Ta komnata jest najbardziej słonecznym miejscem w zamku - bardziej niż klasa transmutacji. Okna są bardzo szerokie i wbudowane jeden obok drugiego na całej długości bocznej ściany. Dodatkowo kolory ścian i podłogi zmieniają się niczym w kalejdoskopie. Bez względu na pogodę w tym pomieszczeniu jest przyjemnie i utrzymuje się stała temperatura dziewiętnastu stopni Clesjusza.
Eliott była duszą towarzystwa. Doskonale się bawiła zmuszając nas do wspólnego uścisku. Nie przeszkadzało jednak mi to. Z uśmiechem na ustach podeszłam do dziewczyn i je przytuliłam. - Ja nauczę cię grać na skrzypcach a ty mnie na gitarze. O właśnie Morgane ty mogłabyś nauczyć nas tańczyć a Jane rysować ... Cholera znowu się zarumieniłam. - Przynajmniej mnie, moje pląsy są raczej koślawe a rysować nie potrafię w ogóle.Mam kłopot z perspektywą . Puściłam im perskie oko.
Łii! Jak milusio im było w tym wspólnym uścisku. Jane miała jednak rację. Trzeba by się wziąć do roboty. - No dobrze. Koniec tego dobrego - zwolniła uścisk. - Zakasujemy rękawy i do instrumentów marsz! - Doskonale! Moje rysunki nie przypominają nic, co mogłoby istnieć, więc to jest rzecz, której mi brakuje. No, a w tańcu też nie dorównuję Morg, o skrzypcach już nie mówiąc. Usiadła z powrotem na stołku i chwyciła gitarę. - Sigrid, dawaj te akordy i jazda! Zaśmiała się głośno.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Wtuliła się w przyjaciółki //Powiedzmy że Morg już się znała z Singrid, ok?// Mogła potańczyć, a co! Skoro dobrze to robiła.. Umiała kilka filmowych układów. Zerknęła na dziewczyny. - Mogę zatańczyć.. Mogę pouczyć tańczyć, mogę. - Nadal dziwnie mamrotała. Morgane umiała już rysować, ale wolała rzeźbić w drewnie! Jeśli już coś rysowała to musiało to być przesadnie straszne i mroczne.. Takie nierzeczywiste. Robiące jednocześnie niedosyt. - To jak z nauką tańczenia? - Powiedziała teraz z większym entuzjazmem. Wstała z krzesła.
- Zero problemu! Założymy szkołę, uczymy się od siebie nawzajem. SUOSN…- zaśmiała się. Miał wyjść ładniejszy skrót. - Ja śpiewam, więc raczej nie potańczę –powiedziała do Morg, wzruszając bezradnie ramionami. Jane mogła uczyć malowania. Skoro jej rysunki były „dobre”…. Poza tym, kochała malować. Rysowanie prezentu dla Karmelka było prawdziwą frajdą. - Okej, laski, zaczynamy –powiedziała, widząc, że Elliott już ma swoje nuty. Usłyszała dźwięki muzyki i zaczęła liczyć w myślach, kiedy powinna zacząć śpiewać. W końcu, nadszedł ten moment. Zamknęła oczy i po prostu śpiewała.
We were both young when I first saw you - zaśpiewała delikatnym głosem, dość podobnym do głosy Taylor. Musiała przyznać Sigrid racje. Miały podobne głosy, tylko, że głos Jane był niedoszlifowany, za to piosenkarki, profesjonalny. I close my eyes and the flashback starts I'm standing there on a balcony in summer air See the lights see the party the ball gowns See you make your way through the crowd And say hello Little did I know.
Tu muzyka przyśpieszyła i głos Jane zrobił się grubszy. Ale tylko odrobinkę.
That you were Romeo you were throwing pebbles And my daddy said “stay away from Juliet” And I was crying on the staircase Begging you please don't go And I said
“Romeo take me somewhere we can be alone I'll be waiting all there's left to do is run You'll be the prince and I'll be the princess It's a love story baby just say yes”
(...)
“Romeo save me I've been feeling so alone I keep waiting for you but you never come Is this in my head I don't know what to think” He knelt to the ground and pulled out a ring And said “Marry me Juliet you'll never have to be alone I love you and that's all I really know I talked to your dad go pick out a white dress It's a love story baby just say yes”
Oh oh oh Oh oh oh We were both young when I first saw you…
Jane przestała śpiewać, gdy skończyła się muzyka. Ta piosenka była tak piękna. Miała śliczne przesłanie. Miała tylko nadzieje, że nie zniszczyła jej swoim fałszowaniem.
//opuściłam kilka zwrotek, bo i tak nikt tego nie czyta, bo zna, a jak nie zna to szuka na YT, a post byłby długi //
- Morg, jak na razie musisz tańczyć sama. Nie wzięłam paska do gitary - skrzywiła się. Wiedziała, po prostu wiedziała, że on może się jej do czegoś przydać. Ale nie... bo po co. Dostała w końcu akordy i czym prędzej zaczęła grać. Wszystko jakby zwolniło i zniknęło. Były tylko one i biel wokół nich. Zaczęła grać i czuła jakby sama była muzyką. Jakby zamiast ciała z krwi i kości, miała nuty, pięciolinie i akordy. Cudowne uczucie. Tworzyła z melodią jedność a wszystkiego dopełniał krystalicznie czysty głos Jane, dźwięki skrzypiec i tupanie Morg. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy zorientowała się, że patrzy na co drugi akord a resztę dopełnia sama. Zaczęła cicho podśpiewywać, jako chórek. Piosenka dobiegła końca. - To. Było. Cudowne. - Wydukała trochę oszołomiona. Pierwszy raz grała z tyloma osobami, tworząc zespół i było to przepiękne uczucie.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Morgane zorientowała się, że historia o Julii i Romea może być bolesne dla Carmen.. Przełknęła głośno ślinkę podczas tańcowania sobie.. Pląsowała.. Nawet stawiała kroki tak jakby z kimś tańczyła. Może to wyglądało jak opętanie, ale trudno się mówi.. Poczuła miły klimat. Kochała taki rodzaj muzyki! Taka robiona na żywo. Gdy się skończyło.. Rozryczała się. - Tworzymy idealną całość - Podsumowała to co tutaj się stało. Ten klimat. Te bańki, muzyka.. To było takie serce tych dziewczyn, które były tutaj w pokoju.
Spojrzała na Morgane, która jeszcze chwilę pląsała a potem nagle, ni stąd ni zowąd sie rozpłakała. Zmarszczyła brwi i podeszła do przyjaciółki. W jednej ręce miała jeszcze gitarę, w drugiej nuty. Odłożyła kartkę na bok i objęła ramieniem dziewczynę. Bardzo możliwe, że to ze wzruszenia, ale kto ją tam właściwie wie. Czasami można było zaobserwować u niej zrywy zupełnie sprzecznych emocji. Poza tym... może coś jej się przypomniało? - Tak. Też tak sądzę. W ich sercach była gdzieś zakorzeniona muzyka i dzięki temu to, co tworzyły było takie niesamowite.
W tym momencie były jednością, ja byłam częścią tej całości. Głos Jane, delikatny i w odpowiednich chwilach zadumany, taniec Morgane i nasza gra. Moja i Elliott. Gdy piosenka dobiegła końca cieszyłam się, że mogę być tu z nimi. Tylko dlaczego Morgane się popłakała? Patrzyłam jak gryfonka do niej podchodzi i ją obejmuję. Czasami żałowałam , że po tylu latach spędzonych w szkole nie potrafiłam rozmawiać z ludźmi, nawiązywać z nimi trwałych przyjaźni . Dopiero od niedawna stałam się bardziej rozmowna...Znalazłam przyjaciół. Tyle lat straciłam niepotrzebnie, potęgując własne lęki. Uśmiechnęłam się smutno... - Morgane , może nie znam tak dobrze Karmelka jak ty. Jak wy dziewczyny. Popatrzyłam się na przyjaciółki. - Ale jeśli ta piosenka już teraz wywołuje takie emocje. Zawiesiłam na sekundę głos. - Może ją zmienimy?
Jane doskonale wiedziała, co czują dziewczyny. Jedność. Tak jakby wszystkie były jednym organizmem, działały wspólnie. I genialnie im to wyszło. Gdy otworzyła oczy, spostrzegła, że Morgane się rozpłakała. W tym samym momencie co Elliott podeszła do niej i mocno przytuliła. Słyszała słowa Sigrid. No tak, historia o Jilii i Romeo mogła dobić Karmelka. - Taak...może lepiej wybrać coś weselszego -powiedziała, deliktnie ścierając z policzków Morgane łzy. Taylor miała też wesołe piosenki. A jeśli nie, są przecież inne wokalistki.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Ucieszyła się, że przyjaciółki były tak blisko niej. Nie było jej jakoś cholernie smutno. Wzruszyła się piosenką.. - Może dobić Carmen i to bardzo... - Wydukała - Lepiej zmieńmy na coś innego.. - Zaproponowała. Wtuliła się w Elliott. Gdy Jane podeszła pozbierać jej łzy uśmiechnęła się promiennie do przyjaciółki. Tak.. Po tej piosence już zawsze będą czuć tą jedność. - Dziewczny... co wy na to, by zaśpiewać jej inną piosenkę niż o miłości.. Ta tematyka będzie dla niej za ciężka - Za dużo tych emocji ze strony Elliott. Podeszła po kompot i nalazła sobie do kubka obok. Popiła i czekała na werdykt przyjaciółek.. - Ale jednak nie znam dobrego przykładu.. Jeśli znacie The Do to jedyne co wpadło mi do głowy.. Fajnie, by brzmiał wokal Jane w piosnece Tammie albo mniej żywa, a bardziej smutna.. Dużo wyciągnięć.. Chwilka - Musiała sobie przypomnieć tytuł - The Bridge is Broken... Znacie? Tylko ta ostatnia ma głupi tekst...- Przyłożyła palec do ust - Nie znam się na przykładach! - Machnęła ręką.
Usiadła na podłodze nadal z gitarą i przysłuchiwała się dziewczynom. Miały rację. Piosenka była o miłości, a skoro Morg była pewna, że to nie jest dobry temat, to i melodia nie najlepsza. - Ja jej nie znam. - Pokręciła głową. - Ale jeśli ktoś mi ją zagra na czymkolwiek, to załapię tonację i rytm. Więc nie powinno być najgorzej. - Hmm... może Somewhere over the Rainbow. Nie naciskam, bo The Bridge is Broken też mogę zagrać. Mam! Może True Colors? Najlepiej jednak, żeby to Jane wybrała. Najważniejsze, żeby ona wyciągnęła, my sobie jakoś poradzimy. - Mrugnęła do Jane i zagrała początkowe dźwięki ostatniej piosenki.
Jane wzdrygnęła się. Nie znosiła podejmować decyzji. Ale na szczęście propozycje dziewczyn były w porządku. - Okej, ta ostatnia jest w porządku –powiedziała do Elliott – Postaram się wyciągnąć. Ale wiecie, że nie jestem piosenkarką. Zresztą, nie jestem nawet amatorką. Śpiewam, bo lubię. Przyjrzała się dziewczynom. - To jak, zaczynamy ? –spytała.
Margaret wpadła do Tęczowego Pokoju z prędkością światła. Gdy dostała list, cisnęła go na łóżko i czym prędzej przybiegła na miejsce niespodzianki dla Carmen. - Dobra dziewczyny, jestem. - Wysapała zmęczona. Podeszła do Elliott i uścisnęła ja na przywitanie. Pozostałym grzecznie podała rękę, bo nie była z nimi specjalnie zżyta. Widziała je na oczy kilka razy. Widziała lekko zaczerwienione oczy niektórych z dziewczyn, Panowała tutaj dziwna atmosfera, której Margaret nie umiała sprecyzować. Postanowiła na razie nic nie mówić. Czuła się tak, jakby przerwała coś bardzo ważnego dla znajdujących się tutaj dziewczyn. Zaczęła pomału wycofywać się do drzwi.
- Ja mogę zaczynać, ale... Sigrid? Znasz w ogóle tą piosenkę? Jeśli nie, to zaraz napiszę ci mniej więcej jak to powinno być. W sensie nuty. - Uśmiechnęła się do Krukonek. Zdała sobie właśnie sprawę, że jest jedyną przedstawicielką innego domu niż Ravenclaw. W tym samym momencie do Pokoju weszła Margaret. Na ten fakt banan na jej twarzy powiększył się momentalnie. Odwzajemniła gest dziewczyny, przytulając się do niej. Gryfonka miała trochę nierozumiejącą minę. Rzeczywiście w pokoju panowała dziwna dla niewtajemniczonych atmosfera. Roześmiała się i pociągnęła ją wgłąb pokoju, odgradzając tym samym od drzwi. - Szykujemy piosenkę dla Carmen. Jeśli chcesz, możesz się przyłączyć. Morgane pokaże ci... układ.
Margaret chętnie pomogłaby dziewczynom w piosence, ale nie miała predyspozycji ani do śpiewania, ani do grania dlatego postanowiła przemilczeć propozycję Elliott w nadziei, że zapomni o niej i nie będzie musiała angażować się w żadne śpiewanie. Ciągle tylko głupio się uśmiechała.
Padły różne propozycje piosenek. W międzyczasie do pokoju wpadła jeszcze Margaret. -Sigrid? Znasz w ogóle tą piosenkę? Jeśli nie, to zaraz napiszę ci mniej więcej jak to powinno być. W sensie nuty. Spojrzałam na Elliott z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tak znałam tą piosenkę, ale granie z głowy nie wydawało się mi najlepszym pomysłem ... - Witaj Margaret. Znam tą piosenkę, ale faktycznie mogę mieć problem bez nut...Gram z pamięci, ale tą melodię słyszałam tylko parę razy w życiu. Zdecydowanie za mało. Zawahałam się na chwilkę. - Jakbyś mogła napisać mi choć część nut będę wdzięczna .
Popatrzyła wyczekująco na Marg, ale widząc jej minę zrezygnowała z drążenia tematu. No bo... skoro nie chce, to nie będzie zmuszać. Tylko kurczę... będzie się dziewczyna trochę nudzić, zanim przyjdzie ktoś jeszcze. - Jakbyś mogła napisać mi choć część nut będę wdzięczna . No przecież, że może. Sięgnęła po jakąś kartkę i długopis, po czym zasiadła koło Margaret. Zanuciła sobie piosenkę, zagrała ją cichutko na gitarze, coś ta zapisała i... gotowe. W tym właśnie momencie klapnęła się w głowę. Przywołała zaklęciem (Accio) torbę i wyciągnęła z niej notes. Aha, jest. Podała zeszyt Sigrid. A co tam było? Otóż oryginalny zapis nutowy tej piosenki, ot co. Szybko sobie przypomniała, ale co zrobić. - Masz wszystkie dźwięki. Ba! Nawet spisywane z oryginału. Więc tego... powinno być dobrze. - Popatrzyła na wszystkie zgromadzone. - Zaczynamy?
Patrzyłam jak Elliott siada i zaczyna pisać. Po chwili zerwała się jednak i jednym zaklęciem przyzwała swój notes. Uśmiechnęłam się. - Dzięki wielkie, przydadzą się. Przynajmniej nie będę fałszować. Mówiąc to właśnie sobie coś przypomniałam. Przecież miałam się zapytać dziewczyn, czy mój prezent spodoba się solenizantce, nie znałam w końcu dokładnie jej gustu . W mugolskiej podstawówce się czegoś nauczyłam i spędziłam nad tym parę godzin, ale niepewność zawsze pozostaje. Przyklęknęłam i z futerału wyjęłam kopertę w małe niebieskie kwiatki. otworzyłam ją i wysypałam jej zawartość na rękę. - Dziewczyny mam prośbę. Nie znam dokładnie gustu carmen i nie wiem czy jej się spodobają. Jak myślicie? Wyciągnęłam przed siebie rękę z zrobionymi kolczykami. Teraz pozostało mi tylko czekać na werdykt szanownego zgromadzenia.
Margaret podeszła bliżej Singid i pochyliła się, żeby dobrze widzieć jej wyciągniętą dłoń. Patrzyła długo na kolczyki, przekrzywiając głowę raz w jedną i drugą stronę udając, że bardzo głęboko się nad tym zastanawia, choć wiedziała, że Carmen się spodobają. - Hmmmm. - Wymruczała po chwili. - Sądząc po kolorystyce, wzorkach i kształcie śmiem sądzić, że jej się spodobają. - Wyszczerzyła się do dziewczyn.
Daniel przeczytal uwaznie list od panny Elliot. Zamyslil sie. Teczowy pokoj? Nigdy nie slyszal o takim dziwnym miejscu o tak dziwnej nazwie. Jak to teczowy? wznosi sie tam tecza, czy po porostu jest ubarwiony w wiele kolorow i po prostu dlatego zostal tak nazwany. Nie zastanawiajac sie nad tym dluzej ubral sie w czarna koszule- specialnie nie zapial jej na trzy ostatnie guziki, Ciemno-niebieskie Jeansy nieco szersze i biale addidasy. Popsikal sie firmowym mugolskim perfumem, ktory kosztowal go cale kieszonkowe czyli jakies 50 pln. Spojrzal jeszcze w lustro w dormitorium i zmierzwil wlosy, zostawiajac je w lekkim nieladzie. Nie mial zamiaru stawiac wlosow na zel i koniec. Chwycil wczesniej juz uszykowany naszyjnik dla Karmelka (Moze nie byl jakis drogocenny, ale chociaz ladny) i wylazl w koncu z dormitorium. Po drodze pytal przypadkowych ludzi, gdzie sie znajduje "Teczowy pokoj". W koncu ktos mu wyjawil, ze musi sie skierowac na ostatnie pietro. Zrobil wiec tak jak mu kazano i po chwili byl w pomieszczeniu pelnym osobnikow plci zenskiej. Dobry boze! czy tylko on bedzie jedynym facetem na tym przyjeciu!? Wszedl najciszej jak tylko potrafil i usiadl przy sciane bacznie przypatrujac sie rozgoraczkowanym dziewczetom. Po chwili spogladal z fascynacja na tecze wznoszaca sie w pomieszczeniu.
- Dzięki Margaret, trochę się obawiałam. Uśmiechnęłam się do dziewczyny kątem oka rejestrując jakiś ruch.Odwróciłam się w kierunku ściany i spojrzałam na chłopaka pod nią siedzącego. Trochę się zdziwiłam widząc tam Daniela. Prędko schowałam kolczyki do koperty i podeszłam do puchona. - Witaj, miło cię widzieć ponownie. Był lekko zdezorientowany, chyba nie poznał mnie po takiej metamorfozie. Nie miałam na sobie swoich zwykłych czarnych ubrań , ale zwiewną białą sukienkę i balerinki zamiast wysokich, sznurowanych butów.
Wszedłem skrajnie spóźniony co doprowadzało mnie niemal do szału. Czarna jedwabna koszula i proste spodnie i buty w tym samym kolorze dopełniały stroju ... Gdy otworzyłem drzwi od razu rzuciła mi się w oczy scenka która rozgrywała się na środku... Nawykiem wyniosłym ze szkolenia omiotłem całą salę spojrzeniem analizując ułożenie przedmiotów i nastawienie oraz wygląd ludzi. Tak Elliott jak zwykle uśmiechnięta, Morgane ta uczuciowa dziewczyna płacze. Ech typowe. Mały rudzielec trzyma się jak zawsze Sigrid stojącej w białej kreacji ...O jakieś nieznane twarze n.... Poczułem jak mój umysł wyłącza się i resetuje, skupiając się całkowicie na Sig.... Nie mogła lepiej wyglądać... W tym stroju przypominała słodką zwiewną anielice. Delikatną jak powiew wiatru i subtelną jak morska bryza nad fiordem... Moja mała pani i księżniczka śniegów. Podszedłem pomijając powitanie pozostałych zebranych w sali obejmując ją delikatnie lecz zaborczo i caując w usta... Wiedziałem że łamię wszystkie kanony etykiety ale nie miałem sił się ich trzymać gdy jej obecność odbierała mi powoli zmysły... Ech kotku co ty ze mną robisz?
Ktoś mnie objął zaborczo i pocałował w usta. Przez jedną chwilę nie wiedziałam gdzie się znajduję gdy poznałam w "napastniku" Nataniela. Tylko przez chwilkę... Rozsądek wrócił mi błyskawicznie z niebezpiecznymi błyskami w oczach delikatnie odepchnęłam chłopaka od siebie. - Czyżbyś o czymś nie zapomniał? Pytanie podszyte lekką kpiną i zabarwione głęboko skrywanym rozbawieniem. - A gdzie " Dzień dobry" ? Wiedziałam, że dziewczyny zrozumieją gorzej z Danielem.
Jane słuchała rozmowy dziewczyn w ciszy. Po chwili do Tęczowego Pokoju wszedł Daniel, a serducho Jane zabiło szybciej. Czy widząc go tyle razy nie powinna się przyzwyczaić? Najwyraźniej nie. - Hej – rzuciła, uśmiechając się - Są śliczne Sig. Na pewno jej się spodobają! –Powiedziała, oddając dziewczynie prezent. Po chwili do tęczowego pokoju wszedł również Nataniel. Ślizgon nawet się nie przywitał. To znaczy z nimi. Sigrid przywitał pocałunkiem. - Dzień dobry Natanielu – powiedziała, siląc się na uśmiech. O dziwo, był szczery. To urodziny Karmleka i Jane nie będzie się na nikogo boczyć. Wręcz przeciwnie! Będzie pogodna jak nigdy! - Dobra dziewczyny, zaczynamy? –Spytała wesoło. Chciała jak najszybciej zaśpiewać, by Karmelek ich przypadkiem nie przyłapał, na szykowaniu niespodzianki.
Simon wszedł do TP. Omiotł pokój wzrokiem-nigdy tu nie był. Pod pachą niósł pudełko w którym był farby olejne. Nasz bohater zrobił wywiad w szkole z czego solenizantka najbardziej by się cieszyła. Jego czerwona (nowa od siostrzyczki) komponował się świetnie z czarnymi spodniami i czerwonymi addidasmi. Gdy wszedł zobaczył Daniela,Jane,Eli,i jeszcze 3 nieznajomych. Wzruszył ramionami,i nucąc pod nosem "Lemon tree" podszedł do Daniela i powiedział: -Cześć stary.
Daniel siedzial cicho z lekko podkulonymi nogami. Nie chcial przeszkadzac, nawet po chwili zobaczyl Jane! jednak nadal nie chcial przeszkadzac w rozmowie "A czy to sie spodoba, a czy tamto" Nie to nie jego klimaty. -Mi tez ciebie milo widziec Sigrid. Obdarzyl dziewczyne przyjacielskim usmiechem i spojrzal na Jane, ktora obdarowala go tylko krotkim "hej" Juz sam nie wiedzial czy traktuje go powaznie. Zresza nie wazne. Po chwili do pomieszczenia wlazl kolejny chlopak. Byc moze Slizgon. Byl bardzo wysoki i mowil z znanym mu akcentem. Zapyta o akcent pozniej. I wreszcie! Przyszedl Simone. Wstal i podal grabe przyjacielowi, mowiac. -Siema stary! Usiadl, a przyjaciel obok niego i zaczeli cicho rozmawiac.