To niewielkie jezioro jest również dość płytkie. Na próżno szukać w nim rzadkich magicznych istot, co najwyżej można tu natrafić na parę magicznych, niegroźnych ryb. Czarodzieje często spędzają czas nad brzegiem wody, czy to na pomoście, czy na licznych, zielonych terenach. Zachęcające są także łódki, możliwe do wypożyczenia.
Koszt wypożyczenia łódki - 10g
Autor
Wiadomość
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Tym razem to on miał mieszany humor. Dotychczas tryskał radością ale dzisiaj jakoś wszystko postanowiło się uwziąć, aby mu go popsuć. A to niezaliczony test, a to pożarta przez kota praca domowa na eliksiry (serio!), niewyspanie, brak dobrego jedzenia, a to ból głowy wywołany zmianą ciśnienia… pierdoły, a jednak kiedy dostał list minę miał nieco ściągniętą. Potraktował słowa poważnie, zabrał jedynie z domu portfel, kurtkę, klucze, różdżkę, fajki (!) i teleportował się ostrożnie jak najbliżej zamku. Obiecał wesprzeć więc słowa dotrzyma choć niezbyt miał dziś ochotę gdziekolwiek wychodzić. Widząc minę dziewczyny aż zacisnął mocniej zęby - całe przygnębienie wróciło? Ale czemu teraz jest niemal zrozpaczona? Wyciągnął ręce z kieszeni kurtki, rozłożył je bezradnie i ruszył w jej kierunku z pytaniem na ustach i w spojrzeniu. Nim jednak miał wydobyć z siebie głos odruchowo ją złapał w pasie kiedy wyczuł znajome szarpnięcie wciągające w kanał teleportacyjny. Nie cierpiał przenosić się w ten sposób i robił to jedynie kiedy naprawdę się spieszył. Nigdy nie zdał deportowania łączonego zatem postanowił kupić sobie motocykl i w końcu któregoś dnia pójdzie jakiś znaleźć. Wylądowali w zupełnie innym miejscu, dosyć daleko, czuł to po siłę spięcia w okolicach żołądka. Odsunął się kawałek kiedy już stanęli na drewnianym gruncie kładki i rozejrzał przelotnie aby powrócić zaraz spojrzeniem do dziewczyny. - Co się stało? Wystraszyłaś mnie tą miną. - wyraz twarzy miał cokolwiek ogłupiały, ale ruszył za Gryfonką, stanął obok i zerknął na jej profil, szukając na jej twarzy… nie wiem, oznak płaczu? Nie miała spuchniętych oczu, nie była tak blado-szara jak ostatnio, a i po zrozpaczonej minie nie było śladu. Nie brał pod uwagę, że mogła udawać skoro przy ostatnim spotkaniu naprawdę potrzebowała kogoś u boku. Schował z powrotem ręce do kieszeni kurtki i westchnął z lekką rezygnacją, a potem ponownie przyjrzał się okolicy, aby upewnić się gdzie tak naprawdę ich sprowadziła. Nie wyglądało to na Hogsmeade. - No tak… ładnie i płytko. - odparł dosyć zwięźle bowiem nie miał pojęcia co tutaj robią. Zorientował się, że to Dolina Godryka. Tutaj było zazwyczaj znacznie więcej drzew i roślinności. O, była nawet wypożyczalnia łódek! - Pływaniu? - teraz to był zdezorientowany. Zerknął na niebo - bezchmurne w październiku (!!) - potem na spokojną taflę wody i wzdrygnął się na samą myśl o lodowatym jeziorze. - Zamarzniemy w wodzie, nie mam kąpielówek ani nawet ręcznika, nie pamiętam czy umiem pływać, a nie chcę wyjść na ofermę…? - uśmiechnął się jakby chciał się tym samym upewnić czy ona mówi serio, że chce wejść (z nim!) do wody. Jesienią. Co z tego, że jest ciepły dzień, jest jesień, pierwsze dni października! Może oszalała po tym pitnym miodzie który to ostatnio wypiła? - Wiesz, gdy ty stałaś w kolejce po talent w pływaniu ja stałem w kolejce po kochanie Uzzy' ego. - próbował jakoś to wyjaśnić żartem, choć czuł, że nie wyszło mu to tak barwnie jak ostatnio. Roztarł kark i próbował oswoić się z myślą, że Lara chce wejść do wody i najwyraźniej ta stała się nieodłącznym elementem ich spotkań. Najpierw przy moście, jeziorku, potem w pokoju w bitwie na pianę a teraz Dolina Godryka i to urokliwe i ciche miejsce...
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
No dobra, może jednak powinna go uprzedzić co do swoich zamiarów, jednak uznała, że będzie znacznie ciekawej, kiedy po prostu tego nie zrobi i postawi go przed faktem dokonanym. W tym celu bardzo niecnie wykorzysta jego obietnicę, której zapewne niedługo będzie żałował. Nic jednak nie mogła na to poradzić, a już szczególnie na fakt, że kiedy tego dnia obudziła się w swoim łóżku, czuła się znacznie bardziej żywa. Nie ulegał najmniejszej wątpliwości fakt, kto był tego przyczyną, a ona po prostu zamierzała podzielić się z Jeremym swoim małym odkryciem... No dobra, faktycznie nie powinna go po prostu porywać. I teraz to wiedziała, kiedy już byli w miejscu docelowym, a ona ma bliżej przyjrzeć się jego minie. Chyba tym razem to miało być jej zadanie, niesienie pomocy potrzebującym. Całe szczęście miała wiele rzeczy, które mogły w tym pomóc. - Jaką miną? - zapytała, udając, że kompletnie nie ma pojęcia, o co mu chodzi i przed dosłownie kilkoma sekundami, wcale nie wyglądała tak, jakby za chwilę miała się rozpaść w drobny pył. Oby tylko to udawanie na stałe nie weszło jej w krew w najbliższym czasie, bo zacznie się robić problem. Poprawiła duża, czarną torbę, która miała na ramieniu i sięgnęła dłonią do kieszeni spodni, by wyjąć paczkę fajek. Odpaliła jednego odpowiednim zaklęciem i wsadziła różdżkę w odpowiednie dla niej miejsce, czyli pomiędzy splecione włosy. Zaciągnęła się dymem, zerkając na chłopaka przelotnie. Uśmiechnęła się znowu, kiedy powtórzył jej słowa. - Masz coś przeciwko pływaniu? - zapytała, trochę niepotrzebnie, bo po chwili uzyskała całkiem dosadną odpowiedź, czemu uważał jej pomysł za głupi. Westchnęła głośno, i przekręciła oczami, by po chwili strzępnąć nadmiar popiołu z końca papierosa. Ponownie wsadziła go sobie do ust i zaczęła grzebać w swojej dużej torbie. Wyjęła z niej dwa duże i bardzo puszyste ręczniki, po czym podała je chłopakowi. - Chyba nosisz bieliznę, co? - zerknęła na niego niepewnie, kątem ust wydmuchując opary nikotynowe. Znów sięgnęła do torby i wyjęła z niej jedną z najlepszych czekolad, jakie można było otrzymać w miodowy królestwie. Położyła ją na ręcznikach w taki sposób, że nie mogła umknąć jego uwadze. - Taka zachęta wystarczy? - przez noc nie zapomniała o jego uwielbieniu do jedzenia i, jak się jej zdawało, do słodyczy również. A przecież, jeśli będzie współpracował, to w końcu mają to być zawody. W zawodach, zawodnicy wygrywali, więc były równie, nagrody. - No nie daj się prosić, Jerry. Woda na pewno będzie ciepła! - jednak kiedy wypowiadała ostatnie słowa, zachowawczo skrzyżowała palce za plecami. No bo rzadko kiedy zdarzała się ciepła woda w październiku...
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
- Tą sprzed paru… a zresztą. - machnął ręką, zaczęrpnął głębszego haustu powietrza i uznał, że nie ma co rozwodzić się nad czymś, czego już nie ma. Nie będzie przecież zmuszał ją do babrania się w swoich problemach skoro wyszła z inicjatywą i wyciągnęła go… nie, ona go porwała w miejsce poza zamkiem. Nie miała na sobie tej workowatej bluzy, a to znak, że nie ma tego najgorszego doła i czas zebrać się w sobie, odłożyć swój nie-do-końca-dobry humor na bok, bo są teraz sprawy zgoła ważniejsze. Wejście do lodowatej wody! Ona jest szalona, rozchorują się ale skoro miałoby to niejako oddalić jej chandro-depresję to przecież takie poświęcenie nie będzie tragedią. Chyba. Skrzyżował ręce na ramionach i spoglądał na nią z uniesionymi brwiami widząc, że to było ukartowane od samego początku. Prychnął wobec tego pytania dotyczącego bielizny. Super, założył dzisiaj te w ruchome puffki. Brawo, Dunbar, dostarczy jej śmiechu samym pokazaniem galotów. Że też Schuester musiał dawać mu taki prezent zamiast nie wiem, dożywotniego karnetu do jadłodajni… - Hmm… chyba już troszkę mnie znasz… - oczy zaświeciły mu na widok wielkiej czekolady, która aż prosiła się o zjedzenie. To mu przypomniało, że powinien się poruszać aby nie wyhodować na święta dodatkowej warstwy tłuszczyku. - Jak dostanę buziaka na zachętę to nie będziesz musiała mnie już namawiać i nie będę absolutnie przypominać, że jest jesień, szósty października, a ty chcesz mnie wciągnąć do godrykowskiego jeziora. Absolutnie o tym nie wspomnę. - złakniony był nie tylko jedzenia ale jakiegokolwiek pocieszenia po kiepskim dniu! A czyż nie lekki przelotny i zapewne sfriendzonowany buziak mógłby rozjaśnić trochę tego dnia? Popatrzył na jasną stronę sytuacji - nie utopi się tutaj choćby próbował. Nieistotne czy umie pływać, sądząc po postawie dziewczyny szybko go pokona, zażyczy sobie nagród, ale przy tym będzie się cieszyć więc… nie da się długo namawiać. Zdjął nawet już czarną jak noc skórzaną kurtkę nie wierząc w to, że faktycznie da się namówić na coś tak epicko szalonego.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Widząc tak prostą rzecz, jak to, że chłopak też miewał swoje problemy i mógł nie czuć się najlepiej, Lara po prostu jeszcze bardziej chciała zrobić coś, żeby jednak przywrócić ten wyszczerz na jego twarzy. I nie tylko po to, żeby to on pocieszał ją i sprawiał, że życie powoli nabierze kolorów. Ale dlatego, że ktoś taki jak Jeremy, kto działał bezinteresownie i po prostu pomagał ludziom, zasługiwał na wszystko co najlepsze. Wolała, aby przez chwilę pomartwił się o siebie, by też miała coś do roboty w tym momencie. A poprawianie innym humoru, kiedy samemu było się już troszkę dalej od dna, wydawało się chyba dobrym sposobem, na zajęcie sobie czasu. Poza tym, no przecież mu obiecała wczoraj, że gdzieś go zabierze! To znaczy, może nie tak wprost, ale napomknęła, żeby zarezerwował w swoim grafiku kilka godzin. Wiedziała, że czekolada może zdziałać cuda. Chyba wystarczająco mocno poruszyła chłopaka, ale Lara nie zamierzała na tym tylko poprzestać. Westchnęła teatralnie, co musiało wyglądać dziwacznie, zważywszy na wciąż zwisającego w kąciku ust papierosa. - Nie wierzę - zerknęła na niego, niby przelotnie, by ponownie wznieść oczy ku niebu. -Po prostu nie wierzę... Myślał, że będę go przekupywać zwykłą czekoladą! - zaciągnęła się ostatni raz i wyrzuciła niedopałek na piaskowy grunt obok nich. Podeszła bliżej, po drodze wydmuchując smugę szarego dymu. - To nie jest byle jaka czekolada. To czekolada, której recepturę opracowywał sam Merlin! - stanęła za nim i położyła jedną rękę na jego ramieniu. Głowę wychyliła obok jego przeciwnej ręki. - Wyobraź sobie najwspanialszą czekoladę, jaką w życiu jadłeś. Masz to? To teraz pomyśl o tym, że ziarna kakaowca, wykorzystane do stworzenia tej, pochodzą z najodleglejszych zakątków Kaczupikczu. Ludzie nawet nie chodzą po tamtejszych lasach, tylko latają na miotłach! - wolną dłonią zaczęła bardzo wyraźnie "rysować" przed jego oczami, próbując nakreślić dokładną wizję. - Tylko jeden człowiek zna recepturę na tę czekoladę, bo sam Merlin mu ją zdradził. Podonież kamień filozoficzny nie istnieje, prawda? A gówno prawda, bo ma go ten człowiek, by żyć wiecznie i móc cały czas robić tylko dwie czekolady dziennie. A ty, możesz ją zjeść! - Wspięła się na palce i wychyliła z nad jego ramienia, by zerknąć na jego twarz i zrozumieć, jaki efekt osiągnęła. Mogła sobie na to pozwolić, bo różnica wzrostu pomiędzy nimi, była stosunkowo nie duża. - A ty, aby ją zdobyć, musisz tylko zanurzyć swoje owłosione dupsko w tej sadzawce - dodała po chwili, uśmiechając się delikatnie i zgodnie z jego wolą, pozostawiła na jego policzku dosyć uroczego buziaka, który powinien całkowicie rozwiązać problem. Jeśli nie, to już serio nie wiedziała, co jeszcze zrobić. Stanęła znów na całych stopach i obeszła chłopaka dookoła, aby na powrót stanąć z nim twarzą w twarz. Zaczepiła kciuki o szlufki swoich bojówek. Jej zdecydowanie było dzisiaj ciepło. Prócz bojówek i oczywiście bielizny (bo ona wiedziała, co będą dzisiaj robić), miała na sobie tylko czarny, obcisły t-shirt. Obserwowała, jak powoli zaczął zdejmować z siebie skórę, a jej uśmiech poszerzał się na ten widok. -Sukces! - zapiszczała, wyrzucając ręce wysoko w górę. Po czym zdjęła z ramienia płócienną torbę i rzuciła na pomost. Zaraz za nią podążyły ciemne trampki A chwilę później szybko zdjęta przez głowę bluzka. Pewnie w mniej niż minutę stała przed nim w samej ciemnej bieliźnie, patrząc wyczekująco. -Obiecuję dać ci fory! - dodała, kładąc dłoń w okolicy serca, traktując tę zapowiedź nader poważnie.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Grzecznie słuchał prezentacji czekolady, a im więcej słów padało tym na jego ustach ponawiał się jakiś tam cień uśmiechu, który z łatwością miał dotrzeć do oczu. Mówiła więcej, bardziej melodyjnie, miała na to chęć i pomysł, a to jasny znak, że jest na dobrej drodze wrócić na właściwe swojemu charakterowi tory. Z dziwnej przyczyny czuł się jeszcze trochę odpowiedzialny za utrzymanie jej dobrego nastroju i odnosił wrażenie, że nie ma to za wiele wspólnego z daną jej obietnicą. W pewnym momencie poszerzył uśmiech słysząc nazwę krainy twórców czekolady. Pokiwał głową na znak, że przywołał już ze wspomnień smak najlepszej, najdelikatniejszej czekolady gorzkiej, a jednak z nutą pomarańczy. Pamiętał jakby to było wczoraj, że ten smak tak go oszołomił iż tęsknił do niego dzień i noc. Niestety czekolada była cholernie droga, ale za to warta ceny! Studencka kieszeń będzie miała z tym problem zwłaszcza, że przymierzał się do zakupu motocyklu na który zbierał niespełna dwa lata. - Czekolado z Kaczupikczu, jesteś wyjątkowa. - oznajmił uroczyście i pojednawczo; miast spoglądać na prezentowaną słodycz to oglądał mimikę Lary, gdzie nie znalazł śladu przygnębienia. Zaśmiał się pod nosem, nietrudno było go rozbawić. . - To dupsko ma takie galoty, że padniesz ze śmiechu. - uprzedził i podrapał się po policzku odrobinę ciemniejszym niż jego normalna karnacja. Gdyby wiedział to nie zakładałby akurat tych najśmieszniejszych galotów a ruchome puffki! Wypadałoby wybrać się w końcu do pralni, aby potem nie narzekać. Z drugiej strony w życiu nie wpadłby na pomysł pływania w jeziorze w październiku. Wodził za nią wzrokiem i mimowolnie zapamiętywał unoszący się za nią zapach kiedy tak krążyła i gestem gwarantowała, że go stąd szybko nie wypuści. Otrzymany buziak rozgonił z jego spojrzenia wszelkie smutki, dzięki czemu wyszczerzył się całkiem solidnie jak na dotychczas średni humor. Widząc jej entuzjazm wiedział już, że podjął dobrą decyzję. Uniósł brwi kiedy błyskawicznie wyskoczyła z ciuchów i na brodę Merlina, budowa jej sylwetki przypadła mu do gustu i nic nie mógł poradzić, że zwracał uwagę na takie rzeczy. To silniejsze od niego, a i dzięki temu wyszczerzył się na nowo. Zdjął z siebie bluzkę i starał się nie wyglądać na zmarzniętego. Na szczęście nie wiało szczególnie mocno to miał chwilę zanim nie zacznie dygotać. Na prawym ramieniu od nadgarstka aż niemal do karku falowało na jego skórze kilkanaście rozmaitych tatuaży, ale i tak nie miały one siły przebicia wobec galotów, które zaraz to ujrzały światło dzienne kiedy się rozebrał z reszty ciuchów. Ułożył je na pomoście w takiej odległości, aby nie wleciały do wody. Roztarł ręce i wydał z siebie dźwięk na kształt "ojaciepanie, kurwazimno". - Przypominaj mi jaka to pyszna czekolada, bo teraz trzeba wejść do tej lodowatej wody. - a na to aż tak chętny nie był! Chodziło o pierwszy kontakt z niższą temperaturą. Nie czekał na wybuch śmiechu aby się przypadkiem nie zawstydzić galotami, a z miną cierpiętnika zrobił ten krok do wody. Wzdrygnął się od razu. - O nieeee, za zimna. - zawołał, trochę przesadnie dramatyzując. - Aha, już widzę, mścisz się za piankową bitwę. Już ja cię przejrzałem! - pogroził jej palcem i próbował zmotywować się do wejścia wgłąb wody. Dostał gęsiej skórki od jej temperatury, a tatuaże postanowiły na ten czas znieruchomieć kiedy przeszedł go zimny deszcz. Stał już dwiema nogami na brzegu i w całkowicie zły sposób - powolny - próbował oswoić się z zimnem i wkraczać coraz głębiej. - Przecież będzie nam to jeziorko sięgać najwyżej do pasa! - zawołał i uniósł ręce nad taflę wody, nie będąc w stanie narazie ich zanurzyć. Październik, kąpiel na świeżym powietrzu… to naprawdę szalone i niech go sklątka pożre, zapowiadało się ciekawie. Dla buziaka czekolady warto się przełamać.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Nawet nie zdawała sobie sprawy, że bardziej niż na obietnicę wspaniałego smaku, zwracała uwagę na nią samą. Po prostu dalej, bardzo skrupulatnie opowiadała mu o tym, jak wspaniała gama smaków może zawitać na jego podniebieniu, o ile tylko zmusi się do wejścia do tej wody. Sama uwielbiała pływać i robiła to od bardzo dawna. Każdy zbiornik wodny był dla niej potencjalnym miejscem do pływania, bez względu na to, jaka była temperatura czy pogoda na zewnątrz. A przecież w doborowym towarzystwie, coś takiego mogło działać jeszcze lepiej, prawda? Endorfiny, jakie towarzyszyły człowiekowi po morsowaniu nie mogły równać się z niczym! Co prawda, było zdecydowanie zbyt ciepło na morsowanie, a woda miała aż (zależy jak dla kogo to aż...) dwanaście stopni, ale i tak uważała, że to doświadczenie będzie szczególnym. -Nie nie, wyjątkowa to jest ta czekolada - odpowiedziała na jego komplement, który wystosował w jej stronę. -Maleńkie elfy noc w noc czarują ziarna tego kakaowca, nadając mu najbardziej wyjątkowy smak, jaki kiedykolwiek istniał na świecie. Poza tym, kosztowała krocie, więc nie możesz pozwolić jej się zmarnować - to ostatnie akurat było prawdą, że czekolada do najtańszych nie należała, ale nie zwracała na to uwagi. Zaskakująco mocno podreperował się jej prywatny budżet od kiedy jej ojciec zawitał w jej życiu. Nie co dzień człowiek dowiaduje się, że poniekąd stał się właścicielem prywatnej willi czy jedynym spadkobiercą Merlin raczy wiedzieć, ilu bogactw. Poza tym miała ważniejsze rzeczy na głowie, niż rozmyślanie nad tak prozaicznym faktem. Na przykład przyglądanie się, kiedy chłopak w końcu dał się mocniej przekonać i powoli zaczął zdejmować z siebie ciuchy. Sama udawała, że nie zauważyła, jak przyglądał się jego ciału, udając, że jej zachowanie jest kompletnie normalne i nie ma w sobie za knut irracjonalności. Zmarszczyła brwi, próbując zauważyć, jakie tatuaże zdobią jego rękę, co było znacząco utrudnione przez ich ciągłe poruszanie się. Niestety, szybko okazało się, że to nie na tym skupiła się jej uwaga, ale na ruchomych puffkach, które tak uroczo zdobiły jego najbardziej intymne sfery. Parsknęła śmiechem, szybko zakrywając usta dłonią, aby w jakiś sposób powstrzymać ten napad. Zrobiła kilka kroków po omacku do tyłu, niemal wpadając do sadzawki, bo nagle okazało się, że była na samym końcu małego pomostu. Wróciła na swoje dawne miejsce, próbując wciąż zdusić śmiech w gardle, choć zadanie to było strasznie ciężkie do zrealizowania. Osunęła dłonie od twarzy i powachlowała się, próbując "ostudzić". - No jeszcze nigdy nie miałam takiej ochoty na posiadanie puffka - zawyrokowała, znów parskając śmiechem. Nie mogła jednak dłużej się śmiać, bo jak widać, jej towarzysz miał poważne problemy z wejściem do wody. Sama od razu wskoczyła po kolana, nie zwracając szczególnej uwagi na temperaturę. Z doświadczenia wiedziała, że im szybciej zamoczą się całkowicie, tym szybciej poczują się lepiej. Złapała jego dłoń i idąc tyłem w kierunku środka stawo, pociągnęła go za sobą. - Najpyszniejsza we wszechświecie! To o nią pożarli się Slytherin i Griffindor! - dodała, ciągnąc go jeszcze głębiej i głębiej. Sama była już zamoczona niemal do pasa, on trochę mniej. - Nie będzie, obiecuję, że są miejsca, gdzie jest trochę głębiej! - i jakby na potwierdzenie swoich słów, zrobiła jeszcze jeden krok do tyłu, przez co poziom wody znalazł się niemalże na poziomie zapięcia od jej stanika. -Poza tym, mam coś więcej, niż tylko czekolada - dodała, bo wyraźnie widziała po jego twarzy, że jeśli nie wytoczy cięższego działa, to za niedługo się podda i nici wyjdą z pływania. A ona odpuścić nie zamierzała.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Kto by pomyślał, że dziewczyna ma taką wyobraźnię aby wymyślać naprędce barwne historie związane z produkcją najlepszej czekolady świata. Rozgadała się na całego, a on jej nie przerywał, dawał się omotać tym rekomendacjom i przez to nabierał coraz większej ochoty aby najpierw zjeść kawałek tabliczki a dopiero potem marznąć w wodzie. Miał świadomość, że mu na to niestety nie pozwoli. Nie widział jej gdy parskała śmiechem, bo próbował wejść do jeziorka z godnością. Nie miał zatem pojęcia, że prawie spadła z pomostu, po prostu zajął się pouczeniem swojego organizmu na temat oszczędzenia dygotania po kontakcie z niższą temperaturą. Jeremy zazwyczaj miewał ciepłe dłonie - nawet w mrozie - jednak teraz z wodą przegrywał z kretesem i po prostu marzł. Tyle dobrego, że promieni słońca raz na jakiś czas muskały odsłonięte wąskie plecy i rozstapiały na nim gęsią skórkę. Chwilę później zatrzymał się, popatrzył na Larę i parsknął śmiechem bo co jak co, ale zabrzmiała bardzo dwuznacznie i nawet jeśli jej słowa były kwintesencją niewinności to jego myśli już pomknęły do fantazji. Momentalnie zrobiło mu się cieplej! Śmiał się i spoglądał na nią zaintrygowany. - O Merlinie, czy ty zdajesz sobie sprawę jak to dwuznacznie zabrzmiało? - zapytał rozbrajająco szczerze, bezpośrednio, prosto z mostu i suszył zęby w wielkim uśmiechu, rechocząc raz po raz pod nosem. Potarł kłykciami swój gładki polik i zaraz był holowany wgłąb jeziora, a był przy tym spięty jak struna od gitary! - J-jesteś… o-okrutna… t-to kosztuje d-drugiego bu...buziaka. - mimo wszystko już się trochę trząsł, wszak był człowiekiem ciepłolubnym. Zrobił dwa szybsze kroki by być bliżej niej - źródła ciepła - ale stopy miał już tak zmarznięte, że było to nie do zniesienia. Nie mógł jednak się teraz tym martwić, z jego piersi wydobył się taki śmiech jak wtedy, w herbaciarni. Wesoły, rozbawiony, niemalże szczęśliwy. - S-salazar… i Go... Godryk… - rechotał, zgiął się w pół i zanosił ze śmiechu bo to wyjaśnienie było najbardziej zajebiste na świecie! Caine powinien poznać ten scenariusz, całe życie był w błędzie. - I wszystko jasne, ślizgoni są winni nam milion takich czekolad. - otarł z policzka łzę, oba już pobolewały od ciągłego napinania się, ale dzielnie wszedł głębiej do wody i zatrzymał się dopiero jak nie dzieliła ich zbyt duża odległość. Celowo redukował ją do ciut bliższej niż wypada. - Robisz mi apetytu. Co jeszcze masz? Inaczej nie zanurzę tu głowy! - nawet sobie nie wyobrażał jakie będzie to okrutne schować głowę pod wodę. W ten mróz! Mimo wszystko miała rację, teraz było już trochę cieplej - przynajmniej do wysokości zanurzonego już ciała - ale skoro mógł wytargować coś jeszcze to zamierzał skorzystać z okazji. Popatrzył w jej piwne oczy nieco łakomie, uśmiechając się z tajemniczym błyskiem w oku. Starał się wcale nie myśleć, że mogłaby dać mu więcej buziaków tylko na przykład jakieś piwo ale myśli same szły swoim torem i nie umiał się ostudzić choć trzeba przyznać, że zewnętrznie wciąż mu się trochę marzło.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Tak, posiadała całkiem niezłą wyobraźnię, kiedy tylko miała ochotę w odpowiedni sposób ją zastosować. Niestety, niezbyt często się to zdarzało. Dlatego teraz, kiedy miała ku temu odpowiedni powód, korzystała z ukrytej umiejętności w najlepsze. Podjudzając do czynów, które chciała, żeby zrobił, rozprawiając na temat cudowności oferowanej rekompensaty za ból i cierpienie, które musiał znieść. No bo nic nie motywowało tak do działania, jak naprawdę dobre jedzenie. A dopiero kiedy wspomniał o dwuznaczności wypowiedzianych przez nią słów, zwróciła na to uwagę, wcześniej nie bardzo myśląc nad kontekstem swojej wypowiedzi. Bardzo często tak się zdarzało, że najpierw robiła, tudzież, jak w tym przypadku, mówiła, a dopiero potem zastanawiała się nad konsekwencjami tego, czego właśnie się dopuściła. W tym przypadku wzruszyła tylko ramionami, bo faktycznie było to dosyć śmieszne. Posłała mu jeszcze jeden uśmiech, bo bardzo podobało jej się to, że tym razem to ona rozśmieszała jego, a nie na odwrót. Wywróciła oczami na jego kolejny komentarz, potykając się lekko o jakiś podwodny kamień, przez co jeszcze mocniej pociągnęła jego ciało w dół, w głąb zimnej wody. - Nie jęcz tak. Jak będziesz grzeczny, to może będą jeszcze jakieś buziaki - stwierdziła, obserwując jak sam się przysunął bardziej. Pytanie tylko czy bliżej niej, czy faktycznie chciał udowodnić, że jest w stanie wejść do poziomu szyi i nie wyskoczyć z niej po sekundzie, a im prędzej to zrobi, tym lepiej. Przybrała bardzo poważny wyraz twarzy, kiedy wspomniał o porywaczach czekolad. -Legenda głosi, że to Gofryk je ukradł Salazarowi - dodała, podnosząc spojrzenie wzrok wyżej, bo jakoś tak znalazł się bliżej, niż wcześniej. Chyba jednak nie chodziło o zanurzanie się we wodzie... - Nie mogę ci tego zdradzić, bo niespodzianka pójdzie się bujać. Ale obiecuję, że się nie zawiedziesz - zerknęła w kierunku pomostu, na którym leżała jej torba, a w niej jeszcze kilka bardzo smacznych rzeczy. Damskie torby są jednak niesamowite! Potrafią pomieścić w sobie tyle dobroci, że człowiekowi się nawet o tym nie śniło. Ścisnęła mocniej jego palce, powracając spojrzeniem w stronę tych ciemnych tęczówek. Chyba on też nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo dwuznaczne są jego słowa. Albo doskonale o tym wiedział i perfidnie tę wiedzę wykorzystywał. Wzięła głęboki oddech, bo wiedziała, że to pozwoli jej ciału jeszcze lepiej przyzwyczaić się do panującej temperatury. W końcu nie była jakimś kamieniem i też czuła, że zaczyna powoli marznąć. Nie zamierzała trzymać ich w tej wodzie przez wieki, więc należało czym prędzej działać. Bo inaczej za jakiś czas ktoś znajdzie tutaj dwa zamarznięte ciała i nikomu nie będzie do śmiechu. Zrobiła jeszcze jeden krok do tyłu, niemalże mocząc już cały swój stanik i pociągnęła go w swoją stronę. -Na trzy? - niby pytała o opinię, ale zanim uzyskała odpowiedź, zaczęła odliczanie. -Raz... dwa... trzy! - po czym po prostu zniknęła pod powierzchnią, zanurzając całą resztę swojego ciała. Ugięła nogi w kolanach i pozwoliła sobie opaść jeszcze niżej, niż było to konieczne. Czuła, jak jej płuca ścisnęły się, kiedy zimna temperatura otoczyła całe jej ciało. Nie bała się tego uczucia, była do niego przyzwyczajona. W wodzie czyła się bardziej wolna, niż na ziemi.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Obietnica buziaków istotnie sprawiła, że zaprzestał marudzenia i skoncentrował się na oswajaniu z myślą, że właśnie włazi do lodowatej wody i jak nic skończy się to przeziębieniem. Na szybko będzie trzeba uwarzyć eliksiru pieprzowego, ale teraz… teraz dał się ciągnąć przez Larę coraz głębiej i głębiej aż w pewnym momencie linia wody łaskotała go na wysokości obojczyka. Tyle dobrego, że jego galoty z ruchomymi puffkami nie były na widoku i nie robi z siebie żenującego pośmiewiska. Naruszył dłonią taflę wody, zepsuł małą falę tworząc kolejne i zerknął kątem oka na dziewczynę. - Równie dobrze może być tak, że Godryk chciał odebrać swoją własność. Tak czy siak dowiemy się o co walczyli jak tylko się trochę potopię dla zdrowia. - uśmiechnął się i gdy pociągnęła ich nieco w dół aż wzdrygnął się kiedy woda zmoczyła suchy i ciepły kark. Nie jęknął jednak, nie protestował bo w końcu jest facetem, co nie? W dodatku ma obiecane buziaki a dla nich warto ścierpieć wszystek zwłaszcza jeśli jest się człowiekiem cierpiącym na spory deficyt ludzkiej czułości. Oboje mieli świadomość, że myśleli o dwóch różnych interpretacjach "czegoś ekstra" i żałował, że prawdopodobnie jego przypuszczenia są tymi błędnymi. Dobrze czuł się w jej towarzystwie. Musiał przyznać, że o dziwo mógł być pełnym sobą, szybko zapominał o swoich pomniejszych troskach i dawał się wciągać w oryginalne pomysły. Tak, będzie ją lubił. Czuł, że mogą się serio zakumplować tylko potrzeba na to więcej czasu, a i należy sprawdzić własne granice, gdzie można jeszcze żartować, a gdzie lepiej się nie zapuszczać bez pozwolenia. Znaleźli się w końcu w dobrym miejscu, rozpoczęło się odliczanie i wiernie postanowił zanurzyć się razem z nią, narażając się na szok termiczny. Najgorsze było pierwsze uczucie obmywania z ciepłoty ciała, potem mógł już otworzyć oczy i zlokalizować pod wodą swoje towarzystwo. Póki zapas powietrza na to pozwalał to nie wynurzał się ot tak, odbił się od dna naprzód, aby przepłynąć tuż obok niej i znaleźć się za jej plecami. Tam też sięgnął ręką i połaskotał… a raczej dźgnął ją niemocno pod żebrami chcąc odkryć czy ma łaskotki. Nie miał wyćwiczonych płuc więc niedługo później wynurzył się od razu zgarniając z twarzy przemoczone włosy. Czaił się na nią, by dalej ją łaskotać jeśli tylko okaże się, że jest na to czuła. - Okay, teraz jest lepiej. - przyznał uczciwie gotów jeszcze popływać i powygłupiać się zanim bedzie trzeba posłuchać rozsądku i iść się suszyć. Tym razem zdjęli ubrania, brawo!
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Nie sądziła, że będą umierać po tym z pewnością nie do końca mądrym pomyśle. W końcu wiele razy tak robiła i znała podstawowe zasady, które pozwalały na zatrzymanie zdrowia na odpowiednim poziomie. Jedna z nich głosiła: najważniejszym było rozgrzanie ciała zaraz po wyjściu ze zbiornika. W tym celu mieli bardzo ciepłe i bardzo puchate ręczniki. Gdyby to miało nie wystarczyć, będą musieli radzić sobie w inny sposób. Nie wiedziała, że Jeremy też zna się na uzdrawianiu dosyć dobrze, bo dla niej proste Calefieri było czymś, co z pewnością miałoby poradzić sobie z ich ewentualnym, kolejnym problemem. - Nikt nikogo nie będzie topił! - obiecała, bo naprawdę nie chciała mu robić przykrości, a była bardziej niż pewna, że w takim ewentualnym pojedynku, raczej by z nim wygrała. Nie chwaliła się i nie zamierzała tego robić, bo jaki miało to sens? W wodzie czuła się niemalże tak dobrze, jak kapitan ich domu drużyny quidditcha w powietrzu. Więc, gdyby tylko chciała, mogłaby faktycznie chłopaka bez większych problemów podtopić. A że nie myślała w tym momencie o tym samym co on... Była amebom uczuciową. W ogóle nie brała pod uwagę faktu, że ktokolwiek cokolwiek mógłby dla niej więcej znaczyć, bądź ona dla kogoś innego. Pewnie dlatego dla niej coś ekstra to po prostu kolejne łakocie, jeszcze lepsze niż rzekoma czekolada. Nawet nie brała pod uwagę podobnego toku myślenia, bo nie sądziła, że on mógłby względem niej mieć coś podobnego na myśli! Teraz jednak nie w głowie były jej takie rozterki jak to, jak bardzo ograniczona i tępa była pod względem bliższych relacji z innymi ludźmi, bo musiała sprawdzić, czy chłopak dzielnie podąży za nią w otchłań. Obserwowała pod wodą, która była zaskakująco czysta, czy już się do niej przyzwyczaił, czy potrzebował na to jeszcze chwili bądź dwóch. Przekrzywiła głowę, bo jeszcze nie rozumiała, co zamierza zrobić. Jednak kiedy poczuła go za swoimi plecami, a jego palce odnalazły jej żebra, pozbawił ją resztek powietrza. Zaskoczona wynurzyła się na powierzchnię, kaszląc i próbując wyrównać oddech. Chwilę to trwało, ale w końcu ogarnęła się i odwróciła twarzą do niego. Jeremy jeszcze nie wiedział, że podpisał na siebie wyrok. -I to niby ja jestem okrutna?! A ty chciałeś mnie topić! - po tych słowach, po prostu ponownie zanurzyła się pod wodę i odepchnęła mocno od ziemi, byle dalej od chłopaka. Zrobiła koło wokół jego stóp, brzuchem wręcz szorując po dnie zbiornika, byle tylko z głową na powierzchni nie mógł jej wypatrzeć. Aż w końcu pociągnęła go mocno za kostkę lewej nogi w swoją stronę, świadoma, że skoro znalazła się za nim, to taki zabieg na pewno go przewróci, lub chociaż zachwieje. Powietrze w jej płucach kończyło się, więc czym prędzej oddaliła się od niego świadoma, że dobry atak zawsze szedł w parze z odpowiednim unikiem, czego on dowiódł wczoraj a ona zamierzała dzisiaj.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Człowiek postawiony w prawdziwej samotności - tej duchowej - łaknie czułości każdym gestem swojego ciała. Nigdy nie ukrywał swoich chęci zdobywania buziaków. Czyż w trakcie Śmingusa- Dyngusa nie postawił pewnej trójki dziewcząt przed faktem dokonanym? Miał darować im moczenie w szkolnym jeziorku w zamian za buziaki. Jeden otrzymał i to nie tak, że go zbagatelizował. Naprawdę się z tego cieszył, choć tykał go czasem żal, że musi zdobywać je podstępem. Doszedł już do takiego etapu, że nawet te zdobywane nie fair były na wagę złota. Cóż rzec, Jeremy był dla dziewczyn idealnym materiałem do sfriendzonowania i nie wiedział gdzie popełnia błąd skoro żadna nie poczuła do niego nigdy nic więcej. Zazwyczaj kończyło się na miłych chwilach ale następny rozdział? Nie wyszło. Jeśli chodzi o Larę to po prostu było mu teraz przy niej wesoło (wcześniej też!) i nie była wyjątkiem jeśli chodzi o zdobywanie choćby i fizycznej atencji. Niech wie z kim się brata, z człowiekiem, który potrafi wprost wywołać buziaki, aby choć przez chwilę nie czuć się samotnie. Nie wykazał się intelektem. Nie wziął pod uwagę, że łaskotanie wiąże się z gwałtownym wypuszczaniem powietrza z płuc. Zrobił minę w stylu "okuźwa, niechcący" i wiedział już, że ma przechlapane… dosłownie! Zasłonił się ręką kiedy wynurzyła się wściekła i przy tym piękna i gotowa go opieprzać od góry do dołu. Uciekła do wody i nie zdołał nic nawet zawołać, bo musiał się przemieścić. Wbrew pozorom nie był idiotą, wiedział, że teraz będzie się mściła i czekała na jakąś okazję. Przeszedł po dnie (i kłujących kamieniach) do tyłu, próbował ją wypatrzeć ale nie było to proste. - Ej no, Lara, mogłaś nie wypuszczać powietrza z płuc! Ja tylko sprawdzałem czy masz łaskotki… - wołał bez przekonania bo naprawdę stracił ją z oczu. - Nie krąż wokół mnie jak wygłodniały rekin… przecież się lubimy, prawda? - zaśmiał się cokolwiek nerwowo i przez to nie zdążył nabrać powietrza do płuc. Został wciągnięty mocno pod wodę, wyrżnął plecami na dno (o ostre kamienie, auua!!), a spomiędzy jego ust wyleciało sporo baniek powietrza. Przez chwilę nie wiedział gdzie jest góra a gdzie dół, machnął ramionami, aby się jakoś wyprostować i skoczyć po zapas tlenu, bo jakby nie patrzeć trochę mu się skończył. Wynurzył się i rozkaszlał, niemal wypluwając przy tym płuca jednak nie czekał aż ocieknie albo zrozumie, że ma pozdzieraną skórę na plecach. Nie, on nabrał powietrza do płuc i zanurzył się znowu chcąc dopaść dziewczynę za wszelką cenę. Nie pływał zbyt dobrze, musiał raz na jakiś czas odbić się dłońmi od dna gdy za bardzo ku niemu opadał, ale przynajmniej ją zlokalizował. Dosyć szybko - po po paru minutach i dwóch przerwach na złapanie oddechu - pojął, że jej w życiu nie dogoni. Poruszała się zbyt pewnie, a on zbyt ślamazarnie. Zamiast dalej ją gonić to usiadł w wodzie aż sięgała mu do brody i siłował się z kilkoma glonami czy tam innymi wodnymi krzakami, zerwał je i położył sobie na głowie stylizując roślinność na nową fryzurę. Czekał aż wynurzy się nad wodę i wróci, bo inaczej to może sobie tutaj wypić całe jeziorko a i tak jej nie dogoni.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Dla kogoś takiego kto kompletnie nie umiał w rozumienie innych ludzi i szło jej to bardzo opornie, niektóre rzeczy należało mówić prosto z mostu. Nawet, jeśli kogoś friendzonowała, to zupełnie nie miała czegoś podobnego na myśli i kompletnie nie wiedziała, że to robi. Jednak poniekąd rozumiała chłopaka i jego potrzebę bliskości z inną osobą. Nikt, ale to nikt nie lubi samotności. Ona sama, w zasadzie dzięki niemu, dowiedziała się o tym, jak ważne jest posiadanie obok siebie kogoś, kto w kluczowym momencie jest w stanie podać Ci pomocną dłoń. Gdyby tylko miała świadomość tego, jak ważnym dla niego było po ludzku kogoś przytulić, czy pocałować, po tym, co wczoraj dla niej zrobił, z pewnością służyłaby mu pomocą. A tak to, żyjąc w zupełnej nieświadomości, po prostu drażniła się z nim w najlepsze. I śmiała, ile tylko fabryka dała, rozkoszując wspaniałym uczuciem, jakie ten śmiech pozostawiał w jej ciele. Ciepło rozprzestrzeniało się coraz mocniej i mocniej, choć z zewnątrz czuła się coraz bardziej zmarznięta. Tymczasem teraz miała przed sobą inne zadanie, jakim było pokazanie mu, gdzie niuchacze zimują. Nie słyszała go będąc pod powierzchnią wody. Szczelnie zakłócała ona jakikolwiek odbiór z ponad tafli. Na szczęście jej zasadzka udała się idealnie, bo po chwili chłopak wylądował na tyłku, ponownie całkowicie zanurzając się we wodzie. Obserwowała go uważnie, by w razie konieczności od razu wynurzyć się razem z nim na powierzchnię, bo nie wiedziała, jak w zasadzie będzie sobie radził. Kiedy znalazł się na powierzchni, również wychyliła się ponad jej taflę. Jednak nie przesadzała z tym czynem. Wszystko poniżej jej nosa, wciąż było pod wodą. Jasne kosmyki włosów przyklejały się do twarzy, ale miała to w nosie. Gdy tylko zauważyła, że będzie próbował ją złapać, od razu chowała się pod wodą i odpływała szybko. Faktycznie, w tym żywiole radziła sobie naprawdę dobrze. Zdziwiła się, gdy ponownie wystawiła głowę ponad taflę i zobaczyła, że ten siedzi sobie w najlepsze, przyozdabiając głowę glonami. Parsknęła śmiechem na ten widok i podpłynęła w jego stronę. -Poddajesz się? - powtórzyła jego słowa z wczorajszego dnia, szczerząc się, naprawdę zadowolona. Zbliżyła się jeszcze bardziej i sięgnęła dłonią w kierunku jego włosów, aby zdjąć z nich to dziwne zielsko.-Stokrotki były lepsze - dodała po chwili z dosyć ciepłym uśmiechem na ustach. Sama też nie wynurzała się z wody, ale powoli miała tego dosyć. - Chodź, rozgrzejemy się, bo za chwilę faktycznie skończy się to chorobą. Poza tym, musisz uzyskać swoją nagrodę pocieszenia, co? - zapytała, bo wizja ciepłego ręcznika stała się nader kusząca w tym momencie. No i miała jeszcze nadzieję, że może Jeremy zechce podzielić się z nią tą przecudowną, najlepszą na świecie czekoladą.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Odgarnął glonowłosa sprzed oczu i miało wyglądać to cokolwiek kokieteryjnie (niczym czysta niewiasta) a wyszło przekomicznie. - Tylko jedna bitwa. Jeden do jednego poza tym hej, za dobrze pływasz jak na moje chude możliwości. - dźgnął się wymownie w biceps… a raczej niewielkie coś, co mogłoby kiedyś w niego ewoluować gdyby Morgan pilnowała jego obecności na treningach sportowych. Podchodził do siebie z dystansem i mówił o swoich wadach, bo były one naturalne, składał się z ich części i nie było sensu ukrywać albo kreować się na nie wiadomo jakiego. Dziewczyna była od niego lepsza w pływaniu i nie uważał tego za ujmę na honorze. Fajnie, że wygrała uczciwie (nie miałaby z tym żadnego problemu), że wyszła z inicjatywą i odsłoniła swoją zaletę. - Teraz moje stokrotkowłosy pasowałyby do twoich. - znów zaczesał gładko włosy do tyłu, aby nie sterczały na wszystkie strony niczym macki ośmiornicy. Nie wynurzał się jeszcze, teraz było mu ciepło i jedynie drobne fale bywały chłodniejsze gdy rozbijały się o jego ciało. Starł z twarzy łaskoczące krople i powstrzymał się, żeby nie zrobić czegoś podobnego na jej policzkach. - A buziak? - dopominał się, bo przecież miał je dostać! Przystroił się znów w minę niesłusznie zbitego psiaka jednak nie wytrzymał w tym za długo bowiem kącik ust uciekał coraz wyżej. Miała ciepły uśmiech, to było fenomenalne na jak wiele sposobów człowiek może ułożyć usta i jak wiele nimi powiedzieć bez użycia słów. - Bardziej niż czekoladę lubię całusy. - wyznał pół żartem pół serio, a wzrok jaki teraz miał był trudny do rozszyfrowania. Zgrywał się czy nie? Sam nie wiedział nic oprócz tego, że chętnie poczuje na policzku drugi raz ciepło jej buziaka. Dalej nie zapędzał się myślami, aby się przypadkiem gorzko nie rozczarować gdyby okazało się, że nie istnieje żadne "dalej". To nie tak, że nagle coś do niej czuje… nie, to póki co bierze się z sympatii i elementu wzajemnego poznawania się. - Przecież nie od dziś wiadomo, że od takiego całusa to się można raz dwa rozgrzać, nie tylko w środku. - a i nie naśmiewał się z tego, mówił poważnie. Nie było wygodnie siedzieć na kamienistym dnie, ale też póki Lara nie odsuwała się w kierunku pomostu to nie kwapił się iść pierwszy na zimno.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Zrobiła lekko zdziwioną minę, kiedy wypomniał jej, że w wodzie miał przewagę. Pewnie w innym wypadku nie podjęła by się tego, aby go zaatakować, gdyby nie miała przynajmniej częściowej pewności, że będzie w stanie wygrać. - Ty wczoraj miałeś więcej siły i element zaskoczenia. A dzisiaj od kiedy tylko znaleźliśmy się tutaj, doskonale wiedziałeś, co będziemy robić. Wygrałam więc bardzo uczciwie i uznałabym to nawet za zwycięstwo warte dwóch punków, nie jednego - prowadziła dywagacje odnośnie tego, jak to wspaniałomyślnie pokazała mu, a nawet wciągnęła do wody, bo przecież należało jeszcze wziąć pod uwagę, że póki jej nie połaskotał, to nawet na chwilę go nie opuściła, cały czas pilnowała, żeby się nie utopił. Nie to co on, który uznał, że najlepszym będzie zaatakowanie jej i od razu wylanie wiadra paskudnej piany na kark. Kiedy tak o tym pomyślała, dotarło do niej, jak wiele zmieniło się w przeciągu zaledwie jednej doby. Bo chyba właśnie gdzieś w okolicach tej godziny zobaczyła go po raz pierwszy od bardzo długiego czasu i wszystko zaczęło się zmieniać. Gdyby ktoś jej wczoraj rano powiedział, co dziś będzie robić i przede wszystkim, jak się będzie czuć, nigdy by w to nie uwierzyła. Wczorajsza depresja, dzisiaj jakby kompletnie przestała istnieć i znów za sprawą tej samej osoby. Nic dziwnego, że miała ochotę się śmiać i szaleć w najlepsze. Przewróciła oczami i pochyliła się w jego stronę. Położyła dłoń na jego barku, aby się nie przewrócić i ucałowała jego gładki policzek. Odsunęła się na nie dużą odległość po tym i spojrzała mu prosto w oczy. - Teraz lepiej? - zapytała, mając dziwną świadomość, że wie, jaką odpowiedź uzyska. - No chodź, chcę już znowu zobaczyć te puffki! - jęknęła i podniosła się, wyciągając dłoń w jego stronę, aby pomóc mu wstać i dopiero wtedy zauważyła, co się stało z jego plecami. Zszokowana przyglądała się temu i obeszła chłopaka dookoła, aby lepiej się przyjrzeć. -Kiedy ty to zrobiłeś? - zapytała, marszcząc brwi, w wyrazie konsternacji. Uśmiech zniknął a w głowie zaczęły klarować się myśli odnośnie jak najszybszego uleczenia skaleczeń, których nabawił się w ferworze walki. Ruszyła w kierunku pomostu, gdzie znajdowały się ręczniki. Złapała oba i podeszła do chłopaka, od razu zakładając jeden na jego barki. Najważniejsze było, żeby nie wytracić ciepłoty ciała, prawda? Dopiero potem sama otoczyła się drugim. Dopiero, kiedy wyszła z wody, poczuła jak bardzo zmarzła. Niewielkie podmuchy wiatru, które dotykały jej ciała, jeszcze bardziej pogłębiało to uczucie. Zaczęła szczękać zębami, ale mimo wszystko była zadowolona z obrotu dzisiejszej sytuacji. -J...j...ja nie w...w...wiem, kto wp...p...padł na tak głup...p...pi pomysł, żeby ko...ko...kompać się o tej porze roku - wydukała, próbując opanować drgawki, które ją ogarnęły, ale nie było to takim prostym zadaniem. Lecz mimo to spróbowała znów się uśmiechnąć.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Walczyła o swoje zwycięstwo, domagała się większej przewagi i choć miał dbać o jej dobry humor to tym razem nie pozwoli jej zebrać złotych laurów skoro nie zgadzał się z wszystkimi wymienionymi argumentami. Jeden do jednego, nie ma zmiłuj. - uciął krótko i poruszył ramionami pod wodą, aby jednak nie marzł tak szybko. Gdyby się ruszał żwawiej to mogliby posiedzieć tu jeszcze z pół godziny ale istotnie pogoda nie była na tyle ciepła, by mogli się tu relaksować. Miał ją jeszcze łaskotać ale chłodny wiatr zalecał jednak iść się schować w ciepełku. Lara wywróciła wymownie oczami, a on już wiedział, że dopiął swego. Wyszczerzył się przy tym jednym, jedynym buziaku i ugryzł się w język bo jeśli wypomni, że miało być ich więcej to wyjdzie na jakiegoś napaleńca czy coś w ten deseń. Kochliwy był, ale bez narzucania się. - O niebo lepiej. - przyznał szczerze i chwycił niemocno jej drugi łokieć, aby sprawnie wstać z niewygodnego dna. Czas na kolejny atak mrozu! - Co ci tak te moje puffki wpadły w oko? Po prostu chcesz się z nich śmiać. A co jeśli poczują się dotknięte… eeee… - parsknął śmiechem i przedzierał się z nią przez wodę ciesząc buzię, że ciągnie go za rękę. - Dobra, nic nie mówiłem. - potrząsnął głową, aby pozbyć się kilku kropel wody i zbereźnych myśli. - A to, postanowiłem się przewrócić na dno i profesjonalnie przetestować jego wytrzymałość. - wzruszył ramionami i przymknął zaraz to oko, kiedy te piekące ranki (brudne od piachu, a jak) zabolały. Gorszych rzeczy doświadczał... na przykład dwa rozszczepienia… takie tam pierdołki. Dotarli do pomostu i dopiero teraz jak wiatr smagnął ich swoim chłodem to aż usta pisiniały mu z zimna. Z ulgą na twarzy powitał puszysty miękki ręcznik na ramionach, który chętnie by jej ukradł na wieczne nieoddanie, ale było za zimno aby się teraz na to porywać. Zadrżał czując, że zaraz zamarzną tu na śmierć. - To mamy październik? Cholera, myślałem, że jest lipiec. - parsknął i zużył ostatnie swoje pokłady ciepła, aby zmobilizować się i sięgnąć po różdżkę. Skostniałe palce miały problem z wyciągnięciem jej z kurtki, ale dał radę. Od razu stanął przy Larze, powiększył zaklęciem jej ręcznik i zakrył też jej głowę. To samo zrobił ze swoim i mogli mianować się miękkimi ludzkimi burito. Objął ją jednym ramieniem tak na wysokości łopatek, trochę do siebie przytulił i potraktował jej sylwetkę dyskretnym, regularnym i podtrzymywanym "calefieri". Sam dygotał, więc grzał się miękkim ręcznikiem i samą Larą zanim wilgoć nie wyschnie i będzie mógł się na nowo ubrać. - Jak o-odtajasz t-to d-daj znać. - poprosił grzecznie i utrzymywał na niej zaklęcie tak długo jak chciała. - M-mogłem buchnąć I-Irkowi drugi antałek. - wyżalił się i podniósł głowę, aby ciaśniej naciągnąć na siebie puchaty ręcznik. Chyba go pokochał.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Zgodnie z tym, co sądziła, tak łatwo mogła poprawić mu w tym momencie nastrój. Wystarczyło po prostu ponownie go ucałować, aby jego lico znów szczerzyło się w najlepsze. Gdyby wcześniej to wiedziała, nie musiałaby bawić się w przecudne, kompletnie nieprawdziwe historie, dotyczące legendy o najpyszniejszej czekoladzie. Zwyczajnie od razu zaczęła by go całować, a miała dziwne przeczucie, że w ten sposób mogłaby osiągnąć, co tylko zechce. Na szczęście, Lara nie była egoistyczną dziewczyną i zależało jej też na dobru innych ludzi, nie wyłącznie swoim. Więc nie zamierzała nowo odkrytej broni wykorzystywać przeciwko niemu. Za to puffki, to już inna historia! Bo kiedy Jerry wstał z wody, rozpierzchły się one po całych galotach, co wywołało u niej śmiech. - Poczują się dotknięte? - wyłapała z jego wypowiedzi i zerknęła kątem oka w jego stronę. -O czym ty myślisz? - uniosła jedną brew ku górze i uśmiechnęła się, wyraźnie sugerując, że tym akurat razem, doskonale wie, do czego pije, ale wolała usłyszeć to z jego ust, niż dać mu satysfakcję przemilczenia niewygodnej kwestii. Z ulgą przywitała powiększenie przez niego ręczników, bo wcześniej nawet nie pomyślała, że mogą okazać się nieco zbyt małe. Teraz płachta materiału niemal całkowicie zakryła jej twarz, więc musiała ją odgarnąć. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zwyczajnie nie była w stanie, musiała się rozgrzać. Chłopak chyba miał podobnie, bo uznał, że najlepiej będzie się przytulić, co w jej odczuciu wcale nie było głupim pomysłem. Bezczelnie przysunęła się jeszcze bliżej niego, nawet nie zauważając, że rzucił na nią czar, o którym sama jeszcze nie tak dawno myślała, by zastosować i rozgrzać ich skostniałe ciała. Zaczęła pocierać swoimi trochę bardziej ogrzanymi dłońmi po jego plecach, by i jemu pomóc, kiedy w końcu zrozumiała, skąd brało się tak szybkie ocieplenie. Przymknęła oczy, kiedy miała pewność, że na nią nie patrzył, bo jej twarz była mimo wszystko w pewnym stopniu zasłoniona przez olbrzymi teraz ręcznik. - A nie możesz tak po prostu zostać? - zapytała po chwili, a w tej tonacji mógł usłyszeć śmiech. Bo teraz, kiedy czuła się już lepiej, powrócił jej lepszy humor. I przypomniała sobie o tym, co znajdowało się w jej torbie! Odsunęła się od chłopaka, witając się z nieprzyjemnym uczuciem, bo mimo wszystko w jego ramionach było cieplej. Owinęła się mocniej ręcznikiem i niczym japonka mająca na sobie zbyt ciasne kimono, poczłapała w stronę porzuconej wcześniej torby. Wyjęła z niej dwa piwa kremowe, a że nie miała pod ręką różdżki, to odkapslowała je wyuczony za czasów srogiej młodości sposób; innymi słowy, użyła w tym celu trzonowców. Wypluła kapsel w bliżej nieokreślonym kierunku i otworzyła drugie piwo w ten sam sposób. Przyczłapała się z powrotem do Gryfona i podała mu jedną butelkę. -To co, za twoją spektakularną i niekwestionowaną przegraną? - zaproponowała toast, sądząc, że będzie on w tym momencie bardzo na miejscu.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Ten wyszczerz nie chciał tak łatwo zejść z jego twarzy; miał problem z opanowaniem mimiki zwłaszcza kiedy dociekała co miał na myśli - a było to nader oczywiste. Nie uciekł wzrokiem, a jedynie podrapał się po tym policzku, który dwukrotnie już naznaczyła swoimi miękkimi ustami. - Same zbereźne rzeczy ale mam na tyle taktu, że nie będę o nich mówić na głos. - okay, dziwił się swojej bezpośredniości ale intuicja podpowiadała mu, że tak będzie najlepiej Larą rozmawiać. Nie wydawała się należeć do dziewczyn, które łatwo speszyć czy zniesmaczyć. Wbrew pozorom wydawało się, że Lara ma jednak silny charakter tylko ostatnio dosyć mocno podkopany. Nawet nie zerkał na swoje galoty, aby nie widzieć zachowania puffków i bawiło go, że jednak dziewczyna zerka na nie z zaciekawieniem. Potem już mogli przystąpić do powolnego rozgrzewania się, pilnował się by trzymać mocno różdżkę bowiem zimne palce wystawały poza puchaty ręcznik i nie miały szans się ogrzać. Westchnął z ulgą kiedy się przytuliła i podzieliła swoim ciepłem a kiedy zaczęła rozcierać jego plecy miał ochotę obedrzeć się ze skóry. Aua! Nieświadomie wtarła piasek prosto w rozdarte ranki. Zacisnął mocno szczękę i nawet nie mrugnął powieką choć miał ochotę szpetnie poprzeklinać, że taka pierdoła, a boli. - M-mogę i z-zostanę bo z-zamarzłem. - zapewnił i jednak się uśmiechnął. Złamała mu serce odchodząc po piwo. Rozumiał alkohol, ale na Merlina, wypada się wysuszyć w tym kokonie. Przez to wszystko musiał przerwać zaklęcie, więc rzucił różdżkę z powrotem na swoją kurtkę. Po odebraniu otwartego piwa rozsunął przednią część swojego ręcznika, otoczył nim owiniętą już w miękki kokon Larę i złączył brzegi swojego ręcznika za jej plecami, teraz przytulając ją solidniej, a i uniemożliwiając ucieczkę dopóki się nie rozgrzeją! Chcę odtajać, nie ruszaj się jeszcze. - pożalił się i póki co nie pił piwa, a trzymał szyjkę butelki razem z rogiem ręcznika mając nadzieję, że ani jedno ani drugie mu nie wypadnie. - Toast za chwilę, zostań teraz moją drugą włochatą ręcznikową połową. Będziemy puchatym dwugłowym potworem z czterema nogami. - naprawdę było zimno! Póki jednak trzymał ją blisko siebie i był owinięty dużym kocem to chłód ciągnący z gołych stóp nie był aż tak dokuczliwy. Oparł na wpół zasłonięty ręcznikiem policzek o jej głowę i tak sobie czekał, delektował się, rozgrzewał. - To co, następne spotkanie w łazience prefektów z milionem kolorowych bąbelków? Skoro i tak co się widzimy to dzieje się gdzieś z udziałem wody? - mówił to wprost do ręcznika, którym była podwójnie i szczelnie owinięta.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Spróbowała coś odpowiedzieć na jego bezpośredniość, ale jakoś tak język ugrzązł jej w gardle i zamiast pewnej siebie i odpowiedniej dla niej wypowiedzi mógł usłyszeć jakieś dziwne dźwięki, które wymruczała pod nosem. Czuła, dosłownie czuła, jak jej policzki się zaróżowiły, bo mimo wszystko miała wrażenie, że to ona wygra tę małą potyczkę słowną. A tak pozostawało mieć nadzieję, że jej zażenowanie nie stało się tak bardzo widoczne, bo w końcu policzki mogła mieć już czerwone od zimna i raczej nie powinny pogłębić w tym momencie swojej barwy. Była pewną siebie osobą, to nie ulegało żadnej kwestii. Tylko w normalnych czasach i w normalnych tematach. W chwili obecnej z tą pewnością siebie mocno wyszła z wprawy i pozostawało mieć nadzieję, że będzie pieczołowicie walczyć o powrót dawnej Lary. Ale mimo wszystko, nawet w czasach swojej świetności pozostawała kompletnie zieloną, jeśli chodzi o te bardziej intymne relacje. Co teraz paskudnie mogło wyjść na wierzch, choć miała szczerą nadzieję, że jednak tak nie będzie. Niemniej, nie spodziewała się, że tak szybko zarządzi kolejne przytulanie, byle tylko się faktycznie ogrzać. Więc stała tak, mając ogromną ochotę napić się piwa, ale kompletnie nie będąc w stanie tego zrobić. Owinięta podwójnie ręcznikiem powoli czuła jak robi się jej zbyt gorąco. No i jeszcze przecież od niego samego też biło ciepło. Nie była pewna czy z jej wnętrza też nie bucha, trochę pomieszane z zażenowaniem i świadomością tego, jak blisko niej się znalazł. -Mało jest takich potworów - stwierdziła, choć jej słowa zostały bardzo mocno przytłumione przez materiał ręczników. W końcu nawet jej głowa nie wystawała ponad nie, a jeszcze, jakby tego było mało, on oparł na jej czubku, swoją brodę. Miała ochotę na chwilę się odsunąć, żeby spojrzeć mu w oczy i upewnić się, czy kolejne słowa nie są przypadkiem jakimś głupim żartem. Trzymał jednak mocno i nie mogła tego zrobić. -Masz dosyć wody, więc proponujesz i wodę i pianę? -tym razem użyła głośniejszego tonu, by mieć stu procentową pewność, że jej słowa nie umkną uwadze Jeremy'ego. W jej głowie zawitała myśl, która nie powinna mieć miejsca, szczególnie w momencie, gdy byli tak blisko siebie. -Poza tym, tam chyba się nie kąpie w bieliźnie - mimo wszystko wypowiedziała te słowa, w tym akurat momencie ciesząc się, że jej twarz nie może być dla niego widoczna. Jeszcze kilka sekund, a ten rumieniec na pewno zniknie. No przecież musiał...
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Nie patrzył na jej rumieńce, skąd. Ogrzewał się, wysychał i regulował temperaturę ich ciał, aby po wszystkim mogli zająć się celebrowaniem istnienia czekolady i piwa. Brak komentarza nie odebrał za nic podejrzanego, ot uszanowanie taktu Dunbara, który jednak nie chciał jej gorszyć. Czasami myśl rozwijała się zbyt szybko i w zbyt zbereźną stronę jednak póki pozostawało to w głowie nie było co się tym martwić. Uwielbiał się przytulać, a teraz miał ku temu solidny powód i zamierzał się tym delektować tak długo jak będzie to możliwe. Merlinie drogi, Jeremy wolał trzymać dziewczynę w ramionach niż pić świeżo otwarte piwo kremowe czy jeść najsłodszą czekoladę świata. Nie był człowiekiem nadmiernie wymagajacym, posiadał niewiele i starał się nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań choć potrzebował cudzej uwagi zdecydowanie zbyt mocno. - I bąbelki. Nie mieliśmy jeszcze bąbelków. I jacuzzi… i mgłę.. - dopowiadał, zachęcał, proponował bo przecież był gotów wprowadzić to wszystko w życie choćby następnego dnia. Miło spędzało się im teraz czas więc należy to praktykować do oporu! Usłyszawszy jej uwagę aż znieruchomiał ze zdziwienia i zrobił to. Odsunął się na tyle, aby popatrzeć na jej twarz i wtedy chcąc czy nie zauważył ciemniejszy odcień jej policzków. - A uwierzysz, że o tym nie pomyślałem? - powstrzymywał kąciki ust przed rozciąganiem się. Tak, teraz zrobiło się gorąco, buchało z jego ciała jak para z kociołka. Roztarł jej ramię. - Obawiam się, że lepiej jednak w jakimś stroju kąpielowym czy coś bo jeszcze ręce zaczną mi do ciebie uciekać. - znów ta rozbrająca i trochę krępująca szczerość. Serce coś mu zabiło za szybko, temat rozmowy zbyt szybko rozbudzał jego ciało i z trudem utrzymywane w ryzach myśli. - Pijmy piwo. - niech to szlag, nawet jak upił dwa duże łyki chłodnego napoju to jego ciało zaczęło już na nią reagować. Jak zapalnik. To znak, że nie mogą się już bezkarnie przytulać i czas się ubrać. Nie może stać dłużej tak blisko bo jej usta zaczęły go wołać samym swoim ułożeniem, a musi pamiętać, że dziewczyna straciła matkę i nie można jej zarzucać głupotami. Odstawił butelkę na pomost i olewając mokre galoty wcisnął na siebie spodnie - priorytet w tej sytuacji. Wytarł ręcznikiem włosy i zaraz miał już na sobie pogniecioną bluzkę. Nie zerkał na Larę bo jeszcze zobaczy jak się ubiera i cały plan studzenia się pójdzie się pieprzyć. Nie był zarumieniony ani nic z tych rzeczy, bardziej zaskoczony swoją reakcją. Dopiero gdy oboje mieli już na sobie ciuchy, a ręczniki były rozłożone na słońcu mógł klapnąć sobie na suchych deskach pomostu i zerknąć na dziewczynę. W tym wszystkim zapomniał o rankach na plecach i nie miał pojęcia jak się z nimi upora jednak myślenie o nich teraz wydawało się głupie. - Przedstaw mnie czekoladzie. - odezwał się do dziewczyny, aby między nich nie wkradło się żadne skrępowanie bo inaczej szlag jasny go trafi, że coś się mogło spieprzyć.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Ciepło bezpośrednio dostarczane od drugiej osoby, było tym z rodzaju najprzyjemniejszych doznań, które mogły zagościć w ciele człowieka. Tak przynajmniej było w jej prywatnej hierarchii wartości życiowych. A że ostatnimi czasy nie miała zbyt wielu okazji do delektowania się drugą osobą obok, świadomie odganiając od siebie wszelakich petentów, teraz rozkoszowała się tym doznaniem, jak długo tylko mogła. I mogła zaskakująco długo, zważywszy na temat, który notabene sama nie do końca świadomie rozpoczęła. Słuchała z uwagą jego słów zachęty, nic nie mogąc poradzić na to, że w jej głowie na stałe zagościła jedna myśl, która uporczywie zarzuciła najcięższą kotwicę z hasłem "ja tu zostaję na stałe!" Próbowała jeszcze mimo wszystko schować swoją twarz przed jego wzrokiem lecz było to dosyć trudne w obecnej sytuacji. Tak więc jej nieco zażenowane lico zagościło przed jego oczami w pełnej okazałości i ni jak nie mogła zgonić tego różu na zbyt dużą ciepłotę, jakie wydzielało jej owinięte w wiele warstw ciało. -A skąd ja mam wiedzieć, o czym pomyślałeś? - burknęła urażona pod nosem, próbując jak najszybciej zakończyć ten temat i udawać, że w ogóle nigdy nie został poruszony. Tymczasem Jeremy szedł w zaparte, jeszcze klarowniej mówiąc o tym, co mu się wydaje, a co nie. Z niewypowiedzianą ulgą odsunęła się od niego, dziękując w duchu nie wiadomo komu, za możliwość ogarnięcia swoich myśli. Czym prędzej wciągała na siebie koszulkę i spodnie, nawet nie zerkając w jego stronę, bo bała się, że puffki postanowiły przewędrować na jego pośladki i znów zaczęła by śmiać się jak opętana. Dopiero, kiedy upewniła się, że jej ciało znów jest zakryte tak, jak było pierwotnie, pozwoliła sobie na jeszcze jeden rozluźniający oddech. Odgarnęła jasne kosmyki włosów z twarzy i usiadła na pomoście w zdecydowanie bardziej stosownej odległości od gryfona. Upiła łyk kremowego piwa, nie do końca pewna, co powiedzieć, a czego lepiej unikać. Nerwowo przygryzła wargę i sięgnęła do kieszeni spodni, by znów wyciągnąć papierosa i odpalić go, tym razem zwykłą, mugolską zapalniczką. Dopiero nikotyna i wspomnienie tej cudnej czekolady, którą to mu obiecała, przywróciła jej zdolność racjonalnego myślenia. Wydmuchała strużkę dymu i sięgnęła w bok, by złapać czekoladę w dłoń. Podała ją chłopakowi, zerkając kątem oka. - Jak nic zeżresz sam całą - stwierdziła, choć nie zamierzała mu w tym przeszkadzać. W końcu to prezent dla niego i mógł z nim zrobić, co mu się żywnie podobało. Poza tym, nie mogła pozwalać sobie na jedzenie tylu słodyczy co on, bo utrzymanie takiej figury, wcale nie było prostym zadaniem. Wolała więc delektować się gównianym smakiem papierosów, których i tak nie potrafiła i nie chciała odstawić. I wpatrywać w eter, rozkoszując się pięknymi kolorami jakie zagościły w dolinie. Tak, to z pewnością było o wiele bezpieczniejsze rozwiązanie, niż patrzeć na Jerry'ego. Mimo wszystko, po chwili westchnęła i odwróciła przodem do niego, krzyżując nogi po turecku. Przecież nie mogła przegapić zachwytu na jego twarzy, gdy w końcu zje trochę tej czekolady.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Uznał, że rozmowa weszła na niezbyt pewny grunt, a poświadczała też temu barwa jej policzków. Powiedział sobie solidne "nie" i postanowił od teraz zachowywać i odzywać się w przyzwoity sposób. Nie musi już tak nagminnie robić z siebie przy niej pajaca skoro ta czuje się lepiej. To ten czas, że może przystopować. Wzruszył ramionami w odpowiedzi i nakładał na siebie warstwy ubrań, aby potem mogli usiąść na słońcu na pomoście i wierzyć, że od mokrych głów się nie zaziębią. Zauważył też zwiększoną między nimi odległość i choć taka była normalna to jednak przecież siedzieli nie raz bliżej siebie. Utrata tego była takim ukłuciem w okolicy serca, jednak nie pokazywał nic po sobie. Nawarzył sobie i musi to teraz wypić. Odnosił jednak wrażenie, że aktualnie milczenie jest nie w porządku więc przełamywał to i z ulgą zarejestrował, że jednak na niego patrzy. Zanim odebrał czekoladę to potarł swoje dłonie, chuchnął w nie i je próbował rozgrzać, a potem zgrabnie otworzył złote opakowanie czekolady zauważając, że składa się z dużych kwadracików. Połamał je tak jak należy i wyciągnął w stronę Lary, aby poczęstowała się i wspomogła go w trudzie pożerania słodycza. Wpakował kawałek do ust i nie musiał długo czekać aż zacznie rozpuszczać się na języku. Momentalnie uśmiechnął się z rozmarzeniem i nie mówił absolutnie nic dopóki cały kawałek nie zachwycił jego podniebienia. - Czy składnikiem tego nie jest Felix Felicis? - zerknął na tył opakowania szukając składu tej cudownej czekolady. - Mmm… dla tej czekolady warto zrobić wszystko! - oznajmił z aprobatą i odchylił się do tyłu, podpierając się dłońmi. Otworzył jedno oko aby zapoznać się z miną Lary. Czy coś zepsuł czy jednak nie? Nie powinien doprowadzać jej do wypieków na twarzy. Robiło się drętwo choć jedynie między wierszami.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
No bez jaj... Czemu jej ciało zdradziło ją w tak perfidny sposób?! Było tak miło i przyjemnie, a nagle pojawiła się jakaś bardzo dziwna nuta zażenowania, której nie potrafiła powstrzymać i ogarnąć. Próbowała udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, jednak odnosiła wrażenie, jakoby i Jeremy widział, że coś jest ewidentnie nie tak. Szlag by to... Czuła podświadomie, że przecież już na przestrzeni ich bardzo krótkiej znajomości, zdecydowanie bardziej łamali jakieś tam mentalne bariery, z pewnością również te odnoszące się do bliskości względem drugiej osoby. Przynajmniej ona je łamała, już w pierwszym momencie, kiedy pozwoliła, żeby chłopak ją objął. A teraz znów było... dziwnie. Uśmiechnęła się ponownie, z ulgą rejestrując fakt, że uśmiech ten dosięgnął jej oczu. Nie chciała, aby po tym wszystkim, co udało im się osiągnąć co jej udało się osiągnąć! chłopak poczuł się urażony, wykorzystany, czy cholera wie, co jeszcze mogło pojawić się pod tym gąszczem ciemnych włosów. To było ostatnim, czego pragnęła! Na szczęście, mogła obserwować bezkarnie, jak faktycznie zapoznawał się ze smakiem czekolady i ewidentnie ten przypadł mu do gustu. - Ktoś mówił, że dodają tam wywar z pierdów smoka i stąd ten cudowny smak - wyszczerzyła się w jego stronę, ale żeby nie był zdegustowany, że napycha go pierdami smoka, sama nie mając na nie kompletnie ochoty, wzięła również tafelek i wsadziła sobie do ust. Przymknęła oczy rozkoszując się tym smakiem i stwierdzając, że jeśli faktycznie smocze pierdy, smakowałyby w tak cudowny sposób, gotowa była zjadać ich jeszcze więcej. Przysunęła się bliżej niego, zerkając wciąż na jego prawą rękę, tę pokrytą przedziwnymi tatuażami. Poruszały się one po całym przedramieniu i niekiedy znikały pod jego koszulką, by po chwili znów wrócić na prawowite miejsce. Bezwiednie przyłożyła palec do jednego z nich, tego w kształcie małego smoka. Wodziła palcem, śledząc ruszający się tatuaż, by dopiero po chwili zerknąć na jego twarz z niemym pytaniem, czy w ogóle nie miał nic przeciwko. Bo znów zrobiła, zanim pomyślała. Nie widząc jednak żadnej nagany w jego wzroku, jeszcze jakiś czas siedziała w ten sposób, wpatrując się jak urzeczona w tatuaże i śledząc ich tor ruchu palcem po jego przedramieniu.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Parsknął śmiechem ale i on czuł, że nie jest to ten pierwszy głęboki śmiech który już nie raz i nie dwa rozbrzmiewał między nimi. Teoretycznie nie wydarzyło się nic złego, ot, poczuł coś pod kątem fizycznym do niej i po prostu się ubrał, aby bliskość nie dekoncentrowała. Zaczynał się zastanawiać czy nie lepiej by było bez tych wszystkich hormonów. Zapchał się drugim kawałkiem czekolady i delektował słodkim smakiem. - Cokolwiek dodali do środka to zjem tak czy siak. Smak obłędny. - co było prawdą bowiem potrafił zjeść wiele rzeczy, nawet rzadko spotykanych (jadalnych!) bo nie bał się próbować nowych smaków. Nie było chyba dania, którego by nie lubił, a nawet jak czasem trafi mu się coś niedosmażone czy za bardzo upieczone to też potrafi to zjeść i wyjść z tego bez szwanku. Czekolada ze smoczymi pierdami z krainy Kaczupikczu? Nie ma problemu skoro słodycz jest tak delikatna i rozpływa się w ustach. Podniósł wzrok znad opakowania kiedy Lara go zaskoczyła zaciekawieniem tatuaży, które to zeszłego roku Emily ożywiała. Uśmiechnął się kącikiem ust kiedy wytatuowany smok zwinął się w kłębek, ziewnął i zasnął. W takiej to też pozycji był tworzony. Mina Jeremy'ego była odpowiedzią na nieme zapytanie. Nie miał problemu z nawiązywaniem kontaktu fizycznego, ba, on tego łaknął. Sięgnął ręką do miejsca nad swoim łokciem i przepchnął stamtąd bliżej nadgarstka pusty malunek (a raczej same kontury) małego kociaka. - Ten sobie zafundowałem kiedy znalazłem swojego kota. Przed świętami, zimą. Sam do mnie podszedł na krótkich łapach, a gdy owinąłem go szalem to już wiedziałem, że zostałem przez Uzzy'ego adoptowany. - streścił historię, a malunek przeszedł do nadgarstka i przepychał się do wnętrza dłoni jakby chciał opuścić jego ciało i przejść na skórę Lary. Czuł jej dotyk niemal w kościach. Wywoływało to w nim lekką burzę i dla świętego spokoju powinien się odsunąć jednak nie był w stanie zrezygnować z tej bliskości skoro się na nowo pojawiła. Zatrzymał wzrok na jej twarzy kiedy przyglądała się tym nieskomplikowanym tatuażom, które nie były tworzone dla szpanu a jedynie dla wyrazu nastoletniego buntu i samotności w jakiej się znalazł po wyrzuceniu z domu. Rozwinął palce dłoni - tej na której rysunek próbował opuścić skórę i po prostu to oglądał. Myślami jednak był przy ciepłym powietrzu między nimi, więc gdy z włosów spłynęła na kark kropla wody to aż się wzdrygnął od różnicy temperatur. Zacisnął zęby kiedy tak to wodziła ręką po jego przedramieniu. To było bardzo intymne, teraz, kiedy zaczął to wszystko tak mocno czuć. Popatrzył w jej piwne oczy i odkrył, że nachylali się nad jego ręką i znów byli bliżej siebie niż wypada, a jemu z tego wszystkiego spłycił się oddech. Próbował się pilnować. Walczył ze sobą dzielnie.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Naprawdę była bardzo zadowolona z tego prostego faktu, że czekolada, którą mu zaproponowała, tak bardzo przypadała do jego gustu. O ile zdążyła już zauważyć, jadł bardzo dużo i przez to mógł mieć bardziej wysublimowane podniebienie. Przez to zadanie, które sama przed sobą postawiła, mogłoby być jeszcze trudniejsze. Ale okazało się banalne. Chyba wypadało zapamiętać, że odpowiedni dobór procesu zaspokajania jego głodu, był ważny. A przynajmniej powinna o tym pamiętać do momentu, kiedy będzie chciał spędzać z nią czas. Może za chwilę uzna, że skoro już czuła się lepiej, to nie ma sensu zawracać sobie nią głowy? Cholera wiedziała, co siedziało w jego głowie i w ogóle jakiejkolwiek innej osoby na świecie. Nie władała legilimencją, nie mogła wnikać w cudze myśli i poznawać je bez najmniejszego problemu. Jak zwykły śmiertelnik, musiała pytać i liczyć na szczerą odpowiedź, lecz w tym momencie nie chciała tego robić. Chyba wszystko miało samo z czasem się okazać. Patrzyła jak palcem przegonił kontur kota, by znalazł się bliżej nadgarstka. Uniosła spojrzenie, by zetrzeć je z tymi ciepłymi tęczówkami, kiedy opowiadał historię odnalezienia kociaka. Czuły uśmiech wykrzywił jej wargi, bo ta historia naprawdę była słodka. Raczej nie podejrzewała go o posiadanie takich asów w rękawie. - W podobny sposób dorobiłam się nieśmiałka. Weszłam po coś do magicznej menażerii, a kiedy zobaczyłam Laylę, uznałam, że musi wrócić ze mną do domu. Była najmniejsza i najdelikatniejsza. Sprzedawca mówił, że pewnie długo nie pożyje, bo cały czas łapie jakieś choroby. - wzruszyła lekko ramionami, na to wspomnienie. A przede wszystkim na wspomnienie tego, ile czasu i nerw poświęciła względem swojej małej przyjaciółki. -Chyba nie miał racji, bo Layla jest już ze mną prawie pół roku i ma się całkiem dobrze. - dodała po chwili, jakby próbowała usprawiedliwić to, jakich działań się wtedy podjęła. A kiedy zobaczyła to stworzonko naprawdę zapgranęła je uratować. Chyba w ten sam sposób, jak Jeremy Uzzy'ego. Wróciła wzrokiem do śledzenia tego, co zamierzał zrobić kotek i podążaniu za nim palcem po jego skórze. Gdyby tylko wiedziała, że takie działanie wprawia go w taki stan, zapewne przestała by, byle tylko mu tego oszczędzić. Nie chciała, by przez nią czuł się niekomfortowo, ale nawet nie pomyślała o tym, że coś takiego może teraz mieć miejsce. Uniosła wzrok, kiedy nagle się wzdrygnął, bojąc się, że zrobiła coś nie tak, odsuwając palce od jego ręki. Zmarszczyła jedną brew, kiedy napotkała jego... inne spojrzenie. -Coś nie tak? - zapytała cicho, bojąc się, że zbyt głośna tonacja zniszczyła by to... no właśnie, co? To coś, co zawisło w powietrzu i wbrew pozorom bardzo jej odpowiadało.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Nie był zbyt skomplikowany w obsłudze czy zaprzyjaźnianiu się z ludźmi bądź zwierzętami. Lara od razu wyczaiła co sprawia mu przyjemność i w sumie nie była w tym wyjątkiem bo każdy, kto zechce poświęcić mu trochę więcej uwagi to szybko to załapie. Czekolada radowała podniebienie, a dotyk Lary wywoływał w nim wesoło hasającą burzę i utrzymanie jej w ryzach było trudne. Może lepiej będzie jak wróci do wody to raz dwa jego podwyższona temperatura wyparuje i będzie mógł myśleć trzeźwiej. Z zaciekawieniem słuchał historii o nieśmiałku i już od początku wiedział, że Uzzy nie może go nigdy spotkać bo albo uzna go za kocimiętkę albo za szkodnika, którego należy upolować. - Zakochanie od pierwszego wejrzenia, co nie? - podsumował ich obie historie jednym retorycznym zapytaniem, które też podkreślało stworzenie relacji między nimi a ich drobnymi pupilami. - Może potrzebowała ciebie, domu, aby wyzdrowieć i się wzmocnić. Obecność drugiej osoby daje bardzo dużo. Czasem jedno przytulenie starczy by człowiek-nie człowiek poczuł się lepiej. - mówił też o nich, o ich samopoczuciach i jej wczorajszym przygnębieniu po którym dzisiaj nie ma już śladu. A potem było już goręcej, chyba się trochę zmieszał kiedy zapytała czy wszystko jest w porządku. Zamiast odpowiedzieć przyglądał się jej jeszcze w milczeniu przez dłuższą chwilę ażjego wzrok padł na jej ładnie wykrojone usta i wtedy stwierdził, że czas to przerwać i się ruszyć. Odchrząknął zasłaniając usta pięścią. - Tak, zbieramy się w jakieś ciepełko? Muszę dziś jeszcze skoczyć w końcu kupić sobie motocykl skoro akurat zaczyna się weekend. Chcesz iść ze mną? - wypalił zbyt szybko i już wstawał, sięgał po kurtkę i zarzucił ją sobie na ramiona. Zapchał usta kawałkiem czekolady, złapał piwo i zerknął wyczekująco na Larę udając, że nic dziwnego się nie wydarzyło.
| zt x2
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Im dłużej siedzę przed pomostem, tym idiotyczniej się czuję. Jestem jak głupia trzpiotka tak o sobie myślę, ze znudzeniem bawiąc się źdzbłami trawy. Widziałam Boyda kiedy zamiast pójść na bal zaszyliśmy się w krzakach pić alkohol i opowiadać kiepskie żarty. Wydawać się mogło, że dwa tygodnie nie są długie, szczególnie przy regularnych, lakonicznych listach z przekleństwami zamiast przecinków. Jednak kiedy trzymasz się z kimś całe pół roku, poczucie czasu płata dziwne figle. Na tyle, że zanim spotykam się z Boydem robię mnóstwo rzeczy, które na co dzień mam totalnie w dupie. Nie splatam włosów w swojego niechlujnego koka, a rozczesuję umyte włosy, starając się im nadać jakąkolwiek objętość (bezskutecznie). Moje syfy na twarzy zakrywam jakąś pierdołą do makijażu, którą pożycza mi siostra. Nawet pozwalam jej poprawić moje nijakie rzęsy. A kiedy zakładam luźne, krótkie spodenki z byle jaką bluzką, widząc jej krzywą minę zmieniam na jedną z nielicznych sukienek z mojej szafy. Prosta, czarna, odkrywająca wiele, ale co ja mogę pokazać oprócz kości, które w końcu tak dobrze zna. Nie rezygnuję z wygodnych, białych butów sportowych, nie jestem na tyle szalona. Jednak przed wyjściem moja rodzina zostaje obdarzona kilkoma wulgarnymi słowami na każdy głupi podtekst. Kiedy tak siedzę już słyszę jak Boyd parsknie śmiechem na to, że nie mam dresu, że próbowałam nieudolnie ułożyć włosy i może jak na złość zauważy moje durne rzęsy pełne próżności. Wstaję z miejsca gotowa wrócić jak najszybciej do domu, prędko zmyć z siebie szczątki starań, wskoczyć w piżamę, by wyglądać tak jak zwykle mnie widzi, gdy uciekam nad ranem z leżanki. Jednak kiedy tylko podnoszę się do pionu słyszę trzask aportacji. Odwracam się i widząc Gryfona zapominam o wszystkim co postanowiłam przed sekundą zrobić. Idę prędko w jego stronę, nie mogąc powstrzymać jakiegoś głupiego, szerokiego uśmiechu. Nawet truchtam do niego jak kompletny debil. Nie wiem też co we mnie wstępuje, ale kiedy widzę krzywą mordę Boyda, całkowicie przypadkiem, rzucam mu się na szyję i całuję w policzek. Nie muszę nawet specjalnie stawać na palcach. Czuję lekko ulgę, że również nie założył zwykłego dresiku, tylko jedną ze swoich wyśmienitych koszul. Zastanawiam się czy już nie zdążyłam się spocić w tym jebanym skwarze i mam nadzieje, że mój letni strój temu zapobiegł. Chwilę tulę do siebie Callahana (dlaczego tak długo? nie wiem), by w końcu wypuścić go z ramion i uśmiechnąć się krzywo, nie oddalając się za daleko. Średnia ze mnie po prostu przyjaciółka. - Wyjebanie wyglądasz - rzucam nawet komplement na przywitanie, zgarniając z twarzy swoje (jakże bujne) włosy wpadające na twarz. Widzę, że jest lekko zmęczony i nie tak zdrowy, ale mam wrażenie, że wygląda przez to jeszcze lepiej. Odganiam od siebie takie durne myśli, mając nadzieję na brak jakichś gorączkowych rumieńców na zbyt bladej skórze. - Jak Irlandia? Chujowa jak zwykle? - zagaduję wesoło, wyciągając dłoń, by złapać zdrową rękę Boyda. O przepraszam, nie będę jej łapać, zamiast tego w ostatniej chwili pyrgam ją jedynie jak ktoś chory na brak koordynacji ruchowej. Klasa. Znacznie łatwiej go widzieć bez przerw.