Ten niezwykły i wyróżniający się sklep na ulicy Pokątnej, można dostrzec z daleka. Na jego wystawach znajdują się różne kolorowe, obracające się i strzelające w różne strony przedmioty. Okna także zdobi zawsze nowy, zabawny plakat reklamujący najnowsze produkty. Można tu dostać wszelakie produkty, dla osób które lubią robić innym dowcipy. Do asortymentu należą lipne różdżki, bombonierki lesera, kieszonkowe bagno oraz wiele innych.
Dostępny asortyment:
► Lipna różdżka – 10g ► Czekoladki lesera (krwotoczki truskawkowe, wymiotki pomarańczowe, bąblówki krwawe, omdlejki grylażowe, karmelki gorączkowe) – 10g/sztukę ► Proszek Natychmiastowej Ciemności – 40g ► Kieszonkowe Bagno – 40g ► Pióro samosprawdzające- 20g ► Powtarzalny Wisielec –30g ► Samokurczące się klucze - 30g ► Durnostojka - 40 g (należy doprecyzować w co się zamienia) ► Uszy Dalekiego Zasięgu – 50g ► Zestaw do magicznego beerponga - 30g ► Pióro samoodpowiadające – 80g ► Beret uroków - 200g (trudne do zdobycia! zobacz kostki poniżej)
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Zgodziłą się z chłopakiem. Na pokątnej nie było innych miejsc, do których mogliby puść. Ciągnęło ją na nokturn, nie wiedziec czemu. Było tam tak tajemniczo i mroczno. Nie będzie tam jednek ciągnąć chłopaka. Schowała karmę do kieszeni i weszła do Magicznych Dowcipów. Jakoś strasznie mało osób tu było, co było nadzwyczaj dziwne. Przeszła między regałami, szukając jakiś nowości. - Szukasz czegoś konkretnego?
- Nie, ale mam ochotę rozejrzeć się tu - powiedział kiwając głową - dawno tu nie byłem. Już parę lat - przyznał. Obkrążyli sklep od czasu do czasu zwracając na coś uwagę. - Uszy Dalekiego Zasięgu - zaśmiał się głośno - jeszcze pamiętam jak z kolegami podsłuchiwaliśmy nauczycieli. Zawsze dowiedzieliśmy się bardzo ciekawych rzeczy - odparł. - A ty ? Chcesz może coś kupić ? - zapytał patrząc na dziewczynę. Złapał ją za rękę i uśmiechnął się ciepło.
- Nie poznaje Cię - uśmiechnęła się. - Mojej siostrze podobała się lipna różdżka. Opowiadała mi, że jak pokazała ją w szkole, to nawet profesor od numerolologii się śmiał - powiedziała. Sama nie wiedziała czy coś chce. Raczej nie. Nie należała do osób, które robią jakieś kawały. - A czego, takiego ciekawego sie dowiedzieliście? Ocen z pracy domowej? - tez sie roześmiała. - Ja raczej podsłuchiwałabym uczniów. Szczególnie niektórych.
- Też siebie nie poznaje - szepnął z łobuzerskim uśmieszkiem do Andrei. - Toś ty taka ! - zawołał znów pokazując jej język - Czego się dowiedzieliśmy ? Oceny też, ale to był początek zabawy. Nie... może opowiem ci innym razem. A co myślisz o zaklęciach wywołujących sny na jawie ? - zapytał nagle. Przypomniał sobie, jak kiedyś zasypiał na lekcji zaklęć, na szczęście nauczyciel nie zauważył, bo chował się za książkami. - Nie da rady... chyba coś kupię - wyszczerzył się do dziewczyny - trzeba wypróbować proszek natychmiastowej ciemności.
- Nie no, Ciebie bym raczej nie podsłuchiwała. - Sny na jawie? Nie wiem jak to działa, ale słyszałam o tym - przyjrzała się im dokładnie. - Proszek natychmiastowej ciemności przydatny i to nawet bardzo, kiedy chcesz skądś uciec. Podeszła do bombonierek lessera. Od razu zgarnęła stamtąd kilka krwotoczków truskawkowych, wymiotków pomarańczowych, omdlejków grylażowych i karmelków gorączkowych. - Nie chce mi się chodzić na lekcje - wyszczerzyła się w odpowiedzi.
Randy nie był typem dowcipnisia, ale lubił się śmiać. Kiedyś zdarzało się rzadko, że miał dobry humor, jednak od pewnego dnia cały czas się uśmiechał. - Jasne, jasne... - powiedział udając poirytowanego - Już byś mnie nie podsłuchiwała. Do dłoni chwycił proszek natychmiastowej ciemności, postanowił go kupić. Trzymał go zastanawiając się nad innymi gadżetami. - Bombonierki lessera ? Też nie chcę chodzić na lekcję... No, ale cóż, coś mnie jednak zmusza.- powiedział i oglądał różnokolorowe puszki pigmejskie.
- Nie chcesz wierzyć to nie wierz - wystawiła mu język. - A z tymi uszami dalekiego zasięgu to dobry pomysł. Chyba je wezmę. Jedna para wystarczy. Może mnie nie przyłapią. Podliczyła w myślach, ile wyjdzie jej zapłacić. Nie mogła się skupić, ale raczej mało. Trzymając w dłoniach bombonierki lessera i uszy dalekiego zasięgu czekała na decyzję chłopaka. - A co Cię trzyma na lekcjach? - zapytała.
- Lekcje - odpowiedział krótko - nie chcę mieć zaległości, z resztą zapisałem się na te, które lubię. No... może nie przepadałem za eliksirami, na które mnie namówiłaś, jednak okazało się, że nie są takie złe. Postanowił wziąć uszy dalekiego zasięgu i peruwiański proszek. Wyszło mu, że zapłaci 6g 3 s 1k, więc podszedł do sprzedawcy i dał mu pieniądze. Zastanawiał się, kiedy będzie okazja na wykorzystanie ich. - Robisz coś w walentynki ? - zapytał zerkając na nią kątem oka.
- To już walentynki? - zapytała. - Nie, nie robię. Można powiedziec, że całkiem o nich zapomniałam. Podeszła do kasy, gdzie szybko podliczono ile zapłaci za zakupy. Zabrała zakupione rzeczy. - Nie narzekaj na eliksiry. Profesor jest bardzo miła - powiedziała. - Jesli chodzi Ci o ostatni eliksir... Nie przejmuj się. Mi też chyba nie wyszedł - zapewniła go. Zresztą to było pewne. Jakiś dziwny kolor powstał.
- To mam nadzieję, że dasz się gdzieś zaprosić - powiedział głaszcząc kota, który w pewnym momencie zaczął mruczeć. Popatrzył na nią, chyba źle go zrozumiała. - Przecież nie narzekam, mówię, że okazały się być fajne. Poprawił włosy rozwalając je na wszystkie strony. Kiedy wychodzili ze sklepu poprawił płaszcz i ściągnął szal, żeby nieco owinąć nim kota. - Wracamy ? -zapytał mrużąc oczy, śnieg padał mu prosto w twarz.
- Jeśli mnie zaprosisz, to pójdę - pokazała mu język. - Tak, tutaj już nic nie znajdziemy - przytaknęła. Założyła na głowę ciepłą czapkę i otuliła się szalikiem. Przygarnęła do siebie kota jeszcze bardziej niz poprzednio, nie pozwalając by jego sierć zmokła od padającego śniegu.
Przez moment się nad czymś zastanawiał. - A więc Andreo Amore, uczynisz mi ten zaszczyt i spędzisz ze mną walentynki ? -zapytał "trochę" oficjalnie. Chciał się powstrzymać od śmiechu, ale nie potrafił. Kopnął w zaspę, która natychmiast się rozsypała, nie było mu zimno. Wsiedli do błędnego rycerza i ruszyli w stronę Hogwartu.
Sama się zaśmiała. Zasłoniła usta ręką, aby nie wybuchnąć śmiechem. - Drogi Randy'enie Wilson, ja, Andrea Amore, po długim namyśle zgadzam się, i chętnie spędzę z Tobą walentynki - powiedziała na tyle poważnie, na ile jej się udało. Chociaż to było trudne, bo nadal śmiała się z Randy’ego, W błędnym rycerzu puściła kota na jedno z wolnych miejsc. Wreszcie miała wolne ręce, a kot wcale nie był takie lekki.
Rai szedł sobie spokojnie ulicą paląc papierosa z którego nawet wylatywał dymek o szarej barwie utrudniający pewnie nieco widzenie w większej ilości, ale wróćmy do naszego bohatera ,który w międzyczasie pojawił się przed upragnionym miejscem. Powoli podszedł do drzwi po czym pchnął je i znalazł się w środku. No i jak zwykle musiało być chodź trochę ludzi ,którzy nie zwrócili nawet uwagi na Gryfona. "Cóż ich strata, zostaną najwyżej zaatakowani znienacka" pomyślał po czym ruszył powolnym krokiem z swoim papieroskiem do półek by pooglądać najnowsze produkty
Szedł mijając sklepy z przeróżnymi witrynami i przedmiotami, aż w końcu doszedł do swojego upragnionego celu "Magiczne Dowcipy Weasley'ów". - Hmm może tutaj będzie coś ciekawego.- mruknął cicho wchodząc do sklepu. Gdy już znalazł się w środku podszedł do pierwszej lepszej pólki oglądając przedmioty. - To mam... tego nie chcę... to ja wymyśliłem....
Rai szedł dalej oglądając rzeczy na półkach, i ignorując pogardzające spojrzenia dorosłych ,którzy wchodzili tylko na moment by sprawdzić czy nie ma może tu ich dziecka. Cóż to czy on pali papierosa czy nie pali to jego sprawa. Myślał nad tym gdy nagle zauważył brata przeglądającego jedną półkę i mówiącego różne rzeczy do siebie , chyba zwariował , ale to raczej nie Raiowi oceniać tylko jakiemuś pedagogowi czy jak to mugole nazywają. Gryfon chwilę się zawahał po czym ruszył szybkim krokiem w stronę Myrona , i po chwili już stał przy nim -Cześć... czego szukasz ? Zapytał po czym wchłonął papierosa do ust i zaczął rzuć jak gumę
- Czegoś ciekawe... a ty co tutaj robisz?- odparł dalej oglądając przedmioty, wydawało się ze już nie ma tu nic "ciekawego". Przeszedł na dalszą półkę, oglądając inne przedmioty, ażw końcu chwycił za jeden. - O to jest ciekawe uszy dalekiego zasięgu... może kiedyś się przydać.
-Ja ?... rozglądam się Powiedział po krótkim namyśle po czym spojrzał na produkt wyszukany przez brata. Uszy dalekiego zasięgu... gdzieś o nich czytał, a no tak wymyślili to Fred i George w Hogwarcie kilka lat temu, ale co one robiły ? Myślał i myślał żując gumo-papierosa aż w końcu doszedł do odpowiedzi -Taa... u ojca tego nie było. Ja chyba wezmę jedną parę Odparł po czym wziął jedno pudełko z tym produktem z pułki i schował do kieszeni
Ostatnio zmieniony przez Raisen Windbreaker dnia Wto Sie 17 2010, 18:00, w całości zmieniany 1 raz
- Wiesz że to wygląda na kradzież... a właśnie w ogóle jestem wdzięczny że ty je kupisz... naprawdę.- powiedział odkładając przedmiot na miejsce i zaczął oglądać dalsze produkty.- Chyba nie ma tutaj nic innego ciekawego....
-A tam kradzież od razu, to by była po prostu... pożyczka Powiedział spokojnie po czym wyciągnął pudełko z kieszeni , wyjął z niego uszy i położył na półce, a samą zawartość schował znów na swoje miejsce. -No chyba nic ciekawego już nie ma Odparł po czym spojrzał na brata
- No raczej nie ma już.... ale ja się rozejrzę jeszcze trochę....- powiedział po czym sięgnął po kolejny produkt i zaczął go oglądać, ze wszystkich stron. Spojrzał na cenę i natychmiast go odłożył. - Ta cena to rozbój, w biały dzień, nie mogliby obniżyć cen?- zapytał sam siebie.
Rai spojrzał na produkt ,który odłożył jego brat -Jakoś da się przeżyć... a co, wydałeś już wszystko i nie stać cię na takie ... - Przerwał na chwilę - coś Powiedział spokojnie wkładając ręce do kieszeni i zakładając kaptur na twarz, co spowodowało że widać było tylko jego ręce -Nudy na wakacjach... Oparł się delikatnie o jedną z półek
Weszła dobrze wiedząc, czego szuka. Jednym z najważniejszych "przygód" szkolnych były ucieczki z lekcji, a jej zależało na tym, żeby robić to dość często. Szczególnie z Historii Magii, której nie nawidziła. Wzięła do ręki zestaw pięciu krwotoczków truskawkowych, pięć karmelków gorączkowych i samosprawdzające pióro. Rozejrzała się po pełnym sklepie. Jakim cudem było tu tyle ludzi? Czyzby wszystkim nadal brakowało zabawy. No, albo mają ten sam powód co ona. Szaty już odkupiła, podręcznik ma. Więc to chyba wszystko. Zapłaciła i wyszła.
Rai stal dalej oparty o półki czekając na odpowiedz brata, aż w końcu mu się znudziło i spojrzał w inną stronę, po której na szczęście chłopaka wisiał kalendarz. Znudzony przyjrzał mu się by widzieć co jest napisane, i po chwili zamarł -Myron ... dziś poniedziałek, szkoła się zaczęła... Bierz graty i wyjeżdżamy !! Powiedział dosyć głośno po czym nie czekając na brata zapłacił szybko za uszy, wyciągnął ze swojego plecaka deskę , a na końcu cóż... po prostu otworzył drzwi i pojechał, nie patrząc na ludzi, których i tak już było mało.
Weszła do sklepu. Jak dawno nie robiłam kawałów! Teraz nakupuję trochę rzeczy! Ha, ha! Ale będzie ubaw! Wzięła 5 Krwotoczków Truskawkowych, 5 Omdlejków Grylażowych, 5 Karmelków Gorączkowych, 5 Bąblówek Krwawych, 5 Gigantojęzycznych toffi, 5 Wymiotków Pomarańczowych i 3 Lipne różdżki. Zapłaciła za wszytko 10g i 14s. Wyszła ze sklepu z torbą pełną zakupów. Zatrzymała Błędnego Rycerza, aby zawiózł ją do Hogsmeade. Muszę jeszcze odwiedzić Sklep Zonka. Co to za kawaly, bez potrzebnych sprzętów?