Z zewnątrz wygląda bardzo niepozornie, dodatkowo został pomniejszony zaklęciem. Wchodząc do środka można wydać okrzyk zachwytu, bo cała góra została zaczarowana tak, by ukazywać nocne niebo. Ustawiono tu stoliki najczęściej trzy- lub sześcioosobowe, ale w głębi są też te dla dwóch osób. Przy wejściu podchodzi do Ciebie przystojny kelner bądź piękna kelnerka i podaje Ci kieliszek z tajemniczym napojem. Do każdego dodane jest parę kropel Eliksiru Euforii, który sprawia, że odczuwasz radość, przypływ energii i masz ochotę chwytać ludzi za nosy. Kiedy wypijasz napój, kelner oznajmia Ci, że to...
Spoiler:
1-2 - Kłębolot. Możesz to rozpoznać po tym, jak wysoko strzelają jego bąbelki! Świetnie musuje, nieprawdaż? Jeśli byłeś dobry z Wróżbiarstwa to możesz nawet przypatrzeć się uważnie kształtom, w jakie układają się bąbelki. 3-4 - Malinowy Znikacz. Uważaj na ten starej daty alkohol! Potrafi szybko zwalić z nóg, ale smakuje wyśmienicie. I do tego ma właściwości lecznicze. Pewnie nawet nie zdążyłeś się dokładnie przyjrzeć temu różowemu kolorowi, bo już wypiłeś, co? 5-6 - Łzy Morgany Le Fay. Wygląda przepięknie, zachwyca Cię zwłaszcza jego bladobłękitny kolor. Kiedy go próbujesz, wiesz już, że smak również ma świetny. Chociaż może lepiej nie interesuj się tym, z czego robią ten alkohol...
Kostkami rzucaj w tym temacie.
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Towarzystwo przyjaciela naprawdę potrafiło podbudować. Sama w życiu by się tu nie odnalazła. Przez masę gości czuła się bardzo mała i cieszyła się, że będą mogli zająć się wreszcie sobą, kiedy usiądą przy jakimś stoliku. Bo chciała z nim porozmawiać. Na balu nie mieli wielu szans przez tą głupią przygodę z czarem miłosnym, ale teraz to co innego. Naeris nastawiała się bardzo pozytywnie i wcale nie zraziła się początkowym milczeniem Jamesa. Weszli do namiotu, gdzie od razu obskoczyła ich para kelnerów. Krukonka zwróciła uwagę na to, że do Jema podeszła akurat jakaś bardzo piękna kobieta, co wzbudziło w niej jakieś dziwne uczucie. Zaraz jednak podano jej przed nos kieliszek. Po zapachu wyczuła, że to alkohol i skinęła nieśmiało głową, mamrocząc jakieś "gracias". Wypiła blabobłękitny napój, zaskoczona tym, jak dobrze smakuje. Co prawda, trochę się skrzywiła, bo miał niezwykle intensywny smak. Takiego ataku na jej kubki smakowe się nie spodziewała. Poszła razem z chłopakiem szukać jakiegoś miejsca w namiocie. - Normalnie jak w Wielkiej Sali, co nie? - szepnęła, zadzierając głowę i przyglądając się zaczarowanej górze. Uwielbiała gwiazdy, dlatego zachwyciła się tym, jak dobrze odwzorowano nocne niebo. Prawie potknęła się o jakiegoś Hiszpana, gdy tak szła zapatrzona. W końcu znaleźli sobie jakiś stolik z ładnym nakryciem i świecami. - Zapalisz je, Jem? - spytała, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że stworzy tym niemal klimat jak z randki. W dodatku stolik we dwoje... Na samą myśl trochę się zaczerwieniła, ale w tak delikatnym, półmrocznym świetle chłopak pewnie niczego nie zauważył. Poprawiła sukienkę i splotła dłonie na stoliku. - To jak ci się tu podoba? - zapytała z uśmiechem, a zaraz później podszedł do nich kolejny kelner, zbierający zamówienia. Naeris nie zamierzała na razie jeść, bo zależało jej na tym, żeby dalej mieściła się w tę sukienkę... Później na pewno zgłodnieje, to pójdą sobie do szwedzkiego stołu albo gdzieś. - Ja chyba zamówię... Kłębolot? - poprosiła, ciesząc się z faktu, że kelner zna angielski. - Mam nadzieję, że nie wzięłam czegoś, co zwali mnie z nóg. - mruknęła do Jamesa, kiedy on też coś wybrał i kelner poszedł dalej. Krukonka nie znała się niemal wcale na alkoholach, więc wiedziała, że musi być ostrożna. Byłoby beznadziejnie, jakby w połowie wesela już nie kontaktowała ze światem, poza tym zamierzała nie pić na umór. Usłyszała delikatne dźwięki muzyki klasycznej, wywołane chyba jakimś zaklęciem. No tak, na początku spokojnie, a później pewnie wszystko się rozkręci tak, że wszyscy pójdą bawić się na parkiecie. Ona i James pewnie też. Miała ochotę mu powiedzieć, że cieszy się, że jest tu z nim, ale jakoś w tej chwili na pewno dziwnie by to zabrzmiało.
James Waters
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
Uroczystość w kościele momentalnie się zakończyła. Potem wręczanie podarunków i składanie życzeń parze młodej. Nigdy nie potrafił sobie z tym poradzić. Bo właściwie, to czego można im życzyć? Szczęścia na nowej drodze życia? To takie oklepane. Nigdy nie wiedział co w takich momentach miał powiedzieć. Dobrze, że James ma to już za sobą. Takie duże wydarzenia zawsze go trochę przytłaczały. Tłum ludzi, hałas, alkohol i tańce, tyle że w dobrym stylu - w końcu to wesele, a nie domówka. Namiot weselny był naprawdę ogromny i przepiękny. Sklepienie, jak słusznie zauważyła Naeris, kojarzyło się z tym w Wielkiej Sali, którym widywał przez lata w Hogwarcie. Nocne niebo jarzyło się mnóstwem gwiazd, a każdy stolik był przyozdobiony świecami. Wystarczyło tylko je zapalić, a klimat jaki oddawało pomieszczenie był naprawdę niesamowity. James nawet nie zdołał nacieszyć się widokiem tego miejsca, bo po chwili gdy weszli do namiotu, kelner i kelnerka podeszli do nich i zaczęli wciskać jakieś trunki. Mężczyzna zajął się Naeris, podając jej jakiś błękitny alkohol, a do niego podeszła kelnerka oferując mu jakiś różowy. Nie do końca było pewien czy chce pić coś, nie zdając sobie sprawy z tego czym to "coś" jest. Widząc jednak, niecierpliwy wzrok kobiety, wypił pospiesznie zawartość swojego kieliszka. Napój przypominał trochę wino. Smak był wyśmienity, słodki, malinowy, jednak Jem odniósł wrażenie, ze płyn ma trochę lat. Po chwili od uroczej kelnerki dowiedział się, że to Malinowy Znikacz i że rzeczywiście ma sporo lat. Uśmiechnął się do dziewczyny serdecznie i ponownie zwrócił się w stronę Krukonki, w celu poszukiwania jakiegoś odpowiedniego stolika. W głębi namiotu znaleźli dwuosobowy stolik. - Jasne. - odrzekł tylko. Wyjął różdżkę i zaklęciem zapalił świece znajdujące się na ich stole. - Jest... super. - powiedział z uśmiechem. Miał wrażenie, że Nae jakoś dziwnie na niego patrzy. Ale nie miał czasu się nad tym zastanowić, bo znów, niewiadomo skąd i kiedy, niespodziewanie pojawił się kelner. James był chyba na tyle roztargniony i zamyślony, że miał wrażenie, że oni pojawiają się znikąd. Póki co nie był głodny. Uznał, że zamówi sobie coś do picia. - Też poproszę Kłębolota. - po chwili usłyszał szept Nae i uśmiechnął się ukradkowo. Pijana Naeris? Nie wyobrażał jej sobie takiej. Co prawda, nigdy nie widział jej wstawionej, ale był właściwie przekonany, że jej trzeźwa wersja jest lepsza. Spojrzał na nią i powiedział: - Kłębolot to takie... hipogryfowate, nie uważasz? - powiedział z uśmiechem. - Ciągnie swój do swego... - dodał po chwili, znów się uśmiechając. To pewnie przez Malinowy Znikacz i kilka kropel Eliksiru Euforii, o których nie wiedział. Zaraz po to przyniesiono im zamówiony alkohol. Pomimo tego półmroku, chłopak od razu zobaczył te bąbelki i to jak alkohol musuje. - To co... Może wznieśmy indywidualny toast... za to, żeby ten wieczór udał się nam obojgu. - zaczął, wznosząc swój kieliszek i stukając go z kieliszkiem Nae. Uśmiechnął się szeroko i wypił zawartość, cały czas wpatrując się w towarzyszkę.
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Obserwowała przez chwilę płomień, który polizał ogarki świec i wzbił się w górę. Najwyraźniej zaczarowano je tak, aby ogień zmieniał powoli barwy, bo niebawem z jasnożółtego stał się całkowicie biały. Świece zostały zsynchronizowane. Naeris odetchnęła lekko, pozwalając, żeby ciepło na jej policzkach ustąpiło. W namiocie panował świetny klimat, a dziewczyna zerkała też co jakiś czas na otaczających ich gości. Niektóre twarze kojarzyła z Hogwartu, co wydało jej się dziwne. No bo co oni tutaj robili? Też dostali te tajemnicze zaproszenia? Wszyscy wyglądali elegancko i wykwitnie w czarodziejskich szatach i dziewczyna poczuła się pierwszy raz w pełni świadoma swojej magicznej krwi. Tutaj nikt nie wiedział, że urodziła się w mugolskiej rodzinie. - Hiszpania jest taka piękna... Wcześniej byłam tylko we Francji, nie licząc Kolumbii. - stwierdziła szczerze. Ucieszyło ją, że Jamesowi też się tutaj podoba, a nawet jest "super". W sumie to nawet lepiej, że James wybrał taki sam alkohol. Z pewnością myśl o tym, że jednak nie jest tu sama i ktoś będzie choć w jakimś stopniu zapewniać jej opiekę, sprawiała, że była spokojniejsza i pewniejsza siebie. Gdyby to chłopak się upił, nie wiedziała, czy dałaby sobie radę. Zazwyczaj, gdy z każdej strony cisnęli się ludzie, odczuwała dyskomfort i miała chęć natychmiast zaszyć się w jakimś cichym kąciku. Naeris nie przepadała za ocieraniem się w tłumie i głośnymi rozmowami tuż nad jej uchem, które drażniły jej wrażliwy słuch. Preferowała ciszę i spokój, dlatego na imprezy naprawdę chodziła rzadko. Teraz klimat wesela odpowiadał dziewczynie, a nawet stwierdziła, że jej się podoba. Hiszpanie to naprawdę serdeczni ludzie, a może ich obraz wydawał się taki miły przez ten Eliksir Euforii? - Ja powinnam za to zamówić coś cierpkiego. - zaśmiała się lekko, bo uwaga Jamesa była trafna. Wiedziała, że hodowcy lubią nadawać swoim zwierzakom imiona, a Kłębolot świetnie pasowało do hipogryfa. - W ogóle co ty masz na sobie? Gdzie twój strój? - przeleciała go z góry do dołu z udawanym niesmakiem. W myślach podziwiała to, że nadal wygląda równie elegancko, co na placu przed kościołem. A może nawet lepiej? Zasługą takiej przyjemnej dla oka aury mogły być w końcu te świece... - Nie mogę się tak z tobą pokazywać, Jem... Podziękowała krótko kelnerowi. Okej, czas się przekonać do smaku alkoholu. Byleby się nie krzywić, bo to nieuprzejme. Naprawdę chciała, aby wszystko wyszło perfekcyjnie. Uśmiechnęła się lekko do Jamesa, spoglądając na niego spod wachlarza pogrubionych czernią rzęs. - Dobrze, a następny za nowożeńców. Na zdrowie! - uważając, aby nie uronić ani kropli stuknęła się z Krukonem. Czuła się właściwie wspaniale. Wszystko było piękne, pachnące i tak przyjemne. Wypiła łyk Kłębolota na próbę i nie udało jej się powstrzymać zmrużenia oczu i zaciśnięcia ust. Uniosła kciuk, aby pokazać, że jest spoko. - Co ty tak na mnie patrzysz? - stoliki nie były szerokie, więc z łatwością mogła wyciągnąć dłoń, by lekko szturchnąć chłopaka w ramię. Zaraz po tym udała, że zrobiła to po to, by poprawić mu muszkę. Cofnęła rękę i lekko pokręciła kieliszkiem. - Ej, czy mi się wydaje czy ja tu widzę coś na wzór kota? - wpatrzyła się w bąbelki, które przedstawiały na pewno jakieś zwierzę, mające uszy i ogon. Było jednak smuklejszej budowy niż pies. Kto wie, co te magiczne alkohole potrafią? Pokazała Jamesowi swój kieliszek, a później upiła z niego jeszcze jeden łyk. Chyba Krukon wspominał kiedyś, że ma własnego kota.
James Waters
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
- To prawda, Hiszpania jest piękna, ale jak dla mnie nic nie przebije Austrii. – powiedział James z rozmarzeniem, wspominając te górzyste tereny , w których zakochał się bez opamiętania. – Jak byłem mały, to tata często gdzieś wyjeżdżał i zabierał mnie ze sobą. – oznajmił. Już od dobrych dziesięciu sekund wzbił wzrok w serwetkę, nie spuszczając z niej wzroku ani na chwilę. Teraz na dodatek, zaczął tarmosić jej fragment między palcami. Zawsze tak robił, z jakimkolwiek obiektem, wtedy, gdy zaczynał intensywnie nad czymś myśleć. W pewnym momencie jednak, podniósł wzrok znad chustki i niepewnie zabrał rękę ze stołu. Miał nadzieję, że przez tą „zawiechę” Nae nie zacznie na niego dziwnie patrzeć. - Powinnaś. Choć i tak zdziwiło mnie to, że zamówiłaś cokolwiek. – odpowiedział, zerkając ukradkiem na dziewczynę. Zawsze uważał, że jest śliczna, ale to, jak wyglądała teraz było nie do wyobrażenia. To efekt tego, że nigdy nie zauważał tego w takim stopniu, aury, jaka panowała w namiocie, czy raczej Malinowego Znikacza? – Byłem święcie przekonany, że oprócz kremowego piwa, które, no powiedzmy sobie szczerze, jest prawie bezalkoholowe, nie pijasz innych napojów z procentem. – powiedział, nie ukrywając zdziwienia. – Wiesz, na taką okazję, nie wypadało zakładać czegoś tak… spektakularnego. – odrzekł, próbując stłumić śmiech. – Zwyczajnie, nie chciałem przygasić młodej pary… w końcu to ich dzień. – Wyczuł na sobie wzrok Naeris i poczuł się trochę niepewnie. Zawsze ciekawiło go, co Krukonka myśli w danej chwili. To, że znał legilimencję i tak nie dawało mu żadnej przepustki do wtargnięcia do umysłu dziewczyny. Zresztą, to stanowczo wykraczało poza zasady, które kiedyś sobie wyznaczył. – Spokojnie, bez kostiumów przecież nikt nas nie rozpozna! A świat będziemy najwyżej zbawiać jutro, no chyba, że się straszliwie upiję i będę mieć potwornego kaca. Wtedy tylko ty będziesz do dyspozycji. – powiedział z uśmiechem. Tego wieczoru naprawdę sporo się uśmiechał. W momencie, gdy ich kieliszki zetknęły się ze sobą i można było usłyszeć charakterystyczny dla tego brzdęk, James kiwnął głową porozumiewawczo, na znak toastu, a następnie wziął małego łyka napoju. Jem nie był może znawcą alkoholi, ale w porównaniu do Ognistej Whisky, Kłębolot nie był zbytnio mocny. Nae uniosła kciuka w górę, więc uznał, że napój i jej smakuje. - Właśnie wyobrażam sobie ciebie w stroju Cierpkiej Wilczycy. – powiedział, uśmiechając się delikatnie i ukazując dołeczki. – Co było z nią nie tak? – spytał, wskazując na muszkę, którą Naeris przed chwilą poprawiła, robiąc przy tym smutną minę. - Wygląda, jak chudy Flynn. – odpowiedział, spoglądając na alkohol dziewczyny i próbując zauważyć coś w swoim napoju.
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris bardzo chciałaby kiedyś wyjechać za granicę, żeby zwiedzić jakieś egzotyczne kraje i poznać całkiem inną kulturę. Nawet planowała taki wypad, jeszcze nie do końca wiedząc gdzie, po zakończeniu studiów. Nie do końca wiedziała, czy pozostanie w Anglii... Praca smokologa raczej posłałaby ją w stronę Rumunii. - Tata? - wtrąciła, mając nagle przed oczami Gaspara rzucającego na swojego syna Cruciatusa. Zacisnęła smukłe palce na kieliszku z alkoholem, starając się natychmiast pomyśleć o czymś innym. - A w ilu krajach już byłeś? - spytała, wymuszając na sobie spokojny, normalny ton. W końcu ten czas mieli spędzić jak najlepiej... Choć ciężko było tak ostrożnie krążyć między nieprzyjemnymi tematami, Naeris zamierzała dać z siebie wszystko. Była tu dla Jamesa, który aktualnie wpatrywał się w serwetkę, jakby co najmniej ujrzał coś wartego zawieszenia wzroku. Sama zamyślała się równie często, ale w przypadku Krukonka czasami chciała poznać jego myśli. Najwyraźniej oboje nie otworzyli się przed sobą tak do końca, ale nie musieli się przecież spieszyć. - To źle? - spłoszyła się, gdy oznajmił, że jej zachowanie go dziwi. Była z Watersem na balu, na którym robili dość... dziwne rzeczy i skończyło się to sporą aferą, ale wtedy nie piła. Mógł uważać ją za niezwykle grzeczną dziewczynę, ale miewała momenty, w których pozwalała sobie się rozluźnić. - Pan prefekt zamierza mnie za to ukarać, jak już wrócimy do Hogwartu? - wymamrotała z lekkim uśmiechem. Nadal czuła dumę z faktu, że Krukon dostał taką zaszczytną funkcję i miała nadzieję, że nie będzie się przez nią przemęczał. Mogła mu też później uderzyć woda sodowa do głowy przed nadmiar władzy, ale w to akurat wątpiła. Poza tym sam palił papierosy, więc co to za zdziwienie, że ktoś również może mieć ochotę na coś mocniejszego! - O nie, nie upijaj się. Nie wiem czy sobie z tobą poradzę w takim stanie. Zresztą, zapewne nie obiecuję, że będę sobie odmawiać przyjemności. Świat będzie chyba musiał przetrwać bez naszej dwójki... - odparła z delikatnym uśmiechem. Obserwowała kątem oka pary, które powoli podnosiły się do tańca. W końca kto od razu siadłby, żeby jeść? Co prawda, pewnie niektórzy tylko po to zjawili się na tym hiszpańskim weselu... - Przestań. - zaśmiała się, bo myśl, że założyłaby taki kostium superbohaterki, o jakim kiedyś rozmawiali była co najmniej dziwna. James zainteresował się muszką, która miała jedynie był zasłoną dla szturchnięcia go w ramię. - Nic. - odparła krótko Sourwolf. Choć może powinna stwierdzić, że się przekrzywiła. - A właśnie jak się miewa Flynn? - spytała, dopijając swój napój ostrożnie i niszcząc jego powierzchnię, na której widniał kształt kota.
James Waters
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
- Zaskakujące, prawda? - bardziej stwierdził, niż zapytał. - Zwiedziłem już prawie całą Wielką Brytanię, Austrię, Czarnogórę, Estonię, Włochy, Francję, Hiszpanię... no i Kolumbię - wymienił w zamyśleniu. Chyba niczego nie pominął? - Szczerze mówiąc, nawet dobrze wspominam te wyjazdy, może dlatego, że jak byłem mały, ojciec był trochę inny - powiedział, cofając się myślami wstecz. Pamiętał, że oprócz Austrii bardzo podobało mu się w Czarnogórze, bo widział wiele pięknych rzeczy i miło spędził czas. W wakacje w 2017 roku planuje wyjazd do Norwegii, ale nie wie, czy zdoła uzbierać odpowiednią ilość pieniędzy, a nie chce prosić o nie rodziców. W ten sposób, chce jak najbardziej się usamodzielnić i nauczyć oszczędzania i szanowania zarobionej przez siebie gotówki. - Nie, przecież każdy raz na jakiś czas potrzebuje trochę relaksu i wyluzowania - odpowiedział całkiem szczerze. Niektórzy słusznie traktują imprezy jako formę odpoczynku. On raczej wolał poczytać przed snem, choć raz na ruski rok, jeśli tylko miał dobre towarzystwo, sięgał po alkohol. Stan upojenia alkoholowego jednak nie do końca mu odpowiadał, dlatego takie rzeczy zdarzały się bardzo rzadko. Gdy usłyszał uwagę Nae na temat bycia prefektem, zaczął uśmiechać się delikatnie i kiwać głową na boki. To już kolejny raz, kiedy spotkał się z uwagą na temat tego, jaką pozycję zajmował. - Wrzucę cię za to do lochów. - odpowiedział, nadal się uśmiechając. Po chwili, dodał: - Ewentualnie załatwię ci szlaban na najbliższy miesiąc. Niegrzeczne dziewczynki muszą się spotkać z konsekwencjami - Nie wiedział dlaczego, ale zaczął odczuwać, że każdy traktuje go, jak przewrażliwionego i takiego, który nadużywa swojej funkcji. A on, wręcz przeciwnie, na wiele rzeczy nie reagował... choć powinien. Wspomniał sobie ostatnią bójkę na zielarstwie, na którą wcale nie zwrócił uwagi. - Ej nie, spoko! Zawsze wiem, gdzie jest ta granica i kiedy czas już przestać. Nawet jeśli będę gadał głupoty, albo śmiał się z tego, że oddychamy, nie będę się przewracał i rzygał. Bez obaw - zapewnił dziewczynę. Przez to, że nie był imprezowiczem, rzadko kiedy był pijany, ale zawsze wracał z imprez... żywy. Nigdy nie zdarzyło mu się jeszcze, żeby zapomniał, co się działo, albo miał problemy z błędnikiem. Do takiego stanu nigdy nie chciał się doprowadzić, ale to były tylko jego plany... A plany zawsze niespodziewanie mogły się zmienić. Jego kieliszek był jeszcze do połowy pełny, więc James upił z niego łyka. Bąbelki, pod wpływem czasu, zaczęły już powoli ginąć. - Podejrzewam, że aktualnie je lub... śpi - odpowiedział. - Ale ostatnio jest jakiś marudny. To chyba przez to, że rzadko bywam w domu - stwierdził wzruszając ramionami. - A jak tam u ciebie w pracy? - zapytał Naeris, łapiąc z nią kontakt wzrokowy i uśmiechając się serdecznie.