Przed domem do domu, zaraz za bramą po prawej stronie znajduje się garaż, który jak na razie stoi pusty, w nim składzik na drewno, narzędzia. Rośnie tu też mały świerk, róże i inne pierdoły. Jest tu też letnia altanka w lewej części ogródka
Ogród za domem
Ogród za domem
Jest tu taras na który można wyjść z kuchni, kilka leżaków, parasol, na trawie stoi huśtawka. Rosną tu małe drzewka owocowe, część jest wydzielona pod uprawę warzyw. Jest tu też wędzarka w najdalej położonym punkcie ogrodu, oraz grill i miejsce na ognisko.
Piwnica
Piwnica
Najważniejsza część domu Keane. Nolan jako miłośnik piwa dostosowała swoje gniazdko do tego by móc je wytwarzać i przechowywać. Znajduje się tu palnik gazowy, stara wanna oraz mnóstwo szpargałów, skrzynek po piwie, butelek. Przechowuje tu nie tylko pieniste, ale też wina, rumy i inne trunki.
Parter
Kuchnia
Przestrzenne pomieszczenie, schludne, ale nie przesadnie. Jest w stanie pomieścić wszystkich domowników przy wspólnym posiłku, łączy się z salonem oraz tarasem do ogrodu.
Łazienka
Znajduje się niemal na przeciwko salonu, jest duża, przestrzenna. Znajduje się tutaj kabina prysznicowa, wanna, toaleta oraz umywalka.
Salon
Łączy się z kuchnią, z salonu widać niemal każdy zakątek tylnej części ogrodu posiadłości. U góry jest zawieszona specjalna, magiczna lampa, która może się obracać i świecić różnymi kolorami tęczy.
Pokój X
Pokój zdecydowanie wygląda na męski. Ciemne kolory. Modele samochodów na biurku. Bardzo mała szafa, w której na próżno szukać szpilek. Ogólnie panujący chaos i nieład. Jednak niech nie zwiodą was pozory. Mieszka tu kobieta, która bardzo dba o swoją prywatność - na drzwiach wisi tabliczka "Wstęp wzbroniony" z dorysowanymi czaszkami.
Pokój Alistaira
Tutaj umieść opis lokacji. Zwykle kilka zdań, czy wyjaśnień.
Pokój X
Utrzymany w czarno - biało - czerwonych barwach pokój z podestem, pod którym znajduje się wysuwane łóżko. Pomieszczenie urządzone jak dla nastolatka, acz właśnie tam chłopak czuje się najlepiej. Wiele półek na książki pomaga zmieścić nie tylko podręczniki szkolne, ale również dość pokaźną kolekcję komiksów o Batmanie oraz wszystkie tomiki ulubionej mangi. Duże okno, przez które wpada mnóstwo światła sprawia, że jest tam jasno w dzień, jak i w nocy.
Piętro
Łazienka
Sporo mniejsza od tej na parterze, posiada tylko wannę, toaletę i umywalkę. Jej zaletą jest jednak piękne, trójkątne lustro.
Pokój Scarlett
Tutaj umieść opis lokacji. Zwykle kilka zdań, czy wyjaśnień.
Pokój Nolana
Pokój mężczyzny znajduje się na przeciwko pokoju siostry, jest normalnym pokojem, z biurkiem, szafą, łóżkiem. Nie ma w nim nic ciekawego, kilka obrazów z czarodziejami oraz zdjęć rodziny mężczyzny. Kilka z jego młodości, kiedy jeszcze jako latorośl latał na miotle.
Pokój Aithne
Pokój Aithne, który zajęła pod koniec wakacji. Zdążyła już wypełnić ją wszelkimi uroczymi rzeczami, łącznie z maskotką różową alpaką, którą dostała od Jake'a na pożegnanie. Biurko oraz ściany pokrywają porozrzucane kartki, na których Aithne zamieszczała swoje rysunki. W niektórych miejscach dywan zmienił swój kolor, za sprawą farb albo wdeptanego pyłu z pasteli. W skrócie jest to pokój dziewczyny, która aspiruje do zostania artystką.
Rozliczenia:
1. Scarlett - 80 G - luty
Ostatnio zmieniony przez Nolan Torin Keane dnia Nie Lis 20 2016, 19:46, w całości zmieniany 1 raz
Prawdę mówiąc to nie ważne jak dziewczyna go obrażała, czy drażniła, to i tak to ignorował i nie zmieniając nawet o milimetr swojej mimiki kontynuował rozmowę z nią. Wszystko ignorował, nic go nie ruszało. Nic z wyjątkiem jednej rzeczy. Kiedy panna Clarity powiedziała, że jest stary poczuł jak coś spada mu na głowę. Ciężar tego wszystkiego był nieznośny. Zaśmiał się zakłopotany i po raz pierwszy skomentował jej wypowiedź na swój temat. - No... nie jestem aż taki stary! – powiedział i jakby chcąc dodać sobie otuchy dopił do końca trunek – Jestem tylko dziesięć lat starszy od ciebie! – miał nadzieję, że to nie brzmi tak źle, jak on to słyszał. Podrapał się zakłopotany po głowie i prawie wpadł w dół – Zresztą mam jedną, jedyną kochankę, którą akceptuje w swoim życiu – powiedział bez zażenowania próbując zapewnić siebie i dziewczynę, że wcale nie jest samotnym, starym singlem bez perspektyw do stworzenia rodziny – a jest nim praca! – no i wyszło na to, że jest samotnym, starym singlem bez perspektyw do stworzenia rodziny. Musi się napić, bo kiedy usłyszał jak to brzmi poczuł się jakby ktoś rzucił na niego stu tonowy kamień.
Widać było, że się zestresował jej komentarzem, ale gdy to mówiła jakoś nie zastanawiała się nad tym, że on może faktycznie być sam. Spodziewała się, że ma jakieś przelotne znajomości, może z kimś się spotyka w wielkiej tajemnicy. W końcu powiedzmy sobie szczerze, był bardzo przystojny. Inteligentny. Miał porządną pracę. Świetnie zarabiał. Jedyne co dziwne to fakt, że mdleje łażąc po Hogsmeade ze swoją pacjentką, ale to jest coś do zaakceptowania. Musiał kogoś mieć. Tymczasem jednak w pewien sposób obruszył się. Gapiła się więc na niego z zaciekawieniem. 10 lat to dużo. Dla niej to była granica, która sprawiała, że traktowała go już w całkiem innych kategoriach niż chłopaków w swoim wieku. Chodziło tu przede wszystkim o to, że traktowała go jak kolegę, a nie kogoś kto mógłby chcieć czegoś więcej. Dlatego im się tak spokojnie rozmawiało. Bo nie bała się akurat tego, że konsekwencją ich pogaduszek była by miłość. Z facetami zbliżonymi do niej wiekiem zamieniła dwa słowa i czmychała. Na wszelki wypadek. Już była w jednym, pozornie poważnym związku. Nie zamierzała tego powtarzać przez długi, długi czas. Miała z tym złe wspomnienia. A przebywanie z panem lekarzem było bezpieczne i pozbawione ryzyka. -Wiesz co? - Zaczęła wpatrując się w niego. Chciała jakoś rozładować atmosferę, więc zebrała wszystkie swoje siły żeby się przemóc i... Pstryknąć go w nos - Znajdziemy Ci jakąś laskę. Ubierzemy Cię ładnie i pójdziemy gdzieś w miasto. Będziesz wyrywać na 'młodszą siostrę' - Przy słowach "młodsza siostra" wykonała charakterystyczny cudzysłów dłońmi. Jaki sama miała z tego pożytek? Żaden. Czyżby jednak było w niej odrobinę altruistki? Może. A może po prostu polubiła go i chciała pomóc.
On również nie traktował jej w jakiś szczególny sposób. Była dla niego... no właśnie kim? Zwykła dziewczyna, którą leczył nic więcej. Więc dlaczego tak przyjemnie było ją irytować i dochodzić do niej? Starał się przy niej tak bardzo, że nawet zapominał o tym jak jest to męczące. Widocznie miał słabość do tego dziecka. Jak już kiedyś wspomniałam, włączał mu się instynkt tacierzyński. Chciał ją prawdopodobnie niańczyć i opiekować się nią! Nawet widział w niej słodką niunię i nie był w stanie się powstrzymać od myśli na jej temat... to na pewno wina instynktu, nic więcej. Kiedy dziewczyna zaproponowała mu pomoc i pstryknęła go w nos, chłopak wlepił w nią swoje zaskoczone spojrzenie. Milczał tak przez dłuższą chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. To nie tak, że był sam, bo nikt go nie chciał, a dlatego, że to on tego nie chciał. Był to bardzo skomplikowany mężczyzna. Niby narzekał, a jednak czuł, że to nie jest dla niego. Nie nadaje się do związków i był tego pewien. Dlatego starał się ich unikać, co jednak nie znaczy, że nie mógł narzekać. - Prawdę mówiąc to zbyt dużo z tym zachodu, wolę się polenić w domu – przyznał szczerze. Jednak jego ton nie był odrzucający, a... hmmm jakby to powiedzieć. Drażnił się z nią tą wypowiedzią! No bo dziewczyna tak się postarała dla niego, namęczyła z zaproponowaniem pomocy i pstryknięciem go i w ogóle to tak bardzo chciała mu polepszyć humor, a on uznał, że mu się nie chce! Po jego minie można było widać, że chciał ją troszkę poirytować.
Kiedy jej jakże szalony pomysł spotkał się z odmową spojrzała na niego wzrokiem, który mówił, że zastanawia się, czy go udusić, czy pozwolić mu jeszcze trochę pożyć. Gapiła się na niego w ten sposób w ciszy, po czym uniosła szklankę którą cały czas miała przy sobie do ust i upiła dwa duże łyki niemal opróżniając ją w całości. Resztę natomiast odstawiła do swojej kolekcji niedopitych trunków. Trzeci. Podejrzewam, że już nie zbyt wiele zapasów trzeźwości jej zostało, więc na razie zrezygnuje z dalszego picia. Nie ufa ludziom więc musi ufać sobie, a po alkoholu to nie było możliwe. Jednak wracając do tego dupka. - Już to mówiłam, ale jesteś najbardziej leniwą osobą, którą znam - Skomentowała przewracając na niego oczami. Z trawy przeniosła się na taras, na którym to w spokoju ubrała swoje czarne baletki na koturnie. Szpilek to ta dziewczyna niestety nie posiadała - pewnie nie potrafiła nawet w nich chodzić. - Wszystko trzeba robić za ciebie. Idę Ci kogoś upić i wcisnąć do łóżka, a ty się jej oświadcz - I tu pojawiała się wielka zagadka. Mówiła poważnie, czy żartowała? Bo wydawała się na prawdę zdeterminowana -Blondynkę czy brunetkę? - Kontynuowała rozpędzając się tak, jakby już miała cały wielki plan jak to wszystko zrobić. Może chłopak powinien ją zatrzymać zanim to się źle skończy?
Dla niego to była duma. Wiedział, że jest najbardziej leniwą osobą na świecie i nie miał zamiaru nikomu oddawać tego tytułu. Gdyby tylko było to możliwe, to przestałby oddychać, bo jest to zbyt męczące. No ale na szczęście nie myślał o tym, żeby przestawać oddychać. Słysząc jej słowa spojrzał na nią widocznie zaskoczony. Nie sądził, że pójdzie do jakiejś kobiety i wrzuci ją do łóżka, jednakże czuł w sobie jakiegoś rodzaju niepewność, że jednak jest zdolna do zrobienia tego. Wlepił w nią swoje zaskoczone spojrzenie i wgapiał się tak przez dłuższą chwilę nie do końca wiedząc co powiedzieć. Jego oczy zatrzymały się na włosach dziewczyny. No właśnie... jakie on lubi? Blond, rude, czarne, brązowe? A może jakieś ekstrawaganckie kolory? Różowy z odcieniami błękitu, albo płomienne włosy. - Ciemny... brąz – wydukał zamyślony i nie do końca był świadomy, że coś mówił, kiedy się zorientował, że coś powiedział musiał jakoś to urozmaicić. W końcu nie może ułatwiać dziewczynie pracy – z pięknym tęczowym odcieniem od spodu i blond rogiem jak u jednorożca – dodał z dumą i odłożył na bok szklankę oczekując jej reakcji.
Rebeca była zdolna do pobicia dwa razy tego samego faceta i zrobienia awantury żeby tylko dostać się do niego na oddział. Czy na prawdę zastanawiał się czy jest zdolna do sprowadzenia mu laski do łóżka? Była. Może kosztowało by ją to wiele poświęceń, ale zrobiłaby to. Dlatego Jake zdecydowani musiał uważać na to, na co się zgadza. Obecnie czekała tylko na to, aż ten rzuci jaki konkretnie kolor włosów by go satysfakcjonował. Jakby to miało jakieś wielkie znaczenie. Jego odpowiedź... Taka zadumana. Zatrzymała się. Nie wiem czemu, ale od razu pomyślała, że ona ma takie włosy. Czasem je wprawdzie farbowała na jaśniejszy odcień, ale naturalnie ma właśnie ciemny brąz. Nic dziwnego, że za nią łazi i ją prześladuje, skoro choć w tym drobiazgu jest w jego typie. Chwała bogu, że była taka młoda w porównaniu do niego. Jeszcze by ją faktycznie chciał poderwać. -Czyli rozumiem, że jeśli dorobię sobie tęczowy kolor od spodu i blond róg to mi się oświadczysz tak? - Spytała opierając dłonie na prawie nagich biodrach i unosząc brew do góry. Przyglądała mu się wyzywająco starając się go wpędzić w jakieś zakłopotanie tak, jak wcześniej. Najwyraźniej poniekąd ją to bawiło. Zaraz za tym jednak przeniosła wzrok na drzwi wejściowe by rozejrzeć się po gościach w środku. W jej oczy rzucił się Nolan, jakaś kobieta, Nikola i Sebastian. Stali tak w czwórkę i rozmawiali. Sebastian i Nikola wyglądali na obrażonych na cały świat. Ciekawe, co tam się stało. Odwróciła się dość szybko w stronę Jake i zrobiła instynktowny krok do przodu. Szkoda tylko, że stała praktycznie na skraju podestu. Więc chcąc nie chcąc noga zamiast trafić na drewno, trafiła na pustą przestrzeń. A za nogą poleciała reszta ciała mimo iż próbowała za wszelką cenę złapać równowagę.
Czy go zmieszała? Oczywiście, że nie! Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem i pewnym siebie głosem powiedział. - Jasne, że tak. Byłabyś kucykiem... znaczy dziewczyną mojego życia. Nie byłbym w stanie się od ciebie oderwać – przyznał szczerze i odłożył (nie pamiętam, czy już ją odkładał) szklankę na półkę. Wlepił w dziewczynę swoje zaciekawione spojrzenie, dopiero teraz skupił się na jej ciele. Wcześniej nie dostrzegł tego jak wyzywająco była ubrana. Nie był wstawiony, jeszcze sporo do tego brakowało, ale wydawało się, że u dziewczyny jest coraz gorzej z minuty na minutę. Obserwował pannę Clarity bardzo uważnie, sam nie wiedział dlaczego, a widząc nagle jak ta przechyla się nie w tą stronę, w którą powinna ruszył się do przodu i automatycznie złapał ją w swoje ramiona. Trzymał ją tak długo, aż Rebeca nie zorientowała się w jakiej sytuacji się znalazła. Zaczesał jeden z jej niesfornych kosmyków (jakiś musiał się uwolnić po tej szamotaninie z powietrzem) za ucho i posłał jeden z tych swoich uśmiechów, które roztapiały ludzkie serca, a wśród kobiet miękły kolana, gdy go widziały. - W porządku? – wyszeptał, nie do końca wiedząc dlaczego szepcze. Dla niego to było zaskakujące w swej prostocie. Wiedział, że dziewczyna nie lubi dotyku, a wpadła w jego ramiona, więc oczekiwał na jakieś uderzenie, czy odrzucenie go. Może właśnie dlatego wziął się za szept, by jeszcze bardziej nie spłoszyć tego małego króliczka.
No tak. Nie ma to jak być kucykiem czyjegoś życia. Słysząc to myślała, że umrze na miejscu. Na starość chyba faktycznie traci się szare komórki. Co za facet. Pomachała głową kilkukrotnie na znak przeczenia. Nie ogarniała go. - Dobrze, że nie jesteś w moim typie - Rzuciła tylko i była to prawda. Nie interesowali ją po prostu żadni faceci, więc można by powiedzieć, że nie miała swojego typu. Nigdy też się nad tym nie zastanawiała. Dlatego nie warto pytać o to, co ją akurat kręci. Pewnie jeśli kiedyś będzie szukać męża, to wybierze pierwszego lepszego, który uszanuje jej prywatność. Ten upadek z podestu nie był częścią jej planu. Generalnie, to gdyby zleciała na ziemię nic by jej się nie stało. Może by się jedynie ubrudziła. Nie musiał jej łapać, ale to zrobił. I gdy tylko poczuła jego dłonie na sobie jej ciało momentalnie spięło się. Każdy mięsień zdawał się zareagować na to. Była spięta i znieruchomiała. Za blisko. Zdecydowanie za blisko. Spojrzała w jego stronę, a gdy jego dłoń zaczesała jej kosmyk za ucho zareagowała od razu. Dłoń, którą akurat miała na jego ręce zacisnęła tak bardzo, że wbiła mu w skórę paznokcie. Jakby to było ostrzeżenie, że lepiej ją postawić. - Tak. Odstaw mnie - Odpowiedziała jeszcze ciszej niż on. Jakby się zapowietrzyła. W takich chwilach widać, że coś musiało się stać w życiu dziewczyny, że aż tak ostro reaguje na jakikolwiek dotyk. Najwyraźniej tylko fakt, że jako lekarz już kiedyś ją dotknął sprawił, że nie zaczęła się szarpać i atakować. Skończyło się tylko na mocno wbitych paznokciach, na co prawie nie miała wpływu. To było automatyczne.
Chłopak odsunął się od niej. Wszakże nawet jej nie trzymał. Ona jedynie opierała się o jego tors, trzymając nogi na ziemi. Nie przetrzymywał jej na siłę, mogła się odsunąć w każdej chwili, a jednak trwałą w tej pozycji. Tak bardzo się bała? Zaciekawiło go to, ale nie miał zamiaru pytać. Zrobił kilka kroków w tym trzymając dłonie przed sobą i pokazując, że nie ma zamiaru zrobić jej krzywdy. Ręce miał na widoku, niczego nie kombinował. Musiało stać się w jej życiu coś złego, coś co sprawiło, że tak bardzo się boi. Nie mógł się domagać, by powiedziała mu cokolwiek, dlatego milczał i czekał, aż ONA zezwoli mu na jakikolwiek ruch. Stał i wpatrywał się w nią z oczekiwaniem. Nie chciał by się przewróciła, to co zrobił, to był odruch, którego nie można powstrzymać. Ale nie żałował tego ruchu. Miejmy tylko nadzieję, że dziewczyna go nie pożre za ten gest. - To ten... – odważył się w końcu coś powiedzieć, czuł się osaczony, czemu? - coś do picia? – zaproponował chcąc rozluźnić napiętą atmosferę, która powstała między nimi. Można było powiesić siekierę.
Nawet nie widziała, że on jej nie trzyma. Była sparaliżowana. Spoglądała w dół. Czekała tylko, aż przestanie czuć jego ciepło i zapach tak blisko. Normalnie to by na pewno było bardzo przyjemne. Jednak Rebeca nie była normalna i na pewno zdążył to już zauważyć dużo wcześniej. Dlatego stała tak aż w końcu się odsunął. Wtedy sama zrobiła krok do tyłu aż oparła się o brzeg podestu. I dopiero wtedy na niego spojrzała. Było widać, że zaczyna się powoli uspokajać. Jej oddech, którego wcześniej w ogóle nie było powrócił, a ona wpatrywała się w niego żeby się upewnić, że on nie zamierza nic więcej zrobić. Odezwała się dopiero, gdy poczuła się bezpiecznie. Chwile po jego pytaniu. -Przepraszam - To było jedyne, co wyrwało się z jej ust. Najwyraźniej było jej wstyd, że tak zareagowała. Poza tym nie chciała mu w jakikolwiek sposób zrobić krzywdy, a po zagniecionym mocno materiale jego koszuli domyśliła się, że sama się go trzymała i to bardzo mocno. On ją tylko zdjął z tego podestu. -Tak... Może chodźmy do środka, co? - Zapytała czekając na niego dosłownie 2-3 sekundy, a potem odwracając się i szybkim tempem ruszając w stronę środka. Gdy już pojawiła się wewnątrz domu ruszyła do stołu, na którym to stało wszystko co przygotował Nolan. Przechodząc jedynie szturchnęła przypadkiem z barku Nikolę, która wpadła przez to na Sebastiana. Mimo iż kierowała się w stronę stołu to ominęła go i przeszła prosto do kuchni. Tam przynajmniej było cicho. Nawet nie spojrzała, czy Jake za nią idzie.
Jesteś oazą spokoju Jake. Westchnął głęboko kiedy dziewczyna go przeprosiła i nie czekając na jakiekolwiek jego słowa po prostu czmychnęła do środka. Chłopak podrapał się zakłopotany po głowie zastanawiając się, czy dobrym pomysłem było podążać za nią, jednak w końcu postanowił to uczynić. Ruszył więc wolnym krokiem za dziewczyną. Jak cień przemykał bezszelestnie, a jednak wciąż był za nią. Szedł normalnym krokiem, nie przyspieszał nie zwalniał, a jednak wciąż za nią podążał. Kiedy wszedł do kuchni rozejrzał się dookoła sprawdzając, czy ktoś się gdzieś nie czai. I kiedy uznał, że są sami spojrzał na nią i podał szklankę z czymś co upolował po drodze. To coś się okazało być sokiem, niestety nie miał czasu sprawdzić co wlewa, bo dziewczyna mu w tym czasie uciekała. Miał mało czasu więc wziął i nalał coś co mu pod rękę wpadło. Wystawił w jej stronę szklankę nie przysuwając się ani o milimetr. Wciąż było ciężko powiedzieć cokolwiek więc wymieszał sok w szklance i spoglądał na niego w zamyśleniu.
Kiedy usłyszała, że Jake za nią wchodzi odwróciła się w jego stronę jakoś tak zbyt szybko. Miała nadzieję, że nie zwrócił uwagi na jej przesadną czujność. Szczególnie, że gdy zobaczyła szklankę w jego dłoni zebrała w sobie wszystkie siły i po prostu ją od niego wzięła. Przy tym nawet nie wychylała się tak by stać jak najdalej od niego, a po prostu zrobiła dwa małe kroczki. - Dziękuję - Wyszeptała cichutko i upiła łyk mając nadzieję, że nie będzie już w tym alkoholu. Nie przeliczyła się. Wydawało się, że sok jest czysty. To dobrze. Na prawdę powinna się już pohamować zanim stanie się coś złego. Choć i tak pewnie skutecznie zepsuła mu imprezowy nastój. Dlatego postanowiła zrobić coś, by jakoś ta cała radość z wizyty tutaj wróciła do niego. Dlatego uśmiechnęła się do niego odrobinę sztucznie. -Po drodze widziałam dla Ciebie niezłą sztukę. Rozmawiała z Nolanem. Obczaiłeś ją? - Zagaiła go wracając do ich wcześniejszej rozmowy, w której to uparła się, że koniecznie znajdzie my żonę. Temat swatki był dość zabawny, więc powinien wypłoszyć tą ciężką atmosferę spoczywającą na ich ramionach. Szczególnie, że znów byli sami. I w sumie odpowiadało jej to ze względu na brak tłoku. Z drugiej jednak strony nie czuła się aż tak pewnie, jak na samym początku tego dnia. Zbyt wiele myśli biegało jej po głowie. Zbyt wiele nieprzyjemnych wspomnień, których za żadne skarby nie powinna przywracać z najgłębszych i najczarniejszych sfer jej świadomości.
Czy dzięki temu pocałunkowi zaznaczyła swój teren? Ależ oczywiście, że tak. Nie miała zamiaru dzielić się swoim przyjacielem z jakąś małolatą, która od razu się jej nie spodobała. Wyglądała na zbyt wyniosłą i dziecinną. Jednak panna Petru mogła się mylić. W końcu pierwsze wrażenie jest najważniejsze, jednak nie zawsze słuszne. W tym przypadku czuła, że się nie myliła. Nawet nie miała zamiaru mówić, że jest jej miło ją poznać. I na szczęście nie musiała. Młoda usunęła się zostawiając ich samych. I całe szczęście. Z tego całego towarzystwa znała tylko jego. I w sumie to jej wystarczyło. - Masz rację. Nie powinno się zostawiać, a tym bardziej nie powitać osoby przez którą zostałaś zaproszona. - rzuciła zgryźliwie nim młoda czarownica zostawiła ich samych.Rozumiała, że Nolan nie mieszkał tutaj sam, ale żeby zapraszać takie gówniary? To już lekka przesada. Jego siostra mogła spotkać się z nimi innym razem. Przecież większość z pewnością nie była pełnoletnia. Ona również nie była aniołkiem w ich wieku, jednak już dawno z tego wyrosła. Jednak nim zdążyła odezwać się do Nolana tuż obok niej znalazł się inny mężczyzna. Młodszy od czarodzieja z którym pracowała. Nawet jego gest, gdy ucałował jej dłoń, ją zaskoczył. Rzadko który facet potrafił się zdobyć na taki gest. Większość zachowywała się chamsko. - Witam. Antoinette Petru. - choć zdecydowanie miała ochotę podać swoje drugie, mniej znane, imię. W końcu nie znała mężczyzny. Jednak... Czemu nie. - Prawdziwa dama? Dziękuję bardzo. - jak przystało na damę ukłoniła się słysząc taki komplement. Może i jej krótka sukienka odbiegała od stroju prawdziwej damy, ale co tam. - Widzisz... Ja sądziłam, że są tutaj same dzieciaki. - odpowiedziała spoglądając kątem oka na Nikole. - Może masz ochotę się czegoś napić? Znaczy... - spojrzała na Nolana o którym to zupełnie zapomniała - Może acie ochotę się czegoś napić. - poprawiła się od razu uśmiechając uroczo.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Nolan był zaskoczony tą władczą postawą przyjaciółki. Zastanawiał się, co mogło tak na nią wpłynąć, lecz tylko pomyślał: "okres". Spojrzał tylko na odchodzącą Nikolę i zgromił Antosię spojrzeniem. - Jasne przywitaj się, ale wróć później do nas - uśmiechnął się do niej ciepło i popił ze szklanicy wodę ognistą. Dopiero teraz oprzytomniał, wyciągnął różdżkę i machnął nią a drzwi od lodówki otworzyły się. Wyleciały z niej ogromne misy z sałatkami, za nimi zaraz z szafki talerzyki i sztućce z szuflady. - Proponuję coś zjeść, bo baranina jeszcze się piecze, a już pijemy i nie rozsądnie jest tak pić na pusty żołądek - zaproponował gościom i nawet nie czekał na ich jakąkolwiek reakcję tylko zaczął magicznie uzupełniać ich talerze. - A ty Tosiu nie pijesz? - zdziwił się nieco, bo przecież zawsze miała ochotę na coś mocniejszego. Może znowu powtórzą to co było w Kolumbii? I tu nie miał na myśli tylko tego skręta. - Sebastianie, powiedz mi, uczysz się jeszcze w Hogwarcie, czy pracujesz? - zapytał bardziej z uprzejmości niż był ciekawy tego, lecz był jego gościem. Nie chciał by którykolwiek z jego gości czuł się źle na przyjęciu.
Nikola zdecydowanie go zabije za to, co powiedział, ale jakoś nie obchodziło go to aż tak bardzo. Przyszedł w końcu na imprezę i miał ochotę się bawić! Choć zastanawiało go też gdzie zaginął Jake, który ledwo wszedł do tego domu, a już zniknął. Chyba szedł gdzieś w stronę ogrodu. Cóż, może później za nim zerknie. -Ja bardzo chętnie się czegoś napije, ale najpierw powiem szczerze, że strasznie mnie ciągnie do baraniny - Stwierdził oblizując się delikatnie jak na potwierdzenie. Zdecydowanie chętnie zje coś tak wykwintnego. Odkąd sami sobie gotowali z bratem, to coraz częściej w ich życiu pojawiały się te szybkie dania, nie wymagające przesadnie kombinowania. Coś lepszego gotował gdy chciał się pochwalić. Może Nolanowi właśnie poniekąd o to chodziło? W każdym razie picie na pusty żołądek do nie jest dobry pomysł. Lepiej więc coś przekąsić, ale potem jak najchętniej uraczy się alkoholem. -Oj, Hogwart ukończyłem już dawno. Pracuje w Magicznej Menażerii jako sprzedawca, choć za jakiś czas planuje wybrać się na kurs dzięki któremu mógłbym zająć się czymś groźniejszym. Może smokami? - Zastanowił się w tej chwili nad tym, czy to na pewno dobry pomysł - W sumie mam już w domu jedną smoczycę - To mówiąc zerknął w stronę Nikoli i wyszczerzył się zadziornie, po czym puścił oczko w stronę Tosi. Jak tak dalej pójdzie, to w domu na prawdę zostanie zagryziony. I to wcale nie przez trójkę psów, która tam grzecznie czekała na właścicielkę. - Jak się domyślam wy pracujecie razem, tak? - Zagadnął wpatrując się w towarzyszów rozmowy. W międzyczasie zauważył, że z ogrodu wpada jak burza do pokoju ta dziewczyna, która wcześniej przyprowadziła Nikolę do domu. Niezła sztuka, ale ostatnio powaliła go na ziemię. Dlatego bał się do niej podchodzić. No i zaraz za nią wszedł Jonatan, który chyba za nią łaził. Zakochał się, czy co? Zamrugał zaskoczony swoimi dwukolorowymi oczkami. Coś mi się wydaje, że prędzej czy później pójdzie im poprzeszkadzać. Uwielbiał irytować brata!
Wystarczyło, że w towarzystwie mężczyzn pojawiła się długonoga piękność i od razu ich mózg przeskakuje do innego miejsca. Rzucają się jak hieny na mięso i mają wszystko gdzieś. Widząc jak panowie natychmiast przerzucili zainteresowanie na dziewczynę, nie przejęła się w ogóle. Po prostu odwróciła wzrok ignorując kobietę. Nie miała zamiaru się kłócić, jednak czuła jakiegoś dziwnego rodzaju ukłucie w żołądku. Nigdy jej nie zależało na byciu w centrum uwagi więc czemu reagowała w ten sposób? Prychnęła pod nosem widząc jak ten dupek Colt przymila się do dziewczyny. Widziała wyraz jego twarzy, jak oblizuje się na samą myśl o dziewczynie. Perfidny samiec, którego nie obchodzi zupełnie nic z wyjątkiem dupy laski, którą chciałby teraz ruszyć. Właśnie dlatego nienawidzi mężczyzn i gardzi nimi na wszelkie możliwe sposoby. Dopiła whisky do końca duszkiem i odłożyła szklankę. Miała zamiar stąd pójść. I tak nikomu nie zależało na jej towarzystwie. Właśnie dlatego nie chciała przychodzić. Nawet jeżeli Rebeca ją o to prosiła, to wiedziała, że i tak skończy sama. Zanim jednak zdążyła się wycofać usłyszała kolejną rzecz, która ją poirytowała. Pierwszą z nich był komentarz Sebastiana, za który najprawdopodobniej zabije go w domu. Jednak panna Tosia przesadziła. Jeszcze to spojrzenie, które było kierowane specjalnie dla niej. - No cóż – zaczęła swoją wypowiedź i sięgnęła bo butelkę whisky, którą podarowała Nolanowi. Wypełniła szklankę, która nie była przeznaczona na te trunki, do połowy i posłała dziewczynie mordercze spojrzenie – przy tobie to nawet Nolan wygląda jak dziecko – warknęła w jej kierunku i posłała nienawistne spojrzenie. Wojna o mężczyznę? Chciałabyś – ale jeżeli W TWOIM WIEKU zabawy w łóżku są jeszcze dopuszczalne i nie nadwyrężysz sobie niczego to w porządku. Masz tu dwóch panów do obrobienia. Życzę powodzenia – prychnęła i duszkiem wypiła kolejną porcję alkoholu i odłożyła szklankę gdziekolwiek, po czym ignorując jakiekolwiek słowa skierowane w jej stronę. Kiedy tylko ruszyła przed siebie… nawet nie zauważyła dziewczyny, która popchnęła ją w ramiona Sebastiana. Chłopak mógł poczuć jak wszystkie mięśnie spinają się w jej ciele, a ona odpycha go od siebie prawie natychmiast. - Łapy precz – warknęła i spojrzała mu głęboko w oczy ukazując swoje lśniące oczka. Odwróciła się i ruszyła przed siebie. Szybko dotarła do ogrodu za domem. Zanim weszła na trawę zdjęła z nóg buty i rzuciła je gdzieś w kąt po czym usiadła wygodnie w huśtawce i wlepiła oczy w niebo.
Nie do końca myślał, że przebywanie z tą dziewczyną może być takie stresujące i przede wszystkim męczące. Podszedł do jednego z blatów i oparł się o niego upijając łyk tajemniczego trunku, który porwał. Okazało się, że to zwykły sok. Z jednej strony dobrze, bo dziewczyna chyba już nie zniosłaby większej ilości alkoholu, a on nie mógł jej pilnować 24/7. Tak po prostu się nie da, choćby chciał. Przyłożył szklankę do ust kiedy usłyszał jej słowa i podniósł głowę widocznie zaskoczony. Wpatrywał się w nią widocznie zdezorientowany i zamyślony, po czym nagle nad jego głową pojawiła się żaróweczka, a twarz wyrażała, że w końcu wie o czym dziewczyna mówi. - Nie – powiedział z dumnym uśmiechem. Więc po co była ta cała eureka? Widząc minę dziewczyny zaśmiał się i wsadził dłoń do kieszeni koszuli. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Ręka przeskoczyła do przedniej kieszeni, a druga odłożyła szklankę na bok przeszukując nerwowo lewą kieszeń. Odsunął się od blatu i zaczął przeszukiwać kolejne kieszenie. Nic. Zero. Pustka. Możliwe, że w ogrodzie mi wypadła – pomyślał, ale widząc minę młodej Colt, która tam podążyła, postanowił, że jednak nie będzie tam teraz szedł, bo straci życie. Westchnął głęboko i spojrzał na krukonkę. - Pokażesz mi swój pokój? – zapytał ni z tego ni z owego, co mogło bardzo źle zabrzmieć.
Tak oto leniwy Jake dał się wciągnąć w najbardziej czasochłonną relację, jaka istnieje. Przy której trzeba mieć niesamowitą ilość cierpliwości, ciągle uważać. To mogło być na prawdę bardzo męczące i fakt iż był najleniwszym człowiekiem na świecie zdecydowanie się z tym kłócił. Również w myślach Rebecki. Dlatego też nie do końca była pewna dlaczego mimo wszystko tak się upierał, by być ciągle blisko niej. Obawiała się tego, co tak na prawdę czai się w jego głowie. Czy faktycznie chodzi ty o zwykłą sympatię? Pewnie z czasem się okaże. -Poważnie? To ja tu dla Ciebie chcę wyrwać najładniejszą dziewczynę imprezy, a ty nawet nie patrzysz! Jesteś żałosny - Mruknęła widocznie poirytowana jego wielką dumą z siebie. Szepcząc pod nosem jakieś słowa niezadowolenia, wzięła znów do ust spory łyk soku. Co za człowiek! Widziała, że czegoś szuka. Przekrzywiła twarz w bok, w zaciekawieniu. Oglądała jego ręce w zaciekawieniu. Co też było takie ważne akurat w tej chwili? Różdżkę zgubił? Pewnie by zapytała, ale padło z jego strony pytanie. I tu znów reakcja Rabci była do przewidzenia. Krok do tyłu, odwrócenie twarzy. Płochliwość. Jednak nic nie powiedziała. Zastanawiała się. Już wcześniej niepotrzebnie spanikowała i w ten sposób pokazała mu się ze złej strony. Ale jej pokój... Jej pokój to... To jej cała prywatność. Jej bałagan. Jej rzeczy. - Przepraszam Cię, ale nikogo tam nie wpuszczam. Nigdy - Wyszeptała do niego, po czym postanowiła jakoś to obrócić w żart - Hoduje marihuanę, więc chyba rozumiesz, że muszę być ostrożna - Uśmiechnęła się sztucznie. Miała jednak wielką nadzieję, że to co powiedziała skutecznie zniechęci go do brnięcia w ten pomysł. Szczególnie, że brzmiało to na prawdę nieciekawie. Kiedy facet mówi coś takiego dziewczynie... Gdyby nie był od niej tyle starszy, to byłaby pewna, że proponuje jej seks.
Dopiero po fakcie zorientował się jak źle brzmią jego słowa. Podrapał się po głowie widocznie zakłopotany. - Przepraszam za głupie pytanie - Jakie miał alternatywy? Mógł skoczyć szybko do domu, nie miał daleko, po eliksir. Dwa, mógł pomęczyć brata, żeby ten go pilnował w razie czego, ale nie miał zamiaru psuć mu imprezy. Trzy, mógł przeszukać ogród z nadzieją, że naprawdę mu wypadło, a nie zapomniał wziąć flakoniku. Westchnął głęboko za tą trudną rozterkę. W końcu wyprostował się i spojrzał niepewnie na dziewczynie. Nie chciało mu się wracać, już łatwiej było po prostu pozwolić ponieść się imprezę i w którymś momencie paść na ziemię. Ale nie mógł wiedzieć o tym tylko Seba. A co jak akurat go nie będzie w pobliżu? Ma zamiar spędzić czas najprawdopodobniej z Rebecą, ale nie do końca był chętny dzielić się z kimkolwiek na temat tej przypadłości. - Ja muszę się zmywać – wydukał widocznie niezadowolony z tego co mówi. Nie chce jej narzucać odpowiedzialności do pilnowania go. Pamiętał jak za pierwszym razem spanikowała, nie miał zamiaru tego powtórzyć – może wrócę... jak będzie mi się chciało – westchnął, bo wiedział, że jak wejdzie do domu, to niestety, ale nie do końca będzie chciało mu się ruszać.
Wrócił ogrom niezręczności, który niszczył atmosferę między nimi. Ona nie wiedziała co ma robić. On najwyraźniej był zakłopotany. Zdecydowanie można powiedzieć, że ten dzień na prawdę staje się coraz cięższy do zniesienia na wesoło. Spędzanie z nią czasu pewnie było dla niego na prawdę męczące i dlatego nie zdziwił jej fakt iż ten chce się wynieść do domu. -W porządku - Odpowiedziała mu krótko, choć tak na prawdę wiedziała, że jego wyjście stąd będzie równoznaczne z zamknięciem się w swoim pokoju i pozostaniem tam już do samego końca imprezy, a nawet dłuższej. Nikola bowiem była zajęta Sebastianem, Nolanem, Tosią i pewnie jedzeniem. Ta natomiast nie zamierzała stać w tak wielkim gronie, więc lepiej się po prostu schować. I nie pozwolić, by ktoś ją szukał i choćby postawił stopę poza jej pokojem. -Nie musisz jeśli nie będziesz miał ochoty - Odpowiedziała mu tylko na kwestię "może wrócę" - W sumie, to może w końcu mi wyjdzie i więcej się z tobą nie zobaczę - Dodała jeszcze chyba poniekąd go prowokując do tego, by jednak zechciał się znowu z nią zobaczyć. Na prawdę go lubiła.
Słysząc jej słowa podrapał się po głowie zakłopotany. Może naprawdę ta dziewczyna nie chce go widzieć? Po tym jak spędził noc z Caroline, a ona go widziała... trochę mu głupio było. Wszakże ta ślizgonka nie była wcale aż taka starsza od niej. Wiedział, że w pewnym sensie zachwiał jej myśli na temat jego i trochę go to... męczyło. Nie pytajcie, nie wiem dlaczego, tak po prostu było. - W takim razie – zaczął nie wiedząc do końca jak powinien się z nią pożegnać – życzę miłego wieczoru – wydukał i najzwyczajniej w świecie opuścił pomieszczenie. Chyba pierwszy raz w życiu czuł się tak niepewnie. Zobaczymy jak to wszystko się ułoży. Jak na razie najważniejsze były leki, których zapomniał wziąć. Byle tylko nie zasnąć w środku drogi.
z\t
The author of this message was banned from the forum - See the message
- Smokami? W takim razie Antonina opowie ci wiele o smokach- uśmiechnął się szerze wskazując szklanicą piękną panią i jednocześnie wznosząc toast. Upił nieco alkoholu. - To nie do końca prawda, różne departamenty, jednak jedno ministerstwo, Tosia pewnie z chęcią przyjęła by cię na stażystę- wyszczerzył się. Jednak to była cisza przed burzą, ogromną nawałnicą z piorunami. Nikola nie wytrzymała, rozdarła powietrze swoim donośnym głosem. Nie można było się czarować, że ta noc będzie zwykłą. Samice w tym domu najwyraźniej stały się bardziej pobudliwe, kiedy na terytorium samca wiodącego wkroczyła starsza i bardziej doświadczona od konkurentek samica. Wiodący samiec, nie bardzo wiedząc co ma w tej sytuacji zrobić milczał przez chwilę. - Muszę was przeprosić - spojrzał na gości i wyszedł za Gryfonką szukając ją przez chwilę w ogrodzie wzrokiem. Dostrzegł głównie ruch huśtawki i podszedł do niej bliżej, nie usiadł jednak. Kaszlnął w zaciśniętą pięść. - Gryffindor- rzucił niby bez znaczenia. W razie gdyby stracił pracę w ministerstwie chyba mógłby dorabiać jako tiara przydziału w Hogwarcie. Jej zachowanie wskazywało, że właśnie w tym domu się uczy. - No, no, ale z ciebie agresywna lwica - spojrzał jej w oczy próbując zmusić wzrokiem do chociażby jakichkolwiek oznak skruchy i uległości. Coś mu mówiło, że Nikola, nie będzie prostą dziewczyną. Może nie był Krukonem, ale nigdy nie pogardził ciekawą kostką rubika w wydaniu kobieta.
Tego by się nigdy nie spodziewała po tak małej istocie. Strzelała piorunami na lewo i prawo nie dając im możliwości uniknięcia tego. Tośka tak naprawdę miała to gdzieś. Żadne z jej słów nie było w stanie jej obrazić. Ona znała swoją wartość i taka mała gryfonka nie była w stanie tego zepsuć.Unosząc brwi do góry upiła kilka łyków alkoholu ze szklanki którą podał jej Nolan. - Interesują Cię smoki? Wiem o nich dosłownie wszystko. Nawet oswajanie nie jest mi obce. - wykrzywiając usta w ironicznym uśmiechu spojrzała na dziewczynę która zdążyła się stąd ulotnić. A tuż za nią wybiegł z pokoju Nolan. Nie spodziewała się, że pobiegnie za... Jak ona miała? Nika? Nikoda? Nikola! Właśnie. Za nią. Było to dla niej nowe, dość nietypowe doświadczenie. Najwidoczniej nie znała swojego przyjaciele wystarczająco. Została sam na sam z Sebastianem. - Jeśli faktycznie miałbyś ochotę rozpocząć karierę w tym kierunku zapraszam do mnie. Nie jestem pobłażliwą szefową, ale z pewnością się dogadamy. - uśmiechnęła się przyjaźnie znów upijając łyk. Rozejrzała się po pomieszczeniu czując, że robi się tutaj coraz bardziej tłoczno. Nie lubiła tego, dlatego niewiele myśląc złapała chłopaka za rękę i poprowadziła do pierwszych drzwi jakie mijali. Okazało się to być sypialnią. Sądząc po ciężkim aromacie perfum, sypialnią Nolana. Siadając i zakładając nogę na nogę na jednym z foteli spojrzała na swojego towarzysza. @Sebastian Colt Wydawał się intrygującym rozmówcą. - Tutaj będziemy mogli porozmawiać w ciszy. - wyjaśniła swoje zachowanie po czym dokończyła trunek. - Chyba, że masz już dość mojego towarzystwa? - unosząc brwi do góry spojrzała na mężczyznę. Nie trwało to jednak długo. Uniosła swoje zgrabne cztery litery z fotela i nawet nie zastanawiając się nad tym co chciała zaraz zrobić rzuciła się na łóżko. Nolan miał gust. Było bardzo wygodne. Pewnie spędzi tutaj nie jedną noc.
Widać było w zachowaniu gryffonki diametralną zmianę. Aż trudno było jej nie zauważyć. Kiedy Tosia nazwała ją dzieckiem widać było furię i wielką agresję. Jednakże, kiedy Nolan zwrócił się do niej jak do lwicy mimika twarzy złagodniała, a wszystkie mięśnie. Wlepiła w niego swoje duże lalkowe oczy i obserwowała go bacznie jakby oczekując jakiegoś ataku z jego strony. Bycie dzikim zwierzęciem dodawało jej siły i otuchy. To nie jej wina, do jasnej cholery, że wygląda jak dziecko. Ona tego nie chciała, nie prosiła się o to, a jeszcze przez tą specyfikę ciała przeżyła koszmar, o którym nie umiała zapomnieć. Miała ochotę płakać, miała ochotę krzyczeć, miała ochotę coś zniszczyć, a jednak siedziała na huśtawce i wpatrywała się w ministra swoimi wielkimi lalkowymi oczami, które jak to u lalek, nie wyrażały żadnych większych uczuć. Były jak za mgłą. Jakby nie słyszała żadnego słowa, jakby naprawdę jej tu nie było. Można było tak pomyśleć, przez dłuższą chwilę, kiedy dziewczyna wpatrywała się w mężczyznę i nawet nie drgnęła. Dopiero kiedy odwróciła wzrok zakrzywiła iluzję lalki, która została posadzona na huśtawkę. Jednak w trakcie lalkowania, nie okazała żadnych uczuć uległości, czy skruchy. Nie była łatwa, nie była uległa, była jak… lwica. Nie zamierzała się poddać. - Gryzę bez ostrzeżenia – wydukała nie ściągając z niego spojrzenia i zaciskając dłoń na lince huśtawki – co tu robisz? Twoja panna Ci ucieknie – wydukała i nawet na chwilę nie odwróciła spojrzenia. Spoglądała mu prosto w oczy z tą dziką i chorą pewnością siebie jakby była nietykalna i nieosiągalna dla niego – powinieneś pilnować swojej kobiety, bo ten kretyn może Ci ją ukraść – nie wzruszyła się nawet kiedy wspomniała o tym, że jej narzeczony zaciągnie inną kobietę do łóżka.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Wpatrywał się w nią zastanawiając co powinien zrobić z tą niesforną Kotecką, która najwyraźniej puszyła się jak na Gryffonkę przystało. Pamiętał czasy, kiedy sam stosował taką metodę w walce z innymi uczniami i studentami z innych domów. - Jak gryziesz to zapowiada się całkiem zabawnie - uśmiechnął się do niej bagatelizując zupełnie zagrożenie jakim mogła być dla niego Nikola. - Ciekawe czy szybciej mnie ugryziesz, czy ja szybciej wyczaruję jakąś klatkę dla takiego agresywnego stworzenia jak ty- wciągnął powietrze przez nos aż zaświszczało. Pogrzebał w kieszeniach od spodni przez chwilę i wyciągnął papierośnicę. - Chcesz? - zaproponował jej i sam włożył papierosa do ust, zapalił. Kompletnie nie wiedział jak miałby ją uspokoić, nie pomogłoby tu przytulenie, nie znają się i prędzej ona ona odgryzie mu rękę niż na to pozwoli. - To nie jest moja kobieta, pracujemy tylko w ministerstwie, a co dzisiaj jej odbiło, to tego nie wiem - nawiązał do tego pocałunku, który miał miejsce przed chwilą. Zastanawiał się czemu Nikolę to tak obchodziło, co jest między nimi, żeby było im dobrze razem, wiodło się dostatnio itp.
Oj wypraszam sobie. Jej nie chodziło o to, żeby im się dobrze wiodło, tylko, żeby dziewczyna przestała ją traktować jak jakąś konkurencje. Wszakże jej zachowanie od samego początku ukazywało, że zaznacza swoje terytorium i pokazuje, że to do niej należy Nolan. A ona miała to gdzieś! A niech sobie go weźmie i wszystkich facetów świata! Byle tylko nie wplątała w swoje irracjonalne gierki zwykłych, albo nawet nie zwykłych ludzi. Kiedy mężczyzna wspomniał o klatce jakby na ułamek sekundy całe jej ciało się spięło, a ona nieświadomie delikatnie wycofała się na huśtawce, wciąż nie spuszczając z niego spojrzenia. Spokojnie, nikt normalny nie chciałby Cię zamknąć w klatce, prawda? – starała się zapewnić samą siebie, że to nie możliwe, a mężczyzna się tylko z nią drażni. - Nie dziękuję – odpowiedziała na propozycję papierosa. Nie interesują ją używki. Nigdy nie miała z nimi kontaktu i nigdy nie chciała. Marnotrawstwo pieniędzy, chociaż dziwnie to brzmi w ustach panienki, która od dziecka wydaje pieniądze na swoje zachcianki bez opamiętania. - A ja wiem – wydukała i zamknęła oczy rozluźniając mięśnie. Starała się zapewniać siebie w myślach, że te przypadkowe stwierdzenia, które nawiązują do jej mrocznej przeszłości są w stu procentach przypadkowe, a ona sama sobie dopasowuje do przeszłości słowa i zachowania mężczyzny – poczuła się zagrożona – te słowa wypowiedziała z delikatnym uśmiechem. Dopiero po dłuższym przemyśleniu doszła do wniosku, że to zachowanie Tosi powinno jej… schlebiać? Wszakże uznała ją za godną rywalkę, przed którą musi chronić swojego samca – kobieta musi pokazać swojej konkurentce, że ten oto samiec należy do niej – nie patyczkowała się w słowach, najzwyczajniej w świecie porównała ich wszystkich do zwierząt, które nie mają żadnych zahamowań – krótko mówiąc w taki sposób pokazała, że należysz do niej – jak zwykła rzecz. A on nie miał w tym momencie prawa głosu. Tosia wyraziła swoje stanowisko i potraktowała Nolana jak swoją zabawkę. Przynajmniej według Nikoli – a mnie uznała za konkurencje – sama nie wierzyła w to co mówi. Ona jako konkurentka? Chyba w innej rzeczywistości.