Główną atrakcją zachodniej części ogrodu jest przeogromna altana, w której skryć się może wiele osób na raz, a nie raz odbywały się tam nawet tańce. Możesz się tu również schronić przed deszczem, a może zbyt natrętnym słońcem. Z tego wzniesienia jest piękny widok na rozległe równiny ogrodów Lotosu, więc nie pozostaje Ci nic innego jak przysiąść i poczuć wakacyjny odpoczynek.
Zakończenie pierwszych zajęć z kursu medycznego doprowadziło Jaspera do altany położonej gdzieś w Ogrodach Lotosu. Miał wystarczająco dużo ambicji, by wysłać dodatkową sowę pielęgniarce, jeśli dzięki temu uda mu się zyskać trochę więcej wiedzy. Całe szczęście, nie musiał wracać się do łódki, by zabrać pergamin i pióro, gdyż zawsze nosił to ze sobą w torbie. Zajął jedno z wolnych miejsc na ławkach tak, by móc w miarę wygodnie pisać na kolanie. Rozwinął niedużą rolkę i zaczął pisać list. W parę minut udało mu się z grubsza nakreślić najważniejsze sprawy, jakie chciał poruszyć w związku z ostatnimi wakacyjnymi zajęciami, jednak na tym nie zamierzał kończyć. Dodał kilka własnych przemyśleń, które wiązały się z tym, co wyczytał w szkolnej bibliotece i wyraźnie zapewnił pielęgniarkę, iż jej opinia będzie nieoceniona. Nieco wolniej złożył swój podpis, złożył kartę pergaminu na pół i ostatecznie zabrał się z tego miejsca, by móc znaleźć jakąś porządną sowę i wysłać wiadomość. [zt]
Kolejny dzień zmagań z kursem pierwszej pomocy, kolejny dzień, w którym Leonardo siedzi i zastanawia się, co właściwie sobie wyobrażał, sądząc, że wie cokolwiek o udzielaniu pierwszej pomocy. Im dalej w kurs, tym bardziej jest świadomy, że może i uratowałby komuś życie wyławiając go z wody, ale na pewno nie potrafiłby się nim właściwie później zająć. Właściwie ta druga rzecz jest nawet ważniejsza od samego ratunku! Decyduje o tym, jak człowiek będzie później podchodził do swojego wypadku. Przeżyje ogromną traumę i nigdy więcej nie wejdzie do wody? Będzie dalej wesoło pluskał się w wodzie, mając świadomość, że ludzie wiedzą jak zajmować się topielcami i w razie jakiejś tragedii na pewno mu pomogą? Wszystko zależało od tego, na kogo trafią podczas wypadku. Leonardo zdecydowanie chciał być tym, który sprawi, że ludzie nie będą bali się wody. Właśnie dlatego siedział dzisiaj w altanie i zamiast popijać jakieś kremowe piwo w barze, i zajadać się pizzą, wertował jedną z broszur, sporządzając notatkę dla profesor Sevi o zajmowaniu się topielcami już po uratowaniu im życia. Stawiał na mugolskie sposoby, które w tym przypadku wydawały się dla niego o wiele lepsze od czarodziejskich wynalazków - czyli zaklęć i eliksirów. Po skończonej pracy Leonardo wstał i ruszył w poszukiwaniach jakiejś sowy, żeby wysłać ją do profesor Sevi. Jego notatka była nienaganna, tak mu się przynajmniej wydawało.
Szukał tego miejsca chwilę, no ale po coś są tutaj ci przemili ludzie by wskazać odpowiednią drogę prawda? Ci przewspaniali, przecudowni ludzie, aż mu się niedobrze robi. W końcu trafił do tej zakichanej altanki. Wyglądało na. to, że przyszedł przed czasem albo to przyjaciółka się spóźnia. Niestety jak to z nimi bywa puszcza się im to płazem, wywracając młynka oczami. Usiadł więc sobie ciesząc oczy widokiem ogrodów. Ciekawski był o co chodzi, dlaczego to Ruby chciała się z nim spotkać. W dodatku wyglądało to na coś poważnego, więc też się trochę martwił co to się stało, trzeba było kogoś połamać, wystraszyć, sterroryzować mu rodzinę? A może potrzebowała jedynie dobrej rady, albo jeszcze czegoś innego? Zieleń jaka porastała całą altankę zatrzymywała całe gorąco z zewnątrz w środku utrzymując przyjemny chłód, a także przez wytwarzający ciągle tlen nie było w środku duszno. Właśnie znalazł idealne miejsce do spania. Na wszelki wypadek jakby to łódka odbije od brzegu.
Gittan znów szukała chwili spokoju, aby przejrzeć broszurę od pani Moonlight. Niestety zajęcia z oparzeń nie spodobały się Svensson tak bardzo jak poprzednie. Tym razem jej fatalnie nie poszło. Nawet została złapana na oszustwie. Jak miała teraz napisać list? Chciała się douczyć, bo bała się, że Sevi nabierze do jej osoby dystansu. Znalazła spokojne miejsce tuż po kursie jogi o szóstej rano. Usiadła sobie wygodnie, wsłuchiwała się w śpiew ptaków i nie mogła się na początku skupić. Myślała o wielu sprawach tylko niekoniecznie o oparzeniach. Po kilku minutach otworzyła broszury. Zaczęła je studiować dokładnie tylko po to, aby pokazać Sevi, iż nie ma lekceważącego stosunku do jej kursu, a oszustwo... samo jej jakoś przyszło na myśl. Przecież nie jest orłem z zaklęć! Gdy przeczytała wszystko do deski do deski dwukrotnie, zabrała się za pisanie listu. Myślała, że zajmie jej to o wiele dłużej. Jeszcze zdąży na jakieś śniadanie na łódce! [zt]
Ruby była okrutna. Kazała czekać mu tyle czasu, a trochę się nastał! Bo wiecie jak to dziewczyna / panienka Stone. Bo oficjalnie dziewczyną nie można jej w tej kategorii nazwać. Zwłaszcza, że ona nie stała przed lustrem szykując się, malując czy robiąc selfie. Kochana Ruby miała sporo na głowie, zwłaszcza że była umówiona z wieloma osobami na spotkanie, a i chciała zwiedzić jak najwięcej Indii. Bo przecież bycie w ulubionym miejscu i nie zwiedzenie go to grzech! Chociaż, jakby polecieli kiedyś do Włoch, to już w ogóle nie byłaby uchwytna. Bo bardziej od Indii kocha Włochy, no wiecie Rzym i takie tam. Jej babka kiedyś często podróżowała na Sycylię. Tam opiekowała się starszymi osobami. Nie zawsze czarodziej znajdzie pracę po szkole. No, ale wracając do tematu bo trochę z niego zboczyłam. Prawdę mówiąc kiedy przypomniała sobie że jest umówiona z Brandonem, była na końcu miasta (chyba). Bo sama nie wiedziała gdzie jest, ale wiedziała że tam było naprawdę pięknie. A spotkać się z nim chciała z dwóch przyczyn. Jedną pozna kiedy go zobaczy, a druga to fakt że chciała go zobaczyć. Jakoś widzieli się w łódce i później już nie. I to takie smutne, bo przecież powinni się częściej widywać! Tak tak altanka była piękna, ale już nawet nie chce mi się tego opisywać. -Bran! -Zawołała kiedy tylko go zobaczyła. Podbiegła i mocno go przytuliła, jak to mają w zwyczaju. -Jak długo na mnie czekałeś? Tak cię przepraszam! Nasze spotkanie zupełnie wypadło mi z pamięci. -Westchnęła. Uśmiechnęła się promienie, ale chwile później uśmiech zszedł jej z twarzy. -Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego... -Atmosfera pomiędzy nimi zrobiła się bardzo tajemnicza i mdła. -Jestem w ciąży. I nie wiem z kim. -Wreszcie wyrzuciła z siebie Ruby. Położyła symbolicznie dłoń na brzuchu i uśmiechnęła się lekko.
A cóż takiego robił on podczas czekania na przyjaciółkę? Siedział w altance, przechadzał się dookoła niej, leżał w środku umierając z nudy, znów zwiedzał ogrody nie oddalając się jednak za daleko od niej. Tak by mieć ją w zasięgu wzroku. Nie miał pojęcia jak długo już czekał, ale pomału zaczynał się niecierpliwić. Ale to i tak powoli, a także denerwować, że coś mogło się stać dziewczynie. W końcu nie znali tego miasta i nie trudno było się zgubić. Co jeśli ktoś napadł bezbronną turystkę, która to zabłądziła i udała się w dzielnicę w którą nie powinna? Siedząc tak w altance już z dobre pół godziny albo i więcej z zamokniętymi oczami - drzemiąc sobie usłyszał znajomy, długo wyczekiwany głos. Podniósł się szybko i przytulił się do Ruby. - A nawet nie wiem - powiedział nie będąc zdenerwowany na dziewczynę, no przynajmniej przez ten moment zanim nie powiedziała mu, że w ogóle zapomniała o tym spotkaniu. - Co proszę? Jak to zapomniałaś? O mnie?! - Ponarzekał chwilkę, ale też szybko mu przeszło, bo kiedy wspomniała o bardzo ważnej wiadomości wypuścił powietrze z świstem i spojrzał na nią badawczo. To co powiedziała sprawiło, że oczy miał wielkie jak dwa galeony, a buzię lekko otwartą. - Alee, że jaja sobie ze mnie kurwa robisz, czy co? - Rzadko przeklinał, co zdradzało, że był bardzo zaskoczony tą wiadomością, no bo sorry, ale wylecieć od tak z taką nowiną? I to jeszcze nie wiedząc z kim jest w ciąży? To chyba jakiś żart prawda? - To co w ostatnim czasie jakiś burdel prowadziłaś? - No dobra, to nie było za miłe, no ale przecież nie mogła się spodziewać, że będzie tutaj skakał z radości słysząc, że zostanie wujkiem. Sposób w jaki wszystko mówił był nieco przerażający, bo z zewnątrz wszystko było takie spokojne, wręcz nieco przyciszonym tonem, ale w jego każde słowo było wręcz przesiąknięte złością. Ne był tutaj też już zły na to, że jest w ciąży, ale o to że nie wie z kim.
Ruby starała się zachować stanowczą, ale uradowaną minę jak to mateczka. Miała dwadzieścia lat, mogła mieć dzieci. Ale dzieci są cholernie fuj. I nie chciałaby mieć dziecka, a zwłaszcza z kimś kogo nie zna. Mogłaby mieć dziecko z Brandonem. To dziecko byłoby takie piękne. I jeszcze taki ślizgonek. Ślicznie. Ale dziecko z Brandonem odpada, bo jakoś musieliby je zrobić, a to też odpada. Więc na kolejne dziesięć lat odpuści sobie dzieci. Spokojnie. A to co właśnie odgrywał chłopaczek było takie zabawne! Już miała mu powiedzieć, ale postanowiła że się zabawi! To takie śmieszne! Ale serio? Tak źle o niej myślał, że uwierzył że się puściła? Łał. -Tak robię sobie jaja idioto! Pomyślałeś że się puściłam? Ocipiałeś? Jezu. -Oparła się o altankę i popatrzyła na te kwiatki. - Myślałam że masz o mnie lepsze zdanie. -Stwierdziła. Odetchnęła głęboko i spojrzała na chłopaka. Nie wierzyła. Wiedziała że mógł się zdenerwować, w końcu traktował ją jak siostrę... ale ona nie wiedziała że aż tak źle o niej myśli. A to nie było miłe. Ani troche. -Wiesz co... ja już pójdę. Napiszę do ciebie później. -Uścisnęła go na pożegnanie i pocałowała w policzek. Bo czy była zła czy nie kochała go i nie chciała się na niego denerwować. Ale wolała to wszystko zakończyć. Wolała przemyśleć to na spokojnie.
zt - bardzo bardzo bardzo cię przepraszam. Nie mam czasu. A jeszcze zrobiła się drama więc jest okej :D
Nikogo z tej dwójki nie można było nazwać świętych, a także, że należą do osób które trzymają swój skarb dla wybranki aż do ślubu. Nie miał pojęcia jak bogate życie miłosne może mieć ta dziewczyna i co robi kiedy jej nie ma z nim, ani z kim to robi. Nie śledził jej. - Durny kawał, nie mogłaś wymyślić czegoś innego? Tylko takie coś? - Odpowiedział cały czas będąc wkurzonym. Kto wymyśla takie dowcipy? To nie było zabawne i widząc ten uśmieszek na jej ustach robił się jeszcze bardziej podenerwowany. - Miałem, no i widocznie nadal mam powód by mieć dalej - odparł słysząc jej słowa. I teraz na dodatek ma mu za złe to jak zareagował?! Potrząsnął lekko głową zrezygnowany. Zależało mu na niej, stąd ta reakcja. Po jego ostrości słów i temu, że nie potraktował tego z obojętnością mogła właśnie odczytać, jak bardzo była mu droga, jak nie była mu obojętna. Była mu niczym siostra, przyjaciółka od zawsze i miał nadzieję, że na zawsze. Wypuścił powietrze z świstem i wciągnął je mocno i jeszcze kilka razy, kiedy to padła propozycja by przełożyć tą rozmowę. Tak, do był bardzo dobry pomysł, ochłonie, uspokoi się i znów będą mogli do niej wrócić już na spokojnie. Objął ją mocno, przytulając się do niej. - No dobra - powiedział jedynie i wypuścił ją z objęć posyłając na koniec uśmiech przeznaczony tylko dla sióstr. Ten pod którym skrywała się miłość do jego najważniejszej wartości. Kiedy to tylko oddaliła się kawałek usiadł na ławce i skrył głowę w rękach które opierał o nogi. Przez chwilkę nad czymś myślał, po czym sam wstał i odszedł. z/t