Nawet na statku znajdzie się miejsc dla tych bardziej douczonych, którzy chcieliby spędzić dzień trochę inaczej niż na fizycznej pracy, ceniących sobie bardziej rozwijanie umysłu. Co prawda pomieszczenie nie jest najlepiej zadbane, bo też nie korzysta się z niego często, ale wyposażone jest w miękkie, wygodne kanapy, przymocowane śrubami do podłoża, żeby się nie bujały podczas sztormów. Książki zaś można zamknąć specjalnymi nakładkami, które uniemożliwiają im spadnięcie z półek w razie wpłynięcia na większe fale.
Czytelnia, jedyne spokojne miejsce... by zrobić makijaż. Przecież w kajutach to ciągle ktoś wchodzi, ktoś wychodzi i nie ma okazji, by na spokojnie popracować nad kreską. Tragedia! I kto by pomyślał, że z własnej, nieprzymuszonej woli znajdzie się w tym barbarzyńskim miejscu, gdzie nawet spokojnie nie można oprzeć ręki, by nie drgnęła z kolejną falą robiąc oczywiście ogromnego kleksa na jej prawie idealnej twarzyczce. Tak więc znużona do szpiku kości podróżą siedziała w czytelni, by choć na chwile zająć się czymś przyjemnym i zapomnieć o tym, że żeglarze to brudasy ze szkorbutem. Na dobrą sprawę nie wiedziała co tak tym wszystkim ludziom podoba się w pływaniu statkami, ale wolała nie pytać. Jeszcze by się dowiedziała, że czują się tam jak ryba w wodzie czy innej głupoty, która prawdą w jej oczach by nie była, bo przecież nie są przemoczeni do suchej nitki i skazani na jedzenie surowych ryb. Choć może i ktoś z nich tak lubi... W sumie to też by jej nie zdziwiło. Ludzie to taki gatunek, że do wszystkiego są zdolni.
Aby odpocząć od przygód jakie tutaj spotykała, Leticia postawiła znaleźć zaciszne miejsce. Na początku szwendała się zupełnie bez celu, znowu szukając samotności i szczęścia na tym zatęchłym statku. Kiedy natknęła się na tabliczkę "czytelnia" bardzo się ucieszyła, ponieważ zakładała, że uczniowie w czasie wakacji raczej omijają to miejsce. Uchyliła drzwi i weszła do środka, rozglądając się na wszystkie strony. Brudno, prawie jak na całej łajbie. Zwróciła uwagę na pokaźny zbiór książek, chwilę później wodziła wzrokiem po okładkach w poszukiwaniu jakieś ciekawej pozycji. Wtedy jej spojrzenie zatrzymało się na nieznajomej, która rozsiadła się na kanapie i w skupieniu... malowała się? - Hmm, cześć. - wypaliła, studiując jej wygląd oraz technikę jaką stosowała przy wykonywaniu makijażu. Dość niecodzienny, trochę śmieszny obrazek. Udać się do biblioteki, aby się nie czytać? A może nieznajoma szukała spokoju, tak jak nasza bohaterka? - Jestem Leticia. - dodała, posyłając jej jeden ze swoich zakłopotanych uśmiechów.
Tak tak... teraz się śmiej, a jak wyskoczą Leticia pryszcze od tej słonej wody to inaczej z Cinny porozmawiasz. Bo to nie tak, że dziewczyna maluje się zawsze i wszędzie na amen. Czasem trzeba, by nie okazało się, że za dziesięć lat będzie wyglądać jak własna babka... Choć i w jej przypadku nie byłoby to złe, bo przecież to wila. No, ale zapominając o dziwnych genetycznych problemach w rodzinie dziewczyny, to wiadomo, że trzeba o siebie dbać. Dla Coccinelli to tak logiczne jak fakt, że dwa razy dwa to cztery. Więc co tu więcej pisać? Po prostu czasem trzeba spojrzeć w lustro krytycznie i po zastanowieniu się nad własnym losem podjąć jakieś działania. - Hej! Możesz dać mi pięć minut? Tylko skończę poprawiać brwi i już zamieniam się w słuch. - Stwierdziła, uznając dziewczynę za kolejnego pierwszaka który przyszedł tutaj, by taka mądra głowa jak ona wytłumaczyła mu czym jest skrzeloziele czy inne nieznaczące nic w życiu krukonki zielsko. Zdziwiła się więc gdy po pięciu minutach nie ujrzała pryszczatej nastolatki, a jakąś dziewczynę przebierającą w książkach czy nie wiadomo co innego robiącą. Nie zamierzała jednak ujawniać swojego fopa i czym prędzej odwróciła się ku niej, prezentując uśmiech numer pięć i najprzyjemniejsze spojrzenie na jakie ją stać. To co się stało kochana? Jestem Cinny i z chęcią się dowiem czego możesz ode mnie chcieć. Przyzynasz... że to niecodzienne miejsce na ploteczki o pogodzie. - No może w jej wypowiedzi było ziarenko prawy, ale nie zmieniało to faktu, że w sumie nie miła ładu i składu. Tylko kto by się tym przejmował? Na pewno nie krukoneczka, przecież są ważniejsze problemy.
Ostatnio zmieniony przez Coccinelle Lepeltier dnia Czw Sie 13 2015, 20:27, w całości zmieniany 1 raz
Tu nie chodziło o to, że malowanie jest fe i be, a Letty nigdy nie tknie żadnego kosmetyka. Czytelnia od zawsze kojarzyła jej się z miejscem, gdzie każdy ryje nosem w książce, uczy się lub po prostu zażywa relaksu. Widocznie się myliła, nie pierwszy i nie ostatni raz. Wzruszyła ramionami, gdy Cinny wspomniała o brwiach i wróciła do ich poprawiania. Tylko niepotrzebnie się uśmiechnęła, co wprowadziło ją w zawstydzenie i lekkie zażenowanie. Dziewczyna zaczęła się przechadzać po pomieszczeniu, tak naprawdę nie wiedziała co tutaj robi, czy faktycznie zamierza czytać. Mogłaby spróbować porozmawiać z blondynką, co jej szkodzi? Ten pomysł wydawał się jej doskonały, dopóki znowu na nią nie spojrzała. Momentalnie się zarumieniła i szybko odwróciła wzrok, znowu udając zainteresowaną tylko książkami. - Weź się w garść, przecież ona nie gryzie. - skarciła się w myślach i cicho westchnęła. Przymknęła oczy, a gdy je otworzyła spostrzegła uroczy uśmiech, który posłała jej dziewczyna. - W zasadzie to nic nie chcę. - zaczęła, po czym usiadła na drugiej kanapie. - Chciałam być miła i próbowałam rozpocząć rozmowę. Przyjemnie czasem zamienić kilka słów, prawda? Co za sztywniara. Jeżeli Cinny od niej nie zwieje to uzna to za duży sukces. Gdyby ktoś tak zaczął z nią pogawędkę to uciekłaby gdzie pieprz rośnie. Chryste Lettie, nabierz jakiegoś obycia!
Uciekająca Cinny? No daruj sobie. nie od dziś wiadomo, że to szybciej ktoś się jej przestraszy niż ona ucieknie gdzie raki zimują. W końcu jakby to wyglądało? Przyszła na ten świat by unosić się wśród blasku stawiając kolejne kroki, a nie chować się przy okazji poznania kolejnej zauroczonej osoby. Zdecydowanie piękno to nie powód by cokolwiek zmieniać. Co najwyżej by się zmieniać, doskonalić... Coccinelli nie zajęło długo spostrzeżenie, że dziewczyna jest zakłopotana. Nie pierwsza pewnie i nie ostatnia. Z drugiej strony powinna się cieszyć, że nie została w psychice krukonki na egzystencjalnym poziomie pierwszaka. A może ona usilnie do tego zmierza? Szuka porozumienia, którego u ćwier-wili nie znajdzie? To smutne. Bo choć na pierwszy rzut oka Cinny wydaje się miła, to już po niedługim czasie można się przekonać, że to tylko pozory. Dziewczyna nie szuka dziecka, którym trzeba by się było opiekować czy zwierzątka chcącego miłości od zaraz. W końcu trzeba trzymać poziom nawet najbliższym toczeniu. -Ano czasem... - Stwierdziła lekko zniechęcona laniem wody przez nowo poznaną dziewczynę.- To może powiesz mi coś o sobie? - "Zanim ja zacznę mówić, bo pewnie tego nie przeżyjesz smarkulo" - No już, już. Nie wstydź się. Na pewno musiało być coś, co przywiało tak ładny buziaczek tutaj. - Stwierdziła z ożywieniem czekając na jakąś całkowicie kompromitującą historie. W końcu nie ma nic ciekawszego niż skandale, wpadki i właśnie takie historie. Czyli w zasadzie wszystkiego co spotyka przeciętnego ucznia Hogwartu w czasie wakacji. Może dziewczynę porzucił w czasie podróży poślubnej chłopak i postanowiła wrócić do szkoły, by trochę zmądrzeć, a tu peszek, bo wakacje... Albo inne równie beznadziejne przeżycie przywiodło ją na ten 'kubański szlak'. Zaczaruj mnie swoją historią!
O tak, Cinny sprawiała wrażenie takiej co mogła przestraszyć, jednak Leticia tego nie dostrzegała. Bo co strasznego mogło czaić się pod postacią takiej miłej osoby? Nie, dziewczyna nie potrzebowała miłości. Wróć, może potrzebowała, ale zaczepianie nieznajomej i narzucanie się w takiej kwestii nie było w jej stylu. Cóż, teraz to wyglądało inaczej, ale co można poradzić? Faktycznie, przypominała zagubionego pierwszaka, który wstydzi się zapytać o byle błahostkę. Oj, dziwne z niej dziewczę. Kto by pojął co siedzi w jej głowie? Wiecznie niezdecydowana, zagubiona, ot cała Letty. Sprawiająca wrażenie dumnej i pewnej siebie, lecz tylko wtedy, gdy z nikim nie rozmawiała. Niedoświadczona i całkiem naiwna. - O sobie? Lubię spacerować o zachodzie słońca, literaturę brytyjską i dobre wino. - rzuciła, dość cierpko, po usłyszeniu ostatnich słów blondynki. Ładny buziaczek? Maynard wyczuła sarkazm, który w jednej chwili zmienił jej nastawienie do Cinny. Może nie tak diametralnie, jednak poczuła się nieswojo. Nadmiar komplementów na dziś wyczerpany, już jeden taki powiedział, że może pozować nago. Wystarczy jak na jeden raz. - Chciałam odpocząć od ludzi. Najwidoczniej słabo mi idzie. - uśmiechnęła się lekko w stronę krukonki. - A ciebie co tutaj sprowadza?
Dziwne zainteresowania jak na uczennice Hogwartu. Czyżby dziewczynka łamała regulamin szkoły. Ojoj, nieładnie. Najwyraźniej nie można oceniać książki po okładce i w tej maleńkiej siedzi jakieś diabliska. To szatan! Cinny już szykuje kropielnice. Jeszcze jakiś przystojny egzorcysta i można zaczynać rytuał... Wiesz świece, ogień, modlitwy. Zapewnione niezapomniane wrażenia! Dla zwiększenia efektu możemy cię uśmiercić. Chcesz? No nie opieraj się. Wiem, że chcesz. Każdy chce. - Dobre wino? A wiesz, że picie alkoholu przez nieletnich jest karalne? - Zapytała Cinny wyciągając wnioski z ogólnego wyglądu dziewczyny. W końcu ktoś dorosły, świadomy siebie samego ubiera się u Gucciego, chroni cerę przed słońcem i słoną wodą... No i ogólnie jest świadom tego jak wygląda. Inny styl? To po prostu niedojrzałość. Przejdzie z czasem albo zabije. Jak nieleczona choroba. Tylko ta trawi ludzkość i nikt nie chce się zgodzić na jej leczenie... Szkoda, Cinny zna jedno. Parę Crucio i od razu delikwent zmieniłby zdanie. Czy to nie proste? Uśmiechnęła się już bardziej sama do siebie, bo przecież od tak dawna nie była dla nikogo tak miła. Najwyraźniej obycie przychodzi z doświadczeniem. Może jakaś impreza? Od razu wróciłaby do siebie. - No już dobrze. Wiesz gdzie tu można czegoś się napić? W te upały można umrzeć z pragnienia. - Stwierdziła teatralnie przecierając czoło. A co, stać ją! Niech będą efekty!
Uniosła brwi ku górze, kiedy usłyszała komentarz dotyczący picia alkoholu. Miała siedemnaście lat, chyba wtedy osiągało się dorosłość w świecie czarodziejów, prawda? Czyżby przespała jakąś rewolucyjną zmianę? - Prawdę mówiąc to jestem pełnoletnia. - powiedziała swobodnie, kładąc akcent na ostatnie słowo. Bez przesady, na aż tak młodą nie wyglądała. Rozumiem, że mówi się o tych azjatyckich genach, co ponoć są bardzo dobre. Ale powtórzę jeszcze raz, bez przesady. Widząc uśmiech na ustach Cinny, odniosła wrażenie, iż kierowany był do niej. O jak srogo się pomyliła, jednakże poprawiło jej to humor. - Gdzieś po drodze mijałam bar, przynajmniej tak mi się wydawało. - rzekła zadowolona. Spędzenie reszty czasu przy procentach uznała za dobrą okazję do poznania krukonki, bo przecież ta prawie niczego nie zdradziła o sobie. W Letty na nowo obudziła się ciekawość, a wszystko spowodowane śliczną znajomą. - Jeśli chcesz to możemy tam pójść.
Czy muszę się powtarzać? Wiek to nie wyznacznik dojrzałości a tego, czy departament zgarnie już ciebie czy jeszcze twoich rodziców. To się wie z czasem. Dlatego też alkohol w rękach takich młodocianych przestępców to nienajlepszy pomysł. Jeszcze coś zniszczy, kogoś zgwałci czy nie wiadomo co jeszcze i kto będzie za to odpowiadał. Pan Bóg? Oooo nie dziewczynko, nie ma tak łatwo w życiu. Trzeba sobie radzić. W najgorszym razie żądać adwokata. Życie prawdę ci powie. Spróbuj, to na prawdę nie boli. - Tak, tak. Każdy tak mówi. Oczywiście wszyscy jesteśmy pełnoletnimi i szczęśliwymi obywatelami tego pięknego świata. - Odpowiedziała jakby sama sobie Cinny. Czemu ona dziś tam głośno myli? Może powinna udać się z tym do jakiegoś specjalisty? Na pewno znalazłby się ktoś chętny rozwiać jej wątpliwości co do jej stanu psychicznego. Pochwalić, skomplementować i w ogóle. Zachować się jak każdy przyzwoity człowiek w towarzystwie dziewczyny, a nie... Wiercić się jak wiesz na grzebieniu. - Jesteś pewna? W takim razie prowadź! Coś zimnego obu nam nie zaszkodzi. - Schowała kosmetyki do torebki i już była gotowa podbijać serca przyszłych imprezowiczów w barze. Bo czy ktoś by się jej oparł? Patrząc na dziewczynę stwierdziła, że raczej nie. Przecież to taka przepaść... Wstała na równe nogi jakby oparzona i bez większych ceregieli delikatnie przemknęła do drzwi. Może nawet pamięta gdzie iść bez pomocy dziewczyny? Nie zastanawiała się nad tym. Chyba ciekawszym tematem byłby już wpływ gumochłonów na gospodarkę świata czarodziei niż zastanawianie się jak dość do... skoro ma przewodnika. Dziewczyna powinna się cieszyć, właśnie została mianowana na nadwornego sługę! Krzyknij "Alleluja"!
Ciekawe, czy gdyby Letty potrafiła czytać w myślach to zaczęłaby rozmowę z krukonką. Pewnie tak, bo przecież nie wyglądała na taką coby miała hmm... takie niecodzienne przemyślenia, a amerykance mogło się coś pomylić. Blondynka może i sprawiała wrażenie nietuzinkowej, lecz jej sposób mówienia dawał mylne odczucie. Słowem, szczwana lisica z Cinny, ciekawe ile takich naiwniaków dało się nabrać? Pewnie wielu, a panna Maynard była tylko rozgrzewką. Jestem nawet pewna, że nie była żadnym wyzwaniem. Gdy blond włosa piękność odpowiedziała na jej słowa, uniosła tylko brwi. Czy nadal myślała, że jest podlotkiem i tylko udaje dorosłą? Przynajmniej tak to odebrała, jednak puściła to mimo uszu. Kiwnęła głową dając znak, że jest pewna swoich wcześniejszych słów i zaraz ruszyła za dziewczyną. Wyprzedziła ją, starając się znaleźć drogę do baru, by zwilżyć sobie gardło czymś chłodnym, a można nawet czymś mocniejszym. Gdyby się zastanowić, funkcja "nadwornego sługi" bardzo do niej pasowała. Cicha, bezbronna wobec takich osób jak Coccinelle, często troskliwa. Hmm, alleluja?
[z/t] dla Cinny i Letty, jeśli mogę tak zrobić ; v;