Niewielkie pomieszczenie sąsiadujące z barem to tak zwany pokój do gier. Miejsce to jest oddzielone niewielkimi drzwiami, które chociaż częściowo izolują dźwięki wydobywające się z baru. Właśnie dlatego jest to doskonała opcja dla grupy znajomych, chcących pograć z dala od zgiełku, tłumu gapiów i pijanych marynarzy, próbujących dołączyć się do gry. Mniej więcej w centrum pomieszczenia ulokowany jest duży stół, a na nim różnej maści karty, kości i inne akcesoria do gier. Przy ścianie obok ustawiono mnóstwo krzeseł, żeby starczyło dla wszystkich uczestników zabaw. O wszystkim pomyślano! Nawet drzwi do pokoju gier zamykane są od środka na drewniany rygiel, więc nikt nieproszony się tu nie wpakowaje. Pamiętajcie tylko, żeby przynieść ze sobą alkohol od razu na wejściu, co by potem nie chodzić!
Nie wiedziała nic o człowieku, z którym się tu wybierała, ale czy to był jakiś problem? Właśnie po to tu przyszli, żeby się poznać prawda? Tak samo, jak rygle były po to, żeby je zamykać. Chociaż, po wstępnych oględzinach pomieszczenia, zauważyła, że nie ma tu żadnej żywej duszy. Mimo wszystko siadła niczym niezrażona przy jedynym chyba stoliku w pomieszczeniu, który nadawałby się do sensownego, konstruktywnego spędzenia czasu, podsuwając nieznajomemu stertę kart w jego kierunku. — Zagraj ze mną — od razu przeszła do konkretów, opierając się za sobą wygodnie. Zamierzała tylko obserwować. Tasowanie kart to była bardzo męska rzecz, prawda? Na chwilę je wzrok zbłądził gdzieś na drzwi. Może warto było kogoś zaprosić, urozmaicić jakoś rozgrywkę. Może jakąś śliczną dziewczynę, do dopełnienia towarzystwa. Jej wzrok automatycznie zawędrował przy tej myśli na mocno zarysowany podbródek mężczyzny. Zagryzła kącik wargi, tylko na chwilę, powstrzymując się od uśmiechu i chrząknęła rozbawiona. To mimo wszystko mógł być miły wieczór. — Grałeś w pokera? Głupie pytanie. Wyglądał na kogoś, kto grał w znacznie więcej gier niż tylko tą. Ona mogła udawać, że nie znała zasad żadnych z nich. Była kobietą. Mogła. Nawet jeśli by to czysty blef. To dobrze. Wdrażała się w klimat. Wygrana w kartach często zależała od tego, jak kto potrafi kłamać, trzymać pozę. Ona nie miała z tym chyba większego problemu.
W sumie za bardzo nie wiedziała, jak tu się znalazła. Ot, błądziła sobie bez celu po statku, aż w pewnej chwili dotarła tutaj, do pokoju gier. Rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu i w końcu dostrzegła stół z kartami, kośćmi... Wszystkim co potrzebne do uprawiania hazardu. Uśmiechnęła się lekko i ruszyła w stronę krzeseł. Wzięła jedno z nich i pociągnęła je w stronę stołu by po chwili na nim usiąść. Zdjęła z ramienia torbę, w której miała butelkę znalezionego gdzieś na statku rumu i postawiła ją na podłodze. Zerknęła na towarzyszące jej osoby. Nie znała ich zbyt dobrze i miała wrażenie, że jest najmłodsza w tym pomieszczeniu, ale czy miało to teraz jakieś znaczenie? Bynajmniej nie dla Czerwonej. Mogłaby to nawet być grupa dorosłych, napakowanych facetów a ona i tak nie czułaby się skrępowana, w końcu do takich ludzi również była przyzwyczajona. Kiedy wkręciła się na jakąś domówkę nie raz grała w jakieś erotyczne gry ze znajomymi.
Spoiler:
Górna garderoba: biała koszulka na ramiączkach, szara bluza z Bartem Simpsonem. Dolna garderoba: te cudowne pantsu w kwiatuszki z koronkowymi wykończeniami, ogrodniczki (góra zasłonięta przez bluzę), białe skarpetki i białe Adidasy Superstar z czerwonymi detalami. Akcesoria: torba z którą przyszła, złoty naszyjnik, randomowy srebrny pierścionek, okularki.
Ostatnio zmieniony przez Scarlett Jung dnia Sob Wrz 12 2015, 14:39, w całości zmieniany 3 razy
Wakacje trwały, a on jedyne czym myślał to powrót do jeszcze niewyremontowanego mieszkania i skończenie go zanim ktoś się zorientuje, że jeszcze tego nie zrobił. Tym czasem wszedł do pokoju gier, wyraźnie oczekując na zbawienie. W końcu... Nauczycielowi tak przystoi gra w pokera jak prostytutce zostanie królową angielską. Nie mógł jednak marudzić na bezcelowość tego zdarzenia. W końcu gdzie indziej mógłby zdobyć tyle przydatnych informacji! Słówko tu, słowko tam i już wszystko będzie wiedział. Ach to miód dla moich uszu! Jeszcze by się przydało zobaczyć pannę Jung bez ubrań, wiedziałby przynajmniej z czym ma do czynienia. Czy przyłapując ją na seksie w Wielkie Sali w czasie roku powinien zasłaniać oczy czy nie. Tak, tak moje dzieci - Louis wszystko już wie. Zna te wasze młodzieńcze zamiary. Rozpustnicy. Tylko czekać na kolejną ciążę, wy właśnie tacy jesteście. Zero zabezpieczeń i lecimy, ale... Nie przejmujcie się. Wujek Louis na zajęciach również z wami porozmawia o antykoncepcji. Mamy na to cały rok! Gdy wszedł do pomieszczenia zastał to, czego się spodziewał. Jakieś dziewczynki i kolesia wyglądającego na ich alfonsa. Panna Jang? Panna Leblanc? No nie wierze. Tyle szczęscia w jednym pokoju, a jeszcze u boku Eiv - to tylko na czarowakacjach. - Dobry wieczór drogie panne - Powiedział z szelowskim uśmiechem, po czym spojrzał na mężczyznę.- Panu również. - Stwierdził zadowolony, wyciągając do mężczyzny dłoń. Trzema emanować radością, pamiętacie? To jedyny sposób by świat stał się odrobinę lepszy niż jest. - Jeszcze na kogoś czekam? - Zapytał siadając gdzieś, w sumie tak by było wygodnie. Nie potrzebował pytać po co się tu spotkali. Nazwa "pokój gier" wyjaśniała aż nadto. A czy to ważne w co będzie grać? Absolutnie nie!
Spoiler:
To ja sobie równie ubranka opisze, co by potem nie było problemu: Górna garderoba: koszulka, naszyjnik ze straganu Dolna garderoba: bokserki od mugoli, szotry, skarpetki białe stopki, czarne buty
Ostatnio zmieniony przez Louis Lumier dnia Sob Wrz 12 2015, 14:24, w całości zmieniany 1 raz
Dev nadal szedł pod ramię z nowo poznaną dziewczyną i tak właściwie nawet nie zastanawiał się, gdzie z nią wyląduje. Mira miała w sobie coś... przyciągającego. Ledwo co ją poznał, a ta już zdążyła zawinąć mu kapelusz i zaproponować ciekawszy sposób na spędzenie tej nocy. Chyba ta bezpośredniość go zaintrygowała. Musiał przyznać, że nie tego spodziewał się po uczennicach. Zakładał, że będą bardziej ułożone, nudne i zdystansowane do pracowników szkoły, lecz teraz jest mile zaskoczony. W końcu dotarli do baru, który Dev minął oblizując usta, a następnie weszli do niedużego pokoju. Pokoju gier. - Czy to tak zwana gra przedwstępna? - na jego twarzy wymalował się uśmiech, a jedna z brwi uniosła zawadiacko do góry. Dziewczyna nadal była cała przemoczona od morskiej wody, ale chyba ani jej ani jemu to nie przeszkadzało. Jeżeli chodziło o Deva, to wręcz przeciwnie. Właśnie dlatego nawet nie proponował, żeby ją wysuszyć za pomocą odpowiedniego zaklęcia, jak to zrobił ze sobą chwilę wcześniej. - Grałem! Skoro siedzisz już przede mną cała taka mokra, to proponuję... - w końcu odpowiedział na propozycję. Nie zdążył jednak nic więcej dodać, kiedy do pokoju weszła kolejna osoba. Była to dziewczyna, na oko młodsza od Miry, ale wydawała się równie odważna. Nie minęła chwila, a w pomieszczeniu znalazł się jeszcze jeden osobnik - tym razem mężczyzna. Dev rozpoznał tę twarz, widział ją zanim wszyscy wsiedli na statek. W końcu stał ze wszystkimi nauczycielami, więc nietrudno było mu stwierdzić, kto był jednym z nich. Francuz z początku nie wiedział, czy właśnie ma dostać opierdol, czy może ich ilość graczy właśnie się zwiększyła. Wszystko wyjaśniło się, gdy tamten przemówił. Wtedy już Dev był pewien, że mają komplet. - Witam. Możemy zaczynać. - stwierdził ze spokojem i chwycił w dłoń nowo poznanego gościa, po czym uwolnił uścisk i złapał garść kostek. Drugą ręką szybkim ruchem posunął po całym stole zrzucając tym samym wszystkie pozostałe, jego zdaniem niepotrzebne, przedmioty do gry. Następnie tajemniczo skierował się w stronę drzwi i po prostu zamknął je na rygiel. Gdy wrócił do stołu, usadowił się na siedzeniu tuż obok Miry i skierował swoje słowa do wszystkich obecnych. - Słuchajcie, gramy w pokera. Rozbieranego. - powiedział to z szerokim uśmiechem na ustach, jakby nie było w tym nic dziwnego, przy okazji rozsypując kości po stole. W końcu przyszli tu grać, bawić się, korzystać z chwili. Dlatego też wyciągnął butlę żeglarskiego bimbru i z brzdękiem postawił ją na środku stołu. Zanim tu zawitali upił zaledwie kilka łyków, a już czuł, że powoli zaczyna uderzać mu do głowy. - Bierzcie i pijcie z tego wszyscy... - rzekł oficjalnym tonem, próbując przy tym powstrzymać wybuch śmiechu. Nie chcąc przedłużać, wytłumaczył szybko, na jakich zasadach grają - Przegrywa ten, kto ma najniższy wynik. Wtedy po prostu musi coś z siebie zdjąć. Wygrywają pozostali, bo mogą nacieszyć swoje oczy. Proste i przyjemne, nieprawdaż? Żeby było szybciej można wykonać rzut i od razu pierwszy przerzut, gdy coś nam nie pasi. Potem deklarujemy, co chcemy wyrzucić, a gdy wszyscy to zrobią, można wykonać drugi przerzut, o ile chcecie. Ja zacznę Kości z jego ręki wypadły na stół, turlając się chwilę. Wypadło 6, 5, 6, 1, 6. Trójka - pomyślał unosząc kąciki ust, jednak chwycił drugą oraz czwartą kość i zrobił przerzut. Teraz jego oczka pokazywały 6, 4, 6, 6, 6. - Kareta! Drugie najlepsze rozdanie w grze! Przebijcie to! - wykrzyknął podekscytowany, rozglądając się po twarzach zebranych. Jego deklaracja chyba była dość jasna. Cztery takie same kości dawały wynik 44 pkt. Dość wysoko, jak na pierwszą rundę. Był pewny, że to ktoś inny będzie miał zaszczyt zdjąć coś z siebie, jako pierwszy.
Wyrzucone kości: 6, 5, 6, 1, 6 Przerzut: druga i czwarta kostka Poprawa: 6, 4, 6, 6, 6
Zasady gry:
Magiczny Poker
Jest to magiczny odpowiednik mugolskiej gry w kości. Jedyne co w niej naprawdę czarodziejskie to fakt, że ubrania w jakiś zaskakujący sposób bardzo przypadkowo znikają z sylwetki przegranego pozostawiając nieszczęśnika pod koniec gry pół-nagiego, czy nagiego, w zależności od ustaleń graczy. Dlatego warto przed grą wyciągnąć z kieszeni wszystkie swoje fanty, żeby nie zniknęły już w pierwszej turze np. ze spodniami! Te magicznie zaczarowane kostki wpływające na bardzo nienaturalne zjawisko znikania ciuchów są bardzo lojalne wobec uzgodnień uczestników gry i sprawiedliwe, więc można liczyć na pełną rzetelność. Wszystkie ciuchy wracają na swoje miejsce dopiero po zakończeniu gry. Każdy gracz rzuca kośćmi, deklarując w swojej turze, którą z poniższych figur chciałby wyrzucić, a przegrywa ten, kto zdobędzie najmniej punktów.
Deklarowane figury
Figura
Opis
Punktowanie
Jedynki
kości o wartości oczek 1
(ilość jedynek - 3) x 1
Dwójki
kości o wartości oczek 2
(ilość dwójek - 3) x 2
Trójki
kości o wartości oczek 3
(ilość trójek - 3) x 3
Czwórki
kości o wartości oczek 4
(ilość czwórek - 4) x 4
Piątki
kości o wartości oczek 5
(ilość piątek - 5) x 5
Szóstki
kości o wartości oczek 6
(ilość szóstek - 3) x 6
Para
para tych samych kości
suma oczek tworzących parę
Dwie pary
dwie pary tych samych kości
suma oczek tworzących dwie pary
Trójka
trzy te same kości
suma oczek tworzących trójkę
Mały Strit
sekwencja: [1] [2] [3] [4] [5]
15 punktów
Duży Strit
sekwencja: [2] [3] [4] [5] [6]
20 punktów
Full
trójka i para
suma oczek + 10 pkt
Kareta
cztery te same kości
suma oczek + 20 pkt
Poker
pięć tych samych kości
suma oczek + 50 pkt
Ratunek
dowolny układ kości o jak największej wartości oczek
suma wszystkich oczek
Zasady gry
Grę rozpoczyna dowolny z graczy. każdy działa według trzech kroków:
Rzuca PIĘCIOMA KOŚĆMI.
Przerzuca dowolne kości.
Jeśli potrzebuje, przerzuca jeszcze raz dowolne kości, tym razem deklarując, jaką figurę rzuca. Dlatego post w temacie z rzutami kostkami tytułuje jako. np. kareta, trójka itd.
Nie trzeba wykorzystywać wszystkich trzech rzutów kośćmi. można zadeklarować się wcześniej, po pierwszym czy drugim rzucie. Za wyrzucenie z tzw. "ręki" (z pierwszego rzutu), przysługuje potrójna stawka, np. Mały Strit wyrzucony z ręki za 15pkt x 3 = 45pkt. Przegrywa ten kto zdobędzie najmniejszą ilość punktów. Niewyrzucenie zadeklarowanego układu kości = 0 punktów. Jeśli jest więcej osób o tej samej ilości punktów, dorzucają one po jednej dodatkowej kości, przegrywa najmniejsze oczko.
Przegrany
Rzuca JEDNĄ KOŚCIĄ, aby dowiedzieć się, którą przypadkową część garderoby traci:
♦ 1, 4 — górną część garderoby (max. 2-3 elementy: np. podkoszulek/biustonosz, koszulka, koszula)
♦ 2, 5 — akcesoria (dowolna ilość elementów: biżuteria, paski, przedmioty, jakie ktoś posiada przy sobie itd.)
♦ 3, 6 — dolna część garderoby (max. 3-4 elementy: np. spodnie, buty, skarpetki, bielizna)
Jeśli los w trakcie gry odebrał Ci wszystkie elementy ubioru, np z górnej części garderoby, a ty wyrzucisz jeszcze raz tą kostkę — znikają ci wszystkie ciuchy i akcesoria! Do bielizny/naga w zależności od ustaleń. Gra toczy się tak długo jak chcecie, do przegranej jednej osoby lub wszystkich.
Kod:
<zg>Wyrzucone kości:</zg> kości z pierwszego rzutu <zg>Poprawa I:</zg> kości, które poprawiasz <zg>Przerzut I:</zg> kości po I poprawie <zg>Deklaracja:</zg> co zadeklarowałeś <zg>Poprawa II:</zg> kości, które poprawiasz <zg>Przerzut II:</zg> ostateczne kości po II poprawie
Ostatnio zmieniony przez Dev Levitt dnia Sob Wrz 12 2015, 13:54, w całości zmieniany 2 razy
Mirabelle nie było szansy, żeby kojarzyła nowego nauczyciela w Hogwarcie. Miał dołączyć do grona pedagogicznego dopiero od przyszłego roku, dlatego wejście kolejnego przystojnego mężczytzny potratowała raczej z adekwatnym zadowoleniem. Tym bardziej, że jego przybycie uprzedziło wejście Scarlett. Mimo, że wszystkie Azjatki były dla niej raczej aseksualne, miały pewien sposób bycia, który ją zawsze urzekał. Były po prostu takie słodkie i kochane. Nawet kiedy nie próbowały być, albo wręcz nie chciały. Po prostu coś miały takiego w swojej kulturze, albo w wyglądzie, że wydawały się tak bardzo pocieszne. Uśmiechnęła się wiec zachęcająco do dziewczyny, odsuwając się kawałek w bok, żeby zrobić jej miejsce na wygodniejszej kanapie, ale zajął je Dev. Spojrzała na niego zainteresowana, odgarniając mokre włosy do tyłu, trącając przy tym kapelusz, o którego istnieniu zapomniała, taki był lekki i w niczym jej nie wadził. Przynajmniej dopóki nie zaczynała się bawić kosmykami. Teraz jednak niekorzystnym byłoby się pozbywać tego kapelusza, dlatego naciągnęła go głębiej na głowę, wstrząsając nią, rozpryskując przy tym drobne kropelki wody wokół, szczególnie na twarz i ramiona woźnego. Dlatego bardzo pokornie starła mu drobinkę z ust, wierzchem dłoni przecierając jeszcze tak samo ucierpiany przez sytuację policzek. To były tylko drobne, wypracowane gesty w nagrodę za to, że nie zdążyła odpowiedzieć na wcześniejsze jego słowa. — Miejmy nadzieję, że wszyscy założyli dzisiaj bieliznę — rzuciła rozbawiona po propozycji szczególnego rodzaju pokera, obejmując swobodnie ramię mężczyzny, kiedy rzucał. Zanim przerzucił kości, chwyciła jego dłoń w swoją, zbliżając kości do swoich ust. Dmuchnęła ciepłym powietrzem na jego rękę, mrucząc krótko — Na szczęście — i wróciła do opierania się na jego ramieniu, wspierając na nim również i brodę, tworząc przy okazji mokrą plamę na jego ramieniu. Ale przecież nie chodziło o jego komfort. To jej miało się zrobić cieplej. Kiedy już zaprezentował wszystkim swoje zdolności kuglarskie, tak z miejsca rozpoczynając grę od karety, uśmiechnęła się pod nosem, wyciągając rękę lekko przed siebie, czekając na kości. Rzuciła używając tylko jednej dłoni, przypatrując się kościom. — Mały strit wyrzucony z ręki. Dostanę za to dodatkowe punkty? — uśmiechnęła się zadziornie do Deva. Z potrojoną stawką za wyrzucenie z ręki, miałaby 45pkt, ale i 15 było niczego sobie. — Myślę, że możemy wszyscy deklarować od razu, w pierwszej turze. Niektórych można byłoby pozbawić ubrań szybciej. Spojrzała wymownie na Scarlett, której akurat przekazywała kości, pytając dla pewności: — Bo grasz, prawda? — i żeby podzielić uwagę po wszystkich tak samo, przeniosła wzrok na Lou, — Nie wyglądasz na studenta i nie widziałam cię na zakończeniu roku. Na deku przy wejściu na statek wyraźnie się nie rozglądała.
Żeby usprawnić i przyśpieszyć grę, faktycznie warto ją przyśpieszyć. Jako, że Dev chyba nie będzie próbował przerzucać karety, a Mira zadeklarowała Małego Strita z pierwszego rzutu, wszyscy deklarujemy się i rzucamy do ostatecznego wyniku w pierwszym poście. Tylko od was zależy, czy uznacie wyrzut z ręki za punktowany podwójnie. Więc w poście opisujemy następujące działania:
Rzucamy pięcioma kościami.
Przerzucamy dowolne kości.
Deklarujemy co chcemy wyrzucić (kareta, strit, etc.)
Jeśli potrzebujemy, przerzucamy jeszcze raz dowolne kości.
Można kostki z deklaracją tytułować, co deklarujemy, ale nie trzeba. I tak nie jest to gra zorganizowana tylko między nami, więc raczej możemy sobie zaufać i poddać się rozgrywce, uznając na fabule czy wolimy, żeby nasza postać zadeklarowała swój rzut dobrze czy źle. ;)
Wzór wygląda następująco:
Kod:
<zg>Wyrzucone kości:</zg> kości z pierwszego rzutu <zg>Poprawa I:</zg> kości, które poprawiasz <zg>Przerzut I:</zg> kości po I poprawie <zg>Deklaracja:</zg> co zadeklarowałeś <zg>Poprawa II:</zg> kości, które poprawiasz <zg>Przerzut II:</zg> ostateczne kości po II poprawie
Uniosła brew gdy tylko zauważyła jak nowy nauczyciel wchodzi do pokoju gier. Cóż za cudowny początek znajomości! W sumie miała ochotę wypowiedzieć to na głos lekko ironicznym tonem, jednak w ostatniej chwili się wstrzymała. W sumie wyglądał na takiego, który pewnie pouczałby wszystkich na temat seksu, ale czy Czerwonej to potrzebne? W sumie po jaką cholerę? Od roku miała pewność że nie wpadnie, wystarczała jej tylko wiedza na temat tego, czy osoba z którą zamierza uprawiać seks nie ma żadnego syfa. A wszystko począwszy od gry wstępnej po orgazm w ramionach partnera (czy tam partnerki) znała z najdrobniejszymi szczegółami. No dobra, często podczas stosunku była pijana, ale nie aż tak żeby nie wiedzieć co się dzieje. Na jego powitanie odpowiedziała tylko przelotnym uśmiechem, po czym zerknęła w kierunku Deva i Mirabelle i niemal wybuchła śmiechem na uwagę mężczyzny na temat rumu. Ostatecznie ledwo co stłumiła chichot i zasłoniła usta dłonią. Bierzcie i pijcie z tego wszyscy, doprawdy... Aż przypomniało jej się jak jeszcze będąc w sierocińcu opiekunka jej grupy wiekowej zabierała ich w każdą niedzielę do kościoła. To były dla niej istne tortury, ciągle tylko wstań, usiądź, wstań, uklęknij, uważaj żeby nie pobrudzić sukienki, wstań i tak przez bitą godzinę. Jeszcze ci wszyscy starzy ludzie zawodzący te pieśni pochwalne do osób, o których nawet nie wiadomo było czy na pewno istniały. Co dałaby za spędzenie tego czasu w inny sposób! Uważnie wysłuchała zasad gry wygłaszanych przez woźnego i obserwowała jak Dev i Mira rzucają. - Bielizna... - westchnęła, przypominając sobie o tym, że jakiś czas temu ktoś postanowił ukraść jej staniki. Ale z tego co wywnioskowała, póki co nikt tego nie zauważył głównie przez bluzę jaką na sobie miała. Dobra. Jakoś to przeżyję. - No pewnie, że gram - mruknęła, zerkając na Mirabelle i przejmując od niej kości. Lekko potrząsnęła kośćmi po czym rzuciła. Nie za bardzo spodobało jej się to, co wyrzuciła za pierwszym razem więc zdecydowała się na przerzut. Dwie pary... Ale dlaczego miałabym nie zaryzykować? - Full - zadeklarowała nie zastanawiając się zbyt długo, po czym chwyciła kość z czterema oczkami u góry i rzuciła. I zamiast piątki czy jedynki wyrzuciła szóstkę. Aish... No świetnie. Teraz to raczej nikt nie zdobędzie mniej punktów niż Jung.
W gruncie rzeczy cieszył się, że uczennice go nie kojarzą. W końcu będzie mógł się przez to więcej o nich dowiedzieć! Taka naiwna Mirka, której mężczyzna terazm mógłby powiedzieć wszystki. Z resztą... Powiedzmy sobie rzecze, że w tym roku nauczycieli jest więcej niż grzybów po deszczu. Może to kwestia pokolenia? Wychowało sie już to, które nie pamięta czasów Albusa. Louis jeszcze jako młody chłopczyk miał okazję coś tam pamiętać, choć oczywiście nie uczestniczył w tym bezpośrednio. Znał grozę jaka wtedy panowała. Artykuły mówiące o szkole i to wcale nie pochlebnie. Później zdał sobie sprawę co to oznaczało dla nauczycieli, ile trosk. Nie chciałby być na ich miejscu. Musiałby się dogłębnie zastanowić czy bez blasku słońca możnaby mówić o szczęściu czy radości. Choć w głębi duszy znał już odpowiedź, taki mocno w sobie zakorzenioną przez bieg czasu. Wysłuchał wszystkich i każdego z osobna, co im tam ślina na język przyniosła. Miał dobry humor, ale jakoś wizja rozbierającego się wożnego wcale nie budziła w nim sympatii. On z resztą rozebrany też nie jest Achillesem. Nie wiedział na co te dziewczyny tak na prawdę się cieszą, ale ważne, że potrafia czerpać radość z każdej chwili. Najwyraźniej jako nauczyciel na niewiele im się zda. - Niektórzy po prostu już nie muszą na nie chodzić. - Odciął się, jakby przeczuwając w wypowiedzi dziewczyny, że chciałaby znać całe jego życie. Jeszcze ta butelka... Zwyczajnie odmówił, podając ją kolejnej osobie. To tak nie wypada pić z uczennicami, bo przecież nie powie, że miał z tym kiedyś problem. Na swój sposób każdy go ma. Używki są wszędzie. Czy hazard czasem też nie uzależnia? Niech każdy sobie odpowie w głębi swojego serduszka na to pytanie. - Z resztą to bez znaczenia kim jestem, ważniejsze jest to co tutaj robię - Poprawił już atmosferę, dochodząc do wniosku, że na przyjaznym nastawieniu na pewno więcej zyska, a przez to może spędzi przyjemniej ten wieczór. Choć oczywiście nie spodziewał się cudów patrząc na swoje rzuty, przerzuty, podrzuty... i inne "uty". Może i znał zasady, ale nie zagłębiał się nigdy w nią na tyle, by go fascynowała. Wolał rozrywki na których rozwój miał jakikolwiek wpływ. -Niech będzie, że trójki. - zadeklarował beznamiętnie. - Z resztą powinenem sam wymierzyć sobie policzek. Louis Lumier, a wam? - przedstawił się, co chyba wypadałoby zrobić już na samym początku. Oddał kostki Eiv zastanawiając sie czy to na pewni jeszcze gra w pokera, czy już gra w kości. Ojciec go uczył, że do tego pierwszego potrzebne są karty... Ale najwyraźniej się mylił.
Była w swoim żywiole. Logiczne, że nie czuła ograniczeń, a lekka zabawa w pokera, który nie ma określonych z góry zasad, a może i ma, jest podniecająca. Lubiła czuć adrenalinę, a że w ostatnim czasie wycofała się z towarzyskiego życia, to trzeba było wszystko nadrobić. Miała na to plan, bo przecież gdyby nie miała, to nie mogłaby nazywać się Eiv C. Henley, right? Chciała przypomnieć wszystkim, że nie jest tylko zwyciężczynią Sfinksa, ani najlepszą uczennicą w transmutacji. W grę wchodziło coś więcej. Niegdyś przecież była jedną z najbardziej pożądanych osób, a gdy jej życie obróciło się do góry nogami i zaczęła poświęcać się miłości, która ostatecznie i tak się skończyła, to należało wrócić do świata żywych. Problem leżał w tym, że nie do końca potrafiła wyplewić z siebie pamięć o Noelu i w takich chwilach jak ta, mogłaby zatęsknić za Henrym, który notorycznie czyścił wspomnienia, ale skoro go nie było, to walka była jeszcze trudniejsza. Może nawet bardziej niż początkowo zakładała, ale była silna i potrafiła postawić się temu, co wracało jak bumerang. To pewnie dlatego umówiła się z nauczycielem, który oczywiście równie chętnie szedł na posiedzenie, a co za tym szło… Brak przełamywania barier i ograniczeń osiągnął prawdopodobnie apogeum. Pamiętała, jak kilkanaście miesięcy temu Morris uganiał się za jedną z uczennic, a może było na odwrót? Nie analizowała tego długo, bo zamierzchłe czasy zazwyczaj nie mają odzwierciedlenia w teraźniejszości. Mniej więcej tak teraz było. Szła spokojnie, jak zawsze w sposób dość charakterystyczny dla niej. Biodra falowały, a długie nogi zdawały się nie mieć końca; podkreślone przez wysokie obcasy były jeszcze smuklejsze. Nie mogła w końcu pozbawić się pazura i charakteru, ale to nie miało znaczenia. Ktoś w końcu będzie nagi, a ona z pewnością nie miała zahamowań przed tym, by zrzucać z siebie ciuchy. To była tylko gra, która jasno nie zapowiadała orgii, ani tym bardziej seksu z kimkolwiek. W końcu nie miała zamiaru bzykać się na starcie; nie zamierzała ubiegać się o miano nadwornej dziwki roku, bo ten tytuł zgarnie z pewnością ktoś o i tak już nadszarpniętej opinii. Obserwator zrobi swoje, right? Chciała skończyć ten rok i przestać oglądać hogwarckie twarze, które przypominać jej będą o tym, co nie powinno mieć już żadnej wartości. Poof. Let’s play a game. -Rozbieranie się przy grze bywa ekscytujące; zwłaszcza jeśli przegrywa jedna osoba. – Powiedziała z uśmiechem, choć tak naprawdę jej słowa miały drugie dno. Przyglądała się z ciekawością Mirze, a zaraz potem wzrok kierowała na Scarlett. Dev i Louis zdawali się grać drugie skrzypce, gdy w końcu przyszła jej kolej. Była przyzwyczajona do niewyrażania żadnych emocji, ale przecież o to w tym chodziło. Poker face i te sprawy. -Evely. Evelyn Cara Henley. - Spojrzała jeszcze kątem oka na profesora, bo może cokolwiek by zdradził, ostatecznie mogła zaryzykować i wejść w ciemno. We wszystko. -Ale mówcie Eiv.
Wyrzucone kości: 3, 4, 2, 6, 4 Poprawa I: 3 i 2 Przerzut I: 4 i 3 Deklaracja: Trójeczka czwórek
Mężczyzna był zadowolony z faktu, że każdy rozumiał i potrafił grać w magicznego pokera. Co prawda nie był to prawdziwy poker, kostki zastąpiły karty, zasady nieco inne, ale może to nawet i lepiej? W końcu tutaj nie chodziło o wygraną, tylko o dobrą zabawę. Martwiła go tylko ta, miał nadzieję chwilowa, drętwa atmosfera. Nikt nawet nie skusił się na skosztowanie żeglarskiego bimbru, dlatego też Dev ochoczo zagarnął butlę ze stołu i upił kilka kolejnych łyków. Następnie zbliżył się do Miry i szepnął jej na ucho - To Ty przynosisz mi szczęście, czy ja Tobie? - niezauważenie jeszcze liznął jej szyi, uwalniajac swój ciepły oddech na jej jeszcze wilgotną skórą, zanim znów odwrócił się w stronę stołu. Gdy po deklaracji Azjatki ujrzał jej układ oczek, nie mógł się powstrzymać i najzwyczajniej w świecie parsknął śmiechem. - No no! Panie i Panowie mamy zwyciężczynię! - jego głos był raczej ciepły i przyjazny, niż prześmiewczy. Padło na jedną z uczennic, na co Dev liczył, pewnie tak jak drugi mężczyzna w tym towarzystwie. I nawet nie chodziło o to, że czuł jakąś niechęć do oglądania ciała innego mężczyzny. Po prostu było mu to obojętne. Nagich ciał facetów naoglądał się wielokrotnie, gdy był zamknięty w Azkabanie, dlatego tez nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia, nie wywoływało wstrętu, skrępowania, czy też innych negatywnych uczuć. Zresztą nikt mu nawet nie kazał patrzeć, gdyby nauczyciel ewentualnie stracił swoje odzienie. Było na kim zawiesić oko, a tuż obok siedziała Mira, która ewidentnie podrywała woźnego. Podpadało to pod flirt, taki jawny, przy wszystkich, ale Levittowi się to podobało. Znowy przyszła jego kolej. Pierwszy rzut, potem przerzut, deklaracja, kolejny przerzut. Tym razem roześmiał się jeszcze bardziej. Tak to jest, jak stawia się wszystko na jedną... kostkę. - Ha! Raz na wozie, raz pod wozem. - stwierdził przeczesując swoje kruczoczarne włosy. Chyba nawet nie wydawał się zdziwiony obrotem wydarzeń. Zewsząd biło w niego ciepłe powietrze. Było mu duszno i wyglądało na to, że sam chciał sie rozebrać. Nie potrafił tylko stwierdzić, co go tak rozgrzewało. Wakacyjna temperatura, alkohol, czy rozpalająca dziewczyna obok? Najprawdopodobniej wszystkie te czynniki sklejały się w jedną całość i działały pobudzająco na mężczyznę. Czuł się jak tykająca bomba, która zdetonuje się jeszcze tego wieczoru, ale wolałby zostać wtedy z Mirą sam na sam, bez zbędnych gapiów. - Dev. - odchrząknął. Przedstawił się najkrócej, jak tylko potrafił. Nie widział potrzeby mówienia czegokolwiek więcej. W ogóle nie przepadał za mówieniem o swojej osobie.
Mirabelle wyrzuciła swoje kostki, dopiero wtedy interesując się pytaniem Deva. Zwykle to kobiety przynosiły szczęście mężczyznom. Ale ona przecież lubiła rzeczy wyjątkowe. Porządnie więc przeanalizowała zyski i straty przyznawania mu racji, uśmiechając się zalotnie kątem ust. Zdecydowała się nie udzielać żadnej odpowiedzi, a po prostu tajemniczo pomilczeć, pozwalając mu odpowiedzieć sobie samemu. W tym samym jednak momencie, kiedy już przesuwała jedną z kości na bok, chcąc oznajmić wyrzucenie dwóch par z ręki, poczuła dodatkową wilgoć na już i tak mokrej skórze. Bardziej zainteresowana źródłem niż kośćmi, przerzuciła spojrzenie znów na Levitta. A kostka niewinne sturlała się jej z ręki na stół. I tyle byłoby z jej pary wyrzuconej z ręki. — Przynoszę szczęście za nas oboje, ale chyba mi go pozazdrościłeś, mon cher? — sięgnęła dłonią do jego podbródka, nakierowując go na swoje kostki, z których w obecnym momencie wynikało tylko tyle, że posiadała nisko punktowane dwie pary. Dlatego złapała dwie dwójki, przerzucając je w coś, miała nadzieję, ciekawszego. Szczęście dopisało. A przez chwilę liczyła, że spełni pragnienia Deva, skoro tak bardzo zależało mu na odbieraniu jej ubrań, skoro sabotował jej rzuty. Ale… cóż, po prostu była w tym za dobra. Jak we wszystkim za co się zabierała. — Mira Leblanc — rzuciła zdecydowana co do przedstawiania się swoją krótszą wersją imienia. Nie było chyba nikogo, kto poznałby je pełne. No, wykluczając nauczycieli, którzy mieli przed sobą pełne listy z tożsamością uczniów, ale oni raczej zwracali się do uczniów po nazwisku. Przyglądając się przebiegowi gry, chyba trochę się zniecierpliwiła, bo jak tylko kolejna osoba zgarnęła kości w dłoń, mruknęła z pełnym przekonaniem w kierunku Deva: — A może już coś z siebie zrzucisz, sugah, skoro i tak już wszyscy wiemy, kto przegrał? — i uśmiechnęła się do niego, pozwalając sobie nawet sugestywnie odpiąć jego pasek. Tak, w pogotowiu. Po co mieli marnować czas?
Wyrzucone kości: [2] [2] [4] [4] [1] Poprawa I: ostatnią kość Przerzut I: [2] [2] [4] [4] [6] Deklaracja: dwie pary Poprawa II: pierwszą i drugą (dwójki) Przerzut II: [4] [4] [5] [6] [6]
- Aish... - mruknęła przeczesując włosy po czym rzuciła pojedynczą kością aby okazało się, która część garderoby zniknie. Jak na złość była to bluza. Jeszcze ogrodniczki jakoś by przeżyła, i tak ich nogawki były dosyć krótkie więc nie robiłoby to jej jakiejś większej różnicy, naciągnęłaby na nagie uda swoją bluzę. A tak musiała pozbyć się najcieplejszej rzeczy jaką na sobie miała. Wiedziała, że uważny obserwator od razu zauważy że nie ma stanika. Trochę chłodno jej się zrobiło, bo w końcu została w samej koszulce na ramiączkach (jeśli o górę chodzi), a najcieplej jakoś nie było, przynajmniej w jej odczuciu. Trochę drażniło ją zachowanie Miry i Deva, w końcu w chwili obecnej była singielką a nie lubiła za bardzo jak ktoś się przy niej obściskiwał. Chociaż z drugiej strony nie raz ludzie patrzyli jak to Scar się z kimś obściskuje. Więc w sumie... Wszystko jej jedno. - Scarlett - przedstawiła się, biorąc kostki od Miry. - Możecie mówić Scar. Rzuciła kostkami bez jakiegoś większego zakładania, że tym razem może zdobyć jakieś punkty. Zerknęła na oczka kostek, po czym postanowiła jeszcze raz rzucić trzema kostkami. Wypadła kolejna para, więc postanowiła zadeklarować i nic więcej nie poprawiać, po czym przekazała kości nauczycielowi.
Wszyscy tak grzecznie zaczęli się przedstawiać, że Louis stwierdził, ze może mieć tutaj potencjalnych informatorów do dalszej współpracy. Nie to by potrzebował na gwałt, ale lepiej mieć ich w zapasie. Nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać, podszepnąć coś, zaprowadzić gdzieś czy dać nowy pomysł na coś. Wszystko tak ogólnikowo pisane, a to tylko dlatego, że przyszłość jej niezbadana i nie możemy z pewnością powiedzieć, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Taki woźny może postanowić całe życie spędzić w swojej dziurze, a wtedy nici z ploteczek o dupie Maryny. Przykre, ale prawdziwe. W tej szkole nie do takich rzeczy dochodziło. Uśmiechnął się pod nosem, bo przecie już przez jakiś czas sądził, że to jemu przyjdzie się rozbierać. A jednak nie! To można być gorszym niż on? Nie sądzę. Zagwarantowałam mu już szczęście w miłości, więc szczęścia w kartach, kostkach i cholera wie czym jeszcze zwyczajnie mieć nie mógł. Po prostu kłóciłoby się to z jakimś boskim prawem czy innym cholerstwem, nie od parady to przysłowie funkcjonowało już tyle wieków. Zaczął więc rzucać kostki, by potem poprawić jedne kostki na te same i zaśmiać się do siebie serdecznie. No tak, najwyraźniej tak ma być i bez dyskusji.- Dwie pary. - Problem był tylko natury takiej, że Louis nigdy nie pozwolił losowi postawić na swoje i zawsze tak kombinował, by wyszło inaczej. Nie ważne jak. Rzucił więc drugi raz kostkami, dochodząc do wniosku, że jego deklaracja poszła się właśnie chędożyć. Jaka niewiarygodna szkoda... Rozsiadł się wygodnie, podając kostki Eiv. No skoro i tak był w złej sytuacji, to co będzie życzyć drugiemu połamania nóg? Lepiej niech zatańczy na jego pogrzebie. - Dev według mnie to te baby są w zmowie. Wiesz jakieś Felix Felicis wypite na trzy, by każda trochę szczęścia miała. - Stwierdził z przymrożeniem oka, nie bacząca to, że młode damy pewnie obrzucą go lawą słów na temat szowinizmu czy innego cholerstwa. Zdążył nawyknąć, w pewnym wieku proście akceptuje się pewne zachowania.