Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Na końcu korytarza na piątym piętrze mieści się Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Jest to duże pomieszczenie, utrzymane w jasnej kolorystyce. Dominują kremowe ściany, jednak miejscami na całej wysokości ściany znajdują się pasy o ciemniejszej kolorystyce o szerokości mniej więcej metra, które pokryte są z pozoru nieuporządkowanymi, zawiłymi czarnymi liniami, które przy uważniejszym przyjrzeniu się tworzą skomplikowane wzory o tematyce roślinnej. Wbrew pozorom, pokaźnych rozmiarów pokój wcale nie wydaje się pusty. Wypełniony jest rzędami pojedynczo stojących biurek wykonanych z orzechowego drewna i krzeseł obitych czarną skórą i wykończonych w tymże drewnie. Na każdym z biurek stoi dumnie ciemna plakietka z błyszczącym na złoto napisem, z którego można się dowiedzieć, jak nazywa się osoba pracująca przy danym stanowisku. Każdy pracownik Departamentu ma do dyspozycji elegancką, prostą szafkę na niezbędną dokumentację i artykuły piśmiennicze. Oczekując na swoją kolej, można podziwiać całą kolekcję ruchomych zdjęć przeróżnych osobistości ze świata czarodziejów lub porozmawiać z wiszącymi na ścianach portretami.
Jesteś muzykiem, nie fotografem, przypomniała Ewanowi, migając. Aparat też wymaga wprawy Nie zmieniało to jednak faktu, że była trochę zawiedziona, że te zdjęcia im nie wyszły. Na słowa pani Therrathiél ucieszyła się jednak. Ktoś w końcu docenił jej pracę nad tym, by mogła się komunikować bez pisma i było jej z tego powodu bardzo miło. Może powinna za jakiś czas napisać do Aurory i zapytać o ewentualny staż? Zawsze wyglądało to lepiej w cv, a może gdyby się udało, zarobiłaby też trochę galeonów, co pomogłoby jej w dalszych poszukiwaniach rozwiązania zagadki, jaka dręczyła ją od lat. Debata była ciekawa, choć empatia Margo utrudniała jej nieco słuchanie o tym wszystkim. Na lekcji u Swanna, gdy opowiadał o afrykańskich wojownikach, nie wyglądało to, jakby mieli problem z dostępem do edukacji. Teraz jednak przejęła się tak bardzo, że o mało co się nie popłakała, a w jej głowie narodził się plan, że jeśli kiedyś odzyska głos i ukończy studia z magii leczniczej, wyjedzie, by im tam wszystkim pomóc. Szlachetne z jej strony, ale pewnie też nieco naiwne. Po skończonej debacie marzyła już tylko o tym, żeby wrócić do szkoły, zakraść się do kuchni po gorącą czekoladę i ukryć w swoim dormitorium.
Jakoś to poszło, babka z Ministerstwa wydawała się nawet zadowolona, chociaż sądząc po jej spojrzeniu spodziewała się czegoś lepszego. Trudno, mogła zapytać zebranych o doświadczenia artystyczne, może dostałaby coś, czego faktycznie nie musiałaby się wstydzić. Teraz pewnie sama będzie musiała ogarnąć to zaproszenie, ojejku, jaki peszek. Gdy skończyła sprawdzać wykonanie zadań, oznajmiła nam, że mamy iść gdzieś tam i przysłuchać się dyskusji zagranicznych dyplomatów o edukacji dzieci z trzeciego świata. Poszedłem z grupą i zająłem sobie jakieś miejsce z tyłu, za co później sobie podziękowałem, bo dyskusja była tak nudna, że w połowie zasnąłem i w sumie co końca kimałem, skitrany za plecami osoby przede mną. Ktoś mnie tam szturchnął na koniec, więc wstałem, wygładziłem ubranie, przeczesałem palcami włosy i ewakuowałem się z Ministerstwa.
/zt
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Praca z dziewczynami była szybka i przyjemna, a skoro do tego wszystkiego dołączył drobny upominek, naprawdę nie miałem na co się uskarżać. Chociaż bardzo mnie korciło, nie zaglądałem do paczuszki od razu po jej otrzymaniu, postanawiając taktownie zaczekać na chwilę samotności. W każdym razie, poczułem się doceniony i nawet przez dalszą część spotkania na mojej twarzy błąkał się nieznaczny uśmiech. Mąciło go jedynie zerkanie na Lettice. Nasza relacja była tak dziwaczna, że zawsze, gdy mój wzrok napotykał jej sylwetkę, czułem się zmieszany. Nie powinno tak być i wiedziałem, że przyjdzie odpowiednia chwila na zrobienie z tym porządku. Ciągle jednak wmawiałem sobie, że nie jest to odpowiedni moment i tak jak zawsze, tym razem skupiałem się całkowicie na czymś innym. Spotkanie zaabsorbowało mnie do tego stopnia, że wręcz zdziwiłem się, iż to już koniec. Rozeszliśmy się, a ja już więcej nie oglądałem się na Letti, aby przypadkiem nie wpaść na jakiś niemądry pomysł i nie przerwać tej zmowy milczenia.
[zt]
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
- Nie? Szkoda - upewnił się, wystudiowanym uniesieniem brwi sugerując zaskoczenie, którego przecież wcale nie odczuwał. Chociaż nuta żalu pobrzmiewająca w jego głosie była odrobinę autentyczna. Ostatnio spędzał z Fire więcej czasu, niż kiedykolwiek i tak prawdę mówiąc, nie pragnął zmiany tego stanu rzeczy. Zaproszenie na kawę wydawało mu się więc naturalną koleją rzeczy. - Zmień zdanie i daj znać gdzie chcesz się wybrać. - Zadecydował despotycznie, rejestrując bez trudu jej mrugnięcie i odpowiadając na nie przesadnie pewnym siebie uśmiechem. Potem przyszło im już przerwać przekomarzanki, więc rozbawiony Rekin bezpowrotnie zniknął. Skoncentrowany na swojej robocie, zdawał się nie zauważać niczego wokół, ale były to jedynie pozory. Miał na tyle podzielną uwagę, aby na tłumaczenie przeznaczać jej naprawdę niewiele. Mógł bez trudu przyglądać się pracy innych par, zerkając na kartkę jedynie kilka razy. Sprawiał pozory. Tak naprawdę, pamięć fotograficzna umożliwiała mu wyrecytowanie tego fragmentu o każdej porze dnia i nocy, ale po co niepotrzebnie szczycić się dziwactwami? Zanim zerknął na obijającego się Deara, złowił jeszcze spojrzenie Fire. Wzniósł oczy ku niebu, jakby to zadanie godziło w nich swoją prostotą i chciałby teraz robić coś innego, a przecież sam ich tutaj przyprowadził. Zapomniawszy o tym szczególe, zdjął niechętnie swój wzrok z sylwetki Blaithin. Trzeba było dokończyć robotę. Szkoda tylko, że finalny efekt był tak mierny. Rasheed posłał Aurorze przeciągłe spojrzenie, kiedy ta ponownie zawahała się przy jego nazwisku, ale powstrzymał się przed robieniem min i wystosowywaniem komentarzy, które mogłyby być nie na miejscu. Wokół znajdowało się za dużo dzieciaków z Hogwartu, a zbyt śmiałe podsumowanie Dantego ostrym słowem nie mogło być mile widziane. - Mogłem równie dobrze sam to przedyktować. - Wzruszył ramionami, jak zwykle wystarczająco arogancki, aby uważać, że we wszystkim może być samowystarczalny. Kiedy nareszcie mogli oddzielić się od tych okropnych, przymusowych partnerów, odszukał znów Fire, aby narzucić jej swoje towarzystwo podczas spotkania dyplomatów. Napatrzył się na takie rozmowy już niejeden raz. Co prawda, okoliczności były zupełnie inne. Rodzinny biznes ojca nijak miał się do problemów z edukacją w jakichś tam afrykańskich wiochach, ale rozmowa w gruncie rzeczy przebiegała dość podobnie. Tylko atmosfera była jakaś taka mniej gęsta, niż na spotkaniach zarządu. Niemniej jednak, ten czas spędził na gryzmoleniu w notatniku. Jeśli Gryfonka była zainteresowana, pewnie grali w milczącego wisielca, jeśli nie… cóż, wtedy po prostu rysował cokolwiek, aby tylko zabić czas. - To co z tą kawą? Musisz mi pomóc w naprawieniu mojego błędu, potrzebuję trochę się rozerwać. Myślałem, że tam zasnę. - Szepnął jej do ucha, aby nie usłyszała go przypadkiem Aurora. Nie chciał sprawić jej tą uwagą przykrości, nawet jeżeli naprawdę nieszczególnie zainteresowała go magiczna współpraca.
Zaproszenie wyszło całkiem okay, chociaż z pewnością nie można było go zaliczyć do dzieł sztuki. Zawsze jednak mogło być gorzej, więc jeśli by patrzeć na nie z przymrużeniem oka, to nawet by można je wysłać. Po zakończeniu zadań poszli za urzędniczką do innej sali, gdzie mieli być słuchaczami rozmowy dyplomatów o edukacji młodych czarodziejów w krajach trzeciego świata. Nie to, że dyskusja była nudna, bo była ciekawa (na tyle, na ile do niej dotarła), ale w czasie jej trwania Isilia kilka razy odpłynęła myślami, pozostając w sali tylko fizycznie. Nic nie mogła poradzić na to, że zwykłe przysłuchiwanie się najzwyczajniej w świecie nie było dla niej. Nie potrafiła siedzieć w miejscu i nic nie mówić, a jednocześnie skupiać się na jakiejś rozmowie, bo i tak kończyło się to błądzeniem myślami, więc kiedy nadszedł koniec, tak jak reszta osób wyszła z Ministerstwa.
/zt
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Widać było, że kobieta spodziewała się trochę lepszych rezultatów - tak, Ezra też - ale ostatecznie nie poszło im wcale najgorzej i też niczego wstydzić się nie musieli. Przy zapisach na warsztaty nie było nigdzie napisane, że wymagano od nich jakichś ogromnych manualnych zdolności. Najważniejsze chyba i tak było to, że pracowało im się wspólnie na tyle dobrze, że niczego nie zepsuli. Więc chyba najważniejszą część zadań departamentu współpracy czarodziejów załapali. Następnym razem być może uda im się to rozszerzyć o przymiotnik "międzynarodowa". Następnie zostali zaprowadzeni do innej sali i mimo szczerych chęci Ezry, Krukon średnio potrafił się skupić na dyskusji zagranicznych dyplomatów o edukacji dzieci z trzeciego świata. Co trochę czasu łapał się na odpływaniu myślami, pomimo że temat na pewno wart był przemyślenia. Ezra rozumiał doskonale uczucia towarzyszące człowiekowi, gdy bieda zaglądała w oczy. Nie wątpił też, że jego dzieciństwo przy tej im bliżej przedstawianej, było naprawdę drobnostką. Nie mierzył jednak w bycie zbawcą świata. A gdyby nawet tak było, wolał rzeczywiście móc coś zrobić niż jedynie wysłuchiwać pomysłów bez większego pokrycia. Nawet się więc ucieszył, kiedy debata dobiegła końca.
/zt
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
W pierwszej chwili oczywiście Fire uznała każde wymieniane przez nich słowo za zwykły żart, ale nieraz przyłapywała się na tym, że bywała ślepa w pewnych sytuacjach. Przez moment więc przyjrzała się uważniej Sharkerowi, jak gdyby brakowało jej zapewnień, że wcale nie było mu szkoda. Bez sensu, po co w ogóle o tym myślała. Nie odrzekła mężczyźnie nic, subtelnie przewracając oczami na rozkazującą formę. Nie wiedział, że skoro powiedział, żeby zmieniła plany, zapragnęła teraz jeszcze mocniej trzymać się odmowy? Mimo wszystko, mile było patrzeć na ten uśmiech. Praca zlecona przez pracownicę Ministerstwa nie była trudna toteż myśli Fire błąkały się od jednego tematu do drugiego, przez co nie była zbyt mocno skupiona na całych warsztatach. Delikatne zmarszczki na czole Gryfonki nie zdradzały co męczyło jej umysł tym razem. Dopiero rozbudziła się, łapiąc wzrokiem minę Rasheeda i odpowiadając podobnie - przetarła ostentacyjnie ręką twarz, jak gdyby naprawdę nie mogła znieść ani chwili siedzenia w tym pomieszczeniu. Dawno już nie odczuwała z kimś więzi bez słów, a tym razem zdawali się nieźle ze sobą komponować. Tym bardziej dobrze, że mogła znów stanąć obok Sharkera, gdy przeszli do rozmów o dzieciach z Afryki... czy czymś takim, Fire zdążyła ponownie się wyłączyć. Machinalnie grała ze Szwedem, zapewne przez nieuwagę ciągle przegrywając. - Wiem, że nie możesz się beze mnie obyć, ale... - uśmiechnęła się łobuzersko, bawiąc się kosmykiem rudych włosów. Również musiała nieco się zbliżyć do boku Rasheeda, żeby szeptać. - Tym razem poniesiesz konsekwencje, Rekinie. Sam. Szczerze to wiele ją kosztowało postawienie na swoim, bo chętnie poszłaby się rozerwać w takim doborowym towarzystwie, ale nie chciała sprawiać wrażenia, że będzie na każde skinienie Szweda. W końcu miała dużo pracy, nauki i... może kiedyś? Na pewno kiedyś.
zt x2
Lettice Callaghan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : brak lewej nogi do 1/3 łydki, piegata twarz, krótkie włosy, blada, lekko zielonkawa cera, nieprzyjemny wyraz twarzy;
Całe spotkanie okazało się dość nużące; oprócz przetłumaczenia nudnego tekstu o zielarstwie nie robiliśmy na miejscu nic więcej. Żadnych wybuchów, żadnych efektów specjalnych - tylko nudna, szara praca w ministerstwie, w chyba najnudniejszym departamencie. Efekt był taki, że totalnie zniechęciłam się do pracy przed biurkiem i chociaż wiedziałam, że to nie jest wina prowadzącej, to trochę obwiniałam ją za sposób prowadzenia zajęć, no ale cóż, wszystkiego mieć nie można prawda? Wiedziałam tyle, że jednak nie zdecyduje się na pracę w tamtym miejscu, nawet jeśli mieliby mi płacić miliony galeonów, bo słuchanie mega nudnych rozmów dyplomatycznych nie było dla mnie niczym przyjemnym. No, ale przynajmniej nie narobiła sobie przez Zakrzewskiego wstydu.
@Aurora Therrathiél nie miała w dniu dzisiejszym zbyt wiele pracy. Jej przełożony wciąż był pod wrażeniem sukcesu, jakim okazały się być ostatnie warsztaty, więc dyskretnie starał się odciążyć swoją pracownicę, słusznie przekonany, że w tym miesiącu wykazała już wystarczająco wiele zaangażowania. Taki szef to prawdziwy skarb, jednakże w dniu dzisiejszym jego nadopiekuńczość była okropnie męcząca. Aurora nudziła się jak mops. Przechadzając się po własnym departamencie, napotykała bardzo dużo życzliwości ze strony współpracowników (zupełnie tak, jakby dziwnym trafem, wszyscy dzisiaj napili się co najmniej kilka łyków eliksiru euforii) i chyba tylko dzięki przegadaniu całego przedpołudnia, samotny wypad na lunch wydał jej się powrotem do więzienia, z którego nie sposób uciec. Wszyscy inni aktualnie byli zajęci, więc Therrathiel została wręcz zmuszona do samotnej przechadzki po coś smakowitego. Nie wiedząc na co ma ochotę, namyślała się długo przed szklaną szybką oddzielającą ladę z jedzeniem od klientów. Dostrzegła to pewna kobieta, niewyróżniająca się niczym szczególnym, która zagadnęła ją natychmiast, gdy tylko zastępczyni szefa departamentu zaczęła oddalać się ze swoim lunchem. Aurora nigdy wcześniej jej nie spotkała, ale siłą rzeczy musiała jej wysłuchać, gdyż paniusia szła za nią krok w krok, nieustannie mówiąc tak długo, aż nie zmusiła jej do zatrzymania się.
Rzuć kostką: 1 - Poznałaś całą historię życia tej niezwykle natrętnej kobiety, od samych narodzin, aż po przepowiadany przez jasnowidzów rychły zgon, a to wszystko po to, aby mogła Cię okraść. Tak, dokładnie tutaj, w samym sercu Ministerstwa Magii. Zręcznie odwróciła Twoją uwagę, podczas gdy jej ręce sprawnie gmerały Ci po kieszeniach. Skroiła Cię na 30G, a potem spokojnie odeszła, dziękując Ci za rozmowę. Szkoda, że zauważyłaś braki w funduszach dopiero wieczorem, kto wie ile osób zdążyło paść ofiara tej oszustki! 2 i 3 - Kobieta okazała się być entuzjastką Ministerstwa, która została przypisana do Twojego departamentu w celu odbycia stażu. Doskonale pamiętałaś jak to jest być młodym i nieopierzonym urzędnikiem, więc prędzej czy później przełamałyście lody, gawędząc sobie wesoło. Czas pozostały do końca zmiany minął Ci błyskawicznie. Nazajutrz przekonałaś się, że gadatliwa dziewczyna będzie Ci towarzyszyła jeszcze przez kilka dni. Niezależnie od tego jak zniosłaś jej dalsze towarzystwo, stażystka jest Tobą tak zachwycona, że gdy wreszcie opuszcza Ministerstwo na stałe, ofiarowuje Ci drobny upominek. Zgłoś się po lampion wspomnień w odpowiednim temacie. 4 - Przerwa kończyła się za trzy minuty, a Ty nawet nie zdążyłaś naruszyć lunchu. Próbowałaś wymówić się ważnymi obowiązkami, prawie podejmując się ucieczki. Natrętna kobieta wcale nie zamierzała Ci odpuścić i szarpnęła Cię za ramię, chcąc zatrzymać i wówczas, podczas niezwykle gwałtownego ruchu ramieniem, różdżka wypadła Ci z kieszeni. Potoczyła się daleko, a Ty spiesząc, aby ją odzyskać, nie spostrzegłaś rozsuwających się drzwi nadjeżdżającej windy. Tłum ludzi przewinął się po korytarzu, dosłownie zadeptując patyczek na śmierć, a Ty mogłaś jedynie obserwować to ze zgrozą. Musisz zakupić nową, ale jest jeden plus tej sytuacji - natrętne babsko wreszcie rozpłynęło się w powietrzu. 5 i 6 - Poświęciłaś całą swoją przerwę, aby pomóc tej biednej dziewczynie. Okazało się, że błąkała się po Ministerstwie, poszukując pomocy w dogadaniu się z wyjątkowo nerwową grupą rumuńskich czarodziejów. Jej brat uwikłał się w niezwykle niefortunną umowę handlową, a Ty z dobroci serca brnęłaś przez nią paragraf po paragrafie, całą swoją wiedzą, jaką posiadałaś bez wykształcenia stricte prawniczego, starając się posłużyć kobiecie. Udało wam się wystosować odpowiednie dla Twojego departamentu pismo, które następnie należało przetłumaczyć na rumuński. Nie byłaś przekonana czy efekt będzie wystarczający, jednakże dziewczyna prawie ucałowała Cię z wdzięczności za okazane jej wsparcie. Dorzuć dodatkową kostkę: jeżeli wynik jest parzysty - zdobywasz punkt kuferkowy do wykorzystania w dowolnej umiejętności, w innym wypadku, otrzymujesz w ramach podziękowania kilka (20) galeonów. Zgłoś się po nagrodę w odpowiednim temacie.
______________________
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Prowadzone przeze mnie warsztaty okazały się wielkim sukcesem, co zostało docenione nie tylko przez szefa, ale również moich współpracowników - początkowo bardzo się z tego cieszyłam, później jednak okazało się, że wszyscy pracownicy departamentu zdecydowali się mnie odciążać. Jasne, fajnie nie mieć dużo pracy, z drugiej jednak strony wcale nie miałam ochoty na całodzienne obijanie się, więc finalnie umierałam z nudów - gdy nadeszła przerwa lunchowa okazało się, że jestem jedyną osobą z departamentu, która w ogóle wybiera się do bufetu. Było mi smutno, więc jedynie głód zawiódł mnie na posiłek. Udało mi się zamówić posiłek, gdy nagle podeszłą do mnie nieznana, młoda kobieta. Okazało się, że od wielu godzin błąkała się po Ministerstwie w poszukiwaniu pomocy dla swojego brata, który podpisał jakąś niekorzystną umowę handlową z grupą rumuńskich czarodziejów. Postanowiłem jej pomóc - uważnie przejrzałam umowę i zanalizowałam na tyle na ile potrafiłam, po czym pomogłam dziewczynie skonstruować odpowiednie pismo. Gdy obiecałam jej, ze przekażę je rumuńskiej ambasadzie dziewczyna przez blisko kwadrans okazywała mi wdzięczność, przez co poczułam się strasznie głupio - w końcu nie wiedziałam czy pismo przyniesie oczekiwany efekt.
Kolejny dzień spędzony za biurkiem. Pomimo wydarzeń ze świata i zakłóceń magicznych, Twój departament mógł liczyć na względny spokój. Wszyscy mieli dobre humory, w milczeniu i z uśmiechem wykonywali swoje obowiązki, niosąc gotowe raporty do sprawdzenia prosto do Twoich rąk, ponieważ szef był na zasłużonym urlopie. Siedziałaś za biurkiem, popijając kawę i delektując się spokojnym popołudniem, myśląc o zbliżającym się weekendzie. Nagle drzwi do Twojego gabinetu otwierają się..
Możliwe Scenariusze: 1,3 Jedna z Twoich podwładnych wchodzi do środka, prowadząc za sobą elegancko ubraną Panią. Wstajesz, witasz się z nią z uśmiechem i przedstawiasz, pytając następnie, o co może chodzić. Oczywiście sugerujesz jej, aby zajęła miejsce na przygotowanym krześle przed Twoim biurkiem. Podwładna wychodzi, a Twój gość przechodzi do sedna sprawy.. Parzysta: Okazuje się, że jest wysłannikiem Francuskiego Ministerstwa Magii i ma uzgodnić z Tobą nowe zasady dotyczące eksportu towarów pomiędzy waszymi sklepami z magiczną odzieżą. Słuchasz jej uwag z uśmiechem, kiwając głową i wchodząc w głębszą dyskusję. Wszystko idzie wam świetnie, sugerujesz jej kilka rozwiązań i wkrótce podpisujecie papiery! Twój szef i Minister są zachwyceni, a Ty uzyskujesz premię w wysokości 40 Galeonów! Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie! Nieparzysta: Wszystko idzie źle. Przez jej dziwny akcent z trudem się dogadujecie! Przykrywasz uśmiechem brak zrozumienia, starając się jak najrozsądniej i najostrożniej podejmować decyzję. Francuski gość chyba uznał Cię za niezbyt dobraną na swoje stanowisko, a do podpisania umowy nie dochodzi. Niestety, wysłuchujesz wyjca od swojego przełożonego, który nie kryje rozczarowania i prosi, abyś nadrobiła braki!
2,5 Dostałaś kolejną porcję listów i raportów. Przeglądasz je, ustalasz kolejne spotkania z wysłannikami innych ministerstw i w końcu trafiasz na kilka ostatnich kartek z pliku. Masz mieszance uczucia, bo widocznie nie każdy rozumie jak powinien wyglądać prawidłowo wypełniony papier! Z westchnięciem rezygnacji i załamania wzywasz do siebie jednego ze swoich stażystów, chcąc wytłumaczyć mu, co robi źle.. Parzysta: Chłopak myślał, że idzie mu perfekcyjnie i przyszedł po pochwałę, siada więc pewnie na krześle, zakłada nogę na nogę i czeka na Twoje słowa. Gdy tłumaczysz mu, o co chodzi i wytykasz błędy, on pyskuje i wchodzi z Tobą dyskusję, stwarzając bardzo niemiłą sytuację i atmosferę. Słowo do słowa i instynktownie zwalniasz go, mówiąc, aby zabrał swoje rzeczy i więcej się tu nie pojawiał. Niestety, po godzinie otrzymujesz telefon od wściekłego szefa, który mówi Ci, że nie w Twojej gestii leży zatrudnianie osób i żebyś pamiętała, gdzie Twoje miejsce. Otrzymujesz naganę, a Twoje tłumaczenia na nic się znają. Jeszcze przez kilka dni wszyscy będą na Ciebie krzywo patrzeć, a przecież chciałaś tylko dobrze! Po co wam tacy ludzie w ministerstwie? Nieparzysta: Przestraszony chłopak pokornie słucha Twoich sugestii, przeprasza Cię, że nie wyszło. Okazuje się, że dopiero co zginęła w wypadku jego narzeczona i przez to jest rozkojarzony. Wykazujesz się dużym zrozumieniem i odpowiedzialnością, dajesz mu wolne do końca dnia i zostajesz po godzinach, aby poprawić wypełniane przez niego papiery. Na drugi dzień czeka na Ciebie piękna niespodzianka! Poza koszem pełnym kwiatów, na biurku znajdują się także 2 Czekoladowe Żaby i 2 Paczki Fasolek Wszystkich Smaków Botta ! Gratulację! Upomnij się o nie w odpowiednim dziale!
4 Sprawdziłaś raporty, nie masz do czego się przyczepić. Stosunki międzynarodowe w świecie magii są bezpieczne i stabilne, a Ty perfekcyjnie spełniasz swoje obowiązki jako zastępca! Pracownica przynosi Ci pocztę, a wśród listów dostrzegasz tajemniczą paczkę. Okazuje się, że masz cichego wielbiciela! Wysłał Ci on tomik poezji, dołączając krótki liścik o pięknie Twoich oczu! Gratulacje! Otrzymujesz 1 punkt Działalności Artystycznej do swojego kuferka! Upomnij się o niego w odpowiednim dziale!
6 Została godzina do końca pracy, a Ty zrobiłaś już wszystko, co mogłaś dzisiejszego dnia! Wstałaś, przeszłaś się po gabinecie i wzięłaś się za porządki z braku lepszego zajęcia. W końcu dotarłaś do swojego biurka z powrotem, zagłębiając się w jego szuflady i znajdując wiele skarbów! Były tam guziki, stare pióra, atramenty i nowiutki, posiadający różową okładkę Magiczny Kalendarzyk! Z uśmiechem przeglądasz jego strony w perłowym kolorze, po czym wrzucasz do torebki, aby znów nie został samotnie w zapomnianej szufladzie! Upomnij się po niego w odpowiednim dziale!
______________________
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Ostatnio w pracy było zadziwiająco spokojnie, co mogło odrobinę nużyć, ale mnie bardzo cieszyło, bo dawało mi więcej wolnego czasu, które mogłam wykorzystywać na aktywności pozazawodowe i działalność rodzinną. Tego dnia dość szybko wykonałam wszystkie swoje obowiązki, więc moim jedynym zadaniem (oprócz picia kawy) była kontrola pracy moich podwładnych – byłam z tym wprawdzie sama, bo szef udał się na urlop, ale wszyscy radzili sobie z zadaniami sprawnie dbając o dokładność wykonania, więc na nadmiar pracy nie mogłam narzekać. Myślałam już o tym co będę robić w weekend, gdy nagle w drzwiach mojego gabinetu pojawiła się jedna z sekretarek prowadząc za sobą bardzo elegancko ubraną Panią. Nie spodziewałam się na ten dzień żadnej wizyty, więc byłam lekko zaskoczona, ale starałam się mimo wszystko tego nie okazywać. Wstałam i grzecznie się przedstawiłam wskazując kobiecie miejsce przed moim biurkiem i proponując herbatę. Gdy small talku stało się za dość, odesłałam pracownicę i przeszłam do konkretów. Okazało się, że moja rozmówczyni była wysłanniczką Francuskiego Ministerstwa Magii (co od razu spowodowało moje przejście do języka francuskiego, który znałam tak samo dobrze jak angielski, a dla kobiety był on zdecydowanie bardziej komfortowy) i miała za zadanie porozmawiać ze mną na temat nowych zasad eksportu i importu odzieży pomiędzy naszymi krajami. Z uwagą wysłuchałam jej propozycji, raz po raz wtrącając moje sugestie, uwagi i poprawki. Rozmowa szła nam bardzo sprawnie i najprawdopodobniej mój francuski i wiedza zrobiły na kobiecie spore wrażenie, bo udało mi się przeforsować sporo korzystniejszych dla Wielkiej Brytanii rozwiązań. Już po godzinie udało nam się podpisać odpowiednią umowę. Po powrocie z urlopu szef okazał się być pod wielkim wrażeniem moich negocjacji, nawet Minister pogratulował mi mojej ciężkiej pracy mówiąc, że w tym tempie zrobię zawrotną karierę w Ministerstwie. Nie byłam szczególnie zaskoczona, gdy otrzymałam czterdzieści galeonów premii – nie mogłam się doczekać spożytkowania dodatkowych pieniędzy!
Od rana byłaś poddenerwowana! Wiedziałaś, że dzisiejszy dzień będzie jednym z ważniejszych w Twojej karierze i nie chciałaś niczego zepsuć. Wstałaś wcześniej, ubrałaś się elegancko i kilkanaście minut przed rozpoczęciem pracy, byłaś w swoim biurze. Sprawdzałaś ostatnie papiery i umowy, przegryzając je śniadaniem i popijając kawą. W całym Departamencie panowała wrzawa, dziś bowiem miało nastąpić spotkanie delegacji wysłanej z Japonii w celu nawiązania współpracy i poprawienia warunków importu, a, jako że szef był na zwolnieniu — miałaś go godnie reprezentować.
Rzuć Kostką! Możliwe Scenariusze: 1,4 Obcokrajowcy pojawili się punktualnie, a Ty zaprowadziłaś ich do sali konferencyjnej, gdzie czekała kawa, herbata oraz poczęstunek. Byłaś uśmiechnięta i pewna siebie, przecież nie mogło nie pójść po Twojej myśli, włożyłaś w te umowy bardzo dużo pracy. Rzuć Kostką! Parzysta: Usiadłaś na swoim miejscu, poprawiając leżące przed Tobą dokumenty, a następnie sięgając do torebki, gdzie powinnaś mieć przygotowane tłumaczki. Po chwili szukania stwierdzasz jednak, że ich nie ma. Spanikowana informujesz asystenta, który niezwłocznie pobiegł czegoś poszukać po pozostałych biurach i departamentach. Przez to wszystko, spotkanie się opóźnia, a delegacja z Japonii wydaje się poirytowana i zła, jakbyś nie okazała im szacunku. Ostatecznie wszystko się udaje, chociaż nie uzyskałaś zbyt pochlebnej opinii i jesteś zła, że przez taką drobnostkę przygotowania poszły na marne. Nieparzysta: Upijasz łyk wody i wstajesz, przedstawiając się i wsuwając tłumaczki w uszy. Wszystko idzie Ci gładko, znasz swoją przemowę na pamięć. Mężczyźni słuchają Cię z uwagą, kiwając z zadowoleniem głowami. Osiągnęłaś doskonały efekt, o czym dowiedział się Twój przełożony. Japoński dyplomata dał Ci doskonałą opinię, a Ty otrzymujesz premię jednorazową w postaci 30% wypłaty więcej! Upomnij się o pieniądze w odpowiednim temacie!
2 Po udanym spotkaniu mieliście jeszcze chwilę na rozmowy i wymianę opinii. Podpisane umowy sprawiły, że miałaś doskonały humor. Przy herbacie i ciastku dyskutowałaś z młodą kobietą, która na szczęście doskonale znała angielski i rozmyślała nad przeniesieniem się do tutejszego Ministerstwa. Udzielasz jej wskazówek, zachęcając i obiecując pomoc z papierami. Japonka jest Ci wdzięczna, a w zamian za serdeczność, otrzymujesz od niej butelkę Malinowego Znikacza! Upomnij się o nią w odpowiednim temacie!
3,6 Spotkanie odbyło się o czasie i z początku szło Ci naprawdę dobrze, dyplomaci byli zasłuchani w Twoje propozycje, szepcząc coś między sobą i patrząc do przetłumaczonych na ich język kopii dokumentów. Spojrzenie jednego z nich pada na Twoją twarz, a jego chrząknięcie oznacza, że ma coś do powodzenia.. Rzuć Kostką! Parzyste: Poprosił Cię, o dokładniejsze wyjaśnienie zapisu o kosztach i cłach towarów importowanych. Na szczęście temat ten miałaś opanowany i z uśmiechem kiwasz głową, zerkając do swoich notatek i następnie biorąc się za szczegółowe wyjaśnienia. Zajęło Ci to chwilę, ale podałaś wszystkie szczegóły i wytłumaczyłaś, że wcale nie ma tam niekorzystnych dla nich warunków. Zadowolony szef delegacji z zadowoleniem powiedział coś w rodzimym języku do swoich towarzyszy, wracając na miejsce i prosząc, abyś kontynuowała. To zdecydowanie Twój dzień! Nieparzyste: Mężczyzna zasypał Cię pytaniami i wątpliwościami, a Ty chyba trochę się pogubiłaś i nie potrafiłaś mu na wszystko dokładnie odpowiedzieć. Zaczęły trząść Ci się serce i wylałaś trzymaną w ręku filiżankę z kawą, która miała pomóc Ci się uspokoić. Niestety, firmowe materiały zostały zalane, a Ty poza kompromitacją w oczach Japończyków, musisz jeszcze zapłacić za zniszczenia. Odnotuj stratę 20 Galeonów w odpowiednim temacie!
5 Czekałaś jak na szpilkach, zerkając nerwowo na zegarek i siedząc w swoim fotelu. Wiedziałaś, że Japończycy znani są ze swojej punktualności, więc od razu miałaś złe przeczucia w związku z dzisiejszym spotkaniem. Z westchnięciem zabrałaś się za przeglądanie jakieś gazety, którą przyniesiono Ci razem z pocztą. Okazało się, że to przez pomyłkę zaniesiony do Ciebie egzemplarz dotyczący astronomii i horoskopów. Nie mając innej perspektywy, zabrałaś się za czytanie. Zdobyta wiedza zaowocowała zdobytym 1 Punktem z Astronomii. Dopiero po skończeniu lektury, zauważyłaś pismo o tym, ze spotkanie zostało przełożone na później! Dobrze, że nie zmarnowałaś czasu! Upomnij się o punkt w odpowiednim temacie!
______________________
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Skłamałabym gdybym powiedziała, że się nie denerwowałam - fakt, że mojego szefa nie było podczas ważnego spotkania z japońskimi dyplomatami był co najmniej niefortunny. Wprawdzie znałam przynajmniej oględnie zwyczaje Japończyków, nie zmieniało to jednak faktu, że w razie niepowodzenia cała odpowiedzialność miała być zrzucona na mnie. Już kilkanaście minut przed rozpoczęciem pracy siedziałam w biurze bardzo dokładnie przeglądając ostatnie papiery i popijając je kawą - nie byłam w stanie nic zjeść ze stresu, chociaż przed moimi współpracownikami idealnie udawało mi się zachować pozór spokoju - było to o tyle motywujące, że moi podwładni (nawet Ci którzy wciąż wyśmiewali mój młody wiek) widząc mój spokój, również podchodzili do czekającego na nas wyzwania z odrobinę większym luzem. Wiedziałam, ze wszyscy jesteśmy przygotowani perfekcyjnie - jedynym co mogło zniweczyć spotkanie z Japończykami to stres. W końcu nadszedł ten moment - z uśmiechem pewności siebie (której bez wątpienia mimo całego stresu zupełnie mi nie brakowało) przywitałam japońskim dyplomatów, po czym poprowadziłam ich do sali konferencyjnej, gdzie czekały na nas przygotowane tłumaczki, ale również poczęstunek. Upiwszy łyk wody założyłam tłumaczki i rozpoczęłam moją przemowę - mówiłam dość spontanicznie, aczkolwiek wszystkie ułożone wypowiedzi przeglądałam tyle razy, że znałam je niemal na pamięć. Podczas spotkanie wszystko poszło po mojej myśli - udało mi się wynegocjować bardzo korzystne umowy bez wielkich kłótni, powiedziałabym wręcz, że bardzo pokojowo. Po wszystkim odetchnęłam z ulgą i wróciłam do codziennych, bardziej przyziemnych zajęć ciesząc się, ze wszystko się udało. Jakież było moje zdziwienie, gdy po powrocie szefa do pracy otrzymałam wezwanie do gabinetu - przecież wszystko poszło doskonale! Okazało się, że istotnie i że szef chce mnie pochwalić, a nie opieprzyć. Jak się okazało - dyplomaci japońscy wypowiedzieli się na mój temat bardzo pozytywnie, a sama umowa została wynegocjowana zdecydowanie korzystniej niż zakładaliśmy w naszych celach. Mężczyzna był pod wielkim wrażeniem mojej pracy i nie oszczędzał mi pochwał, a na koniec poinformował mnie, że w tym miesiącu do mojej pensji doda trzydziestoprocentową premię. Byłam zaskoczona, ale trudno ukryć - niezmiernie zadowolona!
Lato zbliżało się ku końcowi. Nie tylko był to czas intensywny dla uczniów przygotowujących się do powrotu do szkoły, ale także dla Ciebie. Wrzesień był zawsze czasem pozyskiwania nowych kontraktów i umów z pozostałymi krajami oraz ich Ministerstwami. Miałaś ręce pełne roboty, a Twoje biurko uginało się od stosów papierów i korespondencji, którą przynosili Ci podwładni.
Możliwe Scenariusze: Rzuć Kostką! 1,4 Zawołałaś do pomocy jednego ze swoich podopiecznych, który był osobą wyjątkowo zdolną i opanował cztery języki obce. Młody mężczyzna okazał się bardzo pomocny, razem szybko przebrnęliście przez stosy papierów, poznając się lepiej. Musiałaś przyznać, że miał potencjał i wróżyłaś mu szybki awans w pracy. Szef był tak zachwycony szybkością, z którą uwinęliście się z papierami, że przyznał Ci dodatkowe 30 Galeonów premii! Zgłoś się po nagrodę w odpowiednim temacie!
2,5 Byłaś w trakcie tłumaczenia umowy z Bułgarią, kiedy nagle zepsuły się Twoje tłumaczki! Szukałaś w biurku kolejnej pary, myśląc, że posiadasz zapasowe. Nic bardziej mylnego. Przeklęłaś pod nosem, sięgając po różdżkę i radząc sobie klasycznymi metodami. Chwilę zajęło Ci przypomnienie odpowiedniego zaklęcia, ale w końcu się udało, a zgrabnym ruchem dłoni sprawiłaś, że skomplikowane podpunkty i warunki umów widniały przed Twoimi oczyma w języku angielskim! Gratulacje! Do Twojego kuferka wędruje 1 Punkt Zaklęć! Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie!
3,6 Poranek minął Ci bardzo szybko, a stosy wydawać się mogło, że tylko rosły, pnąc się ku górze. Był czas lunchu, a Tobie burczało w brzuchu.. Westchnęłaś ciężko, zdając sobie sprawę, że czekają Cię nadgodziny. Poszłaś zjeść, wypiłaś szybką kawę i pośpiesznie wróciłaś za biurko, łapiąc za pióro i odpisując na kolejne listy, podpisując w międzyczasie umowy. Byłaś szefem, a jednak z biura wyszłaś ostatnia. Wykonałaś jednak kawał dobrej roboty i mogłaś być z siebie bardzo zadowolona.
______________________
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Do upragnionego urlopu nie doszło - zużyłam go na bieganie za artefaktami i podróż z Anthonym, nie mniej jednak pęd Ministerstwa w pewien sposób mi odpowiadał. Mimo przepracowania czułam swego rodzaju spełnienie. Czekał nas bardzo pracowity wrzesień, ale ja zaczęłam się przykładać już w sierpniu, żeby choć trochę się odciążyć. Niestety nie szło mi tak łatwo jakbym chciała - moje biurko wprost uginało się od papierów, więc nawet z moimi zdolnościami przestawałam nadążać. Na całe szczęście od niedawna pracował z nami biurze młody poliglota Gordon Lewis. Poprosiłam mężczyznę o pomoc, a on z wielką checią się zaoferował. Okazało się, że jest wyjątkowo pomocny - oprócz szybszej pracy zyskałam okazję, żeby poznać nowego pracownika i ocenić jego wydajność. Po kilku godzinach współpracy wiedziałam, że to swietny pracownik i będę forsować jego awans. Dzięki jego pomocy uwinęłam się z papierami błyskawicznie dzięki czemu załapałam się na premię!
Niekwestionowanym faktem jest to, że jako zastępca Szefa w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, masz ręce pełne roboty. Wiele spośród tych mniej przyjemnych obowiązków spada właśnie na Ciebie, czy tego chcesz, czy nie. A jednym z nich mógłby być wyjazd służbowy do Rumunii, gdzie prowadzicie negocjacje odnoście wprowadzenia zaostrzeń dotyczących używania czarów przez młodocianych czarodziejów. W zasadzie, musisz rzucić kostką, aby przekonać się o tym, czy ten wyjazd będzie dla Twojej postaci udany, czy jednak wolałaby wtedy siedzieć w domu.
1, 4 Zanim dobrze weszłaś do budynku ichniejszego Ministerstwa Magii już wiedziałaś, że nic z tego nie będzie. Byli bardzo negatywnie nastawieni względem Ciebie i twoich towarzyszy podróży. Nie chcieli w ogóle z wami rozmawiać. Nie zamierzali słuchać waszych stanowisk. I pomimo tego, że długi czas siedzieliście w sali konferencyjnej, nic nie udało wam się załatwić. A dodatkowo, na odchodne, całkowicie "przypadkowo" została zalana Twoja nowa szata wyjściowa! Dorzuć kość, aby dowiedzieć się, co było dalej! Parzysta: Zaczęłaś krzyczeć w stronę tamtych, chociaż wszyscy prosili Cię o spokój. W końcu jednak, może tylko po to, aby się ciebie pozbyć, zaproponowano, że zapłacą za szatę 50g! Odnotuj zysk w odpowiednim temacie. Nieparzysta: No cóż, tym razem musiałaś pogodzić się z tym, że naprawdę was tu nie chcieli. A ta szata jest tego oczywistym dowodem. Po prostu wychodzisz, bo jakakolwiek awantura nie ma najmniejszego sensu.
2, 5 Rozmowy idą łatwo i gładko. Nawet zauważasz, że pozytywnie reagują na rzucony przez Ciebie mimochodem dowcip, który tak naprawdę był idealnie wkomponowany w rozmowę już wcześniej, nim w ogóle tutaj przyjechałaś. Nagle zauważasz, że jeden z przedstawicieli Rumuńskiego Ministerstwa Magii zaczyna się dusić! Na szczęście doskonale pamiętasz, jakie zaklęcie powinnaś użyć, aby mu pomóc. Rzucasz je bez problemu i tym samym zdobywasz punkt do dowolnej umiejętności i uznanie współpracowników za wzorową reakcję
3, 6 Wasze spotkanie zostaje nagle przerwane przez wtargnięcie do środka jednego z mniej ważnych pracowników Rumuńskiego Ministerstwa Magii. Okazuje się, że w budynku wybuchł pożar! Musicie czym prędzej uciekać i ratować kilka osób po drodze, które jeszcze o tym nie wiedziały! Więc nawet nie zauważasz, kiedy gubisz 30g w tym szaleńczym biegu. Ale chyba ważniejszy od pieniędzy jest fakt, że nic wam się nie stało, prawda?
______________________
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Wyjazd do Rumunii odrobinę mnie stresował – negocjacje były dość ważne, zaś ja sama byłam w tym kraju po raz pierwszy, co sprawiało, że nie czułam się tak swobodnie jak podczas wypraw do Francji, czy Japonii. Niemniej jednak starałam się trzymać nerwy na wodzy, bo w końcu w pracy dbałam zawsze o stuprocentowy profesjonalizm, co było szczególnie konieczne ze względu na wagę zajmowanego przeze mnie stanowiska. Ze względu na mój młody wiek i złośliwe komentarze niektórych jeszcze bardziej zależało mi, żeby dawać z siebie zawsze więcej niż sto procent. Wystrojona w bardzo elegancką szatę wyjściową i wyposażona w tłumaczki ruszyłam na podbój świata rumuńskiego Ministerstwa Magii. Obawiałam się, że rumuńscy urzędnicy mogą być trochę zniesmaczeni faktem, że mój szef wysłał do negocjacji mnie, zamiast pojawić się osobiście, nie miałam jednak wyjścia i musiałam zabrać się za negocjacje dotyczące ograniczeń używania magii w przypadku młodocianych czarodziejów. Wbrew moim obawom rozmowy szły zaskakująco przyjemnie – poszczególni urzędnicy nie tylko traktowali mnie (a przynajmniej sprawiali takie wrażenie) jak rozmówcę na swoim poziomie, ale również byli skłonni do bardzo merytorycznej dyskusji na wysokim poziomie, która pozwoliła mi wysnuć kilka nowych wniosków dotyczących nowym umów. Gdzieś mimochodem udało mi się przemycić nawet mały żarcik, który rozśmieszył do rozpuku moich rozmówców. Spokojną rozmowę przerwał nagle atak duszności jednego ze starszych urzędników ichniejszego Ministerstwa. Większość czarodziejów była sparaliżowana strachem i w totalnym szoku nie potrafiła udzielić współpracownikowi odpowiedniej pomocy. Na całe szczęście, ja jak (niemal) zawsze zachowałam zimną krew i rzuciłam na czarodzieja, przetestowane wcześniej na Anthonym Anapneo, które w tej sytuacji okazało się najlepszym możliwym wyjściem. Udało się – zaklęcie zadziałało i już po chwili urzędnikowi wrócił normalny oddech. Wszyscy nagrodzili mnie oklaskami, a fakt, ze jako jedyna odpowiednio zachowałam się w tej trudnej sytuacji, znacznie zwiększył podziw Rumunów skierowany w moja stronę, tym samym ułatwiając mi negocjacje.
Praca jako zastępca szefa Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów nie zawsze wiązała się ze spokojnymi protokołami oraz wypełnianiem papierkowej roboty. Kolejne godziny oczekiwania na przybycie przedstawicieli z Francji wydawały się mnożyć niemiłosiernie, a to wszystko ze względu na zakłócenia magiczne, które odbiły się na godzinie spotkania. Ostatecznie, trochę zniesmaczona, albowiem dotyczyło to transportu nietypowych składników magicznych dostępnych tylko na terenie tego kraju, w związku z czym zwlekanie z decyzją wydawało się być wielce niefortunne, czekałaś w ciszy na dalszy rozwój akcji - nic jednak nie zapowiadało się na to, by spotkanie miało okazję się odbyć, jakby anomalie w tymże właśnie dniu posiadały największy wpływ na resztę zdarzeń. Cisza przed burzą? Nie potrafiłaś tego stwierdzić, zważywszy na fakt uciekających przez Twoje smukłe palce sekund, minut oraz godzin. Siedziałaś zatem spokojnie, choć Twoje dłonie zdawały się szukać czegoś innego do roboty, byleby wypełnić pustkę panującą w umyśle, obserwując literki znajdujące się na pergaminach z pieczołowitą szczegółowością. Westchnąwszy cicho, postanowiłaś zająć się najprostszą w tego słowa znaczeniu papierologią - dopóki nikt nie teleportuje się prawidłowo przy użyciu Świstoklika do Departamentu. A wyglądało ewidentnie na to, że nic nie będzie stało po Twojej stronie - jako że opóźnienie było po prostu za duże.
1, 6 - jak postanowiłaś, tak również zrobiłaś. Bez problemów oddałaś się niezbędnemu pisaniu protokołów, które to, nawet jeżeli starałaś się mieć wszystko na czas, w pewnym stopniu zalegały oraz kurzyły się w odmętach Twojej pamięci. Z łatwością udaje Ci się uzupełnić braki w papierach, w związku z czym mogłaś, jak się okazało, wyszłaś może trochę później z biura, co nie zmienia faktu, że szef zauważył Twoje starania i postanowił wynagrodzić Cię dodatkowymi galeonami. Rzuć jeszcze raz kostką - wynik pomnożony przez dziesięć to liczba monet, które uzyskałaś w ramach podwyżki. Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie.
2, 5 - anomalie zaczęły oddziaływać także na Twoją osobę? Najwidoczniej. Starasz się robić wszystko jak najlepiej, co nie zmienia faktu, że w pewnym stopniu trudno jest Ci się skupić. Może to fakt niezbyt przyjemnej pogody panującej na zewnątrz? Nie jesteś pewna, co nie zmienia faktu, że praca idzie Ci o wiele gorzej. Rzuć jeszcze raz kostką. Parzysta - na szczęście udaje Ci się uniknąć większych błędów podczas spisywania protokołów, w związku z czym nie zostaje Ci postanowiony żaden zarzut wynikający z niekompetencji. Czyżby dodatkowe pokłady szczęścia? Najwidoczniej. Nieparzysta - niefortunnie popełniłaś błąd, który zauważył szef bez większych problemów, zerkając następnego dnia na spisane przez Ciebie protokoły. Może nie stwarza większych problemów, zachowując namiastkę profesjonalizmu, co nie zmienia faktu, że odejmuje z Twojej wypłaty 20 galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
3, 4 - na szczęście udaje Ci się uporać z papierologią na czas, w związku z czym masz chwilę dla siebie. Twój wzrok ląduje na regale z książkami, gdzie to zauważasz jedną ciekawą oprawkę. Postanawiasz sięgnąć zatem po jeden z tomiszczów, które dotyczy zastosowania Magii Leczniczej w związku z innymi dziedzinami. Znajdujesz w nim parę ciekawych informacji dotyczących zaklęć z tego przedmiotu, w wyniku czego udaje Ci się zdobyć jeden punkt kuferkowy. Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
______________________
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
To był okropny dzień - czekaliśmy na ważne biznesowe spotkanie z Francuzami, ale niestety przez zaburzenia magii (a przynajmniej tak przypuszczaliśmy) nie docierały do nas żadne świstokliki. Byłam bardzo zdenerwowana, bo chodziło o handel rzadką substancja dostępną tylko w ich kraju. Nie miałam wyjścia i musiałam coś ze sobą zrobić, więc w oczekiwaniu na naprawę sieci świstoklików zasiadłam do papierkowej roboty. Uwinęłam się z nią wyjątkowo szybko, co po raz pierwszy w życiu mi przeszkadzało. Chcąc jeszcze trochę zająć swoją głowę sięgnęłam po stojący na regale tom dotyczący korelacji magii leczniczej z transmutacją. Znalazłam parę ciekawych imformacji na temat lecznictwa i jakoś przeczekałam te niemiłosiernie ciągnące się minuty. W końcu Francuzi pojawili się i mogliśmy przejść do rozmów.
Ostatnie dni były niebywale trudne, a szczególnie dla Ministerstwa Magii, w którym wręcz huczało od nieprzyjemnych plotek. Dzisiejszego poranka Aurora otrzymała informację, w której to poinformowano ją, że winna wylecieć na misję, nader pokojową, która nieznacznie poprawi stosunki z Ministrem Magii z Niemiec. Wielokrotnie wysyłał on apelacje do londyńskiego zarządcy, jednakże ten nie zareagował dostatecznie dobrze względem misji pokojowych aurorów i zleceń wiążących się z łapaniem czarnoksiężników poza strefą Wielkiej Brytanii. Spotkanie panny Therrathiél w berlińskiej siedzibie Ministerstwa miało być jedynie formalnością i ustaleniem wszelkich możliwych rozwiązań dla współpracy, jakiej dwa państwa winny się podjąć. Całe szczęście, że wiedza i umiejętności Aurory mogą być jedynie dodatkowym wsparciem dla całej dysputy, lecz czy nie ważniejszy od obaw przed wyjazdem nie był końcowy raport, który należało przedstawić w magicznej siedzibie bezpieczeństwa? Ten zapewne i tak trafi w ręce Ministra Magii, dlatego też kobieta musiała się przyłożyć do zadania, które spoczywało na jej młodziutkich barkach.
Rzuć kostką i przekonaj się, co się wydarzy… 1,4 wycieczka do Berlina zdawała się być najlepszym doświadczeniem w twojej karierze. Co prawda – nie spodziewałaś się, że cokolwiek mogłoby pójść nie tak, lecz niestety – wydarzyło się, a londyńskie Ministerstwo zostało wezwane do określenia się we wsparciu niemieckiej strefy bezpieczeństwa. Ty i Minister zostaliście zaatakowani w trakcie rozmów, a aurorzy choć stali na straży porządku – nie zdążyli zareagować. Zginęły trzy osoby, zaś niemiecki polityk został ciężko ranny. Ty masz jedynie kilka obrażeń i pomimo całej szkody jaka miała miejsce, pomogłaś w ujęciu jednego z inicjatorów zamachów, który został osadzony w tymczasowym areszcie. Wzięłaś także udział w przesłuchaniu, przekazując tym samym raport szefowi biura aurorów, którzy wyruszyli na poszukiwania. Akcja nie odniosła większego powodzenia, jednak ostatecznie Anglia i Niemcy doszli do porozumienia, w którym to oba Ministerstwa obiecały sobie wzajemną współpracę. Otrzymujesz 1 punkt do dowolnej umiejętności, po który należy zgłosić się w odpowiednim temacie. 2,6 pech chciał, że roszczenie jakie posiadali niemieccy politycy było zbyt duże i pomimo usilnych starań zawarcia kompromisu – byli nieugięci. Bezapelacyjnie oznajmili ci, że mają zamiar zajmować się czarnoksiężnikami w Rosji i nie zamierzają zmienić zdania. Wiedziałaś, że nie spodoba się to angielskiemu Ministrowi, przez co musiałaś zrobić coś, co pozwoli odwieźć szefa biura bezpieczeństwa od ów pomysłu. Mężczyzna domagał się listu, w którym zawrzecie własne plany na ewentualną współpracę, na który dał wam trzy dni; ty zaś jako przedstawiciel Ministerstwa Wielkiej Brytanii – musiałaś postąpić zgodnie z własnym sumieniem i przygotować plan, który przesłałaś do berlińskiego oddziału. Wykorzystaj ten motyw i spróbuj napisać list, który wyślesz na pocztę MG i zyskasz dodatkowy 1 punkt, po który należy zgłosić się do MG przygotowującego tą ingerę, gdyby Aurora tego nie uczyniła – pozostajesz bez punktu, zaś powinnaś uznać, że wszelkie próby spełzły na niczym. 3,5 rozmowy trwały nader długo, lecz na całe szczęście wszystko potoczyło się bez większych komplikacji. Przekonywałaś do racji angielskiego Ministra, co wreszcie zrozumiał niemiecki polityk. Mogłaś nawet odetchnąć z ulgą, że kobiecy urok podziałał na starszego mężczyznę niemal od razu, ale jak się okazało – problem był większy. Berlin otrzymał pismo, w którym była zawarta informacja o niesprecyzowanym ataku czarnoksiężników. Anglia również musiała się w to zaangażować, dlatego też nie było czasu do stracenia. Na teren Niemiec zostali wysłani aurorzy z Wielkiej Brytanii, a grupa czarnoksięska została rozbita jeszcze przed nowym rokiem. Po wysłaniu raportu do Ministra – otrzymałaś premię w wysokości 30 galeonów, po którą należy upomnieć się w odpowiednim temacie.
______________________
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Stosunki brytyjskiego i niemieckiego Ministerstwa Magii w ostatnim czasie były wyjątkowo chłodne, co było spowodowane przez zbytnią samowolkę naszych aurorów działających na terenie niemieckim. Niestety sowy z prośbami o większą kontrolę działań nie doszły do Ministra, ze względu na to, że jego poprzednik nie złożył mu raportu na ten temat i przez to atmosfera zrobiła się naprawdę nieprzyjemna. Trzeba było jechać do Berlina wszystko odkręcać, zaś nowy Minister namaścił mnie do tego zadania – głównie dlatego, że mimo swej stanowczości byłam zdecydowanie milsza niż mój szef, a poza tym dzięki pomocy Daniela całkiem nieźle posługiwałam się niemieckich. Oczywiście bardzo mnie to schlebiało, wiedziałam jednak, że to dość trudne zadanie, choć rzekomo spotkanie to miało być jedynie niewiele znaczącą dysputą. Początkowo wszystko przebiegało pomyślnie, a pertraktacje i nasze przeprosiny układały się wyjątkowo korzystnie. Niemiecki Minister okazał się naprawdę skłonny by wybaczyć nam pewne niedociągnięcia – byliśmy na dobrej drodze do porozumienia, gdy do gabinetu wdarła się grupa zamachowców, która zaatakowała nie tylko mnie i niemieckiego Ministra, ale również urzędników i chroniących obrady aurorów. Sytuacja była naprawdę trudna – Minister został ciężko raniony a pomocą czarnej magii, zaś rany kilku urzędników były na tyle poważne, że niestety skończyli oni swoje życie. Mimo to w związku z moją drugą profesją zachowałam sto procent zimnej krwi i dołączyłam do aurorów, dzięki czemu udało nam się ująć jednego z przywódców zamachu. Uczestniczyłam w jego przesłuchaniu i musiałam nabazgrać o tym obszerny raport, a zbyt wiele z tego nie wynikło, jednak moje zaangażowanie i pomoc w ujęciu sprawcy jeszcze bardziej ułatwiły kontakt z tutejszym Ministerstwem, dzięki czemu udało mi się doprowadzić do porozumienia między obydwoma Ministerstwami. Mimo to opuszczałam Berlin rozgoryczona myśląc o rodzinach osób, które zginęły w gmachu. Zawsze wydawało mi się, że praca w urzędzie jest swego rodzaju wytchnieniem od przemytnictwa, lecz teraz pierwszy raz poczułam, że niebezpieczeństwo może czyhać wszędzie.
Pierwsze dni w pracy nigdy nie należą do łatwych. Nowe miejsce, nowi ludzi oraz masa obowiązków nałożonych na Ciebie przez przełożonego skutecznie psują i tak ponury nastrój. Sterta papierów piętrząca się na Twoim biurku straszyła już od chwili, gdy przekroczyłeś próg biura. W dodatku już od rana docierały do Ciebie plotki, że to właśnie Ty masz przyjąć dzisiaj gości z Francji, którzy postanowili wpaść z niezapowiedzianą wcześniej wizytą. Czyż to nie okrutne zrządzenie losu? Wszakże nie czujesz się dzisiaj najlepiej, w ustach nadal czujesz posmak wczorajszej Ognistej, choć Twój wygląd zdaje się być nienaganny: prawidłowo zawiązany krawat, wyprasowana koszula i ułożone odpowiednio włosy stwarzają piękne pozory, już dawno nauczyłeś się zakładać maskę, z czasem stała się ona Twoją twarzą.
Możliwe scenariusze: 1 Okazało się, że Twój czujesz się znacznie gorzej niż przypuszczałeś. Wczorajsza kolacja zjedzona w knajpie oraz litry Ognistej wypite po powrocie do domu, dają o sobie znać w chwili, gdy przedstawiciele Francuskiego Ministerstwa Magii o niesympatycznych wyrazach twarzy przekroczyli próg biura. Rzuć kostką, aby przekonać się co wydarzyło dalej: Parzysta: Zapach perfum tęgiej kobiety wypełnił całe pomieszczenie, nieprzyjemny, drażniący zmysł powonienia, nie sprzyjał problemom gastrycznym, które męczyły cię od momentu wstania z łóżka. Poczułeś tylko, jak treść pokarmowa wymieszana z żółcią wędruje wzdłuż układu pokarmowego wprost do Twoich ust, mimo to uśmiechnąłeś się przełknąłeś wszystko, zachowując pozory. Rozmowy poszły nad wyraz dobrze, dzięki temu zyskałeś w oczach przełożonego oraz dostałeś premię w wysokości 20G. Odbierz nagrodę w odpowiednim temacie. Nieparzysta: Nie wszystko poszło po Twojej myśli, zawartość wczorajszej kolacji podczas powitalnego gesty znalazła się nie tylko na Twoich butach, ale również ubraniu jednego z przedstawicieli Ministerstwa Magii. Nie obyło się bez wrzasków oraz ogólnego zniesmaczenia całą sytuacją. Będziesz musiał ładnie tłumaczyć się przed przełożonym. 2, 5 Lata spędzone na nauce w Kanadzie sprawiły, że Twój francuski nabrał quebeckiego brzmienia i nie był już tak dokonały jak dawniej. Miałeś problemy z wypowiedzeniem niektórych słów z odpowiednim akcentem, co jedynie wywołało irytację Twoich gości, którzy przekonani byli o posiadanych przez Ciebie umiejętnościach. Na szczęście Twój urok osobisty sprawił, że oni, jak I szef zignorowali drobne potknięcia. 3, 4 Niefortunnie popełniłeś błąd, używając złego przymiotnika, uraziłeś zagranicznych gości. Nie uszło to uwadze Twojego szefa, pozbawił cię on premii w wysokości 10G. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie. 6 Wypity niczym kawa, tuż po wstaniu z łóżka eliksir po-zatruciowy zadziałał niezwykle skutecznie, zupełnie jakbyś przewidział jak ciężki czeka Cię dzień. A może uświadomiłeś sobie, że wczorajsze jedzenie nie smakowało tak jak powinno? Zyskałeś dzięki temu energię na cały dzień, wykazując się podczas spotkania. Dorzuć dodatkową kostkę: jeżeli wynik jest parzysty - zdobywasz punkt kuferkowy do wykorzystania w dowolnej umiejętności; w innym wypadku, otrzymujesz w ramach podziękowania kilka (20) galeonów. Zgłoś się po nagrodę w odpowiednim temacie.
______________________
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Prawdopodobnie nie powinien był podchodzić do swojej, bądź co bądź nowej, pracy w tak brawurowy sposób. Fakt, że miał za sobą pół roku stażu w Kanadzie i silne plecy zapewnione przez ojca pracującego w Wizengamocie sprawiały, że czuł się tutaj nader pewnie – ba, był wręcz znudzony. Pierwszego i drugiego dnia był absolutnie idealnym, przykładnym pracownikiem, trzeciego natomiast poczuł palącą nudę, która pchnęła go ostatecznie w objęcia nocnego Londynu – starego znajomego, który wciąż miał wiele do zaoferowania. Skutkiem tego „spotkania” był łupiący w głowie ból, nieco bardziej niż zazwyczaj podkrążone oczy i nieprzyjemne uczucie w żołądku, które pojawiło się już po kilku łykach porannej kawy. Już w tamtym momencie wiedział, że to nie będzie dobry dzień, ale, Merlinie, z całą pewnością nie był w stanie przewidzieć jak nieprzyjemny przybierze dziś obrót. Życie (a może raczej wegetację?) na kacu miał opanowane do perfekcji, wyćwiczone całymi latami mozolnej praktyki, ale tym razem coś było ewidentnie nie tak – czuł się znacznie gorzej niż bywało to zazwyczaj i o ile potężną stertę dokumentów czekającą na niego kiedy tylko pojawił się biurze, przyjął z obojętnością, tak na wiadomość o wizycie gości z Francji jęknął w duchu, dołączając do tego pokaźną wiązankę przekleństw. Nie zamierzał protestować, wręcz przeciwnie – była to szansa aby się wykazać, ale nie potrafił cieszyć się na myśl o utrzymywaniu pozorów kiedy fizycznie czuł się coraz gorzej i gorzej. W oczekiwaniu na wizytację, zajął się mozolnym wypełnianiem druczków, licząc, że w ten sposób odciągnie myśli od niepokojącego uczucia w żołądku. Kiedy w końcu przyszedł moment spotkania, czuł się już naprawdę bardzo źle. Wciąż łudził się, że to przejściowe, że wystarczy skupić się na swoim zadaniu, zignorować męczące go mdłości; cóż, mylił się. Wszedł do pokoju konferencyjnego, przykleił do twarzy perfekcyjny uśmiech i podszedł do jednego z Francuzów, by uścisnąć mu rękę. Mina zagranicznego gościa, który przyjrzał mu się z bliska wyrażała głęboki niepokój... i nic dziwnego, Nathaniel zbladł bowiem do tego stopnia, że kolorem przypominał ścianę; chwilę potem zwijał się już w gwałtownych torsjach, wyrzucając zawartość swojego żołądka prosto na buty swoje oraz urzędnika. Zacisnął powieki, chcąc wierzyć, że wszystko to jest tylko wyjątkowo złym snem, ale dobrze znane mu francuskie przekleństwa, którymi zasypał go zdenerwowany i zniesmaczony mężczyzna, dawały mu jasno do zrozumienia, że wszystko to stało się naprawdę. Wyprostował się i wyjąkał szybkie przeprosiny, po czym wyciągnął różdżkę i niewerbalnym zaklęciem chłoszczyść sprzątnął cały ten bałagan. Przeprosił raz jeszcze i oddalił się do łazienki, by doprowadzić się do ładu. Był wściekły i zażenowany, ale nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Przemył twarz, wypłukał usta, poprawił artystyczny nieład na swojej głowie, dopiął guzik koszuli i przelotnie zerknął w lustro, krzywiąc się z niesmakiem. Po chwili wrócił do sali – wyprostowany i dumny, raz jeszcze przeprosił tym razem już się nie jąkając, po czym oficjalnie rozpoczął spotkanie, mając nadzieję, że widząc profesjonalizm jaki starał się zachować, jego przełożeni spojrzą na niego łaskawszym okiem.
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, że szef nie pała do niego sympatią; ba, wcale mu się nie dziwił, na jego miejscu prawdopodobnie odczuwałby podobną frustrację. Wobec wysokiego stanowiska obejmowanego przez jego ojca w Wizengamocie, nikt nie zwracał uwagi na prawnicze wykształcenie odebrane w Riverside, czy chociażby pół roku pracy w Ottawie, którą to otrzymał własnymi siłami. Ludzie woleli dostrzegać w nim rozpieszczonego jedynaka z dobrej rodziny, aniżeli młodego, ambitnego, szalenie przystojnego (rzecz jasna) człowieka - bo ta druga opcja stanowiła przecież bezpośrednie zagrożenie dla ich wygodnych żyć. O ich podejściu świadczył chociażby sam fakt, że w ogóle musiał robić ten staż, mimo że był pewien iż praca w kanadyjskim Ministerstwie nie różni się w aż takim stopniu od brytyjskiego. Z początku myślał, że szef ma po prostu zły dzień, jednak w chwili gdy dociął mu po raz pierwszy, Nate pojął, że mężczyzna darzy go po prostu szczerą niechęcią. Cóż, jeśli myślał, że jest w stanie go urazić (czy też zrazić), bardzo się pomylił. Nathaniel miał w głębokim poważaniu jego zdanie na swój temat i każda kolejna uwaga spływała po nim jak po kaczce, a na dokładkę raczył szefa nienaruszalną maską ze stale przyklejony do niej sympatycznym uśmiechem, który doprowadzał go najwyraźniej do szału. Było mu trochę żal odjętych od wypłaty galeonów, ale nie przejął się zbytnio - kiedy szef będzie zajmował się infantylnymi gierkami, on skupi się na tym, by jak najszybciej dobrać się do jego stanowiska.
Praca jaką wykonywał na stażu nie była prawdopodobnie zachęcająca. Nie ma co ukrywać, nudziło go to. Cały ten staż, podobnie jak wcześniejszy kurs, były dla niego czystą formalnością. Traktowano go tu z góry i zlecano mało wymagające zadania, które były dla niego jak powtórka z rozrywki. Nie potrafił przyłożyć się do zajęć, które nie interesowały go nawet w najmniejszym stopniu. Jednocześnie sam traktował swoich współpracowników z góry, robiąc to na poły nieświadomie. Poniekąd brało się to z jego wychowania i naturalnego dla niego wysokiego ego, ale przede wszystkim byli dla niego tylko stażystami; właściwie denerwował go fakt, że współpracuje z osobami, które powinny mu podlegać. Zresztą i tak nie zamierzał zawierać przyjaźli.
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Cały ten staż był jego prywatnym koszmarem jeszcze zanim się zaczął... ale dość już narzekania na to, jak bardzo denerwował go fakt, iż w ogóle musiał go odbywać – Nate nie należał do osób, które przez cały miesiąc narzekają na swój marny los. Jeśli nie miał wyjścia, po prostu zaciskał zęby i parł do przodu, choćby jego jedyną motywacją miało być utarcie nosa szefowi i współpracownikom. Był zawzięty, kiedy uczepił się jakiegoś pomysłu bądź planu, starał się za wszelką cenę wprowadzić go w życie. Szef wciąż nie odpuszczał i prawdę powiedziawszy, Nathaniel przestał zwracać na to jakąkolwiek uwagę. Robił to co dla niego należało i wkładał w to dokładnie tyle energii, ile było trzeba aby osiągnąć możliwie najlepszy efekt. Jeśli zaś chodzi o współpracowników... cóż, tu sprawy nieco się komplikowały. Już od samego początku patrzył na nic trochę z góry, z perspektywy osoby, która jest od nich bardziej doświadczona i we własnym mniemaniu zasługuje na coś o wiele lepszego. Szybko okazało się, że ta postawa (która nie była nawet w pełni świadoma), nie przyniosła mu żadnych korzyści, a wręcz przeciwnie – napytał tym sobie biedy. Stażyści pod wpływem irytacji wybujałym ego Nathaniela, postanowili wykorzystać wybitną niechęć jaką darzył go ich szef i sprzedać mu bajeczkę o tym, że Bloodworth jest śmierdzącym leniem, który przez cały dzień sączy powolnie kawę, zupełnie nie przejmując się pracą. Łyknął to, jakżeby inaczej... nawet jeśli wiedział, że prawda jest inna, chętnie przyjął zgrabnie ujęte kłamstwo. Nietrudno wyobrazić sobie wściekłość Nathaniela gdy dowiedział się, że dzień jego pracy wydłuży się o trzy nieodpłatne godziny; gotowało się w nim, a mimo to nic nie powiedział. Był świadomy, że on tylko na to czeka – na jakiś sprzeciw z jego strony, wybuch, który poświadczyłby o jego niesubordynacji. Pozostało mu zacisnąć zęby jeszcze mocniej i tylko uważać, aby przypadkiem ich sobie nie połamać. Wytrzyma, chociażby dlatego, że gdyby teraz zrezygnował, oddałby mu satysfakcję. Wytrzyma, wespnie się w górę, a kiedy przyjdzie odpowiedni moment, na zimno wymyśli zadowalającą zemstę.