Walentynki, miłość, kupidyny, serca i pełno różu oraz czerwieni… cóż za cudowny czas. Dla zakochanych, jak i dla tych, którzy własnie czekają na wyznanie swojego uczucia. Idealny dzień. Gorzej dla tych samotnych, którzy musza tylko bezmyślnie wszystko to znosić. Na szczęście Sonia nie miała tego problemu i miała zamiar spędzić to święto z kimś wyjątkowym. Ze swoją druga połówką. Z Ethanem. Niestety to nie takie łatwe - spędzić romantyczny wieczór na środku syberyjskiego pustkowia. Do wyboru jest siedzieć w wywróconym pociągu, zamarzać gdzieś w lesie lub siedzieć przy specjalnie z tej okazji przygotowanych ogniskach. Wybór nie jest chyba zbyt trudny. Dobrze, że nauczyciele wpadli na ten pomysł. Z tego powodu Ślizgonka wybrała się w stronę walnetynkowej polany. Słyszała, że każdy stworzone ognisko zostało przypisane jakimś osobom, najprawdopodobniej parom. Spodziewała się więc zobaczyć tam Ethana. Weszła zainteresowana na polanę rozglądając się dookoła. Trzeba przyznać, że ładnie zostało wszystko przygotowane. Na środku znajdowało się nieco większe ognisko dla nauczycieli a wokół rozrzucone w pewnych odstępach mniejsze. Podeszła do wyznaczonego dla niej ogniska i westchnęła. Nikogo nie było… może Etan przyjdzie za chwilę. Usiadła na drewnianej, bujanej ławce, zbliżyła ręce do ogniska dla rozgrzania i ze zdziwieniem odkryła, że ognisko nie pachnie wcale ogniskowo tylko jak ziołowa herbata. To dziwne.