bardziej, niż potwór? Życie ze swoimi własnymi demonami bywa o wiele ciekawsze, niż uciekanie się do najłatwiejszych rozwiązań. Ja chyba wolałabym potwora. Życie. To jest generalnie dziwny twór. Ucieka przez palce tylko wtedy, kiedy je gonisz w chorym pędzie. Kiedyś powiedziałam pewnemu człowiekowi, że konsekwencją względności czasu jest to, że jedynym sposobem na zatrzymanie go, jest bycie błyskawicznym – i choć wolałabym nie wspominać, dlaczego to w ogóle powiedziałam, konkluzja wydaje się być całkiem oczywista. Może nikt nie dostrzeże twoich błędów, jeśli popełniłeś je zbyt szybko nawet dla swojego wzroku? Dajmy księżniczkom odpocząć i choć raz skłońmy głowy w stronę tych potworów.
Już chciałem zgrywać bohatera. O moich błędach wie cały świat, chociaż prawdopodobnie nie uznają tych akcji i postępowania za życiowe potknięcia.
Długo zastanawiałem się skąd ten Węgielek. Bardzo długo. Mugolskie sprawy są mi dość odległe, ale chętnie bym o tym posłuchał. Strasznie mi imponujesz wiedzą i sposobem bycia.
Będę w Hogsmeade, powiedz tylko kiedy.
Najpierw zobaczysz moje plecy i mnóstwo rozsypanych literek.
Skąd pomysł, że chciałabym się spotkać? Czyżby dlatego, że podałam Ci w listach miejsce spotkania? Bardzo słuszne założenie i, oczywiście, gratuluję spostrzegawczości. Niedługo zaczyna się rok szkolny, wolałabym uniknąć tłumów. Przyszły czwartek, siedemnasta. Doceniam, że lubisz muzykę. I zagadki. Linia najmniejszego oporu zawsze pozostawia nas w stagnacji. P.S. Nie opowiem Ci o mugolskim świecie, bo dawno temu przestał być dla mnie interesujący tak, jak ten magiczny. A to już jest temat na dyskusję, na którą powinieneś zarezerwować więcej czasu, niż tylko jedna kawa.