Jedno z najbardziej tajemniczych i przesyconych niezwykłą aurą pomieszczeń, stanowi Sala Przyszłości. Ten średnich rozmiarów pokój, znajdujący się na trzecim piętrze został wybudowany ku celom wróżbiarskim. Zawsze w powietrzu czuć tu zapach delikatnych kadzideł. Nie ma tu żadnych ławek czy krzeseł, każdy natomiast może zająć miejsce na wielkich poduszkach rozłożonych na ziemi. Pod sufitem widzą przeróżne materiały, tworząc bardzo przytulny wystrój. Całość zachęca do medytacji, bądź spróbowania swoich wróżbiarskich zdolności na jednej ze szklanych kul, których tutaj na pewno nie brakuje. Można tu także znaleźć filiżanki, herbatę, książki dotyczące chiromancji czy numerologi. Jednym słowem, wszystko co tylko może się przydać do szukania odpowiedzi na pytania dotyczące nie tylko przyszłości.
Autor
Wiadomość
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren uśmiechnął się pod nosem i wzruszył ramionami na uwagę Morgan. Tak się złożyło że w jego menażerii puszek był pierwszym okazem, przygarniętym jeszcze w poprzednim roku akademickim, siłą rzeczy więc Darren przyzwyczaił się najbardziej do tych puchatych stworzonek. Do tego przynajmniej jednemu z nich smakołyki z kieszeni Krukona wyjątkowo posmakowały, gdyż zaczął szantażować Shawa skradzioną kartką z runami w celu wyłudzenia od niego dodatkowej porcji jedzenia. Pod takim argumentem Darren niestety musiał się ugiąć, dokonując transakcji która pozwoliła mu na powrót do pracy. - Pióra na tyłku? - jęknął Shaw, odsuwając się na wszelki wypadek o parę centymetrów od Moe - Podziękuję. Mimo nieco koślawego startu, Krukon przeszedł do nanoszenia run na drewniany, cisowy krążek. Nie posiadał ambicji - ani umiejętności - na aż trzy znaki, dlatego też zdecydował się na dwa glify. Pierwszym z nich był Mannaz - oznaczająca choćby niezawodność, optymizm oraz inteligencję, a więc cechy potrzebne nie tylko na studiach, ale też tym bardziej w niespokojnych czasach w Wielkiej Brytanii - drugim zaś Dagaz, który nie tylko przynosić miał szczęście, ale zapewnić też to, że nadmiar pozytywnej energii go nie zaślepi.
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
-Powiem wam, że wasze sigile wyglądają lepiej niż moje próby - pochwalił ich, gdy tylko dostrzegł, że wszyscy już skończyli. Obserwował uważnie każdego, starając się dostrzec ewentualne oznaki, iż coś się dzieje. Nie był pewny, ale miał wrażenie, że raczej niewiele udało im się uzyskać. - Potraktujcie dzisiejsze kółko, jako próby stworzenia talizmanu i gdy poczujecie się lepiej, spróbujcie znów. Pamiętajcie, że musicie być skupieni na tym, co chcecie osiągnąć. Wszelkie rozproszenie może zmniejszyć działanie sigilu, albo zupełnie pozbawić go mocy - przypomniał, po czym uśmiechnął się ciepło i pytając, jak im poszło. Chwilę jeszcze nie wyganiał nikogo z komnaty, ostatecznie uznając, że sam wyjdzie pierwszy. Zebrał ze sobą swoje dwa pigmejskie puszki, przepraszając jeszcze raz uczniów, którym te dwa diabły przeszkadzały. - Jeśli będziecie chcieli jeszcze kółko z tworzeniem talizmanów, przyślijcie do mnie sowę. Spróbuję zorganizować coś, co nam pomoże w przygotowaniu ich, żeby były skuteczniejsze - powiedział jeszcze do wszystkich, po czym pożegnał się, wychodząc pierwszy.
Po ostatnim zaangażowaniu w zajęcia teatralne, jakie zobaczył wśród uczniów, Howard nie mógł tak po prostu zostawić tego tematu. Dał uczniom trochę czasu na skupienie się na lekcjach, ale po niecałym miesiącu stwierdził, że znów mógł zająć ich głowy dodatkowymi zajęciami. Tym razem nawet miał do pomocy nowego asystenta @Elijah J. Swansea. - Naprawdę dobrze znów pana widzieć w tych murach, panie Swansea – uśmiechnął się do swojego byłego ucznia, gdy wchodzili do sali. – Jestem przekonany, że inni też się ucieszą – zapewnił i rozejrzał się po pomieszczeniu. – No dobrze, zacznijmy od zabezpieczenia tych szklanych kul, zróbmy uczniom swobodne miejsce do grania. Wybrał nie bez powodu komnatę do wróżenia. Było tam komfortowo, wygodnie i na tyle przytulnie, że uczniom powinno być łatwiej odgrywać tutaj etiudy. Zagłębianie się w emocje nie zawsze było proste czy też przyjemne. Czytając niektóre wiersze wiedział, że może być to trudny temat, dlatego im bardziej komfortowe mieli otoczenie, tym lepiej. No i takie miejsce stwarzało więcej możliwości do odgrywania scenek, niż chociażby aula, dlatego też wydawało się ono perfekcyjne. - Wybrałeś może kilka zapasowych wierszy? – zwrócił się do Elijah, wiedział, że mogło przyjść więcej osób, niż nadesłanych zostało prac, dlatego chciał mieć dla nich przygotowane teksty, żeby nie czuli presji wymyślania na bieżąco.
Mechanicznie: Jest to post wejściowy! Może przyjść każdy, nawet jak nie oddał pracy domowej, po prostu taki uczeń będzie losował wiersz do zagrania z nim etiudy. Czas na napisanie wejściówki macie do 13.04. godzina 20:00!
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Był zestresowany, oczywiście, ale bardzo starał się tego po sobie nie pokazywać. Rano odpuścił sobie kawę, zastępując ją melisą i przed wyjściem na zajęcia co najmniej kilka razy zerknął w lustro, by upewnić się, że metamorfomagia nie postanowiła spłatać mu żadnego psikusa. To była pierwsza lekcja, w której miał fizycznie uczestniczyć, nie miał zielonego pojęcia, czego mógł się spodziewać. Pocieszało go to, że miał asystować profesorowi Foresterowi, przez tyle lat nauki w Hogwarcie zdążył dobrze poznać jego sposób prowadzenia zajęć... i oczywiście przekonać się, jak przesympatyczny był nauczyciel. Był jedną z tych osób, które po ukończeniu szkoły wspominało się często i zawsze bardzo ciepło. Gdyby miał pracować pod skrzydłami Pattona Craine'a, umarłby. Naprawdę. — Dobrze jest tu wrócić, panie profesorze — odpowiedział po uprzednim powitaniu, uśmiechając się do mężczyzny. Pod wieloma względami czuł się tak, jakby nigdy nie opuścił tego miejsca. Czas tutaj płynął inaczej. — Nie jestem pewien, czy potraktują mnie poważnie — dodał ciszej, ale bez szczególnego zmartwienia. Wiedział, że spotka tutaj całą masę twarzy, które znał jeszcze z czasów szkoły i studiów, to naturalne i... cóż, bardzo dziwne. Wierzył jednak w inteligencję tych, którzy byli z nim na „ty”. Sięgnąwszy po różdżkę, zmienił kilka puf w regał i przeniósł na nie szklane kule. Następnie powielił pufy tak, by po jego małym transmutacyjnym cyrku nie zabrakło miejsc siedzących. Poprzemieszczał je przy tym tak, by zrobić więcej wolnej przestrzeni na środku pomieszczenia. — Tak, dokładnie tak jak profesor prosił. Nie powinno dla nikogo zabraknąć. Jedyne co mu teraz pozostało to niespokojnie przycupnąć na jednej z poduch i czekać, aż pojawią się uczniowie. W metalowym pudełku miał ze sobą mnóstwo ciastek, które obiecał Baxterom na treningu.
Ostatnio zmieniony przez Elijah J. Swansea dnia Nie Kwi 09 2023, 20:09, w całości zmieniany 1 raz
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Zajęcia z działalności artystycznej były dla Irvette zawsze miłą odskocznią. Nie zawsze szczęśliwie brała udział w zadanych przez prowadzącego ćwiczeniach, ale musiała przyznać, że te lekcje pozwalają jej się nieco rozluźnić i odciągnąć myśli od poważniejszych zagadnień, jakie kłębiły się w jej kudłatej głowie. Nie wiedziała, co czeka ją tego dnia, ale gdy usłyszała, że tematem będą wiersze, nieco się rozchmurzyła. Nie dotarło do niej jeszcze, że będą musieli robić z tego jakieś scenki. Wylosowała więc swoją etiudę i zajęła miejsce, powoli studiując tekst, jaki znajdował się na jej kawałku pergaminu.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Przyjście na tą lekcję wymagało ode mnie ogromnych pokładów silnej woli. Mój wiersz, zapewne dość specyficzny, i do tego bardzo personalny, miał być wyłożony na zajęciach. Plułam sobie sama w brodę, zastanawiając się, co mnie natchnęło, żeby pisać takie rzeczy, doskonale wiedząc, co nas czeka na następnych zajęciach. Nawet jeśli nikt nic o tym oficjalnie bym nie powiedział, to przecież było to oczywiste, prawda? Ostatnie zajęcia były z odgrywaniem ról, no to teraz zrobimy przedstawienie z tekstem, nad którym sami pracowaliśmy. Niby ułatwienie, ale cholernie zgubne. Zjawiłam się w sali, wchodząc niedługo po Irvette, której posłałam uśmiech na powitanie. Pracowałyśmy ostatnio na zajęciach z magii leczniczej, ale nawet i bez tego ciężko nie było znać prefekt naczelnej. Przeniosłam wzrok na profesorów, każdego z osobna również obdarzając uśmiechem. - Dzień dobry. - dodałam jeszcze słownie, po czym podeszłam do ściany, siadając na jeden z poduszek. Podniosłam wzrok do góry, obserwując przeróżne rzeczy zwisające z sufitu i znajdujące się na nim samym. Byłam wdzięczna, że mam pretekst, by nie patrzeć się w kierunku mężczyzn.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Na początku bardzo się ucieszyła na myśl, że pójdzie razem z Artiem na zajęcia. Dobrze wspominała poprzednie, więc i do tych całkiem jej się spieszyło. Właśnie szykowała sobie swoją mieszankę ziołową na wstrzymanie apetytu, do znudzenia tą samą co zawsze – liście malin, korzeń mniszka i morwa biała, kiedy zaproponowała mu, że też zaparzy dla niego herbatę.
No i spanikowała jeszcze bardziej, niż się ucieszyła, kiedy chciał tych samych ziół co ona. Nie przyznawała się nikomu do swoich niezbyt dobrych, zakrawających na nerwicę praktyk, więc miała tylko nadzieję, że chłopak nie rozpozna po smaku co to było. Nie chciała ani dostać wykładu o tym, że tak nie powinna, ani tym bardziej nikogo martwić faktem, że nie zamierzała przestać. Po prostu „zioła”. Czy przeszło jej przez myśl, że mogłaby mu zrobić coś innego, a sobie zostawić własny napar? Nie. Przecież jak mogła okłamać przyjaciela?!
- Hej! – gdy go zobaczyła, podbiegła przytulić się na przywitanie. – Obiecany napar! – i szybko podała mu termos, zwalczając ochotę paplania jak najęta o tym, że to tylko najzwyklejsze zioła, stwierdzając, że to tylko pogorszyłoby jej sytuację. – Cheers! – zaśmiała się, stukając się z nim własnym termosem. – To co, na zajęcia?! – i ruszyła pewnie, mając nadzieję, że to jakoś odwróci uwagę Artiego od smaku napoju.
C. szczególne : loki; magiczny tatuaż przedstawiający pszczołę (normalnie jest na lewym nadgarstku); piegi; dołeczki w policzkach; blizny wzdłuż żył od dłoni do łokcia.
Mógłby po prostu zaproponować Jinwoo wagary. To przecież było w jego stylu, takie stawianie przyjemności nad obowiązki, przede wszystkim te szkolne. No bo, proszę, działalność artystyczna? Dla niego? Jedyne, w czym mogła mu się naprawdę przydać, to próba kontroli własnych emocji. Spośród jego kuzynostwa, chyba Harmony radziła sobie na tych zajęciach najdoskonalej ze wszystkich — wcale go to nie dziwiło! Czasem nadal łapał się na niemym robieniu "wow" podczas obserwowania jej występów, ale...
Bardziej godnym uwagi artystą dla niego samego był jego Jinwoo, na którego czekał przed dormitorium, w którym zostawił go po ich nocnej wyprawie. Miał nadzieję, że ten się wyspał, a jeżeli nie — równie dobrze kawa mogła zrobić swoje, chociaż Koreańczyk nie wydawał się być szczególnie zirytowany z rana, ani na innych zajęciach...
- To na te zajęcia była praca domowa? - trzymał go za rękę, że złączonymi palcami; kciukiem gładził wierzch jego dłoni. - Huh... Zapomniałem. No nic - wrzuszył ramionami i posłał mu swój firmowy, szeroki uśmiech. - Może się nie zanudzę, przynajmniej mam piękny widok - skręcali już w odpowiedni korytarz, kiedy nachylił się do jego twarzy i ucałował jego policzek, a odwracając od niego wzrok, zauważył swoją najukochańszą kuzynkę. Wyszczerzył się do niej jeszcze bardziej i zaczął machać, zupełnie ignorując fakt, że była do niego odwrócona plecami. Przecież stał przy niej kumpel, więc pewnie da jej znać, że jej macha, no nie?
Mocniej ścisnął dłoń Jinwoo. - Chcesz już wejść, czy?
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Nigdy nie miał problemu z tym, żeby udać się na zajęcia, chociaż po ostatnich sytuacjach zarówno na zajęciach z działalności artystycznej, jak i na kole realizacji twórczych, zastanawiał się, czy w ogóle chciał się jeszcze tam pojawiać. Znaczy, musiał, szczerze mówiąc. Nie byłby w stanie tak po prostu się nie pojawić na zajęciach. A tym bardziej, jak Harmony zaproponowała mu wspólne pójście; dobrze było ją widzieć pełną energii i, szczerze mówiąc, nie potrafił sobie odpuścić takiej sytuacji. Dlatego z radością, bo przecież miał dostać herbatę, udał się pod salę i oczekiwał przyjścia blond przyjaciółki. Nawet nie musiał czekać długo!
Na szczęście Seaverowej, nie był jakimś smakoszem herbat, czy innych ziół. Zdecydowanie bardziej preferował kawy i to ich się trzymał, chociaż potrafił wyczuć smaki. Przytulił ją, nawet pogładził jej plecy, a kiedy podała mu termos, posłał jej niewielki uśmiech, który szybko zmienił się w ten klasyczny, bezemocjonalny wyraz twarzy. Stuknął się z nią i wypił pierwszy łyk; miał już się zgodzić, ale tylko minimalnie zmarszczył brwi, patrząc niedaleko za nią.
- Ktoś do ciebie ma... Jinwoo ma chłopaka? - szepnął, patrząc na dziewczynę z nieco zdziwionym wyrazem. Zamrugał kilka razy i... no, juz. Wszystko w normie. Następny łyk... Była całkiem dobra, szczerze mówiąc. Mógłby wypić ją ponownie.
Kolejne zajęcia z działalności artystyczne na które znów w głębi duszy bał się pójść... Z drugiej strony jednak był przy nim Milo, prawda? Nie miał się czego obawiać. Ponadto! Radził sobie na lekcjach, a więc ze swoim już oficjalnym chłopakiem, będzie mu raźniej.
A no właśnie... Milo. To właśnie z nim brunet wybrał się na zajęcia. Po raz pierwszy oficjalnie przy jego boku. Dla Jin-woo to było coś nowego, nie wiedział nawet co ma robić. Musiał liczyć na swoją intuicję bądź na swojego ukochanego. Prawdę mówiąc, nastolatek nie wiedział nawet w którym momencie to jego serce zaczęło przemawiać. Tak nie powinno być. Musiał z powrotem nad sobą zapanować.
- Tak... Na te. Następnym razem ci przypomnę - Westchnął mimowolnie. Naprawdę zależało mu, aby Milo dobrze sobie radził. Gdyby miał taką możliwość, mógłby nawet pomagać mu w pracach domowych. - ... Czemu miałbyś się zanudzić? Po za tym, to nie widzę żadnego "pięknego widoku"... - oczywiście zdawał sobie sprawę, że rudzielec mówił o nim, przez co delikatnie się zaczerwienił... Mimo to miał problem z przyjmowaniem komplementów i to ogromny, nie wiedział jak na nie reagować.
Gdy tylko zauważył Artiego oraz Harmony praktycznie od razu ze strachu chciał puścić dłoń Milo. Nawet nie przez to, że nie chciał się nim chwalić... Wciąż kierował chłopakiem strach co sobie ludzie pomyślą... Zwłaszcza Arthur. To on nie wiedział nic o związku Jin'a, a dodatkowo brunet nie chciał bardziej zepsuć ich relacji. Odwrócił głowę tak szybko jak tylko blondyn zwrócił na niego uwagę. - Możemy już wejść do środka, tak - uśmiechnął się lekko do rudego chcąc sprawiać pozory, że wcale nie jest zestresowany.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Chyba nie poznał się na smaku, dobrze. I wyglądał, jakby mu nawet pasowała, jeszcze lepiej! Mogła odetchnąć z ulgą i cieszyć się naparem.
- Wziąłeś ze sobą swój wiersz? – zapytała, przed wejściem szukając swojego pergaminu. – Jak myślisz, co będziemy z nimi robić? Jakaś recytacja? – wyćwierkała wesoło, dając swojej ekscytacji tylko rosnąć, nie czuła potrzeby powstrzymywać jej przy przyjacielu.
Gdy powiedział jej o tym, że ktoś do niej machał, odwróciła się i jej twarz natychmiast rozjaśnił ten firmowy, promienny uśmiech. Aż podskoczyła w miejscu i złapała Artiego za rękaw, żeby go do siebie przyciągnąć
- Tak! – „krzyknęła” szeptem i przebrała nogami z entuzjazmem. – Muszę im zrobić fotkę! – zaśmiała się, ale nim zdążyła wygrzebać aparat, a nie było to takie łatwe z jedną ręką w metalowej ortezie, chłopcy już zdążyli do nich dojść. – Miśki, chwila, chwila! Zaczekajcie! Chcę uwiecznić ten moment! – wyszczerzyła się do @Milo E. S. Seaver i @Hyung Jin-woo, gdy przechodzili obok. – Dobrze wyglądacie, Jin, do twarzy ci z miłością – puściła do niego oczko, nim pozwoliła im przejść.
I tym razem, gdy ją minęli, miała już w pogotowiu aparat, żeby zrobić im kilka „artystycznych” zdjęć od tyłu. Nowa para przechodząca wspólnie przez drzwi do przytulnego pokoju. Całkiem to poetyckie.
Dopiła z Artiem herbatę i też weszli do sali. Oprócz świeżo upieczonych gołąbeczków, były też dwie inne znajome dziewczyny.
- Zaraz wrócę, tylko się przywitam! – oznajmiła energicznie i podleciała do @Irvette de Guise. – Cześć! Jak tam powrót do rzeczywistości po feriach? Jeśli będziesz miała chwilę czasu, będę mogła mieć do ciebie małą, zielarską zagwozdkę? – posłała jej wesoły uśmiech i po chwili pokazała gdzie zajmie miejsce na lekcji, by zaraz przywitać się jeszcze z @Shimazu Amaya. – Amaya! Jak tam wiersz? – zapytała, zaciekawiona czy coś jeszcze poprawiała po ich spotkaniu w komnacie.
Po tych drobnych powitaniach i krótkich rozmowach, wróciła do przyjaciela, żeby usiąść obok na pufie i czekać na rozpoczęcie.
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Od kiedy nie pamięta mnie co drugi dobry ziomek, muszę przyznać że nie jestem w najlepszej formie. Głównie trzymam się z Ryszardem, bo chyba uniknął zapomnięcia mnie tylko dlatego, że tak późno wrócił do mojego życia, w porównaniu do reszty przyjaciół. A ponieważ mój towarzysz świetnie potrafi zagadać problemy, dzięki temu czuję się przy nim znacznie lepiej. Wiem, że też nie ma najłatwiej - Marla musiała jeździć na wózku (całe szczęście miała stado ludzi do pomocy w tym), a ja pałętałem się za Ryśkiem, smutny i dosłownie zapomniany. Kiedy wchodzimy na lekcję DA, na które @Ricky McGill musiał chcąc nie chcąc zacząć ze mną chodzić, automatycznie podnoszę rękę do Irvette, ale prędko udaję że chcę się podrapać po głowie. Irv jest jedną z osób, które nie mają pojęcia kim jestem o czym szybko się przekonałem zaczepiając ją w Pokoju Wspólnym. A ja nadal nie miałem sił chodzić po ludziach i próbować wywołać ich wspomnienia. Jedynie starałem się na Marli za namową Rikiego i widziałem marne (czyli zerowe) wyniki tych prób oraz jej zdziwienie kiedy pokazywałem jej nasze wspólne zdjęcia. Nie chciałbym widzieć tego samego wyrazu twarzy na reszcie byłych przyjaciół. - Chodźmy tam - mówię do Ryśka i staję obok @Harmony Seaver. Przez chwilę patrzę na nią z zastanowieniem. - Hm, pamiętasz kim jestem, nie? - dopytuję, bo zakładam że jednak nasza znajomość nie była tak mocna by mnie zapomniała, ale wolę sprawdzać. Lista osób, które nie widzą kim jestem jest może i dość krótka, ale niezwykle bolesna, pewnie celowo. Lekko kiwam głową do Krukona obok Harmony, którego też zawsze można przy niej znaleźć. Z dramaturgią rozsiadam się na pufie obok nich. - Ciekawe jaki z Ciebie aktor - mówię do Ryszarda i wyciągam ręce, by zamiast na wolnym miejscu obok, usiadł na moich kolanach. - Jeśli beznadziejny to możesz zakryć twarz moimi okularami - oznajmiam i ściągam niebieskie lenonki, by czule założyć na nos chłopaka a potem odgarnąć mu włosy z twarzy. Jedynym plusem tego, że wszyscy z którymi flirtowałem mocniej mnie nie pamiętają, a Ryśka chyba nic do końca nie obchodziło, był fakt że mogłem robić sobie teraz co chcę.
Fitzroy Baxter
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : kolczyki w uszach, skóry i dresiki, platynowe, czasem różowe włosy
Ostatnio moja najbliższa drużynowa partnerka - @Ruby Maguire miała bardzo ciężkie dni. Jej ojciec wylądował w szpitalu i czy to był przypadek czy okropne magiczne okoliczności - byłoby łatwiej wierzyć że to pierwsze. Za każdym razem kiedy z nią się widziałem starałem się być odpowiednim pocieszeniem, zawsze dopytywałem jak tam, chyba że nie była w nastroju, częściej starałem się ją na różne sposoby rozweselić, by chociaż na chwilę zapomniała jak to los jej podrzuca kłody pod nogi. Nawet wykorzystałem gdzieś ten cytat dodając coś, że przynajmniej swoimi może ruszać, co byłoby na pewno doskim żartem gdyby nie fakt że sprawa Marleny była świeża, więc może słusznie mi się za niego oberwało. - Teraz chyba... eeeee... uzdrawianie, w tej innej sali? - przypominam sobie jakieś zmiany jeśli chodzi o to gdzie były zajęcia, kompletnie nie orientując się, że wszystko pomyliłem. Tak to jest na mnie polegać. - Chodź, idziemy na zajęcia jak eee... odwrócony centaur, wystraszymy tak Drejka - oznajmiam i natychmiast tłumaczę jej o co w nim chodzi. - Stań na moich butach i ja idę do przodu, a ty musisz się na mnie utrzymać i nie wywalić na głupi ryj, a ręce mamy w górze, to kopyta centaura, więc unieś pięści, jakbyś leżała kopytami do góry. Czy to co mówiłem miało sens? Niezbyt, nie istniała taka zabawa, ale nalegam na to by powiększyć mi zaklęciem trampki, żeby Ruby mogła stanąć na nich swoimi stopami i mnie kierować. Idziemy przez to sto razy dłużej, o mało nie wypierdalamy się na schodach i jak wchodzimy do sali praktycznie natychmiast wywalam Ruby na pufę, a potem upadam obok niej, chcąc ją zrzucić z tego zacnego, musztardowego siedzenia. Kiedy zaczynam się szarpać z przyjaciółką orientuję się, że coś jest nie tak. - Eeeee... - zaczynam elokwentnie i staram się usadowić Rubsona na miejscu jak człowieka. - Będziemy robić napary zdrowotne? - To pierwsze co mi przychodzi do głowy, przekonany o tym że jesteśmy na uzdro, a Elio znowu nagle pojawia się na lekcji. - Ej, nie chcę nic mówić, ale chyba ten herbaciarz mnie śledzi - mówię żartobliwie prosto do ucha Ruby i staram się pokazać wzrokiem na Elio.
______________________
flying isn’t dangerous; crashing is
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Okropnie było mu patrzeć, jak jedne z najbliższych mu osób cierpią z powodu okrutnych klątw, a chociaż dwoił się i troił, żeby coś na to poradzić, to ostatecznie nie mógł ani postawić Marli na nogi ani przywrócić pamięci przyjaciołom Harolda. Frustrowała go ta niemoc i beznadzieja, ale właściwie jedyne co mógł im obojgu zaoferować to swoje towarzystwo. Co też ochoczo czynił, na przykład teraz, kiedy posłusznie podążał za Haroldem na lekcję działalności artystycznej i nawet się nie zająknął, że mu się nie chce i że jak ma iść oglądać wygłupy tego starego pajaca Forestera to woli iść do domu; nie łudził się nawet, że jedna osoba może zastąpić całą grupę najbliższych przyjaciół, ale przynajmniej próbował zadbać o to by Harry miał jak najmniej czasu na martwienie się tym, jaki jest samotny. Bo że był, to nie ulegało wątpliwości. Przywitał się dziarsko z Remy i towarzyszącym jej typem z Krukolandu, od razu po pytaniu Harolda do dziewczyny szukając w głowie jakiegoś porywającego tematu, którym mógłby szybko zarzucić gdyby się okazało, że i ona jest w gronie osób z wybiórczą amnezją, po czym rozwalił się z gracją i wdziękiem połamanego testrala na zaoferowanych mu kolanach towarzysza. - No, na pewno nie taki super jak z ciebie pufa - stwierdził, usadawiając się bardzo wygodnie - Dzięki, teraz na pewno się nie skompromituję. Ewentualnie będę mógł się dyskretnie kimnąć jak zaczniecie przynudzać tym aktorzeniem - ucieszył się z kamuflażu i próbował posłać Haroldowi ponętne spojrzenie znad gustownych okularów - Wyglądam jak ty? Na pewno tak. Daj mi jeszcze krawat, Forester się nie skapnie że nie jestem tobą - wpadł na genialny pomysł i już mówiąc sam zaczął rozsłupywać z szyi Harolda ślizgoński atrybut mundurka żeby go sobie przywłaszczyć - Harry Whitelight, bardzo mi miło, lubię być w centrum uwagi i prawić ludziom komplementy, niestety posiadam paskudne czyraki na d...dobre wychowanie nie pozwala mi wyjawić, gdzie dokładnie - błaznował, usiłując przybrać akcent i sposób mówienia i gestykulowania Harolda, co biorąc pod uwagę jego wrodzony aktroski talent na pewno wyszło spektakularnie i zasługiwało co najmniej na Czaroscara w katerogii: Komediant Roku.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Carly miała wrażenie, że za chwilę się spóźni, nic zatem dziwnego, że wzięła się i rozpędziła na te zajęcia, zachowując się nieco, jak wariatka. Co prawda była nieco szalona, ale zdecydowanie nie powinna aż tak biegać, jak pomylona. Nie miała też tak niesamowitej kondycji, by przetrwać ten bieg w sposób nienaruszony, więc wpadła do sali nieco zziajana, zaraz też biorąc się pod boki, jakby to miało pokazać wszystkim, jaka była zmęczona. Zaczęła się nawet wachlować, witając się ze wszystkimi znajomymi, przemykając między nimi, jak jakiś duch, przy tej okazji oczywiście się uśmiechając i zachowując, jakby była we właściwym miejscu, o właściwym czasie, bez żadnego spóźnienia, bez jakichś problemów, czy czegoś podobnego. Potrafiła dostosować się do tego, co się działo i czego od niej wymagano, nic zatem dziwnego, że wtopiła się w tłum, nie przejmując się zupełnie tym, że pewnie udało jej się swoim zachowaniem zrobić jakąś scenę, czy coś podobnego. A jeśli nie, to już w ogóle mogła machnąć na to ręką i ani trochę się tym nie przejmować.
Słyszała, że Elijah wrócił do szkoły, aczkolwiek wydawało jej się to nieco dziwne. Pokręcone? Nie umiała tego nazwać i nie wiedziała, czy powinna w ogóle próbować, zastanawiając się, jak będą się czuli, patrząc na siebie wzajemnie z zupełnie innych pozycji, niż dawniej. Dlatego też czuła się nieco dziwnie, kiedy kierowała się na te zajęcia, zastanawiając się, czy na pewno robiła dobrze, ale jednocześnie miała świadomość, że chowanie się po kątach nic jej nie da. Skoro zaś chciała się rozwijać, póki miała na to tak naprawdę czas, to nie mogła zachowywać się, jak skończony tchórz. Nie była do końca pewna, czy to, co robi, ma sens, ale nie zamierzała tak naprawdę zmykać i chować się po kątach, czy robić czegoś podobnego. Weszła do sali, rozglądając się nieco niepewnie, jakby nie wiedziała, co właściwie tutaj robi, ale zachowała swoją dumną postawę, przesuwając jedynie spojrzeniami po zebranych, uśmiechając się ledwie dostrzegalnie do swoich znajomych. Nie do końca wiedziała, jak powinna się teraz zachować, więc po prostu czekała na to, co nadejdzie, na to, co miało się wydarzyć, nie skupiając się na niczym szczególnym. W końcu nie mogła denerwować się na zapas, to z całą pewnością w niczym by jej nie pomogło.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Nie miała ochoty na żadne lekcje, w ogóle ostatnio na nic nie miała ochoty. Była totalnie przemęczona, ale chyba niespecjalnie zdawała sobie z tego sprawę. Doskonale za to zdawała sobie sprawę z tego, że izolowała się od innych, którzy nie byli jej rodziną i szczerze się za to nie znosiła. Nie miała pojęcia jak dała się namówić @Fitzroy Baxter na zajęcia, ale chyba brał w tym udział nieznośny głos sumienia i fakt, że miało to być uzdrawianie. Patrzyła na niego jak na debila, kiedy zażartował z Marleny strzelając mu w łeb i zaraz potem uznała go za jeszcze większego jełopa, kiedy zaczął jej coś gadać o odwróconym centaurze. — Typie, ty coś brałeś? — zapytała, prawie bardzo zmartwiona, ale zaraz potem chichotała stojąc na jego butach i trzymając ręce w górze. Najwyraźniej ona też nie była za bardzo poczytalna, ale musiała przyznać, że trochę śmiechu dobrze jej zrobiło. Nie zwróciła wcale uwagi na nietypowe siedzenia, widocznie zmiana sali była czymś spowodowana, może Irytek rozwalił klasę magii leczniczej, tak to sobie tłumaczyła. Nie sądziła, że Fitz ją wpierdoli w lekcję artystyczną, więc grzebiąc w torbie, w poszukiwaniu kubka termicznego z kawą - która była jej potrzebna do zycia teraz jak tlen - rzuciła pod nosem dzień dobry w stronę Huxa jak mniemała. Dopiero po chwili podniosła wzrok, kiedy chłopak się odezwał i zmarszczyła brwi. Znowu eliksiry? Ale właśnie wtedy zobaczyła Forestera i ich jeszcze do niedawna starszego kolegę, z niedowierzaniem skierowała spojrzenie na przyjaciela. — Nie gadaj, że nas wjebałeś na DA — powiedziała całkiem głośnym szeptem — Fitz spierdalamy — naprawdę nie miała ochoty na żadne pioseneczki i inne durnoty, ale zanim w ogóle zdążyła wstać, lekcja się zaczęła, a oni utknęli i mogłaby przysiąc, że wolałaby już utknąć sam na sam z Crainem, przynajmniej teraz mieli podobny wisielczy humor.
______________________
without fear there cannot be courage
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Trochę zdziwiło ją przywitanie @Hariel Whitelight, ale i tak wyszczerzyła się do niego jak głupia. - Harry! Zawsze pamiętam czarodziejów, którym daję eliksiry z podejrzanych miejsc! – zażartowała, by zaraz zwrócić się do @Ricky McGill. – To ciebie się powinnam cholero jedna zapytać, czy mnie jeszcze pamiętasz. Ostatnio w ogóle się nie odzywałeś, skandal! – prychnęła z teatralnym oburzeniem, ale długo tej gierki nie utrzymała, wybuchając śmiechem i wywracając oczami. – No jak dla mnie jesteś bardzo przekonujący, tylko czekaj, czekaj. Powinieneś chyba bardziej zaakcentować Whitelight – prawie parsknęła śmiechem, gdy spróbowała z największą wyniosłością wymówić to nazwisko, udając jeszcze francuski akcent. Z całego tego popisu najlepiej to wyszło jej uniesienie nosa. Skupienie na chwili wygłupów ze znajomymi przerwało jej wpadnięcie do sali @Scarlett Norwood, która wyglądała na nieźle zziajaną. - Carly! – zawołała ją i pomachała ręką, żeby podeszła, po czym podała jej termos ze swoim ziołowym naparem. – Napij się trochę, wyglądasz, jakbyś miała paść tutaj trupem – wytknęła na nią język, żartując wesoło. Kolejnym i to wcale nie małym zaskoczeniem było zobaczenie na zajęciach z działalności artystycznej@Fitzroy Baxter i @Ruby Maguire. - A tego jeszcze nie grali! – prychnęła, uśmiechając się do nich i machając na powitanie. – Co wy tu robicie miśki?! – miała ochotę podejść i się przytulić, ale już trochę nie wypadało, kiedy siedziała z całą grupką znajomych, zostawiła więc przytulasa na moment, jeśli by podeszli. – Odnaleźliście w sobie miłość do poezji czy jak? – zaśmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem. No to zrobiło się naprawdę ciekawie.
I etap lekcji DA - teatralnych! Prowadzą @Harmony Seaver i @Elijah J. Swansea Termin pisania - 19.04. godz. 20:00 Spóźnieni wciąż mogą dołączyć, zapraszamy!
Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie do swojego byłego ucznia i poklepał go po ramieniu. - Ach, nie ma potrzeby dla takich grzeczności. Howard jestem – i wystawił do niego rękę, w końcu od teraz mieli uczyć w jednych murach, nie było konieczności nazywania go „panem profesorem”. – I nie martw się, to tylko dodatkowe zajęcia, potraktuj je jako rozgrzewkę. Jestem pewien, że wszyscy twoi znajomi będą ci kibicować – spróbował dodać mu otuchy, samemu też biorąc się za porządki. Uczniów przybywało całkiem szybko i to nawet w wydaniach, które rzadko widywał, dobrze, cieszyło go to, że mieli tyle chętnych, nawet jeżeli część była z przypadku. Spojrzał znacząco na Elijah i uśmiechnął się, kiwając głową – znaczyło to, że mogli przeprowadzić zaplanowaną, grupową część zajęć. Ale najpierw rozgrzewka. - Witajcie moi mili. Mam nadzieję, że każdy wziął ze sobą swój wiersz? Jeśli nie, nie martwcie się, mamy ich kopie – kiwnął głową na nowego asystenta, który miał wszystkie potrzebne pliki. – Jak widzicie, mamy nowego nauczyciela w naszym gronie! Pewnie większości z was nie muszę go przedstawiać, ale niech tradycji stanie się zadość, przywitajcie proszę Elijah Swansea, który to będzie uczyć działalności artystycznej – zaklaskał w dłonie, bijąc mężczyźnie brawa. – A teraz wracając do zajęć! Będziemy odgrywać etiudy! Dlatego właśnie prosiłem was o napisanie wiersza związanego z emocjami, które w was siedzą. Będziecie odgrywać scenę do swojego wiersza, recytując go jak kwestie aktorskie – spojrzał po klasie z uśmiechem. – Nie martwcie się, jeżeli nie napisaliście wiersza, profesor Swansea zadbał o to, by nikomu nie zabrakło kwestii! Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, wylosujcie sobie wiersz – poprosił, a sam wyszedł na środek, niewielka pusta przestrzeń między pufami, na tyle duża, by komfortowo coś odegrać ciałem, ale na tyle mała, by nie przytłoczyć sceniczną przestrzenią. – Zastanówcie się, jakie emocje kierowały wami, bądź też autorem, podczas pisania. Jak można je przedstawić swoją grą aktorską zarówna ciałem jak i głosem, zabawą tembrem i tempem. Odegrajcie scenę, którą miał przedstawić wiersz i uczucia, które w sobie niesie. Dam wam teraz piętnaście minut na zastanowienie się, po tym zapraszam każdego do odegrania wymyślonej etiudy właśnie tutaj – kończąc, sam wrócił na jedną z puf, czekając, aż uczniowie będą gotowi do prezentacji.
Jeżeli nie napisaliście wiersza, nie macie się co martwić, po prostu rzućcie literką i zobaczcie, co wam wypadnie. Wszystkie wiersze są podlinkowane! A „Ambicja” B „Bajka” C „Czekanie” D „Dom” E „Empatia” F „Fortepian Chopina” G „Gdy narzekasz” H „Huśtawka” I „Ingerencja” J „Jaskinia”
Rzut na grę aktorską:
Tym razem mamy kostki na statystyki do gry aktorskiej! Są to: Skupienie – jak radzisz sobie z presją gry przez innymi? Czy nie rozpraszają cię inne osoby? Czy się nie zestresowałeś? Koordynacja – jak radzisz sobie z mową ciała? Czy jesteś w stanie dopasować ruchy do słów w odpowiednim momencie? Czy nie gubisz się ze słowami, gdy chcesz coś odegrać? Czy dobrze radzisz sobie z przestrzenią do gry? Emocjonalność – jak radzisz sobie z emocjami? Czy uczucia towarzyszące w wierszu cię nie przerosną? Czy będziesz w stanie się w nie wczuć? Czy nie zawładną one tobą za bardzo? Czy utrzymasz je grą aktorską? Charyzma – jak radzisz sobie z przekazaniem emocji innym? Czy twoja gra jest czytelna? Czy potrafisz porwać tłum? Czy to, co sobie wymyśliłeś, jesteś w stanie wyperswadować przed innymi swoją grą?
Na każdą z tych statystyk rzucacie jak na statystyki w DnD, czyli: 1. Rzuć 4 x k6. 2. Usuń najniższy wynik na kości (zostajesz z 3 najwyższymi rzutami, jeżeli twój najniższy rzut wypadł kilka razy np. 2, 2, 4 i 6 – odrzucasz tylko jedno 2). 3. Dodaj pozostałe liczby, aby uzyskać wynik statystyki. 4. Powtórz punkty 1-3 kolejne trzy razy. 5. Wybierz, w którą statystykę wstawisz który wynik.
Modyfikatory:
Za odrobienie pracy domowej max. Do jednej wybranej statystyki. Za każde 10pkt w kuferku z DA +1 pkt do wybranej statystyki. Za bycie nową postacią (nie więcej niż 3 miesiące) +2 do wybranej statystki, można rozbić na +1, +1. Za cechę Silna Psycha +2 do skupienia. Za cechę Gibki jak Lunaballa +2 do koordynacji. Za cechę Złotousty Gilderoy +2 do emocjonalności. Za cechę Powab Wili + 2 do charyzmy. Za cechę Słaba Psycha -2 do skupienia. Za cechę Połamany Gumochłon -2 do koordynacji. Za cechę Niezręczny Troll -2 do emocjonalności Za cechę Drzemie we mnie zwierzę -2 do charyzmy.
Statystyki pokazują, jak dobrze radzisz sobie tego dnia z grą aktorską. Możesz zinterpretować uzyskane wyniki jak chcesz w grze swojej postaci, byleby się do nich odnieść. Pamiętaj 3 to absolutne minimum, a 18 to maksimum z samych kostek, przy interpretacji tych wyników patrz na nie jak na skalę radzenia sobie z daną statystyką.
Uniosła głowę, gdy @Harmony Seaver do niej podeszła. Uśmiechnęła się do gryfonki, z którą dzieliła łóżko podczas ferii. -Jak to powrót, trochę trzeba było się przestawić, ale jest w porządku. - Nie miała zamiaru spowiadać się ze swoich problemów. Była nauczona, by zawsze sprawiać wrażenie poukładanej i nie chciała tego zmieniać. -Zielarstwo? Zawsze możesz się odezwać, znajdę chwilkę. - Zapewniła, bo akurat do roślin miała słabość i zawsze jej ulegała, a Harmony wydawała się również zainteresowana tematem, więc Irv liczyła, że ta współpraca będzie ciekawa i owocna. Wkrótce jednak przyszedł czas zająć się zadaniem na lekcje. Wiersz, jaki rudowłosa miała przed sobą, idealnie do niej pasował, trafiając w dobrze znaną jej tematykę. Nie wiedziała jeszcze, jak powinna to przedstawić, ale postanowiła dać z siebie wszystko. Jeśli chodziło o emocje zawarte w wersach, kompletnie nie widziała problemu, jednak dużo gorzej radziła sobie z przekazywaniem tego wszystkiego przy pomocy mowy ciała. Zawsze była dość wycofana i teraz też, ta cecha dominowała jej pracę, mimo, że dziewczyna była skupiona i starała się wykonać zadanie jak najlepiej. Na szczęście jednak, chyba nie była aż tak tragiczna w tym wszystkim i dość adekwatnie udało jej się przekazać nie tylko sens wiersza, ale i jego emocje tym, którzy jej słuchali.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Thomas Maguire
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
Skupienie: 2 + 9* = 11 Koordynacja: 13 Emocjonalność: 2 + 8 = 10 Charyzma: 16 *wszystkie rzuty tam są
Kiedy stan taty się już mniej więcej ustabilizował, a ja pobieżnie wiedziałem czego się spodziewać i jak to wszystko wygląda, mogłem z powrotem skupić się na szkole, choć przyznam, że robiłem to niechętnie. Zgarniam @Zoe Brandon z Wielkiej Sali, biorę ją pod ramię i prowadzę do odpowiedniej klasy. – Chodź, pójdziemy trochę poświrować. Jeśli Forester wymyśli coś innego niż skoczna potańcówka albo karaoke to będę zawiedziony – mówię do mojej towarzyszki. Staram się nie biczować za to, że instynktownie szukam okazji, aby się rozerwać i wychillować. – Dzięki, że wzięłaś moją wczorajszą zmianę, w tym Mungu to zawsze wszystko się opóźnia, a jeszcze musiałem brata odstawić do szkoły, bo łaskawie się zgodzili, żeby odwiedził tatę. Czaisz? Ta banda leszczy twierdzi, że te nasze częste wizyty nie są konieczne, skoro jest nieprzytomny. Pogroziłem typowi artykułami i od razu zmienił gadkę. Dobrze, że się nie zorientował, że mi się pojebało z wrażenia, bo się powoływałem na kodeks związany z magicznymi stworzeniami i właśnie na tej podstawie obiecywałem mu zwolnienie – sprzedaję Zosi niezłą anegdotkę i wbijam do komnaty, w której widzę Howarda wraz z @Elijah J. Swansea. Patrzę zdumiony na Krukonkę i próbuję przeprocesować co on tu robi, kiedy z ust nauczyciela pada szybkie wyjaśnienie. – P r o f e s o r Swansea – powtarzam cicho i szczerzę się do niewiele starszego kolegi z domu i mojego byłego kapitana. – Ale heca. Myślisz, że chce wygryźć Ezrę? – szepczę do Zofii, momentalnie szukając sensacji. Zaraz potem usilnie przypominam sobie czym jest etiuda i idąc za tłumem losuję wiersz, na który zerkam pobieżnie. Fachowo oceniam, że pewnie jest dojebany, bo nie do końca rozumiem jego treść i przesłanie i spoglądam co wybrała moja przyjaciółka. – To nie fair, masz krótszy. Pewnie po dwóch zwrotkach zacznę się już jąkać z przejęcia – drapię się zafrasowany po oklapniętych lokach, ale wolę mieć to jak najszybciej za sobą. Wychodzę na środek, chrząkam i zaczynam recytować. Staram się wczuć w mój wiersz, ale wystarczy, że ktoś głośniej westchnie i już gubię rytm. Po chwili jednak koncentruję się na swoim zadaniu, próbując jak najdokładniej odzwierciedlić to, co czuję i myślę podczas tej deklamacji. Ostatecznie nie robię z siebie aż takiego pajaca jak mi się wydawało, więc kończę to widowisko całkiem ukontentowany. – I jak? – pytam Zofindy, czekając na brawa i komplementy.
______________________
i read the rules
before i break them
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
- Trupem może nie, ale zdecydowanie muszę popracować nad kondycją - stwierdziła, kiedy @Harmony Seaver postanowiła uratować jej życie, tym samym nie pozwalając na to, żeby faktycznie padła tutaj na zawał albo zrobiła coś podobnego. Upiła łyk naparu, zastanawiając się, czym to właściwie było, ale zaraz potem przyszła pora na to, żeby wylosowała wiersz, skoro była łamagą i sama żadnego nie napisała. Może to i dobrze, bo inaczej pewnie by wszystkim uszy zwiędły i tyle z tego wszystkiego po prostu by było. Zakrzyknęła z zadowoleniem, kiedy zobaczyła, co przyszło jej recytować, czy tam grać, czy co to właściwie miała robić, bo podobał się jej ten wiersz, ta cała huśtawka, która faktycznie była jak huśtawka i niesamowicie pasowało do osobowości Carly. Nic zatem dziwnego, że ruszyła do przedstawiania z wielką przyjemnością. Być może z jej koordynacją najlepiej nie było, ale za to nie mogła sobie odmówić emocjonalności, która wręcz z niej płynęła, a ona doskonale się bawiła. Charyzmy również nie mogła sobie odmówić, aczkolwiek musiała przyznać, że liczyła na nieco więcej, znając siebie. To jednak nie było aż tak istotne, bo dziewczyna po prostu fantastycznie się bawiła, czując, że znalazła się we właściwym miejscu, o właściwym czasie, że po prostu doskonale sobie radziła i dzięki temu uważała, że nadawała się idealnie na właściciela jakiejś przyjemnej knajpki.
Im dalej w las, tym więcej wątpliwości. Victoria naprawdę poważnie zastanawiała się, czy ostatnimi czasy aby na pewno nie upadła na głowę. Nie wiedziała, co robiła na tych wszystkich zajęciach z działalności artystycznej, poza tym, że najwyraźniej próbowała przekonać samą siebie i swoje otoczenie, że jednak potrafi odczuwać emocje, czy coś podobnego. Nic innego nie przychodziło jej do głowy, kiedy z cichym westchnieniem losowała wiersz, niemalże całkowicie załamując się, kiedy zobaczyła, z czym dokładnie przyjdzie jej pracować. Złapała głębszy oddech, zamykając na chwilę oczy, starając się jakoś zapanować nad nieprzyjemnymi uczuciami, a później skoncentrowała się już na swoim występie, starając się jakoś oddać to, co się tam działo, w tym utworze. Jak na nią, nie było aż tak fatalnie, ale emocji pewnie więcej było w beli drewna, niż w niej, nie nadawała się do podobnych występów, a teraz było to doskonale widać. Zdecydowanie powinna pozostać przy furii i zdradach, to najwyraźniej były jej mocne strony.
Skupienie: 18 - odrobienie pracy domowej Koordynacja:13+2(gibki jak lunaballa)=15 Emocjonalność:12+2(nowa postać)=14 Charyzma:16+2(powab wili)=18
Podniosłam głowę na @Harmony Seaver, która mnie zaczepiła. Zdobyłam się na uśmiech, niepewny i pozbawiony mojego typowego blasku, ale za to szczery. - Cześć Harmony, wszystko z nim w porządku. A Ty i Twój wiersz? - odpowiedziałam, dodając jeszcze grzecznościowo pytanie. Miałam nadzieję, że nie otrzymam wywodu na cztery strony. Po naszym ostatnim spotkaniu i tłumaczeniu schematów i szkieletów, nie byłam pewna, czego się mogę spodziewać. Czyli miałam rację, cholera. Dlaczego musieliśmy to przedstawiać, nie dość się już namęczyliśmy samym pisaniem? Westchnęłam przeciągle, niezbyt zadowolona z rozwoju sytuacji. Bycie przygotowanym na taką ewentualność, a usłyszenie jej faktycznie to wciąż dwa odrębne tematy. Przynajmniej otrzymałam kwadrans na uspokojenie swojego serca, które biło z prędkością karabinu maszynowego. Wykorzystałam jedną z technik medytacyjnych, oczyszczając swój umysł z negatywnych emocji. Miałam dość mało czasu, także nie liczyłam na jakieś ogromne efekty. Zdziwiłam się zatem, czując ogromną ulgę i spokój, gdy przyszła kolej na mnie. Przecież już zdążyłam się pogodzić, zarówno z emocjami towarzyszącymi wierszowi, jak i faktem, że musiałam je pokazać przed rówieśnikami i profesorami. Zaczęłam swój pokaz, przez cały jego okres zachowując spokój. Moim ruchom przy niektórych scenach brakowało płynności, spowodowanej nieco zesztywniałymi mięśniami. Może i ja odczuwałam spokój, ale moje ciało wciąż pozostawało w napięciu obronnym. Była to rzecz, nad którą musiałam popracować w wolnej chwili. Miałam również problem z ukazaniem wszystkich emocji, szczególnie tych związanych z odrzuceniem. Ile bym sobie nie powtórzyła, że dam radę, to i tak stało to poza moim zasięgiem. Przynajmniej te, które zdołałam, odzwierciedliłam w bardzo realistyczny sposób. Po zakończeniu zadania, wróciłam na swoją poduszkę, czując, jak moja twarz zaczyna przypominać mocno dojrzałego buraka.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
— Elijah — odpowiedział, choć tak naprawdę pewnie wcale nie musiał. I choć profesor przedstawił mu się, polecając mu zwracać się do siebie na „ty”, Elijah czuł, że będzie musiał naprawdę mocno się przemóc, żeby zdobyć się na coś takiego. Chęci to jedno, a dekada tytułowania kogoś profesorem – drugie. Z rozważań wyrwały go pierwsi uczniowie i studenci, którzy przekroczyli próg sali. Uśmiechnął się sympatycznie, starając się jednak nie przesadzać, zwłaszcza na widok tych bardziej znajomych twarzy. Miał ochotę uścisnąć Vickę na powitanie, poklepać Tomka po plecach i zarządzić trening drużyny, ale hej – ten etap miał już za sobą. Nie pozostało mu więc nic innego jak kiwać głową na powitanie, a w chwili kiedy profesor – czy też Howard – skierował na niego chwilową uwagę, skłonić się z „dzień dobry” oraz „zaledwie asystent” na ustach. Rozdał oczywiście wiersze pomiędzy wszystkich tych, którzy ich ze sobą nie mieli – a więc większość zgromadzonych, z trudem kryjąc rozbawienie na widok ich min, kiedy stykali się z treściami wylosowanych utworów. — Panie Baxter — zawołał jeszcze zanim ktokolwiek z nich zaczął przedstawiać swój wiersz. Ruchem różdżki przeniósł pudełko z kruchymi ciastkami z czekoladą na jeden ze stoliczków. — Obiecane ciastka. Częstujcie się, może dodadzą wam odwagi — choć zwrócił się początkowo do chłopaka, nawiązując tym samym do treningu, ostatnie słowa powiedział do wszystkich, wskazując na pudełeczko. Sam przywołał sobie jedną sztukę, przysiadając na krawędzi stoliczka gdzieś z boku, by obserwować wystąpienia. Irène (tak jej chyba było?) poradziła sobie doskonale, poza mową ciała, Tomek miał za to nieznaczne problemy z wczuciem się w treść wiersza. Podobnie było z Brandon, do której podszedł bokiem sali, by nikomu nie przeszkadzać. — Victoria — zwrócił się do dziewczyny Jak dotąd najsłabiej poradziła sobie z przekazaniem emocji, co właściwie nie dziwiło go tak bardzo – na co dzień często się stopowała, hamowała. — Spróbuj zrozumieć kontekst. To mugolski wiersz, dotyczy mugolskich obrzędów religijnych. No, między innymi. I współczucia innym, tego, jak wiele jest nieszczęśliwych ludzi. Empatii, jak sam tytuł mówi. Właściwie bardzo adekwatne do czasów, w których się znaleźliśmy. — Uśmiechnął się do niej. Miał nadzieję, że nie będzie miała za złe, że postanowił się do niej przyczepić, starał się to zresztą zrobić cicho i dyskretnie, tak by nie ściągać na nią niepotrzebnej uwagi. Miał same dobre zamiary, naprawdę. — Pani... — zerkam pospiesznie na listę, która jest jednocześnie moją ściągą — Shimazu, doskonała robota — pochwalił przyjezdną znacznie głośniej, bo w istocie jej wystąpienie było godne podziwu.
Skupienie: 9 Koordynacja: 11(-2 za połamanego gumochłona)=9 Emocjonalność: 17 Charyzma: 12(+2 za powab wili)=14 kostki
Z przyjemnością towarzyszyła @Thomas Maguire w lekcji działalności artystycznej, której luźna atmosfera była bardzo miłą odmianą od powagi i rygoru jaki wprowdazał na swoich wykładach profesor Morris, u którego młodzi adepci historii magii chcąc nie chcąc szkolili się najintensywniej. - Jak wymyśli co innego to sami sobie zatańczymy i zaśpiewamy - postanowiła z pełnym przekonaniem, chociaż szczerze wątpiła by na tych zajęciach miało się odbyć cokolwiek innego niż szeroko pojęta dobra zabawa; słuchała z zaangażowaniem anegdoty Tomka, bardzo oburzona skandalicznym zachowaniem nieczułego uzdrowiciela oraz dumna z bojowej postawy prawie-mecenasa. - Bardzo dobrze mu powiedziałeś!!! Jak następnym razem będą robić problemy, to powiedz słowo, napiszę na nich kwieciste anonimowe donosy do każdego możliwego departamentu kontroli - bulwersowała się, wchodząc do klasy, a na koniec dodała już nieco spokojniej: - Bo to co mówili to bzdura. Może i nieprzytomny, ale, wiem z doświadczenia, doskonale wie jak przy nim jesteście. I jestem przekonana że pomaga mu to wydobrzeć - zapewniła przyjaciela, ściskając jego ramię pocieszającym gestem, ale nie było za wiele czasu na współczucie, bo zaraz otworzyła szeroko oczy na widok świeżo upieczonego profesora @Elijah J. Swansea i uśmiechnęła się do niego promiennie, głośno klaszcząc śladem Forestera. Co prawda nie znała zbyt dobrze eks-Krukona, ale i tak była bardzo dumna z faktu, że wychowanek tego samego domu co ona rozpoczął tak lukratywną, prestiżową karierę i chciała go odpowiednio wesprzeć. - A niech tylko spróbuje wygryźć Ezrę... Osobiście go wtedy zamorduję albo gorzej, zaprenumeruję mu cotygodniowy dożywotni newsletter Scrivenshafta - zagroziła jednak mimochodem na ucho Tomasza, bo mimo wszystko była lojalna miłości do wąsów Ezry. Po skończonych ploteczkach i sensacjach pofrunęła dziarsko po wiersz, bardzo rozentuzjazmowana, jednak mina nieco jej zrzedła, gdy zobaczyła poważną, refleksyjną tematykę dzieła. Jej towarzysz, mimo tego, że równie zachwycony co ona, poradził sobie świetnie, więc oczywiście nagrodziła go gromkimi brawami. - Tomasz, byłeś fenomenalnie rewelacyjny! Mówię ci, gdybyś stracił kiedykolwiek pasję do Wizengamotu, twoim planem B powinno być aktorstwo i w ogóle szeroko pojęte celebryctwo, tak uważam - oceniła profesjonalnie, postanawiając, że spróbuje mu dorównać w swoim występie. Recytowała wiersz z ogromnym zaangażowaniem, prezentując każdą emocję, jaka tylko przyszła jej do głowy - początkowo akcentowała w głosie domowe ciepło i poczucie bezpieczeństwa, by zaraz brutalnie przejść do strachu, lęku i samotności; niestety, w sali pełnej ludzi trudno było jej się skupić i miała wrażenie, że rozpraszają ją nawet piękne loki Tomka. Pod względem koordynacji ruchowej też nie poszło jej najlepiej, ale to nikogo nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę fakt jaka była z niej łamaga. Po deklamacji wróciła na miejsce cała przejęta, opadła na pufę i dramatycznie powachlowała się dłonią. - Ale to było męczące, na rany Merlina... starałam się, ale do ciebie niestety wciąż mi daleko. Podać ci ciastko? - zaoferowała, bo miała bliżej do poczęstunku przyniesionego przez pana Swansea, który, swoją drogą, zagadywał właśnie Victorię. Szturchnęła Tomasza, by spojrzał w tamtą stronę - Patrz, mówi coś do Vicki... Myślisz, że ją uwodzi?? Tak wygląda, nie? Umiesz czytać z ruchu warg? - szeptała przejęta, dostrzegając w tej interakcji coś dziwnego. Właściwie nie tak dziwnego, w końcu kuzynka miała słabość do artystów... i potomków rodu Swansea też. Wszystko się zgadzało.