Nie miał pojęcia, jak to wszystko zorganizować. Nigdy nic takiego nie robił. Nigdy nie doświadczył śmierci, wszyscy jego najbliżsi żyli i mieli się dobrze... Poza jedną osobą. Tą, która w ostatnim czasie była dla niego najważniejsza. Czuł, że powinien odpowiednio uczcić jego pamięć. Pożegnać go tak, jak na to zasługuje. I to nie sam, a w gronie jego najbliższych, przyjaciół i znajomych. Może podzielenie tego bólu pomoże, ulży jego zmęczonej duszy. Tyle że same przygotowania zdawały się być ponad jego siły. Długo zbierał się, żeby w ogóle coś zacząć, ale nie mógł. Nie był w stanie, ilość energii, jaką był w stanie z siebie wykrzesać, ledwie wystarczała na bezmyślną egzystencję, na to, by wstać rano z łóżka, pójść na śniadanie, odsiedzieć swoje na lekcjach, zjeść obiad, o ile o nim pamiętał, a wieczorem znów iść spać. Nie było miejsca na rysowanie, które przecież tak uwielbiał, na spotkania ze znajomymi, dla których sam był wsparciem, kiedy tego potrzebowali, na naukę, która by się przydała, skoro zbliżał się koniec roku. Nie. Teraz wszystko opierało się na przetrwaniu każdego kolejnego dnia. Ale minęło już kilka tygodni i musiał wreszcie to zrobić. Teoretycznie powinien był wcześniej, zaraz po pogrzebie, w którym nie mógł uczestniczyć. Tyle że nie potrafił. Dopiero teraz, po takim czasie, udało mu się zebrać. Całe szczęście, że stosunkowo szybko pomyślał o Pokoju Życzeń jako miejscu organizacji całego spotkania. Dzięki temu nie musiał się zastanawiać nad tym, jak powinien wyglądać wystrój, co powinien przynieść, zrobić... Po prostu przeszedł odpowiednią ilość razy przed ścianą, uporczywie myśląc o tym, że potrzebuje miejsca, w którym razem z jego przyjaciółmi mógłby pożegnać ukochaną osobę. Kiedy drzwi wreszcie się pojawiły, zawahał się chwilę przed wejściem. Otwarcie ich i ten jeden krok przez próg wydawały mu się być ostateczne. Były jak przyznanie, że to wszystko dzieje się naprawdę, że te wszystkie rzeczy rzeczywiście się wydarzyły. Niby nawet nie próbował się oszukiwać, że jest inaczej, ale jednak... Nie był pewien, czy jest na to gotowy. W końcu jednak zamknął oczy, nacisnął klamkę i wszedł. Pierwsze, co zarejestrował, był zapach, którego nie był w stanie określić, ale który mocno kojarzył mu się z Antoinem. Podejrzewał, że pomieszczenie, mające w sobie wyjątkową magię, nie pachnie w żaden konkretny sposób, a tylko podsuwa każdej kolejnej osobie inny zapach, taki, jaki akurat komuś kojarzy się ze zmarłym. Dopiero po chwili, kiedy już powstrzymał łzy, otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Na przeciwległej ścianie wisiało duże zdjęcie przedstawiające rozbawionego Ślizgona, z tym jego charakterystycznym błyskiem w oku, który Felix tak uwielbiał. Resztę ściany zapełniały zdania, które, jak podejrzewał, były cytatami z chłopaka. Kojarzył kilka z nich, stąd to przypuszczenie. Zapisane były jego charakterem pisma, jakby Antoine był tu przed chwilą i samodzielnie to wszystko napisał. Okna przysłonięte były ciężkimi, czarnymi kotarami, a na podłodze leżały ogromne ciemne poduchy, zachęcające do siedzenia. Z lewej strony stał też długi stół, prawdopodobnie przeznaczony na drobny poczęstunek, niestety Pokój Życzeń nie był w stanie wyczarować jedzenia. Kiedy to dotarło do Gryfona, ten od razu postanowił samodzielnie uzupełnić braki. Prawdopodobnie wystarczyłoby wezwać skrzaty, które pewnie by mu pomogły, ale chciał to zrobić sam. Dlatego spędził kilka godzin na chodzeniu do kuchni i z powrotem, pokonując setki schodów, skazując się na zmęczenie, którego w tej chwili wciąż nie czuł. Miał cel i to było najważniejsze. Kiedy stół z poczęstunkiem był już gotowy, poszedł jeszcze do dormitorium, żeby się przebrać w świeży garnitur. Jego wygląd nie różnił się w żaden sposób od tego, co nosił ostatnio na co dzień, ale trudno się dziwić, jeśli od tamtego pamiętnego dnia za każdym razem zakładał czarny garnitur, czarną koszulę i czarny krawat. Krawat, którego zwykle nie znosił, a który teraz zaciskał się wokół jego szyi jak sznur wisielczy. Wrócił do Pokoju Życzeń i pozostało mu już tylko czekać na wszystkich tych, których zaprosił na to smutne spotkanie. Czekać i najlepiej już więcej nie płakać. |