Ciemny i oszczędnie wyposażony. Za kanapę robi stare łóżko nieznanego pochodzenia, przystrojone charakterystycznymi, rosyjskimi nakryciami. Nie brak tu podniszczonych, kwiecistych i zniszczonych zdobień, które wprowadzają przytłaczający, tęskny nastrój za wschodnimi regionami. Zimno bijące z nieszczelnych okien usilnie przeganiane jest przez słabo tlący się ogień w kominku. Zazwyczaj bezskutecznie.
Kuchnia
Kuchnia, jak i reszta mieszkania, zdaje się należeć do skansenu, przedstawiającego życie na kresach wschodnich. Kaflowy piec pełni główną rolę w przygotowywaniu posiłków. Podpalany odpowiednim strumieniem płomienia z różdżki, niemal wciąż doskonale działa. Stary drewniany stół, czy połamane klamki w szafkach, zupełnie nie zniechęciły Fyodorovą, by zachować właśnie takie wyposażenie. Jakby się zdawać mogło, jedynym mankamentem jest brak ciepłej wody w kuchennym zlewie - ale przecież to nic, czemu nie byłby w stanie zaradzić sprawny czarodziej.
Sypialnia
Jedynie w sypialni temperatura bywa wyższa o dwa do trzech, stopni. Na co z resztą właścicielka przeważnie długo narzeka. Pomieszczenie to zostało starannie ozdobione dywanami ściągniętymi wprost z odległej Rosji. Zdobią one nie tylko podłogę, ale jak można było się spodziewać - i ścianę. Bo czym byłby dom Rosjanki bez niego? Dodatkowym, wartym uwzględnienia elementem są zaklęcia, silne strzegące tą część domu. Jako, że to właśnie w sypialni Fyodorova przechowuje najdroższe futra i najbogatsze błyskotki, to też starannie obwarowała całość magicznymi, dodatkowymi urokami.
W sumie, cieszył się z tego, w jaki sposób potoczyła się cała sytuacja. Był przekonany, że w właściwy sposób pomógł Zil (choć martwiło go nieco, że nie wiedział co to miało na celu). Przy okazji, dostał zaproszenie wspólne picie wódki, a wiadomą rzeczą było, że Scorp takiej okazji nie przepuści. Zwłaszcza, że ostatnio zaszył się w domu i oprócz wypadów do pracy albo sklepu, nie robił niczego innego jak siedzenie na dupie i nic nie nie robienie. Jego życie uczuciowe wręcz przestało istnieć, z przyjaciółmi też się nie widywał, nie wspominając już o tym, kiedy ostatnio był na jakiejś imprezie i coś pił, więc kilkanaście kieliszków z Rosjanką na pewno mu nie zaszkodzi. Nie dość, że Dear darzy ją sympatią, to jeszcze Fyodorova jest jedną z niewielu kobiet, które chłopak uznaje za godne partnerki do picia - nie ma co owijać w bawełnę, trudno było doprowadzić ją do "zgonu". Trzeba przyznać, że jej uśmiech był dla niego rzadkością, dlatego widząc ją rozbawioną, wewnętrznie poczuł się lepiej, zwłaszcza, że nie był do końca pewny, czy ta idzie pić z nim dla przyjemności, czy w ramach odwdzięczenia się za pomoc. - W takim razie, chyba jednak się skuszę - oznajmił, uśmiechając się delikatnie. On również zauważył, że sprytnie to rozegrała, jak to na Ślizgonkę przystało. Zarówno też, zdawał sobie sprawę ile lat różnicy jest między nimi, ale całkiem świadomie użył słowa "młodzież". Owszem, na karku już prawie dwudziestka, ale jednak nadal te "naście" na końcu, prawda? Po chwili jednak, zwrócił uwagę na to, jak nerwowo porusza się Zilka, łapie go za przedramię i dokądś teleportuje. Wiedział, że to ze względu na grubasa, który właśnie wyszedł z Trzech Mioteł i o mało co nie trafił dziewczyny. Całe szczęście, chybił, a Rosjanka wyjątkowo szybko zareagowała na jego obecność, przenosząc ich do Doliny Godryka. Domyślił się, że pewnie pójdą do jej mieszkania, ale o nic nie pytał. Widząc, że ciemnowłosa chce ruszyć już w drogę do domu, stanął przed nią i położył dłonie na ramionach, na znak, że ma chwilę poczekać. Oczekiwał wyjaśnień i nie wiedział, czy je otrzyma, a jak ta zacznie go rozpijać, może zapomnieć o tym, by zapytać ją o całą sytuację. Fakt, że znacznie przewyższał ją wzrostem sprawił, że Scorp poczuł się pewnie na swojej pozycji, stanowczo zadając jej pytanie: - Kim był ten facet, po co miałem mu wlać eliksir nasenny i dlaczego był zdolny do tego, by rzucić w ciebie zaklęciem?
Wszystko rozgrywało się w nerwowej atmosferze okraszonej kilkoma niespokojnym uśmiechami i niezdrowo przyśpieszonym krokiem. Byli już w Dolinie Godryka, ale dla pewności Fyodorova chciała znaleźć się we wnętrzu swojego domu – wiedziała, że mężczyzna może jej teraz szukać, a Dolina była bardzo popularnym miejscem, gdzie wiele osób miało oczy dookoła głowy. Chciała czym prędzej znaleźć się w pozornie bezpieczniejszych czterech ścianach, by uniknąć konsekwencji w postaci mniej udanych umknięć przed groźnymi zaklęciami. W pierwszym momencie, gdy Scorp ją nagle wyprzedził, chciała po prostu mrukliwie go wyminąć, nie dając nawet dość do słowa. Chłopak jednak bardzo skutecznie stanął przed nią, uparcie żądając wyjaśnień. Zadarła głowę do góry, nieustraszenie utrzymując kontakt wzrokowy. - Teraz? – Zapytała dość oschłym tonem, jednak widząc nieodparty upór i domyślając się, że zapewne nie przepuści ją na krok dalej, jeśli ta nie powie co jest grane, poddała się. Nerwowo rzuciła wzrokiem na okolicę, notując, że najprawdopodobniej są tu naprawdę sami – a przynajmniej to obiecywała pogrążona w leniwym mroku, uliczka na której się znajdowali. - To handlarz – zaczęła mówiąc bardzo cichym tonem, szybko wyrzucając z siebie wszystkie słowa. – Nim się zobaczyłam z tobą, wymieniłam się z nim towarem. Ten głupi chuj dał mi mniej niż powinien. Ale nie w tym główny problem. Zaczęłam się z nim wykłócać, więc rzucił na mnie jakimś cholernym zaklęciem i zabrał z kieszeni co tylko tam miałam. Chyba nie wiedział jak to otworzyć – powiedziała obracając w dłoni coś złotego i okrągłego, przypominającego znicz. – Inaczej nie trzymałby w kieszeni krwi jednorożca. O prawdziwej cenie przedmiotu domyślił się zapewne, gdy tylko go stracił. Nawet idiota zorientowałby się, że gra musiała być warta świeczki, skoro ciemnowłosa posunęła się do kradzieży w środku dnia, w zatłoczonym barze. Oczywiście Fyodorova nie mogłaby zabić jednorożca dla jego krwi, w końcu ich śmierć przynosiła dla kłusownika coś na kształt pół życia. Niemniej takiego rodzaju towar był ogromnie cenny i pożądany. Tym samym pojawiało się pytanie, skąd w ogóle znalazły się w lesie plamy tej krwi,którą starannie wyzbierała, ale na to już nie była w stanie odpowiedzieć. Przynajmniej nie na razie. Aczkolwiek, planowała kręcić się w tej okolicy, by pozyskać więcej cennej substancji, jakkolwiek nie było to teraz niebezpieczne, a co z całym tym przedsięwzięciem mogło się wiązać – może i byłaby w stanie rozwikłać, kto lub co, stoi za wydobywaniem krwi. - No więc już wszystko wiesz, chodź – skinęła na niego głową, wymijając go i czym prędzej drepcząc w stronę podniszczonego domu. Oczywiście domyślała się, że Dear może mieć więcej pytań, jednakże próbowała przeforsować, że jeśli już musi je zadawać – to znacznie lepiej będzie, jeśli to uczyni za grubymi ścianami jej chaty.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
Scorp nawet częściowo zaczął się domyślać, kim musiał być ten facet. Jednak, jego domysły, czy to rzeczywiście handlarz, nie mogły pozostać tylko domysłami, dlatego musiał się upewnić. Chciał to zrobić na ulicy, od razu, ze względu na to, że wydawało się, jakby byli sami. Z jego pamięcią nie było najlepiej, a jakby zaczął z nią pić, to najpewniej zapomniałby o sprawie i byłby nieświadom tego, po co tak w ogóle pomógł Fyodorovej. - Tak, teraz. - Uparty i stanowczy był przez całe życie, więc widząc niezadowolenie dziewczyny, nawet nie pomyślał o tym, żeby jakkolwiek odpuścić jej wyjaśnienia. Z uwagą wysłuchał tego, do ma mu do powiedzenia, i tak jak podejrzewał - Zilya robiła z nim interesy, a on był wobec niej nieuczciwy. Cały zarys sytuacji był dla niego jasny i przejrzysty. Teraz, nawet cieszył się z tego, że jej pomógł, zwłaszcza, że zdawał sobie sprawę, jak bardzo Rosjance musiało zależeć na przedmiocie. Gdyby było inaczej, na pewno nie decydowałaby się na taką akcję, w bardzo popularnym i przy okazji zatłoczonym barze. - Masz szczęście, że jesteś mądrzejsza od tego głupiego chuja i odzyskałaś to, co twoje - powiedział tylko, wreszcie schodząc z drogi i zmierzając do domu Zil. Szczerze mówiąc, nie zastanawiał się za bardzo nad tym, jak może wyglądać jej mieszkanie. Chyba nie miał jeszcze okazji, by przypuszczać, jak jest urządzone i w jakim stanie się znajduje. Mimo tego, gdy wszedł do środka, nie zdziwił się jakoś bardzo. Pewnie każdy kto jej nie zna powiedziałby, że to zwykła melina, ale Scorpius stwierdził, że gdyby nie miał wyboru co do tego, jak będzie wyglądał jego dom, na pewno odnalazłby się w takim wnętrzu. Miało w sobie taki specyficzny klimat. - Wiesz, nawet mi się tutaj podoba - oznajmił, rozglądając się po salonie. Miał nadzieję, że nie odbierze jego komentarza jako kpinę, bo mówił szczerze. Styl mieszkania odzwierciedlał według niego całą Fyodorovą i to było w nim wyjątkowe.
Podobało się jej, że tak po prostu zrozumiał, iż musiała odzyskać skradziony przedmiot, że co więcej, uważał to za słuszne rozwiązanie. Chyba dlatego te parę lat temu polubiła jego towarzystwo, sam nie był święty, jakoś się rozumieli. Fakt, że był uparty pozwalał też wyjaśniać automatycznie takie sytuacje jak ta przed chwilą, do Fyodorovej zawsze trzeba było odrobiny uporu, nie była lekką osobowością. Nim przekroczyli próg domu, musiała zdjąć kilka zaklęć, które chroniły ją przed niechcianymi gośćmi. Być może była to przesada w takiej okolicy, jak Dolina, może wyniosła za dużo przyzwyczajeń z sybiru, a może biorąc pod uwagę jej kontakty, było to całkiem rozsądne podejście. Kolejnymi zaklęciami rozpaliła światło w przyciemnionych kloszach, czarodziejskich lamp. Wyciągnęła z kurtki butelkę alkoholu, a następnie zrzuciła z siebie zbędne w tej chwili, puchowe odzienie. Ponownie została w bordowym swetrze i ciemnych spodniach, przerzuciła włosy na bok, nadając im nieco ogłady. Nie, tym razem nie podejrzewała go o fałszywe komplementy. Chyba dlatego, że jej pomógł - automatycznie działało to na korzyść tego co mówił. Po prostu odbierała wszystko wiarygodniej. A może to alkohol? - Nie przywykłam do takich opinii - nie tylko dlatego, że mało kto podzielał jej gust, ale i dlatego, że rzadko miewała gości. - Ale to dobra odmiana, dzięki. Przywołała z kuchni szklanki i napój, który nadawał się do zmieszania z mocnym trunkiem. Nalała odpowiednie ilości, jedną porcję biorąc dla siebie, a drugą podając Scorpiusowi. Nie ruszając się o krok, a nadal stojąc naprzeciw niego, oparła się o skórzany fotel, który miała za plecami. Uderzyła swoją szklanką o tą, którą to on trzymał, w celu przybicia niewypowiedzianego toastu. - Dzięki - powtórzyła dostanie, obserwując go, tym razem nie odnosząc się już do krótkich komplementów, a do sytuacji z baru, gdzie gdyby nie jego interwencja, nie odzyskałaby swojego przedmiotu. Liczyła, że domyśli się, iż naprawdę docenia to, że jej pomógł w tej krótkiej chwili. Zawsze działała w pojedynkę. - Jestem teraz twoim dłużnikiem - Zauważyła, wypowiadając to raczej w niepoważnym, odrobinę figlarnym tonie, rozbawiona tym, w jakim znalazła się położeniu, podsycona alkoholem, gdzieś krążącym w jej krwi. Fyodorova z długiem wdzięczności - niecodzienny widok.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
Rozumiał zachowanie dziewczyny, dlatego nie widział w tym niczego złego. Pewnie jakby i jego dotknęła taka sytuacja, próbowałby jak najszybciej odzyskać skradzioną rzecz. Tamten facet nie miał prawa jej wtedy omamić. Scorpa nawet zdziwił sam fakt, dlaczego grubas tak postąpił. Jeśli Fyodorova powiedziała mu całą prawdę, co świadczyło o tym, że była uczciwa wobec tamtego mężczyzny, to tamten typ to po prostu oszust i kłamca. Nie sądził, że jest aż tak przezorna i zabezpiecza swój dom stosem zaklęć. Później jednak przypomniał sobie, że Zilya robi nie byle jakie interesy, a jeśli ma więcej takich "kumpli", jak ten z Trzech Mioteł, to słusznie zabezpiecza się przed niechcianymi gośćmi. Widząc, że Rosjanka pozbawia siebie zewnętrznego odzienia, i on poszedł w jej ślady i zdjął bluzę. Nie było najgoręcej, ale Scorpius i tak uznał, że skoro zaraz zacznie pić, tak gruba warstwa ubrań będzie niekonieczna. Dear wziął pod uwagę, że dziewczyna uzna jego komplementy za nieszczere, bo choć chłopak często obdarzał nimi ludźmi, to jednak nie zawsze były one w pełni prawdziwe. - Nie sądziłem, że taka z ciebie barmanka - powiedział, spoglądając na szklankę, którą właśnie mu podarowała. Przybił toast i wypił prawie całą zawartość naczynia. Wódka była tak słabo wyczuwalna, że drink smakował mu bardziej jak sok. Tak czy siak, takie połączenie było dla niego w porządku, choć on preferował takie, w których to alkohol był najbardziej wyeksponowany. - Nie musisz mi dziękować. Wiem, że gdybym to ja potrzebował twojej pomocy, ty też byś mi pomogła - stwierdził i skwitował wszystko machnięciem ręki. Naprawdę uważał, że to drobnostka. Z drugiej strony też, cieszył go fakt, że Fyodorova docenia jego gest. - Zawsze możesz to nadrobić i się jakoś odwdzięczyć - odpowiedział, uśmiechając się i siadając na fotelu. - To co planujesz? Upić mnie czy tylko lekko omamić? - spytał, podając Zil pustą już szklankę, pokazując jej tym, że oczekuje kolejnej porcji alkoholu.
Ewentualną słabość jej mieszanki wódki z sokiem można wytłumaczyć jedynie tym, iż takie mieszanki nieczęsto serwuje, a chyba po prostu chciała być dobrą gospodynią i założyła, iż chłopak będzie wolał ten mocny trunek jednak rozwodnić - w końcu tak robiła lwia część społeczeństwa. Widzą jednak, że ten wypił na raz wszystko, uznała, że nie ma co się bawić w barmanowanie, skoro idzie jej to kiepsko. - Zauważyłam, że większość woli w ten sposób - wzruszyła ramionami, a następnie po prostu przywołała prostym zaklęciem słoik ogórków. Bo na wschodzie, jak powszechnie wiadomo, wódkę właśnie nimi się zagryza. Dlatego przy następnej kolejce, zamiast słabego soku, delektowała się przełamaniem kwaśnymi ogórkami. Praktycznie jakby była w domu! Oczywiście posunęła też przegryzkę chłopakowi, bo tak naprawdę nie wiedziała, co on, po takim czasie pracy w barze, lubi pić i w jaki sposób. Oczywiście skinęła głową na jego sugestię, iż sama także by mu pomogła. W obecnej chwili - bez dwóch zdań. Jeśli chodziło o wdzięczność wobec kogoś, Fyodorova była śmiertelnie honorowa. Czasem też próbowała spłacać dług na dziwny sposób, rzec by można, w naturze (ha! wcale nie tak, jak się wydaje!), otóż próbując w ramach podzięki wcisnąć świeżo stworzone szaliki z lisów, czy fikuśne czapki z miękkiego króliczego włosia. Nie wszyscy byli zachwyceni, jak łatwo można się domyślić. - Jak wymyślisz w jaki sposób mam nadrabiać, to przyjmę każde zadanie. Przechyliła głowę, obserwując chłopaka zajmującego miejsce na fotelu, jakby rozważała, czy rzeczywiście woli go upić, czy tylko omamić. Wzięła butelkę i ponownie dolała mu wódki, zakładając, że tym razem weźmie sok w takiej ilości, w jakiej sam sobie chce. - Upity nie będziesz specjalnie przydatny, a co gorsza, możesz mi niespodziewanie gdzieś tu zasnąć i będę musiała się jeszcze głowić, co z tobą zrobić - odparła wciąż niepoważnym lekko tonem, a wbrew planom, nalała mu całkiem sporą dawkę alkoholu. Może nie wiedziała gdzie następuje granica między omamieniem, a upiciem? - A zawsze myślałam, że to źli europejscy chłopcy próbują upić dziewczęta, widać w starciu ze wschodem wszystko staje na głowie - zauważyła, odwołując się do stwierdzenia, że to ona kogoś tu będzie próbowała omamić. Zupełnie odwrotnie ponoć układały się role. Co by jednak rzeczywiście zbyt realistycznie planu upicia Scorpa nie wdrążać, sama zaraz wypiła swoją porcję trunku, aby zbyt trzeźwą na tej mini imprezie nie pozostać. Skoro już mowa o pijaństwie i omamieniach, to lepiej w dwójkę!
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
jako, że długo czekałaś, to chociaż masz długiego posta ;-;
Scorpius nie należał do lwiej części społeczeństwa. Lubił czuć, co pije, nawet jeśli kompletnie mu to nie smakowało. Przy okazji, odnosił też wtedy wrażenie, że tempo picia jest szybsze, a dla niego - lepsze. Widząc jej minę, przewrócił oczami, ale nie sądził, żeby Zilya to zauważyła. Jej mieszanka była dobra i dobrze dobrana pod względem proporcji, ale on zwyczajnie nie był fanem przesadnie słodkich drinków. - Jak widać, nie zaliczam się do większości - zauważył, obserwując ruchy Rosjanki. Wbrew pozorom, mimo tego, że pracował jako barman już dostatecznie długo i nabył nieco wiedzy na ten temat, nie lubił zbytnio wyszukanych rzeczy, więc zazwyczaj pozostawał przy klasycznej wódce bez dodatków, czasami sięgając po coś innego. Zatem, bez większego namysłu, złapał za wódkę i ogórki. Może nie pochodził ze słowiańskich terenów, ale w kwestii picia alkoholu wydawało się, jakby rzeczywiście tak było. Gdyby nie wiedział, jak bardzo jest honorowa, to zapewne by jej nie pomógł (i tak by pomógł, tylko sobie to wmawia!). Owszem, sympatia jaką ją darzył odegrała znaczną rolę w jego decyzji, ale oprócz tego był również świadom, że pozytywne relacje z Fyodorovą mogą mu na dodatek przynieść sporo korzyści. Nie żeby miał w planach jakkolwiek ją wykorzystać (bo niestety tak to zabrzmiało). Twierdził raczej, że jeśli będzie potrzebował pomocy, Zilya mu pomoże, a przez to, że dotrzymuje słowa, nie ucieknie, gdy Scorp o tę pomoc poprosi. A nawet jeśli Zil nigdy w żaden sposób mu się nie odwdzięczyła, i tak nie żałowałby swojego wyboru. Przyjaciołom w potrzebie powinno się wspierać, a jakby nie patrzeć, to Scorpius traktował ją jak przyjaciółkę. Może i nie zwierzali się sobie ze swoich największych sekretów, ale od czasu Hogwartu zawarli sojusz, a to całkowicie mu wystarczało. - Och, to nie tak, że musisz nadrabiać - powiedział przekonującym głosem. - Uznaj tę usługę za bezpłatną. - Wcale nie oczekiwał, że otrzyma coś w zamian. Nie chciał się do tego przyznać, ale zrobił to, bo zwyczajnie ją lubił. I owszem, sporo ryzykował, zwłaszcza, że nawet nie wiedział, co wlewa temu facetowi i w jakim celu, ale dzięki niemu Zil odzyskała to, co do niej należało. Widząc, że dolewa mu kolejnej porcji wódki, uśmiechnął się, wcale tego nie ukrywając. - Ja raczej dziwnie reaguję na nadmiar alkoholu. Nie jestem śpiący, nie tracę świadomości tego, co się dzieje, nie rzygam, ani się nie przewracam. Jedyne co robię, to zaczynam się śmiać i gadać okropne głupoty, no i przy teleportacji mogą się pojawić pewne komplikacje, ale ogółem jest spoko - oznajmił, dając jej, nieco nieświadomie, do zrozumienia, że jeśli Rosjanka mu ten alkohol zaproponuje, on na pewno nie odmówi. Zresztą, on potrafił wyznaczyć sobie granicę i doskonale wyczuwał moment, kiedy wiedział, że jeśli wypije jeszcze jeden kieliszek, może zrobić coś ze wcześniej wspomnianych rzeczy. Kiedyś, niekoniecznie miał aż tak dobre wyczucie, przez co kilka razy zaliczył "zgona", ale im starszy się stawał, tym jego organizm lepiej reagował na trunki. - Tak, ale to ja jestem gościem, a to ty jesteś z Rosji. Gdybym to ja przyjmował ciebie w moich skromnych progach, zapewne byłbym tym "złym europejskim chłopcem" - wyjaśnił. On też średnio widział różnicę pomiędzy byciem zbitym z tropu a upitym, zwłaszcza, że te dwa stany, przynajmniej u niego, nie były tak oczywiste. U innych było to widoczne, czarne na białym, ale on, niezależnie od ilości wypitych napojów z procentem, zachowywał się tak samo. Widząc, że i Rosjanka niczego sobie nie odmawia, tym razem to on chwycił za butelkę stojącą na stole. Zaraz po tym, jak dziewczyna wlała w siebie zawartość swojego naczynia, uzupełnił go ponownie, płynnym ruchem nalewając sobie i jej wódki. Trochę zamierzenie, trochę nie, znacząco przyspieszał tempo, ale nie sądził, żeby dziewczynie to przeszkadzało. Przez chwilę siedział w ciszy, po czym spojrzał na nią i zapytał, próbując jakoś rozpocząć konwersację. - Tak w sumie, to co dziś robiłaś w Trzech Miotłach?
Przepraszam Cię za okropne spóźnienie :c teraz się mogę trochę opóźniać z odpisami, bo kiepski okres
No tak, pewnie miał nosa, zakładając, że ewentualna pomoc Zil, może mu późnej w jakiejś formie zaprocentować. Pod tym względem była wyjątkowo słowna. Najwyraźniej było to elementem jej szalonej, dalekowschodniej kultury. Chyba była całkiem zaskoczona jego ciągłym dość trzeźwym podejściem do sytuacji z odrabianiem przysługi – naturalnie, nie narzekała. Jednak uniosła brew, obserwując znajomego. - A już myślałam, że rzucisz mi wyzwaniem niczym ze szkolnych czasów – zauważyła, szczególnie, iż sama użyła słów „każde zadanie”, niemniej jednak, odpowiadało jej to, że Scorp póki co nic nie chciał w zamian. W ogóle istniało prawdopodobieństwo, że kiedyś tam o tym zapomni i w ogóle wszystko umrze śmiercią naturalną. O, to dopiero wygodne. - Ja łagodnieję. Kiedy się upiję, podobno nie mam mordu w oczach i nie warczę na wszystkich wokół – zauważyła, przypominając sobie słowa jednej z osób, z którą wypiła więcej niż jeden kieliszek. Niektórzy lubili ją upijać, bo stawała się po prostu znośniejszym człowiekiem. Nie mogła zaprzeczyć. Zwróciła jednak uwagę na jego słowa, zapewne poprzez alkohol z lekkim opóźnieniem. - Problemy z teleportacją? Cholernie sprytny sposób żeby zostać na noc – zauważyła śmiejąc się pod nosem, zastanawiając jednocześnie, czy Scorp odwiedzając swoje koleżanki zawsze mówi o tym, jaki powrót do domu mógłby być dla niego niesamowicie niebezpieczny. Swoją drogą – wcale tam nie miała nic przeciwko żeby sobie tu został. Przecież byli takimi dobrymi znajomymi! A znajomym trzeba sobie pomagać. Na przykład, gdy muszą przenocować. A przy tym są przystojni. - Przyszłam Cię odwiedzić. Miałam ochotę na twoje towarzystwo – Wypiła kolejną porcję alkoholu, przechodząc po pokoju, jakby rozważała, które miejsce chce zająć. Tak naprawdę była w trzech miotłach, w dużej mierze poprzez chęć przeczekania aż pojawi się mężczyzna, który ukradł jej cenne rzeczy, ale w tej chwili nie miało to najmniejszego znaczenia. Wersja z chęcią zobaczenia Scorpiusa też była prawdziwa - przynajmniej od momentu, gdy przypomniała sobie, że on tam pracuje. W tej chwili, w głowie Fyodorovej szumiał alkohol, a po głowie kołatały słowa o „złym europejskim chłopcu”, które brzmiały tak dobrze i tak ładnie komponowały się jej z kolegą, który to znajdował się właśnie na jej kanapie. Zatrzymała się za fotelem, który zajmował Scorpius, oparła się rękoma o tylne oparcie, nachylając się zza pleców swego gościa. Wychyliła się stamtąd by sięgnąć jego dłoni i zabrać z niej jego pusty kieliszek. Nim jednak dokonała tego przejęcia, zdążyła jeszcze z tej znacznej bliskości, nieśpiesznie rzucić ostatnie słowa. - Chyba Ci tym nie pokrzyżowałam planów? - Zapytała na moment zastygając w tejże skomplikowanej pozycji, by usłyszeć odpowiedź na to, jak miała nadzieję, retoryczne pytanie.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
spokojnie, jestem cierpliwa, zwłaszcza przy takich fajnych sesjach, jak ta <3
- Chyba jestem już za stary na takie rzeczy - stwierdził z nieco nietęgą miną. Jakby nie patrzeć, to już dwadzieścia cztery lata na karku. Jednak, pomimo swojego wieku, wyglądał akurat wyjątkowo młodo. Nieznajomi zawsze dawali mu co najwyżej dwadzieścia dwa, z czego mógł się tylko cieszyć. Bo kto nie chciałby wyglądać na młodszego niż się jest? A co do tego odwdzięczenia się - było bardzo spore prawdopodobieństwo, że Scorp nie będzie niczego od niej chciał. Na przykład, nawet jeśli potrzebowałby z czymś pomocy, może zapomnieć, że Zilya jest w stanie mu ją zaoferować i zwrócić się do kogoś innego. Ale to tylko hipotetyczne myślenie, a rzeczywistość może okazać się inna. Na pewno jednak nie musi martwić się o to, że przy każdym ich spotkaniu Dear będzie o tym wspominał. - Dla mnie i tak jesteś miła, więc nie muszę cię upijać - oznajmił wesoło, dolewając jej jednak kolejną porcję alkoholu. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że Fyodorova nie jest przyjaźnie nastawiona do ludzi. Łatwego charakteru to ona nie ma, sam się kiedyś o tym przekonał. Przecież, nie od początku ich relacja była taka pokojowa. Do tej pory świetnie pamięta, jak Zil zniszczyła mu miotłę, tylko dlatego, że jedna z jej współlokatorek liczyła na zbyt wiele ze strony Scorpa. I nie, Rosjanka nie zrobiła tego w ramach zemsty, bo przyjaźniła się z tamtą dziewczyną. Zrobiła to tylko dlatego, że przez kilka dni tamta zalewała się łzami, przez co nie dawała jej spać. Temu kto był przyczyną tego płaczu, Zilya nie mogła popuścić, w końcu Dear zafundował jej kilka nieprzespanych nocy. Właśnie w takich okolicznościach się poznali. - Jesteś pierwszą z moich koleżanek, które zauważyły ukryty przekaz, brawo - powiedział, śmiejąc się z bystrej uwagi dziewczyny. Nie miał w planach zostawać na noc, a co za tym idzie - wcale nie chciał przez to powiedzieć, że ma taki zamiar, bo jak się upije, to będzie miał kłopot z powrotem do domu. Ale, noc jeszcze młoda, a alkoholu nie ubyło zbyt wiele, więc ta ich impreza różnie może się skończyć. Miał nadzieję, że jeśli za dużo wypije (on i jest kontrola czasem nie działają...) i będzie zmuszony zostać u niej, przynajmniej nie będzie aż tak niechcianym gościem. - Wiesz, ja też się stęskniłem - wyznał, przegryzając wargę i uśmiechając się po raz kolejny. Jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie. Przyłożył kieliszek do ust i obserwował każdy jej ruch, jak porusza się po pokoju i szuka dogodnego miejsca. Gdy tak teraz się jej przyjrzał, stwierdził, że jest naprawdę bardzo ładna. Nie wiedział, czy to przez wypity alkohol wzięło go na takie refleksje, czy przez jakieś inne czynniki, ale na pewno wiedział, że raczej nie powinien myśleć teraz o niej pod takim względem. Jeszcze go przyłapie na tym, że się jej przypatruje. W końcu, z wielką zresztą trudnością, skierował wzrok na co innego. Przez to też, zdziwił się nieco, gdy kątem oka dostrzegł jej bordowy sweter. Bez wahania zabrała mu z rąk pusty kieliszek, którym bawił się od kilku dobrych chwil. Odchylił głowę, dzięki czemu na jego szyi ukazało się dość pokaźne jabłko Adama. Podniósł rękę do góry, chcąc przechwycić naczynie, po czym zapytał: - Czy ty mi właśnie odcinasz dostęp do alkoholu?
Była bardzo zadowolona ze swojego pomysłu - połamania Scorpiusowej miotły. Okropnie mu się to należało, bo to przez niego, finalnie nie mogła spokojnie spać w swoim dormitorium. I chociaż później musiała użerać się z Scorpiusem, konfliktem jaki z nim rozjuszyła, to może ostatecznie nie wyszło to na złe? Tak strasznie go wtedy nie lubiła, miała ochotę mu złoić ten zarozumiały tyłek. Nawet teraz, gdyby sobie przypomniała, jaki okropny był wtedy, to jeszcze gotów byłaby go wygonić z domu - bogom dzięki, zupełnie o tym od jakiegoś czasu nie pamiętała. Zmarszczyła nieco brwi, na słowa, iż dla Scorpiusa jest ona zawsze miła. W alkoholowym upojeniu ciężko było jej rozsądnie ocenić te słowa - czuła jednak, że chyba miał rację. I wcale nie napawało ją to radością, powinna była zachowywać w stosunku do niego znacznie większy dystans. Właściwie, dlaczego o tym zapomniała? - Świetnie, od teraz będę Ci przypominać, o tym, że ja na pewno nie jestem miła - odparła trochę buntowniczym tonem, jakby zasugerował jej, że jest kimś w stylu uroczej puchonki. O nie, Zilya Fyodorova była bardzo waleczną osobą, która pluła jadem na wszystkich wokół tylko dla sportu. - Żadna na to nie wpadła? No tak, już w Durmstrangu miałeś beznadziejny gust do kobiet, aż mi się przypomniało, jak cholernie głupia była ta laska wyjąca po nocach za Tobą - aż o wszystkim sobie automatycznie przypomniała, naśmiewając się z gustu znajomego. One wszystkie były głupie - na coś liczyły, a przecież on się bawił. A może te dziewczyny domyślały się jak świetną wymówką jest ta teleportacja, jak wszystko mogło się skończyć? Jak często milczały, cicho zgadzając się na to, by po prostu został? Najwyraźniej Fyodorova miała zbyt niewyparzony język na tak subtelne gry. Tylko, że z drugiej strony, mówiąc o teleportacji, wcale nie chciała by wyszedł. Była zła na siebie. Zła, że w chwilach, gdy robił te rzeczy, na które pewnie reagowało wiele dziewczyn, na te gesty, jak zagryzanie ust, coś czuła. Wiedziała, że to alkohol miesza jej w głowie, albo przynajmniej tak próbowała sobie to wytłumaczyć. Przecież nie była byle jaką, głupią małolatą, która tłumnie leci za tym co robią inni. Nie była tą dziewczyną wyjącą za nim w dormitorium. Tylko czemu tak dziwnie ciepło się jej zrobiło, gdy poczuła, że ją obserwuje? Zastygła, gdy podniósł rękę, przejmując swój kieliszek, który ona także wciąż trzymała. Tkwili moment w tej dziwnej pozycji, gdy ona stała pochylona nad nim, a on z zadartą głową, patrzył na nią mówiąc coś o alkoholu. - Czemu miałabym Ci czegoś odmawiać? - Nie bardzo wiadomo, czy sama szukała odpowiedzi na to pytanie, które chyba było próbą przywrócenia się do trzeźwości, czy naprawdę mówiła tylko o odcinaniu alkoholu. Jej myśli były bardzo nieskładne i kiedy stała tak dość blisko, jej wzrok mógł niespokojnie wędrować, to ku jego oczom, to ku ładnie wyrzeźbionym rysom twarzy, na przygryzionych ustach zakończywszy. Była to zaskakująco piekąca walka z rodzącymi się, niespokojnymi pomysłami. Wszystko rozgrywało się tak długo. A dziewczęta w dormitoriach, właśnie przez takie chwile płakały. Puściła kieliszek, pozostawiając go w dłoniach Scopriusa. Stanowczo odeszła, bo przecież wiedziała co robi i czego chce. Stanęła bliżej stolika, jak diabła, unikając spojrzenia Szkota. - Kończy się - odkaszlnęła i niemrawo powiedziała o stanie butelki, gdy podniosła ją i długo dość odkręcała zakrętkę, z podejrzanym zainteresowaniem się w nią wpatrując. Choć bardziej myślami siedziała w pytaniu, dlaczego stała tyle przy jego fotelu, czemu nagle czuła się w obecności chłopaka tak niespokojnie ciepło, i finalnie - po co w ogóle właśnie stamtąd odeszła?
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
Patrząc z perspektywy czasu, nie uważał, żeby zniszczenie tamtej miotły było tragedią na rangę światową, ale gdy był nastolatkiem, quidditch stanowił dużą część w jego życiu. Wraz z wiekiem, to zamiłowanie się wypalało, dlatego teraz całe zdarzenie wspomina raczej z uśmiechem na twarzy. Oczywiście, nie od zawsze była dla niego miła, ale odkąd zawarli ten sojusz, czy jak to nazwać, ich relacja była raczej pozytywna. Na jej uwagę, że od tego momentu będzie w bardziej dosłowny sposób pokazywać, jak bardzo trudny i nieznośny ma charakter, zrobił minę, którą nijak da się opisać - widać jednak było, że nie wyraża ona zadowolenia. Tak czy siak, ten komentarz przemilczał - jeśli Zilya chce zwiększyć ten dystans pomiędzy nimi, niech to robi. Choć, musiał przyznać, że dziwnie byłoby mu teraz znów zacząć dokuczać sobie nawzajem. Może dlatego, że nabrał już przekonania, że jak Fyodorova chce, to potrafi być miłym człowiekiem. - Oj tam, od razu beznadziejny? - zmarszczył brwi i dodał po chwili: - Bez przesady, nie każda była tak tępa - Faktem było, że jeśli Scorp upatrzył sobie jakąś ładną dziewczynę, pech chciał, że często jego wybranka nie błyszczała inteligencją. Może on sam nie jest jakiś nadto mądry, ale laski na które trafiał to była jakaś porażka. I to nie był ten jeden przypadek z dormitorium Zil - później pojawiało się jeszcze mnóstwo takich jak ona. - Proszę nie krytykować mojego gustu do kobiet, ostatnio jest nieco lepszy - powiedział obrażony, krzyżując przy tym ręce. Właściwie, to ze Scorpiusem nie zawsze było tak, że się nimi bawił. On, na przykład, zabierał je na kawę albo obiad, a one już sądziły, że niebawem poprosi je o rękę. A to, że nie chciał się z nimi wiązać usprawiedliwiał tym, że nie nic do nich nie czuł. Tak naprawdę, to w takim poważnym związku był tylko raz w życiu (nie licząc takiego, w którym był jak miał około szesnastu lat). I może byłby nadal, jeśli jego dziewczyna nie wymarzyłaby sobie podróżowania po świecie. Zresztą, na pewno nie zrealizowałaby tego planu, jeśli przed wyjazdem dowiedziałaby się, że jest z Dearem w ciąży. Warto również napomknąć o tym, że Szkot do tej pory nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie wiedział dlaczego, ale instynktownie zawieszał na niej wzrok, mimo tego, że co chwila przypominał sobie że wcale nie powinien tego robić. Miał wrażenie, że już dziewczyna wyczuła to, jak ją obserwuje, a znając ją i jej bezpośredniość, niedługo może zapytać go, dlaczego tak często to robi. I co on jej wtedy odpowie? - Nie wiem - odpowiedział po chwili namysłu. To było bardzo dobre pytanie, z jednej strony proste i dosadne, z drugiej jednak, nie potrafił udzielić na nie odpowiedzi. Chłopak też nie wiedział, jak je zinterpretować - czy odniosło się tylko do alkoholu, który w tamtym momencie przestał cokolwiek znaczyć, czy teź nawiązywał do czegoś innego? Myśląc o tym wszystkim, wpatrywał się w nią nieco niewyraźnym wzrokiem. Wiedział też zarówno, że i ona o czymś myśli. Może zabrzmi to nieco narcystycznie, ale był przekonany, że tym czymś był on sam. Nagle, Zil pospiesznie zabrała ręce z oparcia fotela, kieliszek pozostawiając w ręce Scorpa. No tego na pewno się nie spodziewał. Gdy stanęła bliżej stolika, znów na nią spojrzał i domyślił się, że teraz unika jego wzroku jak ognia. Widział też każdy jej ruch, to jak długo wpatruje się w butelkę wódki, jak długo odkręca zakrętkę i jak bardzo stara się nie zwracać na niego uwagi. Trochę zbyt długo siedział i wpatrywał się w nią, myśląc o tym wszystkim, bo na jej uwagę odpowiedział dopiero po chwili: - Dobra, to dopijmy te resztki i będę się zbierał. - Niepewnie i powolnie odstawił na stół kieliszek, który ściskał w dłoni od dobrych parunastu sekund. Tym razem nie podniósł na nią wzroku, choć bardzo go korciło.
A jednak wciąż ją bawiły jego grymasy, kiedy delikatnie mu dokuczała, jak choćby w tej chwili, sugerując jakże zły gust do kobiet. Oczywiście nie mogła wiedzieć czy wszystkie, czy tylko te co widziała, były beznadziejne - w końcu owszem, byli kumplami, ale też nie takimi, którzy codziennie widywali się, aby wymienić parę słów o podbojach łóżkowych (zwłaszcza, że raczej jednostronnych). To też Fyodorova zagryzła usta, co by głośno się nie zaśmiać na te jego głośne protesty. - Nie, nie, póki nie zobaczę przy tobie jakiejś mądrzejszej od przeciętnego głumochłona, to nie uwierzę - trochę dalej się z nim droczyła, wcale tak naprawdę nie wiedząc, jak to dokładnie sytuacja u niego pod tym względem wyglądała. O, bo takie ciekawostki jak chociażby zmajstrowanie komuś dziecka, to dopiero była niezwykła nowina! Niewiarygodne, że tak niecodzienna wieść pozostawała schowana gdzieś pod dywanem, a nie na językach wszystkich wokół. To było tu głównym problemem - krótkie słowa "nie wiem" zawisły pomiędzy nimi, stanowiąc nie tylko odpowiedź Scorpiusa, ale i Zilyi. I może znalezienie lepszej reakcji utrudniał alkohol, a może i głęboko odrzucała te wszystkie cicho nasuwające się odpowiedzi, szepczące do jej ucha, zagłuszane podpowiedzi, próbujące egzekwować jej opamiętanie. Oczywiście, że myślała o nim, w tych krótkich minutach, gdy powolnie zajmowała się odkręcaniem butelki, a później zmierzaniem do stolika, gdzie stał zarówno jego, jak i jej kieliszek. Myślała o tym wszystkim co chciałaby zrobić, a już szczególnie o tym, dlaczego nie powinna - i bynajmniej nie były to rozważania w kategoriach moralnych, bo wszakże tego typu sprawami na pewno się nie przejmowała, a wyłącznie z perspektywy możliwości upodobnienia się do jednej z tych, co później rozpaczają. - Dobra. - Skwitowała konkretnie, odkręcając wreszcie ten cholerny korek i nalewając zamaszystym ruchem dłoni, do dwóch kieliszków, trochę przy tym rozlewając. Zabrała z blatu swój, uniosła na znak toastu, wypijając jego ostatnią zawartość. Alkohol paląco rozlał się po jej organizmie, lecz jej już od pewnego momentu cały czas było gorąco. Więc dopili, więc to była ta chwila, w której miał spadać. A mimo to, Zilya twardo stała obok fotela, na którym siedział chłopak, a także stolika, tym samym, swym ułożeniem, niby nieświadomie, blokując jedyną drogę do wyjścia. Odstawiła powolnie kieliszek na blat, palcami leniwie przesuwała po skórzanym ramieniu fotela, które zajmował chłopak. Znów wbiła w niego wzrok, na przekór wszystkim ostrożnym myślom, najwyraźniej zgłuszonym ostatnim łykiem wódki. - Jeśli się pośpieszysz, to może nawet zdążysz na błędnego rycerza - zauważyła teoretycznie zgadzając się z tym, że powinien się zbierać, mimo to nie przesunęła się ani o krok, wciąż blokując drogę, sugerując tym zupełnie odmienne, od tego co powiedziała, oczekiwania. Tym razem nie spuszczała z niego wzroku, czekała, aż wstanie, czy zrobi cokolwiek.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
Wiedział, że to zwykłe droczenie się, ot co. I nie wiedzieć dlaczego, ale zawsze wkurzały go takie złośliwości, z jednym jedynym wyjątkiem, którym była dziewczyna znajdująca się obok. Owszem, może i nie byli aż tak dobrymi kumplami, żeby widywać się codziennie, ale nawet jeśli byliby, wbrew pozorom temat podbojów łóżkowych, przynajmniej ze strony chłopaka, obszerny by nie był. Bo mimo tego, że miał powodzenie u płci przeciwnej, nie każdą nowo poznaną dziewczynę zapraszał do siebie. Co więcej - takie przypadki zdarzały się sporadycznie. - W takim razie, chyba do końca życia zostawię cię w przekonaniu, że bytuję z samymi półgłówkami. - Sam nie wiedział, czy chciał podkreślić fakt, że jest skazany na same tępe dziewczyny, czy może powiedzieć przez to, że żadnej dziewczyny to on szybko nie znajdzie. Ale właściwie, obie opcje były w jakimś stopniu prawdziwe, więc Zilya ma wolę drogę do interpretacji jego słów. O dziecku on sam nawet nie wiedział. Cath wyjechała z dnia na dzień, a w momencie poronienia, sama dowiedziała się o ciąży. Od tamtego momentu minęło trochę czasu i Roots zdążyła nawet zawitać w Londynie u rodziców, przez co natknęła się też na Deara. Chłopak z teorii powinien był być na nią zły, przecież wyjechała sobie od tak, nie dając żadnego znaku życia. Ten jednak powitał ją z otwartymi ramionami i nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby móc się na nią gniewać. Ale o dziecku mu nie powiedziała, po czym znów wyjechała. Nie miał pojęcia, czy to alkohol na tyle mieszał mu w głowie (nim się tez usprawiedliwiał), bo w chwili gdy wypowiedział te krótkie "nie wiem", myśli miał podobne do tych, które kołotały się w głowie Rosjanki. Równie nieodpowiednie, niemoralne. Próbował je z siebie wyrzucić i w jakiś sposób myśleć o czym innym, ale kiedy siedziała praktycznie na wprost niego, przez co jego wzrok automatycznie kierował się na nią. I jak tu teraz przestać myśleć? Całe szczęście, ze spokojem przyjęła fakt, że Dear zamierza zaraz wracać do domu, napełniając przy tym oba kieliszki. Wzniósł swój, idąc w ślady Fyodorovej, i wypił jego zawartość. Przyjemne ciepło nieco przyćmiło to uprzednie zakłopotanie, więc znów na nią spojrzał. A Zil patrzyła też na niego, przez co złapali kontakt wzrokowy. Kurwa. - Ach, nie wydaje mi się też, żebym był na tyle pijany, że nie mógłbym pokusić się o teleportację... - powiedział, machając przy tym ręką i podnosząc się z fotela. Pech chciał, że jedną ze stóp umiejscowił w niespecjalnie sprzyjającym czemukolwiek miejscu, przez co nieco gwałtownie pochylił się w bok, próbując złapać równowagę. Jako podporę wykorzystał o głowę niższą Zilyę - bardzo delikatnie, ale jednak, położył dłoń na jej ramieniu, układając nogę w normalnej pozycji i nareszcie stając w pionie. Gdy zorientował się wreszcie, że stoi bardzo blisko niej, zabrał pospiesznie rękę, udając że spogląda wgłąb mieszkania. Ostatecznie, przypomniał sobie, w jakim celu w ogóle wstał. Przecież, miał już sobie pójść. I zapewne zrobiłby to, gdyby nie to, że - choć drobnej postury i znacznie niższa od niego - towarzyszka skutecznie torowała mu drogę. Spojrzał na nią z góry, marszcząc przy tym brwi i robiąc przy tym minę, która dosadnie przedstawiała jego niezrozumienie. A może, tak naprawdę wszystko świetnie rozumiał, tylko wmawiał sobie, że jest inaczej?
Rzeczywiście jego słowa o bywaniu z samymi półgłówkami śmiało mogła dwojako interpretować. I tak naprawdę, jedynie jak mogła na to zareagować - to unieść brwi w lekkim zdziwieniu. Prawdopodobnie bardziej spodziewała się jakiejś złośliwej odpowiedzi, a tymczasem usłyszała, coś co dało jej do myślenia, że może chłopakowi ostatnio nie układa się w prywatnym życiu zbyt idyllicznie. Zabrakło czasu, by do tej pory o to zapytać. I to, swoją drogą, chyba też nie była chwila, w której chciała go o to wypytywać. Historia o dziewczynie, która poroniła, wyjechała, wróciła, nic nie powiedziała i znów wyjechała, była chyba ponad wyobrażenia Fyodorovej o popapranym charakterze większości Angielek. Ale w sumie, co ona tam mogła wiedzieć. W jakiś sposób nadal pozostawała jedną nogą na zapyziałej Syberii, gdzie takie problemy były jej cholernie odległe, tam wszystko było boleśnie proste. Nigdy też sama nie znalazła się w takim położeniu, prawdopodobnie więc, nic mądrego by Scorpiusowi na tą historię nie odpowiedziała - może lepiej więc, że póki co pozostawała poza jego świadomością. Chwila, w której chłopak pierw zapewniał o tym, że może się teleportować, później się potyka i niespodziewanie opiera o nią, minęła w mgnieniu oka. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, znów poczuła się definitywnie mniej pewnie - i ciężko stwierdzić czy powodem tego było wyłącznie nagłe wylądowanie Scorpowej ręki na ramieniu Zil, czy oby nie sam fakt, że znów znajdowali się bardzo blisko siebie. Czuła się mała. I nie tylko dlatego, że miała niemalże komiczne metr sześćdziesiąt wzrostu (co na standardy Hogwartu robiło z niej niemalże goblina), ale też dlatego, że jego wzrok odbierał jej nutę pewności siebie. Znów czuła się pogubiona w tym, co błyskawicznie rozgrywało się w jej głowie. Nie lubiła odczuwać słabości, ale wiedziała, że w tym momencie narasta w niej ta, względem uroczego (nie przypominała sobie, żeby wcześniej o nim myśląc używała tego przymiotnika) chłopaka stojącego naprzeciw. Opuścił dłoń z jej ramienia, wzrokiem wędrując gdzieś po pomieszczeniu i ona na moment uciekła, patrząc gdzieś na ułożenie butelek za jego plecami. Wróciła spojrzeniem ku jemu, gdy wyczuła, że ten spogląda na nią z góry z pełnym niezrozumieniem. Ona też nie pojmowała co właściwie w tej chwili się działo, nie mogła jednak ignorować tego, że coś tu ewidentnie miało miejsce. I może tak naprawdę nie było to nic złego? - Pewnie nie - odparła cicho, a jednak wystarczająco dobitnie, by dać do zrozumienia, że już od dawna nie rozmawiają o tym, czy są możliwości, aby wrócił do siebie, a o tym, czy oby na pewno chcą, żeby to zrobił. Patrzyła na niego, czując bardzo dziwny przypływ chęci do ryzyka. Może trochę, jakby była na polowaniu? Ta dziwna alegoria miała tu jakiejś uzasadnienie. A to było coś, na czym się znała. Nieśpiesznie powędrowała dłonią z oparcia skórzanego fotela na rękę chłopaka, przesuwając po niej wzdłuż, aż dotarła do jego nadgarstka - tam też uchwyciła go, a następnie przesunęła jego rękę mniej więcej w to samo miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowała. Och, przecież to wszystko tylko na wypadek, gdyby znów miał się potknąć! - Pewnie mógłbyś się teleportować, pójść na rycerza, na pociąg - kiedy ułożyła jego rękę ponownie na swoim ramieniu, kontynuowała nią ruch, zmierzając nią ku jego klatce piersiowej. Bardzo delikatnie uchwyciła zagięcie materiału na jego koszulce, bawiąc się tym fragmentem w palcach, wciąż przy tym, niemalże go nie dotykając. - Zabrać miotłę z ogrodu sąsiada, czy nawet poszukać hipogryfa lub testrala u Shercliffów - wymieniała dalej, zauważając jak wiele byłoby sposobów na to, by Dear wrócił do siebie. Jej dłoń jednak nie znikała z miejsca, które sobie obrała, co jakiś czas, przy tym bawieniu się materiałem, jakże przypadkowo dotykając go. W końcu niewinnie wzruszyła ramionami, na moment wszystkiego zaprzestając i tylko patrząc w jego zielone oczy. - Ale to wszystko możesz też zrobić jutro.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
Nie, ostatnio ani trochę mu się nie układało. Czy rozpaczał z tego powodu? Sam wybrał sobie taką drogę, więc niewiele miał do powodzenia. Czy mu to przeszkadzało? W jakimś stopniu na pewno. Teoretycznie, miał przecież przyjaciół, pełno znajomych, rodzinę! Mimo tego, czuł się samotny, a na dodatek nie robił niczego, by to zmienić. Przecież mógłby pójść gdziekolwiek, zaczepić jakąś dziewczynę, poznać kogoś. Zamiast tego, siedzi w domu i narzeka na samotność. Jak to wygląda u Rosjanki, pojęcia zielonego nie miał. Z jednej strony, od razu przyszło mu na myśl, że nigdy chyba nie widział, żeby Zilya się z kimś spotykała, z drugiej jednak, uznał, że nie jemu to oceniać. Kto wie co ona robiła oprócz polowań? O dziwo, Scorp też czuł zię mały. Zwykle, był dość pewny siebie, ale gdy tak stał przed nią, co chwila tracił świadomość tego, co się dzieje naokoło. Na jej ciche słowa przytaknął ruchem głowy, uśmiechając się przy tym. Uznał też przy okazji, że jeśli ona może go tak bezkarnie obserwować, on nie będzie się przed tym powstrzymywał, więc bez większych ceregieli pozwolił sobie przelecieć ją szybko wzrokiem, zatrzymując się na dłużej na jej twarzy. Przyszła mu na myśl jedna rzecz, kiedy spojrzał na jej splątane czarne włosy i kontrastujące z nimi jasnozielone oczy, jednak szybko wyrzucił to z siebie. Wypił zdecydowanie za mało, by móc przebywać z nią w jednym pomieszczeniu, na dodatek tak blisko. Już miał w planach powiedzieć coś na temat tego, że w teorii mu się spieszyło, albo chociaż odsunąć się nieco. Panująca sytuacja mu nie przeszkadzała, po prostu wiedział, że to, co się dzieje jest nieodpowiednie i w końcu któreś z nich powinno w jakiś sposób temu zaprzestać. Scorpius bardzo chciałby to zignorować to coś. I momentami nawet mu się to udawało. Walcząc z myślami i patrząc na nią z góry, poczuł jej ciepłe palce na swoim nadgarstku. Nie miał pojęcia, co Zilya ma w zamiarze, a na pewno nie spodziewał się, że jego dłoń znów wyląduje na jej ramieniu. Ani tego, że Zil zacznie się bawić jego koszulką. Właśnie wtedy zorientował się, że wpadł we własne sidła. Bo na domiar złego, owa pułapka na niego działała. Cholera. Z udawanym spokojem wysłuchał tego, jak Rosjanka wymienia mu wszystkie środki lokomocji do domu, co rusz przenosząc wzrok z ruchów jej ręki na jej zamyślone spojrzenie. W pewnej chwili zaprzestała tarmoszenie koszulki (najpewniej dlatego, że skończyły się jej już wszystkie środki transportu) i nawiązała z nim kontakt wzrokowy. Momentalnie zastygł i wysłuchał, co jeszcze chce powiedzieć. Gdy przekonał się, że dziewczyna chce, żeby został dłużej, odpowiedział cicho: - Mogę. - Uniósł rękę z jej ramienia. Zauważył jeden czarny kosmyk jej długich włosów, dotychczas nieokiełznany. Założył go delikatnie za ucho, przypomniawszy sobie o wcześniejszej myśli, która go naszła. Chciałbym śnić czarne loki splątane. I zielone oczy, płonące zimnem, i beznamiętne. - Mogę i chcę - dodał po chwili ciszy, uśmiechając się tak samo jak wcześniej. Mógł i chciał. Wiedział, że ona też tego chciała. Ale czy powinien zostać? O to chyba już nie dbał.
Rzeczywiście, to, że nigdy nie widział Zil w towarzystwie jakiegoś mężczyzny, nie było przypadkiem. Zachowywała stanowczy dystans w relacjach międzyludzkich, więc co i z tym się wiązało, w kwestiach uczuciowych nie zdarzały się porywy serca. Z drugiej strony, może to i lepiej - za każdym razem, gdy już kimś się interesowała, byli to kandydaci najgorsi z możliwych, dokładnie tacy, jakich to matki przeklinają i chowają przed nimi swoje córki. Jego czarujący uśmiech, tylko podjudzał ją, by posunąć się o krok dalej. Gdzieś w głowie kołatała się jej myśl, że łatwiej będzie się temu wszystkiemu poddać, niż udawać, że nic się nie dzieje. W jej życiu ostatnio było nieznośnie chłodno, nawet jak na syberyjskie standardy. Tak paląco chciała odmiany. Chwila, w której dotykał jej włosów i przedłużał tym samym swą odpowiedź, sprawiała, że Zilya czuła się niemalże chwiejnie na swych nogach - i nie było to wcale winą alkoholu. Oczywiście bała się odrzucenia, dodatkowo jego delikatny gest, odgarnięcia jej włosów, napawał ją o subtelny dreszcz. Nawet w chwili, gdy powiedział, że chce zostać, gdzieś w głowie odzywała się jej natrętna myśl, że może dodać zaraz jakieś "ale". Było milion ku temu powodów, chociażby taki, że wcale nie wiedziała, jak wygląda sytuacja w jego życiu uczuciowym. A jednak wciąż ryzykowała, z każdą chwilą bardziej. Gdy usłyszała jego słowa, a i zaprzestała zabawy fragmentem materiału, dłonią powoli wzwyż jego klatki piersiowej, zatrzymała się dopiero na zakończeniu jego koszulki, tuż przy szyi, za którą to delikatnie złapała w trzech palcach, następie go do siebie przyciągając. Przy tym geście sama także wykonała krok naprzód, bezwzględnie zmniejszając dystans pomiędzy nimi. Stanęła na palce, bo jak wiadomo, różnica wzrostu uniemożliwiała jej wykonywanie pewnych czynności. Odległość ich dzieląca niemal przestawała istnieć. Rosjanka podpierała się o jego ramie, co chwila jednak poszczególnymi partiami ciała go dotykając, gdy nachylała się, by ustami swymi zbliżać się tych należących do niego - a jednak, nie pozostawiając na nich swego dotyku, uciekła w stronę jego ucha. - Kto by kiedyś pomyślał, że będziemy tacy zgodni - cicho odrzekła, swym oddechem delikatnie łaskocząc skórę pod jego uchem, tym samym przyznając, że ona też chciała by został. O nie, kiedy go poznawała na pewno nie spodziewała się takiego finału. A to przecież jeszcze nie był koniec wieczoru.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
Gdyby Scorp wiedział, że jest u niej teraz nieznośnie zimno, najpewniej sam posunąłby się o jakiś krok naprzód, by to zmienić. Już wcześniej starałby się to jakoś ogrzać, zrobić coś, żeby dziewczyna nie odczuwała na tyle tego zimna. I na pewno posunąłby się o coś innego, niż tylko picie alkoholu. Gdyby tylko wiedział wcześniej. Właściwie to Dear był przez całe życie przekonany, że Zilya ma wyrobione zdanie na jego temat - wredny dupek, który bez opamiętania wydaje pieniądze, które ciężko zarobili jego rodzice. Chłopak, który traktuje dziewczyny jak przedmioty, bawi się ich uczuciami, jest złośliwy i arogancki. Był też przekonany, że nawet po zawarciu tego całego "sojuszu", po tym jak przybyli do Hogwartu, nadal nie ma o nim najlepszej opinii. Zatem nie spodziewałby się, że kiedykolwiek mogłoby dojść do takiej sytuacji, która działa się aktualnie. Próbował oszukać siebie samego, źe jej towarzystwo na niego nie działa, że on nie ulega jej dyskretnym ruchom i nie reaguje na te wszystkie sygnały, które mu wysyła. Domyślał się, że jego bliskość i dotyk znacznie ją przerastał, bynajmniej jednak nie na tyle, by czuła się niekomfortowo. Odnosił też wrażenie, że gdzieś wewnątrz niej, panuje okropna walka pomiędzy tym, czy powinna to robić, czy raczej nie. W jego głowie też kołotały się takie momenty niepewności, ale on i tak już dawno podjął decyzję. Wszystko zapadło w momencie, w którym oznajmił, że ma zamiar zostać. I rzeczywiście, to że zostawało się u kogoś na noc nie świadczyło o tym, że musiało się wydarzyć cokolwiek, co wykraczało poza jego granice przyzwoitości, jednak panująca wówczas atmosfera między nim a Fyodorovą, wyraźnie wszystko zarysowywała. Teoretycznie, to Zilka ryzykowała. Bała się tego, co jej powie, że jednak wyjdzie, a cała relacja pomiędzy nimi skończy się w tak dziwny i niezręczny sposób. Ale on nigdy nie zrobiłby czegoś takiego, zwłaszcza Rosjance, która w jego mniemaniu, życie uczuciowe mogła bez problemu porównać z pogodą panującą na Syberii. A on niekiedy to zauważał. Ten brak bliskich jej osób. Ale, niestety dostrzegał to bardzo rzadko. Może też głównie dlatego, że w życiu nie pomyślał o niej w taki sposób. Był przekonany, że jeśli dałby jej do zrozumienia, że darzy ją sympatią i mu się podoba, to właśnie ona by go odrzuciła, wyśmiała. Trudno było mu ocenić, jak mogłaby zareagować na cokolwiek z jego strony. Więc dlatego też, nigdy nie odważył się jej o tym powiedzieć, czy jakkolwiek okazać. Teraz nadeszła taka sytuacja, w której to on czuł, że ryzykuje. Gdy stanęła na palcach i zaczęła zbliżać się do jego twarzy, spojrzał na jej usta i kolejna, nieco bardziej nieprzyzwoita myśl przeszła mu przez głowę. Chciałbym rozpalić te usta, zmagane przez wiatr, wyglądające na stwardniałe w kamień, w rzeczywistości pewnie miękkie i słodkie. Już sądził, że dziewczyna da mu się przekonać, jak smakuje, jednak wbrew jego oczekiwaniom, zbliżyła się tylko do jego ucha, szpecząc coś o tym, jak bardzo zgodni są w tej sytuacji. Trochę niepewnie, ale pamiętając ciągle o tym, że Zil godzi się na jego ruchy, objął ją delikatnie w talii. To spowodowało, że wręcz przycisnął ją do siebie, po czym odrzekł cicho: - No proszę, nieraz mamy te same poglądy. - Niespodziewanie i bardzo szybko, ujął ją trochę inaczej. Podniósł ją do góry i bez problemu usadowił na stole, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stały butelka z wódką i kieliszki. Pomógł jej tym nieco, przez do nie musiała bez przerwy nadrabiać tej różnicy wzrostu między nimi, stojąc na palcach. Mimo zmiany pozycji, nadal dystans pomiędzy nimi był mały. Dopiero teraz zaczął odczuwać, jak duszno i gorąco robi się w pomieszczeniu. A przyczyną z pewnością nie był, rozpalony lub nie, piec znajdujący się w kuchni. O panującą tempertaurę obwiniał ją. Idąc w jej ślady, przybliżył twarz do jej ucha, zaczepnie przejeżdżając przy tym nosem po jej ładnie zarysowanej żuchwie. - Tobie też jest tak gorąco? - spytał, szepcząc, również łaskocząc ją przy tym swoim oddechem.
Miał poniekąd rację, a przynajmniej w przeszłości - dokładnie taką opinię miała na jego temat, nim poznała go nieco bliżej. Ta wczesna niechęć nie była fikcyjna, ale tak naprawdę głównie wynikała z pewnej nieznajomości. Być może Scorp pasował do wielu z wymienionych określeń, ale za wszystkim zazwyczaj kryło się trochę więcej, trochę odmiennej prawdy. Tego wieczora chciała ryzykować. Stagnacja w jej życiu osobistym działała niszcząco. Warto też podkreślić, że to nie było przypadkiem, z kim znalazła się w tym mieszkaniu, przy kim obecnie stała, oddalona zaledwie o nieznaczne milimetry. To nie był przypadkowy wybór dyktowany procentami alkoholu, szumiącego w krwi. To jego towarzystwa chciała, a tak naprawdę ten moment otworzył nieco jej oczy, dokładnie to uświadamiając. Mogłaby uznać za zabawne to, jak na osobę wyjątkowo spostrzegawczą, potrafiła nie zauważać tego, co miała tak blisko. Oczywiście zawsze uważała, że Dear jest bardzo przystojny, a jednak wydawało się to być codziennością, z którą po prostu nic nie robiła. I nie, nie wyśmiałaby, gdyby sam spróbował się do niej zbliżyć - po prostu byłaby niewiarygodnie zaskoczona. Do dziś. Wciągnęła mocno powietrze, gdy jego dłonie przyciągnęły ją do jego ciała. Zatraciła się na moment w przyjemnym zapachu, który od niego poczuła, a na który to wcześniej nie zwracała uwagi. Umiejscowienie jej na stole, o tyle ją zaskoczyło, że nie często pozwalała komuś, by swobodnie przenosił ją z miejsca na miejsce - była mała, a zachowywała się czasem, jakby była najwyższa z wszystkich. Tym razem jednak bardzo jej to odpowiadało, zwłaszcza, że mogli dzięki temu zrównać się wysokością. Odczuwała drażniące pragnienie zakosztowania jego ust, które to teraz sprytnie grały w tą samą grę, w którą ona przed chwilą. Jego jakże niewinne ruchy sprawiały, że robiło się jej stanowczo zbyt ciepło - uwaga o temperaturze była niezwykle trafna. Odsunęła się nagle od niego na moment, by uważnie spojrzeć w jego oczy. Złapała w dłonie brzeg swojego bordowego sweterka, unosząc go do góry i zdejmując, tak by pozostać w cieniutkiej, czarnej koszulce na drobnych ramiączkach. - Wieczory w Anglii potrafią być strasznie rozgrzane - niewinnie zrzuciła swoją decyzję o pozbyciu się bluzki na temperaturę, co oczywiście było niesłychanym kłamstwem, bo jedynym powodem dla którego, wcale nie chciała mieć na sobie tejże szmatki, był taki, iż wolałaby, aby to ręce Deara były na jej ciele. Jej dłoń w końcu powędrowała do jego szyi, oplatając jego kark, a zaraz po tej czynności, Rosjanka na powrót przylgnęła do ciała bruneta. Ostatni raz spojrzała w jego oczy, aż ostatecznie, a może dając za wygraną, zbliżyła się ustami do tych, należących do niego. Leniwie, niby przypadkiem i jakby zupełnie niecelowo, delikatnie je muskając. Ot, taki przypadek.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
On kiedyś też nie miał o niej najlepszej opinii. To znaczy, nie była to ani zła opinia, ani dobra, raczej coś w rodzaju bycia neutralnym. Z jednej strony, lubił u niej tę stanowczość, to że nie szukała na siłę przyjaciół i szanował za to, że jest zaradna, i niezależnie od panujących warunków - radziła sobie. Z drugiej jednak, irytowało go czasem, że jest tak trudna, oschła. Z czasem jednak dostrzegał częściej jej zalety, zamiast wad, co poskutkowało tym, że stopniowo zaczął ją lubić. Na początku, kiedy myślał o tym, czy zostać, trochę jednak odnosił wrażenie, że jest tutaj z przypadku. To znaczy, okej, pomógł jej, byli znajomymi, ale wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy tylko wypili kilka kieliszków u niej w mieszkaniu. Wszystko potoczyło się tak szybko, że Scorp nawet nie poddał tego jakiejś większej analizie. Liczył jednak, że nie stanie się nic, co znacząco zadecyduje o ich dalszej relacji (w tym negatywnym sensie). Owszem, nie narzekałby na kolejne tego typu incydenty pomiędzy nimi, ale jeśli po tym wieczorze mieliby przestać ze sobą rozmawiać, później na pewno by tego żałował. Teraz jednak, nawet bez obszernego przemyślenia tego co się dzieje, stwierdził, że z taką osobą jak Zilya Fyodorova nie ma przypadków. A zwłaszcza w takich sytuacjach. Gdy się od niego odsunęła, zmarszczył brwi i spojrzał na nią pytająco. Już sądził, że Zil się rozmyśliła, że przyczyną jej wcześniejszej decyzji był impuls i krążący w jej żyłach alkohol i póki do niczego nie doszło, chciała to jak najszybciej przerwać. Złapał z nią kontakt wzrokowy i zauważył, że dziewczyna jedynie pozbywa się bordowego swetra. Na jej widok w czarnej bluzce na ramiączka, uśmiechnął się blado i powiedział: - Głupi obcokrajowcy myślą, że u nas tylko pada. - Wykorzystał szansę, jaką dała mu Rosjanka i objął ją w talii, przez co znacznie zmniejszył dystans między nimi. W końcu, gdy już sam miał w planach ją pocałować, ta zbliżyła się do niego i jakby od niechcenia musnęła go delikatnie. Odwzajemnił to, po chwili wzmacniając pocałunek, jedynak nie na tyle, by stał się on tępy i wulgarny. Stopniowo również, zaczął przechodzić z jej ust na pojedyncze miejsca na szyi, schodząc coraz niżej, w stronę dekoltu. Całował ją delikatnie, ledwie wręcz muskając jej skórę, na której - jeśli dobrze wyczuł - momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Takiego finału na pewno się nie spodziewał, ale musiał przyznać, że nie miał na co narzekać.
To nie ulegało wątpliwościom - była zbyt oschła. Zakładała, że wszyscy ludzie podchodzą do niej z wrogim nastawieniem, bo jest nieokiełznaną postacią z dalekiego świata, nieprzystosowanego do współczesnego, skupionego na innych wartościach, zachodu. Była przekonana, że wszystko podszyte jest atakiem, a ludzie mogą jej zaszkodzić. Wprost jakby sama wystawiała się niczym sarna na polowaniu. Tymczasem była w tym także jej wina. Budując ten ogromny mur, nie pozwalała, aby ktokolwiek nawiązywał z nią przyjazne relacje, by ktoś w ogóle dowiedział się o niej czegokolwiek. To było błędne koło, w którym mocno ugrzęzła. A takie sytuacje, jak ta rozgrywająca się w danym momencie, były silnie podkopujące jej twarde reguły. Tylko, że to nie było złe przesunięcie granic - to było takie, jakiego dokładnie potrzebowała. Miał rację, to nie był przypadek. Fyodorova nigdy, nawet pod wpływem wielu butelek alkoholu, nie pozwoliłaby zbliżyć się do siebie byle komu. Nie nawiązywała przypadkowych romansów, nie skakała z byle kim do łóżka - ha, w sumie miała tu żałośnie niskie doświadczenie, ale o tym później. Jeśli pozwalała Scorpowi na te wszystkie pocałunki i każdy poszczególny dotyk, to dlatego, że mu w pewien sposób ufała. Niewątpliwie takie zaufanie kosztowało ją sporo wysiłku, dlatego potrzebowała tych wcześniejszych kilku łyków wysokoprocentowego trunku. Nie myślała o tym, co będzie później. Jej wyobraźnia tego wieczoru sięgała najdalej kolejnego poranka, którego to chciała się obudzić w towarzystwie Deara. Tak jak i on, nie wiedziała co będzie później, czy ich relacja na tych wydarzeniach straci, czy może zyska. Pewnym jedynie było to, że nie pozostanie taka sama - mimo wysiłku, już nie potrafiłaby patrzeć na niego i nie myśleć o tym, gdy w starym salonie jego usta błądziły po jej rozgrzanej skórze. Jego wargi były miękkie i delikatne, przyprawiały ją o szybsze bicie serca i ciągłe uczucie gorąca, mimo zdjętej bluzki. Chciała go dalej całować, smakować, jednak oderwał się od niej, brutalnie pozostawiając jej usta, chwilowo bez zajęcia. Przygryzła je szybko, gdy ten z pocałunkami ruszył na podbój jej szyi. - Też długo nie sądziłam, że tu może być tak przyjemnie - wyszeptała zaraz po tym, gdy wzięła głębszy oddech. W końcu sama była obcokrajowcem. Dłonią powędrowała ku jego miękkim włosom, zamknięte powieki skutecznie odgradzały ją od świata widzialnego, pozwalając skupić się wyłącznie na doznaniach dotykowych. A jednak po chwili obie ręce zarzuciła na jego szyję, by znów się do niego przysunąć, a ustami, choć przyjemnie było, gdy te jego zajęte były zwiedzaniem jej szyi, znów spragniona złączyć się z jego. Tym razem jednak w definitywnie bardziej namiętnym pocałunku, niż tym pierwszym. Za późno na racjonalne myśli.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
Zawsze trochę dziwiło go jej podejście do innych. To bycie oschłą i zamkniętą na ludzi. Przecież fakt, że przez większość życia zamieszkiwała Syberię, w żaden sposób nie decydował o tym, jaka jest. Wszyscy jesteśmy tacy sami, niezależnie od tego, skąd jesteśmy i w co wierzymy. Owszem, ludzie bywają podli, ale to w jaki sposób jest postrzegana jest wyłącznie jej zasługą. Nielogiczne zatem też było, że najpierw zbudowała pomiędzy sobą a innymi mur, niedługo po czym uznała jednak, że te ograniczenia, jakie wyznaczyła, sprawiają że odczuwa nieznośny chłód. Zbyt wiele sensu może i w tym nie było, ale Scorp też nie zamierzał tego oceniać, bo każdy potrzebował, choć od czasu do czasu, jakiejś bliskości z drugą osobą. A jeśli Zilya dawno tego owej bliskości nie zaznała, Dear całkiem rozumiał jej dzisiejsze postępowanie. Gdyby sądził, że cokolwiek z Fyodorovą może dziać się z przypadku, najpewniej nie flirtowałby z nią już tak chętnie. Może nie znał jej jakoś bardzo, ale wiedział, że jeśli już pozwoliła na jakiekolwiek gesty z jego strony, na pewno nie było to uargumentowane tymi kilkoma kieliszkami wódki, które wypili przedtem. Dało to Scorpiusowi nieco do myślenia, bo rzeczywiście, wyglądało na to, że Rosjanka w jakiś sposób mu ufa. - Chyba nie powiesz mi, że w Rosji było lepiej? - spytał w przerwach pomiędzy pocałunkami. Już dawno zgubił wątek, czy nadal rozmawiają o pogodzie, czy temat dawno już zszedł na kompletnie inny tor. Gdy poczuł, że łapie go za kark i nieco rozwala fryzurę, splótł swoje ręce za jej plecami. W końcu, oderwał się od jej ciepłej szyi, ponownie złączając się z nią ustami w pocałunku. Miała rację, za późno już było na jakiekolwiek racjonalne myśli. I tak jak jeszcze chwilę temu, zastanawiał się nad tym, co będzie później, tak teraz jakoś wypadło mu to z głowy. Całował ją jeszcze przez chwilę, ale oderwał się od niej na chwilę. Chyba to on miał tego pecha i zazwyczaj trafiał na dziewczyny, które nie potrafiły się całować. Tamte zawsze robiły to twardo, niezależnie od tego, jak bardzo miękkie wargi miały. Z Zilką było inaczej, co dostrzegł od razu. Ponoć miała w tym, jak i zarówno w łóżku, kiepskie doświadczenie, ale Scorp śmiało mógł powiedzieć, że dziewczyna chyba nieco to wszystko pomniejsza. Po tych krótkich przemyśleniach, wrócił do przerwanej uprzednio czynności, znów pragnąc smakować jej ust. Po jakimś czasie, ponownie odsunął się od niej na chwilę, łapiąc ją za rękę i zmuszając do tego, by zeszła ze stołu, zaciągając ją tym samym do sypialni.