Wagon bagażowy znajduje się na samym końcu kolei transsyberyjskiej i - jak sama nazwa mówi - są tutaj przechowywane przedmioty należące do pasażerów. Pomieszczenie jest pilnie strzeżone ze względu na bezpieczeństwo dorobku uczestników podróży, a uczniowie mogą tutaj zajrzeć wyłącznie za zgodą obsługi lub profesorów. Zazwyczaj jednak ich nie potrzebują, ponieważ dyrektor nakazał umieścić ich kufry w przedziałach.
Walizki i kufry były poprzewracane, niektóre z nich otwarte i całkowicie puste, tak jakby ktoś wcześniej umieścił w nich boginy. Pozostawało tylko pytanie, kto to zrobił. Podejrzenia mogły paść zarówno na Ramireza, jak i na pozostałych pasażerów. Uczniów nie brano pod uwagę, ponieważ swój dobytek trzymali oni w przedziałach. Entuzjazm samego nauczyciela był jednak zbyt ogromny, jak na osobę, która mogłaby spodziewać się takiego obrotu spraw. Najwyraźniej po prostu chciał wykorzystać sytuację na swoją korzyść. W wagonie było przeraźliwie ciemno i zimno. Ogrzewanie nie działało tutaj, ponieważ nie było konieczne, a jedyna żarówka, dyndająca pod sufitem, migotała ostatkiem sił. Boginy czyhały na każdego, kto zjawi się w pomieszczeniu.
Rzuć kostką, by dowiedzieć się, jak ci poszło z boginem:
1 – Bardzo mocno wierzyłeś w swoje możliwości i to cię zwiodło. Nie spodziewałeś się tego, że jeden z boginów wymknie się spod kontroli i zajdzie cię od drugiej strony. Strach sparaliżował cię tak bardzo, że przestałeś kontaktować z rzeczywistością i profesor Ramirez musiał cię „ocucić”. 2 – Jakie to było zaklęcie? Mimo ze wszyscy wokół ciebie je rzucają, nie potrafisz go wyłapać w tym harmidrze. Bogin przeraża cię tak bardzo, że nie możesz się skoncentrować. Nie jesteś w stanie zupełnie nic zrobić i masz jedynie ochotę uciec, dlatego po opuszczeniu wagonu otrzymujesz od pielęgniarki ulotkę profilaktyczną: „Skleroza – jak sobie z nią radzić w obliczu strachu?”. Lepiej uważnie się w nią wczytaj. 3 – Twój bogin ześwirował i to bardzo, ponieważ znajdujesz się zbyt blisko drugiej osoby. Upiór zaczyna tworzyć hybrydę dwóch różnych lęków, przez co wybuchasz śmiechem jeszcze przed rzuceniem zaklęcia, a ten spłoszony ucieka z powrotem do swojej walizki. Najwyraźniej nie potrzebujesz magii, by pokonać swój strach. 4 – W momencie, gdy masz zamiar rzucić zaklęcie na swojego bogina, żarówka nad twoją głową nagle gaśnie. W ciemności nic nie dostrzegasz, więc gdy czujesz czyjąś rękę na swoim ramieniu, uciekasz z krzykiem prosto do swojego przedziału. To jednak nie upiór, a jedynie jakiś żartowniś, który wykorzystał sytuację, by wypaść lepiej na tle pozostałych uczniów. 5 – Bogin stoi przed tobą, ale przecież wiesz, że twojego lęku nie ma tutaj naprawdę. To jedynie iluzja, którą można łatwo pokonać. Rzucasz odpowiednie zaklęcie, dając niezły popis swoich umiejętności i możesz wrócić do swoich zajęć. 6 – Bezproblemowo pokonujesz swojego bogina, ciesząc się z tego, a gdy dostrzegasz sparaliżowanego przez strach kolegę, rzucasz mu się na ratunek. Kolejny raz musisz zmierzyć się ze swoim lękiem, jednocześnie ratując z opresji drugą osobę. Za ten czyn otrzymujesz dodatkowy punkt do kuferka z OPCM.
UWAGA: - W tym miejscu mogą pisać wyłącznie osoby, które przeszły pomyślnie przez korytarz. - Możecie uznać, że Ramirez fabularnie wpuszcza do środka po trzy/cztery osoby, żeby nie było tłoku. - Pisać tutaj możecie przez cały czas, nawet jeśli boginy przedawnią się przez inny event. - Za udział każdy otrzymuje 1 pkt do kuferka z OPCM.
Kod:
<zg>Kostka:</zg> wpisz <zg>Link do losowania:</zg> [url=tuwpiszadres]klik[/url]
Przeraźliwie zimny powiew wiatru powitał Utopię, gdy tylko weszła do wagonu. Nie była pewna, czy to zwykła syberyjska pogoda czy też boginy, które czaiły się wokół, choć jeszcze ich nie widziała. Rozglądała się wokoło, starając niczego nie potrącić, ale bezskutecznie. Potknęła się o jedną z walizek, omal się nie wywracając. Na szczęście zdołała utrzymać równowagę, a gdy podniosła się do pionu, omal jej nie sparaliżowało. Przed nią stało przeraźliwe widmo, szkielet o długich splątanych włosach, które tak bardzo do niego nie pasowały. Miał narzucone stare, dziurawe ubranie, w którym rozpoznała ulubioną sukienkę swojej mamy. Ale przecież to nie mogła być ona, prawda? To tylko ten przeklęty bogin, z którym przyszło jej walczyć. Cofnęła się o krok, by się do niej nie zbliżał. To przeklęte widmo nie zamierzało jednak odpuścić, a ona niemal słyszała w głowie, jak woła jej imię. Jak ten demon na polanie w Zakazanym Lesie, mimo że to tylko jej wyobraźnia. Boginy nie wydawały dźwięków mowy, nie mógł więc szeptać w jej umyśle. Po prostu nie mógł. Trzymała różdżkę trzęsącą się ręką, ale nie była w stanie wyobrazić sobie niczego zabawnego, w co mógłby zmienić się szkielet. Patrzenie na coś, co choć odrobinę przypominało jej matkę, było zbyt bolesne. Hałas dochodzący gdzieś za nią, rozproszył uwagę dziewczyny. Odwróciła się, starając się jednak trzymać z daleka od widma Hope, ale to, co ujrzała, przeraziło ją jeszcze bardziej. Psyche uśmiechała się do niej, machając jej przed nosem czarnym kocurem, którego trzymała za ogon. Od razu go rozpoznała – Archemiau. Zostawiła go tylko na chwilę, a teraz zwierzak był całkowicie bezwładny, za pewne martwy. Utopia wytrzeszczyła na nią oczy i dopiero po chwili dostrzegła, że przez ramię przewiesiła sobie więcej kotów, związanych ze sobą długimi ogonami. Nie, to nie może być prawda. Stała bez ruchu, pozwalając na to, by szkielet matki i siostra zbliżyły się do niej tak, że obie mogły złapać ją za ramiona. Nawet nie wie, kiedy z jej ust wydobył się krzyk, ale już po chwili była z powrotem na korytarzu, nadal nie wierząc, że dała się tak złapać.
Kiedy razem z grupą uczniów weszliśmy do środka zauważyłam, że wszędzie walają się kufry. Dobrze, że najważniejsze dla siebie rzeczy trzymałam w przedziale. Mój kochany ptaszek zapewne je teraz pilnował niemal jak rasowy pitbull. Nie chciałam go zostawiać, ale zabrać go ze sobą tutaj byłoby najgłupszym z pomysłów. Zostałam więc sama, bez swojego anioła stróża. Mimo to byłam pewna, że sobie poradzę. Rozdzieliliśmy się. Zajęłam się stworem zaledwie kilka kroków dalej. Mam wprawę z tego rodzaju potworami. Dlatego też pokonałam go niemal od razu – bez większych problemów. Mówiłam, że gdy boję się ciemności nic więcej nie jest mi straszne. I właściwie to by było wszystko, pozwolono mi wyjść, ale... Moment. Zobaczyłam, że jeden z uczniów jest już bliski płaczu. Cały się trzęsie. No żal mi było biedaka zostawić, gdy przed nim pojawiła się jakaś mara z sennych koszmarów. Okropny, wielki potwór ze szkaradną twarzą. Momentalnie pojawiłam się przed nim i użyłam odpowiedniego zaklęcia, by pozbyć się i tego potwora. Następnie wyprowadziłam go jak najszybciej ze sobą. Nie jestem bezinteresowna – mam nadzieję, że profesor to zauważył i doceni moje poświęcenie. Teraz? Niech męczą się inni.
Boginy strzeżcie się, idę po was. Razem z trzema innymi osobami poszła w stronę wagonu bagażowego. Ani na chwilę nie opuszczała ją pewność siebie... W przeciwieństwie do jej towarzyszy, po których widać było wyraźnie, że się boją, lecz za wszelką cenę próbowali to ukryć. Otworzyła drzwi i spojrzał a do środka, jednak nie wiele zobaczyła, bo jedynym światłem była goła żarówka dyndająca żałośnie pod sufitem. Poczuła straszne zimno i przeszedł ją dreszcz. Wyciągnęła różyczkę i wkroczyła do środka. To co zobaczyli raczej nikomu nie dodawało otuchy. Wszędzie rozwalone były puste walizki, boginów jednak nigdzie nie było widać. Zabili się w ciasną kupkę i czekali na to co się wydarzy. Nie musieli czekać długo, po chwili w zasięgu wzroku pojawił się straszliwy potwór. Przypominał trochę człowieka, ale miał zdecydowanie za chude ciało, opatulony w lśniąca w blasku żarówki czerwoną szmatkę, która wisiała smętnie na jego ramionach. Przez chwilę stał w miejscu jakby obserwował grupkę uczniów, po chwili jednak ruszył chwiejnym krokiem w stronę dziewczyny stojącej po prawej stronie Sonii. Była od niej o głowę niższa i wygłądała jakby miała zemdleć. Nie, musieli czekać długo by pojawiała się reszta boginów. Była ich dokładnie czwórka, po jednym na każdego z nich. Ten który szedł na Sonię wyglądał jak podstarzały, pulchny policjant.... Francuski policjant. Jego twarz wykrzywiał paskudny uśmiech. No tak... Jedyną rzeczą jakiej bała się dziewczyna było nakrycie jej na ucieczce z domu. Może i było to głupie, ale niczego się tak nie bała jak powrotu do Francji. Jednak nie dała się ponieść emocją tylko z zimną miną pokonała swojego bogina. Namyśliła się chwilę, rzuciła odpowiedź nie zaklęcie i dodała policjantowi długą brodę, o którą za chwilę się potknoł i upadł. Zadowolony z bezproblemowego wykonania sprawy odwróciła się w stronę reszty grupy. Dwie osoby radziły sobie nieźle, tylko ta niska dziewczynka, która stała obok niej nie radziła sobie i zamiast rzucić zaklęciem cofała się z każdym krokiem zbliżając się w stronę odległego kąta wagonu. Za nią z wyciągniętymi rękami wokoło się owo przerażające widmo. Słoni zrobiło się jej momentalnie żal i ruszyła jej na pomoc. Kilkoma krokami pokonała dzielącą je przestrzeń i stanęła między dziewczynką a boginem rozkładając na wszelki wypadek ręce na boki. Chciała chronić dziewczynkę. Widmo szybko zmieniło swoją postać znowu stając się tym grubym policjantem. Sonia szybko się z nim uporała znowu doprawiając mu długi zarost. Nie zastanawiając się długo odwróciła się i objęła dziewczynkę, która z przerażenia, już ledwo kontaktowała. Odprowadziła ją w stronę drzwi, cały cżas głaszcząc ją po głowie.
Kostki: 6 Link do losowania: http://czarodzieje.forumpolish.com/t10056p660-kostki#284660
Według kostki wylosowanej w korytarzu, nie możesz wejść do środka, zatem post ten zostaje unieważniony i nie jest wliczany do udziału w evencie.
Wszedłszy do środka, niemal od razu poczuł to dziwne uczucie. Nie wiedział, jak to możliwe, ale miał całkowitą pewność, że jego strach był czystą iluzją. Nie wiedział tylko, jaką postać przybierze. Nie chciał tego wiedzieć, ale wystarczyło parę chwil, by został z nim skonfrontowany. Gdzieś w drodze zgubił Utopię, ale wierzył w jej umiejętności, toteż wyciągnął własną różdżkę, powoli przesuwając się w głąb wagonu. Wreszcie dotarł do jednej ze skrzyń, z której wypływały czarne opary, a L. stanął w miejscu, całkowicie pochłonięty tym przerażającym widokiem. Jego strach względem profesora Morrisa był zwykła imaginacją, ale nie mógł powstrzymać zimnego dreszczu przebiegającego przez ciało. Bogin pod postacią nauczyciela historii magii przerażał Laverna do tego stopnia, iż rzeczywiście mógł mu wlepić Trolla za najgorsze wypracowanie w całych dziejach Hogwartu. Gdzieś na granicy umysłu, cichy głosik wrzeszczał, że to iluzja i ma ją zniszczyć śmiechem. Nerwowo zachichotał, ale nie przyniosło to pożądanego efektu, bowiem potrzebne było odpowiednie zaklęcie. Ha, nawet je sobie przypomniał, gdy już dopadła go taka sytuacja. - Riddikulus - Wykrzyczał zaklęcie, gdy w końcu wycelował różdżką w bogina oraz wyobraził sobie go w szacie pełen kwiatowych wzorów. Zawsze śmieszyły go takie mieszanki, toteż niemal od razu wybuchł śmiechem, szybko pozbywając się swojego upiora. Chciał już nawet wyjść, ale wtedy zobaczył Utopię nie mogącą poradzić sobie ze swoim strachem i wzdrygnął się, widząc te szkielety, więc szybko podbiegł do niej, zasłaniając całym ciałem, by bogin skupił się na nim. Ponownie zobaczył profesora Morrisa wlepiającego mu Trolla, więc jeszcze raz rzucił poprawne zaklęcie i zachichotał dość nerwowo, aby zaraz wyprowadzić Gryfonkę z przedziału bagażowego. Potrzebowała odrobiny wsparcia, ale nie był w tym najlepszy. Co prawda przytulił ją, prowadząc przez korytarz, nucąc po koreańsku jakąś piosenkę z dzieciństwa. Jemu zawsze poprawiała nastrój, choć Utopia mogła nie wiedzieć, o czym śpiewał.
Kiedy tylko weszła do pomieszczenia, z miejsca dostrzegła totalny bajzel, jaki tam panował. Wszystko było poprzewracane, a boginy zdawały się być dosłownie wszędzie. Na szczęście uczniowie nie wchodzili tam sami, a to mogło uchronić ich przed potrzebą rozbrojenia kilku pająków czy członków własnej rodziny naraz. Innymi słowy, potworności rozkładały się dość sprawiedliwie. Pewna siebie, wyciągnęła rękę z różdżką i szykowała się na swojego bogina. Chociaż potem nie potrafiła przypomnieć sobie, jak do tego doszło, ten cholerny potwór kompletnie ją zaskoczył. Tym bardziej, że nie był żadnym monstrum. Naprzeciwko niej stała Cordelia i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie krwawiła na całej długości swojego ciała. Czerwone plamy wykwitały na jasnej sukience, którą na sobie miała i Rains poczuła, że zaczyna brakować jej tchu. Nie była w stanie podnieść różdżki. Nie wiedziała nawet, jak to zrobić i za nic nie mogła przypomnieć sobie cholernej inkantacji! Delia zbliżała się coraz wolniej, opadając z sił. Bezgłośnie wołała o pomoc, a jej oczy robiły się coraz bardziej puste. Nashword udało się podnieść rękę. Jednocześnie starała się wyłapać odpowiednie zaklęcia z całego tego szumu, jaki panował wokół, ale bezskutecznie. Chłodna i blada dłoń Cordelii już niemal dotykała jej szyi - była stanowczo zbyt blisko! Gdy nagle ktoś przyszedł jej z pomocą. Nie pamiętała kto. Nie widziała nawet jego twarzy. Na miękkich nogach opuściła przedział, odbierając jakiś świstek od pielęgniarki. Nigdy więcej... z/t
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu i ujrzała pełno porozrzucanych walizek, niektóre były pootwierane, a niektóre puste. Co tu się stało? Pomyślała niepewnie. Oprócz niej był tutaj ktoś jeszcze, wpatrywała się w dziewczynę niepewnie. Żałowała, że nie dopytała się nikogo co tu się dzieje, po prostu nie wiedziała co ma zrobić. Nagle pojawiło się przed nią coś, co było dla niej najgorszym koszmarem. Nie zdążyła zareagować, poczuła strach, ale ten strach dał jej siłę do działania. - Riddikulus – powiedziała głosem spokojnym i opanowanym. Nawet nie wiedziała, że ma w sobie taką zawziętość i siłę w stresujących sytuacjach. Na jej buzi pojawił się szeroki uśmiech i odwróciła się w stronę dziewczyny, z którą weszła do środka. Chciała się upewnić, że ktoś widział to jak super wyglądała i jak super to zrobiła. Jednak zamiast iść się zachwycać, rzuciła się przed siebie bez zastanowienia. Jej koleżanka stała wpatrując się przerażona w bogina, nie wiedziała co zrobić, wyglądała jakby zaraz się miała popłakać. Zatem Nicole postanowiła jej pomóc… postanowiła? Ona nie zdążyła o tym pomyśleć, a już stała przed dziewczyną i rzuciła zaklęcie znowu z tym niesamowitym opanowaniem. Jakby była zupełnie innym człowiekiem. Kiedy już wróciła do rzeczywistości zapytała panienkę czy nic się jej nie stało i wyprowadziła ją uspokajając po drodze.
z\t
Kostka: 6 <3 Link do losowania: klik
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine sądziła, że będzie dobrze. Przecież potrafiła czarować mimo iż do końca nie wiedziała czego się tutaj spodziewać. Rozejrzała się. W tym wagonie wszystko wyglądało podejrzanie, a bagaże najróżniejsze dziwnie się chybotały w czasie jazdy. Nagle dopadł ją bogin, poradziła sobie z nim, jednakze nie spodziewała się kolejnego który ją zaszedł od tyłu. Czego się bała? Czy była taka rzecz albo postać? Bała się na pewno śmierci, ale w pewnym sensie bała się psychicznej siebie toteż w postaci bogina złowroga Katherine która nie znała zasad i reguł po prostu ją pochłonęła. W tym samym czasie prawdziwa Katherine krzyknęła i po prostu odpłynęła z tego wszystkiego. Nie wiedziała że profesor musiał interweniować. Panna Russeau znowu była zbyt pewna siebie i to ją niestety zgubiło prawda? Już po raz kolejny.