Nauka zaklęcia
Wacław wyruszył na błonia Hogwartu z zamiarem praktykowania jednego z bardziej zaawansowanych zaklęć defensywnych, które niedawno odkrył w starej księdze:
Partis Temporus. Zaklęcie to – jak wyczytał wśród licznych komentarzy, wskazówek i przestróg autorów – miało moc chwilowego rozdzielania i osłabiania naturalnych żywiołów. Potrafiło tworzyć tymczasowe luki w ogniu, wodzie, a nawet w gęstej mgle czy tumanach pyłu, dzięki czemu czarodziej mógł bezpiecznie przejść przez zagrożenie. To zaklęcie było wręcz idealne dla Wacława, który z zamiłowaniem eksplorował niebezpieczne rejony, czasem zapominając o środkach ostrożności.
Dotarłszy do brzegu jeziora, gdzie przyjemny wiatr wiał od wody, Wacław wyjął różdżkę i zamyślił się nad swoim planem ćwiczeń. Partis Temporus wymagało pełnej koncentracji na obiekcie, który miało rozdzielić, oraz wyobrażenia sobie, że żywioł, który zagraża, po prostu rozsuwa się na krótką chwilę, tworząc bezpieczną przejście. Wacław miał nadzieję, że uda mu się wyczarować rozdzieloną lukę w wodzie jeziora, co wydawało się dość niecodzienne, ale i niesamowicie przydatne, gdyby kiedykolwiek musiał szybko przekroczyć wodną przeszkodę.
Odetchnął głęboko, wpatrując się w spokojne fale jeziora. Zaklęcie wymagało nie tylko siły, ale także wizualizacji tej luki – punktu, w którym woda zniknie, a on ujrzy dno lub przynajmniej głębszą część jeziora.
–
Partis Temporus – powiedział wyraźnie, starając się nadać zaklęciu siłę i stanowczość. Przez kilka chwil nie działo się nic, oprócz lekkiego drżenia różdżki. Wacław zmarszczył brwi i spróbował ponownie. Tym razem woda przed nim drgnęła, jakby zaklęcie zaczęło działać, ale luka, którą chciał wytworzyć, była zaledwie chwilowa – ledwo mógł dostrzec powierzchnię, nim woda znów się zlała.
Wacław rozejrzał się z zaciętą miną, myśląc nad tym, jak wzmocnić swoją koncentrację. Może powinien spróbować rozproszyć mniejszą część jeziora, tylko kawałek najbliższej powierzchni. Wzrok zatrzymał się na fali uderzającej o brzeg. Skupiając się na wyobrażeniu małego fragmentu wody, który nagle znika, poczuł większą pewność siebie. Najpierw mała luka.
–
Partis Temporus – wypowiedział głośniej i pewniej, wkładając w zaklęcie całą koncentrację. W tym momencie fala przed nim rozstąpiła się, ukazując skrawek wilgotnego piasku pod wodą. Wacław uśmiechnął się triumfalnie – na chwilę udało mu się stworzyć przejście w samej wodzie! Mógł dostrzec drobne kamyki i muszle leżące na dnie, zanim po sekundzie woda znów zamknęła się nad tym miejscem, jakby nic się nie wydarzyło.
Pełen zapału, postanowił spróbować ponownie, tym razem z nieco większym fragmentem jeziora. Wystarczyło wyobrazić sobie, że cała powierzchnia wody zostaje odsunięta w bok, niczym kurtyna w teatrze, i że pozostawia pustą przestrzeń, przez którą mógłby przejść.
–
Partis Temporus rzucił, koncentrując się na większym obszarze. Woda rozstąpiła się przed nim, formując wyraźną, choć niestabilną lukę. Teraz mógł wyraźnie dostrzec kilka większych kamieni na dnie, a nawet łodygi wodorostów. Luka trwała przez chwilę, ale wkrótce jego koncentracja osłabła, a woda z trzaskiem zamknęła się nad odsłoniętym dnem. Wacław poczuł dreszcz satysfakcji – miał już pojęcie, jak działa zaklęcie, choć wiedział, że jeszcze długa droga przed nim, zanim będzie potrafił kontrolować zaklęcie w pełni.
Nieco zmęczony, ale pełen zapału, przeniósł się do kolejnego etapu ćwiczeń. Postanowił spróbować użyć zaklęcia na ogniu, co mogłoby się przydać w sytuacji prawdziwego zagrożenia. Znalazł kilka suchych gałęzi i ułożył z nich niewielkie ognisko. Kilka machnięć różdżką i ogień zapłonął, cicho trzaskając w popołudniowym słońcu.
Wacław skupił się na ogniu, wyobrażając sobie, że płomienie rozdzielają się, pozostawiając przejście. Chciał zobaczyć, czy uda mu się osłabić ogień tak, by rozstąpił się na chwilę i przestał być zagrożeniem. Wyciągnął różdżkę, mierząc w sam środek płomieni, i powiedział:
–
Partis Temporus - Ogień zawahał się, płomienie zdawały się drgnąć, ale zaklęcie nie zadziałało w pełni. Skupił się jeszcze bardziej, pamiętając, że musi wyobrazić sobie lukę, absolutną pustkę w ogniu, jakby płomienie zapomniały, że tam w ogóle były.
–
Partis Temporus - powtórzył, tym razem bardziej stanowczo. Płomienie rozstąpiły się na moment, a Wacław ujrzał przez nie ścieżkę na drugą stronę ogniska. Efekt trwał zaledwie chwilę, po czym ogień znów zajął swoje miejsce. Zaskoczony, jak trudne okazało się utrzymanie luki, Wacław poczuł lekki ból głowy, ale nie zamierzał się poddawać. Z każdym kolejnym rzuceniem zaklęcia czuł, że zyskuje coraz większą kontrolę, a także że zaczyna rozumieć, jak potężną moc ma zaklęcie.
Po zakończeniu treningu, pełen dumy z pierwszych sukcesów, Wacław usiadł przy jeziorze i pozwolił sobie na chwilę odpoczynku. Zaklęcie wymagało jeszcze wielu prób i dopracowania, ale wiedział już, że stanie się ono jednym z jego ulubionych środków obronnych. W końcu, kto nie chciałby rozstępować fal lub płomieni, jak gdyby sam był panem żywiołów?
/zt