Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 jak nie miotłą go, to pałką

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Jiri Broskev
Jiri Broskev

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 217
  Liczba postów : 335
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2958-jiri-broskev
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2959-jiri-broskev
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9752-jiri-broskev#273766
jak nie miotłą go, to pałką QzgSDG8




Gracz




jak nie miotłą go, to pałką Empty


Pisaniejak nie miotłą go, to pałką Empty jak nie miotłą go, to pałką  jak nie miotłą go, to pałką EmptyPon 3 Lis 2014 - 9:22;


Retrospekcje

Osoby: Eter Risvik, Jiri Broskev
Miejsce rozgrywki: bliżej niezidentyfikowany pub
Rok rozgrywki: ten?
Okoliczności: Ogólnie wielka niewiadoma. No, dobrze, wiadomo jedynie, że odbył się bardzo ciekawy mecz, a po nim równie ciekawa impreza w pubie, gdzie ta dwójka się spotkała. Jakież to szczegółowe!
Powrót do góry Go down


Jiri Broskev
Jiri Broskev

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 217
  Liczba postów : 335
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2958-jiri-broskev
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2959-jiri-broskev
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9752-jiri-broskev#273766
jak nie miotłą go, to pałką QzgSDG8




Gracz




jak nie miotłą go, to pałką Empty


Pisaniejak nie miotłą go, to pałką Empty Re: jak nie miotłą go, to pałką  jak nie miotłą go, to pałką EmptyPon 3 Lis 2014 - 9:40;

Boję się czasem mieć marzenia. W końcu one są dla frajerów.
Jeżeli Jiri kiedykolwiek zastanawiał się nad swoim życiem, to najpewniej szybko z tych myśli rezygnował. Jakby nie patrzeć, nie był żadnym filozofem czy też wolnomyślicielem. Wolał działać, rozłupując nosy przeciwnościom losu i z zadowoleniem słuchając chrzęstu łamanych kości/chrząstek oraz przyglądając się rozlewowi krwi. Nie był zbyt operatywny w słowa, nie miał daru krasomówstwa, dlatego też pod jego kopułą nie zachodziły jakieś niewiarygodne procesy myślowe. Po prostu robił to, co uważał za słuszne, co dyktowało mu serce, instynkt przetrwania i inne tego typu bajery.
Jednakże po tym, co spotkało go ostatnio, potrzebował się zresetować.
Zresetować, bowiem wyjątkowo jego myśli krążyły wokół jednego tematu i za wszelką cenę nie chciał do tego dopuścić. Do momentu, w którym czuje się bezbronny, pokonany i po prostu zjebany. Dlatego ruszył w swoje zawadiackie turnee, słuchając randomowych złamań kości i odróżniając różnorakie barwy osocza ludzkiego, w głowie układając sobie z nich paletę barw na najbliższe miesiące. Potem zaś przyszedł sezon quidditchowski, dlatego jako wierny kibic postanowił, że nie przepuści żadnego meczu. Zarobił nieco pieniędzy na nielegalnych walkach, będąc niekiedy purpurowy i świecący niczym bożonarodzeniowa choinka, ale to akurat nie miało większego znaczenia. Najważniejsze, że mógł nieco podreperować swój budżet, a więc wykupił chyba cały karnet i tak zaczęło się...
kolejne napierdalanie!
Bo wiecie, kiedy kibicuje się jednej, konkretnej drużynie, to w zasadzie nieistotne jest czy ona wygrywa czy przegrywa. Najważniejszy jest ten cały czas po meczu, kiedy musisz wyładować emocje - czy to pozytywne, czy negatywne. Znajdujesz więc jakichś frajerów twojego pokroju i zaczynasz ponownie łamać kości i rozlewać krew, ale jednocześnie wiesz, że to jest tak bardzo obopólne. A warto dodać, że tamten dzień był wyjątkowo wstrętny - Jiri zgubił gdzieś swoją ukochaną papierośnicę z własnoręcznie skręcanymi papierosami, które przecież dawały wykurwistego kopa. Życie bywa brutalne, ale żeby aż do tego stopnia?
Raczej po tym wszystkim nie pozostało nic innego, jak upić się w pobliskim pubie, do którego Broskev wszedł pewnym siebie, acz nieco chwiejnym krokiem. W końcu jak by nie patrzeć, dorobił się nowego lima, bolały go pięści i łzawiły oczy, które teraz były kurewsko czerwone. ZBYT czerwone.
Zamówił więc wódkę, siadając przy zbutwiałym, drewnianym stoliku, na jeszcze bardziej zbutwiałym krześle. Wyciągnął flaszkę na blat, na którym też położył swoje nogi przyobleczone w glany. Cóż, zapewne ten stół miał na sobie niejedno. W każdym razie Czech czuł, że to nie będzie łatwy wieczór, dlatego też do taktu bujania się na krześle dopijał kolejne łyki alkoholu, zanurzając się jednocześnie w cichej agonii straty i prostackiego życia, na które sam zresztą się skazał. Bo taki z niego buntownik, bo taki drań, taki cham i taki rozrabiaka, och.
Powrót do góry Go down


Eter Risvik
Eter Risvik

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 33
  Liczba postów : 35
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9757-eter-clarissa-risvik
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9812-koktajl#274449
jak nie miotłą go, to pałką QzgSDG8




Gracz




jak nie miotłą go, to pałką Empty


Pisaniejak nie miotłą go, to pałką Empty Re: jak nie miotłą go, to pałką  jak nie miotłą go, to pałką EmptyPon 3 Lis 2014 - 22:08;

Stała obok nich, śmiała się wraz z nimi... Widziała ich spojrzenia kierowane w jej stronę. Okrucieństwo. Odrazę. Nieufność. Zdradę?
Nigdy nie kochaj. Nigdy nie rób niczego co mogłoby spowodować twój upadek. To bolało, spadanie... Jednak nie miało wspólnego z tym, co czujesz będąc tam na samym dole, uderzając o powierzchnię rzeczywistości. Zawsze miała siebie za twardą osobę, nieosiągalną dla innych... Odległą. Rodzina była jej jedynym prawdziwym miejscem, w którym była sobą. Była to jej ostoja... Chyba jednak za wiele wymagała. Bo wprawdzie nigdy nikogo nie posiadała.
Nie oszukuj siebie, Eter.
Dlatego skupiła się na meczu. Nigdy nie posiadała swojej ulubionej drużyny, co zapewne wydaje się bluźnierstwem dla tych, którzy kibicują z głębi swoich serc czy dusz... Nieważne. Cóż, znała zasady, znała prawie każdego członka poszczególnych drużyn jednak nigdy nie posiadała do tego tak wielkiego zapału jak bracia czy ojciec. Przychodziła bo wydawało jej się to ciekawe, ekscytujące... Może nawet podziwiała tych ludzi? Tych, którzy w stanie są stać nawet w deszczu i kibicować swojej ukochanej drużynie. Ugh.
Napijmy się.
Oczywiście, że to co najbardziej lubiła robić po meczach to chodzenie po barach czy uczestnictwo w imprezach, organizowanych przez kibiców wygranej drużyny. W tych momentach oddzielała się od reszty rodzinki i lądowała w podrzędnych miejscach. Lubiła swoje towarzystwo i ten wewnętrzny spokój.
Zatracić się w tym wszystkim. To chciała osiągnąć.
Weszła do pomieszczenia, niemalże do jak swojego własnego lokalu. Przystanęła dopiero przy blacie baru i nachyliła się, aby spojrzeć na to, co stało za tym pięknym drewnianym barkiem. Uśmiechnęła się, raczej nie w ten miły, uroczy sposób, który widać u niemalże każdej blondynce jej wymiarów. A kiedy dostała to, co wydawało jej się godne jej uwagi, odwróciła się, aby rozejrzeć się uważnie po pomieszczeniu.
Uśmiechnęła się pod nosem widząc grupkę ludzi, którzy wylewali piwo, wykrzykując słynne i znane im przyśpiewki. Tylko jeden punkt nie pasował do tego obrazka, a mianowicie osobnik, który rozłożył się jak u siebie w kuchni i za nic ma to, co dzieje się wokół niego. Lub dawaj jedynie takie wrażenie... Dlatego bez skrępowania postanowiła go poobserwować. Oprócz swojego napoju, nie było tutaj niczego, co przykułoby jej uwagę.
Brawo. Potrafisz zaskoczyć mnie czymś jeszcze?
Powrót do góry Go down


Jiri Broskev
Jiri Broskev

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 217
  Liczba postów : 335
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2958-jiri-broskev
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2959-jiri-broskev
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9752-jiri-broskev#273766
jak nie miotłą go, to pałką QzgSDG8




Gracz




jak nie miotłą go, to pałką Empty


Pisaniejak nie miotłą go, to pałką Empty Re: jak nie miotłą go, to pałką  jak nie miotłą go, to pałką EmptyCzw 13 Lis 2014 - 7:43;

Pogoda nie była niczym marzenie. Dało się wysiedzieć na trybunach, bo krew wrzała, serce przyspieszało, a ciepło oddechów dookoła stanowiło swoistą barierę dla zimna. Może nie było jakoś szczególnie chłodno, ale ciężko też mówić o pełnym zadowoleniu. Emocje jednak napędzały, nie pozwalając im nigdzie uciec. Jemu nigdzie uciec. Choć uciekał cały czas, tylko nie wiedział przed czym. Demony przeszłości były zawsze gdzieś obok, ocierały się o jego ramię, drapały kąciki umysłu. Nie chciał tego, odrzucał to jak najdalej, zatrzymując się w połowie drogi do śmierci. Czasem odrobinę dalej. Bo dopóki nie umrzesz, nie wiesz, że żyłeś. Podobno. Broskev chciał sprawdzić. Ale jednocześnie tak bardzo nie chciał dopływać do kolejnego brzegu. Pchał się do przodu, taranując ludzi, ale nie chciał osiągnąć celu. Meta jeszcze nie teraz. Zdobędzie złoto, ale najpierw musi zrobić masę innych rzeczy. Unieść brwi, wypełnić listę zadań, których by się nie powstydził. Spojrzeć w niebo pijąc ulubiony alkohol. A potem przypierdolić życiu, by oddało mu z nawiązką. Z czasem zaczął lubić te przepychanki z losem. Lubił dawać mu w mordę, a potem czuć jak bardzo jest poobijany przez doświadczenie. Samą egzystencję. Pragnął za mocno i to się na nim zemściło. A przecież filozofia od początku była prosta.
Miej wyjebane, a będzie ci dane.
Nic skomplikowanego, ale i tak ciężko było mu się do tego stosować. Gubił przeświadczenia, miotał się jak dzikie zwierzę złapane do klatki. W końcu jednak zrozumiał. Że najlepiej wyjdzie na tym, jak przeżyje swoje życie jak mu się podoba. Bez popaprańców dookoła. I tak właśnie robił. Bił się, podróżował, chodził na mecze, na ustawki, na imprezy po nich... wszystko splatało się w jedną całość. Dostawał ciosy, oddawał ciosy. Handel wymienny. I wszyscy gratulowali. Patrzyli z uznaniem. Przynajmniej w jego głowie, bo tak naprawdę to wszystkich to gówno obchodziło. Ale przez jeden mecz w sezonie można było się poczuć jak w rodzinie.
O kurwa, nie chciał się czuć jak w rodzinie.
To mu przeszło na myśl, kiedy wchodził do tego pubu. Dlatego odłączył się, wciąż czując pulsację ran. A teraz porządne pieczenie przełyku od wódki. Jiri lubił intensywnie, skrajne emocje, lubił być rozrywany w dwie różne strony. I choć teraz zwyczajnie bujał się na krześle, wiedział, że czas ostatnio był zbyt łaskawy i kiedyś przyjdzie mu za to beknąć. Może jeszcze nie teraz, ale świadomość nieuchronności działała deprymująco. Dlatego zupełnie nie zauważył dziewczyny, której nie powinno tu być, bo przecież miejsce baby jest w salonie na kanapie, względnie w łóżku u faceta. Ale nie na popijawie pomeczowej.
I ktoś chyba chciał to im uświadomić, bowiem dwóch kolesi zainteresowało się samotną panną, która na pewno potrzebuje opieki. Dlatego podeszli do niej, a każdy stanął po przeciwnej stronie.
- Hej mała, co tu robisz, zgubiłaś się? - zagadał jeden, prezentując firmowy uśmiech numer trzy, zapominając chyba o tym, że przez bójki nie ma pełnego uzębienia.
Do Broskeva też się ktoś przyczepił, wyraźne zdegustowany, że siedzi samotnie zamiast śpiewać wraz z nimi tryumfalne pieśni. Całość prezentowała się bardzo nachalnie i ogólnie w powietrzu zaczęła krążyć niezbyt sympatyczna atmosfera, zwiastująca rychłe kłopoty. Ewidentnie.

/sorkens :c
Powrót do góry Go down


Eter Risvik
Eter Risvik

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 33
  Liczba postów : 35
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9757-eter-clarissa-risvik
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9812-koktajl#274449
jak nie miotłą go, to pałką QzgSDG8




Gracz




jak nie miotłą go, to pałką Empty


Pisaniejak nie miotłą go, to pałką Empty Re: jak nie miotłą go, to pałką  jak nie miotłą go, to pałką EmptyPią 28 Lis 2014 - 18:03;

Ucieczka. Najgorsze z możliwych sposobów na rozwiązanie problemy, jednak problem tkwi w tym, że nie da się uciec. Syf i inne gówna, których za wszelką cenę chcesz się pozbyć, ciągną się za tobą w nieskończoność. Co może powstrzymać ten proces? Zatrzymanie się? Zaakceptowanie tego i życie dalej? Cóż. Jej nigdy nie dane było się z tym pogodzić. Zawsze znajdzie się coś, co za wszelką cenę będzie chciało ci w tym przeszkodzić. Życie? Los? Może. Czasem przybiera cielesną i dobrze ci znaną postać... I za co to wszystko? Czasem nie mamy wpływu na to co się dzieje, co do nas przychodzi... Masz się z tym pogodzić? Nie. Walka, dosłowna czy jedynie ta w przenośni... Każdy cios powoduje, że chociaż trochę czujesz się sobą... Czymś prawdziwym. Czymś, czego istnienia się nie da podważyć... Tak się czuła za każdym razem kiedy wspomina o niej? Kiedy próbowano odebrać jej tę część siebie i wmówić kim powinna być? Prześladowana przez przeszłość, na którą nie miała cholernego wpływu. Nie wybrała jej sobie. Nie ona była jej winna. Jednak skoro nie wolno winić zmarłych, zróbmy to z tymi, którzy jeszcze żyją, tak?
Często jej to powtarzano, "nie powinno Cię tutaj być", "to nie miejsce dla dziewczyn". Ciotka zawsze tak powtarzała kiedy włóczyła się z chłopakami, czy kolegami starszego brata lub kiedy odłączała się do wszystkich, robiła co chciała, psując obraz idealnej rodziny... Co robiła Eter? Wchodziła w to jeszcze głębiej, widząc przed oczyma jedyne ten jeden cel, który idzie w niesmak wszystkim i wszystkiemu. Jeżeli mówisz jej, że czegoś nie powinna robić, robi dokładnie na odwrót. Bo w końcu nikt nie będzie ustalał, z kim i gdzie powinna przebywać. Skoro uważała, że jej miejsce jest teraz w tej podrzędnej knajpie, to znaczy, że tak jest. A do błędu nigdy się nie przyzna, szczególnie przed samą sobą... Bo to oznacza już przegraną, prawda?
Nie poruszyła się, nie zrobiła kompletnie niczego kiedy dwóch mężczyzn do niej podeszło. Dopiero kiedy do niej przemówili, co było równie zaskakujące, bo wyglądali na kogoś kto zna jedynie pijackie okrzyki, pozwoliła sobie na przyjrzenie się im. Uśmiechnęła się do nich jednym kącikiem ust, był to dziwny, arogancki uśmieszek, który serwowała bardzo często. Gdzieś na końcu języka miała docinek, który zdecydowanie spowodowałby zniknięcie tego okropnego uśmieszku z ich twarzy... Jednak się powstrzymała... Burdy to nie jest coś w czym chciała uczestniczyć, choć z wywoływaniem to  co innego.
Upiła łyk swojego trunku i cicho westchnęła, jakby była zmęczona ich obecnością. Zdecydowanie wolałaby aby sobie poszli i dalej świętowali. Naruszali jej przestrzeń... Podniosła wzrok na jednego z nich. -Oh, swoje miejsce znam doskonale.-Powiedziała spokojnie.-Najwidoczniej Wy nie znacie swojego. Nie widzę napisu, który zabraniałby mi tutaj siedzieć.-Mruknęła.-To już nie mogę cieszyć się meczem na własny sposób?-Uniosła lekko brwi.
Wiedziała, że nie odpuszczą. Będą tu stać, próbować swoich sił w dokuczeniu jej a może nawet posuną się do rękoczynu... Zachowanie godne prawdziwego kibica. Zaczepić, byle kogo, tylko po to aby wdać się w konflikt. W ich oczach płonęły iskry pragnienia... Przemocy.


[szkoła, prawka, sorki ;c teraz już jestem aktywna :P]
Powrót do góry Go down


Sponsored content

jak nie miotłą go, to pałką QzgSDG8








jak nie miotłą go, to pałką Empty


Pisaniejak nie miotłą go, to pałką Empty Re: jak nie miotłą go, to pałką  jak nie miotłą go, to pałką Empty;

Powrót do góry Go down
 

jak nie miotłą go, to pałką

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: jak nie miotłą go, to pałką QCuY7ok :: 
retrospekcje
-