Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Mały balkon

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość


Zilya Fyodorova
Zilya Fyodorova

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 2714
  Liczba postów : 1932
https://www.czarodzieje.org/t8036-zilya-nikolaevna-fyodorova
https://www.czarodzieje.org/t8071-syberyjska-sowka#225017
https://www.czarodzieje.org/t8067-zilya-fyodorova
Mały balkon QzgSDG8




Administrator




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Mały balkon  Mały balkon EmptyNie 14 Cze - 20:07;




Niewątpliwym urokiem tego miejsca jest dyskretny balon, wychodzący na południe. Wspaniałe miejsce na romantyczne schadzki.

Powrót do góry Go down


Vittoria Woods
Vittoria Woods

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 582
  Liczba postów : 1123
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12242-vittoria-brockway
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12243-poczta-titi
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12244-vittoria-brockway
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPią 22 Kwi - 14:58;

Tego dnia postanowiła posiedzieć trochę w części dostępnej tylko dla Salem. Zazwyczaj przebywała z dala od Amerykanów – irytowała ją większość osób z jej dawnej szkoły, bo były to osoby albo rozpieszczone majątkiem rodziców, albo z wysokimi wynikami którymi nie omieszkali się chwalić. Ale dzisiaj jej kobieca intuicja zaproponowała pozostanie tu, gdzie Hogwartczyków pojawia się raczej malutko. Ufała swoim przeczuciom. Chroniły ją przed częścią kłopotów. Nie można powiedzieć, że przed wszystkimi – miała talent do pakowania się w różne nieprzyjemne sytuację. Czego dowodem jest choćby to, że została wilkołakiem...
W każdym razie kręciła się po dormitorium przez jakiś czas, potem rozegrała w Pokoju Rozrywek partyjkę bilarda sama ze sobą. Nie potrafiła sobie znaleźć miejsca, więc ostatecznie stopy poniosły ją na Balkon. Właściwie, to była tu tylko kilka razy, ale zakochała się w tym miejscu od pierwszego momentu. Było piękne. Widok, który się z niego rozciągał cieszył oczy. Nie była jakaś sentymentalna, ale akurat tu mogłaby spędzić resztę swojego życia.
Podeszła do jednej z kolumn by oprzeć się o nią ramieniem. Przymknęła oczy wdychając świeże powietrze. Może ubrała się trochę zbyt lekko? Czarne, obcisłe spodnie oraz białą bluzeczka na ramiączkach to nie był aż taki dobry pomysł. Powietrze wprawdzie mile muskało jej skórę, ale pojawiła się gęsia skórka, więc objęła się ramionami. W sumie zastanawiała się, czy nie powinna zacząć zasłaniać wyciętych na ręce słów jakimiś długimi rękawami. Ludzie patrzyli się na nią jak na potwora. Choć akurat to może być też wina plotki o wilkołactwie, która poszła w świat. Jednak za każdym razem decydowała, że nie warto. Nie interesowało ją, co mówią ludzie. Ci najważniejsi i tak się od niej nie odsunęli. Westchnęła cicho. Nic tu po niej. Powinna skoczyć coś zjeść. Odwróciła się w stronę wyjścia patrząc w ziemię i robiąc kilka kroków w jego stronę...
Powrót do góry Go down


Silas Clark
Silas Clark

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
C. szczególne : Długie dredy często wiązane na czubku głowy
Galeony : 172
  Liczba postów : 146
https://www.czarodzieje.org/t8113-silas-clark
https://www.czarodzieje.org/t8116-silesowa-pocztahttps://www.czarodzieje.org/t8116-silesowa-poczta
https://www.czarodzieje.org/t8117-silas-clark
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPią 22 Kwi - 16:11;

Ostatni raz był tutaj podczas, gdy odbywały się w tej szkole tzw igrzyska zwane "Złoty Sfinks" . Wtedy to został wyróżniony w swojej szkole i jako ten jeden z najlepszych od eliksirów i alchemii został wysłany by reprezentować swoją szkołę tutaj w Anglii. Nie czuł się najlepiej w Hogwarcie, ale mimo wszystko jakoś znosił tutejsze towarzystwo i obyczaje jakie tutaj panowały. Najwygodniejsze było to, że nie musiał mieszkać u swojego ojca w jego domu. Teraz znowu trafił do tej szkoły, tym razem już w mniej sympatycznych okolicznościach. Do tych okoliczności nie chciał wracać. Przypominało mu to bowiem o wszystkim co było złe. Mnóstwo ognia, wszędzie dym, zamieszanie, martwe ciała znanych mu twarzy, to już na zawsze zostało w jego pamięci. Najgorszą jednak była myśl, że jego przyjaciółka Vittoria, odeszła. Wydawało mu się, że ją uratował, ale potem jej już nie odnalazł. Praktycznie słuch o niej zaginął, a on w bólu i rozpaczy ruszył w podróż by tam dokształcać się w swojej alchemicznej sztuce. Chciał zapomnieć, ale w końcu trzeba było wrócić do szkoły. Musiał też zacząć w końcu pracować nad swoim przedmiotem, który wyniósł z odmętów ognia. Był to świecznik z runami, nie miał pojęcia co go w nim urzekło, ale zabierał go wszędzie ze sobą w kufrze. Dotarł do szkoły późnym wieczorem, więc dopiero teraz opuścił dormitorium by wyjść na balkon. Mimo spokojnego charakteru, od razu pomyślał, że warto posiedzieć trochę samemu i porozmyślać na świeżym powietrzu z dala od innych. Nie myślał o tym, że ktoś tam będzie o tej porze. Koniec konców nastąpiło zderzenie prawie dwumetrowego chłopaka z młodą dziewczyną. Silas złapał ją za ramiona.
-Przepraszam, nie sądziłem, że ktoś tutaj będzie- powiedział, nawet nie patrząc na jej twarz, tylko po prostu ją delikatnie przesunął by przejsć w kierunku, który sobie obrał na samym początku. Ostatnimi czasy chodził wiecznie niczym w chmurach nie zauważając nic co się wokół niego działo. Koń w sukience przeszedłby mu drogę a on by tego nie zauważył, albo uznał to za coś normalnego.
Powrót do góry Go down


Vittoria Woods
Vittoria Woods

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 582
  Liczba postów : 1123
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12242-vittoria-brockway
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12243-poczta-titi
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12244-vittoria-brockway
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPią 22 Kwi - 17:19;

Właśnie miała stąd wyjść, gdy w drzwiach nagle się z kimś zderzyła. Mało brakło, by upadła na ziemie, ale ów osoba złapała ją za ramiona. Spięła całe ciało orientując się, że mało brakowało, a jej tyłek spotkałby się z kamiennym balkonem na szybki, i nieprzyjemny numerek. Westchnęła z pewną ulgą i pozwoliła się przesunąć. W pierwszej chwili kompletnie nie skojarzyła skąd zna głos, który do niej przemówił. Uczniów w tej szkole było mnóstw. Dopiero kiedy uniosła wzrok by zobaczyć kto dokładnie się od niej oddala... Zaniemówiła. Wpatrywała się w mężczyznę z wielkimi oczami. Momentalnie jej serce zaczęło walić jak oszalałe, a ona sama popadła w bezdech. Głos ugrzęzł jej w gardle nie mogła kompletnie nic powiedzieć. Czy to... Nie. Ma omamy. Przez to cholerne lustro, które nosiła w kieszeni na pewno ma omamy! A jednak oddalał się od niej spokojnym krokiem ktoś, kogo doskonale znała. Nie pomyliłaby go z nikim. Zbyt często widziała jego twarz w swoich koszmarach. Nie tylko w tych, gdy ją ratował, ale również w tych najgorszych – gdy słyszała z jego ust, że to wszystko jej wina. Oczywiście wiedziała, że jej najlepszy przyjaciel w życiu by tego nie powiedział, ale po pożarze w Salem popadła w ogromną depresję. Z inicjatywy ojczyma praktycznie odsunięto ją od świata, a gdy doszła do siebie wysłał ją do Hogwartu, by mieć spokój z nieznośną pasierbicą. Czy to naprawdę mógł być on?
Nie była w stanie nic powiedzieć. Bez zastanowienia zrobiła kilka szybkich susów w jego stronę by złapać go za ramię i całą siłą jaką miała odwrócić w swoją stronę. I tak o to wpatrywała się w twarz Silasa. Kompletnie nie rozumiejąc co się dzieje. Będąc jakby w amoku. Poruszyła lekko uchylonymi wargami, ale wciąż nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Więc po prostu na niego spoglądała. Oczami tej słodkiej, kochanej dziewczynki, która swego czasu podbijała z nim świat. Tej o której istnieniu krążyły już tylko pogłoski. Nowa Vittoria nie była ani słodka, ani ciągle uśmiechnięta. Nie była też śliczną dziewczynką w sukieneczkach... Tylko wilkołakiem w wyzywających strojach, z bliznami na ciele, pociętą ręką, tatuażem. Zmieniła się nie do poznania. A on? Jakby czas się zatrzymał. Dlatego była przekonana, że to tylko jej wyobraźnia. Zacisnęła palce mocniej na jego ramieniu będąc przekonana, że on zaraz zniknie. Albo ona się obudzi. Nie chciała się budzić. Tak dawno go nie widziała, nawet w snach.
Powrót do góry Go down


Silas Clark
Silas Clark

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
C. szczególne : Długie dredy często wiązane na czubku głowy
Galeony : 172
  Liczba postów : 146
https://www.czarodzieje.org/t8113-silas-clark
https://www.czarodzieje.org/t8116-silesowa-pocztahttps://www.czarodzieje.org/t8116-silesowa-poczta
https://www.czarodzieje.org/t8117-silas-clark
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptySob 23 Kwi - 15:54;

Silas pewnie dotarłby bez problemu do balkonu i oparł się o balustradę, gdy nagle czyjaś ręka chwyciła go za przegub, przez moment nie wiedział co się wokół niego dzieje. Ot, chłopiec bujający w chmurach.
-Co znowu... - zaczął, po czym odwrócił się by spojrzeć prosto na twarz dziewczyny, która odważyła się go w ogóle tknąć. Nie spodziewał się, tego co teraz zobaczył. Patrzyła na niego Vittoria Brockaway, jednakże trochę się różniła od tej dawnej dziewczynki. Jego smutne i jakby nieobecne oczy nagle zrobiły się lśniące i radosne. Na jego twarzy powoli pojawił się szeroki uśmiech. Ona miała blizny na całym ciele, on zaś miał bliznę na policzku, która nie sprawiała że dzięki niej był przystojniejszy.
-Tori, ty żyjesz, to naprawdę ty- powiedział nadal nie wierząc w to co widzi. Jego dłonie dotknęły jej twarzy, zupełnie tak jakby za moment miała mu zniknąć, a potem nagle podniósł tą kruszynę na ręce by obrócić się z nią szybko wokół własnej osi i pozwolić jej objąć się za szyją.
-Jak się cieszę, że cię widzę. Myślałem, że straciłem cię na zawsze. Nigdzie cię nie było kruszyno- powiedział tym swoim cichym i jakże wrażliwym tonem. Teraz nie był w stanie wypuścić ją z objęć. Miał delikatne dłonie, ale za to silne ramiona.
-Tęskniłem za tobą - powiedział jakby odrobinę nieśmiało, no bo przecież taki był nasz Silas. Coś, czuł że ten dzień pozostanie na długo w jego pamięci.
Powrót do góry Go down


Vittoria Woods
Vittoria Woods

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 582
  Liczba postów : 1123
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12242-vittoria-brockway
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12243-poczta-titi
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12244-vittoria-brockway
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptySob 23 Kwi - 16:06;

To była jego twarz. To naprawdę był on. Nie mogła się pomylić. To był Silas. We własnej osobie. I dotykała go. Nie był duchem. Nie był omamem. Nie był wytworem jej cholernej wyobraźni. Stał przed nią i wpatrywał się w nią tymi swoimi dużymi oczami. Na szczęście chłopak zdecydowanie szybciej był w sanie zareagować, bo ona pewnie stałaby tak z tydzień nim dotarło by do niej to wszystko. Trzeba przyzna, że zaskoczenie było ogromne i nic dziwnego, że trudno jej było sobie z tym od razu poradzić.
- Ja... Ty żyjesz... - Odpowiedziała nie mogąc pozbierać ani myśli, ani słów, jednak gdy ten ją podniósł nawet się nie zastanawiała, tylko od razy złapała go za szyję i mocno do niego przyległa. Wciąż był ciepły jak zawsze. Pachniał w ten charakterystyczny sposób, którego nie dało się zapomnieć. Silas. Boże. Na prawdę stał przed nią jej Silas. I nazwał ją Tori. Był jedyną osobą, która tak od niej mówiła. Wszyscy inni Titi, Vitt. Tylko ten był w tym oryginalny i to rozwiało jej ostatnią wątpliwość.
- Boże, jak to możliwe. Przecież ja widziała, jak to na ciebie spada. Ojczym mówił, że Cię pochowano. Ja... Nie wiem. Jak to możliwe – Wpatrywała się w niego jak w obrazek. Powoli zaczynała rozumieć. No tak, ojczym. Ten, którego ambicją było niszczenie jej życia. Czy to możliwe, że posunął się aż tak daleko? Czy naprawdę mógł ją oszukać do tego stopnia wiedząc, jak bardzo Vittroia kochała swojego przyjaciela?
- Tęskniłeś. Żyć bez ciebie nie umiałam. Boże, Silas. Nie mogę w to uwierzyć! - To mówiąc jeszcze mocniej się do niego przytuli. Jeśli to mimo wszystko jest sen, to niech nikt jej nie budzi. Bo nie zamierzała go puścić. Najlepiej już nigdy.
Powrót do góry Go down


Silas Clark
Silas Clark

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
C. szczególne : Długie dredy często wiązane na czubku głowy
Galeony : 172
  Liczba postów : 146
https://www.czarodzieje.org/t8113-silas-clark
https://www.czarodzieje.org/t8116-silesowa-pocztahttps://www.czarodzieje.org/t8116-silesowa-poczta
https://www.czarodzieje.org/t8117-silas-clark
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyNie 24 Kwi - 10:35;

Prawda, stał tutaj obok i był jak najbardziej prawdziwy. Taki z krwi i kości. Nie będzie sytuacji, że Vittoria zaraz się obudzi i okaże się, że czar pryśnie niczym mydlana bańka. Nagle usiadł na głębokim fotelu co było trudne z racji tego że nadal trzymał Vittorie na rękach.
-Spokojnie Tori, bo mni udusisz, nie zniknę już nigdy więcej, obiecuję- powiedział, bardzo dobitnie naciskając na ostatnie słowo, mówiące o obietnicy. Trzeba wiedzieć, że Silas nigdy nie rzucał słów na wiatr. Uśmiechnął się przepraszająco.
-Było pełno dymu i kurzu, ktoś mi pomógł, ale głazy walnęły obok mnie, nie zmiażdzyły mnie, choć miałem dużo szczęścia. Widziałem jak znikasz, a potem już straciłem nadzieje. Byłbym tutaj szybciej ale ruszyłem w podróż po świecie. Musiałem odreagować stratę. Znalazłem jeszcze jakiś stary świecznik. Tak jakby on sam wpadł mi w ręce podczas ucieczki z płonącego Salem. Dziwny przedmiot- powiedział lekko zamyślonym tonem na samym końcu. Potem przesunął dłońmi po twarzy dziewczyny, dotknął kosmyków jej włosów, nawinął sobie przez chwilę jeden na palec. Był taki delikatny w tym co robił. Potem przesunął dłońmi po jej ramionach i dłoniach kończąc na palcach. Zobaczył jej ranę wyciętą na ręce.
-Tori, skarbie, dlaczego to zrobiłaś?- zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć tyle troski, ile pewnie Salemka już dawno nie słyszała. Wyglądała jego zdaniem strasznie, ale jej tego nie mówił. Można było dostrzec jednak w jego oczach odrobinę bólu, że Tori było źle.
Powrót do góry Go down


Vittoria Woods
Vittoria Woods

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 582
  Liczba postów : 1123
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12242-vittoria-brockway
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12243-poczta-titi
http://czarodzieje.my-rpg.com/t12244-vittoria-brockway
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPon 25 Kwi - 20:06;

Nie mogła mieć tej pewności. Jej życie ostatnio na zmianę sypało się i ponownie odbudowywało. To sprawiło, że Vittoria doskonale wiedziała jak wygląda ból straty. I spodziewała się tego na każdy kroku – głównie ze swojej winy. Gdyby natomiast drugi raz straciła Silasa... Pewnie nie była by w stanie się po tym pozbierać. Jej hasło o braku przywiązywania się od razu brało w łeb, gdy Clark była obok. Był dla niej zawsze najważniejszą osobą w życiu. I poświęciła by wszystko byle by tylko być obok niego już zawsze. To natomiast oznaczało ograniczenia. Te, z którymi tak walczyła. I co teraz? Czyżby to oznaczało, że jej światopogląd znów ulegnie zmianie?
- Nie uduszę i nie puszczę – Odpowiedziała czując, ja po jej policzkach spłynęło kilka łez. Jednak były to łzy szczęścia. Ta obietnica wywołała u niej falę pozytywnych emocji, z którą nie mogła sobie poradzić inaczej. I dlatego się popłakała. Popłakała się z niewyobrażalnego szczęścia, jakie jej postanowił podarować los.
- Niezwykłe. Nie miałam pojęcia. Cholera... Mogliśmy się spotkać dawno temu. To mój Ojczym. To na pewno jego sprawka - Spróbowała uspokoić poirytowanie i było to trudne aż do momentu, gdy ten wspomniał o świeczniku - Wiesz, mi ktoś podrzucił coś dziwnego. Lusterko. Często, kiedy w nie spojrzę boli mnie głowa i mam wrażenie, że zyskuję wspomnienia. Ale one nie są moje – Wyszeptała troszkę go puszczając, żeby go jednak nie wykończyć zanim się nim nie nacieszy. Co ja gadam, nie ma takiej opcji. Nigdy nie przestanie radować się jego obecnością. Jej kochana, mleczna czekoladka. Gdy dotknął jej twarzy uśmiechnęła się szeroko. Czułą jego zapach, ciepło i miękkość jego skóry. Kto by pomyślał, że aż tak bardzo jej tego brakowało. Że to będzie tak niesamowite. Potem jednak zauważył rękę. No tak. Ogarnął ją wstyd. Opuściła wzrok nie mogąc na niego patrzeć. Tyle mu chciała opowiedzieć. I postanowiła to zrobić. Nigdy nie mieli przed sobą tajemnic.
- Wiesz. Bardzo dużo się u mnie dzieje. Miałam mały wypadek. Ugryzł mnie wilkołak, więc pewnie domyślasz się jak się to skończyło. Od tego czasu prowadzę bardzo rozwiązłe życie. Wiele osób ma mnie za dziwkę – Zaśmiała się w zakłopotaniu – I ta ręka to chwile mojej słabości. Przypominają mi o tym, że nie chcę mieć nic wspólnego z tą słabą Vittorią sprzed lat. I, że odcięłam się od rodziny – Westchnęła ponownie nabierając na tyle odwagi, by na niego zerknąć – Zresztą po przemianach i tak mam na ciele blizny, więc i bez tego cięcia nigdy bym nie była już twoją słodką, śliczną Tori...
Powrót do góry Go down


Berenice V. Cairndow
Berenice V. Cairndow

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : wężoustość
Galeony : 713
  Liczba postów : 264
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14348-berenice-valerie-cairndow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14362-valerian#380346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14363-berenice-v-cairndow#380347
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPon 17 Kwi - 16:07;

Kiedyś, część dostępna jedynie dla Salem. Dziś, przebywanie tutaj nie było łatwe, jednak nie niemożliwe. Wystarczyło znać kilka sztuczek aby dostać się na ten balkon bez większych problemów. Miejsce to Berka odkryła będąc na piątym roku. Przez przypadek. Jak większość spraw mających miejsce w jej życiu. Lokalizację miejsca i jak się do niego dostać zdradziła jednej osobie, swojemu bratu bliźniakowi @Varian Cairndow. Uciekali tutaj często aby ukryć się przed karą. Doskonale zdawali sobie sprawę, że taką dostać mogą za swoje małe żarciki które zdarzało się im wywinąć na lekcjach. Trochę śmiechu to przecież nic złego, prawda? No niestety nauczyciele uważali inaczej. Ale mniejsza z nimi. Nie o nich miałam pisać.
Dziewczyna przekroczywszy drzwi odetchnęła świeżym powietrzem wdychając je głęboko do płuc. Uwielbiała ten moment, gdy świeży podmuch wiatru targał jej długie włosy i ocierał o twarz pozostawiając gęsią skórkę na reszcie ciała. Czuła wtedy, że naprawdę żyje.
Obejmując mocniej swoje książki od zielarstwa jak i opieki nad magicznymi stworzeniami usiadła na wysłużonej już wiekiem ławce. Od niechcenia położyła swoje pomoce naukowe obok aby zapatrzyć się na jaskółkę. Była piękna. Skakała z jednej gałązki na drugą. Od razu w jej umyśle pojawił się tekst piosenki. Wiedziała, że nikt jej tutaj nie usłyszy więc zaczęła śpiewać do melodii którą słyszała jedynie w swojej głowie.
- Jaskółka czarny sztylet, wydarty z piersi wiatru
Nagła smutku kotwica, z niewidzialnego jachtu

Na wieczne wirowanie, na bezszelestną mękę

Katedra ją złowiła w sklepienia sieć wysoką
Jak śmierć kamienna bryła
Jak wyrok naw prostokąt. -
z ostatnim słowem zamilkła. Ptak przez chwilę siedział na kamiennej poręczy aby odlecieć chwilę potem. Błądząc za nim spojrzeniem nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że ktoś obserwował ją stojąc przy drzwiach.
Powrót do góry Go down


Valerian Cairndow
Valerian Cairndow

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 197
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t14313-varian-cairndow#377825
https://www.czarodzieje.org/t14356-ragnaros#379874
https://www.czarodzieje.org/t14350-varian-cairndow#379529
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyWto 18 Kwi - 11:41;

Jakież było jego zdziwienie kiedy pewno dnia Berka przyszła do niego z tekstem, że coś znalazła. Gryfon podszedł do tego nieco sceptycznie, dobrze znał zamiłowania siostry i nie chciał oglądać kolejnego żuka znalezionego na balkonie. Właśnie, balkonie. Lekko się zdziwił kiedy poprowadziła go do części zajętej kiedyś przez Salem. Otworzyła przed nim drzwi i ukazała wspaniały widok. Valerianowi zabrakło tchu, otworzył szeroko usta i wpatrywał się w to wszystko. Od tamtej pory często tu przychodzili, a raczej uciekali. Tym razem mieli się tutaj spotkać po dłuższej przerwie, każde z nich było zajęte czymś innym i jakoś się wymijali. Kiedy przyszedł siostra czekała na miejscu. Przez chwilę obserwował przez drzwi co robi, następnie cicho wszedł na balkon i oparł się o ścianę. Założył ręce na persi i czekał. Po jakichś dwóch minutach przewrócił oczami i postanowił obudzić Berkę.
-Gdybym miał wrogie zamiary to by już było po Tobie. Z drugiej strony myśl o zostaniu niepodważalnie najstarszym brzmi nieźle.
Odepchnął się od ściany i podszedł do Valeriany by...ja przytulić.
-Przeżyjesz, bo nie miałbym wtedy kogo wkurzać. No dobra, gdzie ta obiecana ognista?
Powrót do góry Go down


Berenice V. Cairndow
Berenice V. Cairndow

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : wężoustość
Galeony : 713
  Liczba postów : 264
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14348-berenice-valerie-cairndow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14362-valerian#380346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14363-berenice-v-cairndow#380347
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyWto 18 Kwi - 16:36;

Lekko podskoczyła do góry słysząc głos swojego brata. Wściekła spojrzała na niego. Oczywiście zapomniała kompletnie, w ciągu paru minut, po co tutaj przyszła. A tym bardziej zapomniała zabrać ze sobą butelkę alkoholu. Uspokajając swój oddech jak i rozbiegane serce zabrała książki kładąc je na swoich kolanach, aby jej lustrzane odbicie mogło usiąść.
- Jak zwykle szczery aż do bólu. - uśmiechnęła się do niego pokazując swój idealny zgryz. Kto jak kto, ale Valerian zawsze potrafił wywołać uśmiech na jej twarzy. Nawet w chwilach największej powagi. Weźmy taki pogrzeb dalekiej ciotki bliźniąt. Dwa słowa szepnięte na ucho Berki wystarczyły aby dziewczyna zaczęła się śmiać na głos wprawiając tym samym wszystkich żałobników w osłupienie. Do tej chwili pamięta wzrok jej rodziców i zakaz korzystania z magii przez miesiąc. Niby przyzwyczaiła się do życia mugolskiego, jednak miesiąc bez magii był dla niej udręką. Po wszystko musiała sama wstawać, odstawiać, zapalać, gotować... Koszmar.
- Alkohol będzie musiał poczekać na inny raz. Zapomniałam o nim. - wzruszyła ramionami. Tak naprawdę nie miała najmniejszej ochoty pić. - I z tym wkurzaniem to masz rację. Kogo bym wtedy denerwowała? - robiąc dzióbek w stronę brata posłała mu całuska - A tak z innej beczki, słyszałam, że kręcisz się koło jakiejś ślizgonki. To prawda? - unosząc do góry brwi i stukając paznokciami w książki spojrzała w oczy swojego brata. Były identyczne jak jej więc nie był wstanie okłamać swojego odbicia.
Powrót do góry Go down


Valerian Cairndow
Valerian Cairndow

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 197
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t14313-varian-cairndow#377825
https://www.czarodzieje.org/t14356-ragnaros#379874
https://www.czarodzieje.org/t14350-varian-cairndow#379529
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptySob 22 Kwi - 19:19;

Uwielbiał straszyć Berenice, a że była ciągle zamyślona to mógł robić to niemal codziennie. Biedna pewnie kiedyś umrze na zawał serca ale kochany braciszek się tym zbytnio nie przejmował. Tak samo było zresztą w sytuacji na pogrzebie. Dobrze wiedział w jaki sposób rodzice karzą nieadekwatne zachowanie. Ten miesiąc kiedy nie musiał unikać lecących w jego głowę talerzy był najlepszym okresem jego życia. A kiedy widział zazdrosne spojrzenia Berki to był w siódmym niebie. Taki z Valeriana kochany braciszek.
-Jak to nie ma ognistej. Przyszedłem tylko dlatego, że mieliśmy się napić a Ty zapomniałaś? Chyba jeszcze raz przemyślę wyrzucenie Ciebie przez balustradę.
Odsunął się od Berenice i przekrzywił głowę w lewą stronę. Jak zwykle znała wszystkie plotki i nie było chwili kiedy się czegoś o sobie dowiadywał. Po raz pierwszy mógł z satysfakcją oznajmić, że informacja była przestarzała.
-Kręciłem się ale przestałem. Poluję na nową ofiarę. A Ty siostrzyczko znalazłaś jakiegoś nieszczęśnika?
Założył ręce na piersi i uśmiechnął się słodko. Nie ma alkoholu, nie ma grzecznego Valeriana.
Powrót do góry Go down


Berenice V. Cairndow
Berenice V. Cairndow

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : wężoustość
Galeony : 713
  Liczba postów : 264
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14348-berenice-valerie-cairndow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14362-valerian#380346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14363-berenice-v-cairndow#380347
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyNie 23 Kwi - 14:08;

Przechyliła głowę i patrzyła na niego jak na idiotę. Jeśli sądził, że od tak pozwoli mu wyrzucić siebie za balustradę to grubo się mylił. A zresztą, o czym ona myślała! Przecież jej brat nigdy nie wyrzuciłby jej przez balustradę tego balkonu, tylko dlatego, że nie miała ze sobą alkoholu... prawda? Na wszelki wypadek przejrzała szybko w swojej głowie listę zaklęć jakie mogłaby zastosować na bracie. Większość była mało przyjemna i wiązała się ze skutkami ubocznymi, ale co tam...
Nie mogła jednak uwierzyć w to co powiedział. Od niechcenia wyciągnęła z kieszeni szaty swoją różdżkę i wymawiając cicho zaklęcie machnęła nią.
- Avis- w górze nad nimi pojawiło się kilka małych kanarków. Były urocze i gdyby nie to, że wypadałoby odpowiedzieć bratu to pewnie wpatrywałaby się w nie przez dłuższą chwilę. A właśnie! Przez chwilę nawet myślała, czy nie wyczarować mu po cichu poroża na głowie, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Doskonale wiedziała jaka byłaby jego reakcja na to. Pewnie przez najbliższy miesiąc, jak nie dłużej, musiałaby go unikać.
- Każdą dziewczynę nazywasz nową ofiarą? - z niedowierzaniem pokręciła głową. I oni niby byli rodzeństwem, i to w dodatku bliźniakami? Ktoś naprawdę musiał jej dać nie tego brata - Jedynego nieszczęśnika jakiego mam w swoim życiu to niestety ty. I nie planuję aby to się zmieniło. Nie potrzebuję rozrywek na jedną noc. - odgarnęła swoje długie włosy do tyłu. Nie lubiła jak wchodziły jej na oczy, a tym bardziej do ust. A przy dzisiejszej pogodzie było to wręcz nieuniknione. - Znam tą dziewczynę z którą kręcisz? - ciekawość. Cała Berenice.
Powrót do góry Go down


Valerian Cairndow
Valerian Cairndow

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 197
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t14313-varian-cairndow#377825
https://www.czarodzieje.org/t14356-ragnaros#379874
https://www.czarodzieje.org/t14350-varian-cairndow#379529
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptySob 5 Sie - 23:43;

Specjalnie ją prowokował by wreszcie wyciągnęła tą butelkę ognistej ale jak widać faktycznie jej nie miała. Zrobił smutną minę i wzruszył ramionami sam do siebie. No nic, pójdzie do trzech mioteł po tym całym spotkaniu i napije się sam. Podszedł do kolumny podtrzymującej zadaszenie i zaczął obserwować teren. W tym momencie Berka wyczarowała ptaki, przez krótką chwilę myślał, że zaraz nimi go zaatakuje ale ostatecznie je olał. Tak jak siostra wiedział, że jedno drugiemu nie zrobi większej krzywdy nawet jeśli będą na siebie wściekli. Więzy krwi są ważne, prawda?
-Tak, dziewczyna to ofiara a ja jestem łowczym. Biegam, tropie, poznaje nawyki i takie tam.
Rzucił od niechcenia gestykulując prawą ręką. Nie mógł zrozumieć dlaczego Berka jest tak zniesmaczona tym określeniem. Ostatecznie to facet podrywał/zdobywał kobietę, a skoro chciał to zrobić to musiał się dowiedzieć o niej tego i owego.
-Oh, dziękuje siostrzyczko za ten komplement. A ja to niby szukam rozrywki na jedną noc? No chyba coś Ci się pomyliło. Raczej ją znasz ale nie jestem pewien. Dodatkowo ja z nią nie kręcę, dopiero zdobywam informację czy jest sens by zaczynać.
Powrót do góry Go down


Tilda Thìdley
Tilda Thìdley

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 46
  Liczba postów : 411
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15607-tilda-thidley#420456
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15652-tilda-thidley#421489
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15637-tilda-thidley
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyNie 7 Sty - 19:12;

To zaskakujące, że przeżyłam w tym zamku długie dziesięć lat, połowę swojego życia, a dopiero po powrocie jako członkini kadry nauczycielskiej byłam w stanie odnaleźć to miejsce. Dziwiło mnie, jakim cudem nie dotarłam nigdy do tego balkonu, skoro potrafiłam bez problemu odnaleźć mniejszą biblioteczkę i inne takie. Chyba na zawsze pozostanie do dla mnie zagadką.
Usiadłam na ławeczce, podtykając pod siebie każdy kawałek płaszcza, który byłam w stanie tam upchnąć. Było zimno, ale nie mogłam już wysiedzieć w murach zamku. Powietrze stało się zbyt duszne, by nim oddychać, a płuca poza przewietrzeniem, potrzebowały nikotynowego dymu. Nie minęła dłuższa chwila, nim sięgnęłam po paczkę papierosów. Wyciągnęłam z niej jednego z dwóch pozostałych, skwitowawszy ten widok uniesionymi brwiami i westchnieniem rezygnacji. Znów czekał mnie wyczerpujący spacer do Hogsmeade. Brodzenie w śniegu po pas nie było moim ulubionym zajęciem, ale nikt inny nie skoczy po moje fajki. Wyciągnęłam również różdżkę, by odpalić papierosa, lecz pierwsze dwie próby zakończyły się fiaskiem, a na jego przedniej części pojawił się delikatny szron. Wywróciłam oczami zniecierpliwiona, że też musiały mnie dotknąć te zakłócenia. Trzecia próba okazała się skuteczna, papieros odpalił się, a ja z ulgą wciągnęłam w płuca szarawy dym.

6, 6, 4 na zaklęcie
kosteczka 1 na miejsce i zdradzam lokalizację @Chase R. Young
Powrót do góry Go down


Chase R. Young
Chase R. Young

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 90
  Liczba postów : 68
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15645-chase-rowena-young#421295
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15658-sedzia#421730
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15655-chase-rowena-young#421692
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyNie 7 Sty - 21:42;

Chase była pozytywnie zaskoczona listem zwrotnym od Ministerstwa Magii, ale przypomniała sobie, że nie może oczekiwać zbyt wiele. Czytając odpowiedź pani sekretarz przekonała się o tym, że jej nalegania nie przyniosą większych skutków. Nadal odmawiali jej dostępu do jakichkolwiek informacji, a jedna, mała data nie popychała śledztwa dziewczyny naprzód. Rozdrażniona wyszła z wieży Ravenclawu. Irytowały ją wyjątkowo nieposłuszne dzisiaj włosy, przyciasny kołnierz nowej, białej koszuli i myśl, że musi nauczyć się stu stron materiału na transmutację.
Potrzebowała, naturalnie, papierosa. Zerknęła do swojego opakowania słodkich pufków po raz pierwszy od blisko paru tygodni. Odnalazła w nich wystarczający zapas, więc przynajmniej nie musiała wybierać się do Hogsmeade w taką pogodę. Otulona kurtką i szalikiem zmierzała w stronę balkonu. Panna Young lubiła pomyśleć w spokoju, a w małej biblioteczce zawsze przebywało niewiele osób. Tym razem ktoś tam jednak przebywał - a konkretnie dziewczyna, której wygolona głowa zapewne przyciągała najwięcej uwagi przeciętnego obserwatora. Tyle, że Chase daleko było od przeciętności. Miała dziwne wrażenie, że być może widziała blondynkę wcześniej, ale prześlizgnąwszy się uważnym spojrzeniem po jej sylwetce zrozumiała, że na pewno nie w najbliższym czasie. Porzuciła analizowanie tego i po prostu uśmiechnęła się lekko.
- Widzę, że nie tylko ja potrzebuję się na chwilę zaszyć.
Po tym, jak wymęczyła się już ze zwykłym zapaleniem papierosa, irytacja Krukonki wcale nie zmalała. Była świetna, jeśli chodziło o zaklęcia dzięki rodzicom aurorom, ale przez to, co się działo, powoli czuła się bezradna.
- To mnie powoli wykańcza. - skrzywiła się, wciągając do płuc delikatny dym papierosowy, który kojarzył jej się smakowo z czekoladowymi żabami. W gruncie rzeczy mało znała czarodziejów, którzy nie narzekali na stan magii. To, że Prorok tłumaczył wszystko "wirusem" to już w ogóle był śmiech na sali. Chase nie wiedziała, czy może nie przeszkadza nieznajomej, ale cóż, tylko tutaj raczej nie dopadnie ich żaden profesor.

Za dziesiątym razem Incendio :)
Powrót do góry Go down


Tilda Thìdley
Tilda Thìdley

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 46
  Liczba postów : 411
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15607-tilda-thidley#420456
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15652-tilda-thidley#421489
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15637-tilda-thidley
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyNie 7 Sty - 23:07;

Sama nie wiedziałam, czy bardziej uspokajała mnie nikotyna, czy rozciągający się przede mną piękny widok. Już dawno zdałam sobie sprawę, że byłam niezwykle wrażliwa na piękno przyrody. Wielokrotnie przyłapywałam się, że zamiast skupiać uwagę na stronicach ksiąg bądź na pergaminie, po którym jeszcze chwilę wcześniej kreśliłam zamaszyście piórem, wyglądałam przez okna w pomieszczeniach, analizując kształty chmur na niebie czy też licząc kwiaty rosnące wśród traw. Zazwyczaj byłam niecierpliwa, lecz nigdy wtedy, gdy chodziło o oglądanie natury. Widok targanych na wietrze gałęzi zawsze wprawiał mnie w dziwny nastrój, niemal nostalgiczny, z którego wyciągnąć mogły mnie jedynie silne bodźce.
Dziś mój bodziec miał na oko metr siedemdziesiąt wzrostu i bardzo charakterystyczną burzę jasnych, krótko ściętych i zmierzwionych włosów. Dziewczyna skądinąd znajoma, lecz jej widok nie przywoływał do mojej głowy żadnego imienia. Głos miała miły, melodyjny, przyjemny dla uszu, a równie przyjemny dla oczu uśmiech sprawił, że automatycznie odpowiedziałam podobnym.
- Na to wygląda - skwitowałam szybko, kiwając głową i przekładając między palcami tlący się papieros. Przez jakieś dwie do trzech sekund przyglądałam się kształtom, które tworzył dym leniwie wzbijający się w powietrze, po czym przeniosłam wzrok na nieznajomą. Jej magia najwyraźniej też płatała figle, zdążyłam naliczyć około pięciu prób, zanim jej papieros rozpalił się pod wpływem zaklęcia. Doskonale rozumiałam jej irytację, tak wyraźnie wypisaną w jej delikatnych rysach. - Rozumiem to doskonale. Sama rozpalałam trzy razy - rzuciłam. Może to miało ją trochę pocieszyć w tych beznadziejnych czasach, w których przyszło nam żyć. - Chyba że nie mówisz o magii, to zupełnie inna sprawa - dodałam jeszcze. Ponownie posłałam jej delikatny uśmiech.
Ładna dziewczynka.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPią 6 Kwi - 11:10;

| po wyprawie (chyba już mogę???)

Dla samotności był najwierniejszym wyznawcą - systematycznie odwiedzającym przybytek niewzruszonego milczenia, gdzie - za zasłoną hermetyczności umysłu oddawał się splendorowi rozważań. Otulająca cisza wyśmienicie leczyła rany osaczeń przez społeczeństwo, wzmożonych głosów, problemów jak zawsze związanych z istotą lekcji. Pomniejsza, biblioteczna oaza jawiła się nieodzowną ostoją roztaczanego spokoju, wśród gwarów przejść i pomieszczeń, mozaik twarzy - tych łatwo albo z trudnością odnajdywanych w pamięci. Przerwę pomiędzy planem koniecznych do prowadzenia lekcji uznawał za zasłużoną.
Szczupła sylwetka mężczyzny wkroczyła właśnie do środka, w nieznacznym potwierdzeniu skrzypnięcia ustępujących drzwi - pod wpływem ściskanej klamki. Skromne spiętrzenie półek (nieznajdujące porównań wobec ogromu zbiorów tej głównej biblioteki Hogwartu), wypełniało się pokrytymi gdzieniegdzie kurzem grzbietami, stałymi, milczącymi lokatorami, chronionymi w różnego koloru oraz projektu oprawach. Koniuszkiem palca musnął wybrany, intrygujący tytuł. Wyjął ostrożnie książkę; tak, aby nie zdołać przypadkiem zaburzyć szeregu pobliskich sąsiadów, osuwających się z głuchym i przenikliwym dźwiękiem - uwydatnionym w królestwie wręcz całkowitej ciszy. Samo przesiadywanie na jednym z porozstawianych krzeseł nie było ulubionym schronieniem Daniela Bergmanna - od przeszło kilku miesięcy, odkrył obecność tutaj dodatkowego miejsca; przy polepszeniu aury, kusiło o wiele bardziej. A on, jak w przypadku nieomal każdej pokusy - ulegał.
Wyszedł na sporej wielkości, przestronny balkon - nie potrzebował długo, aby zarejestrować obecność innej osoby, zaskakującą w zrządzeniach ponownie spajającego ich losy przypadku. Opadające, złociste linie promieni wydawały się słabe, przy zestawieniu do grzejącego słońca w Egipcie; mimowolnie nachodziły wspomnienia - zachowywanie neutralnej postawy przyprawiającej o niebywałą trudność, zwłaszcza, podczas ulotnych spotkań ich dłoni, uczucia długo utrzymanego pod skórą, jakby - rozchodzącego się echem. Lekki uśmiech ozdabiał twarz, mimowolnie unosząc i rozciągając wargi.
- Panno Holmes - odezwał się, od razu, wpasowując się cichym, zniżonym specjalnie tonem - nie istniała potrzeba do podnoszenia głosu. Zwrot przeszedł z rozwartych ust gładko, chociaż zarazem były one zabawą rozumianą przez tylko ich dwoje, zazwyczaj wyśmienicie grających w świecie ukazywanych pozorów - zalepiających źrenice nieistotnego tłumu.
Zlustrował dokładniej zajęcie. Zamarł. Rdzawe pióra, złote, mrużone ślepia, ten wredny dziób (niedawno wypraszał go - znalazł jego na korytarzu, nakazał polecieć i oczekiwać nań w gabinecie).
- Ty mały… - g n o j u.
Przekroczył obecnie wszelkie wyobrażenia granic.

Kostka: nieparzysta
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPią 6 Kwi - 17:38;

On był wyznawcą, zaś ona ulegle podążała ścieżką samotności, w której odnajdywała się lepiej niż w tłumie. Podczas ostatniej wyprawy pragnęła jednak towarzystwa Lysandra, Bridget i przede wszystkim Daniela, pomimo że nie powinna przekraczać enigmatycznych zasad, usianych niejasnymi nićmi siateczki ograniczeń. Świadomość emocjonalnej, hermetycznej bańki, w której uwikłali się przed trzema laty, dawała o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach, co mogło skutkować absurdalnością działań. Dzisiaj byli od tego w o l n i, niespętani łańcuchami nieodpowiednich sentencji i czynów.
Tak było lepiej.
Holmes tonęła w zapachu podniszczonego pergaminu, który przenikał na wskroś wątłe ciało. Czuła jak z murów ścian dobiega woń książek, których tytuły można było znaleźć od dawna na półkach bibliotecznej szafy. Miejsce to posiadało swoistego rodzaju nutę magii okraszonej tajemniczą aurą, którą rozpoznać można było w trakcie dotyku grawerowanych, pozłacanych liter na grzbiecie, ale rudowłosa nie odzierała z szat wspomnień wysztukowanych pozycji, jakby pragnąc przenikać nieprzeczytane frazy, pałając się iluzoryczną otoczką. Egoistyczne pobudki kierowały nią w stronę najodleglejszych regałów, a kiedy rdzawe pióra mignęły jej przed błękitnymi tęczówkami, uniosła zaintrygowany wzrok na ptasią sylwetkę. Była ciekawa, dlaczego Krebs odnalazł drogę do tego miejsca, nie zastanawiając się przy tym nad obecnością Bergmanna. Rozejrzała się ledwie po najbliższym otoczeniu, jednak nie dostrzegała postaci mężczyzny, dlatego też wolnym krokiem ruszyła w stronę balkonu, by to tam spędzić kilka chwil; sowa Daniela miała jednak niezwykle zaskakujące zwroty w swoim zachowaniu, dlatego kiedy jej tęczówki ponownie wbiły się w zwierze, zrozumiała czego pragnie. Sięgnęła drobną dłonią do torby, w której skrywała kilka smakołyków Sówki, a zaraz potem podała jedno z ciastek wprost do dzioba znienawidzonego pupila profesora.
Z zamyślenia, niemal transu, wybił ją głos mężczyzny, na który zareagowała niemal czterokończynowym paraliżem. Nie spodziewała się go tutaj; nie teraz.
- Dzień dobry... - wydusiła, wszak nie była gotowa na jakiekolwiek rozmowy, gdzie to obawa o ewentualne pretensje odbijała się echem. Przygryzła nerwowo dolną wargę, a jej serce zakołowało w piersi, gdy ich spojrzenia się spotkały, na co zareagowała gwałtownością, w której to odwróciła blade lico na Krebsa, zaś ten domagał się ewidentnie uwagi i kolejnych ciastek.
Wyczuła cień nerwowości w postawie mężczyzny, choć jego powodu nie była w stanie odnaleźć. Słowa i wzrok skierowany na rdzawą sowę były odpowiedzią na wszystkie niejasności.
- Był grzeczny, nie zrobił nic złego - wydukała, a opuszki palców subtelnie pogładziły główkę ptaka.
Zbyt mocno lubiła upierzone istoty, a przecież Daniel w tej formie - był niemal taki sam, czyż n i e?
Domagał się tak samo atencji i przysmaków.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPią 6 Kwi - 20:35;

Nakierowana z akcentem zirytowania uwaga plamiła gładką strukturę zaciekawienia wyłącznie osobą Holmes; tak przebiegałoby, owszem - gdyby nie jedna, przeklęta, małej wielkości sowa. Kontrastująco zgryźliwa do gabarytów drobnej, upierzonej sylwetki, łypiąca teraz z ironią iskrzącą się w jasnych ślepiach (o ile w swoim instynkcie pojmowała ów termin; tak czy inaczej, zdołała wypaść nader przekonująco). Niezbyt udany prezent - kiedy poczciwy puchacz odszedł na łono sowiego Abrahama - uznany za uroczego zgodnie przez matkę i siostrę, kompletnie od owej uroczości odbiegający. Łączyła ich dosyć skomplikowana relacja - jak na właściciela (Krebs nie wydawał się całkowicie uznawać tego terminu) oraz jego pupila (nigdy nie użyłby tego słowa w stosunku do nadętego ptaszyska); co zabawne, sowa wywiązywała się dzielnie ze swych obowiązków - czasem jednakże, wydawała się na swój sposób triumfować, jak gdyby mogła odczytać skłębienia negatywnych emocji w niesprzyjającej treści rozwijanego listu. Nic nie cieszyło nie-osoby Krebsa bardziej, aniżeli porażka Daniela Bergmanna - był to wspaniały przysmak, na równi z wyjadanymi teraz bezczelnie ciastkami; oczywiście przymilał się na złość oraz w konkretnym celu. Miała zdecydowanie zbyt miękkie serce.  
Zbyt delikatne.
Schował na moment w szufladach swojej pamięci część wizji, roztaczających się w cieple egipskich, olbrzymich terenów pełnych złotego piasku, nagich, pełnych nielicznych domostw i drzew w rozproszonych kompleksach schronień. Najwyraźniej miał tę tendencję pozbywania się innych nawet w przypadku zwierząt - czyżby znów dała wybrzmieć postępująca obsesja, wręcz przywłaszczenie osoby?
- Jego całe życie jest złe - wytknął, niepocieszony. Zmroził równie niemiłym spojrzeniem Krebsa, który jakby zdawał się odczytywać nienależący do miłych ton mówiącego o nim mężczyzny.
- Nie zasłużył - dodał i wtedy sowa podniosła krzyk. Rozdziawił dziób (wiedział, jak to irytowało Bergmanna), racząc ich serią ptasich i uciążliwych dźwięków, strosząc w dodatku pióra.
- C i s z e j - syknął, wyraźnie podminowany; najchętniej krzyknąłby zamknij się, chociaż blisko Krukonki wolał zachować pozór swej cierpliwości w tej kwestii (cóż za hipokryzja, Danielu Bergmannie, czy nie czyniłeś podobnie w swojej postaci zwierzęcia, pragnąc wyłudzić świeże, słodko pachnące wypieki?). Sowa ostatecznie zamilkła - przynajmniej zamilkła na chwilę - eksponując dzielnie swą nóżkę z listem.
A przecież kazał jej czekać.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPią 6 Kwi - 23:47;

Doprawdy, Danielu? Ileż w tobie nieposkromionej złości i i r y t a c j i, a Marceline
była w stanie poświęcić ci dostatecznie dużo uwagi, bylebyś tylko dał spokój biednej sowie, która jej zdaniem plasowała się w idealnej kategorii nieszkodliwych stworzeń.
Owszem, ptaki należały do tej grupy zwierząt, które są trudne w obyciu, zaś ich charakter przypominał rozkapryszoną nastolatkę, o czym szanowny Bergmann musiał wiedzieć doskonale; w upierzonej postaci był niemal identyczny. Pamiętała dzień, w którym to pojawił się w jej oknie i nie mógł wrócić do męskiej sylwetki, a gdy tylko zapach upieczonych ciastek dotarł do jego kruczych nozdrzy, robił wszystko byle dostać upragniony przysmak. Czy Krebs nie miał tego po właścicielu? Okraszona nutą enigmatycznych emocji relacja pomiędzy Danielem a ptaszyskiem klasyfikowała się jako trudna w ujęciu kilkoma słowami. Holmes nie zamierzała też jej analizować, mając pierwszą sposobność do tego, by dostrzec wymieniane między nimi uprzejmości.
Jak dzieci, no naprawdę!
Błękitne pierścienie tęczówek krukonki wlepione były w twarz profesora, a tytułowanie go w ten sposób było niezwykle trudne. Musiała zachować odpowiedni cień dystansu, by tylko zażyłość minęła w odmętach wyobraźni, a utrzymany rezon między nimi oparł się o ściany naturalności. W międzyczasie opuszki palców rudowłosej sunęły wzdłuż grzbietu sowy, natomiast miękkie spojrzenie osiadało na ostrych rysach twarzy mężczyzny.
- Nie mów tak - szepnęła cicho, po czym od razu się zreflektowała i dodała ten jakże przewrotny tytuł przed jego nazwiskiem. Wstała nagle, pozostawiając ciasteczka przy Krebsie, zaś jej kroki skierowały się do poręczy balkonu; dokładnie w ten sposób pozwoliła na wnikliwą obserwację swojej smukłej sylwetki, by choć trochę odciągnąć myśli Daniela od jego ptaka; tyle chyba mógłby dla niej zrobić, prawda?
- Przepraszam za to, co wydarzyło się w Egipicie - powiedziała w końcu z nutą spokoju w głosie, ale prawda była zgoła inna. Emocje rozrywały ją w pół, gdy tylko myślała o tym jak nierozsądnie mogła się zachować. Serce jednak wyrywało się ku niemu, choć nie powinno, ale czy to było ważne? W tamtych chwilach nie, kiedy to rozsądek został przyćmiony przez dyktowane warunki kruchej duszy. - Byłam nieuważna... - dodała, a kiedy tylko wzrok Marce spoczął na Krebsie, spostrzegła jak próbuje wydobyć z jej torebki kolejną porcję smakołyków. Od razu do niego podeszła, bez analizowania ewentualnej niechęci Bergmanna dla tego czynu, a kiedy sowa zajęła się ciasteczkiem, sama odczepiła mu liścisk z drobnej nóżki, który był otulony słodką wonią perfum i kilkoma muśnięciami warg na pergaminie. - Chyba fanki do profesora piszą - rzuciła z nutą kpiny i udawała wielce obrażoną, wszak niektóre z uczennic i studentek zaczynały przesadzać.
B a r d z o.
Listu jednak - nie zamierzała oddać.
Może później?
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptySob 7 Kwi - 22:51;

Egipt był pełen emocji.
Nie tylko zdołał ukrywać, wśród śladów podróżujących wspomnień, obawy czy irytację w bataliach z przeciwnościami losu, nie tylko zazdrość przepalającą kłęby oplatających męską sylwetkę nerwów; ujawniał się w drobnych gestach, jakby niespostrzeżonych (żywił nadzieję), lecz pulsujących odlegle pod warstwą przewrażliwionej skóry. Żelazny krąg zasad był jednak - tak czy inaczej bezwzględny, podcinał skrzydła intymnych, zażyłych spotkań i odwzajemnień, okradał podarowane słowa. Wieczna iluzja nie przeszkadzała, mimo wszystko osobie Bergmanna - przecież od zawsze egzystowali w świecie metafor, skryci za rozpostartą, bezpieczną zasłoną mroku, nie mieli potrzeb czynienia wszystkiego jasno, dobitnie, z pełną banałów bezpośredniością - której się wyrzekali z każdym dniem trwania. Chwilowe, nieznaczne czyny zdawały się karygodne, choć były jakby manifestacją pożądań, spełnieniem własnych, żywionych - lecz ukrywanych chęci; nie umiał złościć się mimo wszystko, skoro przebiegło bez skutków, skoro - było za nimi; pozostawało tylko wyciągnąć wnioski, być wciąż ostrożnym - aby nie ulec runięciu wprost w przepaść ocen i spojrzeń.
- Nie ma potrzeby przepraszać. - Pragnął ją jakoś ośmielić, aby nie rozważała nadmiernie tych dysonansów. Odsuwała się po ostatnio stworzonych wnioskach, wykreowanych przed siebie samą - odczuwał to, czysto intuicyjnie nie byłby w stanie oddalić. Jedna część duszy rwała się, chciała jej ofiarować ten brakujący fragment (jaki?), druga z kolei była pułapką zamknięcia, niewiedzy wypływającej z ogromnej wieży, wybudowanej z wad - iście imponującej budowli pośród konstrukcji wnętrza.
Prawdziwie - z powodzeniem zabrała skoncentrowanie na Krebsie, którego odtąd pominął, wodząc spojrzeniem za uwiecznioną jakby w tym malowniczym widoku sylwetką; zbliżył się, oczywiście stosownie, również w kierunku poręczy - posłał wzrok w przestrzeń, w otoczenie zacisza, w gęste korony drzew stwarzające jakby osłonę, rzeczywiste schronienie poza zasięgiem innych.
- Ważne, że - zaczął, lecz urwał; że się odnalazłaś? - …jesteśmy znów tutaj. - W Hogwarcie. W Wielkiej Brytanii, deszczowej, o monotonnych, dłużących się rytuałach dnia codziennego; tych przyzwyczajeń, których nie umiał wypisać z życia. Mógłby mówić jej więcej. Nie umiał.
Wtem zauważył Krebsa.
Mały drań aktualnie dobierał się do torebki - rzecz jasna, w wiadomym celu.
- Mało ci, złodzieju? - nieomal warknął, gwałtownie zmieniając swoje, wcześniej rozpogodzone oblicze. Nienawidził tej sowy, do diaska, mógł ją wymienić na inną - zawsze wypierał się brakiem czasu; ponadto, co zrobiłby z Krebsem, skoro tak zdaniem wszystkich był idealny? Porzucenie byłoby zbrodnią. Ona się również zmieniła. Przejrzała list.
- Nie przesunę im tego sprawdzianu - westchnął cicho, z udawaną rzecz jasna troską oraz zmęczeniem tematem. - Pokaż. - Powiedział, z delikatnością, jak gdyby wcale nie zastosował trybu rozkazu; wolał odebrać jej idiotyczny pergamin, na pewno jednak nie siłą.
Nie mogły psuć u niej zdania. Nie mogły niszczyć nastroju.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyNie 8 Kwi - 13:41;

Różnili się diametralnie.
On jako oaza spokoju i rozwagi, ona zaś działała impulsywnie, kiedy to emocje przejmowały pełną kontrolę nad jej wątłym ciałem. Wydawać by się mogło, że lawirowali pomiędzy dwoma światami, w których rzeczywistość zaburzona została poprzez pryzmat nuty introwertyzmu jaki w nich drzemał, gdy starali się skryć przed światem, uciekając przed osądzającymi ich spojrzeniami, ale hermetyczność nie mogła chronić tej dwójki z a w s z e, jakby to było nierealne, wyśnione. Marceline wszak marzyła o subtelności dni, w których tonęli, poddawali się woli strudzonych umysłów, spragnionych odrobiny atencji, iluzji zamykanej w szponach granic, które zblokowane przez domysły, nie pozwalały nieodpowiednim jednostkom przekroczyć wyznaczonej linii. Poza strefą bezpieczną (za jaką mógł być uznany Londyn), nie mieli prawa do łamania enigmatycznych, niewypowiedzianych reguł, które rozumieli tylko oni, jakby rozmawiali ze sobą w nieistniejącym języku, niepojętym dla zbyt ciekawskich słuchaczy.
- Przy tobie, profesorze... Czułam się bezpieczniej... - wydukała jeszcze ledwie słyszalnym szeptem, gdy ich dłonie na poręczy balkonu niemal zetknęły się w ulotnym geście. Nie powinny jednak poddać się czystej chęci zatarcia muru, jaki ich odgraniczał od trzeźwości umysłu, głównie przez wzgląd, że pozostawali w Hogwarcie, wśród bacznych spojrzeń i ścian, które mogłyby usłyszeć za  d u ż o.
- Tak, ale gdyby ogłosili ponownie taką wyprawę, zrobiłabym to raz jeszcze - przyznała zgodnie z prawdą, wierząc w jego zrozumienie i przekazując ukryty sens, podtekst oscylujący na granicy tego, że wcale nie chciała tkwić w Hogwarcie i gdyby tylko mogła - wyrwałaby się stąd. Mury tejże szkoły przytłaczały rudowłosą, ograniczały jej wolność, swobodę i naturalność wynikającą z uczuć, którymi darzyła Daniela. On jednak, cóż, nie miał o tym pojęcia, zaś sama Holmes wolała  zamknąć w sobie tę iluzoryczną tajemnicę, by czasem nie wypadł z jej drobnych dłoni, które z taką dokładnością malowały na nim runiczne znaki, by pozostały niezrozumiałe dla każdego.
- Mój Sów też ciągle wyjada ciastka, nie musisz się złościć - powiedziała spokojnie i nachyliła się nieznacznie nad ptakiem, który lekko zahaczył głową o marcelinowy policzek. Trzymała już wtedy pergamin usiany zapachem lawendy i jedynie spoglądała na Bergmanna pobłażliwie.
- Sprawdzian... - szepnęła z ironią, a zaraz potem podeszła blisko mężczyzny, zbyt blisko. Mierzyła się z nim na spojrzenia, taksowała uważnie błękitnymi tęczówkami wszelkie zmiany na licu Daniela, a kiedy tylko miała sposobność, by rozwinąć papirus - zrobiła to. - Ile takich wiadomości dostaje pan w ciągu dnia? To karygodne - zakpiła i uniosła list do góry, cały czas obdarzając mężczyznę delikatnym, dość przekornym uśmiechem.
Dopiero w głębi wbijały się w jej małe serce ciernie zazdrości.
Zupełnie
n i e k o n t r o l o w a n i e.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPon 9 Kwi - 18:03;

Coś się zmieniało, ukryło poza zasięgiem kontroli - zabawne, przecież od nawiązanych początków stępiali powstrzymywania hamulców, ignorowali moralne nakazywania ostrzeżeń. Było to jednak odmienne od uczuć jemu znajomych, skomplikowane, niejednoznaczne, trudne do ocenienia. Nie umiał nazwać adekwatnie tych zmian, podczas których dłużący się miesiącami w rozkoszy nałóg, nasiąkał systematycznie bardziej w pergamin życia. Ujawniał się znacznie częściej w zmysłowych szlakach - kreślonych atramentowym akcentem historii, oplatał - niczym wyrastająca roślina, pnąca się śmiało wzwyż muru jakże prywatnej sfery zakłamanego życia. Nienasycony umysł domagał się podniesienia dawki, zawsze chciał intensywnie, spleść cienie w tańcu, wpić swoje usta w jej delikatne wargi.
Nie mógł.
Zżerała jego od środka wizja zbliżenia się bardziej - niczym stężony kwas, rozlany wśród kompozycji narządów; wizja przełamania bariery, tuż za osłoną gałęzi sędziwych drzew - jakby strażników miejsca. Ich dłonie zdołały się niemal zetknąć w niezwykle efemerycznym momencie - ledwie sekundy, uciekające zaraz, te najdrobniejsze z fragmentów niepojętego czasu. Słyszał jej szept, choć nie potrafił nic odpowiedzieć, jedynie patrzył się na nią, pełen wewnętrznych rozmyślań, delektujący się krótkotrwałym zbliżeniem, balansującym na pograniczu upragnionego dotyku.  
Wszystkie, przeszkadzające zasady - uwierały w tej chwili o wiele bardziej, chociaż - nie byli w stanie ich zerwać. Nikt nie mógł wiedzieć, c o ich łączyło, nikt nie mógł poznać ich popełnianych grzechów.
- To pewnie jeszcze nie koniec - odpowiedział po chwili, wyrwany z ogromu ramion nagle powstałych myśli. Był realistą - nigdy nie umiał się wyrzec trzeźwego (swym zdaniem) podejścia wobec rozgrywań świata. Zmierzali dokądś, to pewne; sprawa zakłóceń była niemniej złożona. Mogli być blisko, choć nie z pewnością u celu. Gdyby groziło niebezpieczeństwo, wówczas nieobojętne serce ponownie pragnęłoby jakby wyskoczyć, wyniszczyć osłonę żeber.
Pokręcił głową. Nic nie wiedziała. Tak łatwo była pod władzą manipulacji Krebsa - głupiego, upierzonego pupila. Posłał ptaszysku wyłącznie nienawistne spojrzenie; ten udał nieświadomego, ciągle się przymilając - łasy na ciastka oraz pieszczoty, dłoń zagłębianą w miękkie chorągwie piór.
- O jeden raz za dużo - stwierdził, jakby zmęczony, zażenowany tym wszystkim. Zdania swojego nie zmieni - choćby ich list naznaczony był Amortencją (zuchwale stwierdził); bez ostrzeżenia zabrał więc kartkę z rąk Holmes - prześlizgnął się prędko wzrokiem oraz następnie schował. Nic ciekawego.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyPon 9 Kwi - 23:14;

Czyżby granice pomiędzy nimi zaczynały się zacierać? Gdzie leżała odpowiednia linia określająca co wolno a czego  n i e?
Marceline nie była w stanie jej narysować, by czuli się swobodnie, zaś cień dystansu odszedł w niepamięć, choć ona sama żywiła względem Daniela barierę hamulcową, która zblokowała w niej pokłady spontaniczności. Uwielbiała niemy dotyk, nagły i niespodziewany, ale pnącza, w których to rozsądek przewyższał wartość ich zażyłości podpowiadał jasno - nie powinnaś.
Tylko  c z e g o  właściwie?
Ostatnie wydarzenia kreowały kolejne, hermetycznie zamknięte odczucia, jakby nie była w stanie przełamać chęci dotarcia do miejsca, w którym niegdyś się znajdowali. Teraz wydawało się to nad wyraz trudne, nierealne, pozbawione elementarnego sensu; och, doprawdy? Wątpliwości nękające zbrukany umysł przez wyrzuty sumienia, stawał się nierozerwalną przepustką do szaleństwa, kiedy to ciernie pętały duszę, a wokół serca zaciskał się gruby sznur rozwagi. Absurdalność. Przy nim zawsze traciła kontrolę i poddawała się nieopisanym potrzebom wynikającym z głęboko zakorzenionej fascynacji.
Uniosła błękit tęczówek na twarz mężczyzny, gdy to jego przyjemne ciepło zderzyło się z powierzchnią nad wyraz jej chłodnej dłoni, obdarzając go przy tym słodkim, dziewczęcym uśmiechem (zarezerwowanym specjalnie dla niego). Gdyby tylko pojawiła się sposobność do zażegnania ów odległości między nimi - z rozkoszą skosztowałaby warg przesiąkniętych wonią tytoniu i smakiem nikotyny.
- Tak myślisz, prof... - nie potrafiła dokończyć tego słowa, gdy to dusza wyrywała się z taką skrupulatnością ku niemu, by raz jeszcze zespolić się w jedno. Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, Bergmann zabrał z jej drobnej dłoni liścik, natomiast rudowłosa została z falą niepewności usianą pod powłoką delikatnej skóry. Posłała mu przeciągłe spojrzenie, dając też do zrozumienia, że nienawidziła, gdy zatajał przed nią pewne istotne fakty, ale skoro tak bardzo mierziła go sympatia względem Krebsa - cóż - powróciła do niego z nieudawanym zaintrygowaniem.
Smukłe palce głaskały subtelnie kaskady rudych piór, kiedy usiadła tuż przy nim, zaś sowa rozumiejąc chyba aż za dużo, wdrapała się na lewe udo Marceline, by to stamtąd znaleźć dogodniejszą pozycję na przymilanie się do naiwnej krukonki. Nic nie mogła poradzić na słabość względem zwierząt, dlatego reagowała na te zagrywki mądrego ptaka, by zaraz potem unieść wzrok na Bergmanna.
- Nie rozumiem, czemu go nie lubisz... - powiedziała z dozą kpiny w głosie, ale zapewne odpowiedź była oczywista.
Brak kontroli to w końcu coś, czego Daniel nie znosił, ale to Holmes w tym trójkącie skrytym na balkonie bywała nad wyraz nieprzewidywalna i to właśnie dlatego jasno zakomunikowała mężczyźnie, że jej atencja jest w pełni skupiona na jego podopiecznym, wszak on sam był zajęty korespondencją od fanki, prawda? Próbowała ukryć złość, ale emocjonalna strona Marce uchodziła za zbyt rozbudowaną w swej prostocie, by mimika twarzy jasno wizualizowała jej ukryte odczucia. Tym razem zazdrość wypełniała szczelnie kanaliki nerwowe, a umysł przyćmiewała zdolność do manipulacji, choć nie tej perfidnej, okraszonej czystą zgryźliwością. Nie radziła sobie najzwyczajniej w świecie z uznaniem wśród uczniów (tudzież studentów), a szczególnie jeśli chodziło o damską część publiczności. Uczucia przemawiały przez drobną sylwetkę rudowłosej, a w nich ukryta była pod cienką powłoką dystansu prawda: dostrzegasz ją?
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Mały balkon QzgSDG8




Gracz




Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon EmptyCzw 12 Kwi - 1:33;

Spojrzenie zdołało spłynąć wzdłuż upierzonej sylwetki - przyjęło z trudem i bezsilnością ulokowanie zżeracza ciastek. Jak naiwnie, ufała wszystkim spisanym w instynkcie ruchom - ptaszysko jak gdyby było cudownie świadome, co podgrzewało krew w trasie rozgałęzienia naczyń. W końcu, z powodzeniem nałożył na swoją twarz maskę - wydawał się niewzruszony, wyłącznie nawołujący ją do rozsądku, odnoszący się z dozą podszywanego sceptycznym podejściem dystansu.
- W przeciwieństwie do ciebie go znam - ośmielił się dostrzec. Widok zjednywającej sobie sympatii, kretyńskiej sowy kłuł jego w oczy mimo wdrażanych starań. Odwrócił na określony epizod wzrok, po raz ostatni zerkając na równie naiwne podjęcie się napisania mającego przekonać listu.
Jednak nie on, wyłącznie teraz udawał.
Kątem oka spoglądał wciąż, wychwytywał dysonans tej sytuacji - utwierdzany ponadto ostatnią, przed wspominanym wyjazdem wymianą listów. Nić zrozumienia pomiędzy nimi od zawsze była wyraźna, nie wymagała słów, nie dopraszała się jawnie ukazywanych gestów - skoro ich cała, w swej pełnej krasie relacja, już sama w sobie oplotła się dwuznacznością. Nawet, jeśli sam nie rozumiał siebie, swojego braku racjonalności, zgubienia wśród korytarzy bezliku uczuć. A przecież był identyczny - zazdrość odwiecznie spalała jego od środka; wiedział wszak doskonale o przyciąganiu spojrzeń wobec enigmatycznej osoby Holmes - przez rówieśników. Każde zetknięcie z tą sytuacją, z przerabianym już kilkakrotnie schematem nawet banału siedzenia obok któregoś z nich na prowadzonych zajęciach, był serią rzucanych noży, zagłębiających się w spiętą od nerwowości duszę. Przeszkadzali mężczyźnie, nie oszukujmy się - przeszkadzała mu nawet sowa. Absurd. Oddawał się tym absurdom jedynie, aby wytrwać w podtrzymującym go przekonaniu - jak gdyby był w stanie mieć ją dla siebie, trzymaną pod szczelnym kloszem swoich zaborczych ramion.
Wiedział - jak z powodzeniem mógłby ugasić chwilowy spadek nastroju, zastygły w wątłej postaci niczym niemrawe, ciężkie od deszczu chmury. W jednym momencie pozwolił sobie na więcej - zapewne grał aktualnie nieczysto, grał, niczym kłamca uprzednio wyśmiewający sowę; tylko, aby ponownie zaczerpnąć niezakażonej gorzką pretensją uwagi. Nastroszył swoją noc piór, w ostateczności zmuszając Krebsa do wykonania odwrotu; sam zaś wpatrywał się intensywnie kontrastująco jasnymi ślepiami, przekrzywiał głowę, chciał być przekonujący.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Mały balkon QzgSDG8








Mały balkon Empty


PisanieMały balkon Empty Re: Mały balkon  Mały balkon Empty;

Powrót do góry Go down
 

Mały balkon

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Mały balkon JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Skrzydlo zachodnie
 :: 
trzecie piętro
-